Strona 32 z 38

: 17 cze 2022, 23:50
autor: Charakterny Zapał

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie pamiętał tego. Po rozpoczęciu walki nie przypominał sobie żadnego pytania, o którym mówił. Dlatego nie akceptował tego jako spełnione wymaganie ani też nie zamierzał brać go pod uwagę, żeby usatysfakcjonować smoka.
ll Nie myśl, że wezmę ci je teraz pod uwagę.
Odparł kpiąco. Następnie wysłuchał następnych wieści, z czego najbardziej podpadła mu kwestia bycia sami.
ll Sami. Twoje zwierzaczki na posyłki też się w to wliczają.
Stwierdził chłodno po czym dodał.
ll Niedługo dam znać

: 18 cze 2022, 13:12
autor: Maros
Wątpił, że ten wywiąże się z umowy, chociaż nikogo nie powinno skreślać się na starcie. Cóż, wolał miłe zaskoczenie, niżeli gorzką porażkę. Skinął jedynie łbem do Erysa, by ten przytaknął mu i zakończył to, samemu wyławiają w tym czasie szyszki chmielu z naparu.

~ Dobrze, bobrze...

Po tym nie padła już żadna odpowiedź, cała trójka zajęła się własnymi sprawami.

: 18 cze 2022, 14:59
autor: Charakterny Zapał

Szlak by trafił tego przeklętego niedobitka. Rzucił mimochodem do siebie, marotal tak również chwilę później wkurzony na niego. Nie chciał go już nawet słuchać, i kiedy kolejna wiadomość próbowała dostać się do jego umysłu jego maddara ją po prostu pożarła. Smok nerwowo zmierzał ku dogodnemu miejscu do wzbicia się w powietrze, aczkolwiek polegał na intuicyji. Wszystkie jego myśli zaprzątał albo północny, albo ten jego warunek przez co nawet nie przejął się, kiedy maddara zaczęła uciekać ze źródła i wibrować naokoło ciepłą energią. Aż dym mu buchnął z nozdrzy, kiedy mocniej odetchnął. W końcu wzbił się w powietrze kierując się na terytorium Plagi. Nie zauważył nawet kiedy całkowicie opuścił wyspę.

//zt

: 04 lip 2022, 23:23
autor: Arachran
Ostatnio... za dużo spędził poza terenami Ognia. Musiał sobie wszystko poukładać w głowie, przyjąć parę faktów do wiadomości i tyle. Szkoda tylko, że według jego rozumowania niektóre plany mu się po prostu zj##ały. Bycie piastunem odpada, poznanie Micoru odpada, kontakt z Akanth też urwał, wszystko poszło na łeb na szyję. Co miał teraz robić? Może walczyć ze swoimi odruchami wymiotnymi, kiedy widzi krew i w końcu się na cokolwiek przydać stadu. Może jeszcze nie jest za stary żeby spróbować być dobrym wojownikiem, może własnie to byłaby rzecz którą "na starość" mógłby się zająć. Zigu siedział tutaj z nim jak zawsze, wczoraj odbyła się ceremonia gdzie Fazma dostał rangę adepta. Widział to wszystko od Zigu, przekazał mu tyle ile zapamiętał. Może jak będzie wystarczająco dużo myśleć o Fazmie to tutaj przyleci, nie miał nikogo więcej z kim mógłby sobie porozmawiać od tak.
Wiatr dmuchnął mu w pysk a kolejne fale wody rozprysły się o brzeg, dotykając również jego. Westchnął, czując jak ta chwila działa na niego relaksująco.

: 07 lip 2022, 23:00
autor: Niepozorny Kolec
Fazma był świadomy sytuacji z odbiciem, jednak nie do końca miał taką świadomość na temat tego jak to wpłynęło na życie Sekretu. Z jego punktu widzenia nie powinno. Fakt, dwa pisklaki pewnie będą mieć nieprzyjemne skojarzenia, ale hej! Komu nie zdarzyło się straumatyzować jakiegoś malucha, prawda!? Faźmie na pewno się to przytrafiło! Poza tym wiadomo już było co tam zaszło, Mir Płomieni i większość stada nie obwiniała Sekretu w żaden sposób. A w zdaniu Fazmy Sekret robił dokładnie to co sam młodzik księżyce temu, naburmuszył się i schował w własnej niedoli, zamiast spróbować jakoś ogarnąć życie.
Myślenie o podopiecznym widocznie zadziałało niczym magia. Fazma właśnie ponownie zaczął krążyć po terenach wspólnych, wyszukując czegokolwiek co przyciągnęłoby jego uwagę. Ostatnim czasem nieco się zmienił. Zaczął być bardziej ciekawski, poszukiwać przygód i chętniej rozmawiał ze smokami. Chociaż stwarzało to pewne problemy, bo młody smok nie raz pakował się już w potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Po prostu miał szczęście że nic poważnego mu się nie przytrafiło.
Krążąc tak, Niepozorny kolec zauważył znajomą gamę kolorów na wyspie i przymierzył się do lądowania. Sięgając ziemi, młodszy samiec zmierzył opiekuna czujnym wzrokiem, jakby chciał się upewnić że nie ma znowu do czynienia z niebezpiecznym odbiciem.
Ładne widoczki, co nie...? – Fazma odsunął widocznie kiełki w krzywym uśmiechu. Zdecydowanie nie był zadowolony z faktu że Sekret Lasu nie stawił się na jego mianowaniu, wysyłając zamiast tego Zigu. – Coś ci wypadło w czasie ceremonii? Bo jakoś nie przypominam sobie żeby to Zigu był moim ojcem, ale mogę się mylić... – Fazma był poirytowany ogółem pasywnością Sekretu przez kilka ostatnich księżyców. Czy nie powiedział że nauczy go walki za pomocą maddary? A może skupiał się na swojej irytacji tak bardzo, że nawet nie zauważył że nazwał Sekret "ojcem"...?

: 08 lip 2022, 18:59
autor: Arachran
Nie ma co, było przyjemnie a on sam czuł że podnosi się z tego stopniowo. Siedział tak i relaksował skię, rozmyślając sobie o tym co musi robić. Najpierw walki na priorytet, może już mu przeszły te odruchy wymiotne na widok krwi kto wie. Zerknął na błękitne niebo ciesząc się nim (kompletnie nie wiedząc, że jutro wydarzy się coś bardzo złego na niebie) i ciepłymi promieniami słońca. Powoli rozłożył skrzydła, rozciągając je na boki i pokazując ich pełną, majestatyczną wielkość. Dobrze było mieć takie duże skrzydła, latanie było dzięki temu bardzo przyjemne i mało męczące. Patrzenie na płynąca wodę było hipnotyzujące, pomogło mu poukładać w głowie plan działania. Zdecydowanie... też sam nabrał nieco dystansu, zrozumiał że zbytnio reagował na każdą "katastrofę". Usłyszał trzepot skrzydeł i zobaczył – no patrzcie na to – Fazmę. Na jego słowa i ton nijak zareagował, może tylko trochę bardziej nastroszyły mu się błony na głowie. Myślał chwilę co mu odpowiedzieć, nie wiedział że ta ceremonia co się odbyła miała być też jego awansem na adepta. Wywrócił w końcu oczyma i powiedział
– Twój ojsies musiał szie uporaś z własnymi demonami. A poza tym Naeda nie powiesiała mi, że na tej seremoni dostaniesz adpta. Ado... adepta
Rozłożył jedno skrzydło i przeciągnął się, rozciągając je ponownie na maksymalną długość. Odstawił je ponownie na ziemię, popatrzył ze zmarszczonym pyskiem na Fazmę jakby niezadowlony z czegoś
– Byłem sam.... i to moi pomogło sobie poukładaś w głowie trochę....

: 10 lip 2022, 0:28
autor: Niepozorny Kolec
W zasadzie błaha reakcja Sekretu Lasu nie była już szczególnie czymś nowym dla Fazmy, chociaż go poniekąd irytowała. Zwłaszcza gdy Arachan nie mówił mu jaki jest powód jego zachowania. W zasadzie ich relacja stała się dość skomplikowana od tajemniczego zniknięcia Mory. W dużej mierze młody smok sam się przyczynił przez niedojrzałe strzelanie księżycami focha na cały świat, jednak bierność Sekretu Lasu także tu nie pomagała.
Mir Płomieni nie powiedziała mu. Dobra, to miał przynajmniej jakieś wytłumaczenie, Fazma nie mógł raczej wymagać od niego by nastawiał się że każda ceremonia będzie ceremonią Fazmy. Królik klapnął niezadowolony na tyłek, mrużąc oczy i warcząc coś niezrozumiałego cicho pod nosem.

Niepozorny zaczął się zastanawiać nad tym co powiedział Sekret. Własnymi demonami? Zerknął w stronę opiekuna, który też chyba nie był w najlepszym humorze. – To może mi powiesz o co chodzi? Z czym walczysz? – Zapytał już mniej pretensjonalnym tonem. Fazma odwrócił wzrok, próbując przypomnieć sobie co mogło się ostatnio stać, ale tylko ostatnia sytuacja przychodziła do głowy. – Chodzi o te odbicie Katamu? Jest martwe... – Zapytał, przekrzywiając głowę. Stworzenie udające Arachana dostało to na co zasłużyło. Przywódczyni wiedziała o wszystkim i pewnie reszta stada także albo już wiedziała, albo dowie się niedługo. Sytuacja była problemem, ale została rozwiązana.

: 11 lip 2022, 23:25
autor: Arachran
Arachran nie odpowiedział mu od razu, musiał zastanowić się nad odpowiedzią. Nie, musiał zastanowić się czy w ogóle chciał mu odpowiadać. Miał wrażenie, że ten cały "ból" był dość wyblakłym wspomnieniem. Mimo tego, że dalej musiał popracować nad przezwyciężeniem swojego strachu do krwi. Zerkał to na wodę przed siebie, to na Fazmę nie mogąc się zdecydować. Jeszcze niedawno robiłby teraz wszystko, żeby ten nie był na niego obrażony ale... nie mogło to tak działać. A może jednka jemu się tylko wydaje, że się zmienił kiedy w rzeczywistości dalej będzie kropka w kropkę taki sami. W końcu westchnął i zdecydował, że przynajmniej jak się komuś zwierzy to będzie mu lepiej. Naeda chociaż była jego siostrą, przyszywaną ale jednak, to nie miała niestety czasu dla jakiegoś tam zielonego smoka z problemami gdy całe stado patrzyło jej na łapy
– Hmmm... jakby si to powiedzieć....
Zaczął ale przerwał bo jakby to powiedzieć? Nie wiedział czy Fazma nie był wciąż za młody, żeby zrozumieć pewne sprawy. Arachran też trochę zazdrościł mu charakteru, chociaż raczej tego mu wprost nie powie
– Fazma... musisz zrozumnieć, że nie każdy jes taki zaradny jak ty i radzi sobie tak sobrze jak ty. Ja może ji już jestsem stary czy soś ale ciągle czuję się pogubiony– nie wiedział czy był sens zaczynać tak rozmowę ale kiedy mówił o tym, że samiec świetnie sobie radzi, nie mógł ukryć swojej dumy z niego w głosie
– A moje demony? Moga się wydaś dość nijakie dla ciebe...ot nigdy nie lubiem zabijać, boję się rkw... krwi. A to coś z Katamu? Staram się już o tym nie myśeleć, wyjaśniło się. Ale dało mi to torochę so myślenia, muszę w końcu być tym cholernym czarodziejem a nie cieniem
Na końcu zdania położył błony na łbie, odwracając wzrok i patrząc na horyzont. Miał w Fazmie nie tylko adoptowanego syna ale i przyjaciela, dość nietypowego i kompletnie innego w charakteru niż on ale jednak. Kiedy Mora zniknęła to zobaczył w nim samego siebie, małego Arachrana co stracił całą swoją rodzinę. Nie rozpaczał już po tym oczywiście, jednak wciąż pamiętał emocje
– W sumie nie wiem szy to zrozumiesz... pewnie dla ciebie jes oto głupie, to co mówię huh?... Nie mówie że jeseś głupi oczywiście, nie zor-zum mnie źle NO ale jak się już pytasz ot to masz odpowiedź
Dopytał na koniec jakby żartem, bo oczywiście zaczął już niepotrzebnie mielić jęzorem i powiedział za dużo. Przejechał pazurem (nie tą ostrą częścią oczywiście) po pysku, kiwajac głową lekko na boki jakby załamany własnymi słowami.

: 12 lip 2022, 14:46
autor: Niepozorny Kolec
Oczywiście że Fazma nie dostrzegał problemów Arachana do tej pory. Był zajęty własnymi problemami, a jego opiekun do tej pory nie otworzył się ani razu, częściej raczej chowając przed nim i przez stadem. Ale po części Niepozorny Kolec mógł to zrozumieć. Sam przeszedł przez podobny proces, odwracając się od wszystkich i tonąć we własnym żalu. Można powiedzieć że tak spędził sporą część pisklęcych dni, jak i czas gdy był nastoletnim podrostkiem. Fazma przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Był nadal zły na Arachana że zachował się w ten sposób. Fazma nadal mógł być nieco za młody i niedoświadczony by pojąć że można być w pełnii dorosłym smokiem i nadal nie mieć pojęcia jak rozwiązać swoje problemy. Że dorośli w zasadzie nadal byli pisklętami, tylko z większym pokładem siły, wiedzy i doświadczenia. Ale sam wchodził w dorosłość, więc ta prawda także niedługo go dotknie.

Nie za bardzo wiem o jakiej zaradności mówisz. Nadal nie potrafię się tak naprawdę sam obronić, polegając na tym co inni mi poddadzą pod nos. Moja maddara często robi kompletnie co innego niż bym chciał lub nagle nie działa w ogóle. Nie mam sam pojęcia czy nadaję się na czarodzieja...ale coś muszę robić. – Nie mówiąc że często miał więcej szczęścia niż rozumu. Zajęło mu wiele czasu by chociażby nauczyć się dobrze latać, czy chociażby komunikować się za pomocą maddary. Było wiele przypadków w których gdyby miał nieco mniej zadziwiającego szczęścia, pewnie byłby już martwy. Tak bardzo jak nie lubił tego przyznawać, był tego świadomy.

Słuchał dalej, mrużąc lekko oczy. Jednak po jakiś czasie wyraz jego pyszczka nieco złagodniał. Czy naprawdę rozumiał przez co przechodził Sekret Lasu? Niestety nie, Fazma nie odczuwał jakiegoś silnego strachu lub odrazy przed przemocą. Sekret sam z resztą wiedział że królik potrafił być nieobliczalny w silnym stresie, jak gdy zaatakował uzdrowicielkę gdy ta była pisklakiem. Jednak do jakiegoś stopnia Fazma mógł go zrozumieć, wiedział jak to jest gdy nie masz pojęcia jaka powinna być twoja rola. Sam nie był nadal do końca pewny czy bycie czarodziejem byłoby dla niego najlepszym wyborem, ale jedyną logiczną alternatywą byłby łowca. Oba w sumie wymagały od niego zdolności walki i samoobrony. Niestety przegapił swoją szansę z uzdrowicielstwem.

Fazma nie był pewien czy miał być jakąś sensowną odpowiedź w tym przypadku. Jeżeli szukał rady co do swojego problemu, może lepiej nie pytać smoka który sam nie miał pojęcia kim jest. Fazma usiadł, pochylając nieco uszy. Miał pewną myśl. Nie wiedział czy to pomoże jakkolwiek, ale nie widział innej odpowiedzi która byłaby lepsza.
Wiesz że...jak Mora odeszła, zacząłem myśleć że to kwestia czasu nim z tobą będzie tak samo...? – Nie rozmawiał o tym praktycznie z nikim. Przyznał odrobinę swoich uczuć Impresji bo zasługiwała na wyjaśnienie, ale także bez szczegółów. W tamtym momencie nie miał powodu by ufać komukolwiek. By wierzyć w kogokolwiek. – Ale...zostałeś, mimo że sam zacząłem próbować cię odepchnąć bo myślałem że wtedy będzie to boleć mniej, gdy będę się tego spodziewał. Wbrew temu co myślałem lub jak się zachowywałem zostałeś. – I szczerze, Fazma poczuł ulgę zbierając się na odwagę by to końcu powiedzieć, nawet jeżeli podczas mówienia w jego oczach zaczęły się zbierać łzy. Sekret przez długi czas był jedynym smokiem który nadal emocjonalnie łączył go ze Stadem Ognia. Ciężko powiedzieć co by się stało gdyby przeszłe przypuszczenia Fazmy się spełniły, ale na pewno nie skończyłoby się to niczym pozytywnym.

Potem...rzeczy zaczęły się powoli zmieniać. W stadzie pojawiło się więcej smoków, na nowo zaczął powoli wchodzić w życie stada. Zaczął odwiedzać Świątynie gdzie spotkał Anareę, dowiedział się więcej o Bogach i Wolnych stadach. Nawet odkrył jakąś aktywność która pozwalała mu dać jakiś upust w czasie silnego stresu, łagodząc nieco nerwy. Tworzenie małych ozdóbek z drewna sprawiło że miał coś w czym czuł się dobry, zwłaszcza że nie była to bardzo częsta umiejętność wśród smoków. Jednak nie odkryłby żadnej z tych rzeczy, gdyby nie przełamał szukając wrażeń poza najbliższym otoczeniem.
Może bycie czarodziejem po prostu nie jest dla ciebie. Umiesz inne rzeczy, prawda? Uczyłeś mnie używać maddary i chyba nie tylko mnie... – Zastanowił się nad tym. Jakie pozycje w stadzie nie wymagały babrania się w krwi? W zasadzie jedynie piastun, nawet uzdrowiciele nie raz widzieli skutki walk i musieli szperać w tych rzeczach. Ale nawet jeżeli Sekret nie widział siebie w tym, to po prostu mógł nadal być czarodziejem głównie do uczenia młodszych. Jakoś Fazma nie słyszał by ktokolwiek miał z tym problem że Sekret wiele nie walczył.

: 15 lip 2022, 13:22
autor: Arachran
– Twoja madara jes kapryśna boś jesze młody. To się uspokjaja nieco jak się jest starszy... i każdemu to sie dzieje pofare...... moment jak to byo....hmmmm... a tak, każdemu in dy wi du alnie– odpowiedział niemal od razu kiedy Fazma się poskarżył, że nie idzie mu w magii. Nie wiedział co powiedzieć jednak na to, że on nie był pewny co do bycia czarodziejem. Właśnie ale "coś musi robić" i to było dokładnie takie samo podejście, jakie miał Arachran. Coś musiał robić... bo stado nie pozwoliłoby mu po prostu być. Taki smok jest bezużyteczny dla stada... niestety.

Arachran nie spodziewał się takich słów ze strony Fazmy, momentalnie na niego spojrzał i zawiesił wzrok na różowym smoku. Zrobiło mu się... miło a jednocześnie przykro, kiedy usłyszał jakie miał obawy. Jednak kompletnie go rozumiał, też pewnie by tak zareagował... a sam trochę odpychał od siebie smoki, kiedy Riri i Kvai odeszli sobie od ich rodziny. Może Riri byłby w stanie jeszcze zrozumieć, miała taki a nie inny światopogląd. Widząc jak oczy mu się szklą, zbliżył powoli głowę i lekko musknął bark Fazmy. Było... jemu było ciężko okazywać emocje, empatia mu trochę szwankowała ale jeszcze nie było chyba aż tak wielkiego dramatu. Popatrzył znowu gdzieś na horyzont a to znowu na Fazmę, chcąc jakby coś powiedzieć ale ostatecznie sobie darował. Nie wiedział też co dokładnie odpowiedzieć, może poza tym żeby się nie przejmował. Czy zapytanie nagle "co tam u ciebie tak w ogóle" byłoby na miejscu? Nie chciał żeby rozmowa kręciła się wokół niego, jednak kompletnie nie miał pojęcia jakby tutaj w miarę delikatnie przejść na temat biegający wokół różowego. Westchnął więc cicho i powiedział niepewnie
– Ja się nigdzie nie wybieram... Zamieram sobie tuat..tutaj dożyć strarości

Kiedy Fazma mówił o tym, że potrafi inne rzeczy i uczył też innych – wzruszył lekko ramionami skrzydeł. Nie robiło to jakoś różnicy a poza tym i tak musi się wziąć w garść, jak się powtórzy akcja z Katamu to będzie pierwszy do wymordowania wszystkich odbić
– Eh mną się nie przejemuj. Jakoś sobie to puk..poukadam. Mam tylko uki że Micoru nie potstanowi mnie zadźgać w nocy, bo zachowuje sie tak jakby nie zrozumaiała so się stało. A jest ona cókrką mojego dawnego przyjaciela...– potrząsnął zaraz głową na boki – bogowie mniesza o to.... Fazma... ja wiem że monże nje jesem idealny ale wtedy jak Mora nas opuściła zibaczyłem w tobie samego siebie. Wtedy zdesydowaem że jak tylko potrafię pomogę si i będę przy tobie.. jak tylko potrafię. Mam nasieję że to wystrarczyło... jakoś...

: 17 lip 2022, 21:06
autor: Niepozorny Kolec
Czy był aż tak młody by jego maddara z tego powodu szwankowała? W sumie sam nie był do końca pewien, więc być może Sekret miał tutaj rację. Fazma by tak założył, biorąc pod uwagę że samiec był czarodziejem i pewnie nie raz miał okazję porównać maddarę młodzików i doświadczonych dorosłych. Fazma nie narzekał na fakt że stado wymagało od niego by czymś się zajął. Całkowicie racjonalne było że nie będą chcieli karmić kogoś kto nie daje im żadnych korzyści. Ani nawet nie próbuje nadrobić za własny koszt utrzymania. Sam też tak naprawdę nie chciał być pasożytem. Może pozwoliliby mu tak jeszcze przebywać w stadzie, ale co z tego właściwie jeżeli każdy patrzyłby ponownie na niego z odrazą lub jeszcze gorzej, współczuciem i litością w oczach. Próbował robić wszystko by nie być widziany jako ten mały, pokrzywdzony przez los kaleka.

Królik oczywiście nie miał jasnych odpowiedzi dla Sekretu, bo co mógłby powiedzieć. Sekret Lasu był dorosłym smokiem i raczej nie kompletną sierotą. Jeżeli będzie chciał coś zmienić, to sam spróbuje. Tak jak Arachan był przy Faźmie przez ten cały czas, Fazma mógł jedynie zaoferować to samo. Być przy nim. Bo nic innego nie mógł zrobić dla czarodzieja.
Niepozorny Kolec przetarł pysk łapą. Eh, nie lubił się mazać, czuć się tak jak pisklę księżyce temu. Spokojnie, oddechy. Nie miał powodu by wątpić Arachanowi. I z dzisiejszej perspektywy, nawet gdyby do tego doszło nie byłby to absolutny koniec świata. Na pewno nadal byłby wkurzony, poruszony i przygnębiony, jednak...czas toczył się dalej. Wylizał się dwa razy, wylizałby się kolejny. Jednak Sekret zaczął ponownie budować jakieś niewielkie pokłady zaufania w smoku który był tak skrzywiony że nie przestał przywiązywać się do kogokolwiek.
Mir Płomieni przekazała w ogóle Wstędze Lawy i Kouhei'owi co dokładnie się wydarzyło? – Z tego co kojarzył to właśnie ta dwójka została poraniona przez odbicie. Coś jednak innego zwróciło uwagę Fazmy. Sekret w zasadzie nie mówił wiele o swojej przeszłości. W zasadzie nie był ostatnio w ogóle zbyt wygadany, ale Fazma do tej pory nie zauważył pewnych podobieństw.
Coś takiego...też ciebię spotkało...? – W sumie poniekąd to wyjaśniałoby kilka rzeczy. Wiedział że wywerny przywędrowały z poza terenów Wolnych Stad, ale nie słyszał wiele o ich osobistych historiach. – Um...dzięki... – Samiec powiedział cicho.

Jeżeli dwójka spojrzałaby w górę, mogłaby zauważyć krztałt wirujący wysoko nad nimi, który powoli zniżał się. Szkielet odczuwając poprzez więź silne emocje kompana wyśledził go i przyleciał zbadać sytuację. Nie wyglądało by różowy królik został w jakikolwiek sposób zraniony, ale nadal czujnie obserwował z powietrza. Obserwując sytuację, latawiec zaczął rozpoznawać że zielony smok musiał mieć jakiś rodzaj więzi z jego królikiem. Urocze, ale w zasadzie tylko po to ruszył tu kości? Kostariusz rozdziawił szczęki, wydając ryk (cholera wie jak bez płuc). To może jakaś zapłata skoro już się ruszył!?

Oczy Fazmy rozszerzyły się nieco na dźwięk który był już znajomy. Kiedy Kostariusz się tutaj pojawił. W sumie miał także zamiar pochwalić się nowym towarzyszem, ale latawiec nieco popsuł moment. – Aaah! CZEGO SIĘ DRZESZ!? NIE MAM KAMIENI! – Królik krzyknął w niebo, poirytowany. Latawiec wydał kolejny ryk, jakby chciał jeszcze zrobić Faźmie na przekór. Następnie ruszył do lądowania na wyspę.

: 25 lip 2022, 2:13
autor: Arachran
– No... mówiła o tym na ceremoni przencież ale Micoru nie suchała..– odpowiedział krótko bo tak przekazał też mu Zigu, że ten temat był poruszony. Jednak Zigu też zauważył, że Micoru jakoś nie specjalnie zwracała uwagę akurat w najważniejszym momencie spotkania. Według niego oczywiście, Fazma z całą pewnością mógł zauważyć chwilowy wyraz lekkiego gniewu na pysku Arachrana. Złościł się na Micoru bo według niego to, jak się zachowywała było dziecinne i godne zachowania małego pisklaka a nie dorosłego smoka któremu własna matka powiedziała jaka jest sytuacja.

– Może podobenego... w skorócie to cała rodzina mi umarłna z jakiejś choroby a potem znalazłem Azphela, Naede, Riri, Kvaiego, Kazza i Kizoku. Riri niesety zostawiła te tereny za sobmą, Kazz... umarł z wasnej gupoty– streścił mu bardzo historię swojej rodziny czy tam najbliższych mu smoków, możliwe że gdyby reszta wywern też zniknęła albo umarła i nie byłoby w takiej sytuacji Fazmy to Archrana już dawnoby tutaj nie było. Ale jest Naeda, Kizoku i Azphel oraz Fazma więc ... poza tym te tereny są dość żyzne i bogate w zwierzynę, więc póki co nie planuje się stąd ruszać czy coś w tym stylu.

Już chciał o coś zapytać ale nagle nad nimi pojawił się latawiec, na moment obawiał się że to atak drapieżnika ale tu wkracza drący mordę Fazma. Archran popatrzył lekko zdziwiony, po czym mimowolnie cicho się zaśmiał
– Ale masz siekawego zigu
I wtedy właśnie przypomniało mu się, że przecież jest jego mistrzem. No tak i to jego zadanie, żeby wyznaczyć mu test na rangę. Musiał chwilę się zastanowić kiedy przekazał mu to Zigu, jednak teraz tutaj już znał odpowiedź
– A właśnie... munsze si dać test rrangowy. Syszałeś kiedyś o arenie Viliara? Boga wojny? Pojawają się tam jego darapieżniki, pokonaj dwa a w ramach doowdou przynieś mi kawałnki ich skóry. Wtedy powiem Naedzie że jeseś gotowy na dorosłą rangę. I... i w każdym moemencie możesz przylecieć i poternować se mną magię

Wysepka

: 01 lut 2023, 1:11
autor: Bezczas Gwiazd
Nie mogła usiedzieć w miejscu.
Wydarzenia z ceremonii ciągle toczyły się w jej łbie, w kółko i w kółko, nieważne jak bardzo tego sobie nie życzyła. Za każdym razem przepełniały je ten sam wstyd i frustracja – dostrzegała bezsens tych emocji, akurat takich, w kółko. Próbowała to sobie wyperswadować. Bezskutecznie.
Próbowała się zająć czymś innym. Maddara wyślizgiwała jej się z łap jak zdesperowana ryba, rękodziało się sypało między palcami... Nawet polowanie mogła w najgorszym przypadku przypłacić życiem, gdy nie mogła się skupiać, więc o tym też nie było mowy.
Więc... biegła. Albo leciała ile sił w skrzydłach, a gdy traciła oddech, zanurzała się w rzece Sanmar i płynęła z prądem – nie długo, by nie nabawić się jakiegoś zapalenia płuc ani nie nadziać się na jakieś leżące na dnie salamandry...

Wiedziała, na czym polegał ten problem. Wiedziała, że postąpiła słusznie, wierząc w ich przywódcę, ale też popełniła błąd, wyrażając swój pochopny osąd o Micoru. Wyszło na to, że wcale nie przemyślała, jak właściwie poczuło się jej kuzynostwo po odejściu matki – a przecież powinna wiedzieć najlepiej, skoro przeszła przez to samo. To było absurdalnie głupie. Samolubne. Egocentryczne.

Zanurzyła łeb w lodowatej wodzie i po kilku sekundach wstrzymywania oddechu wypłynęła z powrotem na powierzchnię, łapczywie łapiąc powietrze. Wyciągnęła się na brzeg zaśnieżonej wysepki – ta wyspa...? Nie, jakaś mniejsza. Otrząsnęła się z wody i skupiła się na stworzeniu cienkiej, ogrzewającej warstwie maddary.
Nie myśl. Nie myśl. Nie myśl.
~ Czy masz wolną chwilę? ~ Taka wiadomość trafiła do Syna – prawdopodobnie – nim Miód się zastanowiła. I zaraz zesztywniała, gdy dotarło do niej, jaką decyzję podjęła.
No pięknie. I teraz zawraca mu łeb zupełnie bez powodu... Na pewno był zajęty. Albo miał coś ważniejszego do roboty. Właściwie – oby był. Wezbrała w niej nowa obawa, ale... jakoś nie mogła zmusić się do odwołania tego zaproszenia. Westchnęła z frustracją i uzupełniła wiadomość o boleśnie wysotrzony obraz małej wysepki na Zimnym Jeziorze. Uchwyciła w migawce upaćkany wodą i zapełniony odciskami jej łap śnieg na brzegu.
I niech świat się wali. W najlepszym (najgorszym?) wypadku Świst po prostu nie przyjdzie. W tej drugiej możliwości... chyba będzie musiała się trochę tłumaczyć.

W oczekiwaniu na odpowiedź wdrapała się i ułożyła na najniższym z konarów wierzby płaczącej, który niebezpiecznie nachylał się nad wodą. Niskie, zimowe słońce powoli dążyło do zachodu.

Wysepka

: 01 lut 2023, 17:39
autor: Trzeci Szlak
"Mam. Niedługo przybędę" usłyszała we łbie odpowiedź niemal natychmiast, co w oczywisty sposób niweczyło jej nadzieje na pozostanie samą. Rzecz jasna, musiała minąć dłuższa chwila, nim z terenów Stada Ziemi wojownik dostał się na wspólne, nie kazał jednak samicy czekać na siebie – i już po jakimś czasie na niebie dało się dostrzec niebiesko-pomarańczową sylwetkę. Dostrzegając Arel, smok przechylił się do przodu i zaczął szybko obniżać swą wysokość, aby gwałtownie wylądować na ziemi, z pewnością zwracając na siebie uwagę nie tylko czarodziejki, ale i wszystkiego wokół. Uczynił to pewnym, silnym krokiem, zaś machnięcie jego skrzydeł wznieciło w powietrze chmurę śniegu. Oczywiście natychmiast skierował swoje kroki ku Słonecznej.

– Witaj, Arel! – rzucił do samicy, skłoniwszy się nieznacznie. Był pogodny; nie wiedział jeszcze, jaki towarzyszył jej nastrój, zwłaszcza że siłą rzeczy musiał podejść od tyłu. – Milo cię znów widzieć. Cóż zaprząta twoją głowę, że chciałabyś ze mną porozmawiać? – zapytał, obserwując czarodziejkę z zaciekawieniem.
Gorzki Miód

Wysepka

: 06 lut 2023, 23:53
autor: Bezczas Gwiazd
Odpowiedział natychmiast. Przynajmniej miała dzięki temu więcej czasu, żeby pogodzić się ze swoim losem...
To nie tak, że był tragiczny – stała za jej działaniem pewna logika, której zwyczajnie nie zdążyła powściągnąć swoją autodeprymacją.
Cóż.
No i teraz faktycznie przestała myśleć o ceremonii.

Gdy Świst dynamicznie lądował na wyspie, rozrzucając dookoła śnieg, Arel uniosła tylko łeb – cała reszta jej ciała nadal balansowała lekko na konarze. Przeczyściła gardło, żeby ćwierknąć niezdarnie "karü" na powitanie. Spróbowała obdarzyć wojownika spiętym uśmiechem, ale na zadane pytanie potrząsnęła lekko łbem – choć ciężko było stwierdzić, co to znaczyło. Westchnęła ze zrezygnowaniem.
Ceremonie w moim stadzie zawsze są... burzliwe – zaczęła niepewnie dla wyjaśnienia. Ile właściwie mogła powiedzieć? – Więc, hm, dużo rzeczy? Ale nie wiem czy chcesz się męczyć poważnymi tematami – przyznała szczerze, bo nie mogła opędzić się od tej wątpliwości – nawet jeśli znała Śwista na tyle dobrze, by wiedzieć, że zawsze będzie miał coś do powiedzenia. Najpewniej na każdy temat.
Poruszyła się na gałęzi, jak gdyby szykowała się do zejścia na ziemię, gdy coś ją tknęło. Otworzyła szerzej ślepia.
Ach, no i jestem już czarodziejką. Gorzki Miód – przedstawiła się, swoje nowe imię wypowiadając nadmiernie oficjalnie i skłaniając przy tym łeb.

Wysepka

: 07 lut 2023, 3:19
autor: Trzeci Szlak
Syn skinął Arel głową. Kiedy wspomniała o ceremonii i o burzliwych wydarzeniach, natychmiast nieco spoważniał. Podszedł bliżej i przysiadł się obok – nie wchodził na drzewo, jak samica, znajdował się jednak niedaleko. I obserwował jezioro.

– Jestem tutaj po to, żeby słuchać o trudnych tematach – powiedział po chwili. Mówił spokojnie, choć sam ton jego głosu sugerował przejęcie. – To dużo ważniejsze niż rozmowa o tych łatwych; w końcu żaden problem sam się nie rozwiąże, jeżeli nikt nie będzie o nim mówić, prawda? – zapytał, spojrzawszy na moment na samicę. Jego emocje mogły zdawać się sprzeczne – z jednej strony było czuć, jak temat żywo go interesuje, z drugiej jednak – nie wyglądał, jakby to zaburzyło jego spokój ducha.

– No, i chyba jednak nie było aż tak źle, skoro ci nadano nowe imię – dodał, mrugnąwszy porozumiewawczo. A potem skierował znów wzrok na jezioro. – Opowiadaj. Czuję, że tego potrzebujesz.
Gorzki Miód

Wysepka

: 13 lut 2023, 22:12
autor: Bezczas Gwiazd
Jestem tutaj po to, żeby słuchać o trudnych tematach.
Uśmiechnęła się krzywo na tę uwagę. Brzmiało to trochę tak, jakby Świst wręcz się spodziewał po niej jakiejś problematycznej sprawy, ale nie speszyła się tym – miała świadomość, że raczej nie w taki wydźwięk celował. No i to nie tak, że zawsze mówiła o czymś trudnym, prawda?

Na kolejne słowa przekrzywiła lekko łeb, spoglądając na wojownika.
Coś w tym jest – przyznała zgodnie pod nosem. Łatwiej co prawda by było, gdyby problemy w ogóle nie powstawały – czasami myśl o powrocie do pisklęcych dni wydawała się pod tym kątem atrakcyjna. Tyle że to niczego nie wymazywało. Młody umysł po prostu dostrzegał mniej... a ona sama nawet teraz dostrzegała za mało. Zacisnęła lekko szpony na gałęzi.

W końcu wypuściła powietrze przez nos, powoli.
Po prostu... – spróbowała zacząć, ale znów urwała. – No, nie po prostu. Zastanawiam się... W którym momencie zaczyna się zdrada? – wyrzuciła z siebie wreszcie, a słowa te wydawały jej się na tyle ciężkie i gęste, jakby mogły spowić całą okolicę niczym gruba warstwa śniegu. Zmarszczyła lekko nos w skupieniu. Słowa. Tak. – Jedna smoczyca odeszła ze stada bez ostrzeżenia i zostawiła... siedem swoich piskląt. Teoretycznie jest to działanie na szkodę stada, tak jak głoszą prawa, ale pisklęta nie zostały bez opieki, bo miały jeszcze ojca... zaś ówczesna przywódczyni była jej matką, co może rzucić pewien cień na fakt, że nie została ogłoszona zdrajczynią.
Syn mógł bez większych problemów połączyć pewne fakty i jeśli nie uzupełnić imiona, to chociaż powiązania rodzinne, które prezentowała. Nie chodziło jej jednak o pełną anonimowość, a pewien... dystans do sytuacji. Jemu łatwiej będzie go zachować; jej własny żołądek co chwila kłuł ją z niepokoju. Że ujawnia takie informacje, że zostanie zbyta, że jak na otwartej łapie ukaże się jej własna naiwność.
Przywódczyni po pewnym czasie zeszła ze swojej pozycji i wyznaczyła swojego następcę, po czym również odeszła ze stada. To w teorii również można uznać za zdradę, ale czy następca powiedziałby tak o smoku, któremu zawdzięcza dołączenie do stada i nabytą rangę? Poprzedniej smoczycy również nie uważa za zdrajczynię... Jedni uważają, że obie zdrajczyniami, a inni, że żadna nią nie jest. – Głos Miodu był spokojny, gdy recytowała po kolei te wydarzenia i niuanse – jakby była tylko obserwatorką – aczkolwiek było w nim słychać nuty zrezygnowania, a po jej ciele widać było pewne napięcie. Śledziła wzrokiem powolny ruch słońca po niebie. Czy to nie brzmiało banalnie? Głupio? Wzruszyła barkami. – Prawa stad wydają się jasne, gdy czyta się je wyryte w kamieniu, a jednak wszystko to jest tak naprawdę boleśnie arbitralne.
Spuściła wzrok na taflę jeziora, a później na swoje łapy.
A później spojrzała na Śwista trochę przepraszająco.
Nie marzniesz? Mnie nie przeszkadza zimno, ale możemy pójść gdzieś indziej... – zaproponowała cicho mimochodem. Dopiero teraz przyszło jej to do łba.

Wysepka

: 14 lut 2023, 0:19
autor: Trzeci Szlak
Syn Przygody przytakiwał spokojnie łbem, nie przerywając opowieści, którą snuła teraz Gorzki Miód. Patrzył na Zimne Jezioro z pewnym zamyśleniem, jego reakcje wskazywało jednak na to, iż cały czas uważnie słuchał czarodziejki. Gdy ta skończyła, zwlekał przez moment z odpowiedzią – chciał mieć pewność, że nie ma jeszcze nic do dodania, a poza tym potrzebował chwili na przemyślenie tego, co usłyszał. Cały czas jednak tutaj był.

– Nie ma prostej granicy między zdradą a jej brakiem – zaczął wreszcie, nie odrywając wzroku od jeziora. – Co więcej, każdy zdradę definiuje inaczej. Nie mogę odpowiedzieć za inne smoki, mogę odpowiedzieć jedynie za siebie – stwierdził. – Dla mnie zdrada zaczyna się tam, gdzie rozmyślnie działasz na niekorzyść stada. Lub bogów. Lub kogoś innego, komu jesteś winna oddanie – wyjaśnił, skupiając wzrok na niewielkim ptaku, który przelatywał gdzieś w oddali.

– Z drugiej strony jednak, oddanie nie może być bezgraniczne; stado powinno być ważne dla jednostki, ale i każda jednostka powinna być ważna dla stada. W niektórych sytuacjach niełatwo wskazać właściwą decyzję – kontynuował. – Odejście ze stada może być interpretowane jako zdrada; opuszczając grupę, osłabiasz ją. Co więcej, wcześniej ta grupa poświęciła wiele czasu, aby cię wyszkolić i wychować. Ja jednak nigdy nie nazwałbym kogoś zdrajcą tylko dlatego, że odszedł. To... niepełna informacja – zaznaczył. W tym momencie odwrócił łeb w stronę Arel, spoglądając jej w oczy. – Aby móc wydać w takiej sprawie osąd, najpierw należy zadać pytanie: dlaczego?

Uśmiechnął się.

– Ach, nie jest mi zimno; jestem półkrwi północnym, ty chyba zresztą też, do tego zieję lodem – wskazał wesoło najpierw na futro na swoim pysku, potem na pysku Arel, jakby na moment zupełnie zapomniał, jak poważny temat poruszyli. – Ale możemy pójść w inne miejsce, jeżeli tego chcesz – dodał, teraz już oddając głos samicy.
Gorzki Miód

Wysepka

: 15 lut 2023, 23:08
autor: Bezczas Gwiazd
Słuchała spokojnie.
Słusznie przewidywała, że otrzyma równie niejednoznaczną, zależną od szerszego kontekstu odpowiedź, do jakiej sama dotarła. Zgadzała się z tym, oczywiście – w końcu podstawowa zasada była prosta... I dlatego tak ją to frustrowało. Jej szpony obijały się raz po raz o korę gałęzi, na której się umościła.
Wiedziała, że Świst nie odpowie jasno – no, może nie wiedziała, ale tak przewidywała i przyniosło jej to pewną ulgę. Gdyby okazał nagle okazał się jakimś urwanym ze szklanego drzewa ekstremistą, zaczęłaby mieć pewne wątpliwości. Zarówno do tej znajomości, jak i do swojej własnej pozycji... w tym wszystkim. Dobrze było móc ufać własnemu osądowi.

Słuchała ze spuszczonym wzrokiem przez większość czasu, z zachmurzonym wyrazem pyska. Szybko się to jednak rozpłynęło w delikatny uśmiech, gdy wojownik wygłosił swoją żartobliwą uwagę. Skierowała na niego złote ślepia.
No tak. Ciągle zapominam, że kudłate policzki bardzo pomagają w zachowaniu ciepła – skomentowała, siląc się na lżejszy ton, po czym potrząsnęła łbem na jego propozycję.

A dlaczego... – Wypuściła powietrze przez nozdrza. – Można się tylko domyślać. Powodów Micoru nie znam. Może miała dość odpowiedzialności? Piskląt? Stada? Z kolei Wschód Słońca... chciała odnaleźć córkę. – Na swój sposób zabawne, że tak jej to przestawił ojciec. Żadne z rodziców nie mówiło o tym, jak dużą rolę odgrywało w tym wszystkim stado, a ona widziała wtedy zbyt mało, by dobrze to zrozumieć. – Możliwe, że nie mogła znieść napięcia panującego w stadzie – dodała jeszcze bez przekonania i ponownie spojrzała na wojownika. Czy ta wiedza coś zmieni w jego osądzie? Bo dla niej tylko komplikowała sprawę.

Wysepka

: 16 lut 2023, 0:41
autor: Trzeci Szlak
Świst chuchnął delikatnie lodem z pyska w stronę samicy, śmiejąc się. Uznał to za wystarczającą odpowiedź. Futro na pysku Arel pokryło się delikatnym szronem, zaś smok mógł powrócić do tematu. Tego poważnego.

Przekręcił łeb, wpatrując się w Gorzki Miód przez dłuższy moment. Ze spokojem wysłuchał kolejnych uwag, z których wynikało, iż ona sama nie zna wszystkich szczegółów. Te nie były jednak potrzebne – Syn miał już pomysł. Tym razem postanowił nic nie sugerować, zaś jedynie zadał pytanie:
– A jaką korzyść odnieślibyście z ukarania zdrajców?

Wpatrywał się teraz w Arel, niezwykle zaciekawiony, jaka będzie jej odpowiedź.
Gorzki Miód

Wysepka

: 17 lut 2023, 14:34
autor: Bezczas Gwiazd
Czarodziejka najpierw otworzyła szerzej oczy, widząc nadlatującą chmurę chłodu, po czym zaraz je zamknęła i odruchowo cofnęła łeb.
Ej – miauknęła z lekką pretensją, mrużąc ślepia na wojownika. Zgarnęła łapą trochę śniegu z gałęzi przed sobą, zlepiła zeń śnieżkę i niedbale nią rzuciła w kierunku Śwista; trafiła w skrzydło. – Miało być w pysk – mruknęła ostrzegawczo z lekko naburmuszoną miną. W sumie nadal nie była pewna, czy dobrze rozumie poczucie humoru Ziemnego. Przekona się. Jakimś cudem nie obawiała się testować tej granicy.

Gdy wojownik odbił pytanie, sapnęła w wyrazie frustracji. To była praktyczna kwestia – czy coś zależy od tego, czy znajdzie odpowiedź na zadane przez siebie pytanie? Miała świadomość, że nie.
Może czyjąś satysfakcję. Ale bardzo możliwe, że nikt ich już nie spotka. – Wzruszyła skrzydłami. – Ale nazwanie kogoś zdrajcą nie wiąże się od razu z karą – dorzuciła jeszcze bez przekonania. Milczała przez chwilę ze wzrokiem spuszczonym na łapy.
Teoretycznie mogła spotkać się z matką. Przejaw przekazał jej zaproszenie. Tyle że... chyba nie chciała.

Wiesz... – zawiesiła głos i wcisnęła pysk mocniej w swoje zaśnieżone łapy. Co właściwie chciała powiedzieć? Co wyciągnąć z tej dyskusji? – ...Chciałabym po prostu, żeby dało się na to odpowiedzieć. Chciałabym być... równie pewna, że mam rację, jak ci, którzy się ze mną nie zgadzają. To głupie. – Jej głos zadrżał wreszcie od emocji; zacisnęła szczęki. Nie przedstawiła nawet Świstowi własnego stanowiska w całej tej sprawie – zapomniała. – Bo i tak nie mam racji.