Strona 35 z 53
: 21 lis 2020, 20:03
autor: Spaczone Źródło
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//inny czas
Shiron chciał spędzić trochę czasu na terenach innych, niż stadne. Spotkanie z prorokiem było pierwszym razem, kiedy Shiron opuścił stado i mu się bardzo spodobały obce tereny. Nic chyba dziwnego, że smok skierował swoje kroki do zimnego jeziora. Rozejrzał się po nim podczas lotu, a teraz obrał kącik. Shiron zjawił się nad gorącą zatoczkę. W jego towarzystwie była dwójka kompanów, chociaż jednego ukradł od mamy. Havrun i Sassan szły koło niego. Lewiatanka była obojętna na obecność nowej kompanki, ale Sassan była nieco spięta. Odpoczynek nad zatoką im się przyda. Shiron powoli położył się na brzegu i spojrzał na ciepłą wodę. Pachniała znajomo, więc uśmiechnął się tylko do siebie.
: 21 lis 2020, 23:44
autor: Diamentowe Serce
Granice były tam, gdzie same ją sobie stawiamy? Czy to nie pora, aby młoda łowczyni wreszcie sama zaczęła decydować o swoich losach i wyjść wreszcie spod tej obronnej tarczy, starannie wytyczone przez opiekuńcze oczy. Wschodnia już od jakiegoś czasu starała się choć na chwilę, odważyć, wyjść poza granice, ale coś ją ciągle powstrzymywało. Strach? Nie, to nie strach. Nie była strachliwa. Już nie. Jedyna granica, jaką sobie postawiła, to obawa. Obawa, że znajdzie się coś lub ktoś, co sprawi, że powrót będzie za trudny żeby wrócić. Czyżby nie ufała samej sobie? Cóż więc to było? Młoda, barwna samiczka, starała się na moment zmienić w straszną egoistkę.
Wyszła pewnej nocy poza bezpieczny obręb, wytyczony przez chore obawy. Odważnie, a jednak skrycie, by nikt ją nie śledził. Bo któż by mógł? Trzask? Nie był łowcą. Już teraz nie był w stanie nadążyć za jej umiejętnościami. Kto jeszcze? Mistrz? Sztorm Stulecia? Drwiła z niej, krytykowała i nigdy otwarcie nie pochwaliła. Choć Wschodząca czuła, że to tylko gra pozorów, Sztorm Stulecia zdecydowanie liczyła na jej potknięcia, aby tylko móc je jej wypomnieć. To było nawet dla niej wygodne. Mogła się potykać specjalnie, kiedy jej wygodnie. Nastąpić na gałązkę, która pęknie alarmując swoją Mistrzynię, żeby uzyskać kolejną reprymendę. Mora pokochała ją. Jej surowość i grę chłodnej trenerki. Adepka doskonale rozumiała jej postawę i doceniała ją. Po cichu liczyła, że ta zimna atmosfera nigdy nie zelżeje. To było takie ciepłe i budujące.
Noc, kiedy wykroczyła poza granice stada, było jak... inicjacja. Tylko taka bez publiczności. Nie jak w jej koszmarnych snach. To było piękne, niepowtarzalne, jakby przyjemne. Nie umiała tego nazwać, ale na pewno już na zawsze to zapamięta.
Objawiła się Shironowi jako... właściwie coś co mógłby nazwać jako miraż. Nawet całkiem liczna obstawa, nie była w stanie zarejestrować przybycia fioletowej samiczki, która zachowywała swoją obecność w tajemnicy, do czasu, kiedy tak naprawdę zechciała się ujawnić. Pojawiła się obok samca, tuż przy brzegu parujących wód. Spowita w białą mgiełkę, otaczającą jej smukłą sylwetkę. Ostre zarysy pyszczka, niesamowicie przypominające nowo-zrodzoną boginię, skierowane były wprost na leżącego samczyka. Mora patrzyła na niego przezornie, a jednak złudnie, pewnie. Jakby była Panią tych lasów. Panią Nocy. Łowczynią, która właśnie ważyła losy swojej zdobyczy. Zrobiła bezgłośny krok w jego stronę, potem drugi, trzeci. Już była niecały ogon odległości od niego. Nagle się zatrzymała, doglądając reakcji jego kompanów.
Nagle, Spaczone Źródło mógł dostrzec jej całkiem rzeczywistą obawę i ryzyko. Jakby na włosku zawisło ich spotkanie. Jeden nierozważny ruch. Warknięcie, albo choćby uniesienie warg, mogło spłoszyć tego całkiem materialnego duszka.
: 21 lis 2020, 23:59
autor: Spaczone Źródło
Młoda adeptka chyba nie do końca była świadoma, że natknęła się właśnie na drugiego łowcę. Był może mniej więcej w jej wieku, ale miał odrobinę większe doświadczenie w łowach. Jego czujne ślepia dostrzegły ruch w pobliżu. Ktoś się skradał, a ten nastroszył delikatnie futro.
Tajemnicza smoczyca objawiła się wkrótce, a po jej zapachu poznał, że była to ognista. Shiron uniósł nieznacznie brew, na tyle, na ile pozwalały mu mięśnie.
– Mamy sojusz, Ognista. – Skomentował krótko, chociaż mierzył ją spojrzeniem. Jego wyraz pyska był dość nijaki. Jedynie puma wydała z siebie cichy warkot, kiedy i ona dostrzegła futrzastą smoczycę. Shiron nie zareagował na to. Jeszcze.
: 22 lis 2020, 0:25
autor: Diamentowe Serce
"Mamy sojusz, Ognista" – zabrzmiało to z jego gardła jak osąd. Coś w stylu: "odpuść sobie". Mora przekrzywiła rogatą głowę, lekko kołysząc ogonem, który nazad znieruchomiał, gdy z boku ozwało się głuche warczenie pochodzące od leżącego kota. Drapieżnego. Pumy, której w żadnym wypadku nie powinna zlekceważyć. Więc bliżej nie podeszła, Wręcz skupiła swoją uwagę na czatującym kocie. Samiczka wycofała się o krok do tyłu, nie zamierzając drażnić kompana "pachnącego inaczej" smoka. Ostatnie czego chciała, to zadrzeć z kocimi pazurami.
– Gdybym chciała, to już byś leżał we własnej krwi. Wiem, że mamy sojusz – odparła tak chłodno jak potrafiła. Jednakże na pewno nie brzmiała tak poważnie, jakby chciała, bo głos miała zbyt młodo brzmiący jak na takie górnolotne zapewnienia.
: 22 lis 2020, 14:41
autor: Spaczone Źródło
Shiron musiał przyznać, że zachowanie smoczycy było dość zagadkowe. Zachowywała się dość niepoważnie jak na ich wiek. Gdyby trafiła na innego członka stada, to mógłby zareagować o wiele agresywniej. Mógł po prostu nie mieć cierpliwości do zapędów młodej samicy. Shiron pozornie nie zareagował na jej słowa. Widział, że się cofała, a jej pozorna groźba była zaprzeczeniem jej czynów. Źródło przekrzywiło lekko łeb, zaciekawiony jej podejściem.
– Sojusznikom się nie grozi, ani się do nich nie skrada. – Odpowiedział w końcu i skinął łbem pumie. Sassan podniosła uszy i podeszła bliżej do swojego smoka. Położyła się znów przy jego ciele, przywierając do niego bokiem. Poruszyła delikatnie nozdrzami i wyciągnęła przednie łapy. Shiron delikatnie pogłaskał ją po głowie łapą, ale zaraz przeniósł spojrzenie na ognistą. – Inni mogą mieć mniej cierpliwości. – Dodał obserwując ją uważnie. Mało ognistych znał. Ledwie słyszał ich imiona, a co dopiero po pyskach. Jej sylwetka nie mówiła mu absolutnie nic, więc nawet nie potrafił określić z kim ma do czynienia. Mogła być kimkolwiek. Jego ogon przesunął się łagodnie po ziemi. – Nie zrobię Ci krzywdy, jeśli mnie do tego nie zmusisz, więc nie musisz się obawiać Sassan.
: 22 lis 2020, 21:41
autor: Diamentowe Serce
Samiczka od razu się poczuła lepiej, kiedy przerośnięty kot przestał się na nią gapić jak na przekąskę. Obserwowała czułości smoka wobec jego kompanki, totalnie nie pojmując ich związku. Przechyliła głowę w bok, błyskając parą błękitnych oczu. Pomimo zapewnień nieznajomego, nie ufała tym dzikim zwierzętom. To silniejsze od niej i nie potrafiła się przekonać i podejść bliżej.
– Nikomu nie groziłam – powiedziała nie kryjąc swojego zaskoczenia.
Popatrzyła na waniliowego smoka trochę uważniej. Przebiegła wzrokiem po jego ciele, które było ciekawie ozdobione w kolorowe futro. Zatrzymała spojrzenie na końcówce jego ogona.
– Jesteś z innego stada. Ze stada Plagi? – zrobiła krok w jego stronę przechodząc przez obłok pary, która skropliła się na jej jasnym futrze i teraz mieniły się jak kryształki diamentów. Młoda samiczka przyjrzała się mu łagodnie i z wielkim zainteresowaniem.
– Jestem Mora, a ty jak się nazywasz? – zapytała patrząc na niego z góry.
: 22 lis 2020, 21:51
autor: Spaczone Źródło
Shiron spoglądał na nią łagodnie. Musiała przykuć jego uwagę, bo nie odrywał od niej spojrzenia, nawet, jeśli było ono momentami dość nijakie. Smok rzadko objawiał większe emocje i rzadko objawiał to swoim ciałem. Mora musiała mu wybaczyć, chociaż nie oczekiwał zrozumienia. Jej zaprzeczenie spowodowało jedynie, że z nozdrzy smoka wyleciał obłok chłodnego powietrza. Dosłownie przed chwilą opowiadała o jego własnej krwi. Jak inaczej miałby to zrozumieć od obcej?
Na jej pytanie tylko skinął łbem. Po zapachu mogła się tego domyślić, w końcu smród Plagi bywał silny. Rozumiał jednak pytanie, bo często łaził po lesie i tarzał się we wszystkim co tam było. Miała prawo czuć bardziej las, niż plagijskie aromaty.
– Spaczone Źródło. – Odpowiedział krótko. Smoczyca przedstawiła się imieniem pisklęcym, które brzmiało całkiem ładnie. Wyglądała na starszą jednak. Może nawet starszą od niego? Może. – Jesteś łowczynią? – Dopytał. Jej skradanie mogło na to wskazywać, ale kto ją tam wiedział.
: 22 lis 2020, 23:21
autor: Diamentowe Serce
Bez wątpienia nie łatwo jej było przyzwyczaić się do takich spojrzeń. Shiron nawet nie maskował swojej ciekawości i nawet dobrze! Bo Mora była bezpośrednia i wolała szczerość od grzeczności. Sama zachowywała się jak dzikuska. Widać to było po jej czynach, takich jak na przykład podkradanie się do zupełnie obcego jej smoka, jakby zamierzała go przestraszyć. Tymczasem, zwyczajnie... inaczej nie potrafiła. Dorastała jako łowczyni i jako łowczyni umrze. Pół-północny tego nie rozumiał, choć też zdradzał swoje łowieckie atuty. Na całe szczęście, Shiron nie był wrogo do niej nastawiony, ale samiczka sama prosiła się o guza podchodząc do niego bez uprzedzenia. Całe szczęście jej futro nasiąkło już zapachami Stadnymi i zdolny Łowca Plagi wyczuł je, zanim podjął się ataku.
– Tutaj możesz na mnie wołać Wschodnia Łuska. Mora to imię które sobie nadałam zanim dotarłam do Stada Ognia. I... Cieszę się, że cię znalazłam, Spaczone Źródło. Ja jeszcze nie jestem łowcą. Moja mistrzyni jest. Uczy mnie. Miała mnie nauczyć pływać, ale ja nienawidzę zimnej wody, więc poszukałam ciepłej – popatrzyła znacząco na taflę wody nad którą unosiły się białe smugi pary. Potem znowu popatrzyła na Shirona. Chciała do niego podejść i lepiej poznać jego zapach i może nawet go pomacać, ale tego nie zrobiła przez czuwającą przy jego boku pumę.
Tak więc wybrała drugi kierunek, czyli brzeg wody, do którego podeszła ostrożnie. Uginała łapy jak przyczajona do skoku. Wychłodzone futro zbierało na swej powierzchni coraz cięższe krople wody, które skapywały z niej piersi, a także ściekały po bokach by bezgłośnie spaść pod nią na rozmiękłą ziemię. Młodziutka biało-fioletowa północna miała przy sobie arkusze przepięknych piór, ułożonych starannie w masywne skrzydła jakimi zasłaniała swój grzbiet i boki. Sprężyste, dobrze umięśnione łapy, stawiała lekko jak lisica, podkradająca się do wodopoju. Badawczo powąchała jej powierzchnię, a potem, jeśli nic jej nie zaalarmowało, wysunęła rozwidlony na końcu język i musnęła nim lustrzaną powierzchnię. Zdumiona, z lekko rozszerzonymi oczyma, uniosła głowę na długiej szyi chowając język do paszczy. Teraz miała powód do radości i okazała to rosnącym rozpromienieniem na pyszczku.
: 22 lis 2020, 23:42
autor: Spaczone Źródło
Póki przykuwała jego uwagę, mogła liczyć na jego uważną obserwację. W przeciwieństwie do innych smoków, Shiron lubił długo obserwować. Był dość małomówny, więc mógł być trochę dziwny. Mora jednak zdawała się tego nie odczuwać lub nie zauważać. Smok nie zastanawiał się, o które tutaj chodzi, bo skupił się po prostu na chwili. Dopiero krople, które spływały po jej futrze przypomniały mu, że siedzi przy gorącym źródle. Sam przesunął łapą po swoim futrze i zauważył, że i na nim osadza się tyle kropel wody, że mógłby się na drugą stronę wykręcić. No tak to jest, jak siedzi się przy małej saunie.
– Mogę Cię nauczyć. – Wypalił w końcu, gdy podniósł na nią spojrzenie. Woda chyba musiała jej przypasować, bo wyglądała na zadowoloną. To dobrze. Będzie miał okazję ją nieco lepiej poznać, szczególnie jeśli to miała być sojuszniczka. Ciekawiło Shirona, że nagle pojawiło się dwóch łowców w stadzie. Czy przypadkiem Khardah nie mówił coś o kolejnych gębach do zapchania? Intrygujące. Shiron odtrącił jednak te myśli, bo i nie było jego celem ocenianie wewnętrznego stanu stada Ognia. Było to interesujące, ale póki nie wydarzy się nic bardziej znaczącego, nie było istotne ile łowców mieli. Smok wstał w końcu, opuszczając towarzystwo swoich kompanów. No, przynajmniej Sassan, bo Havrun nie była jego przecież. Smok zbliżył się do brzegu i zanurzył delikatnie łapę. Woda rzeczywiście była ciepła i na pewno będzie całkiem przyjemnie. Tak jak wtedy, z Ydrą. Szkoda, że on nie umiał wtedy pływać.
: 23 lis 2020, 18:46
autor: Diamentowe Serce
Jeszcze nie tak dawno nie miała świadomości siebie jako jednej z wielu. Była po prostu... Mora. O innym wyglądzie niż ssaki. A dzisiaj jest częścią stada, a nawet reprezentantką gatunku. Trzy księżyce temu nawet nie marzyła o rozmowie z innymi smokami, a teraz nie dość, że poznała waniliowego samczyka, to jeszcze jest skory przekazać jej swoją wiedzę.
Tak za nic? Za żadną przysługę?
Z wolna popatrzyła na drugiego smoka, jak wstawał i podchodził do brzegu, tuż obok niej. Jego zapach otulił jej zmysły miłymi detalami, a wśród nich najważniejszym: jego osobistą wonią futra. Lazurowymi ślepiami, gestem bez skrępowania, ani grzeczności, ani niecnych planów, zajrzała w jego własne, błękitne jak niebo w samym środku Pory Gorejącego Słońca. Była w tym tak bezpośrednia i pogodzona ze swoją ciekawością, że nie sposób jej odmówić sympatii.
– Ale wejdziesz do wody ze mną? – zapytała wprost, ale z niepewną miną. Chciała mieć go przy sobie, gdyby jednak coś jej nie wyszło.
: 23 lis 2020, 19:46
autor: Spaczone Źródło
Shiron nie wiedział, czy będzie oczekiwał od niej zapłaty. Z jednej strony, kuszące było wyżebrać od niej chociaż odrobinę mięsa, ale z drugiej strony smok niczego nie potrzebował. Uważnie obserwował jej reakcję, a ta zbliżyła się do niego. Jego uszy strzygnęły i przesunęły się ku tyłowi. Nie lubił kiedy ktoś tak robił, ale może musiała dokładniej poznać Plagijski zapach. Ona pachniała zaś popiołem, odrobinę spalenizny, ale i odrobiną lasu. Leśna ściółka niosła się chyba po każdym łowcy.
Shiron nie odwzajemnił jej bezpośredniego spojrzenia. Przeniósł spojrzenie na zbiornik wodny nie dając jej możliwości badania jego zielonkawych, maminych ślepi. Dziwne maniery. Młody łowca skinął łbem na znak, że wejdzie. W końcu, żeby pływać, trzeba się zmoczyć. Shiron wszedł powoli do wody, nie obawiając się jej ciepła. Kiedy sięgnęła mu piersi, zatrzymał się i spojrzał na nią wyczekująco. Musiała zrobić co on, jeśli chciała się czegoś nauczyć.
: 23 lis 2020, 23:13
autor: Diamentowe Serce
Shiron był zagadkowy, bardzo małomówny. Zupełnie jak ona! Dobrana z nich para. Żałowała, że nie był z jej stada, bo ta znajomość miałaby potencjał. To, że trochę do siebie pasowali, nie oznaczało, że byli tacy sami. On, powściągliwy ze swoimi reakcjami, dusił emocje w środku, dręcząc się wewnętrznie, pozostając wobec niej stonowany. A taki z niego śliczny samczyk. Pomyślała, gdy ją mijał i wszedł do wody. Fale które wywołał miarowo podnosiły się i znikały ciemniejszymi plamami we mgle zawisłej nad cichą taflą. Samiczka patrzyła jak się oddala i czekała aż stanie w miejscu. Dopóki zanurzał łapy coraz głębiej patrzyła ze swobodą na jego smukły grzbiet, odcinający się od ciemnych wód parującej zatoczki. Dopiero gdy zatrzymał się i popatrzył na nią, oderwała wzrok od jego ud i spostrzegła, że woda sięgnęła do jego piersi i nie dalej. Zatem zejście było łagodne i w miarę bezpieczne i to lepiej, że to on wybadał grunt przed nią. Teraz oczekiwał na jej ruch.
Mora położyła przednią, prawą łapę we wodzie, a drobny żwirek poderwał się z dna muskając wrażliwe opuszki łowczyni. Następnie włożyła do basenu druga łapę i była już połową ciała nad wodą. Woda była naprawdę gorąca. Przyjemny prąd podobny do dreszczu, przebiegł po jej grzbiecie aż do koniuszka opierzonego ogona, który na tą sensację zareagował rozłożeniem wachlarza kolorowych piór i zakołysaniem w dwie strony po kilka razy.
Następny krok był kluczowy, bo odrywał ją od bezpiecznego brzegu i wieścił początek wyprawy ku nieznanemu. Na szczęście miała przewodnika. Nie byle jakiego. Z zupełnie obcego stada, co podniecało ją jeszcze bardziej. Podeszła do samca krokiem ostrożnym, ale za to płynnym i w miarę szybkim. Była tego samego wzrostu co ona, a zatem zetknęła spód ciała z gorącą powierzchnią mrużąc przy tym oczy z niepewną miną. Ogon zamoczyła trochę głębiej, kiedy to już przyzwyczaiła najwrażliwsze, nieprzygotowane do gorących prądów. rejonów skóry na spodzie. Westchnęła cicho i posłała chmurkę pary w kierunku Shirona bezsłownie uspokajając go, że wszystko jest w porządku.
: 23 lis 2020, 23:22
autor: Spaczone Źródło
Smok dmuchnął chłodnym powietrzem na powierzchnię wody, gdy smoczyca w końcu ruszyła zad w jego stronę. Czuł jej spojrzenie na sobie, chociaż nie do końca rozumiał co było w nim takiego ciekawego. Kolejna rodzina, o której nie miał pojęcia? Wątpił w to, ale mamine podrywy bywały różne i nikt nie wiedział co się z nich zrodzi. Shiron odpędził jednak tę myśl. Nie byli do siebie zbyt podobni. Prawie wcale, tak naprawdę. Smok spojrzał na wodę, gdy smoczyca się zbliżyła. Układał w głowie kolejne słowa.
– Nie wchodź głębiej. – Powiedział, po czym powoli opuścił ciało, tak aby oprzeć swój ciężar na niej. Woda na spokojnie powinna ich utrzymać. Kiedy poczuł, że woda go podtrzymuje, ugiął łapy i zaczął dryfować po powierzchni. Spojrzał na Morę, która pewnie oczekiwała czegoś więcej. – Musisz pozwolić wodzie Ciebie nieść. Łapami odpychasz wodę w dół lub do tyłu, żeby sterować swoim położeniem. – Po tych słowach uniósł teatralnie łapę, tak aby widziała, że powinna złączyć paliczki. Młody smok uderzył mocniej łapami w wodę, ruszając do przodu. Trzymał skrzydła przy ciele, a ogon dryfował za nim na powierzchni. – Patrz co robię i podpłyń. – Dodał po chwili, gdy zatrzymał się i obrócił do niej przodem. Obserwował bacznie jej ruchy, bo gotowy był na wszelką reakcję. Co prawda, raczej magiczną, ale nadal mogła liczyć na jego dobre serduszko. Nie pozwoli jej się utopić.
: 24 lis 2020, 0:08
autor: Diamentowe Serce
Czekała na kolejne instrukcje od Shirona. W jej oczach był bardzo odważny, skoro wszedł do wody tak bez strachu. To miłe, że uprzedził ją by dalej nie wschodziła, ale i tak by nie weszła na głębsze wody. Nie sama, ale z nim.
Z dużym zainteresowaniem obserwowała jego dalsze poczynania. Jak powoli zanurzał grzbiet i zaczął dryfować. Aż miała ochotę zanurzyć głowę i popatrzeć pod powierzchnią jak on wywija łapami. Całe szczęście, że samczyk pokazał o co mu chodzi unosząc do powierzchni jedną z łap i zaprezentował prawidłową metodę wiosłowania.
Ponadto zwróciła uwagę na jego ogon, który nie zanurzył się pod wodę, ani nie unosił nad powierzchnią. Pływał na tafli wody zanurzony do połowy, jak gałąź.
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się kątem pyska patrząc jak samczyk sunie na powierzchni z grzbietem ciut wystającym ponad taflę. Musiała przyznać, że to najciekawsza rzecz jaka kiedykolwiek się jej przydarzyła.
Powolutku, gdy nadeszła jej kolej, zaczęła uginać łapy zanurzając białą część ciała pod wodę. Stopniowo, coraz głębiej, coraz goręcej. Aż mruknęła z przyjemności, kiedy gorące wody otoczyły jej boki i uniosły rozluźniony ogon. Całe szczęście, że sama wybrała się na poszukiwanie ciepłych źródeł. A już największy fart, że znalazła Shirona, łowcę, który zgodził się ją nauczyć pływać. Sztorm nie byłaby zadowolona, ale Mora chciała to spotkanie zachować w tajemnicy.
Złączyła palce, tak jak jej pokazał Shiron, i czując jak wyporność jej ciała rosła, delikatnie podkurczyła łapy i pozwoliła ciału spokojnie dryfować. Wyglądała teraz na bardzo niepewną, ale skupioną. Z wolna ruszyła jedną z łap, wykonując ruch półkolisty, jakby chciała się odepchnąć od niewidzialnej przeszkody. Potem drugą łapą, a następnie wprawiła w ruch też tylne kończyny. Zaczęła płynąć!
Wolno, trochę niestabilnie, i krzywo, ale oddalała się od Shirona i... kompletnie nie miała pojęcia jak do niego zawrócić. Próbowała sterować ogonem, był z niego słaby ster i kompletnie bezużyteczny.
– Powiesz mi jak się zawraca? Źródło? – zawołała i zaśmiała się sama z siebie. Pływała jak jakiś pijany smok, próbując utrzymać jakiś względnie logiczny tor.
: 24 lis 2020, 20:28
autor: Spaczone Źródło
Smoczyca ruszyła do przodu i najwyraźniej potrzebowała kolejnych porad. Smok zatrzymał się i obrócił w jej stronę. Spojrzał na nią, obserwując jej brak skrętu. Coś tam kombinowała w dobrą stronę, ale coś poszło nie tak.
– Jak przy bieganiu. Zegnij ciało w jedną stronę i odepchnij się od wody. – Po czym samy wygiął ciało mocno w prawo. Zaczął odpychać się łapami od wody, tak, aby woda spod łap leciała na jego lewą stronę. Kiedy już się obrócił o 360 stopni, podpłynął powoli do smoczycy. – Spróbuj zrobić kółko. Potem możemy spróbować nurkowania. – Dodał, spoglądając na nią oczekująco.
: 24 lis 2020, 21:29
autor: Diamentowe Serce
Pływanie było trudniejsze niż przypuszczała. Woda podchodziła jej do brody i to ją mocno dekoncentrowało. Jedna, dobra myśl, że na wyciągnięcie łap miała podparcie, dodawała jej otuchy. Dopóki miała to za pewnik, była gotowa znieść każdą niewygodę, bowiem chciała powrócić do stada z dumnie uniesioną głową i kolejną umiejętnością, która mogła się przydać stadu.
Fale ciepłej wody odbijały się od jej szyi, gdy płynęła sobie w siną dal, próbując jakoś zakręcić. Liczyła, że Źródło wytłumaczy jej i to prędko, jak się skręca.
Rozejrzała się na boki, aż dostrzegła go po swojej prawicy, jak do niej dopływał. Owszem, rozumiała, jak się skręca w biegu, czy chodzie, ale w wodzie czuła się niepewnie. Zatem nic dziwnego, że gdy tylko się do niej zbliżył, zrobiła... całkiem udany zwrot w jego stronę i rzuciła się mu na grzbiet. Nie tak brutalnie, ino objęła jego szyję ramionami częściowo opierając na jego barku swoją pierś. Zakaszlała śmiejąc się cichutko.
– Wybacz, to chyba jakiś odruch – wytłumaczyła zakręcając szyją, aby zrównać głowę z jego głową i zerknąć jednym okiem w jego. Głębokie oddechy i walenie serca młodej samiczki bębniły i ocierały jej piersią o jego bark. Nazad łowczyni puściła się go jak bojki i odskoczyła w bok z pluskiem, aby kontynuować pływanie i tym razem w bezpiecznym kierunku.
Miała chwilę na przemyślenie tego co jej powiedział i wykorzystała tą wiedzę w praktyce. Choć ciężko jej było oszukać rozum i kazać łapom poruszać się jak w biegu, pomimo, że nie czuła swego ciężaru, a opór wody zagęszczał wszelkie jej starania, zabierając coś co mogła nazwać swobodą. Choć niewątpliwie, lekcja ta była na tyle irracjonalna, jak środowisko w którym się znalazła. Woda, to nie jej żywioł. Przemoczone futro przykleiło się nieprzyjemnie do jej skóry i choć pod powierzchnią falowało nawet całkiem znośnie, to gdy wychylała boki i grzbiet, wnet przyjemne mrowienie zmieniało się w uczucie ciężkości i zaniedbania.
W odpowiednim momencie, jak na nieme hasło, czy rozkaz, zarzuciła ciałem w prawą stronę, tnąc czarny atłas jak ametystowa klinga, szczerbiąc ją i rozpruwając bezlitośnie. Łapy mocniej odpychały się na prawo. Złączone paliczki chudziutkich łapek dzielnie pchały ją do przodu i w górę. Pierzaste skrzydła były dosyć wyporne i pomagały fioletowej górce jej delikatnego grzbietu unieść się nad wodę. Ogon smoczycy wyginał się rozluźniony, jakby zupełnie obojętny w którą stronę jest holowany.
Mora wykonała pełny zwrot przez prawą burtę, kołysząc się coraz wolniej i płynniej, jakby coraz bardziej oswajała się z tą wodą. Nie mniej prawie bez przerwy zerkała wzrokiem na samczyka, co by jej nie uciekł i nie zostawił przypadkiem. Liczyła, że będzie pływał przy niej, dopóki nie nabierze pewności, że się nie utopi, gdy tylko odwróci wzrok.
: 25 lis 2020, 15:12
autor: Spaczone Źródło
Shiron nie był najlepszym nauczyciele, ale co się dziwić. Dlatego został łowcą, a nie piastunem. Nie kręciło go uczenie, ale nie sądził, że było to, aż tak trudne. Przecież wystarczyło patrzeć, prawda? Smoczyca nagle rzuciła się na niego, a ona zanurzył się nieco mocniej. Uderzył mocniej nogami, próbując unieść ich oboje. Spojrzał na nią zaskoczony i zmieszany nagłym obrotem spraw.
– Um, mogę Ci to po prostu dokładniej pokazać. – Powiedział odsuwając swoją głowę od jej. Za bardzo się o niego ocierała i robiło się to już dziwne. Smok położył płasko uszy, które zdawały się ginąć w czekoladowej grzywie. Z nozdrzy uleciała odrobina chłodnego powietrza, tworząc małe kryształki lodu w powietrzu. Co ona wyprawiała? Jeszcze żadna smoczyca się tak na nim nie wieszała i nie wiedział, czy ma się bardziej dziwić, czy panikować nagłym przypływem uczuć.
Smoczyca zeszła z niego i wylądowała znów w wodzie obok. Shiron musiał się ogarnąć, jeśli nie chciał, aby się zaraz utopiła, albo nie powiesiła na nim ponownie. Nie wiedział co gorsze.
– Musisz wygiąć czynnie całe ciało. Łapy poruszając się naprzemiennie. Skrzydła na grzbiecie. Spróbuj teraz w drugą stronę. – Zapowiedział, gdy podpłynął do niej. Wykonała obrót w prawo, ale brakowało jej pewności. No i ogon był jak szmaciana lalka, więc lepiej, aby poprawiła się.
: 25 lis 2020, 19:44
autor: Diamentowe Serce
Może troszeczkę przesadziła? Wszakże wcale nie musiała się na nim wieszać. Shiron był jej obcy. Ba. Był z innego stada, ale Mora nie widziała w tym pierwszym, ani drugim, żadnego problemu. Była po prostu sobą, gdzie te "sobą" dopiero nabierało rozmachu. Im więcej umiała, tym więcej znaczyła dla innych smoków. Łowca nawet nie mógł objąć rozumem, czym było dla niej to spotkanie. Niezależnie od małego epizodu z nauką, Morze zależało teraz tylko na obecności samczyka. Mógł się zatem czuć trochę przytłoczony jej kontaktami fizycznymi. Jego dezaprobata miała dla niej znaczenie i jeśli by jasno poprosił ją o utrzymywanie dystansu, to zwyczajnie by to uszanowała. Tymczasem, nie oponował, a więc futrzasta samiczka pozwoliła sobie na beztroskie harce w wodzie.
"Łapy naprzemiennie" – wyłapała kluczowy problem z jakim się zmagała, a o którym wspomniał jej instruktor. To pewnie dlatego tak trudno jej było utrzymać równe tempo i płynąć po względnie łagodnym torze.
Od razu skupiła się na tej uwadze, tym razem pilnując prawidłowego poruszania łapami. Zginała je w nadgarstku wykonując ruchy jakby kopała nimi w ziemi. Czyli pod siebie i za siebie. Gorąca woda przyjemnie opływała jej ciało i wirowała pod łapami ilekroć wykonywała nimi zamaszysty ruch popychający ją we właściwym kierunku. Przechyliła się lekko w prawo, zaś łapy zagarniały masy wody w lewą stronę. Zaczęła skręcać. W prawo. Tak jak jej kazał. Płynęła całkiem spokojnie, chyba coraz lepiej rozumiejąc prawa rządzące pod wodą. Zerknęła na samczyka, który gapił się na jej ogon. Ach! No tak. Wlokła go za sobą, w ogóle nim nie ruszając.
– Coś nie tak? – zapytała łypiąc na niego jednym okiem.
: 25 lis 2020, 20:57
autor: Spaczone Źródło
Teoretycznie smoczyca powinna była zrozumieć, że jego ciągłe odsuwanie się nie oznaczało aprobaty takiego zachowania. Ciekawe, czy samiczka każdego tak dotykała? Czy w Ogniu było to normą? Shiron nie mógłby zdzierżyć, gdyby każdy napotkany smok kładł się na niego i spoglądał mu tak blisko w ślepia. Nie byłby zadowolony, delikatnie rzecz ujmując, gdyby każdy znany mu smok ciągle go dotykał. Mora może miała pecha, ale Shiron po prostu nie lubił kiedy za dużo się go dotykało. Żaden smok się tak nie zachowywał po prostu.
Smoczyca strzeliła ładne kółko, więc wyglądało na to, że nawet rozumiała co do niej mówił. Tylko musiał mówić więcej następnym razem. Bycie małomównym słabo wychodziło w takich sytuacjach. Smok mierzył ją wzrokiem dłuższą chwilę, ignorując jej pytanie przez ten czas.
– Ogon. – Wypuścił powoli powietrze i podpłynął. – Ostatnie. Nurkujemy. Skaczemy do wody głową w dół. Wstrzymujesz powietrze, przepływasz kawałek i się wynurzasz. Woda sama Ciebie popchnie do góry, więc skup się tylko. Patrz. – Shiron podniósł się w wodzie, a jego łeb zanurkował w wodzie. Przednimi i tylnymi nogami zaczął odpychać się mocno i zaraz znalazł się pod wodą. Przepłynął parę kroków i wynurzył się, po prostu pozwalając wodzie się pociągnąć. Tylko tylnymi nogami leniwie poruszał, aby przyśpieszyć proces. Skrzydła trzymał mocno przy ciele. Kiedy uniósł łeb na powierzchni, rzucił na nią zielonkawe ślepia i poruszył delikatnie łbem. Jej kolej.
: 25 lis 2020, 22:33
autor: Diamentowe Serce
Mogła się wiele nauczyć od Shirona. Nie tylko pływania, jak się okazuje.
Obróciła lekko głowę w tył, żeby popatrzeć na swój ogon. Przecież dryfował za nią grzecznie i nic nie robił. Powróciła wzrokiem do samczyka licząc, że rozwinie myśl, ale ten niestety nie powiedział nic więcej. Nic poza następnymi instrukcjami. Wysynęła różowy język i oblizała krótkie futro na pysku, na którym zbierała się skroplona woda. Zwolniła machanie łapami żeby w spokoju przyjrzeć się jego prezentacji. I ta wywołała u niej podziw dla jego zwinności. On był fantastycznym pływakiem. To jak płynnie zanurkował pod wodę zrobiło na niej ogromne wrażenie.
Gdy się wynurzył, nadeszła jej kolej. Wzięła głęboki wdech i "zapikowała" pod wodę głową. I... w zasadzie tyle. Reszta ciała komicznie wystawała nad wodę i dyndała na fali jak jakaś kłoda postawiona na sztorc. Machała przednimi łapami, które jako jedyne w czymkolwiek próbowały tu pomóc. Tylne... tylko mieliły wodę nie mogąc wepchnąć uniesionego zadka pod wodę.
Zanim wreszcie zanurzyła się cała, prawie zużyła cały zapas tlenu. Ale znikła wreszcie pod powierzchnią i teraz dopiero zaczęła się zabawa. Przycisnęła skrzydła mocno do boków i zaczęła mocno zginać ciało jak wąż, brnąc pod wodą przed siebie. Czuła się niesamowicie! Taka zwinna i lekka. Jeden wymach czterema łapami w prawo i już zawróciła w lewo. Zauważyła pod wodą łapy Shirona, które poruszały się utrzymując go w jednym miejscu. Pomyślała, że wykorzysta dno do wybicia się i wynurzenia. I tak też zrobiła. Podpłynęła bardzo blisko dna, a potem jednym mocnym uderzeniem łap odepchnęła się od dna i wyskoczyła tuż przed samczykiem... czy on nie lubił dotykania? Ach. No to teraz chyba się nie pozbiera, bo w "locie" złapała go za szyję i teraz oboje upadli we wodę w plątaninie skrzydeł, ogonów, łap i białej pary z gorących źródeł.
: 25 lis 2020, 23:06
autor: Spaczone Źródło
Smok po prostu patrzył jak smoczyca wierzga w powietrzu łapami. Zabrakło jej siły i chyba nie bardzo poruszała przednimi łapami. Musiała inaczej kombinować, jeśli chciała zanurzyć się lepiej. Samiec obserwował kolejne poczynania smoczycy, kiedy to zdołała wtłoczyć się pod powierzchnię wody. Widział, że nurkowała dość głęboko jak na swoje możliwości, ale na razie się ruszała, więc chyba było w porządku.
Shiron początkowo założył, że smoczyca po prostu nie wiedziała za co się brała i chciała wypłynąć pod nim. Zorientował się trochę za późno, ale smoczyca mogła poczuć delikatnie drgania. Smok zamknął oczy i wstrzymał oddech. Kiedy znaleźli się w wodzie, smok pozostawał jednak nieruchomo. Udało mu się dokończyć czar, a był on całkiem prosty. Niewielki słup wody miał pojawić się przy klatce piersiowej smoczycy. Miał nacisnąć na jej mostek i odepchnąć ją od samca. Nie miało jej to zrobić krzywdy, a po prostu odsunąć ją od niego. Samiec przelał maddarę w czar i uderzył mocno łapami. Wypłynął na powierzchnię i wyskoczył z wody jak poparzony. Dopadł do brzegu i wygrzebał się zaraz nań. Spojrzał gniewnie na wodę, ale ruszył zaraz ku kompanom. Nie zważał na razie uwagi na wodę, która ściekała z jego futra. Chyba koniec nauki na dziś.
//Raport z Pływania