Strona 5 z 31

: 12 mar 2015, 17:03
autor: Trzy Odcienie

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przyjrzał się uważnie co robi Zapomniany. Spodobało mu się to i gdy ten prawie zlał się z tłem, powiedział – Dopiero uczę się korzystania z maddary, muszę poprosić Runę Ognia aby mnie tego nauczyła
Potem jak nakazał nauczyciel, wstał i spróbował się schować. Wykorzystał kolor kory drzew, były ogołocone z liści podobnie jak krzewy. Schowa się więc za nimi. Wykorzystał też wilgotną ziemię, nasiąkniętą prawie stopionym śniegiem. Ruszył przed siebie i wytarzał się w ziemi, zakrył nią też swoje czerwono-zielone wyrostki. Spróbował też w ten sposób oblepić ciało ziemią i ukryć swój zapach. Poczuł jak ziemia się do niego klei.. powróciły na chwilę wspomnienia. Potem ubrudzony poszedł między duży, ogołocony krzew a kilka drzew. Przykucnął na ugiętych łapach i czekał na jakieś poprawki albo wskazówki co źle zrobił.

: 15 mar 2015, 19:16
autor: Niebieski Kolec
Ja nadal czekałem jednak gdy dźwięk wydawany przez adepta ustał zacząłem sprawdzać czy smok dobrze się zakamuflował. Wytęrzyłem zmysły, które jeszcze mi pozostały i zacząłem szukać Płowego. Jednak młody dobrze się zakamuflował i po chwili stanąłem kilka metrów od ognistego. ~ Dobrze teraz czas na drugi etap nauki.~ Powiedziałem i nagle na drzewach i krzewach zaczęły pojawiać się zielone liście, a śnieg zaczął znikąć. Oczywiście na małym terenie. Obok mnie pojawiła się mała kałuża błota od której się lekko odsunąłem. Nadal czekakałem.

: 16 mar 2015, 22:19
autor: Trzy Odcienie
Nadal siedziała ukryty, tym bardziej się nie ruszał gdy wszystko mu się udało. Jednak to było coś, zapomniany sprowadził wiosnę na małym obszarze. Zauważył kałużę błota, podszedł więc do niej. Od razu przyszło mu do głowy, aby wytwarzać się w nim. Zrobił więc tak, cały się wysmarował. Jednak on wolał zapytać, czy aby na pewno ma zrobić to, o czym myślał – Czy jeżeli myślę dobrze, mam się za pomocą błota się schować tak? Po prostu wolę się dopytać aby mieć pewność że nie zrobię błędu. . .–

: 17 mar 2015, 14:35
autor: Niebieski Kolec
Gdy adept tylko się ruszył mój łeb momentalnie odwrócił się w jego stronę. Na pytanie odpowiedziałem najpierw lekkim uśmiechem, a dopiero później zastąpiły go słowa. ~ Błoto jest najlepszym przyjacielem każdego łowcy. Do niego klei się wszystko więc...~ Powiedziałem w spokoju czekając na to co Płowy zrobi...

: 18 mar 2015, 19:57
autor: Trzy Odcienie
A więc Arachran jeszcze raz wysmarował się w błocie. Następnie, skoro wszystko się do niego klei, postarał się przymocować parę grudek mchu na wierchu ciała. Potem przyjął pozycję, ugiął i rozstawił łapy, wyprostował ogon i szyję. Ciało blisko ziemi ale nie tak, aby się stykało. Ruszył, cicho i powoli stawiając łapy. Wybrał krzew i drzewa, schował się za nimi i czekał na dalszy ciąg wydarzeń. Czy o to chodziło Zapomnianemu?

: 18 mar 2015, 20:25
autor: Niebieski Kolec
Czy rozwiązanie wybrane przez adepta jest dobre? Najwyraźniej tak. Kilka chwil po tym jak adept się schował znów wokół nas pojawił się śnieg. Ja sam siedziałem w ciszy przez dłuższy czas. Dopiero po kilku minutach oderwałem się od zamyślenia i otworzyłem pysk. ~ Starczy... Choć tu jeżeli chcesz, żebym to z ciebie zmył.~ Powiedziałem z kamiennym wyrazem pyska.

: 18 mar 2015, 22:11
autor: Trzy Odcienie
Posłuchał i podszedł do Zapomnianego. Ciekawe dlaczego właśnie tak go zwą? Musi być jakiś powód, on jest Płowy bo ma takie łuski. Nie nazwałby się na przykład Zdradziecki, nie był taki. Czy ktoś kiedyś zapomniał o tym adepcie? To wszystko krążyło mu po głowiew gdy szedł w stronę Zapomnianego. Poczekał aż ten pomoże mu się oczyścić. Sam też zeskrobał z siebie błoto i za pomocą maddary, małymi strużkami wody się mył. Kiedy to wszystko dobiegło końca, Arachran popatrzył na niego. Odruchowo każdemu patrzył szybko w oczy.. A w oczach Zapomnianego zobaczył smutek, przygnębienie. Zrozumiał po części i zapytał – Czy już koniec?

: 18 mar 2015, 23:12
autor: Niebieski Kolec
Gdy adept do mnie podszedł mógł poczuć jak jego ciało oblewa strumień wody zmywając z niego całe błoto i inny brud. Ja sam nie wiedziałem gdzie Płowy akurat patrzy i, gdy jego wzrok natrafił na moje ślepia nic z tym nie robiłem. Myślałem dużo nad sobą... Czy kiedyś uwolni się tą druga część mnie, którą od księżycy trzymam na uwięzi w najgłębszych czeluściach umysłu... Tego nie wiem i tego nie chcę... ~ Tak możesz już pójść... O zapłatę upomnę się jak zaczniesz polować...~ Powiedziałem obracając się i pozwalając ognistemu odejść...

: 19 mar 2015, 9:23
autor: Trzy Odcienie
Skinął krótko łbem. Chwilę jeszcze porozglądał się i powiedział – Powiadomię cię, bądź pewien Potem ruszył biegiem, wybił się i zamachał skrzydłami. Odleciał.

: 06 maja 2015, 15:54
autor: Oddech Pustyni
Minęło trochę czasu zanim samiczka w końcu zdecydowała się do tego przystąpić. Aby być dobra w polowaniu a także godnie reprezentować stado jako przyszła wojowniczka, musiała umieć dobrze wytropić zwierzynę. W końcu co to za smok który nie umie samodzielnie znaleźć i zdobyć obiadu?
W poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do nauki trochę się naszukała, a ponieważ na terenie Ognia nie było zbyt wielu lasów, udała się na Wspólne. Kołując nad nieznanymi sobie terytoriami zauważyła miejsce gdzie gęsto rosły drzewa, więc mogło być dobrym schronieniem dla dużej ilości zwierząt. A przecież warto zacząć od czegoś prostszego żeby się nie zniechęcić. Adeptka obniżyła lot i zawisła na chwilę ponad koronami drzew, żeby znaleźć miejsce którym mogłaby się przedostać na ziemię. Nie chciała pokaleczyć sobie skrzydeł, ani też uszkodzić rosnących tu od dawna roślin, więc minęła dłuższa chwila zanim młoda dostrzegła lukę w tej zwartej liściastej formie. Zanurkowała w wypatrzone miejsce a gdy przedarła się przez najgęstsze i najgrubsze gałęzie, rozpostarła skrzydła i zamortyzowała nieco lądowanie. Spojrzała jeszcze nad siebie czy czegoś nie uszkodziła i kiedy zorientowała się, że wszystko było w porządku, przystąpiła do nauki.

Rozejrzała się po okolicy żeby określić jakiego typu śladów może się spodziewać. Wszędzie było sporo gałęzi, krzewów, a nawet zwalonych drzew, więc zapach oraz inne przydatne do tropienia rzeczy, łatwo było na tym zostawić. Pogoda była ładna, zaś wiatr ledwo co przedzierał się do wnętrza zagajnika. Zapach, więc nie był niesiony na dalekie odległości i jeżeli już się go wyczuło, oznaczało, że można było za nim podążyć. To wszystko wydało się dosyć dużym ułatwieniem, a przynajmniej przy wstępnych oględzinach. Ale nie można było od razu przesądzać wyniku tropienia. Samica przybrała pozycję podobną do biegu, tak jak uczył ją Zapomnienie. Rozstawiła delikatnie łapy, stając wygodnie ale i stabilnie. Ogon wyprostowała, a skrzydła przycisnęła do boków, żeby jej nie przeszkadzały. Łeb nieco zniżyła aby móc dokładnie przyglądać się temu do czego podejdzie. Nie czekając dłużej, ruszyła ostrożnie i bacznie rozglądając się we wszystkie strony. Nie wiedziała czego ma się spodziewać, więc w głowie zaczęła sobie przypominać wszystko o czym była mowa podczas nauki. Szukała krwi, piór, łusek, sierści, odchodów, wydeptanego terenu, jaj, odcisków łap, zadrapań na korze drzew czy gałęzi, uszkodzonych małych roślin, pogryzionych traw, legowisk, śladów żerowania takich jak kości czy pozostawione mięso. To chyba wszystko, chyba, że z czasem samica odkryje coś jeszcze. Szła tak przed siebie przez jakiś czas, przedzierając się przez coraz bujniejszą roślinność. Zagajnik pośrodku był zdecydowanie lepszy do poruszania się, ale samica nie mogła tam pozostać, więc przedzierała się dalej. Sama była dosyć smukła, więc pomimo, że posiadała już rozmiary dorodnego smoka, jakoś radziła sobie w prześlizgiwaniu się obok licznych gałęzi.
Tak jak można się było spodziewać, to, że otoczenie wyglądało na sprzyjające tropieniu nie oznaczało, że takie było. Piaskowa chodziła w kółko przez sporą ilość czasu zanim w końcu jej ślepiom rzucił się jakiś ślad świadczący o obecności zwierzęcia. Były to odciski łapek przypominające te, które smoczyca widziała podczas nauki z Wizją. Ale wtedy nie tropiła, a podkradała się do futrzastej istoty, więc sprawa wyglądała nieco inaczej. Zapach śladów nie sugerował, że był to trop szczególnie świeży, ale skoro jedyny, Adeptka nie zamierzała rezygnować. Raz podążanie za łapkami było banalne, ponieważ były one odbite w ziemi która idealnie zachowała ich kształt. Ale co jakiś czas pojawiała się trawa albo liście które skutecznie przysłaniały drogę którą kierowało się tropione zwierze. Kiedy ślad urwał się całkowicie młoda przeszukała okolice, w nadziei, że odkryje gdzie podążał jej cel. Pochodziła tak jakiś czas, węsząc i rozglądając się, aż nagle dostrzegła maleńkie zadrapanie na korze jednego ze zwalonych drzew. Wyglądało to jakby futrzak próbował je przeskoczyć, ale ponieważ był zbyt mały, początkowo na nim wylądował. Wybijając się zostawił ślady pazurów, a lądując na ziemi, odbite, dwie przednie łapki. To już było coś, tym bardziej, że w okolicy dało się dostrzec podgryzioną trawę oraz odchody które mogły świadczyć, że zwierze zrobiło sobie krótki postój. Były to szczegóły tak małe, że praktycznie niezauważalne dla kogoś kto przechodził tędy od tak, ale Piaskowa wytężała wzrok najlepiej jak tylko potrafiła i zwracała uwagę na każde przygniecione źdźbło. Miało to swoje zalety, w końcu była w stanie wypatrzeć maleńką rysę na drzewie. Zdarzało się jednak, że samica skręcała zupełnie gdzie indziej, sądząc, że skrzywiona przez wiatr gałąź jest oznaką czyjejś obecności. Na szczęście reflektowała się kiedy już podchodziła do błędnych tropów i wracała do dalszych poszukiwań.
W końcu do jej nozdrzy doleciał świeży zapach który jednoznacznie zdradzał obecność futrzastej istoty. Węsząc dokładnie, ale wciąż zwracając uwagę na szczegóły otoczenia, Adeptka udała się za nowym tropem. Z radością stwierdziła, że odnalazła świeże ślady, więc przyspieszyła kroku. Odkryciem Piaskowej była maleńka nora wykopana w ziemi przez zająca. W prawdzie Ognista nie znała nazwy zwierzęcia, ale wiedziała już jak wygląda i kojarzyła odciski jakie zostawiał. Zaciekawiona włożyła pysk do wykopanego otworu. A co tam czuła? Wszędzie robaki, ziemia, futrzany zwierzak. A może nawet dwa? Odchody, jakieś zgromadzone owoce... i ból! Samiczka cofnęła się gwałtownie czując pieczenie w pobliżu nozdrzy. Zwierzak myśląc, że samica wdziera się do jego legowiska, dzielnie postanowił je bronić i ostrymi pazurkami przeciągnął Piaskowej po czubku pyska.
Adeptka spojrzała za chowającą się w norze jasnobrązową łapką, a potem oddaliła się żeby już więcej nie niepokoić gospodarza.
Następne poszukiwania poszły już nieco łatwiej, gdyż samica nauczyła się wybierać które zniekształcenia terenu były spowodowane przez zwierze, a które przez samą naturę. Te ślady były podobne do kopyt i palców jednocześnie. Z przodu dwa podłużne palce, a z tyłu dziwne mniejsze wgniecenia. Była to sarna ale i o tym samiczka nie miała pojęcia. Szybko zdała sobie sprawę, że zwierze poruszało się raczej szybko, ponieważ odstępy między kolejnymi śladami były spore. Może przed czymś uciekało albo wypatrzyło z daleka coś ciekawego. Po głębszych śladach można było wywnioskować, że tropiona istota wylądowała, czyli wcześniej musiała skakać. Było to dosyć częste u wykrytego zwierzęcia, więc może nie była to typowa szaleńcza ucieczka, a po prostu hasanie sobie po okolicy. Samiczkę zaskakiwało jak dobrze potrafiły się takie zwierzęta kamuflować. Wiele razy już była w lasach, a żadnego nie znalazła, a teraz kiedy już ich szukała, musiało to potrwać zanim mogła dotrzeć odpowiednio blisko żeby je zobaczyć. Duża ilość zapachu, dosyć intensywnego, więc możliwe, że zwierze zatrzymało się i spędziło kilka chwil na odpoczynek. A może nawet więcej, ponieważ wśród krzewów dało się dostrzec wygniecioną trawę, sugerującą, że biegacz mógł zdecydować się na drzemkę. Również nie były to znaki pierwszej świeżości ale stopniowo przybliżały Piaskową do celu.
Trochę przedzierania się przez już bardziej zbite krzewy, pokaleczyło nieco błonę Adeptki, a także jej ramiona, ale samica nieszczególnie się tym przejęła. Kiedy mogła, nie wchodziła w takie chaszcze ale teraz była zdeterminowana, gdyż z daleka dostrzegła jakiś ruch. W tym miejscu woń była już silniejsza, a przygniecione małe rośliny idealnie zdradzały, że zwierze przeszło tędy przed chwilą. Samica przykucnęła i zaczęła wypatrywać, aż w końcu zza jakiegoś drzewa wyłoniła się brązowa, niewielka istota. Była naprawdę piękna i pełna gracji, więc Ognista zamurowana wpatrywała się w nią, starając się nie poruszać aby jej nie spłoszyć. Węch i wyczulona natura zwierzyny w końcu zorientowała się o obecności smoczycy, więc rogate zwierzątko błyskawicznie uciekło poza jej pole widzenia. Piaskowa stała tak jeszcze przez chwilę, dokładnie zapamiętując stworzenie które zobaczyła. Miała nadzieję, że spotka kogoś kto będzie mógł zdradzić jej jaką nosi nazwę.
Tak czy inaczej potropiła jeszcze trochę, ale nie skupiała się już na dotarciu do zwierzęcia, a ostatecznym "powtórzeniu" i zapamiętaniu na co powinna zwracać uwagę.

Kiedy w końcu skończyła udała się do miejsca w którym wylądowała. Nie mogła liczyć na to, że uda jej się wznieść nie kalecząc sobie skrzydeł, więc wspięła się na drzewo, a dopiero potem, z najwyższego na nim punktu, wybiła się i na ułamek sekundy znalazła ponad koroną. Wtedy też rozłożyła lotne kończyny i jednym machnięciem wzbiła się jeszcze wyżej i odleciała.

: 07 cze 2015, 21:45
autor: Ujmujący Kolec
Szelest liści niezbyt subtelnie zapowiedział przyjście w to miejsce Ujmującego. Ale co on by tam się przejmował dyskrecją, u siebie był, wolno mu było. Żaden też z niego łowca czy wojownik, by się tam skradać. Rozejrzawszy się krótko po zagajniku, siadł na dupsku, wzdychając ciężko. Mrużył obrzęknięte powieki, krzywiąc się. Potrzebował kogoś, kto by mógł się nim zająć. Osobiście nie znał nikogo takiego, nie miał zwyczaju wypytywać o profesje. Nieco zrezygnowany, wysłał impuls, dochodzący do każdego, kto nie miałby nic przeciwko niemu. Zawierał prośbę o przybycie dla kogoś, kto znał się na fachu leczenia. Miejsce przybycia było jasne, musiał tylko czekać, aż ktoś się zjawi. Bo tak na pewno będzie, nie mógł być pozostawiony samemu sobie.

: 07 cze 2015, 22:34
autor: Subtelny Gniew
Ujmujący miał szczęście, że wśród tych wszystkich impulsów magicznych usłyszała ten jeden nieskierowany konkretnie do niej i wyczytała z niego, że ktoś potrzebuje pomocy. I tu już nie zastanawiała się kto, choć dobrze wiedziała, że Ujmujący nie należy już do żadnego ze stad. Wylądowała w Dzikiej Puszczy, przy źródle wezwania.

Witaj, Jesień Bzów, uzdrowicielka Życia – przywitała się przychodząc do dzieła. Zachowywała się jakby go nie znała, bo w rzeczywistości z pamięci wyparował jej fakt przypadkowego spotkania przed księżycami w grocie za wodospadem. Zapach wydawał się nieznajomy.
Położyła łapy przy zadrapaniu na szyi, by sprawdzić zasięg rany. Niewielka i nie bardzo dotkliwa. Wyjęła z torby babkę lancetowatą. Zmiażdżyła liść i rozciągnęła go na zadrapaniu. Następnie spojrzała Ujmującemu w oczy, dostrzegając wcześniej jakieś zaczerwienia. Zapalnie rogówki, tak jak się obawiała. Sparzyła liście ostróżeczki polnej i ułożyła je przy zaczerwienionych oczodołach. Gdy te działały, ona znów położyła łapy przy zadrapaniu i zajęła się regeneracją. Usunęła wszelkie możliwe źródła zakażenia, bakterie, ciała obce, a następnie zamknęła naczynia krwionośne, przyśpieszając proce krzepnięcia, aż naczynia krwionośne stały się elastyczne i gładkie, by krew mogła spokojnie przez nie przepływać. Zregenerowała zniszczone tkanki. Usunęła martwe komórki i przyśpieszyła proces tworzenia się nowych. Obudowała je po kolei od wnętrza aż doszła do skóry, którą scaliła, pamiętając o zregenerowaniu bodźców i cebulek włosów, by niedługo na miejscu rany mogło wyrosnąć futro. Zamknęła wszystkie połączenia, krwionośne, nerwowe i limfatyczne, po czym przeniosła łapy na nos samca, by zająć się zapaleniem rogówki. Było to bardziej skomplikowane, bo musiała usunąć bakterie, lub inne źródło powodujące to niechciane zapalenie. Po uporaniu się z przyczyną należało naprawić uszkodzenia, a mianowicie jeden z ważniejszych zmysłów, wzrok i jego narząd. Chodziło odbudowanie podniszczonych tkanek, usunięcie możliwych martwych, regenerację i pomoc w powstawaniu nowych. W ten sposób zregenerowała każda kolejną część oka, dochodząc do otaczających ją śluzówek i powieki. Usunęła opuchliznę, wygładziła naskórek. Starała się za pomocą maddary ulżyć nadwyrężonej skórze. Powstrzymała nadmierne łzawienie, doprowadzając oczy do odpowiedniego nawilżenia. Zamknęła też naczynka krwionośne w białku ocznym, by usunąć małe czerwone kreski, które także przyczyniły się do niewygody.
Po wszystkim odsunęła łapy, by spojrzeć na to, co wymodziła, ona, medycyna i szczęście/bogowie.

: 21 cze 2015, 19:46
autor: Ujmujący Kolec
Już chyba go nie bolało. Zamrugał, unosząc wzrok ku niebu. Uśmiechnął się, pełen wdzięczności, zerkając z powrotem na smoczycę. Proces leczenia nie był zbyt przyjemny, z tą całą obcą magią u siebie, ale chyba było warto.
Dziękuję, pani Uzdro! – odezwał się, rozglądając na boki i mrugając intensywnie, jakby chcąc sprawdzić, czy na pewno już nic nie będzie go bolało czy też sprawiało po prostu dyskomfortu. Zamachał ogonem zadowolony, jak psowate.
Ujmujący, jestem coś winien? – zapytał jeszcze, przekrzywiając łeb na bok i spoglądając na Jesień Bzów badawczo.

: 26 cze 2015, 23:19
autor: Złuszczona Łuska
Ścigała się z chmurami, próbując uciec przed cichymi, ciemnymi, gwałtownymi chmurami. Leciała na wschód, gdzie niebo było jeszcze łagodne i czyste, jednak kilka mrugnięć powiekami i ten widok stał się jedynie wspomnieniem. Obserwowała ziemię pod sobą, próbując wypatrzyć miejsce nadające się do lądowania. W chwili, gdy jej łapy dosięgły ziemi, na jej pysk spadły pierwsze krople deszczu. Cofnęła się w stronę drzew, chroniąc się pod jednym z powalonych pni. Burza powinna szybko przejść.

: 28 cze 2015, 14:46
autor: Lenifiell
Młody adept ostatnio mało udawał się na przechadzkę, dosyć rzadko w porównaniu z tym, jak dużo czasu spędzał na treningach. Dzięki nim stawał się coraz lepszy co go bardzo cieszyło. Tym razem gdy zauważył że zacznie za chwilę padać postanowił że poleży sobie troszkę pod drzewem, lubił wodę lecz deszczu nie. Po chwili położył się i zamknął oczka. Jednak coś nie pozwoliło mu leżeć w spokoju, usłyszał ciężkie opadnięcie na ziemie, a za chwilę coś zaczęło kierować się w stronę drzewa pod którym leżał, nie mógł być tak łatwo zauważony ponieważ leżał po przeciwnej stronie drzewa. Wyjrzał i zapytał – Kto tam?

: 28 cze 2015, 18:36
autor: Złuszczona Łuska
Przepraszam, to tylko ja!– powiedziała, jednak od razu dotarło do niej, jak bardzo jej słowa były bez sensu. Po zapachu poznała, że to nie był ognisty, a tylko raz w życiu spotkała kogoś spoza stada – Amandrakula.
Ten smok miał jednak zupełnie inną woń, zupełnie jej obcą.
Podeszła na tyle blisko, by mogła go już zobaczyć, kryjącego się pod jednym z drzew. Był zupełnie biały, jak śnieg. – Mam na imię Złuszczona i należę do Ognia. – Ściszyła lekko głos, który ledwo przebijał się przez monotonny szum deszczu. Umościła się obok, ośmielona go przyjaznym spojrzeniem. To była dość ponura okolica. Co tak młody smok sam tu robił? – Jesteś tu sam?

: 28 cze 2015, 18:53
autor: Lenifiell
Ahh to tylko ona ależ mu poprawiła humor. – Jestem Wrażliwy Kolec, dawniej znany jako Elendrajis, jestem z Wody, ale znam kilka smoków z Twojego stada i przyznam ze miło się z Wami spędza czas – uśmiechnął się. – To że jestem młody nie oznacza że nie potrafię o Siebie zadbać – mrugnął do niej przyjaźnie. – Za kilka dni przechodzę ceremonię na dorosłego smoka, chociaż jestem w takim młodym wieku. – czół się z siebie dumny, lecz szajba mu do głowy nie odbijała, wiedział ze musi być pokorny, bo doświadczone smoki mogły by z niego zrobić miazgę. – I tak jestem tu sam.

: 28 cze 2015, 20:02
autor: Złuszczona Łuska
Spojrzała na bok, lekko zażenowana. – Też będę miała teraz ceremonię. – Jej pyszczek zmarszczył się w szerokim uśmiechu. – Bardzo długo na to czekałam, i w końcu! – Wsparła się lekko na przednich łapach, zdając się rosnąć.– Mówisz, że potrafisz o siebie zadbać... Umiesz walczyć? Ja nigdy nie lubiłam walczyć, ale gdy obserwowałam Piaska, naszą nową wojowniczkę, zrozumiałam co inni w tym widzą... No i, jako że planuję zostać Łowcą, pasowałoby się nauczyć. – Jej wzrok błądził po polanie, gdy paplała. Przypomniało jej to, jak bardzo nie lubiła kiedyś mówić. A teraz? Pysk jej się nie zamykał!
Zwróciła na niego wzrok, czekając na odpowiedź.

: 28 cze 2015, 20:07
autor: Lenifiell
– No to gratuluję – uśmiechnął się, hmm, a więc chce bym ją czegos nauczył, no dobrze. – A więc możemy rozpocząć naukę jeśli chcesz, zacznijmy najpierw od teorii, co wiesz o walce, o sposobach walki? O tym czym możemy atakować?– pisklak zastanawiał się ile Złuszczona umiała to pytanie mogło mu dać na to odpowiedź. Ciekaw był czego uczą w ogniu pisklaki. Nadal leżał pod drzewkiem teraz już na łapach podgarniętych pod siebie i przyglądał się pisklaczce, ciekaw jej odpowiedzi..

: 29 cze 2015, 13:04
autor: Złuszczona Łuska
Ucieszyła się, gdy jej to zaproponował. Zmrużyła oczy, zastanawiając się. – No... Wszystkim: pazurami, zębami, ogonem, z bara, z dyńki, rogami, o ile się takie posiada. Tylnymi kończynami, przednimi. – Wymieniła powoli. Nadal leżeli leniwie pod drzewem, ale deszcz już powoli odpuszczał, niebo nieśmiało wyglądało zza chmur. – Ogniem, albo kwasem. Elfy walczą takimi długimi pazurami, które same tworzą, prawda?

: 30 cze 2015, 7:17
autor: Lenifiell
Pisklak przysłuchiwał się odpowiedzi Złuszczonej i pokiwał potakująco głową. – Pamiętaj jednak że są trzy ataki zionące nie dwa, można też atakować podmuchem lodowym, to ja ci może go pokaże. – Wstał rozprostował łapki, wyciągnął plecy aby się troszkę pogimnastykować, spojrzał w kierunku następnego drzewa i nabrał gazu z gruczołu wymieszał go z powietrzem z płuc i wypościł w kierunku drzewa, ostatnie krople zamarły na chwile uderzone przez mrożącą mgiełkę, a drzewo zostało przymrożone i oszronione. – To może teraz ty? Gdzieś za językiem masz gruczoł z którego nabiera się gaz, musisz go wydobyć, musisz wyciągnąć ten gaz do paszczy i tam wymieszać z powietrzem i wtedy nim plunąć, tylko proszę najpierw obróć się w jakimś kierunku gdzie nikomu nie zrobisz krzywdy. Bo nie wiemy jaki jest Twój gruczoł, jaki atak możesz przeprowadzać.