Strona 32 z 45
: 20 paź 2019, 2:06
autor: Wieczna Perła
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
–
Ou... – Zaczęła, kiedy dokładniej się dowiedziała o co chodzi Strażnikowi... Jak tak, to nieco zmienia to wszystko. No, ale przynajmniej wie dokładniej od czego zacząć. –
Nieco źle to zrozumiałam, ale nawet tu się coś znajdzie. Staram się podchodzić do Ciebie... właściwie. Wiem, że twoje zachowania mogą odbiegać od tych innych smoków. Że kiedy się złościsz, nie należy brać tego jakoś bardzo do siebie, bo tak masz. Że jak jesteś spięty, to niczym się nie przejmujesz, nic Cię nie martwi, to twoja naturalna postawa, która mnie nieco boli... ale też podziwiam, że potrafisz stać tak tyle czasu bez skarżenia się na jakieś bóle, teraz nawet mimo wieku. Każda twoja obelga, nieprzyjemny ton, wychodzą z braku zrozumienia drugiej strony, albo skądś indziej, nie wiem dokładnie. Jak wspomniałam, nie biorę tego do Siebie i staram się na to nie odpowiadać... wiem, że twoim celem nie jest skrzywdzenie mnie, że nie chcesz wobec mnie źle. Staram się też milczeć podczas niewygodnych tematów, bo tu również się domyślam, że wolałbyś do tego nie wracać i zwyczajnie popełniłeś gafę, więc nie ma powodu roztrząsania tego. Nie wiem jednak czy kiedykolwiek mnie zirytowałeś... poza Urwiskiem oczywiście. Sama nie jestem normalna i próbuję uszanować to wobec innych. Zazwyczaj tego nie mówię, bo... jest jakoś tak głupio. Nie wiem też co inni mogą o tym pomyśleć. Wiem jak źle można się czuć będąc "tym innym", dlatego staram się tych innych traktować jak resztę, ignorować ich odstępstwo, albo i nawet z nim walczyć, kiedy może być szkodliwe dla nich samych. Rek podobnie uczyniła ze mną, otaczając mnie miłością i ciepłem, którego nigdy poza nią i być może Aank nie doznałam. Chciałam Ci pomóc oswoić się tym, sprawić abyś nie musiał obawiać się innych, albo tych na których Ci zależy. Żeby nie było możliwych spięć między Wami, wynikających z Twojego charakteru lub sztywności, tudzież słów lub tonu głosu. I... otarłam się, aby Ci pokazać że to nic złego, to wiesz, i tak chciałam wyrazić jednocześnie podziękowanie. Ciągle też mówiłam, że należy tak robić wobec najbliższych. Jedno może się z drugim wykluczać. Może zapomniałam zaznaczyć, że w Twoim przypadku ma być to przykład, albo liczyłam że sam się domyślisz? Nie wiem w sumie, czy to faktycznie miał być przykład, czy jednak podświadomie dążyłam do tej sytuacji. Zwyczajnie bardzo tego chciałam i... tyle. Nie wiem skąd ta chęć się wzięła – zakończyła niepewnie swój wywód, znów obniżając głowę po wypowiedzi. Teraz jakby dodatkowo spłoszona, jakby było jej głupio. Był to nieco inny typ i mimika, niż poprzednio.
: 20 paź 2019, 12:50
autor: Strażnik
Wstrzymał oddech, jakby wyobrażał sobie, że inaczej ją zagłuszy albo wypluje niepotrzebny komentarz, nawet jeśli nie zwykł przerywać niczyich monologów. To co mówiła było bardzo personalne, jednocześnie empatyczne i bezwstydnie obraźliwe, tak że Strażnik czuł zawód do niej i wobec samego siebie, ponieważ nie sądził, czy raczej unikał myślenia o tym, że właśnie takich słów można użyć aby go opisać. Prosił o jej zdanie, o przemyślenia które ma, lecz milczy w ich kwestii, więc nie powinien teraz żalić się, że wyciąga je na światło dzienne, nawet jeśli miesza je z pochwałami, których odbieranie także przychodziło mu z trudem. W obecnej rozmowie popełnił już dostatecznie wiele błędów, żeby móc zaakceptować twierdzenie iż nie narzeka, jako zgodne z prawdą. Czy smoki w Ogniu częściej jęczały na swój los i Perła musiała być tego świadkiem? Jak wiele niestabilnych jednostek przesłuchała dotąd w podobnej manierze?
– Chciałaś pomóc, pojąłem– odrzekł cierpko –Jak to zrozumiałaś, gdy o tym wspomniałem? Wiem już jak mnie widzisz, więc co jeszcze mogłoby się do tego znaleźć?– Jeszcze? Czyżby nadal kręcił się wokół tamtego wątku? Kopał kamień pazurami, a oczekiwał innego efektu, tylko dlatego, że odrobinę zmienił kąt. Idiota.
– Wyzywam cię. Twoją postawę, to jak patrzysz i jak się wypowiadasz, ponieważ wszystko to mnie denerwuje. Mam wrażenie, że robisz to samo, kpisz ze mnie w głowie, a na głos robisz to jedynie w ostrożniejszy sposób, aby wyjść na kogoś niewinnego. Zdaje ci się, że cokolwiek pojmujesz, ale twoje słowa są puste, nie możesz komuś pomóc tak po prostu, jednym "gestem", którego sama nie rozumiesz. Po co to robisz, żeby polepszyć sobie samopoczucie, ponieważ "spójrz na mnie, potrafię poprawić komuś humor"? A może ma to użytkowy cel hm? Strofowałem cię, ponieważ to wydało mi się słuszne, zgodne z uniwersalnymi zasadami, których przestrzeganie jest potrzebne, żeby zachować uczciwość wobec samego siebie i innych. Głównie innych, bo chodzi o zasady grupy, bez nich nie można funkcjonować– Czy to doprawdy wszystko czym się kierował? Ostatecznie każda decyzja była mieszanką wielu doświadczeń i uczuć, nie jedynie potrzebą trzymania się zasad – Też jestem egoistą. Przypominasz mi kogoś i może o to chodzi– zwiesił wzrok, przełykając ciężko ślinę. Czy nawiązanie do Kazesa było bezpieczne? Czy cokolwiek rozwiązywało? Ostatecznie jego podejścia także nigdy nie rozgryzł i być może dlatego szukał smoki podobne do niego, żeby lepiej go zrozumieć – Wyraźnie mu na mnie zależało i teraz doszukuję się...– spróbował rozplątać myśl, ale tym bardziej utknęła mu w gardle. Pokręcił łbem, czując jak ból głowy w połączeniu z napięciem dotyczącym tematu zaczynają go przytłaczać – To strata czasu, nie wiem co my w ogóle robimy– Zacisnął zęby i znów uniósł łeb. Niech powie mu, że ma dosyć, że nie ma siły dalej dyskutować, ponieważ nic z tego nie rozumie albo drażni ją jego postawa. To byłoby łatwiejsze.
Wygoń mnie do cholery.
: 20 paź 2019, 13:18
autor: Wieczna Perła
No... takiego obrotu spraw to się nie spodziewała. I do tego widać, że jej nie darował. Jak wszystko to wszystko, nawet to jak poprzednio zrozumiała jego słowa. Ale wracając do jego wywodu. Czyli obrażał ją, bo jej nie rozumiał? I do tego sądził, że ona w głowie go obraża? No... może czasami, ale nie myśli tak o nim! To nawet wynika nieco z szoku, jaki zazwyczaj wtedy wywołuje. To pytanie o pisklęta normalnym tonem... tamte obelgi to odruch, szybkie pomyślenie, a nie jej prawdziwe myśli. Znaczy więc to, że może to zachować dla siebie? Eh, wyjdzie w trakcie.
Doskonale też wie, że jeden taki przytulas nic nie da... zaznaczała, że to może pomóc, ale całego problemu nie rozwiąże. Przy Rek wspomniała, że ogólnie otoczyła ją ciepłem, bez sprecyzowania co to było.
– Trochę to robię, aby poczuć się lepiej, ale też chcę pomóc. Jak mówiłam, wiem że to może boleć. Jeden taki geścik pomoże, ale zdaję sobie sprawę, że sprawy nie rozwiąże całkowicie. Nie od razu. Można to nazwać jakby takim... pierwszym etapem? Zdajesz sobie sprawę komu możesz zaufać, kto cię zrozumie i się stopniowo otwierać. Zaczynasz rozumieć, że społeczeństwo nie jest takie złe i niezrozumiałe, że nie jesteś sam, że inni mogą Ci pomóc, zrozumieć Cię i wobec nich możesz być sobą, a nawet i się przymilać bez obaw, że coś źle pójdzie. To zapoczątkowuje lawinę reszty wydarzeń, pomaga Ci samemu zacząć, ale to co z tym zrobisz zależy od Ciebie. Mam wrażenie, że tak może być z Aank i tak było ze mną. Z początku bałam się świata, obcych, Rek jedyna była w stanie mnie uspokoić. Kompani również mi w jakiś sposób pomogli, dając mi opiekę i poczucie, że nie jestem sama. Nie zastąpią smoka, fakt, ale pomogą. Obecnie wierzę, że w Ogniu mogę być bezpieczna i że słowa obcych nie powinny mieć takiego brzmienia, kiedy inni Cię akceptują, albo przynajmniej tolerują bez krzywych spojrzeń. A co do rozumienia, to sądziłam że chodzi o wszystkie myśli, nie tylko te złe lub negatywne. I wiedz, że nie myślę o Tobie w zły sposób. No, tylko czasami, ale potem szybko mija. To wynika z takiego... jakby szoku. Krótkie i zakłamane myśli, nic wielkiego. – Pewnie tylko pogarszała swoje położenie, ale chciała aby zrozumiał, aby zobaczył to tak jak ona. Nie rozumiała właściwie części jego monologu, o tych ogólnych prawach, ale wolała tego nie drążyć... Miała nadzieję, że on tak samo z tymi myślami, które w końcu przedstawiła jako nieważne.
Na pewno bardziej ją interesował następny fragment. Przypominała mu kogoś? Co się z nim stało? Czy to przez zachowanie Strażnika mówi o nim, jakby już się nie znali? Czy warto się o to pytać? Zmienić jakoś spojrzenie na niego przez ten fakt? Chociaż... sama miała podobnie z Urzarą, ale to inny typ patrzenia. Chciał coś powiedzieć, ale przerwał i chyba już drugi raz wyraził zdziwienie tą sytuacją. Wychodzi na to, że chciałbym to zakończyć, ale nie wie jak. Przynajmniej ona to tak rozumiała...
– Co się z nim stało? – spytała się po chwili ciszy. Może to mu jakoś pomoże? Kiedy już w zupełności wyczerpią się tematy, to mu daruje. Obecnie dalej chciała coś z tym zrobić.
: 20 paź 2019, 13:51
autor: Strażnik
Powtarzała się nieco, ale tej części nie postrzegał jako negatywną, ponieważ w ten sposób udowadniała, że wierzy w przedstawianą słuszność i zależy jej, aby Strażnik również ją przyjął, czy poczuł się lepiej z faktem, że mimo własnego bagażu próbuje wyciągnąć do niego łapę. Dopiero teraz pojął jak niewinną i szczerą była osobą, zmęczoną i przestraszoną, ale wcale nie z własnej winy. Prędzej nazwałby to nieokreśloną zewnętrzną siłą, która sprawiała, że pewne smoki od urodzenia lepiej radziły sobie z przeciwnościami, podczas gdy inne zupełnie nie potrafiły. Już po Zefirze i Malstromie był w stanie to zaobserwować, bo różnili się zupełnie, a przecież nie mieli jeszcze okazji poznać świata i tego jak wiele obrzydliwości miał do zaoferowania. Słabość musiała być wpisana w krew Perły, a ona mimo wszelkich przeciwności starała się z tym zwyczajnie żyć i podobnie traktować także jego, zaakceptować że jest złamany, ale jednocześnie podnieść na duchu, powiedzieć że to nic takiego, ponieważ jeśli otoczy się odpowiednimi osobami, wszystko będzie łatwiejsze. Przy ich pierwszym spotkaniu Strażnik starał się przekazać podobną myśl, lecz stosując narrację, że nie poprzez bliskich, lecz własne samozaparcie jest w stanie cokolwiek osiągnąć. Skreślenie innych wydawało się bezpieczniejsze, ponieważ nie musiałaby liczyć na niczyją obecność, nie czuć żalu że nikt taki się nie zjawia, lub nawet gdy to robi, nie słucha dostatecznie albo co zupełnie zwyczajne, ma własne problemy, którym musi zaradzić. Chciał dobrze, ale zwyczajnie mylił się w tej sprawie, a Perła była dobrą osobą, która dźwigała niezasłużony ciężar, tylko dlatego że natura bywała złośliwa. To właśnie odróżniało ją od niego, ponieważ Strażnik nie był niewinny i na żaden spokój, ani na bliskich nie zasłużył. Jej jedno krótkie pytanie, całkiem proste biorąc pod uwagę co przekazał, było w stanie udowodnić mu, że nie miał czego tu szukać.
– Zabiłem go, gdy spał– odpowiedział apatycznie, czując jak wspomnienie tego zdarzenia zaczyna ciążyć mu w piersi. Nie bez powodu nie chciał się tym z nikim dzielić, ale obecnie nie zdążył przebrnąć przez wszystkie możliwe konsekwencje – Wmówiłem sobie, że mam ku temu dobry powód, ale nie miałem. Nigdy nikogo nie skrzywdził– kontynuował grzebanie się żywcem, zupełnie jakby opowiadał zwyczajną historię. Głos nie drżał mu, a wzrok nie błądził na boki, skupiony na spojrzeniu smoczycy, żeby móc ocenić jej reakcję.
: 20 paź 2019, 14:33
autor: Wieczna Perła
Kiedy tylko padło pierwsze stwierdzenie, od razu mógł dostrzec w niej strach. Olbrzymi, można rzec że pierwszy raz spoglądała na niego właśnie tak. Jak na zwykłego psychopatę. Nie trwało to długo, potem się zamyśliła i spojrzenie nieco złagodniało. Pierwszy raz rozmawiała z zabójcą... pierwszy raz tego nie widziała. Rozumiała, czemu się z tym krył, a już na pewno czemu nie chciał powiedzieć akurat jej. Zaraz, ona jest do niego podobna, tak? Czy to znaczy, że ją również czeka ten los? Czy też sobie wmówi jakiś tam powód? Nie wiem, że jej sposób rozumowania zrobi ze smoków mięczaki, co się będą bały zabić zwierzę, bo też mogą czuć? Tak, na pewno coś zbliżonego, to na pewno to. Nie było innej alternatyw...
Zaraz zaraz. A co jeśli przez to nie chciał rozumieć? Co jeśli to własnie to sprawiło, że wycofał się ze społeczeństwa? Może czuł czyjąś presję? Może tego żałuje i chce się jakoś zmienić? Wiele jest możliwych, a ty od razu się płoszysz. Wstydź się. Do tego jeszcze mówisz, że chcesz pomagać. No zobacz no! Tu masz idealny przykład kogoś wymagającego wsparcia! Nie wiesz czy jesteś pierwszą osobą, której to powiedział! Być może tego żałuje, a twoja ucieczka tylko utwierdzi go w przekonaniu, że dalej powinien to zatajać! Dobra, nie lubisz zabójców, ale czy on wygląda na zdolnego to powtórzyć? No... może trochę... ale ugh! Zapytaj się go! Zadawanie niewygodnych pytań wychodzi Ci najlepiej!
– Jaki to był powód? – spytała się, trochę chłodno, nawet za bardzo. – Obecnie byłbyś w stanie zrobić coś podobnego wobec bliskiego? Żałujesz tego? – pytała się, dalej ze spokojem i chłodem. Proszę, nie zepsuj tego. Nie dawaj mi powodów do ucieczki...
: 22 paź 2019, 12:09
autor: Strażnik
Nie dostrzegł w jej mimice nic, czego by się nie spodziewał, lub nie uważał za słuszne, choć następstwo tej reakcji odbiegało od jego wyobrażeń. Gdyby nadal był przywódcą nie sądził, że znalazłby w sobie dość przyzwoitości by łagodnie potraktować mordercę, czy dociekać jego powodów. Byłby ciekaw oczywiście, ale jedynie na tyle, by można było stwierdzić iż przesłuchał zbrodniarza i uczciwie go ukarał. Perła nie była w pozycji władzy, ani nie była wojowniczką, więc zapewne to powstrzymywało ją od surowszego tonu, czy gwałtownej reakcji. Odejście byłoby jednak bardzo proste, nieuzależnione od jej pozycji, więc dlaczego została? Wybiegając zaś poza to spotkanie, co jeśli powiadomi Żer, aby wyciągnął wobec niego konsekwencje? Nie sądził, że byłoby to zupełnie nieuczciwe. Gdy opowiedział o tym Dzikiej, nie wydawała się zainteresowana wyszukiwaniem kary, lecz nie zdradził jej wtedy prawdziwych okoliczności i znacznie podkoloryzował powód pozbycia się Kazesa. Nowe oblicze sytuacji mogłoby wiele zmienić, gdyby miała szansę na nią zareagować. Trzęsienie był na miejscu i nic nie stanęłoby mu na drodze, żeby pozbyć się Strażnika, włącznie z nim samym.
Szerzej otworzył ślepia, przejęty świadomością, że nakazano mu udowadniać postawę, do której chciał być wzorcem. Jakie to było upokarzające, jakie głupie i fundamentalnie niewłaściwe, że musiał przez to przechodzić, nawet jeśli wiedział, że równie niesłusznym byłoby, gdyby nigdy nie stanął pysk w pysk z konsekwencjami swoich czynów. Na co dzień unikał przypominania sobie zdarzeń z tamtego dnia, ale znosząc na sobie chłodne spojrzenie Perły, nie był w stanie powstrzymać się od przestudiowania każdego swojego kroku, wszystkich niewłaściwych decyzji.
– Sądziłem, że muszę to zrobić, ponieważ szkodził stadu. Nie chciał się dostosować, może próbował, ale niedostatecznie. Inni patrzyli na niego jak na... problem, a ja byłem za niego odpowiedzialny i nie mogłem zawieść swojej grupy– Warknął do samego siebie i z sykiem wypuścił powietrze, jakby wielki ciężar zalegał mu na piersi. Mówił surowo, ale z wyraźnym trudem – To nie powód. Nie da się tego uzasadnić, ani usprawiedliwić, nie ma sensu tego dociekać– Nie musiał tego robić. Mógł zaprzeczyć, unieść się dumą i odejść. Dlaczego dalej tkwił przed nią, dysząc jak ranne zwierzę, łamiąc swoją prezencję, grzebiąc godność? Może to starość, ból głowy, albo inna fizyczna niepełnosprawność go do tego popychały? Trzymał to w sobie od tak dawna i mógłby do cholery, aż do samej śmierci, więc po co wyrzucał brudy, które tak mocno szkodziły wszystkiemu co do tej pory budował? Rozpacz i gniew wezbrały w nim jednocześnie, tak że nie mógł ich dłużej znieść, może właśnie dlatego próbował zmniejszyć napięcie, wyrzucić słowa, które dudniły mu w głowie, żeby ktoś je usłyszał, mógł może nie ponieść jego ciężar, ale przynajmniej dostrzec jego obecność, zareagować.
– To co czuję w związku z tym, niczego nie naprawia, ani nie zmienia osoby, którą się przez to stałem. Dlaczego zboczyliśmy na ten temat– w zamyśle, ale i zdenerwowaniu zmrużył ślepia i znów spiął barki, żeby się wyprostować – Nie wiem czy... Zachowaj swoją wdzięczność, jeśli tak bardzo chcesz, ale nie ciągnijmy tego już dalej. Na pewno znajdą się w Ogniu smoki, które będą cię niedługo potrzebować
: 22 paź 2019, 12:36
autor: Wieczna Perła
Z każdym słowem bała się coraz bardziej, strach i niepewność przybierały na sile. Czy na pewno powinna to ciągnąć? Powinna się pytać? Powinna na to odpowiadać? Tak, jasne że tak, w końcu chcesz to jakoś rozwiązać. Popatrz jak źle się przez to czuje. To, że obecnie wydaje Ci się mordercą, który bez skrupułów zabiłby i Ciebie nie znaczy, że obecnie tak jest. Mógł się zmienić, może żałować, może już nigdy więcej tego nie powtórzyć.
Do tego tu znów myślą inaczej. To co czuje, jak na to obecnie patrzy, czy żałuje, byłby zdolny to powtórzyć wiele zmienia. Był to błąd, wielki i pewnie dla niego kluczowy, ale mógł wyciągnąć na jego podstawie lekcję. Mógł chcieć zmienić metody. To być może przez to jest jaki jest. Tak, musi to ciągnąć dalej, musi dowiedzieć się więcej. Dla jego dobra, tak sobie mówiła. Tylko co dalej? Się zobaczy...
– To jest ważne. Możesz tego żałować, możesz nawet już nigdy więcej nie postąpić podobnie. Obecnie wobec mnie używałeś słów, ani razu się do tego nie posunąłeś, nawet nie wyrządziłeś mi fizycznej krzywdy i nie podniosłeś łapy, nawet nad Urwiskiem. Do tego, skoro zostałeś Przywódcą, to tu pod Barierą było podobnie. Już nigdy więcej nie zabijesz nikogo, wmawiając sobie, że to dla wyższego celu, lub dla dobra Stada? – spytała się, spoglądając w jego oczy z lekkim strachem i niepewnością. Odpowiedź była dla niej pewna, więc tylko na nią czekała. Do, dalej, powiedz to, powiedz. Miejmy to z głowy.
: 27 paź 2019, 12:37
autor: Strażnik
To jasne, że nie zamierzała przestać gadać. Nie co dzień spotykało się smoka, który przyznawał, że dokonał jednego z najgorszego sortu morderstw. Nawet jeśli wyraźnie okazała niepokój, może nawet przestrach – ale nie zamierzał się w to wczytywać – wiedział że musiał być dla niej jakiegoś rodzaju atrakcją, o której będzie mogła tworzyć anegdoty dla niegrzecznych piskląt, jeśli zdąży mieć jakieś pod swoją opieką.
Jej szlachetna niewinność była sprzężona z naiwną wiarą w naprawczą moc słów, a Strażnik był niestety zbyt zgorzkniały, aby także w nią wierzyć. Nie było to oczywiście przyznaniem się przed sobą, że akceptował zbyteczną brutalność, czy też godził z prawdopodobieństwem, że sam odbierze komuś życie. Był bezwzględnie pewny, że tego nie powtórzy, ale zwyczajnie nie widział sensu, aby o tym mówić. Gdyby to zrobił, brzmiałby jak osoba, która prosi o wybaczenie, a nie mógłby. Nie Perłę.
– Nie, nie zabiję– rzekł otępiale – Czy tym razem to wszystko?– dodał ciszej, z nieukrywanym przygnębieniem w głosie – Niepotrzebnie o tym mówiłem, idź już– powtórzył, jakby zdał sobie sprawę, że ona pierwsza musi się odwrócić. Czuł w sercu, że nie jest to odpowiedni wybór, bo odtrąca pomocną łapę, lecz inna myśl sugerowała, że skoro przyznał się do takiego okropieństwa, nie może dłużej liczyć na pozytywne stosunki z Perłą. Czasami coś po prostu psuł i już nie było z tego powrotu. Bo co miałby zrobić? Zapytać jak czuje się w związku z tym co powiedział? Widział przecież jej reakcję, nie dziwił się jej, nie winił za to, bo nie była błędna, ale to nie zmieniało intensywnie negatywne uczucia, które w nim wywołała. Nie był zresztą nikim ważnym, żeby zabiegać o zmianę jej nastawienia, no i utonąłby w hipokryzji, gdyby stwierdził, że o przeszłości należy zwyczajnie zapomnieć, skoro sam zamierzał wyciągać konsekwencje z łamania prawa.
: 27 paź 2019, 14:57
autor: Wieczna Perła
Nie zabije. Dobrze. Wiedziała, że to powie. Była pewna. Normalnie pewnie komuś kamień spadłby z serca, ale ona go nie miała. Już nie. Spadł jej kiedy się tak miotał niepewny i jakby spłoszony. Co prawda Adira jej to powiedziała, ale grunt że wiedziała.
Następne słowa ją na swój sposób jakoś... zabolały. Wiedziała czemu to robi, najpewniej mu jakoś głupio z tego powodu. Któryś już raz powtórzył, że niepotrzebnie to mówił. Czy aby na pewno? Nie, dla niej nie. Teraz zna go lepiej, wie o nim więcej, a może poznała jedno ze źródeł jego obecnej postawy. Tak, czas to zmienić raz jeszcze.
Korzystając, że i tak była blisko, drugi raz się o niego otarła. Pewniej, bez jakiegoś przestrachu (który w ogóle nie był już u niej dostrzegalny), czulej. I nieco dłużej. Spokojniej, bez spięcia, niepewności. Tak pewne, niepodobne do niej. Trwała w tej pozycji cały czas i nawet się nie odsuwała. Można rzec, że go nawet przytula. Tym bardzie, że potem nawet oparła trochę na nim łeb.
– Dobrze, że powiedziałeś – szepnęła. – Skoro nie zrobisz tego już nigdy więcej, możesz powiedzieć innym, nie będą musieli się Ciebie bać, martwić się o to. Wierzę Ci. Wierzę, że potrafisz nad sobą zapanować i nie robić już takich rzeczy. Wiem, że źle zrobiłeś, ale dla mnie liczy się to, że tego samego błędu już nie popełnisz. Mam nadzieję, że dla twoich bliskich też. – Nie ma to jak postawić go w jeszcze kłopotliwszej sytuacji. O tak, to jej na pewno wychodzi nad wyraz dobrze.
: 27 paź 2019, 20:22
autor: Strażnik
Stres i napięcie towarzyszyły mu od kiedy pamiętał, więc zrezygnowanie z nich na rzecz odrobiny czułości zdawało się nieprawdopodobne. Zatonął w tej wierze, nie tylko dlatego, że takiej strategii został nauczony, lecz ponieważ widział szczęście u innych i wydawało mu się zbyt skomplikowane i niedosięgłe aby również mógł o taki scenariusz poprosić. Jak odnotowała sama Perła, nie raz już stwierdził, że uzewnętrznianie się było niepotrzebne, podobnie jak kierowana do niego łagodność, do której nie był dobrym odbiorcą.
Przestań proszę, powtarzał w myślach, ale ani drgnął gdy do niego podeszła, czy oparła na nim swój łeb. Było to coś odmiennego od dotyku, który oferowała mu Maestria, był taki niepożądliwy, delikatny i... bezsensowny, ale w pozytywnym sensie? Tak jak sama stwierdziła, stanowił jedynie pozytywny gest, któremu nie należało przypisywać żadnego znaczenia, jedynie go przyjąć. Ucieszyć się, że zaistniał.
Wypuścił powietrze z drżeniem, nie rozluźniwszy się ani trochę. Chciał, ale zwyczajnie nie potrafił i to okropnie go frustrowało, co zamiast przyczyniać się do pracy kwasowych gruczołów, sprawiło że zapiekły go ślepia. To źle, ponieważ nigdy nie pozwalał sobie na cierpienie przy obcych, czyli właściwie kimkolwiek poza samym sobą. Jeszcze gorzej, ponieważ więziło go pomiędzy dwoma skrajnymi emocjami i nie miał pojęcia jak je rozładować, choć tak szybko się w nim kumulowały. Nim zdołał otworzyć pysk, żeby coś powiedzieć, Perła ułatwiła mu obranie kierunku. Nie wiedziała jaki był jego sekret i o niego nie prosiła, a jednak i tak poczuł, że wyrwała mu go z gardła tylko po to, żeby ujawnić go teraz wszystkim, ośmieszyć i pogrążyć, tak żeby już całkiem zapadł się pod sobą. Dlaczego to zrobiła do cholery, dlaczego musiała to powiedzieć?
Odsunął się od niej z urwanym sykiem i wstał na równe łapy, wbijając szpony w grunt. Spojrzał na nią nie kryjąc wyrzutu, jakby go zdradziła – Co ty mówisz? Nie każdy spojrzy na to w ten sposób! Myślisz, że powiedziałem to ponieważ aaagh!– Obniżył łeb, żeby złapać się za niego łapą, a potem zjechać szponami wzdłuż pyska. Nie zamierzał się w ten sposób zranić, jedynie zetrzeć z siebie obrzydliwy pomysł, który mu przedstawiła – Nie mów tego nikomu, nie możesz– rozkazał rozpaczliwie, nawet jeśli ponownie, wysoko uniósł głowę. Jego pozy rzadko traciły prezentacyjny charakter i urozmaicenia nabierały jedynie jego mimika i ton – Nie możesz, nie możesz. To wydarzyło się dawno temu, w innym stadzie. Właśnie dlatego je opuściłem, ponieważ nie mogłem znieść tego co się stało. Nie możesz tak po prostu stwierdzać... nie możesz przedstawiać tego jak niewinne zdarzenie, które powinno być teraz znane wszystkim smokom– Poczuł się przyciśnięty pod skałę, ponieważ niezależnie od tego co by teraz uczynił, nie mógł już wymazać świadomości Perły, ani zlikwidować ryzyka, że komuś o tym opowie. Pogrążył się, zabił, zabił wszystko na co pracował z powodu głupiej słabości, borze co za tragiczne spotkanie! Zadrżał, dysząc ciężko, nie mogąc dłużej powstrzymać łez, które pojedynczo spłynęły mu po łusce, a potem zatrzymały na okalających ślepia kolcach.
– Wiem, że zasłużyłem na karę, ale nie rób tego– Poprosił raz jeszcze, choć całym sobą czuł, że było to daremne.
: 27 paź 2019, 22:19
autor: Wieczna Perła
I... wszystko prysło, kiedy tylko się odsunął. Argh! Znowu nie zrozumiał! Znowu był spięty, znowu tego nie poczuł! Co tym razem poszło nie tak? Znowu źle wyczuła moment, czy jak? A może nie jest odpowiednio rozluźniony? I jeszcze te jego słowa... Naprawdę? Toć wiadome, że nikomu nie powie! W ogóle tego nie stwierdziła, nawet o tym nie pomyślała! I komu by niby miała? I po co? Jaki w tym sens? Co ona tym zyska? Nic! Nic, do cholery! Zrozum mnie nareszcie! Chociaż jeden raz...
A potem emocje opadły. I wyszła na jaw inna prawda, Ou. Więc to było w innym Stadzie, z którego odszedł jakiś czas po tym? Przynajmniej zna powód jego paniki i czemu myśli że wszystkim powie. Ciekawe jak ważne było dla niego tamtego Stado, ciekawe więc co tak naprawdę znaczy dla niego Ziemia. Czy został Przywódcą jako taka rekompensata za tamto? Potem o tym pomyśli, teraz czas go uspokoić.
– Nie zamierzałam nikomu mówić – podkreśliła pierwsze słowa, żeby zrozumiał że nie zamierzała i tak, nim on się odezwał. – Nie mam nawet komu, nie mam po co, nie zyskam nic. Nie widzę w tym sensu. Podobnie jak w tym, aby wszyscy o tym wiedzieli. Sam zadecydujesz komu o tym powiesz i jak. A ja wierzę, że to zrozumieją. Wiem jak straszne to było, ale jeżeli zrozumiałeś że to było złe i nie należy tego robić, to nie widzę problemu w trzymaniu tego w sekrecie. Tym bardziej, że wtedy można lepiej cię zrozumieć, wiedzieć czemu zachowujesz się tak a nie inaczej, a to pomaga. Co innego, gdybyś nie miał nawet wyrzutów sumienia. Wtedy bym się zaczęła martwić i pewnie bym nie tego nie zrobiła – mówiła spokojnie, tłumacząc mu któryś już raz swój sposób rozumowania. Liczyła, że zrozumie czym jest to o czym na końcu wspomniała. – Przepraszam za tę wścibskość. Widzę, że to dla Ciebie za wiele. Jeśli nie chcesz, nie musisz mi już o tym mówić, nie będę naciskać. Ale wiedz, że zawsze Cię wysłucham i spróbuję pomóc. Jeśli więc się mylę i mogę dalej próbować Cię zrozumieć, to powiedz. A teraz rozluźnij się, nie ma powodu do strachu. To tylko ja – smok, który nie osądza. Nie chcę, abyś był przy mnie tak spięty... Weź głęboki wdech, rozmów się ze sobą wewnętrznie, przekonaj się do tego, może nawet się poobrażaj, włącz drugi głos, głos rozsądku. Mi pomaga w trudnych chwilach, może dla Ciebie to też będzie jakieś rozwiązanie. Nie musi to być koniecznie rozsądku, ja go tak nazywam, ale możesz mieć inny, który Ci pomoże – zakończyła kolejny wywód. Poruszyła wiele kwestii naraz, ale pewnie sobie z tym poradzi.
Siedziała, nie zbliżając się. Nie patrzyła na niego jakoś groźnie, z odrazą. Ot, zwyczajnie, jak zawsze, a przynajmniej od ostatniego czasu – z lekką troską i jakimś błyskiem. Czekała na jego słowa, na jego reakcję. Miała nadzieję, że coś zdziała na tym polu.
: 30 paź 2019, 14:30
autor: Strażnik
Jej pocieszenie znacząco traciło na skuteczności, gdy w głowie Strażnika priorytet miały jego własne myśli, ale nie przestawał jej słuchać. Wyraźnie wahał się pomiędzy sposobem jej odbioru, gdyż jeszcze chwilę wcześniej, gdy zestawiał ją z samym sobą, jej otwarty, przyjazny charakter zdawał się zaletą, lecz czym dalej drążyła, metaforycznie głaskała go po łbie, mówiąc że nic takiego się nie wydarzyło – doprowadzała go do wewnętrznej furii. Jasne, próbowała podkreślić, że jego wyczyn był okropieństwem, ale jej słowa nie współgrały z zachowaniem, lub tym co miała do przekazania później. Nie wierzył, że dało się kogoś "nie osądzać", a jeśli ktoś upierałby się przy tej wizji, byłby po prostu głupcem, który nie chciał rozumieć świata. Cholera!
Zwyczajnie nie wiedział czego chciał. Cierpiałby, gdyby stwierdziła, że jest potworem, ale traktowanie go inaczej było nieszczere albo dziecinne!
– Przestań już– opanował się z kolejnym wydechem i delikatnie potrząsnął łbem, żeby strącić kropelki zastałe na jego łusce. Pieprzona fizyczność i jej efekty uboczne.
– Nie wiem za kogo się teraz masz– kontynuował zupełnie oschle, jakby nie poczynili żadnego postępu, a dopiero co się spotkali. Wyjawienie sekretu, który trawił go przez większość życia, uczyniło go jeszcze bardziej brudnym, jakby skrywane w jednym miejscu toksyny rozlały się po całym ciele, by później jeszcze skazić łapy innych. Oczywiście Perła uczyniła zmianę, ale bardzo głęboko, w miejscu którego jeszcze nie widział, a obecnie dodatkowo odgradzał od siebie zżerającym go niepokojem. Jak wybrnąć z wizerunku, który dla siebie przed nią stworzył?
Żaden problem, nigdy więcej nie wychodź z Ziemi! I tak umrzesz niedługo, więc maksymalnie ograniczysz ryzyko spotkania jej.
To dobry pomysł, ale co jeśli dzisiejszą rozmową sprawił, że poczuła się za niego odpowiedzialna?
Oh nie, skąd ta myśl, dlaczego miałaby przejmować się idiotą z innego stada?
Może sam by się tak poczuł. Traktował smoki surowo, ale nie cierpiał niedomkniętych spraw, szczególnie gdy był powodem czyjejś zmiany nastawienia. Z drugiej strony nigdy specjalnie do nikogo nie wysięgał, więc było to jedynie wewnętrzne przeświadczenie, a nie faktor, który kierował jego decyzjami. Perła jednak nie była nim, co jeśli przejąwszy się uzna, że warto porozmawiać z Trzęsieniem? Co jeśli...
– Powiedzmy, że to równa wymiana– właściwie niezbyt, ale możemy to przemilczeć – Opowiedziałaś mi o czymś co przeszkadzało ci przez dłuższy czas, więc ja uczyniłem to samo. W mniej... przyzwoity sposób, ale to nie ma teraz znaczenia– Prawdę mówiąc widział się znacznie gorzej niż rzeczywiście wyglądał, choć jego zdolność by precyzyjnie przedstawić myśli rzeczywiście znacząco osłabła, gdy poczuł się zagrożony. Zdaniem swoich zmysłów nie był to stan zakończony, ale Strażnik w końcu pojął strukturę bagna w którym ugrzęzł, a także przypomniał sobie, że prawdziwy drzewny nie zachowywałby się w tej sytuacji jak zlęknione pisklę, tylko zaczął przebierać łapami w odpowiednim kierunku. Odchrząknął dla uzgodnienia z samym sobą, że właśnie tą ścieżką zamierza podążyć. Borze, w końcu.
– Stwierdziłaś, że nie musimy dalej drążyć tematu, więc oto właśnie wyznaczam granicę. Drugich głosów mam już dość, więc to nie koncept który właśnie wynalazłaś – A czy był pomocny? Obaj, on i „rozsądek” przemilczeli tę kwestię. Bez odpowiedzi pozostała także kwestia bliskich. Przyznanie, że takowych nie posiadał, jakkolwiek oczywistym by to dotąd nie było, zapewne zmusiłoby go do kolejnej wymiany zdań, której wolał uniknąć. Westchnął do samego siebie.
Jak mógł mieć dzieci, a jednocześnie narzekać na nieobecność bliskich? Pieprzony hipokryta.
Na podsumowanie spotkania, prawidłowym odruchem byłoby zapewne powiedzenie „dziękuję”, ale miał wrażenie, że coś złego wydarzyłoby się, gdyby przepuścił to przez krtań, więc jedynie skinął łbem. Bez sensu, bo przecież niczemu nie przytakiwał. Zacznij w końcu panować nad własnymi odruchami co?
– Powinienem wrócić do syna– Zefir był w tej sytuacji całkiem dobrą wymówką, chociaż nie miał tego na myśli. Ostatnim czego mu było trzeba to spotykać się z młodym, który go nienawidzi.
: 30 paź 2019, 17:55
autor: Wieczna Perła
Jak spokojem we Fio – nie zrozumie. W głowie ma jedno i będzie się tego twardo trzymać. Wróć, jest pod tym względem gorszy od niego – na to ptaszysko przynajmniej działają bóle głowy czy inne nieszczęścia, a na niego nic. Dalej ten sam głos, dalej te same słowa, dalej ta sama postawa... co jest z nim nie tak? Co oni robią źle? Naprawdę nie umie się za niego zabrać? Naprawdę on nie umie jej zrozumieć? Naprawdę obaj są tak różni, że bliższe zrozumienie się jest niemożliwe lub jednostronne? Naprawdę będzie skazana na bycie tą z boku? Nie może go poznać bliżej i lepiej bez jego cierpienia? On nie może tego zrobić świadomie? Wychodzi na to, że nie pisane im wspólne chwile... Że jest dla niego tylko kolejnym smokiem, który się napatoczył. Poddaje się. Wygrał. Nie znaczy to, że w ogóle z tego zrezygnuje. Zwyczajnie zdała sobie sprawę, że wobec niektórych niemożliwa jest jakaś pomoc, bo albo jej nie chcą, albo używa złych metod, albo nie umieją jej pojąć. Nie wie jak to jest ze Strażnikiem, ale próbować już nie zamierza. Starała się, okazywała czułości i... nic. Dalej się nie zbliża, dalej mówi jakoś tak sztucznie... Współczuła mu. I winiła siebie za taki stan rzeczy.
Miała się jeszcze otrzeć na pożegnanie, ostatni raz, ale nim zaczęła usłyszała co powiedział. Syna... Więc ma kogoś? Więc takich ma bliskich? Dobrze wiedzieć. Tak, zdecydowanie. To w sumie nabiera sensu. Zachowuje się wobec niej tak a nie inaczej, bo już kogoś ma, tak? Jakąś samicę. Dlatego jej nie dotyka, dlatego się spina. Że też wcześniej nie rozumiała tych znaków... jaka ona głupia... Adira mogła widzieć ale nie mówić. Jej jednak nie będzie obwiniać, ma pewnie swoje powody – nigdy nie robi niczego na złość. Zaś co do dzieci... pewnie chce być dla nich wzorem i stąd ta wiadomość o zabiciu nie może wyjść na światło dzienne – bo jak to tak ojciec morderca? I jeszcze niekarany? Tak, to na pewno jest ten powód. A w pytaniu o pisklaki niekoniecznie musiało chodzić o niego, może zna kogoś kto się zajmuje tymi sprawami. Tak, teraz już wie co nim kieruje, teraz na pewno go zna i rozumie... Kiwnęła mu głową... Wie o nim niemal wszystko, sama przejrzała go na wylot... rozłożyła skrzydła gotując się do lotu... teraz ma pewność, że od początku była dla niego irytującą, ciekawską przeszkodą, której musiał odpowiadać na wszystko, aby w końcu zrozumiała i dała sobie spokój... odleciała. Nie jako ważna dla kogoś samica, osoba pomagająca odmieńcom, zmieniająca ich. Odleciała z odpowiedziami na pytania, ale w głównej mierze na te, których odpowiedzi znać nie chciała. Nie będzie jednak płakać, bo i nie ma po czym. To ona się łudziła, a on to zatrzymał dużo za późno. Brawo, idiotko. Ciekawe co sobie teraz o tobie myśli. Jako mogłaś dać się temu ponieść? Łudzić się, że się uda...?
//zt, ale rzecz jasna jakiś krzyk czy coś ją jeszcze wróci
: 24 gru 2019, 23:33
autor: Berius
Zjawił się nad Lazurowym Jeziorem w konkretnym celu. Był głodny wiedzy. Ostatnimi czasy dużo myślał nad pewna rzeczą jednak wiedział że jeśli chce osiągnąć swój cel musi pytać o niego smoki z poza stada Ziemi. Zamarznięta tafla wody niczym wielkie lustro odbijała promie złotej twarzy która wyjątkowo dzisiejszego dnia patrzyła na Wolne Stada bez żadnej chmury która by ją przysłonił. Krwawe Oko stanął na brzegu lustra i rozejrzał się po otulającym wszystko śniegu. Mimo iż nie lubił zimna to ciepłe promienie sprawiały że było wyjątkowo znośnie. Skupił się i sięgną pamięcią do jednej ze swoich walk. Przypomniał sobie swojego przeciwnika którym był Zew Płomieni, sam przywódca stada Ognia. Wysłał mu krótką ale i uprzejmą prośbę o spotkanie w wskazanym miejscu. Miał nadzieje że przywódca nadal go pamiętał chodź było to mało prawdopodobne ze względu na to że ich walka była dość dużo księżyców temu. Nie mógł jednak odpuścić i nie zapytać się go o kilka rzeczy dlatego usiadł na zadzie i cierpliwie czekał z zamkniętymi oczami na przybycie samca. Co jakiś czas robił głęboki wdech powoli układając sobie w głowie pytania jakie mu zada.
: 25 gru 2019, 0:15
autor: Zew Płomieni
Można uznać, że Zew wcale nie spieszył się na to spotkanie jakkolwiek sama prośba nie wydała mu się intrygująca. Sprawcą nikłego zainteresowania światem zewnętrznym był, jakże by inaczej, biały puch, którego obecność samiec czuł już w momencie, w którym wychylał nos z własnej jamy by poobserwować grotę wspólną. Dobrze, że przed pierwszymi śniegami udało mu się jako tako zasłonić ten wyłom.
W końcu zdecydował się odpowiedzieć na wezwanie. Zebrał się cokolwiek by to nie znaczyło i po kilku krótkich susach opuścił grotę wspólną wzbijając się w powietrze. Fakt braku opadów poprawił mu humor. Już myślał, że znów będzie leciał na ślepo atakowany białymi płatkami i mroźnym wiatrem. Wylądował nieopodal ziemistego stykając się z podłożem zgrabnie i niemal bezgłośnie. Postąpił kilka kroków zbliżając się do Płomiennego na tyle by krzyk nie był koniecznością, a jedynie desperacką metodą udowadniania swojej racji. Jeśli samiec otworzy ślepia dostrzeże przyjacielski uśmiech na pysku Ognistego wraz z momentem siadania na zimnym śniegu. Brr... Nigdy pewnie się nie przyzwyczai.
~ Miło znów cię widzieć Płomienny Kolcu. Jak ci idą pojedynki? ~ Zapytał przekrzywiając łeb na bok w geście zaciekawienia. Samiec nie musiał się martwić o bycie zapomnianym przez Zew. W gruncie rzeczy Zew pamiętał każdego swojego przeciwnika i to co jedno musiało zrobić by drugie padło.
: 26 gru 2019, 20:52
autor: Berius
Uśmiechnął się gdy ujrzał swojego dawnego przeciwnika. Nadal myślał że po tylu latach miał wciąż rangę adepta? Cóż mało brakowało i by tak było. Krwawe oko cicho się zaśmiał. Czy naprawdę tak bardzo się nie zmienił od tamtego czasu? Kto wie? Może to tylko wstępna analiza przywódcy Ognia.
A całkiem dobrze mi w nich idzie. Na pewno już nie padam po pierwszych ciosach. Nawet udało mi się wygrać kilka ciężkich walk. Jednak nadal padam czasem przy z pozoru łatwych walkach. A no i już nie Płomienny kolec tylko Krwawe Oko. Udało mi się w końcu zostać pełnoprawnym wojownikiem. Ale wystarczy już o mnie, pewnie zastanawiasz się po co cie wezwałem.
Spojrzał już z nieco mniejszym uśmiechem na samca ale nadal się lekko uśmiechał. Czas było przejść do tematu dla którego Krwawy wyciągał tak ważnego smoka na zewnątrz. Miał nadzieję że nie obrazi swoimi pytaniami Zew Płomieni a może kto wie, zdobędzie jego szacunek? Chwile ciszy i jeden wdech później płomienny zaczął mówić.
Mam do ciebie pytanie. Jeśli nie chcesz odpowiedzieć to nie musisz. Powiedz mi... Jak to jest być przywódcą Stada Ognia? Jakie jest zwykle twoje stado z twojej perspektywy?
Może było to dziwne pytanie ale Krwawy nigdy nie zadawał niepotrzebnych pytać więc każde słowo miało jakiś swój cel.
: 27 gru 2019, 18:42
autor: Zew Płomieni
Zew zadygotał czując przeszywające go zimno. A dopiero usiadł... Nie żeby chciał szybko zakończyć te spotkanie, lecz ciągłe próby rozgrzania ciała mogą sprawnie przeszkodzić w prowadzeniu rozmowy.
~ Brawo. Szczęście w walce bywa przewrotne i pewnie nastanie czas gdy będzie ci sprzyjać bardziej niż innym. W każdym razie gratuluję awansu Oko.~ Uśmiechnął się ciepło do wojownika. Nie zmienił się zbytnio, przynajmniej jak na jego dwubarwne oko. Zew próbując ogrzać ciało pocierał jednym skrzydłem o drugie. Wtedy padło pytanie. Fern przekrzywił łeb chcąc w mimice samca odnaleźć genezę tego jakże dziwnego pytania. Cóż głupio byłoby pozostawić je bez odpowiedzi.
~ Jak? Ciężko pewnie jak dla każdego przywódcy. Trzeba uważać na to co się mówi i robi... Stado jest... Normalne? Trudno mi udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Po prostu to moja rodzina. Nie widzę ich w inny sposób.~ Uśmiechnął się nieco. Wielka ognista dysfunkcyjna rodzina. Piękne e założeniu, a niemożliwe do zrealizowania.
: 30 gru 2019, 2:17
autor: Berius
Słuchając Zewu cały czas się uśmiechał chyba każdy przywódca traktuje swoje stado jak rodzinę. Ciekawiło go jednak czy mówił o wszystkich czy tylko o tych co urodzili się w stadzie. To był może trudny temat do snucia teorii ale nie było niczym złym zastanawianie się.
Cieszy mnie to że tak bardzo cenisz swoją rodzinę i że jedną z moich pierwszych przyjaciółek była właśnie członkini tej rodziny.
Wziął głęboki wdech.
Zgaduje że ty nie miałeś problemów z zostaniem przywódcą. Heh szczerze mówiąc też bym chciał nim być. Niestety mam nikłe szanse w zostaniu nim
Przeciągną się trochę jak kot i na jego twarzy pojawił się lekki chytry uśmieszek.
Powiedz mi Zewie. Jaki masz stosunek do smoków które stawiają na szali własne życie by coś osiągnąć. Do smoków które wciąż chcą więcej i więcej?
Popatrzył na niego pewnym wzrokiem a przywódca Ognia mógł poczuć że wzrok ten pochodzi właśnie od takiego smoka który dąży do swojego celu bez względu czy straci swoje życie przy tym czy nie.
: 06 sty 2020, 19:04
autor: Zew Płomieni
Jednak czy Zew mówił prawdę czy jedynie chciałby by prawda tak wyglądała. Zależnie jak spojrzeć na sprawę prawda? Spojrzał na ziemię pomiędzy swoimi skrzydłami. Śnieg i błoto... Szkoda, że w życiu jest tak mało kontrastów, a my smoki wiecznie balansujemy na granicach szarości co jakiś czas zbaczając na jedną ze stron tylko po to by zostać nazwanym odmieńcem i zdechnąć w odosobnieniu.
~ Dziękuję... Kim jest ta przyjaciółka jeśli można spytać?~ Zapytam z nieukrywaną ciekawością. Zdawać by się mogło, że jaki jedyny z Ognia zaniedbał kontakty międzystadne. Przykre...
~ Nie, nie miałem. I nie, nie chciałbyś nim być. Siedzenie na piedestale może i jest ważne, ale czy byłbyś gotowy na odpowiedzialność, która spadnie na ciebie w momencie gdy zaczniesz przewodzić? Czy dałbyś radę czując każde ślepie na sobie?~ Wciąż wyglądał na spokojnego, wciąż mówił neutralnym tonem nie barwionym niczym poza uczuciem zimna.
~ Jaki? W większości to niepoprawni idioci... Marzyciele, których marzenia wykraczają poza ich własne zdolności. Nie zrozum mnie źle jednak poświęcenie życia by ktoś tam kiedyś o tobie pamiętał to głupota. Zawsze w końcu możesz zginąć w jakiś wybitnie głupi sposób, a efekt będzie ten sam.~
: 07 sty 2020, 1:02
autor: Berius
Słuchał uważnie pytań Zewu a czując przeszywające zimno zastanawiał się też czy przypadkiem nie zanudza rozmówcy tymi pytaniami. Miał też nadzieję że samiec nie słucha go tylko z litości.
Ta przyjaciółka to Słodycz Życia. Spotkaliśmy się jak byłem jeszcze pisklakiem jak sobie przypomnę tamte czasy to aż żałuje że już nie wrócą.
Uśmiechnął się na krótką chwilę wspominając dawne czasy. Wszystko było wtedy takie łatwe. Kto by pomyślał że się to wszystko tak skończy.
Nie wiem czy dałbym radę jako przywódca. Nikt nie może powiedzieć że da lub nie da rady. Możemy się wszyscy tylko zastanawiać ale wszystko wychodzi gdy spada na nas ciężar odpowiedzialności. Jeśli chcesz wiedzieć czy moim zdaniem dał bym radę unieść ten ciężar to podam ci przykład i sam ocenisz. Mam dwa pisklaki i jeśli któreś by zaginęło to szukał bym je nawet za granicami znanych stad. Jestem też pewny że jeśli chodzi o moich poddanych to zrobiłbym to samo.
Marzyciele. Czy to oznaczało że Krwawy był właśnie takim marzycielem? czy naprawdę pisany był mu los ślepego dążenia za nieosiągalnym? Te pytania go zmartwiły i to bardzo. A co jeśli właśnie tak skończy. Jak nastawi wszystkich wbrew sobie? Straci wszystko. Jednak podjął już decyzje i nie może się z niej wycofać.
To co mówisz jest prawdą po części jednak są marzyciele którzy mają siłę by ziścić swój plan. I Jeśli ja jestem tym marzycielem to uwierz mi że jeśli dobrze wszystko rozegram to będę przywódcą jednak jeśli mam być szczery to nie zostanę przywódcą Ziemi. Wiesz chyba o co mi chodzi. Nie oczekuję że będziesz tym zachwycony ale proszę cię byś uszanował ten wybór.
Gdy mówił ostatnie zdania chłód przeleciał mu po plecach. Dał właśnie powód Zewowi do wezwania przywódcy ziemi i oskarżenia go o zdradę ziemi. Mógłby tak wyeliminować przyszłe zagrożenie i jednego wojownika przeciwnego stada. Krwawy słyszał każde uderzenie swojego serca gdy czekał na odpowiedź samca.
: 10 sty 2020, 22:50
autor: Zew Płomieni
Ach Słodycz... Jakże problematyczną przyjaciółkę sobie znalazł nasz Ziemisty. Dziwne w takim razie, że i jego nie wezwała gdy walka z jej własnym przywódcą przerodziła się w lament i wzajemne oskarżanie się. Aż chciałoby się uśmiechnąć przy takim wspominaniu.
~ Każdy chciałby być pisklakiem. Brak odpowiedzialności w końcu kusi prawda?~ Retoryczne pytanie złączyło się z leniwie wpatrzonym w taflę jeziora wzrokiem. I wtedy też odezwał się ponownie, a Zew uniósł brew. On serio myślał, że bycie przywódcą jest takie łatwe jak odchowanie pisklęcia i, że stado zawsze traktuje przywódcę jak wspaniałego tatusia? Zew zaczął się zastanawiać jak brutalnie rzeczywistość uderzy w Krwawego.
~ I przy tym, że nie wiesz zostańmy.~ Skomentował krótko wzdychając. Jeszcze nie uważał, że marnuje czas ale w każdej chwili mogło się to zmienić. Przynajmniej zależy to od tego co Ziemny mu powie.
~ Tacy marzyciele kończą z łbem ogon od szyi gdy zbyt ochoczo kłapią jęzorem. Nie traktuję Trzęsienia jako bliskiego mi przyjaciela, lecz nie chcę szanować żadnego wyboru, który zagrozi jego pozycji. Nie mam też zamiaru spiskować z tobą, więc jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia w tym temacie to zakończ go nim nie powiesz czegoś co później piszczelem ci w gardle stanie.~ Wyvernie coraz mniej podobało się to spotkanie. Marzyciel- aspirujący przywódca, który nie wie że rusza z kawałkiem łajna na mantikore... Dawno czegoś takiego nie było.