Strona 35 z 40

: 28 lut 2022, 17:35
autor: Przejaw Anomalii

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Gwałtownie zwrócił się w kierunku, z którego dobiegł głośniejszy szelest, zrywając się przy tym na równe łapy. Ugięte łapy i obniżone ciało z łbem wyciągniętym do przodu, to jest postura w gotowości do odparcia ewentualnego ataku, zdradzały doświadczenie w walce. Podobnie jak zapach krwi, jaka zdążyła zwieńczyć już nie raz, nie dwa futro północnej wywerny. Nie tylko posoka, jaka płynęła żyłami drapieżników – były to także smoki, z jakimi miał okazję walczyć. Nie był może znowuż wiekowy, wręcz przeciwnie, jednak poza przeciwnikami Viliara, kosmyki zdążyła zabrudzić także krew ludzi, czy jakichkolwiek zwierząt, które normalnie zamieszkiwały tereny Wolnych Stad.

Woń Plagi dobiegająca nozdrza Wojownika nie pomagała. Niemniej, jego nastawienie wewnętrznie zmieniło się od razu, gdy dostrzegł młódkę wychodzącą mu naprzeciw. Chabrowe tęczówki przeszyły ją chłodnym, beznamiętnym spojrzeniem, jednak postawa samca zmieniła się z wolna. Szeroko rozstawione kończyny lotne znów zbliżyły się do boków, a sam Przejaw wyprostował się, unosząc wyżej łeb. Istotnie, nic mu nie dolegało, poza wspomnianymi wcześniej zadrapaniami. Gdy nieznajoma zaczęła się jąkać, mruknął przeciągle, jak gdyby w zniecierpliwieniu, mimo, że nie przeszkodziła mu w niczym szczególnym. Widział zmieszanie, jakie wymalowane zostało na jej pysku, jednak nie był w stanie stwierdzić, czy problem ze skleceniem zdania był spowodowany stresem, czy tak już obca najzwyczajniej miała.

Zgadza się, Przejaw Anomalii. Ty, jak zgaduję, jesteś Plagijką. – nie zgadywał. Znał już ten zapach – towarzyszył mu na granicy, a także wtedy, gdy spotkał Infamię. Wietrzał wciąż na arenie, a także kręcił się na wspólnych terenach tu i ówdzie. Choć miał co do nich uprzedzenia, nie chciał przeganiać jej ze startu. Teoretycznie, mogła tu przebywać, nawet jeśli on sam nie chciał towarzystwa. – Czy czegoś potrzeba?

Nie miał powodu, by być względem niej niegrzecznym. W niczym mu nie zawiniła, więc głęboki, mrukliwy głos pozostawał spokojny, choć tak samo niewyrażający emocji. Oczekiwanie zdradzały wijący się za potężnym ciałem elastyczny ogon, a także przenikliwe ślepia, utkwione w rozmówczyni Chabra.

Jej pysk wydawał się mu dziwnie znajomy. Jakby gdzieś już go widział... Nie potrafił jednak skojarzyć, czy miała jakiegoś identycznego bliźniaka, w co trochę wątpił, czy po prostu kiedyś już zauważył ją kątem ślepia na którymś z terenów.

: 28 lut 2022, 20:58
autor: Odłamek Raju
Całkowita i niesamowicie szybka zmiana postawy samca spowodowała u niej mdłości. Ostatnie czego chciała to kogoś sprowokować. Słowa Ryku Plagi rozbrzmiały w pamięci Erlyn, a na samą myśl o potencjalnej karze czuła jak wywraca się jej zawartość żołądka. Wytrzeszcz oczu nieprędko zniknął z jej pyska, nawet po tym jak wywerna się nieco rozluźniła i nie wyglądała jakby chciała ją pożreć na miejscu.

Sama odetchnęła głośno z ulgą. Czyli to Księżycowy, cudownie! Nie chciała za nimi się specjalnie uganiać – bo to raczej niegrzeczne – ale skoro już na jednego z nich wpadła to postanowiła to wykorzystać. Uśmiech samicy rozświetliłby nawet najciemniejszą noc.
S-super! – obwieściła wesoło – o-oh. T-tak. N-nazywam s-się – zrobiła krótką pauzę. Podobno pierwsze imię było dla plagijczyków? Trochę się w tym jeszcze gubiła – O-Ośnieżona Ł-Łuska. I-i... t-tak. O i-ile t-to n-nie k-kłopot? – upewniła się czy na pewno się mu nie narzucała.

Mięśnie ramion skrzydeł ściskały ją po bokach, toteż czuła potrzebę posadzenia zadka na ziemi. Owinęła długim, puszystym ogonem swoje łapy, a wzrok utkwiła w klatce piersiowej Przejawu. Wyglądała jednak tak, jakby patrzała mu mniej lub bardziej na pysk. Jak dobrze, że był od niej wyższy!
Sz-szukam m-mojej m-mamy – wytłumaczyła od razu – dz-dziadek m-mówił, ż-że m-mieszka u w-was. N-nazywa s-się J... J-Jaś... – im dłuższe miała słowa wypowiedzieć po raz pierwszy, tym ciężej jej to przychodziło. Objawy fantomowego bólu ujawniły się w grymasie Erlyn, która usilnie próbowała wypowiedzieć pierwszy człon imienia swojej rodzicielki. – K-Konstelacja... – zdecydowała się na drugą, łatwiejszą część imienia. Wzięła głęboki wdech i na nowo przykleiła uśmiech do lica. – M-mógłbyś, p-proszę, j-ją z-zawołać? N-nie p-potrafię s-sięgnąć m-maddarą s-smoka, k-którego n-nigdy n-nie s-spotkałam – wymamrotała drugie zdanie nieco mniej śmiało, zawstydzona swoim brakiem doświadczenia.

: 28 lut 2022, 21:49
autor: Przejaw Anomalii
Przechylił łeb na jedną ze stron, gdy tak się ucieszyła, swoją radość okazując promiennym uśmiechem. To była dość... bardzo entuzjastyczna reakcja, gdy spotykało się kogoś z innego stada. Skinął kolejno pyskiem na informację o jej imieniu, które grzecznościowo podała mu w odpowiedzi na jego własne. Na to pół-pytanie nie odpowiedział werbalnie, a jedynie pokiwał przecząco łbem. W dalszym ciągu obserwował nieznajomą uważnie, choć nieszczególnie wrogo czy z odrazą w ślepiach, jak to potrafiło mieć miejsce, gdy smoki niezbyt pałały sympatią do swoich stad nawzajem. Był po części zaintrygowany tym, że dziwnie ją skądś kojarzył, a dodatkowo jej zachowanie było niecodzienne. Cieszyła się tak z tych wieści, będąc podekscytowaną pochodzeniem Wojownika, ale jednocześnie sprawiała wrażenie nieśmiałej, wycofanej. Tak bardzo się go bała, czy po prostu kontakty z innymi smokami, szczególnie obcymi, nie były jej mocną stroną?

Gdy usiadła, powoli uczynił to samo, by nie czuła się niekomfortowo z powodu jego postawy. Nie czuł się zagrożony, a nawet, gdyby takie zagrożenie istniało – nie wątpił, że w tym przypadku będzie się w stanie obronić nawet w siedzącej pozycji. Wciąż spoglądał z uwagą na wyraz jej pyska, złote, błyszczące tęczówki, a także zdobienia, jakie znajdowały się na jej łbie. Wtedy zaczęła dukać, a Anomalia, marszcząc pysk, musiał skupić się nieco bardziej na tym, co mówiła, by odszyfrować to wszystko. Powoli... Oh.

Samiec milczał, jakby naprawdę mocno się nad czymś zastanawiał. Jaśniejąca Konstelacja była jej matką... Raczej nie miałaby powodu, żeby kłamać w tej kwestii. Nie wiedział, ile jeszcze dzieci miałaby mieć Konstelacja, ale jeśli istotnie siedząca przed nim samiczka była jej córką, byłaby przynajmniej w połowie rodzeństwem zarówno Frani, jak i... ah, to stąd kojarzył. Więc jednak brat bliźniak. Brawo, Chabrze. Co za dedukcja.

Siedział tak więc zawieszony, nie odzywając się dobrą, długą chwilę. Uśmiech młódki wywołał kolejną falę niepewności w starszym samcu, który westchnął jedynie, nie odzywając się dalej. Co on miał jej powiedzieć? Dlaczego akurat na niego wypadło...? Nie był dobry w tych rzeczach, nie znał się ani na pisklętach, ani na adeptach. Nawet Ćma, którą się opiekował, odeszła bez wyjaśnienia. Może po prostu nie za bardzo się nadawał.

Obawiam się, że... niezbyt jestem w stanie. – zaczął ostrożnie, układając we łbie to, co miałby powiedzieć dalej. Nie chciał znowu się tak zaciąć, skazując tym samym Plagijkę na kolejne wiele oddechów w ciszy. – Jaśniejącej Konstelacji nie ma już w Księżycu. Odeszła jakiś czas temu. Nie znam powodu, dla którego to zrobiła. Nie wiem też, dokąd poszła.

Co miał zrobić? Chyba... najlepiej będzie w ten sposób. To co prawda dzieciak, ale... czy był sens w pocieszaniu ją, że być może jej matka jeszcze wróci, kiedy tego nikt obecnie nie był w stanie przewidzieć?

: 28 lut 2022, 22:15
autor: Odłamek Raju
To ciężkie westchnięcie i sztywna postawa wywerny sprawiały, że Erlyn z każdym uderzeniem serca czuła rosnący niepokój. Właściwie to jej serce znacząco przyspieszyło w stresie, a uśmiech stopniowo znikał z jej pyska. Jak to "nie był w stanie"? Miał kłopoty z maddarą? Wyglądał na dorosłego i przecież—

Padły te słowa. Po zapewnieniu dziadka, że powinna skupić się na mamie zamiast tacie, który nawet nie wróci, na nowo zakiełkowała w niej nadzieja. Tylko po to, by przy najbliższej okazji runąć jak domek z lichych gałązek. Kleryczka bardzo długo wpatrywała się w ciszy w Chabra, wręcz nierozumnie. Jakby mówił w innym języku. Przecież... przecież...
N-nie – bąknęła żałośnie, kuląc się z wyraźną chęcią wsiąknięcia w podłoże bez drogi powrotu – n-nie, nie, nie... – powtarzała pod nosem i kręciła głową na boki. Wyparcie było u niej silne. Jakie były szanse, że nigdy nie zdołała poznać swojej mamy, a tym samym usłyszeć czegoś więcej na temat taty? Dowiedzieć się czegoś o obojgu. Nawet jeżeli dzieliła ich granica oraz stado to... to...

Przełknęła gulę w gardle, która zdawała się zatykać jej drogi oddechowe. Nagle zrobiło się jej niezwykle duszno, a przebywanie wśród gęstych drzew szklistego zagajnika sforsowało u niej uczucie klaustrofobii. Polana na której siedzieli nie była obszerna, a nawet gdyby – Erlyn i tak czuła jak rosnące dookoła rośliny powoli się do niej przybliżają, więżąc ją w ciasnej klatce. Wpadła w panikę.

Nie było co prawda zagrożenia życia, nie realnego, ale córka Ragana poczuła nieopisany strach. Ból głowy ściskał jej skronie. Chciała wrócić do domu. Do Elli, do Arvaka, nawet do Alsvida. Do Ziv. Ale przecież uzdrowicielka nie zdążyłaby na czas. Czymkolwiek w ogóle był obecnie czas w wyobrażeniu panikującej kleryczki. Teoretycznie nie działo się nic takiego, a jednak czuła jakby zaraz miała stracić życie. Czemu tak było? Co się z nią działo?

W zwyczajnym odruchu sięgnęła umysłu najsilniejszej – podobno – obrończyni stada. Dotychczas przerażało ją same spoglądanie na Mahvran, ale wiedziała, że kodeks kazałby czarodziejce jej pomóc. Nie ważne co by się działo i co na jej temat sądziła (a wedle swoich przypuszczeń Erlyn uważała, że wszyscy jej w stadzie nie lubią bo była inna niż reszta). Przekaz był pełny paniki, wręcz pierwotnego strachu, oraz migawki polany na której siedziała. Ratunku, niech mi ktoś pomoże, zdawał się mówić przekaz, choć pozbawiony był słów jako takich.

Oczy zaszły jej łzami. To nie mogło się dziać naprawdę.

: 28 lut 2022, 22:31
autor: Infamia Nieumarłych
Nie była już tą samą istotą co za młodu. Duch fanatyzmu przygasł znacząco, zastąpiony po prostu chłodnym, pozbawionym empatii poczuciem obowiązku. Czy była wierna stadu? Oczywiście, z tym że tak jak niegdyś było to bezwarunkowe, tak teraz często prywatne potrzeby wiedźmy prowadziły ciężki do rozstrzygnięcia bój z wymaganiem ogółu.
Chwilami zdawać by się mogło, że zwyczajnie jej nie zależy. Ale zależało, tylko w innym stopniu jak niegdyś. Kiedyś była to miłość do Siewców. Teraz wiązała ją nienawiść do tego, co zrobiono im w przeszłości.
A Infamia wprost żyła przeszłością, nie zamierzając, nie chcąc, a może też i nie potrafiąc spojrzeć naprzód i zapomnieć o dawnych ranach, zamiast tego rozdrapywała je w ciągle w nieprzerwanej pętli, byle tylko nie zapomnieć urazy.
Przekaz zbił ją zupełnie ze skupienia, w jakim patrolowała leniwie granicę z ziemiami wspólnymi. Wezwanie było tak przepełnione emocjami, głównie paniką, że Mahvran potrzebowała chwili by dojść do siebie, rzucona w wir wspomnień tak starych, tak odległych, że nie miała wręcz pewności czy faktycznie są jej, czy to jedne z wielu tych które przekazał jej ojciec.
Trzasnęła skrzydłami o powietrze, lecąc w miejsce w które prowadziły ją cząstki magii, które przywiodły do niej mentalne wezwanie. Nie minęło wiele czasu nim nie dostrzegła pod sobą filigranowej, znajomej po ostatniej ceremonii sylwetki. Ciemne błony napięły się po czym rozluźniły, gdy wiedźma z nietypowym dla siebie potężnym hukiem wylądowała tuż przy Erlyn – jak gdyby owym dźwiękiem chcąc na start ukazać dominację i wywołać presję na potencjalnym agresorze.
Znała go. Spotkała go przecież nie tak dawno. Nadal czuła się urażona swoją tamtejszą porażką. Nadal pamiętała sarnę, która umknęła jej i którą on dobił.
Taka błahostka, a tak cudownie dodawała płomieni do już szalejącej pożogi.

– Jakikolwiek ból zamierzałeś jej zadać gwarantuję, że za moment zapewnię tobie w ilości kilkukrotnie spotęgowanej. – Powiedziała zimno, jakby stwierdzając suchy fakt, występując naprzód i ustawiając się częściowo po ukosie, bokiem zasłaniając młodą kleryczkę.
Wkrótce spomiędzy traw wysunęła się trójka żywiołaków wraz z czarnofutrym wilkiem, zatrzymując się w odległości ogona od zbiorowiska, podczas gdy feniks przysiadł na barkach wiedźmy.

: 01 mar 2022, 17:11
autor: Przejaw Anomalii
Przejaw zmrużył ślepia, gdy zaczęła odgrywać się przed nim cała ta scenka. Nie postąpił jednak kroku w kierunku samiczki, pozwalając jej na panikę. Nic jej jako tako nie groziło, poza omdleniem z utraty tchu. Wolał nie pogarszać sytuacji – w końcu nie wiadomo, jak odebrałaby w tym stanie zbliżenie się nieznajomego. Siedział tak przyglądając się jej jedynie, a nie wydając jakichkolwiek dźwięków, nie drgnął nawet, jak gdyby skamieniały. Wtem dobiegł go trzepot mocnych skrzydeł, który odebrany został ze spokojnym przymknięciem oczu, nawet jeśli wewnątrz samca wszystko krzyczało, by zerwał się właśnie na równe łapy i przygotował na przybycie potencjalnego zagrożenia. Mógł się spodziewać, że wszystko to mogło być swego rodzaju zasadzką – przytrzymanie go tutaj za sprawą płaczącej Adeptki, a tym samym danie jej czasu na wezwanie kogoś, kto nie omieszkałby zabić Księżycowego, stającego mu na drodze.

Infamia Nieumarłych. Wylądowała ciężko ze szczególnym łoskotem, co spowodowało rozwarcie ślepi na nowo, by posiadacz niebieskich tęczówek mógł obrzucić wiekową samicę spojrzeniem. Niewiele się zmieniła, być może nawet wcale, od momentu, w którym spotkali się po raz ostatni. Delikatna woń cynamonu, domieszka wanilii i metaliczny zapach wrogiej krwi roztaczały się wokół, uderzając do nozdrzy Anomalii wraz z momentem, w którym zaszczyciła Szumiącą Polanę obecnością. Końcówka ogona smoka z intrygą poruszyła się jedynie powoli, ale Wojownik nie szykował się do obrony przed tym, co za moment zostało mu chłodno oznajmione. Jakakolwiek postawa mówiąca o gotowości do walki mogła zadziałać tylko na jego niekorzyść – w końcu nic złego Ośnieżonej nie zrobił, ani nie zamierzał, co nie tylko wiedział, ale także było widać po jego ciele. Niegotowym, spokojnym.

Wybacz, nie lubię głaskania po łbie. – odpowiedział niby całkiem poważnie, bez choćby cienia uśmiechu. Przechylił głowę na jedną ze stron, w dalszym ciągu przyglądając się rozmówczyni. Z zagadkowym wyrazem pyska, mającym jednak nie wyrażać nic negatywnego. Ciekawe dlaczego akurat Infamia, gdy przeżywało się atak paniki? Może wbrew pozorom nie była bezduszna i opiekowała się Ośnieżoną, czy coś? – Mimo współczucia, nie zamierzałem nawet uspokajać Ośnieżonej Łuski po tym, jak dowiedziała się tego, o co mnie zapytała. Nie tykam słabszych smoków, tym bardziej niezawinionych.

Darował sobie drobne złośliwości względem Czarodziejki, jakie cisnęły się teraz na język. Po co jej dokuczać, tym bardziej, kiedy jest tak bojowo nastawiona?

: 01 mar 2022, 17:25
autor: Odłamek Raju
Huk towarzyszący lądowaniu Mahvran omal nie przysporzył ją o zawał serca. Była za bardzo skupiona na próbie oddychania, ale jak na złość jej płuca zaciskały się niczym palce na małym wróbelku, który nie miał możliwości obrony.

Uniosła wzrok na nieco wyższą od niej czarodziejkę, która niemalże od razu zasłoniła ją częściowo przed Anomalią. Czemu...? Nie zawinił jej! Źle przekazała pewnie swoją maddarą o co chodzi, ale przecież w tym stanie ledwo była w stanie cokolwiek zrobić. Uniosła drżącą łapę którą chciała położyć na barku wywerny by zwrócić na siebie uwagę, ale mięśnie jej zwiotczały. Zgrymasiła się przeokrutnie i zacisnęła oczy. Jakby tego było mało, razem z Infamią przybyła jej świta żywiołaków.

Było źle, bardzo źle. Chciała tylko by ktoś ją odprowadził do domu. Drżała jej dolna warga, a świsty jakie wydobywały się z jej nosa przy próbie wydechów były nieznośnym dla uszu dźwiękiem. Ale w obecności kogoś silniejszego, obrońcy, mogła się powoli położyć na ziemi i zwinąć w przerażoną kulkę. Schowała głowę pod dwukolorowymi, pierzastymi skrzydłami. Klatka piersiowa nieregularnie się unosiła. Dzwoniło jej w uszach. Wypierała z siebie bodźce zewnętrzne, w tym także stłumione dźwięki rozmowy.

Z każdą chwilą panika słabła, a w jej miejsce pojawiał się zwyczajny smutek i beznadzieja.

: 01 mar 2022, 18:24
autor: Infamia Nieumarłych
Ciemne ślepia lśniły niczym onyksy pozostawione na ostrym słońcu, a całe ciało wiedźmy kołysało się niczym u rozjuszonej kobry. Podczas gdy pierwotna panika Erlyn stopniowo wytracała na sile, zastępowana bardziej stonowaną wersją złej palety emocjonalnej, tak u wiedźmy byłoby o to ciężej. Uwagi Przejawu, jakkolwiek mogłyby czarować ją swoim sarkazmem w warunkach neutralnych, tutaj pomocne wcale nie były – i tak oto krzywa rozdrażnienia podskoczyła jeszcze wyżej.
Nie doceniała potęgi poczucia humoru – suchego bądź też nie – w takich momentach.
Przekrzywiła lekko głowę i uniosła nieco prawy łuk brwiowy. Jeżeli życie czegokolwiek jej nauczyło, to nie wierzyć w nic co ktokolwiek mówi. Kłamanie przychodziło każdemu z minimalnie pofałdowaną powierzchnią mózgu zaskakująco łatwo, bo i, wbrew różnym powiedzonkom i pogróżkom, dobre kłamstwo wcale nie musiało wiązać się automatycznie z konsekwencjami i zostać ujawnione. Albo mogło, tylko że w dobrym momencie, lub wtedy gdy wartość prawdy odnośnie danego tematu i tak straciła wartość rynkową.
Traciła dosyć często i zaskakująco szybko.

– Ah, czyli kręgosłup moralny masz rzekomo silny? Ciężko uwierzyć. – Przynajmniej Infamii, której całe życie tylko podsycało paranoiczne tendencje, nakazując w każdym doszukiwać się ukrytych intencji i wroga. – Powinieneś zostać przywódcą w Księżycu w takim razie, jesteś zdecydowanie bardziej szlachetny niż obecny wypłosz na tej pozycji.
To, że Plaga, jakkolwiek faktycznie słabsza, nie była niezawiniona, pominęła gustownym milczeniem. Hipokryzja była u wiedźmy ciekawym orężem, bo była świadoma jego istnienia i tego, że potencjalnie może wykopać grób dla niej, a mimo to korzystała z niego ilekroć blef wydawał jej się wart ryzyka.
Nie spojrzała na kleryczkę, nie chcąc póki co odwracać ślepi od swojego celu; zamiast tego hiena podeszła bliżej, stając po prawej stronie Ośnieżonej, łypając na nią pytająco parą akwamarynowych oczu.

– Zejdźże mi z oczu. Wracaj do swojej bandy obrońców uciśnionych. – Błysnęła czarnymi nie ruszając się z miejsca ani nie wykonując żadnych ruchów łbem, poruszając głównie ogonem w geście irytacji.
Bo, cokolwiek by nie mówić, to że Erlyn nie nosiła śladów ataku nie umknęło jej uwadze. A samiec miałby sporo czasu by to zrobić, biorąc pod uwagę że dotarcie na ziemie wspólne nie zajęło Mahvran dwóch uderzeń serca. Oddelegowanie samca z powrotem tam skąd przyszedł wydawało jej się być więc najbardziej godnym wyjściem z sytuacji, bo przecież nie przyzna się jawnie do błędu i złej kalkulacji.

: 01 mar 2022, 19:24
autor: Przejaw Anomalii
Odwzajemniał spojrzenie niemal czarnych, głębokich ślepi jak wtedy, z okazji wojny na gapienie się. Kontakt wzrokowy nie peszył go, niemniej nie miał ochoty na ponowne komplementowanie obsydianowych oczu, mimo ich niezmiennego uroku. Zrobił to już wcześniej – jeśli tęczówki samicy przestaną mu się podobać, to jej to przy okazji oznajmi. Widział malujące się w nich rozdrażnienie, płonącą irytację, z jaką zapewne musiała się teraz mierzyć. Była zdecydowanie interesującą personą, na której poznanie bliżej nie wystarczyłoby niejednemu odwagi. Przejaw nie pchał się do tego, bowiem widział ją zaledwie dwukrotnie – nie miał powodu ani żadnego w tym celu, była mu obca. Był natomiast świadom tego, jak utalentowaną była Czarodziejką – jego matka przecież nie była pierwszą lepszą młódką, a Wojowniczką, która ogrom księżyców spędziła na walkach i żmudnych treningach, doskonaląc własną technikę i siłowo rozwijając własne ciało. Nie miał pojęcia, czy chodziło o powinięcie łapy ze strony Księżycowej, czy stała przed nim czysta Potęga pisana wielką literą. Tym razem nie odgradzała jej granica. Choć nawet wtedy, mogła zaatakować go bez najmniejszego problemu. Walka z użyciem maddary była tak naprawdę długodystansowa.

Subtelny uśmiech zagościł na jego pysku, gdy Wiedźma skierowała ku niemu kolejne słowa.
Empatia, przed którą mnie przestrzegałaś, nie była jedynie na pokaz, Plagijko. – przypomniał jej, także pozostawiając na jej ślepiach własne spojrzenie. Głos samca był odrobinę mrukliwy, ale spokojny i niezłośliwy, można powiedzieć – pozbawiony emocjonalnej barwy. Zaraz dobiegła go także opinia Infamii, jeśli chodziło o przywództwo jego stada. To spowodowało, że jeden z kącików pyska pomknął odrobinę wyżej. Mrugnął do niej. – Potraktuję to jako komplement. Dobrze jest być tak postrzeganym.

Nawet, jeśli smoczyca wypowiedziała te słowa całkiem prześmiewczo, nie mając na celu wybielenia Chabra, a jedynie wyrażenia pogardy względem Wspomnienia Nocy, cóż... Nawet, jeśli Przejaw Anomalii nie był typem samca, który puszy się i traci głowę w obliczu pochwały, dobrze było to usłyszeć. Duma bywała niepożądaną cechą, jednak wtedy, gdy przyćmiewała zdrowy rozsądek. W tym przypadku... Faktycznie było to względnie miłe słowo, a przynajmniej takie mogło być, w zależności od realnych intencji.

Wyproszenie go z terenów niczyich było trochę, by rzec, nie na miejscu. Nie zamierzał się jednak sprzeczać o to, że ma prawo tutaj przesiadywać, a także, że przyszedł tutaj pierwszy i to młódka za nim przyszła. Nie był jakimś pisklakiem spierającym się o miejsce na skałce. Badawczo przyjrzał się więc rozmówczyni, by po chwili odezwać się znowuż.
Do skrawka lądu przemierzanego samotnie, byle zająć czymkolwiek myśli? Podobnie ma to miejsce tutaj, lecz doceniam troskę. – znów ironia. Tym razem już jednak bez drobnego uśmieszku. Zero zarówno prześmiewczości, jak i oznak zdenerwowania i zniecierpliwienia całym tym dialogiem. – Na ten czas nie skorzystam.

Jedyną oznaką ruchu była swobodnie podskakująca końcówka ogona, a także futro znajdujące się na szyi, klatce piersiowej i grzbiecie smoka, gdy kosmyki delikatnie poruszały się na wietrze.

: 02 mar 2022, 8:11
autor: Odłamek Raju
Podczas gdy wywerny miały ze sobą konkurs zastraszenia i bitwę na spojrzenia, Erlyn zmagała się z pokłosiem swojej reakcji. Serce stopniowo zwalniało, ścisk mięśni klatki piersiowej odpuszczał, aż w końcu mogła wziąć głębszy oddech. Potrzebowała trochę czasu by do siebie dojść, ale jak się okazuje miała go całkiem sporo gdy Mahvran i Przejaw Anomalii byli zajęci... właściwie nie była pewna czym, ale po tonach głosów wywnioskowała, że się kłócili. Wymiana zdań nie była burzliwa, a więc gdy dzwonienie w uszach kleryczki ustało, mogła mniej więcej zrozumieć kontekst.

Przeraziła się ponownie. Nie chciała nieznajomego urazić. Może nie sprezentował się on z najlepszej strony, a swoim zdystansowaniem i zimnem mógłby konkurować z niejednym plagijczykiem albo bryłą lodu, ale na pewno nie chciałaby żeby się tutaj pobił z Infamią z jej powodu.

Dlatego też powoli wstała. Futro miała wygniecione, mokre od śniegu, oczy nieco zaczerwienione. To nic takiego. Przełknęła ślinę i spojrzała dużymi, przerażonymi oczami. Urosły do rozmiarów pięści.
N-nie! – wydusiła z siebie, a jej głos był znacznie bardziej chrapliwy od płaczu niż mogłaby przypuścić. Odkaszlnęła kilka razy. – N-nie r-rób m-mu k-krzywdy – poprosiła, zwieszając uszy – s-spanikowałam. N-nie w-wiem d-dlaczego. P-przepraszam. B-bałam s-się i... i—

I... co, tak właściwie? Nie rozumiała swojej reakcji. Nie poznała ani taty, ani mamy, zaś o rodzeństwie miała mgliste pojęcie. Teoretycznie niczego nie straciła, a jednocześnie czuła, jakby odebrano jej praktycznie wszystko. Później będzie musiała nad tym pomyśleć.
M-możemy w-wrócić d-do d-domu? – jej wystraszony i niepewny głos znów przebił chwilową ciszę – O-on n-nie z-zrobił n-nic z-złego. T-to j-ja p-powinnam...sobie pójść, dodała w myślach. Urwała jednak wypowiedź i zawstydzona spuściła wzrok na ziemię.

: 02 mar 2022, 13:19
autor: Infamia Nieumarłych
Pysk samicy wykrzywił się w ohydnym grymasie. Dla niej empatia zawsze była na pokaz, lub co najwyżej w imię osiągnięcia własnych celów. Nie była w stanie zaufać komukolwiek, kto twierdził że jego ciepłe podejście jest absolutnie szczere i pozbawione drugiego wydźwięku. Świat był zbyt skomplikowany by mogło działać to w tak uroczo prosty sposób.
Nie zareagowała na jego odbicie jej sarkastycznej uwagi. Nonszalanckie podejście Przejawu do całej sprawy zdawało się już nie podsycać jej irytacji, co najwyżej sprawiało że traciła ona resztki jakiegokolwiek respektu do smoka przed nią. Nie, żeby wcześniej miała go w dużej ilości.
Mimo to, wojownik mógł mieć pewność że wiedźma go nie zapomni. I w razie gdyby nadarzyła się okazja, na pewno będzie pragnęła pozbyć się go w pierwszej kolejności. Nie z żadnego obiektywnego powodu, wątpiła by był szczytem bojowej ekscelencji Księżyca. Nie, on po prostu działał jej na nerwy. Większy motyw nie był jej potrzebny.
Odwróciła na chwilę łeb by spojrzeć na jąkającą się, skrytą za nią kleryczkę. Bała się? Czego? Infamia uznała jednak, że wyciąganie lęków młodej na wierzch przy świadkach z drugiej strony barykady nie będzie dobrym pomysłem, nawet jeżeli Przejaw prawdopodobnie miał obecnie lepszy obraz sytuacji niż ona.

– Tak, możemy. – Mruknęła w jej kierunku, po czym skinęła łbem w kierunku ziem Plagi, nakazując Erlyn rozpoczęcie marszu w tamtą stronę. Zignorowana hiena poczuła się nieco urażona i pisnęła z niezadowoleniem, ale ostatecznie wczuła się w rolę i spróbowała serią krótkich skoków nakłonić Ośnieżoną do podążenia za nią, podczas gdy pozostała czwórka kompanów – a raczej trójka, bowiem czarny feniks wciąż spoczywał na barkach wiedźmy – stała w miejscu, czuwając.
– Cóż, rozkoszuj się więc tym skrawkiem lądu. – Burknęła w kierunku Przejawu, również szykując się do odejścia. Po prostu chciała mieć ostatnie słowo, jak zawsze. – Jeszcze raz powinie wam się łapa i to będzie jedyny, na jakim dane wam będzie wegetować.
Uśmiechnęła się paskudnie połową pyska, zaciśniętymi wargami. Oh, odebranie ziem Księżyca to coś, do czego chętnie przyłożyłaby łapę osobiście. Tutaj nawet Aoha nie byłby za bardzo w stanie jej zniechęcić, ani potencjalnie zatrzymać. Jakiekolwiek bariery chroniły świat zewnętrzny od narowistych wybryków Infamii runęły wraz ze śmiercią Uśmiechu Szydercy.
Wiedźma odwróciła się już w pełni, eskortując Erlyn, chcąc odprowadzić ją do Cierniowej Doliny.



: 09 sie 2022, 22:45
autor: Trzeci Szlak
Syn Przygody spacerował po okolicy, ciesząc się widokiem natury. Wciąż niepokoiły go ciemne chmury pokrywające niebo, mimo wszystko potrzebna była czasem chwila wytchnienia.

I chwila, żeby poznać wreszcie lepiej okolicę.

Szumiąca polana przykuła jego uwagę; odgłos wiatru wydobywającego się spomiędzy liśćmi tworzył coś w rodzaju cichej muzyki, wyraźnie wyróżniał się spośród innych dźwięków. Aż smok spacerował już dość długo, tutaj właśnie postanowił przystanąć. Z uśmiechem na pysku Syn przygody wszedł na samiusieńki środek polany i ułożył się wygodnie na brzuchu, biorąc głęboki wdech. Przymknął ślepia; wsłuchiwał się teraz w dźwięki natury i czerpał przyjemność z otaczających go zewsząd zapachu lasu. Po dłuższej chwili sam zaczął cicho nucić, próbując dopasować melodię do szumu liści.

Ktokolwiek znajdowałby się teraz w pobliżu, nie mógłby go nie zauważyć. Ale właściwie dlaczego miałby się ukrywać...?

: 10 sie 2022, 2:23
autor: Władca Przeznaczenia
Ciemność goszcząca na niebie od wielu księżyców już przestała przeszkadzać Aventusowi. Można powiedzieć, że przez upływ czasu zdążył do niej przywyknąć. Chmury pojawiły się wkrótce po jego dołączeniu do stada i trwały niezmiennie aż do tej pory.
Nie zwracał już uwagi na czarne chmury na niebie. Zamiast tego zachowywał się zupełnie, jakby ich nie było. Robił co chciał. Chodził dokąd go łapy poniosły. Akurat tego dnia zaniosły go ponownie na tereny wspólne, do spokojnego, Szklistego Zagajnika.
Wkroczył na polanę powolnym krokiem. Nie zdziwił się, gdy zobaczył na samej jej środku młodego smoka. Pośród wszechobecnego szumu liści rozchodził się dźwięk jego ciężkich kroków. On również nie ukrywał się ze swoją obecnością, podchodząc do młodego Ziemnego od boku.
Dopiero gdy się zbliżył, usłyszał jego ciche nucenie. Podobnie robili jego przodkowie, gdy wracali z trofeami, dzieląc się swymi przygodami oraz opowieściami.
– Jesteś jednym z tych, którzy chodzą po świecie śpiewając pieśni i opowiadając historie?
Stanął kilka szponów od niego. Przewyższał go wzrostem, a jego ogromne kolce jedynie dodawały mu masywniejszego wyglądu. Wbił szkarłatne ślepia w pysk młodzika, oczekując jego odpowiedzi. Może będzie chciał podzielić się jakąś ciekawą historią?

: 10 sie 2022, 9:25
autor: Trzeci Szlak
Młody wojownik otworzył szerzej oczy, kiedy Waleczny znalazł się w pobliżu. Ziemny uśmiechnął się wesoło do przybysza; radowała go sama perspektywa rozmowy, a jeszcze bardziej – jego słowa.

– Dokładnie. Skąd wiedziałeś? – zapytał pogodnie, przyglądając się nieznajomemu. – Nazywam się Syn Przygody, jestem wojownikiem Stada Ziemi. Zawsze miło mi poznać kogoś nowego – przedstawił się, nieznacznie skłoniwszy się Walecznemu. – Ale zanim opowiem ci którąś ze swoich historii, chciałbym usłyszeć twoją. Źle bym się czuł, gdybym nie mógł potem opowiadać o kolejnym... bohaterze – zaproponował, mrugnąwszy do smoka porozumiewawczo ślepiem. – Bo na pewno zrobiłeś w swoim życiu coś bohaterskiego, prawda?

: 10 sie 2022, 13:33
autor: Władca Przeznaczenia
Szkarłatne ślepia uważnie obserwowały smoka o nieznanym mu pochodzeniu. Chociaż po obecnej na niego woni był w stanie się domyślić, że nie należy ani do Słońca, ani do Plagi. Naturalnie więc założył, że należy do trzeciego obecnego na tych terenach stada.
Jego uśmiech zdradzał mu niewiele. W oczach Aventusa wydawał się jedynie niewyrośniętym, radosnym młodzikiem, skłonnym do zabaw, poznawania świata i rozmów. Był miły aż do bólu, uśmiechał się szczerze, bez cienia fałszerstwa. To było coś nowego. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał tak swobodnego, ale jednocześnie tak naiwnego smoka.
– Domyśliłem się po nuceniu.
Odpowiedział, jakby to była drobnostka. Słoneczny zawsze zwracał uwagę na szczegóły. Nie każdy smok nuci tak swobodnie, tak rytmicznie, dopasowując swój głos do szumów liści. Trzeba mieć talent albo powołanie, aby tworzyć melodie.
– Moja historia jeszcze się nie skończyła, a z tego co wiem, tacy jak ty nie opowiadają niedokończonych historii?
Jego ogon nieznacznie się zabujał, kładąc słabsze kępki trawy. Mimo, że przeżył bardzo wiele podczas podróży, zanim dotarli do Wolnych, nie czuł się zobowiązany, aby opowiadać nowopoznanemu wojownikowi o wszystkim. W planach miał o wiele bardziej bohaterskie czyny. Coś, przy czym cała jego podróż będzie niczym. Jeszcze tylko nie wiedział co.

: 11 sie 2022, 1:23
autor: Trzeci Szlak
Wojownik niezmiennie spoglądał na Aventusa pogodnie. I z pewnym zaintrygowaniem.

– Dlaczego miałbym nie opowiadać takich historii? To nie przeszkoda – wytłumaczył nieznajomemu, szczerząc się. – Końcówkę zawsze można dopowiedzieć. Pragniesz opowieści, w której na koniec zwyciężasz siedmiogłowego potwora siłą swoich mięśni? A może takiej, w której rozwiązujesz konflikt dwóch grup siłą intelektu? Może być też historia o poświęceniu, kiedy oddajesz życie za swoje stado – zaczął sypać propozycjami. – No dobrze, to ostatnie to nie. Kiedy ktoś cię zobaczy żywego, od razu się zorientuje, że coś tutaj nie pasuje – podkreślił, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem.

– Bądź co bądź, każda historia musi mieć swojego bohatera. A ja na razie nawet nie znam twojego imienia. To bywa przydatne, nie tylko w opowieściach – zasugerował, nie tracąc dobrego humoru.

: 11 sie 2022, 4:57
autor: Władca Przeznaczenia
Wojownik Ziemi zdecydowanie był zbyt podekscytowany tym nagłym spotkaniem. Co go aż tak zaciekawiło? Jego mowa ciała? Może same jego rozmiary? A może każdego tak zaczepiał? Aventus nie miał pojęcia, nie zamierzał również o to pytać.
Słuchał jedynie, jak z pyska młodzika wypływa potok słów. Zdecydowanie był rozgadany. To chyba dobrze? W końcu, zajmował się opowiadaniem historii. Gdyby był małomówny, większość gadów pewnie by go przegoniła lub co najmniej buczała.
– Do takich "zmyślonych" opowieści wcale nie potrzebujesz realnych bohaterów. Możesz ich sobie wymyślić tak samo, jak całą historię. Wtedy nikt ci nie zarzuci, że jest fałszywa, bo nikt nie wiedziałby kto jest główną postacią.
Zaproponował mu rozwiązanie. Nie miał zamiaru brać udziału w czymś takim. Gdyby chciał być bohaterem jakiejś opowieści to wolałby, żeby była jak najbardziej prawdziwa.
– Możesz mówić mi Aventus. Nie używam imienia, które wybrałem przy przywódcy.
Jego szkarłatne ślepia powiodły leniwie po okolicy, obserwując ruch traw. Wszechobecny szum działał w pewnym sensie kojąco na niego. To było zdecydowanie jedno z najspokojniejszych miejsc jakie odwiedził.

: 12 sie 2022, 1:49
autor: Trzeci Szlak
– W historii nie zawsze chodzi o to, czy jest prawdziwa, czy fałszywa – odpowiedział Syn Przygody, niezmiennie pozostając pogodnym. I przyglądał się Aventusowi z zaciekawieniem, jakby próbował go rozczytać. – Ważniejsze jest to, jaka płynie z niej nauka. Ale nie jesteś jedynym mi znanym smokiem, który preferuje prawdziwe opowieści; Strażnik Gwiazd, nasz prorok, też woli tkwić myślami w rzeczywistości – podkreślił, przeciągając się.

– Czego by jednak nie mówić, cieszę się, że cię spotkałem, Aventusie. Niewiele jeszcze wiem o innych stadach; jak na ironię, więcej znam ludzi za barierą niż smoków spoza granic Stada Ziemi. Czy to nie zabawne? – Zaśmiał się. – Wspomniany przeze mnie Strażnik, jako że nie lubił opowieści, wolał się skupić na intelektualnej dyspucie. Może to mi możesz zaoferować, jeśli nie opowieść? – zapytał, nie tracąc dobrego humoru.

To zresztą wcale nie był gorszy sposób na poznanie kogoś niż opowieść, czyż nie?

: 17 sie 2022, 4:03
autor: Władca Przeznaczenia
Słoneczny ponownie przechylił nieco łeb, patrząc na młodego smoka ze stada Ziemi. Aventus w swoich rodzinnych stronach słyszał nieco opowieści od tych, którzy wrócili z trofeami. Było to jednak dawno temu. Nigdy by jednak nie pomyślał, że historie opowiadane innym można zmyślić. Dla niego coś takiego byłoby oznaką braku honoru i tchórzostwa. Uciekaniem od prawdy, z którą powinno się zmierzyć. A przede wszystkim, próbą oszukania wszystkich, do których uszu dotarłaby ta nieprawdziwa historia. Czy dla Syna Przygody opowieści były tylko zwykłą rozrywką?
– Tu nie chodzi o naukę. Opowieści mają opowiadać historię. Coś, co się przeżyło, coś, co się widziało lub słyszało. Od tworzenia iluzji macie maddarę.
Rzucił jedynie w ramach sprostowania. Nie zamierzał próbować zmienić jego zdania. Było to bezowocne, ich pogląd na tak prosty temat zbyt wiele się różnił. Prawdopodobnie była to jednak różnica, której nie mogli naprawić. Wychowali się w innych miejscach, w innej kulturze, gdzie szanowali odmienne zasady. Cudem byłoby, gdyby ich zdania się zgadzały. Aventus nie miał zamiaru jednak go przekonywać do swoich słów. Szanował jego punkt widzenia mimo, że się z nim nie zgadzał.
Zdecydował się położyć w odległości skoku od Ziemistego. Założył łapę na łapę, wpatrując się w czubki drzew w oddali. Czemu na tych terenach było tak mało gór? Wygląda na to, że natura poskąpiła Wolnym tego błogosławieństwa.
– Więc może powinieneś siedzieć na terenach swojego stada, zamiast szlajać się za barierą? Nikt nie będzie za tobą chodził i cię szukał poza terenami, wiesz?
Zaproponował rozwiązanie problemu. Mimo, że jego słowa mogły brzmieć szorstko, Aventus mówił jedynie szczerą prawdę. Dla niego wyglądało to niezwykle prosto- skoro chciał kogoś poznać, powinien trzymać się blisko.
– Nie wiem co masz na myśli mówiąc "intelektualna dysputa", ale jasne, czemu nie.
Syn zdecydowanie używał zbyt nietypowego słownictwa w rozmowie z prostym wojownikiem. Górski jednak nie zwrócił na to większej uwagi. Po prostu kontynuował rozmowę.

: 18 sie 2022, 2:43
autor: Trzeci Szlak
– Nie jestem zbyt dobry w używaniu maddary. Może właśnie dlatego jednak posługuję się historiami – podkreślił Syn Przygody, zaśmiawszy się. – Bądź jednak spokojny; zmyślam tylko tyle, ile potrzeba. Nie więcej i nie mniej – dodał, obserwując Aventusa z zaciekawieniem.

– Siedzenie na terenach własnego stada byłoby nudne, a do tego ograniczałoby doświadczenia. Myślę, że najwięcej można się nauczyć od tych, którzy najbardziej się od nas różnią. Patrząc z innej perspektywy, mogą czasem dostrzegać coś, co dla smoków nie jest oczywiste – zauważył, jednocześnie podnosząc się. Nieznacznie się przeciągnął i przysiadł na zadzie, owijając ogon wokół ciała. – Nie wybierając się za barierę, nie dowiedziałbym się, jak bardzo ludzie boją się smoków, nawet przyjaznych. Nie wiedziałbym, że na południu mieszkają setki łowców, którzy na nas czyhają i którzy nawet mają własne smoki pod opieką. Nie dowiedziałbym się też, jak bardzo ludzka magia różni się od naszej – wyjaśnił, cały czas obserwując Aventusa. – Myślę też, że jesteś w błędzie; gdybym zaginął, szukaliby mnie. Bo tak powinna działać stadna wspólnota. Oni są gotowi ryzykować życiem dla mnie, a ja dla nich – podkreślił, zdając się przekonanym o tym, co mówił. – Choć przyznaję, jak dotąd nigdy nie ruszałem za barierę sam. Mimo wszystko z kimś jest to bezpieczniejsze – dodał, wyszczerzywszy swoje kły w uśmiechu.

– A wracając do nauki – jak mówiłem, najwięcej można się nauczyć od kogoś, od kogo się różnimy. I wydaje mi się, że między nami różnic jest trochę – zasugerował, nie tracąc pogody ducha. – Więc gdybyś miał przekazać mi jakąś wiedzę, coś, co uważasz za największą nieoczywistą mądrość, którą warto znać... co by to było? – zapytał, obserwując Aventusa z zaciekawieniem.

: 13 paź 2022, 0:24
autor: Władca Przeznaczenia
Przechylił nieznacznie łeb słysząc ponownie śmiech Ziemistego. Był naprawdę pogodną duszą, to musiał przyznać. Jednak to nie wystarczyło, żeby zaskarbić sobie zaufanie zdystansowanego Słonecznego. Bądź co bądź, dopiero co się spotkali. Nie zaszkodzi jednak chwilkę porozmawiać.
– No widzisz, ja też nie jestem zbyt dobry w używaniu maddary. Tylko że ze słowami wcale nie radzę sobie lepiej. Byłbym beznadziejny w układaniu historii.
Uśmiechnął się nieznacznie, pokazując kiełki. Zbyt często zdawało mu się palnąć coś nie tak. Gdyby miał opowiadać historie przed większą ilością smoków, zdecydowanie źle by to się dla niego skończyło. Trzeba umieć dobrze dobierać słowa, a on zazwyczaj mówi po prostu to, co mu ślina na język przyniesie. Zdecydowanie bardziej wolał mowę ciała, nie tylko w przypadku walk. Wyznawał w końcu zasadę, że czyny są o wiele ważniejsze od słów, a słów Syn Przygody zdecydowanie nie szczędził.
Aventus obserwował go uważnie, gdy się podnosił, poprawiając swoją pozycję. Nie przestawał go jednak słuchać, próbując w pewnym sensie coś wyciągnąć z tego spotkania. Albo przynajmniej zrozumieć jego tok myślenia, o ile można było tak powiedzieć.
– Przebywając poza zasięgiem swojego stada w pewnym sensie się od niego izolujesz. Skoro wolisz być poza granicami, spędzając czas z ludźmi, nie powinieneś narzekać na to, że znasz mało smoków z tych terenów. Jak chcesz to zmienić, to musisz coś zrobić. Nic nie dzieje się samo.
Zasugerował, nawiązując do jego wcześniejszych słów. Górski nie przepadał za smokami, które nie miały sił ani motywacji, aby zmienić coś, na co mieli oczywisty wpływ. Wyglądało na to, jakby krytykował Ziemistego, chociaż w rzeczywistości tylko dzielił się swoim zdaniem.
– A, no tak. Przecież jesteś z Wolnych, więc niewiele wiesz o życiu poza granicami tej krainy.
Stwierdził jakby, dopiero teraz zdając sobie sprawę z pochodzenia smoka. Teraz przynajmniej wiedział, z kim ma do czynienia. Miał przed sobą smoka Ziemi z krwi i kości. Ciekawe, jak bardzo jego stado różniło się od Słońca? Może mieli jakieś ciekawe tradycje?
– Szukaliby cię? Może i tak, o ile odebraliby twoją nieobecność jako zaginięcie. Zawsze mogą jednak uznać, że znalazłeś gdzieś tam nowe życie. Albo po prostu, zdecydowałeś się zostawić stado. Myślisz, że wtedy ruszyłby ktoś za tobą, aby sprowadzić cię ponownie?
Od kiedy był na tych terenach nie odczuł, żeby stada miały aż tak silną więź. Może to dlatego, że sam pochodził z daleka, więc jako osoba z zewnątrz inaczej odnajdywał się w stadzie. Miał inny pogląd na wszystko, w tym społeczeństwo. Mimo, że mógłby skoczyć za innymi w ogień, stawiając swoje życie na szali, nie czuł, aby ktoś inny był zdolny do tego samego względem niego.
– Coś nieoczywistego? – uniósł nieco łeb, jakby zastanawiając się, co by tu powiedzieć – Wolne Stada są malutkie w porównaniu do tego, co jest poza nimi. Świat jest o wiele bardziej różnorodny i o wiele większy, niż ci się wydaje.
Ponownie przeniósł wzrok swoich szkarłatnych ślepi na Ziemistego.