Strona 33 z 35
Liściaste rozstaje
: 05 lip 2023, 15:47
autor: Ołtarz Wyniesionych
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Na terenach Mgieł było ostatnio bardzo tłoczno, dlatego wzięła Valnara na jego pierwszą w życiu wycieczkę. Posadziła go sobie maddarą na grzbiecie i kazała mu się trzymać swoich obręczy na szyi. Młody mógł podziwiać w ten sposób świat, gdyż przechodzili blisko lasów, rzek, gór, mokradeł, brakowało chyba tylko pustyni.
W końcu zaprowadziła go na Tereny Wspólne, do Dzikiej Puszczy. Znalazła jakieś miejsce, które nie było aż tak zarośnięte przez rośliny i postanowiła, że od razu przejdzie do rzeczy.
~ Dzisiaj nauczysz się najbardziej podstawowej wiedzy, Valnar. Jesteś teraz na Terenach Wspólnych. – Powiedziała rozrysowując na ziemi pazurem mapę. Składała się oczywiście z trzech stad i małego obszaru na samym środku, który wskazała palcem.
~ Ty, ja, twój ojciec, siostra, brat – wszyscy żyjemy tutaj. Ale nie jesteśmy sami, należymy do Stada Mgieł. Mamy swoje zasady tradycje, swój kodeks, który szanujemy ponad wszystko. Nie jesteśmy jednak jedynym stadem, jest także Słońca i Ziemia. To pierwsze składało się kiedyś z dwóch innych, Ognia i Księżyca, ale doszło między nimi do fuzji, która trwa do dzisiaj. Mamy teraz z nimi coś w rodzaju pseudo-sojuszu, malutka nić porozumienia. Ziemia... lepiej nawet o nich nie myśl. Przez ostatnie wydarzenia, jak i jeszcze bardziej odległą przeszłość, mamy z nimi raczej negatywne stosunki. – Wskazywała na coraz to kolejne obszary, dodatkowo poprawiając rysy mapy, by Valnar dobrze znał granicę. Wolała, żeby potrafił się odnaleźć.
~ Są rzeczy, które wszystkie stada mają wspólne. Na przykład rangi. Ty jesteś pisklęciem, ale jeśli będziesz grzecznie uczył się ze mną i twoim ojcem, to zostaniesz adeptem. Wtedy będziesz musiał wybrać jedną z dalszych ścieżek. Horus jest uzdrowicielem, zbiera zioła, ciężko pracuje i leczy nas wszystkich z chorób i ran. Bez niego byłoby nam bardzo ciężko. Są też łowcy, którzy zajmują się zbieraniem pożywienia, polują na zwierzęta, żyją trochę na uboczu, ale są równie potrzebni, co uzdrowiciele. Twój brat, Vansatih, szkoli się właśnie na łowcę. – Zrobiła małą pauzę, żeby dać młodemu szansę na poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie. Za dużo słów i absolutnie niczego nie zapamięta. Chociaż, w wieku dwóch księżyców i tak nie zrozumie wszystkiego.
~ Później są wojownicy i czarodzieje. Ja jestem czarodziejką. Celem tych rang jest wieczne udoskonalanie swoich umiejętności i walka. Bronią nas, gdy nadejdzie taka potrzeba. Na naszych ziemiach jest dużo wojen. Teraz walczymy z łowcami smoków, ale często też między sobą. – Wyjaśniła. Ponownie, zrobiła małą przerwę na ułożenie myśli i ewentualne pytania.
~ Pozostali nam piastuni. Kiedyś byłam kimś takim, ale postanowiłam zmienić rangę. Ta akurat zajmuje się naukami, bronieniem najmłodszych i organizowaniem turniejów stadnych. Często biorą też pod opiekę pisklęta, które nie mają rodziców. I na sam koniec... został nam przywódca. U nas jest nią Mahvran Chimeryczna, zobaczysz nią niedługo. Przewodzi stadu, podejmuje najważniejsze decyzje, reprezentuje nas. – Powiedziała. Na szczęście kończy już jej się kadencja.
Valnar
Liściaste rozstaje
: 05 lip 2023, 16:54
autor: Gwiezdny Tropiciel
Valnar na dobrą sprawę nigdy na dobre nie opuścił jeszcze swojej groty. Był skupiony na jedzeniu, spaniu i okazjonalnie słuchaniu i uczeniu się smoczej mowy. Tym bardziej więc nagła wycieczka na tereny wspólne była dla niego całkowitym szokiem. Nie tylko dlatego że nagle nie mógł już po prostu leżeć na boku z przerwami na pożeranie kolejnych rzuconych mu kawałków mięsa, ale też z tego prostego powodu że nagle zorientował się że świat na zewnątrz jest DUŻY. Wyjście z groty było porównywalne do wyklucia się pod względem otwarcia oczu na szerszy świat.
Podczas całej podróży Valnar z zapałem obserwował zmieniający się pod nimi krajobraz widząc rzeczy o których mu się nie śniło. Wiedział że istnieje coś takiego jak "las" czy "rzeka" ale zobaczyć to było czymś zupełnie innym. Oczy szeroko wyszczerzone mimo pędu wiatru pochłaniały wszystkie te widoki. W końcu przyszła kolej na lądowanie i rozpoczęcie nauki.
Usiadł naprzeciw swojej mamy i z zapałem zaczął słuchać się słów swojej matki tłumaczącej mu po kolei hierarchię i porządek panujący na tych ziemiach. Ilość słów, zgodnie z przewidywaniami, trochę go przerastała. Kiwał jednak łbem robiąc wszystko co mógł w swej pisklęcej mocy by zrozumieć i zapamiętać. Nawet jeśli niektóre rzeczy wydawały się co najmniej dziwne.
– Ziemia. -Rzekł nagle gdy temat nauki przeniósł się na tematy stosunków między stadnych. – Zła? Czemu?
Oczywiście szanse że pojmie jakąkolwiek odpowiedź były niskie. Jednak jak chyba każde pisklę nie rozumiał jak bardzo skomplikowany jest ten świat i spodziewał się prostej odpowiedzi. Jednak nie ważne jak mało zrozumie i tak będzie z zapałem kiwał łebkiem!
– Tata leczy co mama zrobi? -zapytał się gdy mama zaczęła mówić o stadnych pozycjach rangach. Ten temat zaskoczył go na tyle że nawet przestał na moment kiwać łbem.– Brat? Gdzie? Chce poznać!
Temat rodziny szybko przegnał jego skonfundowanie. Brat? Więcej członków rodziny do poznania? Super, tak, jak najwięcej!
Liściaste rozstaje
: 05 lip 2023, 22:04
autor: Ołtarz Wyniesionych
Och, no tak. Przez to, że wykluły się jej niespodziewanie aż dwa pisklęta, była ostatnio strasznie rozkojarzona. Z tego wszystkiego nawet nie przedstawiła Valnarowi i Hekate ich brata, Vansatiha. Była aż zaskoczona. Naprawdę tego nie zrobiła? Widocznie tak. Postanowiła swój błąd szybko naprawić.
~ Vansatih? Chętny na spotkanie ze swoim bratem? Czekam w Dzikiej Puszczy, mały nie może się doczekać, żeby cię poznać. – Przesłała mentalnie Wiśniowemu Kolcowi. Teraz właściwie żałowała, że nie wzięła ze sobą też Hekate.
~ Nie pasujemy do siebie, za bardzo się różnimy. Nie są źli, po prostu inni. – Wytłumaczyła. Nie chciała go uczyć nienawiści do innego stada. Możliwe, że nieco przesadziła w swoich słowach.
~ Ja walczę, czaruję. Bronię. Tak, to co ja zrobię, uzdrowiciele innych stad wyleczą. To, co oni zrobią nam, wyleczy twój tata. W temacie samego "czarowania". Widzisz, każdy smok ma w sobie coś takiego jak maddara, źródło. Magia tworzenia. Jak będziesz starszy, to również się tego nauczysz. Hmm, powiedzmy, że chciałabym stworzyć takie zwierzątko, niech będzie, że wilka. Widzisz, przywołałam jego iluzję, chociaż faktycznie go tutaj nie ma, ale wygląda jak żywy. Przekonujące, prawda? Takich tworów używam podczas walki. Wojownicy zaś walczą pazurami, kłami. – Wytłumaczyła, faktycznie przywołując iluzję wspomnianego wcześniej wilka. Taki typowy przedstawiciel rasy szarej, dosyć spory. Bystre ślepia, szpiczaste uszy, ogon, dosyć dużo futra, które delikatnie ruszało się pod wpływem wiatru. Jednak w jednej chwili iluzja po prostu zniknęła.
~ A twój brat zaraz tu przyjdzie, będziesz mógł go poznać. – Zaspokoiła jeszcze ciekawość młodzika.
~ Przejdźmy do bardzo ważnego aspektu, czyli wiary. Jak ci to prosto wytłumaczyć, to wyznawanie istot znacznie potężniejszych od nas. Tak jak stworzyłam tego wilka, tak bogowie wielu wierzeń stworzyli wszystko to, co nas otacza. – Dla większego efektu, łapą wskazała na teren wokół.
~ Bogowie Wolnych Stad... po prostu są. Ciężko nawet ich nazwać bogami, to po prostu bardzo silne istoty, jednak nie opłaca się nam otwarcie nimi pogardzać, gdyby chcieli, zrobiliby nam krzywdę nawet w tej chwili. Widzisz, jest ich wielu, Immannor podobno był tym pierwszym. Warto jednak, żebyś zasadniczo znał tylko kilku. Ateral w teorii jest patronem naszego stada, ale jakoś tego nie zauważyłam. Jeżeli kiedyś stanie się komuś krzywda, której nie wyleczy nawet zwykły uzdrowiciel, można udać się do Erycala, który za wskazaną cenę uzdrowi każdego. Też będę musiała się do niego udać, bo nie mam języka. – Otwarła paszczę, żeby pokazać młodemu coś zaskakującego – rzeczywiście go nie miała. Gdzieś tam daleko widać było jeszcze miejsce, w którym był wycinany.
~ Jest też VIliar, który ma swoją arenę na terenach Wolnych. Tam czarodzieje i wojownicy, jak na przykład ja, walczą z drapieżnikami, by trenować swoje umiejętności. – Wytłumaczyła. Przez jej słowa może nie przelewała się pogarda do bogów Wolnych Stad, ale swego rodzaju niechęć.
~ Co byś zrobił jednak, gdybym ci powiedziała, że oni wszyscy nie mają znaczenia? Wymieniamy się z nimi, handlujemy. Ja dam im kamień, oni dadzą mi patyk. W rzeczywistości nie różnią się wcale od nas, nie licząc ich siły. – Wytłumaczyła. Oczywiście, że zamierzała uczyć swoje dzieci własnej religii. Niech jednak wiedzą o bogach tutejszych i o korzyściach, które wynikają z wymian z nimi. Reszta bogów? Śmieszny Kammannor? Sennah od siedmiu boleści? Phi!
Valnar, Wiśniowy Kolec
Liściaste rozstaje
: 05 lip 2023, 23:33
autor: Rozkwit Wiśni
Brat? On ma brata?! Prawie zapomniał że biegł kiedy dotarła do niego wiadomość matki. Bogowie jak on się cieszył! W końcu rodzeństwo! Będzie miał kogoś kogo będzie mógł nauczyć jak skórować królika! Albo takiego maleństwo dogonić. Jak tylko potrafił zaczął biec, bardzo chciał się dostać na miejsce spotkania tak szybko. Był ciekaw jak wygląda jego nowy brat. Miał nadzieję, że był podobny do matki bo w takim wypadku musiał być naprawdę mały i uroczy.
-JESTEM!– Zawołał, kiedy tylko dostrzegł zarysy ciała matki. Od razu także zaczął rozglądać się za pisklęciem, no gdzie on był! Kiedy w końcu jego spojrzenie padło na pisklę uśmiechnął się szeroko pokazując swoje kły.
-Jaki on mały- Stwierdził miękko, kładąc się przed pisklęciem by chociaż odrobinę zrównać się z nim wzrostem.
Wrota Dziejów Valnar
Liściaste rozstaje
: 06 lip 2023, 2:26
autor: Gwiezdny Tropiciel
Na wzmiankę o zaproszeniu brata z zapałem zaczął kiwać łbem. Tak, bardzo chciał poznać! Na pewno jest tak samo albo chociaż tak wspaniały jak jego rodzice! Jednak nie mógł sobie pozwolić na zbyt dużo rozkojarzeń. Musiał się uczyć!
A to wszystko robiło się jeszcze bardziej skomplikowane niż przed chwilą! Wyjaśnienia odnośnie stada Ziemi kompletnie nie były do pojęcia dla malca
– Ziemia nie zła? To czemu walczyć? -zapytał się starając się wyjaśnić tą bardzo dziwną kwestię. Słowa mamy zdawały się przeczyć samym sobie! Gdy jego mama wyczarowała wilka, oczy malca znowu się rozszerzyły, a kolczasta kreza na jego grzbiecie nastroszyła się. Wierzył że ten wilk nie jest prawdziwy ale nadal nie podobał mu się widok czegoś co instynktownie uważał za groźne, tak blisko. Syknął cicho i z ulgą zauważył że twór zniknął.
Teraz temat przeszedł na bogów i siły nadprzyrodzone inne niż smocza magia. Valnar nic o tym nie wiedział. Nic o tutejszych bogach, o wierze swojej matki, więc stanowił tak podatny grunt na wszelkie indoktrynacje jak się tylko dało. Kiwał więc łebkiem na każdą przekazaną mu informację.
– Pomagają? Chyba znaczą! Jak pomaga to dobry. Jak krzywdzi to zły. -skomentował jej słowa. Byli silni i pomagali! To chyba dobrze, prawda?
Wtem, w końcu przybył jego brat. Tumult i hałas jaki temu towarzyszył trochę zraził pisklę które ponownie nastroszyło groźnie swoją krezę i cofnęło się o krok, w kierunku matki. Gdy Wiśniowy położył się by zrównać się z jego poziomem odważny Valnar zrobił krok do przodu, efektywnie wracając tam gdzie stał i spojrzał się bratu w ślepia.
– Ty duży -Skomentował jego słowa nie spuszczając wzroku z niego. Postanowił jednak lepiej poznać swojego brata- Ja Valnar. Mama uczy! Mówi, bogowie nie ważni! Ty łowca? Mama czarodziej!
Liściaste rozstaje
: 08 lip 2023, 19:11
autor: Ołtarz Wyniesionych
To prawda, był maleńki. Veir przywykła do górskich olbrzymów z gigantyzmem, zarówno jej zmarła córka Vesserana, jak i Vansatih, byli właśnie takiej rasy. Często jednak te najmniejsze pisklęta ostatecznie są tymi najbardziej obiecującymi. Jak będzie tym razem? Jedynie czas pokaże.
~ Mhm. Też taki byłeś... no może nie aż tak. – Powiedziała do Vansatiha. Czy on aby przypadkiem już jej nie przerósł? Przyjrzała mu się, rósł naprawdę błyskawicznie. Jednego dnia podróżował sobie bezpiecznie na jej grzbiecie, a drugiego już nad nią górował. Zaczęły już Veir atakować syndromy każdego rodzica, czyli między innymi niedostrzeganie upływu czasu.
~ Wszyscy walczymy, to naturalna kolej rzeczy. Chodzi jednak o doskonalenie umiejętności. Stosunki zmieniają się na przestrzeni księżyców, pamiętam czasy gdy mieliśmy całkiem przyjazne relacje z Ziemią, ale to było dawno temu. Teraz się nie dogadujemy, ale może się to zmienić w przyszłości. Na ten moment mamy wspólnego wroga, który nas jednoczy. Łowcy smoków. Źli. Okrutni. Wstrętni. – Przywołała iluzję dwunoga, a Vansatih mógł ją skojarzyć. To znaczy, różniła się nieco od tej, którą pokazała mu za młodu, ale wszyscy ludzie wyglądali identycznie. Ten tutaj? Wysoki na około 1.70 metra człowiek z brodą, hełmem, metalową zbroją i mieczem u boku. Wróg. Chciała, żeby jej dzieci miały jasny pogląd o nich. Zdarzali się dobrzy ludzie, to prawda. W jej stronach było dużo "dobrych" dwungów, a przynajmniej nie byli źli. Chciwi nieco, ale nic poza tym.
~ Widzisz, bogowie dzielą się na tych ważnych i nieważnych. – Wytłumaczyła, żeby wszystko sprostować. ~ Tych nieważnych jest mnóstwo, to także ci, o których ci powiedziałam. Jest ich tyle, co koniczyn na wszystkich łąkach Wolnych Stad. Tych naprawdę istotnych? Zaledwie garstka. Wśród nich jest Ognvar, zwany też Uroborosem, wężem pożerającym własny ogon. Bóg istniejący ponad czasem, ponad wszystkim. Ojciec, krawiec czasu, bóg odwiecznego cyklu. Wniknął do świata śmiertelników pod postacią kamiennego awatara, który uformował z gwiezdnego pyłu, wszystko w tamtym czasie było chaosem, nie było niczego, żadnych zasad, porządku, upływu czasu, nawet życie było niepełne. On to zmienił, ukształtował, a jego awatar stał się Essyanem, olbrzymim pasmem górskim na którym powstało trzynaście państw, w tym Horgifell, z którego pochodzę. Nim odszedł, za jego sprawą przybyli Kjotvi i Hadruul. Niektórzy mówią, że stworzył ich za sprawą swojej boskiej mocy, na swoje podobieństwo. Inni mówią, że wcześniej byli półbogami, wyniesionymi do postaci pełnoprawnych bogów ze względu na swoje heroiczne czyny. Jeszcze inni twierdzą, że odnalazł ich wśród bezkresów gwiazd i czasu, a ci widząc jego potęgę, postanowili dołączyć do jego panteonu. I są ostatni, którzy są pewni iż losy Ognvara, Kjotviego, Hadruula i innych bogów Horgifell, zawsze były ze sobą splecione i zawsze istnieli razem. – Tłumaczyła. Słów było mnóstwo, zatem robiła mnóstwo pauz, podczas których dawała młodemu przerwy na pytania. Patrzyła się także na Vansatiha, uznała, że może dowiedzieć się czegoś nowego! Mówiła dosyć powoli, czasami przywołując iluzje, między innymi olbrzymiego pasma górskiego, Essyanu, z którego pochodzi.
~ Kjotvi i Hadruul, niezależnie od ich genezy, przelali w świat wszystko to, czego brakowało. Skupili się na naturze. Niedźwiedzie i wilki to święte zwierzęta, które powstały dzięki nim. Kjotvi ma postać srebrzystego wilka, jego oczy bystre, jedno z nich świecące blaskiem księżyca. Jeżeli przyjrzysz się nocnemu niebu, to dostrzeżesz jego czujne oko, jest obserwatorem. Księżyc ciągle się zmienia, czasami jest mniej lub bardziej widoczny. Gdy jest w pełni, to oznacza iż bóg patrzy prosto na ciebie. Kjotvi to przebiegłość, życie w harmonii z naturą, jego wyznawcy są niezauważalnymi łowcami, uderzającymi wtedy, gdy jest już za późno dla wrogów. – Wytłumaczyła. Kolejny znak, że księżyc, noc, to powiązanie wszystkiego z Horusem, który ukochał sobie gwiazdy, to nie mogło być przypadkiem.
~ Hadruul jest przeciwieństwem Kjotviego, chociaż oboje dbają o naturę i są częścią jednego i tego samego. Widzisz, Hadruul nie tyle żyje w harmonii z naturą, co włada nią. Korzysta z jej siły, ale nigdy nie przestaje oddawać jej szacunku. Jego wyznawcy noszą zwierzęce futra, a każde dodaje im sił, jakoby dusza zwierzęcia walczyła razem z nim. Jego kultyści potrafią wykorzystywać niezrównaną siłę niedźwiedzia w walce. Hadruul występuje pod postacią kamiennego, niewrażliwego na ból niedźwiedzia. – Ponownie, wytłumaczyła. Chciała ponownie, zaciekawić także Vansatiha, skoro tu już był!
~ Krążą legendy o tych, którzy jednocześnie wykorzystują empatię i przebiegłość Kjotviego oraz niezrównaną siłę Hadruula. Czy są prawdziwe? Nie mi to oceniać. – I dodała na koniec.
Wiśniowy Kolec, Valnar
Liściaste rozstaje
: 10 lip 2023, 16:58
autor: Rozkwit Wiśni
Uśmiechnął się szeroko do matki, długo musiał się przyzwyczajać że jest od niej wyższy. W końcu nie minęło aż tak wiele czasu prawda? A może był zbyt skupiony na swoich naukach by poczuć upływ tego czasu?
-Będę łowcą ale jeszcze nie teraz. Jestem Vansatih, choć poza naszym stadem na razie posługuję się imieniem Wiśniowy Kolec. To fałszywe imię które można przekazać smokowi spoza stada. Prawdziwego strzeż i nie mów każdemu, Valnar- Powiadomił młodszego brata po czym uniósł głowę do góry. Jego młodszy brat był naprawdę malutki jeśli porównać go do niego! Kiedy matka opowiadała o bogach związanych z łowiectwem uśmiechnął się.
-Chyba już wiem któremu bogu poświęcę kapliczkę w swojej grocie- Stwierdził pokazując ostre zęby w uśmiechu. Jeden z tych bogów naprawdę przypadł mu do gustu. Będzie to trochę trwało jednak zbuduje kapliczkę godną swojego patrona!
Wrota Dziejów Valnar
Liściaste rozstaje
: 10 lip 2023, 22:50
autor: Gwiezdny Tropiciel
Nie spodobała mu się przedstawiona dwunożna istota. Wiedział już na podstawie wcześniejszego doświadczenia z iluzją wilka że nie jest ona prawdziwa, więc ograniczył się tylko to pogardliwego spojrzenia na ludzia wyczarowanego przez mamę. Zrozumiał że w przeciwieństwie do stada Ziemi, ta istota była zła z natury.
Ale potem przyszła kolej na tłumaczenie pisklęciu zawiłości związanych z wyznawanym przez mamę panteonem bogów... To wszystko była dla niego po prostu za dużo. Nie wiedząc jak zareagować na taki natłok nowych informacji, abstrakcyjnych pojęć i istot o których nigdy nie słyszał i robiącymi dziwne rzeczy jak pożeranie własnego ogona... Nie rozumiał ale też nie chciał się przyznać nie tylko przed mamą ale też przed bratem. Rozejrzał się nerwowo na boki jakby poszukiwał w otoczeniu jakiejś wskazówki, czegokolwiek co mogłoby mu odpowiedzieć na ten strumień wiedzy. Uratował go dopiero brat deklarując swój wybór ulubionych bogów.
– Tak! –rzekł nagle, nieco głośniej niż zamierzał. Sprawiło to że zmieszał się jeszcze bardziej i szybko dodał:
– Natura jest. Nie ma uczuć, tak jak... kamień. Kamień jest. Możemy użyć. Naturę też.
Podniósł w końcu łeb sam lekko zaskoczony tym co właśnie powiedział. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad rzeczami których fizycznie nie ma. Ale teraz gdy pomyślał o bogach którzy mają jakieś nastawienie do natury jak do innego smoka... wydawało mu się to dziwne.
– Czy smoki myślą że wszystko jest jak smok? -zapytał się lekko tym skonfundowany
Liściaste rozstaje
: 13 lip 2023, 22:04
autor: Ołtarz Wyniesionych
~ Świetnie. Daj mi znać, a chętnie ją zobaczę. Gdybyś kiedyś przechodził się po Dzikiej Puszczy na terenach wspólnych, znajdziesz mój ołtarz, na polanie między drzewami. – Przesłała mentalnie Vansatihowi. Podobało jej się na jakiego smoka wyrósł, była z niego bardzo dumna. Nie pomyślałaby wcześniej, że będzie mogła doświadczyć takich rzeczy jak przywiązanie, czy więź z własnym dzieckiem. Nie jest niezwykle przytulającą i czułą matką, ale potrafiła takie rzeczy okazywać w inny sposób.
~ Wiedziałam, że znajdziesz swojego patrona. Hm, zobaczymy kogo wybierze w przyszłości twój brat. – Przesłała jeszcze mentalnie starszemu synowi, po czym skupiła się na tym młodszym i jego pytaniach.
~ Masz rację. Fizycznie ich nie ma, ale pamiętaj, że gdzieś tam, głęboko w środku istnieją. – Odpowiedziała. Uh, chciała rozwodzić się na bardziej filozoficzny temat, że wszystko co czujemy, może mieć gdzieś swoje fizyczne odzwierciedlenie, w innym, materialnym świecie. Tylko z pewnością byłaby to przesada na pisklę w jego wieku.
~ Tak, często myślą, że wszystko jest jak one. Czy raczej jak... coś rozumnego. Widzisz, zwierzęta są bardziej inteligentne niż nam się wydaje, ale nie tak bardzo jak smoki. Ludzie też są w pewnym sensie bardzo podobni do nas, tak jak i inne istoty. Bogowie nie są jak smoki, przynajmniej nie ci, o których ci mówię. Działają inaczej. – Powiedziała i postanowiła synowi to wytłumaczyć za pomocą przedmiotów. Wzięła sobie trzy najbliżej znajdujące się jej rzeczy.
~ Załóżmy, że to są bogowie, to są istoty rozumne, a to są zwierzęta. – Wskazała kolejno na, kamień, liść, patyk. ~ Wszystkie istnieją, wszystkie z czegoś się składają, ale każde jednocześnie są bardzo od siebie różne, chociaż gdzieś idzie zobaczyć podobieństwa. – Powiedziała. Na przykład między patykiem, a liściem. Oba przedmioty pochodzą z drzewa.
~ Są jeszcze inni bogowie, ale nie będę teraz hm, za bardzo cię męczyła, więc jedynie szybko ci o nich wspomnę, dobrze? Jest Havardr, strażnik dusz i patron niezłomnej woli. Hilsith, bogini walki i sztuki, oraz łączenia ich w jak najlepszy sposób. Oraz Eindride, bogini nieboskłonu, gwiazd, ambicji. – Wytłumaczyła w jak najprostszy sposób. Bardzo możliwe, że młody więcej zapamięta o bogach z tego, bardzo krótkie wykładu, niż z poprzedniego.
~ Wiesz już o bogach, o stadach, trochę o naszych wrogach i profesjach. O magii i o tym, że można dzięki niej tworzyć iluzje. Na sam koniec powiem ci o tym, jak olbrzymi jest świat za naszymi ziemiami. Jak teraz poznałeś, co jest za grotą, to wyobraź sobie, że to wszystko rozciąga się niemal w nieskończoność. Jest mnóstwo ziem, pokrytych piaskiem, gdzie niemal w ogóle nie dociera woda. Są razy rozumne podobne do ludzi, krasnoludy, gnomy, elfy ze szpiczastymi uszami. – Powiedziała, tworząc iluzje poszczególnych istot. Były podobne do tej, którą stworzyła wcześniej. Krasnoludy nieco mniejsze, bardziej muskularne, brodate. Elfy wyższe, smukłe i z charakterystycznymi uszami. Gnomy, niższe nawet od krasnoludów, ze szpiczastymi uszami i kolorowymi włosami
~ Są zwierzęta, których nie znajdziesz nigdzie indziej. Ale są też niebezpieczeństwa. Nie wszyscy są przyjaźni. Mimo iż ze Stadem Ziemi mamy swoje różnice, to tutaj jest bezpiecznie. Gdyby nie ci ludzie, którzy nas atakują, byłby to prawdziwy azyl. Czasami jednak wyruszamy w te niezbadane ziemie, korzystając z błogosławieństw nędznych bogów Wolnych Stad. Kiedyś was tam zabiorę, ciebie, Vansatiha, Hekate, ojca. Pójdziemy całą rodziną. – Powiedziała, spoglądając na obu swoich synów. Nie miała już więcej do powiedzenia, ale chętnie odpowie na wszystkie pytania, które Valnar miałby ewentualnie do niej.
Wiśniowy Kolec, Valnar
Liściaste rozstaje
: 14 lip 2023, 19:47
autor: Gwiezdny Tropiciel
Mama była bardzo skora by opowiedzieć dzisiaj pisklęciu jak najwięcej. Nie żeby to było coś złego. Bas, to faktastycznie że tak bardzo jej zależało. Tylko cała ta ilość wiedzy wywoływała u Valnara poczucie zażenowania samym sobą. nie był w stanie wszystkiego zrozumieć na tak głębokim poziomie jak było mu to przestawiane! Miał wrażenie że powinien, że było to od niego oczekiwane, ale nie był w stanie! Rozumiał że byli bogowi, byli od baaardzo bardzo dawna, zajmowali się naturą, czasem. Niektórzy mniej potężni nie byli bogami (choć nie wiedział nadal gdzie leżała granica). Miał powiedzieć mamie że nie rozumiał? Nigdy! Straciłby w jej oczach.
Ale na szczęście Nie wszystko było skomplikowane. Rozumiał że istnieje magia, można nią tworzyć rzeczy na chwilę, wiedział że są stada inne niż jego i że świat jest duży. Takie sprawy były proste! Nie miały głębokiego sedna! Ziemia trochę zła, ludzie bardzo źli. Czarodziej i wojownik kaleczy, łowca kaleczy ale zwierzęta, uzdrowiciel naprawia okaleczone smoki.
– Rozumiem! – odparł bardzo i dość nieadekwatnie krótko na wszystkie słowa które padły z pyska matki. Kiwnął przy tym jeszcze raz łbem i nieśmiało wyszczerzył pysk w smoczym uśmiechu. Na pewno z czasem wszystko zrozumie, także te bardziej skomplikowane kwestie. Nie zawiedzie rodziców i stada.
Liściaste rozstaje
: 04 wrz 2023, 21:15
autor: Ołtarz Wyniesionych
//Inny czas
Przybyła do tego miejsca w poszukiwaniu barwników i kilku innych rzeczy. Otóż zajmowała się pewnym projektem dla swoich dzieci i Gheiny, chciała stworzyć dla nich cztery torby. Potrzebowała jednak kilku składników, nieco żywicy, kory z dębu, olejku z niektórych roślin i czegoś, czym mogłaby związać ze sobą skórę. Twory Veir nie były czymś robionym "na kolanie", przykładała się. Dla Hekate i Valnara zamierzała na przykład stworzyć torby z dodatkiem lisich ogonów, na szczęście ostatnio natrafiła na dwa takowe drapieżniki na swoim polowaniu. Jednak zamierzała użyć materiałów nie tylko z tych chytrych zwierząt, wykorzysta także łuski bazyliszka i skórę mantykory. Jak wszystko wygarbuje.
Gdyby ktoś akurat przechadzał się po Dzikiej Puszczy, zauważyłby zatem fioletowołuską samicą, ubraną w różnego rodzaju szklane ozdoby. Bransoletka na łapie, obręcz na ogonie, dwie na szyi, a nawet drobne koraliki na wąsach, a to nie było wszystko! Przechodziła się od zarośli do zarośli, zbierając kilka rzeczy, a czasami jedynie wyrażając delikatne rozczarowanie i udając się dalej. Podchodziła do drzew, by zbierać z nich korę. Udało jej się znaleźć nawet jeden ul, z którego spróbowała wydobyć nieco materiałów na wosk. Z pewnością wpadnie komuś w oko, prawda? Zwłaszcza, że zajęła najbardziej odkrytą część Dzikiej Puszczy.
Towarzyszył jej biały rosomak, gdyż Mosarba zajmowała się dziećmi Veir, zawsze mając je na oku. Może czuły, że mają absolutną swobodę, ale zawsze zza krzaków wystawało jakieś reniferze poroże ze zwisającymi, szklanymi ozdóbkami. Varnil może mało się przydawał, ale czasami gdzieś tam grzebał w krzakach. Głównie przyszedł tutaj, żeby szukać jakiejś "ustawki" z innymi kompanami.
Liściaste rozstaje
: 21 lis 2023, 22:15
autor: Prip
Liściaste Rozstaje to kolejna lokacja do której przywiodło Prip. Nie znała tych terenów jeszcze zbyt dobrze, dlatego każdy spacerek zapoznawał ją z nowymi widokami. Nowe tereny! Czyli i nowe miejsca do czczenia Monolitu! Co prawda trzeba było domalować symbol tu i ówdzie. Generalnie i tak najlepiej byłoby postawić gdzieś mały posąg przedstawiający Monolit. Takie ala miejsce do modłów. Jako Kapłanka Monolitu musiała przecież zadbać o miejsce dla potencjalnych nowym w wierze. Ale to były jeszcze plany na daleką przyszłość. Jedną z rzeczy na liście będzie na pewno wysadzenie tej zapyziałej świątyni o której słyszała. Nie ma miejsca na jakieś kompromisy. Monolit nie szedł na niczyje ustępstwa!
Sama Prip krążyła po rozstajach oglądając tutejszą zieleń. Oczywiście niesiona wolą największego Monolitu.
Wrota Dziejów
Liściaste rozstaje
: 22 lis 2023, 21:34
autor: Ołtarz Wyniesionych
Coś przywiodło ją tutaj, ale czy była to wola Monolitu, czy może została pokierowana tu przez Ognvara? W każdym razie Veir wierzyła, że nie było przypadkowych spotkań i wszystko toczyło się w określony sposób. Tego dnia miała po prostu ochotę się przejść, więc to zrobiła. Wybrała oczywiście Dziką Puszczę, gdyż chciała przy okazji sprawdzić stan swojej kapliczki. Może dodatkowo przyozdobić ją jakoś? Veir miała kilka pomysłów. Kiedyś w przyszłości byłaby chętna nawet wybudować całą świątynię. Wątpiła jednak, że zachowałaby się dłużej niż kapliczka. Ta mniej rzucała się w oczy, raczej nikt nie próbowałby jej zniszczyć i utrzymanie jej w czystości byłoby prostsze.
Gdy tak przemierzała tereny Dzikiej Puszczy, jej uwagę zwróciła oczywiście tajemnicza smoczyca bez skrzydeł. Chociaż smocze cechy były kiepsko widoczne przez jej charakterystyczny ubiór. Ta maska... Veir przez chwilę stała, patrząc się z daleka na Prip. Przypominało jej to niektóre osoby z Horgifell. Wszyscy byli winni wierzyć w Ognvara i wyznawać jego wyższość, jednak niektórzy wybierali sobie na patrona boga, który nim nie był. Co nie odbierało jego boskości. Jednym z takich bogów była Hilsith, Pani Sztuki, Walki i Teatru. Jej wyznawcy nie walczyli, oni wręcz tańczyli na polu walki, poruszając się w iście teatralny sposób! Nosili maski, podobne do Prip. Każda inna, odzwierciadlająca styl bitewny i charakter smoka. Widząc maskę takiego osobnika, można było o nim wiedzieć wszystko.
Veir podeszła bliżej tajemniczej smoczycy, zdecydowała się zagadać.
– Witaj. Jesteś stąd, czy może pochodzisz z daleka? – Rzuciła. Wzięłaby ją za rodaka, gdyby nie te szaty i brak skrzydeł. W jej rodzimych stronach było to uznawane za kalectwo i takie pisklęta po prostu nie przeżywały. Nawet gdyby dano im szansę, górskie rejony po prostu sprawiały, że życie w ten sposób było niemożliwe. Może dlatego Veir czasami spoglądała na bezskrzydłych z lekką pogardą, chociaż raczej wyuczoną, niż osobistą.
Prip
Liściaste rozstaje
: 23 lis 2023, 12:50
autor: Prip
Prip dane było napotkać kolejnego smoka. Zmierzyła ją swoimi szarymi ślepiami ukrytymi za szkiełkami maski. Gdyby nie fakt, że miała zioła znajdujące się w przedniej części maski to po zapachu mogłaby stwierdzić, że ma do czynienia ze smokiem z tego samego plemienia. Ale dlaczego zioła? Była to część relaksacyjna. Jej maska miała specjalne miejsce, aby non stop móc wąchać przyjemne zapaszki mięty czy lawendy. A czasami dochodziły do tego inne składniki. Lubiła eksperymentować. Dlatego jak miała okazje to zbierała wszelkie zioła. Nawet te o małej toksyczności, bądź te które mają bardziej bądź mniej ciekawe efekty. A ze swoich rodzinnych stron zabrała dość duży zapas kawy. Lubiła jej smak oraz to, że po niej dziwnie nie chciało się jej spać.
Wracając do samego spotkania. Prip stała bez ruchu. Wpatrywała się jedynie przez dłuższą chwile. W pewnym momencie lekko przekrzywiła swój pysk oraz podeszła nieco bliżej. Zachowując oczywiście komfortową dla siebie odległość. Nie wszystko udało się jej zrozumieć. Witaj? Kojarzyła, że mniej więcej oznaczało to przywitanie. ostanie słowo brzmiało podobnie do "izdaleka?" Dlatego po małej konkluzji mogła ogarnąć mniej więcej o co mogło chodzić.
– Privet. I da. YA izdaleka. – Ukłoniła lekko łeb na gest przywitania. –
Wrota Dziejów
Liściaste rozstaje
: 25 lis 2023, 5:16
autor: Ołtarz Wyniesionych
Uniosła łuki brwiowe, słuchając nieznajomej smoczycy. Och... czyli faktycznie ktoś z daleka. Tylko jak tu się dogadać? Veir znała tylko dwa języki, wspólny smoczy i horgifellski. Trochę ludzkiego, ale jedynie liznęła te mowę, poznając kilka słówek na targu w mieście, z którego pochodziła. Na szczęście dało się coś zrozumieć z tego, co mówiła Prip. Może to jakaś stara wersja dialektu smoczego? Albo inny odłam?
– Ty Privet, tak? Twoje imię. Ja też z daleka. – Powiedziała, mówiąc dosyć wolno i wyraźnie, mimo uszkodzonego na właśnie życzenie języka. Teraz była oczywiście już stąd, ale nie zapominała, skąd pochodziła.
– Maska. – Wskazała na przedmiot o którym mówiła pazurem. Jakoś się dogadają, prawda? Veir była po prostu bardzo zaciekawiona nieznajomą, jej niecodziennym ubiorem i tego, że właściwie nie wiadomo, co się pod nim kryje. Lubiła słuchać o nowych kulturach, chociaż w tym wypadku dyskusja raczej nie będzie zbyt obszerna, ze względu na różnice językowe.
– Czemu ją nosisz? – Zapytała, uzupełniając swoje poprzednie słowo. Normalnie byłaby nieco mniej bezpośrednia, wcześniej budując grunt zdrowej rozmowy, ale teraz nie miało to sensu.
– Ja mam na przykład na sobie szkło. – Pokazała pazurem na swoje szklane obręcze i inne ozdoby. Miała ich dużo, na łapach, na ogonie, pysku, wąsach, uszach, czy rogach. Zawsze błyszczały, jak gdyby zrobiono je tego samego dnia. Ostatnio myślała, czy nie zrobić też czegoś na skrzydłach. Po ostatnich, ciężkich wydarzeniach, potrzebowała oczyszczającego, słodkiego bólu.
Prip
Liściaste rozstaje
: 14 gru 2023, 20:46
autor: Prip
Prip wsłuchiwała się w nieznajomą próbując zrozumieć cokolwiek z tego, co ona mówiła. Najwyraźniej tutejsze smoki nie znały jej ojczystego jeżyka. Posługiwały się innym, trochę podobnym. Ale takim dziwnym. Dużo było tutaj dziwnie brzmiących słów, ale na szczęście dało się wyłapać jakieś pojedyncze słowa. Takie jak imię na przykład. Tutaj w miarę ogarnęła o co chodzi. Nie było zresztą to jakieś za specjalnie trudne.
– I-imie prip. A ne Privet. – Poprawiła smoczyce. Nie miała oczywiście za złe za tą drobną pomyłkę. Obaj bowiem musieli się domyślać. Dlatego też w miarę próbowała nadążać za tym, co mówiła Wrota. Ta zwróciła uwagę na jej maskę, pytając dlaczego ją nosi. Tutaj nie miała żadnych oporów, aby to wytłumaczyć... no oprócz bariery językowej, ale to akurat nie była wina nikogo. Tak więc sama Prip wskazała na maskę. – Monolit zakazal. – Powiedziała odnosząc się również do całej szaty. Zwróciła uwagę na ozdoby nieznajomej. Najwyraźniej tutaj mieli zwyczaj ozdabiania swojego ciała. U nich się raczej je zakrywało. Były zbyt niedoskonałe. Na tyle, że niegodne samego oblicza Monolita. Dlatego też od kiedy została kapłanem całkowicie ukrywa swoje ciało, kiedy tylko jest taka sposobność. Bywały momenty, gdzie musiała niestety osłonić tu i ówdzie, ale były to naprawdę podbramkowe sytuacje. Dlatego też nie mogła nic na to poradzić.
Wróciła wzrokiem jeszcze na samą smoczyce. Generalnie Prip ani razu się nie poruszyła. Stała bez ruchu po prostu się przyglądając, co jej ubranie bardzo jej ułatwiało.
– otkuda ty? – Zapytała po chwili.
Wrota Dziejów
Liściaste rozstaje
: 16 gru 2023, 20:27
autor: Ołtarz Wyniesionych
Jak dobrze, że niektóre słowa brzmiały podobnie w obu językach. To było ciekawe doświadczenie, o dziwo. Gdy nagle druga osoba nie potrafi się porozumieć wszystko wydaje się bardziej ciekawe. Skąd dokładnie pochodzi? Co to za ubiór? O co chodzi z tą maską? Dlaczego nie widać żadnego skrawka ciała? Kim jest Monolit? A normalnie większości z tych pytań by nie zadała.
– Imie Veir. – Wskazała na siebie, ucząc się nowego języka. Hm, znała już wspólny i horgifellski, oba w biegłym, chociaż tego drugiego, rodzimego, już nieco zapomniała. Trochę słówek w ludzkim i właściwie tyle. Znajomość języka monolitu byłaby czymś godnym pochwały!
– Monolit zakazai? Kto to Monolit? – Zapytała, licząc na to, że dziwnym trafem "kto to?" w języku Prip znaczy to samo, co we wspólnym. O ile w ogóle "zakazai" zostało przez Veir dobrze odebrane jako "zakazał". Czyli Monolit kazał jej nosić taki ubiór i maskę? Dla tajemniczej smoczycy było to logiczne, to część jej religii. Wrota Dziejów była jednak lekko zaniepokojona.
– Otkuda ja? Odkąd ja? Masz na myśli, że skąd pochodzę? Z Essyanu. Północ, bardzo daleka północ. – Odparła, próbując mówić dosyć wolno, żeby słowa za szybko nie uciekły i mogły zostać zrozumiane. Chyba... nie było aż tak źle z porozumieniem się?
– Jesteś głodna? Chcesz się napić? Należysz do jakiegoś stada? – Zapytała, oferując posiłek i picie, głównie przez to, że nadal była zaniepokojona tym "Monolitem", który kazał się jej zakrywać. Pokazując swoje przyjazne zamiary, Veir wyciągnęła z torby drewnianą miseczkę i nalała do niej wody, po czym skierowała ją w kierunku Prip. Przy okazji... lekko ciekawiło ją, co jest pod maską. Może to jednak faktycznie jakaś trędowata? Słyszała o takich. Z drugiej strony ubrania były zbyt czyste.
Prip
Liściaste rozstaje
: 04 mar 2024, 12:30
autor: Alduin
Alduin po długich poszukiwaniach w końcu znalazł miejsce pustei mało uczęszczane. Nikogo tu nie było więc mógł w spokoju trenować co jednak okazało się ciężkie. Bez nauczyciela na pewno nauka była powolna ale co mógł zrobić mógł teraz liczyć tylko na siebie. Nie potrafiłby pokazać się nikomu w takim stanie. Dorosły smok a ledwo co potrafi cokolwiek. Jego marzenie by zostać najlepszym wojownikiem było coraz cięższe i cięższe ale nie mógł teraz zrezygnować. Miał dla kogo walczyć.
Liściaste rozstaje
: 05 mar 2024, 10:30
autor: Powiernik Pieśni
Dola chciała, aby to mało uczęszczane miejsce było interesujące nie tylko dla smoka, który czegoś się wstydził, ale również dla smoka, który wstydził się samego siebie.
Przeleciał nad ogołoconym lasem i zauważył smoka, który wydawał się niezgrabnie... coś zbierać? Nie, może to próby walki z badylami, ale czemu to wszystko było takie niezgrabne? Nie pozostało mu nic jak zrobić koło w powietrzu i wylądować nieopodal. Dokicał na trzech łapach do smoka i zaciągnął się zapachem... Słońce? Pierwszy raz widział tego smoka. Musiał albo dużo spać, albo skutecznie unikać innych bo nigdy nie było mu dawne go zobaczyć. Zapach miał raczej wyraźny.
– Potrzebujesz pomocy? – zapytał siadając na zadzie. W prawdzie jego brak prawej przedniej łapy był oczywiście od razu widoczny, ale samiec wydawał się nie stracić jej w wyniku wypadku a walki. Jeśli faktycznie szukał pomocy to chyba kaleka będzie najlepszy, bo nie będzie oceniał pokracznych ruchów, a i doceni to, że komukolwiek mógł pomóc.
Alduin
Liściaste rozstaje
: 09 mar 2024, 23:19
autor: Alduin
Nie spodziewał się spotkać innych smoków więc nie zwracał uwagi na to co się działo w około niego. Dlatego też zaskoczyły go słowa które usłyszał. Szybko podskoczył i zwrócił swoje krwawe oczy w stronę przybyłego samca. Też był z słońca ale nie potrafił go rozpoznać. Mógł go widzieć raz w życiu co najwyżej. Jego propozycja była kusząca. Alduin zamyślił się na chwilę czy na pewno chce ryzykować to że całe stado dowie się jak słaby był.
– Tak, ale tylko jeśli zachowasz sobie to że mnie spotkałeś dla siebie.
Odpowiedział prostując się nieco i czekał na pierwsze rady. Nie spodziewał się wiele po kulawym ale na chwilę obecną było to jedyne co miał.
Powiernik Pieśni
Liściaste rozstaje
: 10 mar 2024, 16:37
autor: Powiernik Pieśni
Cóż za dziwny smok... Gdyby Yulo był inny to przecież już mógłby zwrócić uwagę na to, że ten nie zna się na walce. Jak on dożył swojego wieku? Pozostawała jeszcze inna kwestia, która wymagała uwagi.
– Jestem Yulo, Powiernik Pieśni. Wojownik. Najpierw wyjaśnij mi skąd jesteś i dlaczego nie poprosiłeś wcześniej o mistrza?
No akurat do drugiego pytania spodziewał się odpowiedzi... Wstyd. Yulo był wojownikiem, potrafił się ruszać w walce, ale czy walczył dobrze? Dobre sobie.
– Czemu nie zamierzasz pokazywać się innym? Bez pomocy sam nic nie zdziałasz.
Chociażby teraz to pokazywało, że taktyka unikania innych nie była dobra. Smok nie szedł do przodu, a egzystował w swoim braku umiejętności.
– Dla Twojego dobra chyba powinieneś przynajmniej pokazać się przywódczyni, która przydzieli Ci kogoś do nauki wszystkich niezbędnych umiejętności. Chyba nie chcesz zawsze być bezsilny, prawda?
No nie łatwo będzie przekonać Yulo, aby od tak po prostu zaczął uczyć kogoś kto motywacji żadnej nie miał, aby żyć w stadzie.
– Jeśli oczekujesz nauki to mogę Ci oczywiście pomóc, jednak musisz to Ty mi obiecać, że przynajmniej pójdziesz do Powrotów Słońca, aby wyznaczyła Ci mistrza, albo Piastuna do nauki. Polecam Rytm Wydm.
I tyle... nauka na razie musiała poczekać dopóki nie wyjaśnią sobie wszystkich kwestii. Był bezwartościowym kaleką, ale mimo to był oddany stadu.
Alduin