Strona 36 z 54

: 26 lut 2020, 5:32
autor: Szara Rzeczywistość

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przepis na nieszczęście? Bardzo prosty. Wspomnij o rywalu jeszcze zanim dobrze zaczniesz się cieszyć z decyzji, którą podjąłeś chwilę wcześniej. Akurat teraz, nie można było trochę przed, albo po ich spotkaniu? Bogowie nie mięli dla niego litości.
Kiedy nagle wyprostowała skrzydła i wbiła pazury, Godny wręcz został odepchnięty i ciężko wylądował zaraz obok niej. Będąc przy Eurith to było ostatnie imię które chciał usłyszeć, dlatego też na pysku malowała się cała gamma humorów, od zdziwienia po złość, aż na irytacji kończąc. Zamknęła ślepia i łowca miał chwilę czasu, aby się ogarnąć. Zacisnął zęby i po raz kolejny zmusił się do przełknięcia goryczy. Nie znał ich relacji, ale wiedział, że jakieś były.
Samica była zajęta, dlatego samiec powolnym krokiem wrócił na samiuśki brzeg stawu i za pomocą maddary w ciszy zaczął się osuszać. Szlag trafił jego humor.
Taka jest okrutna prawda o świecie. Smoki są złośliwe, niewdzięczne i mają w nozdrzach twoje dobre chęci, a każdy dobry uczynek wraca jak złoty pysk, waląc prosto w naiwny łeb. MALSTROM był dokładnie tego samego typu smokiem. Jednym z wielu z Ziemi.
Eurith się oderwała wreszcie od przekazów mentalnych, a Godny właśnie akurat sobie wyobraził sytuację w której spędzają miło czas wtuleni w siebie, a w tym czasie samica rozmawia sobie z nim. To była obrzydliwa myśl, która na pewno nie poprawi mu humoru. Wpatrywał się w taflę wody i milczał. Nawet nie drgnął.
Nic nie zdążyłem Ci zrobić.
Oznajmił tylko nie odwracając nawet wzroku w jej stronę. W sumie to stracił już ochotę nawet na zabawę, którą pozwoliła sobie przerwać akurat przez niego... Nic się nie stało? Skądże znowu.
Ostatnio była ceremonia na przywódcę w stadzie. Twój Malstrom obrażał mnie publicznie przy wszystkich i być może dlatego też straciłem w oczach wszystkich. Bądź więc tak miła i nie wymawiaj jego imienia przy mnie.
Oznajmił lodowato kiedy spoglądał przed siebie na lekko zmrożone brzegi stawu. Miał na prawdę dość tego, że na każdym kroku musiał patrzeć na wszystko z boku, ale alternatywą była walka dopóki ustoi.

: 26 lut 2020, 10:27
autor: Eskalacja Konfliktu
Zupełnie nie spodziewała się takiej... reakcji. Bo to chyba reakcja na to imię? Później jej to nawet potwierdził. Siedziała tak, skołowana i zgarbiona, obserwując samca odchodzącego bliżej brzegu stawu. A jego co ugryzło? Zamącony wypowiadał się o ich relacji dość pozytywnie, nawet zachęcał ją do dania łowcy kolejnej szansy. Czy faktycznie mógł źle mu życzyć? Nagła zmiana w tonie głosu Godnego Uczynku była nieprzyjemna, nawet dla niej. Nie do tego ją przyzwyczaił.
Zaraz, co takiego? "Twój Malstrom"? A co to właściwie miało znaczyć? Zmrużyła lekko ślepia. Więc poszło o coś na ceremonii, mhm? Obraził go, jego autorytet? Nie do końca rozumiała, miała strzępy informacji. Z drugiej strony nie mogła dopytywać – to przecież jego sprawy, oraz Ziemi. Sama nie lubiła jak ktoś wypytywał o Plagę. Bo i tak nie była w stanie udzielić sensownej odpowiedzi.
Jeszcze parę księżyców temu by się zaczęła oburzać i wykłócać, bo najwidoczniej jej coś między wierszami próbował zarzucać, insynuować. "Twój Malstrom". Hę? A może to wojownik rozpowiadał nie wiadomo jakie ekscesy na temat ich relacji, lub tego co zaszło na plaży? Kheldar im świadkiem, że do niczego poważnego nie doszło. Chyba.
Tylko ty jesteś mój. Nawet gdy sam myślałeś, że tak nie jest – mruknęła pod nosem, nie zamierzając dodawać nic więcej. Nie było po co.
Nawet gdy myślała, że rozłąka to najlepsze rozwiązanie, i tak rozprułaby każdą samicę która by dotknęła jej samca, albo gdyby to on dotykał innej. Po prostu. Nie dzieliła się z nikim, nawet w celach platonicznych – tutaj się mocno różniła od Rakty. Niemy zarzut zabolał, lecz nie wspomniała o tym nawet na chwilę. Jeszcze pomyśli, że faktycznie było coś na rzeczy.
Wyciągnęła łapy przed siebie i się położyła na brzuchu. Przeszła jej ochota na wszystko. Nie rozumiała dlaczego się jej oberwało. Normalny smok by nie miał problemu z kontynuowaniem danej czynności przy odbiorze cudzej maddary, ale nie Eurith. U niej nigdy nie było tak łatwo. Oparła brodę o ugięty nadgarstek, łeb mając skierowany w przeciwnym kierunku niż do stawu. Wolała się już nie odzywać. Z drugiej strony nie chciała odchodzić, więc może powinna po prostu przeczekać nagły wybuch złości łowcy. Leżała więc w ciszy. Jej humor również uleciał jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

: 26 lut 2020, 16:55
autor: Szara Rzeczywistość
Nie ma miłości bez zazdrości.
Zazdrość oznacza, że bardzo nam zależy na istocie, którą chcielibyśmy mieć wyłącznie dla siebie. Godny zrozumiał to dopiero teraz, po- pożalcie się bogowie... ceremonii. I owszem to nie była sprawa Eurith, ale dotyczyła jej, ona w tym siedziała aż po same rogi.
Łowca się zmienił. Przez ostatnie księżyce niemalże wszystkie jego marzenia i obietnice się rozsypały, zostały jedynie zgliszcza. Pojawienie się Eurith i jej słowa były niczym leczenie z najcięższej rany- tej w samym środku serca. Puścił ją, a ona wróciła.
Zapomnij, to nic ważnego. Po prostu jestem zazdrosny, nie widziałem Cie tak dawno...
Przygryzł sobie wężowy jęzor milknąc na chwilę, a potem jeszcze przez pewną starając się zwalczyć uczucie złości, które zwyczajnie w nim narastało jak myślał o tym cholernym wojowniku. Nie miał pojęcia na jakich relacjach była z nim, ale przecież nie zapyta jak ostatni kretyn.
Obrócił się w jej stronę wreszcie i z powagą patrzył w jej ślepia.
Nigdy nie chciałem i nigdy nie będę chciał nikogo innego, niż Ciebie. Dlatego właśnie pamiętaj, że zrobię wszystko, aby zabić każdego kto spróbuje mi Cie odebrać.
Oznajmił po czym podszedł bliżej. Był na emocjonalnej huśtawce, ale winą za to obaczył dość dużą dawkę uczucia i nagłego ochłodzenia przez ukłucie zazdrości. Czas z tym skończyć, czas powiedzieć sobie prawdę. Położył łapę na jej łbie i pogładził ją. Zazdrość odpłynęła już daleko. Wierzył jej czy tego chciał czy nie, a widok jej tak zmieszanej sprawiał mu ból. Chciał być nieczuły, ale przy niej zwyczajnie nie potrafił stać i nic nie robić, chociaż jego żarty nie były wyszukane, ani też Eurith nie zawsze je wyłapywała... ale jednak starał się ją rozweselić.
Jestem twój, a ty moja... Kocham cie

: 26 lut 2020, 18:49
autor: Eskalacja Konfliktu
Akurat wiedziała, że on bywa równie zazdrosny co ona, lecz tym razem nie odebrała tego w ten sposób. Bardziej jak gdyby samiec się złościł o samą znajomość z Malstromem, bo ten mu narobił brudu za skrzydłami. Sama nie przepadała za jego znajomkami, głównie tymi z Wody, lecz nie mogła mu dykto-, oh, no dobrze, mogłaby, ale taka nie była.
Mam tylko dwóch przyjaciół, którzy są twojej płci i nie są jednocześnie moim rodzeństwem. Nie masz się czego obawiać, ani o co być zazdrosnym. Zresztą, biada temu kto by się mną zainteresował. Wykończyłabym go psychicznie, jak ciebie – powiedziała żartobliwie.
Poczuła dotyk na swojej głowie i zerknęła w górę, na łowcę. Zmieniał się, to na pewno. Nie wiedziała tylko czy ta zmiana się jej podoba. Zmiękczył ją trochę tym wyznaniem. Dawno tego nie słyszała. Heh. Nie sądziła, że mogłaby za tymi słowami zatęsknić. A jednak. To on podbijał jej samoocenę i poczucie własnej wartości, dawał nadzieję na lepsze jutro.
Uśmiech momentalnie zniknął z jej pyska. Zmienne miała nastroje przez wracające do niej wspomnienia. Nie mogła mu tego powiedzieć wcześniej, lecz skoro Zamącony wiedział, Godny tym bardziej zasługiwał na prawdę. Samica odruchowo poruszyła naprzemiennie szponiastymi palcami. Znowu to samo. Ilekroć skupiała się na tej kończynie. Wzdrygnęła się.
Jest coś co... muszę ci powiedzieć – wydukała, nie mogąc na niego nawet spojrzeć. – Pewnie zmienisz o mnie zdanie, albo pomyślisz sobie coś złego, ale.. ja.. musiałam. – Przełknęła głośno ślinę. Poczekała chwilę nim odezwała się po raz kolejny. – Na urwisku zginął ktoś jeszcze, nie tylko ta "przyjaciółka" Krwawego Oka...

: 26 lut 2020, 22:00
autor: Szara Rzeczywistość
Złościć to owszem mógł się, ale przede wszystkim na samca, a nie za to, iż Eurith w ogóle go znała. Cóż za głupota, jakby on miał przepraszać za to, że miał rodzinę w Wodzie. Tak zwyczajnie było i po protu tak pozostanie... chcąc czy nie.
Dyktować? Mogła spróbować oczywiście, ale czy efekt by ją zadowolił? Wątpliwe. Samiec zwyczajowo parł na przekór, ale po ostatnich wydarzeniach na prawdę uważał, że już nie pozostało mu nic, żadna inna wartość i kiedy spadał w przepaść, pojawiła się znowu ona i będzie się teraz kurczowo jej trzymał, chociaż mogłoby to sprawić niekiedy sprzeczność z jego poglądami. Ona będzie najważniejsza.
Warta jesteś więcej niż tylko moja psychika.
Od razu powiedział z lekkim uśmiechem na pysku i wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, ale ona znów odpłynęła myślami gdzieś gdzie nie powinna. Wstrząs był krótki, ale wyczuł go trzymając łapę na jej łbie. To uczucie kiedy zbliżała się fala smutku... Był jednak na nią gotowy, a wręcz drwił z niej (oczywiście z fali, nie Eurith).
Przez chwilę stał w ciszy i gładził jej łeb pomimo tego, że wyznanie jej musiało być ciężkie. W końcu przerwała na chwilę, a Godny nieco przysunął się bliżej niej. Łapę wymienił na szyję. Załapał dość szybko. Zabiła kogoś i skoro to była Plaga to zapewne kogoś bliskiego sobie. Nie miało to żadnego znaczenia dla niego pod względem tego kim on był. Problem stanowiło to, iż Eurith nie potrafiła ewidentnie sobie tego wybaczyć.
Jeśli nie ty to zapewne ktoś inny by to zrobił. Tak zostałaś wychowana i zapewne w oczach wielu postąpiłaś słusznie. Musisz sobie to wybaczyć. Kimkolwiek był ten smok. Po prostu wyciągnij z tego lekcję na przyszłość, a wtedy śmierć jego nie pójdzie na marne.
Powiedział szczerze, tak jak czuł w duszy, że powinno to właśnie wyglądać. Plaga była konserwatywna i nic nie można było z tym zrobić. Ból Eurith rozumiał i jej wahanie oznaczało, że żałowała, a to już czyniło ją lepszą od nieczułego głazu za który mogła się teraz mieć. Imię tamtego smoka? Nie miało znaczenia i jeśli będzie musiał zginąć z łap Plagi niegdyś to wolałby, żeby uczyniła to Eurith, a nikt inny.
Może to wina własnie wykrzywionej psychiki? Owszem, ale to nie Eurith poczyniła największe spustoszenie w jego łbie. Ona jakimś cudem to zaczynała zlepiać w pogmatwaną mozaikę myśli.

: 27 lut 2020, 15:22
autor: Eskalacja Konfliktu
Nie zgadzała się z tym stwierdzeniem, aczkolwiek cieszył ją ten stan rzeczy. Każdy był trochę egoistą, zwłaszcza w Pladze...
Wzdrygnęła się niewidocznie czując dotyk przy szyi. Czasem budziły się w niej te instynkty, które zakazywały takich zażyłości. Ojciec zawsze pouczał. Nie należy ufać w pełni nikomu. Jedna chwila nieuwagi, a wykorzystają to przeciwko tobie. U Godnego nie była w stanie tego sobie wyobrazić, lecz odruch był tylko odruchem.
A teraz dodatkowo niespecjalnie czuła by miała ten przywilej móc się do niego przytulić. Brzydziła się sobą. Ilekroć sobie o tym przypominała, bo zwykle usilnie chciała o tym zapomnieć, ruszyć dalej. Słuchała go jednak, jak ją usprawiedliwiał. Nie on pierwszy. Gdyby jednak wtedy poczekała, Suith mógłby uciec i spowodować więcej kłopotów stadu. Albo, co gorsza, umarłby wolniejszą śmiercią. Czy to głupie, że uważała swój czyn za swego rodzaju łaskę?
Dlaczego wszyscy próbują mnie usprawiedliwiać – wydusiła z siebie tylko, bo skoro inni widzieli w tym coś dobrego, to ona wychodziła na nienormalną. Oczywiście nie miała pojęcia, że osoba którą traktowała jak rodzinę i przyjaciółkę, miała o niej teraz takie mniemanie. Zacisnęła prawą łapę w pięść. Czuła się taka bezsilna. Musiała to jednak z siebie wyrzucić. Chciała poczuć się lżej.
... to był mój mały braciszek. O połowę ode mnie młodszy. Rysowałam mu na ścianie obrazki, sam był dla naszych bardzo uczynny i miły, dbał o to, by nikomu nie brakło pożywienia. Nawet chyba nie był nigdy poza terenami stada. Nie wiem.. ni... dlaczego wybrał obcą ponad nas. Dlaczego nas zwyzywał, skąd się to wzięło. Uznał, że... że my go zawiedliśmy. Tuż po tym jak sprzeciwił się wyrokowi przywódcy i zasłonił ciałem tę.. tę kretynkę... my go próbowaliśmy i tak chronić, wiesz? – zerknęła na Godnego, rozżalona. – Maddarą, fizycznie. Czymkolwiek. Byle tylko nie wziął na siebie wyroku i śmierci z paszczy Kheldara i mojego rodzeństwa. Udało się, ona umarła, on był trochę pokiereszowany, ale udało się go wyleczyć. Nie minęło kilka chwil, a on zaczął mówić takie rzeczy... – urwała. Nie potrafiła zebrać myśli, do dziś miała mętlik w głowie gdy o tym pomyślała.
Oparła łapę o pierś samca. Delikatnie wbiła w nią szpony, zostawiając ślady – lecz nie przebijając jego skóry. Musiała się oprzeć, inaczej nie byłaby w stanie nawet usiąść.
To wina Sufrinah. Ona sprowadziła tę samicę do stada, widziałam jak ją liże po pysku. Kilka spotkań i już traktowała ją na równi z nami. – Szczęka jej momentalnie znieruchomiała. Gdyby uzdrowicielka w swojej naiwności i głupocie nie sprowadziła tej futrzastej pokraki, do niczego by nie doszło. Jeszcze później potraktowała Soreia jak najgorszy szrot.

: 27 lut 2020, 15:59
autor: Szara Rzeczywistość
Nie musiała mu wierzyć, nie musiała też tego chcieć... on zresztą też nie miał akurat w tej kwestii nic do gadania. Serce nigdy nie było sługą, co najwyżej można było je uwięzić, zamienić w kamień... Godnemu to tego stanu rzeczy brakowało na prawdę niewiele, ale Eurith pojawiła się w idealnym momencie, kiedy potrzebował jej najbardziej. Nie czuł potrzeby wylania w jej stronę swoich żalów odnośnie Ziemi, nie potrzebował również tego, żeby nagle rzuciła się na niego jak wygłodniałe zwierzę. On zwyczajnie potrzebował jej obok siebie.
O tak, wszyscy wykorzystywali, może nieświadomie, ale czynili to bez przerwy. Godny od ostatniej ceremonii czuł się jak wyssany do szpiku, chociaż jeszcze księżyc temu mógłby przysięgać, że czuje się potrzebny i szanowany. Wszystko się zmienia.
Usprawiedliwić zabicie brata? Nie byłby w stanie bardziej niż odwracając to do polityki w Pladze i wychowania, które odebrała... do instynktu, który szlifowała całe życie. Była świadoma co czyni? Sama sobie opowiedziała, że lepiej szybko umrzeć, niż umierać powoli.
Uzdrowić cię może tylko miłość, pod warunkiem że zrobisz dla niej miejsce. Zacznij od przebaczenia samej sobie. Jeśli sobie nie wybaczysz, przez całą resztę życia będziesz więźniem przeszłości skazaną przez pamięć, która zawsze jest subiektywna... Kochanie, jest różnica pomiędzy zabiciem kogoś kogo kochałaś z zawiści, a zupełnie czym innym jest powinność zabicia zdrajcy. Nie twierdzę, że zabicie brata jest czynem godnym pochwały, ale jak już mówiłem... Mogło się to skończyć dla niego znacznie gorzej.
Patrzył w jej ślepia pełne bólu co było odpowiedzią samą w sobie, że żałowała, a żal był najlepszym dowodem na to, iż powinna sobie to wybaczyć... To jednak Eurith i potrzebowała więcej czasu, niż tylko parę słów, aby sytuacja wróciła do jakiejś... normy.
Nie wiem kto jest winny... Jeśli uzdrowicielka zawiniła to Uśmiech powinien ukarać też ją za to.
Godny się nie pieprzył. Miał usprawiedliwiać kogoś kogo widział ostatnio prawie dziesięć księżyców temu? Lubił ją i niegdyś wręcz była jego pierwszym zauroczeniem... Ale może się zmieniła? Wszystko się zmienia.
Łowca położył łeb na łbie Eurith i już nic więcej nie dodał. Pragnął być zwyczajnie podporą dla wojowniczki.

: 27 lut 2020, 23:12
autor: Eskalacja Konfliktu
Milczała. Nie wiedziała jak się do tego odnieść, miała w dalszym ciągu mętlik w głowie. Nadal widywała Suitha w snach, często miewała zawieszenia umysłu ilekroć widziała krew na tych samych szponach, które i jemu niemalże odcięły łeb. Nawet teraz kończyna lekko drżała. Eurith próbowała ją ukryć pod piersią. Nie lubiła słabości. Nie takiej.
Wygarnął jej, że to ona nie przygotowała sprowadzonej przez siebie smoczycy na Plagę. Coś tam chyba brzdąkała pod nosem, ale nikt się tym nie przejął. Tamtego dnia na pewno straciła sporo w oczach wielu osób, choć inne mogą ją podziwiać za "odwagę", bo psioczyła na swoich i nie widziała w tym nic złego. W sensie, w tym jak ta smoczyca opluła nasze wartości i przywódcę swoim szczeniackim zachowaniem. – Skrzywiła się. Miała ochotę dodać coś o jej rozwiązłości, ale sobie darowała. Nie znała szczegółów jej pożycia z jej braćmi, ani z Soreiem, i chwała Uessasowi. Niezbyt chciałaby to wiedzieć, sama myśl o dzieleniu ciała z tyloma samcami w tak krótkim czasie obrzydzała Eurith.
Leżała chwilę i wolno oddychała, uspokajała się. Po paru minutach podniosła głowę i sięgnęła żuchwy partnera, by złożyć na niej ulotny, delikatny pocałunek. Musnęła końcówką języka jego gładką skórę na gardzieli.
Dziękuję, trochę mi lepiej – przyznała coś, co kiedyś byłoby nie do pomyślenia. Nie tylko Godny się zmieniał z wiekiem i czasem, oraz dzięki doświadczeniom. – Tylko, bardzo cię proszę, nie dziel się z nikim tą wiedzą. Wiem, że ten cały Oko nabiadolił paru osobom kłamstw na ten temat, ale to wciąż były tylko poszlakowe informacje.

: 28 lut 2020, 5:18
autor: Szara Rzeczywistość
Wyobraził sobie, że musi zabić kogoś bliskiego. Wyobraził sobie śmierć kogoś z Ziemi co popaprańcowi nawet poprawiło w duchu humor! O tak, wizja zabicia paru smoków nie była już taka zła jak niegdyś. Nie życzył im źle, bardziej życzył im tego na co zasłużyli po tym jak go potraktowano i niezależnie co powiedział Trzęsienie, jak bardzo było mu żal i jak nie próbował wybronić łowcy, był częścią tego wszystkiego. Nieświadomie, ale był podobnie winny przez to, że nie raczył wybrać sobie pomocy.
Ah, wylewamy żale w temacie, który nie miał żadnego znaczenia.
W każdym razie przeszedł do wyobrażenia sobie, iż musi zabić Toń. Czy jego serce potrafiło odnaleźć krztynę miłości do innych? Owszem, Godny nie byłby w stanie zabić własnej rodziny chociaż nakazałoby mu stado. Pewne wartości jednak się nie zmieniały.
Czyn Eurith na pewno był paskudny, ale i tak powinna o tym zapomnieć. Patrzenie w jej ślepia i widok bólu dopiero rozrywały powoli zbierające się serce samca.
Oby po prostu dostała w końcu to na co zasługuje.
Dodał krótko nie próbując nawet podejmować tematu dalej. Suf niegdyś była tak pogodna jak Godny, ale z opowieści wychodziło na to, że zmieniła się. Czy aby na pewno? Może sam się przekona w najbliższym czasie.
Kiedy Eurith się ruszyła, łowca wybudził się ze swoich myśli o uzdrowicielce i tym jak ta ceremonia musiała wyglądać. Zakończmy jednak ten temat. Złożony pocałunek spowodował u niego ciche mruknięcie, ale chwilę później tylko westchnął.
Był tak bardzo wygłodniały, nie wiedział czemu ale od momentu pogodzenia się on zwyczajnie zaczął jej znów pragnąć. Pocałunek to zwyczajnie potęgował, a on musiał się zwyczajowo trzymać kurczowo wyrobionej neutralności. Pod tym względem samiec ani trochę się nie zmienił.
Nie zamierzam już z nikim o tym rozmawiać, a już w szczególności z kimś spoza plagi
To zabawne jak dużo zdradził jej w danej chwili, jednak dla niej była to obietnica bardziej skierowana do tego co powiedziała. Łowca jednak podjął już decyzję i należało jedynie przekonać się i przywódcę do tego.
Ale wszystko w swoim czasie.
Na razie tylko oddał jej pocałunek krótkim liźnięciem w polik i wpatrzył się w zimny i czarny staw. Co kryla przyszłość? Tego nie wiedział, ale chętnie się dowie.

: 28 lut 2020, 13:17
autor: Eskalacja Konfliktu
Eurith była całe życie przygotowana na wojny i konflikty, więc wiedziała, że kiedyś dojdzie do starcia stad. Może nie teraz, ale na pewno go doświadczy. Nigdy jednak nie przypuszczała tego co wydarzyło się na urwisku. Ojciec robił wszystko by do tego nie dopuścić, a Sufrinah wszystko zaprzepaściła, przynosząc do stada same miękkie jednostki. Jak ona sama. Dlaczego nie rozumiała, że emocje można okazywać, ale tylko tym którym się ufa? Uzdrowicielka powinna mieć kategoryczny zakaz rozmawiania z obcymi smokami chcącymi dołączyć do Plagi, bo historia znowu się przez nią powtórzy. Eurith z pewnością porozmawia o tym z ojcem, gdy tylko będzie to możliwe.
Mat.. mama, zawsze mi mówiła jedno. "Stado nad krew". – Przypomniała sobie, choć tak naprawdę nigdy tej mantry nie zapomniała. – A pochodziła z Ziemi, co już wiesz. U nas co prawda jedno się łączy z drugim, ale na pewno mam gdzieś dalej rodzinę. W końcu ty... – umilkła. Zdążyła już o ich drobnym pokrewieństwie zapomnieć, jednak dalej był to temat troszkę drażliwy.
Nie zrozumiała aluzji, wszak nigdy nie wyraził chęci zmiany stada. Może to i lepiej – próbowałaby mu to wyperswadować, albo bardzo surowo by podeszła do jego tematu. Właśnie z powodu ich relacji. Nie chciałaby aby się rozczarował, nie chciałaby stanąć przed wyborem sprzed tych kilkunastu księżyców. Co jak co, ale Suith był dla niej nieco mniej ważny niż Godny, głównie z powodu nie spędzania ze sobą czasu. Biegał wszędzie z tymi swoimi zwierzakami... heh.
Z plagi też nie. Od razu będą wiedzieli kto ci to powiedział. I twoje tłumaczenia, że o sytuacji wiesz od kumpla skazanej smoczycy pewnie niewiele dadzą. – Zmrużyła lekko ślepia.
Sama spojrzała w kierunku stawu, tak jak i on. Dłuższy czas milczała, aż w pewnym momencie szeroko ziewnęła. O niczym innym nie marzyła jak o porządnej dawce snu. Musiała też przenieść się z powrotem do obozu, najwyższy czas zostawić przeszłość za sobą. Tylko jak ona przeniesie te swoje graty?

: 28 lut 2020, 18:49
autor: Szara Rzeczywistość
Zaufanie... Oh, gdzie ono się podziało?
Eurith.
Może była to jedyna istota, której rzeczywiście wierzył bodaj także z powodu pewnej wygody psychicznej. W końcu od księżyca ciągle podejrzewał, że otaczają go kłamcy sztucznie uśmiechający się i poklepujący go tylko po barkach kiedy oddawał swoje wypociny. Podejrzliwość w stosunku do wszystkich jest męcząca, trzeba komuś ufać, bo trzeba przy kimś odpocząć- a tutaj przy niej właśnie odpoczywał.
Stado to krew- zależało widocznie które stado jeśli o niego chodziło. Jego zranione uczucia i rozerwane serce nie potrafiło już myśleć w ten sposób o ziemi. Otaczała go banda darmozjadów, którzy potrafili zadbać jedynie o własny interes. Dobrze się stało, że wybrali kogoś innego na stanowisko przywódcy... Inaczej musiałby dźwigać tą parodię rodziny.
Wspomnienie o tym że byli autentyczną rodziną od strony matki nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia. To nigdy nie było dla niego problemem, dlatego też nie było z jego strony żadnej reakcji.
Co innego dalsza sprawa.
Dobrze. W takim razie nie poruszę tego tematu już więcej.
Zapadła cisza przerwana tylko jej ziewnięciem. Spostrzegł to i się lekko uśmiechnął.
Zmęczona?
Głupie pytanie. Widział jak wyglądała, jak... pachniała i jak była wychudzona. Na szczęście teraz może być już tylko lepiej. Zrobi WSZYSTKO, aby było lepiej, aby była szczęśliwa.

: 28 lut 2020, 20:36
autor: Eskalacja Konfliktu
Była mu za to wdzięczna, więc tylko zasygnalizowała to lekkim kiwnięciem głowy. Zaś na jego pytanie nieco zmarkotniała. Nie chciała iść jeszcze spać, dopiero co go odzyskała. To znaczy, nigdy go nie straciła, ale w rzeczywistości czuła inaczej. Zabawne, że tylko Sorei o tym wiedział. Jakoś nie czuła się w obowiązku informowania o tym rodziny.
Nie – skłamała z niewinnym wyrazem pyska.
Przeciągnęła się, a jej zad się spłaszczył jak u żaby. Trochę nadwyrężyła tym stawy, ale to nic takiego. Oblizała swoje wargi, a potem przyjrzała się partnerowi. Sterczał na nią w nieco drażniący sposób. Nie powinien być tak nadopiekuńczy. To kochane, ale to jednak rola jej tatka. On był gotów spalić każdego kto by ją skrzywdził i, co ważniejsze, w łatwy sposób urzeczywistniał swoje groźby. Nic tak nie poprawia nastroju jak przyniesiony łeb twojego wroga.
Żałuję, że musimy spać pod gołym niebem, gdy chcemy to robić wspólnie – rozmarzyła się i spojrzała na niebo. Trochę zasłaniały jej korony drzew, ale kilka gwiazd się przez nie przebijało.

: 28 lut 2020, 22:05
autor: Szara Rzeczywistość
Cicho, zimno, ale przyjemnie. Będąc obok mógł jej doglądać, dbać i cieszyć się po prostu jej obecnością, ale jak długo to potrwa... no właśnie najwyżej do wieczora, a potem znów się rozstaną. Ta myśl napierała na niego, ale nie mógł się jej poddać. Nie chciał też myśleć o rozstaniu skoro przez ostatnie kilka chwil przeszli już z godzenia się, zabawy, złości, znów godzenia się... i teraz właśnie do spokojnego odpoczynku.
Dlaczego zawsze nie może być tak jak teraz? Tylko my. I nic, co mogłoby zburzyć ten spokój.
Zapytał retorycznie po długiej przerwie kiedy spoglądał przed siebie i kilka razy łypnął wzrokiem w jej stronę. W końcu też przestał się wpatrywać w zimną wodę. Wolał odrobinę ciepła, dlatego też położył swój łeb na jej przednich łapach, a sam walnął się na prawym boku z cichym jęknięciem kiedy zad klapnął na zimnym śniegu.
Na drugie nie odpowiedział. Było mu przykro tak samo jak jej, ale cóż mógł... Zmienić stado, to jasne, ale to nigdy nie było takie proste. Przyjdzie jednak dzień, że to się odmieni...
Godny przymknął ślepia, on się nie bał zasnąć nawet tutaj, gdzie było dość zimno. I tak czuł ciepło w trzewiach, którego nie czuł od dawna. Łagodziła go, jego serce przynajmniej jakoś się trzymało kupy przy niej. Zaczął powoli oddychać bardziej miarowo, mruknął i dziwnym tańcem kręgosłupa przesunął się, a następnie docisnął do boku samicy, pozostawiając łeb na jej przednich łapach, a potem wrócił do spokojnego i miarowego oddechu. Nie spał, przynajmniej jeszcze nie.

: 28 lut 2020, 22:47
autor: Eskalacja Konfliktu
Nie uważała, aby się godzili dwa razy. Coś go zdenerwowało, ona wolała to przeczekać. Robili postępy. Oboje się zmieniali i starali być elastyczni. W duchu cieszyła się, że chociaż jedna kwestia była rozwiązana, i to z pozytywnym skutkiem. Brakowało jej tego w życiu.
Zdziwiona jego pytaniem przeniosła spojrzenie z nieba na jego pysk.
Przez politykę. Uprzedzenia stad. Wojny. Brak otwartych granic... wybierz sobie. – Westchnęła, bo choć wiedziała czym było pytanie retoryczne, za bardzo kusiło by na nie nie odpowiedzieć.
Nie strach kierował Eskalacją, a raczej niechęć. Wolała czuć się komfortowo, pewnie. Tutaj zaś nie mogła pozwolić sobie na wszystko, czego by chciała dokonać. Nawet wtedy na granicy było źle, albo w tej grocie. Związek z Ziemnym był bardzo trudny, lecz życie bez niego – awykonalne.
Wyrwała się z zamyśleń gdy poczuła ciepło ciała na swoim boku. Spał? Nie była pewna. Łeb miał niżej, ona jakoś nie spieszyła się do spania. Z drugiej strony... jeżeli spał? To co z tego? Nigdy nie oglądała go jak śpi. Raz się przy nim zdrzemnęła, bo ją pilnował. Może teraz ona powinna to zrobić? Milczała, a zmęczenie samo łapało i ją, gdy próbowała powstrzymywać ziewnięcie. Powieki robiły się ciężkie...

: 29 lut 2020, 12:15
autor: Szara Rzeczywistość
No i tak bywa, że obie strony mają nieco inny pogląd na to co się działo. Grunt to właśnie znaleźć złoty środek, tak aby obojgu odpowiadało. Progres był nieunikniony. W końcu ostatnie księżyce były jak zburzona woda w której w ogóle się nie widzieli i uważali się za osobne jednostki. A teraz? Teraz wreszcie nadeszła chwila spokoju od wszystkiego i wszystkich. Mogli się skupić chociaż na moment na sobie. Nie zareagował na jej słowa, oboje wiedzieli jak ich sytuacja wyglądała, ale łowca był pewny, że nie istnieje przeszkoda, której nie da się pokonać.
Każdy wolał komfort, a nie uciskanie uczuć na każdym kroku. Na tą chwilę Godny jednak nie miał nic więcej do sprezentowania jej, a to zabawne, bo dali sobie w ostatnich chwilach na prawdę dużo. Łowca był teraz zadowolony i sięgnie dalej dopiero za jakiś czas. Czy z Eurith było inaczej, chciała by wszystko już? Raczej niemożliwe.
Nie odezwał się, po prostu cicho zamruczał lekko uchylając jedno ślepie. Nie musiał nic mówić, widział, że łeb jej powoli sam opada chociaż z tym walczy. W końcu zaśnie, a on jak zwykle będzie czuwał. Nie był jej ojcem, ale on nawet bardziej chciał jej szczęścia, niż Uśmiech. Był o tym przekonany.

: 23 mar 2020, 23:08
autor: Posępny Czerep
Długo biła się z myślami, czy powinna to robić. Nade wszystko nie chciała komplikować mu życia, zatruwać umysłu złymi wiadomościami, czy sprawiać kłopoty przez kontaktowanie się z innym Stadem, jak zdawało się to wyglądać, gdy pierwszy raz się spotkali.
Obiło jej się jednak o uszy, że Ogień i Plaga związali sojusz. Czy więc tym razem nikt im nie przeszkodzi?
Stanęła nad taflą Czarnego Stawu, chwilę patrząc w swoje zacięte, dzikie oblicze, tym mroczniejsze, gdy odbite w odmętach czerni. Bruh. Musiała zdobyć się na nieco więcej życia, dla niego.
Dla jej pierworodnego syna. Za ostatnią krew jej i Zewu.
Zadarła wąski łeb i piorunującym dźwiękiem wezwała Vultora, wspomagając nieśmiałą wstęgą magii ryk, by pokierował się on jasnym przekazem do Plagijczyka.
"Czarny Staw. Mama na Ciebie czeka"
Oposia owinęła nagi ogon wokół przednich łap. Jedna z nich zaciskała się na klejnocie, małym podarunku, który chciała wręczyć swojemu młodemu.

: 23 mar 2020, 23:32
autor: Pożeracz Serc
– Oh, doprawdy? – Syknął sam do siebie sarkastycznie, na moment przed wyruszeniem wgłąb terenów wspólnych. Rozłożył skrzydła i leciał, sapiąc głośno co jakiś czas. Miał w głowie mętlik. Nie widział matki odkąd był niemalże podrostkiem, a teraz wyrósł na wielkie i okazałe sępisko. Nie miał pojęcia jak ma z nią rozmawiać, nie widzieli się przecież tyle czasu.. i dopiero teraz przypomniało jej się że ma syna. Czy Vultor ją winił? Skądże..
Był na miejscu już niebawem. Wylądował pół ogona przed matką, wykonując przedtem kilka zamaszystych ruchów rozłożystych skrzydeł, chwilowo eksponując wyrośnięte szpony oraz kolce. Stanął na wszystkich czterech kończynach i.. obserwował, garbiąc przy tym szyję, ignorując lekki wietrzyk muskający jego futro oraz wąsiki. Nie wiedział jak ugryźć tą rozmowę, więc po prostu się patrzył, licząc na inicjatywę oposicy. Zastukał najmasywniejszym pazurem tylnej nogi z niecierpliwością. Szczerze powstrzymywał się przed rzuceniem sie na nią i mocnym wytuleniem jej, bez tłumu ani żadnej widowni. Tak bardzo sie za nią stęsknił..

: 24 mar 2020, 0:03
autor: Posępny Czerep
Już z daleka rozpoznała podobną sobie, białą maskę i o dziwo – rozłożyste, brunatnopióre skrzydła – jedyną cechę, którą miał po dziadkach, nie swoich rodzicach.
Przez chwilę mignął jej przed oczami obraz pisklęcia, na widok którego ona i Zew aż padli do samej ziemi. Młodzi, nierozgarnięci rodzice, w żaden sposób nieprzygotowani do swojej roli. Powierzający ją komuś innemu.
I tak bardzo, bardzo zazdrośni, kiedy pierwszy raz było im dane ujrzeć swoje dziecię, którym już nie mogli się zaopiekować. Którego obraz dorastania sami sobie odebrali.
Pięknie wyrósł.
Oblicze Aank może trzeci raz od przebudzenia – na krótką chwilę złagodniało. Wielkie czarne ślepia przysłoniły się bielą, a wargi lekko rozchyliły, gdy obserwowała, jak ląduje.
– Vultor... – Cichutko, miękko, posmakowała jego imię. Ostatni raz widzieli się, gdy budziła się Sennah.
Czuła przytłaczającą niemoc i poczucie winy.
Także chciała go przytulić i kompletnie nie wiedziała, czy powinna. Czy jej za to wręcz nie zaatakuje.
Wydawał się równie spięty, co ona. Obserwował ją czujnie. O czym myślał?

Lekko rozłożyła skrzydła i uniosła się nieśmiało, na trzech łapach. Jedną na czymś zaciskała. Zaczęła kuśtykać do północnej wiverny, mierząc kroki powoli, pomagając sobie knykciami zajętej łapy, pochylając niżej łeb. Przystanęła blisko, bliziutko niego i poruszyła miękko nozdrzami, wciągając do piersi głęboko jego zapach.
– Mogę Cię przytulić? – Spytała w końcu, po dziesiątce bezsensownych dialogów, które wygnała ze swojej głowy. Najpierw musiała się dowiedzieć, czy jej syn w ogóle chce mieć z nią jeszcze kontakt. To, że tu przybył – niewiele mówiło.

: 24 mar 2020, 23:52
autor: Pożeracz Serc
Przez krótki moment nie wiedział kompletnie co ma odpowiedzieć. Czuł się jakby coś ciężkiego boleśnie przechodziło mu przez gardło, nie pozwalając na żadną odpowiedź. Jednakże rozpierały go szczęście i gorycz jednocześnie. Podrzuciła go Burdigowi, ale dała mu też matczyne ciepło przez tę parę krótkich momentów, kiedy miał okazję ją zobaczyć. Był jednak tak mocno szczęśliwy..
Na zadane przez matkę pytanie po prostu sterczał. Sterczał, aż w końcu wtulił się z impetem w jej puchatą pierś, tuląc ją mocno, jakby zaciskał właśnie dziób na najsoczystszym kawałku padliny.
– Nie zostawiaj mnie już, nie na tak długo. – Wymamrotał, czując jak zaciśnięte mocno ślepia powoli zachodzą łzami, po raz pierwszy w jego względnie krótkim życiu. Złość powoli ustępywała miejsca czystej radości, tak że nawet puchaty ogon dawał o tym znać, gibiąc się z prawej strony na lewą.

: 29 mar 2020, 6:39
autor: Posępny Czerep
Gigantyczna ulga spłynęła na nią, gdy jej syn, o urodzie drapieżnego ptaka, z impetem uderzył o jej pierś. Jej łeb miękko spłynął na jego kark, otulając go szyją, a ciepłe, cienkie błony napięły się na jego grzbiecie, przez co raz jeszcze mógł poczuć się jak w jaju. O ile oczywiście miał prawo pamiętać to uczucie.
Mruczała cicho, uspokajająco.
A jednak jego słowa były dla niej małym ciosem. Ledwo powstrzymała potok łez, który zaczął zbierać jej się gdzieś na wysokości gardzieli, boleśnie ściśniętej.
Chrapliwy głos zaczął nucić:
– Ciiii... Cichutko, już dobrze, jestem tutaj... – Tak jakby... Jakby samą siebie próbowała uspokoić.
Co miała mu powiedzieć, kiedy w jakiś sposób czuła, że przybyła się pożegnać?
Ich wspólna relacja składała się z opóźnionego przywitania, oglądania się z daleka i teraz mógł być już ten ostatni raz. Jak miała powiedzieć mu to..? I czy powinna zamiast tego go kłamać?

Nie potrafiła myśleć o tym dłużej, bo jej mruczenie ustępowało lekkiemu drżeniu. Czuła się znów słaba. Pierwszy raz od przebudzenia – jej zbroja złożona z goryczy ustąpiła, by pokazać dawną Aank. Delikatną, wrażliwą, empatyczną – i przerażoną. Smokooposa, jak to wołał jej mały braciszek...

Lekko cofnęła łeb, układając szyję w łuk i chcąc spojrzeć w oczy Vultora. Drapieżna biała źrenica zaokrągliła się na podobieństwo księżyca, ledwo otoczona przez czarną tęczówkę. Spojrzenie miała poważne, ale smutne.
– Nawet nie wiem jak Cię przeprosić, synu. Ja po prostu... Nigdy, nigdy nie nadawałam się na matkę. Zew również nie był na to gotowy. A jednak – kiedy zobaczyliśmy Cię, wiedzieliśmy, że stworzyliśmy coś, dla czego warto było żyć, nawet jeśli to życie nie było pasmem sukcesów. – Mówiła powoli, bo każde słowo, które chciała przekazać – chciała przekazać już dawno. A jednak głos i tak lekko jej się załamał. Uśmiechnęła się czule, podnosząc smukłą dłoń, by pogłaskać go po boku grzywy matczynym gestem. – Oboje jednocześnie żałowaliśmy, że nie możemy patrzeć, jak dorastasz, Vultor. Że może wątpisz, czy jesteś chciany i kochany. Ale jesteś, zawsze byłeś. Po prostu przy nas brakowałoby Ci wszystkiego. Nie byłoby nas wcale więcej... Choćbyśmy nie wiem jak chcieli. Nie mieliśmy czasu nawet dla siebie, ja chorowałam, przespałam chyba pół swojego życia, ojciec był młodym Przywódcą, a teraz... – Gula w gardle zmieniła się w supeł. Zrobiło jej się niedobrze. Czy wiedział o Fernie..? Czy chciał w ogóle wiedzieć? Może... Może nie wszystko na raz.
Spoglądała na niego, szukając jakichś reakcji na pięknym, drapieżnym pysku syna.

: 07 kwie 2020, 0:56
autor: Pożeracz Serc
Mimo tego że czuł jak rwące strumienie słonych łez napływają mu do ślepi, to wiedział że nie może teraz się rozpłakać. Nie mógł się płakać, nie mógł pokazać że jest słaby, nie przed matką tak dumną ze swojego małego łowcy i z tego jak bardzo wyrósł, pomimo bycia owocem kazirodztwa. Słuchając słów mamy nie oderwał łba od jej piersi, a nawet wtulił się w nią jeszcze mocniej, tak mocno że zaczęły go boleć mięśnie skrzydeł od ciągłego obejmowania oposicy. Jednak.. wreszcie komuś na nim zależało. Po raz kolejny od tak dawna mógł poczuć matczyne ciepło. Chciał wtulić się w szarawy puch i przespać w nim następny księżyc, zacząć życie od nowa, w Ogniu, z tatą, z Junko i mamą – jak jedna, wielka, szczęśliwa rodzina. W końcu oderwał łeb od mamy, by spojrzeć jej szklistym spojrzeniem w oczy.
– Nie musisz przepraszać. Nie jestem zły, nie mogę być zły na kogoś kto dostrzega we mnie coś więcej niż tylko zwykłego ścierwojada, po prostu.. brakowało mi ciebie. Oprócz ciebie i Plagi nie mam przecież nikogo. – Wytłumaczył, oddychając miarowo, unosząc rytmicznie swoją ptasią klatkę piersiową.
– Tęskniłem, mamo. – Tak, wiedział co przydarzyło się Zewowi, ale nie chciał już poruszać tego tematu, nie teraz..