Strona 5 z 34

: 14 paź 2014, 19:37
autor: Uśmiech Szydercy.

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jad ma już takie szczęście do wybierania na spotkanie miejsc, których nazwy nijak pasują do spotykających się nań samców. Niewiele po przybyciu ognistego, na niebie zamajaczyła czarna sylwetka owego szyderczego osobnika, który najwyraźniej umili mu pobyt Łące Szczęścia. Brakuje jedynie tęczy na niebie, by dopełnić sielankowego wizerunku // (nie mogłam się powstrzymać xD)
Szyderca widząc Jad, złożył skrzydła i zapikował, by rozłożyć je tuż nad ziemią i wylądować. Potrząsnął łbem i sapnął, wypuszczając gryzący dym z gardła.
– Co tam słychać, zabdykowany Przywódco? – spytał, już na wstępnie rzucając niewinnym żartem. Usadził zad obok Jadu i podrapał się po szyi, wbijając w drugiego Wojownika zaciekawione spojrzenie. Jego ślepia wyrażały rozbawienie, ale i rozleniwienie. Wyglądał na zadowolonego, że wyrwał się od tych wszystkich patroli, ceremonii, paktów...

: 14 paź 2014, 19:45
autor: Jad Duszy
//*poległa*


Jad obserwował lądującego Wojownika, a jego złote ślepia jarzyły się kpiącym rozbawieniem. o tak, wyglądał zdecydowanie na bardziej zadowolonego z życia niż wtedy, gdy nazywano go Zatrutym Płomieniem. Nawet jeśli miejsce na spotkanie było tak sielankowe i zupełnie niepasujące do obu samców.
Zrzucenie kajdan jest doprawdy odżywcze. powinieneś znaleźć sobie zastępstwo i samemu tego spróbować – odpowiedział Uśmiechowi, szczerząc drapieżnie kły. I domyślajmy się, czy mówił poważnie, czy może sobie żartował.
Jednakże to zniweczyło nasze plany, a Runa jest za bardzo ograniczona, by dostrzec korzyści, jakie wynikałyby z naszego paktu. nie wspominając już o tym, że muszę jej udzielić kilka lekcji o tym, jak być smokiem, a nie owcą ofiarną – pokręcił łbem. jego głos ociekał cynizmem i rozbawieniem, tak że znów ciężko było stwierdzić, co chodziło czerwonołuskiej gadzinie po łbie.

: 18 paź 2014, 21:17
autor: Uśmiech Szydercy.
// Wybacz zwłokę, studia wysysają siły u.u

Szyderca wyszczerzył się, słysząc ten trafny komentarz i parsknął cicho.
– Własnie to rozważam. Jestem w trakcie okresu próbnego – rzekł z rozbawieniem. Syn dostał szansę zostania jego Zastępcą, więc on siedzi i obserwuje jego postępy. Jeśli się uda, to kto wie, może i on zrobi sobie wolne. Jakoś sobie radzi jako Przywódca, acz niespecjalnie sprawiało mu to frajdę. Wolał straszyć pisklęta.
Przycisnął łapą ruchliwy koniec kolczastego ogona, słuchając dalszych słów ognistego.
– Istotnie. Nie zdecyduję się na taki układ z kimś, kto nie ma pojęcia o prowadzeniu własnej rzyci, nie wspominając o stadzie czy jakichkolwiek wojnach – rzekł gardłowo czarnołuski. Czyli innymi słowy powiedział, że Jadowi ufał, a Runie już nie. – A zapowiadała się tak dobra zabawa... – wymruczał z rozczarowaniem.

: 19 paź 2014, 10:15
autor: Jad Duszy
//znam to, więc nic nie szkodzi:)


Popatrzył na swoje pazury, polerując je lekko o łuski na piersi, jakby i z jednych, i z drugich ciał się pozbyć drobinek kurzu. Dopiero wtedy przeniósł rozbawione spojrzenie na Uśmiech Szydercy.
Miejmy nadzieje, ze twój ewentualny zastępca godnie cię zastąpi – stwierdził z drwiącym uśmiechem. bardzo trudno było stwierdzić, czy mówił szczerze, czy żartował – ani co takiego dokładnie miał na myśli. Chociaż Uśmiech zapewne się domyśli. Wydawało się, ze ze wszystkich tutejszych smoków, przywódca Cienia zna go najlepiej. Ale czy całkowicie?
Cóż, muszę ja trochę po edukować, może wtedy zacznie zachowywać się jak na ognistą przystało – stwierdził, ale coś w jego głosie świadczyło, ze nie bardzo wierzy w taką możliwość. Runa była zbyt... ograniczona, szczególnie własnym pojęciem honoru.
Kto wie, zabawa może jeszcze się jakoś rozwinąć. Potrzeba tylko chętnych do niej – uśmiechnął się drapieżnie. Szyderca z pewnością zrozumie, co miał na myśli.

: 26 paź 2014, 1:54
autor: Uśmiech Szydercy.
// Naprawdę przepraszam, jestem ostatnio bez sił x.x

Szyderca uśmiechnął się krzywo na tę komplemento-kpinę. Wątpił, by ktokolwiek zastąpił go godnie. Nie dlatego, że sam był wspaniałym przywódcą, o nie, nie sądził tak. Wbrew pozorom wcale nie miał wybujałego ego i zdawał sobie sprawę z ogromu swych wad i niedoskonałości. Po prostu wiedział, że gdy on zdechnie, spuścizna Cienia i to, co odróżniało ich od smoków spod bariery, również odejdzie, dlatego tkwił na swej pozycji niczym ostatni, przestarzały i zakurzony relikt minionej epoki i dawnej świetności.
Podszedł nieco bliżej, aby mogli ściszyć głos. Choć byli tu sami, zapewne odruchy sprawiały, że Szyderca wolał prowadzić rozmowy cicho. Dziwne rzeczy się tu ostatnio dzieją, więc lepiej zadbać, by nikt ich nie usłyszał.
– Zabawa, mówisz... Lubię zabawę – wymruczał gardłowo i pochylił nieco łeb, nie powstrzymując nieco szalonego uśmiechu. – Zamieniam się w słuch – dodał. Jeśli Jad ma jakiś pomysł, jemu z pewnością się spodoba.

: 26 paź 2014, 10:59
autor: Jad Duszy
//nie szkodzi


Uśmiechnął się szelmowsko, patrząc na Uśmiech Cienia. Tak jak przeczuwał, Szyderca zawsze był chętny do podobnych zabaw. jaka szkoda, że nie było zbyt wielu podobnych mu smoków. Zycie byłoby o wiele zabawniejsze, gdyby znalazło się więcej osobników skorych do zabaw, a nie myślących tylko o leżeniu brzuchem do góry i patrzących wspólnie na kolorową tęczę.
Nie uważasz, ze im więcej biorących udział, tym zabawa jest bardziej rozrywkowa? – Zapytał, patrząc swoimi złotymi, rozbawionymi ślepiami prosto w ślepia Przywódcy Cienia. Cóż, byli do siebie bardzo podobni, ale jednak parę rzeczy ich różniło. jednakże te podobieństwa z pewnością sprawiają, ze dobrze się rozumieli.
Najlepiej gdyby wszyscy dołączyli do wspólnej zabawy. Nawet stając po przeciwnej stronie równiny, podczas dobrej zabawy nie robi to różnicy przyjaciołom, czyż nie? – Zapytał z cwanym uśmieszkiem. Mówił cicho, swoim aksamitnym, ociekającym drwiną i cynizmem głosem.Tak, dziwne rzeczy się zdarzały. nie wiedzieć skąd zawsze gdy robiło się interesująco, znikąd pojawiała się cała grupa stworzeń, jakoby będących tu przez długi czas. A to zawsze psuło interesującą rozmowę czy rozwój sytuacji.

: 28 paź 2014, 23:11
autor: Uśmiech Szydercy.
Kheldar pochylał łeb, nadstawiając ucho, jak gdyby ta dwójka co najmniej dzieliła się największymi sekretami tego świata i planowała jakiś niecny spisek mający sprowadzić na te ziemie chaos i zamęt, a oni dwaj mieliby wtedy siedzieć z daleka i obserwować swe dzieło. I zapewne taka wizja przypadłaby im nawet do gustu.
– Owszem. Im więcej, tym lepiej. Nawet, jeśli biorą udział w zabawie całkowicie nieświadomie – odparł mrukliwie i wyszczerzył kły. Czarny dymek uleciał z nozdrzy, a Szyderca potrząsnął pyskiem. – Śmiem nawet mniemać, że przeciwna barykada może dać przyjaciołom jeszcze więcej frajdy... lepiej oglądać widowisko z obu stron, nie tylko z jednej – dodał i zachichotał. Właściwie już podczas tej rozmowy dobrze się bawił. – Jak rozpocząć tę zabawę? Konkretny pomysł czy improwizacja? – spytał, obserwując Jad wyczekująco.

: 29 paź 2014, 8:06
autor: Jad Duszy
Tak, taka wizja była niezwykle pociągająca – chociaż równie zabawnie byłoby brać w tym chaosie udział. Ale obserwowanie tego zapewne sprawiłoby im równie dużo frajdy. uśmiechnął się drapieżnie na widok reakcji oraz słów Szydercy. przywódca Cienia jak zawsze go nie rozczarował. Az trudno było uwierzyć, ze ich pierwsze spotkanie było ciekawe, ale dalekie od przyjacielskiej nuty. dwa podobne charaktery albo się pozabijają, albo... No właśnie, zostaną tym, czym Jadzik i Szyderca.
Już poczyniłem pewne kroki w stosunku do osoby, która nie zalicza się do naszych przyjaciół – stwierdził z namysłem, konspiracyjnym szeptem, jak zwykle ze spojrzeniem pełnym kpiącego rozbawienia. – Na szczęście akurat w tym przypadku Runa okazała się być rozsądną, więc niedługo zapewne usłyszysz dobre wieści – poruszył lekko łbem, jakby nie mógł się doczekać, aż te wieści zostaną ogłoszone światu. Ale sam nie mógł tego zrobić, niestety – przynajmniej nie oficjalnie.
Co do reszty zabawy... Myślę, że wystarczy pójść z prądem, zamiast stawać okoniem. Ale improwizacja z naszej strony byłaby równie skuteczna – spojrzał na chwilę w niebo, jakby starał się coś tam zobaczyć, ale zaraz znowu przeniósł kpiący wzrok na Uśmiech.
Być może nie tylko nam się nudzi – wyszczerzył kły w uśmiechu. Cokolwiek to miało znaczyć, bo sam nie był pewny. Ale w końcu wszystkim chyba powoli zaczynał się nudzić pokój – z wyjątkiem smoków Życia oczywiście.

: 30 paź 2014, 1:21
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca uniósł lekko łuk brwiowy, słysząc, cóż takiego ciekawego udało się zamataczyć Jadowi. Od razu zrozumiał zawoalowane słowa, domyślając się, o kogo chodzi i czym będą owe wieści. A więc niedługo wybuchnie wojenka. Cudownie. Choć cień był mało liczny i stracił niedawno kilka bardzo dobrze wyszkolonych smoków, wiedział, że obecni obiecujący adepci szybko będą w stanie zająć ich miejsce, a ich chęci zatopienia kłów i szponów w krwi tylko wzrosną.
– Improwizacja, mówisz... – zagrzmiał gardłowo i przesunął szponami po dolnej szczęce i podbródku w zamyśleniu. – Taki mały chaos przetaczający się przez te tereny przyniósłby wszystkim tu żyjącym orzeźwiającą, świeżą falę powietrza... oraz zwalczył wszechobecną nudę – wymruczał. Taka sytuacja mogłaby być naprawdę interesująca. A o Jad się nie martwił, nawet jeśli stanęliby przeciwko sobie, potraktowaliby to jako zwykłą, arenową potyczkę, tego był pewien.

: 30 paź 2014, 8:26
autor: Jad Duszy
Uśmiechnął się, widząc zrozumienie w oczach Uśmiechu. Nie, ten smok go nie rozczarowywał. od razu odgadł, o czym mówił Jad. ostatnio taka rozmowę zdarzało mu się toczyć jedynie z Krwiożerczym Obłędem i z Uśmiechem Cienia, jednak z racji tego, ze ten pierwszy zdążył odwiedzić Aterala, zostało mu mało okazji do wymiany zdań z inteligentnym rozmówca. niestety, nastały takie czasy.
Owszem. tak wiele smoków nie rozumie, że pokój jest jedynie przerwa pomiędzy zabawą, a gdy trwa zbyt długo powoduje osłabienie. trzeba rozruszać nieco atmosferę, aby smoki pamiętały, ze są smokami – stwierdził, kręcąc łbem z udawanym, teatralnym niedowierzaniem. jak smok może zapomnieć o tym, ze jest drapieżnikiem, a nie kochającą spokój krową? Odpowiedź łatwo można było znaleźć, gdy patrzyło się na co poniektóre osobniki.

: 01 lis 2014, 1:26
autor: Uśmiech Szydercy.
Krwiożerczy Obłęd to zapewne niezbyt przyjemny temat dla Szydercy, który w końcu był powodem jego śmierci, a walka była czysto przyjacielska. Bez Obłędu stado osłabło znacząco. Pewnie byłby ciekaw, czy Jad wie, kto jest powodem uśmiercenia jednego z niewielu smoków, które naprawdę były smokami, a nie oswojonymi kundlami przebranymi w łuski.
– Jeśli nam się uda, byłbym zaszczycony, gdyby udało mi się stanąć przeciwko tobie – rzekł gardłowo Cienisty i wydmuchał z nozdrzy czarny dym. W jego głosie była ironia i nuta żartobliwości, lecz zapewne była to prawda. Tylko potyczka z Jadem dałaby mu prawdziwą frajdę, bo nie byłaby to zwykła walka dla zwycięstwa. Zresztą nie przypominał sobie, by Ogień miał innego Wojownika, a walka z Czarodziejami nie jest tak ekscytująca. Tylko ciągle chcą coś przebić lub odciąć.
– Czyli czysta improwizacja wystarczy, czy masz we łbie jakiś plan lub jego zarysy? – spytał mrukliwie i niezwykle cicho, tak, by tylko Jad był w stanie go usłyszeć.

: 06 lis 2014, 14:43
autor: Jad Duszy
Nie, nie słyszał o tym, jak zginał Obłęd. Czy by się przejął? Sam nie wiedział. Z jednej strony uznałby to za wielka stratę, z drugiej jednak... takie rzeczy się zdarzały. jeszcze gdyby usłyszał, kto przyczynił się do śmierci Obłędu poprzez jego nieuleczenie – to już wyjaśniałoby pewne rzeczy. Ale nie pytał.
Tak, nikt inny raczej by nas nie zadowolił – odpowiedział, wyszczerzając drapieżnie kły. Wolał walczyć z kimś równym lub lepszym od siebie. niestety – i nie próbujmy doszukiwać się tu wielkiego ego, a zwykłego stwierdzenia faktu – wielu takich smoków nie było. Szkoda tylko, że wciąż był osłabiony przez ten przeklęty wywernowy jad. Nie mógł przez to w pełni cieszyć się z walk. Słysząc pytanie Szydercy zmrużył lekko oczy.
Jak sam pewnie wiesz, ogniki lubią mieć powód do wojny, a Zycie w ogóle boi się walki – zauważył z rozbawieniem, równie cicho co Uśmiech. – Być może teraz trochę zasmakują w walce, ale odpowiednia prowokacja może wiele zdziałać – stwierdził, patrząc znacząco na Uśmiech. Cóż, planów miał wiele, ale wszystkie zmieniały się wraz z tym, co działo się dookoła.

: 08 lis 2014, 2:18
autor: Uśmiech Szydercy.
Słysząc, co powiedział Jad, o zadowalaniu się nawzajem, Szyderca zmrużył ślepia, przyglądając mu się przez moment nieco bardziej nachalnie. To zabrzmiało tak dwuznacznie, że aż miał ochotę coś powiedzieć, doskonale jednak znał podejście ognistego do takich spraw. Niestety. Dlatego wiedział, iż była to przypadkowa gra słów, która podsunęła mu do głowy niezwykle ciekawe wizje. Dlatego potrząsnął rogatym łbem, by się ich pozbyć, i jedynie uśmiechnął się krzywo.
– Nikt inny – mruknął posępnie, po czym skupił się na dalszych słowach Jadu. Wojna, prowokacja... to nie powinno być trudne. Szczególnie, jeśli chodzi o Życie.
– Doskonale. Wymyślę coś. Już niedługo spodziewaj się kolejnych, jakże interesujących plotek – rzekł i wyszczerzył zębiska w zadowolonym uśmiechu. – Ach... no i cóż mogę rzec... skop im tyłki – dodał mrukliwie. Nie kibicował żadnej ze stron, był jedynie obserwatorem tej wojny, jednakże w indywidualnej walce Jadu to jemu życzył powodzenia.

: 08 lis 2014, 12:13
autor: Jad Duszy
Przekrzywił lekko łeb, słysząc posępny ton w głosie swojego rozmówcy. Cóż, to było intrygujące zjawisko, a złote ślepia przez chwilę przyglądały się Szydercy badawczo. Czyżby powiedział coś, co poruszyło samca? Zabawne. Potem to przemyśli.
Im bardziej interesujące, tym lepiej – stwierdził, szczerząc drapieżnie kły. Słysząc słowa Uśmiechu, drapieżny uśmiech ustąpił miejsca czemuś bardziej suchemu i cynicznemu.
Z moim pechem i jadem wywern będzie to trudne. miejmy nadzieję, że Viliar mnie wspomoże – odpowiedział z rozbawieniem. Nie przepadał za bogami – z kilkoma wyjątkami. Zwłaszcza Viliar do tych wyjątków należał, z wiadomych powodów. jednocześnie posłał Uśmiechowi znaczące spojrzenie – w końcu do przywódca Cienia odpowiadał za odnalezienie odtrutki. Mógłby się pospieszyć, Jadzik miałby wtedy więcej zabawy.

: 10 lis 2014, 2:24
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca zachichotał gardłowo, a uśmiech prezentujący cały wachlarz kłów nie schodził mu z pyska.
– Z twoim pechem i tak raz mnie skopałeś, więc nie jest tak źle – rzekł. Sam w bogów nie wierzył. Uznawał ich raczej za smoki, które mają silne, magiczne zdolności. A że magii nie lubił, to i bogów też. Choć zapewne jeśli miałby wybrać jednego, wybór też padłby na Viliara. Przynajmniej dostarcza im rozrywki dzięki arenie.
Na jego pysku pojawił się teatralny wyraz wstydu, gdy usłyszał o jadzie w Jadzie.
– Pracujemy nad tym – mruknął, po czym skłonił lekko łeb w parodii kurtuazyjnego gestu. – Niedługo cię wezwę i podzielę rewelacjami. A póki co... dobrej zabawy – rzekł z rozbawieniem i złowrogim uśmiechem, po czym machnięciem skrzydeł wzbił w powietrze i skierował ku terenom Cienia.

: 10 lis 2014, 13:02
autor: Jad Duszy
Odprowadził wzrokiem Uśmiech Cienia, a dopiero gdy smok zniknął mu z oczu sam również skierował się ku obozowi Ognia. tym razem jednak na piechotę, spacerkiem. Dobrze mu to zrobi, droga powietrzna wróciłby za szybko i znów został oblężony przez żadnych nauk Adeptów oraz pisklęta. na jedno to dobrze, przynajmniej dla stada, ale źle dla niego, bo nauki były raczej nudne. Po chwili i on opuścił to miejsce.

: 26 lis 2014, 16:43
autor: Spiżowa Łuska
Szukała jakiś czas. Spytała obcego siebie smoka, czy zna jakiegoś uzdrowiciela, bo sama znała tylko Rhan, ale ta wiele czasu była po prostu nieobecna. A Liliowa gdzieś zniknęła. Dowiedziała się, że taki Uzdrowiciel jest w Ogniu, do którego miała mieszane uczucia. Ledwo pamiętała, że kiedyś jakiś smok stamtąd jej pomógł. W pamięci pozostał tylko ten fakt. Zaś niedawne spotkanie... Było co najmniej dziwne. Thea wiedziała tylko, że smoczyca Ognia była nieprzyjemna i agresywna, choćby gestem i słowem. I że była to straszna materialistka. Znikąd nie mogła wiedzieć, że to zachowanie było kaprysem wywołanym Zapachem jej stada. Potraktowana jak śmieć, bo wykluła się nie tam, gdzie powinna. Oskarżona o czyny przodków... Ale tego nie wiedziała. Po prostu wzięła się za siebie i poprosiła tego smoka, by przekazał jedynej, miała nadzieję, wolnej uzdrowicielce Stad. Przyszła w umówione miejsce i usiadła z zadem czekając o tym, co ją spotka. Czy zostanie potraktowana równie nieuprzejmie, czy Uzdrowicielka Ognia też zażąda od niej, ledwo wyrośniętego pisklaka, o zapłatę, czy okaże się w porządku. Jeżeli zgodzi się nauczać, a kilka argumentów na to zakwitło w głowie Thei, chociaż kilka, to czy będzie wymagająca, czy owa Uzdrowicielka na sucho niczego jej nie nauczy porządnie. Wydawało się Thei, że to, co ma poznać jest bardzo trudne. Dlatego tak niewielu stawało się uzdrowicielami. Westchnęła głęboko. Czy w ogóle przyjdzie? Czy wiadomość do niej dotarła?

: 27 lis 2014, 23:18
autor: Słodycz Zbawienia
Oczywiście wiadomość dotarła. Ale uzdrowiciel nigdy nie ma łatwo. Zwłaszcza w tak ciężkich czasach. Kleryczka Cienia musiała na mnie trochę poczekać. W końcu się jednak zjawiłam. Nieco zmęczona, oddychająca płytko i szybko. Ale jednak przyszłam. Obok mnie szedł Kurama. Mój wierny towarzysz, który nigdy o mnie nie zapomniał. Rozmawiałam z nim dzięki więzi, przez co droga nie była taka długa. Idąc za nosem zbliżyłam się do młodej smoczycy. Wciąż czułam niechęć do Cienistych, ale Niosący skutecznie je zmniejszył. Postanowiłam więc jej pomóc, choć nie do końca zrozumiałam na czym ma to polegać. Podeszłam więc i skinęłam jej lekko łbem na powitanie. Na mój pysk mimo wszystko wypłynął delikatny uśmiech. Kurama stanął po mojej prawej stronie, nieco z tyłu. – Słodycz Zbawienia, uzdrowicielka Ognia. Wzywałaś mnie? – zapytałam. Mój głos, jak zwykle łagodny, koił uszy i duszę, pozwalając się zrelaksować.

: 29 lis 2014, 12:43
autor: Spiżowa Łuska
Dostrzegła Słodycz już nieco z daleka, chociaż padał gęsto śnieg. Dostrzegła obok niej żbika i przeraziła się, ale szybko stwierdziła, że to nie jest dzikie zwierze. Chyba, że zostanę nim poszczuta... Pomyślała przez chwilę nieco truchlejąc. Chociaż miała tyle księżycy nadal wzrostem nie dorównywała rówieśnikom. Chociaż i Słodycz była niewielka, to nadal większa od Theakry. No i miała żbika. Toteż kleryczka wstała i spięła się. Ona wszędzie wypatrzy zagrożenie. Ogon miała nieco nisko. Nie chciała sprawiać wrażenia jakby była zagrożeniem, chociaż czasem doprowadzało to potencjalnych pomocników w nauce do napadów śmiechu i drwin. Chociaż, jakby pomyśleć to nie była dużo silniejsza niż się zachowuje.
Uzdrowicielka przyszła nieco zmęczona, toteż Thea jakoś nieco się rozluźniła, ale nie umiała oderwać oczu od kompana skrajnej. – Theakra, kleryczka... Cienia. – Odparła nieco niezdecydowanym głosem starając się patrzeć na uzdrowicielkę, ale jej ślepia cały czas błądziły do Kuramy. Głupio będzie zapytać, czy jest niebezpieczny jeżeli chce mnie poszczuć... Stwierdziła i opuściła wzrok. Kątem oka jednak widziała łapy i uzdrowicielki i żbika. Była spięta, chociaż starała się być spokojniejsza. Nie wiedziała jak powinna się uspokoić. Muszę być twarda. Jeżeli ją do siebie zniechęcę nigdy nie zostanę uzdrowicielem! Wzięła głęboki oddech i spojrzała w pysk Zbawienia.Nie była zbyt ufna w stosunku do Ognistych. Z racji pochodzenia została źle, czy raczej nieprzyjemnie potraktowana przez Ognistego. – Tak, prosiłam, żeby ktoś powiedział pani, że czekam na panią. – Zaczęła znowu błądząc wzrokiem od piersi samicy po wielkiego kota. – Zgodnie z tradycją nazwałam się Spiżowa Łuska i pragnę zostać uzdrowicielem. Niestety Rhan nie ma czasu żeby teraz mnie uczyć. Mogłabyś nauczyć mnie leczyć? Chciałabyś? Ale... – Przerwała znów opuszczając wzrok. Nieco rozgoryczony, więc dobrze, że Uzdrowicielka zobaczyła tylko ten bardziej zdeterminowany. – Nie mam nic w zamian... – Szepnęła nieco zrezygnowana. Nadal się spinała. Jakby miała zostać zaatakowana. Starała się być miła i uprzejma. I uległa. Może jednak brak buty i stawiania się sprawi, że Ognista uzna, że Thea nie jest godną ofiarą.

: 30 lis 2014, 11:26
autor: Słodycz Zbawienia
Przyglądałam się jej, nieco zszokowana tym wszystkim. Najwidoczniej także w Cieniu zdarzają się smoki łagodne i spokojne. Mimo to zmieszanie Theakry było dla mnie naprawdę niecodziennie. Jako była łowczyni i uzdrowicielka dostrzegłam to, co wywoływało u niej nie lada stres. – Miło mi cię poznać, Theakro. Jestem Słodycz Zbawienia i wystarczy, gdy będziesz się do mnie tak zwracać. – odpowiedziałam, uśmiechając się do niej ciepło. Jej zachowanie sprawiało, że chociaż to Cienista, miałam ochotę jej pomóc, zaopiekować się nią. – Ten kocur to Kurama, mój kompan. Wygląda groźnie, ale nie musisz się go bać. Pomaga mi zbierać zioła. – przedstawiłam mojego żbika i pogłaskałam go czule po łebku, aż zaczął mruczeć. Usiadłam, nie spodziewając się jej ostatnich słów. Owinęłam łapy ogonem, a Kurama położył się po mojej prawie stronie. Cały czas go głaskałam i patrzył zdziwiona na młoda samicę. – Nie zwykłam pobierać opłat od tych, którzy chcą się uczyć. Zwłaszcza od kleryków, czy młodych uzdrowicieli. Wystarczy, że będziesz się pilnie uczyć i pomagać smokom. Czy taka umowa ci odpowiada? – zapytałam, wciąż delikatnie się uśmiechając.

: 03 gru 2014, 20:18
autor: Spiżowa Łuska
Jak to czasem bywa, gdy w większości jest mniejszość o odmiennym charakterze to często jest wykluczane z grupy. Jednak gdy to większość ma bardziej agresywny charakter, a mniejszość uległy... bywa źle. Theakra miała przed sobą kilka dróg i nie spadła na tę najróżowszą. Z góry była na tej węższej pozycji. Ojciec wychowywał ją twardą łapą. Nie zaznała więc wielu czułości. W wieku siedmiu księżycy dowiedziała się, że wychowywał ją brat, bratanek nie dość empatyczny ją prześladował nabawiając lęków, gdy chciał zdobyć większą niż ona uwagę rodziciela. Do biologicznego ojca nigdy nie pałała sympatią i chciała trzymać się od niego z daleka, więc starała się zatrzeć kontakt z nimi przez wytłumaczenie treningami. I odpoczynkiem we własnej samotni. Inna smoczyca Cienia próbowała ją utopić (choć raczej nie świadomie, to Theakra tak to pamięta!). No i było kilka wypadków, o których lepiej nie wspominać.
Theakra skinęła zachowując ciszę, kiedy Zbawienie zaczęła znów mówić do niewielkiej Theakry. Zerkała na pysk Zbawienia i nieco rozluźniła się na widok jej spojrzenia. Ten wzrok oznaczał, że samica nie ma złych zamiarów. Tylko jeden smok obdarzał ją podobnym spojrzeniem. Spojrzała na kota, kiedy Słodycz go przedstawiła. Nagle wydał się mniej niebezpieczny. Jeżeli zbiera zioła musi być naprawdę mądry. Pomyślała z nadzieją w owej myśli. Żbik stał się mniej straszny i sama lekko się rozluźniła, a ogon jej drgnął. Tym lepiej się poczuła, gdy zobaczyła odruch kota, gdy uzdrowicielka go głaskała. Nagle zrobił się łagodny jak baranek. Niestety koty mają to do siebie, że gdy chce się poznać ich emocje to trzeba patrzeć na oczy. Reszta „twarzy” nie jest na tyle ruchoma i inne takie. Mimo wszystko Theakra wolała się nie zbliżać do tego kota. Mimo, że był tak puchaty i ładny, to jego wąska źrenica o kocie oko podpowiadały jej, że lepiej nie zaczepiać żbika.
Od zamyślenia wyrwał ją głos uzdrowicielki. Westchnęła cicho opuszczając znowu wzrok. Potem spojrzała na Zbawienie z ulgą i wdzięcznością. Zwłaszcza z wdzięcznością, ale i zmieszaniem. – Bo ja... nic nie mam, a inna smoczyca wymagała... – Mruknęła ściszonym głosem. Potem się lekko uśmiechnęła. – Będę się starać jak tylko umiem. Ale... zupełnie nic nie wiem na te tematy. Nigdy się nie przyglądałam Rhan gdy leczyła i tylko tyle wiem, co dowiedziałam się o ziołach. – Powiedziała cicho znowu opuszczając wzrok. Była pewna, że będzie się starać, że chce to robić, bo czuła, że do niczego innego się nie nadaje. I to mogłoby podnieść jej pozycje w stadzie. Khantar i Kheldar umniejszali pozycje samic. Były dla nich nie ważne. I to przeszło na nią, że czuła się gorsza od takowych samców, czy nawet od niewiele młodszego od niej bratanka.