Strona 33 z 53

: 08 sty 2020, 23:47
autor: Błysk Przeszłości

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Hmm, myśli Mętnego, zazwyczaj wirujące wokół jednej tematyki zaczęły rzeczywiście coraz szerzej rozpatrywać opcje przedstawiane przez przyjaźnie wyglądającego i brzmiącego piastuna Plagi. Skupiające się na nim i jego maddarowych wizualizacjach ślepia Mętnego bardziej i bardziej emanowały czystą ciekawością wchłonięcia jeszcze większej ilości informacji, które a nuż może kiedyś mu się przydadzą w praktyce.
Niezbyt wiedział co sądzić o dwunożnych istotach rozumnych wszelakiej maści, bo tak na prawdę nie słyszał o nich prawie że nic. Jednak wizja miejsca, w którym i smoki i takie małe stworzonka żyły ze sobą w harmonii budziła u niego szczere wątpliwości. Raczej przypuszczał, że właśnie tacy "ludzie" albo powinni uciekać i się chować na widok takich bestii, albo próbować na nie zapolować, imponując teoretyczną zdobyczą swoim rówieśnikom.

– Ostatnio mam wrażenie, że cały czas słyszę tylko o samych driadach, a to już mi się przejadło... Ale z chęcią posłucham o tych innych. – oznajmił, nie pytając się jednak już więcej o ludzi. Przynajmniej na razie.
Mętny nagle rozszerzył delikatnie swoje ślepia. Chyba znalazł we łbie coś, co go na prawdę mocno interesowało.

– Czekaj, czyli ty też jesteś zza granicy? – przekrzywił łeb prawie niezauważalnie na prawy bok – I mieszkałeś w miejscu, gdzie ludzie i smoki żyli razem w pokoju? Nie mogę zrozumieć dlaczego... O, czekaj moment! – nagle wpadła do jego łba trochę niezwiązana z tematem myśl, która wydawała się być równie absurdalna, co pomysł na mieszanie dwóch różnych rodzajów stworzeń. Ale skoro piastun wypowiedział słowo "smoki" w liczbie mnogiej oznaczałoby to, że... było ich tam więcej. A im więcej smoków, tym większa szansa, że Chochlik mógł napotkać jednego z tych, za którym Mętny mimo wszystko tak bardzo tęsknił.
– Czy nie widziałeś gdzieś może przypadkiem tej... – Obrócił się w swoją prawą stronę, skupiając wzrok na tafli wody w odległości około kilku szponów. – ...smoczycy?
Nagle spod wody zaczął wyłaniać się smoczy łeb, wielkością i kształtem łudząco przypominający ten należący do Mętnego, lecz o bardziej żeńskich rysach. Zbudowany był z równie drobnych łusek, ale jednak o kolorze blado-kremowym, który jaśniał jeszcze bardziej na spodzie szczęki i przodzie szyi maddarowego stworzenia. Pod i za ciemnozielonymi ślepiami samicy można było dostrzec losowo porozrzucane, pojedyncze łuski o kolorze błon Mętnego, ale i również zdarzały się blade czerwono-pomarańczowe sztuki. Jej głowę zdobiła dokładnie ta sama płetwa rozpoczynająca się od samego czubka pyska, idąca wzdłuż całego łba oraz para rogów taka sama, jaką posiadał Mętny, w tym prawy miał kolor błon samca, a lewy wcześniej wymienionego bladego czerwono-pomarańczowego. Trochę dziwne. Jedyną widoczną różnicą w budowie łba był fakt, iż błona wychodząca z linii szczęki łączyła się z tą, którą wchodziła w skład morskiego ucha. Po prostu między nimi znajdowała się jedna, dodatkowa błona sprawiająca wrażenie, że smoka zdobi wysoko umiejscowiony kołnierz. Ostatnia rzecz, która raczej była rzadko spotykana, jeśli w ogóle, to kolorystyka wszystkich znajdujących się na jej ów stworzonej części ciała błon. Ich kolory bowiem zmieniały się naprzemiennie; jedna była wcześniej opisywanym niebieskim, a następna zaraz po niej już również wcześniej przedstawionym czerwonym.
Kreacja wynurzając się na powierzchnię z chlupotem wody, która nadawała drobnym łuskom delikatnego lśnienia nawet w tym zaparowanym miejscu w czasie pochmurnej pogody delikatnie się uśmiechnęła i wpatrywała się czułym wzrokiem w piastuna Plagi, dając mu spokojnie czas na reakcję. Mętny w międzyczasie wpatrywał się w nią jeszcze przez kilka uderzeń serca po jej ujawnieniu się na powierzchni, a potem zwrócił również i swój łeb w stronę Chochlika mając nadzieję, że jednak coś takiego siedzi mu gdzieś głęboko we łbie.

: 10 sty 2020, 16:31
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Mimika pyska brązowego ziemskiego zmieniała się co chwilę z gniewu w strach i z powrotem. Ludzie to chyba najgorsze potwory, jak niby ten plagus chciał z nimi współpracować. Zefir rozerwałby każdego napotkanego mu człowieka, bez zastanowienia się, zasłużyli sobie na to. Zastanawiał się tylko, czemu ludzie nie potrafią nadziwić się smokami, przecież nie są niczym nadzwyczajnym. Czemu są niby tacy cenni dla tych żadnych krwi zabójców? Ciarki przeszły go po grzbiecie na sam widok iluzji tej dwunożnej istoty, ale to było brzydkie. Potem zaczął słuchać swojego brata, który stworzył ponownie wizerunek swojej matki. Dalej chce ją znaleźć… tylko po co? I tak nie będzie mógł do niej pójść, a nawet jeżeli, to niby co zrobi? Będzie to dla Mętnego obcy smok, który będzie wyglądał podobnie do niego. Żwawy nie rozumiał motywacji szarego samca, ale w pewnym stopniu mu współczuł. Co innego jest znać swoją matkę, ale nie spędzać z nią czasu, a nie znać jej w ogóle. Może przyszły wojownik sądzi, że jego rodzicielka będzie miała do niego jaką sympatie, będzie się cieszyła, że go zobaczy. Zielonowłosy w to wątpił, gdyby jej na nim zależało, to sama by go znalazła, albo nie zgubiłaby go w pierwszej kolejności… Nie skomentował starań rówieśnika, nie odważyłby się. Co innego myśleć o takich rzeczach, a powiedzieć komuś w pysk, że jego matka go nie kocha. Poza tym uderzało to za blisko serca w przypadku adepta na łowce. Rodzina nigdy nie była dla niego przyjemnym tematem, no może oprócz Malstroma. Gdy starszy brat skończył pokazywać znajomą mu smoczyce, Zefir powiedział.
-Elfy też chodzą na dwóch nogach, co nie? Co niby odróżnia ich od ludzi, oprócz obyczajów?–

: 13 sty 2020, 21:08
autor: Ruda Ciocia
Burdig uśmiechnął się na wspominkę o Driadach. Ojże, Ziemni aż tak bardzo interesowali się driadami?
– A szkoda, urodziwe z nich panienki! Nawet dla smoków. I potężne! – mrugnął porozumiewawczo, by zaraz skupić się na kolejnej części zdania.. Czy raczej prośbie. Piastun widać przypatrywał się bardzo uważnie pokazanej samicy od razu łapiąc o co chodzi. Cóż, podobieństwo do rodzica zawsze jest wyznacznikiem pokrewieństwa.. Aż zrobiło mu się smutno gdy pomimo najśmielszych prób i kartkowania swojej pamięci nawet w smoki, które spotkał raz na przelotnych znajomościach nie odnalazł rzeczonej sylwetki.
– Wybacz mi, jednak nigdy nie spotkałem takiej smoczycy. Świat poza wolnymi jest rozległy, nie zwiedziłem jeszcze wszystkiego. A w naszej wiosce głównie były same staruchy, bliskie osiemdziesiątce i gwardia piskląt – pokręcił łbem, odpowiadając spokojnie.. Chociaż w jego słowach była zasiana iskierka nadziei. Nie zwiedził wszystkiego, może sam Mętny powinien? Gorąco zachęcał, sama sugestia!
Drugi smok zabrał głos, na co Burdig przechylił łeb w lekkim zamyśleniu.
– Ohoho, zacznijmy od tego że Elfy mają gatunki. Ludzie niby też, chociaż u nich objawia się to jedynie zmianą wyglądu. Ale Elfy mają więcej! Są na ten przykład Elfy Wysokie, które mogę śmiało powiedzieć niewiele niższe są ode mnie. Mają piękne, złote grzywy, niezmiernie smukłe, zazwyczaj chodzące w długich, białych szatach. Je poznałem najlepiej, ponieważ mieliśmy z nimi styczność – Co prawda zazwyczaj żyją one w swoich własnych, leśnych siedliskach a do obcych ras i szczególnie ludzi są bardzo nieufne. Słyszałem że również dwunogi ich prześladują.. Oh! Uwielbiają błyskotki! Wszelkiego rodzaju, to też łase na kamienie szlachetne ale i nie tylko. Hm.. I są bardzo ciekawskie, strasznie lubią dyskusje, szczególnie jeżeli wciągnie się je w jakiś temat. Za pięknem zewnętrznym idzie też arogancja, co one.. Dosyć dobrze potwierdzają. Są również Elfy Szare. O nich słyszałem tylko tyle iż ich skóra jest ciemnych, oliwkowych kolorach i miłują spokój, żyjąc w wysokich, górskich siedliskach gdzie mało kto ma dostęp. Są bardzo ciche i bardziej interesuje ich medytacja oraz szukanie Boskiej odpowiedzi w górach. Podobno są bardzo wytrwałe – Potrzebują małej dawki pożywienia czy snu.. Elfy Mroczne to te, o których wiem najmniej jednak jedna z naszych Czarodziejek podobno była przez jakiś czas pod ich opieką. Wielbią one noc, niezbyt wychodzą na powierzchnie.. I wyglądają groźnie. Najniższe a zarazem o niesamowicie ciemnej karnacji, ślepia mają często czerwone lub białe bez tęczówek.. I nie wychodzą ze swoich siedlisk czyli jaskiń, podziemnych tuneli. Mroczni gardzą Wysokimi za ich niezbyt hm.. "Odpowiedzialny" stosunek do życia a Górskie są dla nich chyba w pewnym sensie jakimiś szaleńcami.. – mlasnął jęzorem, pauzą dając do zrozumienia iż jeżeli chodzi o Elfy to ich temat wyczerpał. Ale! Przecież chciał im jeszcze opowiedzieć o innych rasach!
– Ent to.. Takie dwunożne istoty, które przypominają chodzące drzewa. Ich wygląd różni się w zależności, do jakiego drzewa są podobne. Spotkałem jednego, któremu ludzie zabrali przyjaciółkę i zabili córkę.. Rozróżnia się Dębowe, Sosnowe, Brzozowe i tak dalej. Poruszają się bardzo wolno i głośno, więc łatwo je zauważyć.. W obyciu są raczej spokojne, chociaż miewają humorki.. Szczególnie jeżeli ktoś niszczy ich dom czyli lasy i tak daleeej.. – dodał z rozbawieniem. Ha! No tak!
– Trytony to stworzenia przypominające ludzi, jednak o niebieskawej skórze, tak jak smoki morskie potrafią oddychać pod wodą i zamiast dwóch kończyn, posiadają długie ogony. I żyją w morskich siedzibach! Ostatnio będąc na wycieczce poza granicami stad, moja córka uratowała jednego przez co dowiedzieliśmy się o tym iż posiadają oni kolonie i pływają z delfinami! Fajnie, prawda? – zaśmiał się, spoglądając z zaciekawieniem na obu samców. Oczywiście cały czas gdy mówił to o nowej rasie rozumnej, pokazywał im maddarową iluzję na łapie i badał, co najbardziej przypadnie im do gustu. Cóż, chyba już trochę więcej wiedzą o świecie?

//No i raport Wiedza I!

: 16 sty 2020, 1:27
autor: Błysk Przeszłości
Nie zdziwiło go jakoś to, że nigdy kogoś takiego nie spotkał. Cóż, świat przecież jest tak ogromny... nawet piastun Plagi mógł to potwierdzić.
– Warto chociaż zapytać...
Morski samiec spuścił jedynie swój wzrok na chwilę w dół, a zwizualizowany łeb zanurzył się z powrotem pod wodę, tworząc na niej delikatne fale wywołane jego ruchami, zupełnie tak, jakby istniał na prawdę... Heh...
Wracając jednak do poprzedniej postawy Mętny kontynuował szufladkowanie nowo-nabytej wiedzy. W sumie całe te opowiadania o innych kreaturach plus ta malutka iskra nadziei znajdująca się w głosie Chochlika, który jakby podświadomie zachęcał morskiego gada do spróbowania odnalezienia swojej rodziny, wzbudziła w nim jakby lekką ciekawość i chęć do poznania terenów znajdujących się wcześniej poza jego zasięgiem.
Nie wtrącał się w monolog prowadzony przez osobnika i cierpliwie wyczekał jego końca, uważnie przyglądając się każdej istocie ukazywanej w postaci maddarowej iluzji. Ciekawe czy i kiedy napotka je na prawdę... tylko czas pokaże.

– Ciekawe... I ty te wszystkie stworzenia widziałeś na własne ślepia... Huh, rzeczywiście, musiałeś zwiedzić duży kawał świata. – Skomentował, po czym zanurzył ponownie cały swój łeb pod wodę i powoli zaczął płynąć w stronę smoka Plagi, aby go potem raz opłynąć dookoła z bliżej nieuzasadnionych przyczyn. Może po prostu lubi sobie pływać. No, nie trudno było się tego domyśleć. W razie czego zawsze przecież można się do niego odezwać mentalnie.
Więc na powierzchni pozostała na razie tylko dwójka.

: 21 sty 2020, 21:55
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Żwawy podążał wzrokiem po wodzie, próbując znaleźć sylwetkę swojego brata. Zostawił go sam na sam z tym plagusem, oby tylko tamten czegoś nie kombinował. Zielonowłosy smok podniósł wzrok na piastuna i widocznie bił się ze swoimi myślami. Powiedzieć co myśli, czy dać sobie spokój? Chochlik wydawał się być miły, ale pozory mylą. Nie minęło dużo czasu zanim ziemski powiedział.
– Więc piastuni po prostu uczą podstaw? Nie nudzi ci się to? Tłumaczenie jak biegać, albo latać może jest interesujące pierwsze trzy razy, a potem?– Zatrzymał się i odwrócił wzrok, czuł się nieswojo widząc te przekrwione ślepia. Czemu każdy przedstawiciel stada plagi jakiego spotkał Zefir, wygląda jak jakiś koszmarny wytwór pisklęcej wyobraźni. Gdyby nie ciepła woda dookoła, to zapewne oblałby go zimny pot. Wzrok adepta wędrował po oparach wytwarzanych przez różnicę temperatur, gdy znowu zobaczył coś dziwnego. Wydawało mu się, że na brzegu wody stoi jego ojciec, patrząc się na niego osądzająco. Wyraz pyska młodszego brata na chwile zmienił się w strach i szepnął do siebie cicho.
-Zostaw mnie już.– Szybko jednak zdał sobie sprawę, że to znowu tylko zwidy. Był zmęczony, fizycznie i psychiczne, ten dzień trwa za długo. Przypomniał sobie, że Północny smok dalej tam stoi. Zrobiło mu się trochę głupio, ale próbował nie dać po sobie poznać.
-Przepraszam, to nie było do ciebie… Po prostu już jestem zmęczony, to był długi dzień… bardziej kilkanaście księżycy, ale wciąż.– To ostatnie powiedział o wiele ciszej, ale już nie dało się ukryć, że coś jest z nim nie tak. Może to odstraszy żółtego samca i tamten da braciom święty spokój.

: 08 lut 2020, 12:46
autor: Zwyczaje Zamieci
Rebhfrua z sapnięciem usiadł u brzegu, wpijając swe palce w lejącą się ranę na brzuchu. Chowając sztywne nogi po kolana w bulgoczącym źródle, odchylił głowę z ulgą, powoli kładąc poczerwieniałe plecy na ziemię. Od razu poczuł, że zamieszkał na tym gorącym pustkowiu, odcinając się od srogiej zimy i błędów północy, żyjąc oddechem zatoki; jego westchnienie zlało się z gorącą chmurą, tworząc niewyobrażone kształty na tle ciemnego nieba. A może po prostu chciał się tak czuć, częścią natury, choć od zawsze nieznajomym dzikości jego imię było.
Woda wokół niego, tak jak i ziemia, splamiła się po chwili szkarłatem. Sam nadal kipiał tym kolorem; był oczyma bez twarzy, sylwetką bez rys, ot, czymś, co ziało metalem oraz czymś, co rozlało się w czerwoną plamę. Zaschnął w tej postaci – jego pióra na zawsze, wydałoby się, pozostaną karmazynowe, a włosy wraz z nimi. Jednak on, ignorując swój stan, wyciągnął palce do pasa, sięgając do przekrwionej sakwy: szpony po chwili wyciągnęły rozdrobione kawały mięsa, którymi bezsilnie się karmił , by następnie, skończywszy, wyprać rdzewiejący pas.

: 12 lut 2020, 21:13
autor: Niespokojna Toń
Dostrzegła go z góry, przelatując nad zatoką.
Niepozorna, samicza sylwetka gwałtownie zawróciła, szybując ku brzegu zbiornika, by tam wylądować, wbijając zaskoczone spojrzenie w znalezisko. Pobratymiec... czy też intruz? W dodatku ciężko ranny... Zachowując wszelkie środki ostrożności zbliżyła się bezszelestnie, lustrując przybysza wzrokiem pełnym zastanowienia... A także nieufności, spodziewając się podstępu!
Z tego powodu przystanęła w bezpiecznej odległości, a samiec mógł niemal poczuć, jak spojrzenie wampirzej w wyrazie istoty, choć ozdobionej piórami, sunie po głębokich obrażeniach, przenosząc się w milczeniu na taflę wody... jakby usiłujące odgadnąć wynik pojedynku, w jakim z pewnością zmierzył się czarnowłosy!
Następnie, z pewnym wahaniem z jej gardła wydobył się cichy dźwięk przynoszący na myśl świergotanie.

: 12 mar 2020, 23:29
autor: Gasnący Wiciokrzew
Z ostatniej kąpieli wyrwała ją Sennah i Lepka tylko widząc parę nad powierzchnią wody wzdrygała się co moment w obawie, że znów zaraz zostanie teleportowana w czyjeś wnętrznościa. Oczywiście – nie miałaby nikomu za złe, prawdziwie otwartego smoka jeszcze dane jej nie było zobaczyć, a szkoda, mało się wojownicy starali, choć Dar jej obiecywał – chodziło o sam fakt, że znów będzie musiała potem pół dnia wracać się nad oczko po torbę, kwiatki będą już wygotowane i paskudne, woda zimna, pora późna, humor zmarnowany przez rozwydrzone pisklę.
Swoje własne, grzeczne, dobrze wychowane pisklę natychmiast szybko powiadomiła mentalką – kochanie, jeśli nie wrócę przed zmrokiem, to nakarm proszę Mokradło – tylko nie mięsem, uparł się, aby zmienić dietę, a potem muszę sprzątać całą grotę i pilnować, aby się nie odwodnił. Rozgniecione truskawki powinny go przekonać, gdyby ci marudził. Sam możesz śmiało wziąć sobie trochę ich z miodem, pamiętaj, te wyżej są ze zbiorów jesiennych, gorzkawe, pod nimi, te jaśniejsze, powinny ci smakować. Nie skąp ich Iphiemu, jeśli by wrócił i natychmiast mnie powiadom, proszę, ale nie dawaj mu żadnych ziół. Całuję, mama.
Doskonale, wolny wieczór czas zacząć. Szkoda, że Echo nie odbierała, a Bryza nadal potrzebowała trochę czasu dla siebie. Honi ściągnęła bransoletkę, nie ufając metalom w mokrych środowiskach i położyła ją na torbie czekającej z brzegu. Położyła się w wodzie, wciąż zamyślona – kogo jeszcze znała? Strażnik? Nie wyglądał na takiego, co lubi sobie poplotkować w gorącym źródełku. Może to okazja, aby kogoś poznać? Źle czułaby się zapraszając Przebłysk bez dania jej chwili na przygotowanie się, wolny wieczór Uzdrowiciela wymagał p l a n o w a n i a. Mżawka? Przysiąść się może przed pierwszą lepszą ceremonią. Grabieżca? Och, morska z pewnością lubiła wodę!
Morien Aep Barra! Ciężko jest się prawdziwie poznać podczas rozmowy tak krótkiej, jak tamta wtedy – a zarówno twoje imię, jak i twoja osoba pozostawiły mnie zaintrygowaną. Jeśli tylko jesteś ciakwa i jakiejś mojej historii, dlaczego by nie spróbować raz jeszcze – Zima do Gorącej zatoczki nie zdołała się wkraść, nie ma więc obaw o zapalenie płuc. Czekam na odpowiedź, buziaki, Honi.
Posłała Wojowniczce tonem tak lekkim i przyjemnym, że możnaby w ogóle się nie dopatrywać znaczenia, a od razu uznać, że chwaliła pogodę i prawiła komplementy.

: 13 mar 2020, 0:40
autor: Grabieżca Fal
To, że ktoś kontaktował się z nią mentalnie było ewenementem samym w sobie. A to, że wiadomość była dłuższa niż trzy słowa, przyjazna i całkowicie niespodziewana? To już zupełnie wprawiło Morien w stan przyjemnego zaskoczenia. Ktoś, kto chciał się z nią zobaczyć, ot tak? Ostatnimi czasy stroniła nawet od Ognistych, nie mając ochoty zarażać nikogo swoim paskudnym, "zimowym" humorem. Ale takiego zaproszenia nie mogła odrzucić.
Zapomniana ryba już wyślizgiwała się jej z łap, jednak ciało zadziałało same, wbijając pazury w miotające się ciało. Wojowniczka płynnie obróciła się i wpłynęła do Samnaru, opuszczając Jezioro Głębokie. Rzeka przybrała nieco od ciągłych deszczy, nurt zrobił się bardziej porywisty – Morien musiała włożyć nieco więcej siły w swoje ruchy. Co akurat nie było problemem – siły miała pod dostatkiem. Ale wypadałoby od razu odpowiedzieć Honi.
~ Uzdrowicielko Honi, twój głos jest jak szum morza dla zmęczonych uszu. ~ Nie mogła pozostać dłużna, jeśli chodzi o komplementy, prawda? Nawet jeśli jej były nieco mniej zawoalowane. ~ Znam to miejsce. Będę tam niedługo – mniej niż pół ścieżki słońca. ~ Przekaz Grabieżcy był bardziej szorstki – czuć było, że smoczyca nie korzysta zbyt często z magii, bowiem słowa traciły nieco wyraźności na końcach, a akcent się wzmagał.
Morien pchnęła swoje ciało do ruchu, zagarniając wodę błoniastymi łapami na tyle mocno, że poczuła przyjemne pieczenie mięśni. Płynąc, przypominała się jej ostatnia wizyta w tym miejscu, kiedy nie była sama – spotkała Ithela. Dawno już nie widziała Sępa. Zbyt rzadko zahaczał o terytoria Wolnych Stad, a ona... Ona... Cóż, jakimś cudem przywiązała się do Ognistych o wiele bardziej niż podejrzewała za możliwe.

Dotarcie do Zimnego Jeziora i opłynięcie Wyspy, by znaleźć właściwe miejsce, zajęło jej dokładnie tyle, ile myślała. Kiedy wyszła na brzeg, słońce było już niżej na dwa szpony. W sam raz. Morien skierowała swoje kroki do niedalekiej zatoczki. Idąc wyczuła już charakterystyczny zapach ziół. Chociaż każdy Uzdrowiciel miał swoje ulubione zielonki, to jednak zapach suszów i skórzanych toreb pozostawał ten sam. Chociaż wcale nie przykrywał woni Honi. Smoczyca pachniała świeżo i słodko. Jak nektarynka, której sok spływał niegdyś po pazurze Grabieżcy...
Wslizgnęła się do zatoczki bez słowa i bez zbędnego mącenia wody, na moment znikając całkiem. Przyjemne ciepło otoczyło ją całą, ciśnienie dotknęło miłym uściskiem. Woda w zatoczce była czysta, jasna. Pomarańczowe ślepia doskonale dostrzegały zanurzony w niej kształt. Szerokie, białe łapy, których ruch przypominał jej o tym, jak miękkie i delikatne były, kiedy podtrzymywały jej własną łapę.
Miło Cię znów widzieć, Honi – powiedziała, wynurzając wreszcie pysk. Jej głos był nieco zachrypnięty – być może od wody, być może od dłuższego nieużytku. Wyszczerzyła białe igły kłów, wpatrując się w ciemnofioletowe ślepia Ziemnej. Przypominały jej zakamarki, które spotykało się w najgłębszych toniach.
Mam coś dla Ciebie, w zamian za to zaproszenie – dodała, unosząc do góry prawą łapę – na pazurach nadal miała nadzianego szczupaka. Była z niego bardziej przekąska niż prawdziwy posiłek, jednak było to lepsze niż zjawianie się z pustymi łapami. Biorąc pod uwagę okoliczności ich wcześniejszego spotkania.
A więc Cię zaintrygowałam. Czym najbardziej? – zagadnęła, znacząco unosząc łuki brwiowe. Siatka żółtych znaczeń na jej pysku zafalowała przy poruszeniu skóry. Morien, chociaż się do tego nie przyznawała, czuła się... lekko niepewnie. Dreszcz niepokoju, który kręcił się po jej kręgosłupie, był częściowo przyjemny. Podejrzanie przypominał ekscytację – chociaż czym miałaby się ekscytować, tego nie wiedziała.
Nie poznałam wtedy twojego wolnostadnego imienia, chociaż to z pewnością nie jest najbardziej interesująca rzecz, która Cię dotyczy.
Mrugnęła porozumiewawczo, przekręcając się na grzbiet (i wcześniej odkładając szczupaka na brzeg, jeśli Honi go od niej nie wzięła) i leniwie poruszając ogonem.
Pamiętam, że pokazywałaś nam swojego syna. Co u niego? Został już Wojownikiem lub Łowcą? – kontynuowała. Jej akcent był lżejszy niż w wiadomości mentalnej, chociaż płynność jej tonu pozostała taka sama.
Obróciła łeb, czując jak woda obmywa jej prawą błonę uszną. Pysk Honi był taki, jak zapamiętała – zaokrąglony i sprawiający wrażenie delikatnego.

: 16 mar 2020, 3:09
autor: Gasnący Wiciokrzew
Zasłoniła szponami pyszczek, choć przecież była sama i mogła chichotać do woli, ale coś w charakternym, choć dość surowo otoczonym maddarą przekazie było naprawdę, naprawdę urokliwe. Pół wędrówki słońca aż kusiło spędzić na płytkiej drzemce, bądź medytacji – ale najpewniej przebiegła Honi na napastowaniu Riavelo kolejnymi wiadomościami, bo czy widział, jak wczoraj wybudziła się już pierwsza pszczoła, bądź posprzątał skóry w grocie, jak się zarzekał? Musi mieć łapę na pulsie. Musi... chyba trochę luźniej podejść do życia, jak kiedyś. Powietrze nad zbiornikami zawsze pachniało inaczej. Skupiła się nad tym odczuciu. Jak szum morza...
Bukiet morskich błękitów i żółci mignął i zjawiła się zaproszona, a Ziemia, jakby nagle właśnie z takiej medytacji wyrwana, nie była w stanie obliczyć, jak słowna była samica i ile czasu właściwie minęło, nie w jednym ułamku chwili, ale postanowiła jej wierzyć. Wachlarze po bokach karku ustawiły jej się podobnie, lustrzanie do tego, jak dojrzała u Morien, nawet trochę nieświadomie – o to pełna uwaga wróciła i otrzymuje ją rozmówczyni.
Morien! Ciebie także, nawet nie wiesz jak bardzo! – zawołała wesoło, samej od wzroku nie uciekając; zamknięty płomień. Niczym przynależność wojowniczki. Ale nie do końca, jak kule żywego ognia, które rozbijając się miały pożreć calusieńki cel – bardziej jak przyjemnie ciepłe ognisko. Tak, zdecydowanie tak by je określiła. Ruch szponem przykuł jej wzrok i poprowadził ku... rybie. PIĘ-KNA, mówił ruch pyska Uzdrowicielki, sama Honi jednak szepnęła to bezgłośnie, chętnie łapiąc szczupaka w swoje łapy i wnikliwie oglądając mu łuski i płetwy. Na prośbę Mokradła wypatroszyć i wypchać musiała upolowanego przez niego kormorana – i w sumie jest to ciekawa pamiątka, może i prezent od Morien byłby w stanie odpowiednio spreparowany powisieć dłużej wśród ususzonych bukietów? Chyba najpiękniejszą częścią posiadanie stałej groty było to, jak obrasta w pamiątki i fanty z każdym księżycem. Nieśmiertelna lilia od nimfy, sztylet od Goblin, dywany od Atiny, zgrabny szczupak w dzikiej róży i obok zapasu nie zawsze równo ociosanych, ale wygłaskanych na dnie od ciągłęgo używania, drewnianych misek.
Koniecznie musisz odwiedzić mnie na wiosnę. – spojrzała znów na Grabieżcę, uśmiechając się serdecznie – ...Gdy świat obrodzi się wreszcie w wiecie, szczycę się herbatami, ale przez zimę zużyłam sporą część swoich zapasów i nawet, jeśli chciałabym zaprosić cię w zamian za ten prezent teraz, piłybyśmy chyba sam wrzątek. – i zaśmiała się. Ach, żałowała, że nie miała czym uraczyć teraz Morien. Miała nadzieję, że ta się nie urazi, że kąsek na razie trafi na skalną posadzkę i poczeka sobie na powrót do domu, gdzie zobaczy, jak dobrze wyprawia się rybią łuskę.
Bagienna po tym manewrze znów wróciła do opierania się pół-bokiem o krawędź źródełka, a jej ogon, trochę ponad proporcję długi, ale za to o podobnie długiej, trochę liściastej płetwie, spokojnie zakręcał się na dnie.
Nie jesteś stąd, co? Ja też nie. – pokręciła głową w odpowiedzi na pytanie o zainteresowanie – Historie Wolnych Stad są naprawdę angażujące, ale czasem brakuje mi historii o morzach i górach, których nazw nie powtórzę za pierwszym razem. Aep Barra? Twój pewny, ale luźny krok i mam wrażenie lekki stoicyzm też wyglądają, jakby przepłynęły obok niejednego. – i przękręciła lekko głowę, nadstawiając uszu, ciekawsko – ale raczej nienachalnie, a polik oparła o łapę. Ciężko w sumie wytłumaczyć, dlaczego kogoś odczuwa się tak, a nie inaczej, może to zapewne niezliczoną ilość stoczonych walk, może przez za-barierowe przygody – a może Fala z taką aurą wypełzła już z gniazda. Tak czy siek, Honi gotowa była słuchać, o co lekko zapytała.
Przez bardzo długi czas byłam znana jako Wonna Dziewanna, lecz od niedawna stałam się Lepką Ziemią. – skinęła lekko łbem, chyba już czysto z przyzwyczajenia, jak to kiwa się przy przedstawianiu – ale słychać było, jak nowe miano wypowiada z nutą szczerej radości i niewinnej dumy. Och, ileż to nieprzyjemności wyniknęło z tego zamieszania – ale i jakie szczęście i nowa pewność siebie, że tyle smoków zaufało jej łapom i poza areną, zgadzając się z jej poglądami. Szalone. Ale pocieszające! Aż poczuła się źle przez moment, że pozwoliła sobie na luźny wypad poza stado, ale szybko przegoniła tę myśl. – I w tym polu wszelkie historie dopiero przede mną.
Oj, nie-nie, Pyza szkoli się na Piastuna. – odpowiedziała szybko, prostując lekko grzbiet – Z pomocą kochanego Chochlika Plagi, bo jeszcze nie było u nas żadnego aspiranta, który by pomógł mu w szkoleniach, ale to może nawet i lepiej. – dopełniła. Rio uwielbiał rudego wujka i na tak uwielbianego nauczyciela zawsze liczyła u swojego syna – A samej dostałam jeszcze kleryka do wyszkolenia i czuję się jak matka poraz drugi. – przymknęła oczy w uśmiechu. Czyli i dobrze, i źle, a przede wszystkim w wiecznej gotowości, aby bronić młodego i bardzo, bardzo pochopnie postępującego Filuternego. – A jak ciebie traktuje arena? – i pobłądziła chwilę po pamięci, bo jeśli jej teraz nie kłamała, pstrokata morska stanęła naprzeciw Żeru księżyce temu na przyjacielskiej "walce" – co świadczyło, że już wtedy była istnym czempionem. A teraz? Honi przeraziła się stosu głów, jaki musiał wyściełać jaskinię Grabieżcy i groził potknięciem się. Ciężko byłoby tańczyć na przykład w tak widzianej grocie.

: 28 mar 2020, 22:44
autor: Mistrz Gry.
W Gorącej Zatoczce znajdował się ktoś jeszcze. Byt, który czujnie obserwował obie smoczyce, nie zdradzając wcale swojej obecności. Jedynie bardzo czujne ślepia, gdyby patrzyły w odpowiednie miejsce w odpowiedniej chwili mogłyby dostrzec półprzeźroczystą sylwetkę żbika.
Smoczyce spotykały się zaledwie drugi raz. Dzieliło je tyle aspektów: stada, profesje, wiek, rasa, upodobania. Nie było jednak nic dziwnego w tym, że się dogadywały – obie były dość towarzyskie, połączone przez niespotykane i intrygujące okoliczności. Było coś w ich gestach i spojrzeniach, nawet jeśli same nie do końca zdawały sobie z tego sprawę. Nic porozumienia? Iskra pożądania? Coś, co mimowolnie pchało je ku sobie?
Duszek westchnął rozdzierająco, chociaż niesłyszalnie. Na żbiczym pysku co prawda wyglądało to jak smutne syczenie, jednak i tak nikt go nie widział. Za to on widział, co było między dwoma smoczycami i nie mógł powstrzymać się od lekkiego wzruszenia i drobnej zazdrości. Sam chciałby doświadczyć tego, co właśnie przeżywały dwie kąpiące się samice.
Po dłuższej obserwacji, duszek wstał. Smoczyce nie widziały duszka, jednak słyszały lekkie kroki żbiczych łap przy zatoczce i widziały poruszające się trawy. Dźwięk urwał się nagle, zastąpiony przez głos.
Mam dla was podarek, którego od dawna nie otrzymał nikt na tych ziemiach. Udowodnijcie mi, że nie pomyliłem się w swojej ocenie.
Bagienna i morska poczuły lekkie ukłucia i zobaczyły, jak niewidzialna siła odrywa po pięć łusek od ich ciał. Łuski te wylądowały wśród niskich traw, tuż nad zatoczką. Spoczęły na sobie, świecąc różowawym blaskiem. Wtedy pojawiła się kolejna sensacja, znana tylko Honi: ucisk w brzuchu, ściśnięcie pęcherza, wręcz wyczuwalny dla Uzdrowicielki kształt skorupek naciskających na skórę...
Uczucie zniknęło szybko – przynajmniej dla Wojowniczki. A obie smoczyce, kiedy już odzyskały oddech – bo nie było to zbyt przyjemne – zorientowały się, że nie stało się im nic złego. Ich łuski zniknęły. Wydawało się, że to koniec dziwnego spotkania... Przynajmniej dopóki niewidzialny prąd nie popchnął jednej z łap Grabieżcy w stronę brzucha Lepkiej. Wojowniczka wyraźnie wyczuła to, co znajdowało się tuż pod napiętą skórą. Jajo, które zapewne szybko będzie nadawało się do złożenia.
Duszek, jak widać, miał bardzo konkretny zamysł na to, jak powinna wyglądać wspólna przyszłość Ziemnej i Ognistej.

//Lepka Ziemia: Błogosławieństwo potomstwa (z Grabieżcą Fal)

: 19 cze 2020, 21:32
autor: Berius
Dopiero co wrócił z wyprawy a głód znów go zaatakował. Postanowił jednak nie korzystać na razie z stadnego spichlerza tylko ruszyć nad jezioro by chwile odpocząć. Znalazł tak dawno nie odwiedzaną gorącą zatoczkę i usiadł nad jej brzegiem. Zaczął się zastanawiać kiedy ostatnio spędzał czas na ziemiach wspólnych. Jednak kontemplacje przerwał bu burkot w brzuchu. Wyglądało na to że głód na prawdę go dobija. Krwawy odetchnął ciężko i nachylił się nad wodą by trochę się jej napić. Słońce grzało bardzo mocno więc woda nie zatuszowała jego głodu gdyż na dodatek był on nieco odwodniony. Może powinien jednak poprosić kogoś o pomoc. Ale kogo?

: 19 cze 2020, 21:48
autor: Despotyczny Ferwor
Może było to spowodowane głodem, a może lekkim rozkojarzeniem pomarańczowego wojownika, jednak nie zdołał wyczuć pewnej plamistej osobowości, która to znakomicie wtapiała się w tło okolicznej zieleni. Bowiem i Mułek wybrał się na gorącą zatoczkę, jednak nie spodziewał się, że spotka tam swojego brata. Bardzo bliską mu osobę, której to nie widział przez naprawdę długi okres swojego życia. Nie było go kiedy go najbardziej potrzebował... nienawidził go za to, ale jednocześnie go wciąż kochał. Nie był typem, któremu łatwo było odwrócić się od rodziny zwłaszcza, że przez długi czas żadnej tak naprawdę nie posiadał...
Wraz z nim była również jego kompanka, która to dotrzymywała mu towarzystwa. Zlustrowała Beriego podejrzliwym wzrokiem. Nie wiedziała kto to jest, jednak czuła narastające emocje swojego pana. Ktokolwiek to był, musiał mieć coś z nim wspólnego.
Mułek niepewnie podszedł do swojego brata, cicho stąpając po suchej trawie. Nie wiedział jak ma na niego zareagować... nie wiedział co ma zrobić... chciał w tej chwili wyrzucić wszystko co mu ciążyło na sercu, jednak ujrzał wtedy łapę.... a raczej jej brak. Krwawy nie miał łapy. Nagle plama Mułka rozświetliła się na żółto, jednak można było w niej zobaczyć przebłyski białego koloru i to pomimo tego, że na swoim pysku miał drewnianą maskę. Emocje mieszały się ze sobą, a najwidoczniej plama bardzo tego nie lubiła. W końcu nie wytrzymał i rzucił się do biegu. Był bardzo blisko niego, więc trwało to jedynie półuderzenia serca. Mocno wtulił się w jego plecy. Nie chciał znowu go stracić i nie chciał znowu czekać nie wiadomo jak długo, aż w końcu znowu się spotkają.
– Czemu się nie odzywałeś! – Wykrzyczał próbując nad sobą zapanować. – wiesz ile czekałem na ciebie... czemu... – Rzekł już nieco spokojniej oczekując odpowiedzi.

: 19 cze 2020, 22:47
autor: Berius
Gdy tylko usłyszał bieg za swoimi plecami instynktownie zaczął zagłębiać pazury w ziemi. Nie spodziewał się jednak że ten kto widocznie go atakuje będzie aż tak szybki. Kiedy poczuł czyjeś łapy na swoich bokach serce mu stanęło. Miał wrażenie że zaraz zostanie zabity. Jednak nic się nie działo. Wtedy usłyszał słowa które należały do jego brata. Niewiele myśląc odwzajemnił uścisk.
-Przepraszam cię, tak bardzo przepraszam.
Trzymał go tak w uścisku przez dłuższy czas. Tak dawno go nie widział. Nie chciał go puszczać ale głód cały czas przypominał mu o swoim istnieniu niskim burgoczeniem. W końcu nieco się od niego odsunął i spojrzał na brata.
-Wyrosłeś od naszego ostatniego spotkania. Wybacz że nie mogłem się z tobą spotkać wcześniej. Musiałem wrócić do normalnego życia a i tak zmieniło się ono diametralnie. Nadal czuje wzrok smoków które patrzą na mnie jak na zdrajce.
Odetchną lekko i przyjrzał się jego masce. Była bardzo ładna ale jednak zasłaniała mu widok na twarz brata.
-Co to za maska?

: 19 cze 2020, 23:33
autor: Despotyczny Ferwor
Mułek wpierw przekazał mięso swojemu bratu, aby ten mógł zjeść, bo słyszał jego donośnie burczenie. W końcu rozmowa na pusty żołądek nie była najlepszym pomysłem, dlatego warto było o to zadbać. Mułek podał mu 4/4 mięsa które wyciągnął spod swojego skrzydła i zaczął obserwować jak ten zjada jego posiłek.

: 19 cze 2020, 23:43
autor: Berius
Nie był pewien co dokładnie Mułek wyciąga z pod skrzydła ale gdy tylko poczuł zapach świeżego mięsa od razu zrozumiał. Nie był pewien czy wypada brać jedzenie od swojego brata w końcu jemu pewnie bardziej się przyda ale był tak bardzo głodny że od razu wziął się za wchłonięcie całego Mięsa. Po tym pożywiającym posiłku oblizał pysk. Dawno nie jadł prostego mięsa. Zwykle były to potrawy z mięsa mieszanego z owocami co było ciekawą odmianą ale i tak brakowało mu czasem prostych potraw.
-Dziękuje Mułek

: 26 cze 2020, 0:13
autor: Despotyczny Ferwor
– Wracając do twojego wcześniejszego pytania... – Zaczął ściągając ze swojego pyska maskę. – Maska miała zastąpić ciebie... eh. Maska dodawała mi otuchy i odwagi przez ten cały czas. Pozwalała mi tłumić i ukrywać moje rozszalałe emocje. Nie tylko twoje życie zmieniło się nie do poznania, bo u mnie było nie tyle co tak samo, a nawet gorzej. – Rzekł zasmucony, pokazując swój naszyjnik z łuskami i piórami. – Wszyscy którzy byli dla mnie ważni odeszli. Moja ukochana partnerka... moja idolka... oraz moja... przybrana siostra... wszyscy którzy byli dla mnie ważni odeszli z tego świata. Życie pomiatało mną przez te wszystkie księżyce, gdzie przez ten cały czas brakowało tylko jednej osoby... ciebie. Rozumiem, że masz swoje własne problemy... ale nie było ciebie ani razu przy mnie. Unikałeś mnie za każdym razem, kiedy cierpiałem.... płakałem... sytuacja w świątyni.... rozpołowiła moje serce na dwie części. Chciałem się zabić z powodu jakieś głupiej smoczycy, nie licząc się ze mną. Przez ten cały zakichany czas starałem się żyć dla ciebie i wytrzymywać każdą rozpacz, abyś nie był z mojego powodu smutny. Chciałem popełnić samobójstwo tak wiele razy, ale zawsze odbiegałem od tego z twojego powodu... a ty. Po prostu chciałeś skończyć ze sobą przy pierwsze lepszej okazji. Nie liczyłeś się zemną! – Wykrzyknął, a z jego ślepi zaczęły spływać łzy. Był wściekły na niego... był wściekły na egoistę, który to zwał się jego bratem... mieli się wspierać, ale nigdy do tego nie doszło. To najbardziej bolało plamistego łowce. Ten jeden aspekt ich braterstwa, który to Krwawy po prostu olał po całości...
– Odpowiedź mi! Dlaczego to zrobiłeś! Dlaczego chciałeś jeszcze bardziej mnie dobić! Dość mam już tych wszystkich problemów! Zawsze ktoś ginie na moich oczach, zawsze zabierają mi to, co sprawia, że moje życie jest dla mnie choć trochę radosne, a ty po prostu mnie olałeś! Nic dla ciebie nie znaczę i nie będę znaczył! Nigdy nie kochałeś mnie jak brata! Bawiłeś się moim kosztem! –

: 05 sie 2020, 23:36
autor: Rój Nocy
Gorące jeziorko było gorące ale gorąc nie był niczym nadzwyczajnym w upalne lato. Mmmm, lato. Luthien je uwielbiał, naprawdę. Było ciepło, dzień był długi, słońce przyjemnie grzało w łuski... No żyć, nie umierać! Z tyłu łba pozostawała mu jednak świadomość że to się kiedyś skończy, a na terenach wolnych stad znów zapanuje zimna, ciemna zima, której trak bardzo nie znosił. Brrr...
Teraz siedział sobie na skraju zatoczki i zażywał kąpieli słonecznych z uniesionym łbem i zamkniętymi ślepiami. Mmmm... jak przyjemnie.

: 06 sie 2020, 20:00
autor: Defekt Świadomości
Tymczasem Aki nie przepadała za latem – cóż, może nie miała zbyt dużego porównania, biorąc pod uwagę to, że wypełzła z jaja zaledwie kilka księżyców temu, lecz ciągły gorąc i tak był uciążliwy. Zdecydowanie wolała dni pochmurne, wietrzne, gdy promienie Złotej Twarzy nie nagrzewały jej ciemnych łusek i nie sprawiały, że czuła się niekomfortowo.
A pech chciał, że nastał właśnie jeden z cieplejszych dni, akurat gdy samiczka wybrała się na spacer po Terenach Wspólnych. W związku z tym pozostawała jedna opcja – znaleźć jakieś schronienie lub w cień w którym poczułaby się lepiej. Żałowała trochę, że nie potrafi pływać, bo skrycie się wśród chłodnych głębin jeziora także mogłoby jej nieco pomóc w takiej sytuacji.
Minęła Zimno Jezioro, ominęła także inne, zdecydowanie mniejsze zbiorniki wodne, które napotkała na swojej drodze, lecz przy jednym z nich się zatrzymała, głównie za sprawą... czegoś, albo raczej kogoś, kto właśnie skrywał się w wodzie.
I to jeszcze w wodzie w jednym z najgorętszych i najbardziej parnych zbiorników jakie kiedykolwiek widziała. Świetnie.
Z początku miała zamiar po prostu ominąć nieznajomego, lecz w jej łebku wciąż znajdowała się ciekawość próbująca podkusić ją do poznania smoków z innych stad (bo nadal nie udało jej się znaleźć ani jednego!), a charakterystyczny zapach Plagi utwierdził ją w przekonaniu, że tym razem na pewno nie wpadła na żadnego zabłąkanego Samotnika, a na kogoś z Wolnych. Świetnie.
Zawahała się przez chwilę, lecz w końcu lekko drżącym krokiem zbliżyła się do brzegu jeziora, spoglądając na nieznajomego. Tylko jak zacząć rozmowę? W końcu go nie znała! Głupio byłoby go tak po prostu zapytać o imię, nie chciała się z nim też witać jak z kimś znajomym, a jednak odezwać by się wypadało... Szlag, że nie zdążyła tego zaplanować zanim podeszła!
Wymyśl coś, szybko!
Jesteś z Plagi? – zagadnęła do samca, bez żadnych konkretnych emocji słyszalnych w jej głosie.
Tak, to zdecydowanie dobry sposób na zaczynanie rozmowy, gratulacje Aki. Żadnego przywitania, przedstawienia się – ot, samo pytanie. Bo obcy smok na pewno będzie chciał być wypytywany o losowe rzeczy, szczególnie gdy ktoś zakłóca mu odpoczynek.
Ale nie potrafiła rozpoczynać rozmów, ani nie miała żadnego doświadczenia jeśli chodziło po zawiązywanie nowych znajomości więc... błędy się zdarzają, a sama będzie się musiała kiedyś tego nauczyć, prawda?

: 06 sie 2020, 23:46
autor: Rój Nocy
Tyle że Luthien nie siedział w wodzie. Jak na w-większości-pustynnego przystało zażywał kąpieli słonecznych z suchą łuską siedząc na brzegu, a ale po tej stronie bez wody. Tak było o wiele lepiej.
Nawet nie zauważył zbliżającej się adeptki. Czemu? Co sprawiło że coś tak czujnego i o tak ostrych zmysłach jak smok nie zorientowało się że zbliża się coś co nie próbowało się chować? Cóż... Tak czy inaczej na jej słowa lekko drgnął, po czym skierował wzrok na malucha. Wyszczerzył się szeroko. Niby był to uśmiech wesoły, szczery ale jednak kryło się w nim kropla czegoś więcej.
Skoro zadałaś TAKIE pytanie, chyba znasz na nie odpowiedź... pisklaku z Ognia – odparł i zwrócił całe swoje ciało w jej kierunku szykując się do rozmowy. Dawno nie gadał z niczym tak młodym. Zawsze byli to dorośli z ich dorosłymi problemami i małą ilością dobrych wieści. Całe szczęście że Luthien nadal był bardzo młody, a nie jak ci nudni dorośli!

: 07 sie 2020, 16:19
autor: Defekt Świadomości
Pisklaku..? – mruknęła cicho, ledwie słyszalnie.
Chociaż... tu nie było się nawet o co kłócić. Nie była pisklakiem, ale wciąż była młoda – zaledwie dostała rangę adepta, więc nic dziwnego, że ktoś postrzegał ją w taki sposób.
Choć z drugiej strony wyrażanie się w taki sposób nie zostało przez nią odebrane zbyt przyjemnie... lecz czemu miałaby się dziwić, skoro sama rozpoczęła rozmowę w beznadziejny sposób? Tym bardziej zaczynając od pytanie na które odpowiedź była oczywi... a może nie do końca oczywista?
Tak, chyba już obydwoje wiemy, że nie potrafię rozpoczynać rozmów... – mruknęła, tym razem już głośniej – Ale to, że jesteś z Plagi nie jest też takie pewne!
Dodała już nieco głośniejszym głosem i uniosła w górę zaciśniętą pięść. Oczywiście nie w ramach ataku, a zwyczajnej gestykulacji, gdyż po chwili wyprostowała jeden palec, jakby miała zamiar coś na nich wyliczać... i w sumie było to zgodne z prawdą.
Bo mógłbyś być smokiem, który odszedł ze swojego stada, a wciąż nie pozbył się zapachu Plagi – wymieniła, bo w końcu sama była świadkiem podobnej sytuacji, a dokładniej Innego Świata, który opuścił Ziemię, a następnie udał się do Ognia i mimo zmiany grupy wciąż dało się przy nim wyczuć woń niecharakterystyczną dla Płomieni. Wyprostowała drugi palec – ...Albo samotnikiem, który przebywał na terenach Plagi – bo w końcu znała też Delavira, który mimo braku jakiejkolwiek przynależności mógłby umówić się z jakimś Przywódcą, aby ten pozwolił mu polować na terenach jego stada. A wtedy mógłby bez problemu przesiąknąć ich zapachem. Wyprostowała trzeci palec – Albo po prostu członkiem Plagi, tak jak ustaliłam z góry.
Schowała szpony, a następnie cofnęła łapę aby delikatnie podrapać się po płytach pokrywających jej szyję. Wybrnęła z tej sytuacji? Chyba. Albo jeszcze bardziej ją pogorszyła, zależnie od tego z kim tak naprawdę ma do czynienia. No, w każdym razie miała pewność, ze ten jest ze stada o którym mówiła... ale to tak naprawdę nic nie oznaczała. W końcu nie znała żadnych smoków Plagi i nie wiedziała nawet czy mają jakieś konkretne, wspólne cechy. Cóż, może uda jej się pozyskać trochę informacji od nieznajomego?