Strona 33 z 48

: 10 sty 2020, 23:33
autor: Światłość Wspomnień

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Teraz, jak miała chwilę by mu dokładnie się przyjrzeć, Przebłysk też jego skojarzyła. Chociażby z spotkania młodych, przyglądał się jej. Pamiętała też, że chyba Orka był nie zadowolony z tego powodu, mimo ze nie uważała to za nic złego. W końcu ma możliwość go poznać! Musiała przyznać że nie widziała tak ułożonych błon. Widziała trochę smoków i był jedynym, który miał taki kołnierz. Widać było że wzrok się na tym chwilę skupił. Zamrugała zaraz i spojrzała się już na jego pysk. Uśmiechnęła się lekko, kiedy odezwał się. Oh, poczuła ulgę. Mimo że jest uzdrowicielką, nie lubi spotykać rannych smoków. To może być śmieszne, ale wolała momenty kiedy była bezużyteczna, po prostu.
Ja nazywam się Urzara. -przedstawiła się mu najpierw –Wybacz że tak nachodzę. Zawsze się martwię kiedy widzę kogoś leżącego... takie zboczenie. Jestem uzdrowicielką -usiała sobie po chwili, nieopodal. Miała nadzieję że nie sprawi mu to problemu, że się dosiądzie. I najwyraźniej dobrze trafił z oceną. Obserwowała tego smoka jeszcze... Wydawał się jej nerwowy, to jak przebierał łapami... Hmm. Ciekawe czemu? –Oh! Widziałam morze raz, ale pod czas jesiennej pory -Dodała po chwili a potem zastanowiła się nad tym. Tak, wtedy też poznała Ignifira. Przyglądał się w dal. Na pewno wiele się nie różni teraz, tylko więcej tam lodu i śniegu.

: 11 sty 2020, 17:11
autor: Horyzont Świata
Albo mu się wydawało, albo nie rozmawiał nigdy z samicą? Honi się nie liczyła, pamiętał ją tylko z leczeń gdzie nie za wiele się rozmawia. Nie był pewny ale nie miał też nic przeciwko jej towarzystwu. Sam też usiadł po chwili, chociaż to był nowy smok, więc nie potrafił nie być spięty. Właściwie to chyba cierpiał na jakiś przewlekły stres
– Wiesz... Ostatnio... Mam pytanie... Wiem, nie znamry się ale CZy mogę ci się wyżalić? Nie mam nikogo komu bym mógł...
Zapytał po chwili dość niepewnym głosem, zastanawiając się nad każdym słowem, spinając się jeszcze bardziej i unikając kontaktu wzrokowego. Chwilę później chciał powiedzieć, żeby zapomniała o tym pytaniu, przecież to było głupie. Co mu strzeliło do głowy? Jednak słowa nie chciały się poskładać i przejść przez gardło.

: 11 sty 2020, 17:38
autor: Światłość Wspomnień
Zaprzestała trajkotania. Jako że zdołała zauważyć jego nerwowość, uznała że może lepiej nie byłoby go zasypywać nie potrzebnymi słowami. Urzara cichutko siedziała i obserwowała go, jego ruchy. Starała się też, by nie czuł się za mocno zestresowany jej obecnością. Od tego powinna w zasadzie zacząć. Momentami potrafiła się zapomnieć, zachowując się tak jakby znała smoka od wielu księżyców, a nie każdy przecież lubi takie zachowania. Jej uszy zadrgały, kiedy zapytał się.
Oczywiście że możesz, Tweed. –odpowiedziała mu, lekko uśmiechając się. Co jak co, ale jeżeli go coś trapi, z chęcią wysłucha. Obca czy nie, dla niej to nie problem. Ona sama wie, jak czasem rozmowa pomaga- sama kiedyś zaczerpnęła takiej pomocy. Poza tym, to też trochę jej rola, prawda? Nawet, jeżeli jest on z innego stada. Urzara owinęła swoim ogonem przednie łapy i przyglądała się mu. Zauważyła też jego sposób wymowy, ale raczej starała nie zwracać zbytnio na to uwagi. Zamieniła się w słuch.

: 12 sty 2020, 10:15
autor: Horyzont Świata
Tweed nieco się rozluźnił, słysząc jej słowa. To będzie pierwszy raz jak się tak komuś będzie wyżalać, postanowił więc mówić wszystko. Jednak w trakcie mówienia, skrobał też coś pazurem po ziemi, mając tam wbity wzrok
– CZuję się bardzo nie rozumiany i nie akceptowany przez ojca i innych. Mam wrażenie, że przeszkadza im to jak się zachowuje, jak mówię... Albo nie mówię. Ojciec mówi abym wyszedł z cienia i miał "więcej odwagi". Ale ja nie chcę, poza tym niczego się nie boję. To nie strach. Po prostu... wszystkie rozmowy, spotkania i utrzymywanie relakcji ze smokami są dla mnie CZymś strasznie trudnym. Ostatnio mi to mówił i ja miałem wrażenie, że chciał mi powiedzieć "Jakbyś taki nie był, tylko podobny do mnie i Feerii, to byłbym dumny" albo "Wiesz jakby to było idealalnie, gdybyś taki nie był, i syn przywódcy mógłby być jego następcą?"
Chciałbym mieć przyjaciół ale coś mnie blokuje, jakbym jednocześnie lubił swoją samotnie ale też chciał mieć przy sobie inne dusze. Nuka, mój kompan, to mój jedyny przyjaciel. Ale mam wyrzuty sumienia, że nałożyłem mu więź. Jak jakiś desperata szukający przyjaciela. CZęsto też nie rozumiem w ogóle innych smoków, to co mówią. W ogóle wydaje mi się, że ja mieszkam w jakimś innym świecie i ten nie ma zupełnie sensu. Mam też swoje rutyny i denerwuje mnie jak coś mi je uniemożliwia... Nie umiem nawet utrzymać głębszej relakcji z moim uczniem!
– tutaj uderzył trochę zdenerwowany ogonem w ziemię, jednak z tym ciosem ta złość niemal od razu zniknęła i znowu pojawił się zrezygnowany, zmęczony głos
Chciałbym po prostu być kimś innym, to wszystko mnie już powoli wykańCZa...O albo jak coś czasami robię, jakieś gesty czy słowa, to nie mam nad tym czasami świadomości. Nie pamiętam że zrobiłem tak albo powiedziałem "to"...Wiesz, że ja zapomniałem, że w stadzie odbywają się ceremonie...?..
Tutaj znowu się zatrzymał ale nie powiedział już nic więcej. To chyba wszystko co go dręczyło ale możliwe, że o czymś zapomniał. Dalej skrobał pazurem w ziemi., wzdychając co jakiś czas.

: 12 sty 2020, 14:45
autor: Światłość Wspomnień
Ze spokojem na pyszczku, słuchała to co ma do powiedzenia. Przykro się robiło, ale momentami mogła go zrozumieć bardzo dobrze. Rodzice chyba mają w naturze, żeby robić swoim dzieciom problemy. W jego przypadku brzmiało to gorzej, ciągła presja. To w żadnym razie nie wychodzi na dobre, szczególnie w ilościach jakie on doświadcza.
Nie akceptują cię tylko przez to że jesteś trochę inny? Obserwuję cię i z tego co mówisz, moim zdaniem jesteś całkiem normalny Tweed -Podniosła łuk brwiowy. Nie jest dziwny. Dziwne to jest kiedy smok zjada smocze mięso... A nie, smok który który czasem jest cichy i ma wadę wymowy -Smoki są różne, mają różne zachowania. Trzeba umieć akceptować że nie każdy będzie idealnie wpasowywać się w kanon potulnego, zwyczajnego smoka. Nie powinieneś się zmieniać. Jeżeli ty nie chcesz, to nie musisz. Decyzja nie należy do smoków którym się coś nie podoba -westchnęła cicho. Jak dla niej wygląda to trochę tak że to jego otoczenie powinno się trochę zmienić, niż on sam. A kiedy usłyszała o jego kompanie, od razu poczuła się tak, jakby mówił o niej samej. Ah, tak, czuła to aż za dobrze –Wiem co masz na myśli. Ja też zapoznałam stworzenie, Jelenia o imieniu Ignifir. Od tamtej pory, mam wrażenie że jest moim jedynym najlepszym przyjacielem. Mam niby stado, nikt nie robi mi problemów, ale jedynie kiedy mam z nimi kontakt to wtedy kiedy jestem potrzebna lub kiedy coś coś się dzieje. Nie mam tego nikomu za złe, ale wiem jak to jest chcieć mieć przyjaciela. Mój kompan nie zawsze wszystkiego rozumie -odetchnęła tu cichutko. Ale wtedy jej wzrok skierował się na jego pysk –Dlatego wiesz co? Ja chętnie zostanę twoją przyjaciółką. O ile tego chcesz rzecz jasna. -przekręciła delikatnie głowę na prawy bok –Może uda się nam jakoś rozwikłać twój problem? -Może jakoś udało by się im rozpracować Tezę, może wtedy łatwiej byłoby jemu funkcjonować z swoim stadem? Tego nie była w stanie powiedzieć, ale próbować można!

: 12 sty 2020, 22:53
autor: Horyzont Świata
Przyjemnie było w końcu się wygadać, całe swoje życie nie miał okazji ani też... Odwagi, żeby kogoś poprosić o wysłuchanie. Ale nie wiedział też komu. Ojciec odpada, jest beznadziejny w dawaniu rad, matka umarła, do Goblin – jeśli żyje – cały czas czuje dziwną uraze. Może i było to dziecinne. Chromka zaś miała swojego życiowego partnera, presję bycia łowcą i swoje potomstwo, nie chciał jej jeszcze dokładać swoimi nędznymi problemami. Teza popatrzył na Urzare wzrokiem, który mógł wyrażać zakłopotanie ale widocznie czuł się lepiej. Tak, zdecydowanie. Na jej pierwsze słowa pokiwał na głową boki, czy raczej tak dziwnie pokołysał jakby chcąc powiedzieć "no nie za bardzo"
– Tak. Bo teraz sijedzimy i jedyne so to mogę się spinać. Ale jak przychodzą większej.. Większe emocje, to robię jakieś dziwne gesty. No a przynajmniej inni mi to wypomonają, bo mi się wydaje, że nikt tego nie widzi...
Najbardziej jednak... Irytował go ojciec. To, że on ma gadane, jest śmiały i mów to co myśli, nie oznaczało, że każdy jego potomek taki musi być.
– Chyba... Najbardziej chce aby Żer był że mnie chociaż trochę dumny. Ale.. Nie wiadomo CZy to w ogóle możliwe
Teza przymknął lekko oczy, wbijając wzrok w wodę. Znowu oderwał się od rzeczywistości, wyłączając na chwilę myślenie i nie zarejestrował tego, co uzdrowicielka mówiła o swoim kopanie. Pamiętał, że mówiła, że go ma. Jeleń. Ale Teza wyobrażał się właśnie teraz nad klifem, morskim, jakkolwiek on wyglądał. W dole był piasek i coś, co miało być morzem ale trochę za bardzo przypominało mu jezioro. Przeklęte to. Coś.
Odwrócił znowu łeb w jej stronę, idealnie w chwili, kiedy skierowała wzrok na jego pysk.
Jego błony delikatnie drgnęły ale... Tylko tyle. Nie widział co o tym sądzić. W głowie miał jakąś dziwną "definicje" kto to jest przyjaciel. Smok, któremu możesz mówić wszystko i on też mówi ci wszystko. Albo prawie, ale są to często smoki nie spokrewnione. I przyjaźń bardzo ciężko utrzymać? Albo ją stworzyć? Czy ona może powstać szybko? Zdawało się, że nie. To nie smok, którego "po prostu znasz". Teza miał obawę, że znowu coś zawali... Kiedyś jeden smok wygarnął my prosto w pysk, że w ogóle nie potrafi okazywać empatii. Jak bardzo to musiało przeszkadzać w życiu?
Pokiwał po chwili głową, wyrażając chęć na zaprzyjaźnienie się z przyjaciółką i dodał
– Jak...? Kiedyś w ogóle... Ktoś powiedział mi, że prawie w ogóle nie potrafię pokazać empatii. Potem jak idiota zapytałem co to...okazuje się, że to też jest skomplikowane...Widzisz.. Ja to bym chciał być sobą ale coś jednak chyba tCZeba by było zmienić... Sam już nie wiem
Spuścił nieco niżej łeb, otwierając skrzydła i wyprostowując je mocno w tył. Potem znowu je złożył, taki jego kolejny gest nerwowy.

: 13 sty 2020, 17:58
autor: Światłość Wspomnień
Gdyby o tym powiedział, to też by doskonale zrozumiała. Po śmierci ojca, nie potrafiła poradzić sobie z kilkoma nękającymi ją sprawami, rodziny nie chciała obarczać, więc trafiła na pewnego piastuna któremu wypłakała się na ramieniu. Czyżby jakaś cecha wspólna, czy może to los lubi płatać figle? Kto wie? Urzara mimo to zachowywała większości czasu uśmiech na swoim pysku, nie chciała żeby nagle przygnębienie objęło tą ich rozmowę. Zauważyła jego kiwanie głową i wysłuchała zdanie, sama pokiwała ale na znak, że zrozumiała
Są jakoś szczególnie dziwne? -zapytała się, dla pewności co tak na prawdę ma na myśli. O ile chciał mówić, Urzara nie wymaga niczego od niego. Jednak kiedy powiedział że chciałby poczuć że jego rodzic jest z niego dumny, cichutko westchnęła. Nie wiedziała na ile może jeszcze pozwolić w jego otoczeniu, ale normalnie to by go przytuliła. Wygląda jej na takiego, komu brakuje takich typu rzeczy.
Niestety, nie znam go za dobrze żeby to stwierdzić, wybacz.... Mam nadzieję że będzie-tylko tyle mogła powiedzieć. Nie wiedziała czy to jest, lub nie jest pocieszające. Przez chwilę pomyślała sobie, że zawsze może być jakaś inna osoba, inny smok który może być z niego dumny. Chociaż nie wiedziała, czy to byłoby coś, czego Teza oczekuje i czy to zaspokoiło jego potrzeby. A to że sobie odleciał w trakcie jej mówienia, nawet się nie zorientowała. I chyba nawet nie miałaby za złe, gdyby wiedziała!
A co do przyjaźni? Ona sądzi, że każda jest unikatowa. Ciężko było jej wrzucić to do jednej definicji, po prostu... smoki muszą znaleźć wspólną więź, rzecz którą lubią. Dałoby radę? Urzara ma duże ilości chęci do wykorzystania!
"Prawie w ogóle"? To dla mnie zabrzmiało że chyba trochę tam potrafisz -powiedziała nawet zadowolona –Nie sądzę że to jest coś złego do końca, ja zaś muszę się jej wyzbywać jako uzdrowiciel– I tu zerkała na jego nerwowy geścik. Hm... może o to mu chodziło wcześniej? Ale nie komentowała –A co do "Jak"... ciężko mi stwierdzić! Moim zdaniem powinieneś się może nieco oderwać od problemów. Zrobić to co hm... lubisz? Na pewno są rzeczy które sprawiają ci przyjemność?

: 15 sty 2020, 16:06
autor: Horyzont Świata
Czuł się coraz lepiej, znalazł smoka, który nie powiedział "a co mnie to obchodzi" jak chciał się wyżalić. Dobrze mu to zrobiło, bo sam też miał okazję do ''głośnego'' pomyślenia nad swoimi problemami i niepewnościami. Zaczynało mu się nagle wydawać, że nie są one tak straszne jak na początku myślał, że są. Na pewno to, że czuł taką presję przez całe życie, nie było czymś dobrym. Ale jak widać, wystarczyło, że znalazła się taka Urzara i od razu mu lepiej.
Tweed siedział już całkiem rozluźniony i obserwował uważnie uzdrowicielkę, wzruszając tylko barkami na jej pytanie. Nie wiedział, nie pamiętał, to było jakby poza jego kontrolą i świadomością
– CZy coś lubiję... Hmm... Chyba poza obzerwowaniem okolicy to nic. CZasami walCZę, bo jestem wojownikeim dla stada. Odrywam się od problemów jak tylko mogę, myśląc o byle czym, byle nie o problemach
Patrzył tak na nią przez chwilę, parę razy wzdychając w zadumie. Czy powinien już sobie iść, skoro wszystko co chciał, to jej powiedział?
– Na pewno prorozmawiam jeszCZe raz z ojcem. Może tyle ode mnie oCZekuje bo sam ma trudno...?
Powiedział po chwili namysłu, ni to do siebie, ni to do Urzary.

: 16 sty 2020, 19:28
autor: Światłość Wspomnień
Nawet nie śmiałaby tak pomyśleć. Każdy smok potrzebuje oparcia, i ona była gotowa je dać. Szczególnie że Tweed wydaje się całkiem miły i zarazem ciekawym smokiem. Trochę jakby zagadkowym dla niej, ale to nie było nic złego. Urzara zastanowiła się odrobinę. Zauważyła ładny błyszczący kamyk, całkiem okrągły, leżący przed nią. Wzięła go do łap... aż coś się jej przypomniało. Urzara zaczęła go okręcać w palcach, a potem mógł zobaczyć jak się chyba nim bawi. Albo coś w ten deseń. –Rozumiem. Obserwacja okolicy to też fajne zajęcie, ja też czasami tak robię. Czasem tak wyprawy mi gorzej idą, bo się zapatrzę -zachichotała po chwili. Więc jest wojownikiem? Ciekawe. Może będzie go kiedy widzieć na polach walki, albo... pomagać, bo to też często robi szczególnie po ich zakończeniu. Międzyczasie, zaglądała do swojej torby. Jak nie miała ziół, to nosiła czasem przydatne drobiazgi. Miała nawet małe woreczki z barwnikami, które zostały jej po zabawach z Nubes. Kto wie, czasem przydają się do zaznaczenia drogi. Wyciągnęła jeden woreczek, pełen pomarańczowego proszku który miał jakiś taki delikatny kwiecisty zapach. Zamoczyła w nim pazur i zaczęła skrobać w kamyku. Utwardzała chyba też barwnik maddarą, chciała nadać trwałości jej małemu dziełu –Ja to zaś lubię ozdabiać...hmm, rzeczy, moją jaskinię. Albo na przykład też tworzyć, to mnie bardzo relaksuje. Przestaję myśleć o problemach i pomaga mi się skupić -powiedziała do niego. Było chyba skończone. Wygładziła kamyk i zdmuchnęła resztki pyłu który narobiła. Z torby wyciągnęła rzemyk i przewlekła go przez utworzoną dziurkę. Zrobiła niewielki amulet i zwróciła się do niego, trzymając go w dwóch swoich łapach. Jej głowa delikatnie przechyliła się na prawy bok –Myślę że to jest dobry pomysł Tweed. A to? Jest ode mnie. Mam nadzieję że da ci to otuchy jak będziesz musiał z nim porozmawiać -Nie wiedziała czy wierzy typu szczęście czy obecność dzięki takim rzeczom, ale chciała żeby miał po prostu przypominajkę od niej. Zawsze go wysłucha, jak będzie potrzebować.

: 18 sty 2020, 17:55
autor: Horyzont Świata
Oddychał płytko zastanawiając się nad kilkoma sprawami, czy w ogóle da radę w najbliższym czasie podejść do Żeru i z nim porozmwiać. Tamta rozmowa była bardzo męcząca i bardzo stresująca. W ogóle przed chwilę Tweed był spokojny, jednak teraz znowu się spiął a jego końcówka ogona nerwowo drgała. Nie wiedział dlaczego, po prostu jego mózg tak kazał, stresował się czymś. Jak przed jakąś ceremonią. Mimo tego uważnie obserwował co robi Urzara, jak posługuje się magią i obrabia kamyk. Teza lubił płaskie, okrągłe i gładkie kamyczki, bawił się takimi jak był pisklakiem
– Fajne, dzięki. Ja też ci coś zrobię nan następny raz. Obiecuję
Powiedział, kiedy skończyła i pokazała mu tą rzecz. Nie wiedział jak się nazywa, jednak podobała mu się no i była z kamyka. Wziął to delikatnie i obwiązał sobie wokół nadgarstka prawej łapy. Nie chciał mieć tego na razie wokół szyji, dziwnie by się czuł, potrafił sobie to wyobrazić. Patrzył jeszcze chwilę na Urzarę ale nie uśmiechał się, był dość neutralny chociaż spięty. Czyli ogólnie dziwnie. Po chwili wstał i powiedział
– To na razie Urzara, dzięki za wszytsko
Potem zawrócił i ruszył przed siebie na tereny Ziemi, nie wiedząc co teraz powinien zrobić. Ciągnął za sobą ogon, spoglądając co jakiś czas na prezent od Urzary. Za każdym razem jak na niego popatrzył, uśmiechał się lekko a jego kołnierz drgał.

/zt.

: 03 lut 2020, 23:11
autor: Błysk Przeszłości
Co może być lepszego od pływania? Nauka bardziej zaawansowanych technik pływania! Rosły już samiec przyleciał na niewielką plażę, lądując bezpośrednio na piasku. Przysiadł sobie na chłodnym gruncie i zaczął się rozglądać dookoła w poszukiwaniu wizualnych (a może i też werbalnych?) znaków obecności drugiego gada. Hm, a może wypłynie z jeziora, jak jakiś morski potwór? Możliwe, dlatego zerkał od czasu do czasu również i na nie. Jednak, jak zwykle, po jego minie i mowie ciała nie dało się odczytać jego delikatnego podekscytowania. Wyglądał dla obserwatora, jakby po prostu... egzystował tu sobie, i tyle.

: 07 lut 2020, 19:42
autor: Bagienna Gawęda
Na morskie potwory nie było co liczyć! Rucze po prostu... Przyszła. Ot, niespiesznie, bo też wiedziała, że zdąży na czas. Koaktrys wygonie wyłożył się na jej grzbiecie i przez całą drogę nawet na chwilę nie znalazł na ziemię. Leniwy kurczak...!
Jednak Czapla jak zawsze tryskała energią. Szybko wypatrzyła jakiegoś smoka nad Zimnym Jeziorem. Przyspieszyła kroku i z uśmiechem zawołała;
– Zitojta, tu jyst Błysk? – spytała, choć zaraz dorzuciła, lekko skłaniając łeb. – Jestym Rucze, zwana Czaplą, czy tyż Bagienną Gawędą – przedstawiła się wszystkimi imionami, które wciąż pozostawały w obiegu na ustach żyjących smoków i gdy tylko uzyskała potwierdzenie, że owszem, znalazła tego, kogo szukała, zaczęła się przyglądać wodzie.
Z zamyśleniem podeszła krok bliżej i patrząc na Ziemnego tylko kątem oka, przeszła od razu do działania. Jeśli będą chcieli wypić herbatkę, to zrobią to po skończonym treningu.
– Pywno łatwij tobu byndzie, niże mni. Morska krew zrobi swóje... – mruknęła. – To co, płnietu póki gruntu zabraknie? – rzuciła, choć nie czekając na odpowiedź, sama zaczęła się zanurzać.
Widać, że zimna temperatura nie robiła na niej wielkiego wrażenia. Niby jej rasa nie była przystosowana do niskich temperatur, ale to nie pierwszy raz, gdy okazywała się być nieczuła na lodowatą wodę.
Co innego Darmozjad, o którym kompletnie zapomniała. Gdy tylko woda sięgnęła grzbietu bagiennej, Kokatrys nagle podskoczył i z panicznym ćwierkaniem wpadł do wody. Kompanka jedynie zerknęła na niego zdziwiona, ale widząc, że już się telepie ku brzegowi, płynęła dalej. Tylko co jakiś czas zerkała czy się nie topi... Bo o Ziemnego martwić się nie musiała. Kto jak kto, ale jego ciężko by było utopić!

: 08 lut 2020, 13:49
autor: Błysk Przeszłości
Nim usłyszał głos należący do smoczycy, już ją spostrzegł, a i nawet się na nią patrzył zastanawiając się, czy to na pewno ta, z którą umówił się na naukę.
Gdy do jego uszu dobiegł niezrozumiały z początku bełkot, zakończony jego imieniem był już pewien co do tego faktu. Zaczął się naprawdę zastanawiać, czy każdy nowopoznany smok ma inny akcent od reszty, bo przynajmniej tak mu mówiło jego doświadczenie.
Powstał i skrócił dystans między nim a samicą, aby oszczędzić jej tego ogona czy dwóch zapewne długiej podróży. Skinął jej również i swój łeb, a po przestawieniu swojego umysłu na rozszyfrowanie jej sposobu mówienia, sam się przedstawił swym naturalnie cichym i neutralnym głosem.

– Witaj. Tak, Zamącony Błysk, to ja, miło poznać. – mówił, patrząc się na dziwne stworzenie siedzące na jej grzbiecie. Co ta przyroda nie wymyśli... Przynajmniej nie dziwiła go już obecność innych, mniejszych stworzeń przy smokach.
– Tak jest. – Odpowiedział jej skromnie, ruszając do przodu, nie widząc potrzeby w wypełnianiu ciszy zbędnymi słowami. Bo po co to komu? Chociaż niezbyt był nadal pewien co do zadanych mu instrukcji.
Również i jemu temperatura wody nie przeszkadzała, zdążył się do niej już dawno przyzwyczaić, a zwłaszcza, że na dnie jeziora, po którym dość często swobodnie hasał, w sumie przez cały czas bywało tak samo zimno.
Wszedł do wody tuż za Wodną, bez zwalniania tempa. Jego ślepia ciągle skupiały się na jej kompanie, w sumie sam nie wiedział czemu. Po prostu, znalazł sobie punkt do obserwacji, pochłaniający jego uwagę. Odprowadził go tylko wzrokiem widząc, jak z paniką zeskakuje z grzbietu samicy i pędzi w stronę brzegu, jakby przed kimś uciekał. Jednak tylko na popatrzeniu się na to wydarzenie się skończyło.
Mając jeszcze grunt pod łapami, zszedł trochę na lewą stronę i dopiero wtedy odbił się delikatnie od dna i zaczął rytmicznie, naprzemiennie machać swoimi łapami trochę za siebie i trochę pod siebie, skutecznie napędzając się do przodu i utrzymując swój łeb nad powierzchnią (chociaż w cale tego nie musiał robić). Ruszając łapy przed siebie składał oczywiście palce, by potem je rozłożyć i w pełni wykorzystać potencjał swoich błon pławnych przy odpychaniu się. Dokładał do tego również pionowe, lekkie ruchy swoim ogonem, jakby był delfinem, aby używając swojego umiejscowionego na jego końcu rozłożonego "latawca" napędzić się jeszcze bardziej. Płynął tak... normalnie u boku piastunki, w ciszy, czekając, aż coś ona powie, rozkaże czy zmieni swój tor. Przez cały czas wyglądał na głęboko zamyślonego, lecz mimo to był świadom swojego otoczenia. Po prostu zawsze taki był.

: 08 lut 2020, 20:22
autor: Bagienna Gawęda
Wydawało się, że po prostu płynie – ot, prosto przed siebie. Ale w rzeczywistości jej umysł zaczynał pracować na najwyższych obrotach.
Gdy tylko Kokatrys dopłynął na brzeg, Czapla skorzystała z maddiji, by osuszyć go z zimnej wody. Jednocześnie kątem oka przez cały czas obserwowała morskiego. Żeby nauczyć go czegoś nowego musiała wiedzieć, co już umie.
– Dobro nurkujesz? – rzuciła, gdy tylko poczuła, że nie ma gruntu. Musiała w prawdzie napomnieć się, żeby nie wcisnąć do zdania całkowicie innej koniugacji... Ale gdy tyle czasu spędzasz z pisklętami, przerzucanie się na odpowiednią gwarę nie robi już takiego problemu, jak kiedyś.
– Przyglądałeś się kiedaj żabom? – zaraz dorzuciła z uśmiechem i zaczęła płynąć inaczej.
Jak dotąd robiła to w ten sam sposób, co Mętny – w sposób podobny do chodzenia przebierała łapami w wodzie, utrzymując łeb na jej powierzchnią. Teraz jednak ułożyła przednie łapy wzdłuż ciała, a tylne łapy odpychały się w inny sposób. Rozłożone szerzej, przesuwały się tuż pod powierzchnią wody. Ich symetryczny ruch można by przyrównać do ruchu koła, choć najtrafniejszym porównaniem by to nie było... Co innego przyrównanie do żab!
Płynęła tak przez jakiś czas. Niespiesznie, żeby morski mógł się przyjrzeć – lub zdać pytania, a ona na nie odpowiedzieć. Po chwili jednak przyspieszyła – do pracy włączyła przednie łapy, które podobnie jak poprzednio przebierały pod wodą. W miarę blisko ciała, zsynchronizowane z tylnymi łapami.

: 10 lut 2020, 23:34
autor: Błysk Przeszłości
Spokojnie sobie płynął przed siebie, od czasu do czasu zerkając na nauczycielkę, aż w końcu nie usłyszał jej głosu.
– Nurkuję, ale czy dobrze? Robię to tak, jak mi wygodnie. – odpowiedział szczerze, bo dość często korzystał właśnie z takiej formy pływania. Zanurzenia się głęboko pod wodę i swobodnego poruszania się w niej we wszystkie strony świata, badając wpływ każdego, najdrobniejszego ruchu na swoją pozycję w ów cieczy. Fascynowało go to.
– Tak. – rzekł krótko na pytanie o obserwację tych śmiesznych płazów. Głównie jednak był świadkiem tego, jak przykładając blisko do nich swój nos odskakiwały gdzieś w dal, wybijając się tylko z tych potężnych, tylnych łap.
Widać już było, że Błysk nie należy do smoków mówiących zbyt wiele, a może po prostu był nieśmiały i trzeba było mu dodać delikatnej pewności siebie?
Nie spostrzegł od razu pewnej zmiany wprowadzonej w życie przez Gawędę, gdyż patrzył się głównie, w którą stronę płynie on sam. Jednakże podejrzane zwiększone wertykalne ruchy łba samicy wzbudziły jego ciekawość. Och, więc o to chodziło z tym pytaniem, ona ruszała łapami dokładnie tak, jak żaba! Zaintrygowało to morskiego, że też wcześniej nie pomyślał o spróbowaniu takiej techniki. Zwolnił na moment, przypatrując się kolistym ruchom tylnych łap piastunki. Nie minęło kilka sekund, kiedy Zamącony spróbował zrobić dokładnie to samo. Przestał machać przednimi łapami i wprawił swoje tylne w kolisty, odpychający się wody niczym skacząca żaba ruch. Pierw jego cały łeb zanurzył się, gdyż niezbyt szybko załapał dokładnie, o co chodzi, ale nie robiło mu to problemu. Równie dobrze mógł oddychać nad, jak i pod wodą. Dopiero, kiedy załapał rytm i z powrotem "włączył" swoje przednie łapy do ruchu, bez problemu był w stanie utrzymać się na powierzchni. Uśmiechnął się delikatnie, czując satysfakcję z poznania nowego ruchu.

– Nigdy nie zastanawiałem się nad innymi stylami. Są jeszcze jakieś techniki? – odwrócił się zaciekawiony, w stronę piastunki, zastanawiając się właśnie w jaki jeszcze inny sposób mógłby pływać... Kto wie, może jeszcze odkryje, jak lepiej i szybciej nurkować!
Z całej tej komplikacji zapomniał pomagać sobie falującymi ruchami ogona, ale nie sprawiało mu to problemów, przynajmniej na razie. Po prostu prowadził go za sobą, tak w bezruchu i bezczynności.

: 14 lut 2020, 21:32
autor: Bagienna Gawęda
Kątem ślepia przez cały czas obserwowała Zamąconego... I koniec końców w żaden sposób nie skomentowała tego, jak mu idzie. Był dobrym obserwatorem, a fakt, że się jeszcze nie utopił (czy też raczej nie utopiłby się, gdyby nie był morskim) powinien dobitnie świadczyć o tym, że płynie poprawnie.
Rucze zaśmiała się cicho, słysząc pytanie i płynnie przekręciła się na grzbiet.
– Oczywisto! Tak na przykłod czasym pływajo wydry – powiedziała, przez cały czas pozostając w ruchu. – Wygodny, kie chcysz trochu odpocząć.
Choć paradoksalnie teraz płynęła nieco szybciej... Ale też bez większego wysiłku. Po chwili zaczęła łagodnie skręcać. To w lewo, to w prawo. Nie było to może częścią stylu, ale...
– Trochu zabawy nie zaszkodzi. Pływanie wciąż naprzód byłoby trochu zbyt nudne, nie uważatu? – stwierdziła z rozbawieniem i zatoczyła zręczne koło. Może nie była morską... Ale w wodzie i tak czuła się jak ryba.
W czasie skręcania pracowało całe ciało – zwłaszcza ogon odgrywał dużą rolę przy zataczaniu łagodnych ruchów. Skrzydła były mocno dociśnięte do grzbietu, a i przednim łapom dała trochę odpocząć, kłądąc je na grzbiecie. Jeśli Błysk zmęczył się naśladowaniem żab, to teraz rzeczywiście powinno być lekko...

: 16 lut 2020, 19:47
autor: Błysk Przeszłości
W sumie nawet ta dziwna wymowa słów samicy była dla niego na swój sposób... urocza, taka luźna, miła dla ucha. Wręcz fajnie się jej słuchało, za czym jeszcze lepiej się uczyło.
Z ciekawością i w milczeniu przypatrywał się, jak Gawęda przekręca się na swój grzbiet. Na jego pysku malowało się lekkie zdziwienie tym niespodziewanym ruchem i widokiem, że z taką samą, a nawet i mniejszą częstotliwością i siłą ruchów bagienna płynęła jeszcze szybciej.
Kilkanaście uderzeń serca później uczeń postanowił uczynić tak samo. Przekręcił swój tors, odepchnał się lekko w bok, aby ułatwić sobie przekręcenie się na grzbiet i... Łoł, ciało praktycznie samo się unosiło na powierzchni! Uśmiechnął się szeroko, mając wszystkie łapy luźno w powietrzu. Patrzył się z radością w błękitne niebo, napędzając się tylko ruchami silnego ogona, którym ruszał jak istna syrenka, w pełni wykorzystując potencjał swoich ogonowych błon.

– Faktycznie, ale fajnie i relaksacyjne! Nawet łapami nie muszę machać, by się utrzymać na powierzchni, genialne! Rozłożyć skrzydła i można tak dryfować cały dzień... – rozmarzył się trochę, nie zauważając, że samica zaczęła pływać istnym zygzakiem. Wspominając o skrzydłach instynktownie przywarł je trochę mocniej do swojego tułowia i już je tak trzymał. Bujający w obłokach wojownik ocknął się dopiero przy jej ostatnich słowach, ale to raczej przez to, że poczuł, jak jej ogon niebezpiecznie blisko znalazł się jego łba w wodzie. Dopiero wtedy popatrzył się za siebie i spostrzegł tą zmianę kierunku, którą on nie zastosował.
– Oj, ups, wybacz, zamyśliłem się, hehe... – Zaśmiał się trochę wstydliwie. No jak on, morski, mógł zagapić się w wodzie?
Aby zmienić kierunek Zamącony po prostu delikatnie wyginał swój tors, tworząc łuk w stronę, w którą zamierzał skręcić, a dodatkowo do tego odpychał wodę swym ogonowym wachlarzem bardziej w zewnętrzną stronę przybranego łuku. Nie męczyło go to ani trochę, był już zbyt dobrze wyćwiczony do dużej wydolności organizmu. Płynął tak ciągle zygzakami, ale patrząc już od czasu do czasu orientacyjnie na pozycję Czapli. Ciekawe, co będzie dalej.

: 17 lut 2020, 17:12
autor: Bagienna Gawęda
Proste i przyjemne. Nic dziwnego, że wydrom zdarzało się tak beztrosko w ten sposób dryfować...
Ale było jeszcze coś, co mogła mu pokazać. Kiedyś widziała delfina, który pływał w podobny sposób... Ale później zaobserwowała, że i wydrom się to zdarzało!
Nie przejęła się zamyśleniem Zamąconego. Jedynie płynęła dalej, dając mu jeszcze trochę czasu na oswojenie się z pływaniem na grzbiecie. Takie przyjemne, ale zaskakująco mało smoków wpadało na myśl, by w czasie pływania przekręcić się na drugą stronę.
Bagienna płynnie obróciła się w wodzie i sprawdziła ich obecne położenie. Byli dość daleko od brzegu... Dobrze. Można to jakoś wykorzystać.
Ale to za chwilę.
Nie wydając jeszcze żadnych poleceń, płynęła obok Błysku. Tak, jak na początku – przebierając w wodzie łapami... To też była metoda wykorzystywana przez wydry. Jedno zwierzę, a tyle inspiracji!
– Jiszcze jidną mytodę mogę tobu pokazać. Kiedaj widziałom delifna, chtóry to robił, aly i wydrom się to zdarza... Macie tyraz dostęp do morza, to się na pywno przekonasz! – stwierdziła z uśmiechem. Skoro umowa wymiany terenów obowiązywała... Morski na pewno miał powody do radości, bo z tego, co wiedziała, Ziemia mogła się pochwalić na najwyżej jeziorami i długimi rzekami. A że przy okazji nie trzeba było wywoływać żadnej wojny i otrzymali też jakieś bagna... Sama Czapla na pewno się z tej wymiany cieszyła. – To nie jyst najprostsze, aly wszystko da się wyćwiczyć. – I z tymi słowami zniknęła pod wodą.
Ale tak, jak się zanurzyła... Tak wynurzyła się już po chwili, choć w pewnej odległości. I za długo nie została nad powierzchnią, bo po chwili powtórzyła ten "podskakujący" ruch. I znów, i znów...
Tutaj zatrzymała się na chwilę, by zobaczyć, jak radzi sobie Ziemny. Nie wiedziała ile zdołał zaobserwować w tak krótkim czasie... Na pewno znów trzeba było zsynchronizować wszystkie kończyny. Ogon szedł w ślad za ciałem, łapy nad powierzchnią szły do przodu, a pod powierzchnią wspomagały ruch na przód. Łapy też się odpychały... Po spokojnym pływaniu na grzbiecie Błysk znów czekała praca całego ciała.
– To trochu any naśladowanie fal... – Miała ochotę dodać słowo “morskich”, ale nie była wcale pewna, czy Błysk kiedykolwiek widział jakieś morze. Niech przypomnienie sobie jeziora smagane wiatrem mu wystarczy...
O ile nie doszło do żadnych pytań, Czapla znów ruszyła. Kilka skoków i była jeszcze dalej od Ziemistego...

: 17 lut 2020, 20:42
autor: Błysk Przeszłości
W ciszy więc tak sobie płynął na grzbiecie, podziwiając cały świat do góry łapami. Po krótkim okresie czasu do napędzających go ruchów samego ogona dodał również i giętkie, rytmiczne falowanie swoim całym torsem, co sprawiło, że poruszał się jeszcze szybciej, bez żadnego większego wkładu siły swojego ciała. Było widać, że wiedzę na temat wodnej lokomocji wsysał jak gąbka o nieskończonej pojemności, z pełną przyjemnością.
Błysk, zerkając raz na czas na swoją nauczycielkę w końcu zorientował się, że odwróciła się z powrotem, przybierając naturalną pozycję w wodzie. W sumie to nawet nie musiał się na to patrzeć, po prostu to słyszał. Skręcił po chwili swój tułów, również przechodząc do ów ułożenia ciała. Nareszcie widział normalnie, ale żeby utrzymać się na powierzchni znów musiał mącić wodę swoimi łapami. Czyli i jeden i drugi sposób ma swoje plusy i minusy, nie trudno było się tego domyśleć.
Nie patrzył przed siebie, tylko na samicę, oczekując jej instrukcji. Już miał się o nie dopytać, kiedy to na szczęście brązowołuska jednak zabrała głos.
Och, można efektywnie pływać w jeszcze jeden sposób?! Niemożliwe, co niby jeszcze dało się wymyślić? Uśmiechnął się szerzej, słysząc wspominkę o dostępie do morza. Och tak, to jedna z tych rzeczy, która bardzo pozytywnie zaskoczyła go w życiu...
Obserwował samicę bardzo uważnie. Jeszcze uważniej, niż przedtem. Zdziwił go trochę to nagłe zanurzenie się w wodzie, w jaki sposób miałoby to pomóc?
Oh... Oooh! Mądre i... szybkie! Przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy morskiego samca. Zobaczył tylko, że jej przednie łapy nad powierzchnią wody wyrzucane były przed siebie, co sugerowało ich wsteczny, odpychający się ruch pod nią, to by miało sens. To takie jakby... Rzucanie się po wodzie, jak rzucony płasko o taflę jeziora kamyk! No dobra, może to nie było zbyt dobre porównanie...
Nabrał zamachu przednimi łapami w takim stopniu, na jaki jego ciało mu pozwalało, nad powierzchnią wody, a jego przód z całym łbem w międzyczasie w całości zanurzył się. Wpadające łapska z powrotem do cieczy rozbryzgały ją na wszystkie strony świata. Samiec symetrycznie obiema na raz z rozłożonymi palcami odepchnął się jak najsilniej potrafił do przodu i w górę, wynurzając się ponownie.
Czuł tą prędkość, co nie znaczy, że "czuł" ten styl. Niby pociągnął za sobą luźno i normalnie swój ogon i resztę ciała, ale nadal wydawało mu się, że w jego ruchu czegoś brakowało.
Podpłynął normalnie do Gawędy, przebierając łapskami normalnie.

– Mogłabyś jeszcze raz pokazać, wolniej? Popatrzę się, jak to wygląda od spodu, dobrze? – Zapytał się grzecznie, po czym zanurzył się cały, luźno wymachując łapami w celu napędzenia się do przodu. Przeanalizował teraz jeszcze raz ruchy uprzejmej smoczycy i dostrzegł parę detali, których nie mógł wcześniej zobaczyć. Po kolejnej "turze" jej demonstracji, wypłynął na powierzchnię i znów spróbował zrobić to samo, co nauczycielka.
Już przy drugiej próbie wydawało mu się, że zrozumiał, o co w tym wszystkim biega. Nie uderzał już tak bezmyślnie łapami o taflę wody, redukując znacznie wywoływany tym ruchem rozbryzg, a jego tors wraz z ogonem ruszał się dokładnie tak, jak morskie fale! Tak, morskie, bo wbrew pozorom nad morzem raz w życiu był, i to nie nad byle jakim... Ba, nawet jedną wyspę zwiedził, a to wszystko na terenach Plagi...
Ale nie o tym teraz, nawet sobie tą myślą teraz nie zakrzątał łba. W końcu musiał się skupić na czymś zupełnie innym, ale równie przyjemnym, jak i tamta cała podróż.
"Wiosłował" swymi łapami, wyskakując w powietrze cały czas energicznie, wbrew przekonaniom coraz szybciej i żwawiej. Wraz ze wzrastającym uśmiechem na jego pysku rosła również i jego prędkość. Po kilku "skokach", nie silił się nawet, aby wynurzyć łeb spod wody, bo w końcu mógł swobodnie oddychać i nad i pod jej powierzchnią. Szaro-brązowa smocza masa zaczęła w szybkim tempie doganiać nauczycielkę, korzystając ze swych dobrze wyćwiczonych, silnych mięśni. Jeszcze nigdy aż tak szybko nie płynął! Przeganiając ją, wciąż od czasu do czasu jednak wynurzając łeb na chwilę w celu zorientowania się w otoczeniu można było usłyszeć, jak z jego pyska wydobywa się nawet cichy, radosny śmiech. Tak mało trzeba, aby mu sprawić przyjemność!
W końcu jednak zmęczenie dało mu się we znaki. Nie minęło wiele czasu, nim Błysk zwolnił, przewrócił się jeszcze raz na swój grzbiet i powoli rozłożył szeroko swoje błoniaste skrzydła, nie musząc robić kompletnie nic w celu utrzymania się na powierzchni. Odetchnął z ulgą, lecz również i z zadowoleniem, wypatrując na swojej długiej szyi nauczycielki, która na prawdę mocno poprawiła mu dzisiejszy humor.

– Nie wiem, jak bardzo dawno temu aż tak pływanie mnie cieszyło... To znaczy nie zrozum mnie źle, zawsze mnie cieszy, to duża część mojego życia, ale żeby aż tak...! – Odezwał się swoim cichym, aczkolwiek ciepło brzmiącym głosem. Nie było to częste zjawisko w jego przypadku. – Dziękuję, bardzo dziękuję za twój poświęcony mi czas. – dodał, po czym zamilkł na dłuższą chwilę. Wpatrywał się w to urocze niebo, raz za czas rozglądając się również i na boki, czy na smoczycę, jeśli cokolwiek mówiła.
– Ty... też czasem lubisz sobie tak po prostu poleżeć w bezruchu na wodzie, dając się jej ponieść dokąd zechce? – zagadał do niej, nie porzucając nadal mokrych tematów mimo, że wypoczywał. Cóż, rozmawianie o wodzie to jego jedna z ulubionych czynności!

: 17 lut 2020, 21:31
autor: Bagienna Gawęda
Rucze nie widziała żadnego problemu w dostosowaniu się do prośby. Ba! Postarała się nawet zrobić to tym razem wolniej. Fakt faktem, że był to chyba najszybszy styl, na który wpadła... Z drugiej strony – wydry korzystały z niej w czasie polowań, a delfiny były stworzeniami żyjącymi wyłącznie w wodzie. To logiczne, że jest tak szybka.
Choć sam sposób był szybki, to Czapla się nie spieszyła. Nic dziwnego, że morski nie dość, że szybko ją do dogonił, to jeszcze bez problemu wysunął się na prowadzenie. Jakby przyjmując to niewypowiedziane wyzwanie, bagienna przyspieszyła, by móc chociaż pozostać tuż za Zamąconym. Choć już po chwili musiała zwolnić. Śmiech morskiego był zaraźliwy, a ona wolała nie ryzykować zakrztuszenia się wodą.
Spokojnie dogoniła Błysk, gdy tylko zwolnił i w ślad za nim przekręciła się na grzbiet. Dryfując ogon dalej, po jego lewej stronie, przymykając ślepia.
Na jej pysku pojawił się uśmiech na dźwięk słów Ziemnego. Sama kochała pływać... Choć nie sądziła, że jeszcze spotka kogoś równie zakochanego w tej czynności! Poza tym miło było usłyszeć, że coś, co teoretycznie jest twoim obowiązek, sprawia zarówno tobie, jak i innym radość...
– To nic takiego. Sama przyjemność – odparła ze śmiechem, zerkając kątem różowych oczu na morskiego. Na odpowiedź na swoje pytanie Błysk nie musiał czekać długo. Miała w tej kwestii zdanie i nie potrzebowała się dłużej zastanawiać nad odpowiedzią. Wpatrzona w niebo, odparła; – Ano... Nie ważno, any zimna jyst woda, czuję w niej ciepło uścisku Jurasmat... To znaczy Matki Morze. Poza tym ocieplają ją przyjemne wspomnienia – I pewnie znalazłaby też wiele innych powodów... Ale samo to wystarczało, by czuła się tu jak ryba w wodzie. Nic dziwnego, że w połączeniu do jej miłości do natury, nie ciężko jej było przypatrzyć się poszczególnym zwierzętom i tak dobrze wyszkolić w pływaniu.

: 18 lut 2020, 21:31
autor: Gra Pozorów
Podczas gdy nauka pływania zakończyła się relaksującym dryfowaniem na tafli zimnego jeziora, a kompan piastunki czekał na brzegu, coś się zadziało. Wpierw Zamącony Błysk mógł zauważyć wypływające z dna bąbelki powietrza. Pojedyncze, niezbyt intensywne. Pojawiły się w seriach po trzy. Później był spokój. Nie minęły trzy uderzenia serca, a bąble znów się pojawiły.
Potencjalnie skonsternowany tym zjawiskiem wojownik mógł nie zauważyć jak za jego zadem coś wypływa na powierzchnię. Pomarańczowy, nieduży kształt. Bagienna Gawęda mogła go jednak spostrzec kątem oka. O ile, rzecz jasna, sama nie skupiła się na tym samym co jej morski towarzysz. Nie musiała nawet podpływać bliżej aby rozpoznać kształt – był to ptasi dziób. I chociaż Rucze pochodziła spoza dawnej bariery, mogła nigdy w swoim dotychczasowym życiu nie spotkać takiego zwierzęcia. Miała bowiem do czynienia z młodym maskonurem. Co ciekawsze, nie jego jaskrawy dziób zwracał na siebie największą uwagę. Pod wodą coś błyszczało, na złoto. Nietrudno było się domyśleć, że błysk był powiązany z jedną z jego nóg – coś musiało być do niej przymocowane.
Ptaszek ostrożnie obserwował smoki. Nie wydawał się zlękniony, ba, nawet nie uznawał je za zagrożenie. Wyglądał sympatycznie.

Następny odpis 20.02