Strona 5 z 30

: 19 cze 2014, 21:59
autor: Słodycz Zbawienia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie tylko Oko był zmęczony. Prawdę mówiąc odkąd tu przybyłam nie znalazłam chwili, aby się przespać. Ale nie o tym teraz. Teraz o nauce. Przez krótką chwilę, dosłownie krótką, bo ledwie przez pięć uderzeń serca, milczałam. Dopiero wówczas się odezwałam. – Kamuflaż może nam pomóc, gdy się skradamy. Chodzi w nim o to, żeby jak najlepiej się zakamuflować. Zwykle używamy tego, co pod łapami. Błoto, liście, krzewy, czy śnieg jak teraz. Można też wykorzystać magię. Można stworzyć wokół siebie kopułę, albo pokryć się czymś w rodzaju błonki, której nadamy odpowiednie cechy. Zwykle kamuflujemy się po to, żeby nie było nas widać, słychać ani czuć. Czasami po prostu zabiegi wykorzystywane przy skradaniu nie wystarczą. Z czego się jednak orientuję niewiele smoków z niego korzysta. Zabiera trochę czasu i energii, no i nie ma gwarancji, że się uda i kamuflaż zadziała. – odparłam, spoglądając na Oko uważnie. Czy zgodzi się na krótki trening walki?

: 19 cze 2014, 23:11
autor: Jaskiniowy Kolec
A co zrobisz jeśli będziesz w górach gdzie nie padało i jest dużo wyschniętej trawy, ale ogółem mało ziemi, aby choćby się w niej wytarzać? Co zrobisz, jeślibyś miała niewielką wiedzę na temat maddary...? Co byś zrobiła na pustyni, aby ukryć się...
Zapytał, aby rozwinęła swoją wypowiedź, a potem też wydał polecenie...
Spróbuj uformować na sobie jakiś kamuflaż... Tylko pamiętaj, że to akurat musisz robić powoli. Bez pośpiechu i dokładnie...

: 19 cze 2014, 23:24
autor: Słodycz Zbawienia
Przez chwilę milczałam, po czym wzruszyłam barkami, a na moim pysku pojawił się lekki uśmiech. – Będę omijać takie tereny. – odparłam, ale po chwili dodałam do swojej wypowiedzi coś jeszcze. – Jeśli znam tylko podstawy maddary, mogę zwilżyć ziemię, bym mogła się nią pokryć. Sposobów jest mnóstwo, ale trzeba znać dokładny kontekst. Pora, zwierzę, do którego mam się podkradać. Wychodzę jednak z założenia, że lepiej omijać tereny, na których nie ma się szans zakamuflować. – dokończyłam, po czym zaczęłam się kamuflować. Na sobie, tak? No to zaczynajmy. W moim umyśle pojawił się obraz delikatnej powłoczki, który pokrył mnie całą. Powłoczka ta była delikatna i lekka, niekrępująca moich ruchów. Przepuszczała powietrze, zatrzymując jednak mój zapach wewnątrz. W końcu po coś się kamufluję i muszę oddychać. Ponadto miała taką właściwość, że gdy się na mnie patrzyło, nie widziało się mnie. Powłoczka przybierała taki obraz jak przyroda za mną, delikatnie załamując światło dla lepszego efektu. Jedynym, co mogło być widoczne to delikatne kontury, jednak na pierwszy rzut ślepia nie było ich widać. Nie da się jednak tak całkowicie zniknąć. Tchnęłam w to wszystko maddarę, tworząc także iluzję, że tam gdzie stoję wcale nie ma wgłębień. Oddychałam cicho i spokojnie, patrząc na Oko, który nie powinien być w stanie mnie dostrzec. Mimo to moje ślepia były dla niego niewidoczne, ale ja doskonale widziałam, bo powłoczka od wewnątrz była przezroczysta.

: 19 cze 2014, 23:30
autor: Jaskiniowy Kolec
Uważam, że zawsze jest wyjście kamuflażu. Może nie ukryjesz się przed wzrokiem, ale zapach zawsze da radę ukryć. Niemiłym na pewno jest wysmarowanie się w odchodach jakiegoś górskiego zwierzęcia, ale na pewno ukryje Twój zapach...
Stwierdził po wszystkim tym co usłyszał i zobaczył. Był jedynie kimś do rozmowy i korygowania drobnych błędów. Nie uczył jej praktycznie niczego...
Myślę, że masz wystarczającą wiedzę i umiejętności, aby już sprawnie polować...
Zamilkł i na jego pysku pojawił się lekki uśmiech. Uśmiech, a nie grymas.
Mimo było spędzić czas z kimś ogarniętym i nie wymagającym ciągłego poprawiania jego słów...

//Kamuflaż II//

: 19 cze 2014, 23:33
autor: Słodycz Zbawienia
Skinęłam łbem, chociaż on oczywiście tego nie widział. Zaśmiałam się w duchu i zneutralizowałam powłoczkę, po czym spojrzałam na niego moimi szarymi ślepiami. – Dziękuję za pomoc, wojowniku. Jak wspomniałam, chciałabym podszkolić się trochę w walce, ale jeśli nie masz nic przeciwko, czy moglibyśmy trochę odpocząć? Odkąd tu przybyłam nie przespałam nawet kilku uderzeń serca, a przebyłam naprawdę długą drogę. – Po tych słowach usiadłam na ziemi, wzdychając cicho, ale głęboko i patrząc na Zmierzch uważnie. Uśmiech? U niego? To ci nowość, a znam go dopiero od niedawna.

: 19 cze 2014, 23:46
autor: Jaskiniowy Kolec
Chwilę później po uśmiechu nie zostało nic...
Ale tam był przez pewien czas...
Odpoczywaj, Zbawienna Łusko. I nie musisz mi dziękować. To dla mnie wręcz przyjemność...-Osoby, które znały Oko Zmierzchu mogły wiedzieć, że był miłym smokiem dla tych, którzy byli mili dla niego.
Sam osobiście w genach mam bardzo małą ilość snu... Prześpij się. Popilnuje Cie.
Dodał po chwili, gdy podszedł do Zbawiennej i usiadł obok niej. Leżenie na śniegu nie było niczym strasznym dla smoka, który miał we krwi rasę północnych. A sam brak snu odziedziczył po ojcu. Ten to był praktycznie mistrzem niespania. Swoją drogą miło byłoby się tym zająć... Zobaczyć śpiącego ojca. To dopiero byłaby niezapomniana chwila...

: 20 cze 2014, 17:37
autor: Słodycz Zbawienia
Skinęłam lekko łbem, a na moim pysku widniał delikatny, ciepły uśmiech. Ugięłam przednie łapy, kładąc się na przyjemnie zimnym śniegu. Położyłam łeb na przednich łapach, ale nie zamknęłam ślepi. Obróciłam lekko łeb tak, aby móc spojrzeć na białofutrego wojownika. – Dlaczego nie okazujesz emocji? Uśmiechnąłeś się raz, odkąd się spotkaliśmy. To doprawdy niewiele. – zauważyłam. Miałam też powiedzieć, że mam bardzo płytki sen z uwagi na miejsce, w którym żyłam, ale powstrzymałam się od tego. Przy nim czułam, że jestem bezpieczna. Choć znam go naprawdę niedługo.

: 21 cze 2014, 1:01
autor: Jaskiniowy Kolec
To było dziwne pytanie. To, że zobaczyła uśmiech, było jednie chwilą słabości. Tak uważał...
Czy nie okazuje ich? Okazuje, ale nie tak jak inni. A więc prawidłowym pytaniem byłoby... Dlaczego nie jesteś tak wylewny w swoich emocjach...-Taki tam monolog i rozumowanie Oka...
Mam to po prostu w genach. Mój ociec po moim wykluciu, zaczął się mną opiekować... Do ostatnich czasów był... Oziębły tak jak ja w tej chwili. Pasuje mi to nawet. Nie muszę zakładać maski, jaką zakłada połowa smoków Wolnych Stad. Mój pysk jest już wystarczająco dobra maską i nie muszę żadnej przybierać...
To jednak nie było dokończenie odpowiedzi... Chwilę później kontynuował nieco ciszej
Do tej pory nauczyłem się jednego. Pozytywne myśli i zdarzenia... Prowadzą do rozczarowań, a tego typu rzeczy wolałbym unikać jak tylko mogę. Może i dlatego też jestem taki, jaki jestem...
Potem dopiero spojrzał w ślepia Zbawiennej. On swoje nieco zmrużył.
Zdaje się, że miałaś zasnąć...

: 21 cze 2014, 1:07
autor: Słodycz Zbawienia
Zasnąć? Przecież to o wiele ciekawsze od spania! Ale nie powiedziałam tego na głos. Nie chciałam go spłoszyć. Ja się otworzyłam przed nim, on mi pomógł. A skoro postanowił w jakimś tam stopniu otworzyć się przede mną, spróbuję zrobić dla niego to, co on zrobił dla mnie. Podniosłam łeb, a w moich szarych ślepiach pojawiło się zamyślenie. – Mnie kazałeś wziąć się w garść. Zapomnieć o niepowodzeniach. Żyć. Sam się do tego nie stosujesz, wojowniku. – zauważyłam, po czym opuściłam łeb, by potrzeć nim o prawą łapę. No cóż, czasami ma się dziwne wrażenie, że skóra pod łuskami cierpnie. Albo coś w tym stylu. Gdy znowu uniosłam łeb, moje ślepia były lekko zmrużone. – Powiedziałeś, że twój ojciec był taki do niedawna. Z pewnością miał jakieś powody, by takim być. Jeśli nie oczekujesz tego, co pozytywne, nie będziesz żył pełnią życia. Twoja egzystencja będzie jałowa. Czy tego właśnie chcesz?

: 21 cze 2014, 1:20
autor: Jaskiniowy Kolec
Myślała, że czcze gadanie go przekona do kogoś myślenia? Był jako pisklak jeszcze ziemnym. Był zakorzeniony w swoich przemyśleniach. Nie raz o tym myślał i tylko się utwierdzał w swoich przekonaniach.
Jestem w garści, a pamięć o niepowodzeniach to nauka dla nas. Czemuż bym miał się tego wyzbywać.-A może po prostu był hipokrytą?
Jeśli czuję, że zbliża się coś gorszego, to czemu mam liczyć na lepsze? Czy zawodzenie samego siebie sprawi, że nasze życie nie będzie takie jałowe...? Sam osobiście chcę dużo rzeczy, ale z każdą chwilą jestem w stanie zmienić swoje chęci...
No jakby nie patrzeć Zbawienna ciągnęła go za język, a Oko za to nie dał też za wygraną, skoro jego stwierdzenie zostało pominięte...
Chcę przykładowo, abyś w tej chwili zasnęła...

: 21 cze 2014, 10:47
autor: Słodycz Zbawienia
Milczałam, ale na moim pysku widniał delikatny uśmiech. Może jednak będę w stanie mu pomóc? Przynajmniej zrobiłabym coś pożytecznego. – To oczywiste, że nasze plany, to czego chcemy się zmienia. Ja jestem tego świetnym przykładem. Ale dlaczego zawsze zakładać najgorsze? Jeśli tak będziesz myślał, będzie cię to spotykało. – zamilknął, a mój ogon spoczął obok mnie, po mojej prawej stronie. – Czy to właśnie na tym nie polega życie? I podnoszenie się po porażkach? Nieważne ile razy upadniesz, ile razy się zawiedziesz. Chodzi o to, aby mimo wszystko nie poddać się. I wciąż widzieć to, co dobre w naszej egzystencji. Gdyby miało być inaczej, nie bylibyśmy tacy, jacy jesteśmy. Bylibyśmy tylko drapieżnikami, które instynktownie zabijają, nie przejmując się takimi hierarchiami jakie panują tutaj. Bylibyśmy jeszcze gorsi od Równinnych. – odparłam, a im dłużej mówiłam, tym szybciej uśmiech znikał z mojego pyska. Ja utraciłam nadzieję tylko na chwilę. Ale on chyba w ogóle jej nie miał.

: 21 cze 2014, 11:18
autor: Jaskiniowy Kolec
Myślała, że coś osiągnie? Jak na razie słabo jej to wychodziło. Ciężko określić czego nie miał Zmierzch, a co miał... Jednak na pewno miał... Ciekawe postrzeganie świata...
Nasze czyny tylko tu i teraz mają znaczenie. Nie chodzi tu o nasze oczekiwania od świata i losu...
A po chwili dodał jeszcze jeszcze dziwniejsze stwierdzenie.
Jesteśmy samolubnymi, prymitywnymi zwierzętami pełzającymi po ziemi. Ponieważ mamy mózgi, staramy się z całych sił i czasami udaje nam się coś, czego nie da się uznać za czyste zło... To jak nas wychowują nie ma znaczenia. Jeśli ktoś ma w sobie czyste zło, to będzie się buntował z tym systemem, który zbudowały smoki w tej krainie...

: 23 cze 2014, 20:12
autor: Słodycz Zbawienia
Pokręciłam lekko łbem, a na moim pysku pojawiło się coś w rodzaju zmartwienia, połączonego z czymś na kształt aprobaty. No, ale czy naprawdę on ma tak ograniczone podejście do życia? Westchnęłam cicho. – Mylisz się. Rodzice próbowali mnie wychować na odważną, gotową do walki, do oddania życia za rodzinę. A ja co? A ja nie chcę zabić królika na polowaniu. To, jak nas wychowują ma znaczenie. Ma znaczenie także to, co chcemy osiągnąć. – odparłam, mrużąc ślepia. Podrapałam się lekko pazurem prawej łapy po szyi. Było to jednak raczej w zamyśleniu, aniżeli dlatego że coś mnie swędziało czy coś. Ot, taki jakby odruch.

: 23 cze 2014, 23:35
autor: Jaskiniowy Kolec
I właśnie w tej chwili przypomniał sobie o Białym Kolcu...
W stadzie mamy adepta, który uważa, że należy mu się władza. Nie okazuje nikomu szacunku, ale od każdego jej wymaga. Chce osiągnąć władzę, ale zniechęca do siebie wszystko i wszystkich. Czy na prawdę ważne jest to, czego on chce, skoro nie daje nic od siebie?
Nasze osiągnięcia nie są niczym więcej, niż celami w życiu. Jeśli ktoś się stara to uda mu się... przeważnie. Chorowity i wątły pisklak nie zostanie jednak wojownikiem, ani wojownik nie zacznie używać nagle maddary na poziomie najlepszych. Możemy chcieć, ale nie zawsze możemy móc.
Wąskie spoglądanie na świat jednak złe nie jest. Nie dla kogoś, kto uważa, że świat dookoła jest wypełniony złem, a my staramy się jedynie zrobić coś, aby inni nie postrzegali naszego czynu za kolejne zło na świecie.
Ojciec nauczył mnie jedynie umiejętności do przeżycia. Nie zaszczepił mi nic, prócz chłodu w relacjach z innymi. Mimo to postępuje honorowo, jako wojownik. Sam sobie wytyczyłem tory, po których stąpam. Nie grało tu roli wychowywanie. Tym pisklęciem co mówiłem, zajmowała się bardzo przyjemna i miła smoczyca. A jednak nie zmieniła w nim tego zła...

: 29 cze 2014, 20:55
autor: Słodycz Zbawienia
Pokręciłam lekko łbem, spoglądając na niego z czymś na kształt smutku w ślepiach. – Mylisz się, wojowniku. Twój ojciec, jakkolwiek by cię nie wychowywał, był. A może i jest. Miałeś jakiś wzorzec. Patrzysz na siebie przez pryzmat swojego ojca. A czy ten adept, o którym mówisz, miał kogoś takiego? Wątpię. Wychowanie odkrywa ogromną rolę. Potrafi nawet wpłynąć na to, jacy się urodziliśmy. – odparłam, po czym westchnęłam cicho i podniosłam się, jakby z wysiłkiem. – Czy moglibyśmy kontynuować? Chciałabym się podszkolić w walce, nim wyruszę na kolejne polowanie. Słyszałam, że choć pora nie sprzyja, to jest dużo drapieżników na tych terenach. – dodałam, patrząc na samca.

: 02 lip 2014, 9:57
autor: Jaskiniowy Kolec
Nie będzie się sprzeczał co do ojca i stada. Zresztą nie jest to sprawa Zbawiennej.
Oko będzie kroczył własną drogą niezależnie od tego czy miał rację, czy też się mylił.
A więc Powiedz mi wszystko na temat ataku i obrony. Połączymy te nauki, aby było szybciej. Wiesz na pewno dużo na ten temat i nie ma sensu Cie zanudzać pojedynczymi ćwiczeniami...
Jeśli Oko mógł być jeszcze bardziej zimny niż poprzednio, to teraz właśnie można było to odczuć. Koniec z gadaniem. Nie będzie uginał swoich zasad, do innych. Szczególnie dla jakiejś smoczycy z innego stada. Skoro ojciec nie potrafił do niego dotrzeć to i ona nie będzie mogła.
Droga Zmierzchu jest drogą samotną.

: 06 lip 2014, 19:44
autor: Słodycz Zbawienia
Zmrużyłam moje szare ślepia. Dobrze, skoro tak chce, nie będę próbowała. Przez chwilę milczałam, próbując przypomnieć sobie słowa mojego brata. – Możemy atakować na różne sposoby. W tej dziedzinie specjalizują się wojownicy. Część z nich bazuje na swej zręczności, inni zaś na sile swojego ciała. I to jest właśnie główny podział ataków. Można atakować wszystkim, łapą, pazurem, zębami, skrzydłem, ogonem. Dosłownie każdym kawałkiem ciała, jeśli mam pomysł jak go użyć. Mogę także zionąć, ogniem, lodem albo kwasem, zależy czym smok dysponuje. Z obroną jest podobnie. Albo wykorzystuję swoją szybkość i wykonuję unik, albo próbuję cios zablokować czy też go sparować, korzystając z siły moich mięśni. Jest jeszcze kontratak, czyli coś pomiędzy atakiem i obroną. Rezygnuję z tego drugiego na korzyść tego pierwszego, ale wówczas zupełnie się odsłaniam. – odpowiedziałam, niemal cytując mojego starszego brata.

: 07 lip 2014, 11:22
autor: Jaskiniowy Kolec
Oko Zmierzchu przeszedł się po najbliższym terenie jakby z nieobecnym wzrokiem słuchając tego co mówi.
Prawda. Nie zawsze jednak musi to być każdy kawałek ciała, a całość jako jedno. Całe ciało jest czasem nawet znacznie bardziej skuteczne, niż sam ogon... Poza tym nie polecam kontrataku, chyba że masz znaczną przewagę nad przeciwnikiem...
Chwila ciszy. Znów przeszedł kilka kroków, a jego ślepia skierowały się w dal.
A jakie miejsca atakujemy?
Zapytał po chwili, odwracając wzrok w stronę Zbawiennej.

: 12 lip 2014, 15:51
autor: Słodycz Zbawienia
Skinęłam łbem, jakby potwierdzając, że przyjęłam jego słowa do wiadomości. Cóż, nigdy nie podejrzewałam, że będę kontratakować. Nie lubię drapieżników. Ostatnio miałam nieprzyjemne spotkanie z kotołakiem. Wystarczy mi jak na razie. Po chwili przechyliłam lekko łeb na bok, a ślepia miałam przymrużone. – Atakujemy te miejsca, które utrudnią walkę naszego przeciwnika. Ślepia, nozdrza, pachwiny, zgięcia łap i podbrzusze. Wydaje mi się, że także skrzydła i ogon, gdyż błona jest znacznie cieńsza niż łuski, a ogon jest ważny w utrzymaniu równowagi. – odparłam, spoglądając na Oko.

: 18 lip 2014, 19:45
autor: Jaskiniowy Kolec
Są różne smoki... Nie radziłbym atakować ogona najeżonego kolcami, albo zgrubieniami... Skrzydła to jak najbardziej dobry pomysł. Nie jesteś jednak wojownikiem i raczej nie spotkasz przeciwników ze skrzydłami. Ataki w nie bardzo często powodują trwałe uszkodzenia. Jeśli to jednak jakiś drapieżnik... Wtedy jak najbardziej...
Dopowiedział swoje i cicho warknął.
No dobrze. Spróbujmy więc Twoich ataków. Atakujesz i od razu szykuj się do obrony, ponieważ będę po nich ja atakował... Nie bój się jednak. Jestem na tyle doświadczony, aby nawet w przypadku niepowodzenia Twojej obrony, zatrzymać atak i Cie nie zranić...
Po czym Wojownik przeszedł płynnie w pozycję gotowości...

: 20 lip 2014, 11:28
autor: Słodycz Zbawienia
Nie komentowałam jego słów. To raczej naturalne, że jeśli smok ma ogon chroniony lepiej niż gardziel, to nie będę w niego atakować. No, ale w końcu to ja się uczę, prawda? Skinęłam lekko łbem na jego słowa. Ja także przyjęłam pozycję gotowości. Łapy lekko ugięte i rozstawione, dla lepszego balansu ciałem. Ogon uniesiony, luźny, choć nie kiwający się na boki. Skrzydła przy ciele, a łeb delikatnie pochylony. Przez krótką chwilę stałam tak, po czym wybiłam się, nieco mocniej uginając łapy i je prostując. Chciałam doskoczyć do prawego boku Oka, lądując nieopodal jego przedniej łapy. Gdy tylko moje łapy dotknęły ziemi i lekko się ugięły, uniosłam lewą przednią łapę, wykonując nią zamach taki, jakbym chciała ciąć jego łapę, od barku ku dolnej części łapy. Jednak w ostatnim momencie, nim moje pazury dotknęły jego sierści, zmieniłam tor lotu mojej łapy. Zamiast cięcia góra dół chciałam wykonać cięcie lewo prawo, czyli w poprzek, celując w zgięcie jego łapy.