Strona 34 z 35

Liściaste rozstaje

: 10 mar 2024, 16:37
autor: Powiernik Pieśni

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Cóż za dziwny smok... Gdyby Yulo był inny to przecież już mógłby zwrócić uwagę na to, że ten nie zna się na walce. Jak on dożył swojego wieku? Pozostawała jeszcze inna kwestia, która wymagała uwagi.
Jestem Yulo, Powiernik Pieśni. Wojownik. Najpierw wyjaśnij mi skąd jesteś i dlaczego nie poprosiłeś wcześniej o mistrza?
No akurat do drugiego pytania spodziewał się odpowiedzi... Wstyd. Yulo był wojownikiem, potrafił się ruszać w walce, ale czy walczył dobrze? Dobre sobie.
Czemu nie zamierzasz pokazywać się innym? Bez pomocy sam nic nie zdziałasz.
Chociażby teraz to pokazywało, że taktyka unikania innych nie była dobra. Smok nie szedł do przodu, a egzystował w swoim braku umiejętności.
Dla Twojego dobra chyba powinieneś przynajmniej pokazać się przywódczyni, która przydzieli Ci kogoś do nauki wszystkich niezbędnych umiejętności. Chyba nie chcesz zawsze być bezsilny, prawda?
No nie łatwo będzie przekonać Yulo, aby od tak po prostu zaczął uczyć kogoś kto motywacji żadnej nie miał, aby żyć w stadzie.
Jeśli oczekujesz nauki to mogę Ci oczywiście pomóc, jednak musisz to Ty mi obiecać, że przynajmniej pójdziesz do Powrotów Słońca, aby wyznaczyła Ci mistrza, albo Piastuna do nauki. Polecam Rytm Wydm.
I tyle... nauka na razie musiała poczekać dopóki nie wyjaśnią sobie wszystkich kwestii. Był bezwartościowym kaleką, ale mimo to był oddany stadu.

Alduin

Liściaste rozstaje

: 10 mar 2024, 17:43
autor: Alduin
Dużo pytań ale to było do przewidzenia w końcu dlatego też się ukrywał. Jednak wygląda na to że nie mógł ukrywać się przez wieczność.
– Jestem Alduin i jestem z słońca. Tu się urodziłem i żyłem na tyle ile miałem czas. Od czasu kiedy znów wstałem na łapy nie pokazuję się nikomu by nie zostać pośmiewiskiem. Uczy mnie wiele smoków, głównie z innych stad.
Wytłumaczył mając nadzieję że dał wystarczająco informacji by Powiernik mógł wywnioskować że zapadł na smoczy sen w bardzo młodym wieku. Nie mówił oczywiście całej prawdy bo było jeszcze kilka powodów dla których nie chciał się pokazywać no i była też "ona" ale zachował to dla siebie.
– Mogę ci zagwarantować że nie będę bezsilny cały czas. Daj mi czas a jestem pewien że powalę w walce wszystkich których mi rzucisz.
Może i były to tylko słowa ale gdyby samiec przyjrzał się oczom Alduina mógłby wyraźnie zobaczyć że mówił poważnie. Może i jego styl nauki różnił się od tradycyjnych mistrzów i uczniów ale miał zamiar poznać wiele technik a nie stać się kopią jednego smoka.
– Nie chcę mistrza, wolę pobierać nauki od wielu nauczycieli. Dlatego jeśli dasz radę mnie nauczyć podstaw walki to chętnie będę twoim uczniem lecz nie będę uczył się tylko od ciebie.

Powiernik Pieśni

Liściaste rozstaje

: 12 mar 2024, 10:12
autor: Powiernik Pieśni
A mimo wszystko nie powinien tego czynić. Jeśli faktycznie spał to czy przypadkiem winny nie był smoczy sen? Stracił czas i nic więcej. Nawet jeśli można było go nazwać zacofanym... to nie znaczyło, iż powinien ukrywać swoją obecność, jak szczur, który podkrada mięso, które łowcy przeznaczają na karmienie stada.
Jego wybór czy wolał uczyć się po trochu od wszystkich, ale przez takie właśnie podejście będzie jeszcze bardziej nieskuteczny... czemu? Bo samo szukanie chętnych do nauki będzie problematyczne. Yulo nie zamierzał też brać na swoje barki kogoś kto miał tak dziwne podejście do sprawy nauk. Co w końcu stało na przeszkodzie, aby nauczył się wszystkiego od jednego piastuna, a potem szlifował swoją wiedzę z innymi? Był to tylko wymysł tego czerwonookiego smoka, który przez to jedynie jeszcze bardziej oddali się od stada do którego należał.
Nic mi nie gwarantuj, po prostu zadbaj o to, abyś wspierał SWOJE stado. Nie ma nic złego w nauczaniu się z różnych źródeł o ile nie zapomnisz gdzie się karmisz.
Miał przedziwne wrażenie, że ten samiec jak się już faktycznie czegoś nauczy to będzie bardziej stanowił problem niż pomoc... No ale czas pokaże.
Cóż... Brzmi to strasznie arogancko i dziwnie, ale to Twoje życie. Boisz się stać pośmiewiskiem, a wolisz chodzić do wielu nauczycieli, aby pokazywać w różnych stadach, żeś słaby... Może to tylko ja tak uważam, ale sam wchodzisz na piedestał, aby oznajmiać, żeś niedouczony.– powiedział to płasko i nieco bardziej zażenowany, niż rozbawiony. Cóż z tego, że chcesz pomagać komuś skoro sam naraża się na niepotrzebne negatywne odczucia.
Zacznij więc od podstaw i powiedz mi jak według ciebie powinno się atakować, a jak bronić. Co atakujemy, aby zabić, jak unikać ataków. Wszystko co wiesz.

Alduin

Liściaste rozstaje

: 12 mar 2024, 17:53
autor: Alduin
Jedyna reakcja na pierwsze słowa samca były pazury wbite w ziemię. Nienawidził jak ktoś wypowiadał się na temat jego stylu życia. Nie chciał jednak stracić okazji do nauki więc nic nie mówił. Nie utrzymywał nawet kontaktu wzrokowego co nie znaczyło że kompletnie ignorował to co robił. Gdy usłyszał w końcu pierwsze zadanie odetchnął w pewnym sensie z ulgą że nie musiał wysłuchiwać ani tłumaczyć nic na swój temat.
– Jeśli atakujesz musisz być szybki. Jak masz farta to trafisz na przeciwnika który nie nadąża i można go łatwo trafić. Obrona jest jednak nieco trudniejsza trzeba ją chyba dostosować do atakującego. Przede wszystkim trzeba chronić swoje słabe punkty. Szczególnie szyję tam też bym celował by kogoś zabić. Chociaż cała głowa jest bardzo delikatna.
Było to niewiele ale to udało mu się podłapać gdy jeszcze jako malec oglądał walki na arenie. Ciekawe ile by wiedział gdy by nie zapadła na smoczy sen. Możliwe że znałby już kilka przydatnych technik i kto wie może już by nawet był na tyle nauczony by samemu walczyć.
– Jeśli chodzi o uniki to niezbyt wiele wiem. Myślę że wystarczy odskoczyć. Chyba nie jest to nic trudnego.



Powiernik Pieśni

Liściaste rozstaje

: 16 mar 2024, 10:02
autor: Powiernik Pieśni
Chyba nikt nie był winien tego, że smok miał zwyczajnie prosty umysł i dostrzegał jedynie krótkoterminowe zyski, a straty związane z późniejszymi rzeczami pozostawiał losowi. Nie był pewnie najlepszym smokiem do tego, ale cóż... Kimże był, aby blokować możliwość nauki komuś innemu?
Szybki i silny. Ogólnie sprawny... Warto mieć pojęcie z kim się mierzysz, bo nie każdy atakuje jedynie łapami i kłami. Jeśli nie wyczujesz w porę maddary to Twój los tez będzie przesądzony.– zaczął nieco zniesmaczony. Wydawało mu się, że przede wszystkim powinien zacząć od obserwacji walczących, ale... no tak, ten smok przecież wolał udawać, że go nie ma.
Bronić się wcale nie trzeba, możesz iść przez życie ciągle odpowiadając atakiem na atak. Niemniej ryzykujesz tym rany. Podstawowym sposobem na uniki są uskoki i zwykłe uchylenia się. Możesz również próbować przeciwstawiać się sile przeciwnika poprzez blokowanie i parowanie. Istnieje również sztuka zadawania ran podczas obrony, nazywana potocznie twardym blokiem. W walce z czarodziejami starasz się przede wszystkim rozkojarzyć użytkownika maddary.
Wyjaśnił dokładniej i nieco przymknął ślepia. Tylko tyle miał do powiedzenia na temat walki i miejsc wartych atakowania?
No dalej... zastanów się które jeszcze miejsca są warte atakowania. W końcu masz je na swoim ciele. Mamy szyję... ale łeb nie całkiem. Ślepia i wszystko za pyskiem jest narażone, ale jeśli chcesz walnąć kogoś po prostu w szczękę to raczej nikt nie uzna tego za próbę zabójstwa. Podkreślam, jeśli walczysz w ustalonej walce ze smokiem, nie atakujesz go w te miejsca o ile nie chcesz doświadczyć konsekwencji tego czynu. Sam jesteś odpowiedzialny za swoje działania i próby zabicia innego smoka na arenie nie będą tolerowane.
Ponaglił smoka machnięciem łapy. No niech mówi, zobaczymy czy coś wymyśli. Nauka u Yulo nie polegała na suchym wysłuchiwaniu formułek. Trochę zaangażowania...

Alduin

Liściaste rozstaje

: 13 wrz 2024, 15:58
autor: Strażnik
Trochę zajęło mu znalezienie odpowiedniego miejsca, do którego bez problemu dostać mógłby się bezskrzydły smok, ale skoro oczekiwał przyjaznej interakcji, a i być może przysługi, było to tego warte.
Umościł się wygodnie pod rozłożystym drzewem, choć jego sylwetka wypatrywalna była już z daleka, jeśli oczy wiedziały gdzie szukać. Trójnoga sarna kuśtykała gdzieś obok, wyjątkowo bardziej zainteresowana otoczeniem i węszeniem za słodyczami. Choć żadnych w okolicy nie znalazła, trawa też była w stanie ją zadowolić.
Smok zerkał na nią co jakiś czas, potem zaś nerwowo, z niewypowiedzianą wrogością lustrował otoczenie. Jeśli wygłodniałe wilki wyszedłby im naprzeciw, rozszarpałby je bez litości.

Potem wysłał wiadomość.
~
Witaj Niebanalnie Kuszący ~ co za imię ugh, brzmiało jak zaproszenie do zalotów. Specjalnie wymówił je najpoważniej, najbardziej sucho, jak było to mentalnie możliwe.
~
Z tej strony prorok, w razie gdybyś jeszcze nie był oswojony z mym głosem. ~ nic dziwnego jeśli nie był, bowiem jego magiczny głos był o wiele gładszy, pozbawiony jakiegokolwiek warczącego, chrypiącego zanieczyszczenia.
~
Nie umknęła mi, jak zapewne nikomu obecnemu, twoja prezentacja na ostatniej ceremonii. Jeśli pozwolisz, chciałbym porozmawiać o twojej podróży w okolice Ardenwell, ale także samych twoich umiejętnościach. Byłbym wdzięczny za chwilę poświęconego czasu, żeby więcej wytłumaczyć na miejscu ~ owe miejsce, tudzież trasę do niego, również dostarczył krótkim impulsem. Mimo oficjalnego, poważnego brzmienia, prorok ewidentnie miał na myśli coś interesownego.


Niebanalnie Kuszący

Liściaste rozstaje

: 13 wrz 2024, 18:01
autor: Tęcza nad Wodospadem
– Kotton, Fansy, stało się.
powiedział do swoich kompanów pakując najpotrzebniejsze rzeczy do torby.
– Właśnie odezwał się do mnie Strażnik Ten Strażnik! Pamiętacie mówiłem wam o nim. Smok dzięki któremu zacząłem szyć!
niemal krzyknął wijąc się po grocie swojego ojca. Przecież nie będzie zaprzątał sobie głowy wyprowadzką skoro grota Śwista była wystarczająco duża. Łaził od jednego "mebla" do drugiego wyciągając coraz to inne rzeczy. Igły, nici, nożyk z kwarcu, materiał lekki jak skrzydła motyli, oraz taki twardy jak zadek dzika. Barwniki różnej maści oraz kilka stempli wyrytych w kamieniu własnej produkcji. Wszystko to wpakował do torby która trzymała się barwionymi na czarno, skórzanymi paskami lewego uda samca. Dzięki temu mógł spokojnie biec i pływać bo klapa również była porządnie zamknięta trzema pasami. U dołu torby dyndał szmaragdowy frędzel. Pasował doskonale do szmaragdowych żłobień które Yami wyrył w skórze i pomalował barwnikiem.

Kurka i kapucynka biegały wokół swojego kompana i starały się go jakoś ubrać. Kotton nałożył czarodziejowi błękitną apaszkę która trzymała się góry szyi za pomocą czarnego paseczka ukrytego pod fałdami materiału. Błękit powtórzył się też na ramionach samca. Tam założył paski z których spływały do wysokości nieco powyżej łokcia pasma przeźroczystego, błękitnego materiału. Materiał widoczny wisiał tylko z tyłu łapy więc ładnie powiewał kiedy smok chodził czy biegł. Fansy podawał z kolei Kottonowi jeszcze kilka ozdobników z błękitu które miały pojawić się na zadzie Yamiego. Przewiązany w pasie pasek na szczycie pleców miał sztywniejszy element (ciasno spleciony błękitny materiał z wiciami wierzby) który szedł w kierunku ogona. Z tego zaś elementu odchodziły niczym żebra od kręgosłupa kolejne podobne wicie. Na końcach wici mieniły się malutkie szafiry – za małe by nimi płacić.

Gotowy samiec przybył na spotkanie razem ze swoimi kompanami. Ser Kotton widząc Strażnika ukłonił się zarówno jemu jak i sarnie. Z kolei Fansy strzepnęła kurze skrzydełka i gdaknęła.
– Witaj Strażniku Gwiazd, mam nadzieję, że za długo nie kazałem na siebie czekać.
powiedział raźno
– Mam nadzieję, że nie czeka mnie jakaś nagana za podróż w tamte rejony? Wiem również, że smoki nie przepadają za moimi pomysłami, ale obiecuję, że nikogo nie namawiam do ich noszenia.
mówiąc to położył sobie delikatnie łapę na piersi (otrzepując ją najpierw by jej nie uwalić ziemią).

Strażnik Gwiazd

Liściaste rozstaje

: 13 wrz 2024, 20:12
autor: Strażnik
Biorąc pod uwagę, iż Kuszący zjawił się w taki, a nie inny sposób na ceremonii, gdzie pod ocenę mogło poddać go wiele smoków, prorok nie powinien być zaskoczony, iż ten sam rodzaj ekstrawagancji, samiec przywdzieje także na spotkanie z nim. Było to z jego perspektywy wyraźną przesadą. Nie dość, że gryzło w oczy, to i martwiło zwyczajnie, bo cały ten nakład pracy mogłaby zepsuć pojedyncza, wyjątkowo zawistna gałąź. Mimo wybrednego gustu i generalnej niechęci do ubrań, które bardziej pasowały dwunogom, pozbawionym interesujących kolorów, drzewny wolał zachować krytyczne słowa dla samego siebie. Coby nie rzec, Kuszący był smokiem kreatywnym, a to miało wartość większą i trwalszą, niż jego niechęć.
Kiwnął łbem Ziemistemu, a następnie nieco płycej, jego kompanom. Sarna zdjęła wzrok z przelatującej nad nimi chmury, ale nie powitała nieznajomych inaczej, niż poprzez strzygnięcie uszami. Była od oswojenia cholernie dziwną sarną, choć jej nieświadomie samobójcze tendencje, zdecydowanie zmalały.

Żadnej nagany, Kuszący. – mruknął, przez chwilę zamyślając się nad projektami rozmówcy. Potem spojrzał mu prosto w ślepia i odchrząknął, odświeżając swoją oficjalną postawę.
Ostatnimi czasy oddaliłem się od śmiertelników. Służę już długo, więc uznałem że jedno pokolenie przerwy mi nie zaszkodzi – zażartował, choć tonem tak suchym i poważnym, że zrozumieć mógł tylko on sam.
Chciałbym to nadrobić, gdyż życie toczy się dalej, ale trudno bez odpowiedniego rozpędu ponownie złapać wiatr w skrzydła.
Wiedza o Ardenwell jako takim zdołała mnie ominąć, być może dlatego, że nieczęsto wybieram się poza granice. Wezwałem cię zatem, abyś opowiedział więcej o tym co wiesz, żebym mógł uzupełnić notatki
– na dowód swych słów, zdjął schowaną dotychczas pod skrzydłem torbę i ułożył przed sobą. Był to bardzo stary skórzany wyrób, a choć drzewny dbał o niego, jak o własne kończyny, nie zdołał ochronić go przed kilkoma obrażeniami.
Otworzył ów torbę i przy pomocy magii wyjął kilka maleńkich kartek, które potem ponownie ułożył na pakunku.
Ponadto nie będę ukrywać także intencji mającej posłużyć mi bardziej personalnie. O ile mógłbym szycia podjąć się sam, zdecydowanie wolałbym polegać na czyichś łapach. W przedmiotach kryje się wszak pamięć o ich twórcach – Kuszący nie był dla niego nikim ważnym, ale na tym etapie nie miało to znaczenia, bowiem jednostek o tej randze i tak już prawie nie posiadał. Od Mahvran nie miał zresztą większych oczekiwań niż rozmowa, której od księżyców nie mógł otrzymać, a Sekcja, choć nie opuszczała jego jaźni, nigdy nie wróci do była osobą, od której zechciałby przyjąć cokolwiek.
Oczywiście nie chcę zmuszać cię do wykonywania pracy za darmo, więc mógłbym ofiarować coś w zamian, jeśli tylko zechciałbyś wykonać dla mnie pojedyncze zlecenie. – tu w końcu zamilkł i powoli wypuścił powietrze.
Nie spodziewał się swoją drogą, że spotkaniem młodych mógł Ziemistego czymkolwiek zainspirować, więc jego umiejętności postrzegał bardziej jako zupełny przypadek, w żaden sposób z nim nie związany. Nie oczekiwał zatem żadnej wdzięczności i nastawiał się na interesowne podejście.


Niebanalnie Kuszący

Liściaste rozstaje

: 13 wrz 2024, 21:01
autor: Tęcza nad Wodospadem
Faktycznie głos proroka był zupełnie inny, ciekawe. W głowie brzmiał bardziej gładko, a teraz na głos trochę jakby łamać suchą gałęź. To przemyślenie wraz z brakiem nagany Yami przywitał lekkim uśmiechem i ponownym skinięciem łba. Dobrze wiedzieć, że nie łamał jakichś tajnych boskich planów. Co prawda był dziwny przez swoje pomysły, ale w bogów wierzył jak każdy smok Wolnych wierzyć chyba powinien.
Czarodziej wywodził się z rodu Świstów i dość dobrze wyłapywał emocje rozmówców, ale Strażnik był orzechem podobnie twardym do zgryzienia co Rytm. Mógłby przysiąc, że prorokowi chodziło o żart, ale czy na pewno? Trudno, jego strata. Yami postawił na żart i nabrał nieco więcej powietrza nosem po to tylko by od razu je wypuścić uśmiechając się do Strażnika. Rozbawienie chyba było na miejscu, prawda?

– Jestem zaszczycony, iż uznałeś że nawet nie sześćdziesięcio-księżycowy smok mógłby podzielić się z tobą czymś ciekawym. Nie zrozum mnie źle...
tu zerknął jak smok ściągnął z siebie torbę i ułożył przed sobą
– z chęcią opowiem ci co wiem, ale nie sądzę by było to coś wartego marnowania papieru.
wskazał łapą piękne, czyste kartki
– Nie wszedłem nawet do samego miasta. Nie starczyło mi odwagi. Może nie wyglądam...
tu wyszczerzył zęby drapiąc się jednocześnie za łbem
– ale jednak wychowałem się w prostej grocie. Co prawda Świst dbał o pokazywanie mi pamiątek, ale to nadal była tylko kamienna grota. A miasto które widziałem? Na wszystkich bogów to było coś zupełnie innego. Zamarłem w miejscu i nie przekroczyłem bram mimo, że mam przepustkę.
pokręcił łbem trochę rozczarowany swoim postępkiem oraz tym, że nie za wiele będzie mógł prorokowi powiedzieć. Opowiadanie innym o swoich przygodach było łatwiejsze niż mówienie o nich smokowi który przeżył aż tyle. I w dodatku był wybrany przez bogów! Jak niby powinno się rozmawiać z kimś takim? Kiedy Yami był młodszy było jakoś... łatwiej.

Otworzył lekko pysk słysząc słowa Strażnika.
– Tak. Tak właśnie próbowałem to wytłumaczyć Yulo który uważał, że tylko się okaleczam. Ale mniejsza.
pokręcił łbem po czym zmrużył lekko ślepia przyglądając się badawczo prorokowi
– O ile pamiętam jesteś moim praprapra-dziadkiem czy coś... ale żeby od razu mieć po mnie pamiątkę? Nie sądziłem, że więzy są dla ciebie ważne, wybacz. Ale skoro tak to nie chce nic w zamian. Z resztą zrobienie czegoś dla proroka to dla mnie zaszczyt. Obiecuję, że będzie do ciebie pasować cokolwiek chcesz. A właśnie, co ci chodziło po głowie?
Yami pytał lekko ale nie tak wyszczekanie jak na ceremonii. Dało się poczuć iż szanuje posadę Strażnika, lub jego wiek, jedno z dwóch.

Strażnik Gwiazd

Liściaste rozstaje

: 13 wrz 2024, 22:03
autor: Strażnik
Przepustkę miał, ale jeszcze się do miasta nie wybrał, hm? Dość prędko w związku z takim zbiegiem zdarzeń drzewnemu przyszła na myśl sugestia wspólnego spaceru, ale nie spieszył się z tym, pozwalając młodemu wycedzić wszystkie myśli. Nie odwykł zupełnie od smoków traktujących go z jakąś dozą szacunku, lecz nigdy też w zupełności się do tego nie przyzwyczaił. Grzeczność była mu oczywiście bardzo miła, ale znając własny charakter i postępowanie, wiedział jak nietrwały, bądź fałszywy miała charakter. Choć nie miał powodu, by podobnej postawy spodziewać się po Kuszącym, był też niezdolny, aby w pełni docenić jego postępowanie. Tak też przynajmniej sądził w środku, gdyż dopóki samiec nie da mu wprost powodu do antypatii, prorok zamierzał trzymać język za zębami.

Ah – rzucił na wpół nieobecnie, jakby zapomniał o pochodzeniu Kuszacego. Zbiegało się to zresztą z prawdą, bo o ile gdzieś tam był powiązań świadomy, nie myślał o nich dostatecznie często, aby krew brać w tym spotkaniu pod uwagę.
Zaprosiłem cię ze względu na twoje wyróżniające się umiejętności, nie pokrewieństwo – podkreślił dosadnie.
W kwestii pamięci miałem na myśli chęć docenienia czasów, w których żyję obecnie. Gdy przeminiesz, twoja twórczość i znamię tego etapu Wolnych Stad, będą wciąż podróżować ze mną – Właściwie wiele ważnych zdarzeń można było podkreślić w bardziej graficzny, fizyczny sposób. Jakoś wcześniej o tym nie pomyślał, pismo było jedynym co wydawało się logiczne.

Jeśli chodzi o przedmiot... – spojrzał krótko na swoją towarzyszkę.
Regularnie podróżuję z kompanką, ale nie mogę zarzucić jej sobie na grzbiet, gdy jestem wysoko nad ziemią, z obawy że się zeń ześlizgnie. Trzymanie jej w łapach jest natomiast bardzo niewygodne. Chciałbym, abyś zaprojektował coś, co ułatwi jej utrzymanie się. W zamian natomiast – spoglądając na samca, wymownie uniósł prawą łapę. Nie lubił gestykulacji, ale jakoś ją przyswoił, żeby smoki na niego nie narzekały.
Mógłbym zagwarantować ci podróż za granicę, z błogosławieństwem Sennah, bez opłaty. Powiedz mi, czy przepustka upoważnia cię do wzięcia ze sobą jednego towarzysza? – implikacja była oczywista, więc miał nadzieję, że nie musiał precyzować.

Niebanalnie Kuszący

Liściaste rozstaje

: 13 wrz 2024, 22:47
autor: Tęcza nad Wodospadem
Czyli jednak go rozczarował. Bo tak Yami odebrał krótkie "ah". Położył po sobie uszy i spojrzał gdzieś w bok marszcząc brwi. Przyznał się przed dość starym smokiem, czegóż innego się spodziewał? Może nieco większej ilości emocji niż nieobecności? Zanim jednak zdążył wpaść w tę spiralę samiec przeszedł gładko dalej, dzięki bogom.
Uniósł lekko brwi po czym uśmiechnął się pod nosem
– A myślałem, że ze względu na ciekawość? Wybacz, taki żarcik...
machnął łapą po czym podrapał się po policzku poważniejąc
– Rozumiem, jak zacząłem rozmawiałem z Yulo o mojej twórczości. O tym, że nie jest jedynie po to bym mógł się wyrażać, ale też po to bym mógł coś po sobie zostawić. Czy smoki nagle zaczną używać moich kapeluszy? Cóż... nie sądzę, ale nie o to w nich chodzi. Chciałbym by smoki widząc u kogoś innego wyszywane karawasze pomyślały "Oh był tu kiedyś taki jeden który robił je od łapy dla każdego chętnego". Dlatego jak już mówiłem czuję się zaszczycony tym, że sam prorok chciałby coś ode mnie. Pradziadek czy nie. I nadal nie chcę zapłaty.
puścił mu oko nie uważając tego za spoufalanie się. Tak po prostu już miał, podobnie jak Świst i każdy kto chciał z nim gadać musiał się z tym pogodzić.

Kiedy Yami usłyszał czego dokładnie potrzebował Strażnik od razu spojrzał na sarnę. Fakt, ciężko było podróżować z kimś kto nie potrafił sam się trzymać. Sam często zostawiał Fansy w grocie ojca, kurczaki nie były zbyt samodzielne. Co innego jednak Ser Kotton, kapucynka dzięki swoim łapkom była idealna dla Yamiego.
Prawie nie usłyszał propozycji proroka bo już zaczął obmyślać jak można było bezpiecznie, a przy okazji schludnie przemieszczać się z sarną. Drewno? Jedwab? Nieco zieleni. Wiązanie z piersi? Splot warkocza... Czarodziej zwęził powieki patrząc teraz gdzieś w dal. Trzeba wszystko wymierzyć, czy Strażnika ktoś kiedyś mierzył?
Wszystkie te myśli zasypały dalsze słowa starszego smoka poza ostatnim słowami "wziąć ze sobą jednego towarzysza"? Yami wyrwany z zamyślenia skoncentrował wzrok na proroku.
– Chcesz udać się ze mną do Ardenwell? Hmm chciałbym by było to tak proste Strażniku. Afarin podarował mi Yulo, Ciiriohowi i Kairakiemu zaproszenia imienne do miasta. Ale poza tym mówił, że nie tak łatwo jest tak po prostu wejść za bramy. Nie widzę problemu by cię tam zabrać, ale co stanie się pod samym miastem... tego nie wiem.
powiedział krzywiąc się lekko. Niestety nie miał dla niego nic więcej ponad prawdę, nawet jeśli rozczarowującą.

Strażnik Gwiazd

Liściaste rozstaje

: 01 paź 2024, 10:37
autor: Strażnik
Swobodne podejście młodszego smoka nie zaskakiwało go może, bowiem nie doświadczał takowego po raz pierwszy, choć wciąż nie wiedział w pełni jak się do niego ustosunkować. Yami był pod tym względem podobny do ojca, co zapewne było rekompensatą od losu za fakt, że w żaden sposób nie przypominał go estetycznie.
Kiwnął głową na jego wyjaśnienie, ale już nic do niego nie dodawał, bo dokładnie określili, z jakich wychodzili sentymentów.

Kolejna informacja zawiodła go nieco, chociaż nie do tego stopnia, aby w pełni z wyprawy zrezygnować. Nawet jeśli zamierzał przełożyć ją na inny, bardziej dogodny czas, wciąż mógł dowiedzieć się czegoś o samym zaproszeniu, czy wspomnianym imieniu. Nie był pewien znów, czy powinien był je kojarzyć.
Rozumiem. Opowiedz mi zatem o tym Afarinie i dlaczego wasza grupa dostała zaproszenia. Jeśli chodzi o nasz potencjalny, wspólny spacer, istnieją inne warte uwagi miejsca, które funkcjonują na luźniejszych zasadach, o ile wciąż byłbyś zainteresowany – Byłoby to mniej odkrywcze potencjalnie, ale mimo swojej surowej aury, lubił czasami tak po prostu spędzać czas ze smokami.
Lubienie nie wykluczało wciąż okazjonalnego spięcia i irytacji, ale te były już zbyt głęboko częścią jego osobowości, toteż nie zamierzał się przed nimi bronić poprzez wieczną, kompletną samotność.
Ponadto same swoje projekty... – odchrząknął krótko.
O nich także chciałbym usłyszeć. Niewiele jest wśród smoków twórców, bądź zwyczajnie nie mam okazji zetknąć się na dłużej z ich procesem myślowym – od razu do głowy przyszła mu pewna Ziemista i szyte przez nią pluszaki. Była właściwie jedną z głównych inspiracji do grupowej nauki, więc ewidentnie potrzebował czegoś zewnętrznego do zbudowania w sobie zachęty do służenia społeczności. Uznał poza tym, że gdyby sam był twórcą, tak jak był myślicielem, chciałby żeby ktoś spróbował go zrozumieć.
Jak wygląda twój proces?

Niebanalnie Kuszący

Liściaste rozstaje

: 16 gru 2024, 1:22
autor: Lśniąca Toń
Śnieg opadał cicho, osiadając na płetwach Wieczoru, by zaraz stopnieć na ciepłych łuskach. Stała nieruchomo pod nagim drzewem, gdzie gałęzie uginały się pod ciężarem zimy, a powietrze było ostre i rześkie, wypełniając jej płuca chłodem. Liściaste Rozstaje wydały się jej miejscem odpowiednim; symbolicznym, spokojnym, jakby stworzone na ten moment. Czuła pod łapami miękki śnieg, który uginał się przy każdym, nawet najmniejszym ruchu, choć sama pozostawała niemal zupełnie nieruchoma.
Zamknęła oczy, biorąc głęboki, powolny oddech, po czym wysłała mentalne wezwanie. Jej myśli płynęły jak spokojne fale, łagodne, ale stanowcze, niosąc się daleko w stronę przywódcy.
~ Rytmie Słońca, proszę cię o spotkanie w Liściastych Rozstajach. Przybądź jak najszybciej. To ważne~
Cisza, która nastała po przekazaniu wiadomości, wydawała się jeszcze głębsza. Otworzyła oczy, a jej wzrok spoczął na ośnieżonej ścieżce przed nią, tonącej w półmroku poranka. Mgła, snująca się przy ziemi, zdawała się oplatać krajobraz jak cicha, milcząca strażniczka tej chwili. Wszystko wokół trwało nieruchomo, jakby świat wstrzymał oddech w oczekiwaniu. Zimny wiatr poruszył jej płetwy, niosąc zapach śniegu i wilgotnej ziemi. Nie drgnęła, choć chłód przenikał ją coraz bardziej; była gotowa. Stała pewnie, zakorzeniona w miejscu, które wybrała na pożegnanie. Nadszedł czas. Czekała, w milczeniu, wiedząc, że decyzja, którą miała ogłosić, jest nieodwracalna.

Rytm Słońca

Liściaste rozstaje

: 03 sty 2025, 15:43
autor: Rytm Słońca
Troszeczkę niestety Rytmowi zajęła odpowiedź, aczkolwiek starał się jej udzielić jak najszybciej potrafił.
~ Już przybywam, jestem trochę daleko, ale już lecę ~ Powiedział, po czym dość długą chwilę po tym jego sylwetka pojawiła się wysoko na niebie. Ze złożonymi skrzydłami pikował z góry z wielką prędkością, aby potem powoli je ponownie rozłożyć i przygotować się do spokojnego lądowania nieopodal miejsca, w którym czekała na niego Leste.
Pomachał jej z dala pogodnie skrzydłem, omijając krokami większe zaspy śniegu. Brr, niech ta zima się W KOŃCU SKOŃCZY. Choć, pewnie dopiero się zaczynała... Jak lubił od czasu do czasu patrzeć na spadający śnieg i lepić z niego smocze bałwanki, tak jego temperatura odrzucała go po dłuższym czasie od niego. Czemu nie może być cały rok lata?
Mniejsza o to, podchodząc do Leste przekrzywił trochę łebek na bok
– Cześć, jestem, przepraszam, ale nie sądziłem, że będę dziś leciał poza tereny Słońca i byłem nad morzem. Co się stało, Leste. – przysiadł na ziemi i w mgnieniu ślepia wyczarował między smokami bijącą przyjemnym ciepłem, blado świecącą, rubinową kulę.

Wieczór Szeptów

Liściaste rozstaje

: 03 sty 2025, 17:21
autor: Lśniąca Toń
Wieczór przyglądała się, jak Rytm ląduje i zbliża się do niej, jego ciepła aura niemal natychmiast rozpraszała chłód zimowego otoczenia. Jej łuski migotały lekko w blasku rubinowej kuli, ale ona sama pozostała nieruchoma, pozwalając, by cisza między nimi przez chwilę otulała ich rozmowę.
-Dziękuję, że przyszedłeś, Rytmie- zaczęła łagodnie, jej głos był spokojny i ciepły.
-Wiem, że zima to nie najlepszy czas na podróże, ale doceniam, że odpowiedziałeś na moje wezwanie- Podniosła delikatnie pysk, spoglądając na niego z wyrazem łagodności, zanim kontynuowała.
-To miejsce… Liściaste Rozstaje… uznałam, że będzie odpowiednie. Symboliczne– powiedziała cicho, pozwalając, by jej słowa zapadły w ciszy na moment.
-Chciałam z tobą porozmawiać o decyzji, którą podjęłam- Jej płetwy poruszyły się lekko na wietrze, a wzrok uciekł na moment ku otaczającym ich drzewom, jakby szukała tam wsparcia, zanim dokończyła.
-Myślę, że nadszedł czas, abym obrała inną drogę, Rytmie. Czuję, że moje miejsce jest już gdzie indziej. Nie jest to łatwa decyzja, ale przemyślałam ją długo i starannie– Spojrzała na niego znów, jej oczy pełne były łagodności. Pozwaliła by cisza ponownie wypełniła przestrzeń między nimi.

Rytm Słońca

Liściaste rozstaje

: 12 sty 2025, 18:06
autor: Rytm Słońca
Rytm, próbując wejść w rytm napędzający aktualnie Leste troszeczkę się skurczył w sobie (albo po to w sumie, aby nie tracić tak wiele ciepła) i owinął ogonek wokół przednich łapek. Trochę czasu zajęło mu uspokajanie oddechu po wysiłku, ale w końcu cisza przed rozmową faktycznie otuliła dwójkę.
Nachylił się trochę bardziej w jej stronę nasłuchując jej słów, po czym troszkę bardziej zaczęły rozszerzać się mu ślepia. Ogon zaczął lekko drżeć, a przednie łapki chował bardziej i bardziej pod siebie. Dlaczego to wszystko... Te słowa... ten ton... To wszystko brzmiało dokładnie tak, jak kilka księżyców temu, gdy towarzyszył swojej matce w jej ostatnich chwilach życia? Gdy umierała tuż przy nim... Niby to naturalna kolej rzeczy, ale... nie mogło się przecież zdarzyć to aż dwa razy w tak krótkim czasie, żeby ze świata odchodziły dwie tak dobre smoczyce, prawda? Prawda?
Po jej wypowiedzi cisza nie zapadła, bo Piastun dość szybko ją przerwał.
– C-co się dzieje. – zniżył aż swój łebek trochę w dół. Aż nawet zadrżał mu trochę głos, co zdarzało się niezmiernie rzadko – Proszę, nie umieraj. Wierzę, że twój czas jeszcze nie nadszedł. Jesteś jeszcze młoda, na pewno wielu smokom na tobie zależy, mi też. Jeśli... jeśli czujesz, że coś jest nie tak, pomoc zawsze się znajdzie, zwłaszcza dla smoczycy jak Ty. Mogę wezwać też innego uzdrowiciela, jeśli coś ci dolega. Nie wszystko jest stracone.

Wieczór Szeptów

Liściaste rozstaje

: 12 sty 2025, 18:26
autor: Lśniąca Toń
Wieczór patrzyła na niego w ciszy, pozwalając, by jego słowa dopełniły przestrzeń między nimi. Jej łeb uniósł się lekko, a delikatny ruch płetw zdradzał jej wewnętrzne poruszenie. Przez chwilę nie odpowiadała, zamiast tego zrobiła krok bliżej, pozwalając, by ciepło rubinowej kuli otuliło ich oboje mocniej. W jej spojrzeniu była łagodność, ale i troska, gdy zauważyła, jak drżał jego głos, a ruchy stawały się bardziej nerwowe.
-Rytmie…– zaczęła cicho, a jej głos był spokojny, niosący ukojenie.
-Nie umieram. Nie o to chodzi- Delikatnie uniosła pysk, spoglądając na niego uważnie, a jej ton nabrał cieplejszego wyrazu.
-Przepraszam, jeśli moje słowa cię zmartwiły. To nie była moja intencja. Mam się dobrze- zapewniła, robiąc jeszcze jeden krok w jego stronę. Jej płetwy uniosły się lekko, a miękki ruch ogona odgarnął warstwę śniegu.
-To, co chciałam przekazać, dotyczy decyzji, którą podjęłam. Nie jest ona łatwa, ale czuję, że jest właściwa- Przystanęła, pozwalając mu przetrawić jej słowa, zanim dodała spokojnie:
-Moje odejście nie oznacza końca. Nie odchodzę z życia, Rytmie. Po prostu nadszedł czas, abym obrała inną ścieżkę w innym stadzie. Jestem wdzięczna za wszystko, co stado mi dało, ale czuję, że muszę podążyć inną drogą- Jej głos pozostał łagodny, choć pełen pewności. Podniosła lekko łeb, a jej wzrok przesunął się na chwilę po otaczającym ich krajobrazie, jakby chciała znaleźć w nim wsparcie dla swoich słów.
-Nadal będę żyła i działała, tylko poza granicami. I wiem, że to brzmi trudno, ale chciałam, żebyś dowiedział się tego ode mnie. W spokoju. W miejscu, które pozwala na taką rozmowę- Zamilkła na moment, a jej płetwy zadrżały lekko na wietrze. Była gotowa odpowiedzieć na jego pytania, wyjaśnić więcej, jeśli będzie tego potrzebował. Czekała cierpliwie, pozwalając mu odnaleźć się w tej chwili.
Wieczór uniosła delikatnie łeb, spoglądając na Rytma z łagodnością, która zawsze towarzyszyła jej słowom. Jej płetwy poruszyły się lekko na wietrze, jakby oddając część emocji, które w niej buzowały, choć jej pysk pozostawał spokojny. Podczas mówienia uniosła nieznacznie łapę, przesuwając ją po cienkiej warstwie śniegu, jakby szukała w tej czynności dodatkowego oparcia.
-Moje dzieci w tym stadzie są już dorosłe, znalazły sobie swoje drogi- zaczęła, a w jej głosie pobrzmiewała cicha nuta nostalgii, choć ton pozostał miękki i opanowany. Powoli przeniosła wzrok na horyzont, gdzie szare niebo stykało się z zamarzniętą ziemią.
-Nie potrzebują już mojego wsparcia, mają ciebie. Wujka, a z tego co widziałam, także partnera?– Jej głos był spokojny, a spojrzenie powróciło do Rytma, pełne troski i pewności. Płetwy drgnęły lekko, gdy wypowiadała te słowa, jakby jej własne ciało chciało podkreślić ich znaczenie.
-Jesteś silnym samcem, wierzę, że nawet jeśli będę po innej stronie granicy, to nic się tak naprawdę nie zmieni- kontynuowała, delikatnie przesuwając łapę po śniegu. Jej ogon poruszył się leniwie, zostawiając za sobą subtelny ślad, który zniknął pod kolejnym podmuchem wiatru.
-Ostatnio jako uzdrowicielka, myślałam o tym wszystkim...– Tu na moment opuściła nieznacznie łeb, jakby ważyła kolejne słowa, pozwalając, by cisza dodała im wagi. Jej pysk pozostał jednak łagodny, choć w spojrzeniu pojawiła się nuta zadumy.
-Stado ciągle się rozwija, jednak ja z jakiegoś powodu stałam w miejscu- Płetwy uniosły się lekko, gdy zrobiła niewielki krok w bok, jakby pozwalając sobie na odrobinę ruchu w statycznym otoczeniu.
-Będzie mi brakowało widoku smoków ze Słońca oraz ich zapachu- dodała cicho, a w jej głosie zabrzmiała nuta tęsknoty, choć kontrolowana, niemal niezauważalna. Jej łeb ponownie się uniósł, a spojrzenie stało się pewniejsze.
-Jednak w innym stadzie czeka na mnie rodzina, pisklęta, które trzeba wychować oraz obronić- Na koniec jej płetwy poruszyły się powoli, a ogon zadrżał lekko na wietrze. Wieczór trwała w ciszy, dając Rytmowi czas na przyswojenie jej słów. Jej postawa pozostała pełna łagodności i determinacji, jakby całe jej ciało wyrażało spokój płynący z podjętej decyzji.

Rytm Słońca

Liściaste rozstaje

: 18 sty 2025, 23:15
autor: Rytm Słońca
– Oh, wybacz. Po prostu... Niedawno byłem w bardzo podobnej sytuacji i mi się przypomniała. – podrapał się skrzydełkiem w małym zakłopotaniu po sprostowaniu Leste i odetchnął lekko z ulgą. Tylko lekko, bo skoro nie to odejście miała na myśli, to jakie...? Ah. Chyba na to została tylko jedna oczywista odpowiedź.
Jak na chwilę podniósł swój łebek w górę, tak zaraz potem go łagodnie opuścił w dół. Wiedział już do czego dążyła ta rozmowa. Troszkę ogonek zawinął mu się na końcu wokół kupi śniegu opiekuńczo słysząc słowa o partnerze. Cóż, chyba troszkę śmiesznie wyszło, ale... co mógł na to poradzić, heh.
– Daj mi chwilę się nad tym zastanowić, proszę. – powiedział po tym, jak skończyła i zaczął wpatrywać się w jakieś gałęzie drzewa, trochę kalkulując sobie parę rzeczy w głowie i meandrując tak ślepiami po najbliższej okolicy przez parę ładnych chwil. W końcu chyba na świecie nie istniał żaden smok, który mógłby podjąć tak po prostu tak ważną dla stada decyzje. Trzeba było się nad tym zastanowić. Nad kompozycją stada, poglądami w stadzie, dawaniem wzoru całym nowym pokoleniom, nie tylko swoim pisklętom.
Swój ocieplający twór ciągle jednak podtrzymywał, dzięki czemu wokół małego zgromadzenia warstwa śniegu odsłoniła już mocno mokre leśne podszycie.
– Czyli... W skrócie, chcesz przejść do Mgieł, żeby być blisko przy rodzinie. – W końcu przerwał tą na prawdę dłuższą ciszę, choć oczywiście nie mówił nader głośno. A o stadzie domyślić się mógł prosto, bo do Ziemi Słońca miały przecież wstęp wolny – Rety... Na prawdę szkoda mi wypuszczać tak dobrej i zasłużonej uzdrowicielki. I przede wszystkim przyjaciółki. – a przynajmniej miał nadzieję, że Leste tak go widziała. – A czy... rozmawiałaś już o tym ze swoją rodziną. Może chcieliby przenieść się tutaj. – przekrzywił swój pusty(nny) łebek. Zapytać się chyba zawsze mógł, prawda? – Albo może mógłbym porozmawiać z przywódcą Mgieł o... um... dostępie do terenów... – podrapał się delikatnie szponem po swoim podbródku. Myśl pustynny łebku, myśl! Starał się coś jeszcze wykombinować, ale nic więcej na razie nie przychodziło mu na myśl. – Co byś sądziła o takich rozwiązaniach. – ponownie przechylił swój łebek, w nadziei, że może jakoś tym zmieni zdanie Leste. Jeśli nie, to oczywiście nie zamierzał trzymać jej na siłę, ale próbować mógł, prawda?

Wieczór Szeptów

Liściaste rozstaje

: 19 sty 2025, 5:32
autor: Lśniąca Toń
Wieczór przez chwilę milczała, pozwalając słowom Rytmu wybrzmieć. Jej płetwy poruszyły się lekko, porwane przez delikatny podmuch zimowego wiatru, a łuski połyskiwały w blasku ocieplającego tworu. Jej spokojne spojrzenie zatrzymało się na nim, kiedy wyrażał swoje zmartwienia i propozycje.
-Tak, chcę dołączyć do Mgieł- potwierdziła łagodnym, ale stanowczym tonem.
-Decyzja ta dojrzewała we mnie przez długi czas. To nie impuls, ale potrzeba, która narastała, gdy widziałam, jak moje młodsze pisklęta dorastają bez mojego pełnego wsparcia- Uniosła lekko głowę, jej spojrzenie było pełne ciepła, ale także determinacji.
– Rozumiem twoje wątpliwości i dziękuję za troskę, ale to decyzja, którą muszę podjąć dla swojej rodziny. Przenosiny moich bliskich tutaj nie wchodzą w grę. Mają tam swoje miejsce, swoje obowiązki i życie a także dalszą rodzinę. Obserwowałam ich rozwój z oddali, ale to za mało. Chcę być obecna, gdy będą potrzebować matki- Na chwilę opuściła łeb, jakby chciała podkreślić, że docenia każdą jego propozycję.
-Doceniam twoją gotowość do rozmów z Mgłami. Twoje starania są dowodem na to, jak dobrym jesteś przywódcą i przyjacielem- powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Khamsin, ty także przybyłeś tu spoza terenów. Odnalazłeś w słońcu dom i rodzinę jak i ja na początku. Kocham wszystkich członków stada jednak moje serce mówi mi że tak jak kiedyś potrzebowałam stada słońca tak resztę moich księżycy powinnam przeżyć u boku partnera i dzieci- Płetwy poruszyły się lekko, a ogon owinął się w miękkim śniegu, gdy spojrzała na niego ponownie. Jej ciało zadrżało, nie z zimna jednak z wszystkich emocji które odczuwała. Wiedziała że będzie tęsknić, w mgłach będzie kimś obcym. Tu znała już smoki, obserwowała jak rosły oraz leczyła ich gdy potrzebowali pomocy. Zdobycie tego samego zaufania w mgłach może być trudne a nawet niemożliwe.
-Jesteś przywódcą Khamsin, zawsze jakbyś chciał wybrać się na wspólne polowanie bądź spacer po terenach słońca wystarczy twoje słowo. To będzie naprawdę dziwne, nie móc wejść na tereny stada w którym przeżyłam większość swojego życia- Głos jej się załamał a ona opuściła pysk. To był jej moment słabości, wiedziała jednak że Khamsin nie wykorzysta tego przeciwko niej. Potrzebowała chwili by wziąć głębszy oddech i unieść łeb. Spojrzała na samca z smutnym uśmiechem na pysku.

Rytm Słońca

Liściaste rozstaje

: 01 lut 2025, 18:48
autor: Rytm Słońca
– Hej, już. Łebek do góry. – przysiadł obok niej, obejmując ją opiekuńczo na chwilę wielkim skrzydłem, ku dodaniu otuchy. – Wiem, że to trudne. Ale skoro więc mówisz, że długo nad tym myślałaś i że jesteś... tej decyzji pewna, nie będę ci więc stał na drodze. – choć mimo wszystko pokręcił sam lekko łebkiem zwróconym w stronę ziemi, troszkę jeszcze w to niedowierzając.
Dał okolicznym cichym powiewom wiatru i sporadycznym dźwiękom śniegu spadającego z przeładowanych gałęzi drzew wypełnić kolejną chwilową ciszę. Pomogło to samcowi we wzięciu głębszego oddechu... No i dało chwilkę na odsunięcie się ponowne samca od Leste, żeby nie było że cały czas ją oblepiał tak swoim skrzydłem. Nie chciał się zbytnio narzucać.
– Ale obiecaj mi jeszcze jedno. – odwrócił swój łeb w stronę jej ślepi próbując wyczytać z nich to, co w środku jej duszy grało.
– Jeśli Mgły planowałyby coś wobec Ziemi albo Słońca, ostrzeż mnie przed tym. W porządku. – Przechylił łebek na prawą stronę. Przypomniałby jeszcze o tym, że przecież z Mgłami nie mieli żadnego układu, bądź że właśnie mimo wszystko w Słońcu wciąż znajduje się jej rodzina, a Rytm chciałby, ażeby była bezpieczna, albo o tym że sama dopiero co powiedziała, że kocha każdego członka stada, ale czuł, że nic z tego wymieniać nie musiał. Był pewny, że Leste dobrze go znając, bez podania na głos powodu tej prośby zrozumie skąd ona pochodzi.

Wieczór Szeptów

Liściaste rozstaje

: 19 lut 2025, 8:10
autor: Lśniąca Toń
Szepcząca Łuska przyjęła jego słowa ze spokojem, nie odwracając wzroku. Rozumiała jego prośbę i wiedziała, skąd się brała. Nie było w tym niczego, co mogłoby ją zdziwić – sama również myślała o tym, co oznacza jej decyzja. Przez chwilę w milczeniu pozwalała, by szum wiatru i trzask opadającego śniegu otuliły ich rozmowę, jakby same chciały nadać jej ciężar.
–Nie przyłączyłam się do Mgieł po to, by stać się dla kogokolwiek zagrożeniem. Jeśli będę mogła, ostrzegę cię– Jej głos był spokojny, ale niósł w sobie tę samą pewność, którą czuła od chwili, gdy postanowiła zmienić stado. Nie zrobiła tego dla władzy ani dla polityki, tylko dla rodziny. Przesunęła spojrzeniem po jego pysku, a potem lekko uniosła łeb.
–Chciałabym, żebyś zrobił dla mnie to samo. Jeśli Ziemia lub Słońce miałyby zamiar w jakikolwiek sposób skrzywdzić Mgły, ostrzeż mnie– Nie było w tym ani cienia wątpliwości, nie prosiła o to dla siebie. Prosiła, bo w Mgłach była jej rodzina. Bo teraz to one były jej domem.

Rytm Słońca