Strona 5 z 27

: 21 maja 2015, 21:46
autor: Bezkresna Galaktyka

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Krążąc po Dzikiej Puszczy, dotarła aż tutaj. Rozglądając się czujnie, usiadła na Skalnym zakątku, chwilę obserwując otoczenie. Po chwili stwierdziła, że miejsce to jest odpowiednie na przeprowadzenie pewnej rozmowy.
Skupiła się i wysłała wiadomość mentalną swemu bratu z prośbą o przybycie. Potem ucichła, czujnie nasłuchując i siedząc spokojnie. Miała nadzieję, że Oczywisty szybko przyjdzie. A miejsce spotkania specjalnie wybrała daleko od dawnego domu. Nie chciała za żadne skarby spotkać swojego wroga, a już na pewno nie chciała, by usłyszał treść ich rozmowy.

: 21 maja 2015, 22:20
autor: Oczywistooki
Po chwili jego łebek z ni to wesołą ni to smutną miną wychylił się zza krzaczka tuż obok Bezkresnej.
– Erm... Siostro? Cóż żeś chciała ode mnie? – Odparł trochę podejrzliwie w ją stronę. Nie wiedział już, czego ona od niego będzie oczekiwała. Niezbyt ją teraz lubił, ale chociaż trochę tak udawał, że jednak ją lubi, aby nie pogarszać sytuacji. Sczerze to miał teraz wszystkiego dosyć i żałował, że urodził się w tak niespokojnych czasach.

: 24 maja 2015, 15:33
autor: Bezkresna Galaktyka
Obserwowała w milczeniu nadejście młodszego brata. A raczej jego wysunięcia się z zarośli. Westchnęła cicho. Nastawienie brata zmieniło się tak bardzo, że z trudem go poznawała. Czy na prawdę Świt zdążył nastawić już całą ich rodzinę przeciwko nim?
Nie ruszyła się z miejsca, przyglądając się Oczywistemu Kolcowi. – Nie wiem, co Słowo naopowiadał wam, gdy nie byliśmy przy tym obecni. Za to wiem, że znienawidził nas, ponieważ jesteśmy zagrożeniem dla jego planu. Jednak na pewno nie wyjawił naszych prawdziwych powodów, dla których zdecydowaliśmy się odejść.
Kiedyś i mnie próbował przekonać do swoich planów. Używał pięknych słów i starannie omijał pewne istotne fakty, które skutecznie by mnie odrzuciły od niego. Starał się mną manipulować i próbował uzyskać moje poparcie nawet jeszcze zanim się zastanowiłam nad tym wszystkim.
Dopiero później poznałam pewne ukryte przez niego fakty, które świadczą o tym, że ten smok jest bardziej kłamliwy niż niejeden Cienisty, których tak nienawidzi. Z chwilą, gdy stado wybrało go na przywódcę... My już wiedzieliśmy, że nie pomożemy mu w zgładzeniu Stada Cienia i odebraniu indywidualności Stadom Życia i Ognia. Leśny Szept postanowił reaktywować Stado, z którego większość nas się wywodzi. Gdy Świt o tym usłyszał, zaczął ujawniać swoją prawdziwą naturę.
– Opowiadała. Ona nie starała się manipulować Oczywistym. Mówiła szczerze to, co myślała. I choć widziała, że Oczko jest jednym z najgorętszych wyznawców Słowa Kłamstwa, miała jeszcze iskrę nadziei, że się opamięta i zrozumie, jak wielkim zagrożeniem jest czarnołuski wojownik.
Mimo, że mówił o wolności... Postanowił świadomie odebrać nam coś, co jest dla nas najdroższe na świecie. Nasze pisklęta. Nie mówiąc już o tym, że nie ma do nich absolutnie żadnych praw. A dokładniej do mojego potomstwa. Gorzej ma Ulotna. – Z trudem ukryła drgnięcie warg podczas wymawiania jej imienia. – Jednak do Synestezji, Rosy, Króliczynki, Kwiecistej, Elendrajisa i Ahri nie ma żadnych praw. Nie ma prawa nam ich odebrać, a mimo to próbuje. Mimo tego, że o tym wie. On specjalnie próbuje doprowadzić do wojny, całą winę zrzucając na nas. A Złudzenie i nasi rodzice chyba pogubili zmysły na starość, także odwracając się od swoich dzieci. Wolą poprzeć Świt, mimo że jego plany prowadzą do okaleczenia członków własnego stada, ale i do gorszych rzeczy. – Mówiła dalej, a jej wzrok był chłodny, utkwiony gdzieś w dal. Machała nerwowo ogonem.
Za takim smokiem wszyscy zdecydowaliście się podążać. Proszę tylko o jedno. Przemyśl swoją decyzję, ponieważ będzie miała wpływ na całe twoje życie. – Powiedziała, przenosząc wzrok na Oczko. Potem zamilkła, czekając na jakąś reakcję albo pytania. Nie wiedziała, czego się spodziewać po Oczywistym teraz, gdy tak bardzo zmieniło się wszystko.
Ona także nie była zachwycona przebiegiem wydarzeń. Była jednak w o wiele gorszej sytuacji. Okrzyknięta zdrajczynią jeszcze zanim w ogóle odeszła ze stada, gdzie zostawało część jej rodziny.

: 26 maja 2015, 8:04
autor: Oczywistooki
Nie wtrącał się w przytłaczająco długą wypowiedź siostry, która na początku go przeraziła. Cały ten słowotok sprawił, że Oczywisty jakby na chwilę się zaciął i przez ponad pół minuty po słowach Bezkresnej milczał i się w nią wpatrywał.
– Moim zdaniem to zrozumiałe, że chce pisklęta. Przecież to one są przyszłością każdego stada. – Starał się mówić takim tonem, aby siostra nie myślała, że jest bezduszny. – A jak ktoś odchodzi ze stada to znaczy, że go zdradza. A skąd wiadomo, czy pisklaki chcą pójść z wami? – Odezwał się, wychodząc z krzaków, siadając przed Bezkresną i wpatrując się w jej ślepia. Pewnie ta już myślała, że Oczywistego nie da się już odratować, kiedy to Iskra Nadziei nagle się ponownie pojawiła.
– Wspominałaś coś o faktach, które ukrywał Świt Życia, aby zdobyć czyjeś poparcie... – Rzekł niepewnie, zastanawiając się nad tym, czy rzeczywiście Życie to lepszy wybór niż Woda...

: 31 maja 2015, 20:12
autor: Bezkresna Galaktyka
Wbiła w niego chłodne spojrzenie na wzmiankę o pisklętach. Instynkt macierzyński się aktywował. – On nie ma żadnych praw do mojego potomstwa. Dla tak młodych smoków najważniejsza jest rodzina. Rodzice potrzebni są dla prawidłowego rozwoju psychicznego. Rozłąka może być traumą na całe życie. Nie pozwolę tego zrobić moim dzieciom. – Powiedziała niskim, lekko warkliwym tonem. Jednak po chwili się uspokoiła, a zjeżone lekko futro się wygładziło.
Spojrzała smutno na brata. – Nie wyobrażam sobie być podporządkowana smokowi, z którego poglądami się nie zgadzam. Co, mam być Czarodziejką siedzącą w grocie, podczas gdy moje stado będzie zwalczać Cień tylko dlatego, że Świt nienawidzi Aluzji i kilku innych? Jestem temu przeciwna i nie przyłożę do tego łapy. A mój honor nie pozwala mi być jednym z podwładnych takiego smoka. – Powiedziała, już spokojniejszym tonem, a w jej głosie słychać było gorycz.
Uniosła wyżej uszy. – Świt rozmawiał ze mną. Przedstawiał mi piękne wizje bezpieczeństwa, wielkich idei i tym podobne rzeczy. Mówił co prawda, że należy zwalczyć Cień, ale gdy się z nim nie zgodziłam, złagodniał i poprawił się, że chodzi tylko o najgorsze osobniki. Innym mówił o zagładzie całego stada i przywłaszczeniu piskląt siłą.
Druga sprawa, mówił o wolności i o tym, że będzie słuchał swoich smoków. Jednak podczas rozmowy z Leśnym nie próbował nawet się z nim w żaden sposób dogadać. Próbował wmusić mu postrzeganie jego planów w taki sposób, by Leśny się z nim zgodził. Nie chciał odpowiadać na pytania. Po objęciu władzy pokazał prawdziwą twarz. Mimo, że obiecywał nam wolność, od razu próbował odebrać nasze pisklęta. Udaje, że słucha innych, a w rzeczywistości manipuluje każdym, dąży tylko do swoich celów. Jego stado go nie obchodzi. Nie w taki sposób, w jaki obchodziło stado Złudzenie, zanim zgłupiał na starość. Świt zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel, czyli zostać władcą całych Wolnych Stad. Smoki to dla niego tylko narzędzia, które mu w tym pomogą. Pokazał to wyraźnie, traktując smoki jak przedmioty bez uczuć.
– Powiedziała, spoglądając gniewnie w stronę terenów Życia.

: 01 cze 2015, 23:20
autor: Oczywistooki
Co się dzieje z rodziną Oczka?! Wszyscy, którzy przechodzą do wody nagle chcą na niego się rzucić i rozszarpać na małe kawałeczki. Najpierw Głos Zapomnienia, który usiłował go dusić, a teraz agresywna postawa siostrzyczki... Oczywisty zrobił parę kroków w tył widząc to, co wyprawiała Bezkresna z obawy, że po prostu go zabije czy coś.
– No d-dobrze... – Powiedział cichutko ze strachem przed starszą siostrą. Jej wypowiedź go tak bardzo przytłoczyła, że w ogóle nie ogarniał o co w niej chodziło. Ah, nie każdy potrafi zrozumieć samice... Nie odpowiedział jednak, lecz wpatrywał się w nią jak w jakiegoś tyrana, który mu rozkazuje pójść za sobą, bo inaczej będzie marny jego los mimo, iż żadnych brutalnych słów Bezkresna Galaktyka nie użyła. Może to wina słów Słowa? A może to po prostu Oczywisty już z powodu dużej ilości ważnych decyzji w swoim życiu odbiera wszystko z dosadnością?

: 03 cze 2015, 21:29
autor: Niewinna Łuska
Na szczęście dla Oczka, przybyło wybawienie! Wsparcie i odsiecz oraz rycerz na białym rumaku w jednej, skromnej osobie Kaszmirowego Kolca. Adept właśnie... szukał swojego brata. A najlepiej dużych rzeczy, takich jak wyrośnięty, jadowicie niebieski smok, szuka się jak wiadomo z powietrza. I dokładnie to robił samiec. Leciał i patrzył w dół. Musiał już jakiś czas przeszukiwać tereny wspólne, wiedziony nadzieją na wypatrzenie Oczywistego. I nie zawiódł się. Zauważył jego charakterystyczne ubarwienie już z daleka. Trudno było pomylić jego brata z kimkolwiek innym.
– Oczko! – rozmawiający usłyszeli głos dobiegający z góry. – Tu jesteś!
Kaszmir zdążył się wydrzeć, a pół sekundy potem zobaczyć swoją siostrę. O... rodzinny piknik? W sumie to już pora na obiad. Zgłodniał trochę... Adept obniżył lot. Zatoczył koło i jeszcze jedno, w końcu z gracją opadając na ziemię, uginając lekko łapy, jak gdyby właśnie zatrzymał się w półkroku podczas leniwej przechadzki, a nie zakończył lądowanie. Rozprostował skrzydła, po czym złożył je powoli, idąc w stronę dwuosobowego zebrania. I od razu zauważył... Oczko będącego w odwrocie i Bezkresną stojącą nad nim jak kat przed egzekucją. Finish him! To znaczy... poczuł lekko zagęszczona atmosferę.
– Co tu się stało? Ktoś kogoś zabił? – zapytał beztrosko jak zazwyczaj, stając nieopodal dwóch pozostałych smoków. Popatrzył na swoje rodzeństwo z zainteresowaniem, wodząc ślepiami od jednego, do drugiego.

: 03 cze 2015, 22:13
autor: Bezkresna Galaktyka
Postrzeganie Czarodziejki przez tego intensywnie błękitnego Adepta było... chyba przesadzone. Pewnie gdyby Ważka dowiedziała się, że Oczko boi się ataku z jej strony, byłaby co najmniej... zszokowana. Choć z drugiej strony biorąc pod uwagę propagandę Słowa, jaką uprawiał odkąd Złudzenie się zestarzał, nie było to wcale takie nieprawdopodobne ze strony jego ucznia, Oczywistego.
Jednak prawda była taka, że Galaktyka siedziała niemal nieruchomo i sztywno, ale wrogości wobec młodszego brata w niej nie było ani trochę.
Przyjrzała się krytycznie niebiesko-łuskiemu, który zachowywał się niezwykle dziwnie. To całe cofanie... tak się nie robi podczas spotkania z siostrą. Nawet jeśli właśnie stado podzieliło się na pół, wojna zbliżała się wielkimi krokami, a przywódca Życia wmawiał każdemu, jacy to oni wszyscy nie są zdradliwi.
Dobrze się czujesz? – Palnęła, spoglądając na niego jakby to on miał nerwicę, a nie ona. Jednak już po chwili jej uwagę całkowicie odwrócił pewien okrzyk...
Nie wiadomo czemu uznała, że widok jej drugiego brata na tle nieba jest bardzo niecodzienny i być może nie zapowiada nic dobrego... Przyglądała mu się uważnie, unosząc wysoko pysk. Być może w jej głowie tworzyły się nieprzyjemne wizje jak to Kaszmir nagle zaczyna runąć prosto na łeb... Nerwica to nic przyjemnego.
Zamiast tego Adept wylądował z gracją, a smoczycy wyrwało się ciche westchnienie ulgi.
Jeszcze nie, ale w najbliższym czasie może różnie być pod tym względem. – Odrzekła na jego słowa, nieświadoma tego, że Oczywisty może zinterpretować jej wypowiedź inaczej niż ona na prawdę brzmiała. Machnęła długim ogonem, cały czas siedząc.
Utkwiła spojrzenie w Kaszmirze, zastanawiając się, jak dalej pociągnąć rozmowę. Oczko nie ułatwiał jej sprawy swoją bojaźliwą postawą, a przecież nie będzie milczeć.
Podejrzewam, że w Życiu krążą straszne opinie na mój temat... – Zaczęła powoli, wskazując pyskiem na niebieskiego brata, który chyba najchętniej uciekłby za barierę.

: 04 cze 2015, 0:12
autor: Niewinna Łuska
Zbliżył się do siostry, jak zwykle przyjaźnie ocierając się o jej bark. Zamruczał cicho. Zdążył się stęsknić. Przytulił się do niej najpierw szyją, potem tułowiem, aż do końcówki ogona, po czym zaczął obchodzić ją dookoła, robiąc okrążenie wokół samicy zaraz za jej plecami.
– W Życiu? Mówisz o tej połowie Życia, która zachowała swoje pierwotne imię? O tym, co z Życia zostało? – powiedział spokojnie, machając lekceważąco łapą, zanim jeszcze przekroczył ogon Bezkresnej, a potem usiadł po jej drugiej stronie. Patrzył gdzieś w przestrzeń. Dopiero po chwili, spojrzał na smoczycę. – Ciekawe, która połowa jest lepsza? Która to ta dobra?
Mówił spokojnie. Spokojni! Kaszmirowy Kolec mówiący spokojnie! Przynieście aparat, szybko! Trzeba udokumentować tą chwilę, gdyż prędko się nie powtórzy. Galaktyka na pewno nie mogła pójść po aparat. Nie tylko dlatego, ze żadnego nie posiadała. Przede wszystkim, nie pozwalał jej na to wzrok Kaszmira, wwiercający się w nią natrętnie. Wraz z jego nagle łagodnym sposobem bycia, mogło sprawiać dość... osobliwe wrażenie. Może niepokojące? Pewnie przez to coś w głębi oczu.
– Żadnych plotek nie ma. Po prostu... teraz jesteśmy wrogami – stwierdził głosem wiejącym monotonią. – Wiesz, pewnie niedługo wybuchnie wojna. Będziecie chcieli naszych terenów. Takie tam.
Widać było, że nie mówi w tonie całkowicie poważnym. Była tu i nuta ironii i nuta goryczy. Ale na pewno nie było zwykłej radości. I do tego, coś wyraźnie wisiało w powietrzu. Adept przekrzywił głowę.
– Czy będziemy ze sobą walczyć? – zrobił pauzę, nie odrywając od niej oczu. Uchylił lekko pysk, pokazując śnieżnobiałe zęby. – Może od razu tu? Teraz? Pozabijajmy się wszyscy razem i nie marnujmy czasu?! No dalej! Możesz mnie zabić! Jestem po stronie Życia! Życie to zło!
Adept wymawiając te słowa stanął nisko na łapach, obniżył łeb, jakby czekając na nadchodzący atak. Wielkie, szafirowe ślepia wciąż nie zmieniały swojego położenia. Mierzył ją wzrokiem długą chwilę. Sekundy płynęły. Ale nagle, ciałem samca wstrząsnął jakiś dreszcz. Potem drugi, mocniejszy. I zanim ktokolwiek się obejrzał, Kaszmirowy leżał na ziemi, pokładając się w spazmach obłąkańczego śmiechu. Wyglądał jak przerośnięta, gadzia hiena, chichocząca w nieskończoność. Śmiech słabł i słabł, aż w końcu smok leżał na boku w ciszy, gapiąc się bezmyślnie przed siebie. Jedynie ciężki oddech sygnalizował, że wciąż żyje. W takiej pozycji zastygł. Może potrzebował pomocy? Raczej nie, chyba, że ktoś mógłby go uchronić przed samym sobą. Smok podniósł łeb, patrząc kolejno na Oczko i Bezkresną, jakby co dopiero ich zauważył. I jakby to oni mięli mu pomóc. Ochronić przed tym wariactwem. Aż w końcu, po cichu, przez ściśnięte gardło powiedział trzy słowa:
– Ja nie chcę...
Po czym umilkł. Ślepia znów pełne pisklęcej niewinności i strachu, spoglądały na Bezkresną z dołu.

: 04 cze 2015, 22:08
autor: Oczywistooki
Może nagle zaczął się wszystkich bać z powodu tego, iż nawet jego własny brat; Głos Zapomnienia go skrzywdził? Skąd niby miał wiedzieć, czy Bezkresna na przykład nie chce go również udusić tak, jak to lubią robić Cieniści? Oczywiście nie porównywał jej do Cienistej, bo te osobniki dopiero są straszne. To ciągła krzywda, która jest wyrządzana biednemu niebieskołuskiemu adeptowi sprawiła, że teraz nawet boi się swojej własnej siostry.
– Niezbyt... To wszystko, co mnie do tej pory w życiu spotkało... Teraz jakby wychodziło na wierzch i niszczyło mój wizerunek... – Powiedział do niej tajemniczo, po czym zobaczył nadlatującego Kaszmira.
Już lekko miał się uśmiechnąć, kiedy Bezkresna wypowiedziała słowa, które młody adept znowu nie odebrał poprawnie. Wtedy Kaszmir wraz z nią zaczęli rozmawiać z tym, że braciszek strasznie wyolbrzymiał te wszystkie rzeczy. Dla Oczka trzy osoby to było za dużo na rozmowę, więc powoli zaczął się wycofywać. Nie lubił po prostu takich spotkań, a zwłaszcza teraz, kiedy ma ochotę być na osobności sam ze sobą. Nie wiadomo, co teraz się dzieje w jego łebku, lecz teraz to chyba wszystkiego można by się spodziewać. Może życie go przerosło i chce z nim skończyć? Może ucieknie za barierę? Może zmieni stado? Kto wie.

: 06 cze 2015, 16:35
autor: Bezkresna Galaktyka
Obserwowała uważnie Kaszmirowego, zaskoczona jego czułym powitaniem. Nie przypominała sobie, by jej brat kiedykolwiek reagował na nią aż tak mocno i w takim stylu... Nie odsuwała się, przymykając oczy i chłonąc to rodzinne ciepło. Kaszmir był ostatnim smokiem Życia spośród jej rodziny, który jeszcze chciał mieć z nią cokolwiek wspólnego. A przynajmniej tak jej się wydawało w tej ulotnej chwili.
Słuchała go uważnie, dziwiąc się kolejnemu zachowaniu brata, tak różnym od przeszłości. I wraz z jego słowami poczuła pierwszą nieprzyjemną igiełkę wbijającą się w jej serce.
To nie tak, że któraś połowa jest lepsza. Każdy członek stada jest inny. Każdy ma inną wizję na zapewnienie dobrej... – Zaczęła mówić, ale przerwała, mając wrażenie, że Kaszmir jej nie słucha. Wydawał się niepokojąco nieobecny.
Jesteśmy wrogami, ponieważ tak uznał Słowo. Nie jesteśmy ślepi, widzimy, jak próbuje każdego nastawić przeciwko nam. Szantażuje nas, próbuje zmusić siłą do uległości. A my potrzebujemy jedynie skrawka ziemi, by móc żyć po swojemu, niezależnie od Słowa. Skrawka ziemi, po której mało kiedy ktokolwiek chodził, ponieważ jest to tak daleko od Obozu Życia. To wasz przywódca robi z tego taki dramat. – Powiedziała, nie mogąc znieść kolejnych słów, które według smoczycy zganiały całą winę na Wodnych.
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. – Rzuciła z bólem w głosie. Zaczęło się. Pozornie przyjazna postawa brata na samym początku dawała nadzieję. Teraz okazało się, że również on uległ manipulacji swego Mistrza.
Drgnęła, dostrzegając dziwne dreszcze. A po chwili cofnęła się gwałtownie, obserwując w szoku obłęd, jaki wstąpił w tego młodego smoka. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziała. Obserwowała go w osłupieniu, próbując zrozumieć, co właśnie się dzieje.
Kaszmir? Co ci jest? – Mruknęła zaniepokojona, podchodząc bliżej i zniżając łeb. Rzuciła pytające spojrzenie na Oczko, ale zaraz zrezygnowała, uznając, że drugi brat tym bardziej jej nie pomoże. Przecież już postrzegał ją jak powód całego zła...
Stała nieruchomo, przyglądając się Kaszmirowi z niezdecydowaniem. Podejrzewała, że coś się stało z jego psychiką, ale kompletnie nie wiedziała, co.
Nagle atak ustał. Ważka położyła się przy Kaszmirze, ocierając się o niego. Całe jej ciało lekko drżało, a ona walczyła z dławiącym bólem. W tej chwili nienawidziła Świt Życia bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Kaszmir... Cokolwiek się stanie... Zawsze będziesz moim bratem. – Zaczęła, a po chwili przeniosła wzrok na Oczywistego. – Tak samo ty. Nawet jeśli mnie znienawidzicie, albo już to zrobiliście, nie zmienicie pokrewieństwa krwi. Ja na prawdę wierzę, że Słowo to najgorsze, co mogło się przytrafić Życiu. Wraz z kilkoma innymi smokami nie godzimy się na podporządkowanie się temu tyranowi. Spróbujcie nas zrozumieć. Marzę o tym, byście przeszli razem z nami. Ale siłą was nie zmuszam. – Mówiła cicho, mimo tego, że Oczywisty coraz bardziej się wycofywał.

: 07 cze 2015, 23:59
autor: Niewinna Łuska
Dotyk futra siostry jakby nagle wyrwał go z... tego. Czymkolwiek to było. Z tego stanu, tych emocji, tego innego smoka, którym nagle się stał. Zamrugał zdezorientowany, zdając sobie nagle sprawę, co właśnie przed chwilą zrobił. On tego nie planował. Utracił nagle kontrolę. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył. A może jednak? Zawsze kiedy biegał, stawał się tym innym smokiem. Kiedy doprowadzał swoje ciało do granic wytrzymałości, stawał się tym innym smokiem. Kiedy trenował walkę, tak samo. Ale jeszcze nigdy, ta jego część która zamiast być pod wpływem emocji, sama staje się emocjami, nie przejęła nad nim kontroli podczas normalnej rozmowy... Mocniej wtulił się w Bezkresną. W tej jednej chwili, jedyną istotę, która chroniła go przed... tym. Nie był pewny, czy gdyby nagle jej dotyk i ciepło zniknęły, nie wrócił by tamten Kaszmir. Kaszmir, który nie panuje ani nad swoim ciałem, ani językiem.
– Ja... przepraszam – wydusił z siebie cicho, a w głosie można było usłyszeć nuty sugerujące zdziwienie. – Nie chciałem tego wszystkiego powiedzieć. To musi być... stres. Tak, stres na pewno.
Poczuł się nagle strasznie głupio. Co on najlepszego zrobił? W jakim świetle postawił Ważkę? I samego siebie? A co sobie pomyśli jego brat? Gdyby smoki mogły się czerwienić (co byłoby szczególnie trudne w przypadku szkarłatnych łusek adepta) on na pewno by to zrobił.
– Nikt Cię nie nienawidzi. Jesteśmy rodziną! Tego nie zmieni jakikolwiek podział na stada. Ja i Oczko wciąż kochamy was wszystkich jak dawniej. Najgrubsze granice i choćby setka przywódców tego nie zmieni! Prawda bracie? – zapytał, odwracając głowę w stronę samca. Miał nadzieję, że nie zawiedzie się na jego reakcji.
Zwykle mówiący niezbyt wiele Kaszmir, wybierający raczej działanie, dzisiaj doznał gwałtownego przypływu potrzeby wyrażenia swoich myśli. Może nie był w tym mistrzem, jednak czuł przemożna potrzebę, by mówić. Mówić w gronie najbliższych, którym ufał. Bez względu na to, jak potoczyły się losy ich wszystkich. Bezkresna przecież... była dla niego jak druga matka. Można przynajmniej tak powiedzieć. Adept zaczął mówić, jakby kontynuował wątek, sprzed nagłego napadu... szaleństwa, bo inaczej tego nie da się nazwać.
– Po prostu chciałem... Jedności. Czy to nie jest piękna wizja? Wszystkie stada razem. Wichura byłaby bliżej nas. I wszystkie te smoki, które poznałem. Nie chcę, żeby wszystkie były wrogami, gdy pokłócimy się o kawałek lasu do polowań... Chciałem tylko być bliżej wszystkich. A teraz wszyscy odchodzą – dokończył niepewnie, a jego głos się załamał. Dłuższą chwilę zajęło mu, nim mógł kontynuować. Spędził ją na niespokojnych ruchach łba i podrygiwaniach ogona. – Może to ja coś zrobiłem źle? Może nie powinienem... Nie wiem. Inaczej zagłosować? A może powinienem wybrać inaczej? Bo jestem po złej stronie barykady. Opowiedziałem się po stronie, która nie chciała rozłamu. To źle?
Pytania retoryczne fruwały tam i z powrotem, gdy Kaszmir zaczynał powoli wracać do siebie. Mówił już niemal normalnie. Tylko wciąż tak... wyważenie. Zbyt spokojnie. Zupełnie jakby uszła z niego cała dawna energia. Wydawał się po prostu, najzwyczajniej w świecie zmęczony. Po raz pierwszy od dnia jego wyklucia.
– Nie chciałem Cię obrazić ani atakować. Ja tylko... – przerwał na chwilę, myśląc, czy powinien dokończyć swoją myśl. Po sekundzie wewnętrznej walki zadecydował. – ...tak bardzo nie chcę, żebyście odchodzili...
Zakończył swój wywód, wbijając spojrzenie w siostrę. Jego wzrok nie był wyzywający jak zwykle, ani też przenikliwy i badawczy. Była w nim prośba. Widoczna jak na dłoni. Wciąż nie potrafił ukrywać swoich emocji. Nie ważne jak bardzo coś zamieszało w jego psychice.

: 19 cze 2015, 18:50
autor: Administrator
Samiczka chciała poznać inne miejsca. Góry były ciekawe, ale jednak dosyć monotonne. No i nie wiele spotykała tam smoków, czy innych stworzeń. Gnała ją ciekawość tego, co znajdowało się poza górami. Nie wiedziała tylko, jak długa to będzie podróż. Gdy zeszła z gór i minęła jakiś las, długo, długo wędrowała równiną. Często musiała robić sobie postoje, ale dzięki wesołym igraszkom w trawie wędrówka nie wydawała się tak monotonna, jakby mogła być. Korzystała z tego, czego się nauczyła, szczęśliwa, że nie jest tak całkowicie bezradna i niezgrabna, jak wcześniej.
W ten sposób dotarła do granicy, wyczuwała tutaj zapach swych smoków, a dalej wiele innych, obcych. Zaciekawiona tymi nowymi wrażeniami weszła w gąszcz lasku, klucząc pomiędzy drzewami, przeskakując rozrośnięte krzewy i niewielkie, młode pnie powalonych drzew.
Momentami bała się, że nie odnajdzie drogi powrotnej, ale czuła na ziemi własny zapach tak wyraźny, iż miała nadzieję, że po tych śladach trafi do bezpiecznej przystani.
Tymczasem nie martwiła się już niczym, gdyż dotarła do pięknej łąki, na której znajdowało się wiele głazów. Małych, dużych, drobniutkich, białych, szarych, czarnych i o wielu, wielu innych kolorach.
Westchnęła, unosząc uszka i uśmiechnęła się pod nosem, zniżając pysk. Tak, naprawdę super miejsce. Wbiegła na łąkę, przeskakując kamyki, szponami podrzucała do góry to mniejsze okazy.

: 19 cze 2015, 22:46
autor: Niebieski Kolec
Też postanowiłem zrobić sobie spacer. W końcu po polowaniu trzeba odpocząć. Zwłaszcza po udanym prawda? Powolnym krokiem wyszedłem z pomiędzy drzew Dzikiej Puszczy i skierowałem się do Skalnego Zakątka na drzemkę. Gdy się tam znalazłem i w pobliżu nie znalazłem niczego ciekawego położyłem się pod jednej z większych stał i po chwili już byłem w trakcie drzemki. Chociaż znając życie i tak długo nie pośpie.

: 19 cze 2015, 23:04
autor: Administrator
Młoda pozwoliła sobie na kilka harców, wiedząc że nikt jej nie obserwuje, a tym samym nie ocenia. Oczywiście wcześniej też nikt nie baczył zanadto, co też to stworzenie wyprawia, dlatego była raczej wolnym duchem. Chadzającym swoimi ścieżkami, szukających okazji tam, gdzie wydawało się, iż ich nie ma i wracającym na swe miejsce, gdy się zmęczy.
Starała się zapomnieć o irytującym ją białym stworzeniu, które wyczerpało cały zapas jej cierpliwości. Co prawda zręcznie używał pochlebstwa, ale to nie oznaczało, że był stworzeniem, którym nie wiedziała, czy nim gardzić, czy też nauczyć się tolerować. Uczucia w każdym bądź razie miała mieszane.
Podskakując i przeskakując co większe, ale i mniejsze od innych, kamienie, dostrzegła w cieniu jednego z ogormnych głazów, który nie była zdolna przeskoczyć, skuloną pstorkata szaro, zielono, żółtą sylwetkę. Zamrugała zaskoczona powiekami, przechylając złoty łeb w zaintrygowaniu. Pociągnęła noskiem, wyczuwając już znajomy aromat. To białe coś, zwące się Shiro tak śmierdziało! Mokradłami, czy czymś podobnym.
Na licu samiczki pojawił się diaboliczny uśmieszek. Przykucnęła nieco i ruszyła wprost na samca, chcąc go zaskoczyć. Oczywiście chyba nie wiedziała, że powinna uważać na wiatr i inne czynniki.

: 20 cze 2015, 20:46
autor: Niebieski Kolec
Czy skradanie się w stronę łowcy i to jeszcze pod wiatr jest mądre? Odpowiedź jest chyba oczywista i nie muszę jej wyjawiać. Gdy tylko poczułem zapach cienistej otworzyłem ślepia, których źrenice momentalnie się zwęziły. Wstałem na łapy przybierając pozycję bojową i mierząc ją szyderczym spojrzeniem. Odsłoniłem kły w straszliwymym uśmiechu i oblizałem gadzie wargi. Zacząłem powoli okrążać samiczkę nie spuszczając jej z ślepi. ~ Czy naprawdę myślałaś, że możesz mnie podejść?~ Spytałem szyderczo. Którą cześć mnie młoda właśnie widziała? Jeśli żyje to trudno to określić...

: 20 cze 2015, 21:22
autor: Administrator
Samiczka podchodziła po cichutko na ugiętych łapkach do samca. Ogon musiała nieco unieść wyżej, po szurał nieprzyjemnie o ziemię, wzburzając mniejsze kamyczki. Była z siebie dumna, a przynajmniej do czasu, kiedy smok się nie poruszył!
Samiec zerwał się tak nagle z ziemi, iż znieruchomiała, niczym trusia, wpatrując się w niego dużymi, lazurowymi ślepiami ze zdumieniem. Mrugnęła jeden raz złocistymi powiekami, kiedy poznała pozycję drapieżcy, zwłaszcza, że samiec szczerzył się nieprzyjemnie i wyglądało na to, jakby szykował się do skoku! A to na Przeklętego Tarrama cóż znowu!
Wyprostowała się, wodząc wzrokiem za samcem, który począł ją okrążać. Serce samiczki, wbrew jej woli, zabiło niespokojnie w piersi, a pierzasta końcówka ogona poczęła się niespokojnie kołysać. Poprzez pierzaste skrzydła przepłynął mało przyjemny dreszcz, gdy samiec wychrypiał coś niezbyt zrozumiałego. Bardziej odruchowo przyjęła nieco bardziej uległą pozycję poprzez obniżenie łba i rozluźnienie szczęk.
J-ja – zająkneła się i w tej chwili znienawidziła go, że doprowadził ją do stanu dukania.
Wbrew instynktowni uniosła łeb dumnie, mierząc go chłodnym spojrzeniem. Ale wcale taka pewna się nie czuła. Samiec był kilkukrotnie od niej większy, potężniejszy, górował nad nią, osaczając ją, krążąc niczym wygłodniały wilk.
Tak, myślałam, że może mi się udać, ale jak widać... – urwała w połowie, potrząsając ramionami skrzydeł.

: 20 cze 2015, 21:55
autor: Niebieski Kolec
Uśmiechnąłem się krzywo widząc stan, do którego ją doprowedziłem. Ta sytuacja wydała mi się zabawna. Jak to cienista dumnie wydeła pierś, lecz reszta jej ciała trzęsła się ze strachu. Na niej dłuższą wypowiedź zareagowałem lekkim uśmieszkiem. Czyżby kolejny uczeń. Nigdy nie zabraniałem innym uczyć się u siebie, więc dlaczego bym miałem robić wyjątek. ~ Wiesz dlaczego cię zauważyłem? Wiesz dlaczego mogę cię teraz zabić?~ Powiedziałem podchodząc na niebezpieczną odległość i łapiąc młodą za pysk dwoma szponami przytrzymując trzymając ją za kości policzkowe i pysk kierując jej w stronę, z której przyszła. Czuć było na pysku lekki wiaterek. ~ Czujesz to! To to cię zdradziło. To to może ci zapewnić ostatni widok w życiu.~ Powiedziałem już spokojnie po czym ją puściłem. ~ Jeśli masz odwagę zostać mogę cię nauczyć tego i wiele więcej...~

: 20 cze 2015, 22:07
autor: Administrator
Nie potrafiła się zdobyć na to, aby stracić z oczu tego, tego osobnika. Było w nim coś niepokojącego. Nie chodziło już nawet o to, że był większy i szczerzył kły. W Cieniu co drugi osobnik tak się zachowywał, ale tam zawsze miała pewność, że prócz skarcenia nie spotka jej większa krzywda. Ale ten samiec? Nie, w jego fioletowych ślepiach widziała obłęd! Czysty obłęd, jakby napawał się tym, że udało mu się ją wystraszyć! Krew w żyłach samiczki podniosła się do temperatury wrzenia. Czuła zalewające ją fale gorąca wściekłości i upokorzenia. Kiedy dopadł do niej, chwytając szponami jej pysk, skrzywiła się, a lazurowe ślepia momentalnie stały się lodowate. Ogon świsnął wściekle przecinając powietrze. Wypuściła powietrze przez nozdrza, ale miała na tyle rozumu, aby się nie szarpać. Chyba, że chciała, aby oszpecił jej złoty pyszczek, a tego by nie zniosła.
Słuchała jego słów na przemian przeplatanych z groźbą, pogardą i obietnicą szkolenia. Ciekawość, ach to podstępne stworzenie, i chęć dalszej nauki trzymały ją równie skutecznie w miejscu, jak szpony zaciskające się na kościach jarzmowych i pysku.
Poczuła delikatne smagnięcie wiatru, gdy wykręcił jej pysk. Mięśnie i ścięgna szyi najpięły się boleśnie, całą siłą woli i zaciśnięciem szczęk musiała powstrzymać bolesny jęk, który rodził się w jej gardle.
Wiedziała, że nie mógł jej zabić, prawo ją chroniła. Była jeszcze pisklęciem. Och, jak chętnie w tej chwili zasłaniała się swym wiekiem, który wcześniej tak bardzo ją mierził!
Skupiła spojrzenie jasnych ślepi na pysku samca.
Nauc mie posze – wymamrotała niewyraźnie poprzez palce, które zaciskały jej szczęki, skutecznie uniemożliwiając jej poprawne wysłowienie się.

: 20 cze 2015, 22:37
autor: Niebieski Kolec
Czułem jak każdy jej mięsień porusza się podczas mówienia. Napawało mnie to dziwnym zadowoleniem, jednak w głębi duszy wiedziałem, że nie jestem sobą. Wiedziałem że On przejął nade mną kontrolę i nie mogłem na tą chwilę wygonić go ze swojego umysłu. Jednak po chwili mi się to udało. Źrenice widocznie się rozszerzyły. To był znak, że mój mózg wraca do normy. Puściłem jej pysk i odsunąłem się na kilka kroków. Nerwowo potrząsnąłem łbem. I wtedy spojrzałem jej w ślepia. Jednak w moich oczach widać było teraz przeprosiny. ~ Wybacz za moje zachowanie... Czy zrobiłem ci krzywdę?~ Spytałem już całkiem innym tonem Głosu. Teraz był no spokojny, wyrażał troskę...

: 20 cze 2015, 22:47
autor: Administrator
Ból wciskał się w jej skórę, wpełzał głębiej w mięśnie i kości żuchwy. Samiec chyba sam nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo bolał jego uścisk. Buntowała się całym swoim jestestwem na przejaw takiego bestialstwa. Nie czuła, aby zasłużyła sobie na taką surową naganę i chłodne traktowanie. Przecież tylko chciała go zaskoczyć! Nie wyszło jej, ale przecież to nie był powód, aby próbować ją poniżyć. Mimowolnie w jej ślepiach zabłysły na krótką chwilę łzy. Pierwszy raz poczuła się malutka, nie wiele znacząca i słaba. Nie umiała się obronić. Czy sprawiało mu przyjemność dominując nad słabszym smokiem, smoczycą?
Przełknęła ciężko ślinę, czując, jak coś w jej gardle urosło, jakby zakrztusiła się kostką szczura.
Kiedy zwolnił uść, potrząsneła gwałtownie pyskiem, chcąc pozbyć się tego nieprzyjemnego wrażenia nacisku na delikatny kościec. Odsunęła się o krok, zniżając łeb, patrząc na niego nieufnie. Nie rozumiała go. W jednej chwili pałał tym szaleństwem, jakby chciał ją wypatroszyć, niczym królika, a w następnej chwili...
Nie, nic mi nie jest – wyszeptała, zapominając o swej dumie.
Umknęła spojrzeniem gdzieś w bok, kołysząc nerwowo czerwonym ogonem.
Nauczysz mnie, jak robić to umiejętniej? – dodała nieco niepewnym tonem, zerkając na samca kątem ślepia.