Strona 38 z 52
: 25 lip 2020, 19:22
autor: Bandycka Groźba
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Mir pozwoliła sobie na moment nieuwagi, przymykając ślepia i przysypiając, kołysana spokojem otoczenia... dopóki coś nie pacnęło jej w ogon. Zamrugała ślepiami i obejrzała się za siebie, zauważając młodego kotołaka, który chyba zaliczył spotkanie z kostną buławą na końcu jej ogona. Zmarszczyła lekko brwi i odsłoniła kły, gdy mały, pręgowany ziemniak na nią syknął.
Hej, wpadasz na czyiś ogon i jeszcze na niego syczysz? Spadaj futrzaku, nie mam ochoty wydłubywać sierści spomiędzy zębów. – pomyślała, kiedy jej uwagę zwrócił szelest, a także sterczący spomiędzy krzaków rudy łeb. Och? A to co za cholera? Powęszyła, wyczuwając w powietrzu charakterystyczną woń piasku, popiołu... świeżo ściętej trawy. Swój, sojusznik.
–
Nie szkodzi. – odparła, przyglądając się ciekawsko jak kocurek wskakuje na swojego właściciela, który postanowił wyłonić się z zarośli. –
Ładna paskuda. – powiedziała, kiwając głową w stronę zwierzątka, ale jednocześnie oceniając wzrokiem obcego samca. Całkiem ładnie zbudowany, postawny, o sporych skrzydłach. Wojownik? –
Masz jakieś imię, Tygrysie? – zagadała. –
Ja jestem Bandycka Groźba, wojowniczka Plagi. – przedstawiła się. –
Ładny ten mały paskudek, chociaż niewychowany trochę jeszcze. To kotołak czy żbik? – podpytała zaciekawiona. Calad kiedyś opowiadał jej o tych stworzeniach, ale po kto po tak długim czasie szczegóły zatarły się w jej pamięci.
: 04 lis 2020, 16:24
autor: Samiec
Oh!
OH!
Tutaj! W końcu! A już myślałby, że Przestrzeń nie pozwoli im się znaleźć. Niedoczekanie, ufność jaką pokładał w tę otaczającą wszechświat istotę była nieprzypadkowa bo nigdy go nie zawodziła. Czasem oczekiwała cierpliwości, ale jej miał tak samo wiele, jak nie miał w ogóle, więc był w stanie dostosować się do Jej potrzeb. Błyszczący, którego szukał sunął właśnie przed siebie, w celu nie znanym, ale na ten moment w zupełności obojętnym. Destynacja tego smoka musiała poczekać, oby tylko nie tracąc nadziei na zjednanie się ze swoim smokiem.
~BOJKOCIE!~ zakrzyknął ktoś, tuż za zielonym grzbietem. Mógł znów mówić, oooo! Aaaaa! Niesamowite! Tylko trochę przesadził z natężeniem, wszak nie chciał znajomego przestraszyć. Trochę umiaru Samcze.
Głos, który wydobył się z jego niewidzialnego pyska powinien być dla Bojkotu znajomy. Ciepły i przyjazny, ale przede wszystkim wybitnie podekscytowany. Przynajmniej teraz. Poznać go mógł tylko on, bo reszta Przestrzeni była zupełnie cicha.
~Co z wolą Przestrzeni Bojkocie? Co z twym entuzjazmem by uwolnić pobratymców z zaciemnienia, które skaziło smocze umysły pragmatyczną beznadzieją? Czy poddałeś się, zapomniałeś o znakach i uwięzłeś w mackach formy, którą ci narzucono? Bojkocie, co z twoim imieniem? ~ Oczywiście Samiec nie gniewał się na Błyszczącego, ale poniekąd w jego przekazie dało się doznać namiastkę żalu wymieszanego z tęsknotą.
: 06 lis 2020, 20:57
autor: Despotyczny Ferwor
Mułek kroczył wzdłuż szmaragdowego miejsca, z jakże ważnej dla niego rutyny, jaką było zbieranie bzu. Minęło naprawdę sporo czasu odkąd niegdyś powierzono mu to zadanie i aż niezrozumiałe było w tym wszystkim, że wciąż je wykonywał, ale taki już był. Zasady to zasady, a zdecydowanie przestrzeń zajmowała w nich jedno z najwyższych, jak nie najwyższe miejsce. Zwykły smoczy wojak nie zrozumiałby tego co nim kierowało... nic nie było wstanie pojąc co tliło się w sercu bagiennego łowcy, a odkryć to mogła jedynie śmierć oraz najwspanialsza przestrzeń....
Dzisiejszy dzień był jak każdy inny i nic nie zapowiadało, że mała wyprawa po świętą roślinę cokolwiek wzniesie, a jednak jak życie to pokazało niczego nie można być w życiu pewny. Głos który usłyszał Despotyczny był cholernie znajomy, a adepckie imię, którego od bardzo dawana nie słyszał, wzbudził u niego niezmierną ekscytacje i euforie, którą próbował ze wszystkich sił ukryć, aby nie hańbić nią przestrzeni. Momentalnie przystanął, a jego zmysły poczęły nasłuchiwać kolejnych znaków tego co przeczuwał... i toteż się też stało.
– Jeżeli mam tylko okazję, aby nauczyć innych twoich słusznych praw, to zabieram się do tego od razu. Wypełniam każdą wolę, którą mi powierzyłaś. Staram się ratować innych od ciemności, która zawładnęła ich umysłami. Nigdy nie podałem się plugawemu mrokowi, a twój ołtarz regularnie przyzdabiam gałązkami bzu wraz piszczelami obwiązanymi ścięgnami i to samo czynię w grotach innych. Tak jak mi nakazano. W porze ciepła używam bzu, a kiedy spadną pierwsze śniegi na ich miejsce przychodzą piszczele. Niestety, ale nie udało mi się jeszcze posadzić drzewa w miejscu zakopanych kamieni szlachetnych. Proszę cię o wybaczenie Przestrzenio, ale zamierzam zrobić to w najbardziej godnym dla ciebie miejscu, ale do tego potrzebuje jeszcze trochę czasu... możesz być jednak pewna, że to się stanie. Jeżeli jednak chodzi o moje imię, to nie zwę się już Bojkotującym kolcem. Moje obecne zwiastujące nową erę, ochrzczoną twoim imieniem, a brzmi ono. Despotyczny Ferwor. – W jego głosie czuć było pełne oddanie i wręcz wylewającą się z jego fascynację. Czekał księżycami na ten moment, a wreszcie znowu mógł współegzystować z jego bóstwem.
– Czy masz dla mnie nowe prawdy? Czy moje wysiłki są wystarczające, aby móc nosić miano twojego proroka? –
: 08 lis 2020, 12:00
autor: Samiec
Czy Błyszczący mówił prawdę? Przechadzając się po świątyni Samiec wcale nie uświadczył tak wielu symboli, jak przystałoby na wiernego wyznawcę, więc wyglądało na to, że przypominało mu się o tym jedynie od czasu do czasu. Jakże pracować z kimś takim hm?
– Nie jesteś niczyim poddanym Bojkocie. Wszyscy należą do Przestrzeni, więc fanatyzm jest niepotrzebny. Jedynie upór, precyzyjny dobór celów i otwarty umysł ~ Głos istoty stał się niższy, bardziej zdecydowany, ale nadal nie rozkazujący. Prędzej chciał zasiać ideę niż do czegoś zmusić ~Smoki które zrozumiały Przestrzeń nie noszą imion. Nie chodzi tu o indywidualność, a zbiorowe oświecenie do którego dążycie.
Prorok to zaś łapczywa funkcja. Zbiera pochwały i uwagę, ale cóż z tego? Tyś jest bardziej promykiem nadziei i cieniem zwątpienia, niż niebieskim żarem i mrokiem, więc nie przypisuj sobie takich funkcji ~ Pouczył go z troskliwością w głosie ~ Jakie znaki zauważyłeś Bojkocie, a jakie przekazałeś? Miotasz się w Przestrzeni, ale jej nie dostrzegasz, sięgasz zbyt nisko, nadal za daleko celu. Korzystasz z przyziemnych przywilejów, gdy uznajesz i przedstawiasz się imieniem wybranym ci przez kulturę do której nie należysz.
Możesz osiągnąć tak wiele smoku, ale twój czas jest ograniczony. Starzejesz się, a twój zapał gaśnie....
A może już zgasł ~ zabrzmiał ciszej, może nie przygnębiony ale z nutą zawodu ~ Co z namacalnym dowodem twojego przebudzenia?
: 15 lis 2020, 22:45
autor: Despotyczny Ferwor
– Wybacz... – Rzucił lekko pogubiony czując, że to nieco omija jego ideały. Nie zwątpił jednak w przestrzeń i twardo trzymał się jej prawd.
– Rozumiem cię całkowicie. Imię jednak jest potrzebne tym, którzy jeszcze nie zrozumieli. Chce po prostu pokazać, że ten promyk nadziei im dany, nie jest w żadnym stopniu wątpliwy.
I wybacz za moją porywczość. Nigdy nie dążyłem do posiadania pochwał ani uwagi, bo chciałem być jedynie tym, który oświeciłby drogę tym, którzy są otoczeni mrokiem. – Jego ton brzmiał przepraszająco, a sam Mułek poważnie zastanawiał się nad swoim postępowaniem. – Dotychczas przekazywałem to, że obecne reali są niewłaściwe. Nic na siłę oczywiście, bowiem uczyłaś mnie, że smok sam musi zrozumieć znaczenie przestrzeni, a ja mam być jedynie tym kto wskaże mu właściwy tor. Z innych rzeczy... próbowałem wraz ze smokami, którym wskazałem drogę ku światłości utworzyć nowe stado, które miało kroczyć według twojej woli. Wyszło z tego niestety masa komplikacji, jednak na pewno nie sprawiły, abym z tego zrezygnował.
Czas nie gra roli w tym wypadku, bo zdążyłem zauważyć jedną zasadę, która sprawdzała się dotychczas... bowiem może i nie zostało mi zbyt wiele czasu, jednak marzenia i idee nie umierają razem z nami, one tylko zmieniają swojego właściciela. Dlatego jeżeli ciebie zawiodę, to ktoś z poza niedoszłej bariery zrobi to czego ja sam nie zdołałem zrobić, a co do... namacalnego dowodu... – Zaraz niepewnie wyciągnął pod skrzydła kępkę bzu, którego już dość sporo dążył nazbierać. Nie miał pojęcia, czy o to chodziło Przestrzeni, jednak z całego serca nie chciał jej zawieść. – Właśnie kierowałem się ku świątyni, aby odnowić twój ołtarz... i chciałem spotkać się też tam z moim synem, aby głosił to samo co ja.
: 15 lis 2020, 23:31
autor: Samiec
~Wielu było takich jak ty...
Żadna istota nie jest ważniejsza przed obliczem nieskończoności, lecz każda dusza ma w tym świecie swój cel, który – jeśli zaniedbany, nie będzie kontynuowany przez innych.
Widzisz Bojkocie, tak jak płynne są wizje Przestrzeni, tak niedoskonałe jest postrzeganie jej składników, które tylko pracując razem mogą wyłonić się z ciemności. Nie licz jednak wyłącznie na pracę innych, bo choć nic nie ginie w czasie, to ty pierwszy musisz odmienić rzeczywistość wokół siebie ~ głos kontynuował z nowo pozyskanym entuzjazmem. Sluchał wytłumaczen Błyszczącego, ale nie chodziło mu o usprawiedliwienia, a naprowadzenie co na właściwszą ścieżkę. Z zapałem kontynuował ~Nie udało ci się założyć nowego stada? Nie gaś światła niedowidzącym wyznawco, nie plątaj ich w idee, które już teraz ich zabijają. Zrób inaczej! Wybaw ich!
Niech każdy wyznawca przyozdobia wnętrze swojej groty bzem i... kośćmi małych zwierząt związanymi w krzyż. Macie się rozpoznawać, spotykać, mówieć, szerzyć myśl, a potem wyłamać, WYŁAMAĆ z pętów cielesności! Przestrzeń potrzebuje tych efektów Bojkocie. Jesteś jej nadzieją. ~ I z tym dramatycznym akcentem głos ucichł zupełnie.
: 23 lis 2020, 22:23
autor: Barbarzyński Pogrom
/ uznaję, że skończone, skoro po evencie
Khardah bardzo rzadko wybierał się poza tereny swojego Stada. Nie czuł się komfortowo, przebywając na terenach wspólnych – z oczywistych względów – ale i nie widział najmniejszego powodu, by to robić, jeżeli akurat nie miał do załatwienia bardzo konkretnej sprawy.
Tym razem sprawa była jednak niezwykle konkretna. Wiedział, że niedługo będzie musiał pomóc swojej wychowance znaleźć nową grotę. Durloth rosła i stawała się coraz bardziej niezależna. Miał nadzieję na znalezienie jej jakiegoś... dobrego podarunku, czegoś, czym mogłaby przyozdobić swoją grotę, by czuć się od początku dobrze i przytulnie. To miejsce od razu rzuciło mu się w ślepia, gdy obserwował mijane tereny z lotu. Urokliwe i kolorowe, zapewne było pełne skarbów, z których mógł sklecić coś ładnego dla Dury.
: 24 lis 2020, 17:25
autor: Bogini Piękna
Mango natomiast starał się wychodzić częściej z terenów stada. Nie miał przy tym żadnego celu, oprócz chęci zwiedzania i odszukania jakichś ciekawych smoków do towarzystwa, które niekoniecznie pochodziły z Ziemi. Wylądował gdzieś w Szklistym Zagajniku z cienistą jaskółką za prawym uchem i czarnym jednorożcem, który nie miał większego problemu w podążaniu za nim drogą lądową. Z początku nie trafił do Szmaragdowego Ustronia, lecz ostatecznie po krótkim spacerku to w nim się znalazł i w oddali dostrzegł błyśnięcie czerwonych łusek, co zwróciło jego uwagę. Wszak przyszedł tu zawierać nowe znajomości, prawda? Kompani wyjątkowo odpuścili sobie kłótnie, więc miał idealną okazje do spokojnego podejścia bez dźwięków gęgania i rżenia w tle.
Skocznym krokiem skierował się ku tajemniczemu smokowi i jeszcze bez dobrego widoku nabrał powietrza do przywitania -Ahooj! Mango się kłania. Przyjemne miejsce na spa.. – słowa przerwały się w pół zdania, a radosny ton zanikł, gdy Łupieżca przyjrzał się do kogo mówi.
-Cer. – dokończył nadal z uśmiechem, ale już mniej radosnym, a bardziej uważnym. Jagódka zatrzepotała cicho na jego głowię, poprawiając się dla lepszego oglądu sytuacji, a Wariat jedynie przystanął obok i przyglądał się obcemu w skupieniu.
-Cóż muszę przyznać, że nie spodziewałem się spotkać nikogo z Plagi. Co cię sprowadza na tereny wspólne? – przybrał bardziej melodyjną tonacje, niż zwyczajnie przyjazną, przy okazji rozglądając się pobieżnie dookoła. Wychodziło na to, iż znaleźli się tu razem przypadkowo i w pobliżu nie ma większej ilości Plagijskiego stada.
: 24 lis 2020, 23:50
autor: Barbarzyński Pogrom
Patrząc za kwiatkami, kolorowymi pnączami i ładnymi kamieniami, Khardah na moment, ułamek sekundy, stracił czujność. Drgnął, słysząc głos, który tym razem dotarł do jego skupionego na zadaniu umysłu prędzej, niż zrobiła to woń roztaczana przez smoki Ziemi. Powoli uniósł łeb, przekręcając ją w stronę, z której dobiegł go głos... i zamarł, unosząc lekko łuki brwiowe.
Ostatnio, gdy widział tego smoka, ten był raczej młody i niewyrośnięty, ale po charakterystycznym umaszczeniu łusek nie miał wątpliwości już w momencie, gdy ledwie obrzucił Mango spojrzeniem.
Pysk drgnął mu lekko, krzywo i... z nutą rozbawienia, gdy wychwycił, jak młodszy samiec się wzdrygnął i zbystrzał, orientując się najwyraźniej, z kim ma do czynienia.
– Wyglądasz znacznie lepiej niż ostatnio – skomentował. Tylko nieco uszczypliwie nawiązał do tamtej sytuacji, bo w rzeczywistości był z niej całkiem zadowolony, nawet jeśli wyszła niespodziewanie. Dodatkowe kawałki terenu zawsze były miłym prezentem. Khardah omiótł go spojrzeniem z góry na dół, mrucząc przez moment, jakby w zamyśleniu. – ...zrobił się z ciebie znacznie ciekawszy kawał mięska.
Wrócił wzrokiem do tego, co oglądał wcześniej, podnosząc jeden z kamyków. Ładny, regularny, w kształcie zaostrzonej łuski i porośnięty miękkim mchem. Może to nadałoby się na podarek dla Dury? W końcu jego własne leże było tym mchem wręcz wyścielone i do tego Durloth przywykła przez dotychczasowe księżyce życia. A może by tak zrobić jej cały koc ze świeżego mchu...
– Ściągnęły mnie tu sprawy prywatne – odparł krótko. – A ty? Nie boisz się wychodzić na tereny wspólne?
: 30 lis 2020, 16:30
autor: Bogini Piękna
Lustrował starszego smoka uważnym spojrzeniem, lecz nie wyczuwał, żeby ten miał jakieś złe zamiary. O ile dobrze pamiętał to Pogrom ustalał warunki ostatniej wymiany i zarządził, że nie będą już porywać smoków z Ziemi, więc Mango był względnie bezpieczny. Nie znaczy to, iż czuł się kompletnie swobodnie. Jednak nie chciał uciekać z podkulonym ogonem jak niewyrośnięte pisklę, kiedy nie było ku temu powodów.
-Fakt, że teraz jestem starszy, w pełni zdrów i nieporwany może mieć na to wpływ, ale dzięki za komplement. – odpowiedział z uśmieszkiem, przyjmując jego zaczepkę jak zwykłą pochwałę. Z resztą i trafną, bo mimo wszystko Łupieżca zdążył nieźle wyrosnąć, odkąd incydent z Plagą miał miejsce. Nie ruszało go to tak bardzo i nie miał problemu ze wspominaniem tego wydarzenia, gdyż w tamtym czasie nie był w stanie się wybronić przez niespodziewanym atakiem i później nie otaczała go chmara wyszkolonych smoków, więc mógł, co najwyżej trochę pomarudzić.
Sprawy osobiste? Zastrzygł uszami, zerkając jak ten ogląda zamszony kamień, a wcześniej chyba oglądał kwiaty. Jak na smoka z brutalnej Plagi wydawało się, jakby szukał dekoracji.
-Szukam towarzystwa. Lubię wychodzić czasami na wspólne i zaczepiać obce smoki do rozmowy. I nie boję się, bo nie jestem już ledwo mianowanym adeptem, który nie potrafi sobie poradzić. – odpowiedział śmiało, unosząc nieco głowę do góry. -Szukasz czegoś konkretnego? – zapytał zaciekawiony, uznając, że skoro już tu przybył to równie dobrze może pogawędzić z Pogromem, który nie wydawał się aż tak zły.
: 01 gru 2020, 18:52
autor: Barbarzyński Pogrom
Wypuścił powietrze przez nozdrza, gdy zrozumiał, że najwyraźniej jedynym sposobem na kontynuowanie samotnych poszukiwań byłoby opuszczenie tego miejsca. A nie po to tutaj leciał, by teraz wracać na tereny stada, nie znalazłszy prezentu.
– Szukam czegoś dla mojej wychowanki, która zacznie niedługo szukać nowej groty – odpowiedział więc wreszcie, pociągnięty za język. Odrzucił kolejny kamyk, który się nie nadawał. Dlaczego znalezienie idealnego podarunku musiało być takie trudne? – ...ale na tych terenach nie ma niczego, co by się nadawało.
: 09 sty 2021, 1:03
autor: Pajęcza Lilia
Wyciągnęła młodą na niby spacer pod pretekstem ciekawszego zajęcia. W rzeczywistości chciała jedynie odwrócić uwagę gadziej stonogi od Pełni, czy raczej jego ogona, którego z uporem maniaka próbuje zjeść. Jak na niezbyt wspaniałą przeszłość ma nadal mentalność dziecka z przeciwieństwie do niej samej. Wężowa nawet nie ma pojęcia, o czym rozmawiać z taką, więc chwyciła temat mordobicia.
–Więc jeśli chcesz kogoś naprawdę, bardzo, mocno uderzyć celuj w prosto w łeb lub oczy jeśli chodzi o samą głowę – tłumaczyła po drodze Pomiotowi. Jeśli ta chce być wojownikiem nie zaszkodzi jeśli już teraz będzie wiedzieć o punktach witalnych. Nie tylko ważne w walce, ale też na samym polowaniu.
–Ale nigdy nie bij po brzuchu czy gardle jeśli nie chcesz wyrządzić poważnej krzywdy. Natomiast możesz tłuc ile chcesz po łapach, grzbiecie, barki, obojętnie gdzie chcesz jak będziesz chciała z kimś się bić – osobiście Koral nie widzi sensu w tym wszystkich zasadach gdzie wolno gdzie nie. W jakiejkolwiek walce powaga ran wychodzi poza skalę to, co za różnica kompletnie skruszony kręgosłup, a rozcięta tętnica. Chyba że to chodzi możliwości medyków to cofa słowa.
–Ale prócz wojowników są też czarodzieje. Walczą za pomocą maddary, z której pomocą tkają z niczego przeróżne rzeczy jak dodatkową warstwę łusek dla obrony, czy przeróżne ostre obiekty, które na odległość wbijają w ciało – młoda pewnie nie widziała o maddarze, a nawet jeśli nie zaszkodzi powiedzieć jeszcze raz. Zawiesiła na chwilę czarne ślepia na pisklęciu.
/Pomiot
: 09 sty 2021, 1:56
autor: Czarci Pomiot
Nie pamiętała kiedy ostatnio mogła posiedzieć spokojnie na zadzie. Ciągle te treningi, nauki, bogowie wiedzą co jeszcze. Może to i dobrze, że zapewniano jej jakieś aktywności, bo prędzej czy później zasiałaby pogrom w ich legowisku. Trochę brakowało jej też kontaktu ze smokami w jej wieku, była praktycznie zawsze skazana na obcowanie ze starszymi. No nic. Sześciołapy stwór maszerował dzielnie za swoją wężową opiekunką. Być może przydarzy się coś ciekawego?
Nie sądziła, że będzie ją czekać rozmowa o prowadzeniu walk. W zasadzie nigdy nie miała szans się nawet poszarpać z rówieśnikiem. Jedyne co ewentualnie jej się udało, to morderstwa na gryzoniach, które nie zdążyły zawczasu się przed nią schować. Czy aby na pewno miała zadatki na wojownika? Cóż, ciężko stwierdzić, przynajmniej w tym momencie. W dużym stopniu dokonała tego wyboru, bo wizja bycia czyimś bezbronnym popychadłem już przestała jej odpowiadać. A jeśli miałaby przy okazji chronić kogoś ze stada, to w sumie nawet i dodatkowy pozytyw. Nie przynależała do wody zbyt długo, ale były to smoki, od których otrzymała jakąś pomoc – co już było dla samotnego smoka wielką wartością.
Słuchała w ciszy opowieści Koral, próbując to jakoś spamiętać. Brzmiało to wszystko dość sensownie. Póki co nie miała żadnych pytań. Dopiero czarodzieje nieco zbili ją z tropu. Koncept maddary był jej zupełnie obcy, ale objaśnienie samicy w miarę jej go naświetliło.
– Są jakieś sposoby walki wojowników z czarodziejami? – zapytała, zadzierając łeb w kierunku opiekunki. Brzmieli trochę na dość potężnych przeciwników – Czy zwykłe pazury i kły są w stanie jakoś przebić ich obronę?
: 09 sty 2021, 20:52
autor: Pajęcza Lilia
Wężowa sama z siebie próbowała pchać się do obowiązków gdy tylko znalazła się w nowym domu byle dla własnego spokoju przydać się stadu. Poprzednio jedynie chowała się po kątach i w myślach syczała na każdego, kto przechodził obok, ale nie ma co myśleć nad tym więcej. Ma to tyle znaczenia, co kłaczek wypluty przez kota. Zainteresowanie tematem dało jej nieco ulgę, że nie nudzi Pomiotu i zaraz będzie chciała wrócić do obozu.
–Fizycznie są bardzo słabi to starczy takiego popchnąć by się przewrócił i cały czar szlag trafi – nieco niesprawiedliwe według Koral, ale coś za coś. Ona może od razu przebić czaszkę jakimś prętem gdy wojownik musi podbiec wpierw do przeciwnika.
–Problem zaczyna się jak bardzo doświadczony jest, gdyż może unieruchomić przeciwnika nim ten zdąży wykonać chociaż jeden krok. Każdy czarodziej jest też inny i walczą na różne sposoby, bo ich czary nie polegają tylko na pociskach i tarczach. Mogą własne ciało ulepszać o dodatkowe poroże, płonące szpony czy zianie piorunami, ale przewagi nie mają aż takiej dużej jak może się wydawać. Starczy zionąć ogniem w ich stronę jeśli takowy zachowuje odległość. – Koral się przekonała, że maddara nie daje jej żadnej przewagi nad przeciwnikiem, a wręcz przeciwnie i przez brak kontroli sama się okaleczy.
–Wszystko zależy od siły czaru. Jeśli nie skupi się za dobrze, ich przeróżne formy obrony są kruche, za słabe by, wytrzymać uderzenie łapą czy ugryzienie więc nie musisz bardzo obawiać się walki z nimi. Podobne problemy też można zastać u innych wojowników. Próbę ugryzienia mogą w prosty sposób wstrzymać przez uderzenie w żuchwę czy odskoczenie do tyłu. – odpowiedziała na pytanie co do obrony. Mimo takiej drastycznej różnicy między stylami walki jedynie co się liczy to doświadczenie.
: 10 sty 2021, 1:48
autor: Czarci Pomiot
Cóż, miało to trochę sensu. Jeśli ktoś poświęcał dużo czasu jednej sztuce, to z pewnością ucierpiały jakieś inne dziedziny. Lepiej było być mocnym z jednej rzeczy, niż przeciętnym z kilku. A przynajmniej tak się młodej wydawało w obecnej chwili. Póki co była nastawiona, żeby zostać czystym wojownikiem, bez żadnych zbędnych udoskonaleń. Poczucie własnej siły i potęgi ciała były dlań bardziej porywające, niż coś, czym do tej pory nie miała szans się posługiwać. Może nawet mogłaby w walce wykorzystać tą dodatkową parę łap? W niektórych oczach mogły wyglądać na paskudne i nienaturalne – odstęp od pospolitych smoków, coś co w naturze nie zwykło występować. Nie widziała w tym jednak żadnego problemu, poza nieco robaczkowym wyglądem. Taka już była i nic na to nie poradzi, miała dodatkowy atut. Pełnia też wydawał się dobrze wykorzystywać swoją dodatkową parę skrzydeł.
– Silni na odległość i jeśli są pomysłowi – wymamrotała pod nosem, próbując gdzieś w swojej rogatej główce zakodować tą informację na później. Nie miała jak dotąd styczności z maddarą, ale nawet jeśli chciała zostać tym wojem, to do tego czasu chciałaby chociaż zobaczyć na czym to polega i jak się tym można posługiwać. – Do czego jeszcze da się wykorzystywać maddarę oprócz samej walki?
Koral wyglądała dla niej na kogoś, kto już dużo w życiu widział. Może widziała już jakieś walki? Albo brała w nich udział? Pomiot zdawała sobie sprawę, że smoki lubią rywalizować. Też chciałaby się popisać, ale niekoniecznie póki co miałaby czym.
– Wałczyłaś już z kimś tak na poważnie? Tak poza trenowaniem. – zapytała, wlepiając zaciekawione, czerwone ślepia w wężową. Może usłyszy jakieś ciekawe opowieści z boju?
: 23 sty 2021, 1:01
autor: Pajęcza Lilia
Koralowa nieco zastanowiła się, do czego jeszcze maddara się może nadać. Możliwości są tak naprawdę nieskończone, bo nie ogranicza się ona tylko do walki.
–Uzdrowiciele z niej korzystają też, by leczyć nasze wewnętrzne rany i poskładać kości, a łowcy mogą tworzyć pułapki, maskować się dzięki niej czy nawet i wabić ich. Maddara też jest bardzo ważna przy oswajaniu kompanów – wymieniła podstawowe inne zastosowania maddary, jakie zna. Pewnie znajdzie się coś jeszcze, ale Koral to nie przyszło do głowy.
–Można też użyć jej do własnych interesów jak... no nie wiem ogrzać się czy coś. Maddara nie musi być wyłącznie środkiem walki – dodała, gdy przypomniała sobie jak Cynamon ją obmyła z błota, kiedy uczyła się polowania. Kolejne pytanie Pomiotu było nieco niewygodne dla Koralowej Łuski, gdyż jej walki nie należały do najlepszych często przez jej własna maddarę, a woli to pominąć nie robić z siebie kretynki.
–Cóż... byłam na arenie villara gdzie mierzyłam się z różnymi przeciwnikami. Nie są to smoki, tylko stworzy jak na przykład goblin. A prócz tego miałam kilka walk z innymi smokami, ale nie były zbyt spektakularne – mruknęła starając się wyminąć kwestii, że więcej razy przegrała, nie zaraz, w sumie to ani razu nie wygrała. W ogóle nie bierze pod uwagę faktu, że jest po prostu za młoda jeszcze, by radzić sobie w walkach zwłaszcza jak nawet nie otrzymała rangi czarodzieja, ni wieku dorosłego smoka.
: 07 maja 2021, 15:24
autor: Zgubna Słodycz
//inny czas
Samica przybyła znów na tereny wspólne. Szmaragdowe ustronie musiało wystarczyć na dobry kącik na odpoczynek. Samica musiała chwilę pomyśleć, nabrać perspektyw po ostatnich wydarzeniach. Nadal martwiła się o Morę, szczególnie po ceremonii.
Samica usiadła pod jednym z drzew, otulając się ciaśniej skrzydłami i wbiła spojrzenie w las, odlatując jednak myślami gdzieś w eter.
: 07 maja 2021, 22:02
autor: Szara Rzeczywistość
A więc co robił tu Jaah? To dobre pytanie, niezbyt często... Nie, ostatnio to w ogóle unikał chodzenia po wspólnych terenach. Okazywało się, iż tutaj obowiązywały inne zasady i każdy mógł napaść kogo chciał! Oczywiście do pewnego stopnia, ale nadal było to uwłaczające, że ta wodna samica tak go potraktowała. Sam nie wiedział czy był zły... czy bardziej przygnębiony z jej powodu. Dała się jednak przekonać, że plagowy smok czyha na jej życie i mącił jej we łbie. A jaka była prawda? Może chciał ją czegoś na uczyć? To jednak temat na inny dzień.
Teraz smok wracał akurat ze świątyni w której pobrał błogosławieństwo na misje. Samiec potrafił docenić widoki, ale jednak szedł przed siebie, jakby nie zważając na to co się dzieje dookoła. Oczywiście do czasu kiedy pomiędzy drzewami nie dojrzał dość charakterystycznych barw.
Poznał już tą samicę i to nawet całkiem niedawno. Czy przypadkiem nie przedstawiła się?
Ah, przypomniał sobie.
– Jeśli szukasz odpoczynku to tereny wspólne to niezbyt dobry pomysł, Zaćmienie Słońca.
Jego niski ton głosu brzmiał nieco łagodniej niż wtedy kiedy samica usłyszała go za pierwszym razem. Miała porównanie, więc mogła zapewne wyciągnąć wnioski z tamtego spotkania na skałach pokoju.
Samiec finalnie stanął ogon przed nią i usiadł na zadzie. Pozwolił sobie nawet zrzucić z szyi swoją torbę, którą targał dosłownie wszędzie.
: 07 maja 2021, 22:27
autor: Zgubna Słodycz
Samicę wybudziły kroki. Odruchowo naprężyła błonę, a jej ślepia zatrzymały się dopiero na szarych łuskach obcego smoka. Przez moment zawahała się, ale poznała w nim tamtego uzdrowiciela. Pamiętała tylko, że wyszedł szybciej, ale na tym kończyła się jej mentalna notka o nim. Jej pysk lekko drgnął, gdy ją ostrzegł.
– Zdaję sobie z tego sprawę. – Odpowiedziała spokojnie. Chwila odpoczynku nie zaszkodzi. Z jego strony nie spodziewała się ataku, ale w sumie, to nie mogła mu zaufać. Nikomu z zewnątrz nie mogła całkowicie zaufać. Smoczyca skupiła spojrzenie na torbie z ziołami, którą niósł ze sobą. Może kiedyś się z nimi wymieni? Nie planowała tego w najbliższym czasie, ale może kiedyś uda im się dogadać.
: 08 maja 2021, 6:25
autor: Szara Rzeczywistość
Nie wiedział do końca na co liczył. Może na nieco entuzjazmu z jej strony? W końcu istniał jakiś sojusz pomiędzy stadem Ognia i Plagi. Smoki w swojej obecności raczej powinny się dogadywać. Na razie do tego jeszcze daleko jak widać.
Szczątkowe wypowiedzi nie były zbyt dobrym zwiastunem na dalsze rozwinięcia. Szczególnie skoro Jaah miał być tym, który podtrzymuje jakąś rozmowę. Czy samica przypadkiem nie sugerowała mu, że oczekiwała na kogoś?
– Brzmisz jakbyś oczekiwała, że ktoś tu przyjdzie i Ci przeszkodzi.
Nie rozwinął swojej myśli, po prostu spokojnie się rozejrzał, a potem wyciągnął zgrabną miskę, liść mięty, bukłak i... po chwili napar był gotowy. Zanim jednak upił, wykazał się jakimiś manierami wobec samicy, która również ratowała życia, a nie je odbierała.
– Napijesz się? Mogę dodać miodu jak lubisz.
Taka uprzejmość w tak niskim tonie głosu... Nawet nie wiedziała jak wielkie szczęście ją w tej chwili 'kopało'. Uzdrowiciel wyciągnął nieco miskę przed siebie i jeśli wyraziła chęć to dodał miodu i leniwie podszedł, aby podać jej naczynie. Potem sam zrobił sobie drugi napar.
A jeśli odmówiła to bez najmniejszego zawodu po prostu lekko ostudził napar i spokojnie go popijał.
– Z tego co pamiętam to oprócz ciebie był tylko kleryk na skałach. Jeśli młody się nie spisuje i jesteś sama to zapewne trochę ciężko jest Ci samej ogarnąć wszystkie smoki stada.
Zagaił w końcu chyba najbardziej interesującym go tematem jaki był w stanie wymyślić.
: 08 maja 2021, 19:56
autor: Zgubna Słodycz
Czy każdy, kto zostaje na chwilę na terenach wspólnych, nie liczy na spotkanie kogoś przyjaznego? W jaki inny sposób może stworzyć nowe znajomości? Nie chciała się też wiecznie kryć po terenach stada. Samiec miał to nieszczęście, że należał do Plagi. Chociaż ich stada łączył sojusz, smoczyca nie potrafiła cieszyć się na ich widok. Pamiętała, co spotkało Mango i pamiętała co spotkało Aqena. Nawet jeśli Plaga nie podniosła na nich łapy, to jednak nie potrafiła na nich spojrzeć...pozytywnie. Nie mogła jednak patrzeć przez pryzmat własnych doświadczeń, więc chociaż nie była entuzjastyczna, to pozostawała otwarta na kontakt.
Widząc propozycję, uśmiechnęła się lekko. Patrzyła wcześniej na składniki, więc wiedziała, że raczej nie chciała jej otruć.
– Poproszę. Ja lubię dodać też garść owoców. Nadają odrobiny kwaskowatości i ciekawszego smaku. – Podzieliła się przepisem na swoje herbaty. Wzięła od niego misę i pociągnęła łyk, aby zmierzyć go znowu spojrzeniem. Samiec podpytał o kleryka, więc i zamierzała na to odpowiedzieć. Byli sojusznikami, więc pewnie wiedział, jak wygląda sytuacja w Ogniu. Oczywiście, jeśli Pikujący cokolwiek mu powiedział. – W Ogniu mamy wielu chętnych, ale łap rzeczywiście mało do pracy. Liczę, że młodzież w końcu się obudzi, bo młodsza nie będę. Jak u was? Widzę, że was jest dwóch, a i poznałam wcześniej Pikującego. Całkiem dobrze sobie radził z ziołami. – Krótko określiła swoje poprzednie spotkanie z Plagijczykiem.