Strona 37 z 40

Szumiąca polana

: 29 kwie 2023, 22:25
autor: Ołtarz Wyniesionych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Podsumowując... ciężki przypadek. Wręcz bardzo ciężki. Jedyne, co ratowało Hrasvelga to to, że trafił na bardzo cierpliwe smoki. Wysłuchała jego słów. Nie zamierzała chwalić jeszcze jego postawy. Mógł powiedzieć to po to, żeby dali mu wszyscy święty spokój.

I szlag by to trafił.

Myślała, że zrobili delikatny krok naprzód i byli w momencie, w którym mogli cokolwiek zdziałać. I w tym momencie zjawił się drugi, który zapewne przekreślił teraz możliwość współpracy. Podejrzewała, że do niczego z nim nie dojdzie. Jednocześnie jednak dopuszczała pewną możliwość. A gdyby tak zacząć z nim od nowa? To znaczy. W pewien sposób traktować go jak nowo przybyłego smoka. Wprowadzić w zasady, uświadomić mu jego limity... a może za bardzo wierzyła, że sytuacja jednak nie jest patowa?
~ Dobrze cię znowu słyszeć. Wiesz, że tylko pogarszasz swoją sytuację? Bluzgając na jedną z nielicznych osób, które chcą pomóc tobie i Niepowszedniemu. Jeżeli Mahvran uzna, że jedyne co należy się waszej zamkniętej w jednej głowie dwójce to śmierć, to tak się stanie. Teraz powinieneś być grzecznym, przykładnym smokiem, bo na ciebie skierowane są oczy wielu osób. Zrań kogoś, a sam zostaniesz zraniony. Doprowadź do konfliktu, a czekać cię będzie kara. – Przesłała mu mentalnie. ale także Strażnikowi. Z "Mściwym" rozmawiała do tej pory zaledwie kilka. Raz, gdy rzucił się jej do gardła, drugi raz przed spotkaniem ze Strażnikiem i teraz.
~ To, gdy mnie zaatakowałeś, nie może się powtórzyć. Ja byłam dla ciebie łaskawa. Wątpię by ktokolwiek inny był. I jeszcze jedno. Lepiej bądź miły dla swojej drugiej połówki, bo wiem już, że możecie się porozumiewać. Jeżeli doprowadzisz go do odebrania sobie życia, to będzie to koniec dla was obu. Zdajesz sobie z tego sprawę? – Zapytała go. A Hrasvelg ciągle mówił o tym, że wolałby ze sobą skończyć. Nie wiedziała, co dzieje się w głowie Hrasvelga. Możliwe, że się dobrze dogadują. Możliwy, że Mściwy manipuluje Powszednim, ale podejrzewała, że ciągle obrzuca go bluzgami, tak jak ich teraz. Miała nadzieję, że jej podejście zadziała, by chociaż tymczasowo zamrozić problem. Wiedziała, że go to nie rozwiąże.

~ Teraz widzisz kim dokładnie jest. Próbuję mu uświadomić, że ataki i agresja na kogokolwiek nie są mu na łapę. Tak jak wykończenie psychicznie Hrasvelga. Wiem, że to nie rozwiąże problemu, ale może zapobiegnie kolejnym. Ale tak. Ołtarz Erycala może być jedną z ostatnich szans. Lepiej, żeby ją wykorzystał. – Przesłała mu mentalnie. Tylko Prorokowi. ~ Zetknąłeś się kiedyś z czymś podobnym, nie licząc Rejwachu? – Zapytała jeszcze na samym końcu.

Strażnik Gwiazd, Kwiat Uessasa

Szumiąca polana

: 30 kwie 2023, 0:47
autor: Kwiat Uessasa
// Trigg words: Wulgaryzmy

Słowa dwójki smoków odbijały się echem w głowie samca, lecz ten jedynie wybuchnął śmiechem. Donośnym i pełny zgrozy.
Och, Dziadku... Świat prawdy pomimo swojej brutalności nadal jest piękny. Ile razy musiałeś zaciskać kły i pazury, aby nie powiedzieć komuś brutalnej prawdy? Ja nie mam chuci do wulgaryzmu, to tylko narzędzia w mojej walce przeciwko obłudzie i uprzedzeniom. Twoje próby obarczenia mnie winą są bezcelowe. A co do zabicia ciała, które do mnie należy? Nie jestem tak prymitywny czy niedodupczony, jak ten pierwszy... Czy zadowoliłoby mnie, gdyby wszyscy byli słabi psychicznie, bluźnili i mordowali się nawzajem? Oho, to nie interesuje mnie to. Mam swoje cele i przekonania, niezależnie od tego, co myśli reszta świata. Po co istnieję? To pytanie zadaj sobie sam. Może jestem pierdolonym wymysłem tego słabego umysłu, próbujący ocalić siebie samego przed potworami, koszmarami czy nawiedzeniami miętowego zła? Chuj wie. – agresywnie spłynął z obrzydzeniem ślinę na trawę. Zwrócił pysk w stronę Veir. Przekręcił głowę i analizował ją wzrokiem. Jak i jej słowa.
Dużo nie powiedziały, ale nakreśliły coś, trawił i myślał przez dwa, trzy uderzenia serca.
Naprawdę? Moja natura jest trudna do opanowania. Wiem, że powinienem być bardziej powściągliwy, ale czasami impulsy we mnie biorą górę. Chcę jednak zapewnić cię, że nie bluzgam na tych, którzy chcą mi pomóc. Mogę na pewno Ci powiedzieć, że Cienista krew mi nie smakuje. Choć ten brudas, był taki słodki i głupi... Lecz złamas mnie upierdolił... Lecz teraz nic mu nie zrobię. Jest jednym z was... – samiec wyraźnie posmutniał przy ostatnim zdaniu. Lecz nie minęło uderzenie serca, a szyderczy uśmiech pojawił się na pysku. – Ciebie na pewno już nie zaatakuję. Trochę czasu i gówna popłynęło. Teraz mogę najwyżej dać Ci buzi, niż otworzyć twoją słodkawą gardziel. – oblizał delikatnie pysk z kokieteryjnym uśmiechem i spojrzeniem typowego łowcy. Takiego, który patrzy na swoją zdobycz. – Nie wiesz, ile razy ten palant próbował się zabić. Przedawkowanie ziół leczniczych, trujące zioła, ogromne ilości alkoholu, związanie się i skok z grobli. Baranek na ostre stalaktyty. Neurotoksyny... Na Tarrama, zawsze go ratuję w ostatniej jebanej chwili, więc do jasnej w dupę rzniętej Mięty, nie pierdol, że to ja jestem tym złym. Jestem tutaj, aby to gówno jakoś żyło, a to, że czasem użyję tego ciała, a ten budzi się we krwi, jest urocze, jak panikuje. Gorzej już nie będzie. Choć po tych koszmarach za młodu, się nie dziwię, że istnieje... Tutaj jest naprawdę srogo nasrane. Nie wiem co, to za byt z szarymi oczami go nawiedził, ale miał naprawdę boską komedię pełną flaków, krzyków, krwi, śmierci i to wszystko w głowie pisklęcia. Te, które mgła zostawiła na posterunku granicznym pod lipą. Z dala od obozu... Cztery pełne księżyce w samotności, mroku, bo cała rodzina spała. Deliria pełnym pyskiem. Dobry fundament dla socjopaty. Ciesz się, że z niego Taka pizda wyrosła. – wysyczał przez zęby. Spojrzał na torbę i z lekkim znudzeniem wyciągnął z niej owoc, który schrupał jakby nigdy nic.

Wrota Dziejów Strażnik Gwiazd

Szumiąca polana

: 01 maja 2023, 22:29
autor: Strażnik
Wydawało mu się, że wprost przyznał już braki w swoim doświadczeniu, ale nie zaszkodziło powtórzyć, wrzucając do zestawu jakąś nową, mniejszą informację.
~
Mackonur ze stada Słońca nie przejawia może dokładnie takich samych objawów, lecz ewidentnie coś ciąży na jego umyśle. Niemniej nie miałem styczności z innymi smokami, które mogłyby pomóc mi wysnuć lepszą ocenę sytuacji ~ znów czuł się bezużyteczny, ale kontynuował udawanie, że było inaczej.

Po upomnieniach Ołtarzu odezwał się "fioletowy" obcy. Męczyła go ilość przekleństw, którymi się posługiwał.

Właśnie taki rodzaj swobody był powodem, dla którego niektórym należało ucinać języki albo wsadzać im łby pod wodę. Jego wypowiedzi nie były pozbawione sensu, ale siadały w uszach jak cuchnące robale, by tam kręcić swoimi żuwaczkami. Aż pokręcił łbem, jakby chciał je z siebie wyrzucić.
Jeszcze to pieprzone nazywanie go dziadkiem. Nie był z nim spokrewniony do cholery, więc dlaczego tak przykleił się do tego idiotycznego przydomku. Dziadek był funkcją nie wiekiem.

Odechciewało mu się rozmawiać.
Nie obarczam cię niczym, tylko podsumowuję fakty. Masz Kwiat pod swoją opieką, starając się zachować go od śmierci, a także wyrażasz zgniecione w jego wnętrzu emocje, których sam nie ma odwagi wyrazić – tak przynajmniej rozumiał jego własną interpretację, bo zdawał się przypisywać sobie rolę toksycznego opiekuna. Mimo wewnętrznej irytacji, zachował spokój, jakby na tym etapie wziął sobie za jeszcze większy punkt honoru, żeby nie okazać choć odrobiny pogardy, jaką odczuwał. Jeśli traktował fioletowego jako bezcielesny koncept, do wymiany argumentów, było to zresztą o wiele łatwiejsze.
Nie mam ochoty debatować z tobą o poglądach, w których i tak nigdy się nie zgodzimy. Sądzę że pełnosprawna psychicznie jednostka powinna odnaleźć wartość w ustaleniu balansu między zgodnością ze sobą i szczerością, a minimalizacją niepotrzebnych, zewnętrznych szkód.
Pozostaje omówić tylko to, co jest istotne w twoim funkcjonowaniu.
– westchnął głośniej, jakby w ramach podsumowania myśli. No tak, konkrety.
O ile nie kłamiesz, Hrasvelg jest w oczywisty sposób niestabilny i słaby. Nie pozwalasz mu się zabić, lecz także nie ograniczasz w żaden sposób jego cierpienia. Czy nie wygodniej dla ciebie byłoby współpracować z nim, żebyś jako jego najbliższy towarzysz wyprowadził go na prostą i na stałe zniechęcił do prób samobójczych, zamiast jedynie raz za razem je powstrzymywać? Czy świat, który sobie wyobrażasz nie powinien dążyć do maksymalizacji szczęścia? – Ale czyjego szczęścia? Jego własnego? Jeśli perspektywa samospełnienia wiązała się z okaleczaniem innych, fizycznie i psychicznie tedy zaprzeczyłby logicznie, że nie ceni obrzydliwości jako takiej. Że nie chce się w niej pławić jak robal.
Trochę żałosne, że oczekiwał konsekwencji poglądów od rozmówcy, którego sensu istnienia nie potrafił nawet zrozumieć.


Wrota Dziejów Kwiat Uessasa

Szumiąca polana

: 04 maja 2023, 22:22
autor: Ołtarz Wyniesionych
Cóż, przynajmniej słuchanie wypowiedzi Mściwego pozwalało jej go lepiej zrozumieć. W końcu wiedziała, jak on "działa", co nim kieruje, chociaż w wielu kwestiach był to chaos, co niekoniecznie dawało jej duże pole do manewru. Westchnęła, słuchając jego przemowy. Malował im się tutaj obraz mesjasza, a wątpiła, że ma to pokrycie z rzeczywistością.
~ Nie zależy ci na walce z obłudą i uprzedzeniem. Używasz tych słów tylko dlatego, że dobrze to brzmi. W tym wszystkim o czym mówisz – nie widzę tutaj korzyści dla ciebie. Co zyskujesz, walcząc z obłudą i kłamstwem? Rozumiem do czego dążysz. Chcesz wszystkich wyleczyć, uzdrowić. Jeżeli ktoś skrycie pragnie czyjejś śmierci... próbowałbyś nakłonić tę osobę, by to zrobiła. Chcesz by wszyscy ulegli swym skrytym pragnieniom, nie mylę się? – Przesłała mentalnie, tylko do umysłu Mściwego. Akurat tę tezę chciała zachować dla siebie.

~ Ale nie miałbyś problemów z zaatakowaniem kogoś z Ziemi bądź Słońca, czyż nie? Ta... istota, o której opowiadał mi Hrasvelg, pokazała ci, że nie jesteś aż taki potężny, jak ci się wydaje. Ale widocznie masz nadal o tym wypaczone pojecie. Nie jesteś aż taki ważny, jak ci się to wydaje. – Odpowiedziała, tym razem przesyłając wiadomość do obu samców. I teraz ją naszło. Wcześniej Hrasvelg, mowa o jego dobrej części, na dobrą sprawę podczas przemiany przestawał na jakiś czas istnieć. Potem zyskał pamięć o tych wydarzeniach. Czy to możliwe, że teraz obserwował to wszystko, nie mogąc nic zrobić?
~ Kiedyś znajdzie na to sposób, ale dla ciebie będzie wtedy już za późno. Po prostu postawi się w sytuacji, z której nawet ty go nie "uratujesz". – Przesłała mentalnie zaraz po jej poprzednich słowach. Szczerze mówiąc? Zastanawiała się, czy ta rozmowa miała jakiś inny sens, nie licząc tego, by poznać światopogląd i umysł Mściwego. Wątpiła, że ktokolwiek jest w stanie przemówić mu do rozumu.
~ Zakładam, że ten byt z szarymi oczami to ty. A raczej twój początek, bo jeszcze wtedy nie miałeś formy. Hrasvelg... był tam samotny, więc znalazł sobie sposób, by tak nie było. – Odpowiedziała. Im więcej się dowiadywała, tym bardziej zmieniała swoją opinię o genezie tego wszystkiego. Na początku bardziej stawiała na "rozszczepienie duszy".

~ Odnoszę wrażenie, że... on chce, żeby Hrasvelg był w takim stanie. Bo kogoś takiego łatwiej mu kontrolować i pojawiać się częściej. Albo sposób w jaki go traktuje ma związek z tym, że Hras ma silną potrzebę ukarania samego siebie. Chyba... najlepiej zadziałałoby popracowanie nad samym Kwiatem, samooceną, stabilnością. – Tym razem wysłała wiadomość tylko do Strażnika Gwiazd, by nie zaszkodzić mu w jego własnych próbach pomocy. Odnotowała także imię "Mackonur". Będzie musiała wybadać sytuację.

Strażnik Gwiazd, Kwiat Uessasa

Szumiąca polana

: 05 maja 2023, 1:19
autor: Kwiat Uessasa
Młodzik słuchał wywodu staruszka, co do najlepszych nie należał. Samiec jedynie oblizał łakomie pysk i spojrzał strażnikowi w oczy
I tak i nie. On wyraża swoją część i trochę tego czym jestem. Przetwarza na tyle, ile to rozumie i jest w stanie przetrawić. Nawet nie wiesz, że nie wszystko zależy ode mnie. Czasem chce idiocie pomóc. Ot co dzień dobroci dla pieprzonych zwierząt. Lecz kontakt nigdy nie jest na zawołanie, to nie sraczka. Jak ja widzę, co robi. Jestem w stanie reagować przy krytycznych momentach, kiedy jest w stanie naprawdę przebodźcowany, kiedy dostaje napadu paniki. Silne emocje. To daje mi opcję. Choć czasem sam się dziwię, że z dupy mam kontrolę i nie mogę jej oddać. Szczęście, sam mi powiedz, czym ono jest. Ty, co ma większe sznyty w duszy niż ja we łbie. – posłał mu drwiący uśmiech, który nie trwał długo. Bo zaraz jak zamknął pysk, usłyszał we łbie głos starej samicy. Na moim pysku pojawiło się lekkie zdziwienie. Spojrzałem na nią z lekko przekrzywionym pyskiem.
~ Trochę zależy i masz rację. Dobrze to razem brzmi. Co zyskuje? Ładny spektakl innych dusz. Skaczących jak im muzyka zagra. Ja to obserwuje, zjadam jabłka i patrzę na rozpusty tego chorego świata. Naprawdę nie wiesz ile przyjemności można mieć, jak dwa ptaki biją się o ziarno, czy smoki kłócą, który ma rację, gdzie żaden jej nie ma. Co do nakłonienia do samobójstwa to zależy. Od tego jak tej osoby nienawidzę czy jak mocno nadepła mi na ogon. Lecz tak szczerze to, co to za przyjemność jak inny smok otwiera swoje gardło, wpierdala zioła czy chla alkohol. Żadne to ładne czy estetyczne. No może jakby spadł na pysk i się nadział na drzewo. To jest zabawne zrządzenie losu. Nic więcej. Wolę dobrą intrygę, czasem pokazać innym jak żyją w śnie, nie widząc prawdy. Choćby to był najbardziej śmierdzący klocek i to tuż przed ich nosem... ~ odesłał wiadomość do samicy, z naprawdę dziwnym uśmiechem. Uśmiechem typowego psychopaty.

Na zarzut o ataku, tylko przyłożył aktorsko łapę przed pysk z wyraźnym, udawanym zadziwieniem.
Ja? Zaatakować kogoś innego? Naprawdę aż tak nisko mnie oceniasz? To coś... Ten skurwiel wyrywał duszę. Gdyby nie Kammanor, to nie gadałabyś z nim, czy ze mną a palilibyście to ciało. Jak byś zareagowała, jeśli ktoś na żywca wyrywałby serce? Powolutku, najbardziej boleśnie jak się da? Też byś zmieniła postawę, a przynajmniej się minimalnie otwarła na świat... – splunął agresywnie, uderzył zdenerwowany ogonem o ziemię. Zaś żądzą mordu, która już była wyczuwalna, prawie się zmaterializowała. Lecz kolejne słowa tylko go jeszcze bardziej rozwczieczyły.
Veir... Można mnie mieszać z błotem. Ale, na Miętę. Ten byt i ja? Pojebało Cię? Czy może w grocie wszyscy jednak niezdrowi? To było przede mną. Srogo przede mną. Jestem wynikiem Tamtych oczu. Widziałem tamte wizje. Sam je przeżywałem. Tamte coś... Miało podobną aurę co byt czy Kammanor. Było czym innym, gorszym niż zwykła smocza nienawiść. Jakby całe zło utknięte w szarych oczach, chcące zemścić się za to, że żyjemy pod Tym Niebem i Tymi Gwiazdami... Staram się robić najlepiej, jak się da. Czasem pomagam, czasem się droczę, bo mogę. Lecz uwierz mi. Staram się, na tyle ile moje niedepnięte zrozumienie uczuć może zdziałać, wczuwając się w tego niewyżytego idiotę... – obrażony wydmuchał agesywie powietrzem wraz z dymem z nozdrzy. Samiec chciał pochlastać staruszkę za te bezpodstawne oskarżenie. Niech się cieszy, że nie miał ochoty na cienistą krew.

Strażnik Gwiazd Wrota Dziejów

Szumiąca polana

: 14 maja 2023, 17:32
autor: Strażnik
Gdyby wiedział, że odezwanie się mentalne do Ołtarzu sprowokuje dodatkową rozmowę między nią, a Hrasvelgiem, zapewne by się powstrzymał. Wiedział oczywiście, że realnie to nie jego własne działanie wpłynęło na samicę, a potencjalna nieuprzejmość z jej strony była po prostu zdeterminowana jej charakterem. Mógł oczywiście mylić się co do swojego założenia, ale ewidentnie dało się zauważyć chwilę ciszy wypełnioną wibracjami magii, w których to wyłącznie on został wykluczony z tematu.
Ale co go to obchodziło? Zabójstwa raczej nie planowali, więc mogli sobie spiskować o wszystkim innym.
A zatem coś z zewnątrz skrzywdziło Kwiat, a następnie uformowałeś się ty.
Podsumowując, powinniście z Ołtarzem omówić zasady, które dotyczą twojego funkcjonowania w stadzie. Jesteś świadomy, więc powinieneś ich przestrzegać, inaczej kara za przewinienia spadnie na was obu. Ponadto musisz dołożyć starań by lepiej zrozumieć i dotrzeć do Kwiatu, lub przynajmniej nie utrudniać mu socjalizacji.
Jeśli nie macie do mnie żadnych pytań, nie mogę dodać niczego więcej, gdyż jest to już wasza wewnętrzna sprawa do rozstrzygnięcia
– postanowił pokusić się na podsumowanie, ponieważ o ile Ołtarz miała wiele moralizatorskich komentarzy do przekazania, nie był pewien czy Fioletowy cokolwiek z tego przyjmuje. Zdawał się trzymać trzymać tej samej skali defensywy, tyle że przeskakiwał z oświeconego intelektualisty, który przeszywał innych wzrokiem, do skrzywdzonego obrońcy, który tak naprawdę robi wszystko co w jego mocy.
"Sznyty w duszy". Jakby miał o czymkolwiek pojęcie.
Mimo irytacji prorok zachował naturalnie surową ekspresję i zdecydowany ton głosu.

Nie powinieneś być zaskoczony, że zostałeś zrównany z innym zagrożeniem, bo jeszcze nie nastąpił moment w którym udowodniłbyś, że jesteś zrównoważony i warty zaufania. Równie dobrze możesz kłamać, ale zarzekać się, że mówisz prawdę, bo ci tak wygodniej na dany moment.
Jeśli chcesz uchronić siebie i Hrasvelga od śmierci musisz przestać stosować wymówki i odwracać zarzuty w stronę rozmówców, a solidnie wziąć się za siebie i swoje metody
– dodał ostrzej, wwiercając się w samca wzrokiem.
Ołtarzowi już nie odpowiedział, choć w odpowiedniej chwili skinął jej łbem. Jej rozwiązanie było oczywiste.


Wrota Dziejów Kwiat Uessasa

Szumiąca polana

: 15 maja 2023, 23:22
autor: Ołtarz Wyniesionych
Ciężko się rozmawiało z "Drugim", co z pewnością zauważył także Strażnik. Oczywiście Mściwy nadal przedstawiał się jako ten dobry, co było dalekie od prawdy. Zamyśliła się dłużej. Muszą wrócić do Wartowniczego Posterunku. To tam się wszystko w końcu zaczęło. Ile tam był? Cztery księżyce w samotności? Dlaczego nie szukał innych? To nie tak, że grota była zamknięta i trzymano go tam wbrew jego woli. Nawet nie była pewna w jakim on był wtedy wieku.
~ Więc kontynuuj swój spektakl, oglądaj wszystkich z daleka, ale jeżeli to co mówisz jest prawdą... wolę, żebyś faktycznie nie sprawił, by na kogoś spadło drzewo. – Przesłała mu mentalnie. W rzeczywistości jednak jej zdanie na ten temat było zupełnie inne. Kompletnie nie kupowała tego, co mówił. Tak, częściowo była to prawda. Widać ma dużą uciechę z obserwowania tego wszystkiego. Ale równie chętnie brałby w tym udział sam. Czyżby lubił cierpienie? Nie zdziwiłaby się, gdyby torturował zwierzęta, a potem przechodził do smoków. Veir miała zamiar pilnie go obserwować. I porozmawiać z prawdziwym Hrasvelgiem. Wdawanie się w dalszą dyskusję z Mściwym nie miało sensu, nie licząc potencjalnej próby poznania go jako osoby. Ale tu już możliwości odkrywcze się skończyły. Wiedziała, z czego był zbudowany.
~ Słyszałeś? Czeka cię lektura naszego kodeksu. Zadbam o to, żebyś znał każdy jeden podpunkt. Mam jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie? Pamiętasz je? – Zapytała. Chociaż słowa były słyszalne przez obu. Zastanawiało ją, czy rzeczywiście to sięgało aż tak dawnych chwil, jak te spędzone w samotności w jaskini. Kiedy właściwie pierwszy raz przejął stery?
~ Och. widziałam gorsze rzeczy niż wyrywanie serca żywcem, uwierz mi. – Odparła mentalnie, obu. Wątpiła, że rzeczywiście zmienił postawę i otwarł się na świat. Co właściwie miało to wszystko wspólnego? Duszek mógłby przerobić go na kałużę krwi, gdyby miał ochotę. Zwłaszcza te silniejsze. Ale nie bała się, że skrzywdzi duszka, tylko smoka, który takowych umiejętności nie posiada. Zwłaszcza jako uzdrowiciel, który każdego dnia może leczyć kilka nieprzytomnych, bezbronnych smoków.
~ Wybacz, że pomyliłam cię z tym bytem. Nie jesteś aż taki bezduszny. – Przesłała tylko jemu. Nie zamierzała się z nim skłócić, więc skłamała. Również i tego nie kupowała. On wtedy nie istniał, nie miał formy, zatem wszystko co widział było jedynie wspomnieniami Hrasvelga. Mściwy nie był jeszcze wtedy świadomy, więc nie zdawał sobie sprawy, że to jego geneza. Nienawiść... bo został porzucony? Stąd się wziął? Bo rodzice zasnęli w smoczym śnie? Smoczy umysł był wyjątkowy. Jak zresztą każdy, należący do jakiejś istoty rozumnej. By ratować się przed trudnymi sytuacjami, jest w stanie zrobić wiele rzeczy. Była chociażby świadkiem całkowitego wypierania wspomnień.
~ Jesteś nie tylko pod obserwacją moją, ale także Nieba i już wkrótce Mahvran. Pamiętaj o tym. – Powiedziała. To nie tylko jedna osoba. Wystarczy, że kogoś zadrapie i będzie miał problemy.
~ Dziękujemy za pomoc, Strażniku. W kwestii Erycala jeszcze się odezwę. – Przesłała mentalnie i spojrzała na Hrasvelga, potem jeszcze raz na Proroka, czy którykolwiek chciał coś dodać. Nadal nie wierzyła, że będzie prosić o pomoc boga Wolnych. Ale nie dla siebie. Dla Hrasvelga.

~ W kwestii kronik, nadal jesteś zainteresowany współpracą?
– Zapytała jeszcze, dotykając jedynie umysłu Strażnika Gwiazd.
~ A teraz mi go oddaj. Chcę z nim porozmawiać w drodze powrotnej – Rzuciła chłodno w kierunku Mściwego. Nie przyjmowała odmowy.

Strażnik Gwiazd, Kwiat Uessasa

Szumiąca polana

: 19 maja 2023, 13:05
autor: Kwiat Uessasa
Słowa, słowa i kolejne słowa. Ciągle irytowała samca, który trzymał swój język i inne żądze na wodzy. Nie zawsze się dało słuchając ich tym bardziej. Lecz nie będzie ich mordował. To by nic nie dało, a przyniosło więcej problemów niż sadystycznej satysfakcji. Cały monolog, a raczej podsumowanie starca tylko uzdrowiciel milczał ze swoim standardowym, lekko drwiącym uśmiechem.
Tak, tak... Wiem. Czeka mnie ponowna lektura zasad... – pomachał łapką przed pyskiem i niezbyt miłym, bardziej zrezygnowanym uśmiechem. Jakoś mu się to nie widziało, spędzać, a raczej marnować cenny czas przed zapchaną krwią gronią... To miejsce było okropne... Na ostanią zaczepkę dziada tylko pokiwał głową, że przyjął to do wiadomości.

Kolejna wiadomość od Veir i po raz kolejny uszy samca drgnęły
~ Spokojnie Ciociu. Nikt nie ucierpi. Nie powinien... Chyba że naprawdę mnie zdenerwuje, a o to naprawdę trudno. ~ zarechotał wraz z wysłaną myślą do niej.

Ostatnie wspomnienie. Samiec się chwile zamyślił, drapiąc pazurem po brodzie. Próbując cofnąć się myślami w czasie.
Jeśli mnie pamięć nie myli, to jak zjadł mieszankę mordownika, jemioły, chmielu i jakichś grzybów. Mogłem przejąć na chwilę kontrolę i zmusić, aby to, co zjadł wyrzygał. Potem tylko urywki jego snu i tortur... Jakiś szarych oczu na jawie, drwin i podrzynań do samobójstwa. Biednym pisklakiem był... – uśmiech znikł z pyska górskiego smoka, a pojawił się smutek i lekki strach w oczach. Wspomnienia nie tylko dla Hrasa były ciężkie, ale też dla niego.
Słowa przeprosin przyjął z kiwnięciem łba. Podejrzewał, że fałszywe, ale nie chciał robić problemów, większe niż są w rzeczywistości. Choć na wieść, że jest pod obserwacją, a zwłaszcza Nieba lekko się zaśmiał.
O ile nie ma dość właściciela ciała, co go zbeształ i zachował się jak totalny ciul. Prędzej od niego dostanie w pysk i leczenie bez ziół niż jakkolwiek inną integrację miedzy nimi... – pokręcił głową i wzruszył barkami. Będzie miał naprawdę dobre widowisko...
Na dość agresywną prośbę Veir tylko teatralnie obrócił oczami. Zaświecił się chwilę, kilka razy i zdębiał.
– [color=bf00ff]Ty chędożony synu mięty, wskakuj tutaj, a nie jak ta ciota, kitrasz się i udajesz, że Cię nie ma.[/color] – samiec warknąć sam na siebie z naprawdę złą miną.

Strażnik Gwiazd Wrota Dziejów

Szumiąca polana

: 19 maja 2023, 17:28
autor: Strażnik
Nie miał empatii do tego samca. Ani w tej, ani w tamtej wersji. Nie życzył mu śmierci, nawet jeśli sądził, że dla reszty smoków byłoby to pewnie rozwiązanie wygodniejsze. Okropna myśl, ale był okropną osobą, więc pasowała idealnie.
Nic dziwnego zatem, że skoro ten sam byt okazywał nagle jakieś przejęcie względem swojej drugiej jaźni, prorok potraktował to za żałosne. Sam mógł włożyć wysiłek by postępować inaczej, ale nie zamierzał, bo niewygodnie. Lepiej się staczać, niż rozważać możliwości.
Postukał pazurami nerwowo. O co mu chodziło tak nagle? Stracił cierpliwość szybciej, niż się spodziewał.
Wstał sztywno, w ramach obwieszczenia iż zamierza się oddalić.
~
Zawsze jestem zainteresowany. Jeśli będziesz miała materiał do omówienia, nie wahaj się, by mnie przywołać. Obecnie jednak, powinienem podjąć się innych obowiązków ~ odparł Ołtarzowi mentalnie. Teraz nie miał na to siły, ale podejrzewał że w przyszłości rozmowa o historii zrelaksuje go bardziej niż droczenie się ze smokami o niezmiennych poglądach.
Będę wyczekiwał informacji na temat twojego postępu. Każdy ma w sobie potencjał do zmiany, o ile szczerze jej pragnie – rzekł sztywno w stronę samca, a następnie obojgu skinął łbem.
O ile nic nowego nie zostało powiedziane, powoli wycofałby się od niech i poszedł w swoją stronę.



//Zt jeśli niepowstrzymany
Wrota Dziejów Kwiat Uessasa

Szumiąca polana

: 13 cze 2023, 20:04
autor: Względne Miłosierdzie
_____
~ Zabieram ze sobą Erkal'zirrę, czy jakkolwiek ją sobie nazwałeś, na, hm, wycieczkę. Wróci pod wieczór. ~ Rozbawiony głos dotknął umysłu Niepowszedniego, gdy czarodziejka przystanęła przed pisklęciem, które chyba lada moment miało dobić adepckiego wieku. Przyjrzała się młodej. Chociaż wiadomość mentalna była nacechowana złośliwym rozbawieniem, tak jej pysk nie wyrażał niczego, poza ewentualnym znudzeniem. Bez słowa analizowała sylwetkę dziecka Hrasvelga, nim parsknęła pod nosem i dała mu znak głową.
Za mną — poleciła sucho i ruszyła z obozu, jedynie zerkając przez ramię i upewniając się, że młoda za nią podążała. — I lepiej przebieraj tymi łapami, jeśli nie chcesz zostać sama. Idziemy na tereny wspólne — objaśniła łaskawie, samej narzucając dość szybkie tempo. Obrzuciła jeszcze spojrzeniem kompankę uzdrowiciela. — Raz mi przeszkodzisz, a dopilnuję, że nauczysz się latać.

Dalej szła w ciszy. Wyjaśniła wystarczająco dużo, przynajmniej we własnym mniemaniu, by... cóż, może rozpalić w młodej ciekawość na tyle, by za nią podążyła. Nie miała zamiaru ciągać jej na siłę, ale zapewne wtedy wiele by straciła – nie tylko w oczach czarodziejki, ale też przede wszystkim we własnym rozwoju. Irytowały ją pisklęta. Wszystkie, bez wyjątku, jednak stanowiły filar przyszłości Mgieł, więc musiała zadbać o to, by tenże filar był porządny. Prowadziła młodą przez tereny stada, pozwalając jej nacieszyć się chwilową wolnością, ale w stopniu umiarkowanym i jednocześnie na tyle szybko, by nie musiały zwalniać.

Gdy przekroczyły granicę i dotarły do Szklistego Zagajnika, wędrowały jeszcze chwilę, nim nagle zatrzymała się i obróciła w kierunku pisklęcia.
Dwie rzeczy. Pierwsza: nie wiem, co nagadał ci twój ojciec, ale proponuję wyrzucić to wszystko z łba i skupić się na mnie. Druga: co zaobserwowałaś w trakcie tej podróży? — przemówiła znużonym tonem, siadając i owijając ogon wokół własnych łap.

Erkal'Zirra Kwiat Uessasa

Szumiąca polana

: 13 cze 2023, 21:17
autor: Biały Mak
Zdziwiła się bardzo, gdy Yrasvellai weszła do groty bez zapowiedzi. Tym bardziej, że w środku była tylko ona i Jarnsax. Zazdrościła Solarisowi, że może wychodzić sam. Nie zdążyła przemyśleć co powiedzieć smoczycy, której w ogóle nie znała, gdy ta rzekła proste "za mną". Jej słowa były na tyle suche i bezwzględne dla małej samiczki, że ta od razu wstała i pospieszyła za północną. Miała takie piękne futro...
Przypominało maleństwu nocne niebo. Dużo większa smoczyca, przywykła do pieszych polowań i wędrówek, poruszała się dużo szybciej i była bardziej wytrzymała od czarnulki, ale ta dawała z siebie wszystko. Przebierała łapkami, nie raz wchodząc w trucht, żeby na pewno nie zostać w tyle. Bardzo szybko straciła orientację i rozumiała tylko, że idą na północ przez góry Yraio. Nigdy za nimi nie była i trochę się bała. Bała się też zapytać co się z nią dzieje. A może chcą się jej pozbyć?
Spróbowała wyrzucić z siebie tę myśl. Jarnsax nie poszłaby z nimi, gdyby chodziło o wyrzucenie Erkal'Zirry ze Stada. No i... gwiezdna smoczyca skrzyczała kompankę taty, a to było ogromnym plusem. Erkal'Zirra zapałała dużą sympatią do smoczycy. Rozluźniła się nieco, ignorując poczucie zagrożenia i zaczęła się rozglądać.
Gdy przechodziły przez miejsce nieco ogołocone z drzew wzgórze, z którego zobaczyła Szklany Las, Erkal'Zirra była wniebowzięta. To było piękne miejsce. Chciałaby je pokazać Vansatih! W końcu się zatrzymały. Łapki czarnulki paliły ją, więc wywieszając lekko język z przegrzania i kładąc się ze zmęczenia, wysłuchała Yrasvellai. Wyrzucić z głowy to co powiedział tata... Tata nie opowiadał o "Szklanym Lesie", więc chyba nie musiała dużo wyrzucać? Skupienie się też nie powinno być trudne.
Czegoś zabrakło w zapachu jak weszłyśmy do tego lasu. Jakoś tak... przestało pachnieć domem bardzo nagle, tuż przed wejściem do lasu. W tym lesie było dużo smoków bo jest dużo zapachów, ale... są dwa takie silne zapachy które się mieszają z zapachami innych smoków. – Mówiła niespiesznie by przemyśleć i użyć jak najwłaściwszych słów. – Tata mówił, że poza naszym Stadem jest Słońce i głupia Ziemia. To prawda? Jesteśmy blisko ich domu? – Przechyliła lekko łepek. Starała się nie brzmieć nieśmiało, ale obawiała się, że pytaniami rozzłości samicę. Zwłaszcza, że miała relacjonować, a nie pytać. No i "niektórzy tutaj nie lubią piskląt".
Poza tym słyszałam tylko ptaki i nie ma śladów dużych zwierząt i drapieżników jak za Obozem. Czemu? – Zapytała już bardziej nieśmiało samiczka.

Względne Miłosierdzie

Szumiąca polana

: 13 cze 2023, 21:21
autor: Kwiat Uessasa
Słysząc w glowie głos młodej czarodziejki, ni emiałem nic do powiedzienia. Byłem szczęśliwy, że ma przyjaciół a inni członkowie stada ją wspierają lepiej niz ja sam...
Odpowiedziałem krótko
~ Dzięki, że mnie poinformowałaś. Miłej zabawy ~ mogła usłyszeć tak samo miły ton w swojej głowie Yr. Zaś córka mogła usłyszeć "Miłej przygody Kryształku.. Byłem z niej dumny. Radziła sobie lepiej niż ja za w jej wieku...
Ja zaś wróciłem do wyprawy...
Pingu

Szumiąca polana

: 23 cze 2023, 22:58
autor: Względne Miłosierdzie
Nie odpowiedziała już więcej Hrasvelgowi, ciesząc się, że nie zamierzał robić żadnych problemów. Młoda szczęśliwie całkiem sprawnie przebierała łapami, więc po dłuższej wędrówce – i zachwytach Erkal'Zirry – dotarły na miejsce. Wysłuchała jej odpowiedzi. Była młoda, ale nie na tyle, by bełkotać, więc jej słowa były całkowicie zrozumiałe, to dobrze. Pokiwała głową na jej słowa. Wspomniała o swoim ojcu, toteż czarodziejka jedynie westchnęła. Czy ona jej czegoś przypadkiem nie poleciła? Poruszyła kącikami ust. Mimo wszystko dobrze jej powiedział – Słońce i głupia Ziemia. Prawie się zaśmiała, ale od razu powstrzymała w sobie ten odruch.
Tak, zapach się różni, ponieważ, jak mówiłam, jesteśmy na terenach wspólnych. To oznacza, że każde ze stad tutaj ma dostęp – Słońce i głupia Ziemia. Można też powiedzieć, że jesteśmy blisko ich domu. Spójrz — rzekła i na ziemi między nimi pojawiły się zarysy terenów Wolnych Stad. Cóż, dość prowizoryczne, bo przecież nie miała mapy w głowie, ale wystarczyły, by ostentacyjnie młoda wiedziała co i jak. Wskazała pazurem na mniej więcej środek. — To tereny wspólne. Niżej jest nasz dom, Mgły. Pozostałe dwa — tu pokazywała kolejno odpowiednie części pseudomapy — Słońce i Ziemia. Z obydwoma sąsiadujemy. Kiedyś były inne stada, ale nie są one już istotne. Słońce powstało na, powiedzmy, zgliszczach Ognia i Księżyca — mruknęła. Westchnęła. — Nie czujesz i nie widzisz śladów dużej zwierzyny, ponieważ jej tutaj nie ma. Tereny wspólne są o tyle specyficzne, że przez multum wiszących w powietrzu zapachów, zwierzęta unikają go jak ognia. Dlatego samotnicy mają problemy, by wyżyć, jeśli nie zdecydują się dołączyć do któregoś ze stad lub nawiązać z nimi swoistą... umowę. — Podrapała się po gardle i zamyśliła na moment. — Czytałaś kodeks? Jeśli tak, to już wiesz, że obcy nie mają wstępu na nasze tereny, nawet za zapłatą, tak samo, jak nie powinni mieć dostępu do informacji o Mgłach. Jeśli nie czytałaś, to zaraz go przerobimy.A twojego ojca zatłuczemy za to, że ci tego nie pokazał. — Ale najpierw porozmawiamy o samym stadzie. Co o nim już wiesz? — zapytała, przyglądając się uważnie samiczce. Była już całkiem spora, więc wiele rzeczy musiała samoistnie wyłapać; teraz tylko grunt, by doszlifować wiedzę.

Erkal'Zirra

Szumiąca polana

: 24 cze 2023, 13:49
autor: Biały Mak
Rozbawienie Yr uszło uwadze młódki. Była zafrasowana lokalną fauną i florą. Na przykład wiewiórkami, które właśnie przebiegły na drzewach nieopodal. W górach chyba nie były takie pospolite. Wysłuchała smoczycy do końca, zaczynając rozumować jak działają rzeczy wokół niej. Dowiedziała się też czegoś nowego o samej Mgle. Właściwie to ten temat bardziej ciekawił Erkal'Zirrę niż terenów wspólnych. Były nowe, a przez to interesujące, to prawda. Ale to jej stado było w jej sercu. Poczuła przez to pewien wstyd.
Był wymieniany na ceremoniach, ale... ale... nie. – Zwiesiła uszka, odpowiadając na pytanie Yrasvellai. Potem podjęła dalej. – Tata nigdy nie mówił jak się odnosić do innych Stad. Powiedział tylko, że Ziemia jest wrogo nastawiona i fałszywa albo podstępna i mam się nie dać im do niczego przekonać. I że Słońce jest takie bardziej... neutralne. – Odpowiedziała, wyciągając z pamięci pewne szczegóły rozmów z przeszłości.
Nasze Stado ma troje Uzdrowicieli – Ghernę, Horusa i mojego tatę, czterech magów – Veir, Aazghula, Ciritha i ciebie – nie miała pojęcia o istnieniu Baada i Frar – Trzech łowców – Tiishoyra, Zhelre i Heluil – podobnie nie wiedziała o bracie swojego ojca... nigdy jej o nim nie powiedział... – Trzech wojowników: Laansiaxa, Aohę i Pomiot. – Podsumowała.
Wiem, że tata Gerny, Jaahvfadh Gorliwy, też był Uzdrowicielem. Też chcę nim zostać. – Czuła taki obowiązek wobec rodziny... – Poza tym wiem, że, um, dorośli raczej nie lubią piskląt... i są traktowane jak zbędny balast... – Powiedziała cicho, nie wiedząc czy nie zezłości Yr. Zmusiła swój umysł do wysiłku by powiedzieć coś jeszcze. – Przysięgi są dla nas bardzo ważne. Obiecujemy pilnować kodeksu i chronić siebie nawzajem i pracować dla siebie. – Szukała myślami coraz głębiej. – Wiem, że Mahvran nadaje tytuły dorosłym smokom, a imiona dwuczłonowe są tylko fałszem dla innych Stad.

Względne Miłosierdzie

Szumiąca polana

: 30 cze 2023, 17:27
autor: Względne Miłosierdzie
Pomasowała się po skroni, gdy usłyszała odpowiedź smoczycy. No tak, czego innego mogła się spodziewać? Prawie warknęła pod nosem, ale ostatecznie powstrzymała ten odruch. Czyli jednak trzeba było naprostować młodą. Westchnęła ciężko i pokiwała głową, pozwalając jej mówić.
Jest jeszcze Frar i Baad, Mahvran też jest czarodziejką. Z łowców pominęłaś Ilo — wtrąciła jedynie, gdy pominęła kilka imion i słuchała dalej. Ostatniego sama nie znała, nawet nie pamiętała czy go w ogóle widziała, ale znała imiona wszystkich smoków Mgieł. Zmrużyła ślepia na wspomnienie o marzeniu uzdrowicielskim. Cóż, byleby nie sprawiała kłopotów; smok odpowiedzialny za cudze życia powinien być ostatnim, który sprowadza stadu problemy. — Niektórzy dorośli lubią pisklęta. Są irytujące, ale to przyszłość naszego stada i swoisty gwarant przetrwania — dodała mrukliwie. Odchrząknęła. — Tytuły wynikają z kodeksu. Przytoczę ci go, a ty słuchaj uważnie — powiedziała, po czym zaczęła powolne recytowanie kodeksu, na tyle, na ile pozwalała jej pamięć. Niektóre punkty skracała, zachowując jednak ich sens. Wiedziała, że zapamiętanie wszystkiego nie było proste i wymagało powracania do zasad. Gdy skończyła, kontynuowała: — Najważniejszym, co powinnaś zapamiętać, jest fakt, że nic, zupełnie nic, nie powinnaś zdradzać smokom z innych stad. Swojego prawdziwego imienia najlepiej też nie, ale już w szczególności kwestii stadnych – naszej liczebności, wrażliwych informacji, takich jak planów, położenie obozu. Zdrada może oznaczać twoją śmierć — zakończyła i przyjrzała się młódce. — Wracając do rang. Uzdrowiciele odpowiadają za leczenie chorób i ran, posługując się do tego maddarą i ziołami, które zbierają do składziku. Łowcy zajmują się pożywieniem, mięsem lub roślinami, karmią pozostałe rangi i pilnują, by nikt nie głodował, niekiedy też zajmują się likwidowaniem drapieżników, chociaż za tą kwestią bardziej zajmują się czarodzieje i wojownicy. Pilnują bezpieczeństwa stada, ich granic, bronią smoki słabsze, z tą różnicą, iż wojownicy używają ciała, czarodzieje – maddary. Piastuni kształtują przyszłe pokolenia, zajmują się pisklętami, uczą ich podstaw życia, a w razie potrzeby – broni je. Każdy przed osiągnięciem pełnej rangi zostaje adeptem, lub w przypadku uzdrowicieli klerykiem, i przez ten okres kształci się pod kątem mistrza. Nad wszystkim sprawuje pieczę przywódca, którym aktualnie jest Mahvran Chimeryczna. Inne stada często posiadają także zastępców, pomocników przywódców, ale w Mgłach ciężko uświadczyć takowego. Przywódcy należy się bezwzględnie podporządkować, jak mogłaś dowiedzieć się z kodeksu, o ile jego działania nie szkodzą ogółowi. Na koniec są także starsi, smoki zasłużone stadu — zakończyła, przejeżdżając językiem po wargach. — Wspominałam też o maddarze. Jeśli chcesz zostać uzdrowicielem, to będziesz musiała opanować ją do perfekcji, bo od tego będzie zależało cudze życie. Każde ciało chroni swoista bariera, przez którą nie można przeniknąć, o ile jej nie złamiesz poprzez dotyk. Z tej opcji korzystają głównie uzdrowiciele, by od samego środka regenerować tkanki, żyły, takie tam. Każdy smok posiada swoje źródło, nie licząc pojedynczych... cóż, anomalii, ale nie każde zwierzę posługuje się magią. Niektóre to potrafią, inne radzą sobie bez i nie mają takiej możliwości. Kojarzysz jakieś gatunki zwierząt? Jeśli tak, wymień takie, które posługują się magią, i takie, które tego nie potrafią — poleciła, przyglądając się uważnie uczennicy.

Mirtowa Łuska

Szumiąca polana

: 01 lip 2023, 17:28
autor: Biały Mak
Młódka słuchała uważnie, zawieszając spojrzenie na otoczeniu tylko od czasu do czasu. Mnogość zapachów ją lekko drażniła i pobudzała jej zmysł wędrowca-badacza. Dzięki niemu znała już Labirynty jak własną kieszeń... Gdyby tylko miała kieszeń. Labirynty na szczęście istniały. Erkal'Zirra poznała jeszcze kilka imion ze Stada i pokiwała główką, dokładnie je zapamiętując. Przeszli kolejno przez lojalność wobec Mgieł, rangi, w tym uzdrowicielstwo. Mała słuchała wybitnie urzeczenie jak na swój młody wiek. Wiedziała, że te informacje bardzo się jej przydają. Potem sama zaś musiała pomyśleć nad odpowiedzią.
Wydaje mi się, że żadna zwierzyna łowna nie potrafi mówić, a mówią głównie dwunogie drapieżniki, jak koboldy i brzeginie. – Odpowiedziała krótko. Nie znała za wiele nazw w swoim wieku. – Nocnice nie mówią. – Dodała, gdy w jej myśli pojawiła się Jarnsax. Nagle się zreflektowała.
Przepraszam, ciężko tu się skupić. Magia, a... No to nocnice potrafią czarować. – Spojrzałała przepraszająco. – Polujemy tylko na te zwierzęta co nie potrafią, więc... Niektóre drapieżniki potrafią czarować. Zwykle takie, które nie są do końca fizyczne, jak chmurniki i cienie oraz będące połączeniem innych zwierząt, jak mantykora. Poza tym... nie wiem za wiele... – Speszyła się.
A możesz mi opowiedzieć o innych Stadach? Jakie one naprawdę są i czemu się z nimi nie lubimy? – Zapytała młódka.

Względne Miłosierdzie

Szumiąca polana

: 07 lip 2023, 23:17
autor: Względne Miłosierdzie
Uniosła brew ku górze, gdy młódka zaczęła mówić nie na temat, ale nie skomentowała tego ani jej nie przerwała. Pozwoliła jej mówić dalej, nim kiwnęła wolno głową. Ciężko się tu skupić? Rozejrzała się po otoczeniu. Zastanawiało ją czy to problemy wynikające z natury dziecięcia Hrasvelga (nawet by jej to nie zdziwiło), czy może sama Yrasvellai była po prostu już znieczulona na tyle, by nie zwracać uwagi na otoczenie. Westchnęła.
Tak, mówią głownie dwunogie drapieżniki. Koboldy, gobliny, chochliki, harpie, mamuny, brzeginie... — zaczęła wymieniać, nim pomasowała się między brwiami. — Niektóre ptaki też potrafią mówić, przykładowo kruki. Chyba tylko takie tutaj uświadczysz — mruknęła na koniec, nim przeszła do kolejnej kwestii. — Nocnice potrafią czarować, owszem. Nie spotkałam jeszcze żadnej łownej zwierzyny, która mogłaby się posługiwać magią, ale wiem, że płetwale, czyli wieloryby otoczone są magiczną barierą, zupełnie jak my. Nie można ich oswoić, a ataki maddarą nie są tak skuteczne, jak pazury — mówiła dalej. — Nie powiedziałabym, że tylko "nie do końca fizyczne" drapieżniki czarują, jak to określiłaś. — Przez jej ślepia przemknęło rozbawienie. — Czarują też brzeginie, demony, chochliki, jednorożce, kelpie, salamandry, pegazy... Sporo tego jest. Niektóre stworzenia, pomimo takich zdolności, i tak będą korzystać z własnego ciała, jak demony, mantykory czy kotołaki. Zależy od osobnika — dodała, wzruszając ramionami. Czy potrzebowała wymieniać jej wszystkie takie drapieżniki? Nie czuła takiej potrzeby. Na pytanie o stadach odetchnęła ciężko. Cóż, może to i dobrze, że dociekała, nawet jeśli łatwiej sterowało się jednostkami, które nie zadawały zbędnych pytań. — Nasze stado, czy bardziej jego korzenie, nie zawsze miały złe stosunki z Ziemią. Kiedyś Cień i Ziemię łączył sojusz, podobnie jak Cień z Ogniem, Plagę z Ogniem... Gdy Cień rozpadł się, Ziemia, Ogień i Woda wtargnęły na jego tereny i podzieliły się nimi. Ziemia przygarnęła ostatki Cienia pod swoje skrzydła za ogromną opłatą. Oddali utworzonej później Pladze skrawek terenów — tłumaczyła znużona. — Ale to tylko historia. Najbardziej powinno interesować cię to, co jest teraz. A teraz Ziemia jest niczym innym, jak niegodną zaufania grupą smoków. Z ostatnich wydarzeń... jeden z ich smoków porwał Mglistego, a Ziemia nie tylko nie chciała uznać własnej winy, ale postanowiła robić problemy z odzyskaniem... twojego ojca. Pewnie ci o tym nie opowiadał, hm? — mruknęła rozbawiona, a złośliwa nuta zakradła się do jej tonu. — W ramach idiotycznego zadośćuczynienia oddali do naszego stada głównego winowajcę. Aazghula, bo takie imię teraz przybrał. Niestabilny debil. Reprezentacja Ziemi — dodała ciszej, rozglądając się po okolicznych drzewach. — Słońce... cóż, jest. Mieli być naszymi sojusznikami w trakcie trwającego ataku łowców smoków, jednakże są oni połączeniem Ognia i Księżyca. Księżyc był celem ataków Plagi... kiedyś. Nasze wyspy kiedyś należały do nich — zakończyła jakże obiektywne opowieści o stadach, wyprostowała się. — Nikt nie zabroni ci z nimi rozmawiać. Poznawać ich. Ale pamiętaj o kodeksie. Jeśli dowiem się, że zdradziłaś cenne informacje komuś spoza Mgieł, to osobiście pozbawię cię łba.

Wstała. Zmierzyła chłodnym spojrzeniem młódkę.
Coś jeszcze? — zapytała po chwili milczenia.

/raport z wiedzy I

Mirtowa Łuska

Szumiąca polana

: 08 lip 2023, 19:30
autor: Biały Mak
Słuchała uważnie. Zwierzyna drapieżna była naprawdę.ciekawa. Brzeginie, mantykory... jak tu wybrać swojego kompana? Niesamowite! Będzie musiała się dokładniej zastanowić. Ale brzeginia... brzeginia była czymś, co strasznie siedziało jej w głowie. I czarować i mówić. Niesamowite. Ale czy potrzebowała tak rzadkiego przyjaciela? No bo czy kompan nie był związany z nami na zawsze, dzieląc smutki i radości? Czy dałaby radę wytrzymać z krnąbrnym chochlikiem?
Potrząsnęła łebkiem, nieświadomie odpowiadając Yr. Właściwie to gdy spostrzegła, że jej gest mógł zostać odebrany jako odpowiedź, nie poprawiała się. Zastanowiła się nad tym co się stało z jej ojcem. Oczywiście, że jej nie opowiadał. A co dopiero, gdy dowie się, że Proszek jest jej własnym bratem...
Odprowadzisz mnie do domu? – Zapytała tylko, starając się oczyścić umysł. Miała tak wiele pytań do swojego ojca... O jego zachowanie, o Aazghula...

z/t

Szumiąca polana

: 04 paź 2023, 0:41
autor: Barwy Ziemi
Tuylith! Tuy! Ale ty jesteś wielka! – krzyknął Ciirioh, dostrzegając z daleka swoją najmłodszą siostrzyczkę. Czekał tu na nią i był tym faktem niezwykle podekscytowany, przez co zupełnie nie mógł usiedzieć w miejscu. Cały aż drżał, przestępując z łapy na łapę i wypatrując jej przybycia. Ich spotkanie było bowiem z góry zaplanowane. Oj, Objęty już się o to postarał! Wykorzystał ku temu fakt, że nauczył się niedawno korzystać z mentalnych wiadomości i przekonał dzięki temu ojca, by ten oddał mu siostrę pod opiekę na jeden dzień. Jakoś udało mu się dopiąć swego, choć zapewnień musiał wypowiedzieć co nie miara! Tata nie był bowiem przekonany co do pomysłu wysłania swoich dwóch pociech na Tereny Wspólne... ale w końcu osiągnęli kompromis, kiedy Ciirioh zapewnił łowcę o swoich umiejętnościach walki, zgadzając się przy tym na stałą obecność jego kompana pobliżu. Były to akceptowalne warunki, więc adept prędko je przyjął, myślami będąc już przy białej siostrze. Ostatni raz widział ją bowiem zaraz po wykluciu, a od tego momentu minęło już naprawdę sporo czasu. A że Ciirioh był spragniony zabaw i rodzinnych przekomarzań, to po prostu nie mógł się doczekać wyznaczonego dnia. A ten właśnie nadszedł, napełniając go nieposkromioną dozą energii!

Ledwo dostrzegł siostrę, a już był przy niej, doskakując do niej pośpiesznie. Uśmiechał się przy tym szeroko i przyglądał jej z zaciekawieniem, porównując zapamiętany obraz z tym co widział w tej chwili.
Strasznie żeś urosła! Pamiętam jak byłaś o taka maleńka, o – tu zbliżył do siebie swoje przednie kończyny, tworząc z nich niewielką kuleczkę – No dobra, tak średnio pamiętam, bo sam byłem mały, ale z pewnością bardzo skoczyłaś do góry! Do jajka to byśmy cię na pewno z powrotem nie wcisnęli – zaśmiał się głośno – No ale w sumie nie mamy po co. Chyba, że mnie przerośniesz! Wtedy to cię osobiście zaskorupkuję! W końcu jestem starszy, więc głupio by było przegrać z tobą walkę na wzrost. No! – pogroził jej z rozbawieniem palcem, przenosząc spojrzenie na towarzyszącego młodszej żywiołaka. Przyszły wojownik widział kompana taty po raz pierwszy, więc z zaciekawieniem mu się przyglądał. Wyciągnął nawet ku niemu paluszki, ale prędko je cofnął, sycząc ciche: "Uuu, gorący!".
Więc to jest Sukhee? I tata nas przez niego widzi? Nieźle! – stwierdził rezolutnie, po czym pomachał kozie łapą przed oczami w ramach przywitania na odległość. No, ciekawą opcją byli ci cali kompani. Aż trochę mu się zrobiło szkoda, że mama żadnego nie miała. Może przynajmniej z takim mógłby się bawić za dzieciaka. A tak to trochę nie miał co wspominać... Właśnie. Wspomnienia. Ciirioh nagle rozwarł szerzej ślepia, kiedy dotarło do niego, że... że Tuy może go nawet nie pamiętać. Achh! Głupi on! Co jeśli przestraszył ją tą całą gadką?

Z zakłopotaniem położył sobie łapę na karku i mierzwił swoje futerko.
Eeeem... a ty wiesz w ogóle kim ja jestem? Znaczy... kojarzysz mnie? Albo tata ci o mnie mówił? To ja, Ciirioh! Teraz już Objęty Kolec – przedstawił się tak dla pewności – I bardzo się cieszę, że cię widzę, wiesz? – wyznał jeszcze na końcu, posyłając siostrze niewinny uśmieszek. Ups, chyba trochę poprzestawiał kolejność rozmowy. Ale halo! To było niechcący!

Tuylith

Szumiąca polana

: 04 paź 2023, 10:30
autor: Chłodna Łuska
Wulkan emocji, który właśnie wylewał jej starszy brat na otoczenie był nieco przytłaczający dla Tuy. Gadał tyle na raz, że zakręciło jej się w głowie. Cieszyła się w miarę, że pozna kolejnego smoka z rodzeństwa, szczególnie, że był nie z „mgieł”.
Czemu w miarę? Bo nasza bohaterka nie jest zdolna do skrajnych emocji, ani do złości, ani do radosnych ćwierkań. Przynajmniej na tą chwile.
Co do przerośnięcia, to pewnie to nastąpi, gdyż była rajsko – górska.
Nowe otoczenie, ogrom bodźców niezwykle ją ciekawił, ale no, braciak ważniejszy.
– Ciliol tak,wesoły. – odparła, siląc się na składne wypowiedzi. Było coraz lepiej, ale jeszcze dużo przed nią! Jakoś to mówienie nie sprawiało jej aż tak dużo radości. Wolała w ciszy cieszyć się otoczeniem, lub słuchać, zdobywając w ten sposób informacje.
– Brat wesoły, Ciliot, mówi.. dużo, szybko. – dodała na koniec, bardzo dumna z siebie, że użyła aż tyle słów. Oczy zaświeciły jej się stonowaną wesołością, a pióra napuszyły, przez co zamieniła się w uroczą kuleczkę. Cóż, chciała wyglądać dumnie, ale nie wyszło.

Objęty Kolec

Szumiąca polana

: 05 paź 2023, 23:37
autor: Barwy Ziemi
Oho! A więc niepotrzebnie się zamartwiał! Tuy nie okazała względem niego żadnej negatywnej emocji, a to wystarczyło by przywrócić Ciiriohowi pełnię jego radosnego charakteru. Przestał się przejmować, że niepohamowanym gadaniem przestraszy siostrę, więc i szponiasta łapa zaprzestała nerwowego mierzwienia futra. Zakłopotany uśmiech ponownie przeobraził się w łobuzerski grymas, obiecujący młodszej dobrą zabawę, o ile tylko ta zechce nieco z nim popsocić.
Tak tak! Dokładnie! To ja! Twój brat! – potwierdził radośnie, zadowolony że Tuy go pamięta – No może nie jedyny, ale z pewnością ten najzabawniejszy! Ze mną będziesz się świetnie bawić. Gwarantuję! – zapewnił ją ze śmiechem, przykładając sobie łapę do piersi w ramach złożenia swoistej obietnicy. I to takiej, którą zamierzał od razu spełnić. Po co wszak zostawiać tworzenie radosnych wspomnień na potem? Lepiej stale je zdobywać, przeganiając wszelkie nadchodzące smutki! O tak tak, trzeba być wesołym na zaś!

Ohh... – mruknął po chwili, drapiąc się nieporadnie po brodzie – Rozumiem. Mam zwolnić? Da się zrobić! – stwierdził, kiwając rezolutnie łebkiem w rytm własnych słów – Mam przeciągać tak śmieeeeeszniiiiiieee literki czy raczej tak cu-dacz-nie dukać? – zaprezentował ze śmiechem – Mogę i tak i tak! Dla mnie to żaden problem, siorka. Powiedz słowo, a Ciirioh będzie nawet ryczeć jak niedźwiedź! Syczeć jak wąż. Albo ćwierkać jak ptaszek! Dla ciebie wszystko odwzoruję! – kontynuował, wypinając przy tym dumnie pierś – Mam całkiem niezły talent do wydawania dźwięków. To chyba przez ten dziób – stwierdził, wskazując palcem na łuskowate zakończenie pyska, po czym zaraz skierował szpon na Tuylith – O! Ty też taki masz! Hej! Sprawdźmy czy ty też tak umiesz, dobra? Zrób... – Tak, no właśnie, co? Pomysł przyszedł sam, kiedy tylko wzrok Objętego odszukał koziego kompana taty – ...zrób meeeee! – zasugerował, samemu mecząc jak rasowy kozioł, co wywołało w nim kolejną salwę śmiechu.

Kwestia wzrostu Tuylith musiała zostać odłożona w czasie. Pokłócą się o to jeszcze kiedyś, kiedy młoda faktycznie przerośnie go o łeb. Już Ciirioh o to zadba!

Tuylith