Strona 34 z 37

Zagajnik

: 02 lip 2024, 17:46
autor: Barwy Ziemi

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Czas mijał. Gnał jak szalony. Ciirioh ani się obejrzał, a jego maleństwa już nie były takie malutkie! Zdążyły już troszkę urosnąć, a nawet nauczyły się pierwszych słów, więc nie było na co czekać! Dla Spijającego był to wręcz idealny moment na zapoznanie ich z kolejnym członkiem rodziny, który... cóż. Nie miał tak wiele czasu jak one. Prędko skontaktował się więc z ojcem, mówiąc mu że chciałby mu kogoś przedstawić. A nawet kilku takich ktosiów! Zależało mu wszak, by zdążyć przed odejściem ojca, wiedząc że ten z pewnością by się ucieszył, mogąc poznać własne wnuki. Ciirioh spodziewał się więc dziś chwil wzruszenia i radości. A może nawet nieco niezręczności? Pf! Oby tylko nie zbyt dużo, bo to jednak powinno być wesołe spotkanie! Jedno z tych, które stworzy wspomnienia na całe życie. Tym samym Spijający miał nadzieję, że młode zdołają choć trochę zapamiętać dziadka. Może jego głos? Albo wygląd? Cokolwiek. Byle tylko wiedziały że był i ich kochał. Bo że tak będzie, to Ciirioh nie miał najmniejszych wątpliwości!

Wszystko więc przygotował. Zarówno poczęstunek jak i futra, by było im wygodnie na świeżym powietrzu. Potem skinął partnerowi łbem, dając znać że przygotowania zostały zakończone. Tym samym pozostało im jedynie wyłapanie młodych i udanie się na miejsce! W ten sposób dotarli do Zagajnika i to jako pierwsi. No dobrze. A zatem pozostało im tylko czekanie! Na tę myśl serce mocniej zabiło wojownikowi, który rozejrzał się prędko, nim wrócił wzrokiem z powrotem do piskląt.
– Przyszliśmy tutaj, bo chciałbym Wam kogoś przedstawić! – zagaił je z uśmiechem, po kolei mierzwiąc łapą ich puszyste czuprynki – Niedługo przyjdzie tu Wasz dziadek. Czyli tata taty! Jest on dla mnie bardzo ważny, więc przywitajcie się z nim ładnie, dobrze? – wytłumaczył co nieco młodym, żeby choć trochę zaspokoić ich ciekawość. Wszak po raz pierwszy wzięli ich na Tereny Wspólne, więc pewnie porządnie ich tym zaskoczyli! Albo ucieszyli. Kto wie, co tam mogło się kłębić w małych łebkach!

Potem Ciirioh pozwolił młodym na chwilę swobody, podczas której rozłożył futra, które miały im służyć za siedzisko. Wyłożył też przyniesione jedzenie i picie, tak by wszystko było gotowe na przybycie głównego gościa. Kiedy wszystko wyglądało już idealnie, Spijający przysiadł w pobliżu i odetchnął cicho.
– Trochę się denerwuję, Yulo – pochylił się do partnera, szepcząc mu do ucha z uśmiechem, który przeczył jego własnym słowom. Zachichotał więc, z rozbawieniem szturchając nosem policzek Słonecznego – Tata może wydawać się nieco szorstki w obyciu, ale w głębi serca to dobry smok. Chciałbym żebyście wszyscy się polubili. Będę trzymał za to szpony! – zaćwierkał z nadzieją, posyłając przy tym Powiernikowi ciepłe spojrzenie. Potem znów przeniósł je na pisklęta i na sam Zagajnik, wyczekując z niecierpliwością pojawienia się znajomej sylwetki.

Powiernik Pieśni
Shenjë
Tanka
Culli

Zagajnik

: 02 lip 2024, 20:09
autor: Powiernik Pieśni
Wiedział o tym pomyśle już od dłuższego czasu i zdecydowanie był za tym, aby takie spotkanie się odbyło. Oczywiście, że z tyłu łba ciągle sobie powtarzał, że na takim spotkaniu mógłby źle wypaść, jednak sam też siebie przekonywał, iż nie miało to większego znaczenia. Wybór się dokonał, a pisklęta nie znikną tylko dlatego, że on nie spodoba się ojcu Ciirioha.

Rano więc pozwolił partnerowi latać z legowiska w stronę przerzedzonego lasu, a on pilnował ich dzieciaki- oczywiście już nie były to takie małe brzdące i same już nie raz łaziły, ale Yulo dopilnował, aby zjadły lekkie śniadanie, a potem pobawiły się ze sobą do czasu, aż drugi tata wezwie ich na tereny wspólne. Niespodzianka musiała zostać utrzymana, więc dowiedzą się o tym już od Ciirioha. Wyruszyli zaraz po tym jak Spijający dotarł w pobliże legowiska. Podróż była dość spokojna, chociaż nieco długa. Łatwo było zrobić konwój z trzech zwierząt i dwóch dorosłych smoków do pilnowania.

Na miejscu Yulo usiadł na zadzie i wpatrywał się w stronę południowego zachodu, gdzie były tereny Mgły. Milczał, dając czas Ciiriohowi na wyjaśnienia. Potem uśmiechnął się do podchodzącego partnera.
No patrz... To coś mnie z nim łączy oprócz Ciebie– lekko się uśmiechnął i na chwilę przyłożył pysk do polika Ciirioha- Wszystko będzie dobrze. Mamy kochane i słodkie dzieci, a ja nie zamierzam udawać przed Twoim tatą kogoś kim nie jestem.
Stwierdził spokojnie uznając, że 'bycie sobą' to najlepsza opcja, nawet jeśli jego ojciec będzie wobec niego szorstki. Tak na prawdę nie zależało mu na lubieniu się ze smokiem, którego zobaczy w życiu może jeszcze raz, albo dwa razy... Zależało mu na Ciiriohu i jego uczuciach, a także na uczuciach dzieci. Dopóki jego priorytety nie zostaną naruszone to będzie to zdecydowanie dobry i przyjemny dzień.

Shenjë Tanka Culli Spijający Barwy

Zagajnik

: 03 lip 2024, 1:41
autor: Odebrany Oddech
Tanka biegała wokół ojców, popiskując z radości kiedy tylko w końcu dotarli na jakieś nowe tereny. Jej zielone oczy błyszczały jak szmaragdy w promieniach słońca, a każde poruszenie futra sprawiało, że zielone kępki przypominające liście poruszały się delikatnie. Co chwilę przewracała się na miękką trawę, wplątując w nią swoje długie ciało, ale zaraz wstawała, gotowa do dalszej zabawy, jej małe łapki nieustannie się poruszały. Słowa taty o dziadku zatrzymały ją w miejscu. Dziadek? Tata taty? Brzmiało to tak ważnie i tajemniczo! Poczuła, jak ekscytacja rośnie w jej małym serduszku. Pobiegła do rodzeństwa popiskując radośnie.
-Dziadek! Duży!– Zawołała podekscytowana, siadając na skórach które były pełne jedzenia. Jej ogon zawijał się wokół jej ciała, a ona sama podskakiwała lekko na miejscu, nie mogąc się doczekać spotkania. Do tego czasu jednak zadowoliła się jednym z większych kawałków mięsa w którym zatopiła swoje pazurki oraz kiełki, owijając się dookoła niego tak by reszta rodzeństwa nie dała rady się do niego dorwać. To był JEJ kawałek mięsa, nie będzie się nim dzielić!

Powiernik Pieśni Spijający Barwy Culli Shenjë

Zagajnik

: 03 lip 2024, 21:50
autor: Krewetkowe Lato

Działo się jakieś zamieszanie, ale Shenjë to wcale nie przeszkadzało. Przynajmniej nie było wtedy nudno!! Tatowie coś szykowali, aż wreszcie i ona wraz z rodzeństwem miała okazję dowiedzieć się, o co chodziło. Memlała właśnie jedną z wyłożonych skór, gdy zielony tata się odezwał.
– Tatataata? – dziwna nazwa… czy to kolejny tata? Tatów nigdy za dużo, tatowie są fajni, więc machnęła jedynie ogonkiem z zadowoleniem w odpowiedzi. Zwróciła jeszcze wzrok w stronę siostry, która owinęła się wokół mięsa. Zamrugała parę razy do niej, po czym wróciła do podgryzania ułożonej skóry. Mięso było dobre, ale to tutaj posłanie miało wyjątkowo przyjemną do gryzienia teksturę!! I wydawało śmieszne skrzypiące dźwięki, jak się ugryzło je odpowiednio. Przednia zabawa!

Zagajnik

: 07 lip 2024, 10:34
autor: Łaknący Przyjemności
  Kolejna wycieczka. Cieszyłem się z tego i to tak bardzo, ze całą drogę wesoły trel wypuszczał moje gardło. Chciałem poznać cały świat. Zobaczyć wszystko i wszystkich. Biegałem, a raczej starałem się biegać po okolicy, nurkując w wyższej trawie, czekając na dobry posiłek, który po tym będzie. Gdy tylko się pojawił ustałem w miejscu wypatrując swojej zdobyczy, lecz to zostało zakłócone przez rozmowę pomiędzy Tatami. Gdy tylko moja uwaga wróciła na tor jedzonka, to siostra porwała NAJLEPSZY kawałek mięsa, fuknąłem lekko niezadowolony. Podtrptałem do niej i do jej odstającej kity, mimo owinięcia się w całości, coś odstawało. Na tyle, by móc złapać to w kiełki. Jak myślałem, tak zrobiłem. Chapsnąłem ogon puchatej siostry. Nie chciałem je zrobić krzywdy, nawet nie miałem jak. Przecież nie zraniłbym kochanej, rodzonej starszej siostry.

Spijający Barwy Powiernik Pieśni Tanka Shenjë

Zagajnik

: 08 lip 2024, 0:50
autor: Zamszony Bór
Był... spięty. Spięty jak zawsze. Nie. Nawet bardziej spięty niż zazwyczaj. Nic nie mógł poradzić na odczuwany w piersi ucisk, kiedy zmierzał na miejsce spotkania. Wiedział po co tam idzie, a ta wiedza wbrew pozorom jeszcze bardziej go stresowała. We łbie widział bowiem przeróżne scenariusze, a łeb jak zwykle podsuwał mu najczarniejsze z nich. Te, w których nie przypada rodzinie syna do gustu. Znał wszak siebie. Nie był szczególnie zabawowy czy uśmiechnięty. Sprawiał wręcz wrażenie odpychającego, kiedy przesiadywał gdzieś samotnie. Doskonale zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę, dlatego nie potrafił uspokoić prędko bijącego serca, które wręcz krzyczało echem w jego łbie: Masz wnuki! Jesteś dziadkiem! Dziadkiem piskląt, których drugiego rodzica nawet jeszcze nie poznałeś! Ach tak. Jeszcze tym się przejmował. Czemu? Bo nie miał pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji. To było dla niego zupełnie i całkowicie nowe, dlatego nieustannie zastanawiał się co w zasadzie powinien powiedzieć. Czy od razu powinien zacząć przepytywanie? Poznać zamiary ów smoka, który skradł serce jego syna? Tak właśnie zwróciła się wszak do niego Córa, kiedy Serenada niespodziewanie zaprosiła ją na jedno z ich spotkań. Wciąż pamiętał przerażenie które wówczas odczuł, bo był zupełnie nieświadomy czekającego go wydarzenia. Nie tak chciał poznać matkę swojej partnerki, dlatego teraz czuł pewien pokrętny rodzaj zadowolenia i zazdrości, że przynajmniej partner syna był o wszystkim należycie poinformowany. Tak właśnie powinno być, a on głupi wciąż się przejmował. Nie potrafił jednak wyłączyć tej części swojego umysłu, dlatego zjawił się na miejscu z niepewną miną.

Stanął przed smoczym zbiorowiskiem, obrzucając wzrokiem wcześniej przyszykowane skóry i wylegującą się na nich rodzinę. Miał przed sobą scenę jak z pięknego obrazka przez co na kilka chwil zastygł zupełnie, czując jak do oczu napływają mu pierwsze łzy. Czuł się taki... wzruszony. A jednocześnie wyizolowany, jakby wcale nie należał do tego świata. To dziwne uczucie było mieszaniną radości i melancholii, która momentalnie dała o sobie znać, przypominając mu jego samego sprzed wielu księżyców. Też kiedyś tak siedział, patrząc z dumą na swoje młode. A teraz to młode miało już własne młode, na których widok całkowicie się rozczulił. Zupełnie jakby zapomniał o wszystkich poprzednich troskach, kiedy tak spoglądał na wijące się na futrach maleństwa. Były takie... takie podobne do rodziców. Nie mógł temu zaprzeczyć, kiedy z trudem oderwał od nich wzrok, by spojrzeć na pilnującą nich parę.
– Synu – zwrócił się do Ciirioha, zdecydowanie nie mogąc ukryć wzruszenia. Zdołał jednak opanować głos, by ten nie zadrżał od wszystkich targających nim emocji. Potem przesunął spojrzenie na Słonecznego, któremu powoli skinął łbem. Wciąż nie wymyślił co mu powiedzieć, dlatego jedynie uśmiechnął się do niego na przywitanie. Do piskląt zresztą też. I wodził tak między nimi wzrokiem, zupełnie zdezorientowany rozpierającym go szczęściem. Dziadek. Dziadek Tiishoyr. Doczekał chwili, której zdecydowanie nie spodziewał się dożyć, przez co ten zwrot brzmiał zadziwiająco słodko w jego umyśle.

Zagajnik

: 11 lip 2024, 1:04
autor: Barwy Ziemi
Parsknął śmiechem w odpowiedzi na słowa Yulo, po prostu nie potrafiąc powstrzymać wesołości. Cały był podekscytowany i pełen entuzjazmu przed tym spotkaniem, dlatego też z łatwością utrzymywał dobry humor. Tym samym komentarz partnera wyjątkowo mu się spodobał, jednocześnie skłaniając do chwili zastanowienia. A jak tak sobie myślał, to doszedł do wniosku, że Powiernik miał zupełną rację! Naprawdę byli z jego ojcem całkiem do siebie podobni! Pozornie zimni i poważni, a pod skórą najcudowniejsi na świecie! Mili, ciepli i dobrzy, a do tego skłonni do poświęceń. Czy to dla stada czy dla rodziny. Ciirioh uśmiechnął się więc wesoło, przykładając na moment dłoń do policzka Gryfa.
– Oj tak – mruknął cicho, prędko rzucając okiem na pisklęta czy te przypadkiem za bardzo się im nie przyglądają. Wszystkie były jednak zajęte sobą, więc nie powinno być żadnych problemów jeśli jeszcze trochę tu sobie posłodzą! – Pewnie dlatego mam do Ciebie taką słabość – dokończył więc, skubiąc zębami szczękę Powiernika. Moment później już się od niego odsuwał, chichocząc przy tym radośnie – Teraz jestem już pewien, że bez problemu go zauroczysz – zażartował z uśmiechem, mrugając przy tym figlarnie do partnera. Bo tak, z pewnością wszystko będzie w porządku, jeśli tylko wszyscy będą sobą. Ich rodzina była wszak wspaniała, więc nie było o co się martwić! I tata na pewno też bez problemu to dostrzeże!

Ale ale! Maluchy też miały co nieco do powiedzenia, więc Ciirioh prędko się do nich zwrócił, kiedy tylko usłyszał ich wysokie głosiki. Zaśmiał się wesoło w reakcji na ich słowa, a samo ich zachowanie wystarczyło, by nieco się rozczulił. Pisklęta skakały, wylegiwały się i zajadały w najlepsze, najpewniej wciąż nie w pełni świadome wszystkiego, co właśnie było ich udziałem!
– Aha! Dziadek duży! – potwierdził z rozbawieniem, nachylając się nad dziećmi – Ale nie zdziwcie się, jeśli okaże się niższy niż przypuszczacie! Nie ma on bowiem przednich łap, dlatego chodzi na skrzydłach. I strasznie się przy tym pochyla! O! O tak! – zagaił maluchy, garbiąc się na moment w ramach swoistej demonstracji. Zaśmiał się przy tym wesoło, zdecydowanie po raz pierwszy parodiując własnego ojca. Ale hej! Było to zadziwiająco przyjemne doświadczenie! Długo tak jednak nie pochodził, bo młode mu się zaczęły przepychać. Parsknął śmiechem na widok gryzącego Tankę Culliego, zdecydowanie nie zdając sobie sprawy, że w oczach obu młodych jeden kawałek mięsa urósł do rangi najlepszego ze wszystkich! Zgarnął więc w łapę trochę drobiu i powoli przysunął je do syna, ćwierkając przy tym zabawnie i poruszając kończyną, robią coś, co ludzie nazwaliby "samolocikiem" – Ajaj, synku! Nie uważasz, że to będzie smaczniejsze od ogona siostry? Zrób aaa...! – zwrócił się do niego z rozbawieniem, kiedy... kiedy do jego uszu dobiegł głos ojca! Ups! Tak skupił się na młodych, że aż umknęło mu jego przybycie!

Momentalnie podniósł łeb, wbijając zaskoczone spojrzenie w Mglistego. Trwało to jednak ledwie uderzenie serca, po którym na jego pysku odmalowała się czysta radość. Od razu doskoczył wówczas do ojca, żeby objąć go na przywitanie.
– Tato! Jesteś wreszcie! – zakrzyknął wesoło, przy okazji najwyraźniej oznajmiając wszystkim zebranym, że oto doczekali się ów tajemniczego dziadka – Chodź, usiądź z nami! – zaproponował od razu, poklepując jakieś wolne miejsce na skórach. Znajdowało się ono naprzeciwko Powiernika, a więc przy okazji także całkiem blisko młodych. Tam tacie powinno być wygodnie, prawda? No! Przynajmniej tak wydawało się Ciiriohowi, na którego pysku gościł uśmiech tak szeroki, że z wrażenia aż podrygiwała za nim końcówka pierzastego ogona! – Jesteś może głodny? Częstuj się! A ja wszystkich Ci przedstawię! – oferował mu wszystko naraz, najwyraźniej na tyle poddając się własnej ekscytacji, że aż zapomniał, że dla niektórych mogło to być zbyt wiele. Ale hej! Musieli przecież poznać wzajemnie swoje imiona i dowiedzieć się kto jest kim! A im szybciej tym lepiej! Prawda? – To właśnie jest mój partner, Yulo. Albo Powiernik Pieśni! Jest wojownikiem jak ja, wiesz? No tylko że ze Słońca! Och! I wspaniały z niego śpiewak! – ćwierkał sobie w najlepsze, w tej chwili posyłając Gryfowi ciepłe spojrzenie – A tutaj siedzą nasze maleństwa! To jest Shenje, to Tanka, a to Culli! Wszyscy na Ciebie czekaliśmy! Prawda, dzieci? – tym razem zwrócił się do nich, uśmiechając się delikatnie. Chciał wszak żeby czuły się komfortowo, dlatego gotów był pogłaskać je po łebkach, gdyby tylko któreś zdawało mu się być przestraszone – A to jest wasz dziadek, Zamszony Bór. Kolorowy, co? – zdradził także imię ojca, po czym ponownie się wyprostował, wodząc wzrokiem po wszystkich zebranych. No proszę, rodzina w komplecie! Nooo... prawie. Ale będą przedstawiać jej członków po kolei aż w końcu młode poznają także wszystkich swoich wujków! Przynajmniej tak to się marzyło Ciiriohowi, który już teraz zdawał się być przeszczęśliwy. A przecież spotkanie dopiero się zaczęło!

Powiernik Pieśni
Shenjë
Tanka
Culli

Zagajnik

: 16 lip 2024, 23:18
autor: Krewetkowe Lato

Tata zaczął tłumaczyć, kim był ten "tatatata", a potem nakrył ją nagle wraz z rodzeństwem, na co młoda zachichotała wesoło. Kiedy jednak się uwolniła spod taty, wywiązała się kolejna walka na gryzienie... A wtedy przyszedł "tatatata"!!
Shenjë podskoczyła nagle i podreptała od razu do nowego smoka, lecz została uprzedzona przez zielonego tatę. Kręciła główką, przeskakując wzrokiem to z jednego taty na drugiego, to z rodzeństwa na dziadka. Tata zaczął ich przedstawiać, a słysząc swoje imię Shenjë zaćwierkała wesoło w odpowiedzi.
– Taaak!! – odpowiedziała radośnie tacie, mimo że jej wzrok wciąż był wwiercony w kolorowego Mglistego.
– Zaamsooomy Buł!! – powtórzyła imię dziadka najlepiej, jak umiała, by po chwili przydreptać bliżej i trącić go ogonem, domagając się uwagi. – Tatataat łaamdny, jak taata!! – dumna ze swojej spostrzegawczości wskazała łapką na Spijającego, do którego Zamszony był podobny.
Wtedy.... połączyły się w jej głowie dwie informacje, więc koniecznie musiała podzielić się nimi ze światem!
– OOCHH, ja temsz jak tataaa.... Tata taty!! – ogarnęła wreszcie, wskazując tym razem łapką na dziadka. Zielonołuska właśnie załapała koncept pokrewieństwa!!

Zagajnik

: 22 lip 2024, 0:41
autor: Łaknący Przyjemności
  Czy ugryzienie siostry w ogon było czymś złym? Nie! Ona usnęła, ale nawet przez sen starała się mi lekko przemeblować pyszczek. Niestety jej się to nie udało, ba nawet próby odciągnięcia mnie od niej, przez Tatusia były nieskuteczne. Chociaż, ten duży kawałek drobiu, był kuszący. Nagle ktoś się pojawił, Tatuś odwrócił się, a ja chapsnąłem ten kawał w pyszczek. Z tak zwisającym drobiem patrzyłem na przybysza, który się do nas dosiadł.

  Podreptałem do dziadka, nawet nie przełykając tego co mam w mordce. Po prostu byłem zapatrzony w niego. Dziwnie chodził. Może też temu, że pierwszy raz na oczy widzę wiwernę. Okrzyku siostry jakoś obijały się o moje uszy, ale ignorowałem je. Wolałem obwąchać łapę Dziadka. Dziwną miał woń inną niż Tatusiowie, a zarazem dziwnie przyjazną. Dwoma kłapnięciami, zjadłem to co trzymałem w kłach. Ubiłem łapkami kawałek skór przy łapach mgielnego, a następnie niczym kot położyłem się tam. Swoją, trudno w niezobaczeniu posturą, wlałem się w to co ubiłem. Idealne miejsce, by mieć każdego na oku i leniwie sięgać po jakieś kaski, który były na wyciągnie łapy, no prawie byłoby to możliwe, dla ciut starszego pisklaka. Powiernik Pieśni Spijający Barwy Zamszony Bór Shenjë

Zagajnik

: 22 lip 2024, 18:54
autor: Powiernik Pieśni
On na pewno nie nazwałby się cudownym, ale z pewnością był wdzięczny za to wszystko co zrobił dla niego Ciirioh. Zresztą... tyle rzeczy mogło nie wyjść po drodze, a jednak byli tu teraz i Yulo czuł w brzuchu nieprzyjemny ucisk spowodowany wewnętrznym niepokojem. Oczywiście, że się stresował, nawet jeśli nie był chętny tego pokazywać.
Poza tym lubił obserwować jak jego partner bawi się z ich dziećmi. Sam był raczej skory bardziej do zabawy maddarą, którą wodził przed nimi, ale sam przy tym nie był zbyt ruchliwy. Nie był leniwy, a po prostu nie był przyzwyczajony do okazywania takiej radości o czym Ciirioh wiedział. Od czasu kiedy wykluły się dzieciaki, Yulo nabrał większej powagi, a to oznaczało, że ekspresja jeszcze bardziej skurczyła się do mimiki pyska. Tak jak teraz, uśmiechał się patrząc jak Spijający tłumaczy dzieciakom koncepcje dziadka, a Yulo spoglądał na horyzont. W końcu zauważył łeb nieznanego sobie smoka i na chwilę na pysku nie było już uśmiechu.

Jedna ulotna myśl, która kazała mu myśleć jak zwykle pesymistycznie. Powiernik znów spojrzał na swoje dzieci i partnera, a to sprawiło, że odzyskał rezon, a czarne myśli znikły. Cokolwiek miało być to nie będzie to miało wielkiego znaczenia... Chociaż dobrze, aby stary smok go zaakceptował, nawet jeśli miało być to jedynie symboliczne.
Wpatrywał się więc co chwilę na nadchodzącego, ale co jakiś czas obrócił się do swoich dzieci. Tanka przysnęła co zapewne było wynikiem tego, że niekontrolowanie w nocy się wybudziła i teraz potrzebowała odpocząć. Yulo wziął ją na przednie łapy, a sam usiadł na tylnych, przez chwilę głaszcząc córkę (sprawdzając czy wszystko dobrze i tylko śpi), a potem przeniósł ją na skóry obok siebie. Ojciec Ciirioha stał w pewnej odległości i... czemu tak mrugał? Potem pozwolił mu podejść, a załamany głos zdradził wzruszenie. Yulo przełknął ślinę sam mając nieco problemu z tym, aby coś powiedzieć. W końcu jednak przecież się odezwie... nie miał w zwyczaju nie mówić nic.
W rzeczy samej... To ogromna radość Cię poznać, Zamszony Borze. Heh... poniekąd "ojcze"...– No nikt nie powiedział, że zawsze musiał być taktowny! W pierwszych słowach mówić do ledwie poznanego smoka, że w sumie to... kurcze jak miał mówić do ojca jego partnera? Po imieniu? Wydawało mu się to takie niewłaściwie. Za to mówienie 'tato' lub 'ojcze' nie umniejszało jego prawdziwemu ojcu, gdyż tego nawet nie poznał... Znaczy chyba nie umniejszało.
Zapraszamy, o ile wnuk i wnuczka cię przepuszczą– uśmiechnął się nieco mocniej i wiedział, ze tak łatwo to on może nie zajść na skóry, skoro już Shen i Culli się do niego dopadły. Nie zamierzał ich jednak w żaden sposób zatrzymywać. Jak dla niego akurat przy pierwszym spotkaniu nawet nie myślałby o tym, aby odsuwać dzieci od ich dziadka. Zresztą... tylko ojciec i mama Ciirioha byli w jakimś zasięgu. Jego ojciec nie żył, a matka... cóż, żyła pewnie jeszcze gdzieś, ale nie było możliwości się z nią skontaktować. Zostawiła Wolne stada daleko za sobą.

Spijający Barwy Culli Tanka Shenjë

Zagajnik

: 27 lip 2024, 23:04
autor: Zamszony Bór
Ledwo się pojawił, a już został porwany przez wir wydarzeń. Jak zwykle nie bardzo za nim nadążał, uśmiechając się jedynie do syna, którego ekscytacja była na tyle zaraźliwa, że i on zdawał się przekonywać do całej tej sytuacji. Czuł się tak, jakby powoli wciągano go do tego malowniczego obrazka, który dopiero co oglądał z oddali. Słuchał więc uważnie i wodził wzrokiem po przedstawianych smokach, choć nie trudno było zauważyć, że to na wnukach na dłużej zatrzymywał spojrzenie. Patrzył na nie i wciąż niedowierzał. A przecież te były tak blisko! Najpierw doskoczyła do niego zielona samiczka, Shenje, której energia była równie burzliwa co jego syna. Jej charakter i zachowanie były tak podobne do Ciirioha, że Tiishoyr aż zaśmiał się cicho, patrząc na jej liczne ruchy łapką i słuchając wesoło wykrzykiwanych słów.
– Och tak... – odezwał się po chwili, przysuwając łeb do radosnej wnuczki – To ja, tata taty. Dzień dobry, szkraby. Dziadek bardzo się cieszy, że Was widzi – przyznał ciepło, wciąż nie kryjąc wzruszenia, które widoczne było nie tylko na jego pysku, ale i w błyszczących ślepiach – I Wy też jesteście bardzo ładni. Przypominacie swoich ojców – dodał cicho, wydając przy tym z siebie ciche "och!", kiedy poczuł ruch przy swojej łapie. Oderwał wówczas spojrzenie od Shenje i przeniósł je na Culliego, który już układał się wśród skór. Trochę go to zdziwiło... ale w sumie nie powinno. Pisklęta nie miały wszak takich oporów jak dorośli i to właśnie był ich urok. Tiishoyr uniósł więc skrzydło i skierował je w stronę wnuka, żeby delikatnie ułożyć mu palce na łebku. Trochę nerwowo przełknął przy tym ślinę, nie będąc pewnym czy już na tym etapie powinien się tak spoufalać. Pragnął jednak poznać te pisklęta, dlatego próbował nawiązać z nimi jakąkolwiek interakcję. Chciał by i one dobrze się przy nim czuły, choć on sam wciąż zdawał się poruszać nieco sztywno. Ciepły uśmiech jednak nie znikał z jego pyska, kiedy spojrzał i na trzecie pisklę. Tanka spała, ale to nic. Przynajmniej mógł nacieszyć oczy jej urokiem. Wszystkie młode były bowiem wspaniałe i niepowtarzalne. Zresztą tak samo jak ich pochodzenie. Tiishoyr był bowiem na tyle stary, by bez problemu domyślić się, że w sprawę byli zamieszani bogowie. To nie miało jednak większego znaczenia. Liczyło się tylko tu i teraz.

A to teraz nagle zastygło mu przed oczami, kiedy partner syna nazwał go ojcem. Tego nie spodziewał się zupełnie, więc zamrugał zdezorientowany i z pewnym zawstydzeniem uciekł od niego wzrokiem. Nie wiedział jak się zachować w tej sytuacji. Czy i on powinien zwracać się do Powiernika jak do syna? Trochę to było...ym. To brzmiało na trudne. Przełknął więc ślinę nim ponownie spojrzał na Słonecznego.
– Również się cieszę, że w końcu się spotykamy... – odchrząknął – ...synu – wydukał w końcu, starając się zabrzmieć pewnie, ale i tak zawahanie było słyszalne w jego głosie. Nie żeby zrobił to specjalnie, ale nie był przyzwyczajony do takich chwil i po prostu... po prostu się zestresował. Ugh. Brawo on. Znów pokazywał jak niezręczny był w obecności innych smoków. Wziął więc głębszy wdech i odezwał się ponownie. Tym razem z większą determinacją – Jestem dumny, że odnaleźliście się z Ciiriohem. Dajcie sobie nawzajem wiele szczęścia i stwórzcie dobre wspomnienia. A pisklęta... wychowajcie je w miłości. To jest najważniejsze – powiedział pewnie, nie zamierzając w żaden sposób stawać na drodze młodych. Skoro się kochali, to powinni być razem. Mieli też pisklęta, więc jedyne co on mógł zrobić, to życzyć im szczęścia. Tak naprawdę niczego więcej nie pragnął, kiedy tak na nich patrzył i przebywał w ich obecności. Po prostu marzył o ich długim życiu. Pozbawionym trosk i bolesnych rozstań. Nie chciał by skończyli jak... Ach. Wolał nie kończyć tego zdania.

Dojście do skór faktycznie nie było łatwe, ale w końcu usadowił się w ich pobliżu. Jedno skrzydło wciąż trzymał niedaleko Culliego, a bardziej rozbrykanej Shenje posyłał ukradkiem ciepłe uśmiechy. W ten sposób jakoś zdołał usiąść, a jego postawa wciąż pozostawała sztywna. Trochę mu było niezręcznie, więc skierował spojrzenie na przyszykowane jedzenie. No tak, Ciirioh miał talent do gotowania po matce. Technik nauczyła go zaś babka, więc nie dziwne że zastawił ich dzisiejszy stół po brzegi. Tiishoyr jednak bał się po cokolwiek sięgnąć, z obawy że sam tego nie przełknie. Wolałby gdyby jedli wszyscy. Tak by było... naturalniej.
– Dziękuję – odparł więc Yulo, po czym spojrzenie skierował na wnuki – Więc... Shenje? Culli? – zwrócił się do nich, a kiedy tylko wypowiedział ich imiona, głos zdał się mu złagodnieć – Macie swoje ulubione dania? Dziadek Wam poda – spróbował je podpytać, ewidentnie szukając z nimi kontaktu na swój własny, zawiły sposób.

Zagajnik

: 31 lip 2024, 1:04
autor: Barwy Ziemi
Parsknął radosnym śmiechem, kiedy młode z takim entuzjazmem zabrały się za poznawanie dziadka. Dopiero co miał je wszak przy sobie, a te już zdążyły się dorwać do Mglistego! A to go zagadywały, a to wpadały mu pod łapy.... Dla Ciirioha był to wspaniały widok, na który nie mógł się napatrzeć! Zwłaszcza że nie umknęła mu pewna niezręczność ojca, która nieco go rozbawiła. Zachichotał więc wesoło i posłał ojcu uradowane spojrzenie, kiedy ten zwrócił się do ich piskląt. Cieszyło go, że ten zdawał się być wzruszony ich widokiem i choć jego radość nie zawsze była widoczna, tak Spijający był przekonany, że była ogromna! Wszak młode jego i Powiernika były po prostu cudowne, więc nie dało się ich nie pokochać!
– Ach, tato! Nie spinaj się tak! – zaśmiał się więc wesoło, nawet nie kryjąc łobuzerskiego błysku, który pojawił się w jego ślepiach – W końcu wszyscy jesteśmy rodziną, więc nie musisz się o nic martwić. Bądź sobą! – zakrzyknął z werwą, z rozbawieniem szturchając ojca końcówką pierzastego ogona. Wszak doskonale znał swojego ojca, więc wiedział że czasem potrzebował zachęty! Nawet jeśli ta składałaby się jedynie ze słów, mających mu dodać nieco odwagi.

Ta jednak najwyraźniej odnalazła ścieżkę do jego ojca, bo ten nagle zrobił się bardziej rozmowny! Z początku Ciirioh z trudem powstrzymał kolejną falę rozbawienia, słysząc te wszystkie zwroty, których Yulo i Tiishoyr względem siebie użyli. Prędko jednak zrozumiał, że rozmowa była całkiem poważna, więc wsłuchał się w padające słowa, przez które na jego pysku prędko pojawił się ciepły uśmiech. Zgadzał się z ojcem, że szczęście i miłość są najważniejsze, dlatego z westchnięciem oparł się o partnera, zerkając z radością na jego pysk.
– Damy im to co najcenniejsze. Z naszych i ich pysków nie będzie znikał uśmiech! Prawda, maleństwa? – zagaił je ze śmiechem, nie odrywając się przy tym od Yulo. Miło było pozostawać blisko niego, więc najpewniej niechętnie się od niego odklei! Na razie chyba jednak nikt go nie odganiał, więc z lubością wtulał się w bok partnera.

Potem zaś przyszedł czas na zajęcie się przekąskami, a tych było wszak całkiem sporo! Na skórach leżały przeróżne owoce i mięsa, więc naprawdę było z czego wybierać! Ciirioh na razie sięgnął jedynie po pojedyncze jabłko, podgryzając je z uśmiechem. Yhm! Było pysznie słodziutkie!
– Aj tam! Od razu opowiedzcie dziadkowi o Waszych przygodach! Na pewno chętnie o wszyyyyystkim posłucha! – dorzucił jeszcze coś od siebie, posyłając przy tym młodym konspiracyjnie oczko. Zdecydowanie chciał zachęcić je do mówienia, żeby wszyscy mogli się tutaj nawzajem poznać.

Powiernik Pieśni
Shenjë
Culli

Zagajnik

: 08 sie 2024, 13:17
autor: Łaknący Przyjemności
  Patrzyłem znad ulanego brzucha jak dziadek znajduje swoje miejsce na skórach. Miło było, że niezbyt daleko a na wyciągnięcie swojej wiwernowej łapki. Patrzyłem to na łapkę, to na jedzonko. Nie mogąc się powstrzymać, drażniłem pierzastym ogonem, zewnętrzną cześć skrzydło łapki. Gdy tylko Papcio zawołał, nawet nie wiedziałem czego chciał. Wykonałem standardową taktykę. Słodki uśmiech do rozpuszczania smoczych serc i dusz, w pakiecie z olbrzymimi oczkami.
Ocywiscie! – zatrelałem radośnie.

  Och? Przekąski. Nie musiało paść nic więcej, bym ponownie się zaślinił, a brzuch który niedawno jadł, ponownie zaburczał głośno i agresywnie. Wieczny głód nie przemijał, a ja lubiłem jeść więcej.
Lybka! Culli lubi lybki – może tatko jakąś zrobił tutaj, a nie tylko drób czy dziczyzna. Taka rybka prosto z wody... Starałem się przewrócić na brzuch, lecz te zagłębienie idealnie mnie pochłonęło... Nie byłem w stanie nic zrobić. No nic, zjem coś na cezara... Zamszony Bór

Zagajnik

: 10 sie 2024, 0:31
autor: Krewetkowe Lato
Uśmiechnęła się szeroko do dziadka, gdy powiedział, że ona też jest ładna i przypominała tatów. Jej ogonek zaczął łazić wesoło na boki, a ona sama niezręcznie szwendała się tuż pod nogami dorosłych smoków.
Dla Shenjë utrzymanie uwagi nie było łatwym zadaniem, więc już po chwili wróciła do nagryzania jednej ze skór, zupełnie nie patrząc na wszystkie wyłożone smaczności, które faktycznie były jadalne. Bardziej się młódce podobał samo uczucie gryzienia, niż smak.
Poderwała jednak prędko główkę, słysząc swoje imię z ust dziadka. Musiałą jednak chwilę się zastanowić, nim odpowiedziała!! Nawet Culli odpowiedział szybciej, a przecież on kochał jedzenie w każdej formie i postaci... W końcu jednak zdecydowała.
– Krrewemki!! – oznajmiła z zadowoleniem, a po chwili zwróciła główkę do taty. Opowiedzieć o przygodach?? No dobrze!
– Byyułam wojomniikiem Krrwawyh Grryfuf... Iii pokonaułamm demooony!! – odznajmiła dumnie i wypięła pierś, chwaląc się swoimi osiągnięciami na placu zabaw. To wydarzyło się niedawno, więc jeszcze nie wyleciało jej z pamięci i mogła się podzielić przeżyciami z zabawy z innymi pisklakami!!

Zagajnik

: 11 sie 2024, 16:46
autor: Zamszony Bór
Tiishoyr uśmiechnął się delikatnie, w reakcji na słowa syna. Te pozwoliły mu się nieco odstresować, jakby faktycznie uwierzył, że nie miał powodów do zmartwień. Wszak wszyscy zachowywali się względem niego bardzo przyjaźnie, więc najwyraźniej jego obecność im nie przeszkadzała. A może nawet się cieszyli na jego widok? Chciałby żeby tak było, bo on sam radował się niezmiernie.
– Tak. Tak, masz rację – odparł więc Ciiriohowi, z pewną wdzięcznością kiwając mu łbem. Od razu odetchnął też pewniej... nagle chichocząc głośno. Niesforny ogonek Culliego zaczął go bowiem łaskotać w łapę, a on zupełnie się tego nie spodziewał! Spojrzał więc na pisklę z szerokim uśmiechem, wyciągając palce nieco dalej, żeby zmierzwić pokrywające jego okrągły brzuszek futerko. Kto wie? Może samczykowi się to spodoba? Wszak była to całkiem przyjemna zabawa!

Kiedy rozbawienie opanowało jego ciało, zdołał się wreszcie rozluźnić. Przebywanie z malcami zaczęło sprawiać mu nieopisaną przyjemność, dlatego poświęcił im całą swoją uwagę. Obserwował ich i słuchał z zaciekawieniem, nieco szerzej rozwierając ślepia na wieść o ich kulinarnych gustach! Ryba? Ryba i krewetki? Na myśl od razu przyszły mu te wszystkie glutowate ośmiornice, którymi niegdyś Zhelre karmił ich na ceremoniach. Hm. Sam nie bardzo za nimi przepadał, ale młode zdawały się uwielbiać te całe owoce morza, więc nie zamierzał im odmawiać. Najwyżej on po prostu pozostanie przy zwykłym mięsie. Mruknął więc cicho i wyciągnął szyję ponad stołem, próbując znaleźć coś, co odpowiadałoby życzeniom piskląt. I tak jak jakąś zapieczoną w ziołach rybę (wedle przepisu Serenady!) zdołał jeszcze znaleźć, tak krewetek nigdzie nie widział. O skorupiaki było wszak dość trudno, więc najwyraźniej będzie musiał bardziej pokombinować, żeby spełnić oczekiwania wnuczki!
– Proszę. Smacznego – zwrócił się do Culliego, podając mu kawałek ryby, który wcześniej należycie ostudził. W trakcie tego ruchu zaśmiał się ciepło i przy okazji pchnął delikatnie samczyka, żeby ten mógł bezpiecznie usiąść. Tiishoyr wolał bowiem nie ryzykować, że ten się przewróci! Następnie zwrócił się do Shenje, której podał... kawalątek koziego mięsa, owinięty w owoce żurawiny. Przekąska była więc długa i czerwona jak krewetka! Zamszony miał nadzieję, że taki malutki trik spodoba się wnuczce – A to dla Ciebie, Shenje. To taka dziadkowa krewetka. Troszkę słodsza niż oryginał – powiedział ze śmiechem, mając nadzieję że posiłek mimo wszystko posmakuje samiczce.

A ta najwyraźniej przeżyła niesamowite przygody! Tiishoyr słuchał jej opowieści z ciekawością, uśmiechając się przy tym ciepło. Łowca spodziewał się, że sporo z tych wydarzeń mogło mieć miejsce w wyobraźni albo w trakcie zabaw, ale i tak podobała mu się werwa, z jaką mała mówiła o swoich wojażach. Zupełnie jakby naprawdę pokonała najgroźniejsze z bestii!
– Ach! A więc musisz być bardzo silna i dzielna! Dziadek to by się chyba obawiał starcia z demonem. Nie bałaś się jego wielkich kłów? – odparł więc, przywołując na pysk pełną podziwu ekspresję. W trakcie rozmowy sięgnął też po kawałek mięsa, który podgryzał od czasu do czasu.

Culli
Shenjë

Zagajnik

: 11 sie 2024, 18:37
autor: Łaknący Przyjemności
  Usłyszenie śmiechu dziadka, przez coś tak niewinnego jak lekkie łaskotki pierzastym ogonem po brzuchu, było warto zapamiętania. Nagle jego łapka zatopiła się w moim puchatym i trochę utytanym brzuszku. Ćwierkałem z lekkiej przyjemności jak i ze śmiechu. Tam mam też łaskotki, dobrze że o nich siostrzyczka nie wie. Poza tym pozwalałem się tak drobno "torturować" było to przyjemne. Może lekko się wierciłem i nadal miziałem ogonem jego łapę, lecz pewnie nie będzie już go łaskotać

  Gdy tylko poczułem przyjemny zapach rybki i pojawiła się jeszcze w zasięgu wzroku. Moje głośne niuchanie było słyszalne przynajmniej dla dziadka. Patrzyłem na ten kawałek białego mięska z wyciekającą ślinką. Do tego jedno tyknięcie mgielnego, a już byłem w pozycji siedzącej. Złapałem rybkę, jak skarb. Już miała wylądować w moim pyszczku, ale przypomniały mi się zasady Tatka. Z uśmiechem na mordce skierowałem jej oblicze na Tiishoyr'a.
Dziekujee – postarałem się nie ugryźć w język i zacząłem pałaszować rybkę. Nie przejmowałem się zbytnio manierami. Mlaskałem aż miło, lub nie miło dla otocznie, to co tam lubi. Nawet nie minęło trzy, może cztery oddechy a rybki już nie było. Znikło wszystko, a sam bym coś jeszcze wszamał. – A co Dziadek Lubic? – zapytałem, gdy ten skończył podawać siostrze dziwną krewetkę. Mnie się zdawało, że tutaj tego nie czułem...Shenjë Zamszony Bór

Zagajnik

: 12 sie 2024, 1:12
autor: Krewetkowe Lato
Tak naprawdę to nawet nie próbowała wielu krewetek w swoim trzyksiężycowym życiu (licznik skonsumowanych krewetek: 0). Po prostu wyglądały dla niej strasznie zabawnie i zakładała, że smakowały równie dobrze!! Zupełnie więc nieświadoma nieszkodliwego podstępu, zachodzącego tuż przed jej oczami obserwowała z zaciekawieniem działania dziadka. Być może miał specjalny sposób przygotowania krewetek?? Tak jak tata, magicznie zamieniał jedno jedzenie w inne, smaczniejsze jedzenie? Przekrzywiła główkę lekko na bok, a po chwili podskoczyła radośnie w odpowiedzi na zaoferowaną "krewetkę".
– DZIAMKOFA KRREFEMKA??!! – zaklaskała radośnie łapkami i przyjęła przysmak, natychmiast wgryzając się w mięso. Siedziała przez chwilę i w głębokim skupieniu testowała smakołyk... Niemal jak miniaturowy degustator niezwykle wymyślnej potrawy. W końcu jednak uniosła zdecydowane spojrzenie na dziadka i wyszczerzyła się radośnie. – PYYYSZME!! – oznajmiła zdecydowanie za głośno, po czym wróciła do wcinania "krewetki". Teraz przynajmniej mogła z pewnością stwierdzić że lubi... kozie mięso w żurawinie!!
Uniosła uszka uradowana, gdy dziadek zainteresował się jej przygodą. Działo się tam dużo i niewiele zapamiętała w poprawnej kolejności, ale zdążyła uzupełnić sobie luki niewiedzy wyobraźnią!!
– Njee!! Jemsem.. dzielma!! – spróbowała naśladować słowo, którego użył Zamszony. – Wjeeeelkie kłyyy!! – rozłożyła szeroko łapki, trochę nadużywając swojej wyobraźni. – Aale ja siiilna!! Aaatak!! I potem... Dziab!! I buuUuuUum!!!! – gestykulowała dziko, próbując mową ciała przekazać to, czego nie mogła słowami. Bawiła się przy tym świetnie, co jawnie zdradzał miotający się na boki ogonek w czystej radości. – III BAM!!! I demon umciek!!! Dumże kły, a umciek!! – podsumowała z triumfem, opadając wreszcie na przednie łapy. Zmęczona swym występem chapsnęła leżące obok owocki i położyła się, wcinając powoli przekąskę. Swój wzrok przy tym trzymała na dziadku, czekając na jego reakcję na jej epicką historię!!

Zagajnik

: 13 sie 2024, 12:27
autor: Zamszony Bór
Uśmiechał się delikatnie, obserwując pałaszujące przysmaki pisklęta. Cieszył się, że jedzenie im smakowało i to nawet pomimo faktu, że biedna krewetka krewetką nie była! Tiishoyr odetchnął więc z rozbawieniem, uznając że jego małe oszustwo mu się opłaciło. Wszak młode wyglądały na zadowolone, a to było dla niego najważniejsze!
– Nie ma za co – odparł więc Culliemu, kiwając przy tym łbem na słowa Shenje. Nie mógł się przy tym napatrzeć na te małe głodomory, dlatego niemal zapomniał o własnym posiłku! Aż mięso zdążyło mu wystygnąć nim sobie o nim przypomniał.

Podgryzał więc resztę posiłku, wtem strzygąc uchem w reakcji na pytanie wnuka. Co on lubił? Och, to był o tyle problematyczny temat, że Tiishoyr rzadko się nad nim zastanawiał. Było jednak kilka rzeczy, które sprawiały mu przyjemność, więc uśmiechnął się delikatnie nim odpowiedział pisklęciu.
– Dziadek lubi mięso. Najbardziej takie z jelenia – zaczął od gustów kulinarnych, przypuszczając że głównie tę sprawę miało na myśli pisklę. On jednak chciał bardziej dać się poznać wnukom, więc mimo wszystko mówił dalej – Bardzo lubię też polować i rzeźbić w drewnie. Czasem grywam też na harfie – wspomniał o wszystkich swoich zainteresowaniach, zastanawiając się przy tym, jakie hobby w przyszłości wybiorą sobie pisklęta. Teraz były na to trochę za małe, ale za kilkanaście księżyców pewnie już będą znać odpowiedz na to pytanie. Z tym że jego już pewnie nie będzie, by mógł o tym posłuchać.

Dlatego z takim zainteresowaniem przysłuchiwał się historii Shenje, która gestykulowała przy tym tak żywo, że stary łowca nie mógł się nie zaśmiać. Posłał więc małej ciepłe spojrzenie, próbując nie pogubić się w jej opowieści. Ta była bowiem trochę chaotyczna, ale nie można było jej odmówić uroku. Zwłaszcza że było widać, że mówienie sprawia samiczce ogromną przyjemność.
– To niesamowite! I dałaś sobie radę całkiem sama? – dopytał jeszcze, wciąż barwiąc głos podziwem.

Shenjë Culli

Zagajnik

: 09 wrz 2024, 22:47
autor: Mistrz Gry
Ostatni lampion, czy raczej ostatnie, gdyż podróżowały parą, udały się do Szklistego Zagajnika, a właściwie do miejsca zwanego po prostu Zagajnikiem. Wirowały w powietrzu, jeden czerwony, drugi różowy. Zdawały się ciągle kręcić się wokół siebie, co przypominało taniec, naprawdę! Jakby były parą, która tańczyła na balu maskowym. Mimo przeszkód, którymi czasami były gałęzie, a innym razem wiatr, pozostawały nierozłączne, jak papużki. Przyczepione były do nich karteczki, a także pióra rajskich ptaków. Co ciekawe, towarzyszyła im muzyka, jak to możliwe? Skąd właściwie dochodziła? Czy to magia, czy może jakaś sprytna sztuczka? Jakikolwiek nie byłby powód, robiło to wrażenie. Melodia była taka spokojna, taka kojąca, a jednocześnie elegancka, aż chciało się do niej tańczyć, tak jak te dwa lampiony! Zajęły miejsce w powietrzu nad Zagajnikiem, zatem smoki miały możliwość złapania ich, gdy tak tańczyły w górze i wirowały wokół siebie. A smoki mniej biegłe w maddarze... mogły spróbować wdrapać się na jedno z drzew! Chociaż może jakiś inny pomysł wpadnie im do głowy?

W każdym razie – dwa lampiony czekały na was, aż dołączycie z nimi do tańca i pochwycicie je. Powodzenia i miłej zabawy!

Zagajnik

: 09 wrz 2024, 22:57
autor: Płatki na Wietrze
Kairaki postanowił odpocząć nieco od swoich piskląt i wybrał się na krótki spacer po Terenach Wspólnych. Kiedy jego uszu dobiegła muzyka, pomyślał wpierw o Ciiriohu, a potem o Veir, jednakże... Nie kojarzył, by którychkolwiek z ich instrumentów mógł wydawać jakkolwiek podobny do tej muzyki dźwięk. Ruszył więc za źródłem, zaintrygowany tą muzyką aż nie odnalazł jej źródła, które... Bardzo go urzekło. Podążał więc jakiś czas za muzyką, nie bardzo chcąc tym lapmpionom przeszkadzać. Coś go jednak kusiło i nęciło i nie minęło dużo czasu, nim chęć złapania i zbadania choć jednego z nich nie wzięła góry. A jako iż był w magii całkiem biegły, już zaczął tkać swój czar. Wyobraził sobie maddarową kopułę, która miała pojawić się nad parą lampionów. Kopuła miała je szczelnie otoczyć i być przezroczysta, cienka, ale niezwykle wytrzymała. Na tym aspekcie chciał się zresztą skupić, dlatego postanowił ograniczyć inne, zbędne rzeczy. Czuł się trochę źle przerywając lampionom taniec w powietrzu, ale... Za bardzo go intrygowały. Sama kopuła po szczelnym otoczeniu lampionów miała powoli zniżać swój i ich lot, aż nie dotarłyby na ziemię.

// Moc + MP + Szczęściarz

Zagajnik

: 10 wrz 2024, 0:07
autor: Łuna Czaroitu
Dae niedawno znalazła całkiem ładny fioletowy lampion! A Xeri ciekawy był kto mógł je zrobić. Może to sprawka duszków, skoro Dae mówiła coś o jakichś zagadkach i nagrodach? Hmm...
Samiec spacerował przy terenach wspólnych, przy okazji z zaciekawieniem obserwował niebo i wypatrywał na nim nienaturalnych świateł. W pewnym momencie do jego uszu dotarła cicha melodia, więc oczywiście ruszył w stronę jej źródła. Z początku skorzystał z drzew zagajnika jako ukrycia, gdyby okazało się, że miałby przeszkodzić jakiemuś artyście w próbie, czy coś w tym stylu… Jednak wystarczyła chwila spaceru i wtedy ponad szczytami drzew dostrzegł aż dwa kolorowe lampiony! Potruchtał w ich stronę i zaraz zauważył, że nie był tu sam, choć nie miał co się obawiać, bo ujrzał znajomy pysk.
– Oh, cześć. – Przywitał się i pomachał łapką do Kairakiego. – Też próbujesz je złapać? Mogę pomóc jeśli chcesz. – zaproponował z uśmiechem.
Słoneczny Czarodziej trzymał swoją maddarę w gotowości. Gdyby któryś z lampionów miał wymknąć się spod czaru szarofutrego lub jeszcze coś poszło nie tak, Xeri starałby się schwytać świecący przedmiot w kanciaste naczynie z przezroczystego kwarcu. Ścianki z kryształu miały być gładkie i cienkie, ale też wyjątkowo wytrzymałe. Twór miał nakryć lampiony od góry i ostrożnie zniżać ich lot w stronę smoków.

// Moc + MP