Strona 5 z 38

: 14 lis 2014, 20:03
autor: Pasterz Kóz

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

-Musisz uważać. Błony skrzydeł mimo wszystko są delikatne i lepiej ich nie nadwyrężać. Niby Uzdrowiciel załata, śmiejąc się przy opowieści jak to nurkując zrobiłaś sobie krzywdę, ale ja bym wolał nie ryzykować. Ale już możesz wyjść, to tyle- stwierdził, tym samym kończąc naukę. -Chcesz, żebym Cię osuszył i ogrzał za pomocą magii?– spytał uprzejmie. Dla niego to była drobnostka, a dla Cienistej zimno mogło być dokuczliwe. Czasami magia bywała nieoceniona i nawet Wojownicy, którzy tak jej nie cierpieli, musieli to przyznać, choćby w duchu.

//Raport – Pływanie I

: 14 lis 2014, 20:29
autor: Spiżowa Łuska
/W końcu jakiś raport ;–; Nauczyciele uciekają ode mnie.

Wyszła z wody i otrzepała się. Mimo to jej łuski zostały wilgotne. Małe płatki śniegu zaczęły na nią spadać i zrobiło się jeszcze zimniej. Skuliła się. Co to? Pada z nieba jak deszcz. Ale to dużo zimniejsze i białe. Och! Wszystko zaczyna robić się białe.Dziękuję... Dam sobie radę. – Powiedziała cicho, z wdzięcznością do czerwonego smoka. Otworzyła lekko pyszczek. Niedorajda! Będzieszzz sssię terass zwierzać ze sswojego miernego żywota Odetchnęła gwałtownie i spochmurniała wbijając wzrok w pazury czerwonego. Rozwinęła skrzydło i spojrzała na jego błonę. – Nie jest chyba aż tak delikatna. Unosi mnie w powietrzu. – Stwierdziła cichutko, jakby chciała się roześmiać, ale jej głos wydał się żałosny. Potrząsnęła łbem. No już. Uspokój się. Rzuciła sobie nie rozumiejąc co się z nią dzieje, czemu nagle tak źle myśli o sobie? Może to przez moją... samoocenę? Czuję się jak niechciany bękart... Boję się ich wszystkich. Są wielcy i przerażający. Bidula! Otworzyła pyszczek przymykając oczy. Jeszcze bardziej się podkuliła. Ale muszę się im podporządkować. Są dużo więksi, dużo silniejsi... I zawdzięczam im mój byt... Jestem to winna, dłużna. Kiedy tak się kuliła pomyślała o tym jak wymizerniała. Była chudsza niż powinna być i przez niedobór pożywienia pewnie była też trochę mniejsza niż wiek jaki prezentowała. Podniosła trochę zażenowany wzrok na czerwonego. Nie podeszła bliżej niż te pół ogona, chociaż wyglądała, jakby brakowało jej "słońca", blasku. – Czy w Życiu jest jakaś Uzdrowicielka? Oprócz Liliowej. – Zapytała po krótkiej chwili. Już chciałaby się uczyć, musiała szybko znaleźć kogoś, kto by ją nauczył.

: 14 lis 2014, 22:42
autor: Pasterz Kóz
//To zapłać takiemu jednemu kamykami :D

Bezchmurny przekrzywił łeb przyglądając się jej zmartwiony. Widocznie coś było nie tak.
-Wszystko w porządku?– spytał. Nagle przed pisklęciem zmaterializował się kawałek dyni. Nie jakiś duży, ale pisklęciu na pewno wystarczyło. Jego uwadze nie umknęła jej mizerna sylwetka, więc może chociaż tak mógł jej pomóc. Pewnie Cieniści urwą mu łeb za dokarmianie, ale cóż.
-Z tego co mi wiadomo to nie. W Ogniu jest jeszcze Słodycz Zbawienia, a i w Cieniu chyba macie Uzdrowicielkę. Chcesz się szkolić na kleryczke?– spytał uprzejmie, dodając do tego ciepły uśmiech. Chciał ją jakoś pocieszyć, odsunąć od jej myśli, które raczej nie były zbyt pozytywne. Nie była jego pisklęciem, ale mogłaby być, więc nie powinien ją zostawić taką przestraszoną, tylko dlatego, iż była w Cieniu.

: 14 lis 2014, 23:41
autor: Spiżowa Łuska
/Na pewno nie z góry xD

Usłyszała zmartwiony głos Bezchmurnego. Chciałabym móc nie odpowiadać. Stwierdziła. Ale "odpowiedziała" nie chcąc obrazić smoka. Pokręciła delikatnie pyszczkiem na boki. Nie wyglądała jednak na chętną do rozmowy. Traktowała wiele rzeczy jako rozkazy, kiedy czuła, że nie chce czegoś zrobić lub nie może. Ale rozkaz mogłaby ewentualnie zakwestionować, gdyby był niemądry. Nagle zobaczyła kawałek dyni. Wstała jak poparzona i przyjrzała się jej maksymalnie wyciągając łepek na szyjce. Oczy od razu zrobiły się duże. Zbliżyła do owocu nos i go powąchała. A potem potrąciła chrapą. Prawdziwy! Prawdziwy! Sama miała gdzieś jedną dynię. Spojrzała pisklęcymi oczami na Bezchmurnego. – Jak pan to zrobił? – Zapytała trochę przekręcając łepek. Skinęła na jego pytanie normalnie, zainteresowana, ba! Wyglądała na dumną z tego jaką drogę sobie obrała. Ale zaraz potem usiadła na zadzie i opuściła wzrok. Raczej wyglądała dużo lepiej niż przed chwilą, ale nadal była powściągliwa i starała się zachować niepewność. – Ja... Ja nie mogę tego przyjąć, proszę pana. – Powiedziała cicho. Miała bardzo mrukliwy ton i szept bywał niezrozumiany. – Bardzo panu dziękuję, za pomoc. – Powiedziała jeszcze. Była zamkniętą w sobie samiczką. Z niską samooceną. Sądzącą, że jest absolutnie nikim. Zwłaszcza w stadzie.

: 16 lis 2014, 17:06
autor: Pasterz Kóz
-Magia- odparł szczerze. Nie mógł jej jeszcze tego nauczyć, była za młoda. -Potrafię jeszcze wiele rzeczy- stwierdził. -Czemu nie chcesz? Jestem łowcą, łowcy karmią. To jest jak mój obowiązek związany z profesją. No i nie zwracaj się do mnie per pan, a po prostu Bezchmurny. Na zdrobnienia to już trzeba sobie zasłużyć- stwierdził z uśmiechem. -No chyba, że nie jesteś głodna...– stwierdził, przyglądając się jej uważnie. Naprawdę powinna coś zjeść. Warunki w Cieniu musiały być straszne, podobnie jak dorosłe smoki stamtąd. Mało kto był u nich normalny, a co dopiero miły, zatem współczuł samiczce. Wydawała się zamknięta w sobie, ale chciał ją jakoś pocieszyć, może nawet przekonać jeszcze bardziej do siebie.

: 17 lis 2014, 16:04
autor: Spiżowa Łuska
Chciałabym ją poznać... – Szepnęła cichutko opuszczając łepek. Z pewnością może bardzo wiele umieć. Chciałabym poznać magię... Ale nie mogę prosić go o zbyt wiele. Już wyczerpałam ten limit prosząc o nauczenie mnie pływania. Jestem mu wdzięczna. Ale nie chcę jeszcze bardziej się zadłużać. Tym bardziej, że nie jest z Cienia... Potem zaczął mówić o kwestii karmienia. O profesji łowcy. Jest dla mnie nad wyraz uprzejmy.Przyzwyczaiłam się, że nie wiele jem... Nie czuję się głodna. – Przyznała półszeptem. Jej mrukliwy głos trochę przeszkadzał w rozumieniu tego szeptu, ale ten łowca nie powinien mieć z tym żadnych problemów. Och, kiedyś chyba się więcej uśmiechałam. Pomyślała, gdy powiedział o zdrobnieniach. Podniosła ślepia i zobaczyła jego straszny wzrok. Zadrżała. Ale nie czując na sobie spojrzenia tych ślepi, ale od wspomnień. Tych bardzo, bardzo niedawnych. Samiec wydawał się bardzo łagodny w stosunku do niej. Ale czy mogę to wykorzystać? Pozwoliła sobie cichutko, powoli wstać i podejść do samca parę kroków zatrzymując się i siadając nieopodal jego łap. W przeszłości bardzo ciągnęłam do ciepła ojca, chociaż nigdy nie podeszłam do niego tak blisko i nie byłam na tyle długo blisko, by móc poczuć to ciepło. Nadal myślę o nim jak o ojcu. Ale on poznał prawdę i już nie jestem jego córką...Jestem trochę zagubiona... Dlatego nie mam apetytu... – Zaczęła cichutko zastanawiając się czy zaraz nie zostanie odgoniona łapą, czy nie poczuje zębów na karku, mimo, że była na to już znacznie za duża. A może nie? Była nieco skarłowaciała przez to jak się traktowała. Wszystko po to, by nie potrzebowała zbyt wiele pożywienia do życia. Czy w przyszłości wynikną z tego konsekwencje?

: 17 lis 2014, 22:23
autor: Pasterz Kóz
Podrapał się po pysku w zamyśleniu i uniósł oczy ku niebu.
-W sumie, to mogę Cię tego nauczyć, nie widzę powodów, żebym odmówił... Co Ty na to?– spytał znowu z ciepłym uśmiechem, a potem przekierował swoje oczy na Cienistą. Czasami zapominał, że jego ślepia bywały straszne.
-Zagubiona? Czemu?– spytał, spokojnie ją obserwując. Zauważył, że nieco się zbliżyła, ale tak nieśmiało. -Nie gryzę, przeważnie. Chcesz się przytulić?– zaoferował. Wydawało mu się, że tego potrzebowała, że w Cieniu nie mieli takich czułych gestów. Mimo, iż była obca to jednak poczuł, że ją polubił i nawet jej współczuł.

//Pedo pedo...

: 17 lis 2014, 22:54
autor: Spiżowa Łuska
//Uprowadzenie? xD Z jakiegoś nieznanego powodu (albo charakteru Bezchmurnego) masz potencjał wpłynąć na moje postacie xD

Spojrzała na niego przepełniona nadzieją i wdzięcznością pomieszaną z niepewnością. Bardzo, bardzo bym chciała. Ale czy powinnam się zgodzić? Ja... przecież i tak nie mam kogo poprosić!Byłabym bardzo wdzięczna, bardzo bym chciała... – Powiedziała nieśmiało nadal się obawiając. To podsssstęp. W zamian będzie rządaał. Czego miałby ode mnie chcieć? Przyszzzłośści. Jak? Na to pytanie nie znalazła odpowiedzi w głębi siebie. Zbliżyła się do niego, co trochę przyspieszyło akcję jej serca. W jakiś sposób czuła się zagrożona. W końcu znajdowała się w takiej odległości, że sięgnąłby ją łapą czy paszczą. Zaczynała panikować. Wbiła wzrok w ziemię starając się uspokoić. Zadał jej dwa pytania. Przesssłuchanie. Wykorzyssta! Chciałabym mu zaufać. Chciałabym. Twierdziła rozpaczliwie w myśli bijąc się z lękiem, który nagle w niej wzrósł. Postanowiła pominąć pierwsze pytanie. Wyraźnie bardzo się spinała. – Nigdy... nigdy tego nie robiłam. – Powiedziała szczerze zwieszając głowę nisko nad ziemię. Uspokój się, uspokój się... Uciekaj! Czemu? Nie chcę. Chcę mu powiedzieć.Brat wezwał mnie do groty Kheldara. Nagle mi powiedział, że to nie Khantar jest moim ojcem tylko on. Czuję, że straciłam protekcję... I brat mógłby mi dokuczać jeszcze bardziej... Nie znam Kheldara. Chcę się trzymać od niego z daleka. Ale nie chcę wracać do Khantara. Wszyscy zawiodą się na mnie. Nie jestem córką Khantara, nie mogę... – Zaczęła mówić jakby chciała dobrać słowa, ale drżał jej głos. Potem z jej ust wyszedł najdłuższy potok słów, jakiego w życiu użyła. Wydawała się na rozbitą. Paplała trochę niezrozumiale. Chcę się ukryć! Zaraz mnie zgani. Zaraz uciszy i powie, że powinnam robić co powinnam. Nagle wbiegła mu między łapy i kurczowo złapała się jednej z nich drżąc. – "Każdy wolałby syna." – Zapiszczała niskim głosem, jakby za chwilę miała się rozpłakać. Niepotrzebna córka! Ale nie zaczynała płakać. Ani popiskiwać. – Nawet kiedy zapalił moje posłanie milczałam, żeby nie zbudzić... Nic nie mówiłam, a on nic nie robił, chociaż widział. Z pewnością widział. – Jej słowa coraz mniej zaczęły trzymać się jedności, były mniej spójne i bardziej drżące. I jeszcze bardziej zacisnęła pysk, żeby nie wydostało się z nich żadne słowo. Nie pasowała do tego miejsca.

: 21 lis 2014, 18:02
autor: Pasterz Kóz
//Heh, to przez mój urok i słodkość :3

Łowca otulił ją skrzydłami, tuląc do siebie. Wydawać, by się mogło, że od błon dolatywało ciepłe powietrze, przyjemnie ogrzewające łuski Cienistej. Najpewniej magia.
-Ciii, spokojnie... Nawet jeśli to prawda i Twoim ojcem jest Kheldar, to pewnie Khantar będzie Cię kochał tak jak do tej pory oraz dalej będzie się Tobą opiekował. W końcu, wciąż będziesz jego córką, nawet jeśli nie macie wspólnych więzów rodzinnych. To czy jesteś samicą, czy samcem, nie zmienia tego, że dalej jesteś jego ukochanym dzieckiem. Sądzę, że powinnaś o wszystkim powiedzieć Khantarowi, a on Cię zrozumie i nie zmieni to niczego między wami- stwierdził. Chciał ją pocieszyć, aby nie martwiła się zbyt wcześnie. Może miał rację i tak właśnie będzie, wciąż będzie miała rodzinę i nikt się jej nie wyprze? Warto zaryzykować, niż żyć obawami i wątpliwościami.

: 25 lis 2014, 19:36
autor: Spiżowa Łuska
Poczuła ciepło i prawie nienaturalne. A może to to odcięcie od świata? Zaczęła słuchać Bezchmurnego już w ciszy. Jej oddech zaczął się uspokajać, chociaż była zdenerwowana, a serce biło szybko. Próbowała nie myśleć, zamknąć się w sobie. – Nie mogę z nim porozmawiać, jest zastępcą... – Szepnęła cicho. Wysunęła trochę do przodu skrzydełka i wtuliła łepek w łapę Bezchmurnego. Jeszcze nadal uspokajała oddech. Od wtedy tak naprawdę nie widziała Krzewiciela. Może to z braku jej inicjatywy, ale nadal kręciła się po obozie, a jego nie widziała. – I Kheldar to powiedział... Do swojego syna, do mojego... brata. Antrasmera. I nie potrzebuję już takiej opieki. Chyba... Chciałabym odciąć się od tej sytuacji, od nich wszystkich. To jak wielka pomyłka. Tylko... taka. – Przerwała na chwilę blokując swoje myśli. Zdawała się trochę spokojniejsza. – Gdyby było jak mówisz to to by się nie stało... Nie tak. Syn Khantara zawołał mnie do groty Kheldara. I ten powiedział, że zaszła... pomyłka i trzeba to naprawić. Tymi słowami. Khantar stał obok. Nie podoba mi się ich wzrok. Potem powiedział, że chce mnie widzieć u siebie w grocie, bo... wyszłam, po prostu... Jeszcze słysząc to, co mówił do Antrasmera nieco wcześniej. Wiem, że trudno mi na nich wszystkich teraz spojrzeć. – Przerwała cały monolog i wtuliła się jeszcze troszkę. Nie cofała się, chociaż trochę bała się tak pozostać. Wolę się odsunąć, niż zostać odtrącona. Pomyślała i spojrzała na jego czerwone łuski. – Um... Czy nadal chciałbyś, mógłbyś mnie nauczyć czarować? – Zapytała cichym, mrukliwym szeptem, niepewnie. Nie wiedziała, czy się zgodzi.

: 26 lis 2014, 19:15
autor: Pasterz Kóz
-Mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży- powiedział pokrzepiająco, pozwalając się jej wtulić. -Nauczę, nauczę. Wpierw magia precyzyjna. Wyjaśnię skąd mamy maddarę. Otóż jest to cząstka ofiarowana nam przez bogów, z której możemy tworzyć rzeczy z ograniczeniami co do naszej wyobraźni i zasobów many. Pierwszą, która odkryła jej właściwości była bogini Naranlea dzisiejsza patronka inteligencji, magii, czarodziejów i naszego stada. To teraz praktyka. Na sam początek musisz się wyciszyć i skupić, a potem znaleźć źródło maddary. Większość jego położenie określa w umyśle choć co do samej postaci opinie są przeróżne, ale często z elementem światła lub ciepła. Mogę cię jeszcze zapewnić, że jeśli je znajdziesz będziesz co do tego pewna. Po prostu przeszukaj swój umysł.

: 26 lis 2014, 21:37
autor: Spiżowa Łuska
Uśmiechnęła się leciutko słysząc jego przyjazny głos. Wtuliła się jeszcze chwilę w jego łapę, ale gdy zaproponował, że ją nauczy odsunęła się i uśmiechnęła szeroko. W końcu jakoś się rozluźniła. Sam to zaproponował! Jest taki miły. Nigdy nie spotkałam tak spokojnego smoka... Nie to, że spokojnego... Khantar i Kheldar są spokojni. Ale Niebo jest... inny. Jest... Trudno było jej odnaleźć odpowiednie słowo. Nigdy nie przebywała w otoczeniu smoków takich jak Bezchmurny. Polubiła go. Usiadła dziesięć szponów od niego i wysłuchała reszty jego wypowiedzi. Zamknęła oczy dla lepszego skupienia. Otoczyła ją czerń. Pełna pustka. Zaczęła zamykać się w sobie odcinając się od świata. Od własnych myśli. Po prostu przestała myśleć o czymkolwiek i skupiła się na szukaniu źródła. Dlatego nie nastręczały jej inne myśli. Cisza, pustka. Jak w bardzo, bardzo głębokim śnie... Pomyślała cichutko w myśli, nie rozpraszając się. Żadnych dźwięków, żadnych bodźców, dotyku, żadnych obrazów. Nic. Tylko uczucie spadania. Coraz głębiej i głębiej w przepaść. Uczucie spadania, chociaż nie ma nic. Ale spadając nie czuła lęku. Czuła coś innego. Coś poczuła. Siłę. Wewnętrzną siłę, w swoim ciele. W swoim duchu. Ciało, które spadało, spadało z coraz większą siłą. Nie było to ciało dosłownie, ale jestestwo Theakry. Czuła, że upada z coraz większą szybkością, energią. W niesamowitej pustce. Bez powietrza, bez wody, bez dna ni sklepienia. Po prostu spadała. A ogarniała ją od wewnątrz siła. – Ja... ja chyba znalazłam... Tego nie da się wytłumaczyć... – Szepnęła cichutko. Otworzyła oczy, a w jej umyśle tylko uczucie spadania, oporu, wewnętrznej w upadającym jestestwie siły, jakkolwiek można to nazwać. Theakra miała dziwny wzrok. Nie rozumiała wszystkiego, co czuła w sowim wnętrzu. To było coś nowego. Nieznanego. Jak odległe niebo.

: 29 lis 2014, 16:01
autor: Pasterz Kóz
-Rzadko kiedy się da, więc nie musisz próbować- oznajmił z lekkim uśmiechem. -Teraz wyobraź sobie wyraźnie jakiś przedmiot, ze wszystkimi szczegółami, a następnie tchnij, przelej, jakoś przenieś tą moc w to co sobie wyobraziłaś- powiedział. Mogło się wydawać to trudne, ale z czasem nabierze doświadczenia. Zawsze tak jest, choć z początku samo odnalezienie źródła bywało ciężkie, a wytłumaczenie, jak to się robi, trudne. No cóż, tak to już bywa z tą magią. Sam coś tam umiał, ale nie była to jego specjalizacja, bardziej nadawał się bardziej na Łowcę, którym był.

: 29 lis 2014, 19:01
autor: Spiżowa Łuska
Uspokoiła się i na powrót wróciła do siebie. Coraz bardziej zaczęła się poznawać. Siła i jestestwo, które ciągle upadało. Będąc jednym. To jakby ona spadała. Ina będąca siłą. Miała sobie coś wyobrazić. Nie była pewna co. Przypomniała sobie co ma przed łapami. Otóż warstwę śniegu. Wyobraziła sobie łodygę mającą jakieś dwa szpony wysokości. Od dołu do góry wychylały się pnące się w górę zielone listki. Rosnące w trójkę. Jeden nad drugim, ale z innej strony rośliny. Potem przerwa i coś podobnego. Na trzech czwartych wysokości były ze trzy takie. Listki nie były przesadnie duże, całkiem małe. Na górze pęd chylił się ku ziemi. Zataczał ładny łuk. Z tej łodygi odchodziły trzy odnogi. Każda z nich to trzy wąskie listki, spomiędzy których wyrastają duże, fioletowe płatki kwiatu rozczapierzające się na końcu. Dzwonki widzące w dół. W środku miał być żółty słupek na samym dole odrobinę rozgałęziony na trzy. Łodyga miała wyglądać na gładką i miękką, listki miały być nieco grubawe, ale wyraźnie stożkowato zakończone. Thea nie do końca przyglądała się temu kwiatu, więc sama sobie go wyobrażała do końca. Płatki miały być niemal jedwabne, delikatne. A słupek pokryty żółtymi drobinkami. Kwiatek miał być giętki. Myślała o nim jakby dało się go dotknąć i przechylić a w dotyku będzie taki jak prawdziwy. Chociaż nie myślała za bardzo o tym, czy można go rozerwać, zepsuć, czy nie, nie miał takich właściwości, nie miał też zapachu, o którym zapomniała i nie pomyślała. Miała to wyobrażenie w sobie. Widziała je wyraźnie. Czuła też jak spada. Ta siła i wnętrze jestestwa. Skierowała tę siłę próbując zawładnąć nad tym uczuciem. Starała się pokierować je w wyobrażenie. W końcu pomyślała o tym, żeby zaczerpnąć część siły tego jestestwa i pokierować w kierunku tworu. Po kilku próbach udało się jej pokierować magię do wyobrażenia w jej głowie a potem to wysłała na śnieg, który miała przed oczami. Czuła się zdezorientowana. Zamrugała powiekami i spojrzała na Bezchmurne Niebo.

: 02 gru 2014, 17:12
autor: Pasterz Kóz
Bezchmurny bystrymi oczami przyjrzał się kwiatu, wypatrując każdego szczegółu. Przyglądał mu się, traktując twór jako element przyrody, zatem sprawdzał dokładność wykonania. W końcu jednak skinął głową.
-Na początek dobrze, choć nie należy przesadzać, bo nadmierne zużycie maddary, spowoduje, że zemdlejesz. Teraz niech zmieni nieco kształt i kolor, reszta może zostać. By to zrobić, zaprowadź zmiany w wyobrażeniu w umyśle, a później znowu tchnij maddare. Iluzja powinna również się zmienić- polecił, zachęcając ją do tego uśmiechem. Niech próbuje, może się to jej kiedyś okazać przydatne.

: 04 gru 2014, 17:13
autor: Spiżowa Łuska
Pomyślała chwilę nad swoim tworem. Miała go przecież przed ślepiami! Wpatrzyła się w niego. Wyobraziła sobie, jak łodyga od postaw ku górze zmienia się tak jakby została zamrożona. Jakby nagle pokrył ją szron i stała się nieco chłodniejsza w dotyku! Poza tym kiedy szron miał sięgać listków te miały się bardziej rozchylić od łodygi i odrobinę wydłużyć. A łodyga wyprostować się całkiem. Łodyga o kolorze jakby był na niej szron. A kwiaty miały zrobić się bledsze i jaśniejsze aż przejdą w blady róż. To będzie piękny kwiat. Skupiła się głęboko na sobie. Czuła to upadające jestestwo, cząstkę swojego ja. I oderwała jego element w wyobrażenie, które powędrować miało i urzeczywistnić się w roślinie.

: 06 gru 2014, 18:42
autor: Pasterz Kóz
Bezchmurny przyjrzał się zmianom w kwiecie, po czym pokiwał z zadowoleniem głową. Chyba nawet mu się spodobał ten twór.
-Teraz unieś ją w powietrze i wpraw w jakiś ruch. Przebiega to w te samy sposób co poprzednio, czyli po prostu wyobraź sobie jakąś akcje, a potem daj w to maddarę. Musisz jednak pamiętać, żeby określić czy ma to być ruch jednorazowy czy stały- zaznaczył, czekając na wykonanie polecenia.

: 06 gru 2014, 20:24
autor: Spiżowa Łuska
Mała skupiła się na kwiecie. Wyobraziła sobie, że kwiaty w postaci dzwonków tracą swoje płatki. Najpierw kwiat przecież zamarzł, to chyba nic dziwnego, gdy straci płatki kwiatów. Płatki miały odsunąć się prawie równocześnie, ale to prawie, od łodyżki. I chwiejnie opuścić się szpon w dół. Tak, jak płatki kwiatów i liście zawsze opadają. A potem poderwać się miały do góry na szczyt łodyżki i ułożyć w dwóch rzędach, jeden nad drugim. Ten niżej zwięzły, a ten wyżej wychodzący z wnętrza pierwszego luźniej rozłożony, jakby stworzyć miały jeden, większy fioletowy kwiat. Nawet podstawy płatków miały nieco zagłębić się, zniknąć w łodyżce, by było realniej. Skupiła się na sobie i poczuła swoje jestestwo. Skierowała część siebie w kwiat, by stało się to, czego ona pragnęła.

: 08 gru 2014, 23:09
autor: Pasterz Kóz
Bezchmurny dokładnie się wszystkiemu przyglądał, aż w końcu kiwnął głową z zadowoleniem.
-No dobrze. Z iluzji to chyba wszystko, więc teraz możesz pozwolić zniknąć tworowi. Są na to dwa sposoby: destrukcja lub zaprzestanie skupienia się na nim. Potem zostaje nam jeszcze mowa mentalna, którą mogłaś spotkać jako impuls lub proste wiadomości w głowie. Wiele smoków za tym nie przepada uważając to za "wtargnięcie" do umysłu, ale i tak jest do dość przydatna forma komunikacji. Opanowanie nie potrwa długo, jedno ćwiczenie, więc przejdźmy już do praktyki. Wyobraź sobie przezroczystą linkę lub nić, ale niematerialną – może to głupio brzmieć choć jest bardzo ważne, bo w następnych etapach nadanie jej jakiś konkretnych właściwości, co do wykonania, może źle się skończyć. Przechodząc dalej: spróbuj w wyobrażeniu zaczepić nić o umysły, mój i Twój, by następnie przesłać mentalnie przez nią jakiś obraz. Co do wyboru: dowolny- polecił.

: 08 gru 2014, 23:52
autor: Spiżowa Łuska
Chyba nie miała żadnych miłych obrazów do przekazania. Skupiła się na Bezchmurnym. Kiwnęła lekko łebkiem na znak zrozumienia i zabrała się do roboty. Z umysłu wypchnęła na powrót przychodzące myśli i skupiła się bezgranicznie na swoim źródle, zdaje się, wciąż się kształtującym, nie poznanym do końca. Spojrzała na Bezchmurnego. Wyobraziła sobie cienką nitkę maddary. Taką, jak pajęcza sieć. Przezroczystą. Ale tylko... w sobie. nitka miała opleść delikatnie jestestwo Theakry, a potem musiała się zastanowić. Nitka zniknęła. Wysłała delikatną, bardzo cieniutką linkę eterycznej energii ze swojego źródła na zewnątrz. Źródło było jestestwem Thei. Linka miała pociągnąć się w stronę Bezchmurnego i połączyć się z nim, stykając się z jego zobrazowanym przez Theę umysłem. Bezchmurny mógł poczuć to uczucie dochodzące od kleryczki. Poczucie spadania, kontroli, mocy. Ale to zgasło, kiedy skupiła się tylko na lince. Wyobraziła sobie w swoim umyśle (wewnątrz tego całego, co nazywała to źródłem, część jej jestestwa) to, co ostatnio zapadło jej w pamięć. Nie, jednak nie miała nic takiego. A jednak! Przywołała do siebie wspomnienie. Siedziała wtedy na półce skalnej przed grotą wysoko położoną nad ziemią. Z tej półki widać było błękitne niebo i szare chmury w oddali, a w dole widać było bardzo rozległe lasy, z jednej strony zaczynała się równina, a gdzieś po środku widniał bardzo duży staw. Staw Aterala. Niezmącony, błękitny. Słońce zawieszone było nieco za górą spowijając nieco dół ciemnością, ale większość krajobrazu zalewając złocistymi promieniami. Potem popchnęła to przez falę wewnętrznej siebie w linkę będącej niemal niczym dłoń. To ta linka miała "podać" Bezchmurnemu obraz.

: 09 gru 2014, 18:20
autor: Pasterz Kóz
Bezchmurny niewzruszenie stał, czekając aż Cienista wszystko ułoży i nawet nie drgnął, gdy się z nim połączyła. Gdy przesłała obraz, przez chwilę myślał, aż w końcu wydał werdykt.
-Dobrze, podoba mi się ten krajobraz. To tyle z magii precyzyjnej. Czegoś jeszcze chciałabyś się nauczyć, hm?– spytał z delikatnym uśmiechem.

//Raport – Magia Precyzyjna I