Strona 39 z 54

: 30 gru 2020, 23:46
autor: Diamentowe Serce

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Trzask Płomieni podjął w swoim życiu bardzo dużo dobrych decyzji. Jedną z nich było przyjęcie do stada młodej, futrzastej niewiadomej. Nadstawiał za nią karku i szkolił, pomimo, że względnie nie zasługiwała na to co dla niej robił. A teraz... no proszę. Mora rosła, niczym piękny górski kwiat, przemieniając się w Diamentowe Serce. Wciąż młoda, narwana, emanująca czymś, co właściwie próżno szukać w tłumie smoków. Samiczka z księżyca na księżyc, piękniała. Dorastała i nabierała wyraźniejszych kolorów. Zupełnie jakby rozkwitała, ale... poza wzrokiem kogoś, kto dla niej znaczył więcej, niż ten ktoś sobie zdawał o tym sprawę.
Łowczyni obserwowała Aqena od jakiegoś czasu, pozostając w cieniu i nie ingerując w jego życie. Za dużo już namieszała, bo miała do tego naturalne predyspozycje. Wygodniej było patrzeć na niego z ukrycia. Jednakże tym razem postanowiła wyłonić się z cienia i nadepnąć na suchą gałązkę, aby dać się dostrzec.
Wyszła obok niego, przyglądając się mu z ciekawością. Błękitne ślepia były niczym lodowe kryształki, w środku których tlił się płomyk życia. Ciężko było uwierzyć, że trzask gałązki był efektem nieuważnie stawianych kroków, kiedy młoda samiczka przechodząc obok Aqena stawiała łapy niemal bezgłośnie, jakby nie dotykała nimi ziemi. Smukła szyja smoczycy zgięła się w dół opuszczając głowę nad taflę jeziora. Zaczerpnęła łyk wody i zastrzygła uszami do przodu. Na chwilę zamarła. Gdy upewniła się, że to tylko jakiś niegroźny zaskroniec trącił swym ciałkiem trzcinę nieopodal, uniosła głowę i obróciła ją w kierunku pręgowanego samczyka.
– Mogę spytać co tu robisz? – zapytała dość troskliwym głosem, ale samo pytanie mogło zabrzmieć ciut surowo.

: 31 gru 2020, 0:05
autor: Trzask Płomieni
Usłyszał jak pęka jakaś gałązka i od razu odchylił lewe ucho, a później podniósł znad łapy głowę. Przyjrzał się wyłaniającej się z ukrycia smoczycy.
Och, to ty. Dobry wieczór, Moro – przywitał się uprzejmie, nie ukazując swojego smutku. Rzadko okazywał na co dzień emocje, a uśmiech zwykle był jedynym co można było u niego dojrzeć.
Rozluźnił się z wiedzą, że nie ma do czynienia z próbą zamachu na jego życie. Nie potrafiłby raczej wymienić nikogo kto by tego próbował, bo poza Ogniem praktycznie nie utrzymywał kontaktów a w Stadzie wszyscy wydawali się być całkiem zgrani, ale instynkt robił swoje.
Oparł z powrotem łeb o ugięty nadgarstek i zerkał na samicę, gdy ta piła. Zdziwiło go to. Sam by nie tknął językiem tutejszego stawu, kolor wody zdecydowanie nie wyglądał mu zdrowo – nawet jeżeli nie miał wpływu na zawartość zbiornika.
Odpoczywam po spacerze, chyba – odpowiedział zgodnie z prawda. Nie mógł dziś spać. – A ty? – odbił piłeczkę, nie chcąc by rozmowa skupiała się na nim.

: 31 gru 2020, 0:22
autor: Diamentowe Serce
– Odpoczywasz po spacerze? – zapytała patrząc na niego podejrzliwie. Jej wzrok przebiegł po jego ciele, szukając na nim jakiś śladów... Cokolwiek by to było. Krew, ślady po ukąszeniu? Głód? A właśnie... skoro pytał:
– Może jesteś głodny? Przynieść ci mięso? – spytała podchodząc do niego i bezpardonowo węsząc przy jego karku. Był chory? Nie pamiętała, żeby Trzask Płomieni tak się zachowywał. Coś musiało nie grać. Samiczka poczuła... zapach sierści Forkora. Ale go tam nie było. Co wywołało u samiczki nie małą konsternację. Wszak Aqen nie ruszał się nigdzie bez swojego (hatfu!) kota. Powinno to ją zadowolić, bo nie cierpiała kotów, ale jednak pozostało to trochę niepokojącym odkryciem. Dla pewności przeczesała jego sierść na karku szukając go gdzieś tam. Może się ukrył?
– Kot ci zdechł? – zapytała z nieskrywaną ukrytą nadzieją w głosie.

: 31 gru 2020, 0:30
autor: Trzask Płomieni
Nie było krwi, a głodu po nim nie widać – gęste, zimowe futro zakrywało niedoskonałości brzucha i mięśni. Co więcej, Aqen praktycznie nigdy nie odsiadywał na rehabilitacji, rzadko potrzebował skrajnej opieki uzdrowicielskiej. Walki wychodziły mu fenomenalnie. Niby powinien się cieszyć, a jednak nie do końca tak było.
Nie bardzo. Znaczy, nie muszę jeszcze jeść. Sztorm niedawno mnie odwiedziła. – Odparł, i nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak dawno temu to było. Czas uciekał nieubłaganie. Jeszcze wczoraj by przysiągł, że był pędrakiem co nie wykrztuszał z siebie ni dźwięku. Teraz? Przywódca z balastem.
Dziwnie się czuł gdy go tak wąchała, ale z drugiej strony nie widział powodu by ją odgonić. Nie robiła nic złego. I szybko dowiedział się co było tego powodem. Zaalarmował ją brak kompana.
Co? – wydukał wyjątkowo zaskoczony jej pytaniem. Nie przypuszczał że ktokolwiek zauważyłby brak obecności kotołaka. – Nie, z Forkorem dobrze.
Wyjątkowo nie miał ochoty na pogawędki. Znaczy, rzadko kiedy je miał, zwykle był małomówny i rzeczowy, ale dziś sięgnęło to szczytu. Nie chciał sprawić Morze przykrości, tylko dlatego jej nie zbywał od razu.

: 31 gru 2020, 0:47
autor: Diamentowe Serce
Mora nie znała historii Aqena, ale gdyby mogła, z chęcią by go o nią podpytała. Jednakże zważywszy na miejsce w którym go znalazła, wolała to przełożyć na inny czas.
Gdy przyznał, że jadł u Sztormu Stulecia, zrobiło się jej trochę przykro, bo liczyła, że będzie miała kiedyś przyjemność nakarmienia Przywódcę i opiekuna w jednym. Miała świadomość relacji pisklę – matka, i rozumiała, że to mogło być podyktowane przez naturę, ale i tak miała lekki żal, że nigdy nie doświadczy zaspokojenia głodu Aqena.
Jej łapa nie mogąc doszukać się kota, zbłądziła na kark samca i pogładziła go po nim. Czemu to zrobiła? Jej słodka tajemnica. Powoli cofnęła łapę i opuściła ją na ziemię, a potem usiadła tuż obok samczyka.
Zwróciła wzrok w stronę ciemnej tafli stawu. Cisza ją nie krępowała. Nawet, kiedy siedziała w czyimś towarzystwie. Lecz nie wychodziła z cienia po to, żeby milczeć. Pierś samiczki uniosła się wyżej, gdy wzięła głębszy oddech i westchnieniem wyrzuciła przez nos obłoczki mroźnej pary.
– Nie widziałam cię jeszcze bez niego. Stąd moje pytanie. Co z nim zrobiłeś? – Skierowała wzrok na jego głowę.

: 31 gru 2020, 8:32
autor: Trzask Płomieni
Pojęcia nie miał, że dla niej tyle znaczyła możliwość nakarmienia go. W życiu zjadł od łowców tylko raz czy dwa, w tym ten ostatni gdy Sztorm mu zrobiła wyrzuty o podjadanie swoich zapasów, zamiast jej. Na dotyk samicy nieznacznie się wzdrygnął. Jej zimna od śniegu łapa w połączeniu z jego skórą nieosłoniętą niewrażliwą łuską sprawiła mu chwilowy dyskomfort.
Czasem nawet kompani potrzebują odpoczynku od naszego towarzystwa – mruknął, nie wdając się w szczegóły. – Jak jakiegoś kiedyś znajdziesz, to sama zobaczysz. Więź czasem wykańcza. – Odparł zdawkowo, krzyżując przednie łapy.

: 31 gru 2020, 8:51
autor: Diamentowe Serce
Mora nie wiedziała czemu się wzdrygnął. Przynajmniej z początku. Ale szybko się zreflektowała, kiedy zobaczyła śnieg na jego karku, który zostawiła jej łapa. Normalnie sama nie czuła chłodu. Wręcz czasami było jej gorąco. Pomyślała, i to bez zastanowienia, że mogłaby się z nim podzielić tym ciepełkiem. Więc niewiele myśląc, wstała i przełożyła łapę przez jego grzbiet, a potem nogę i... już na nim leżała. Dużo nie ważyła. A właściwie była zadziwiająco i podejrzanie lekka. Jej mięciutkie futerko na spodzie było cieplutkie jak kołderka. Samiczka ułożyła szyję na szyi samca, a brodę oparła na miejscu między rogami. Śmierdziało tam kotem, ale cóż... Wytrzyma.
– Chyba go rozumiem – uśmiechnęła się lekko. Pomlaskała poruszając żuchwą na jego czole. Opuściła skrzydła oparłwszy je na skrzydłach Trzasku. Była zdecydowanie mniejsza od rudego samczyka, ale nie aż tak drobna. Trochę urosła od ich pierwszego spotkania.
– Wspominałam niedawno nasze pierwsze spotkanie, wiesz? – zagadała rozchylając nozdrza i śmiejąc się cicho.

: 31 gru 2020, 8:55
autor: Trzask Płomieni
Traktował Morę od początku jak córkę, więc chyba nie powinien widzieć w tym nic złego. Sęk w tym, że bycie legowiskiem niekoniecznie leżało w jego naturze. Obrócił pysk do boku aby widzieć ją jednym okiem, a uchem poruszył w wyraźnym geście zdziwienia.
Co robisz...? – zapytał, mimo wszystko łagodnym tonem. Nie był typem który odreagowywał smutek czy złość na innych. Może na arenie, i to duże może, ale tym razem mu by to raczej nie pomogło. – Połóż się obok, nie jestem martwą skórą z jelenia. – Zasugerował jej. Bo choć jej ciężar był dla niej fraszką, tak jednak nie do końca czuł się z tym dobrze.
Nie wiedział o co jej chodziło z tym rozumieniem, chyba wolał nie wiedzieć. Przyzwyczajał się już do tego jak inni go postrzegali – niezbyt dobrze. Nigdy nie wiedział dlaczego. Myśli samca szybko zostały przegnane kiedy Serce znowu się odezwała.
Och? Dlaczego? Nabrałaś jednak wątpliwości? – zapytał, nawiązując do jej przysięgi i jednocześnie pierwszych słów z granicy.

: 31 gru 2020, 9:04
autor: Diamentowe Serce
Samiczka ani myślała z niego schodzić. Czuła, że coś go dręczyło i chciała go pocieszyć. Na swój pokrętny sposób. Objęła przednimi łapami jego szyję i przytuliła się mocniej, dociskając pierś i szyję.
– Jeszcze chwilę – obiecała. Czy kłamała? To zależało od tego jak mocno mu się spieszyło ze zrzuceniem jej jak kołderki. Spojrzała mu w widoczne oko, swoim jednym okiem. Zdziwiła się słysząc jego pytania. O co chodziło mu z tymi wątpliwościami?
– Wątpliwości? – zapytała trochę zagubiona. Może jednak Aqen nie wiedział o niej zbyt wiele.

: 31 gru 2020, 11:50
autor: Trzask Płomieni
Chrząknął kiedy go objęła. Zaczęło robić się dziwnie, wręcz niebezpiecznie. Co prawda nie podejrzewał jej o żadne głębsze uczucia wobec niego czy nieczyste intencje, jednak byli na terenach wspólnych. Tego mu tylko brakowało aby jakiś plagijczyk na nich wpadł i opacznie zrozumiał widoczny obrazek.
To niestosowne – powiedział, kładąc po sobie uszy.
Nie wiedziała o czym mówił? A to ciekawe. Być może jednak niezupełnie o to samicy chodziło. Sam by zareagował pewnie inaczej niż ona po tym jak niektórzy w stadzie ją na początku traktowali. Wręcz okrutnie. Chciał ukrócić takie zachowania, ale nie był już pewien czy to właściwe.
Na samym początku mówiłaś, że nie odnajdziesz się raczej wśród grupy obcych smoków, oraz że nie przedstawiasz rzekomo żadnej wartości – przypomniał jej. – Nie sądziłem, że Ogień powita cię tak wrogo. Zwłaszcza wiecznie wyrozumiała Sztorm czy Oblubieniec. To się nie powtarzało już po twojej ceremonii, prawda? – upewnił się.

: 31 gru 2020, 15:24
autor: Diamentowe Serce
Obejmowała go w miarę kulturalnie i delikatnie. W przeciwieństwie do Aqena, łowczyni nie dbała o opinie, czy co ktoś tam sobie o nich pomyśli. Co prawda, nie wyglądali na spokrewnionych, a więc mogło się pojawić kilka słów krytyki. Jednakże... Ona tylko go obejmowała za szyję. Nic wielkiego.
Samiczka wykrzywiła głowę, rozluźniając łapy, które zatopiły się na jego szyi. Nadal jednak nie schodziła z niego, pomimo delikatnego chrząknięcia ze strony przywódcy.
Młoda samiczka patrzyła w milczeniu w jego oko, a potem na uszy, które odchyliły się do tyłu. Rozumiała jego skrępowanie. Tu wszyscy byli skrępowani. Ilekroć na kogoś spojrzała lub dotknęła, to każdy się chował i oglądał na innych. Czasami miała wrażenie, że rzeczywiście coś z nią jest nie tak. A może z nimi?
– Wiem. Jesteś przywódcą i może nie jestem taka urodziwa, czy wysoka rangą. Ale może byś się zastanowił przez chwilę? Myślę, że chciałabym mieć z tobą pisklaki. Zorza wyjaśniła mi na czym to polega. Nie widziałam, żebyś miał partnerkę, więc pomyślałam, że jeśli nie chciałbyś bym nią została, to możemy to zrobić tak jakby bez partnerstwa – wytłumaczyła gładząc jego futerko na szyi.
A potem odpowiedziała na temat poboczny, rozweselając się.
– Nie bez powodu wybrałam imię najtwardszego kamienia szlachetnego. Ogień jest wspaniały i oddałabym za was swoje życie. Wszyscy mnie potem przepraszali! Nie miej im tego za złe. To przeszłość, a teraz kroczymy ścieżką przyszłości. Noo... To co o tym myślisz? – zapytała. Trochę ciepło się robiło jej na jego grzbiecie, ale to było przyjemne ciepło!

: 31 gru 2020, 16:36
autor: Trzask Płomieni
Jeżeli wcześniej uważał to za niewłaściwe, to teraz był tego święcie przekonanym. Już na początku jej dziwnej wypowiedzi miał wrażenie, że to wszystko idzie w zdecydowanie złym kierunku. Przewodzić stadu mógł, nie ma problemu. Ale kontakt fizyczny? Społeczne kontakty, prywatne sprawy, i to z samicami? Zawsze to przysparzało mu sporo kłopotów, zwłaszcza gdy był młodszy i bardziej nieśmiały. Nie miał tyle bagażu doświadczeń co inni by wyczuwać, że coś się święci.
Aż było za późno.
Poderwał się gwałtownie z ziemi, przez co samica musiała z niego spaść. Nie miała zbyt twardego lądowania, śniegu trochę tu już nasypało. Jeżeli kurczowo trzymała się go przednimi łapami, zdecydowanym ruchem objął jej palce swoją przednią prawą łapą i odczepił ją od siebie. Stanowczo, ale bezboleśnie. Cofnął się kilka kroków, patrząc na nią. Kiedy to się tak pokomplikowało?
Mora... Serce – zaczął, nie do końca wiedząc jak się do tego zabrać. – Od samego początku widziałem w tobie bardziej córkę, niż obcą smoczycę. Jestem od ciebie dwukrotnie starszy. Zaś Agnar, mój syn, jest niewiele młodszy od ciebie, wspólnie przechodziliście niektóre nauki. Zaopiekowałem się tobą i kibicowałem ci w nadziei, że wyrośnie z ciebie znakomity łowca, ale nie widzę w tobie samicy z którą mógłbym... to tak, jakbym ze Sztorm próbował... – tutaj urwał. Nie musiał tego dokańczać, ale też przypomniał sobie że był raz taki moment w którym żałował, że Nierozważny żyje. To było jednak dawno temu. Z perspektywy czasu bardzo tych chwilowych uczuć wobec matki żałował. Prawdopodobnie spowodowało je to, że spędzali ogromną ilość czasu na treningach gdy był adeptem, a nie byli ze sobą też spokrewnieni.
Zdecydowanie nie był najlepszy w odmawianiu. Ciekaw był co zrobiłaby Mimir, gdyby to do niej jakiś chłystek wyszedł z taką propozycją? Jak by zareagowała? I co ważniejsze – co ona zrobiłaby, gdyby nie daj Kammanorze tutaj akurat przechodziła, słysząc tę rozmowę?
Mam partnerkę. – Dodał naprędce. Zastanawiał się czy Zorza próbowała mu 'wywinąć numer' w odwecie za Aedala, bo wtedy może faktycznie przesadził z tym co jej powiedział o tym wszystkim. Ale Zgubna raczej nie była złośnicą, nie pasowało mu to do niej. Prawdopodobnie Diamentowa opacznie coś zrozumiała.
Nie mam za złe stadu, zwyczajnie nie chcę by to się kiedyś powtórzyło, gdyby dołączył do nas ktoś inny z dalekich stron – sprostował, przestępując z łapy na łapę.

: 31 gru 2020, 17:15
autor: Diamentowe Serce
Samiczka spadła na bok, ale miękko i w śnieg. Cóż... nie takiej reakcji się spodziewała. Popatrzyła na niego z dołu, trochę zdezorientowana, jakby powiedziała coś złego. Ogień wyglądał na spiętego i zakłopotanego, a jego odpowiedź... jakże przewidywalna.
Serce podniosła się i otrzepała ze śniegu. Słuchając samca machała ogonem uśmiechając się do niego – pomimo, tego, że wyraźnie i stanowczo odmówił. Dla niej pokrewieństwo krwi było jedynym hamulcem, ale i tak zapewne nie do końca skutecznym. Ametystowo-biały łeb schylił się, a uśmiech malał z każdym uderzeniem serca. Aż wreszcie pozostała tylko mina przedstawiająca zawód. Teraz trochę żałowała, że Aqen traktował ją jak córkę. A ona nie była jak jego partnerka. Zresztą, ciekawa była czym owa, tajemnicza samica, uwiodła tego samca.
– Warto było spróbować – lekko się rozpogodziła. Trochę na siłę, ale jednak lepiej jej było z tym uśmiechem. Nauczyła się uśmiechać dopiero na Ceremonii mianowania jej Łowcą. Od tamtej pory okazywanie swoich emocji szło jej bardzo dobrze. Nawet za dobrze. Smoczyca popatrzyła na Ogień ponownie prostując szyję, którą uniosła swój łeb.
– Drugą partnerkę. A raczej kolejną – poprawiła i usiadła na śniegu. Trochę sobie wygrzała zadek na jego grzbiecie. – Mam jedną prośbę, Aquen. Bądź wobec mnie uczciwy i popatrz mi prosto w oczy i powiedz, że jesteś z nią szczęśliwy i spędzisz z nią resztę życia – powiedziała z determinacją w głosie. – Wtedy dam sobie spokój i już nigdy się do ciebie nie zbliżę.
Co do jednego była pewna. Na przykładzie Zorzy, wiedziała, że ta szopka z partnerstwem to jedno wielkie bagno, które łamie serca.

: 31 gru 2020, 20:09
autor: Trzask Płomieni
Na jego czole pojawiła się brzydka zmarszczka przypominająca fałdę skóry, którą częściowo skrywała grzywka.
I co z tego? – zapytał, bo nie do końca rozumiał powód dla którego czuła potrzebę podkreślić ile miał podejść. – Niektórzy mają ich w ciągu życia nawet kilkunastu. Przy tylu smokach wśród Wolnych niełatwo dopasować sobie kogoś tak, by wszystko idealnie grało. – Wytłumaczył coś, co powinno być raczej oczywiste. – A jeszcze inni nie mają problemu z posiadaniem wielu partnerów jednocześnie. Ja mam. – Zaznaczył wyraźnie.
Później padło niewygodne pytanie. Przyszłość. Wcześniej by bez zawahania odpowiedział, że tak. Nie widział się u boku innej. Mimir pasowała mu pod każdym względem, przynajmniej do ostatniego spotkania. Zraniła go, bardzo, a on nawet nie mógł o tym z nią porozmawiać – bo wiedział czym by się to skończyło. Nie przyniosłoby żadnego dobra, tylko same zło. Wolał więc milczeć. Nie jedno w życiu musiał ścierpieć. A Diamentowa nie była kimś komu by się z tego nawet żalił.
Każdy ma swoje wady, ja też. Nikt nie jest perfekcyjny, zaś szczęście składa się na wiele zmiennych. I nie zawsze będzie tak, jak sobie wymarzyliśmy. Będąc z kimś akceptujesz go takim jaki jest. Jego gorsze dni i lepsze. Wady i zalety, o ile, oczywiście, jesteś świadoma istnienia ich wszystkich. Nie każdy powie wprost o czymś takim, nie każdy cię o wszystkim uprzedzi. Szczerość to rzadka cecha – zaczął, bo czuł potrzebę wyjaśnienia młódce na czym w ogóle polega związek i uczucia które się z tym łączą. – Kocham moją samicę i nie raczej potrafiłbym poczuć tego samego do kogoś innego – choć nie był pewien czy o niej może powiedzieć to samo. Wielokrotnie miała okazję by mu to powiedzieć, ale nie zrobiła tego. W dodatku sprawiła, że jego potomstwo widziało w nim co najmniej obcego, o ile nie intruza. Wyśmiewała jego wiarę. A jednak nie potrafił jej z tego powodu skreślić. Nie chciał nawet poruszać z nią już tych tematów, bo to jej zadowolenie było dla niego ważniejsze, o sobie nie myślał szczególnie dużo. Zadarł pysk i spojrzał Diamentowemu Sercu w ślepia. – Na sam jej widok robi mi się gorąco i trudno mi pohamować moje ciało. Nie mam tego gdy patrzę na inne. W ogóle nie patrzę na pozostałe samice w ten sposób. – Być może wierność jego ojca wobec Rakty była przekazywana we krwi, a Aqenowi zwyczajnie przyrodzenie nie zamierzało stanąć dla nikogo niż tej, z którą był emocjonalnie związany. Jakby na potwierdzenie tego rozsunął nieco przednie łapy, dalej będąc w siadzie. Nic nie wystawało mu spoza białego podbrzusza, wszystko było tak, jak zazwyczaj. Dotyk Mory go w żaden sposób nie pobudził. Pomijając fakt, że widział w niej córkę, to gdyby Bandycka go musnęła choćby w pazur – od razu byłby gotowy się za nią zabrać. I tylko za nią.
Westchnął. Skrzyżował znowu przednie łapy, aby nie wyjść na zboczeńca. Jedynie chciał jej pokazać, że nie pociągała go fizycznie z wcześniej wymienionych powodów.
Nie przewiduję przyszłości, jedynie sam Uessas mógłby odpowiedzieć ci na to pytanie. – Zapewnił. – Chciałbym, aby była ze mną do końca. Chciałbym nie musieć odczuwać znowu samotności, ale nie umiem stwierdzić, czy tak będzie. Tutaj dość ciężko dotrwać razem do końca. Zawsze ktoś kogoś przeżyje. Rodzic dziecko, dziad wnuka, partner ukochaną... – zmrużył lekko ślepia kiedy próbował sobie wyobrazić czy na ten moment wytrwałby, gdyby Mimir zabrakło na tym świecie. Wolałby by go olała, ale żyła, niż zniknęła całkowicie.
Mógł pewnie odpowiedzieć Morze rzeczowo. "Tak" lub "nie". Ale coś przeczuwał, że nie uwierzyłaby mu wtedy. Czy jego monolog coś zmienił? Pewnie też nie.
Jest tu dużo smoków w twoim wieku, na pewno kogoś znajdziesz. Jak nie teraz, to za jakiś czas. Odczuwasz zwykłą chuć, bo twoje ciało zaczyna domagać się fizycznej bliskości. Dojrzewasz. Ja i Zgubna poszliśmy za tym "uczuciem", błędnie, bo nie dogadywaliśmy się, gdy już zyskaliśmy u swojego boku kilkunastu księżyców. – Od razu jej przedstawił dlaczego pierwszy związek mu nie wyszedł.

: 31 gru 2020, 22:52
autor: Diamentowe Serce
Jej słowa były jak wetknięty patyk w mrowisko. Wzburzyło nim i czekał ją długi wykład na temat tego co ponoć wiązało partnerów. Spodziewała się, że smok powie jej coś mądrego. Owszem, mówił to co czuł i co wiedział, ale to dla Mory było tak pokrętne, że ledwo mogła dłużej traktować poważnie. Pomiędzy zdaniami odkryła małą zadrę, którą nie potrafiła jeszcze zinterpretować. Coś się jej nie kleiło w tej całej jego pewności siebie.
Trochę nie dowierzając temu co zrobił, spojrzała w dół, na dowód jałowości jej bliskości. Uniosła wzrok i popatrzyła mu w ślepia. Dalej słuchając wywodu samca. Uszami nastawionymi w jego stronę straciła wrażliwość na otoczenie. To był błąd, ale nie mogła podzielać uwagi pomiędzy Aqenem, a bodźcami zewnętrznymi. Wolała poświęcić swoją uwagę w całości na jego wypowiedzi, aby niczego nie przeoczyć.
Niemal uśmiechnęła się na jego nieudolne próby wmówienia jej, że gdzieś tam znajdzie sobie kogoś w odpowiednim dla niej wieku. Brzmiało to... Nawet nie chciała tego komentować w myślach.
Ostatecznie zrobiło się jej Aqena żal. Tak bardzo żal, że nie miała serca pokazać się mu ze swej ciemnej strony. Strony, która nie potrafiła uwierzyć jego słowom.
Samiczka nie miała serca wróżyć mu niepowodzenia w związku. Tak ze swojego, młodego serca życzyła mu szczęścia z jego wybranką i trochę się sobie dziwiła, że nie czuła zazdrości.
– Wiem do czego dążysz. Rozumiem to. To twój wybór. Chciałabym, żebyś był szczęśliwy już na zawsze. Jeśli twoja partnerka cię uszczęśliwia i możesz to robić tylko z nią, to nie mam nic do tego. Odejdę w cień i nie będę cię dalej nękała. Ja sobie poradzę, ale nie szukam wrażeń, czy samca do piskląt – powiedziała. Mógł oczywiście uznać jej słowa ja jako nieprawdziwe, bo przecież zachowywała się inaczej. Kolejny wybór.
Mora odwróciła głowę zastanawiając się jak delikatnie dać mu do zrozumienia, że chciała tylko pomóc stadu, a nie jego chorującemu sercu. W ostatniej chwili ugryzła się w język.
Może lepiej, żeby nie wiedział. Pomyślała szukając wzrokiem jakiegoś punktu na jego ciele na którym mogła by się zatrzymać i dać wirującym myślom trochę czasu na poukładanie sensownych wniosków. Lecz do głowy przyszedł jej tylko jeden.
– Więc co tutaj robisz? Sam. To niebezpieczne miejsce dla przywódcy bez obstawy – zapytała zmieniając temat, bo chyba już wystarczająco nabroiła.

: 31 gru 2020, 23:53
autor: Trzask Płomieni
Nie? – zapytał, jakby jej nie dowierzał. – Przed chwilą sama mi proponowałaś po prostu przelecenie cię, Moro. – Przypomniał jej, bo przecież podkreśliła, że chodzi o zrobienie piskląt. Nie wspomniała nic o potencjalnych uczuciach do niego, zwyczajna zachcianka lub chuć. Pewnie gdyby przywódcą nie był to nawet na niego żadna by nie spojrzała. Zdawał sobie z tego sprawę. Pozycja zawsze przyciągała, a on usilnie tego nie chciał.
O, no właśnie. Znowu to traktowanie go jakby był pisklęciem. Uniósł łuki brwiowe kiedy usłyszał to pytanie.
Jestem wojownikiem, nie jestem bezbronny – odparł, jakby to nie było już oczywiste. – Poza tym, Sztorm jest moją siostrą krwi. Bogowie nam pobłogosławili. Ilekroć będzie mi coś grozić, to choćbym był nieprzytomny wtedy, ona będzie wiedziała gdzie jestem. Jej obowiązkiem jest zjawić się z pomocą, inaczej sama ucierpi te same rany za zignorowanie zagrożenia. Wzięła na siebie ten pakt krwi. Ba, sama to zaproponowała – poruszył ogonem po śniegu. Czyli katastrofa zażegnana? Już nie będą rozmawiali o jego związku?

: 01 sty 2021, 1:00
autor: Diamentowe Serce
Wszystko się sprowadzało do jego pozycji. Wszystko. Czy tego chciał, nienawidził, czy kochał lub nie chciał. Mógł zaprzeczać, kłócić się z tym. Tłumaczyć w nieskończoność. Dla Mory to powinność, która powinna być obowiązkiem. Owszem, może zbytnio kierowała się prymitywnymi instynktami i w ogóle pochopnie się zdradziła przed nim, ale czasu już nie cofnie. Zostawiła go z tym mętlikiem niczego więcej nie tłumacząc, ażeby nie przeciągać tematu.
Natomiast słysząc o Bracie Krwi, wydawała się bardziej chętna do wysłuchania wyjaśnień. Samiczka nastawiła uszy w kierunku smoka i wstrzymała oddech. To było piękne. Matka i syn powiązani na zawsze magicznym przymierzem. Mając w głowie nieprzyjemny incydent w Ukrytej Dolinie, bardzo się ucieszyła, że pomiędzy nimi już było wszystko dobrze, a nawet lepiej! Sztorm imponowała Diamentowej swoją siłą i zrównoważeniem psychicznym. Była dla niej niedoścignionym wzorem matki i wojowniczki.
– Wspaniały gest – powiedziała poważniejąc. Naprawdę jej to zaimponowało. – Przepraszam, czasami zapominam, że nie urodziłeś się Przywódcą – wymruczała całkiem szczerze przyznając się do swojego błędu. – Chociaż może niektórzy mają to w genach. Sztorm nie jest twoją biologiczną matką, prawda? – zapytała odwracając od niego wzrok, aby rozejrzeć się po okolicy. Jej lazurowe oczy były w stanie dostrzec więcej niż parę księżyców temu. Zmysły się jej wyostrzyły. Oby to przedłożyło się na jej wyniki w łowach.

: 01 sty 2021, 1:23
autor: Trzask Płomieni
Nikt się nim nie rodzi – zauważył, przekrzywiając głowę. Nawet się lekko uśmiechnął. – Czyli twierdzisz, że dobrze mi z tym idzie? Szczerze mówiąc czasem odnoszę wrażenie, że kiedyś ocknę się ze szponami przy gardle. Być może udziela mi się to co miała mo.. – urwał, bo zapytała go ni stąd ni zowąd o jego relację ze Sztorm.
Niby nie było to tajemnicą, a jednak Aqen zawsze czuł wewnętrzny zawód przy rozmowach tego typu. Wiele by oddał, aby to Stuleci była jego rodzoną matką. Nic jednak tego nie zmieni, prawdopodobnie nawet sami bogowie nie chcieliby w tym mieszać. Kolejna rzecz którą musiał ścierpieć.
Nie jest – potwierdził, kiwając lekko pyskiem. – Zajęła się mną gdy byłem mały. Smoczyca która przyczyniła się do mojego wyklucia pochodziła z Plagi. Widziałem ją tylko kilka razy w życiu, ale to nie przeszkadzało jej w próbach przeprowadzenia na mnie prania mózgu. – Skrzywił się na samo wspomnienie.

: 01 sty 2021, 11:13
autor: Diamentowe Serce
– Wiesz, ja nie mam porównania, więc moje zdanie jest raczej niezbyt ważne, ale powiedziałabym, że lepszego przywódcy nie widziałam – stwierdziła w nieco humorystycznym tonie. Poruszyła pierzastą chorągiewką na czubku ogona słuchając informacji o jego pochodzeniu. Dla niej nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że na ich pierwszym spotkaniu Aqen zaznaczał, że za zmianę stada grozi wyrok śmierci i nie ma od tego odwrotu.
– Porzuciła cię? Wygnała ze stada? Podobno nie można zmieniać stad. No chyba, że pisklaków to nie dotyczy – powiedziała nie kryjąc zainteresowania. W ogóle nie miała pojęcia, że to temat drażliwy dla samczyka. Serce nie potrafiła się wczuwać w czyjąś sytuację, ale za to potrafiła być mistrzynią w zadawaniu trudnych pytań.

: 01 sty 2021, 11:20
autor: Trzask Płomieni
Uśmiechnął się kątem pyska. To były miłe słowa, nawet jeżeli samica faktycznie nie miała go do nikogo przyrównać. Sztorm niedawno go zapewniała, że uważa go za dobry punkt zwrotny w stadzie. A swoje przeżyła. Sam miał tylko do czynienia z Loreleiem, nie kojarzył nikogo innego.
Nie – pokręcił głową. – Tutaj smoki łączą się w pary także z osobnikami z innych stad. Poszept Nocy, nasz piastun, upatrzył sobie smoczycę Plagi. Chyba mam z nim więcej wspólnego, niż do tej pory uważałem. – Wytłumaczył pokrótce, nie ciągnąc tematu jego wspomnień i nieprzyjemnych doświadczeń. Wolał tej kwestii nie poruszać. Powinien w końcu ruszyć do przodu, a nie ciągle rozpamiętywać tamte krzywdy. Nic już tego nie zmieni.

: 01 sty 2021, 22:49
autor: Diamentowe Serce
Zauważyła uśmiech na licu Aqena, ale dziwiła się mu trochę. W jej oczach Aqen był świetnym Przywódcą i nie zauważyła, by ktoś miał odmienne zdanie. Stado do którego się przyłączyła, przeżywało jakąś reformę, która nawet ona zauważyła. Czuła to po tych wszystkich ceremoniach i spotkaniach. Odczuwała lekki dyskomfort, że tyle namieszała swoją problematycznością, ale Aqen powiedział coś co dotarło do niej dopiero teraz...
Jak to córką?!
Nie była pewna, czy to w ogóle możliwe. Owszem, dbał o nią na początku. Pilnował, chronił i nadstawiał za nią kartu. Lecz myślała, że traktuje tak każdego nowego członka stada lub małego pisklaka bez rodziców.
To wszystko wywołało u niej zarówno radość, jak i smutek, bo dostrzegła z niemałym opóźnieniem, jakim musiała być dla niego utrapieniem. A teraz w dodatku skaleczyła go swoją nadgorliwością. Starała się patrzeć na jego pysk i słuchać co do niej mówił i chociaż miała podzielność uwagi, nie przestawała o tym myśleć, słysząc tylko niektóre słowa. Dopóki nie zapadła cisza.
Samiczka zamrugała szybko, podnosząc zdziwiony wzrok na Próbę Ognia.
– Poszept Nocy jest pięknym futrzakiem, a ty... no takim sobie – skomentowała pół-żartem, pół-serio. Oczywiście, że Poszept bardzo się jej podobał wizualnie. Emanował aurą spokoju. Zupełnie jak Aqen.
– Czyli pochodzisz tak naprawdę z rozbitej rodziny – powiedziała na głos, co pomyślała. Niestety. Czasami nie umiała wyczuć, że jej słowa mogą kogoś zranić.