Strona 33 z 37

Zagajnik

: 05 sie 2023, 6:27
autor: Biały Mak

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Gdy dotarła na polanę, znajdował się na niej jakiś samiec. Miał srogą minę. Patrzyła na dziwne owoce, które spożywał. Czy był łowcą? A może w innych Stadach inaczej dysponowano jedzeniem? A może polował sam? Nie wyglądał na wojownika. Miał piękne umaszczenie i smukłe ciało przeznaczone morskim i pustynnym. Można powiedzieć, że był tak piękny jak ona będzie w jego wieku. Teraz była nadzwyczaj uroczą samiczką. W każdym razie... powinna być. Widać było po jej ciele bliżej niesprecyzowaną słabość, jakby rzadko używała swojego ciała.
Stając pośród drzew na przeciwległej stronie polany, w cieniu drzew, jej miodowe błony nie fosforyzowały. Oceniała. Czy będzie w stanie wzlecieć zanim potencjalny Mag ją zaatakuje? Polana nie była duża, a skrzydła Erkal'Zirry były słabe. Nie zdążyłaby. Powinna znaleźć inną polanę? Ten smok nie wyglądał na agresywnego... i miał w łapach ciekawą roślinę...
Cz-cześć. Co to za owoc? – Zapytała, wyłaniając się z cienia. Skrzydła miała lekko rozłożone – przygotowane do ucieczki. Łeb miała opuszczony na wysokość kłębu, zdradzając też pozostałą postawą ciała uległość i nieskorość do walki.

Rytm Wydm

Zagajnik

: 05 sie 2023, 23:30
autor: Rytm Słońca
W przeciwieńśtwie do samicy on zdawał nie przejmować się niczym. Siedział sobie bez żadnego poczucia zagrożenia i zajadał się powoli owocami. Kiedy dostrzegł jakiś ruch w pobliżu cienia drzew, od razu skierował nań swe czarno-srebrne ślepia.
– O, hej. – Przewrócił się leniwie na bok, żeby stanąć na łapach i zaatakować! ...energicznym, powitalnym machaniem błękitno-piaszczystego skrzydła z dala. Nic więcej.
Przechylił łeb na lewo i poprawił złożone, luźne skrzydła na plecach widząc jej bardzo asekuracyjną postawę. Khamsin... wiedział, że standardowo wyglądał dość groźnie, ale żeby aż tak, by odstraszać ot tak swoją obecnością inne smoki? Spojrzał się na tajemnicze owoce i wziął jeden z nich, jeszcze niepozbawiony kolców do łapy i wystawił je do przodu, nie ruszając się spod drzewa.
– To owoce opuncji, taki kaktus na pustyni. Pytanie. Chcesz może spróbować. – Przekrzywił łeb, tym razem na prawo po tym wypowiedzianym jak zwykłe zdanie pytaniu. – Jestem Rytm Wydm, piastun Słońca. – przedstawił się jeszcze potem od razu, nie chcąc wyjść na jakiegoś nieuprzejmego.
Stał nadal w miejscu.

Mirtowa Łuska

Zagajnik

: 09 sie 2023, 0:29
autor: Biały Mak
Przywitał się z nią stosunkowo spokojnie, ale nie było to dla niej jeszcze nic bardzo znaczącego. Przyjrzała się jego czaszce. Była praktycznie pozbawiona mięśni mimicznych... dziwne, ale... jakoś zrozumiała dzięki temu gest jaki jej posłał. – Uhm... tak, chcę... – Powiedziała niepewnie, po czym wyszła z krzewów. Powoli, jak dzikie zwierzę podeszła do Khamisina. Mógł widzieć jak jej nozdrza poruszają się, gdy badała jego zamiary po zapachu. Był neutralny co nieco ją odważyło, ale nie było to nic przeważającego. W końcu zatrzymała się na odległości wyciągnięcia (bardzo wyciągnięcia) łap od Piastuna. Mógł władać magią, ale wątpiła by był dobrze wyszkolonym magiem, więc miała szansę się bronić, a dziwny owoc... cóż, był zachęcający.
Macie takich dużo...? – Zapytała cicho.

Rytm Wydm

Zagajnik

: 09 sie 2023, 2:02
autor: Rytm Słońca
Widząc tę wielką ostrożność samicy o dziwnie znajomym wyglądzie piastun jeszcze raz przekrzywił łebek na lewo w zastanowieniu, skąd taka obawa przed jego osobą. Pomyślał, że może jeszcze za bardzo dla niej jest straszny, więc trzymany wcześniej w łapie owoc położył na ziemi przed sobą i położył się na brzuchu na ziemi z rozstawionymi przednimi łapami sugerując postawą, że jeśli nawet chciałby się na samicę rzucić, to z takiej pozycji nawet śpiący dzik dałby radę obudzić się i uciec. Z poziomu ziemi patrzył się w górę na czarnołuską smoczycę, żeby poczuła się pewniej.
– Niezbyt. Rosną na specyficznych kaktusach na pustyniach, zrywa się je z nich, oczywiście tylko te dojrzałe. – odpowiedział swym płaskim tonem, patrząc się czy samica w końcu weźmie je czy nie. No i czy będzie wiedziała, jak je obrać, żeby się nie pokaleczyć – Pytanie. Jak ty się nazywasz. – Bo chyba ze strachu smoczyca zapomniała się przedstawić. Tym razem przekręcił łeb na prawo, nie wstając dopóki samica nie będzie wyglądała na pewniejszą siebie. – Przypominasz mi bardzo moich przyjaciół, piastunkę z Ziemi i Kwiat Uessasa. – dodał po chwili, próbując może tym wywołać u niej jakąś reakcję. W sumie to... by było dość niepokojące, jeśli okazałoby się, że Hras był jej ojcem. Co by wtedy zrobiła siostra Khamsina?

Mirtowa Łuska

Zagajnik

: 09 sie 2023, 16:14
autor: Biały Mak
Samiec położył się na ziemi i samiczka spuściła nieco pary z płuc. Podeszła do owocu, chwyciła go ostrożnie, czując jak igiełki wbijają się w spód jej dłoni i cofnęła. Usiadła powoli, słuchając relacji Khamisina. Kaktusy z pustyni... Nigdy nie była na żadnej, chociaż wiedziała, że mają jedną na granicy z Ziemią. Postanowiła kiedyś tam pójść... Ciekawe jakie rośliny rosną na pustyni... Czy w ogóle rosną. Poza kaktusami rzecz jasna. Z rozmyślania wydarł ja suchy ton Piastuna.
A... tak. Jestem Er... Mirtowa. – Wolała nic nie dodawać. Wielokrotnie przestrzegano ją przed zdradzaniem informacji do innych stad. Dlatego nie zamierzała pochwalić się ścieżką zawodową ani prawdziwym imieniem. Nie znała Rytmu Wydm i nie zamierzała mu zaufać, choćby zupełnie zmienił aparycję. No i zrzucił na nią bombę.
Jej ojciec przyjaźnił się z kimś takim? Czemu nie z członkami własnego Stada?! Dlaczego nie z... z... z nią...? Spojrzała na Rytm zbolałym wzrokiem szkarłatnych oczu. Zakryła wolną łapą białą plamkę na swoim czole. Potem z intensywnością wpatrzyła się w owoc, ale nie spuszczając kącika oczu ze Słonecznego.
Tak. Jestem ich córką. – Bardziej burknęła niż powiedziała. Nie chciała być niegrzeczna, ale po prostu nie przechodziło jej to przez pysk. – Coś w związku z tym? – Nie brzmiała na niegrzeczną, właściwie wyglądało na to, że zadała to pytanie celowo i oczekiwała odpowiedzi, chociaż wypowiedziała je cicho.

Rytm Wydm

Zagajnik

: 24 sie 2023, 18:30
autor: Rytm Słońca
Przypatrywał się tym swoim niezmiennym pyskiem na każdy ruch wykonywany przez smoczycę Plagi. Huh... każdy smok z tego stada wydawał mu się coraz to bardziej dziwniejszy, w znaczeniu, że inny od wszystkich tych, których do tej pory znał.
– Mirtowa... kto. Pytanie. Czy ty się mnie boisz. Jeśli tak, czemu. – wstrząsnął łebkiem i przekrzywił go mocno na prawo, wychylając go w przód. Rety... rozumiał, że był smokiem, ale żeby samą swoją egzystencją wprawiać inne groźne smoki w zaniepokojenie w pobliżu swojej osoby? Może ma jakoś ubłoconą błonę i wygląda obrzydliwie, a on o tym nie wiedział? Poprawił skrzydła na swoich plecach i zapełzł ogonem za sobą po trawie.
– Oprócz tego, że znam i Hrasvelga i Mirri to... um... nie. – podrapał się prawym skrzydłem za prawą parę rogów, jakby się nad czymś zastanawiał.
W międzyczasie wysłał do swojej siostry wiadomość.
~ Eeej... Korozja... Myślałem, że nie lubisz dzielić się partnerem z innymi smokami, tak mi mówiłaś. Ty wiesz, że Hras ma córkę z piastunką z Ziemi, nie?
Powrócił potem do ogarniania nowoprzybyłej swym badawczym wzrokiem, nie ruszając się z miejsca.
– Pytanie. Pokazać ci, jak się obiera. – wskazał w pewnym momencie łapą na owoc. Zdawało mu się, że chyba Mirtowa nie wiedziała co z nim zrobić. Może ciężko było jej za owoc złapać, bo miała cieńsze od niego łuski na nich? W końcu te należące do półmorskiego hartowały się na pustynnych piaskach przez wszystkie jego pisklęce księżyce.

Erozja Obyczajów Mirtowa Łuska

Zagajnik

: 30 sie 2023, 17:16
autor: Biały Mak
Ojj, i po Hrasvelgu. Po raz kolejny. No ładnie. A może 15 księżycy temu nie byli jeszcze razem? Cóż, nie Erkal to wiedzieć. Zaperzyła się lekko, cofając nieco głowę i strosząc lekko swoje i tak wyciągnięte ku górze błony. Były wiecznie rozpięte, nie potrafiła ich składać jak niektóre smoki.
Mirtowa Łuska. – Odpowiedziała na pierwszą część pytania, a druga... trochę nią wstrząsnęła. Wiedziała, że podchodzi do smoków ulegle, ale żeby tak wprost pytać czy się boi? Skierowała uszy w tył i w dół. – Nie... Po prostu ci nie ufam. Nie jesteś z Mgieł. – Potrzebowała krótkiej chwili by to powiedzieć, dlatego przez moment zalegała głucha cisza. Nie chciała dodawać, że nie potrafi się bronić, dlatego jest strachliwa. Nie chciała dodawać, że jest kleryczką. Mógłby się wtedy na nią rzucić, a ona byłaby zbyt zestresowana by wezwać pomoc.
Potem odpowiedział jej na zadane buńczucznie pytanie. Została zbita z tropu. Tak po prostu? I nic więcej? "Zna" i tyle. Pewnie byli mu obojętni. To by wiele tłumaczyło. Odetchnęła głęboko, a wtedy poczuła wibracje maddary. Nie były skierowane ku niej, ale Erkal poczuła się nieswojo.
Dlaczego użyłeś magii? – Zapytała nieufnie.
Kiedy zaś po chwili zapytał czy jej pomóc, spojrzała na owoc jeszcze raz, chwytając go w obie łapy. Miał rację. Jej łuski przypominały bardziej skórę węża niż smoka. – Tak...

Rytm Wydm

Zagajnik

: 02 wrz 2023, 0:43
autor: Rytm Słońca
Czyli jeszcze Łuska! Choć w sumie słysząc to poczuł się dziwnie staro... cóż, bywa i tak. Jednakże na informację o wstępny tak wielki brak zaufania z powodu stada łeb Rytmu wycofał się wyraźnie do tyłu w lekkim zdziwieniu. Potem go przekręcił na prawo w trakcie mówienia dalej.
– Dwa pytania. Dlaczego moja nie-przynależność do Mgieł ma na to wpływ. I czy nasze trzy Stada nie istnieją w jednym miejscu po to, żeby miały oparcie w sobie nawzajem, nawet w czasach pokoju, do których niestety daleko. – Zmieniał stronę przekręcenia łba co chwilę, dopóki nie skończył zadawać "pytań".


~ Bo zrobiłem tak, pytając się mojej siostry o jedną rzecz związaną z twoim tatą. ~ Odpowiedział Mirtowej mentalnie, żeby tym bardziej upewnić ją, że typem poprzednio wykorzystanej maddary było właśnie nadanie wiadomości, a nie jakiś inny ukryty czar.

A jeśli chodzi o pomoc, Rytm położył przed sobą kolejny owoc, na którym zamierzał przeprowadzić demonstrację.
– Spójrz. – Zachęcił do skupienia się, a następnie powoli pokazał swój jeden ze szponów prawej łapy. Przyłożył go do miejsca, gdzie kiedyś owoc przylegał do kaktusa.
– Nacinam pazurem skórkę tak, na kształt krzyżyka... – robił przy okazji dokładnie to, co opisywał, tylko oczywiście wolniej niż zwykle, żeby było wszystko łatwo zaobserwować – ...a potem ściągam ją tak. – Obrał następnie ćwiartki łatwo odchodzącej skórki, aby ujawnić czerwony miąższ – To czerwone w środku jest jadalne i nie ma kolców. Możesz dla pewności jeszcze przemyć wodą albo jakkolwiek maddarą, żeby na pewno nie zostało żadnych luźnych kolców i... chaps. – wrzucił sobie po prostu własnołapnie obrany owoc do pyska i ze smakiem go przegryzł.
– Spróbuj sama. Wymaga małej wprawy, ale na pewno szybko załapiesz – wskazał prawą łapką na wcześniej przekazany jej owoc w skórce.

Mirtowa Łuska

Zagajnik

: 04 wrz 2023, 22:01
autor: Biały Mak
Skrzywiła się, jakby to było coś oczywistego. – To co wiem wystarczy bym wątpiła w te ideały. – Powiedziała natychmiast. Chyba chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zwarła pysk. Wyglądała na nieco złą. Zawiedzioną? Jak Słoneczny mógł być tak... tak... do tyłu? Nawet ona miała świadomość tego, że Stado jest ponad wszystko. A już na pewno ponad inne. Oparcie w sobie nawzajem? Co to za bajka? Współistnieli. To wszystko.
Gdy dostała komunikat mentalny, cofnęła głowę i uszy. Dobrze, że przeszli do opuncji, która tak ją zainteresowała. Chociaż po tych wszystkich słowach.. Chyba wolałaby wrócić do domu... Nie miała za bardzo po co, ale nie chciała tkwić tu z tym smokiem. Wzięła owoc w łapy tak jak pokazał i rozcięła go. Większość miąższu stracone, ale posmakowała owocu.
Dziękuję... ale muszę już iść. – Położyła skórkę na ziemi i wycofała się. Najpierw idąc tyłem, a potem wznosząc się w powietrze.
Współistnieli.

z/t

Rytm Wydm

Zagajnik

: 11 gru 2023, 20:57
autor: Mackonur
Czas udać się na porządny spacer z krabem! Krabuś musiał się wybiegać, a zapotrzebowanie na ruch miał jak jakiś szary wilk! Axarus szedł przez tereny Słońca, aż w końcu ze swoim kompanem dotarli do Szklistego Zagajnika. Łowca nie potrafił nadążyć za swoim skorupiakiem. Gdzie on się tak nauczył szybko biegać?
– Krabusiu, spokojnie! – Axarus rzucił do niego i w końcu stanęli, gdyż krabi lord postanowił, że to idealny moment na odpoczynek. Spoczął na polanie i zaczął sobie kopać, szykując się do małej drzemki. Uwielbiał robić tunele w piasku i liczne kryjówki, ale w ziemi było to znacznie trudniejsze. Nic jednak nie było niemożliwe dla tego skorupiaka.
– Aż sam sobie siądę, Krabusiu. – Mackonur rzucił do swojego kompana i faktycznie opadł na zadzie, po czym wyciągnął sobie z torby kilka suszonych glonów. Były cudowne! Ich aromatyczny zapach zapewne rozciągał się po całym Szklistym Zagajniku. Axarus systematycznie wyławiał wodorosty z morza, po czym poddawał je procesowi obróbki. Dodawał mnóstwo ziół i przypraw, dostał nawet to drugie od Thahara! Tak spodobało mu się łowiectwo mackowatego łowcy, że mu to sprezentował pod ołtarzem. To właśnie one dawały taki mityczny zapach, jednak pojemniczek już powoli się kończył. Co Słoneczny zrobi bez niego? No będzie musiał sobie radzić. Teraz jednak się tym nie przejmował i po prostu jadł, głośno mlaskając. Co jakiś czas rzucał kawałeczek glona swojemu kopiącemu krabowi, który chyba był po części jakimś kretem.

Kuszenie Diabła

Zagajnik

: 16 gru 2023, 7:35
autor: Kuszenie Diabła
Przez Szklisty Zagajnik przedzierała się też biała smoczyca. Wyglądało na to, że ma jakiś konkretny cel, bo jej krok był pewny, a blade ślepia zawieszone były czujnie na jakimś bliżej nieokreślonym punkcie między drzewami. A może zawsze tak chodziła?
Zanim zauważyła starszego smoka wpierw poczuła unoszący się wokół niego zapach. Mimowolnie zmarszczyła nos, ewidentnie nie doceniając kluczowych walorów jego morskiej potrawy. Być może ramy jej umysłu były już za bardzo ściśnięte wiekiem i przyzwyczajeniami, ale nawet gdy zdobyli swój dostęp do morza nie zaczęła polować na znajdujące się w nim organizmy. Po co, skoro w lasach było tyle znakomitych saren?
To nie tak, że nie doceniało okazjonalnej nowości, niektórzy stadni Łowcy swego czasu eksperymentowali z dziwnymi smakami i rzadką zwierzyną. Ale ona była w tym obszarze życia zupełnie prosta i niewymagająca.
Czemu właściwie o tym myślała? Spojrzała w kierunku zielonołuskiego samca, z widocznym błyskiem zaciekawienia w oku zerkając też na to co trzymał. Nie zatrzymała się jednak, gotowa zamknąć to spotkanie na tym właśnie momencie, mijając się bez słowa w aromacie śmierdzących wodorostów.

Mackonur

Zagajnik

: 29 gru 2023, 9:52
autor: Mackonur
– Ooo, widzę, że ci smakuje, Krabusiu! – Poklepał skorupiaka po pancerzyku i kontynuował jedzenie swoich glonów. Coraz to kolejne aromaty mogły docierać do nozdrzy Frar, jedne bardziej ostre, inne ziołowe! Axarus miał mnóstwo smaków swoich wodorostowych przekąsek. Jednak nagle dołączyły do zapachów dziwne odgłosy... jakby klekotania? Ale ze środka! Otóż Krabuś tak się czasami porozumiewał, miał zęby w brzuchu. Tak to jakoś działało u tych skorupiaków, przynajmniej tego gatunku. Pocierał nimi o siebie i... widocznie Mackonur bardzo dobrze go rozumiał!
– Co mówisz? Że jakiś smok się na nas patrzy? Nie no, gdzie, usłyszałbym jak... ghaaagh!! – Krzyknął nagle, gdyż wystraszył się na dobrą sprawę Kuszenia. Odskoczył na bok, dosyć instynktownie. Gdy mniej więcej kontaktował i zdawał sobie sprawę z otaczającego go świata, wtedy był dosyć strachliwy. Innym razem mógł spojrzeć śmierci prosto w oczy, gdy akurat miał bardziej nierówno niż równo pod sufitem groty.
– Och, przepraszam, ja yyy... tak tylko udawałem oczywiście! Witam panią, chce pani jedną z moich suszonych alg? Są bardzo dobre, wykarmiłem tym już kilka córek swoich! – Powiedział i zaproponował smoczycy, wyciągnął w jej kierunku także kilka wodorostów, na swojej łapie. Miała dużo do wyboru. Potem wziął głębokich wdech nosem, żeby ocenić z jakiego stada jest ta smoczyca. Hmm, to chyba Mgła! Mackonur oczywiście jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że nie tylko trafił na osobę w dokładnie tym samym wieku, co on (a o to było ciężko!), ale też na partnerkę swojego pradziadka! Albo prapradziadka? Już się gubił. No, ale w każdym razie o tym nie wiedział.

Kuszenie Diabła

Zagajnik

: 23 lut 2024, 15:19
autor: Uessas
Kiedy odpowiedzieliście na na pytanie Uessasa, w powietrzu znów zerwał się ciepły wiatr, a płatki wiśni zawirowały przyjemnie.
  – Podążajcie więc za wiatrem
Nie tłumacząc wiele więcej, białe płatki leniwie poprowadziły was na wspólne miejsce spotkania.

Miejsce spotkania dla:
Pryzmatyczny Kolec
Erudycyjna Łuska

Zagajnik

: 24 lut 2024, 2:51
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Nie spodziewałem się, iż ta jawa co za sen uroczy był prawdą. Słodycz wiśni tak piękny i kuszący, odmiennie od tego co znalazłem w zawalonej pracowni w cieplni. Nie chcąc długo czekać duszy nieznajomej, ubrałem minimalnie za dużą torbę i ruszyłem za zapachem i szklakiem białych kwiatków. Z wolna leciałem nad lasem ku granicy mgieł ze wspólnymi stadami.

....Podróż nie trwała długo, ale sam Uessas znalazł dobre miejsce. Drobna polana ukryta pod baldachimem drzew. Latem musiało tu być naprawdę wspaniale, lecz dziś muszę zadowolić się bielą otoczenia... Wylądowałem spokojnie, delikatnie, starając się zbytnio nie wznosić kołduna śniegu. Poprawiłem opadająca na oczy grzywkę i spojrzałem spokojnie na ciemnoszare niebo przetykane drobnymi chmurami i powoli wznoszącym się księżycem. Nie wiedząc, co ze sobą robić. Wyciągnąłem z torby kawał obsydianu, który już męczę od jakiegoś czasu, dłuto i drewniany młoteczek. Ponownie przyłożyłem stare narzędzie do kamienia i w rytmicznym stukocie wyłaniałem z niego posąg boga wężowym ciele, przyjemnym spojrzeniu i lekko leniwym wyrazie pyska.
....Na tyle mocno skupiłem się na rzeźbieniu patrona ojca, że straciłam czujność, a mniejsza para oczu, która obserwowała otocznię byłą wpatrzona w dłuto i odpadające kawałki smoczego szkła.

Erudycyjna Łuska

Zagajnik

: 25 lut 2024, 11:15
autor: Zapach Goździków
Wszystko to wydawało jej się osobliwe, a nadnaturalność wydarzenia umocniła ją w przekonaniu o wpływie bóstw na smocze życie. Może nie uczestniczyli w nim przesadnie żywo, ale skoro Uessas zamierzał ułatwić nawiązywanie znajomości... coś musiało w tym być, prawda? Nie robiłby tego nie mając powodu. Być może szykowało się coś, do czego musieli zmienić swoje stosunki na... cieplejsze. Nie chciała stać tam jak ten kołek, więc, wciąż niepewna, ruszyła za prowadzącymi ją płatkami kwiatu wiśni.

Długo nie zajęło jej wypatrzenie znajomego już pyska. Pamiętała, że spotkała go, kiedy byli pisklętami. Obniżyła lot i zakołowała nad miejscem spotkania, niedługo po tym lądując w śniegu, delikatnie rozrzucając go na boki. Otrzepała grzywę z nagromadzonych płatków białego puchu. Odsunęła pasma włosia z oczu i obrzuciła młodszego samczyka spojrzeniem. Czy była zadowolona z boskiego wyboru? Raczej nie. Dostrzeganie w sobie przesadnej dorosłości skutecznie sprawiało, że młodsze smoki wokół niej były traktowane przez nią po prostu... jak nieporadne rodzeństwo. I choć kochała swoje siostry, widziała przepaść pomiędzy nimi a sobą. Niemniej, nie chciała być niegrzeczna. Skoro tutaj przyszedł, liczył na spotkanie jej po liście, jaki przeczytał. Swoją drogą, nie przypisałaby stylu pisarskiego do osobnika na tyle młodego, na ile wyglądał. Chociaż tutaj i tak musiała posiłkować się intuicją – jego gigantyczny wzrost mógłby zmylić, gdyby nie spotkali się wcześniej.

Cześć. – rzuciła najpierw i wtedy... zaczęło się robić niezręcznie. O czym mieli rozmawiać? Zupełnie go nie znała, ale jednak nie wypadało siedzieć w swojej obecności i milczeć. Podrapała się za uchem jednym szponem przedniej łapy. Zaraz po tym przysiadła i zaczęła przebierać dłońmi w skórzanej torbie, jaką ze sobą miała. Wyjęła niewielkie zawiniątko, zabezpieczone na kształt sakiewki, gdzie swoje miejsce znalazły liście aromatycznej mięty. Spojrzała na Mglistego, jakby sama propozycja miała pozostać niema. – Herbaty? – zaproponowała po niedługiej chwili. Tak, ta propozycja wydawała się być... dobrym początkiem.
  • Pryzmatyczny Kolec

Zagajnik

: 25 lut 2024, 22:27
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Musiałem chwilę poczekać nim delikatny łopot skrzydeł rozbrzmiał spokój mego umysłu. Spojrzałem w górę na smoczą duszę, co tak smutno wołała o swoje samotne odbicie w innej duszy. Posłałem jej lekki uśmiech, byłem wdzięczny za to, że przyszła tutaj, pod nieboskłon do smoka samotnego. Nim jej łapy dotknęły podłoża, zdążyłem schować ciemną figurę do zmęczonej przez życie skórzanej torby. Teraz wyraźnie widziałem, kim była samotna dusz. Samica niczym duch z tamtej nocy... Na spokojnie poczekałem, aż podejdzie.

Witaj. – spokojny, lekko wirujący głos opuścił mój pysk. Nie przeszkadzało mi milczenie, pomimo jaka niezręczności zapadła. Gdy już chciałem ponownie zacząć. Pojawił się zapach słodkiej mięty. Niemo kiwnąłem pyskiem z wdzięcznością w oczach. Aby samemu nie pozostać nietaktownym. Moja łapa zanurkowała w czarnej torbie u boku. Chwilę z w niej musiałem grzebać, aby móc wyciągnąć niezbyt ładnie zrobiony gliniany dzbanek. Patrząc na niego, uśmiechnalem sie kwaśnie i wstydem. Musiałem sporo jeszcze poświecić czasu, aby robić ładne gliniane naczynia, bez odcisku kotowatych łap czy szponów... Cicho westchnąłem w duchu i otwarłem naczynko nie większe niż dwa szpony w średnicy i trzy i pół szpona wysokości. W jego wnętrzu czaiło się pokrojone świeże jabłka okraszone miodem.
Powinny się nadać do herbaty. – speszony położyłem naczynko między nami. Spojrzałem ponownie na nią, a następnie na niebie, lekko onieśmielony tą sytuacją. Słodki Uessasie... Coś począł... Może daj jakiś znak, przełamanie impasu w słowach. – Ładnie piszesz... – momiwolna pochwała zakrywająca zawstydzenie. Komplement drobny, acz szczery opuścił gardziel...

Erudycyjna Łuska

Zagajnik

: 29 lut 2024, 17:08
autor: Zapach Goździków
Przytaknął, więc dla niego również przygotowała aromatyczny, miętowy napar, podsuwając przed niego drewniane naczyńko. Obserwowała dalsze jego poczynania i z zaciekawieniem przyjrzała się glinianemu dzbankowi. Prawda, że zauważyła amatorskie wykonanie, ale nie przeszkadzało jej to w żadnym stopniu. Najwidoczniej zamierzał podzielić się z nią poczęstunkiem, który przygotował na inną okazję. No chyba, że tylko ją kwiaty wiśni i pozostałe te ceregiele wzięły z zaskoczenia. Zapach był słodki, więc uznała, że wyjątkowo dobrze smak przysmaku będzie komponował się z delikatną, miętową herbatką.
Jasne. – przytaknęła mu, z zainteresowaniem wyciągając łapy po dzbanek. Ujęła go w obie dłonie, zaglądając do środka. Szybko rozpoznała owoce i dodatek. Nie pachniał tak ładnie jak miód z pasieki jej ojca, ale Imbir nie zamierzała odmówić słodyczy. Pozwoliła sobie na wyjęcie jednego jabłka, nabijając je na szpon, by nie ubrudzić skóry i futra łap lepkim miodem. Odczekała chwilę, aż nadmiar miodu spłynie z powrotem do wewnątrz. – Sam to przygotowałeś? Skąd wziąłeś miód o tej porze?

Włożyła kawałek poczęstunku do pyska, pozwalając rozmiękczonemu owocowi rozpłynąć się po jej języku i zębach. Przegryzła świeże jabłko, żując niespiesznie, aż wreszcie przełknęła je. Tak, smakowały tak dobrze, jak się spodziewała po ich woni. Na komplement zamrugała parokrotnie, zanim nie uśmiechnęła się delikatnie.
Dziękuję. Uczyłam się ukradkiem, na wypadek, jakbym kiedyś musiała zostawić komuś czytelną notkę. – odpowiedziała półżartem. Uznała, że powinna odpowiedzieć czymś podobnym, więc chwilę pomyślała nad komplementem w drugą stronę. – Mnie z kolei zaskoczyła forma Twojego listu. Ale pozytywnie. Nie spodziewałam się wiersza.
  • Pryzmatyczny Kolec

Zagajnik

: 01 mar 2024, 12:29
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Z wdzięcznością przyjąłem drewniane naczynko z miętowym naparem. Naprawdę dawno nie czułem takich przyjemnych zapachów. Ostatnio jedyne co piłem to napar z igliwia. Spróbowałem wciąż gorącego płynu. Był taki lepszy niż zapamiętałem. Pomimo lekko nieprzyjemnej temperatury, łaskotał miło gardło. Z buchem pary z pyska, odłożyłem delikatnie czarkę.
Wyśmienita~ – stwierdziłem cicho patrząc na czarkę z płynę. Mych uszu dotarło pytanie, które niby było spodziewane, albo i nie. Spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem
Znalazłem to po ojcu, sprzątając jego pracownie. Prawdopodobnie ostatni słoik zebrany przed jego... No... Egzekucją... Kiedy jeszcze te tereny spowijały zielone dywany poprzeplatane czerwienią. – spojrzałem na swoje łapy zmieszany mocno. Wystarczył oddech, by ta myśl odeszła w dal, jak mój wzrok ponownie utkwił w czystym niebie – Szkoda, że nie zapisał skąd zbierał miód. Choć ciekawym by było nauczenie się z nimi pracować. Samemu je pielęgnować i zbierać potem słodkie plony. – rozmarzyłem się nad zajadaniem potraw z miodem. Bo cóż jest lepszego niż karmelizowane mięso z miodem i ziołach? Nieświadomie, lekko i prawie niezauważalnie oblizałem pysk.

....Byłem rad, że taki drobny poczęstunek jej smakuje. Zawsze to przyjemność dzielić się dobrym jadłem z innym smokiem, lecz większą przyjemnością jest uśmiech innej duszy. Cicho zachichotałem z jej dobrego półżartu.
Piszesz przynajmniej lepiej niż Mirr na gigancie... – pociągnąłem lekko i speszyłem się na odbicie przyjemniej piłeczki. Od razu mogła ujrzeć i w tym świetle jak różowe wnętrze moich uszu robi się bardziej czerwone.
A jak miałbym zareagować na słowa Uessasa? Jak nie głosem wprost z wnętrza. Hmm... – zamyśliłem się na oddech dwa, zbierając słowa odpowiednie. Wypiłem łyk naparu miętowego i ponownie powiedziałem tylko to, co w duszy zagrało:

  • W mroku lampy łza się żarzy,
    Samotna dusza w ciszy swej skarży.
    Pisklęce zabawy dawno minęły,
    Na miłość jeszcze za młode szczenięta.

    Zwiędły kwiat róży na półce leży,
    Symbol piękna, co z czasem się gubi.
    Samotność duszę cieniem trzyma,
    Smutek w sercu coraz mocniej się gnieździ.

    Czas płynie nieubłaganie,
    Samotność trwa jak nocna zmora.
    Tylko lampa w mroku świeci,
    Łzy na pysku powoli wysychają.

    W ukrytym zakamarku serca głębi,
    Tli się jeszcze iskra tęsknoty i żalu.
    Może kiedyś nadejdzie nowy dzień,
    Samotność odejdzie w cień.

    Dusza zazna szczęścia i miłości,
    Rozkwitnie jak róży kwiat.
    A lampa blaskiem grotę rozświetli,
    Znikną z niego cienie i strach.
Wyrecytowałem lekko zestresowany. Starałem się utrzymać tempo, choć i tak drgania głosu nie udało mi się w pełni wyeliminować. Chwila musiała minąć, nim ponownie spojrzałem na towarzyszkę. Była pierwszą duszą, co wysłuchała na żywo mych niezbyt gorzkich żali.

Erudycyjna Łuska

Zagajnik

: 10 mar 2024, 11:47
autor: Zapach Goździków
Wysłuchała tego, co samiec miał do powiedzenia i przytakiwała mu od czasu do czasu potaknięciem łba lub cichym, zainteresowanym pomrukiem. Egzekucja? Nie słyszała nic o tym, pewnie to wydarzenie miało zostać niekoniecznie poznane przez pospolite smoki. Nie to, by uważała się za pospolitą, ale najpewniej niezbyt szeroki krąg wiedział o egzekucji ojca smoka, którego miała przed sobą. Niemniej, nie zamierzała go o to dopytywać. To nie był temat na teraz, a prawdopodobnie nawet na nigdy, bo nie należała do specjalnie wścibskich. Sama nie zareagowałaby najlepiej, gdyby zaczął wypytywać o jej nieżyjącego ojca, albo o tego, który mieszkał w innym stadzie. Za to gdy wspomniał o hodowli miodu, niemal pękła z dumy. No, teraz mogła się popisać!
Mój ojciec zbudował pasiekę dla szczególnej odmiany pszczół. Teraz nie zbierają pyłku, więc nie podbieram miodu, by miały czym żywić się podczas mrozów. – zamrugała powoli. – Jak tylko rozpoczną produkcję większą, aniżeli zapotrzebowanie na przeżycie, na pewno zacznę używać miodu do naparów czy pozostałych lekarstw. Na razie je obserwuję i uczę się ich zachowań.

Wysłuchała wiersza. Słyszała, że się denerwował, więc słuchała w ciszy i nie przerywała mu żadną mimiką chociażby. Nie uśmiechnęła się w trakcie, aby nie zdawało mu się, że bawi ją obrót spraw. W rzeczywistości nie spodziewała się, że będzie miała okazję poznać kolejne dzieło młodego, smoczego poety, ale nie widziała tego jako coś negatywnego, choć zdecydowanie nieprzyzwyczajona była do tego typu maniery. Nie wiedziała, co miałaby mu odpowiedzieć, bo sama nie należała do osób tworzących wiersze, więc sączyła dalej swoją miętową herbatę.
Ładne. – rzuciła tylko ukradkiem, przyglądając mu się badawczo. – Więc... masz na myśli własną samotność?
  • Pryzmatyczny Kolec

Zagajnik

: 10 mar 2024, 17:01
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Byłem jej wdzięczny, że nie rozdrapuje tamtej chwili. Ja... Nie chciałem, nie teraz, może nie jutro... Niektórych rzeczy nie byłem światkiem, ale odbijały się do teraz. Nadal byłem w cieniu persony, z którą jedynie dzielę krew... Bardziej wsłuchiwałem się w to co mówiła o pszczołach, a mnie się oczy zaświeciły pożądliwie.
Więc jeśli je doglądasz i się uczysz o nich. to czy byś może... nie chciała mnie tego nauczyć? – speszone drżenie wybrzmiało wraz z moim głosem. Byłem głodny wiedzy. Nauka odciągała mnie od ... Może lepiej się w niej zatracić?

....Jej głos i pochwała mocniej mnie zawstydził. Spojrzałem na nią z zakłopotaniem.
Dziękuję. Czuję, że najlepszy to on nie jest... I tak... Trafiłaś w punkt, ale i czy ty nie potrzebujesz kogoś swoim smoczym żywocie? – utkwiłem swój wzrok w jej zielonkawych oczach – Duszy niczym światło lampy rozganiające mrok najciemniejszej nocy? Przewodnika, który by był pomimo sztormów i burz naszych żyć... Ostoi ku pokrzepieniu serc? Czy raczej inspiracji, by przeć naprzód, pod prąd rwącej rzeki? – odwróciłem wzrok, a towarzyszka mogła poczuć delikatne drgania maddary. W łapie pojawiła się czarna Harfa podobna do tej, którą miała ciotka. Ułożyłem na niej odpowiednio paliczki, targając to jedną to drugą strunę. Szybko strojąc hebanowy instrument.
Czy raczej osoby do potowarzyszenia w milczeniu podczas picia herbaty? – po tych słowach zacząłem cicho grać drobną pieśń. Brzdękałem na niej patrząc kątem oka na jej reakcję, choć czy odkrywanie wszystkich kart jako smoczy artysta, lekko darmozjad było oprawne? Nie wiem, lecz po jej liście czułem, że może i to lekko podleczy ból, jaki z tego krzyczał

Zapach Goździków

Zagajnik

: 02 lip 2024, 17:46
autor: Barwy Ziemi
Czas mijał. Gnał jak szalony. Ciirioh ani się obejrzał, a jego maleństwa już nie były takie malutkie! Zdążyły już troszkę urosnąć, a nawet nauczyły się pierwszych słów, więc nie było na co czekać! Dla Spijającego był to wręcz idealny moment na zapoznanie ich z kolejnym członkiem rodziny, który... cóż. Nie miał tak wiele czasu jak one. Prędko skontaktował się więc z ojcem, mówiąc mu że chciałby mu kogoś przedstawić. A nawet kilku takich ktosiów! Zależało mu wszak, by zdążyć przed odejściem ojca, wiedząc że ten z pewnością by się ucieszył, mogąc poznać własne wnuki. Ciirioh spodziewał się więc dziś chwil wzruszenia i radości. A może nawet nieco niezręczności? Pf! Oby tylko nie zbyt dużo, bo to jednak powinno być wesołe spotkanie! Jedno z tych, które stworzy wspomnienia na całe życie. Tym samym Spijający miał nadzieję, że młode zdołają choć trochę zapamiętać dziadka. Może jego głos? Albo wygląd? Cokolwiek. Byle tylko wiedziały że był i ich kochał. Bo że tak będzie, to Ciirioh nie miał najmniejszych wątpliwości!

Wszystko więc przygotował. Zarówno poczęstunek jak i futra, by było im wygodnie na świeżym powietrzu. Potem skinął partnerowi łbem, dając znać że przygotowania zostały zakończone. Tym samym pozostało im jedynie wyłapanie młodych i udanie się na miejsce! W ten sposób dotarli do Zagajnika i to jako pierwsi. No dobrze. A zatem pozostało im tylko czekanie! Na tę myśl serce mocniej zabiło wojownikowi, który rozejrzał się prędko, nim wrócił wzrokiem z powrotem do piskląt.
– Przyszliśmy tutaj, bo chciałbym Wam kogoś przedstawić! – zagaił je z uśmiechem, po kolei mierzwiąc łapą ich puszyste czuprynki – Niedługo przyjdzie tu Wasz dziadek. Czyli tata taty! Jest on dla mnie bardzo ważny, więc przywitajcie się z nim ładnie, dobrze? – wytłumaczył co nieco młodym, żeby choć trochę zaspokoić ich ciekawość. Wszak po raz pierwszy wzięli ich na Tereny Wspólne, więc pewnie porządnie ich tym zaskoczyli! Albo ucieszyli. Kto wie, co tam mogło się kłębić w małych łebkach!

Potem Ciirioh pozwolił młodym na chwilę swobody, podczas której rozłożył futra, które miały im służyć za siedzisko. Wyłożył też przyniesione jedzenie i picie, tak by wszystko było gotowe na przybycie głównego gościa. Kiedy wszystko wyglądało już idealnie, Spijający przysiadł w pobliżu i odetchnął cicho.
– Trochę się denerwuję, Yulo – pochylił się do partnera, szepcząc mu do ucha z uśmiechem, który przeczył jego własnym słowom. Zachichotał więc, z rozbawieniem szturchając nosem policzek Słonecznego – Tata może wydawać się nieco szorstki w obyciu, ale w głębi serca to dobry smok. Chciałbym żebyście wszyscy się polubili. Będę trzymał za to szpony! – zaćwierkał z nadzieją, posyłając przy tym Powiernikowi ciepłe spojrzenie. Potem znów przeniósł je na pisklęta i na sam Zagajnik, wyczekując z niecierpliwością pojawienia się znajomej sylwetki.

Powiernik Pieśni
Shenjë
Tanka
Culli