Strona 37 z 39

Lustrzany las

: 27 lut 2024, 11:32
autor: Niesmak Poranka

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Słysząc zgodę na ponowne spotkanie uśmiechnęła się ze szczerą radością. Pomogła zebrać kostki które robiła starsza samiczka by o żadnej nie zapomniała. W końcu się nad nimi napracowała strasznie. Może zrobi u siebie kilka podobnych... Będzie miała powód do kolejnego spotkania. Rozejrzała się jeszcze czy na pewno wszystkie po czym spojrzała na samiczkę.

-To raczej wszystkie. Ja cie w takim razie nie zatrzymuję. Bądź w zdrowiu i uważaj na siebie.

Powiedziała chcąc szczerze jak najlepiej dla czarnej. Co raz bardziej zastanawiała się dlaczego tak ma złą opinie skoro jest tak dobra. Może miały więcej wspólnego jednak to nie czas by pytać o takie rzeczy.

//zt?
Czarna Łuska

Lustrzany las

: 01 mar 2024, 12:57
autor: Ślepa Sprawiedliwość
Ty również. Żegnaj.

Po pożegnaniu się ze smoczycą, piastunka zamknęła swoją torbę przypiętą do uda, po czym rozwinęła skrzydła. Wzbiła się na nich w powietrze i poszybowała w stronę swojego stada.

Cieszyła się, że tym razem to spotkanie nie przerodziło się w wytykanie jej błędów, jak to zazwyczaj bywało.

// zt

Lustrzany las

: 05 lip 2024, 5:59
autor: Ołtarz Wyniesionych
Zgodziła się spotkać z Przeświadczeniem Dobrobytu, a na spotkanie wybrała bardzo klimatyczne miejsce. Veir była bardzo związana ze szkłem, jego produkcją, obróbką. Na swym ciele nosiła liczne ozdoby, w torbie materiały do tworzenia kolejnych. Dlatego bardzo fascynował ją Szklisty Zagajnik, gdyż czegoś takiego nie było w żadnym innym miejscu na świecie.
Zajęła miejsce pod jednym z większych drzew i zerwała jabłko. Stukała w nie pazurem, próbując zrozumieć, jak to wszystko działa. Podejrzewała, że może być to jakaś iluzja... bardzo potężna, ale jednak coś fałszywego. Czy jednak jeżeli można tego dotknąć, poczuć, zasmakować, nawet się tym zranić... czy aż tak bardzo różniło się to od prawdy? Rzeczywistość to to, co nie znika, gdy przestajesz w nią wierzyć.
~ Jestem w Szklistym Zagajniku, a dokładniej w Lustrzanym Lesie. Moja prośba – nie rozmawiajmy o nim. – Przesłała mentalnie Dobrobytowi. Prośba wynikała z tego, że chciała jak najbardziej zdystansować się od wszystkiego, co związane z pewnym smokiem. Im mniej o tym myślała, tym bardziej wychodziło jej to na dobre.
Nadal trzymając jabłko w łapie i wpatrując się w nie niczym w szklaną kulę, oczekiwała przybycia smoka. Zastanawiała się, czy nie przygotować czegoś do picia. Na wszelki wypadek wyjęła jeszcze swój kielich i bukłaczek z wodą. Mogła zaparzyć z tego herbatę. To zawsze miły gest, od którego lepiej się rozmawiało. A ile znaczy w oczach drugiego rozmówcy?

Przeświadczenie Dobrobytu

Lustrzany las

: 05 lip 2024, 9:15
autor: Udany Połów
~ Dobrze. Uszanuję twoją prośbę. ~
Odpowiedział mentalnie na jej wiadomość, a kilka momentów później dotarł do Szklistego Zagajnika i wkraczał w Lustrzany Las. Był rad, że zdecydowała się spotkać. Choć w istocie przejmowało go własna sprawa. Nie przeszkadzały mu jej granice. Dzięki niej zrozumiał, że lepiej będzie jeśli nim nie zajmie swoich i jej myśli. Od początku się o niego tylko martwił. W tej krótkiej chwili zrozumiał i odpuścił sobie jego dalsze losy.
– A więc witaj, Ołtarzu Wyniesionych. –
Uśmiechnął się do niej lekko, przyjaźnie. Znalazł ją wśród szklanych drzew, a wtedy podszedł powoli i zajął sobie miejsce niedaleko niej i z poszanowaniem jej przestrzeni. Podnosząc na nią spojrzenie spostrzegł szklane jabłko przez nią trzymane, jak i bukłak oraz kielich. Stwierdził przez to, że smoczyca musi już od dłuższego czasu przebywać w tym lesie.
– Czy w takim razie możemy porozmawiać o niej? –
Zapytał, szukając na jej pysku porozumienia.

// Ołtarz Wyniesionych

Lustrzany las

: 07 lip 2024, 0:39
autor: Ołtarz Wyniesionych
Skinęła głową samcowi i skupiła się na jego pytaniu. Odłożyła jabłko obok, chociaż zapewne ostatecznie zabierze je ze sobą do groty. Była ciekawa, czy tam zachowa swój wygląd, czy zmieni się w zwykłe. Możliwe, że iluzja utrzymuje się tylko i wyłącznie tutaj.
– Myślałam, że wychodzi na prostą i w końcu się opamiętała. Uczyłam ją magii i spędziłam z nią nieco czasu. – Zaczęła, gdyż zakładała, że o tę smoczycę chodziło Dobrobytowi.
– Ale odebranie jej opieki nad pisklęciem źle na nią zadziałało, tak wnioskuję. Przez krótki czas kręciła się przy moim przyjacielu, ale któregoś dnia zostawiła nas bez słowa i odeszła. Nie słyszałam o niej od tamtego czasu. – Niestety, nie była w stanie zaspokoić ciekawości Przeświadczenia. Nie wiedziała, co się z nią stało... być może znalazła szczęście gdzie indziej, może coś ją zabiło. Jeżeli ktoś miałby o niej wiedzieć, to zapewne Laansiax, ale wychodziło na to, że smoczyca go po prostu zostawiła.
– Jeżeli zamierzasz szukać jej lub Pryzmatycznego, to nie radziłabym tego. Czy jest jeszcze coś lub ktoś, o kogo chciałbyś mnie zapytać? – Dodała jeszcze, nawiązując do tego, że i Yngwe nie widziała od dawna. Niepotrzebnie dała młodzikowi szansę, chociaż obiecała sobie, że nie będzie zajmować się nim w żadnym stopniu. Smoczyca przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Słonecznego, zastanawiając się nad małą rzeczą, o której chciała wspomnieć...
– Zastanawiałeś się kiedyś nad koralikami na wąsy? – Zaczepiła go. Może zabrzmiało to dziwnie, ale czasami lubiła to proponować. Jakieś losowe oferowanie swoich usług rzemieślniczych w dziedzinie szkła.

Przeświadczenie Dobrobytu

Lustrzany las

: 07 lip 2024, 9:47
autor: Udany Połów
Uspokoił pysk do momentu, że jego linia stała się prostą kreską. Nie był pewien jak to odebrać, ale skinął głową smoczycy w znaczeniu, że przyjął jej wypowiedź. Wiedział o jej, jak ona to ujmowała, partnerze. Sądził, że znajdując wśród Mgieł jakiegoś przyjaciela będzie skora w nim pozostać. Jednakże... Przecież mi mówiła. Tak... Więc ostatecznie zdecydowała się na tę podróż.
Podniósł wzrok spowrotem na Ołtarz Wyniesionych. Uśmiechnął się do niej delikatnie i pokręcił głową.
– Mam za dużo tutaj obowiązków, by ruszać za kimś, kto niekoniecznie będzie chciał wracać. – powiedział spokojnie. Po chwili dodał:
– I nie. Dziękuję ci. Wiem już wszystko. – nie miał więcej przyjaciół w jej stadzie. Ostatni właśnie odeszli, a jednak nie wydawał się bardzo tym poruszony. Właściwie uspokoiła go ta wiedza. Miał wrażenie, że przez to, że odeszli, im wszystkim będzie się spokojniej wiodło.
Jej pytanie go przejęło. Było proste, a jednak go w pierwszej chwili nie zrozumiał. Myśląc co mogą znaczyć "koraliki" w jej mniemaniu szybko skoncentrował się na jej wąsach, na których dostrzegł charakterystyczne dla niej ozdoby. Połączył kropki. Wszystko to wyglądało jakby się po prostu zastanawiał nad odpowiedzią podczas, gdy tym razem zastanawiał się naprawdę króciutko.
– Myślę, że mógłby to być ciekawy dodatek. – i jakby te myślały osobno poruszyły się żywiej nabierając kierunek łagodnej, morskiej fali.

Ołtarz Wyniesionych

Lustrzany las

: 05 sie 2024, 22:39
autor: Ołtarz Wyniesionych
Kiwnęła głową Przeświadczeniu, sama wielokrotnie coś takiego przeżyła. Smoki przychodzą, czasami odchodzą... niektóre z takich przypadków były bardzo bolesne, ale nie mieli wpływu na inne osoby. Mogli co najwyżej oddziaływać na siebie.
– Coś się kończy, coś się zaczyna. Bóg otwiera przed nami wiele ścieżek, ale tyle samo zamyka. – Powiedziała w kwestii owej smoczycy, może po to, żeby go to lekko pocieszyło, albo zmotywowało. A może po prostu tak to podsumowała, bez konkretnego powodu.
– Jeżeli byłbyś zainteresowany, mogłabym zrobić ci kilka takich ozdób. Tworzę w szkle od kiedy pamiętam. – Zaproponowała, chociaż nie interesowały ją żadne zarobki, nigdy nie brała za to kamieni szlachetnych. Pracowało się jej nad tym dobrze, nie wyobrażałaby sobie życia bez tego. Równie dobrze może zrobić to dla kogoś, a może ten ktoś to zapamięta. Miły gest.
– Na mnie już pora. W kwestii ozdób możemy jeszcze rozmawiać. – Dodała po chwili, czekała jeszcze na odpowiedź od Dobrobytu, a gdy ta pojawiła się, Veir po prostu kiwnęła mu głową, odwróciła się i ruszyła dalej, w kierunku Terenów Wspólnych. Miała dzisiaj dużo kamieni do rozłupania i przeniesienia w pewne miejsce.

Przeświadczenie Dobrobytu

Lustrzany las

: 10 sie 2024, 23:48
autor: Udany Połów
Uśmiechnął się lekko. Skinął jej pyskiem przyjmując jej słowa. Nie czuł potrzeby na nie nic odpowiadać. Najpewniej nawet nie wymagały dopowiedzenia. Przyjął je jakimi były, bowiem ich sens mógł być zbyt otwarty na wniosek.
– Dobrze. To będziemy jeszcze rozmawiać. Dziękuję, że zgodziłaś się, bym zajął ci chwilę. Udanego dnia. – skinął jej pyskiem w uznaniu jej osoby. Patrzył za nią jak odchodzi, ale potem odwrócił spojrzenie, nie śledząc jej wędrówki wśród lustrzanych drzew. Nie rozmyślał konkretnymi słowami. Chłonął chwilę obecną oraz tę dawniejsze, którym pozwolił pojawiać się i znikać, lecz żadna już nie została z nim na dłużej. Po jakimś czasie opuścił ten las, pozostawiając w tej astralnej przestrzeni przyjazną myśl do smoczycy, która odeszła, a śmiał zwać przyjacielem.

//odpowiedź dla Veir i temat wolny

Lustrzany las

: 01 paź 2024, 23:53
autor: Opowiastka Kuglarza
Jakim cudem nie odkryła wcześniej tego miejsca? Było tu tak pięknie, tak nieziemsko i niecodziennie. Idealnie koiło tu umysł uzdrowicielki ostatnimi czasy tak mocno rozdrgany zbyt dużym stadem biegnących myśli. Tutaj mogła spokojnie usiąść opierając grzbiet o jedno z drzew chłonąc chłodny jesienny wiatr futrem, czując zapach mokrego runa i obserwując jak liściasty dywan kołysze powoli ziemię do zimowego snu. Brakowało jej tego. Spokoju ducha i barw jesieni. Może nie powinna nazywać się Ebrill tylko Tachwedd? Jej duch był dużo bliższy tej porze niż wiośnie, ale nie był to czas na ocenianie wyborów własnej matki a... zwyczajne chwilę przyjemnego odpoczynku z kubkiem parującej herbaty w łapie gdy mogła otulając się skrzydłami zamknąć ślepia i poczuć spokój ducha.

Lustrzany las

: 28 gru 2024, 20:30
autor: Płatki na Wietrze
Kairakiego bardzo interesowało jak to miejsce wygląda zimą. No i chciał to też pokazać Roko, więc dobrze się składa! Wylądował nieopodal i zaczął sobie spacerować, rozmyślając ooo… Rzeczach. To znaczy o nikim kon… Y, to znaczy, o niczym konkretnym, tak! No bo o kim mógłby myśleć, co nie? Ehm…

Szybko jednak znalazł sobie coś nowego do zajęcia własnych myśli, bo trafił naaaa… Swoje odbicie! No tak, czy ona ma w ogóle swoje własne figurki? Chyba nie? A skoro i tak się nudzi, tooo… No, czas żeby w końcu siebie wyrzeźbił, prawda? Roko czując to przez więź wdrapał się dodatkowo na łeb Kairakiego i położył swój przód na czubku jego łba, wspierając swoje łapki na rogach smoka, żeby nie spaść. Kairaki westchnął i sięgnął do swojej torby po kawałek drewna i zaczął, no cóż, rzeźbić, przyglądając się swemu odbiciu na jednym z drzew.


Cynamonowy Kolec

Lustrzany las

: 03 sty 2025, 1:55
autor: Rytuał Pokotu
Las o pniach przypominających gigantyczne sople lodu – być może najciekawsza w jego oczach lokacja na terenach wspólnych. Włóczył się tędy dość często, zwykle zagubiony we własnych myślach.
Nie spodziewał się towarzystwa.
W pierwszej chwili kolory futra i grzywy sprawiły, że pomyliłby napotkanego smoka z Ebrill, jednak coś się nie zgadzało. Pociągnął głęboko nosem, upewniając się, czy go zna. Nie znał. Na pierwszy rzut nawet nie bardzo chciał to zmieniać, jednak... Zaintrygowało go zachowanie samca. Wydawał się czymś absolutnie zaabsorbowany. Pochylony, dłubał intensywnie łapą, co jakiś czas spoglądając na... Swoje odbicie?
Ciszej niż cień, łagodniej niż sarna, Amon zakradł się za plecy Ziemistego, próbując zajrzeć mu nad ramię. Nadal dzieliła ich pełna smocza odległość, kiedy jednak ten ponownie uniósł by pysk, by spojrzeć na swoje odbicie, zobaczyłby nad sobą odbicie turkusowych rogów i złotych ślepi.

– Ładne, co to? – Zafrasowany, odrzucił wszelkie próby bycia kulturnym, czy ostrożnym. Może oberwie w pysk, a może jego rozmówca doceni rzadką dla tego smoka bezpośredniość?

Pąk Róży

Lustrzany las

: 09 sty 2025, 0:19
autor: Płatki na Wietrze
Kai, oczywiście, wzdrygnął się, kiedy ujrzał obcy pysk. No dobra, najpierw wydał króciutki okrzyk zaskoczenia razem z Roko. W sumie, był blisko sięgnięcia po maddarę, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Za to Roko… No, Kai tak gwałtownie wierzgnął łbem, że panda zwyczajnie spadła z niego na ziemię, piszcząc przy tym panicznie. Szybko się jednak pozbierała i uciekła za Kairakiego. No cóż, nie lubił obcych, a już zwłaszcza tych straszących go… A smok spojrzał przepraszająco na obcego.
– Y, przepraszam za niego, boi się obcych – powiedział, a potem spojrzał na swoje łapy. Miał tam w sumie coś, co całkiem go przypominało! – A to, y, figurka… Pomyślałem, że skoro widzę tu swoje odbicie, to może spróbuję siebie wyrzeźbić… – Co prawda jego dzieło było delikatnie karykaturalne, aaaaaale, pomagał sobie wyobraźnią tyle, ile mógł!

Cynamonowy Kolec

Lustrzany las

: 14 sty 2025, 2:01
autor: Rytuał Pokotu
Nietypowo dla siebie... Zachichotał. Zwykle był bardzo grzecznym samcem, pełnym kultury, trzymającym fason. Reakcja Ziemistego zdjęła z niego jednak resztę woli maskowania każdego jednego drgnięcia pyska. Z resztą, byli sami w środku lasu, a Amon wciąż jeszcze nie odczuwał jakieś wielkiej różnicy między "swoimi" smokami, a tymi z innego Stada.
– Ohh.. – Westchnął, widząc wystraszone zwierzątko.– To ja powinienem przeprosić. Nie zauważyłem Twojego małego przyjaciela, wtopił się z Twoją grzywą. Nie chciałem go wystraszyć. – Z jakiegoś powodu nie miał tych samych wyrzutów sumienia z powodu małego zawału, jaki zesłał na smoka. Może dlatego, że nie odbierał go jako bezradnego? W każdym razie nie zrobił mu przecież krzywdy. Mały niedźwiadek na szczęście także wydawał się być w jednym kawałku.
Obszedł czerwonogrzywego, stając po jego boku, by przyjrzeć kształtującemu się podobieństwu. Tu już powstrzymał oko krytyka, chowając uwagi dla siebie. Sam w końcu nie umiał nic! Kim był, by pouczać artystę? Był też wyraźnie oczarowany.

– Ahh, niesamowite, nie wiedziałem, że smocze łapy są zdolne do tego typu pracy... Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, dawno nie było mi aż tak trudno zapanować nad ciekawością. – Smoczy pysk spiął się w lekkim zmieszaniu. – I gdzie moje maniery! Jestem Cynamonowy Kolec, ze stada Mgieł. – Lekko uchylił łba, prezentując wypolerowane turkusowe rogi, całkiem podobnego kształtu, do swojego rozmówcy. Był gotów zawinąć swój tyłek w dalszą drogę, jeśli ten go pogoni. Nie miałby jednak nic przeciwko dalszej pogawędce. Kto wie, może północny nawet pozwoliłby mu popatrzeć na dalszą twórczość?

Pąk Róży

Lustrzany las

: 18 sty 2025, 0:57
autor: Płatki na Wietrze
Westchnął. Nie, nie przez smoka, prze kompana!
– Spokojnie, on wystraszyłby się nawet jakbyś spokojnie do nas podszedł. Po prostu daj mu czas, pierwszy lęk mu minie i będzie chciał się bawić – powiedział, spoglądając na pandę, która póki co zajęta była wyglądaniem zza smoka od czasu do czasu. No cóż, kiedyś uda im się to przepracować. Na pewno, tak, wierzył, że dadzą radę… Ehhhh…

Oh, Kairaki chętnie przyjąłby uwagi od kogokolwiek! Zwłaszcza, że dostawał je stosunkowo rzadko i często sam sobie musiał wymyślać co robi dobrze, a co źle… Było o tyle łatwiej, że często swoich modeli widział!

– Oh, y, nie, nic się nie stało. Chcesz się jej lepiej przyjrzeć? – Zaproponował i wyciągnął łapę z figurką w stronę drugiego smoka i minimalnie się speszył, zdając sobie sprawę że znowu nie zaczął rozmowy od przedstawienia się. Uhm… A to speszenie i spięcie się było widać akurat całkiem dobrze! Trudno przegapić spięcie i drgnięcie łapy z wyciągniętą figurką! – Ah, y, tak, ja jestem Kairaki, bądź Pąk Róży, z Ziemi – było raczej to czuć, ale skoro Cynamonowy wymienił swoje Stado, to Kairaki zrobił to samo, booo… Wypadało? Chyba. Brzmiał na delikatnie, y, wycofanego, może wystraszonego? Na szczęście szybko odzyskał normalny ton głosu! – Mogę wyrzeźbić Ciebie, jeśli chcesz – w sumie i tak wybrał się tu z zamiarem rzeźbienia, jest mu obojętne kogo. Zwłaszcza, że ma przed sobą nowego smoka! No dobra, najciekawsze w nim chyba będą głównie rogi… Ale i tak coś nowego!

Cynamonowy Kolec

Lustrzany las

: 29 sty 2025, 15:48
autor: Rytuał Pokotu
Przyjął jego relację z ledwo ukrytym zdziwieniem. Bawić? Jego kompan miałby chcieć się z nim bawić? Tego typu zachowanie zdziwiłoby go znacznie bardziej, niż lęk, który przecież jest u zwierząt tylko naturalny, kiedy napotkają szczytowego drapieżnika, jakim jest smok. Podrapał się łapą w łuski na piersi i nic nie odpowiedział na tą część, był jednak gotów bacznie obserwować jak zmieni się zachowanie pandy w czasie ich posiedzenia.
Skinął wyraźnie łbem, kiedy samiec zaproponował mu obejrzenie jego tworu. Przybliżył nieco łeb na napiętej szyi, wyraźnie jednak unikał kontaktu fizycznego, jako że sam wysoko sobie cenił własną przestrzeń. Figurka była interesująca, wyglądała rzeczywiście jak smok i chyba nawet widział detale, które nawiązywały do cech osobistych... Kairakiego? Zamruczał z uznaniem i usiadł na tyle prosto, na ile pozwalały mu na to zbyt długie łapy.

– Jest świetna, musi być fajnie mieć jakiś talent – Przyznał, markotniejąc pod koniec. Nie czuł, by był w czymkolwiek w życiu dobry. Starał się udawać pewnego siebie przed całym stadem, prawda była jednak taka, że Amon nie miał za bardzo czym się pochwalić.
– Oh, m-mnie? – Chyba pierwszy raz w życiu się zająknął, tak go zaskoczyło to pytanie! Dlaczego ktoś miałby go rzeźbić? Wyglądał totalnie nieciekawie. – Jasne, jeśli chcesz. A nie chciałbyś w tym samym czasie pozwolić mi spróbować? Mógłbym wyrzeźbić Twojego czerwonego szopa, jeśli w ogóle coś z tego wyjdzie.

Pąk Róży

Lustrzany las

: 10 lut 2025, 14:52
autor: Płatki na Wietrze
Uh, delikatnie się skrzywił na wspomnienie o talencie. No bo… Czy to było to? Skoro zajmował się tym od pisklęcia, prawie całe swoje życie, no to… Czy to był talent? Chyba nie do końca? To znaczy, miło mu, że komuś się to podoba, ale, no, nie mógł pozbyć się akurat tych myśli.

Na szczęście szybko mu się to z łba ulotniło, bo Cynamonowy wrócił do tematu rzeźbienia! Na pierwsze, zająknięte pytanie kiwnął twierdząco łbem.

– Mhm. Lubię rzeźbić inne smoki – mówiąc to sięgnął do swojej torby, po kawałek bardziej miękkiego drewna, żeby podać je na wyciągniętej łapie swojemu rozmówcy. – Mogę Ci pomagać, jak będziesz popełniał błędy – powiedział i zerknął na swoją pandę, wzdychając. – Ehhh… Mógłbyś wyjść? – Mruknął, a panda nieśmiało wyszła zza smoka, żeby było ją lepiej widać. Przysiadła. – Nie wiem, czy obecnie zrobi Ci lepszą pozę – mruknął, zwracając się z powrotem do rozmówcy, sięgając po kolejny kawałek drewna, tym razem dla siebie.

Cynamonowy Kolec

Lustrzany las

: 05 kwie 2025, 21:42
autor: Tonacje Deszczu
Noc była głęboka, niebo czyste, a księżyc w nowiu. Gwiazd w związku z tym rozsiało po firmamencie niczym ziaren, ciśniętych na ślepo w czarnoziemy. Migotały odważnie. Białe. Złote. Różowe. Błękitne. Tworzyły drogę, która padała w dół na szklane drzewa i załamywała w nich, tworząc zapierające dech w piersi widowisko. Mimo poczciwego już wieku, Eynell nie widziała w życiu za wiele. Głupiutka i naiwna. Później głupiutka, naiwna i smutna. Teraz Głupiutka, naiwna i stara. Świetnie.

Kąśliwa myśl zawisła w jej głowie, kiedy to z ponurą miną podeszła do jednego z kryształowych pni, w którego czystej powierzchni widziała swoje odbicie. Nie za proste. Nie za krzywe. Nie za wyraźne. Mhhh. "Nie pogarsza ci się wzrok?" tch. Głos Trzmielojada uderzył ją, jakby stał tuż obok. Położyła po sobie uszy i zmrużyła ślepia.
Nie, nie pogarsza – skłamała cicho pod nosem, tonem mogącym zasztyletować żywego. Przegoniła te troski. Skupiła się na sobie.

Wyciągnęła dłoń ku mało wiernemu lustru, jakim było wznoszące się przed nią drzewo. Palcami sięgnęła ucha i pociągnęła w dół, przez białe ślepię, polik, żuchwę. Pazurem zastukała o twardą strukturę, kopiąc się jak koń z tysiącem galopujących myśli. W takich chwilach sięgała ku Nihilonowi. Stary zrzęda był jej oazą spokoju. Bezdenną czarną mądrości oraz wiedzy, o którą mogła się oprzeć i której zabrakło. Jak wszystkich. Wszyscy znikali, a lodowy mur, jaki dookoła siebie wznosiła, nastroszony był teraz kolcami i otoczony fosą pełną rekinów. Miała tego już serdecznie dość. Bolały ją od tego kości. Bolała ją od tego głowa.

Bolało ją już wszystko.

Upuściła powietrze z płuc i zacisnęła palce na kryształowym pniu. Czoło przysunęła bliżej, aż nie zetknęła się nim ze swoim odbiciem. Masz siebie. Licz na siebie. Bądź dla siebie. Futro jej karku jeżyło się, a kołujące gdzieś wysoko po niebie chmurniki oraz żywiołak robiły się nerwowe. Pogoda ulegała zmianie. W odpowiedzi na jej negatywne emocje, zaczynały pojawiać się czarne, przecinane błyskawicami chmury.

Sięgnęła po źródło. Była blisko areny. Krótki mentalny sygnał przeciął nocną przestrzeń, by sięgnąć desperacko pierwszego lepszego smoka, jaki był nieopodal. Musiała skupić się na czymś innym. Walka była dobrym rozpraszaczem.

Lustrzany las

: 09 kwie 2025, 23:17
autor: Siewca Gór
Wszyscy mieli swoje demony i pływali w gównie rozczarowań stworzonym przez siebie samych, rodzinę czy przyjaciół. Idący właśnie lasem samiec wcale nie odbiegał od tej parszywej formy z której został odlany. Licz na siebie i swój jęzor, czasem jeszcze mięśnie by osiągnąć to czego chcesz. Nie myślał teraz jednak o swojej patologicznej matce, biernym ojcu czy skrzywionej siostrze i braku przyjaciół. Nie myślał też o tych wszystkich smokach z którymi łączyły go jedynie słowa i ciała. Pływający w gównie robili jednak wszystko by się nie utopić, czyż nie? Chowali się w klatce lub pożerali kolejne serca.

Poczuł wezwanie akurat kiedy na niebie zaczęły zbierać się czarne smugi chmur. Nie wiele myśląc ruszył. Błyski od zbliżającej się burzy bawiły się światłem nie tylko na drzewach, ale i na jego kryształach, co było całkiem niezłym kamuflażem. Był myśliwym, wiedział jak do niej podejść nawet mimo obecności kompanów na niebie. Czuł czego chciała, a jego spokojnie bijącego serce chciało jej to dać. Wezwała, więc przyszedł.

Po wyskoczeniu spomiędzy kryształowych drzew wyglądało na to jakby chciał ją uderzyć łbem w bok ciała. Tak by upadła i straciła dech. Była jednak czarodziejką prawda? Spodziewałaby się tego nawet jeśli udałoby mu się do niej podkraść. Dlatego w ostatniej chwili chciała złapać za jej zadnią łapę tak by upadła. Dzięki temu mógł przesunąć ją sobie bliżej siebie i spojrzeć w te iskrzące się a jednocześnie skute lodem ślepia.
– Wzywałaś.
szepnąłby niskim tonem, takim który czuło się w piersi i który stroszył sierść na karku.

Lustrzany las

: 11 kwie 2025, 22:34
autor: Tonacje Deszczu
Kiedy cofnęła czoło, wyostrzające się spojrzenie jasnych ślepiów pociemniało. Pysk uchyliła z cichym cmoknięciem. Łeb przekrzywiła. Przypatrywała się sobie jednocześnie pusto oraz lubieżnie, kiedy to ciszę okolicy burzyły monotonne, do bólu przeciągające się grzmoty, zduszone i niewyraźne, jak gdyby dochodziły spod ziemi, a nie spomiędzy chmur.

Gdzieś jednak z okolic drzew wybrzmiało coś jeszcze.

Nagły tumult ciężkich łap przestraszył ją na tyle, że poczuła kostnienie w łapach oraz mdłości. Błyskawicznie zwróciła się ku niebezpieczeństwu, a szok wymalowany w szeroko otwartych oczach w ledwie jednym uderzeniu serca przemienił się w rozpaloną niczym piekło groźbę, tłamszoną zwężającymi się źrenicami. Uchyliła pysk. Błysnęła kłem. Nim cokolwiek uszło z jej gardła, straciła równowagę. Pazurami przednich łap rozdarła glebę, a pierzastymi skrzydłami zatrzepotała niczym podtapiany łabędź.

Nie zamierzała się oswabadzać. Był nieszkodliwy. Zgrywał większego, niż faktycznie musiał. Żałosna, prymitywna manifestacja zwierzęcej siły. Co takiego próbował tym wszystkim udowodnić? I komu.

Powzięła boleśnie, nieznośnie wręcz długi wdech. Łuski dłoni, jakiej palce zaciskał na jej łapie, zaczęła otulać cienka warstwa rozpościerającego się coraz to dalej szronu, który już po chwili lizał przedramię, a niedługo później – ramię. Piął się wyżej. Chłód nie był bolesny, ale kiedy powoli wniknął między mięśnie, stał się delikatnie niewygodny. Powinien wiedzieć, że za każdym razem, kiedy wyciąga po nią swoje łapy, odsłania wszystkie własne organy na odpowiedź.

A właśnie maddarą przebijała się do jego żołądka oraz jelit. Czy to, co poczuje Urok, będzie jakkolwiek przyjemne? Tsk tsk.
A Ty wiernie przybyłeś – odparła cicho, przekręcając głowę na tyle, aby widzieć kontury jego ciała.
Prawie idealnie. Prawie. Problem polega na tym, że wciąż nie znasz swojego miejsca i wydaje Ci się, że możesz zajmować moje. To teraz coś Ci powiem: nie możesz. – Stanowcze, a jednocześnie ciche i miękkie słowa, tworzące z samymi sobą istną dychotomię, wybrzmiały w chwili, w której zacisnęła maddarę na trzewiach samca.

Ścisk był mocny. Trący. Wykrzywiający. Może nawet nieco mdlący, osiadający na żołądku. Och – czy to nie tak mówiło się o motylach w brzuchu? Te najwidoczniej bardzo, ale to bardzo chciały ulecieć na zewnątrz. Całe szczęście nie były niebezpieczne. Tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciała mu zrobić krzywdy. Nie tym razem. Jeszcze.

Lustrzany las

: 12 kwie 2025, 21:19
autor: Siewca Gór
Mógł się tego spodziewać, w końcu chciała walczyć. Sam się jej podłożył jak jakieś pisklę. Musiał jednak okazać zdecydowanie. Ulegli mogli być wszyscy inni, na uległych można było leżeć, ale nie byli w stanie pomóc w razie faktycznej potrzeby. Jego nie nauczono uległości, zdecydowanie nie. Raczej... naturalnie kumulującej się w piersi złości.

Jesteś najlepszy, będziesz najlepszy.
To pierdolenie matki w głowie obijało mu się o czaszkę po dziś dzień. Nie chciał być najlepszy, ale podświadomie do tego dążył. Nie chciał być jak inni którzy rezygnują bo coś nie wychodzi.

Nie spuścił stalowego spojrzenia ze ślepi samicy nawet kiedy bolesny chłód zaczął rozchodzić mu się po wnętrznościach.
– Nic nie stoi na przeszkodzie byś sobie to miejsce odebrała. W końcu po to mnie wezwałaś, prawda?
odparł chłodno mimo, że oddech mu nieco przyspieszył. Po boku pyska spłynęła mu smuga lepkiej, czerwonej krwi. Bolało jakby ktoś wpuścił mu do trzewi węże które zaczęły się teraz w nich kotłować i pożerać je powoli od środka. Chciał zacisnąć zęby i tak też zrobił.

Opuścił łeb i szybkim, sprawnym ruchem złapał ją za nasadę szyi po prawej. Przebił zębami przez sporą ilość futra aż nie trafił na miękkie ciało. Przy okazji z gardła wydobyło mu się niskie warknięcie.

~ Pokaż mi.
posłał jej do umysłu lodowatą myśl. Nawet cień pożądania miał się nie przekraść przez jego ton. Tego jeszcze nie chciała więc nie zamierzał jej tego dawać. Nie teraz. Coś się stało i musiała pchnąć kogoś na krawędź. Czy miał być tym idiotą który na to przystanie? Być może...

  • Tonacje Deszczu

Lustrzany las

: 12 kwie 2025, 23:56
autor: Tonacje Deszczu
Czas zwolnił. Zatrzymał się w miejscu. Gwiazdy przestały lśnić, a cienie lasu wstrzymały oddech wraz z nią, kiedy kaskada myśli oraz wspomnień rozerwała smoczą świadomość niczym pazury cienkie gardło sarny. Nie usłuchał jej. Nie poszanował jej. Dlaczego. Dlaczego tego nie robisz? Dla własnego dobra. Dla jej dobra. Balgaroth.

Wspomnienie z Wymarłej Łąki pojawiło się nagle. Mówiła "nie". On zaś – piętrzył się nad nią. Chwycił ją za róg i w deszczu, przy akompaniamencie burzy – takiej samej, jaka rozrywała właśnie Szklisty Zagajnik – przeciągnął jej kruche ciało przez błoto. Kim on był, żeby ją tak traktować? "Zabiję Cię, jeśli mnie zmusisz."

I zrobiła to. Zabiła własnego kompana. Bo ją do tego zmusił. Maddara zawrzała w powietrzu, kiedy poczuła ciepły oddech na swojej szyi. Nacisk. Zęby. Ostry ból rozrywanych tkanek, od których sierść jej karku wzniosła się ostrzegawczo, a zezwierzęcenie wdarło na pysk, którego wargi wzniosły się i obnażyły długie kły.


"Co byś zrobiła, gdybym okazał się potworem i w tym momencie ścisnął cię za krtań?"
Szorstkie słowa rozbrzmiały w jej głowie niczym żałobny dzwon, który każdą jedną sylabą mroził płynącą w żyłach krew i odrętwiał łapy. Puste, zwieszone na ciemnej przestrzeni spojrzenie. Pozbawione życia. Jej źrenice zaczęły drżeć.


"Obroniłabym się."
Chciałaby powiedzieć to raz jeszcze – z młodzieńczą naiwnością w głosie. Nieświadoma tego, jak cenną naukę jej wtedy dawał. Co... co powiedziałaby mu teraz, gdyby stanęli pyskiem pysk na plaży, raz jeszcze?


"Nabiłabym Cię na konar, rozpruła brzuch, a jelita rozciągnęła po gałęziach, żeby całą ich długość ptaki wyżerały z Ciebie żywcem. Tak, jak na to zasługujesz. Żeby bolało tak bardzo, jak chciałeś, aby bolało mnie."
Czy Nihilon... uznałby jej słowa? Były dumny? Nie. Kazałby jej to zademonstrować. Potwierdzić czynami.


"Są takie chwile, gdy nie ma czasu na honor. "

"Nie daj nikomu, kto ci zagraża, podejść za blisko."

"Są na tym świecie osoby okrutne, które nie zawahają się cię skrzywdzić, i to w momencie, gdy najmniej będziesz się tego spodziewać."

Kim on był, żeby traktować ją w ten sposób? Żeby dyktować warunki? Rozdawać karty? Pieprzony samiec. Pieprzone szczenię Mgieł. Szok przemienił się w lęk. Lęk natomiast przekuł w amok. "Uroku Milczenia..."
~ ... zabiję Cię, jeśli mnie zmusisz.


"Dość rozmów. Broń się, Eynell."
Zapach świeżo rozlanej krwi oraz morskiej soli wylały się do Szklistego Zagajnika wraz z niestabilnie drżącą maddarą, która zdawała się wypełniać przestrzeń gęściej, niż stygnąca już smoła. Cofnęła bark. Prawą łapę zgięła w łokciu, a dłoń przyłożyła do łusek jego szyi, mimo że wcale nie musiała przerywać tego, co dawno zostało zerwane. Przesunęła po twardych łuskach odrętwiałymi opuszkami. Spokojnie. Czule. Tak naprawdę to już dzieliła na nim skórę, wszystkie ścięgna, odliczała ile posoki musi upuścić, aby miednica nie była w stanie odratować organizmu.

Z jej ślepego oka zaczęła wyciekać gęsta, bardzo ciemna krew. Przymrużyła je, czując nieprzyjemnie piekący ból. I tak ślepła coraz bardziej. Jeżeli życie przypłaci utratą wzroku... cena była niewielka.