Strona 37 z 52

: 13 mar 2020, 12:13
autor: Kwiat Kurhanu

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Takhara wracała do Obozu Wody z Areny Viliara okrężną drogą. Umyła już łapy po leczeniu, więc teraz jej nieskazitelnie czyste łuski połyskiwały delikatnie w blasku Złotej Twarzy, tak rzadkim jeszcze o tej porze. Udało się jej uniknąć ulew, choć zapewne niedługo trzeba będzie przed nimi uciekać do własnej groty.
Teraz szkielet smoczycy rozłożony był wygodnie na szerokiej, masywnej gałęzi jednego z drzew Szmaragdowego Ustronia. Krew smoków drzewnych płynęła w Kwiecie od wielu pokoleń – choć sama tego nie wiedziała – i łażenie po drzewach oraz zwisanie z nich na ogonie było dla niej naturą. Kościane, pozbawione błon skrzydła zwisały bezwładnie po obu stronach gałęzi, długi ogon oplatał ją ściśle by Takhara nie spadła, a sama smoczyca leżała wygodnie z łbem ułożonym na przednich łapach. Zielone powieki przykrywały platynowe ślepia gdy Uzdrowicielka Wody ucinała sobie łagodną drzemkę w pierwszych promieniach Słońca.

: 26 mar 2020, 10:10
autor: Błękit Nieba
Samica w sumie rzadko opuszczała tereny Ognia. może to też nie dobrze? Powinna poznawac inne smoki i trzymać swoje dzikie żądze wdrapywania się na nie na uwięzi? Zadowolona jednak maszerowała Szmaragdowym Ustroniem, łapa za łapą. Jej puszyste, błękitno-białe futro nastroszyło się, przez co wyglądała jak chodzący pluszak. Bystre, złote slepia obserwowały okolicę. Analizowały teren który mijała żeby przypadkiem się nie zgubić. Chociaż zawsze może wzbić się w powietrze a s stamtąd widać już wulkan i można lecieć do domu.

: 27 mar 2020, 12:16
autor: Szara Rzeczywistość
Był już wieczór.
Nie lubił przebywać na terenach wspólnych, jednak czasami wychodził, aby nakarmić właśnie ognistych, którzy rzekomo mieli swoich łowców... A jednak przywoływali plagusów.
No i właśnie w takiej chwili Calad napotkał na swojej drodze piękne białe futro, które należało do samicy. Zanim ktoś go oceni- potrafił docenić piękno, ale przecież nie rzuci się na nikogo tylko w imię poczucia estetyki.
Sam był granatowy, mocno podobny do swojej matki, przychudy, ale dzięki temu też jego zgrabne mięśnie mocno rysowały się w jego sylwetce. Na pysku znów miał malunki z krwi, chociaż mocno okrojone-trzy pasy pod ślepiami to był jego standard, ale dzięki temu też dbał o swoją tożsamość. Kto inny śmierdział tak krwią zwierząt jak on?
Znudzony samiec powoli kroczył przez ustronie i kiedy ją zobaczył to się zatrzymał. Uśmiechnął się dziwnie ciepło, jak przeważnie tego nie czynił, ale zanim podeszła bliżej, jego mina zbrzydła. Przecież to dziwne, żeby szczerzyć się na piękno jakiejś samicy w ogóle jej nie znając. Poza tym pomyślałaby jeszcze coś co mogłoby być... nieadekwatne.
Uspokój się Caladzie, to tylko kolejna istota, którą zaczepisz, pogadasz, miniesz... i potem już nigdy jej nie spotkasz. Poszedł w jej stronę i stanął ogon od niej. Poczuł zapach innego stada, ale zarazem tego, którego się spodziewał.
Ogień... Rzadko was widać na terenach wspólnych.
Zagaił w miarę ciepłym głosem... ciepłym jak na siebie. Jak to dobrze mieć na starcie plusy za sam wygląd...

: 27 mar 2020, 12:21
autor: Błękit Nieba
Samica już przez jakąś chwilę czuła zapach krwi i trochę się zaniepokoiła. Wydawało jej się, że na terenach wspólnych się nie poluje. Doszło do jakiejś utarczki? Wtem jednak z cienia wieczoru wyłonił się granatowy samiec. Nie pachniał Ogniem, wszak ten zapach rozpoznałaby wszedzie. Czuc było od niego inną woń wymieszaną z wonią krwi. Czyżby to jego zapach tak roznosił się po okolicy?
Przekrzywiła swój łeb i nastawiła uszy słysząc nazwę swojego stada. Przystanęła na trzech łapach, lewa przednią unoszac nieco w tym zaintrygowaniu. Nastroszyła swoje futro mocniej by wydawać się na większą. Tak na wszelki wypadek.
-Cóż. nie wiem jak reszta mojego stada, ja jednak zapuszczam się tutaj po raz pierwszy. Troche odpoczynku dobrze mi zrobi.
Odpowiedziała mu po czym dodała.
-A ty jesteś? Mnie zwą Niebiańska Łuska, jestem przyszłą łowczynią stada Ognia.
Poinformowała go by wiedział z kim ma doczynienia. Przynajmniej jakoś tak poglądowo. Wciąz obserwowała go czujnie ale łapę powoli położyła na ziemi.

: 27 mar 2020, 12:38
autor: Szara Rzeczywistość
Zapach plagi był mocno wymieszany z krwią, ale to zarazem mogło oznaczać jaką profesją się parał owy samiec, który teraz nieco przymrużył ślepia słysząc jej słowa. Zaskakujące, że spotyka dość... dorosłą samicę, która nie za bardzo wie co z jej pobratymcami. Czy Ogień był jeszcze bardziej konserwatywny, niż Plaga?
Nie mógł w to uwierzyć, ale przemilczał sprawę. W sumie to już nie on się powinien martwić innymi stadami. Kiedyś pewnie by pociągnął ją za jęzor, ale teraz? Wolał się skupić na niej.
Odpoczynku? Od czego?
Ciekawość wygrywa przeważnie z rozsądkiem. Szczególnie wieczorem i kiedy nie masz zbyt dużo do roboty.
Apogeum Konfliktu, najlepszy łowca Plagi.
Powiedział to tak spokojnie jakby to był tytuł, a nie jego samouwielbienie dla własnego kunsztu. Poza tym jaką miarą to mierzył? Może ilością skór, którymi mógł pokryć całą grotę i pewnie jeszcze miałby na wymianę tego sporo. Może w kamieniach, które czasami nawet rozdawał? Niebiańska. Wyglądała jak chmura podczas pogodnego dnia... Dobre imię, tym bardziej jeśli zamierzała przyszłość poświęcić łowiectwu... chociaż przy jej kolorystyce... No nie będzie prosto o ile nie będzie szukała drzew owocowych.

: 27 mar 2020, 12:59
autor: Błękit Nieba
Widzac że zamiary samca raczej nie są dla niej groźne, powoli uspokoiła się siadając na swoim zadzie. Futro nieco opadło, chociaż wciąz wydawała się o wiele bardziej puchata od przeciętnego smoka północnego
-Miło mi poznać. Ostatnio jakoś spotykam samych łowców. Co do odpoczynku to odczuwam czasami potrzebę zatrzymania sie i zastanowienia się nad tym co robię. Chociaż może zabrzmi to nieco zbyt filozoficznie.
Zaśmiała się mimo wszystko wesoło i spojrzała się na smoka. A więc Plaga. Musiała przyznać że był pierwszym smokiem tego stada, którego poznała osobiście. Jedyne co to opowieści..tyle krążyło..i tylko tyle. Przynajmniej w jej otoczeniu.
-A co ciebie sprowadza na tereny wspólne?
Zapytała zaciekawiona. Może robił coś ciekawego?

: 27 mar 2020, 13:24
autor: Szara Rzeczywistość
Puchate futro... różnica była raczej niewielka względem samego puchu, który już sam w sobie nadawał jej objętości. Poza tym była... mniejsza i nieważne w jak wielką kulę zmieniłaby się w kłębie. Nie mu jednak to sprawdzać. Samiec usiadł na zadzie i zawinął ogon przed przednie łapy.
Filozofią zwykło się nazywać żałosne i śmieszne próby zrozumienia natury, podejmowane przez smoki. To tak, jak gdyby jabłko dochodziło przyczyn i skutków swego istnienia, nazywając wynik przemyśleń odwiecznym i tajemnym Konfliktem korzeni i szypułki, a deszcz uznał za nieodgadnioną moc sprawczą...
Powiedział to dziwnie poważnie, a po chwili dopiero nieco się uśmiechnął.
Nie martw się. Wiele razy podczas samotnego polowania najdą cie myśli tego typu. Polowanie to też odpoczynek od stada, dlatego robię to każdego dnia. Grunt to znaleźć umiar we wszystkim, nawet w kontaktach z innymi
Przerwał i pomyślał o Eskalacji. Gdyby sama siedziała całymi dniami w leżu to zapewne i on siedziałby w większości z nią... Ona jedyna pomimo drobnych sprzeczek, była mu bardziej bratnią duszą od kompana z którym polował...
No nic, wróćmy jednak do rozmowy.
Karmiłem waszego piastuna z kompanem. Podszept Nocy... tak miał na imię.
Czy to było ciekawe? Nie za bardzo. Poza tym mówienie o tym przyszłej łowczyni Ognia mogło być odebrane za zniewagę. Nie miał jednak tego na myśli.

: 28 mar 2020, 13:02
autor: Błękit Nieba
Wysłuchała jego słów uważnie i podobnie jak oplotła swoje łapy ogonem. Przekrzywiła głowę gdy usłyszała o znajomym imieniu.
-Poszept uczył mnie kilku podstawowych rzeczy po wykluciu. Chociaż niewiele już pamiętam z tego okresu.
Powiedziała. Wszak Słodycz gdzieś przepadła, a jej ojciec... w sumie wykluła się podczas jego pogrzebu. Dosłownie. Zakopywali go w grocie. Eh! Gdyby nie Urzara to właściwie nie wie co by zrobiła.
-Skoro jesteś najlepszym Łowcą Plagi albo może i najlepszym łowcą Wolnych Stad to może masz dla mnie jakieś wskazówki?
Zapytała zaciekawiona. Pft. Chwal go dalej. Ale starała się być mimo wszystko mila. Widać, że coś ją mrowi...coś..coś ją kusi.

: 29 mar 2020, 19:20
autor: Szara Rzeczywistość
Oh, a więc go znała... Cóż to kolejny powód, aby wypić słowa Strażnika. Widocznie Niebiańska utraciła ojca i piastun jej go zastąpił... jak i nauczyciela co ważniejsze. Podszept poza tym wydawał się równie... miłym? Może nie tyle miłym co smokiem wartym zaufania... kiedyś... może.
To niedobrze. Mnie również uczył piastun, ale własnie Plagi. To właśnie od niego uzyskałem podstawy, które rozwinąłem na tyle, aby móc poczuć się na polowaniu niczym na spacerze po obozie...
Uśmiechnął się lekko i jakby zatracił we wspomnieniu na chwilę. Kiedy jednak patrzył w ten błękitnawy pysk zaczął sobie przypominać, że padły następne słowa.
Nie mam pojęcia czy najlepszym w wolnych stadach, ale w Pladze i Ziemi na pewno.– Poprawił z gorzkim uśmiechem. Ziemia... To dopiero były zabawne smoki. Mięli czterech łowców za czasów Godnego Uczynku? A tylko Uczynek tak na prawdę coś potrafił upolować? Ha! Mętny jadł u brata z tego co pamiętał, ale brat jakoś nigdy sam nie zdobył pożywienia, a zawsze liczył na POMOC od stada... To było takie zabawne i rozczarowujące. Szkoda, że nie wiedział o tym iż został zastępcą. Normalnie umarłby ze śmiechu- smok, który sam nie potrafi upolować zwierzęcia, nagle zostaje zastępcą. Co za głupota, cóż za upadek stada! Jeśli stado Ziemi było na dnie, to z tamtym dniem dokonało odwiertu jeszcze niżej. No ale skupmy się na faktach.
Wiesz co jest najważniejsze? Upór i samodyscyplina. Wstawaj każdego ranka i idź na polowanie, nie wracaj póki czegoś nie przyniesiesz. Po czasie będziesz sobie sama podnosić poprzeczkę, a jak będzie Ci zawsze mało to wezwij mnie, a z chęcią nauczę Cie kilku sztuczek łowieckich.
Znów się uśmiechnął. Może ciężko było mu to przyznać, ale w życiu wreszcie zaczynało coś wychodzić na prostą i jego wewnętrzny gbur ustępował czasami, dawał możliwość do polubienia się z kimś nowym... A ta tutaj samica... no cóż. Miło się na nią patrzyło, równie miło popatrzy jak trochę potrenuje pod jego czujnym okiem.

: 31 mar 2020, 21:42
autor: Błękit Nieba
Przekrzywiła swój łeb i nastawiła swoje uszy. Słuchała go i obserwowała. Kiedy mówił wstała i obeszła go powolnym krokiem prawie zawijając wokół niego swój puchaty ogon. Dopiero po chwili usiadła obok niego na odległość połowy łapy. Nie za blisko, nie za daleko.
-Upór. To podobno mam po ojcu. Był wspaniałym Uzdrowicielem który nie bał się niczego. Ratował wszystkich, już za młodu osiągał niesamowite rzeczy, latał na wyprawy z innymi smokami, nie bał się walki gdy stado było w potrzebie. Dziękuję za radę. To daje mi wiarę że osiągnę co chcę, mój charakter powinien mi w tym pomóc.
Powiedziała spoglądając przed siebie, jakby w przestrzeń.

: 01 kwie 2020, 9:36
autor: Szara Rzeczywistość
... Czemu chodziła dookoła niego? Nie był przecież kamieniem, ani też zwierzyną, którą powinna tak obchodzić. No i poza tym był długi, co raczej nie było proste do obejścia i finalnie musiała przejść nad jego ogonem, a następnie ich ogony musiały przejechać po sobie.
Nie skomentował jednak tego, po prostu kiedy usiadła, on ostrożnie poruszył swoim ogonem, aby w razie potrzeby puchata końcówka się zsunęła z niego.
Mój ojciec również... był wspaniałym uzdrowicielem. Teraz już jest po prostu za stary na to miano, chociaż trochę tego nie rozumiem, przecież nawet będąc starcem nadal można kształtować maddarę i zakładać opatrunki... Był, znaczy jest po prostu czas w którym on dużo śpi... W sumie to kiedy ostatni go raz widziałem to jeszcze byłem w Ziemi... Uh...
Czemu zaczął w ogóle jej się tłumaczyć? Przecież jego problemy rodzinne to nie jej sprawa, no i poza tym sprawa przenosin. Czy musiał to znów rozgrzebywać?
Spojrzał na nią, a chwilę później przed siebie jakby próbował dojrzeć coś w co ona się wpatrywała.
Czas białej ziemi się kończy. Pewnie w swoim uporze niedługo ciągle będziesz oblepiona błotem przy takim namaszczeniu. A szkoda...
Dodał jakby od niechcenia, a tak na prawdę urwał, aby nie palnąć zaraz tym o czym w sumie pomyślał.

: 03 kwie 2020, 9:40
autor: Błękit Nieba
Otrzepała łeb wprawiając w ruch swoją białą grzywę.
-Poradzę sobie. Do tego czasu jednak muszę znaleźć kogoś kto poprawi moje umiejętności skradania się. W ogniu obecnie słabo z łowcami. Bedę musiała pewnie szukać poza granicami stada.
Westchnęła. Co jak co ale nie chciała wyskakiwać do niego z tym pytaniem. Ledwo co go poznała i już i tak zawraca mu strasznie głowę. Ale coś ją zaintrygowało.
-Byłeś w Ziemi. Zmieniłeś stado?

: 03 kwie 2020, 12:15
autor: Szara Rzeczywistość
To zabawne, że tak po prostu stała obok niego, gdzie on się chwilę wcześniej pochwalił o łowczych umiejętnościach, a ona... rzekomo bez powodu wspominała o szukaniu nauczyciela do skradania. Serio? Myślała, że nie zaproponuje nauki?
Wystarczy poprosić, Niebiańska. Chętnie Cie pouczę.
Oznajmił z delikatnym uśmiechem wlepiając w nią swoje zielone ślepia. Nie musiał, ale chciał jej pomóc, poza tym będzie miała u niego niewielki dług, który być może kiedyś się upomni... Może.
Wtedy też przeszła do tego mniej wygodnego tematu, mina mu nieco zrzedła, ale odpowiedział.
Tak, byłem. To stare dzieje, stare rany. Szkoda je rozdrapywać po raz kolejny.
Już tak wiele razy o tym opowiadał, że zwyczajnie już nie chciał tego tematu poruszać. Ile w końcu można osób poinformować o tym. Poza tym polubił samicę, ale czy musiał od razu dzielić się z nią takimi informacjami? Nigdy nic dobrego nie wychodziło z tego, iż się komuś żalisz. Narzekając na pewne kwestie po prostu zaczynasz samego siebie stawiać obok tych, których obrażasz... taka była prawda, dlatego właśnie nie czas był na takie tematy.

: 04 kwie 2020, 15:20
autor: Błękit Nieba
Smoczyca wysłuchała go i faktycznie nie chciała wchodzić za głęboko w temat ale wtedy odezwał się o nauce. Zastrzygła uszami i zrobiła skok do przodu po czym się obróciła machając końcówką ogona.
-Tak tak tak poucz mnie! – Hahaha no prosze co za zmiana zachowania, ale ona zawsze była energiczna. Teraz obserwowała go bystrymi ślepiami i czekała na jego ruch.

: 06 kwie 2020, 11:27
autor: Szara Rzeczywistość
No tak. Przynajmniej nie spróbowała ciągnąć go za język. To się ceni, a poza tym przynajmniej spać będzie mogła lepiej- on osobiście nie chciałby słuchać takich historii bo zacząłby się zastanawiać czy jego stado traktuje go poważne. Teraz już tak, a Ziemia? Błoto i łajno, nic więcej dla niego nie mięli. No ale skoro zostawili temat to zostawiamy go w spokoju.
Strzyżenie jej uszu przypominało nieco konia, ale czy to źle? To było wręcz urocze, praktycznie tak samo jak jej ciepły i nieco dziecinny głos, który i mu poprawił w duchu humor.
Dobra to nie przedłużajmy niepotrzebnie. Powiedz wszystko co wiesz na temat skradania- sprawdzimy czy znasz wszystkie podstawy. Stań w pozycji odpowiednio i powoli zacznij się skradać.
Ahh obserwacja innych łowców nigdy nie była dla niego przyjemna, ale teraz zaiste miała być, przynajmniej dla jego ślepi. Praca mięśni była bardzo ważna, a smukłe i płynne ruchy działały na wyobraźnię... tak samo zresztą jak pomagały przy skradaniu.
Westchnął odwracając na chwilę wzrok, a następnie zaczął ją obserwować... Starając się wyprzeć wszystkie kosmate myśli.

: 10 cze 2020, 21:33
autor: Posępny Czerep
// Inny czas.
Proszę ignorować dwie pierwsze części do odpisu XD Po prostu miałam długą przerwę, bez wstępu nic nie jestem w stanie napisać. Takie ułożenie tego sobie. Don't mind me.

Coś gasło.
Nie był to jednak powód do smutku.
Od momentu poznania Nahla – dawna gorycz wypełzła z futrzastej smoczycy. Zdała się znaleźć swoje ukojenie. I choć chętnie doglądała bezpiecznego dorastania malucha – unikała namiaru kontaktu z nim, nie chcąc, by się przywiązywał. Tak jak dawniej przywiązała się ona.
Aank nigdy nie chciała dożyć starości.
Choć, a może właśnie dlatego – cała jej najbliższa rodzina radziła sobie z nią świetnie.
Ojciec zawsze zdawał jej się staruszkiem. Do ostatniej chwili dziarskim, a nawet, mimo roli Uzdrowiciela – walczącym.
Matka obudziła się z długiego snu – także rachitycznie utulona skrzydłem czasu.
A jej przyszywana, lecz najbliższa siostra – była najdługowieczniejszym smokiem, jakiego dane było jej poznać. Przynajmniej spośród śmiertelników.
I nie zrozumcie jej źle;
Nie odbierała starości, jako czegoś zniechęcającego.
A jednak w dniu swej stadnej dorosłości, wybierając imię, wygłoszone z nieco nadmiernym patosem – Perspektywa Wieczności...
Miała już głęboko zakorzenioną, własną filozofię w tej kwestii.

*

Kompani dziczeli, zapatrzeni w siebie, a nie mający zbytniego pożytku z oposmoczycy, która rozleniwiła się i zamknęła w sobie. Nie dzieliła się już z nimi ostatnim targanym nią lękiem, a więc traciła też ich zaufanie. W końcu, bez bólu serca, a jedynie z lekkim ukłuciem przychodzącej zawczasu tęsknoty – rozwiązała więź pętającą ich wspaniałe umysły i pozwoliła im odejść.
Jednorożec i kelpie pognali w nieznanym, lecz wspólnym kierunku. Jaśniejąc i ciemniejąc w oddali.

*

Jej pierwszym od dawna wyjściem do innych – miał być po prostu głód.
Pałętała się po zagajniku, jakby wstydząc się swej wychudzonej postury, a także gdzieś w środku zastanawiając się, czy warto jest ją karmić, skoro długo już nie zamierza stąpać pośród Wolnych... Aż w końcu – może pusty żołądek, a może jasna iskra przeczucia, że do czegoś jeszcze im się przyda – wyszło z niej pod postacią długiego, zawodzącego jak u wilka ryku.
Ryku przyzywającego Łowców, podłechtanego magiczną informacją zawierającą obraz Ustronia, starszą, przygarbioną, lecz zdecydowanie pochłaniające standardowe ilości mięsa – oposową smoczycę. Oraz oczywiście grzeczną prośbę.
Aank ułożyła się na skraju opadających kaskadą witek wierzby, jasną łapą bawiąc się w zaplatanie jej końcówek wokół palców.
Była spokojna, cicha. I jakaś taka odległa.

: 10 cze 2020, 23:42
autor: Pasja Uczuć
Szmaragdowe ustronie – niezwykle urokliwe miejsce. Miękkie, szmaragdowe trawy pokrywały nieregularną, niewielką polanę. Tak małą, że wciąż była skryta w cieniu drzew, coraz to większych z każdym kolejnym księżycem. Wiatr delikatnie zmagał puchate kępy.
Pogodna bywała niedaleko tego miejsca, jednak tutaj nigdy wcześniej nie dotarła. Jednak tego dnia magiczny ryk wezwał ją tutaj.
Gdy zabrzmiał głos, siedziała wraz z mamą Lianką przy ciepłym ognisku. Starsza smoczyca kończyła własny posiłek, zanim miała wyruszyć na kolejne polowanie. W przeciwieństwie do córki, ona wiedziała dobrze, do kogo należy. Czy to sprawi, że Szuwarek na nowo będzie poszukiwała biologicznej matki? Paqui nie wiedziała. Nie mogła wiedzieć. Nie zdawała sobie sprawy z adopcji nowo poznanej siostry, ani tym bardziej tego, że właścicielka ryku jest tak blisko spokrewniona z Chrobrą.
Paqui, pytając mamę o tajemniczy dźwięk i widoczek dowiedziała się, że w taki sposób smoki z obcych stad bądź te, które są daleko od domu, wzywają łowców, licząc na posiłek. Młoda drzewna wiedziała, że jest to jeden z jej obowiązków, więc entuzjastycznie oznajmiła, że chce się tym zająć.
Zebrała składniki z ostatnich swoich polowań. Jedzenie najlepiej smakuje, zrobione na miejscu, więc i tym razem – zamierzała sprob sama. Do pożyczonej torby – gdyż własnej nadal nie miała – zapakowała także kilka misek z groty.
Zjawiła się na miejscu najszybciej, jak mogła. Przyniosły ją jej pokryte plamkami skrzydła. Kolejne wyjścia, polowania, wyprawy – to wszystko pomagało jej rozwijać swoje zdolności, mniej się męczyć przy tych samych czynnościach.
Początkowo Perspektywa mogła zobaczyć dość nisko lecącą posturę tak charakterystyczną dla drzewnych smoków. Dopiero kolejne uderzenia skrzydeł, wolne kołowanie nad upatrzonym miejscem lądowania sprawiły, że zbliżyła się na tyle, by zobaczyła jej brązowe, łuskowate ciałko.
Kilka kolejnych uderzeń serca, spowolnienie ruchów skrzydeł, aż ostatecznie złożenie ich, by wylądować tuż przed Ognistą.
– Paqu usłyszała Twój lyk. Mama mówiła, że to znaczy, że chcesz coś zjeść... Paqu dopielo się uczy, ale chce coś przygotować dla Ciebie. – oznajmiła, cofając się o krok, by zrobić trochę miejsca pomiędzy nimi.
Smoczyca była... Och, czemu one wszystkie muszą być puchate!? Szare futerko, jak każde wcześniejsze, tak bardzo zachęcało do miziania, wplatania w nie długich paluszków, czesania... Od kiedy Szyszka się przeniosła do innej groty, Paqui brakowało w nocy jej miękkiego futerka.
Skupiając się nieco bardziej na zadaniu, wyciągnęła z torby gliniane miseczki, ale i przygotowane wcześniej składniki. Proporcjowane wcześniej mięso z kruka trafiło jako pierwsze do miski, napełnionej wodą z dodatkiem bliżej nieokreślonych przypraw. Na pewno znalazła się wśród nich morska sól, tak jak polecały Fale.
– Jakie masz imię? Paqu to Paqui, albo też Pogodna Łuska. Chce być łowcą, jak mamusia Lianka. Dlatego baldzo che tu psyleciała. – przedstawiła się, układając kilka suchych gałęzi w stosik. Z pomocą maddary, zaczerpniętej że źródła, utworzyła niezbyt wielki, gorący, żółto-pomarańczowy płomień, który trawił powoli drwo. Ułożyła nad nim miskę z mięsem, w międzyczasie, na kamiennej podkładce posiekała pachnące morską solą liście z pomocą ostrego, czystego kamyka. W innym, glinianym naczyniu podała śliwki, będące w tym wypadku swego rodzaju deserem.
– Masz baldzo ładne futelko. – stwierdziła, już nie po raz pierwszy odnosząc się w taki sposób do cudzej okrywy. Najpierw mama i siostra, potem ciocia Mżawka, a jeszcze nie tak dawno temu – Nęcąca Łuska. Wciąż tęskniła za tym miłym spotkaniem.
Tymczasem nastał moment, by dodać liści do zupki, jak i ostatnich przypraw. Gdyby smoki znały ludzkie potrawy, to to, co przygotowała Pogoda, mogły by nazywać rosołem.
Zupka niedługo była gotowa. Paqui wygasiła maddarowy płomień i, z pomocą dwóch dziwnych rzeźbionych prawdopodobnie przez Mułka kijków, podsunęła miskę bliżej Perspektywy. Rosół wraz z deserem zostały podane. Uwaga, gorące!

: 12 cze 2020, 23:17
autor: Posępny Czerep
// post jest śliczny, ale oczywiście, jak to ja, cały dzień torturuję się niezdolnością do odpisania :,D a jutro mi atut poleci. Także na razie tylko karmienie, potem edytuję

Smoczyca z ciekawością przyglądała się obcemu dla mniej procesowi gotowania, po czym sięgnęła pyskiem do... Napoju? Który przygotowała jej z roślin i mięsa, młoda Łowczyni.
Chłeptała strawę jak wodę, wyglądając na zaskoczoną, że można spożyć coś w tak niecodziennej formie. Na szczęście było tam też mięso, choć dziwnie miękkie i kruche, nie do końca piłujące kły, tak jak mięso powinno – ale nadal dające im jakiś z siebie użytek. Kiedy mieszanina mięsa i roślin została pożarta, Aank wstępnie skłoniła łeb przed Paqu, dziękując jej już teraz, po czym na spokojnie już dopchała się śliwkami, chętnie chwytając jedną po drugiej i ostatecznie sycząc swój głód.

: 19 lip 2020, 14:28
autor: Bandycka Groźba
Mir przechadzała się Szmaragdowym Ustroniem. Było świeżo po burzy, wiec zakątek ten nie wyglądał na tak spokojny jak zwykle: dookoła leżały połamane gałązki, część zieleni była położona po intensywnym wietrze, sporo drzew zaś połamanych. Bandycka wędrowała sobie niespiesznie czując pod łapami przyjemnie wilgotny i chłodny mech, na grzbiecie zaś ciepłe promienie zachodzącego słońca. Rozkoszowała się obrazami zniszczenia i chaosu jak na przykładowego Plagusa przystało. Taki krajobraz wyglądał dla niej jak kraina okazji i możliwości, niczym nie skrępowana, odradzająca się jako silniejsza. Zresztą lubiła zapach powietrza po burzy. Chwila relaksu, nim wróci na tereny Siewców by kolejnego dnia ponownie wyruszyć i szukać zaczepek w pojedynkach.

: 19 lip 2020, 14:40
autor: Trzask Płomieni
Sam spacerował, aby ukoić myśli. Ostatnio wiele się działo, a nawet nie był świadom najważniejszych wydarzeń. Oswajał się powoli z towarzystwem kotołaka, nieco zbyt żywotnego jak na upodobania Aqena. On był raczej spokojny, wręcz stoicki, nie szukał zaczepki. Zajmowanie się naukami piskląt w stadzie go wymęczało. Nie po to się szkolił. Forkor na całe szczęście nie przejmował się tym natłokiem niezbyt pogodnych myśli. Gonił za motylami, drapieżnie się ku nim skradając. I oczywiście nie byłby sobą, gdyby przypadkiem nie wpadł na jakiś fiołkowy, kolczasty ogon. Całe szczęście zdołał się odepchnąć łapami od ciała Mimir, zanim jej kolce wyrządziły mu krzywdę. Kotołak zasyczał złowróżbnie, co sprowadziło Aqena na ziemię.
Hm? Co jest? Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał w tamtym kierunku. Wychylił rudy łeb spomiędzy drzew, a jego oczom ukazała się nieznajoma smocza sylwetka. Więc o to chodziło. Głupi sierściach. Zgromił kompana spojrzeniem, a ten odbił się zwinnie od ziemi, wylądował na pobliskim pieńku i z niego wybił się tak, by wylądować na grzbiecie wojownika. Pomruk wzniósł oczy ku niebu. Zaczynał kwestionować decyzję o więzi, była mu potrzebna jak pięść w nosie.
Whybacz – powiedział chrypiącym głosem, próbując odchrząknąć przez zamknięty pysk. Szlag, znowu nie mówił zbyt dużo i oto efekty. Nauki wystawiały jego struny głosowe na próbę.
Skłonił nisko pysk w ramach dodatkowych przeprosin i zaczął maszerować przed siebie, nie chcąc zabierać smoczycy cennego czasu.

: 25 lip 2020, 19:22
autor: Bandycka Groźba
Mir pozwoliła sobie na moment nieuwagi, przymykając ślepia i przysypiając, kołysana spokojem otoczenia... dopóki coś nie pacnęło jej w ogon. Zamrugała ślepiami i obejrzała się za siebie, zauważając młodego kotołaka, który chyba zaliczył spotkanie z kostną buławą na końcu jej ogona. Zmarszczyła lekko brwi i odsłoniła kły, gdy mały, pręgowany ziemniak na nią syknął. Hej, wpadasz na czyiś ogon i jeszcze na niego syczysz? Spadaj futrzaku, nie mam ochoty wydłubywać sierści spomiędzy zębów. – pomyślała, kiedy jej uwagę zwrócił szelest, a także sterczący spomiędzy krzaków rudy łeb. Och? A to co za cholera? Powęszyła, wyczuwając w powietrzu charakterystyczną woń piasku, popiołu... świeżo ściętej trawy. Swój, sojusznik.
Nie szkodzi. – odparła, przyglądając się ciekawsko jak kocurek wskakuje na swojego właściciela, który postanowił wyłonić się z zarośli. – Ładna paskuda. – powiedziała, kiwając głową w stronę zwierzątka, ale jednocześnie oceniając wzrokiem obcego samca. Całkiem ładnie zbudowany, postawny, o sporych skrzydłach. Wojownik? – Masz jakieś imię, Tygrysie? – zagadała. – Ja jestem Bandycka Groźba, wojowniczka Plagi. – przedstawiła się. – Ładny ten mały paskudek, chociaż niewychowany trochę jeszcze. To kotołak czy żbik? – podpytała zaciekawiona. Calad kiedyś opowiadał jej o tych stworzeniach, ale po kto po tak długim czasie szczegóły zatarły się w jej pamięci.