Strona 38 z 38

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 10:48
autor: Budowniczy Ruin

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przypływ energii Pokornej trochę go zaskoczył, ale dał się przewrócić i wycałować. Gdy przestała, chwilę jeszcze chichotał i łapał oddech. Leżał zupełnie rozbrojony, z podkurczonymi łapami w górze. Oparł sobie jedną z przednich o pierś samicy by utrzymać równowagę. Gdy szeptała mu do ucha, otarł się o nią czule i uśmiechnął.

Potem dopiero zastanowił nad pytaniem o boga. Ciężko się myślało. Nie tylko pozycja, ale i bliskość Pokornej nieźle go dekoncentrowała.
Wiesz, przeważnie staram się im nie przeszkadzać, jeśli nie mam ważnego powodu. – Wydusił w końcu, przykładając skrzydła do boków, żeby go nie uwierały.
Ateral jest ponoć patronem Mgieł. Ale u niego jest strasznie zimno... – Wskazał, acz nie do końca była to odpowiedź na pytanie. Prawda była taka, że był w Świątyni raz i dotąd nie widział powodów, by odwiedzić ją ponownie. Nie miał nic przeciwko bogom. Szanował ich. Po prostu.. nie byli mu bliscy? Smoki dookoła były równie ciekawe, a zdecydowanie bardziej.. dostępne.

Pokorna Łuska

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 12:22
autor: Pokorna Łuska
Słuchała uważnie gdzie nachyliła pyszczek ponownie w okolice jego uszka.
– To może złożymy wizytę Bogu Miłości?
Zaproponowała mrucząc mu do uszka chcąc go troszkę podręczyć. Kiedy skończyła mówić polizała samca wzdłuż szyjki po czym z niego zeszła i obserwowała jego reakcję.
Budowniczy Ruin

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 12:53
autor: Budowniczy Ruin
Dreszcz przebiegł mu po plecach. Przyjął pieszczotę, a słowa tylko jeszcze bardziej go zachęciły. Z przymrożonymi ślepiami sięgnął łapą.. ale Pokornej już na nim nie było. Co do? Ona tak na serio? Otworzył oczy i przewalił się na bok. Spojrzał na nią z przekrzywioną głową. Czyli nadal rozmawiali o Świątyni?
Ah.. Takiego prawdziwego boga? – Westchnął trochę zawiedziony.
Uessas. Będziesz chciała go o coś poprosić? – Dźwignął się na łapy i otrzepał z rozanielenia. Ruchem łba zachęcił ją, by ruszyli powoli w stronę granic ich stad, po czym ruszył w tamtym kierunku ocierając się o nią pieszczotliwie.

Bóg Miłości – ciekawy wybór. Budowniczy wiedział, że potrafił pobłogosławić smoki potomstwem – nawet smoki tej samej płci – ale przecież z Pokorną raczej nie będą tego potrzebowali.. jeśli chcieliby potrzebować, ma się rozumieć. Chodziło chyba o to, że pomagał też smokom odnaleźć parę? Ale przecież i tu nie potrzebowali pomocy. Więc co?

Pokorna Łuska

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 13:16
autor: Pokorna Łuska
Uśmiechnęła się do niego zawadiacko patrząc na to co się wydarzyło kiedy z niego zeszła. Była to lekka złośliwość aczkolwiek jak by tam została mogło by ich ponieść za bardzo.
-Tak prawdziwego.
Powiedziała rozbawionym tonem po czym nim odpowiedziała na pytanie ruszyła za samcem chcąc być jak najbliżej niego.
-Nie tyle prosić co podziękować za to, że się tak nami opiekuje.
Powiedziała szczerze choć dotarło do niej że samiec może to odebrać jako, że Selebi mówi o nich właśnie.
-Znaczy się... mam na myśli wszystkich nie tylko nas...
Dodała po chwili zakłopotana.
Budowniczy Ruin

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 13:38
autor: Budowniczy Ruin
Spojrzał na nią nieco zbity z tropu. W Mgłach bogom się raczej za nic nie dziękowało. Ubijało się z nimi interesy. Nikt tam nie miał nawet cienia wątpliwości, że smoki opiekują się sobą same. Choć.. niezupełnie. Veir kiedyś też mu coś podobnego mówiła – że Ognvar miał dla każdego jakiś swój plan, pilnując, by ten się wypełnił. Skoro on mógł, to dlaczego nie inni bogowie?
I myślisz, że.. zakochaliśmy się w sobie, bo on nam pomógł? – Zapytał niepewnie. Trochę nie wiedział co o tym myśleć. Rzeczywiście, trafili na siebie zupełnym przypadkiem. Czy to była sprawka boga? Ale jeśli tak, to w ten sposób mógłby interpretować wszystkie inne "przypadki". I skąd miałby mieć pewność, kto odpowiada za który?

Pokorna Łuska

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 13:50
autor: Pokorna Łuska
-Może nie dokońca całość naszej relacji jest jego dziełem ponieważ to nasza decyzja, że tą drogą idziemy, on co najwyżej mógł nas lekko popchnąć w danym kierunku by zobaczyć co z tego wyjdzie. Przecież nie jesteśmy zabawkami bez własnej woli, prawda?
Powiedziała chcąc wytłumaczyć jak ona to widzi patrząc przy tym samcowi w ślepia, a kiedy mówiła o popchnięciu sama go szturchnęła boczkiem by się aż tak nie spinał przecież to rozmowa taka sama jak ustalenie gdzie się wybiorą następnym razem. Dopiero po wytłumaczeniu dotarły do niej słowa o zakochaniu się przez co aż się zatrzymała na dwa oddechy. Mimo wszystko nie powiedzieli sobie otwarcie tak prosto w oczy, że się kochają, a teraz Budowniczy otwarcie powiedział ze się w niej zakochał. Selebi od tego ścisnęło w żołądku i postanowiła zapytać bo nie była pewna czy dobrze usłyszała.
-Powtórzysz proszę to zdanie jeszcze raz?
Na pyszczku samicy była pula emocji które na ten moment ciężko było zaklasyfikować do konkretnego odczucia.
Budowniczy Ruin

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 14:31
autor: Budowniczy Ruin
Ciekawe jacy jeszcze bogowie zamierzali go popychać w jakich kierunkach. To już wolał żeby nic, uff..

Pokorna wytrąciła go z głupiego zamyślenia i bardzo słusznie. Spojrzał na nią, po czym się uśmiechnął z wdzięcznością. Bogowie, czy nie – czy to było ważne? Byli razem i już.

I wtedy to ją wcięło. Zerknął na nią, jak została dwa kroki w tyle. Spojrzał w jej przejęte oczy.
Erm.. Pytałem, czy uważasz, że Uessas jest odpowiedzialny za to, że się w sobie zakochaliśmy. – Powiedział tak naturalnie, jakby kontynuował właśnie przerwaną rozmowę. Dziwne. Przecież odpowiedziała na to sensownie.
A co usłyszałaś? – Zapytał zaciekawiony po odczekaniu krótkiej chwili.

Pokorna Łuska

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 14:43
autor: Pokorna Łuska
Czyli się nie przesłyszała...Budowniczy przyznał ze uczucia są obustronne. Podeszła do samca o te dwa kroki i chciała obdarować go pełnoprawnym smoczym pocałunkiem. W tym geście chciała mu pokazać jak wiele dla niej to znaczyło mimo iż samiec mógł nie zdawać sobie z tego sprawy. Na początku ich spotkania niby powiedzieli sobie że darzą się uczuciem ale jednak nazwanie tego po imieniu z jego strony spowodowało że serduszko samicy zabiło szybciej.
-Dziękuję...
Powiedziała krótko kiedy pocałunek się zakończył. Czekała na reakcje samca i ewentualne zejście jego na ziemie.
Budowniczy Ruin

Srebrzysty staw

: 05 maja 2025, 19:57
autor: Budowniczy Ruin
Kontakt był długi, czuły i niezwykle pobudzający. Aż uniósł łapę, żeby pogładzić ją po policzku i przytrzymać jeszcze te kilka chwil dłużej. Mógłby zadać kolejne niepotrzebne pytania, ale postanowił to zostawić. Może kiedyś się dowie, o co chodziło?

Gdy się rozdzielili, spojrzał na nią z uczuciem. Chyba rzeczywiście podziękuje Uessus'owi. Ot tak, na wszelki wypadek.
Trochę jesteś szalona, wiesz? – Zażartował, po czym odskoczył i ugiął przednie łapy.
Chodź. Ścigamy się do granicy. – Zaproponował entuzjastycznie, licząc, że będzie mógł się trochę wybiegać. Jakoś musiał dać upust temu wszystkiemu!

// zt?

Pokorna Łuska

Srebrzysty staw

: 06 maja 2025, 12:42
autor: Pokorna Łuska
-Kto ostatni ten zdechła ryba!
Wykrzyczała po prostu już biegnąc. Śmiała się i nie ukrywała radości ale i sama musiała odreagować swoje emocje.
Biegli przed siebie w stronę graniczy swoich stad, Selebi zrównała się z samcem tylko po to by dać mu całusa w policzek na pożegnanie po czym pobiegła do siebie. Nie chciała robić ckliwego pożegnania ponieważ obawiała się że przez kolejne chwile będą mieli problem się rozstać.
Budowniczy Ruin
//zt

Srebrzysty staw

: 23 maja 2025, 2:18
autor: Łaknący Przyjemności
  Bogowie mi świadkiem, jak ten dzień mnie wymęczył. Dlaczego moja kochana córeczka ma energii za kilka smoków. Aaa... już wiem. To moja krew. Sam lepszy nie byłem. Chwała, że ojciec wziął ją na noc. Mogłem, chociaż ten wieczór spędzić w zaciszu ognia, srebrnego stawu i flaszki. Ten późny wieczór, a raczej noc była naprawdę ciepła z czystym jak łza niebem Widziałem tyle pięknych gwiazd na nim. Konstelacji przodków. Jestem ciekaw czy babcia i dziadek są tam na wiecznych łowach, czy powrócili pośród żywych jako dusze kolejne... Ech... Tęskniłem za nimi... Tęskniłem na Nim... Czemu głupek musiał dać się zabić. Czemu oddał swoje życie w imię mojego żywoty? Mimo butelki przed sobą nie mogłem pić. Czułem się tak głupio samemu ją opróżniając. Mogłem jedynie oddać swój żal i tęsknotę w śpiewie do tych gwiazd.

Srebrzysty staw

: 23 maja 2025, 12:51
autor: Scaramelith
Scaramelith postanowił pozwiedzać rozległe tereny, czy miał prawo się tak pałętać? Pewnie nie, czy miał inny wybór? Sam uważał, że nie. Czuł się… zupełnie inaczej niż gdy był wśród całej bandy innych dziwolągów. Ich grupa i tak się pokruszyła od kiedy się rozdzielili, a on został z Psotką i małymi bachorami, którzy teraz? Teraz gdzieś razem poszli, a Psotka pewnie zajęła się jakimiś babskimi sprawami!
Zachichotał pod nosem na tę myśl i pokręcił pyskiem na boki, oj wolał nie zastanawiać się, co cała trójka teraz robiła. Teraz był tylko on i dzikość natury! Tak, tak, właśnie tak. Zupełnie jak prawdziwy smok! Dzika, krwiożercza bestia!
Znowu parsknął śmiechem rozbawiony. Te smoki były zupełnie inne. Wspiął się na drzewo, co przyszło mu z zadziwiającą łatwością, geny genami, ale był bardzo zdolnym akrobatą! Co to dla niego. Z wysokości dostrzegł coś, co przykuło jego uwagę. W oczach zatańczyły mu iskierki. Ogień! Momentalnie jego pamięć zalał dzień pożaru, gdy cały namiot toną w płomieniach, krzyki, wrzaski, chaos i panika. Na moment zamarł, jakby pozwalając wspomnieniom zalać jego umysł i dać im tyle czasu ile potrzebowały.
Gdy już się tym znudził, co niestety nastąpiło dość szybko, zlazł z drzewa i pognał w kierunku palącego się ognia. W biegu chwycił jakąś uschniętą gałązkę i podszedł bliżej, od razu wkładając patyk do ognia, aby go też podpalić.

Dopiero po chwili dostrzegł smoka siedzącego przy ognisku, uśmiechnął się szeroko, szczerząc białe, zadbane kły.
— Mi supozas, ke vi ne parolas mian lingvon? — Zakładam, że nie mówisz w moim języku? Zachichrał pod nosem i się zastanowił. Pffh! w języku smoków też co nieco potrafił!
— Co słychać? — Rzucił nonszalancko, miał nadzieję, że smok nie rozgada się za bardzo, bo o ile w miaaare rozumiał, tak nadal był to język, którego się doszkalał!
Wyciągnął patyk z ogniska, który już zaczął się palić i podszedł do najbliższego krzaka, aby go również podpalić. Będzie jaśniej i cieplej, same plusy, zero minusów.

Łaknący Przyjemności

Srebrzysty staw

: 26 maja 2025, 15:12
autor: Łaknący Przyjemności
  Powoli zatracałem się w swoim smutnym, tęsknym śpiewie. Nim usłyszałem zza ramienia inny głos. Nieznany, ale wprawnie mówiący w ludzkiej mowie. Dopiero to tym przeszedł do wspólnego. Z lekko wymuszonym uśmiechem zdołałem mu dopiero odpowiedzieć po oddechu
Vi renkontis poliglotan, nekonatan animon.Trafiłeś na poliglotę, nieznajoma duszo. – ujrzałem jak zabiera płonący patyk, by zapalić inne krzewy. Co za nierozważny ruch. Nie myśląc wiele, jak i nie chcąc zwrócić uwagi duchów i bogów za takie zniszczenie. Maddarą, niczym magiczną łapą zgasiłem pochodnię i zaćwierkałem cicho – Nie podpalaj lasu. On służy nam wszystkim. Jak Ci zimno, to zapraszam tutaj... – podniosłem skrzydło, okazując pierzasty, lekko pulchny bok. Przy tym sam głos był spokojny, lekko smutny, wręcz tęskny jak pieśń, która brzmiała uderzenia serca. Brzmiała dla Tego Nieba i Tych Gwiazd. Ku pamięci tamtej duszy...

  • ━━━━━━━━━━━
    :: Scaramelith ::

Srebrzysty staw

: 19 cze 2025, 13:34
autor: Scaramelith
Słowa pierzastego docierały do niego, ale obecnie tańczące radośnie ogniki pochłaniały jego uwagę, z listka na listek dając światło i ciepło. Oczywiście, dopóki nie zostały zgaszone przez grubaska. A taki pocieszny się wydawał! Spojrzał na niego z lekkim wyrzutem, ale zaraz przysiadł się do ogniska. Żywy, pełen pasji i ambicji, lecz uwięziony, ograniczony.
Spojrzał ponownie na nieznajomego i uśmiechnął się, odsłaniając białe kły.
— Do poligloto! Nu, kie vi lernis lingvojn? Devas esti nekredebla aventuro malantaŭ tio! —A więc poliglota! No proszę, gdzie nauczyłeś się języków? Na pewno musi kryć się za tym niesamowita przygoda! Rzucił i lekko pokręcił pyszczkiem na boki, chyba nie usiedziałby tak za długo, a spać mu się jeszcze nie chciało, ale za to podszedł bliżej, aby palcami zacząć bez skrępowania dotykać piórka rajskiego. Pierzaste smoki nie były tymi, które często obserwował, oczywiście w cyrku mieli takie, ale one siedziały w klatkach.
— Kiel amuze! Preskaŭ kiel kokido —Ale śmieszne! Prawie jak kura Zaśmiał się, ale widząc, że jego towarzysz nie był skory do żartów, odchrząknął i wrócił na swoje miejsce.
— Kio ĝenas vin, fremdulo? —Cóż cię gryzie, nieznajomy? Zapytał z uśmiechem. Oj poważne tematy łatwe nie były, ale może jakoś sobie poradzi? Nie wyglądał, jakby miał mu się rzucić do gardła za powiedzenie czegoś źle.

Łaknący Przyjemności

Srebrzysty staw

: 23 cze 2025, 21:22
autor: Łaknący Przyjemności
  Słysząc jego słowa tylko wzruszyłem barkami, dorzucając kawałek drwa do ogniska.
Neniu rakonto estas kaŝita. Krom la rideto de la drako, la patro, kiu ne plu estas ĉi tie. Żadna historia sie nie kryje.Poza uśmiechem smoka, ojca którego już tutaj niema. – tęskniłem za ojcem, ale cóż mogłem na to poradzić? Nic, zaakceptować i pielęgnować wspomnienia o nim... Gdy tylko jego łapy zaczęły się płynąc po moch piórach, kryjąc tłustawy bok, mimowolnie zamruczałem. Jakoś było to przyjemne? Spojrzałem na niego z lekko kokieteryjnym uśmiechem. Nie był pełny życia jak zazwyczaj, ale ciut przygaszony tymi wydarzeniami. Choć próba mnie rozbawienia całkiem mu wyszła.
Mi ne farus bonan buljonon. Mi estas dika kaj ŝajne ne tre bongusta.Nie byłby ze mnie dobry bulion. Jestem tłusty i podobno niezbyt smaczny. – zaćwierkałem ponownie i okryłem skrzydłem cyrkowca.
  Cicho westchnąłem i sięgnąłem po bukłak z wiśniówką. Solidnie się napiłem z niej mocnego, palącego płynu.
Ĉi-nokte... Ĝi memorigas min pri tiu, kie mi renkontis certan animon. Amiko, kiu pagis la finfinan prezon... Nur malgajo kaj malpleno en mia koro, ke mi ne havos kun kiu denove trinki, kanti aŭ danci kun la sangodanco...Ta noc... Przypomina mi tamtą, gdzie spotkałem pewną duszę. Przyjaciela co zapłacił największą cenę... Ot smutek i pustka w sercu, że nie będę miał z kim ponownie się napić, zaśpiewać czy zatańczyć w krwawym tańcu... – spojrzałem na mniejszego smoka z lekkim uśmiechem. Choć złotawo niebieskie oczy przypominające zimowe niebo nie ustępowały. Sporo dobra ostatnio się wydarzyło, ale to nadal mnie prześladuje...

  • ━━━━━━━━━━━
    :: Scaramelith ::

Srebrzysty staw

: 26 cze 2025, 19:18
autor: Scaramelith
Scaramelith popatrzył na niego chwilę w milczeniu, zbyt długą jak na siebie, a potem nagle wciągnął powietrze dramatycznie, jakby doznał nagłego objawienia! No tak, nie po to mama (wraz z trenerami) go uczyli bycia wyśmienitym cyrkowcem, aby teraz tak po prostu pozwolić się komuś smucić!
— Ne... mi ne povas lasi ĝin tiel! — Nie... nie mogę tego tak zostawić! zawołał, zrywając się jak poparzony. — Estas tro malgaje! Tro multe da melankolio! Tro malmultaj piruetoj! Tro malmultaj... tro malmultaj... —To zbyt ponure! Za dużo melancholii! Za mało piruetów! Za mało… zaa małooo… rozejrzał się dookoła i zaraz sięgnął po gałąź, którą wcześniej podpalał. — Ne sufiĉe da trukoj! Rigardu ĉi tion! —Za mało sztuczek! Popatrz na to! Zachichotał pod nosem i bez ostrzeżenia rzucił się w obrót, zrobił salto w tył, niemal zahaczając ogonem o ognisko, a potem zamaszyście zakończył pozę na jednej łapie, aby gałązkę położył na nosie, utrzymując ją w pionie przez jakiś czas, jednak ta, źle wyważona nie była tak prosta do utrzymania! I zaraz spadła…
— Cirka rito por malfari tristecon numero sep! — Cyrkowy rytuał odczyniania smutku numer siedem! zakrzyknął. — Ĝi funkcias naŭ fojojn el dek. En la deka kutime rompiĝas. Ĉu mense aŭ fizike. Dependas de kiom forte mi falas. —Sprawdza się w dziewięciu przypadkach na dziesięć. W dziesiątym zwykle ktoś się łamie. Albo psychicznie, albo fizycznie. Zależy, jak źle spadnę. Zaśmiał się i zatrzymał się na moment, schodząc na ziemie, na równe łapy, jakby się nad czymś zastanawiał, a potem sięgnął do torby i wyciągnął farbę, zamoczył łapę w kolorowej cieczy i teatralnie wysmarował jego pysk fioletem.


— Jen do. Tristeco en la versio de vinbereksplodo! Arta interpreto de seniluziiĝo pri la vivo. —Proszę bardzo. Smutek w wersji winogronowa eksplozja! Artystyczna interpretacja rozczarowania życiem. Wyszczerzył szeroko zębiska. Zanim Łakomy zdążył jakkolwiek zareagować, wbił łapy w ziemię i ponownie fiknął znowu niebezpiecznie blisko ogniska.

— Mia akrobataĵmajstro kutimis diri: "Se vi ne povas paroli pri sentoj, dramece falu kaj ŝajnigu, ke vi lasis poton sur la forno." —Mój mistrz akrobacji zwykł mawiać: „Jeśli nie umiesz mówić o uczuciach, przewróć się dramatycznie i udawaj, że zostawiłeś wywar na ogniu.” zaczął i zamilkł na moment. — Ĝis hodiaŭ mi tute ne komprenas, kion li celis per tio. Aŭ eble mi mismemoris ion. —Do dzisiaj nie mam pojęcia, co miał wtedy na myśli. Albo to ja coś źle zapamiętałem. Podrapał się szponem po czubku głowy. Westchnął. Mógł go zapytać o to zanim spalił namiot. Skąd miał jednak wiedzieć, że mu się to przyda!
— Oni diras, ke nenio similas al eskapi en flamoj kaj konfetoj. Mi povas nur subskribi sub tio kaj rekomendi ĝin elkore. Sed bone, ni ne estu malĝojaj! Ĉu la animoj de viaj amikoj povas klakdanci? Ĉar, surprize, mi povas. Kaj laŭ la ritmo! Ĉu vi volas vidi? —Mówią, że nie ma jak ucieczka w płomieniach i konfetti. Ja się tylko pod tym podpisuję i z całego serca polecam. Ale dobra, nie smęćmy! Czy dusze twoich przyjaciół potrafią stepować? Bo ja, o dziwo, tak. I to do rytmu! Chcesz zobaczyć? Zaproponował, lecz nie mieli tutaj orkiestry, która by mu przygrywała. — Ho, aŭ mi povas fari tion! — O! Albo mogę zrobić tak! Z maddary wyczarował cylinder. Uśmiechnął się zawadiacko i pokazał mu, że jest on w pełni pusty! Po chwili jednak, gdy stuknął w rondo cylindra, wyleciały z niego białe ptaszyny, aby na końcu wszystko zniknęło! — Ta daaa! — Krzyknął. Co jeszcze mógł zrobić, aby go rozweselić? O! Może mu opowiedzieć jakąś zabawną historię!

— Mia protektito iam decidis dresi cirkan raton. Li nomis lin Profesoro Bulko. Li asertis, ke la rato povas ludi ŝakon kaj sciis sep malbenojn en la goblina lingvo. Li ĵuris, ke li estas la perfekta kunulo por prezentado! Sed la plej malbona parto estis, ke li kaŝis ĝin en sia ĉapelo kaj forgesis, ke ĝi estas tie. La ĉapelo reviviĝis duonvoje dum la prezentado, faris transkapiĝon, kaj forkuris kun la manĝaĵo. De tiam, mi malfidis ĉion, kio sentis kaj silentis tro longe. — Mój podopieczny postanowił kiedyś trenować szczura cyrkowego. Nazwał go Profesor Bułka. Twierdził, że szczur umie grać w szachy i zna siedem przekleństw w języku goblinów. Przysięgał, że jest idealnym towarzyszem występów! Ale najgorsze było to, że schował go do kapelusza i zapomniał, że tam w ogóle jest. Kapelusz ożył w połowie występu, zrobił salto i uciekł z jedzeniem. Od tamtej pory nie ufam niczemu, co ma filc i milczy zbyt długo. Rzucił dramatycznie, ale miał nadzieję, że go rozbawi. Scaramelith gdy był smutny, zawsze gdy wspominał Profesora Bułkę od razu czuł się lepiej.

Łaknący Przyjemności

Srebrzysty staw

: 27 cze 2025, 16:12
autor: Łaknący Przyjemności
  Zdziwiłem się na jego okrzyk, ale wpatrywałem się w niego uważnie, lekko się uśmiechając na jego entuzjazm. Naprawdę umiał jakoś zająć moje myśli puste i smutne niczym poranna mordka po ostrej balandze. Tylko bez kaca. Gdy nawet udała mu się sztuczka zaklaskałem w łapy. Miał skubany ten talent do tego. Dopiero gdy się zbliżył z farbą lekko się zdziwiłem i chwilowo zląkłem? Ta farba pomimo zakryła moje piękną czerwoną plamę, teraz już fioletowa. Niestety lub stety jednym z palców trafił mi do pyska. Lekko się skrzywiłem przez smak fioletowej cieczy, choć z drugiej było dziwnie...
Ĉu ĝi supozeble estas minaco, komencita aŭ propono?To miała być groźba, zaczęta czy propozycja? – lekko się wyszczerzyłem i przełknąłem ten gorzki smak, tym co było w bukłaku.

  Tylko pokręciłem pyskiem, z lekkim błyskiem w oczach
Mi preferas likvan, dolĉan. Eble iu manĝeto por ĉi tio? Sed vi povas iom plibonigi vian humoron. Vi havas ĉi tiun donacon, buntan danciston.Taki kolor wolę w płynie, na słodko. Może jakaś przegryzka do tego? Ale trochę umiesz poprawić nastrój. Masz ten dar, kolorowy tancerzu. – pozostało mi nic innego jak obserwować jego sztuczki i kolejne słowa z występu. Gdy pojawił się maddarowy cylinderek, lekko zaćwierkałem zaintrygowany i rozemocjonowany tym, co tam wymyśli. Zaś na widok zajączka oczy mi się zaświeciły.
Interesa lertaĵo. Historio eĉ pli bone.Ciekawa sztuczka. Historia jeszcze lepsza. – zaćwierkałem rozbawiony. Naprawdę potrafił mnie rozbawić. Trochę było mi żal tego cylinra co uciekł, choć jego ucieczka tylko mnie bawiła w moich wyobrażeniach.

  Było tak dobrze, że zapomniałem trochę o tej przeszłości i duszy, która oddała za mnie swoje życie. Teraz czas chyba się lekko odwdzięczyć
Kaj ĉu vi fidos ion, kiaj plumoj, kantas kaj kuiristoj?[A czy zaufasz czemuś, co ma pióra, śpiewa i gotuje? – mimowolnie się oblizałem, z lekkim łakomstwem. Sięgnąłem łapą do torby co była po mojej prawicy, ukryta pod skrzydłem. Z niej wyciągnąłem czarną, hebanową lirę kolbową. – Lasu min montri al vi ion nun.Pozwolisz, że teraz ja coś Ci pokaże. – nie czekałem na jego pozwolenie, a sam zacząłem grać. Spokojną melodię, minimalnie tęskna. Od dawna mi grała na sercu. Przypominała mi tamte dni i noce. Swój głos w śpiewny, pełny uczuć rozumiał po okolicy, nad trzaskającym ogniem i cyrkowcem przed sobą.
Wciąż pamiętam
Trzeciego ksieżyca
Ja, w twoim swetrze
Powiedziałeś, że wyglądał lepiej
Na mnie niż na tobie
Gdybyś tylko wiedział,
Jak bardzo cię lubiłem
Ale widziałem Twoje oczy

Kiedy ona przechodziła obok
Widok, na który raduje się serce
Jaśniejszy niż błękitne niebo
Zahipnotyzowała Cię
Podczas, gdy ja umieram

Dlaczego kiedykolwiek miałbyś mnie pocałować?
Nie jestem nawet w połowie tak ładny
Dałeś jej swój sweter
To tylko materiał
Ale to ją lubisz bardziej
Chciałbym być Nią

Widzę, jak stoi trzymając cię za rękę
Obejmujesz ją ramieniem
Teraz robi mi się coraz zimniej
Ale jak mógłbym jej nienawidzić?
Jest niczym anioł
Ale z drugiej strony życzę jej śmierci

Kiedy ona przechodziła obok
Widok, na który raduje się serce
Jaśniejszy niż błękitne niebo
Zahipnotyzowała Cię
Podczas, gdy ja umieram

Dlaczego kiedykolwiek miałbyś mnie pocałować?
Nie jestem nawet w połowie tak ładny
Dałeś jej swój sweter
To tylko materiał
Ale to ją lubisz bardziej
Chciałbym być Nią
.
.
.
Moja pieśń już powoli się kończyła, choć pozostało w niej wiele uczuć. Wesołych i melancholijnych – Ĉu vi preferas alian etoson ol iom da amo, amas baladojn? Kaj kiel mi nomu vin ĝoja, ĉarma animo?Czy wolisz inne klimaty, niż trochę ckliwe ballady miłosne? I jak powinienem Cię zwać radosna, urocza duszyczko? – puścięłm złote oczko do cyrkowca i spokojnie czekałem na odpowiedź. Może kolejne sztuczki?

Srebrzysty staw

: 29 cze 2025, 19:15
autor: Scaramelith
Drzewny uśmiechał się krzywo, nieco głupkowato, jakby nie do końca radził sobie z widownią, która mu towarzyszyła tej nocy. Pokręcił pyskiem na boki.
— Ne, neniuj minacoj, eĉ ne diru tion. —Nie, nie żadnych gróźb, nawet tak nie mów. Zaśmiał się głupkowato, dalej rżnąc idiotę. — Ha... ĉi tiu via likvaĵo, kiu gustas tiel bone al vi, eble mi eraras, sed ĝi mortigas vin de interne, ĉu ne? Ĝi estas veneno en sia plej pura, plej perfida formo! Homoj trinkis ĝin ankaŭ. —Ahh… ta twoja ciecz, która ci tak smakuje, może się mylę, lecz chyba zabija cię od środka, czyż nie? To trucizna w najczystszej, zdradzieckiej postaci! Ludzie też to pili. Dodał, choć wiedział już jak szkodliwe dla smoków bywały takie trunki. — Nekredebla bildigo de memdetruo! —Niesamowity obraz samo destrukcji!

Później skupił się na pieśni, którą zaczął śpiewać pierzasty, bo nie dano mu się wypowiedzieć! Ale czy zaufałby czemuś pierzastemu, co gotuje i śpiewa? Niesamowicie filozoficzne pytanie, na którym skupił się dłużej, niż powinien.
Scaramelith milczał przez sekundę dłużej niż zwykle. Tylko sekundę. Ale wystarczyło, by cień przesunął mu się po pysku. Zaraz jednak zgiął się teatralnie w pół, jakby ktoś go postrzelił prosto w serce z łuku zrobionego z melodii.

— Aaagh! Mi estis ponardita! —Aaaaghh! Zostałem ugodzony! krzyknął dramatycznie, padając z zaangażowaniem na plecy, jakby siła ballady była fizyczna i wyjątkowo śmiertelna. — Pro... sentoj! —Przez... uczucia! uniósł łapę ku niebu, wpatrując się w nie z oddaniem, a potem zerknął ukradkiem, czy jego widownia na pewno patrzy. Oczywiście, że patrzyła. Turlał się przez chwilę po ziemi, aż nagle poderwał się do pozycji siedzącej i klepnął się w czoło.

— Malsaĝa koro! Ĝi ne devis reagi! —Głupie serce! Miało nie reagować! syknął teatralnie, potem jednak rozciągnął usta w zawadiackim uśmiechu. — Sed vi ludis bele, birdeto. Kaj ne zorgu. Mi iam donis al iu mian sveteron. Sed... ĝi ne estis mia. Mi ŝtelis ĝin de Psotka pli frue. Mi ekhavis grandan problemon pro tio. —Ale ładnie grałeś, ptaszku. I nie martw się. Ja też kiedyś dałem komuś swój sweter. Tyle że... nie był mój. Ukradłem go wcześniej Psotce. Miałem z tego powodu ogromne nieprzyjemności. Mruknął, jakby chcąc go pocieszyć, choć wszystko zmyślił. Kojarzył, że może być to jakieś odzienie, ale język smoków dalej był dla niego nie tak biegły jak ludzki. Jednak jedno zrozumiał na pewno. Smok był ogromnie zraniony, tragicznie! I to przez nic głupszego niż miłość.

Miłość, miłość, miłość… cóż za dramat!

Wstał, otrzepał się z pyłu, po czym zbliżył się do towarzysza i z szerokim gestem uniósł łapę, jakby nadawał mu rycerski tytuł.

— De nun mi nomos vin... Kantisto de Rompitaj Koroj! Aŭ Kuiristo de Vunditaj Notoj. Aŭ... ne, mi scias! Tragedie Enamiĝinta! Aŭ... Amo-Trafita, sonas serioze kaj dramece, do ĝi estas perfekta por vi! —Od dziś zwać cię będę… Pieśniarzem Złamanych Serc! Albo Kucharzem Nut Zranionych. Albo… nie, wiem! Tragicznie Zakochany! Ewentualnie... Ugodzony Miłością, brzmi poważnie i dramatycznie, więc idealnie do ciebie! Pokiwał głową z dumą, jakby właśnie naprawdę byli na jakimś ważnym mianowaniu, a on miał ten zaszczyt, być tu, być ważny i nadawać tytułu! Ahh nadawali często sobie takie tytuły wśród cyrkowców! Była to zawsze przednia zabawa. Przystanął na chwilę, stukając się palcem po policzku.

— Aŭ eble Tragic Colorfeathers, sed tio sonas kiel la nomo de nova malbona teatraĵo... —A może Tragiczny Kolorowopióry, ale to brzmi jak nazwa nowej kiepskiej sztuki... I wtedy bez ostrzeżenia zrobił pełen gracji piruet, zakończony przewrotką, jakby chciał zetrzeć ze świata ostatnie nuty melancholii. Precz, precz melancholio! (puszczenie oczka do Melancholijnego Kaprysu)

— Nu, sufiĉe da sentimentaleco! Kiel mia instruisto pri emocioj kutimis diri, "Emocioj estas kiel ĵonglado, aŭ vi balancas ĝin aŭ vi ricevas pugnobaton en la kapo." —Dobra, koniec sentymentów! Jak mawiał mój nauczyciel emocji: „Z uczuciami to jak z żonglerką, albo masz balans, albo dostaniesz w łeb”. roześmiał się sam do siebie. — Kaj vi verŝajne ne havas tiun ekvilibron, birdeto, do vi devas esti pli singarda pri viaj pluaj flirtadoj. —A ty chyba owego balansu nie posiadasz, ptaszyno, więc musisz być bardziej ostrożny z kolejnymi flirtami. Puścił mu oczko zawadiacko. — Kaj nun! Unu plia truko, ĉar se mi ne faros tri hodiaŭ, mia tuta briletaĵo malŝpariĝos. —A teraz! Jeszcze jedna sztuczka, bo jak nie zrobię dziś trzech, to mi się cały brokat zmarnuje zaśmiał się i po chwili wyczarował kwiatka z maddary i mu go podarował. — Bonvolu, kiel konsolon. —Proszę, na pocieszenie. Wyszczerzył ząbki, lecz kiedy samiec wziął kwiat, ten prysnął mu w nos wodą.

Łaknący Przyjemności

Srebrzysty staw

: 15 lip 2025, 16:44
autor: Łaknący Przyjemności
  Tylko się zaśmiałem słysząc te słowa, wtórnie z tym słodkim cyrkowcem.
Do mi pensas, ke ĝi estis propono.Czyli uznaję, że to była propozycja. – puściłem do niego kokieteryjnie oczko – Kio ... mi ŝatas ĝin. Ĝi permesas al mi dronigi mian koron kaj animon rompitan antaŭ longe. Prefere, mi verŝas tion, kio estis elŝirita ... eh ...No co... Smakuje mi. Pozwala mi zagłuszyć trzeszczenie mego złamanego już dawno serca i duszy. Raczej zalewam to co zostało wyrwane... Eh... – racja byłem zniszczonym, smokiem na drodze to samozniszczenia. Bezprecedensowo... Lubiłem to jakoś... Samo zagładę w tę piękną noc. Przynajmniej jest coś piękniejszego ode mnie i nie ucieka, nie ginie, nie zostawia samego...

  Pieśń była smutna i widać jak dramatycznie zraniła tego białawego akrobatę o ciekawym uśmiechu. Widać, że starał się mnie rozbawić. Czy mu wyszło? No minimalnie. Tylko cicho zaćwiekrałem, co naprawdę przypominało śmiech.
Dankon, dankon. Ĝi estis nur metaforo. Kvankam por ŝi ... ĝi estis laŭvorta. Tie, la drakoj havis vestojn.A dziękuję, dziękuję. To tylko metafora była. Choć dla niej... To było dosłowne. Tam smoki miały ubrania. – wzruszyłem barkami, cicho się śmiejać słyszac jak stara się mnie nazwać – Vi nur bezonas, kiel vi nomas min avida pro plezuro. Jen kiel vi mallarĝiĝas ĉi tie, bela kaj dolĉa stranga pri la troo de talenta kaj lerta bonega -grajno.Wystarczy jak nazwiesz mnie Łaknącym Przyjemności. Tak się tutaj zwę, piękny i słodki nieznajomy o nadwyraz zdolnych i zręcznych łapakach. – puściłem mu zawadyjacko i trochę uwodzicielsko, oczko. Dobrze wiedziałem, że z miłością, sercem jest ciężko i łatwo się poparzyć. Choć czy nie chodzi o ten płonień, który rozgrzewa nas? Popycha do kolejnych czynów heroicznych... Ja Nadzwyczajnych. Zaś dla mnie... Łakąłem go. Tych przyjemności, mimo iż wiedziałem jak one się zazwyczaj kończą. Moim bólem, destrukcją i zniszczeniem.

  Gdy tylko pojawiła się przed moim pyszczkiem maddarowy kwiatek, osikał wodą. Prychnąłem zaskoczony, gdy woda wlała mi sie do trufli. To nie było miłe, ale cóż. Lekko się otrzepałem i spojrzałem na niego uwodzicielsko, z lekkim głodem i ekscytacją w niebieskawo złotych oczach
Vi malsekigis min. Kion vi volas fari kun ĝi, bela?Sprawiłeś, że jestem mokry. Co chcesz dalej z tym począć, Pięknisiu? – cicho zaćwierkałem i oblizałem wilgotny od wody nosek
  • ━━━━━━━━━━
    :: Scath ::