Strona 5 z 10

Wnętrze Skalnego Giganta

: 25 lut 2023, 23:58
autor: Wrząca Krew

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przechyliła łeb na bok.
– A kim ty właściwie jesteś? – Wojowniczka wiedziała o świecie żałośnie mało jak na swój wiek, nie mogłaby więc przyporządkować imienia do tego konkretnego duszka.
Wlepiła wzrok w liść, który się przed nią pojawił, po czym ujęła go w dłoń, wąchając i oglądając go z bliska. No, taki dziwny. Sądziła, że nawet ktoś bardziej oczytany od niej miałby kłopot z domyśleniem się jakie mógł mieć przeznaczenie.
– Hm... no dobra. Ale to taki śmieszny żart, co nie? – Zapytała, próbując doszukać się w zwierzęcym pyszczku wiewiórki jakiejś wskazówki. – Bo jakby coś jej się stało to nikt by się nie śmiał. – Podrapała się po łbie. Lubiła dokuczać siostrze, ale nie pozwoliłaby tego robić nikomu innemu. Najwyżej sama przyklei sobie ten liść do czoła. Wyszłaby z siebie, gdyby nie dowiedziała się do czego służył.

Wnętrze Skalnego Giganta

: 26 lut 2023, 0:07
autor: Riromi
Kim był...?
A ty? – odbił pytanie, bo przecież sama mu się nie przedstawiła! Co z tego, że to on mało elegancko ją zaczepił.

Mrugnął. Był zdziwiony jej niewypowiedzianym zarzutem.
Gdybym chciał kogoś zabić to, no nie wiem, rozsadziłbym mu głowę, czy coś. Zero zabawy! – Zapewnił.

Wnętrze Skalnego Giganta

: 26 lut 2023, 0:18
autor: Wrząca Krew
– Verhu! – Odpowiedziała z szerokim uśmiechem. Zapominała czasem, że miała po tym pierwszym jeszcze jakieś inne imiona. – Albo Wrząca Krew. Bo się łatwo denerwuję. Ponoć. – Akcentowała słowa w nieco inny sposób niż smoki mówiące we wspólnym języku.
Wydawała się być uspokojona tym zapewnieniem. No, to nie pozostawało nic innego jak znaleźć dobry moment, aby przykleić tego liścia Aie do zadka. Czy szykowała się jakaś ceremonia? Ostatnia należała do nich, na jej koniec Aventus ostrzegł ich o jakichś łowcach, może na kolejnej powie coś więcej?
– Umiesz tak po prostu komuś wysadzić głowę? Czad. – Pokiwała głową z uznaniem. Faktycznie może niezbyt zabawne, ale jakie praktyczne!

Wnętrze Skalnego Giganta

: 26 lut 2023, 0:46
autor: Riromi
Riromi. – Odpowiedział, chociaż nie podzielał jej szerokiego uśmiechu. Drugie imię brzmiało znacznie ciekawiej od pierwszego. Czyli wrzała jej często krew... hmm!

Miał się już zasadniczo zbierać, ale wojowniczka... zadała mu pytanie? Pochwaliła go? Nie był pewien.
Czad? – powtórzył za nią, smakując to słowo. – No, może tak. Ale ani trochę zabawne. – Uznał. – Zresztą, sama zobaczysz coś lepszego od wysadzania głów jak użyjesz tego liścia! – Podskoczył i rozmył się w szarym dymie, zostawiając ją samą. /zt

Wnętrze Skalnego Giganta

: 03 mar 2023, 12:52
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Piastunka z ziemie weszła powoli do środka Kamiennego Giganta, stukając pazurami o skały. Niosła ze sobą sporo zapisanych kamiennych tabliczek, które, gdy znalazła dla nich miejsce, odłożyła na odpowiedniej półce. Potem wyszła na zewnątrz i zapaliła ziołowego skręta. Przesiedziała tak chwilę w odprężającym dymie, po czym zgniotła niedopałek w łapie i poszła z powrotem w stronę domu.

// zt

Wnętrze Skalnego Giganta

: 13 kwie 2023, 0:42
autor: Pomroki Nadziei
  Nasycony tchnieniem pustyni smok wzbił się w przestworza i skierował skrzydła na północ ku punktowi, który zaintrygował go już wcześniej. Drugi Klejnot, świeżo przyjęty do Mgieł, uznał za zasadne dobrze rozeznać się w punktach orientacyjnych tutejszych ziem. Przecież niewiele zdziała wobec łowców smoków, jeśli nie będzie w stanie dobrze nawigować po okolicy. Poza tym – miał pytania. Wiele pytań. Jednocześnie pytań tych zawsze może być więcej, choćby o to jedno: co na demony jego przodków robi spękany skalny posąg pośrodku terenów, które ponoć miały być rdzennie smocze?!
  Zgiął skrzydła i lekkim łukiem ześlizgnął się po ostatniej kolumnie cieplejszego wiatru, prosto w objęcia zimniejszych prądów znad jeziora. Świst powietrza zagrał modlitwę śmierci między skręconą parą rogów, z ich czarnej powierzchni wieszcząc niechybne zderzenie z taflą wody. Odbicie znajomej pustynno-wywernowej sylwetki już nań czekało..
  Samiec zaprzeczył, gwałtownie rozpinając skrzydła. Wiatr krzyknął pod nimi swym niskim hukiem, napinając gadzie błony aż do satysfakcjonującego bólu. Wylądował na skraju wyspy, amortyzując upadek przednimi łapami na modłę wyvern. Tylko widma przeszłości odczytały w tym nieświadomy pokłon wobec tych, którzy tyle księżyców temu walczyli z gigantem zlepionym ze skał i tajemnicy. Przecież dla niego, który obecnie zbliżał się do figury, była ona tylko tym właśnie – pokrytym liszajem mchów i porostów kamieniem pozbawionym wewnętrznego gniewu.
  Obszedł obiekt dookoła, szukając jakichkolwiek charakterystycznych śladów. Jeśli jednak jakieś były, to teraz nie pozostało z nich nawet wspomnienie. Jedyną interesującą kwestią był otwór, który znajdował się w korpusie tworu. Wczepiając się pazurami w niepewny teren, Baad dotarł do wejścia. Spojrzał w mrok, a światło dnia przychyliło się do żądania smoczej magii, gnąc się w kształt dżina-przewodnika. Artefakty, tablice z wyskrobanym smoczym pismem – tego mu było trzeba. Być może puma spotkana na pustyni nie była tyleż ostrzeżeniem, co drogowskazem? W świetle swego przyzywańca złotołuski schylił kościsty łeb nad najstarszą z tablic:
Historia Skalnego Giganta
Okiem Rudzika Płowego, Czarodzieja Ziemi
  Szponem Poszeptu Nocy, Piastuna Ognia

Wnętrze Skalnego Giganta

: 15 kwie 2023, 13:20
autor: Sięgający do Nieba
Hermes bardzo rzadko opuszczał tereny swojego stada. Nie widział w tym większego sensu, gdyż jeśli nachodziła go chęć na wycieczki, wybywał za barierę i tam rozglądał się za ciekawymi miejscami wartymi jego uwagi. Prawdę powiedziawszy przyleciał tu za ich nowym Mglistym nabytkiem – zauważył go przemykającego po niebie i postanowił się za nim udać. Dlaczego? Trudno rzec, smok mógł wszak lecieć tylko do świątyni, by odwiedzić kwarce, co było celem większości gadów.
Okazało się jednak, że nie do końca zmarnował czas. Baad wylądował przy kamiennym olbrzymie, czyli w dosyć nietypowym miejscu. Hermes nie miał tu czego szukać i nigdy nie pokazywał się w tych okolicach, co więc przyprowadziło tu obcego zza bariery? Ciekawość?
Przez jakiś czas krążył pośród chmur, lecz w końcu zdecydował się obniżyć lot. Kręcił łagodne łuki, pozwalając by wiatr odwalał za niego większość roboty; dzięki temu poruszał skrzydłami rzadko, głównie po to, by ustabilizować lot. Zataczał leniwe koła nad wyspą, coraz niżej i niżej, aż w końcu zgarnie opadł na ziemię, akurat gdy Baad rozglądał się przy kamiennym obliczu. Uzdrowiciel wczepił pazury w podłoże i otrząsnął się niczym pies, zupełnie jakby podczas lotu mógł się czymś ubrudzić.

– Szukasz czegoś konkretnego, czy po prostu się rozglądasz? – zagaił pogawędkowym tonem głosu. Znajdował się może o długość ogona od pustynnego i na razie nie zbliżał się do wejścia, a kocie oczy czujnie śledziły poczynania nachylonego nad tablicą smoka.
W powietrzu unosił się zapach smoków ze wszystkich stad, chociaż ten należący do Mgieł był zdecydowanie najsłabszy. Nie wzbudziło to zaskoczenia w gwieździstym smoku, jego stado rzadko integrowało się z pozostałymi. Woleli własne towarzystwo.
Hermes nie spojrzał w górę z pozoru ignorując sylwetkę ciemnego jelenia przemykającego po niebie. Garlemald był jego nieodłącznym towarzyszem, gdy tylko zbliżał się do granic, aczkolwiek na ten moment nie był mu potrzebny.


Zły Kolec

Wnętrze Skalnego Giganta

: 17 kwie 2023, 20:12
autor: Pomroki Nadziei
  Kiedyś początkujący kronikarz, teraz pył wart niewiele ponad kurz zaścielający miejsce pamięci, które najwyraźniej nic nie znaczyło dla większości jego potomków. Baad wodził batutą cienkiej źrenicy po niewprawnym piśmie Poszeptu Nocy. Krytycyzm wylewał się z jego spiętej, sztywno trzymanej sylwetki i zadartego jak zwykle łba. Oj, nie wobec smoka sprzed pokoleń, o nie. Wobec smoków doczesnych. Wnętrze groty pachniało zapomnieniem – tylko jedna samica o obcej woni odwiedzała Giganta regularnie. Z resztą jej śladem przesycony był stos skór ułożony w rogu, podobnie większość nowszych tablic nosiło ten sam charakter pisma.
Ogromna, kamienna istota, stworzona i poruszana nieznaną smokom Wolnych Stad magią, przekroczyła Barierę zaintonował, nawet nie drgnąwszy na pojawienie się znajomego Uzdrowiciela. Szkarłatem ślepi aż wierzgnęło, by zbryzgać okolicę słowami wyszarpniętymi z drugiego końca kroniki: Celem Skalnego Giganta były Jaskinie Proroków, skrywające tajemnice nieznane śmiertelnikom Wolnych Stad kolejne szarpnięcie – Zawiść i stara niezgoda popchnęły smoki do walki między sobą, nawet w obliczu tak ogromnego zagrożenia. Ziemię splamiła ايدع. gadzi syk wsączył się jadem w kamienne truchło.
  Dopiero teraz odwrócił łeb ku przybyszowi. Wygięte w półksiężyce rogi tamtego wisiały w powietrzu niczym halabardy strażników. Srebrne ostrza delikatnie kołysały się na tle traw, jakże swobodnie podkreślając pytanie na które wciąż nie udzielono odpowiedzi. Dwóch dumnych samców stało więc naprzeciw: wysłannik piaszczystej pustyni i wysłannik nieba. Drugi Klejnot nie wiedział w jakie meandry zawędrują, doświadczenie mówiło mu jednak, że będzie to ciekawe spotkanie.
– Wiesz, większe konflikty niż nasz potrafiły wybuchać z powodów bardziej błahych niż dzicz kilku smoków spoza Wolnych Stad. – Drobnym ruchem pyska musnął przestrzeń przed sobą, dla zobrazowania ułudy jaką był pokój. – Ale nawet najbardziej prostackie wojny.. nie. W szczególności prostackie wojny nie biorą się ze źródeł tak żałośnie płytkich. Zawsze jest jakaś głębsza przyczyna, której zrozumienie może przesądzić o sukcesie tej czy innej strony konfliktu. – Jego magiczny sługa odstawił tablicę na miejsce. Masywne ramię dżina oczyściło kamień z resztek zetlałego porostu. – Czarci Pomiot słusznie gardzi próchnem żyjącym przeszłością, ale w jej opowieści nie zgadza mi się kilka rzeczy. Ot, choćby ci wasi bogowie. Zapewne mieli swój udział w powstaniu "magicznej bariery" o której właśnie przeczytałem. Przynajmniej kiedyś było ich stać na więcej. Albo stągwie smoczej krwi, na które natknąłem się między łowcami. Mam nadzieję, że ktoś bardziej godny zaufania niż dziwny smok z daleka ma nieco więcej świadomości tego, co się dzieje wokół. Choć pustka tego miejsca nie napawa optymizmem. – Nie poczuwał się w obowiązku tłumaczenia swojej obecności na wyspie, mimo sugestii jaką – świadomie czy też nie – granatowołuski podszył wątpliwej jakości powitanie.
– Wciąż nie podziękowałem ci za wyleczenie mnie tamtej nocy – głos dobywający się z czarnej gardzieli przybrał cieplejszy ton, postawa smoka daleka była przy tym od uległej. – Nie poznałem też twego imienia, uzdrowicielu. Jak zgodnie z tutejszymi zwyczajami mogę spłacić dług, ojcze bezimiennej pomocy?

Gwieździste Niebo

Wnętrze Skalnego Giganta

: 03 maja 2023, 3:35
autor: Sięgający do Nieba
Hermes stał niemal w idealnym bezruchu, a z jego pyska trudno było cokolwiek wyczytać. Nigdy nie był ekspresyjnym gadem, przeciwnie: przypominał skałę, chłodną, nieruchomą, pewnie stojącą. Jego bezruch i spokój towarzyszyły mu od dzieciństwa przerywane jedynie ruchem dwubarwnych kocich ślepi przesuwających się po otoczeniu.
Uzdrowiciel nie skomentował mamrotania smoka, który wydawał się poruszony cytowanymi słowami.
Dla Hermesa znaczyły one niewiele.
Był ignorantem. Głęboko pod ogonem miał bóstwa tego świata – sam uważał za jedno, czy raczej największe z nich – a także przeszłość tych ziem, stad i całego świata.
Miał to gdzieś. Dzieje sprzed jego narodzenia były nic niewarte w jego mniemaniu.
Odetchnął głębiej niby z uwagą przysłuchując się słowom adepta, a w duchu przeklinając. Znalazł się poeta wierszokleta rozsiewający wokół siebie dramatyzm i tragizm czasów przeszłych, obecnych i wszystkich, w których toczył się jakiś konflikt. Cholera, nie na to liczył inicjując tę rozmowę.

– Pijesz do obecnie trwającego konfliktu z ludźmi i miernego zaangażowania świątynnych bożków w ten cały burdel? – uprościł jego słowa, być może interpretując je w sposób poprawny, a być może wcale nie. Poniekąd zgadywał, a nim udzieli odpowiedzi pragnął utwierdzić się w swoim przekonaniu. Słuchając pustynnego samca czuł się, jak gdyby ktoś czytał mu treść zagadki wymagającej odpowiedzi.
– Bariera była, lecz już jej nie ma. Nie mam pojęcia kto ją stworzył, w jakim celu i dlaczego zniknęła. W obecnych czasach nikt już tego nie pamięta, ale być może Mahvran i Strażnik Gwiazd, tutejszy prorok, są na tyle starzy, żeby coś kojarzyć. – Hermes wzruszył lekko barkami. Jego ogon z szurnięciem przemieścił się po glebie, a skrzydła zafalowały, lecz był to jedyny ruch z jego strony, nie licząc może delikatnego przekrzywienia łba.
– Podziękowania przyjęte. Mgły znają mnie jako Horusa Przewrotnego, natomiast dla całej reszty jestem Gwieździstym Niebem. Co do spłaty długu: wedle tutejszych zwyczajów nie masz go, gdyż leczenie rannych to mój obowiązek. Wedle realnych zwyczajów – to się dopiero okaże. Być może w przyszłości będę potrzebował przysługi ze strony kogoś zaprawionego w boju... oczywiście leżącej w zakresie Twoich obowiązków. Utłuczenie natrętnego chochlika na polowaniu, pomoc w przypadku konfliktu z kimś spoza stada... – Słowa zostały urwane, a pysk samca nagle się zmarszczył. Hermes uniósł lewą kończynę i skubnął zębami pazur, za którym utkwił mu jakiś paproch. Ruch niby przypadkowy, choć zaplanowany.

Zły Kolec

Wnętrze Skalnego Giganta

: 25 maja 2023, 10:49
autor: Asu
//inny czas

Jak to się stało, że znalazła się na wyspie, całkiem spory kawałek drogi od groty? Cóż, od jakiegoś czasu niezwykle kusiło ją zrobić użytek ze skrzydeł, a skoro Tata latał, to i ona mogła! Zdecydowanie za często chciała tego, co Ojciec.
Pierwsze próby nie należały do udanych, zaś większość czasu zwyczajnie stała na ziemi i nimi machała, jak by oczekując, że brak odpowiedniego ich użycia oraz wybicia sprawi, że poleci w chmury. Pierwsze wzniesienie, wiązało się ze zwykłym szczęściem, gdy wiatr wzmógł się, a ona znalazła się na wzgórzu na równinie niedaleko. Skończyło się to co prawda nieprzyjemnym upadkiem, ale coś tam się udało.

Po jakimś czasie, zdołała ogarnąć o co chodzi, taka zdolna. O!
Co prawda nie wznosiła się zbyt wysoko, nadal mając we łbie myśl o upadku, to jednak wystarczyło by dolecieć na wyspę. Niezgrabnie opadła na ziemię, rozejrzała, chwilę węszyła i nasłuchiwała. Była sama, co niezwykle jej odpowiadało. Jeszcze kolejny smok chciałby ją zatrzymać. Krążyła sobie po okolicy, w końcu trafiając na ogromne skupisko kamieni, bo skąd miała by wiedzieć, że to jakiś olbrzym, który niegdyś zaatakował te tereny.
W środku nie znalazła nic ciekawego, same porysowane niezrozumiałymi rzeczami tabliczki i jeszcze więcej tabliczek.

Chociaż...

W miarę zwiedzania dalszych zakątków, trafiła na coś interesującego. Zignorowała tabliczkę, zawieszając srocze spojrzenie na znajdujących się tu przedmiotach. Jeden przykuł jej uwagę szczególnie, mlecznobiały kryształ, który ktoś tu od tak zostawił. Stanęła na dwóch łapkach, by złapać go w zęby i lepiej obejrzeć. Przetarła palcami gładką powierzchnię, uśmiechając się od ucha, do ucha.
Wyszła jak gdyby nigdy nic, niosąc swoją zdobycz. Wzbiła się do lotu, by wrócić do puszczy.

Zt

Wnętrze Skalnego Giganta

: 15 sie 2023, 18:43
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Sekcja Zwłok przyniosła do Giganta kolejny stos tabliczek. Wybrała sobie odpowiednie miejsce i powoli umieszczała jedną po drugiej, żeby ułożyły się w spójną całość. Jeszcze raz na wszelki wypadek przejechała łapą po tablicach, żeby mieć pewność, że ich kolejność jest dobra. Gdy było po wszystkim, wyszła z Giganta i poszła zająć się swoimi sprawami.

// zt

Wnętrze Skalnego Giganta

: 01 wrz 2023, 0:55
autor: Biały Mak
Przelatywała kilka razy na Gigantem. Właściwie to chyba trzy razy. W drodze na Spotkanie Młodych, Szranki i... Szranki... No cóż, to chyba tyle. W każdym razie bardzo ją zainteresował. Wylądowała, obniuchała... W końcu weszła do środka. Tutaj była z dala od rodziny i raczej nikt by jej tu nie szukał... nie żeby ktokolwiek chciał jej szukać... Poza tym przywlekłaby się na każdą wiązkę wiadomości magicznej. Przeszła przez przejście. Brzydka szrama zdobiła jej ciało nad barkiem. To z resztą było nieco szczuplejsze niż być powinno. Skrzydła miała przy sobie, ale odrobinę nisko. To samo ogon. Mimo że po ciele Erkal'Zirry pięły się piękne, złocisto-miodowe błony, nie wyglądały one tak majestatycznie jak kiedyś, chociaż w półmroku wnętrza giganta jaśniały delikatnym, błękitnym światłem, rozświetlając go od środka.

Mancimilian

Wnętrze Skalnego Giganta

: 01 wrz 2023, 10:57
autor: Mancimilian
Na wyspie kręcił się już od jakiegoś czasu. Przypłynął na nią pewnego dnia i tak już na niej pozostał. Obchodził już kilka razy Giganta, podziwiając jego monumentalność i samą wielkość. Dziś możnaby powiedzieć, że też przyszedł go podziwiać, lecz nieco w inny sposób. Stanął pod nim tuż przy jego prawej nodze. Kilka szponów dzieliło jego pysk od kamienia. Popatrzył w górę. Obudził się z jedną myślą i owa myśl ekscytowała go tym bardziej, kiedy była bliska spełnienia. Drgnął, potrząsnął ciałem, by już nie drżeć. Przy tym ugiął łapy i wybiła się skacząc kilka metrów wyżej gdzie uczepił się kamienia. Po tym zaczął się po nim wspinać...

Wspiął się na samą jego głowę. Gdy był już na niej pierwsze co zrobił to ustał na tylnych łapach i zaryczał w eter. Długi ryk rozniósł się po okolicy, jak nie po całej wyspie. Kiedy ucichł na jego miejsce wstąpił czysty śmiech. Cieszył się jak dziecko! Merdał ogonem w euforii, a dreszcz ekscytacji przechodził mu od uszu do ogona. Nie wytrzymał długo stojąc w miejscu i obserwując widoki. Truchtem biegał w kółko po głowie Giganta kręcąc głową na boki za widokami. Wtem jednak bieganie się skończyło. Jego życiowy pech dał o sobie znać.

Ustał bowiem na tę krawędź, gdzie skała była obluzowana i nie wytrzymała ciężaru smoczej łapy. Grunt się pod nim zarwał, smok w jednej chwili zsunął się z głowy Giganta i zaczął lecieć w dół tyle, że nie na skrzydłach. Próbował się ratować wbijając szpony przednich łap w klatkę piersiową Skalnego. Tylnymi przyległ do kamienia, lecz nie potrafił zachamować, kiedy łapy ślizgały się na kamieniu, a szpony w pierwszej chwili w bił za płytko i tylko rzeźbił w karmieniu rysy, gdy wciąż osuwał się w dół, aż – oh – trafił na kolejne wyszczerbienie. Smok zawarczał w duchu płacząc.

Był na tyle już nisko, że w przeciągu oddechu uderzył o ziemie, gdyż ciężko powiedzieć o lądowaniu na łapach, kiedy tę się pod nim zaraz ugięły. Poczuł ból w conajmniej jednej z nich. Jęknął załamany niedaleko wejścia do Skalnego Giganta. @Mirtowa Łuska

Wnętrze Skalnego Giganta

: 02 wrz 2023, 22:52
autor: Biały Mak
Przyglądała się dziełom, które zostały tu zapisane. Niektóre nawet wyrywkowo czytała. Odkładała je idealnie na swoje miejsce. Szukała też regularności w tym co jak zostało zapisane. Na czym, kiedy, jeżeli pozwalał na to materiał. Czy były segregowane alfabetycznie... Znalazła jakiś ustęp o harpiach. Przeczytała co nieco. Nie dowiedziała się niczego nowego... Wtem usłyszała dźwięk, jakieś szuranie na zewnątrz. Rozejrzała się, ale wyjście było tylko jedno. Zaczęła się mocno denerwować.
Skierowała się w stronę wyjścia. Powoli, ostrożnie, miękko na łapach, skradając się niemal. Chciała wyjść cichcem i uciec. Wtedy do środka nagle wpadło światło. Wszystko potoczyło się w ułamku sekundy. Gruz odłupał się od sufitu tworząc świetlik. Jeden z większych kamieni uderzył niewielką smoczycę prosto w białą plamkę na czole. Zamroczyło ją. Zanim zdecydowała się uskoczyć, czerwone cielsko spadło na nią.
Przez chwilę była tak zamroczona, że nie wiedziała co się dzieje. A może znowu była pod wpływem Wizji? Pamiętała przez mgłę jak miażdżą jej paliczki... palce... przeguby... ciężar siłą rzeczy poruszył się. Wysłała maddarę wewnątrz siebie. Poza krwawiącym czołem nic jej nie było. Kręgosłup był cały. A więc to nie sen...?
Poruszyła się, otworzyła szkarłatne oczy i zobaczyła leżącego na sobie samca. Nie czuła zapachu... był Samotnikiem. Szybko zadała sobie sprawę że patrzy na stosunkowo umięśnioną sylwetkę i przestraszyła się. Gdyby chciał zaatakować byłaby martwa. Ale leżąc na grzbiecie po upadku chyba nie miał predyspozycji do walki...
Podjęła inicjatywę.
Nie ruszaj się, jestem klerykiem. – To mogło zabrzmieć jak groźba z jej pyska... W końcu dopiero wczoraj eksplodowała czyjąś wątrobę... Drapieżnika, ale zawsze. Przekręciła się ostrożnie brzuchem do góry i położyła łapę na barku obcego. W końcu nie miał kurateli Uzdrowicieli... Przesłała magię by go zdiagnozować. – Jesteś tylko trochę potłuczony, samo się zagoi. – Powiedziała, patrząc z dołu na niego. Przez chwilę pomyślała, że to lekko dwuznaczna pozycja i zapłonęłyby jej policzki gdyby mogły... Zamiast tego z plamki na czole żywiej pociekła krew, której Zirra nie czuła. Nie czuła za bardzo bólu odkąd prześladowały ją wizje od jej ojca.
Mogłaby wyglądać groźnie, ale wydawała się być raczej godna pożałowania. Miała opuchnięte powieki od braku snu (oczy zawsze były czerwone, ale kto wie), zapadnięte boki. Wydawało się też, że miała bardzo słabe mięśnie. Była smukła, chuda i nie wydawała się być jakkolwiek doświadczona fizycznie. Miała też bardzo brzydką szramę po wyrwanych zębami kryształach nad prawym barkiem. Tylko jej błony wydawały się lśnić zdrowym, błękitnym blaskiem.
Wzrok samicy nieco błądził po nim i jego ciele. Wydawała się być lekko przestraszona wbrew temu jak się do niego odezwała. Pysk miała lekko uchylony, chociaż może oddychała przez pysk bo za mocno naciskał na jej brzuch? Wydawała się też być ogólnie zagubiona.

Mancimilian

Wnętrze Skalnego Giganta

: 03 wrz 2023, 0:50
autor: Mancimilian
Leżał. Oddychał szybko. Głęboko nabierając powietrza do płuc. To było oznaką, że smok w cale nie stracił przytomność, a mimo to ślepia pozostawił zamknięte. Odpoczywał. Nie pojął jeszcze, że na kimś spoczywa jego ciało, choć odczuł, że nie było w cale tak twardo jak zakładał, że może być w zderzeniu z ziemią. Z chwili na chwilę oddech zaczynał mu się normować. Nauczył się przesypiać, po doznaniu obrażeń. Kiedyś mu powiedziano, że ciało się wtedy lepiej regeneruje. Czy to była prawda czy nie, lepiej było mu się poruszać, gdy rana była zaschnięta niż, świeżo krwawiąca. Teraz również czuł jak ból rozchodzi się po ciele i czekał, aż minie tę pierwsze, najgorsze, jego odczucie.
Wtem nabrał głębiej powietrza. Otworzył szeroko powieki i zwrócił spojrzenie jadowitych ślepi na poruszające się pod nim ciało. Zaskoczony nie odwrócił wzroku zatrzymanego na wątłej samicy. Obserwował ją jednak lustrując zarówno atrybuty jej ciała, jak i mowę przy czym jego samego była zarówno spięta jak i rozluźniona, a już na pewno nieruchoma. Bowiem zastygł w bezruchu. Czy za jej rozkazem czy z własnej intencji? Kto jak uzna.
Łuski go za swędziały pod jej dotykiem i niewielce spiął mięśnie, kiedy jego maddara schodziła z drogi obcej energii życiowej. Diagnoza jaka dotarła do jego uszu była optymistyczna. Spodobała mu się ona, co wyraził bijąc wesoło ogonem o ziemię.
Zachichotał pogodnie i wtedy też nim zyskał miano niemowy odezwał się żywo.
Co bym zrobił gdyby nie! • Rzucił w eter, po to, by wyciągając szyję przysunąć się pyskiem bliżej jej pyska i obejrzeć ją ponownie z dołu do góry poruszając nozdrzami, gdyż wyczuwał pewną metaliczną nutę od niej pochodzącą...
O masz ci los. A ty z czym się zderzyła? Waliła łbem o kamień? Ja też nie wiem co tu piszą, ale nie powód aby się tak załamywać! • Wstał z niej, aby usiąść przy niej na tylnych łapach, a przednimi pochwycił jej pysk. Skupił spojrzenie na jej czole, a dokładniej na znajdującej się tam ranie. Bez ostrzeżenia przybliżył pysk bardziej i wyciągając język próbował zlizać jej krew z czoła. Drugie pociągnięcie językiem odczuwalnie potrwało nieco dłużej. Jednak tuż po nim smok odsunął pysk, puścił jej oblicze jednocześnie utrzymując przednie łapy nadal w powietrzu i rozejrzał się ku wyjściu, a ogon mocniej niż poprzednio uderzał końcówką o ziemię. Smok o czymś myślał co sugerowało jego błądzące spojrzenie. Tylko co znaczyły rozszerzone źrenice? Wtem drgnął.
O! Poszukam ci babki! Tu jest łąka to na pewno jakaś rośnie. Jak nic musi być! Babka zawsze mówi, że babka na wszelkie rany, mówi. Jak uczyła nas leczenia to zawsze mówi, że jakbyśmy mieli pamiętać tylko jedno ziele, to tylko tę! Znajdź. Rozgnieć na paćkę i mazaj po ranach. • Mówił w trakcie wychodząc na chwilę na dwór i z dworu do niej mówiąc specjalnie głośniej, aby słyszała, ale na pewno nie tylko ona to w takim razie słyszała. Gdzieś tam w górze kołował jakiś wróbel, na którym smok nie zawiesił spojrzenia, bo zajęty był szukaniem babki lancetowatej. W pewnym momencie ucichł i zniknął na jakiś czas...

Powrócił do niej jednak wkrótce, tak naprawdę jego poszukiwania trwały może kilka chwil. Zatrzymał się przed nią (o ile w ogóle jeszcze tam była oczywiście) i usiadł na zadzie. Wyjął łapami trzymane w pysku zielsko – okazało się, że nie znalazł lancetowatej tylko pospolitą, ale działa tak samo, a przynajmniej tak mawiała jego babka – roztarł trzy listki w przednich łapach. Bo nie będzie bezcześcił ziela babuni brudząc je na kamieniu! Co z tego, że go nie opłukał nawet... chociaż! Ślina się raczej zalicza do swego rodzaju wody. No ale wracając! Roztarł zielsko i z tym przetworem w prawej łapie spojrzała na smoczycę i rzekł:
Nachyl mi się teraz. • Utkwił w niej wyczekujące spojrzenie. Najwyraźniej tym razem nie zamierzał robić czegoś bez jej deklaracji. Cóż za odmiana!
@Mirtowa Łuska

Wnętrze Skalnego Giganta

: 03 wrz 2023, 1:31
autor: Biały Mak
Zbadała pacjenta, który odezwał się już po badaniu. Już chciała się przedstawić, kiedy przystawił pysk do jej pyska. Serce zabiło jej okropnie mocno. Poczuła strach. Nie mogła się ruszyć. Jej źrenice rozszerzyły się znacznie. Zamarła. Aż się odezwał i z niej wstał. Odetchnęła z ulgą, maskując wydech poprzez oddanie powietrza nosem. Przekręciła się szybkim ruchem na brzuch.
Ale on wcale się nie odsunął. Spanikowała i zamarła, gdy przybliżył swój łeb. Zacisnęła powieki gotowa na ugryzienie, ale on... polizał jej czoło. Nie był to dotyk stricte czuły, a przynajmniej nie ojcowski. Poczuła jednak od tego jakąś pozytywną energię... Nie chciała by się oddalał... A jednak to zrobił. Dotknęła swojej rodowej plamki i zobaczyła krew na swoich palcach. Przyjrzała się jej. Szkarłatna... normalna... Zapatrzyła się w nią, tracąc na chwilę kontakt z rzeczywistością.
Babki...? Jakiej babki...? Powiodła wzrokiem po samcu gdy wychodził. Wciąż musiała być pod wpływem uderzenia kamienia, bo zupełnie się pogubiła. Zlizała krew. Nie znała tego smaku, chociaż nałykała się już ogromu smoczej krwi. Nie... nie... to była krew Hrasvelga, jej ojca. Zaczęły wracać wizje. Ból zawładnął jej ciałem, przestała widzieć, a organizm skupił się na degradacji jej własnych tkanek. Chciała krzyczeć, wrzeszczeć, ale gardło zaschło jej całkowicie. Chciała się wyrwać, chciała do Zmierzchu do Laansiaxa...
Wtedy zobaczyła przed sobą Czerwonego, a wizje rozpłynęły się. Wyglądała na mocno zdezorientowaną. Miała uchylony, smukły pyszczek i bezradnie oklapłe uszy i skrzydła. Powinna się go bać. Powinna. Powinna się cofnąć... Głowa jej zapulsowała. A może to brzuch? Coś było nie tak. Spojrzała na to jak opluł polną babkę i był gotów jej użyć.
Wydał polecenie, a ona odruchowo opuściła głowę. Mógł przyjrzeć się jej wystającym kościom policzkowym i podkreślonym zagłębieniom pod oczami. Czy pochyliła się tylko dlatego, że to był rozkaz? Chciała potrząsnąć głową, ale wtedy zniweczyłaby to co robił samiec. Użył złego zioła, ale chciał dobrze... Nie mógł być uzdrowicielem skoro się pomylił, ale ten gest wydał się jej bardzo przyjemny, ciepły. Brakowało jej takiego ciepła. Właściwie nie miałaby nic przeciwko, gdyby znowu się na niej położył i schwycił jej łeb w ramiona i zaczął lizać... Zmierzch... moja śpiąca przyjaciółko.
– [color-wheat]Jestem Erkal'Zirra...[/color] – Zreflektowała się, że podała mu swoje prawdziwe imię. Na Kodeks! Co teraz?! Znowu lekko spanikowała. Jej ciało zadrżało. Leżała ciągle na ziemi, owinęła swój lewy bok ogonem, jakby to mogło ją ukryć. Lśniła delikatnie... Wbrew jej woli roztaczała zimną poświatę kłócącą się z rozemocjonowanymi, szkarłatnymi oczami...

Mancimilian

Wnętrze Skalnego Giganta

: 03 wrz 2023, 10:05
autor: Mancimilian
No masz. Znów ci naleciało. • Odparł nachylając się. Wolną łapę podniosł, by przytrzymać jej łeb chwytając za żuchwę. Wtedy to przesunął językiem po namaszczonym kropką czole liżąc po ranie. Klapnął pyskiem chowając podręczne narzędzie. Przykleił swoją "babczaną paciaje" do rany nawet upewniając się, że nie spadnie przy lekkim poruszeniu łbem.
Miło mi. To mówisz, że już zasłużyłaś na pełne imię? Gdybyś chciała mnie nazywać jestem Mancimilian. Ale lepiej Manci, bo ogólnie nie powinienem jeszcze używać pełnego. Ale! Ojciec się już nie dowie także luz. • Mówił sobie w trakcie. Ogon wesoło obijał o ziemię wówczas. • O! I już! • Wtrącił zaraz nim zdążyła mu odpowiedzieć na powyższe. A może jej i przerywając? Tylko czy zwrócił na to uwagę, bo wyglądało na to, że jest bardzo zadowolony z przebiegu swojego leczenia. Odsunął łapy stawiając je na ziemi, jednak nie odsunął się wciąż będąc zaledwie kilka szponów od niej i ciesząc pysk w szerokim uśmiechu odsłaniającym kły. • Będziesz miała ładne czółko. • Stwierdził. Zrobił wtedy krótką przerwę i przechylił łeb.
Oj nie trzęś się tak. Zimno ci? W sumie przy tym chłodnym świetle trochę wyglądasz jakby było co zimno. Na dworze jest ciepło. Słońce jeszcze grzeje. Chcesz wyjść? •Ni z tego ni z owego w trakcie przeszedł sobie odkręcając się gdzieś po jej prawej stronie i nim się obejrzała położył się obok niej przylegając doń lewym swoim bokiem, po stronie odsłoniętej – co znaczy, gdzie nie ma ogona.
Chociaż nie obraź się, ale wyglądasz jakbyś ledwie co jadła albo omijała warzywa. A wieści głoszą, że u was smok się pasie. Aż tak tę dwunogi dają wam w kość? Może lubisz ogniska? Możemy rozpalić to i coś na nie poszukamy abyś zjadła. I ja bym sobie zjadł. I ciepło by było. • Przestał mówić i popatrzył na jej pysk odnajdując nań ślepia, w które wejrzał przy pierwszej okazji na co poruszył ogonem. @Mirtowa Łuska

Wnętrze Skalnego Giganta

: 03 wrz 2023, 13:20
autor: Biały Mak
Gdy złapał ją za żuchwę, znów znieruchomiała. Nie umiała zareagować inaczej. Przerażenie nią władało, ale zarazem mieszało się z jakimś poczuciem ulgi, której nie umiała zdefiniować. Nie brzydził się jej. Nie wypierał się jej. Nie patrzył na nią z góry... Może poza momentem gdy oceniał swoją harcerską powinność na jej czole. W milczeniu patrzyła na niego, starając się zebrać do odpowiedzi. On jednak poruszał się tak szybko... energicznie... był pełen życia.
Po chwili przytulił się do jej prawego boku, stygmatyzowanego blizną. Nie wydawał się był jej zauważyć. A może zignorował? Szpeciła ją. Mimo to nie zapytał o nią. Spojrzał jej w oczy. Była spięta i zdezorientowana, a w jej oczach poza powyższymi migotało mnóstwo innych uczuć.
Nie jest mi zimno... – powiedziała najpierw. To było pierwsze co przyszło jej na myśl. Mimo to, gdy już udało się jej oderwać wzrok od jego oczu i poprawiła się, oparła się o większego samca nieco bardziej, ciesząc się ze wspólnego ciepła. – Smoki jedzą warzywa? – zapytała nieco głupio. – Słyszałam o owocach w ramach przekąsek... ale nie o warzywach. – Cichy głos ledwo rozbrzmiewał w trzewiach giganta. Było tyle słów na jakie chciała odpowiedzieć. Kiedy miała ochotę mówić tak dużo...? A przecież on był obcy...
To imię od mojego ojca. Poza stadem mówią na mnie Mirtowa Łuska – wyjaśniła. Wyglądała na lekko pogubioną. – Po kolei... dobrze...? Manci... – Poprosiła. – I jem. Po prostu niewiele. I tak, miałeś rację, kamień spadł mi na głowę. Wtedy gdy się osuwałeś. I... chyba nie chcę wyjść. – Przyznanie się wyglądało na wymagające sporo energii. Co jeśli na zewnątrz przestałby się przytulać? A co jeśli pójdzie sobie za chwilę? Był taki ciepły...
Nie jestem głodna, ale wiesz... znam się trochę na ziołach i umiem doprawić mięso. Jest wtedy dużo smaczniejsze. Może być słodkie, słone albo ostre. Ostatnio kombinuję jak pozyskać słoną esencję z morza, chociaż niektóre przyprawy też są słone. Ale odwadniają. – Zagaiła, siląc się na ukrycie zdenerwowania. – Skąd pochodzisz? Gdzie polujesz?

Mancimilian

Wnętrze Skalnego Giganta

: 03 wrz 2023, 22:16
autor: Mancimilian
Kiedy się na nim oparła, on w odpowiedzi na to rozluźnił ciało. Ogon znieruchomiał i położył go na ziemi. Popatrywał na nią, gdy mówiła. Choć kiedy wspomniała o warzywach spowrotem się ożywił. Drgnął kiwając pyskiem ze zrozumieniem i chyba czymś jeszcze. Na chwilę się spiął, by raz zabić wesoło ogonem. W końcu odezwał się do niej przechylając łeb pytająco i tak zaczął mówić:
Ale czemu by smoki nie miały ich jeść? To też rośliny tyle, że nie rosną na drzewach i krzewach tylko w ziemi. Tutaj ich nie widziałem, ale w świecie sporo ich rośnie. Nic tylko pamiętać jak wyglądają ich nadziemne łodygi. • Wyjaśnił przy czym maddara zawibrowała w powietrzu, kiedy wtargnął do jej głowy. Pokazał jej równinę bogatą w różne gatunki roślin wymieszanych w dziko rosnącą, kolorową łąkę. Na jej pierwszym planie zaraz umieścił kwiat marchwi i jego zielono-listny ogon. Żółto-brązowe łapy wykopały w miejscu ziela pomaranczowe, stożkowe warzywo, które widziała położone w ziemistej dziurze. Na tym zakończył przekaz, lecz jego maddara jeszcze chwilę tańczyła w ich przestrzeni.
"Po kolei..." Skinął jej pyskiem, który z kłapnięciem zamknął. Znów się rozluźnił, nawet całkiem położył. Wysunął przednie łapy do przodu, lewą całkiem prostując, a prawą zginając w łokciu i krzyżują nadgarstkiem z przedramieniem lewej łapy. Oparł na nich swój pysk, który zwrócony był w stronę Erkal'Zirry. Spoczął na niej spojrzeniem nadstawiając uszu na jej słowa. W trakcie zaczął zwijać koniec ogona, oczywiście na tyle na ile pozwalały możliwości jego rasy. Mógł to być obraz niecierpliwości, gdyż co chwilę rodziły mu się nowe stwierdzenia, lecz milczał o dziwo grzecznie tak jak powiedziała mu Zirra. A bynajmniej tak to zrozumiał. Nawet po zapytaniu go popatrzył na nią uważniej, odczekał chwilę upewniając się czy teraz jego kolej i podniósł głowę od razu otwierając pysk i wypuszczając z niego zdania.
Nigdzie. Nie ma na co tutaj. • Powiedział wpierw i na tym ten temat zakończył. Przy następnym otworzeniu pyska poruszył już inny. • A pochodzę z równin. Daleko, daleko one są. Tak zwana preria.• Po tym obejrzał się. Widząc, że wokół cicho, nachylił się do niej, blisko jej ucha i powiedział ciszej. • Ale nie radzę ci tam zachodzić. Tam roi od kanibali. Przetrzymali mnie do nastego księżyca nim im nawiałem. Ha! Pędziłem jak Pędziwiatr jak mnie gonili. • Odsunął pysk i zawołał wesoło.
Ale co do soli ci powiem, że raz mi na łuskach coś zostało jak wyszedł ze słonego zmiornika. Jak liznął to się kwasił takie słone to było. • Mówiąc to zmarszczył pysk komicznie. Zamrugał do samicy, a potem proces ten odwrócił za to szczerząc kły z pomiędzy których wydobył się chichot.
A więc jesz jak ptaszek, ptaszyno. • Zaśmiał się zerkając na nią. • No dobrze, chociaż to nie dobrze, ale cóż. Mój brat też się szybko najadał, także znam temat. Hm. Ale to w końcu Erkal`Zirra czy Mirtowa Łuska? Wiesz, że to dwa różne imiona? • Spojrzał na nią nieco krzywo i ciekawsko przechylił łeb.
@Mirtowa Łuska

Wnętrze Skalnego Giganta

: 06 wrz 2023, 3:47
autor: Biały Mak
Czyżby był spięty? Przynajmniej przed chwilą, bo wyraźnie poczuła, że się rozluźnił. Niesamowite jak tak dobra rzecz uderzyła Erkal do głowy. Chwila ciszy jednak sprawiła, że poczuła się nieswojo tak zachwycając się ciepłem ich ciał. Bała się, że jego ruchliwy ogon odnajdzie jej i będą leżeli w dość jednoznacznej pozycji. A przecież wcale się nie znali. Na całe szczęście nic takiego się nie stało, a Macimilian zaczął mówić o warzywach.
Lubię doprawiać mięso różnymi zioła. – Powiedziała cicho, pozytywnie nastrojona przez Manciego, ale przerwała, gdy wtargnął do jej głowy. Przez chwilę go blokowała, przerażona że ją skrzywdzi. Bariera opadała stopniowo. Zapewne był niepomny tego, że "nie słuchała", a jego przekaz trafia w eter. Zdążyła jednak zobaczyć korzeń marchewki. – Niektóre gryzonie jedzą dziką sałatę i marchew. Wiem, że marchew ma ładną, kształtną bulwę, bo kiedyś wykopywałam różne rośliny by sprawdzać ich właściwości. Młodsze marchewki mają bardzo pyszne liście. – Dokończyła, przełykając ślinę, chociaż słowa wychodziło z niej wymuszone, suche, jakby zaraz miała zanieść się kaszlem. Głos miała ściszony od stresu i nieco niewyraźny przez suchość jamy ustnej.
Na szczęście była teraz jego kolej na mówienie. Przez chwilę jego głos dobiegał ją z daleka, gdy w myśli decydowała, że już na zawsze postawi barierę wokół swojego umysłu. Spróbowała wyobrazić sobie prerię, i... kanibale? Spojrzała na niego smutno... po czym delikatnie polizała go po policzku, żeby go pocieszyć. Nie wyglądał jakby bardzo tego potrzebował, ale mimo to wysunęła pyszczek i to zrobiła.
Spojrzała potem w ziemię, onieśmielona i speszona.
Sól. Tak, sól. – Tak... sól. Tak, używam właśnie słonej wody. Zanurzam w niej mięso na kilkanaście minut, a potem wyjmuję i jest słone. Ale tylko po przegotowaniu wody, inaczej może zrobić się niedobrze. – Powiedziała, wiedziona własnym doświadczeniem.
No i sięgnęli do imion. Nie znał tradycji...
Erkal'Zirra to imię, które dał mi mój tata – wyjaśniła powoli. – A Mirtowa Łuska to imię jakie przyjęłam, gdy obiecałam mojemu stadu lojalność i przyznano mi mistrza, który naucza mnie sztuki leczenia. Kiedy zakończę naukę, będę miała kolejne imię. Ale ta Mirtowa i to ostatnie... to nic nieznaczące dla nas, Mgielnych, imiona. Są fałszywe. Przybieramy je tylko po to, żeby pozostałe dwa lokalne Stada się nie... czepiały. – Właściwie to nie było powodu by porzucić tradycję. Erkal nie wiedziała o barierze Naranlei, ale odkąd jej nie ma, czy konieczna jest spójność tradycji? – Są tu trzy Stada – Słońca, Mgieł i Ziemi. Ja należę do Mgieł. Pachniemy górami, jaskinią i lasem świerkowym. Ziemia raczej mieszanym, a Słońcę siarką, lasem i słodką wodą. – Podsumowała. – Mgły na to nie pozwolą, ale... przywódca Ziemi jest bardzo... – Próbowała znaleźć słowo. – Nieostrożny. Może pozwolić ci polować na swoich ziemiach jeśli zaproponujesz mu coś w zamian. Część łupu na przykład. – Zawahała się dłuższą chwilę.
Czy... czy możemy nie rozmawiać teraz o Stadach i... czy mogę położyć głowę i zamknąć oczy? Tylko na chwilę... – Zapytała nieśmiało, nieco kuląc szyję. Jej ogon poruszył się. Błony lekko nakryły jego ogon, po czym odsunęły się. Widać, była niespokojna.
Erkal nie chciała widzieć go w żadnym innym Stadzie. Nie wiedziała też, czy pasowałby do Mgieł. Czy zaadaptowałby się. Był taki... pełen życia. Była pewna, że księżyc odbijał się w jego oczach każdej nocy. Nawet takiej zachmurzonej. Nie chciała też by był od kogoś zależny. Chociaż Mahvran pewnie byłaby dumna, gdyby z jego pomocą zinfiltrowała Ziemię.... Nie, nie, nie. Nie może tak myśleć. Akceptacja własnego Stada była ważna, ale... teraz liczyła się tylko ona – Erkal. I ciepło, które on mógł jej dać... Naprawdę nie chciała nic więcej jak tylko móc się rozluźnić... Chociaż raz... Chociaż na chwilę...

Mancimilian

Wnętrze Skalnego Giganta

: 08 wrz 2023, 22:28
autor: Mancimilian
Ten drobny gest w pewien sposób go urzekł. Na początku wyglądało to tak, jakby nie nie do końca pojął o co chodzi lub zwyczajnie nie był przekonany, co ten gest znaczył. Sapnął, popatrzył na ciebie. Odbiło się to na jego spojrzeniu noszącym się po pysku smoczycy i chyba coś sobie w końcu przyswoił, bo uśmiechnął się z tą samą co wcześniej żywotnością jakby tak jak wcześniej, lecz pewnie czułaś, że coś się zmieniło w jego prezencji. Zdawał się emanować czymś dodatkowo, może spokojem, choć nie było go widać, kiedy szczerzył kły lub poruszał ogonem.
Nadstawiał uszu słuchając jej słów. W trakcie jednak coś zrobił. Powoli, przysunął pysk bliżej jej prawego barku. Wyciągnął koniec języka, by delikatnie przesunąć nim po łuskach, zahaczając o fragment blizny. Przez chwilę powietrze z nozdrzy owiewało wilgotne miejsce. Dlaczego przez chwilę? Gdyż po chwili smok otarł się o to bokiem pyska i w ten sposób "przykleił się" do barku Erkal'Zirry.
Myślał o jej innym imieniu. Choć już przyswoił sobie tę co usłyszał wpierw. O stadach, o których już kiedyś przypomniał sobie, że słyszał, a informacje zaczęły się odświeżać. Oraz o przywódcy Ziemi widząc w nim potencjalnego darczyńcę, jeśli dobrze to rozegra. Ni to chrząknął, ni się zaśmiał. Stwierdził jednak, że przy dobrych wiatrach zostanie mu się tu na dłużej...
Brzmi jakbyś chciała spać. • Odparł na jej prośbę, a po chwili dodał. • Skoro chcesz to się połóż. Czyż nie jesteś Wolnym smokiem? • Rzekł, choć ewidentnie nie oczekiwał odpowiedzi. Przymknął zaraz swoje ślepia i nie otwierał ich, lecz oddech nie wskazywał, aby smok przysypiał. Po prostu uznał, że też wyciągnie w przód przednie łapy, na których zaraz ułożył pysk. Ale jako, że jednak nie chciał spać, oczy szybko mu się otworzyły. Zaczęły oglądać runy wypisane na skale, aż znudził się nimi, najwyraźniej nie będąc na tyle nimi zacieakwiony, aby utrzymać nań uwagę dłużej i wyszedł spojrzeniem na dwór. Nie wiele widział z tego położenia, ale nadrabiał wyobraźnią, która kształtowała obraz tego co na zewnątrz skrawkiem tego co widzi i zapachem dolatującego powietrza.
@Mirtowa Łuska