Strona 37 z 37

Polana

: 24 lis 2024, 2:00
autor: Laryssa

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Otworzyła lekko pysk, jak gdyby mając mu coś do powiedzenia.
Nie. Jest mój.
Ledwie zdążyła ugryźć się w język. W ostatniej sekundzie, naprawdę. Czuła się zmieszana, trzymając intensywnie wzrok, o sekundę za długo, na ślepiach Trzmielojada. Nadzwyczaj spokojnych. A może to tylko pozory? Cóż. Nie miał powodów się emocjonować, w przeciwieństwie do niej, na to wygląda. Zmusiła się do spuszczenia wzroku w bok, pozostawiając skrupulatnie pluszaka na skraju widoku. Nie odzywała się przez krótką chwilę. Poddała dłuższemu przemyśleniu jego słowa. Lecznicy. To brzmi zupełnie tak, jakby...
Och, już wiem z czym mi się kojarzy! – wyrwało jej się, nim zdążyła przemyśleć swoje słowa. Zasłoniła sobie pysk łapą, zaskoczona. – Znaczy, nie. Nie należę. A-ale... – znów na niego zerkała, lekko od dołu, dużymi, badającymi ślepiami. Z pewnym nowym błyskiem. – Pachniesz jak moja mama – wymamrotała z pewną melancholią w głosie. I szczyptą niepewności. Czy powinno się mówić takie rzeczy drugiemu smokowi?
Jasne. Czemu nie? Jesteś zupełnie jak moja matka. Brzmiałoby o wiele lepiej, gdyby była martwa.
Co... co to w ogóle za... KTO normalny tak mówi?
Mimowolnie drgnęła. Praktycznie niedostrzegalnie.
Szybko ucięła te myśli w zarodku. Nie chciała ani źle wróżyć własnej mamie, ani porównywać Trzmielojada do swojej rodziny lub czegokolwiek lub kogokolwiek martwego. Był przecież żywy. Duży. Ciekawski. Analityczny! I przystojny. A trupy zdecydowanie takie nie były.

Znośny Ziąb

Polana

: 04 gru 2024, 20:10
autor: Znośny Ziąb
Drgnął. Jakże sprzeczne – z jednej strony Laryssa wydawała się chorobliwie ostrożna, niepewna, a z drugiej – co rusz działała zupełnie bez refleksji. Był całkiem pewny, że powiedziała mu już dobrych parę rzeczy nie w pełni intencjonalnie. Czy to napięcie sprawiało, iż gorzej się kontrolowała? Czy może po prostu nie kierowała nią żadna namacalna logika?
To było frustrujące. Chciał rozebrać jej reakcje na czynniki pierwsze, ale nie mógł. Inne smoki były prostsze. Spokojniejsze. Bardziej przewidywalne. Laryssa była jak motyl, który tylko na ułamek oddechu zatrzymywał się na każdym kwiacie. Mógł próbować go śledzić, ale tylko szczęście pozwoli mu dostrzec pełen wzór jego skrzydeł... jeśli nie zamierzał owego motyla pozbawiać wolności.

W pierwszej chwili ekspresja Trzmielojada niewiele drgnęła; tylko ciemne ślepia wryły się w pysk smoczycy. W następnej na jego wargach rozkwitł kokieteryjny uśmiech.
Opowiesz mi więcej o swoich bliskich? – zapytał zwyczajnie – na tyle, na ile mógł, bo być może reszta kontekstu odbierała mu takie brzmienie. Nie sposób mu było ocenić. – W zamian mogę opowiedzieć o swoich. – Wzruszył skrzydłami, licząc, że będzie to dostateczna oferta, by zachęcić samicę do podzielenia się czymś.

Laryssa

Polana

: 05 mar 2025, 20:04
autor: Płatki na Wietrze
Kairaki bardzo chciał się zrelaksować. No i poćwiczyć trochę rzeczy. Roko w sumie też chciał chwili odpoczynku. Tak, byli co do tego zgodni. Dlatego więc wybrali to miejsce! Smok leżał sobie na ziemi, pod drzewem, ćwicząc grę na harfie. Miał też ze sobą jakieś kartki(czy też tabliczki, narrator nie pamięta już na czym był zapisany tekst), ale niczego jeszcze nie śpiewał. Chyba się rozgrzewał?

Roko tymczasem biegał sobie dookoła. Przed chwilą wygrzebał z torby Kairakiego zestaw piłek do żonglowania, więc po prostu się nimi bawił. Smok, który ich spotka będzie miał… Ciekawy widok. Szkoda tylko, że melodia nijak nie pasuje do wybryków pandy.


Ishamaar

Polana

: 06 mar 2025, 18:28
autor: Pomroki Przedświtu
  • Ishamaar kontynuował swoje zwiedzane terenów. Tym razem jednak nie były to tereny stada Słońca, lecz "tereny wspólne", ziemie neutralne. Ciekawe, bardzo ciekawe. Teren, gdzie smoki każdego stada mogły się swobodnie spotykać – pustynny musiał przyznać, przemawiał do niego ten pomysł

    Szybował spokojnie, nisko, gdy nagle usłyszał to. Czy to?... Ah, ah, ah! Podekscytowany szybko zaczął wypatrywać źródła dźwięku. Tam!
    Zaczął jeszcze bardziej zniżać lot, powoli tam. było jeszcze stworzenie, które podrzucało jakieś owalne kształty.... Czytał o tym też! To się chyba nazywało żąglowanie! Wreszcie wylądował. Delikatnie, nie od razu do zatrzymania, ale najpierw w lekki kłusik naziemny i dopiero potem pełny stop. Szyję miał wysoko, a ślepia o dziwo lśniły pełne jakby... nadziei. Na razie trzymał jeszcze dystans, zastanawiając się, czy podejść, czy nie. Ale może jeszcze chwila, nie chciałby im przeszkadzać przecież. Ogon zakręcił się za nim w ekscytacji. Czy byli częścią jakiejś grupy teatralnej? Oh, na światłość, ale będzie musiał z nimi porozmawiać.
    Wyciągnął Dziennik i szybko, ale z należytym szacunkiem i ostrożnością otworzył strony, w których zostały opisane wielkie przedstawienia w Enjo Estarb. Aż serce mu łomotało, ale tym razem tak.... przyjemnie.
    Oh, oh, oh! Może nie było dokładnie to, znaczy, był to jeden smok grający na... czymś, i żąglujący... borsuko-liso-fretka, która chyba jeszcze nie łapała rytmu do końca.... Ale i tak!!!
    Więc Ishamaar siedział z gwiazdami w oczach, trzymając łapę na pergaminowej karcie jak na czymś świętym, obserwując parę.

    //Pąk Róży

Polana

: 11 mar 2025, 23:30
autor: Płatki na Wietrze
No i do śpiewu nie doszło! To znaczy, Kai miał już otworzyć swoje usta, ale dostrzegł obecność innego smoka i szybko swój pysk zamknął. Speszył się! Gry jeszcze nie przerwał, chociaż, kiedy zdał sobie sprawę z widowni, no cóż, trochę fałszu mogło sięgnąć uszu słuchacza! Skończył melodię i wrócił do siadu, obserwując nieznajomego.
– Mogę w czymś pomóc? – Zapytał go. Nie umknęło jego uwadze też to, że ten coś, y, trzymał...

Roko tymczasem, w porównaniu do Kairakiego, ucieszył się z widowni! Kiedy tylko dostrzegł drugiego smoka, do swoich kilku piłek dorzucił jeszcze parę kamieni szlachetnych i swoją figurkę z drewna i tak tym żonglował, idąc powoli w stronę nieznajomego! Nie wiadomo czy to instynkt samozachowawczy, czy więź, sprawiły, że Roko nie podszedł za blisko nieznajomego. Na pewno trzymał się w odległości nieco ponad jeden sus obcego smoka, tak żeby ten nie mógł go dosięgnąć jednym atakiem.

No niestety, trafił na smoka, który nie lubił się popisywać i pandę, która lubiła to robić aż nadto! Tylko, nie bardzo miała czym… A, kompan zakończył swój pokaz żonglerki łapiąc po kolei przedmioty i rzucając je gdzieś dookoła siebie, swoją własną, drewnianą figurkę kładąc na ziemi. Ukłonił się! Cyrkowe odruchy i nauki dalej w nim żyją… Czy coś. A, figurka przedstawiała pandę w pozycji stojącej, w sumie, wyglądała prawie jak kompan, kiedy ten żonglował. Łapki uniesione ku górze i takie tam.


Ishamaar

Polana

: 15 mar 2025, 8:47
autor: Pomroki Przedświtu
  • Gdy tylko smok odwrócił się w jego stronę Dziennik wylądował z powrotem w torbie, schowany i zabezpieczony. "Mogę w czymś pomóc?" zabrzmiał głos drugiego smoka, a przez głowę Ishamaara przeleciały setki myśli. Nie powinienen był się zatrzymywać. Powinien był się zatrzymać ale jakoś się ukryć. Powinien był po prostu podlecieć od razu do smoka i się zapytać. Albo nie lądować i latać gdzieś wysoko, gdzie dźwięk jeszcze dochodził.
    Jednak mniejsze stworzenie zaczęło powoli zbliżać się do niego, i wykonywało coraz to trudniejsze manewry. Dokładnie jak Tancerz, gdy ktoś zwróci na niego swoją uwagę.
    Czy powinien się uśmiechnąć teraz? Czy powinien spróbować ponownie nałożyć maskę perfekcji? Potrafił być wtedy nawet przekonywujący... ale tutejsze smoki raczej nie uważały go wtedy za "normalnego". Czy spróbować być po prostu sobą? Kiedy on niósł ze sobą żałosny brak zrozumienia i zhańbienie jak pies niesie ze sobą kleszcze.
    Uśmiechnął się delikatnie, łagodnie.
    -Bądź pozdrowiony.– wzrok pustynnego uciekł w stronę pandy. Coś w uśmiechu stało się prawdziwsze, smutniejsze może? -Wybacz, bądźcie pozdrowieni.– przestąpił z nogi na nogę. Dalej nie wiedział jak do tego podejść. Ostatnio, jak był sobą, to się bardzo źle kończyło.
    -Przelatywałem jedynie w pobliżu, niedawno tutaj przybyłem, widzisz, i chciałem poznać lepiej tereny wspólne. I los dał, że akurat usłyszałem, cóż, Ciebię- wskazał łapą na harfę. -Nigdy wcześniej nie słyszałem, ani nie widziałem, takiego instrumentu –nie widział ani nie słyszał żadnego instrumentu, ale smok nie musiał o tym wiedzieć. Iskierki ekscytacji ponownie ukazały się w oczach Ishamaara, mimo że starał się tego po sobie nie pokazać, jednak gdy kompan się pokłonił, Ishamaar odpowiedział swoim własnym ukłonem. Wytrenowanym, pełnym gracji i kompletnie nie teatralnym. Starszyzna chyba dostałaby wylewu wiedząc, że ktoś go użył w stosunku do jakiegoś zwierzęcia. Ponownie zwrócił się do smoka -Nie było moim zamiarem wam przeszkadzać, jedynie chciałem – używanie tego zdradzieckiego słowa stawało się coraz prostsze dla pustynnego, nawet brzmiało już normalnie wychodząc z jego pyska -być świadkiem. I jeśli nie przekraczam granic tego co wypada, to czy mógłbym zadać pytanie? Czy... jesteście częścią jakiejś trupy?– ostatnie słowa wypowiedział szybko, jakby w strachu, że nie powinien. -Bo... ah, robicie wrażenie. Pozytywne znaczy się. – drgnął mu ogon.

    //Płatki na Wietrze

Polana

: 22 mar 2025, 20:32
autor: Płatki na Wietrze
Ooooo, ktoś z zewnątrz! No no, smok nieco się ożywił słysząc o tym, że jego rozmówca niedawno tu przybył!
Tyyylko po to, żeby ten entuzjazm opadł chwilę później...
Spojrzał na swoją harfę. Huh, dobra, nie spodziewał się, że będzie wiedział więcej od kogoś spoza tych terenów… Zwłaszcza, że Kai kojarzył muzykę jak był młodszy! A sam instrument ma od Veir... Oh, przydałoby się z nią umówić na spotkanie...

Na pytanie o trupę, cóż, uśmiechnął się nieco smutno, spoglądając na swoją pandę. Zrobiło mu się w sumie nawet miło na te słowa, był to niejako komplement skierowany w jego stronę. W końcu pomyłka nastąpiła bo grał na instrumencie, a Roko, cóż... No, był sobą.

– Nie, nie przeszkadzasz, ani nie przekraczasz żadnych granic – powiedział, wstając do siadu. – Nie należymy do żadnej trupy, to znaczy, Roko – wskazał łapą na pandę, która ucieszona z ukłonu smoka zaczęła zbierać przedmioty, którymi żonglował i odnosił je do Kairakiego – kiedyś do jakiejś należał, i, uh… No, nie było mu tam najlepiej. Udało mi się go uratować i miewa się teraz całkiem dobrze. Ale, dziękuję – chyba, pomyślał sobie. – A instrument nazywa się chyba, uh, lira, o ile dobrze pamiętam… Jeszcze uczę się na niej grać, mam nawet ze sobą jedną melodię do niej – sięgnął do torby w swojej okolicy. – Możesz spróbować, jeśli chcesz – odszedł na pewną odległość od instrumentu, kładąc glinianą tabliczkę którą wyciągnął z torby obok instrumentu. Sam smok wyglądał na spokojnego, a panda po uprzątnięciu bałaganu, no cóż, przysiadła przy Kairakim, przyglądając się smokowi.

Adepcki Kolec

Polana

: 29 mar 2025, 20:04
autor: Pomroki Przedświtu
  • Zamrugał, nie do końca wiedząc co powiedzieć. Słowa smoka zostały usłyszane i przyjęte, a stworzenie – Roko, teraz miało się lepiej. -Cieszę się w takim razie, że losy finalnie ułożyły się przychylnie- powiedział, skinąwszy łbem w stronę kompana, po czym widząc jego zachowanie, lekko zawahał się, coś dziwnie łagodnego pokazało swoje oblicze w srebrnych ślepiach Ishamaara. Niesamowite, pustynny smok był w stanie pokazać, ledwo co widoczne, bo ledwo, inne emocje niż poirytowanie, strach i ekscytacja.
    Łapa delikatnie przemknęła po torbie, w której schowany był dziennik, jakby bez wiedzy Ishamaara. -Lira. Zapamiętam. I bardzo dobrze Ci szło, nie byłbym w stanie stwierdzić, że dopiero się uczysz- lekko podniósł łapę w stronę instrumentu, jakaś niezidentyfikowana chęć obudziła się w smoku. Nie zagrania, tylko.... czegoś. Czegoś związanego z Dziennikiem...
    Opuścił łapę, lekko kiwając łbem. Rozmowa chyba dobrze szła, tak? Wszystko wychodziło jakoś tak naturalnie? Mniej więcej? Stworzenie – Roko? – pomagało. Smok się na nim skupiał, gdy nie był do końca pewien, co ze sobą zrobić. Maniery i zasady wlane do gardła Ishamaara mówiły, że powinien patrzyć się prosto w oczy swojego rozmówcy, tak, żeby ten mógł stwierdzić, że pustynny nic nie ukrywa, że mówi jedynie prawdę, tylko prawdę i samą prawdę. Żeby pokazać swój szacunek do rozmówcy.
    ...
    Ishamaarowi coś coraz bardziej i bardziej nie pasowała ta zasada.
    Z rozmyśleń wyrwały go jednak kolejne słowa smoka, jak łowca wyrywa węża zakopującego się w swojej dziurze.
    -Co?– powiedział w pełni swojej elokwencji.-Znaczy... ja?– łapa smoka powędrowała do jego piersi, wskazując w niedowierzeniu, że to o niego chodziło. Tabliczka została wyciągnięta i pokazana, i ta dziwna chęć sprzed nieznanej ilości uderzeń serca powróciła ze zdwojoną siłą. Nogi jakoś same poprowadziły go bliżej -Jesteś całkowicie pewien, że mogę?– tutejsze smoki.... one były dziwne. Bardzo dziwne. Oferowały tak wiele nie oczekując nic. I to nie po księżycach i ksieżycach, ale od razu. Najpierw Chmiel, a teraz ten smok.... którego imienia.... jeszcze nie znał. Najdroższa Jedności, sam pustynny się nie przedstawił, a ten smok już był... przyjazny!? Nie, on tego nie przeżyje, taka przychylność dla nieznajomego. Nie, trzeba było przestać być nieznajomymi, nawet jeśli było to wręcz nieprzyjemnie szybko, ale ej, Ishamaar od księżyców się miotał na porywczych wichrach zachowań nowych smoków.
    -Oh, Kreacjo, jeszcze nie podzieliłem się swoim mianem.– odwrócił się od intrumentu w stronę smoka i kompana, po czym wykonał pół pokłon -Ishamaar, aktualnie adept stada Słońca- orginalnie z klanu Arhrast Kovalain, ale tego już nie musiał mówić. -I proszę, przyjmijcie moją wdzięczność. Ja... raczej nie będę próbował grać, wątpię, żeby cokolwiek z tego wyszło, ale jeśli to nie za dużo.... to chciałbym zobaczyć, jak, ah, to działa. – zobaczyć, poznać, dotknąć, przeczytać. Tak. Tak! To było to, co Ishamaar chciał! Chciał poznawać nowe rzeczy! Chciał zapamiętać.

    Płatki na Wietrze

Polana

: 04 kwie 2025, 11:05
autor: Płatki na Wietrze
Zrobiło mu się nieco miło na wspomnienie, że nie było słychać, że się uczył. Nawet jeśli były to słowa od smoka, który nie znał nazwy tego instrumentu, to wciąż było to miłe. To znaczy, sam Kairaki nieeeco tutaj skłamał, bo jedną melodię zdążył już akurat poznać, ale to drobny szczegół że nie był aż tak bardzo poczatkujący.
– Tak, śmiało – zapewnił, kiwając przy tym łbem. Zresztą, był obok, gdyby coś złego zaczęło się nagle dziać, natychmiast by zareagował, miał w pogotowiu swoją maddarę i mięśnie. Może nawet nieco bardziej się odsunął, tak żeby jeszcze dobitniej zaznaczyć, że robi mu miejsce obok instrumentu.

Co z nagłym, lekkim skrzywieniem się niezbyt dobrze się zgrało, bo tak właśnie zareagował na kwestię imienia. No tak, nigdy się nie nauczy przedstawiania się i tak dalej, nie udawało mu się to za młodości, to nie uda nigdy. Heh, już coraz mniej się na to peszył czy irytował. Słysząc jego przedstawienie się nieznacznie tylko się zawahał.

– Kairaki – kolejny moment zawahania – Starszy Czarodziej Ziemi – nie wiedział, czy podawać się za Sarszego, czy wypada, ale… Uh, to chyba i tak teraz część jego rangi i tak? – Eee, to znaczy, możesz spróbować coś zagrać, mogę Ci wyjaśnić co oznaczają te symbole – było mu trochę dziwnie z tym, że Ishamaar chciał zobaczyć, jak to działa, ale nie chciał grać? Uh, dla Starszego to była to ogromna ekscytacja i główny powód, dlaczego w ogóle zaczepił o to Veir. Może też dlatego tak chętnie dzieli się tym z kimś innym? Zresztą, nawet jak będzie ciągnął struny, to i tak będzie coś grał.

A, warto jeszcze zaznaczyć, tak w razie co, że na tabliczce wyrysowane są linie, które są przekreślone w różnych konfiguracji i kolejności.


Ishamaar

Polana

: 05 kwie 2025, 10:22
autor: Pomroki Przedświtu
  • Grymas i zawahanie w kwestii imienia. Czy on coś zrobił nie tak? Mimo wszystko wydawało mu się, że nie popełnił jeszcze żadnego katastrofalnego błędu – może smok także miał … dziwną relacje ze swoim imieniem. Imionami. Kiwnął łbem. -Pomyślne są prądy, które nas tu doprowadziły- z jednej strony brzmiało to jak wyuczona formułka, z drugiej dodawała pewnej… hm. Finalności. Stało się. Spotkali się i poznali się. Koniec z byciem obcymi, teraz rozpoczynają się schody.
    Delikatnie przejechał łapą po brzegach instrumentu, badając strukturę. Lekko zmarszczył łuki brwiowe, zastanawiając się. -Muszę przyznać, że Wolne Stada są… zaskakująco… przyjazne. I hm…. Luźne.– Łapa powędrowała do pierwszej struny. Mocno naciągnięta i twarda. Co to był za materiał. Jakaś roślina? -Nie mówię, że to źle, po prostu jest to dość… zaskakujące. Skąd… ah, pochodzę, Starsi nie raczyliby jakąkolwiek interakcją nikogo poza samym sobą. – Nie licząc wydawania Sądów i rozkazów, ale tego już nie powiedział. Pazur delikatnie szkubał kolejne struny. Różne naciągnięcia. Trochę inne grubości. Hm. -Wiesz może, z czego są zrobione te struny? Nie wyglądają na odzwierzęce, a są zaskakująco wytrzymałe- Różne naciągnięcia powodowały różne dzwięki, jakby przez szybkie drgania. Kolejne szkubanie i obserwacja. Mocniej naciągnięte jakby były bardziej agresywne i dawały wyższy dźwięk. Hm. Wyglądały też na bardziej zagrożone zerwaniem się. I też wydawały dużo głośnaiejszy i bardziej… coż. Dźwięczny dźwięk niż powinny. Hmmm.
    Lira miała chwilowo pełną uwagę pustynnego. Lekko zapukał w obudowę. Rozległ się pusty dźwięk. Puk puk puk w różnych obszarach. Fasycynujące.
    I pewnie by kontynuował to badanie dalej, gdyby ro jego uszu nie doszło słowo klucz. Symbole. Tłumaczenie. Gdyby miał zewnętrzne uszy zastrzygłby nimi – tak to tylko końcowka ogona poruszyła się po łuku. Jego ślepia były wyjątkowo żywe jak na Ishamaara, sam siadł prosto. Nie z wmuszonej perfekcji, ale ogólnego dość niewinnego zainteresowania.
    -Bardzo chętnie- powiedział szybko. Ogon poruszył się łagodnie po większym łuku. Zerknął na tabliczki. Zdobiły ją nieznane mu symbole – prawie aż zadrżał. Oh, Kreacjo. Oj tak. Nowe pismo. Nowe znaczenia. Szeroko otwarte ślepia wpatrywały się to w smoka, to w lirę, to w tabliczki, pełne roztopionego, błyszczącego srebra.

Polana

: 20 kwie 2025, 23:54
autor: Płatki na Wietrze
Oooo, dobra, w końcu dowiadywał się więcej o tym, skąd pochodzi Ishamaar! I dostał niezłe podłoże do pytań o to! Czyli pora na piękną wymianę wiedzy za wiedzę. Szkoda, że, y, no, Kairaki nie był w stanie odpowiedzieć na niektóre pytania Adepta… Ale dobra, po kolei, bo najpierw Ishamaar powiedział co nieco o sobie..
– Skąd właściwie pochodzisz? – Chciał o to zapytać jakiś czas temu, kiedy wyczuł, że ten nie pachnie Słońcem tak mocno, jak by mógł. Ale wtedy nie pasowało mu to jakoś do rozmowy, czy czegokolwiek. Teraz, kiedy Ishamaar wprost powiedział co nieco o swoim miejscu pochodzenia, wręcz wystawił się na takie pytanie. – U nas raczej mało kto podchodzi do rang w taki, hmmm… Izolacyjny, wywyższający? Sposób. Większość z nas jest sobie raczej równa, nawet Przywódcy. Czasem zapominam, że na przykład Ciirioh nim jest. Y, to znaczy, Przywódca Ziemi – przeważnie zapomina wtedy, kiedy spędza z nim czas sam na sam. Kiedy są na jakichś bardziej niebezpiecznych wyprawach no to ta myśl ani na moment nie opuszcza łba Kairakiego. Zresztą to oraz fakt, że to przyjaciel, uhhh... No cóż, jest to pewne obciążenie. – Zresztą, nie bardzo czuję się na Starszego i nie wiem czemu miałbym z powodu wieku czuć się... Lepszym – przyznał nieśmiało. Był stary, ale nie czuł się z tego powodu jakoś lepiej w porównaniu do innych. Zwłaszcza, że i tak potrafił czasem przegrywać walki, więc no, wiek raczej niewiele mu dawał. A na pewno nie dawał mu przewagi tam, gdzie mu najbardziej zależy.

No i nadeszło to pytanie o struny. Uh, ma nadzieję, że nie zawiedzie Ishamaara…

– Jeszcze tego nie wiem, dopiero będę się uczył jak taką wykonać. Ta jest, y, prezentem. – Była to odpowiedź na pytanie o to, z czego wykonano struny.

Słysząc potwierdzenie co do nauki czytania tych tabliczek podszedł do smoka, siadając obok niego, oczywiście zachowując jakąś tam przestrzeń osobistą i inne takie, nie przykleił się ani nic! Pokazał łapą na tabliczkę, na której znajdowały się kreski, które odpowiadały swoją ilością strunom harfy. Niektóre z nich były poprzekreślane i to z różną grubością!

– Te kreski to struny. Przekreślona struna mówi, że powinieneś teraz za nią pociągnąć, im kreska jest grubsza, tym mocniej ciągniesz za strunę. W taki sposób powinna być rozpisana cała melodia – wyjaśnił na szybko, bo jednak, no, nie było to zbyt skomplikowane. Teraz czekał na pierwsze próby w wykonaniu Ishamaara! Roko przysiadł naprzeciwko smoka, niczym mini publika. Przekrzywił główkę.

Pomroki Przedświtu

Polana

: 23 kwie 2025, 11:09
autor: Pomroki Przedświtu
  • Ślepia Ishamaara na pytanie o miejsce pochodzenia stały się chłodniejsze. Ostrzejsze. Na ułamek uderzenie serca pazur zaprzestał badania narzędzia, jednak szybko z premedytację wrócił do swojego zadania. Szybkie spojrzenie ukradkiem na rozmówcę – czy za pytaniem stał jakiś bardziej zdefiniowany motyw? Czy smok wiedział, o co dokładniej pyta? Czy to dlatego był taki przyjazny? Żeby uśpić jego uwagę? Torba z dwiema księgami wydała mu się nagle bardzo ciężka.
    Smok kontynuował jednak, o tym, jak to jest na Wolnych Stadach i moment minął, nie, żeby Ishamaar chciał jakikowielk pokazać po sobie, że taki w ogóle się pojawił. Nie, było to po prostu zwykłe pytanie. Nie pochodził stąd, a wspomniał o swoich rodzinnych stronach. Ot, pytanie kierowanie zwykłą ciekawością.
    -Pochodzę z, hm, pustynnego klanu zza oceanu. Raczej o nas nie słyszałeś, mało się... integrujemy, nawet na naszym kontynencie. – powiedział, odwróciwszy cały łeb w stronę Kairakiego. Szczerość. Gdyby chciał, mógłby się samodzielnie dokopać do większej ilości inormacji. Gdyby chciał, mógłby się zapytać, i Ishamaar może by mu odpowiedział, a może nie. –...Ahkrast Kovalain, tak się nazywamy.– dodał po krótkiej przerwie, dźwięczne puste słowa, wyrwane niczym zakrwawiony kawał mięsa. Pustynny lekko przekrzywił głowę. Nazwa nie powinna mówić Kairakiemu nic, a nawet jeśli? To czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Czy tutejsze smoki nie opowiadały otwarcie o tym, kim są? Czy on też tak nie mógł – przecież wolał dalej używać swojego imienia otrzymanego na piaskach pustyni, nawet jeśli...
    Nawet jeśli.
    Nie ważne.
    Było więcej słów do rozważenie, więcej znaczeń.
    Chwila ciszy przerywania delikatnym stukaniem pazura o rzeźbione drewno. -Doświadczenie, wiedza. Smok uczy się całe życie, i z każdym kolejnym księżycem wie więcej. Potrafi więcej. Rozumie więcej. – nawet, jeśli Ishamaar uważał, że to co jego Starszyzna potrafiła i rozumiała było.... i tu bluźniercze myśli, czy powinien je dokończyć? Czy faktycznie w nie wierzył? – prawdziwe tylko w kontekście jego klanu. A że klan był całym światem smoków pustyni Laacil... coż.
    Rozważał słowa o Przywódcach. Rozważał i nie doszedł do zgody. Chociaż jego smok był Starszym, może po prostu dla niego nie było widać różnic w pozycji. A Przywódca nie miał Prawa być sobie po prostu równym. Miał obowiązki, które jeśli chciał dobrze wykonywać, mu na to nie pozwalały. Przywódca nie mógł pozwolić sobie na bycie równym, z perspektywy Ishamaara. Musiał być lepszy. Ale ponownie, rozmawiał teraz ze Starszym Czarodziejem. Inna perspektywa, której pustynny jak na razie nie był w stanie sobie wyobrazić. Dlatego po prostu kiwnął głową – po co się nie zgadzać, gdy można się zgodzić? Tym bardziej, gdy miało się tak fascynujący obiekt do zbadania przed sobą.

    Brak pewnej odpowiedzi w żadnej mierze nie zawiódł smoka, tylko skinął głową, z większym ferworem, niźli to było w przypadku wcześniejszej rozmowy. -Bardzo godny prezent. Jeśli zechciałbyś, mogę poszukać informacji o potencjalnie wykorzystywanych materiałach, lub też sam coś potestować. Chyba że wiesz, do kogo się zwrócić, w takim przypadku przepraszam za wykroczenie. Po prostu... ah- uśmiechął się lekko i niepewnie -Muzyka, instrumenty i tak dalej. Chyba się głupio podekscytowałem. –

    Smok wytłumaczył też czytanie muzyki, które Ishamaar pochłonął ze niezwykłym skupieniem i głodem wiedzy. -Bardzo logiczne.– powiedział, zachwycając się nad prostotą zapisu. Przecież to każdy mógł odczytać! Pan kompan Roko przysiadł przed nim, obserując i smok na chwilę zamarł, nie wiedząc co robić. Tak, wiedział już jak te struny wyglądają i co się z nimi robi, ale tak... grać? To nie wypadało.
    Spojrzał na Kairakiego pytajaco, ale ten także wyglądał, jakby oczekiwał, że pustynny coś zrobi. Oh Światłości, wkopał się, prawda? Wkopał się jak skorpion w piach. I nie miał już ucieczki, ah, Kairaki na prawdę był Starszym, nawet jeśli dziwnie przyjaznym. Delikatnie potrącił strunę, którą tabliczka opisywała. I tu się nagle pojawił problem! Tabliczka nie mówiła ile odczekać przed drugim szarpnięciem! Może... ugh, już za długo nad tym myślał. Szarpnął inne struny, według tabliczki, mocniej. Przerwa i kolejne szarpnięcie. Po czym smok odłożył instrument i starając się nie pokazać tego po sobie, wycofał się o krok -Uhhh, tak.– powiedział, a łapa go świeżbiła do... zapisania tego wszyskiego. Znów niepewny uśmiech o łagodnym oczach -Zdecydownie wolę pozostać słuchaczem... i obserwatorem- drugą cześć skierował do kompana.

    //Płatki na Wietrze

Polana

: 03 maja 2025, 12:11
autor: Płatki na Wietrze
– Nie kojarzę, tylko... Ogólnie, raczej mało słyszę o innych miejscach. – On ogólnie o mało czymkolwiek słyszał, stąd taka ekscytacja kiedy tylko może posłuchać o jakimś zewnętrznym miejscu! Więc no, Ishamaar nie mylił się jakoś bardzo. – Zwłaszcza o takich dalszych, zwiedziłem głównie bliższą okolicę i ją mogę jakoś kojarzyć – dodał jeszcze, chociaż patrząc na to, z jak daleka pochodzi jego rozmówca, to raczej Kairaki niezbyt się do niego umywa, jeśli o tego typu doświadczenia chodzi.

Zaś co do odpowiedzi o Starszyźnie, hm… Niby, tak, samiec mógł się z tym zgodzić, ale był tam dla niego pewien zgrzyt. Dlatego też nieznacznie skrzywił się na zasłyszaną odpowiedź.

– Tak, tylko, wolę się raczej tą wiedzą dzielić i wymieniać z innymi, niż trzymać dla siebie i się nią szczycić… Zwłaszcza, że większości rzeczy dowiadywałem się od innych, starszych smoków – zamyślił się na chwilę – chociaż, nie pamiętam, czy Mirri była Starszą, kiedy mówiła mi o figurkach i barwnikach – mruknął bardziej do siebie, niż swojego rozmówcy.

Ale, temat na szczęście przeszedł na coś znacznie milszego i ciekawszego – muzykę i ekscytację tematem!

– O, to może wymienimy się tym przy następnym spotkaniu? Jak umówię się na nauki z tworzenia tego instrumentu z Veir, to pewnie dowiem się z czego je wykonała – tylko jakoś bardzo długo zwlekał z takim umówieniem się. Ehhhh. – I, y, spokojnie, to znaczy, wiesz, rozumiem to, mnie muzyka interesowała od pisklaka, tylko, uh, miałem mało okazji żeby jakkolwiek ją poznać… – I dopiero niedawno zaczął ją rozumieć jakkolwiek lepiej. To znaczy, miał szansę ją tworzyć!

Kairaki nie wyglądał w sumie jakoś groźnie jak tak siedział, może był tylko nieco, odrobinkę podekscytowany, tyle! Niczego nie robił i nie mówił, siedział wyczekująco i dopiero, kiedy Ishamaar się odsunął, spojrzał na niego troszkę niepewnie, jakby, y, delikatnie spanikowany, o.

– Oh, dobra... To znaczy, poszło Ci dobrze... Ciirioh ma jeszcze jakiś inny instrument, może bym go zapytał, czy by pożyczył, to znaczy, jeśli byś chciał spróbować z czymś innym... – Może akurat Ishamaar skojarzy co to jest i jak się na tym gra? Dotychczas pytał o to głównie Veir.

Pomroki Przedświtu