Strona 36 z 37
Leszczynowy Zagajnik
: 16 wrz 2024, 18:38
autor: Płatki na Wietrze
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Oh, kiedy samica się podniosła i Kairaki mógł się jej przyjrzeć, cóż, zareagował bardzo spodziewanie. Delikatnie się speszył i zawstydził jej urodą, próbując nie dać tego po sobie poznać. Ugh. Miał słabość do ładnych, północnych samic, zawsze, zawsze czuł się nimi onieśmielony przy pierwszym spotkaniu. Potem się oczywiście uspokajał, tylkoo… Musi minąć ten pierwszy szok.
Tylko będzie z tym nieco trudniej, bo samica zaczęła podchodzić w jego kierunku i jeszcze do tego zadała pytanie. Uh, czyli wypadałoby, żeby się na nią patrzył, ale wtedy będzie mu ciężej prowadzić rozmowę, czy coś… Nah, nie, przecież dawał radę przy Fabii i Bealyn… Dobra, tylko przy Fabii. A, no i ważna rzecz – utwierdził się w przekonaniu, że prawdopodobnie nie należy do żadnego ze Stad. Albo jest tak nowa, że jeszcze nie przesiąkła zapachem żadnego z nich, to również jest jakaś opcja.
– Oh, y, nie, nie znam się na tym – chociaż, chyba pierwszy raz ktoś powiązał jego zbieranie kwiatów z leczeniem. – Zbieram je do malowania figurek, akurat czerwony powoli mi się kończy – odparł jeszcze, zrywając kolejne kwiaty. Może nawet delikatnie się uśmiechnął. Nie wyglądał jakby miał ją gdzieś, po prostu robił przerwy od utrzymywania kontaktu wzrokowego, żeby zerwać kolejny kwiat.
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 17 wrz 2024, 22:50
autor: Laryssa
Kiedy samica się podniosła... świat najwyraźniej stanął w płomieniach! Smoki to w ogóle były takie szczęśliwe pod tym względem stworzenia. Każdy rumieniec skrywał się pod warstewką czy ty łusek, czy futra, czy nawet i piór, pozostawiając rozmówcę kompletnie niedoinformowanego odnośnie stanu umierającego z gorąca osobnika. Laryssa, rzecz jasna, nie wpadła na to, że mógłby jakkolwiek się zawstydzić; a już zdecydowanie nie z takiej odległości, w której była.
Kiedy znalazła się bliżej, zlustrowała go jeszcze raz wzrokiem. Uniosła lekko jedną z brwi na usłyszaną odpowiedź. Nie-zielarz. Warte zapamiętania. Za to druga część... wywołała na jej pysku coś na kształt zainteresowania. Uśmiechnęła się miło, stając na palcach i po sekundzie opadając z powrotem.
– Figurek? Na przykład, noniewiem, boga? – zasugerowała, znów unosząc brew, z przyklejonym do pyska uśmiechem. Skoro prawdopodobnie jest ze stada, to musi wierzyć, nieprawdaż? W końcu mieszka w magicznej krainie cudów i najwyraźniej domu Larimara! Sama uwierzyłaby w niego jeszcze mocniej gdyby tylko mogła poczuć jego obecność z tak bliska jak tubylcy z Wolnych Stad.
– A, tak. Zanim jeszcze odpowiesz – dodała naprędce, wyciągając łapę z uniesionym palcem. – Wyglądasz mi na bardzo miłego samca! A mi przydałaby się, hm, pomoc, tak myślę – nabrała tchu, na uderzenie serca odwracając wzrok, nim powróciła do patrzenia na niego z nieukrywaną prośbą w ślepiach. – Strasznie mozolnie idzie mi polowanie, a ty wydajesz się znać różne miejsca, y, występowania roślin, więc na pewno wiesz gdzie mogłyby być, powiedzmy, krzaki w owocami? Drzewa? Coś w tym stylu? – zamrugała niewinnie, oczekując na odpowiedź. Póki co była nawet z siebie zadowolona. Wyglądało na to, że ta interakcja miała przejść o wiele lepiej od poprzedniej.
Jeszcze zdąży kompletnie się zaplątać i zepsuć całą rozmowę. Dosłownie ledwo co się odezwała. Najlepiej, jakby już teraz się dowiedziała co trzeba i po prostu sobie poszła.
Nieprawda! Tak właściwie to bardzo niemiła myśl, mózgu. Powinieneś się wstydzić. Och, Larimarze. Nie sądziła, że te natrętne myśli będą w stanie się zrobić jeszcze gorsze niż kiedykolwiek wcześniej. Takie... demotywujące! Masakra.
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 18 wrz 2024, 0:25
autor: Płatki na Wietrze
Oh, dobra, szykuje dłuższa rozmowa! I to z ładną samicą! Przerwał więc zbieranie roślin i już szykował się do odpowiedzi, niestety, nieznajoma go ubiegła dodając jeszcze kolejne pytania. Ah, no tak, definitywnie jest to Samotniczka. I podobnie jak Fabia, wydaje się mieć problemy ze znalezieniem pożywienia, uhm… Jednak się cieszy, że wykluł się w którymś ze Stad.
Tak jak wcześniej patrzył się w bliżej nieokreślone miejsce, tak teraz skierował na nią swój wzrok. Kusiło go zapytać, czy wie cokolwiek o tym miejscu, ale patrząc na zadawane przez nią pytania... Nie wie nic. Zastanawia się więc, czy zacząć jej opowiadać o Stadach, Terenach Wspólnych, o tym że musiałaby najpierw pogadać z jakimś Przywódcą o tym i tak dalej. Raczej opowie o tym później, albo kiedy padnie takie pytanie z jej ust. Teraz powie... Bardziej ogólnie.
– Oh, y, to skomplikowane... Jeśli chciałabyś znaleźć cokolwiek jadalnego, musiałabyś wkroczyć na Tereny któregoś ze Stad. Tam powinnaś dać radę znaleźć jakieś owoce, a nawet i zwierzęta. Tutaj co najwyżej natkniesz się na zioła i ładne kwiatki – ah, no tak, jeszcze coś! Wziął kolejny oddech, jakby sobie o czymś przypomniał(bo tak było, głównie wspomnienie o kwiatkach to wywołało) – a, jeszcze figurki. Robię różne, zależnie od tego o jakie ktoś mnie poprosi. Są to głównie smoki – Boga jeszcze nie robił. Hm, a w sumie, mógłby zrobić figurkę dla Aterala. Ma niby jedną tam u siebie, to może je lubi?
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 19 wrz 2024, 1:27
autor: Laryssa
Zmarszczyła brwi. Podczas słuchania jedna z nich drgnęła, nadając jej obliczu nieco pytającego wyglądu.
Doprawdy? TO jest wytłumaczenie?
To jakieś nieporozumienie.
Co za strata czasu. Co za...! Niech mu powie, co o tym myśli. Niech mu powie, jakie to bez sensu.
Nie, nie, gh. Nie. To tereny Larimara. Jeśli takie wprowadził zasady, jeśli najwyraźniej błogosławi jedynie te całe... tereny stad, to zapyta, czy może tam wejść. W końcu co jej zrobią? Musieli jakoś handlować, prawda? Co prawda wiedziała, że nie każdy lubił, jak wchodziło mu się do domu, a i nie była pewna, gdzie mogą być domy ani jak będą wyglądać, ALE! Jeśli będzie trzeba, to jakoś to dogada. Po prostu trochę nie rozumiała, dlaczego na błogosławionych terenach rozpierzchły się smoki, które postanowiły zaklepać miejsca przeznaczone dla wszystkich wierzących.
Przeczesała palcami grzywkę, wciągając ze świstem powietrze do płuc.
– Okej. A mogę pójść z tobą? – spojrzała na niego dużymi, przepełnionymi nadzieją oczami, splatając własne łapy ze sobą. – B-bo wiesz. Nie znam tych ziem i-i to bardzo by mi pomogło, gdyby ktoś mi pomógł się zapoznać i takie tam – ni to parsknęła, ni hehnęła, wydając z siebie cichy, lekko przytłumiony chichot, który zanikł w przeciągu sekundy. Cofnęła przy tym lekko głowę, a jej spojrzenie powiodło po trzymanych przez niego kwiatach po raz kolejny. Nie skomentowała w żaden sposób figurek, jednak będąc zbyt zaprzątniętą kwestią przeżycia w tych całych Wolnych Stadach.
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 19 wrz 2024, 12:45
autor: Płatki na Wietrze
Uh, niby był na to przygotowany, ale i tak nieco go zmieszała bezpośredniość samicy. I jeszcze to jak go prosiła, ugh… Musi popracować nad komunikacją z ładnymi, północnymi smoczycami. Chociaż… Z Fabią już mu chyba idzie lepiej…
– To jest, y, skomplikowane – który już raz jej to mówi? – Na te Tereny nie można wchodzić ot tak, jeśli nie jest się członkiem któregoś ze Stad. Musiałabyś porozmawiać o tym z Przywódcą któregoś z nich – widocznie się przez moment zawahał, jakby się nad czymś zastanawiał. – Jeśli chcesz, mogę zawołać Przywódcę mojego Stada, Ziemi, albo go po prostu zapytać, czy coś – nie był pewien jak Ciirioh podchodzi do tego typu rzeczy i czy woli zjawiać się osobiście, czy jak. W sumie, chyba pierwszy raz będzie go prosił o jakieś Przywódcze rzeczy. Jest to… Dziwne uczucie i dziwna myśl. Huh, przyjaciel i Przywódca to coś, z czym Kairaki dopiero teraz się oswaja. Ceremonie nie były dla niego jeszcze niczym nietypowym, ale to dlatego, że nie były dla Kairakiego, a wszystkich wokół, więc nie musiał aż tak zmieniać swojego spojrzenia na Ciirioha. – Jeśli się zgodzi, to będę mógł Cię oprowadzić – dodał jeszcze. No chętnie by spędził z nią jeszcze odrobinkę czasu, głównie dlatego, że jest ładna!
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 20 wrz 2024, 1:12
autor: Laryssa
Skomplikowane, skomplikowane... czy coś na tych głupich Wolnych nie było skomplikowane?! Westchnęła, spodziewając się już po tym wstępie, że będzie jakieś 'ale'. No i było, a jakże! Przekręciła nieświadomie lekko głowę w bok podczas słuchania, potakując co jakiś czas. Przywódca. Mhm. Taki... wódz, yeah.
Zaraz. Czy usłyszała dobrze? Członkiem?
Wybałuszyła ślepia. Członkiem!? Rzecz jasna chodziło o członka STADA, ale to nie mniej ją przeraziło. Zagryzła wargę, czując, jak podskoczyło jej tętno. Ale... ale nie mogła dołączyć. Nie chciała dołączyć! Będzie musiała wyjaśnić temu całemu przywódcy, że ona już ma swoją rodzinę i swoją grupę, swój lud, swoje plemię! Całą, dużą społeczność! A była tutaj z powodu swojej misji, a nie jakiegoś durnego dołączania. Co to w ogóle za pomysł? Nie dość, że blokować poświęcone przez Larimara tereny, zgarniać cuda dla siebie na wyłączność i jeszcze wymagać jakichś dziwnych dołączeń. Odetchnęła ciężko.
– A-ale to nie będzie jakaś inicjacja? – cofnęła się z wahaniem o krok za siebie, kuląc się w swoim gęstym futrze. Przez niedawną rozmowę z Trzmielojadem przypomniało jej się aż, jak wspominał o strachu. I dziwnie było jej zdać sobie w pełni świadomości sprawę, że faktycznie to wszystko ją przerażało. Bardziej niż powinno, najprawdopodobniej.
Może odetną jej palca i przywódca dumnie powiesi go sobie na naszyjniku z palców jako akt jedności stada.
Co?! Nie gadaj. N-nie ma szans... a może? Na boga.
– T-to wszystko da się obgadać, zdecydowanie – pokręciła energicznie głową, siląc się na jak najspokojniejszy ton. Wdech i wydech, Larysso. Nie ma co obstawiać z góry najczarniejszego scenariusza. – Ten cały przywódca zrozumie. Taki łącznik z Larimarem jak on na pewno zrozumie kogoś na podobnej pozycji – wyjaśniła chyba bardziej dla samej siebie. Logiczne! Nawet bardzo. Jakoś tak machinalnie uznała przy okazji, że przywódca zdecydowanie będzie połączony ze świątynią. Ale dlaczego miałoby być inaczej? Zagarnęli te cholerne tereny dookoła świątyni cudów, po cóż innego to robić, jak nie po to, by czcić Wszechpotężnego na wyłączność?
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 25 wrz 2024, 19:47
autor: Płatki na Wietrze
Oh, uhm, jej reakcja bardzo go, y, zdziwiła. Na tyle, że sam się od niej nieco odsunął, zaskoczony tym wszystkim. Uh, znowu powiedział komuś coś nie tak. Bał się, żeby tylko od niego nie uciekła. Spróbuje może teraz nieco spokojniej.
Najpierw też wypadałoby zrozumieć, co ją zaniepokoiło. Dołączenie do Stada? Najwyraźniej to, bo po tych słowach się cofnęła i zaczęła o to wypytywać.
– Oh, y, spokojnie, inicjacja to nic złego – powiedział łagodnie, trochę może przesadził z reakcją i tonem i mogło to wyglądać, jakby zwracał się do przestraszonego zwierzęcia – przez cztery księżyce będziesz mogła chodzić po Terenach Ziemi, bez wstępu do Obozu, czyli miejsca, gdzie reszta mieszka, a potem Ciirioh wezwie Cię na Ceremonię i otrzymasz rangę. To wszystko… – Zawahał się. Tak naprawdę to nie było wszystko. – To znaczy, będziesz jeszcze musiała wpłacić dwa kamienie, albo trochę mięsa, ale to nic trudnego – usłyszał jeszcze, jak coś jeszcze do siebie mówiła. O to też chyba dobrze, żeby zaczepił. – I, y, tak, Ciirioh to mój przyjaciel i na pewno bez problemów się z nim dogadasz – dodał jeszcze, licząc, że może ją w ten sposób uspokoi. Bardzo go zainteresował ten cały Larimar, ale nie był pewien, czy jest to dobry moment.
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 26 wrz 2024, 21:00
autor: Laryssa
Całe szczęście dla Kairakiego Laryssa nie miała dokąd uciec. Nie, żeby w ogóle jej to przeszło przez myśl, skoro i tak miała zostać na tych terenach i uspokoić nerwy Larimara po tym, jakie problemy mu sprawiła i jak nadwyrężyła zaufanie. Odetchnęła po raz kolejny. Niewiedza naprawdę była najgorszym przyjacielem smoka.
No i z miłą chęcią wrzuciłaby coś na ząb. W końcu jej plemię nigdy dotąd nie miało problemu "pożyczać" pożywienia.
Psiakrew! Nie, nigdy nie byli złodziejami. Wszystko zawsze dogadywał jej ojciec z ich sojusznikami... inaczej dlaczego mieliby być do nich tak pozytywnie nastawieni?
Bardzo duże słowo jak na ich zachowanie. Raczej neutralni.
Niech i tak będzie. Neutralni. Oczywiście, że to było ugadane. To już prędzej ONI okradali Tsaar i ich podarunki, a nie w drugą stronę.
Naprawdę uważała, że...?
To- to nie tak. A-ale nie można było mieć pewności, nie po tym, co widziała. O, Czcigodny. Trzymaj ich wszystkich w opiece i dobrej woli, bo ten świat naprawdę schodził na psy.
Po prostu dopiero poznawała jego prawdziwe barwy.
Grhh...
Ocknęła się. Część zdania uciekła jej skupieniu, lecz usłyszała coś o jakiejś randze? Kamienie??? O czym on w ogóle gadał?
– Więc ten... Ci-irioh – powtórzyła, niepewna, jak powinna zaakcentować to słowo. Zakręciła palcem młynek. – będzie chciał ode mnie podarunku? I co się z nim potem stanie? – tym razem splotła ze sobą swoje łapy, patrząc na niego wyczekująco niewinnie dużymi ślepiami. Miała w głowie logiczną odpowiedź, lecz zamierzała ją usłyszeć niezależnie od tego, co podpowie. W końcu kto wie, czy jej nie okłamywał, aby nie wyłudzić od niej jej dobytku. – Wiesz co, nie do końca rozumiem o jakich kamieniach mówisz. Taki... taki jak tam by się nadał? – wtrąciła jeszcze, pokazując głową obok siebie na wyrastającą spod ziemi skałę. Nie za dużą, sięgającą maksymalnie do jej łokci. Szarą i kanciastą, z jednym zaostrzonym krańcem pnącym się ku niebu.
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 26 wrz 2024, 21:44
autor: Płatki na Wietrze
O, uspokoiła się, dobrze… Już trochę się rozluźnił, widząc, że ta prowadzi dalej rozmowę i już nie ucieka, ani nie jest jakoś spłoszona. Uf.
W sumie to, myślał że zaczyna iść dobrze, ale, ugh, no tak, poczuł się głupio. Nie byłby sobą, gdyby przez całą rozmowę czuł się dobrze. Uh, zapomniał, że przecież poza tymi Terenami sprawa z kamieniami nie jest taka jak tutaj. Westchnął, ale bardziej w wyrazie delikatnej irytacji na siebie. Sprawa podarku i tego, co Ciirioh z nim zrobi akurat nie była dla Kairakiego takim problemem… To znaczy, nie do końca znał odpowiedź na to pytanie, ale mu to nie przeszkadzało.
– Nie jestem pewien, pewnie trafi do Skarbca, żeby jakiś smok w potrzebie mógł to potem wziąć – odpowiedział, wzruszając barkami, a potem zerknął na wskazany przez nią kamień. – Ah, y, zapomniałem. – Nieco się na pysku speszył. – Nie, chodziło mi o kamienie szlachetne. Cytryn, szafir, opal i inne takie, dużo ich tu u nas, można je znaleźć w sumie wszędzie na terenach Stad – chciałby móc to zademonstrować i zerknąć pod jakiś najbliższy kamień, ale nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek coś tu znalazł, więc wolał nie ryzykować. Ale i tak mimowolnie odrobinę się rozejrzał. – Służą nam do różnych rzeczy, są jakby, walutą. W Świątyni możesz dzięki nim leczyć różne kalectwa, jak ucięte łapy, albo odbyć magiczny trening – no cóż, wcześniej był mniej wylewny i poskutkowało to pewnym niezrozumieniem, postarał się więc teraz wyjaśnić wszystko… Lepiej, jaśniej, z mniejszą szansą na pomyłkę albo niezrozumienie. Czy mu się udało? Cóż, zaraz się przekona! Samica całkiem jasno dopytywała o niejasności… Tak jakby.
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 28 wrz 2024, 0:24
autor: Laryssa
Zastrzygła uszami i przyjrzała się rozmówcy poważnie, z nową uwagą. Do... skarbca. Co to miało oznaczać? Nie jako podarunek dla boga, a do własnej kieszeni? Czy o to chodziło? Do własnej kieszeni, ale smok w potrzebie może wziąć... nie, to musiał być jakiś ogólny stos. Była w stanie to zrozumieć, w końcu sami mieli składziki na przedmioty, ale coś jej tu nadal zgrzytało.
Po chwili ją olśniło, co.
Przecież oni uznawali te tereny za własne. Co z tego, że były błogosławione przez Larimara dla każdego wierzącego – oni brali za samą możliwość WEJŚCIA jakąś dziwną kaucję. Nie, nawet nie kaucję. Po prostu, psiakrew, opłatę. Aż się w niej zagotowało na samą myśl. Musiała być jednak spokojna. Może tylko jej się wydawało i sobie dopowiadała rzeczy tam, gdzie ich nie było. Doszukiwała się nieistniejącego.
– Szlachetne. – powtórzyła twardszym tonem, sztywniejąc. – Dobrze... wiedzieć – wymamrotała. Szkoda, że nie była w stanie wykorzystać tej sytuacji. Gdyby tylko była tak cięta jak jej wewnętrzny krytyk, to z pewnością Kairaki nie stałby tu tak miło, speszony i uciekający od niej wzrokiem.
Szkoda, że sami nie byli tak szlachetni.
Ale nie powinna nic wypominać. Nie chciała już od razu zostać przekreślona. Za to jakby ich przekonała do swojej racji? Psiakrew, to by było doskonałe! Jedna z możliwości, by jakoś udobruchać Larimara. Pokazać mu, jak mocno jej zależy i jak dba o interesy wierzących na całym globie.
– Och. Zaraz. Płacicie za cuda? – w pierwszej chwili wyglądała, jakby zaraz miała wybuchnąć z radości, a potem, zaledwie po krótkiej chwili, dotarł do niej pełen sens jego słów i energia opadła z niej równie szybko, jak w nią wstąpiła. – Larimar nigdy by nie żądał zapłaty za cuda. Błogosławi tych, którzy na to zasługują. Którzy oddadzą mu siebie w opiekę i pozwolą się poprowadzić – powiedziała, kontynuując poniekąd ton sprzed chwili. Nadal bardzo Laryssowy, ale też zdecydowanie mniej niezręczny. No nie. Nie mogła tego znieść. Tych... do diaska, tych herezji! O Czcigodny, w co oni jeszcze wierzyli? Co to za profanacja? Naprawdę zrzucali wszystkie cuda na jakieś podrzędne duszki, czy bratali się ze złymi siłami?
Będzie znacznie ciężej, niż sądziła.
Co za wylęgarnia zła.
Prawda? Złączyła swoje łapy jeszcze mocniej, jakby mówiąc "Czcigodny, miej mnie w opiece".
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 30 wrz 2024, 14:20
autor: Płatki na Wietrze
Nieco go zaniepokoiła jej reakcja na informację o kamieniach szlachetnych, ale w sumie nijak tego nie skomentował. Może co najwyżej na jego pysk na chwilę wstąpiły ciekawość i niepewność, ale to by było na tyle z tego wszystkiego.
Zwłaszcza że i tak potem samica powiedziała coś, co bardziej zaabsorbowało uwagę Kairakiego i na co wypadałoby żeby odpowiedział. Bo poczuł się trochę dziwnie, zupełnie jakby, y, wprowadził ją w błąd? Albo coś niezbyt dobrze wytłumaczył? W końcu, z tego co się orientował, za niektóre "cuda" nie trzeba było płacić.
– Y, tak, ale nie za wszystkie, tylko te konkretne – powiedział od razu, nieco szybszym i może nieco spanikowanodefensywnym tonem. – Niektórzy Bogowie robią coś za darmo, albo i nawet proponują różne rzeczy – oczywiście, mówił o Ateralu i o tym, że sam Bóg zaproponował mu obejrzenie jego własnej śmierci. Na szczęście znał jeszcze inne przykłady podobnych działań ze strony Bogów. – Na przykład, Uessas może Ci zesłać potomstwo za darmo, jak go o to poprosisz... – Przerwał na chwilę, przyglądając się samicy badawczo. Trochę się zawahał z tym, ale w końcu zapytał – tak właściwie, to kim jest Larimar? – Naprawdę go to ciekawiło, lubił obce kultury. Tylko coś tak z jakiegoś dziwnego powodu nie był pewien, czy powinien zadawać to pytanie już teraz… No cóż, nigdy nie był biegły w sprawach społecznych, więc popełnienie jakiegoś błędu tu czy tam dalej mu się zdarzy.
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 03 paź 2024, 20:26
autor: Laryssa
Jej pysk ścisnął się w cienką linię. Mało brakowało, a zgrzytnęłaby zębami. Odetchnęła jednak baaardzo powoli, odzyskując równowagę. Nie było powodu, aby podejrzewać, że ktokolwiek tutaj robi coś tak niecnego i to wszystko jedno wielkie nieporozumienie, które zaraz rozwieje. I wszystko będzie git malina.
– Bogowie. – Ni to syk bólu, ni zwykłe słowo. Coś dziwnie zniekształconego wydobyło się z jej pyska, a sama zabrzmiała, jakby ten wyraz brzmiał dla niej obco, jakby nigdy w życiu go nie słyszała. O Czcigodny. Nie miała komentarza już na samo wspomnienie liczby mnogiej, a wraz z kontynuacją o zsyłaniu potomstwa, najzwyczajniej w świecie zatopiła oblicze w łapach, kręcąc głową na boki.
Zaraz się załamie.
Zaskakująco chłodne stwierdzenie faktu. Nie mogła temu zaprzeczyć, lecz zamiast się zagotować, jej całe ciało zdawało się oklapnąć, włącznie z uszami. Jakby pogodzone z przegraną. Jedna z łap nadal pozostała przy głowie, pocierając zmarszczone (co było niewidoczne pod krótkim futerkiem) czoło.
– ... – otworzyła pysk, łącząc ze sobą palce, lecz ich nie splatając. Jej łapy powoli opadły, a sama zamknęła ze szczęknięciem pysk. Podniosła na niego zmętnione ślepia, w których kryło się wiele, ale po drżeniu całego ciała przede wszystkim wychodziło, jak bardzo się właśnie speszyła.
Nie zapytała o jego imię.
Na Czcigodnego, oczywiście, że nie! Była zbyt pochłonięta rozmową i odkryciem co tu się, psiakrew DZIEJE, o co chodzi i dlaczego błogosławione przez Larimara tereny tak bardzo nie robią sensu do wszystkiego tego, czego się o nim uczyła! Zawsze pytała, cholera jasna, i ten jeden raz nie zapytała. Po co robić z tego problem? On też przecież nie znał jej imienia!
Ale to ona wymyśliła sobie teraz całą przemowę, której płynność zaburzył brak informacji.
Kluczowej, psiakrew! Jak ma mu przemówić do rozsądku, kiedy nie może się nawet do niego zwrócić? Jaki był z niej kapłan, kiedy nawet nie wiedziała, z kim rozmawia i kogo szukać, kiedy już ich drogi się rozejdą? O co zapyta? "Hej, wy granicznicy, znacie takiego futrzastego przystojniaka? Wygląda na nieśmiałego i ma takie krążki podobne do tych mięsnych, które robiła moja mama, o tu, na barku i szyi! A tej różanej grzywy się nie da pomylić, haha!".
Jeśli w ogóle będzie wiedziała, z jakiego jest... stada.
Zadrżała. Stada...? Ano tak. Tubylcy pochodzili z niejakich "stad". Zagryzła wargę. Mówił jej to. Mówił i Trzmiel, ale...
– Gh – wyrwało jej się nieświadomie, kiedy nerwowo krążyła spojrzeniem w bok, na ukos, przysłaniając pysk łapą. Teraz, jakkolwiek jej serce powinno właśnie pofrunąć ku niebiosom, kiedy miała opowiadać o wspaniałości i cieple Larimara, tak kompletnie strząsnęła tę sprawę na bok. Nie dawało jej to spokoju, że nawet nie poznała jego imienia.
W końcu powróciła do niego wzrokiem. Po długiej przerwie.
– Przypomnij mi, jak ci na imię? – bąknęła głucho, ledwie słyszalnie; słabo. Jakby uleciały z niej wszelkie siły witalne. Jeśli jednak to kwestia zapomnienia, to będzie naprawdę sobą rozczarowana. A jak nie? To... dalej będzie bardzo niegrzeczne i nielarimowe.
Ależ wstyd.
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 07 paź 2024, 15:20
autor: Płatki na Wietrze
Jego rozmówczyni była dla Kairakiego… Dziwna. Już nawet jej uroda była w stanie tego wrażenia zamazać. Próbował jej wyjaśniać jak wygląda tutaj życie, ale jej reakcje co i rusz go zaskakiwały i zbijały z tropu. Nie miał pojęcia co robi dobrze, a co źle, czy w ogóle cokolwiek mu się udaje. To odsuwała się jakby ją czymś przestraszył albo spłoszył, to machała łapami bez słowa, to zmieniała wyraz swojego pyska. Tak jak na przykład teraz. Trzeba przyznać, że rzadko obcował z tak ekspresyjnymi smokami i w sumie… Ta cecha chyba bardziej go stresowała, niż ułatwiała komunikację.
Ugh, imię. No tak. Znowu zaczął z kimś rozmawiać i nawet mu się nie przedstawił. Uh. Jak dobrze, że miał tych sytuacji tyle, że jest już jako tako pod tym względem ogarnięty. Po prostu się skrzywił nieco tym speszony, ale nie jakoś mocno czy zauważalnie, ot, pysk mu się wykrzywił na dosłownie chwilę, oczy uciekły gdzieś w bok i to wszystko. Jak był młodszy bywało z tym znacznie, znacznie gorzej.
– Eh, a, tak, przepraszam, zapomniałem o przedstawieniu się… Jestem Kairaki – powiedział, wzdychając przy tym. Może to właśnie to spowodowało w niej tyle zmieszania? No cóż, przynajmniej może się domyślać skąd teraz wyniknęło kilka reakcji samicy… Której umienia nie znał. Liczył, że mu po prostu odpowie swoim…
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 11 paź 2024, 21:53
autor: Laryssa
A może to po prostu smoki stąd były tak... trywialnie wręcz nieekspresyjne?
Trzmielojad...
...ano, tak jak i ten tutaj również. Przekonać się jednak będzie mogła dopiero po zapoznaniu się ze znacznie większą liczbą smoków stąd. Cóż, powinna była się tego spodziewać. A jednak wierzyła przez ten cały czas, że ich ludy będą miały tak wiele wspólnego. Że i tutejsze stada, i jej plemię, będą zatrważająco podobne. Nie pozostało nic innego, jak po prostu się z tym pogodzić, że tubylcy należeli do zupełnie innego odłamu wiary, tradycji i wartości. Opartym na grzechu i zawłaszczaniu.
Chciwe, podłe pomioty.
Od tego tu była. Taka była jej misja. Zrobi co w jej mocy, aby naprawić przesiąknięte złem tereny Wolnych Stad lub polegnie jak wielu, wielu przed nią.
Tamci na pewno nie mieli takiego beznadziejnego przypadku.
Niekoniecznie. Historia mówiła o wielu bardzo trudnych przypadkach i...
Skup się, psiakrew, na rozmowie, idiotko.
Nie skomentowała tego.
– Laryssa. Kapłanka Larimara – odparła szybko, nerwowo przełykając ślinę. Nie potrafiła czuć się tak podniośle i dumnie, wręcz pysznie, jak przed podróżą. Tutaj wszystko po prostu było jednym wielkim rozczarowaniem. Jej testem. – Właściwie to dopiero będę. Czcigodny trochę się na mnie zawiódł i muszę mu udowodnić swoją wartość, zanim spojrzy na mnie ponownie przychylnym okiem – zanim zdążyła ugryźć się w język, słowa same wypłynęły z jej pyska. – Ale to nieważne – zbyła prędko, machając na to łapą i nie dając mu nawet wejść sobie w słowo. Mówiła... szybko. Zaskakująco szybko. – A więc Kairaki – nabrała tchu, a tym razem łapy do siebie wróciły z cichym klaśnięciem, kiedy na nowo zbierała myśli. Teraz to nawet nie pamiętała dobrze już swojej płomiennej, improwizowanej przemowy. Czy w ogóle miało sens się tak emocjonować? – Wierzycie tutaj w wielu "bogów", tak? A zastanawiałeś się może, że nie wszyscy z nich są prawdziwymi bogami? Stwórca świata i smoczego rodu jest tylko jeden i jego miano brzmi Larimar. Nigdy nie przedstawił mi się żadnym innym, ale jestem w stanie uwierzyć, że pogodził się z nadanym przez was imieniem, bo jest tak przebaczający i wspaniałomyślny. Och, Najwspanialszy, Najczcigodniejszy... Larimar jest jedynym, którego się czci. Reszta zaledwie mu pomaga. Zbiera podarunki. Pomaga w drobnych pracach, lecz wieczne zbawienie daje ci jedynie gorejąca łapa Czcigodnego, promieniujący dobrocią uśmiech i jego przeszywające, elektryzujące spojrze... – kłapnęła szczęką, od razu ją zamykając, kiedy zdała sobie sprawę, co robi. Co są reprezentuje jako nowa na tych ziemiach krzewicielka wiary. Nie mogła zaczynać od takich tematów! Sapnęła, karcąc się buńczucznie samą siebie w myślach. Odchrząknęła.
– W każdym razie, uhm, jest jedynym, którego się powinno czcić, jeśli chcesz żyć wiecznie i szczęśliwie u jego boku – zakończyła jak gdyby nigdy nic, szczęśliwa jak zwykle, że jej rosnącego rumieńca nie było widać pod gęstym, acz krótkim futerkiem. Uśmiechnęła się jak gdyby nigdy nic, próbując nie speszyć na samo wspomnienie, które przyszło jej właśnie do głowy. Nie chciała rzecz jasna wyganiać Larimara z własnej głowy, ale och, Wszechmogący, czy możemy to pozostawić na później?
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 19 paź 2024, 23:57
autor: Płatki na Wietrze
Całe to gadanie Laryssy było jednocześnie ciekawe, fascynujące, ale też i… Nieco dziwne. Bardzo lubił poznawać inne kultury i o nich słuchać, wszak od zawsze go to interesowało. W sumie, to nie pamięta kiedy ostatnio czegoś podobnego słuchał, więc temat interesował go jeszcze bardziej! No i poniekąd było to ciekawe… Na tyle, że samiec popadł w pewnego rodzaju zadumę. Tylko... Fakt wiary w jednego Boga wydawał mu się… Dziwny, ograniczający. To był jeden z tych większych zgrzytów w jej opowieści. Co jeśli ten jeden Bóg komuś by nie pasował? No właśnie… Tutaj to każdy może znaleźć sobie Boga, z którym czuje się najbliżej. On ma na ten przykład Aterala, który w sumie jak się okazało, towarzyszył mu już od pisklaka, a potem jeszcze zgodził się z nim porozmawiać… Szkoda tylko, że temat wiary nie wydawał mu się na tyle interesujący, żeby jakoś bardziej go poruszać, albo o nim dyskutować… Czy ten jeden Bóg byłby od wszystkiego? Chyba tak, tylko, uhm...
– Nie myślałem o moich Bogach w ten sposób… Właściwie, to nie bardzo mam powód, by wątpić w ich boskość. – Nie chciał z nią popadać w dyskusję, więc tamte przemyślenia zostawi dla siebie. – Aaaa, czym tak właściwie zawiodłaś Larimara? – To był jeden z tych tematów, który zainteresował go w sumie najbardziej! Dopiero chwilę później pomyślał, że to pytanie może nie być na miejscu i nieco się skrzywił, tak nieznacznie.
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 24 paź 2024, 9:19
autor: Laryssa
Jakim cudem można było być tak skrajnym? Laryssa co prawda nie mogła wyciągnąć tego wniosku, lecz zdecydowanie by tak zrobiła, gdyby tylko dane jej było dowiedzieć się, jakim cudem samiec mógł być jednocześnie tak zafascynowany i kompletnie niezainteresowany. Tak czy inaczej po pierwszym wypowiedzianym przes niego zdaniu kompletnie nie spodziewała się reszty. Jej uszy nieznacznie opadły. I to nie tylko dlatego, że najwyraźniej nie potrafiła mu przemówić do rozsądku, a raczej – przekonać, ale przede wszystkim dlatego, że jego następne pytanie spowodowało w jej głowie automatyczne pytanie "znowu o mnie?". I kiedy tak nad nim przystanęła i chwilkę pomyślała... ano właśnie. Czy ona w ogóle zainteresowała się Kairakim? Szlag, przecież nie znała przed chwilą nawet jego imienia! Wiedziała jedyne, że pochodzi ze stada i maluje figurki. I zachowuje się... nieco niezręcznie. Nienajlepsza kartoteka jak na dłuższą rozmowę.
– To... spóźniłam się na całodniowe modły. Powinnam tu być przed dwudziestym piątym księżycem życia. I nie wypełniłam powierzonej mi misji – nagle jej gardło zrobiło się strasznie suche. Skrzywiła się na sam dźwięk własnych słów, podnosząc nieodgadniony wzrok na rozmówcę. Prosto w oczy, bez uciekania. Jakakolwek złość przez nią przepływała zaledwie chwilę temu, obecnie zdawała się kompletnie ustąpić zawstydzeniu własną osobą. A jednak, pomimo wielkiej chęci uciekniecia spojrzeniem i palających pod futerkiem polików, uparcie patrzyła dalej. Aż w końcu zdecydowała się odezwać ponownie, poprzedzając słowa lekkim chrząknięciem.
– Właściwietowydajesz się bardzo skrytym smokiem – wymamrotała. – I, uhm, ciągle gadamy o mnie i o tym stadzie i, i nawet nie wiedziałam, jak się nazywasz ani nic o... tobie. Przepraszam. Rozmowa nie powinna być taka jednostronna – uniosła łapy, nieświadomie nimi gestykulując w trakcie. I na koniec spuszczając na nie wzrok, kiedy znów własne dłonie splotły się w ciasnym uścisku. – Opowiedz mi o sobie. Wyklułeś się na tych ziemiach, w tym stadzie, yy, Ziemi, tak? – dopytała niegłośno, ale znacznie spokojniejszym głosem. Kojącym wręcz, chciałoby się rzec.
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 26 paź 2024, 21:56
autor: Płatki na Wietrze
O-oohhh… Dobra, odpowiedź nieco samca zawiodła. Myślał, że aby urazić Larimara trzeba czegoś… Więcej niż przegapienie modłów. Chociaż, to niewypełnienie misji brzmi intrygująco. Już miał o to podpytać, ale zatrzymał go kontakt wzrokowy.
Ugh.
Czemu? Tak go to zdziwiło i spłoszyło, że szybko odwrócił swój wzrok. Była ładna, jej uroda go nieco onieśmielała, a teraz jeszcze to... No nie mógł zareagować inaczej, no...
Ugh…
Zmiana tematu jeszcze bardziej zbiła go z tropu, jak gdyby ten nagły i usilny kontakt wzrokowy nie był wystarczający… Zresztą, on jeszcze chętnie by o niej pogadał, na przykład o jej misji! No i tak, był w zasadzie skryty… Tak jakby. W sensie, nie ukrywał o sobie informacji jakoś specjalnie czy coś… A jednostronność rozmów mu nie przeszkadzała, zwłaszcza, kiedy rozmawiał z kimś z zewnątrz! Ale przynajmniej ta zmiana tematu przypomniała mu o czymś…
– Y, tak, żyję tu odkąd się tu wyklułem, w sensie w Stadzie Ziemi, tak i, mmmm – zastanowił się, co jeszcze mógłby opowiedzieć o sobie. I to w taki sposób, żeby nie czuć się dziwnie mówiąc o tym… – W Stadzie pełnię rolę Wojownika, podczas Ceremonii na niego przybrałem imię Pąk Róży. A-ale, y, wolę moje pierwsze imię, Kairaki – mimo iż nadane mu było przez Kokoro, ugh. Dobra, to chyba podstawowe informacje, które wypada żeby podał? Nie wiedział co dalej, bo wcześniej jakoś tak… No, robi tak pierwszy raz no. No i chyba brzmiał przy tym odrobinę sztywno??? Czyli niezbyt mu wyszło... Cofnął się mentalnie o kilka księżycy... Znowu. Znowu w obecności ładnej i oneśmielającej samicy...
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 09 lis 2024, 14:38
autor: Laryssa
Cokolwiek się czaiło w jego ślepiach, również postanowił przed nią ukryć. Dobrze więc. Miej swoje sekrety, Pąku Róż. Niechaj i tak będzie. Chociaż wolała wiedzieć, na czym stoi. A przy nim czuła, jakby wcale się tak wiele o nim nie dowiedziała.
– Nie o to pytałam – powiedziała, z kolei tym razem sama zawiedziona jego odpowiedzią, choć nie było tego za bardzo czuć w głosie. Chociaż mogło to zabrzmieć twardo, jej następne słowa zdecydowanie miały o wiele bardziej miękki wydźwięk. Cała jej mimika wydawała się delikatniejsza. – Chyba że bycie wojownikiem i Kairakim jest dla ciebie takie ważne. Albo przynależność do stada. Sama jestem bardzo zżyta ze swoim ludem – położyła sobie łapę na piersi, mimochodem muskając woreczek na szyi. Poczuła, jak przez jej ciało przechodzi fala znajomego ciepła. – Pewnie lubisz walczyć – dodała ciszej, wzruszając barkami. Nie musiała chyba dodawać, że u niej wojownikowanie polegało na czymś zupełnie innym, niż u nich, jak już się zdążyła zorientować.
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 17 lis 2024, 22:49
autor: Płatki na Wietrze
Dobra, był już wcześniej zbity z tropu, prawda? No, to teraz jest jeszcze bardziej, niż był. Uhm, opowiedzieć coś o sobie? Huh, uhm… Widać było pewnego rodzaju konsternację na pysku samca, jakby nie wiedział, co jeszcze mógłby dopowiedzieć o sobie… W sumie, chyba ma… Tak jakby. Ale najpierw pytanie o walkę, bo to też ważny aspekt jego jestestwa. A chyba o to Laryssie chodzi, prawda?
– Y, tak, od niedawna nawet bardzo – powiedział z pewnego rodzaju, smutnym uśmiechem. Te słowa mogły kryć coś więcej i nawet nie próbował tego jakoś ukryć. – Oprócz tego, to w sumie… Lubię rzeźbić i malować figurki, ale, uh, o tym już Ci mówiłem – no tak, zapomniał że o tym wspominał. Zdał sobie sprawę, kiedy już to powiedział na głos, kiedy dostał takiego błysku, przeczucia że przecież już się to wydarzyło. Speszył się nieznacznie. – Mogę Cię nawet wyrzeźbić, jeśli chcesz i masz czas – zaproponował już nieco śmielej, niż można się tego było spodziewać, zwłaszcza że chwilę temu się speszył. – Tylko gorzej by było z pokolorowaniem, nie mam przy sobie żadnych farb… – To już bardziej wymamrotał do siebie samego. Nawet spuścił łeb w zamyśleniu, zerkając na swoją torbę.
Czy o to jej chodziło? Zobaczymy jak odpowie! Kiedyś…
Laryssa
Leszczynowy Zagajnik
: 24 lis 2024, 1:44
autor: Laryssa
Zastrzygła uchem, gotowa usłyszeć coś więcej. Jakież więc było jej zaskoczenie, kiedy... no, nie dowiedziała się nic, czego nie szło się domyślić. Otworzyła pysk, przez chwilę ważąc na języku swoje następne słowa. Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem mógł nie wiedzieć. Bo najwyraźniej taki był powód jego trudności.
Był głupi.
Przestań! Tak się nie mówi o rozmówcy. Wzdrygnęła się na samą myśl, że takie słowo mogło w ogóle pojawić się w jej głowie. I zalała ją wybitna fala wyrzutów sumienia. Dopiero co poznaje smoka i już go nie lubi, bo co? Bo nie otwiera się przed nią jak otwarta księga o najdrobniejszych szczególikach? Bo nie jest super wierzący? Zaproponował jej, psiakrew, prezent! A ona tak nikczemnie sobie o nim snuje domysły. Jakby był jakiś gorszy. Gorszy... od niej.
Może jednak miała w sobie tę kapłańską smykałkę.
Na skroni zatlił by się jej się zimny pot. Gdyby tylko mógł. Takich myśli nie powinna mieć prawdziwa kapłanka.
Całe szczęście jeszcze nią nie była.
Przełknęła zalążek łez, który praktycznie nie zdążył się pokazać na jej pysku. Uśmiechnęła się. Jej kącik pyska drżał.
– Och. Wcześniej byłeś pacyfistą? – kiedy przekierowała swoje myśli na inny tor, to zatliła się w niej iskierka nadziei. I ciekawości. Machnęła za to po chwili łapą. – Ale nie musisz mi dawać żadnych prezentów, ledwo się poznaliśmy – powiedziała łagodnie, unosząc łapy. Jej oczy jednak błysnęły. – Chyba że... mógłbyś coś zrobić dla Larimara, na przykład. Ja mu czasem podarowywałam różne... przedmioty.
Żeby tylko przedmioty.
Z palców zrobiła młynek, uciekając wzrokiem w bok. Pod futrem musiała być cała czerwona.
Pąk Róży
Leszczynowy Zagajnik
: 04 gru 2024, 20:43
autor: Płatki na Wietrze
Uh, skrzywił się nieznacznie na pytanie o pacyfizm. Czy powinien jej o tym mówić? Czy powinien o tym w ogóle komukolwiek mówić tak swobodnie? Chyba nie. Nie chciałby o tym tak rozgadywać. Jeszcze nie wie jak inni mogą reagować… Taki Yami na przykład zemdlał. Uh…
– Nie, po prostuuuuuu... – na chwilę się zawahał i wyglądał jakby się namyślał – y, miałem duże problemy z maddarą. Niestabilne źródło, nie bardzo się mnie słuchało i dopiero od niedawna jakkolwiek nad nim zapanowałem. A zresztą, na tyle, żeby nie wyrządzało mi krzywdy – tak, pozbycie się śladu po wskrzeszeniu i niejakie pogodzenie się z nim, zadziałało. Dalej boi się wody, ale… Ale to już tyle, co mu zostało z tamtego wypadku.
Zaś co do prezentu, toooo… I tak i tak on sam by przy okazji tego poćwiczył, a zresztą, tak zawsze widział swoje propozycje. No i rzeźbiłby kogoś innego i nowego! I ładnego, ale możliwość pogapienia się na ładną samicę to tylko pozytywny skutek uboczny. Dlatego też niezbyt spodobało mu się wspomnienie o Larimarze, uh…
– Mógłbym… Tylko, musiałabyś mi pokazać jak wygląda. – Rzeźbił już figurkę Boga, na przykład Sennah, kiedy prosił o Błogosławieństwo jak wyruszał za granicę. Dlaczego by więc nie wyrzeźbić innego Boga?
Ah, no i jak dobrze, że nie zwrócił uwagi na jej ton głosu, bądź minę, prawda? O wiele bardziej pochłaniało go to, że pewnie będzie musiał za chwilę rzeźbić, więc sięgnął do swojej torby szukając już jakiegoś kawałka drewna.
Laryssa