Strona 32 z 40
: 09 sty 2021, 20:28
autor: Światło Głębin
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Magia ofensywna. Skarabeusz starał się słuchać samca, ale szybko także zaczął obmyślać w jaki sposób mógł użyć maddary by zaatakować. Moc ta była tak naprawdę zależna od jego wyobraźni, źródła i skupienia. Główny problem jaki szybko mógł znaleźć, to czas w jakim miał możliwość coś stworzyć. Gdy wcześniej robił rzeczy, to Echo cierpliwie czekał aż Żuczek dojdzie co celu w swoim tempie. Ale podczas walki zwierzyna lub napastnik nie będzie czekać i się bezczynnie gapić. Tak, to mógł być problem. Młody co jakiś czas potakiwał głową, z dość poważnym wyrazem pyszczka wpatrując się w czarodzieja. Rozumiał jaki był cel. Rozumiał też już podstawy tego jak coś stworzyć. Tylko teraz połączyć to. Ale przydatne było także wiedzieć gdzie celować. Oczy były punktem o którym od razu by pomyślał, bo nawet pisklaki wiedzą z czym to się łączy. Łapy. Tak zdecydowanie połamanie łap mogło pomóc. Chociaż ciężko byłoby pisklakowi zrobić coś o wystarczającej sile by tego dokonać. Chyba że byłby bardzo kreatywny...
Więc zaczynami pojedynek, jeżeli tak można było to nazwać. Dostrzegł bryłkę złotego metalu. Coś co z pewnością przyciągnęłoby jego obsesyjną uwagę, gdyby tylko nie był świadomy że metal nie jest trwały, będąc tylko wytworem maddary. Skup się, nie o błyskotki tu chodzi! Nagle zobaczył nieznane mu stworzenie, które rzuciło się na błyskotkę. Chwilowo w instynkcie chciał się najeżyć i rzucić na poczwarę z pazurami. Moje! Ale nie...nie. Potrząsnął głową, jedynie jego grzebień stanął napuszony. Ale w sumie nie był to głupi pomysł. Młody zerwał się na łapki, sycząc i wyginając grzbiet. Ale tak naprawdę miał nieco co innego na myśli. trzeba było coś mocnego. Nie mógł robić żadnych dużych rzeczy, więc walnięcie czyś nie przejdzie za bardzo. Może nieco...mniej oczywistą metodą? Wiedział o niebezpieczeństwie jakim były węże. Te jadowite. Strosząc się chciał przykuć uwagę goblina. Jednocześnie starał się sobie wyobrazić węża. Nie skupiał się na wyglądzie. Ale miał być niewielki, by łatwo było go przeoczyć. Niech kolor będzie szaro-brązowy. Musiał mieć długie cienkie zęby, gdzieś na długość dwóch smoczych pazurów i grubość jednej łuski. Nie musiały być one grube, ale koniecznie bardzo ostre. Końcówka jak szpileczka. Ważny był jad. Mocna toksyna mająca za zadanie może nie koniecznie zabić, ale przynajmniej spowodować dość silny ból...zależnie od tego czy pisklak będzie w stanie osiągnąć coś tak mocnego. Ale może przynajmniej zniechęci to kreaturę. I proszę, jest wąż z jakimś rodzajem jadu w zębach. Pisklak ostrożnie przesunął swoje dzieło bliżej, starając się nadal zająć goblina przekomarzaniem i trzymać prawdziwą broń poza zasięgiem jego oczu. Prych! Prych! Walił także ogonem o ziemię. Powoli, coraz bliżej. W końcu skupił się na ugryzieniu. Wąż miał wbić kły w nogę stworzenia i wypuścić jad do organizmu.
: 11 sty 2021, 18:59
autor: Echo Zbłąkanych
Atak był skuteczny.. jednak nie śmiertelny. Maddarowy goblin w swoich dzikich pląsach kompletnie nie zauważył węża, który pięknie użarł go w prawą nogę. Dziad wizgnął z bólu, wypuszczając grudkę złota, która potoczyła się w kierunku żuczka. Jad wywołał zaburzenia krzepnięcia krwi, więc posoka dość ładnie tryskała, jednak nie była to rana, która zatrzymałaby ewentualny kontratak drapieżnika. Pora na kilka uwag..
-Wszystko ładnie, pięknie... Pomysł na atak wyśmienity.. tyłki musisz dokładnie określić, gdzie atakuje twój twór. Wąż akurat walnął goblina w prawą nogę, na wysokości kolana, ale musisz od razu to ustalić, żeby nie wyszedł chaos. Dodatkowo, jeżeli walczysz z drpaieżnikiem, powinieneś walczyć w ten sposób, aby go zabić. Niestey w tym wypadku nie pójdzie on na żadne ugody. Powinieneś celować w tak zwane punkty witalne, czyli miejsca szczególnie wrażliwe na obrażenia. Takie miejsca, to na przykład oczy, gardło, pachy. Nie mają żadnej specjalnej ochrony, są bogato unaczynione i unerwione, więc stanowią świetny cel. Co innego pojedynki, o których opowiem Ci dalej. Ale generalnie dobra robota, nie ma czego więcej się czerpnąć – powiedział Echo. No bo po co? mały się uczy dopiero, więc po kiego grzyba miałby go stresować? Powli, stopniowo, krok po kroku, i będzie jeszcze z niego wyśmienity czarodziej. Pora na kolejne zadanie.
-Pora na magię defensywną. Jak sama nazwa wskazuje, masz za pomocą tego tworu się obronić, przeciwstawić atakowi przeciwnika. Tak jak wcześniej, określasz dokładnie grubość tworu, zasięg, co ma zakrywać, ochronić, jego zarys kształt, następnie przechodząc do bardziej zaawasnowanych cech, które dodatkowo nadają obronie skuteczność. Obrona, w tym wypadku magiczna tarcza, czy bariera, powinny być dostosowane do rodzaju ataku, jakim operuje przeciwnik. Ataki natury fizycznej najlepiej odeprzeć czymś twardym, wytrzymałym, dla przykładu kamienna tarcza czy dębowa. Dla ataków magicznych jest trochę inna sytuacja, trzeba się skupić mocno na istocie tworu przeciwnika. Dla przykładu, jeżeli oponent używa lodowego stożka, rozsądne jest wyposażyć swoją tarczę w element o wysokiej temperaturze, dla przykłady warstwę gorejącego ognia, który może sprawnie zniwelować zagrożenie. Oczywiście, tak jak w przypadku ataku, musisz przelać energię ze źródła, aby stworzyć taką barierę, i podtrzymać taki twór. Tą część zadania odegramy w formie pojedynku. Ty atakujesz, ja się bronie. Potem odwrotnie. Wcześniej mówiłem Ci o atakach w punkty witalne. W pojedynku ustalasz przed rozpoczęciem, w jaki sposób będziecie się "okaleczać". Przeciwnik może nie chcieć stracić oka, jednak zdarzają się pojedynki z urwanymi łapami.. to zleży od uczestników. Wracając do samego pojedynku, zanim zaczniemy, i Cię zaatakuje, to masz mi się przedstawić, powiedzieć jak się nazywasz, oraz z jakiego stada jesteś. Oraz powiedzieć jakie są warunki, czyli walczymy bez okaleczania się... Do dzieła! – nagadał się Echo. Zobaczymy, co też żuczek wymyśli tym razem? Jego kreatywność dorównywała prawie kreatywności naszego bohatera... cóż, to jest już coś!
: 11 sty 2021, 21:48
autor: Światło Głębin
Widać że przynajmniej jego strategia z rozproszeniem przeciwnika i zasadzką zadziałała. Bał się prawdę mówiąc że goblin zauważy węża i jego plan nieco spali na panewce. Miał jeszcze pewne problemy z kontrolowaniem ruchu, więc "ugryzienie" aktywnie unikającego celu byłoby o wiele bardziej kłopotliwe. Rezultat był mniej-więcej taki jakiego się spodziewał. Sam domyślał się że nie zdoła zabić. Ale cel ogólnie został wykonany. W końcu przyszedł czas by mistrz zabrał głos.
Walka by zabić. Szczerze do walki ogólnie go nie ciągnęło, ale rozumiał. Nawet przy polowaniu było to konieczne, żeby mieć cokolwiek by żołądek zapchać. Tak już jest. Dobrze było wiedzieć gdzie celować by atak był efektywny i gdzie by szybko i stosunkowo bezboleśnie zabić. Jak i jakie miejsca na ciele samemu chronić, jeżeli życie ci miłe. – Unaczynione...? Unerwione...? – Echo chyba powinien się spodziewać że pisklak nie urodził się raczej z wiedzą medyczną na temat działania organizmu smoka. Może powinien nieco zwolnić, jako że nadal miał mimo wszystko do czynienia z pisklakiem?
Defensywna. Ta, mógł przewidzieć kilka sposobów jak można było użyć maddary by zablokować atak. Zwłaszcza fizyczny. Wybudowanie czegoś w stylu tarczy powinno nie stanowić wielkiego problemu, zwłaszcza jak trochę poćwiczy. Z pewnością łatwiejsze niż stworzenie imitacji żywego stworzenia. Musiał głównie myśleć jak silne musi być i z czego miało by być zrobione. Jednak sugestia Echo o dodaniu właściwości była z pewnością przydatna. Ogień. Woda. Lód. Kwas. Mogło być wiele możliwości w zależności od sytuacji. Mógł myśleć i myśleć. Ale lepiej było spróbować w praktyce. Skrzywił się trochę słysząc o tym że w zwykłych pojedynkach czasami nawet urywano łapy. On raczej by tak nie chciał, jak i nie widział sensu ranienia kogoś do tego stopnia, jeżeli nie była to walka na śmierć i życie. Chyba dałoby się określić zwycięzce bez tak drastycznych metod. Więc tak, zasady. Pisklak stanął na łapki, jako że pozwolił sobie siedzieć od jakiegoś czasu. – Jestem Skarabeusz z Stada Ziemi. Eem...walczymy bez okaleczania przeciwnika. – Może nie brzmiało to tak formalnie jak powinno, ale w sumie młody nigdy nie widział pojedynku i jak to powinno wyglądać. Zwłaszcza musiało brzmieć to zabawnie z pyska nieco wyrośniętej kluchy. Zwłaszcza że brakowało tu trochę dumnej postawy i pewności siebie. Zasady ustalone, to Echo miał zacząć atak. Wygiął nieco grzbiet, próbując szybko przeanalizować gdzie było najlepiej celować. Podbrzusze i pachwiny były raczej ciężkie do wycelowania. Na tą chwilę gardło czarodzieja wydawało się najlepszym punktem. Próbował przewidzieć także co zrobi Echo, ale to mogło kazać się trudne.
: 11 sty 2021, 23:03
autor: Echo Zbłąkanych
Młody się uśmiechał. Ukłonił. Etykieta przede wszystkim, trzeba zachować fason i maniery.
-Witaj Skarabeuszy, jestem Echo Zbłąkanych. Czarodziej, przystaje na warunki!– powiedział Echo i od razu zaczął tworzyć atak. Wyobraził sobie kulę śnieżna, średnicy siedmiu smoczych pazurów. Kula śnieżna miała być zbudowana z twardego śniegu wzbogaconego lodem, zarówno śnieg jak i lód miały mieć zwiekszona gęstość, poprawiającą twardość tworu. Miała być idealnie okrągła, aby lepiej pokonywać przestrzeń powietrzną... kula mogła małemu co najwyżej nabić guza, siniaka, nic więcej, taki był cel ataku: co najwyżej nie groźny krwiak. Zaczął przelewać energię ze źródła, tworząc kulę. Jego celem stała się prawa łapa żuczka, mniej więcej w połowie przedramienia. Po zmaterializowaniu się kuli, pchnął ją maddarą z całej siły w tamtym kierunku. Zobaczymy, jak sobie poradzi...
: 11 sty 2021, 23:46
autor: Światło Głębin
Pisklak tak naprawdę w walce musiał reagować instynktownie. Nie mając wiele czasu na kreatywne pomysły. Chyba. Obserwując Echo, zaczął domyślać się że ten zacznie od dosyć prostego pocisku. Nie wiedział jeszcze jakiego. Na początku pomyślał o prostej ścianie z kamienia. Jednak w jego głowie zawitała intrygująca wizja. Chciał wiedzieć czy to zadziała. Teraz był najlepszy czas by eksperymentować, póki nie było prawdziwego zagrożenia. Skarabeusz uspokoił oddech, starając się dostać głębiej do własnego źródła. Wyobraził sobie zamiast ściany coś w rodzaju gładkiej kamiennej rampy, stojącej przodem do Echo. Jeden jej koniec znajdował się płasko na ziemi, za to drugi skierowany był w kierunku Echo. Była stosunkowo gruba na cztery smocze pazury, wysoka na pół metra i szeroka wystarczająco by osłonić przód jego ciała. Od strony po której stał pisklak kończyła się prostą powierzchnią. Jego planem było pocisk posłany w jego stronę potoczył się ładnie po rampie i poleciał w kierunku Echo. Nie wiadomo czy będzie miał wystarczającą prędkość by go dosięgnąć, ale jakby przeciwnik starałby się mu rzeczywiście zrobić krzywdę, mógłby oberwać rykoszetem. A jeżeli nie uda się z ukierunkowaniem, powinna mimo wszystko być na tyle gruba, by roztrzaskał się o nią. Skarabeusz ładnie schował się za swoim tworem i miał nadzieję że to szybko zadziała, bo utrzymanie tak dużego tworu kosztowało go sporo energii ze źródła.
: 13 sty 2021, 16:17
autor: Echo Zbłąkanych
Obrona wyszła bardzo ładnie, skutecznie. Kula śnieżna walnęła o rampę.. nie poleciała z powrotem w kierunku czarodzieja, tylko przekoziołkowała w powietrzu, i rąbnęła w prawdziwą zaspę śnieżną.. Mały zrobił to perfekcyjnie, tym razem żadnych zbędnych komentarzy, coś tam się powie i tyle.
-Bardzo dobra robota, piękna obrona... skuteczna idealnie! Kamienna ściana, rampa, bariera są dobrym pomysłem na ataki fizyczne.. w tym wypadku też zadziałało.. fajnie czasem dodać, tak jak wcześniej mówiłem, jakiś element skierowany przeciwko cesze ataku, mogłeś dla przykładu dodać, że ma wyższą temperaturę, aby się roztopiła śnieżka przy kolizji z obroną.. Ale to tylko propozycja na przyszłość.. dobra robota. – powiedział do młodego ucznia. Dobry jest, fajnie, że mu tak dobrze idzie... oby tak dalej.
– Dobra, pojedynek to atak i obrona. Teraz Ty mnie atakujesz, ja się bronie, lecimy z tematem! – powiedział do Żuczka. No bo jak to tak nagle skończyć? W pojedynku każdy musi wykonać przynajmniej po jednym ataku i obronie.. tak należy, nie będziemy przecież naginać tych zasad, bo namieszam tylko małemu w glowie.. tak, tak, bez naginania! Cicho już.. skup się..
: 13 sty 2021, 19:43
autor: Światło Głębin
Obrona wyszła prawie idealnie. Co prawda może Echo nie oberwał rykoszetem, ale swoją główną funkcję spełniła. Za to dodatkowe właściwości nie były tu do końca w jego planie, ale także mógł spróbować ich użyć. Atak. Pora by tym razem to Żuczek wymyślił jak zaatakować To może...kryształ. Młody przelał energię ze źródła i próbował wyobrazić sobie kryształ, twardy jak diament, błyszczący o kształcie stożka lodu. Wyglądał w sumie bardzo podobnie do stożka lodu. Jednak w przeciwieństwie nie mógł być tak łatwo stopione przez ogień, dużo twardszy. Długi na jeden dwóch smoczych pazurów i grubości dwóch smoczych łusek od szerokiego końca. Drugi zwężał się i normalnie były ostro zakończony, ale mieli się nie ranić – tak więc Żuczek zrobił dość tempo zakończony koniec. Broń była. Młody wyrzucił kryształowy stożek z taką prędkością jaką tylko zdołał, celując prosto w głowę Echo. Potencjalnie atak miał wywołać dość porządnego siniaka, może nawet chwilowo ogłuszyć. W prawdziwej walce pewnie nie wahałby się wbić ostro zakończony stożek prosto w oko przeciwnika. Ale wolał nie doprowadzić do takiego wypadku podczas nauk, nawet jeżeli czarodziej będzie w stanie się prawdopodobnie obronić przed jego atakiem.
: 13 sty 2021, 20:48
autor: Echo Zbłąkanych
O, w łeb celował. A to mały cwaniak! twór był ładny, nie było się czego czepnąć! twór poleciał prosto w jego głowę.. cóż, trzeba działać, bo będzie miał guza wielkości jabłka! Wyobraził sobie.. diamentową tarczę, osłaniającą łeb. Miała mieć grubość pięciu smoczych łusek. Diament miał być bardzo gęsty, aby zniwelować morderczy żuczkowy pocisk, bo przecież nie chcemy kuku na łbie? Przelał energię ze źródła, tkając czar.. Tarcza zdała egzamin, pocisk rozbił się o nią w drobny mak, jednak pozostawiając duże wgniecenie, i pęknięcie w postaci pajączka.. A to zabójczy żuczek mały!
-Idealne, brawo. Jednak celowałeś w głowę, uważaj na to. Można zrobić tak niezłą krzywdę, a Twój atak był niezwykle skuteczny. Zauważ, jaką dziurę i pęknięcie zrobił w mojej tarczy. Gdyby nie to, że była wystarczająco gruba, to mógłbyś mnie ogłuszyć, i jak byśmy wtedy dokończyli naukę. Zartuje oczywiście z tym, dobra robota, jesteś mistrzem! – nie mógł się nachwalić malucha. Ten atak był nawet lepszy od tych które tworzył upojny, a to dużo. Kolejne zadanie.
-Jesteśmy już praktycznie pod koniec naszej wspólnej nauki. Żałuje, bo jesteś świetny! Bardzo dobrze mi się z Tobą pracuje. Co do zadania kolejnego... Teraz pouczymy się walki, która stanowii połączenie stylu wojownika i czarodzieja. Wojownik bazuje na sile mięśni, my to sobię połączymy z maddarą. Wpierw się obronisz, ja zaatakuje. Obrona ma polegać na defensywie jak wojownik.. przytoczę Ci, jak kiedyś obronił się na arenie wlacząc ze mną Twoja mama, Mango. Chciałem strzelić go lodowy, stożkiem, jednak uprzedził mój atak, doskakując do mnie i waląc mnie.. w ryj. Skutecznie, bo nic mi nie wyszło. Będziesz musiał zrobić podobnie, udaremnić mój atak, jednak dodatkowo używając magicznego fortelu. Dla przykładu, możesz pokryć łapy maddarowym piaskiem, dla lepszego efektu? Do dzieła! – nagadał się Echo. Zobaczymy, czy dalej mały poradzi sobie równo śpiewająco, jak w poprzednim przypadku?
Wyobraził sobie lodowy stożek, długości siedmiu smoczych pazurów, grubości jednego. Miał być o zwiększonej gęstości, aby poprawić warunki mechaniczne. Koniec nie był jak zwykle ostry, a tempo zakończony, aby nie zrobić maluchowi krzywdy. Celem stała się przednia łapka malca, okolica nadgarstka. Przelał energię ze źródła. Po zmaterializowaniu się pocisku, pchnął go w stronę ucznia. Nie chciał muz robić krzywdy rzecz jasna, jedynie sprawdzić umiejętności.
: 13 sty 2021, 22:06
autor: Światło Głębin
Jego stożek spowodował o wiele większe zniszczenie bariery niż się spodziewał. Nie wykluczone że przy poważnej walce mógłby dość mocno uszkodzić lub ogłuszyć przeciwnika. Zwłaszcza jakby zdecydował się jednak celować w oko.
Pisklak zamachał ogonkiem niczym pies na pochwałę. Ktoś da mu przysmak w nagrodę? Wracając do tematu walki, nieco ciężej było mu wyobrazić sobie co Echo miał na myśli. A raczej jak mógłby tego użyć. Był naprawdę słaby fizycznie i nie sądził by mógł zrobić to samo co Mango. Co więcej był jeszcze za niski by w ogóle dosięgnąć pyska Echo łapami, chyba że ten specjalnie by go pochylił. Ale mógł czegoś spróbować. Przelewając energię źródła, stworzył grubą na dwie łuski warstwę lodu wokół końcówki własnego ogona. Pokrywała go na długość czterech pazurów. Zimna, mocna powierzchnia, mająca służyć umocnieniu siły ataku który miał zastosować. Miał nadzieję że nie okaże się ciężka, bo mógł być tu problem. Pisklę odskoczyło w bok, jeszcze zanim Echo wysłał swój sopel w powietrze. Starał się szybko biec bardzo nierównym slalomem, utrudniając trafienie go wytworem magicznym. Na pewno ciężej jest trafić w szybko poruszający się cel. Będąc blisko smoka próbował wziąć zamach z rozpędu i uderzyć z całej siły czarodzieja ogonem, celując w znowu w głowę.
: 14 sty 2021, 15:49
autor: Echo Zbłąkanych
O skubaniec, ale go gwizdnął tym lodowym ogonem! Coraz milej zaskakiwał go żuczek, miał naprawdę bogatą wyobraźnie.. Co prawda machnął oblodzonym ogonem, ale nie trafił w głowę.. a w łapę przednią, nie mocno, bo nieco stracił równowagę, ale wystarczająco, żeby lodowy sopel poleciał gdzieś w pobliską zaspę, obrona jak najbardziej udana. Echo rozpromieniony podszedł do malucha i poklepał go po głowie.
-Dobra robota maluszku. Co prawda obrona nie była idealna, troszkę straciłeś równowagę, i chyba znów zamierzałeś mnie palnąć w łeb? Musisz uważać, mi krzywdy nie zrobisz, ale komuś możesz. Po co Ci to? Będzie i Tobie przykro i pokrzywdzonemu. Także wszystko pięknie, jedynie nie wal na treningach nikogo w glace... Balans ciałem.. to chyba wszystko, gratuluje, udało Ci się wykonać wszystkie powierzone przeze mnie zadania! – powiedział do ucznia. Był dumny, maluch naprawdę bardzo się podszkolił zaczął z masą błędów, a skończył nie czyniąc żadnego. Taki postęp w ciągu jednej nauki... To jest to! Haha, ale młody był szczęśliwy, że Skarab był takim pojetnym uczniem!
/raport
: 14 sty 2021, 16:46
autor: Światło Głębin
Ogólny cel ataku się udał. Jednak prawda była taka że ataki natury fizycznej nie były jego mocną stroną, nawet jeżeli wzmocnione maddarą. Wolał raczej atakować trzymając się z daleka. Albo...nie atakować w ogóle, jeżeli nie musiał. – Przepraszam... – Pisnął odrobinę speszony, gdy Echo go przejrzał. W sumie tak, nie powinien tam celować. Ale nie mógł powstrzymać się od próby zadania jak najpoważniejszego ataku. Chęć podkręcana przez pewną niepewność siebie, jako że myślał że gdyby nie dałby z siebie wszystkiego, to wyszłoby to żałośnie. Może także potrzeba było mu pracy nad szczerą samooceną?
Echo wydawał się bardzo zadowolony z efektów. A jak Echo był zadowolony, to i młody był.
Balans. Nie miał doświadczenia i szczególnie wyczucia w tym jak powinno się poruszać podczas walki. Ale o to pytanie pewnie lepiej byłoby iść do kogo innego. Pisklak usiadł w końcu, już nieco zmęczony. Nie miał zbyt wiele praktyki i wykorzystywanie źródła zdawało się go dość szybko męczyć. Zebrał nieco śniegu w łapy, powoli sobie coś tam robiąc. – Walczyłeś już dużo, jako czarodziej? – Zapytał w międzyczasie. Zajmując smoka odpowiedzią uformował zwykłą śnieżkę na pomocą łapek i czekał na dobry moment. Gdy tylko Echo przez chwilę mógł stracić czujność Skarabeusz rzucił w niego śnieżką...tak, znowu celując w głowę. Tym razem była to tylko zwykła śnieżka, wyrzucona z siłą małych łapek pisklaka. – Ups... – Skarabeusz powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
: 21 sty 2021, 17:49
autor: Echo Zbłąkanych
-Nie przepraszaj, wszystko jest ok. Mi co najwyżej byś guza nabił, musisz miarkować swoją siłę na przyszłość, żeby nie zrobić krzywdy słabszemu. – powiedział do Żuczka. Dobrze mu szło, nauka zaliczona z wynikiem bardzo dobrym, można wrócić do tworzenia głupot i odwalania. Głosy w jego łbie jakoś ucichły, już mu nie przeszkadzając aż tak, więc ewentualne dalsze wygłupy będą z pewnością bardziej kontrolowane.. Chyba.
O, mały poruszył dość drażliwy temat.. Pojedynki. Młody miał złe doświadczenie w pojedynkach, większość.. przegrał. Znacznie lepiej szło mu na arenie villara, i na polowaniach. Na pytanie o walki skrzywił się nieco w pierwszej chwili, ale zaraz powrócił do pozytywnego nastawienia, już mniej szalonego, jednak ogniki w oczach dalej robiły fikołki..
-Cóż, poruszyłeś dość trudny temat.. Stoczyłem już kilka walk, powiedzmy, że nie poszły do końca po mojej myśli... Odziedziczyłem po matce wyjątkowo kapryśną maddarę.. Czasem zapewni mi wzmocnienie ataku, ale jest to takie zwodnicze.. bo równie dobrze może Cię rąbnąć.. Dużo lepiej szły mi walki, gdy miałem zabić przeciwnika, aniżeli go zranić. Jest takie miejsce, arena Villara, gdzie smoki dla chwały, i samic.. lub samców biją się z drapieżnikami, które posiadają błogosławieństwo owego Boga wojny.. Poszło mi tam całkiem nieźle.. Jednak zawsze uważam, że coś mogło być wykonane lepiej, zaplanowane.. wytworzone. Bycie czarodziejem to ciągła nauka. – wytłumaczył Żuczkowi istotę bycia czarodziejem.. dorzucając kilka głupot po swojemu.
-A Ty kim byś chciał być w przyszłości? Jaką profesję obrać? – zagadnął młodego. Cóż, jego grzybowy tata wybrał czarodzieja.. Jednak Żuczek zdawał się być bardziej pacyfistą.. takie odebrał wrażenie. Kto wie? Czas pokaże, a dokładnie kolejna ceremonia.
: 22 sty 2021, 16:05
autor: Światło Głębin
Z punktu widzenia pisklaka Echo zdawał się bardzo utalentowany, jeżeli chodzi o maddarę, więc spodziewał się że także miał sukcesy w pojedynkach. Bo czemu nie. Jednak Echo szybko uświadomił go że maddara miała także swoją nieprzewidywalną stronę. No tak...jak na ceremonii. Rzeczywiście mógł być to problem, jeżeli twoja moc mogła obrócić się przeciwko tobie. Miał nadzieję że sam nie będzie musiał mierzyć się z takim problemem.
Arena Villara...walczyć by zabić. Dla Żuczka nie brzmiało to szczególnie zachęcająco. Chociaż przynajmniej jak mówił Echo, nie były to smoki. Chociaż sam pomysł zabijania bez potrzeby, był raczej nieprzyjemny dla młodego. Co innego dla jedzenia, bo smoki musiały coś jeść, co innego by się popisać. Pojedynki to kontrolowana walka, gdzie oboje uczestnicy wiedzą na co się zgadzają.
Pytanie jakie zadał Echo nie było dla niego jeszcze zbyt łatwe, bo sam jeszcze nie wiedział kim powinien być. – Jeszcze nie wiem. Myślałem nad byciem łowcą, Cynamonowe zauroczenie nauczyła mnie polować i to też mi szło całkiem dobrze. Maddara wydaje się super i może mógłbym być czarodziejem...ale prawdę mówiąc nie szczególnie lubię walczyć. – Przyznał. Czarodziej wspomniał że bycie czarodziejem oznaczało walkę. I Żuczek nie był głupi, walczyłby jeżeli byłoby to konieczne. ale nie wydawał się tak optymistyczny w podejściu do tematu jak Echo. – Znaczy...nie to że się boję...! – Nie chciał by pomarańczowy smok uznał go za tchórza, zwłaszcza jak mówił wcześniej o honorze. Nie umiał jednak do końca przekazać o co mu chodziło.
: 24 sty 2021, 14:52
autor: Echo Zbłąkanych
Widać, że mały wahał się jeszcze nieco... Nie dziwił się, sam z początku nie wiedział kim będzie. Dopiero, gdy zdał sobie sprawę, że czarodziej umożliwi mu okładanie ryjów na arenie z innymi smokami, ale w inny sposób, niż wojownicy, to podjął szybką decyzję.
-Cóż, nie jest to najłatwiejszy wybór. Jednak nie musisz się martwić, nie jest to też wybór dożywotni, bywało w naszym stadzie, że część smoków zmieniła swoje profesje w późniejszym czasie.. Choćby Gasnący Wiciokrzew była czarodziejką, a została uzdrowicielką.. Tak samo potężny uzdrowiciel Basior, wpierw był wojownikiem.. Jak jeszcze rozumiem przejście z czarodzieja na uzdrowiciela, to jestem ciekawy, co kierowało Basiorem.. Duża jest przepaść między leczeniem a "wojownikowaniem". Co do mojego wyboru rangi... Uznałem, że czarodziej jest najlepszym wyborem, ponieważ łączy się subtelna sztuka magiczna z daniem komuś w ryj. Sam nie miałem nigdy warunków fizycznych, aby dorównać w sile moim braciom, Mango i Bojowemu, jednak czasem ogarniała mnie rządza, żeby kogoś strzelić w zęby. Cywilizowany, sposobem na danie upust takim emocjom jest właśnie arena, gdzie się tłuczesz w celu, który Ci już przedstawiłem. Poza tym bycie wojownikiem jest takie...prostackie, zero finezji. Więc oto jestem, czarodziej, któremu jak dotąd w pojedynkach tak średnio idzie... – nagadał się Echo. Tym razem były to sensowne słowa, bez kudazzów, czy innych debilizmów. Czasem potrafił mówić mądrze, w miarę... jak chciał. Ostatnio na szczęście częściej.
-Wiem, że się nie boisz.. Widziałem w formie ataków magicznych i obrony, że bojaźliwy nie jesteś. Widziałbym Ciebie jako znakomitego czarodzieja, jednak jako łowca też byś się sprawdził. Mamy wielu znakomitych łowców w stadzie, na pewno ktoś by Ciebie odpowiednio wyszkolił, w umiejętnościach łowieckich niestety nie jestem w stanie Ci pomóc.. – gadał dalej, zaznaczając, że nigdy nie uznał by go za tchórza.. Łowca, hę? Babranie się w błocie, i ganianie za zwierzakami, tarzanie się w ekskrementach, aby ukryć swój zapach.. brrrr, to nie dla niego. Cóż, kto co lubi...
: 25 sty 2021, 15:55
autor: Światło Głębin
Oh! Czyli można było ewentualnie zmienić kierunek. To trochę go uspokajało, gdy wiedział że były już takie przypadki. Jakby nie czuł się pewnie jako czarodziej, mógłby ewentualnie zostać łowcą. Chociaż jego powód mógł być zupełnie inny niż dlaczego Echo wybrał czarodzieja. – Chyba...chciałbym chociaż spróbować być czarodziejem. – Przyznał po krótkiej chwili ciszy. Zaskakiwało go że wojownik może kompletnie przerzucić się na uzdrowiciela. Chociaż nie wiele wiedział o byciu uzdrowicielem, domyślał się że te dwie rangi były praktycznie przeciwieństwem. Ale skoro można było i tak, to o wiele łatwiej byłoby mu pogodzić maddarę i polowanie – Mango jest twoim bratem!? – Zauważył z zainteresowaniem. Wiedział że Echo i Mango się na pewno dość dobrze znali, ale w sumie to Mango nie potwierdził jak dokładnie są spokrewnieni.
Nie był pewny dla czego, ale myśl o zabiciu zwierzaka dla pożywienia, chociaż może niekoniecznie przyjemna, była naturalna. Zwierzęta zabijają by przeżyć, smoki zabijają by przeżyć. I może nie lubił niektórych metod kamuflażu, jak taplanie się w błocie. Ale łuski przynajmniej były stosunkowo łatwe do wyczyszczenia. Widział nieco futrzaków i nawet nie wyobrażał sobie jak szło się wtedy wyczyścić.
Skarabeusz nieco wyprostował się, wypinając pierś i przyjmując pewniejszą siebie postawę. Doceniał fakt że mimo tego że nadal był technicznie pisklakiem, Echo traktował go z dozą szacunku. O wiele łatwiej było mu okazać szacunek komuś kto potrafił to odwzajemnić, mimo że nawet nie musiał. I chociaż starał się okazywać wymuszony szacunek każdemu o wyższej randze, nie chcąc nikomu podpaść, czuł że w tym wypadku był szczery. – Nie musisz być najlepszy i zawsze wygrywać. Ważne że próbujesz i czegoś się uczysz za każdym razem, prawda? – Chciał nieco pocieszyć Echo, czując że czarodziej czuje się nieco nieswojo, jeżeli chodzi o ten temat. Mogli w sumie razem poćwiczyć, bo czemu nie. Chociaż po prawie pewnie nie będzie to wyzwanie dla Echo, mierząc się z początkującym maddarę pisklakiem. Przelewając energię ze źródła pisklak wyobraził sobie kształt ryby o gładkiej, śliskiej powierzchni i lekko wilgotna. Miała długość trzech smoczych pazurów i grubość jednego. Nie miała w sumie zbyt wiele w środku, bo jakoś młody szczególnie nie pomyślał o tym Miała kolor czerwony. Samczyk machnął ogonkiem, wystawiając z zacięciem język. Próbował chlapać Echo rybą w pierś. Dość precyzyjnie, ale precyzja przełożyła się na dość żałosną siłę. Plap Plap Plap! Po za tym nie zależało mu tak naprawdę na poważnej walce. Bardziej chciał się pobawić i popróbować różnych rzezy.
: 25 sty 2021, 17:52
autor: Echo Zbłąkanych
O, czyli nie wiedziało o tym, że Mango jest jego bratem? Wiedział, że może trochę narozrabiał ostatnio, ale.. Żeby nie przyznawał się, że jest jego bratem? Młodemu zrobiło się bardzo, bardzo przykro.. Miał świadomość, że jego brat był dość specyficzny, i roztrzepany, ale coś takiego? Po chwili jednak uznał jednak, że to przez nie uwagę, a nie specjalnie. Jednak, nadal pozostał niesmak i przykrość..
-Czyli Mango nie powiedział Ci, że jestem jego bratem.. To dość przykre – powiedział z dość nie ukrywanym żalem w głosie. Świetlik był pamiętliwy, więc łatwo mu z tego głowy się nie usunie..
O. pisklak okazał się mądrzejszy od dorosłego smoka! Miał hierarchię wartości i poukładane w głowie, także nie dawał się zjadać ambicji. Świetlik akceptował takie rozumowanie, ba, uważał, że jest tym prawidłowym.. Jednak miał bardzo wybujałą ambicję, szczególnie dotyczącą sztuki magicznej.. Zajmie dłuższy czas, żeby zmienił nastawienie na jakieś inne? Mniej surowe wobec własnej osoby? Ale jak miał to osiągnąć, gdy nie wychodziło mu wcale, gdy non stop coś przeszkadzało, rozpraszało.. Czarodziejowi zaczął się psuć coraz bardziej humor, ze smutnego przeszedł w zirytowanie.. Maluch jednak uratował sytuacje, wyczarowując rybę, która miała pochlapać jego klatę.. Nic z tego robaczku!
Wyobraził sobię... dwa pnącza, długości siedmiu smoczych pazurów i grubości jednej łuski.. Wystrzeliły z materializującej się mgły, łapiąc rybkę, i unosząc ją do góry na wysokość przekraczającą półtora wysokości dorosłego smoka. Po chwili pnącza zaczęły kręcic rybką młynki i ósemki... Natomiast za maluchem wyrosło straszydło.. Bałwan, jednak taki niepokojący.. Składał się z trzech kul śniegowych, miał marchewkę jako nos, nogi pajęcze, jedno oko, i... dziób pomarańczowy.. Wyskoczył materializując się za malcem, i zaczął go okrążać, skrzecząc jak gawron.. Haha, dobry dowcip.
-Poprawiłeś mi humor, dziękuje – uśmiechnął się uroczo.. Bez cienia jakiegoś okropnego grymasu, czy szaleństwa. Szczery, ciepły uśmiech. Bałwan-straszydo, otaczał Żuczka po okręgu, po czym każda kula śniegowa zaczęła kręcić się wokół własnej osi w odwrotną stronę... bałwan po chwili zaczął śpiewać jak skowronek....
: 25 sty 2021, 18:24
autor: Światło Głębin
Przez chwilę Skarabeusz zacisnął zęby, obserwując Echo. Czy go zabolało to co powiedział!? Znaczy, nie pamiętał by Mango to powiedział. – Em. Nie jestem pewny. Pewnie nie chciał by to tak wyszło. Może mówił, ale to ja zapomniałem! – Próbował nieco podratować sytuację, jako że sam nie był do końca pewny. Nie chciał że wyszło że Mango wypiera się brata, zwłaszcza jeżeli tak nie było. Nie miał idealnej pamięci i czasem prawdę mówiąc nie słuchał, jak to każdy pisklak.
Trzeba było zabawić, by zły humor minął. Pisklak podskakiwał i próbował trzepać rybą, póki Echo mu jej nie zabrał. Znalazła się w powietrzu, poza zasięgiem jego łap i w żaden sposób nie mógł jej dosięgnąć. – Ej! Oszukujesz! – Oskarżył, chociaż nie wziął tego szczególnie do siebie. Mógł zrobić drugą. Rybka zniknęła, jako że nie było już sensu jej utrzymywać i marnować maddary.
Zajęło mu chwilę by zauważyć kątem oka że coś się działo. Dość niecodzienny bałwan. Może Żuczek nawet by się przestraszył, gdyby z wyglądu nie wiedział że to tylko bałwan. Fakt że twór maddarowy, ale ufał Echo na tyle, by wierzyć że ten nie chce go na serio skrzywdzić. Co z tym mógł zrobić. Kreatura okrążała go. Tym razem postanowił zrobić coś bardziej normalnego. Przelał maddarę, co powoli przychodziło mu coraz łatwiej, Wyobraził sobie drewniany patyk długi na trzy smocze pazury i gruby na jedną łuskę. Jeden koniec, skierowany na bałwana płonął ogniem, tak gorącym na ile pisklak mógł sobie wyobrazić jak gorący był ogień. Wypiął lekko grzbiet, próbując szturchać bałwana gorącym patykiem, operując nim w powietrzu. Trochę jak mały rycerz walczący z bestią. W końcu jednak stwór zaprzestał ataku...a przynajmniej tego młody się spodziewał...i zaczął kręcić się i śpiewać. Więc robimy co innego. To jak mógł dołączyć? Patyk zniknął. Skarabeusz na nowo spróbował przelać energię i wyobrazić sobie niewielką żabę...o kolorze soczyście różowym. Żaba była wielkości zwyczajnej ropuchy, więc odrobinę większa od zwykłych żabek, ale wiele mniejsza od wcześniejszych tworów Echa. Zaczęła skakać naokoło bałwana, może nie do końca naturalnym ruchem, ale to nadal coś. Wydawała dźwięki krakania, jak kruk lub gawron. Kra! Kra! Po kilku sekundach Żuczek obejrzał się na Echo z uśmiechem. – Skąd ci przychodzą tak fajne pomysły wujek, nie widziałem by ktoś to robił tak jak ty. – Zapytał szczerząc kiełki, nie zdając sobie do końca sprawy jak nazwał Echo.
: 28 sty 2021, 21:00
autor: Echo Zbłąkanych
Może nie potrzebnie się tak zmartwił? Pisklak mógł być nieco roztrzepany.. I nie pamiętać. Przypomniał sobie siebie za pisklaka, i lekko zaśmiał się pod nosem.. On by nic z takich rzeczy nie pamiętał, w tamtym okresie jego pamięć ograniczała się do zapamiętywania kolorów żab.. Tak było.. ah, te beztroskie czasy..
-Nie przejmuj się.. Mój brat jest specyficzny.., czasem dba bardziej o siebie i o swoje czyste ząbki, niż o naukę potomstwa.. Taki jest, ale i tak go wszyscy kochamy. – powiedział, uśmiechając się lekko drwiąco. Przypomniał sobie wspólną wyprawę z braćmi i matką, i jak obgadywał mentalnie Mango razem z Bojowym.. To było miłe doświadczenie.. Szalone czarownice, smoczyce zaklęte w żaby, ciekawe to było wszystko.. Za jakiś czas chętnie powtórzyłby wypad za tereny wolnych stad..
Żuczek usiłował zabić wrednego bałwana.. Jednak jego twory jedynie narobiły w nim dziur, nie przeszkadzając mu w dalszym kręceniu się. Dołączyła żaba.. ah.. wspaniale, młody uczy się od najlepszych!
Wyobraził sobie dwie dodatkowe, tęczowe żaby, ze skrzydełkami rusałek.. latały wokół dwóch wcześniejszyc tancerzy.
-Skąd biorę natchnienie.. Sęk w tym, że ja uwielbiam się wygłupiać, czerpie radość z różnorakich dowcipów, mniej lub bardziej taktownych.. a maddara mi to ułatwia.. jednak nie będzie więcej chmurek maddarowych, to było nie rozsądne.. Ale pokazy będą dalej, tylko w bardziej.. przyjaznej formie! – odpowiedział najlepiej jak umiał na zadane mu pytanie. Przedstawienie musi trwać, kurtyna i te sprawy.. Może bez kudazzów i napalonych Basiorów, ale nadal będzie ciekawie!
-Fajnie, że bierzesz udział w tych wygł.. znaczy pokazach! miło mi się robi, jak to nie jest jednostronne – dodał, puszczając oko do Żuczka. Ale fajny maluch.. może pisklaki nie są wcale takie złe? W przyszłości można by to rozważyć, tyle, że chętnych brak..
: 29 sty 2021, 13:13
autor: Światło Głębin
Młody samiec z pewnością nie miał niezawodnej pamięci. Nie mógł określić na tą chwilę czy Mango rzeczywiście nic nie wspomniał, czy Żuczek zwyczajnie nie zwrócił większej uwagi i zapomniał. Obie wersje były w sumie dość prawdopodobny. Sam zauważył poniekąd że Mango bywał roztrzepany i specyficzny. W pewien sposób, który ciężko było mu wyjaśnić. – Fakt, Mango jest świetny...chociaż czasami mam wrażenie że wyolbrzymia swoje możliwości. – Przyznał zgodnie z prawdą. Nie był do końca pewny czy powinien to mówić. Ale w sumie jak Echo był jego bratem, to pewnie był świadomy o czym Żuczek mówił.
Ogólnie jego pomysł z patykiem wydawał się nie do końca efektywny jeżeli chodzi o atak. Być może powinien zastosować inną strategię? Jednak rozmyślając się z brania udziału w walce, pisklak skupił się na kreowaniu pokazu. Chmurki maddarowe. Czy to sprawiało że wcześniej czuł się jakoś dziwnie? Czy to było powodem dlaczego Echo miał swoje dziwne stany? Mówiono wcześniej o niestabilności źródła, więc raczej nie była to kwestia jedynie tworu.
Ogólnie jak szło ich spotkanie i nauka, niebo powoli zaczynało się lekko ściemniać. Widocznie siedzieli tu jakiś czas. Normalnie Żuczek byłby zaniepokojony, gdyby samotnie został poza terenami stada, jednak niczego raczej nie musiał się obawiać w obecności doświadczonego czarodzieja. Jego żabka kicała sobie w otoczeniu dwóch innych zrobionych przez Echo. W końcu zniknęła, wskakując do kałuży z pluskiem. Młody wymazał egzystencję tworu, więc rozpłynęła się w wodzie. Przelał z powrotem energię, a wokół kałuży pojawiło się kilka małych grzybków promieniujących lekkim światłem. Były w różnych odcieniach fioletu, różu i niebieskiego. Zmrużył oczy. Jego twory nie wydawały się tak chaotyczne jak twory Echo, jednak jak widać korzystał z tego co już widział. Używając wspomnień, otoczenia i wyobraźni. Bawiąc się światłem i kolorami, tworząc dość majestatyczny widok. Być może jego maddara miała inną naturę?
: 02 lut 2021, 19:09
autor: Echo Zbłąkanych
Echo parsknął śmiechem.
-Faktycznie, Mango ma dość duże ego. Jednak nie wątpię w jego możliwości ani trochę, spuścił mi jakiś czas temu tęgie lanie na arenie. – powiedział do Żuczka. Oj przypomniał sobie.. nie dał rady przeprowadzić porządnego ataku, bo wpierw dostał w ryj, a później Mango próbował mu zrobić dziurę w mordzie. Jednak szczegóły tego traumatycznego doświadczenia zostawił dla siebie. Zaczęło się ściemniać, mały wytworzył grzybki świecące w ciemnościach, co nieco rozjaśniło atmosferę.. Echo usunął swoje chaotyczne twory, i wyczarował koło dwudziestu małych świetlików, najróżniejszych kolorów, od czerwonego po niebieskie. Nuciły one przyjemną melodię. Fajnie było czasem stworzyć rzeczy, które były normalne, nie jakieś przerażające czy po prostu zaskakujące innych.
-Ładnie sobie radzisz z magią, jestem dumy. Ściemnia się, masz ochotę się jeszcze nieco pobawić maddarą, czy chciałbyś już wrócić do obozu, to od Ciebie zależy. Mi nigdzie nie spieszno, bardzo miło mi się z Tobą spędza czas – powiedział szczerze do Żuczka. Sam się robił nieco zmęczony, ale nie dał po sobie tego pokazać. Te wszystkie twory jednak wyciągały z niego energię.. Zoabczymy, co mały powie.
: 11 lut 2021, 10:10
autor: Światło Głębin
Kącik pyszczka pisklaka lekko się uniósł. Echo także musiał być świadomy o czym mówił. Nie żeby zachowanie Mango w tym przypadku jakoś znacznie przeszkadzało Żuczkowi. Skarabeusz sam był typem który uwielbiał gdy inni poświęcali mu uwagę i uwielbiał się popisywać, więc w pewien sposób aż tak znacznie się nie różnili.
Oczy młodego się rozszerzyły, na widok małych, kolorowych świetlików. Sceneria była dość urocza na ten moment. Osobiście uwielbiał światła błyskające w ciemności, jednak nigdy dotąd nie widział świetlików. Tam gdzie żył ich nie było, a tutaj nie znajdzie się ich o tej porze roku. Ale widział coś w tym stylu. Zorza. Widział ją tylko raz, ale było to niezwykłe zjawisko.
– Może...powinniśmy już wracać. Pewnie Mango zacznie mnie w końcu szukać. – Przyznał. Może lepiej dla Echa by nie był podejrzewany o porwanie pisklaka, czy coś. Poza tym robiło się powoli ciemno. Prawdę mówiąc Skarabeusz nie czuł się komfortowo będąc nocą na nieznanym mu terenie, nawet jeżeli miał czarodzieja w pobliżu. Poza tym młody i tak nie byłby już zbyt pomocny w pokazie. Twory szybko jednak zaczynały odbierać mu energię. Zwłaszcza że dopiero co zaczął próbować używać maddary. Jego ciało nie było jeszcze przyzwyczajone do tego.
Żuczek miał tylko nadzieję że Echo nie spróbuje wziąć go na grzbiet, czy coś. Otóż jak się okazało już jakiś czas temu, bycie w powietrzu go absolutnie przerażało. Nie mówiąc że ogólnie mógł już być za duży i ciężki, na taki rodzaj wycieczki.