Strona 37 z 37
Polana
: 23 lut 2024, 15:22
autor: Tęsknota Wolności
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wysłuchała brata, przyglądając mu się uważnie. Był taki... delikatny. Peszył się, odwracał wzrok. Widać, że fizycznie nie był tak silny jak ona i Kay. Ciekawe, że z pod opieki Kokoro wyszły za równo dwie wojownicze smoczyce, jak i samiec, któremu własne ciało podkładało łapy. Zapewne miał na to wpływ incydent z nauki pływania, ale czy konsekwencje tego nie powinny się już dawno zagoić?
– Byłeś z tym u uzdrowiciela? Napady kaszlu nie brzmią normalnie. Zwłaszcza po tylu księżycach od tego wydarzenia – tu przerwała. Czy powinna była o tym wspominać? Eh, wcześniej czy później musi się pogodzić z tym, co się stało
– Myślę, że nadal możesz używać maddary jak chcesz. Nawet jeśli czasem cię zrani. Takie jest ryzyko walki. Sama również okazjonalnie zadam sobie ranę, jeśli zbyt skupię się na sile, nie uważając przy tym na własne ciało. Pytanie tylko jak bardzo ci zależy na byciu wojownikiem. Na zmianę rangi nigdy nie jest za późno. – powiedziała, lustrując go wzrokiem. Był już dość stary jak na adepta.
Nieugięty Kolec
Polana
: 29 lut 2024, 15:05
autor: Płatki na Wietrze
No cóż, dalej był w małym szoku po tym, co się wydarzyło, ale mimo to zareagował delikatnym uśmiechem na tekst Nyan. Spodziewał się nieco innej reakcji, takiej nieco bardziej zbliżonej do Kokoro… Na szczęście, pomylił się w tej kwestii.
– Y, nie wiem tak szczerze. Chciałbym po prostu dobrze walczyć, nieważne jak… Myślałem, że może maddarą dam radę, ale... Chyba muszę szukać i próbować dalej? – Zaczął głośno myśleć. A już był przekonany że magia będzie odpowiedzią na jego fizyczną słabość, ale jak się okazuje… W niczym nie może być dobry. Jak nie słabość fizyczna, problemy z oddychaniem i kaszel, to jeszcze… Kapryśna, niestabilna maddara zwracająca się przeciwko niemu…
Zaś co do pytania Nyan o jego problemy zdrowotne…
– Y, nie, nie byłem z tym u nikogo... To znaczy, chyba gdyby było to coś poważnego, albo byłaby to jakaś choroba, to pewnie dawno by mi to wyleczyli? – Zaczął się zastanawiać, czy faktycznie nikt nic mu o tym nie wspominał i wtedy... – W sumie, to jedna uzdrowicielka chciała o czymś ze mną porozmawiać... – Tylko czy faktycznie o tym? W końcu, nikt wcześniej go o to nie zaczepiał, ma tak odkąd w sumie pamięt... Chwila... – Y, chwila, o jakim wydarzeniu mówisz? – Tak, dopiero teraz dotarło do niego to, co powiedziała Nyan.
Tęsknota Wolności
Polana
: 13 mar 2024, 19:46
autor: Tęsknota Wolności
Mruknęła na pierwszą odpowiedź samczyka. Musiała przyznać, że życie rzeczywiście dało mu przykre karty. Problemy z maddarą muszą być czymś wrodzonym, a słabość ciała to cóż… Nyan miała swoje podejrzenia i po drugiej wypowiedzi Kairakiego wychodziło na to, iż on sam nie wiedział z czego to się wywodzi.
– Nie wiem jak uzdrowiciele wykrywają choroby, ale zakładam, że przy większość widać charakterystyczne znaki, którymi się kierują. W twoim przypadku myślę jednak, że będzie trzeba pójść o krok dalej – tu się zatrzymała i zmierzyła go wzrokiem. Czy to on jej powiedział o utonięciu w czasie nauki? Czy może to Kokoro o tym wspomniała przy ich ostatniej rozmowie?
Cisza zapadła na dłuższą chwilę, w trakcie której smoczyca zastanawiała się jak do tego podejść. Rozważała za i przeciw różnych podejść. W końcu machnęła łapą zirytowana i uznała, że nie warto bawić się w podchodu.
– Jak byłeś młodszy to utopiłeś się w czasie nauki pływania, prawda? Z tego co mówisz to masz problemy z oddychaniem i kaszlem. Jeśli mam zgadywać to zaczęły się one od tamtego momentu – powiedziała rzeczowo i z powagą. Czy było to kalectwo czy pozostałość po śmierci. Nie wiedziała. Coś jednak po sobie zostawiło.
Nieugięty Kolec
Polana
: 19 mar 2024, 0:15
autor: Płatki na Wietrze
Oh, adepta zainteresowało czym jest to pójście o krok dalej, o którym mówiła Nyan. Udać się do Bogów? Albo do jakiegoś bardzo dobrego, lub zdolnego uzdrowiciela? Do kogoś spoza Stad? No, był ciekaw. Nie pozostało mu nic innego jak po prostu czekać, aż mu powie!
I no, jakby... Chyba dobrze, że Nyan nie próbowała go przygotować na powiedzenie tego, co powie? Bo chyba nie byłaby w stanie.
Bo
jak to, że się
utopił?
To znaczy, gdyby to nie było takie logiczne, to chyba pierwszą myślą byłoby zaprzeczenie?
Prawda?
To znaczy, yh, z jednej strony... No przecież by to pasowało, prawda? Przecież to by wyjaśniało skąd się biorą jego koszmary, czemu są takie rzeczywiste, dlaczego go cały czas dręczą... Albo skąd biorą się jego problemy! To znaczy, nie wszystkie, ale no.... Niektóre. Strach przed głęboką wodą, problemy fizyczne, nagłe napady kaszlu... On się jednak taki nie wykluł. Czy to dlatego Kokoro wtedy mówiła o tym topieniu go? Ale czy to oznacza, że da się z tym coś zrobić? Może niekoniecznie treningiem, tylko... Inaczej? Czy to o tym mówiła Nyan?
Ciężko mu wymyślić, dlaczego miałaby to nie być prawda… To znaczy, no dziwnym jest to, że ona o tym wie, ale… No mogła porozmawiać z Kokoro. Co jeszcze nie pasuje? Uhhhh, chyba nic? I to jest chyba najgorsze...
– Uh, ymmm... co? Co znaczy że utonąłem? Że... Uhhmmm, że... umarłem? – Wymamrotał coś niewyraźnie, dalej zbyt tym oszołomiony. Dlaczego brzmi to dla niego tak logicznie? Uhhh... – Yh, to znaczy, skąd to wiesz? I, y, to znaczy, że Bogowie musieli mnie wskrzesić... tak...? – Uh, jest zdziwiony, że był w stanie to jakoś wypowiedzieć na głos. – Jeśli tak, to przez nich jestem… Słaby? Przez ten... Wypadek? – Ugh, dlaczego użył akurat tych słów. To znaczy, możliwe że Nyan się domyśli o co chodzi, ale i tak poczuł się… Jak pisklę. Znowu. Znowu poczuł się jakby nic nie wiedział, jakby… Znowu był głupi i potrzebował pomocy. Ugh. Nie był zdolny do trzeźwego myślenia czy innego kojarzenia faktów. – Da się coś z tym zrobić...? – Dopytał cicho, z nadzieją w głosie.
Tęsknota Wolności
Polana
: 29 mar 2024, 11:57
autor: Tęsknota Wolności
Obserwowała reakcje brata bardzo uważnie. Przez chwilę nawet pomyślała, że popełniła błąd i może nie powinna była o tym wspominać. Czy on jej o tym nie mówił? Wychodziło na to, iż rzeczywiście to Kokoro musiała wspomnieć o incydencie z nauką pływania, bo Kairaki był zbyt zaskoczony tą informacją.
– Tak. Zakładam, że utonąłeś. Szczerze myślałam, że byłeś tego świadomy, ale widocznie da się umrzeć i wrócić do życia bez wiedzy co się stało – powiedziała poważnym tonem. Nie zamierzała się specjalnie emocjonować, bo nikomu by to teraz nie pomogło. Nieugięty nie był już delikatnym pisklaczkiem i bardziej przydadzą mu się chłodne fakty niż klepanie po grzbiecie. – Skąd to wiem? Kojarzę, że Kokoro coś wspomniała w naszej ostatniej rozmowie i ty też chyba? Tu nie jestem pewna. I tak to bogowie przywracają zmarłe smoki, ale nie bez konsekwencji – tu machnęła łapą, wskazując na ciało samczyka – W twoim przypadku odznacza się to trudnościami w oddychaniu, co ma sens skoro zmarłeś od nawdychania się wody. Powinieneś pójść pod ołtarz Erycala i poprosić o pomoc. Powiedzą ci jakie kamyki przynieść i przywrócą do pełnego zdrowia – dokończyła i wróciła do przyglądania sie dalszych reakcji Kairakiego na te rewelacje.
Pąk Róży
Polana
: 29 mar 2024, 18:37
autor: Płatki na Wietrze
To znaczy, yhm… On tak jakby, wiedział? To znaczy, uhhh, to jest skomplikowane… Może lepiej będzie jak o tym po prostu powie.
– Uhm, nie, nie wiedziałem, myślałem że taki się po prostu wyklułem... Wiesz, taki słaby... Ale, um, w sumie, mam bardzo często jeden konkretny koszmar, podczas którego się – pauza, jakby wolał unikać mówienia o tym na głos. Zupełnie jakby milczenie na ten temat miało sprawić że jest to mniej prawdziwe i nie jest to fakt. Westchnął, spuszczając wzrok. – Topię. Uh, nie wiem, może jednak jest to jakieś wspomnienie z tamtego momentu, albo coś...? Zazwyczaj wtedy też ciężej mi złapać oddech i się po prostu budzę... – Mówił cicho i może trochę słabo. To znaczy, uh, jakoś sobie to we łbie układał. Może dlatego brzmiało to tak dziwnie i chaotycznie? Totalnie zignorował kwestię tego, że w trakcie pożegnania się, Nyan rozmawiała z Kokoro akurat o nim. Teraz nie miał na to sił, potem pewnie o tym pomyśli. No i do tego jeszcze musi się zdobyć na odwiedzenie Świątyni. Uhh... – Uhm, tak, spróbuję, pójdę tam… – Powiedział i spojrzał na swoją siostrę. – Um, w razie gdybym potrzebował z tym pomocy, mógłbym Cię zawołać? – Dodał niepewnie i nieśmiało. Uh, tak, znowu poczuł się jak pisklę... A już zaczynało mu być dobrze i się jako tako układało na lepsze...
Tęsknota Wolności
Polana
: 03 lis 2024, 18:14
autor: Runiczny Kolec
Słońce błysnęło ostatnim promykiem ciepła na zachodzie, topiąc krajobraz w swoim zmierzchu. Na takie polanie jak ta, widok był niezwykły – horyzont pomalowany wybitnie intensywną czerwienią i pomarańczem, by łagodnie przejść w ostatki błękitu i spocząć na wszechogarniającej ciemności przedźganej jedynie gwiazdami i księżycem wznoszącym się po przeciwnej stronie, co Złota Twarz. Jadowicie żółte ślepia błyszczały złotym kolorem żegnając dzień, ale i witając nową jego porę. Noc.
Był to również dzień modlitwy dla Fjarila. Już wcześniej przygotowany krąg ze starannie, perfekcyjnie wręcz ułożonych patyków ze specyficznymi wyżłobieniami przykryty został suszonymi ziołami, z którymi Kormoran się nie rozstawał. Z jego pyska rozbrzmiało zaklęcie, przy którym pazurem skrobał coś na płaskim kamieniu.
Ríst ek bótrúnar, ríst ek bjargrúnar, einfalt við spøkelsum, tvífalt við trollum, þrífalt við þursum...
Wyryty runami kamień wrzucił wśród patyki i zioła i wszystko to zapłonęło fioletowym płomieniem. Ich odcień przepięknie współpracował z chowającym się słońcem za horyzoncie, a i zastępowały coraz częściej brakujące ciepło.
Fjaril pochylił łeb i w ciszy trwał przy ognisku.
Jedwabista Łuska
Polana
: 19 lis 2024, 16:20
autor: Odebrany Oddech
Oddech zatrzymała się w pół kroku, kiedy jej wzrok padł na fioletowe płomienie migoczące w sercu polany. Jej futro delikatnie poruszyło się na wietrze, a ona zmrużyła oczy, próbując lepiej przyjrzeć się temu niezwykłemu zjawisku. Nie widziała czegoś podobnego wcześniej, a ciekawość zapiekła ją mocniej, niż się spodziewała. Coś w tym widoku było zarazem piękne i intrygujące. Nieco pewniej ruszyła do przodu, aż stanęła na skraju polany. Ogień, krąg patyków i ziół wyglądały na starannie przygotowane, a smok w centrum zdawał się całkowicie pochłonięty swoimi działaniami. Jedwabista przekrzywiła łeb, zastanawiając się, co właściwie się tutaj dzieje.
-Co tu robisz?– zapytała w końcu, nie kryjąc swojego zainteresowania. Jej głos był spokojny, ale z nutą zaciekawienia. Nie chciała mu przeszkadzać, jednak nie potrafiła powstrzymać chęci dowiedzenia się więcej.
Runiczny Kolec
Polana
: 15 maja 2025, 15:35
autor: Okowy Przeszłości
//Kontynuacja fabuły po ich walce
Takiego wyniku walki trudno było się spodziewać, obstawiała, że Barwy ustoi na łapach i to on wezwie uzdrowiciela, a nie, że ten zastanie ich obu na ziemi. Po wyleczeniu nie opuściła placów pojedynkowych, zamiast tego proponując mu mały spacer. W towarzystwie Oriana, ten jednak siedział cicho na jej prawym rogu.
Odezwała się dopiero, gdy oddalili się nieco od walczących smoków.
~ Chodzi o któreś z twoich dzieci, czy partnera? ~ Wolała nie zgadywać, zaś wcześniej przesłane słowa wskazywały na którąś z tych opcji. Każda równie przygnębiająca.
~ O ile chcesz o tym porozmawiać, jeśli nie, możemy przejść się w ciszy. ~ Bo i nie zwykła ciągnąć innych za język.
Barwy Ziemi
Polana
: 20 maja 2025, 20:49
autor: Barwy Ziemi
Jemu zaś wynik ich walki jak najbardziej odpowiadał. Remis zapewnił mu bowiem doświadczenie wszystkiego po co przyszedł na arenę. Zdołał naraz zadać ból i odczuć ból, a to w pełni odpowiadało jego zamiarom. Wybudzony ze snu przez uzdrowiciela uśmiechnął się więc lekko, podziękował za leczenie i na moment wpatrzył się w swoje szpony, jakby rozważał pozostanie na miejscu i poszukanie dla siebie jeszcze jednego przeciwnika. Wtedy jednak Okowy zaproponowała mu spacer, a on... nie odmówił. Zgodził się, nawet jeśli wiedział że powodem tej uprzejmości był jego nienajlepszy humor, więc i najpewniej wokół tego będą krążyć tematy ich rozmów. Czy tego chciał? Wciąż nie był pewien. Zdradził się już jednak przed Othelą podczas wspólnej walki, więc i tak nie mógł ukryć, że coś go gryzło. Podzielenie się bólem mogłoby być zaś nawet bardziej pomocne niż utapianie go w potyczkach. Przynajmniej teoretycznie. Znów zamyślił się więc wyraźnie, idąc obok wywerny w zupełnej ciszy. A ta trwała nawet po zadaniu przez nią pytań, jakby Barwy wciąż bił się z wewnętrznymi wątpliwościami. Nie zwykł bowiem do dzielenia się z innymi swoimi troskami, z reguły po prostu je w sobie ukrywając. Zawsze cierpiał w milczeniu, czekając aż ból przejdzie samoistnie, dlatego ta sytuacja zdała mu się dziwnie nowa.
~ Partnera ~ odesłał w końcu myśl zwrotną, a jego spojrzenie wyraźnie się przy tym zamgliło, czyniąc typowy dla niego uśmiech jeszcze bardziej sztucznym ~ Byłego ~ dodał jeszcze po kilku kolejnym oddechach, po raz pierwszy mówiąc to na głos. A fakt ten sprawił, że serce ponownie boleśnie zatłukło się w jego piersi. Więcej nie zdołał dodać, choć wypowiedziane słowa sugerowały chęć rozmowy. Nawet jeśli szło mu to... wyjątkowo mozolnie.
Okowy Przeszłości
Polana
: 25 cze 2025, 18:59
autor: Okowy Przeszłości
Gdyby wyraził taką chęć czy to słowem, czy jedynie jakimś drobnym gestem, nie wyciągałaby go siłą. Możliwe, że zostałaby w okolicy, bo zwyczajnie martwiła się o Ciirioha. Nie podejrzewałaby go o zrobienie czegoś głupiego, ale skoro szukał wyżycia w walce, lepiej aby ktoś miał na niego oko, gdyby przyszło mu polec w potyczce.
Co jakiś czas zerkała w jego stronę, ale i nie zrobiła niczego poza spokojnym marszem przed siebie. Nie kryła się też z tym jakkolwiek, więc bez problemu mógł ją na tym przyłapać. Czy były tu jakiekolwiek "dobre rady" jakie mogły paść, niekoniecznie.
Westchnęła niemalże bezgłośnie.
~ Jadłeś coś? ~ Wybrzmiało cicho, bo i nie chciała by siebie zaniedbał.
Barwy Ziemi
Polana
: 28 cze 2025, 22:00
autor: Barwy Ziemi
Czy... jadł? O mało co nie przystanął słysząc to pytanie, a jego ślepia zwęziły się nieco, jakby nie dowierzał że padły akurat takie słowa. W zasadzie spodziewał się wszystkiego – od pocieszania po dopytywanie, ale tak nagłej zmiany tematu zdecydowanie nie przewidział. Sądził że Othela zacznie ciągnąć go za język, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, ale jej zupełnie odmienna decyzja zadziwiająco przypadła mu do gustu. Wyczuł bowiem kryjącą się za tym pytaniem troskę, co na moment przywróciło nieco ciepła do jego ślepi. Tak, to zdecydowanie pozwoliło mu zmienić bieg własnych myśli, umożliwiając mu chwilowe oderwanie się od co czarniejszych ścieżek.
~ Dzisiaj? ~ odparł po chwili, a jego spojrzenie przesunęło się po zerkającej na niego Otheli nim ponownie utkwiło w jakimś odległym punkcie. Zmarszczył przy tym łuki brwiowe, nagle wyraźnie zamyślony nad tym pozornie banalnym pytaniem ~ Chyba tak? Przed wschodem... ~ stwierdził po chwili, choć w jego głosie pobrzmiewała niepewność. Wszak czy to było już dziś czy może jednak wczoraj? Z westchnięciem zerknął na słońce, jakby przypomniał sobie, że najpewniej zmieniła się już pora dnia. Przetarł przy tym pysk łapą, ewidentnie zdziwiony, że to pytanie sprawiło mu taką trudność ~ Wiesz, zawsze gotowałem dla kogoś. Dla brata, dla piskląt, dla partnera i przyjaciół... A teraz po raz pierwszy od kiedy pamiętam zostałem sam. Grota wydaje się taka pusta, kiedy jest się jedynym żyjącym w niej smokiem. No i posiłki nie smakują już tak samo ~ stwierdził nieco gorzko, a ta emocja przebiła się także do jego uśmiechu. Jak mógł wszak jej powiedzieć, że ilekroć coś gotował, to wspominał jak bardzo smakowało to Yulo? Momentami wręcz nie mógł patrzeć na jego ulubione dania, jakby w jednej chwili zupełnie mu zbrzydły. Zabarwiły się wspomnieniami, które niegdyś były tak radosne, że teraz tkwił w nich jedynie smutek i tęsknota. Żal do niego i do siebie. Żal do okoliczności, które rozdzielały ich przez księżyce. I do tego dochodziła świadomość, że tym razem naprawdę nie miał do kogo otworzyć pyska podczas posiłków. Wszak zawsze miał kogoś koło siebie. Najpierw matkę, potem brata, następnie partnera i pisklęta. A teraz? Teraz nie mógł znieść Wulkanu, więc przeprowadził się do Biura. I w końcu poczuł pustkę, której nie potrafił tak łatwo zapełnić.
Okowy Przeszłości
Polana
: 29 cze 2025, 15:07
autor: Okowy Przeszłości
Jeśli trzeba było zwolniła kroku, w miarę zaburzenia rytmu ich spaceru. Przez chwilę na języku miała dość oczywiste pytanie, wedle myśli, że coś się stało i zmienił zdanie co do spaceru. Zamiast tego skinęła lekko głową, przytakując względem pierwszego pytania.
~ Dzisiaj, dzisiaj... Za wczoraj nie jestem w stanie napchać Cię czymś smacznym. ~Napomknęła, delikatnie się uśmiechając, przy okazji uważając, by nie nadepnąć na jakąś zapadniętą norkę. Lepiej nie skręcić sobie tutaj kostki.
Zerknęła na kręcącego się niedaleko Oriana, a ten poruszył delikatnie lewym uszkiem i rozumiejąc się z nią bez słów odbił w stronę ich groty. Dostał swoją drobną misję i za nic nie zamierzał z tym zadaniem polec. Co prawda musiał zaangażować w to jeszcze któregoś z gryfów, bo i był zbyt mały, co by sobie poradzić z udźwignięciem wszystkiego.
Wraz z kolejnymi słowami zaczęła zastanawiać się nad drobnym pomysłem, a z drugiej nie chciała mu się narzucać.
~ Jeśli chcesz, mógłbyś wpadać do mnie. Nie będziesz sam, o ile nie przeszkadza Ci grupa kompanów polujących na lepsze kąski. ~ Tutaj nie mogła się nie zaśmiać cicho, bo i doskonale znała te bandę zaczynając od najmniejszego, a kończąc na największych i najbardziej krzykliwych.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że ledwie kilka dni później nie będzie w stanie dostać się do własnej groty.
Barwy Ziemi
Polana
: 07 lip 2025, 0:18
autor: Barwy Ziemi
W reakcji na jej pierwsze słowa jedynie prychnął krótko, kręcąc przy tym łbem. Istotnie, za wczoraj najeść się nie mógł, a ta drobna uwaga sprawiła, że na jego pysku pojawił się przebłysk rozbawienia. Krótki, ale jednak rozjaśniający rysy, nawet jeśli tylko na kilka chwil. Ten oczywisty żart sprawił zaś, że niekoniecznie zwrócił uwagę na odlatującego myszolota, który był na tyle mały, że w swoim aktualnym stanie Barwy nie zawracał sobie nim łba. W zasadzie do tej pory nawet nie zauważył, że ten kręcił się w pobliżu, więc te kilka chwil nie przyniosło dla niego żadnych zmian. Wręcz do tego stopnia, że nawet nie pomyślał, że Othela faktycznie mogłaby chcieć karmić go już teraz. W tej chwili.
Szedł więc po prostu dalej, pozwalając sobie na chwilę milczenia. Zamyślonego milczenia, jakby wciąż nie w pełni wyzbył się wspomnień napływających do łba na myśl o posiłkach. Tych miał bowiem wiele, a każde kolejne smutno snuło się przez jego łeb. Do czasu aż Othela nie odezwała się ponownie.
~ Dwa samotne smoki dzielące posiłki? ~ skwitował z na wpół gorzkim i na wpół rozbawionym uśmiechem, jakby niedowierzał że właśnie dopuścił do siebie taką myśl. Jakby nie mógł uwierzyć, że właśnie z własnej woli nazwał się samotnym i... pozwolił sobie poczuć, że naprawdę tliły się w nim takie emocje. I to pierwszy raz od kiedy wydał z siebie pierwszy skrzek i złapał w nozdrza pierwszy oddech po wypełznięciu z jaja. Zaśmiał się głupio na tę myśl ~ To nie jest taki zły pomysł. Szkoda tylko, że nie mam pojęcia co lubisz. Nie wiedziałbym co dla Ciebie ugotować ~ byle nic słodkiego, przemknęło mu przez myśl, ale prędko ugryzł się w język. Jako zapraszany nie zamierzał stawiać warunków tylko dlatego, że ktoś kto zniknął już z jego życia lubił desery. Wiedział... wiedział że nie powinien. I tak. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że to nie on miałby być tym szykującym posiłki. Tak bardzo przywykł do tego nawyku, że żadna inna opcja nie przyszła mu do głowy, jakby z góry założył, że ten obowiązek ponownie w pełni spadnie na niego. Bo tak, lubił to robić, więc w praktyce wcale mu to nie przeszkadzało. Pozwalało zajmować myśli i czas. No i prawda była taka, że nie wiedział czy i Othela potrafiła gotować. Znów więc uderzyła go świadomość, że wciąż zbyt słabo ją znał.
Okowy Przeszłości
Polana
: 04 sie 2025, 10:51
autor: Okowy Przeszłości
Myszolot pędził ile tylko miał siły w tych drobnych skrzydłach, w stronę groty wywerny. Dlaczego ta była tak daleko?! Płucka prędzej wypadną mu dziobem, niżeli zdoła dotrzeć tam na czas, zagonić Vasirana do zabrania koszyka i jeszcze schowania tam co trzeba.
– Jesteś pewna, że będzie chciał się ruszyć?
Na wpół retoryczne pytanie, bo w końcu łączyła ich jakąś magiczna więź.
Zastanowiła się chwilę nad jego słowami, teraz dobitnie widząc jak skrajnie różnie, mogli postrzegać wspomnianą "samotność". Ona znała się z tym odczuciem od wyklucia, nawet jeśli naokoło zawsze ktoś był i przez pewien czas, postrzegała te osoby za naprawdę jej bliskie, czas pokazał jak wyglądało to naprawdę.
Nie dała się pochłonąć tej myśli, otrząsając z niej i skupiając na Barwach.
– Nie jesteś samotny, masz rodzinę, przyjaciół. To smoki które na pewno zrobiłyby dla Ciebie wiele lub po prostu będą obok. – Nie wątpiła, że teraz wszystko to zdawało się trącić na wartości.
Co lubiła?
– W zasadzie nie jestem wybredna, ale chyba nie wypada, by to gość przygotowywał wszystko sam. Więc powinnam odbić to pytanie, w twoją stronę. – Zerknęła w stronę wojownika.
Barwy Ziemi
Polana
: 08 sie 2025, 15:02
autor: Barwy Ziemi
W milczeniu spojrzał na nią kiedy się odezwała, po czym odwrócił łeb, idąc dalej bez ponownego przerwania ciszy. Rodzina i przyjaciele. Oczywiście. Wiedział że byli i ich obecność odbijała go od dna, ale czuł że to nie to samo. To nie relacji tego typu mu brakowało. Nie to pozostawiło w jego piersi ziejącą smutkiem dziurę. Brakowało mu kogoś... Przymknął ślepia. Brakowało mu kogoś, na kim on sam mógłby się oprzeć. Potrzebował ostoi, która jemu dawałaby siłę. Przy wszystkich innych to on stał jak mur, śmiejąc się i pocieszając jakby całe zło tego świata nie miało wpływu na niego. Ale miało i teraz nie miał już nikogo, komu mógłby o tym powiedzieć. Nie było wszak matki, ojca ani babki. A teraz zniknął także jego partner. Reszty zaś nie potrafił sobą obciążyć i to właśnie w tym tkwił cały szkopuł. Tyle księżyców chronił wszystkich przed smutkiem, że teraz przed nikim nie potrafił okazywać negatywnych emocji. Musiał udawać i czasem po prostu nie potrafił przestać. Aż dziwne, że dziś pozwolił sobie na pęknięcia w masce. Czemu to zrobił? Był aż tak zmęczony graniem? A może to przez Othelę? Zacisnął kły, wbijając spojrzenie w horyzont.
~ Nie chcę ich sobą smucić. Nie kiedy ich życia zaczynają rozkwitać ~ wyjawił po chwili, śledząc wzrokiem jakąś pojedynczą chmurę. Sunęła przed siebie, a on sunął za nią, kontynuując ten na wpół terapeutyczny spacer.
Spojrzeniem ponownie wrócił do Otheli dopiero, kiedy temat ponownie zszedł na jedzenie. Krótko skinął łbem w reakcji na jej gusta kulinarne, po czym przyglądał się jej przez chwilę.
~ Też potrafisz gotować? ~ spytał w końcu, ostatecznie nie powstrzymawszy ciekawości. Dawno bowiem nikt nie chciał uraczyć go posiłkiem i musiał przyznać, że ta chęć wywołała w jego łbie burzę myśli. Jakby nie tego się spodziewał ~ Ja również lubię wszystko... ~ kontynuował po chwili, spojrzenie na moment zawieszając na własnych łapach. Zawahał się wówczas wyraźnie, ale w końcu przesłał do jej umysłu jeszcze kilka słów ~ ...ale ostatnio nie mam ochoty na słodycze ~ stwierdził dość gorzko, jakby ta prawda niechętnie przeszła mu przez myśli. W końcu głupotą było pozbawiać się przyjemności przez kilka wspomnień... Ale na razie nie potrafił się ich pozbyć. Czyżby pomimo własnych starań i deklaracji jednak był słaby? Odsunął na bok tę myśl, skupiając się na propozycji Otheli. Wspólne posiłki. Hm, ciekawe ile faktycznie zdołają takich zjeść.
Okowy Przeszłości
Polana
: 06 wrz 2025, 10:26
autor: Okowy Przeszłości
Trudno powiedzieć czy częściej towarzyszyła im tutaj cisza, podczas której oboje zdawali się bić z własnymi myślami, czy spokojnie tocząca rozmowa, powoli postępująca w miarę pokonywania rozległej równiny. Gdyby się dobrze przyjrzeć, na zachodzie dostrzegliby szczątki skalnego olbrzyma, zaległego na wyspie Proroków.
Skupiła się głównie na horyzoncie, odległym, oszczędnym w swoim wyglądzie i sprowadzającym do zarysu terenu jaki się tam znajdował.
~ Dusząc wszystko w sobie, w końcu zrobisz na arenie coś głupiego. ~ Chyba sama zaskoczyła siebie tym, na ile pewnie zabrzmiały te słowa. No i znowu zamilkła, w miarę jak przez myśl przebiegały jej obrazy skutków takich walk. Nie wszystkie co prawda wynikały z sytuacji w której znalazł się Barwy, ale i tak dała się temu na moment pochłonąć. Zwłaszcza dwóm, którym nie zdołała podołać.
Teraz to ona musiała cicho odchrząknąć, gdy gardło ścisnęło się nieprzyjemnie.
Przesunęła spojrzeniem po trawach, trochę po niebie.
~ Pewnie daleko mi do was i są to raczej bardzo proste rzeczy, ale surowizny jeść nie muszę. ~ Zaczęła się nawet zastanawiać, czy Barwom w ogóle to zasmakuje. Uh, może jednak powinna trochę podszkolić się u Tożsamości? Brzmiało to jak dobry pomysł.
~ Będę pamiętać. ~ Zapewniła co do słodkiego, od razu próbując sobie przypomnieć co w zasadzie miała u siebie w grocie. Właściwie to niewiele, będzie musiała poszukać wszystkiego na nowo.
Barwy Ziemi
Polana
: 09 wrz 2025, 17:11
autor: Barwy Ziemi
Coś głupiego? Tak jakby jeszcze w ogóle miał do tego prawo. Stracił je już dziesiątki księżyców temu, kiedy każdy członek rodziny raz za razem przypominał mu, że nie ma prawa umrzeć. Już wtedy musiał zacząć się pilnować, a każda jego myśl sprowadzała się do bezpieczeństwa własnego i wszystkich jego piskląt. Przypominał sobie o nich i o bólu widzianym w ślepiach bliskich, który pojawiał się na widok jego pokiereszowanego ciała. Wszyscy co chwilę przypominali mu w ten sposób, że nie wolno mu już nigdy więcej ryzykować... A teraz, kiedy może faktycznie mógłby ponownie mieć na to ochotę, połowy z nich nie było. Jakby się uparł, to najpewniej nikt by go nie zatrzymał, gdyby zapragnął odreagować emocje w najgorszy ze sposobów. Miał więc ku temu okazję, a jednak nie mógł się na to skusić. Niezależnie od wszystkiego ograniczał zarówno siebie jak i własne ciosy. I tak. Być może faktycznie kiedyś w końcu się od tego udusi.
~ Obawiam się, że większość głupot popełniłem jednak poza Areną ~ odparł z dozą zgryźliwego rozbawienia, kiedy pokręcił smętnie łbem w reakcji na własne słowa. I jego wzrok spoczął wówczas na horyzoncie, a czułe ucho drgnęło w reakcji na westchnięcie Okowów. Nie wiedział co wywołało u niej taką reakcję, ale sam też miał ochotę sapnąć smutno. Tak. Wierzył że w dniu odejścia Yulo powinien zachować się inaczej. Chociaż trochę... żeby żal nie był tak dotkliwy.
Z wciąż ściśniętym sercem zerknął ku Otheli, słysząc o jej kulinarnych zdolnościach. Skinął wówczas ze zrozumieniem łbem, a przez jego pysk przemknął pojedynczy uśmiech. Jak już wcześniej zapewniał, nie był wybredny, więc niezależnie od wszystkiego z pewnością zasmakują mu zaserwowane dania. Był wszak drapieżnikiem jak każdy smok, więc nawet surowe mięso najpewniej nie zaszkodziłoby jego podniebieniu. Choć miło było słyszeć, że będzie mógł liczyć na coś ciepłego.
~ Dziękuję ~ odparł więc prosto, świadom że Othela z pewnością musiała zbaczać ze swoich zwyczajowych ścieżek i nawyków, by zapewnić mu miejsce przy swoim stole. Doceniał to i to nawet pomimo faktu, że otrzymał od niej zaproszenie. Wszak nie mógł wiedzieć jak wiele w nim było wywołanego przez jego zachowanie zwyczajnego współczucia.
Okowy Przeszłości
Polana
: 25 paź 2025, 15:54
autor: Okowy Przeszłości
Chociaż, czy powinna mówić takie rzeczy po jej własnych walkach? Pokrętnych eksperymentach, w których próbowała zrozumieć czyjeś podejście i które nic jej nie dały, bo nie potrafiła czerpać nawet najmniejszej satysfakcji z takich wygranych. Z czasem gryzło ją bardziej sumienie, niżeli duma.
~ Te na arenach bywają śmiertelne, zaś te w rozmowach z innymi lub podjętych decyzjach czasem idzie naprawić. ~ Wszystko sprowadzało się do chęci, chociaż czy aby tylko do nich? W jakimś drobnym odruchu po raz kolejny przyrównała te słowa do swoich doświadczeń.
Dopiero głosik Oriana wyrwał ją z zamyślenia, skierowała więc łeb w stronę ich przybycia. Na niebie doskonale widać było sylwetkę białego gryfa i znacznie mniejszego, próbującego za nim nadążyć myszolota. Ten pierwszy trzymał w dziobie bardzo prowizoryczny koszyk, który kiedyś zrobiła.
~ Skoro nie pamiętasz czy jadłeś, mogę zaoferować napełnienie brzucha. ~ Zagadnęła, wskazując na kompanów lądujących niedaleko. Co prawda miała tylko pieczone mięso, który mogła teraz podgrzać, ale może wystarczy?
Barwy Ziemi
Polana
: 31 paź 2025, 0:42
autor: Barwy Ziemi
~ Czasem. Tak ~ wyłapał kluczowy aspekt jej wypowiedzi, kwitując go dość krzywym uśmiechem ~ Jeśli założymy, że będziemy mieć kiedykolwiek okazję po raz kolejny spotkać tego smoka, oczywiście ~ dodał do tego gorzką prawdę, będącą sednem jego gorszego samopoczucia. Głupotą wszak była rozmowa w gniewie, a jeszcze większym błędem było pożegnanie w tej samej chwili. To zostawiło po sobie bowiem nieprzyjemny posmak, podbijany dodatkowo wyraźnym rozczarowaniem. W końcu całe życie wierzył, że mógłby być dla swojego byłego już partnera wsparciem, a kiedy powinien móc go udzielić... został wyłączony ze sprawy, jakby cała jego istota nie miała znaczenia. Dokładnie tak, jak to kiedyś było z matką. Wszyscy o nim pamiętali w dobrych chwilach, ale kiedy przychodziły trudy, to nagle szedł w odstawkę. Zupełnie jakby w takich sytuacjach był bezużyteczny. Jakby nie mógł być wsparciem, które przez księżyce obiecywał. Błazen. Może i Oni tak go widzieli? Dlatego nie szukali u niego pomocy? Oczywiście. Potrafił przecież tylko śmiać się i żartować, prawda? Przeorał szponami ziemię, przez moment czując jak złość na nowo ogarnia jego ciało. Tyle obietnic. Tyle zapewnień. Tyle słów, które dla drugiej strony okazały się nie mieć żadnego znaczenia. I po co to? Po co mu to wszystko było? Chyba tylko by mógł jeszcze bardziej znienawidzić siebie ~ A ja czuję się jakbym już popełnił śmiertelny błąd. Nie tak powinienem go pożegnać. I już tego nie naprawię ~ skwitował z prychnięciem, odwracając przy tym łeb. Nie zdradził też wprost o kogo mu chodzi, ale kontekst i sytuacja mówiły raczej same za siebie. Zresztą... on też miał poczucie jakby niepotrzebnie rozwiązał mu się język. Nerwowo wypuścił więc powietrze przez nos, uznając że mówienie o frustracjach przy Otheli wychodziło mu aż zbyt łatwo. Niedobrze.
Skupiony na sobie nie patrzył w niebo. Dopiero zbliżający się łoskot skrzydeł sprawił że uniósł łeb, zastygając przy tym w bezruchu. Zdziwione spojrzenie przeniósł z kompanów na Othelę, jakby istotnie nie dowierzał, że ich wspólny posiłek miał mieć miejsce już teraz. Momentalnie zrobiło mu się głupio, że jeszcze przed chwilą pozwolił sobie na uniesienie się gniewem, dlatego kilkukrotnie rozwarł pysk i go zamknął, nie wiedząc co powiedzieć. Zawstydziło go to, więc znów odwrócił na moment wzrok.
~ Ja... ~ odchrząknął cicho ~ ...będę wdzięczny ~ odparł w końcu, zdobywając się przynajmniej na doskonale wyuczone uprzejmości. Ogarnęło go bowiem dziwne uczucie, związane z faktem, że tym razem to jego naprawdę ktoś chciał pocieszyć. I w kontraście do jego wcześniejszych myśli, miał przynajmniej ku temu okazję. We łbie miał więc mętlik, kiedy zgodnie ze wskazaniem podszedł do kompanów, żeby przysiąść w pobliżu koszyka. Potem zaś nie wiedział co zrobić. W normalnej sytuacji to on częstowałby innych jedzeniem, dlatego kiedy role zostały odwrócone nie bardzo wiedział co zrobić z łapami.
Okowy Przeszłości