Strona 32 z 42

: 31 paź 2019, 23:04
autor: Kuszenie Diabła

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zobaczyła ruch kątem oka, odwracając łeb w tamtą stronę. Kaskada łusek zagięła się z cichym szczękiem, a kolce uniosły do góry, gdy usłyszała swoje cieniste miano, wypowiadane przez nieznany jej głos. Znali je jedynie Cieniści, jakim cudem...?
Niewielka postać wiedźmy zbliżała się do niej zaskakująco szybko, drżąc i błyskając w księżycowej poświacie, eteryczna i tkwiąca na granicy rzeczywistości. Gdyby mogła, z pewnością przestraszyłaby się, jednak jej ciało zareagowało jedynie zatrzymaniem się w miejscu. Obnażyła lekko kły, podobnie czarne jak te u zjawy, które jednak zostały szybko przykryte przez białawe wargi, słysząc absurdalność spływającego na nią potoku słów.
– Co proszę? – Panowie i Panie, zdaje się, że Diablica po raz pierwszy w swoim życiu straciła rezon. Mlasnęła jaskrawym jęzorem, zastanawiając się przez chwilę, co mogłaby odpowiedzieć na tak niedorzecznie szczery wywód – jak się okazywało – matki Mahvran. A także smoczycy, którą pomógł zamordować Khuran. Zdaje się też, że uzdrowicielka wzięła sobie własną matkę za kompana.
No... dobrze.
Długi ogon przeciął ze świstem powietrze, wypełniając ciszę, która zapadła na Kanionie Szeptów. Względną ciszę, powiem wiatr, nieustannie mamroczący coś w tle, niezmiennie obijał się o skały.
– Wróciłaś z zaświatów, aby powiedzieć mi o uczuciach Mahvran? – W jej głosie zadźwięczało lekkie niedowierzanie, ocierające się niemal o urazę. Miała omamy? Nigdy by się o to nie posądziła, ale może słyszała już gdzieś miano Aenkryntith, może ktoś powiedział jej, że była matką Mahvran? Miała uwierzyć, że to wszystko było tylko projekcją jej umysłu, nad którym dotąd tak dobrze panowała? Tak jej się przynajmniej wydawało. Sypiała ostatnio mniej, myślała jednak równie trzeźwo jak zwykle, wszystko zdawało się być na swoim miejscu, a może...? Ukradkiem wbiła sobie szpon w tylną łapę, chcąc wybudzić się z ewentualnego snu. Za chwilę powstrzymała prychnięcie, czując zażenowanie.
Przecież nie śniła.
Ale w takim razie czemu jej podświadomość w formie byłej przywódczyni Cienia mówiłaby jej, że kolana Mahvran miękną na jej widok? Nigdy nie zauważyła niczego podobnego, uzdrowicielka nie traciła twarzy nawet gdy zagadywała ją w dwuznaczny sposób. A przecież zawsze widziała takie rzeczy.
Mógł się do tego przyczynić również fakt, że bywała nieprzytomna podczas większości leczeń.
Skrzywiła pysk, nie odrywając spojrzenia od Aenkryntith.
– Wydajesz się jak najbardziej prawdziwa. Powiedz mi coś, czego nie mogłabym normalnie wiedzieć. – Zmrużyła ślepia, odzyskując nieco ze swojego zwyczajowego spokoju, wciąż jednak wyglądając, jakby biła się z myślami.
Nie była szalona, jej umysł nie płatałby jej takich figli, to wiedziała na pewno. Nie wiedziała jednak czy bardziej niedorzeczny wydawał jej się pomysł Mahvran chowającej się gdzieś nieopodal i robiącą jej ten wybitny żart czy autentyczna postać przywódczyni Cienia, która zstąpiła dzisiaj z piekieł, aby podzielić się z nią tym objawieniem.

: 01 lis 2019, 0:47
autor: Delirium Obłąkanych
Delirium Obłąkanych zachichotała niemalże jak podlotek. Kusiło ją, by odezwać się do córki i zaprosić ją tutaj, w samo serce miejsca zbrodni, ale powstrzymała się. Wolała jednak pogmatwać nieco w głowie Frar podczas rozmowy w cztery oczy. Mahvran będzie tłumaczyć się przy innej okazji, gdy nie mogąca już nic zrobić Aenkryntith, w szkieletowej postaci będzie przyglądała się wszystkiemu z czeluści jaskini. Piękna perspektywa, idylliczna wręcz.
– Oh? – Wiedźma wyciągnęła kościstą szyję do przodu i przekrzywiła nieco łeb, mrużąc przy tym ślepia. Przyglądając się Kuszeniu z paskudną bezczelnością. – Nie mów mi, dziecino, żeś nie dosłyszała. Jeżeli tak, to polecam to gdzieś zbadać. Słuch to jeden z podstawowych zmysłów.
Szyja wróciła na swoje pierwotne miejsce, dumnie uniesiona i wygięta w łabędzie "s", przyozdobiona łuskami mieniącymi się dziesiątkami odcieni brązu i beżu. Podobna sytuacja występowała u Mahvran, ale tylko w obrębie łba. Geny, geny, geny. Ewidentne, chociaż nie aż tak jak w przypadku reszty spotkanych widoczne zmieszanie zdawało się nieco bawić wiedźmę. Gdzieś w tym była nuta prawdy. Pragnij poznać tajemnice zmartwychwstania, ale doświadcz na własne oczy zejścia ducha na ziemię, a sił na oddychanie ci zabraknie.
– Mój tymczasowy powrót to czysta chęć pozwiedzania. I pozbierania informacji. W kościstej postaci, jaką widziałaś raz czy dwa nie jestem w stanie mówić. A teraz... Teraz mam pełną gamę zdolności do dyspozycji. – Może nie licząc pełnego potencjału magicznego, ale o tym nie wspominała. Nie chciała przedstawiać siebie wyłącznie jako element ozdoby, którym obecnie była. Wolała nie tracić... Respektu, o ile była jeszcze jakimkolwiek, gdziekolwiek darzona.
– Oh, test na prawdziwość, rozkosznie. Dobrze więc, łap ciekawostkę, potem możesz sprawdzić, czy jest faktem – jajo, z którego wykluła się Mahvran zaczęło pękać podczas zaćmienia księżyca, ułożone na stercie czarnego piasku pustyni z Północy, pod złocistym głazem w Jaskini Zmierzchania, która należała do mojej matki. Wystarczy? – Zapytała z nutą znużenia w głosie, wypuszczając w płuc lodowate powietrze, ulatujące wesoło ku górze w postaci obłoków pary. A może to tylko złudzenie? Czy widmo było w stanie oddziaływać w taki sposób na otoczenie? Któż mógł mieć pewność...
– Mam nadzieję. Skoro więc mamy za sobą powitanie i upokorzenie owocu mojej magii, możemy przejść dalej. Podobno udało ci się zwiększyć rozmiar Cienistych terenów. Wprowadź mnie w szczegóły tej przecudownej akcji, bo wręcz dezintegruję się z ciekawości. – Mruknęła, wbijając paskudne spojrzenie schorowanych oczu w blade, upiorne odpowiedniki Frar. Delirium powstrzymała delikatny uśmiech. Ładne to było, ładne. Ach, gdyby wciąż miała to straszną klatkę śmiertelnego ciała, pewnie spróbowałaby uczynić tę noc nieco ciekawszą. Nigdy w życiu nie miała do czynienia z bliskością trzeciego stopnia.

: 01 lis 2019, 1:35
autor: Kuszenie Diabła
Skrzywiła się z zażenowaniem, jak za każdym razem, gdy ktoś próbował używać względem niej pieszczotliwych słówek. Przewróciła jedynie ślepiami, co nie było widoczne, ze względu na ich jednolitą barwę.
Jej własny umysł by jej tego nie zrobił, mogła więc równie dobrze traktować sytuację zupełnie poważnie.
Postąpiła krok do tyłu i usiadła, przyglądając się przez chwilę wielobarwnej smoczycy. Długi, kolczasty ogon oplótł smukłe łapy, końcówka zawinęła się wokół nadgarstka jednej z nich. Im dłużej na nią patrzyła, tym bardziej przypominała Mahvran, jednak tylko fizycznie. Przez kilka chwil powiedziała do niej więcej słów, niż jej córka przez prawie dwadzieścia księżyców. Ciekawe czy miała z nią kontakt przez pierwsze księżyce? To nie pierwszy raz kiedy spotkałaby się z silnym charakterem rodzica, przytłaczającym dziecko do granicy dzikości.
Uznała, że nie będzie wnikać w okoliczności w jakich Aenkryntith się tu zjawiła i dlaczego nie zrobiła tego wcześniej, bo jak podejrzewała – ona sama tego nie wiedziała. Biorąc pod uwagę to, jak lubiła brzmienie swojego głosu, już dawno by jej to powiedziała.
Frar nie do końca zdawała sobie sprawę, że jej samej ciężko było zamknąć pysk, gdy przychodziło do rozmawiania o magii lub tradycjach Cienia albo jeszcze do tłumaczenia pisklętom, dlaczego powinny myśleć tak, a nie inaczej.
– Potrzebowała tego wszystkiego, aby się wykluć? – Czarne kły znowu błysnęły, a smoczyca wyglądała na szczerze rozbawioną, chociaż był to raczej chłodny, pozbawiony emocji śmiech. Ona potrzebowała jedynie martwej matki, oprószonej nienawiścią ojca.
Zdaje się, że Plugawa szybko przeskoczyła z tematu fantazji miłosnych Mahvran do obecnego stanu terenów Cienia, zanim jeszcze Frar zdążyła na dobre poukładać sobie w głowie, co powinna powiedzieć uzdrowicielce po powrocie do obozu. Mogło być całkiem zabawnie, ale nie potrafiła przewidzieć jej reakcji. Ucieknie, wyśmieje ją, a może zupełnie przeciwnie? Zadrżała aż z niecierpliwości, która ogarnęła jej ciało, a odwiodła ją nieco od myśli o terenach, które bądź co bądź zajmowały ostatnio większość jej czasu. Powróciła do rzeczywistości dość niechętnie.
– Szkopuł polegał na wypatrzeniu właściwego momentu, z jakiegoś powodu Woda zdecydowała się na wybicie połowy swoich dorosłych członków, a potem na zmanipulowaniu ich odpowiedni sposób. Próbowali dyskutować, ale nie mieli wyboru, ani czasu, aby przemyśleć decyzję. – Wzruszyła barkami, nie czując do końca satysfakcji z faktu przejęcia terenów w zupełnie bezkrwawy sposób. Uszło im na sucho, ale musiało tak być. Dotychczas Cień jedynie tracił na pochopnych, emocjonalnych działaniach, a jej chłodna kalkulacja zdobyła im więcej terenów, niż mieli kiedykolwiek, z tego co mówił Kheldar. Aż dziw brał, jak dziecinnie proste się to okazało.

: 01 lis 2019, 14:24
autor: Delirium Obłąkanych
Pysk starej wiedźmy przybrał już swój klasyczny, neutralny wyraz. Brązowe ślepia lśniły intensywnie, ale na próżno było szukać w nich ulotnych iskierek rozbawienia, czy cynizmu chociażby. Wszystko zastąpiła upiorna wręcz powaga.
– Czy potrzebowała? Nie, ale usytuowanie było zgodne z naszą tradycją. – Odparła, przejeżdżając czarnym jęzorem po brązowołuskim pysku, smagając rozwidlonym koniuszkiem nagą czaszkę przy lewym poliku. Chęć do długich monologów wynikała u Delirium po prostu z chęci posiadania kontroli. Tak jak chciała wieść prym w pozostałych aspektach życia, tak i batalia słowna mogła liczyć na pełne zaangażowanie z jej strony. Plugawa zawsze chciała być na szczycie hierarchii i zdawała sobie sprawę z tego, że wymaga to czegoś więcej niż jedynie arcymistrzostwa sztuki magicznej. Wiedźma wyczuwała silną moc, bijącą od mlecznołuskiej rozmówczyni, ale z satysfakcją stwierdziła, że jej źródło wciąż przewyższa pozostałe. Ach, po tylu księżycach... Właściwie to niespełna czterdziestu.
– Czyli zdobyłaś to bez rozlewu krwi? – Na dumnym pysku Delirium pojawił się grymas dezaprobaty. – Minimalne osiągnięcie. Żadne, chciałoby się rzec. Po prostu skopaliście leżącego... Nie kopiąc go wcale. – Stwierdziła, wydając z siebie ciche, łagodne prychnięcie. Ah, taka okazja, by wyrżnąć Wodę co do ostatniego. Po co przedłużać? Po co czekać, aż urosną siłę, gdy mogli wziąć całość tu i u teraz? Aenkryntith zawsze doceniała chłodną kalkulację, ale nie zmieniało to faktu, że zdobycie ziem w taki sposób wiązało się z zerową satysfakcją. Zdobyli tereny. Ziemie, po których chodząc mogą swobodnie zgniatać trawę. A gdzie aspekty psychologiczne zwycięstwa?
– Aaaah, wszystko jedno. Grunt by Kheldar trzymał was wszystkich za pyski, z naciskiem na tych, których w stadzie być od dawna nie powinno. Nie utraćcie tego, co żeście zyskali, w jakikolwiek sposób do tego nie doszło. – Stwierdziła już bardziej sama do siebie, aniżeli do Kuszenia. Ta stosunkowo krótka rozmowa wystarczyła jej już by stwierdzić, że nie ma co bawić się w robienie sieczki z umysłu młodej czarodziejki. Była zbyt dojrzała i zbyt ostrożna w postępowaniu. Trzeba więc szukać jeszcze młodszych umysłów i to im naprawiać światopogląd. Tutaj już nic się nie da zrobić.
– Nie jesteś stąd. – Stwierdziła nagle po długiej, wnikliwej obserwacji. Czy też raczej zwyczajnie zgadywała, ale miała pewne możliwości, by przypuszczać prawdę.

: 01 lis 2019, 16:11
autor: Kuszenie Diabła
Można by w jakiś sposób przyrównywać do siebie te dwie samice, jednak Delirum była kimś kim mogłaby okazać się Kuszenie, gdyby nie była ostrożna. Nigdy nie miała w sobie za grosz szacunku do władzy, zasad, ograniczeń czy innych smoków, wszystkie, co do jednego, owijając sobie wokół małego paluszka. Nie obce jej było także wygórowane poczucie własnej wartości i często niezdolność do samorefleksji. Nie popełniała jednak błędu wiedźmy, nie pozwalała swojej pysze rosnąć, aby nie pogrążyła jej przedwcześnie.
– Nie zawsze bezmyślny rozlew krwi daje najlepsze rezultaty, nawet jeśli kopanie leżącego wydaje się kuszące. Wolę kalkulować, przewidywać, w ten sposób nic mnie nie zaskoczy. Ileż razy Cień ucierpiał przez emocje, przez brak planu? Wspominając jego historię, jedynie systematycznie i bezlitośnie się pomniejszał i słabł. – Mruknęła, świdrując białym wzrokiem wiedźmę. – Byłaś tak potężna, z tego co mówisz, ale nie ochroniło cię to przed gniewem własnego stada. Jedynie podsyciło konflikty, które ostatecznie przeżarły je od środka. Nie umiałaś myśleć jak oni, przez to nie potrafiłaś do nich przemówić, traktując jak jednolitą masę z której należy ulepić rzeźbę. Całkiem zresztą brzydką. A stado to żywy organizm, do którego także przywódca musi się dostosowywać, bo chcesz tego czy nie, jego istnienie w takim samym stopniu zależy od ich obecności, jak i na odwrót. Za wielkie ego, zbyt wielkie plany, niewiele pomyślunku, za mało pokory. – Cmoknęła mlecznołuska, odsłaniając czarne kły w złośliwym uśmiechu. Mamuśka pogrywała w grę, jak przez całe życie, myśląc, że nigdy się nie sparzy.
Końcóweczka ogona uniosła się stukając miarowo w takt szeptów przetaczających się przez kanion.
– Jestem stąd. Pokrzyk była ze Szczytów. – Odparła krótko i zgrabnym, zwinnym ruchem podniosła się na równe łapy. Ogon zakołysał się w ślad za jej biodrami, kreśląc szeroki łuk.

: 01 lis 2019, 17:52
autor: Delirium Obłąkanych
Tak, Delirium zdecydowanie była zbyt pewna siebie, zbyt arogancka, przekonana o wrodzonej wyższości swojej rasy nad tym, co prezentowały sobą wolne stada – a e jej oczach prezentowały tylko słabość i prymitywność. A lew nie przejmuje się opinią owiec.
– Ucierpiał, zaiste. Stare pokolenia po prostu nie doceniały tego, jak bardzo wolne stada nie są wolne, jak bardzo każde z nich ma ograniczoną autonomię, o ile jakąkolwiek. Nic na tych ziemiach nie może odbyć się bez ingerencji innej grupy, każdy musi mieć swój wkład. – Samica wygięła jeszcze bardziej kościstą szyję, klekocząc ostrymi łuskami. Czy też raczej wykonując sam ruch, bowiem w powietrzu nie rozległ się żaden dźwięk. Jedyne odgłosy wydawane przez zjawę pochodziły z jej strun głosowych... Czy też raczej tego, co w obecnej formie je zastępowało. – Oh, a kiedy wspomniałam o swojej potędze? – Zapytała, chwytając się za słówka, jak za dawnych czasów. Czyżby Pokrzyk słyszała o niej? Och, oby to były pochlebstwa, mogące połechtać wygórowane ego Nekromancji. – Gratuluję ładnego potoku słów. Szkoda tylko, że nietrafiony... Brzmisz jak Khuran, już widzę, czyimi wpływami przesiąkłaś. Czyli stary, leniwy kundel jednak głosi swoją propagandę. No proszę, a myślałam, że sobie odpuści.
Arkana przekręciła łeb to w lewo, to w prawo, a gdyby była teraz z krwi i kości to z pewnością w powietrzu rozległoby się strzykanie poruszających się kręgów szyjnych. – Wiesz, jak wyglądał wtedy Cień? Gdybym miała zastosować twoją filozofię dostosowywania się do stada, to musiałabym upaść wybitnie nisko. Bo stary Cień to Cień wiedziony emocjami. Które, rzecz jasna, są w pełni naturalne i nikt nikogo nie wini za samo ich posiadanie – problemem przeszłości jest to, że psychika tamtych smoków była tak słaba i tak chwiejna, iż najmniejsza uraza, sytuacja miała na nich wpływ. Brak silnej woli. Nic, tylko kopać sobie własny grób, co poniekąd zrobili, bo wszyscy znamy końcówkę. – Mruknęła, żłobiąc czarnym szponem skrzydła o zimną posadzkę Kanionu, który coraz bardziej zatapiał się w mlecznej, nienaturalnej wręcz mgle, pozwalając koić się w jej objęciach. – Zbyt wielkie plany? Nie powiedziałabym. Jedynym moim planem było właśnie umocnienie stada od wewnątrz, zamiast babranie łapek w politycznych zagrywkach, które wprost uwielbiała moja matka. A że nikt tego nie chciał, nikt nie zamierzał zamienić wewnętrznej słabości na siłę... Cóż, nawet najpotężniejszy mag swoich czasów nie jest w stanie zwalczyć dziesięciu równinnych, a mniej więcej ten poziom prezentowało to stado. Ale to przecież nudna historia. – Uśmiechnęła się krzywo, zastanawiając się. Chciała wyciągnąć z Kuszenia jak najwięcej jej poglądów, opinii. I wtedy zadecydować, co dalej – czy odciąć wszelkie więzy relacji między Diabłem a córką Arkan, czy może pozwolić to podtrzymywać. Bo koniec końców to właśnie wiedźma pociągała za sznurki w umyśle swojej latorośli. Od niej zależała każda ambicja uzdrowicielki, która obecnie bez większych obaw segregowała zioła w swojej jaskini. Świat nie jest taki prosty.
– A ty to Pokrzyk, bo nie wyczuwam w tobie rozdwojenia jaźni. Nie pędź w taki patos, jesteś kim jesteś, ciało i duszę masz jedną. Czyli nie jesteś stąd. Miła odmiana, trochę świeższego spojrzenia na świat. – Wiedźma przejechała wzrokiem po ciele rozmówczyni, gdy ta zgrabnie wstała z miejsca. Z perspektywy smoka skupiającego uwagę na czymś tak naturalnym jak popęd płciowy, Frar raczej zaliczała się do osobników atrakcyjnych, chociaż nadal miała braki w charyzmie i sposobie prezentowania się. Ale z perspektywy Delirium, którą patrzenie na drugiego smoka jak na obiekt seksualny od zawsze tylko irytowało, Pokrzyk była aż do bólu zwyczajna, a jej atrakcyjność można było przyrównać zarówno do posągu Nythby, jak i do taplającego się w bagnie węża błotnego.
– Dobrze więc, Frar-Pokrzyk ze Szczytów. Zgodzisz się na niezwykle klimatyczny spacer wzdłuż kanionu z nieumarłą, cienistą wiedźmą? – Zapytała, uśmiechając się półgębkiem i ruszając przed siebie niespiesznym krokiem... Bez względu na to, czy Diablica za nią podąży, czy nie.

: 06 lis 2019, 13:36
autor: Kuszenie Diabła
Kiwnęła łbem na słowa Nekromancji.
– Skoro już tak jest, nie należy na to narzekać, tylko brać pod uwagę. Jeśli jednak chodzi o mnie, zdecydowanie mniej czasu poświęcałabym na rozmyślania, gdyby świat był prostszy. – Uśmiechnęła się lekko, nie spuszczając wzroku z dawnej Przywódczyni. Nie wyglądała na spiętą, zupełnie jakby ucinała sobie pogawędkę z kimś śmiertelnym i to dobrze jej znanym.
– Zdaje się, że ten stary, leniwy kundel cię przeżył. – Ciszę przeciął perlisty śmiech Pokrzyku, a ona sama odrzuciła łeb lekko do góry. – Rozumiem jednak twoją frustrację. Większość smoków jest słaba i takie też nigdy nie przestaną się rodzić. Jedyne co może zrobić przywódca ze stadem owiec, to sprawić, że go pokochają i właśnie dla niego nauczą się gryźć. To miałam na myśli, mówiąc o dostosowaniu się.
I miała wrażenie, że właśnie taką politykę praktykuje większość przywódców wolnych stad. Cień był teraz inny, ale ziarna słabości łatwo było zasiać, a bardzo ciężko wyplenić. Zadumała się na chwilę, stukając obsydianowym pazurem o kamień. Prawie go nie widziała, pośród tej gęstej mgły.
Na słowa o posiadaniu jednej tylko duszy i ciała, odpowiedziała półuśmiechem. Często miała wrażenie, że to nie dotyczyło jej i mnogości masek, które dobierała w zależności od sytuacji.
– Czuję się zaszczycona. – Jej wargi zadrżały, a samica pełnym gracji krokiem ruszyła za wiedźmą, schylając ku niej łeb.
Długi ogon wił się za nią jak wąż, tnąc mgłę.

: 20 lis 2019, 23:59
autor: Berius
Dziarskim krokiem przez kanion szedł płomienny. Tym razem to jego życie było perfekcyjne. Jego partnerka obdarzyła go najwspanialszym prezentem jaki mogła mu dać. Dała mu syna, małego synka który od razu stał się najcenniejszym skarbem tatusia. Jednak wychowanie tak małego stworka nie należało w cale do lekkich. Dnie i noce czuwał by młodemu nic się nie stało a gdy już trochę podrósł, młody ojciec mógł sobie pozwolić na mały spacer by złapać oddech. Tego dnia nie przeszkadzały mu nawet niskie temperatury. Ten dzień należał do niego. Ten dzień był jego dniem wolnym.

: 21 lis 2019, 12:22
autor: Słodycz Życia
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Musiałam ćwiczyć chodzenie od nowa przez swoją własną łapę. Potykanie się o nią nie było przyjemne nawet jeśli nie miałam w niej już czucia. Do kanionu przyfrunęłam mając dosyć swojej niezdarności podczas poruszania się po ziemi. Łzy, jednak tym razem bezsilności zaczęły wypływać mi z oczu. Własny przywódca zadał mi taką ranę a potem jeszcze ta rozmowa! Każdego mogą ponieść nerwy jednak to była już gruba przesada. Wylądowałam niedaleko jednej z półek skalnych, dosyć długą chwilę zajęło mi zrozumienie, że nie jestem tam sama. Był tu drugi o ironio większy i znany mi już smok.
-Witaj Płomienny, wręcz promieniejesz coś się wydarzyło?– Proste pytanie i przywitanie wypowiedziane siedząc w jednym miejscu, by uniknąć możliwości przewrócenia się. Stanie zbyt długo na jednej łapie sprawiało, że ta niemiło cierpła. Bez możliwości oparcia ciężaru swojego ciała na drugiej łapie wszystko stawało się trudniejsze niż było normalnie.

: 22 lis 2019, 0:52
autor: Berius
Gdy tylko usłyszał znajomy głos od razu skierował w jego stronę wzrok. Uśmiechnął się pogodnie gdy ujrzał Słodycz. Ostatnim razem widział ją jak zmasakrowała go na arenie. bardzo chętnie by się zrewanżował ale nie teraz.
Słodycz! Jak miło cię znów widzieć. A no jestem szczęśliwy, w końcu mam chwilę dla siebie. Nie spodziewałem się że opieka nad pisklakiem będzie taka trudna. A no właśnie zapomniałem co powiedzieć. Zostałem Ojcem!
Płomienny wypiął dumnie pierś, był z siebie bardzo dumny i był też dumny z synka. Ta cała sytuacja sprawia że adept ma w sobie dużo więcej szczęścia niż zwykle. Nie wiedział jak długo ta ekstaza może się utrzymywać więc korzystał z niej ile się da.
Nawet nie wiesz jak wiele radości może dać widok małego samczyka spokojnie śpiącego obok swojego taty. To jest jeszcze lepsze od wygranej walki chociaż pilnowanie by nic sobie nie zrobił jest trudniejsze od najtrudniejszej bitki.
Mógłby tak gadać godzinami ale w końcu zwolnił by dać sobie trochę oddechu.
A jak tobie się powodzi? Nadal jesteś tak dobra jak podczas naszej walki?

: 24 lis 2019, 22:19
autor: Słodycz Życia
A więc doczekał się piskląt! Nie sądziłam, że dostanie taki skarb od losu przede mną. Nie znaczyło to jednak że jakkolwiek byłam zazdrosna o jego szczęście. Miałam swoją siostrę oraz partnera i jego córkę. Wystarczają mi w zupę nawet jeśli czasem byłam smutna z braku własnych piskląt.
-Gratuluje pisklęcia, kim jest smoczyca która cię nim obdarowała?– Spytałam zaciekawiona przekrzywiając łeb delikatnie bardziej na lewo. W końcu też odetchnęłam w miarę swoich możliwości, to wszystko było takie trudne.
-Do ostatniej walki szło mi nieźle ale potem, no cóż. Nie wszystko poszło po mojej myśli i straciłam władze w lewej łapie i podejrzewam że chociaż część moich płuc już niezbyt działa- Zwierzyłam się na pokaz wstając na równe trzy łapy, czwarta zwisała smętnie bez jakiejkolwiek siły. Jakby całkowicie została odcięta od ciała a potem przyczepiona tylko dla ozdoby.

: 28 lis 2019, 23:16
autor: Berius
Patrzył na nią z uśmiechem i ochoczo odpowiedział na jej pytanie.
Moją ukochaną jest morska bryza z tego co pamiętam to chyba mogłaś ją zauważyć na spotkaniu młodych. Ciekawa jest z nią sytuacja bo jest córką przywódcy więc muszę się mieć bardzo na baczności by przez przypadek się mu nie narazić.
Zdanie skwitował chichotem i długim uśmiechem. Naprawdę dobrze mu się powodziło i wspaniale się z tym czuł. Jednak gdy Słodycz powiedziała o łapie i jej stanie zdrowotnym uśmiech zniknął z jego twarzy ustępując miejsca smutkowi. Nastała chwila ciszy po czym Beri podniósł głowę i spojrzał bardziej pewnie na samice. Rozłożył skrzydła i podleciał do niej. Spojrzał jej w oczy bez skrupułów i powiedział.
I co z tego że masz teraz słabą łapę i jesteś kaleką? Jesteś wspaniałą wojowniczką i nie ważne ile kończyn byś miała nie sprawnych, zawsze będziesz w stanie się podnieść i ruszyć do bitwy. Bo tacy są wojownicy a ty jesteś najlepsza z nich wszystkich.
Mówił jak by stał przed swoim przywódcą i zdawał raport z wygranej bitwy. Prawdę mówiąc to podziwiał zawsze Słodycz za tyle wygranych walk.
Pamiętasz jak mnie pokonałaś jednym ciosem? Właśnie, więc teraz wstawaj! Idziemy na arenę i masz mnie rozwalić tak jak ostatnio. Niech to będzie wyzwanie dla ciebie ode mnie. Moja prośba o rewanż
Uśmiechnął się chytrze i patrzył na nią wyzywająco czekając na odpowiedź.

: 10 gru 2019, 14:06
autor: Słodycz Życia
Słowa Płomiennego naprawdę mnie wsparły. Miał trochę racji, byłam wojowniczką i naprawdę powinnam wziąć się w garść. Stracenie czucia w jednej łapie nie powinno mnie powstrzymać od uczestnictwa w walkach czy normalnym życiu. Już raczej udowodniłam im że nie jestem słaba, nawet jeśli w przeciwieństwie do nich nie udawałam że rany które mi zadane nie bolą.
-Jeśli tak stawiasz sprawę z przyjemnością z tobą zawalczę. Może nawet teraz i tutaj? Nie będzie trzeba tego odkładać w czasie- Zaproponowałam z lekkim uśmiechem na pysku. Nie było potrzeby by teraz nie walczyć, w końcu mieliśmy tu dosyć miejsca i nikt na pewno nie będzie nam przeszkadzał. Ta walka może pomóc mi rozładować emocje, w sumie nie tylko mi. Jestem pewna że ojcostwo też jest dosyć stresujące a podczas walki można się wyżyć.

: 11 gru 2019, 8:59
autor: Berius
Uśmiechnął się widząc powracający zapał Słodyczy. Dobrze jest widzieć przyjaciółkę która nigdy się nie poddaje. Odepchnął się od pułki i zawisł w powietrzu.
W takim razie tak jak ostatnio bez witalek do upadłego, pasuje?
Po ostatnim słowie wylądował na dnie kanionu i zaczął się rozciągać.
Chyba że cię strach obleciał przed wielkim tatusiowym smokiem
Zażartował podkreślając że teraz o wiele bliżej mu do milusińskiego tatka niż do twardego wojownika. Takie żarty czasem pozwalały na niesamowite rozluźnienie atmosfery.

: 26 gru 2019, 13:38
autor: Sugestia Grzechu
Samiczka błądząc po teranach wspólnych, natrafiła na niezwyklą rzecz. Na przeogromną dziurę! Samiczka z zachwytem oglądała to coś. Nie wiedziała, że mówią na to kanion, ale kto by się tym przejmował. Dziura to dziura! Samiczka w prost nie mogła się nacieszyć tym widokiem. Nigdy nie patrzyła ma coś z takiej wysokości. To było niesamowite! Pustynna siedziała sobie, przy samej krawędzi, machając energicznie swoim ogonem. Z szerokim uśmiechem przyglądała się rzeczą, które były na dnie kanionu. Niebezpiecznie wychylając się za krawędzi tak, że jeden fałszywy ruch i mogła spaść z tej krawędzi. A kanion był tu całkiem głęboki!

: 26 gru 2019, 16:32
autor: Lawina Obłoków
Znowu szwendała się po terenach wspólnych. Znowu trafiła na Czarne Wzgórza, licząc, że znowu spotka tutaj pewnego smoka. Póki co, nie zapowiadało się na to. Węszyła, szukając jego zapachu i wtedy… wyczuła stado Ognia. Z szerokim uśmiechem pobiegła za zapachem. Trop jednak nie zaprowadził jej do tego, którego szukała, a do nieznajomej samiczki. Stanęła obok niej i również wychyliła łeb za krawędź kanionu, zaciekawiona co tam znalazła.
Co tam widzisz?
Zapytała, oblizując czubek pyska. Może młoda widziała tam coś, czego ona sama nie umiała dostrzec?
Wygląda głęboko, musimy uważać, żeby nie spaść. W ogóle to jestem Chmurka, a ty? Jesteś z Ognia? Ale super! Do tej pory poznałam chyba tylko jednego ognistego!

: 28 gru 2019, 18:19
autor: Sugestia Grzechu
Olbrzymka była tak zachwycona widokiem z tak dużej wysokości, że nawet nie zauważyła wodnej samiczki. Dostrzegła ją dopiero, gdy ta się do niej odezwała.
– W sumie nic... Ale z stąd, wszystko wydaje się takie małe. Ciekawie skąd biorą się takie duże dziury. – Odpowiedziała zachwycona, prezentując swoje dwa kiełki.
– Masz bardzo ładne imię Chmurko. Ja jestem Noir i ty chyba jesteś z wody? Nie? A! Pamiętam cię! Na granicy. Robiłaś coś z innym puchatym smokiem. – Właśnie teraz jej się przypomniało, że ją już widziała. Ciekawe co oni tam robili. Przyszli i sobie poszli... Hym... Ciekawe dla czego. Coś tam słyszała o... Jakieś granicy? Zupełnie nie wiedziała co to i gdzie to dokładnie jest. Ciekawe...
Noir jeszcze raz spojrzała w dół kanionu, po czym rzekła do Łuski. – Ciekawe, jak jest tam na dole. Szkoda, że nie umiem jeszcze latać.... Ani pływać.... I biegać. Właśnie! Chmurko! Po uczyłabyś mnie tego?! Proszę! – pustynna prosząc, patrzała się na samice swoimi słodkimi, proszącymi oczkami. To była idealna okazja do tego. Bo przy okazji mogła by też odrazu zwiedzić dno tej dziury.

: 29 gru 2019, 3:14
autor: Lawina Obłoków
Albo ziemia pękła, albo ktoś ją wykopał, jestem tego pewna.
No bo przecież kanion nie wziął się znikąd. Teoria o pękniętej ziemi była dziwna, ale mogła mieć jakiś sens. Sama raczej skłaniała się do wersji o wykopaniu. Tylko kto poświęcił na to tyle czasu?
Dzięki! Twoje też jest ładne. Tak, jestem z wody.
Na chwilę wystawiła rozwidlony jęzor w zamyśleniu. Widziały się już? Hmm… Ah tak! Granica!
Masz rację! Ja też cię widziałam. Razem z Filigranową Łuską byłam na patrolu. Musiałyśmy sprawdzić granice, wiesz, czy smoki z innych stad do nas nie przychodzą bez zaproszenia. Bo jak by przyszły, to by było źle. Granica rozdziela nasze stada i daje poczucie bezpieczeństwa. Wiesz, że mamy coś swojego. Granica Wody i Ognia ciągnie się od terenów wspólnych, aż w stronę zachodu, przez Puszczę Perimer i taaam taam do Zatoki Sadiru. To naprawdę spory kawałek! Ty jeszcze nie jesteś adeptem, prawda? Myślałaś już, kim chcesz zostać?
Ona również wyciągnęła szyję, spoglądając w dół. Już ona pokaże Pustynnej dno kanionu. Nie musi jej dwa razy prosić.
Ty mi się tutaj nie martw. Nauczę cię wszystkiego, co będziesz chciała!
Szczerzyła kły w szerokim, szczerym uśmiechu.
Bo ja to bym chciała być piastunem. Moim zadaniem będzie uczenie innych, więc już ćwiczę! No i w razie kłopotów, będę taką ostatnią linią obrony pisklaków.
Zaśmiała się, odsuwając się od brzegu wąwozu. Skoro miała ją czegoś nauczyć, to bezpieczniej będzie się odsunąć. W końcu nikt by nie chciał tutaj wypadku. Skinęła pyskiem w jej stronę, na znak, żeby również podeszła bliżej.
Chciałabym być tak niesamowitym Piastunem, jak Poszept. To on mnie nauczył tak wielu rzeczy. Hmm to możemy zacząć biegania. Rozgrzejemy się przy tym i po tym będziemy mogły przejść do latania. Bo bieganie jest dość ważne przy lataniu. To co ty na to?
Pomachała ogonem i zaraz przeciągnęła się, szykując ciało do nauki.
Początki mogą być trudne, ale pamiętaj, że nie warto się poddawać! Bo możemy osiągnąć wszystko, jeśli tylko włożymy w to dużo ciężkiej pracy. No i ja jestem tutaj, żeby w razie czego ci pomóc.
Wpatrywała się w brązową samiczkę, czekając na jakiś sygnał, że jest gotowa. I jeśli nie wyrażała sprzeciwu, to Zachmurzona przybrała pozycję do biegu. Łapy rozstawiła lekko i ugięła je delikatnie w stawach, a skrzydła docisnęła do ciała, ale na tyle, żeby nie blokowały jej ruchów.
Bieg to takie szybsze chodzenie, więc myślę, że na początek będzie idealny. Najpierw pozycja. Łapy lekko rozstaw i ugnij je. Delikatnie, tak żebyś czuła się swobodnie, będą amortyzować ruchy. Skrzydła powinny być dociśnięte do ciała, ale tak, żeby nie krępowały twoich ruchów. Trzeba ich pilnować, bo mogłyby się poobijać, a z bolącymi skrzydłami będzie ciężko latać!
Zaśmiała się, obserwując cały czas pisklaka.
Ogon będzie twoim sterem. To on pomoże ci zachować równowagę przy zakrętach. Na początek unieś go i usztywnij. Powinien być mniej więcej na wysokości kręgosłupa. Do skręcania jeszcze przejdziemy. Na razie pamiętaj o łapach, skrzydłach i ogonie. Jak będziesz gotowa, po prostu zacznij iść przed siebie. Tak jak zawsze, a później stopniowo zacznij przebierać łapkami szybciej. Postaraj się znaleźć swój własny rytm. Ja będę tuż za tobą.

: 01 sty 2020, 0:04
autor: Sugestia Grzechu
Młoda samica do końca nie rozumiała, po co tak na prawdę są te granice. Czemu wszyscy nie mogą żyć w zgodzie? Chmurka mówiła, że tak jest bezpieczniej... Więc może po prostu tak powinno być.
– Chcę zostać łowcą! Aby mieć dużo jedzonka! – Odpowiedziała ochoczo i dumnie, przy tym szczerząc swoje kiełki.
Na wieść, że nieznajoma nauczy ją jak latać, ta aż podskoczyła z radości. Była uradowana, że będzie mogła zwiedzić dno kanionu. No i to też pomoże jej jakoś przetrwać! Dzięki umiejętności latania, będzie mogła spać na drzewach. Noce już nie będą takie straszne.
– Łał! Jesteś taka fajna! Na pewno staniesz się najlepszym piastunem! –
Noir posłusznie podeszła do wodnej, oddalając się przy tym od wąwozu. Skineła łbem na wieść, że najpierw zaczną od biegania. Pewnie to było nie zbędne!
– Jestem gotowa na wszelkie trudności! Dam z siebie wszystko. – Krzyknęła radośnie i zgodnie z instrukcjami Zachmurzonej, zaczęła przymować pozycje do biegu. Roztawiła swoje łapy, uginając je przy tym, a skrzydła docisnęła bliżej ciała, tak żeby przy tym nie ograniczały jej ruchów. Ogon uniosła na wysokość swojego kręgosłupa oraz usztywniła go. W zasadzie, to chyba była gotowa do biegu, dlatego zaczęła iść przed siebie. Na początek tak jak zawsze, ale wraz z przebytym dystansem, coraz szybciej przebierała swoimi łapkami, próbując przytym uchwycić swój rytm. Zgrabnie przebierała swoimi łapkami, uważając aby nie potknąć się o swoje własne łapy. Pomagała sobie jeszcze swoim ogonem, utrzymując dzięki nim rownowage. Wraz z zwiększaniem prędkości, w końcu zaczęła biec. Umiała już biegać! Pustynna nie wiedząc, czy ma się już zatrzymać, wciąż biegła przed siebie, śmiejąc się cicho przy tym.

: 06 sty 2020, 2:44
autor: Lawina Obłoków
Świetny pomysł, na pewno będziesz dobrym łowcą! A łowca, który umie biegać, to najedzony łowca!
Zaśmiała się radośnie. Mała miała plan i to było dobre. Marzenia były bardzo ważne, więc Chmurka chciała jej pomóc. Nawet jeśli w niewielkim stopniu to przybliży ją do bycia łowcą. Dzięki bieganiu będzie mogła gonić zwierzynę.
I taki zapał to ja rozumiem! Świetnie ci idzie.
Zaraz wystartowała za nią. Tak na wszelki wypadek, żeby mieć oko na to, jak przyszła łowczyni sobie radzi i w razie czego jej pomóc. Póki co pomoc nie była potrzebna, pustynna szybko odnalazła własny rytm i nawet udało jej się nie przewrócić o własne łapy. Wszystko zapowiadało się gładko, a Noir wyraźnie słuchała jej poleceń. Dobrze.
Dobrze, teraz jak odnalazłaś swój rytm, zaczniemy skręcać. Gotowa? Wystarczy ułożyć ciało w łuk, ogon przenosisz wtedy w przeciwną stronę. Pamiętaj, żeby pilnować jego wysokości i mimo wszystko, nie spinać go zbyt mocno. Balansuj nim żeby nie stracić równowagi, ale widzę, że z tym sobie świetnie radzisz. Im ciaśniejszy łuk zrobisz, tym skręt będzie ostrzejszy. To przydaje się, kiedy musisz ominąć coś nagle.
Kiedy skończyła tłumaczyć jak się skręca, sama przystąpiła do zakrętu. Najpierw oczywiście wyprzedzając nieco pisklaka, tak żeby zobaczyła, jak skręcanie wygląda w praktyce, a jednocześnie, żeby nie było kolizji, gdyby chciały skręcić w kolidujące strony. Wygięła ciało w łuk i trzymając skrzydła nadal przy ciele, zmieniła tor biegu. Zgrabnie balansowała ogonem i zaraz po wyjściu na prostą, odwróciła łeb w stronę uczennicy, sprawdzając jak ta sobie radzi.

: 13 sty 2020, 21:36
autor: Sugestia Grzechu
– Dobrze. – Odpowiedziała na instrukcję samicy.
Pustyna wygieła swoje ciało w łuk, a konkrentie w lewą stronę. Wzorując się na ruchach starszej smoczycy. Ogon przeniosła w przeciwną stronę w którą zamierzała skręcić, czyli w prawo. Tym samym ogonem, balansowała, żeby zachować równowagę, lecz zgodnie z zaleceniami, nie spinała go zbyt mocno. No i... Udało jej się skręcić. Samiczka była niebo wzięta, ale wciąż uważała aby nie podknąć sięo swoje łapy. Olbrzymka zrobiła jeszcze kilka testowych skrętów. Raz w lewo, raz w prawo. Gdy skończyła, skręciła w stronę wodnej, biegnąc wprost na nią, po czym zachamowała, wywracając się przy końcu. Mocno ją to rozbawiło, więc zaczęła się głośno śmiać.