Strona 32 z 35

Liściaste rozstaje

: 12 mar 2023, 18:06
autor: Serenada Poległych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Pytanie które jej zadał przypomniało jej o tym kim jest, uśmiechnęła się drapieżnie patrząc na samca spod delikatnie przymkniętych powiek prostując się bardziej jakby dostała zastrzyku pewności siebie. Z jej gardła wydobył się delikatnie brzmiący warkot który jednak brzmiał na ostrzegawczy mimo swojej miękkości. Jej wzrok z zaciekawionego zmienił się, teraz patrzyła się na niego z lekkim głodem. Tylko czy dotyczył on głodu wygranej czy też miała ochotę go zjeść? Kto wie, prawie nic o sobie nie wiedzieli. Stanęła na tylnych łapach stawiając przednie na klatce piersiowej samca i popychając go tak by upadł na grzbiet. Zawarczała ostrzegawczo gdy ten nie dawał się obalić, miała nadzieję że będzie jednak słabszy niż przypuszczała. Kiedy w końcu opadł na grzbiet miała wrażenie że droczył się z nią lub drwił z tego jak jest słaba więc utrzymała swoją pozycję nad nim, warcząc cicho z pyskiem przy jego szyi. Lekko nadgryzając znajdującą się tam skórę.
-Naprawdę myślisz że potrzeba się o mnie martwić? Jestem wojownikiem a nie delikatnym pisklęciem- Wymruczała tuż przy jego gardle, jakby chciała w czynach potwierdzić to, że trzeba się liczyć z jej siłą.

Liściaste rozstaje

: 13 mar 2023, 1:28
autor: Zamszony Bór
Oho? Czyżby Ziemna wróciła do siebie?
Tiishoyr od razu spostrzegł ponowną zmianę w zachowaniu samicy, dlatego obserwował ją z zaciekawieniem, spodziewając się kolejnej niespodzianki z jej strony. Drapieżny uśmiech, głodne spojrzenie i wyprostowana postawa, sprawiły że znów dostrzegł narastającą w towarzyszce pewność siebie. Przekrzywił z wolna łeb i opuścił skrzydło, słysząc warkot. Od razu zrozumiał, że najwyraźniej nastała pora na oddanie inicjatywy, którą zdołał zagarnąć tylko na krótką chwilę. Nie przeszkadzało mu to jednak, bo uznał że swoją okazję wykorzystał w odpowiedni sposób. A przynajmniej tak było w jego mniemaniu, ponieważ młodsza zdecydowanie bardziej podobała mu się z drapieżnym błyskiem w oku niż z rozmarzoną miną.
Kąciki jego pyska ponownie się uniosły, kiedy tylko poczuł dotyk na piersi. Na moment spuścił spojrzenie na łapy smoczycy i delikatnie zahaczył o jedną z nich szponem, czując narastający nacisk. Od razu spiął mięśnie, nie zamierzając ułatwiać Ziemnej spełnienia zamiarów, które udało mu się stosunkowo szybko odgadnąć. Skupił się na tym, by nawet nie drgnąć pod naporem jej siły, po czym ponownie uniósł wzrok, rzucając jej prowokacyjne spojrzenie. O tak, droczył się z nią. Igrał gdzieś na granicy ich pragnień, które mogły być zbieżne bądź całkowicie rozłączne. Rozkoszował się tą chwilą, na moment się zatrzymując i nie pozwalając młodszej na dalsze parcie do przodu. Nie ustępował jej wszak w sile, więc mógł sobie na to pozwolić.
Kolejny warkot sprawił, że z rozbawieniem zmrużył ślepia. Jakaż niecierpliwa...
Odczekał jeszcze dwa uderzenia serca, po czym pozwolił jej popchnąć się na grzbiet. Zderzenie z mokrymi resztkami śniegu najpewniej nie byłoby dla niego szczególnie przyjemnym doświadczeniem, gdyby w ogóle zwrócił uwagę na tak drobne szczegóły. Nie potrafił się na nich skupić, zamiast tego krzyżując spojrzenie z górującą nad nim młódką. Miał na nią naprawdę ładny widok, co pozwoliło mu na moment zwalczyć uczucie bycia zdominowanym. Wszak samica dociskała go do ziemi całkiem stanowczo, jakby chciała mu udowodnić, że to ona miała władzę nad tą całą sytuacją. Czy faktycznie tak było? Trudno mu było to określić, bo jego umysł wciąż był plątaniną nie w pełni zidentyfikowanych myśli i emocji. Odczucie to dodatkowo się nasiliło, kiedy poczuł przelotny dotyk kłów na szyi. Zdaje się, że wówczas umknęło mu własne westchnięcie.
Nie – odparł na tyle chrapliwie, że aż musiał odchrząknąć – Poprawię się – zapewnił zaczepnie, wciąż czując jej oddech przy ciele. Skoro jednak nie musiał się o nią martwić, to znaczyło że mógł sobie pozwolić na nieco więcej, bez obawy że ją skrzywdzi bądź spłoszy. Jak sama wszak stwierdziła była wojowniczką i najwyraźniej czerpała z tego dumę na tyle dużą, że nawet teraz nie mogła dopuścić do ujmy na własnym honorze. Była silna i chciała by traktował ją jako taką. Cóż, mógł jej to zapewnić. Albo przynajmniej spróbować.
Nie szarpał się. Zamiast tego wyciągnął skrzydła i zaczął wodzić nimi po jej bokach, przeplatając palce między futrem a piórami. Gładził ją leciutko, a potem mocniej, stopniowo przesuwając dotyk w górę, jakby chciał sięgnąć jej grzbietu. Jedna z jego łap zawędrowała do jej tylnej kończyny i oparła się o nią z cichym zgrzytem pazurów. Jednocześnie uniósł nieco łeb i zbliżył go do jej polika, nieznacznie otwierając pysk, by skubnąć ją zębami przy uchu.
Skąd ten pośpiech? – wyszeptał z pomrukiem, po czym jednocześnie pchnął łapę, zakołysał ciałem i docisnął do siebie skrzydła, chcąc by Ziemna straciła balans i opadła na jego klatkę piersiową. Wówczas, wciąż nie wypuszczając jej z uścisku, przekręciłby nieco łeb by spojrzeć na nią hardo acz z rozbawieniem.

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 15 mar 2023, 0:21
autor: Serenada Poległych
Westchnięcie które usłyszała sprawiło że drapieżny uśmiech tylko się poszerzył się delikatnie. To był naprawdę miły dźwięk, mogłaby go słyszeć częściej. Może uda jej się go usidlić na dłużej? Byłoby to całkiem dobre, ten samiec miał wszystko czego mogłaby chcieć. Prezentował się naprawdę dobrze z tymi kolorowymi piórkami które pokrywały widocznie umięśnione ciało, dobrze odżywione więc nie brakowało mu umiejętności przetrwania. Ideał który należałby tylko do niej, może by tak go teraz oznaczyć? Zostawić po sobie jakiś ślad? Choć nie sądziła by samiec był aż tak chętny do sparowania się z nią. Była pewna że gdyby tylko mieli szanse się jeszcze poznać tylko bardziej byłaby pewna że chce tego samca. Nie jakiegoś nudnego z łuskami bądź w stonowanych kolorach lub w swoim stadzie. Zatopiona w myślach, delikatnie przygryzała skórę na szyi samca gdy ten wykonał ruch którego się nie spodziewała i opadła na niego. Kiedy jednak zrozumiała co powiedział uśmiechnęła się wyzywająco, korzystając z okazji że ten nie spodziewałby się z jej strony tak szybkiej reakcji, złapała go łapami mocniej po czym przekręciła gwałtownie tak by samiec był nad nią.
-Oh, ja się nigdzie nie śpieszę. Mamy całą noc a nawet o wiele więcej jeśli tylko byś zechciał. Pokaż co potrafisz mglaku- Wyszeptała tonem który obiecywał wiele, wyciągając szyję by dosięgnąć pyska samca by liznąć go prowokacyjnie po pysku. Miała nadzieję, że pojmie o co jej chodziło gdyż na tym wiedza o podrywach się u niej kończyła. Ametyst ani żadna z matek nie pokazywały jej ani nie mówiły co miała robić po momencie w którym obie strony chyba były sobą zainteresowane. Zalążek paniki pojawił się w jej umyśle gdy lekko ugniatała boki samca swoimi przednimi łapami których pazury schowała choć te co jakiś czas pojawiały się by delikatnie przejechać nimi po jego skórze.

Liściaste rozstaje

: 17 mar 2023, 0:53
autor: Zamszony Bór
Zdaje się, że coś co miało być tylko zwykłą grą właśnie zaczęło się im wymykać spod kontroli. Prosta igraszka, chęć słownych przepychanek, kilka dwuznacznie dobranych słów... I nagle sytuacja nabrała tempa, mknąc w zupełnie nieprzewidywalnym kierunku. Tiishoyra ogarnęło poczucie pewnego odrealnienia, jakby sceny których był uczestnikiem wcale nie były jego kreacją. Jakby on tylko pojawił się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, podbierając możliwość partycypacji prawowitemu bohaterowi tej historii. A jednak brnął w to dalej, nie potrafiąc odnaleźć w sobie sił na przerwanie tej sytuacji. Zupełnie jakby... odpowiedni moment na wycofanie się zdążył już dawno przeminąć.
Nie zdziwiłby się gdyby śnił. A jednak ciało, które przylegało do jego piersi było jak najbardziej realne. Ciepłe i miękkie. Namacalne. Gamy odczuć towarzyszących takiemu dotykowi nie dało się podrobić. Omszałemu serce zabiło szybciej, kiedy mocniej docisnął do siebie Ziemną skrzydłami. Byli tak blisko siebie, że nie dzieliła ich nawet łuska różnicy. Odległość między nimi była tak niewielka, że Tiishoyr bez problemu czuł zapach samicy, jej oddech i każde drgnięcie mięśni. To było przyjemne, dawno zapomniane odczucie... w którym przy krótkiej chwili nieuwagi mógłby się zatracić.
Jednak młodsza nie dzieliła jego sentymentów. Nim zdążył się nacieszyć ich bliskością, ta gwałtownie zmieniła pozycję, sprawiając że teraz to on nad nią górował. Nagły przewrót sprawił, że na moment stracił równowagę i musiał podeprzeć się skrzydłami, by nie runąć na Ziemną swoim ciężarem. Przez to znów nieco się oddalili, co skwitował niezadowolonym pomrukiem. Nie miał jednak czasu by użalać się nad tą drobną niedogodnością, ponieważ słowa wyszeptane przez młódkę dosłownie go zmroziły. Przełknął ślinę, rozbieganym wzrokiem szukając ślepi ziemnej, by dostrzec wyraz jej pyska. Naprawdę miała to na myśli? A może tylko żartowała? Gorący jęzor prowokacyjnie liżący go po policzku perfekcyjnie rozwiał jego wątpliwości. Nie był pewien czy to dobrze. Nagle wszystkie pozostawione gdzieś z tyłu emocje uderzyły w niego tak intensywną falą, że aż zrobiło mu się gorąco. Krew zaczęła szybciej krążyć po jego ciele, a w uszach aż szumiało od kotłujących się we łbie myśli. Czy to nerwy? Nie, to pożądanie. Był pewien, że właśnie ono tak smakuje. Niedobrze. Niedobrze... nie... dobrze?
Czuł jak racjonalna część jego umysłu ulega pragnieniu, więc złapał się ostatniej myśli, która przemknęła mu przez łeb, jakby to właśnie ona miała go uratować przed pogrążeniem się w sytuacji bez wyjścia. Musiał jakoś ukoić swoje sumienie. Musiał mieć na uwadze wszystkie możliwe konsekwencje... A jednak niewiele zdołał z siebie wyksztusić.
To niebezpieczne słowa... – odparł, choć jego wypowiedź przerwał syk, który wymknął mu się, kiedy Ziemna pieszcząc jego boki, zarysowała go nagle wyciągniętym pazurem. To nawet nie zabolało, a jednak sięgnął skrzydłem do jej łapy, by ją złapać i przysunąć sobie pod pysk. Samica miała wyjątkowo smukłe palce. Jak to się stało, że wcześniej nie zwrócił na to uwagi? Bezwiednie zaczął gładzić opuszkami dłoń młodszej. Nie pozwalając jej zabrać kończyny, rysował na niej kółeczka, zmieniał natężenie dotyku i delikatnie zahaczał pazurami o delikatną skórę. To jednak mu nie wystarczyło. Wkrótce samica mogła poczuć muśnięcie jego oddechu, a potem krótkie pocałunki i liźnięcia, którymi obsypał jej łapę od wierzchu dłoni aż po czubki palców – ...jesteś ich pewna? – dokończył, jakby na wydechu, opierając policzek o jej wyciągniętą łapę.
Sam nie wiedział jakiej odpowiedzi oczekiwał, ale czuł, że jeśli tylko ta będzie twierdząca, to pogrąży się całkowicie. Wtedy... wtedy na pewno pokaże co potrafi...

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 21 mar 2023, 18:03
autor: Serenada Poległych
Serenada uśmiechnęła się drapieżnie kiedy usłyszała jego syk. Trochę bólu nie powinno go zniechęcić prawda? Zdziwiła się odrobinę kiedy złapał ją za łapę jednak nie wyrwała jej obserwując go uważnie.
-Jeśli bym nie była to czy bym w ogóle je wypowiadała? Więcej wiary olbrzymie- Stwierdziła dosyć miękko acz poważnie. Nigdy nie lubiła rzucać słów na wiatr. Nie wychodziło z tego nigdy nic dobrego a ona wolała być z samą sobą szczera. Musiała także przyznać że samiec wyglądał wspaniale tak przytulony do jej łapy pyskiem. Ich tak odmienne kolory tak pięknie ze sobą wyglądały! Aż miało się ochotę zabrać trochę tego dla siebie, jakieś piórko, kawałek futra bądź łuskę. Ale teraz miała go całego dla siebie więc powstrzymała się przed próbą zdobycia kawałka dla siebie. Nie chciała by przecież się rozmyślił bo ukradła mu małe piórko! Czekała za to z drapieżnym uśmieszkiem na pysku aż smok ruszy do akcji, niech pokaże na co go stać!

Liściaste rozstaje

: 23 mar 2023, 21:37
autor: Zamszony Bór
Och... a więc jednak.
Na te słowa nie znalazł już żadnej odpowiedzi. Jedynie wydał z siebie przeciągłe warknięcie, mocniej dociskając pysk do jej łapy i przymykając ślepia. Wówczas pozwolił sobie na pogrążenie się w emocjach. Zatracił się w nich, w końcu dopuszczając do głosu pierwotne instynkty. Właśnie dlatego, gdy ponownie spojrzał na Ziemną, próżno było szukać w jego oczach resztek samokontroli. To, co jeszcze przed chwilą się w nich tliło, zostało zastąpione drapieżnym błyskiem i pragnieniem, którego nie starał się już dłużej ukrywać. Zamiast tego uśmiechnął się lubieżnie i przesunął łeb w dół, obdarzając jej kończynę przeciągłym liźnięciem. Dopiero wtedy ją puścił, skupiając się na pieszczeniu jej szyi. Gryzł, kąsał i lizał, znacząc sobie ścieżkę od nasady aż po gardło, gdzie zatrzymał się na dłużej, muskając jej skórę gorącym oddechem. Wtulił pysk w jej zagłębienie, rozkoszując się cudzym ciepłem i zapachem. W tym czasie jego łapy błądziły po jej bokach, szukając miejsc szczególnie wrażliwych na dotyk. Delikatnie wodził palcami po jej futrze, powoli zwiększając nacisk, kiedy i jego ruchy stawały się gwałtowniejsze. Starał się nie śpieszyć, ale przychodziło mu to z trudem. Tym razem to on się niecierpliwił, co dało się wyczuć w jego ruchach i coraz głośniejszym oddechu. Stopniowo zbliżał się do Ziemnej coraz bardziej aż w końcu przestrzeń między nimi zanikła, a ogony się splotły.
Nadszedł czas by dać jej to czego pragnęła.
Czego sam pragnął.
Czego pragnęli oboje...

...

Niebo zaczęło się już barwić na pomarańczowo, kiedy leżąc na boku próbował uspokoić oddech. Ziemną wciąż trzymał blisko siebie, obejmując ją skrzydłami i zamykając w szczelnym uścisku. Przyciskał ją sobie do piersi, chcąc choć chwilę dłużej rozkoszować się bijącym od jej ciała ciepłem. W końcu obiecana mu noc dobiegała już końca, a on nie miał pojęcia co miałoby nastąpić potem. Czuł się... osobliwie, myśląc o ich wspólnych miłosnych uniesieniach sprzed kilku chwil. Nie żałował ich, ale nie potrafił też zrozumieć, co kierowało nowopoznaną smoczycą, że mu na to wszystko pozwoliła. Czego od niego teraz oczekiwała? Zadawał sobie to pytanie, ale nie mógł domyślić się odpowiedzi, dlatego jedynie spoglądał na Ziemną ukradkiem, nie śmiąc przełamać ciszy.

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 24 mar 2023, 21:21
autor: Serenada Poległych
Przez całość nie mogła się do końca rozluźnić, starając nie pokazać że przeżywa coś takiego po raz pierwszy. Nie chciała wyjść na tą gorszą! Na koniec jednak leżała całkiem rozluźniona, pozwalając się otulać skrzydłami. To było tak przyjemne, jakby wcale nie miała nadchodzić wojna ani nie była teraz z prawie obcym smokiem.
-Może coś z tego wyjdzie- Szepnęła sama do siebie na chwilę zapominając że samiec jest tak blisko że nie miał szansy tego nie usłyszeć. Westchnęła ciężko, nie bardzo wiedząc co teraz począć. Miała wstać i odejść czy zostać? Samiec nie wydawał się chcieć gdzieś pójść ani też jej odgonić więc chyba mogła tak jeszcze chwilę poleżeć prawda? Wtuliła się bardziej w ciało kolorowego smoka mrucząc miękko, jak małe kocie.
-Mam nadzieję że nie było źle?– Spytała cicho, z pyskiem wciśniętym w miękkie futro. Pachniał całkiem ładnie, zaczęła układać je delikatnie z pomocą języka, wykonując krótkie liźnięcia.

Liściaste rozstaje

: 25 mar 2023, 16:41
autor: Zamszony Bór
Miał nadzieję, że to ona jako pierwsza się odezwie, ale gdy tak się stało nie mógł się pozbyć wrażenia, że te słowa nie były przeznaczone dla jego uszu. Na moment otworzył pysk i po chwili ponownie go zamknął, nie wiedząc co odpowiedzieć. W końcu co to "może" miało znaczyć? Ją i jego? Razem? Na dłużej? Albo wręcz przeciwnie? Jedynie, że spełnił rolę której od niego wymagała i teraz nie był jej już dłużej potrzebny? Wszak nie znał jej motywów, więc tak nieprecyzyjne stwierdzenie nie mogło mu szczególnie pomóc w rozszyfrowywaniu jej umysłu. Ba! Nawet nie wiedział co nim samym kierowało, dlatego tak zależało mu na tym, by to ona zdecydowała o dalszym charakterze ich relacji. On był gotów podporządkować się jej decyzji, by chociaż w taki sposób wziąć odpowiedzialność za własne uczynki. Jednak być może wymagał zbyt dużo? Może ona sama nie wiedziała co począć? I tak samo jak on szukała sposobów na zatrzymanie cudzego ciepła na dłużej aż ostateczna decyzja zapadnie samoistnie? Cóż, to by wyjaśniało dlaczego mocniej się w niego wtuliła. Ten ruch jednak nie sprawił, że odpowiednie wyrazy nasunęły mu się na język, dlatego z ulgą wypuścił powietrze, kiedy jej kolejna wypowiedź przerwała moment niezręcznie przedłużającej się ciszy.
Zaśmiał się krótko, bynajmniej nie dlatego że jej liźnięcia go łaskotały. To raczej jej pytanie wydało mu się zabawne. W jego mniemaniu było niepoprawnie sformułowane. Jakby Ziemna z góry zakładała, że jej bliskość nie była dla niego wystarczająco przyjemna. On prędzej spytałby jak dobrze było, choć szczerze wątpił by kiedykolwiek znalazł w sobie wystarczająco dużo odwagi by je zadać. Młodsza była jednak znacznie bardziej bezpośrednia niż on, co akurat w tym przypadku było odpowiednią cechą.
Nie – zapewnił, próbując zamaskować rozbawienie w swoim głosie, żeby przypadkiem jej nim nie urazić – Choć to raczej nie jest najważniejsze z pytań, które powinniśmy sobie zadać – dodał, by pokierować rozmowę na bardziej interesujące go tematy.
W końcu normalną wydała mu się chęć dowiedzenia, kogo w zasadzie otulał skrzydłami. I akurat w tym momencie świadomość, że była to Ziemna smoczyca nie była dla niego wystarczająca.

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 25 mar 2023, 17:23
autor: Serenada Poległych
Bardziej poczuła niż usłyszała śmiech samca, nie zareagowała jednak nie chcąc zbytnio go odstraszyć. Cicho odetchnęła gdy okazało się że wszystko było dobrze. Ale jeśli było dobrze to dlaczego siedział cicho i się wcześniej nie odzywał? To naprawdę stresowało a jego pytanie kiedy już otworzył pysk było niesamowicie stresujące. Przez chwilę myślała nad jakąś bardziej wymijającą odpowiedzią jednak nic nie przychodziło jej w tym momencie więc tylko zamknęła na moment oczy stwierdzając że raz kozie śmierć.
-Nie masz partnerki prawda? Uważam że idealnie pasowałbyś na mojego. Nie odgoniłeś mnie gdy zaczęłam się z tobą przekomarzać ani po tym co zrobiliśmy nie odszedłeś sobie po prostu uważając że była to jednonocna przygoda. To raczej oznacza że także jesteś zainteresowany dłuższą znajomością prawda?– Powiedziała praktycznie prosto z klifu. Mogło to brzmieć jakby chciała udowodnić samcowi że jego akcję mogły to właśnie pokazać albo sobie samej że nie odczytała ich opacznie. Miała wielką nadzieję, że odczytała to poprawnie! Spojrzała na samca z powagą i lekką obawą praktycznie zastygając w miejscu.

Liściaste rozstaje

: 25 mar 2023, 23:50
autor: Zamszony Bór
Wypowiadając swoją kwestię, miał raczej na myśli mniej skomplikowane pytania. Chciał zacząć od takich błahostek jak ulubiony kolor, zwierzę czy aktywność, by móc bez przeszkód powiedzieć, że ma o swojej rozmówczyni choćby najbledsze pojęcie. Niekoniecznie spodziewał się usłyszeć... cóż, to. Oczywiście liczył się z tym, że ta rozmowa do tego zmierzała, ale planował dobrnąć do tego momentu okrężną drogą, kiedy już dojdzie do ładu z samym sobą i zrozumie w jaki sposób powinien się zachować. Właśnie dlatego początkowy szok zmroził go na tyle, że sam znieruchomiał, uciekając wzrokiem gdzieś na bok.
Nie mam – odparł zgodnie z prawdą na kwestię posiadania przez niego partnerki, doskonale wiedząc że było to najprostsze z pytań, które mu zadano. Potem... potem zaczynały się problemy.
Po pierwsze nie sądził, że mógłby być idealnym partnerem dla kogokolwiek. Sam siebie uważał raczej za nienajlepszy wybór, choć jego osąd mógł być zniekształcony pamięcią o przeszłości. W końcu nigdy do końca nie pogodził się z tym, w jaki sposób zginęła jego poprzednia partnerka ani z faktem, że ta najpewniej wcale mu nie ufała, skoro nie przyszła do niego po pomoc w krytycznym momencie. Powodów takiego zachowania upatrywał w sobie... I choć od tamtych wydarzeń znacząco się zmienił, to ta myśl nie opuściła go do tej pory. Oczywiście Ziemna nie mogła mieć o tym wszystkim pojęcia, a sam Tiishoyr nie zamierzał jej się zwierzać. No, przynajmniej nie w tej chwili, kiedy to mieli ważniejsze tematy do omówienia. Był jednak pewien, że gdyby znała jego historię, to nie proponowałaby mu związku aż tak ochoczo. O ile w ogóle.
Zaś reszty jej słów nie mógł się wyprzeć. Wszak przekomarzał się z nią, spędził z nią noc i nie uciekł, zamiast tego decydując się na rozmowę. Rozmowę, która dla niego była pretekstem do poznania odczuć Ziemnej i zrozumienia jej oczekiwań, które właśnie zdała mu się ujawnić. A zatem chciała partnerstwa. Oczywiście mógłby jej je dać, choć skłamałby twierdząc że zdołał wykształcić wobec niej jakiekolwiek głębsze uczucia. Mógłby je udawać... ale obiecał sobie, że z tym skończy i zamierzał tego przyrzeczenia dotrzymać. Choć czy istotnie grając aż tak bardzo mijałby się z prawdą? W końcu już wcześniej uznał samicę za piękną i odważną, a jej pełne pewności siebie zachowanie przykuło jego uwagę. Zdołała go sobą zaintrygować i sprawić, że choć przez chwilę nie czuł się samotny. Właśnie... samotność. Może to była okazja by na dłużej odsunąć od siebie to uczucie? Dużo dałby za posiadanie kogoś, o kim mógłby myśleć z uśmiechem na pysku. Być może żeby to mieć, wystarczyłoby teraz tylko przytaknąć? W końcu pewność co do własnych emocji mógłby wykształcić z czasem, a skoro i tak od początku planował spełnić życzenie Ziemnej, by zagłuszyć ewentualne późniejsze wyrzuty sumienia, to równie dobrze mógł się trzymać tego postanowienia. W końcu niczego na tym nie tracił, a czysto teoretycznie wiele mógł zyskać, prawda?
Mhm – wymruczał, ponownie wracając spojrzeniem do samicy i układając łeb tak, że niemal stykał się z nią nosem – Jeśli tylko właśnie tego pragniesz? – dopytał, powoli przesuwając skrzydło na jej policzek.
Nie mógł wiedzieć czy dobrze robił. Ale przynajmniej nie mógłby później sobie zarzucać, że nie odważył się spróbować. A jak nie wyjdzie? Cóż, najwyżej rozstaną się w pokoju.

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 29 mar 2023, 13:39
autor: Serenada Poległych
Samica odetchnęła radośnie uśmiechając się nagle kiedy tylko samiec w końcu jej odpowiedział. Zgodził się! Przynajmniej na to to wyglądało, a ona nie miała zamiaru tego kwestionować. Jeśli coś będzie nie tak powinien jej powiedzieć prawda? Rozmowy między partnerami były ważne, tego dowiedziała się kiedy obserwowała starszego brata oraz matkę i ojca.
-Tak, chcę. Zaczęliśmy trochę nie tak, jestem Serenada Poległych, wojowniczka ziemi. Może opowiesz mi coś o sobie? Musimy się bardziej poznać- Zaproponowała w końcu się przedstawiając, wtulając pysk w jego skrzydło które znajdowało się na jej policzku. Obserwowała go spod wpółprzymkniętych powiek, nadstawiając uszka by nic co mógł powiedzieć samiec jej nie umknęło.

Omszałogrzbiety

Liściaste rozstaje

: 30 mar 2023, 2:03
autor: Zamszony Bór
Och. I to tyle? Teraz, kiedy byli już po słowie w zasadzie nie odczuł by cokolwiek się zmieniło. Wciąż miał przed sobą praktycznie obcą smoczycę, z tą jedną różnicą, że teraz miał prawo myśleć o niej jako o swojej. Chyba... chyba będzie się musiał do tego przyzwyczaić, bo na razie miał co do tego dość mieszane uczucia. Ziemna zdawała się ucieszona jego odpowiedzią, co zdołało mu się nieco udzielić, ale przy tym wciąż odczuwał jakiś wewnętrzny niepokój, jakby ta cała sytuacja miała się wkrótce okazać jakimś okrutnym żartem. Po prostu nosił w sobie zbyt dużo niepokoju, dla którego nigdy nie znalazł ujścia.
A potem? Potem o mało nie parsknął śmiechem. Dla niego stwierdzenie, że zaczęli "trochę" nie tak było zdecydowanie zbyt dużym niedopowiedzeniem. Oni dosłownie zrobili wszystko na opak, zupełnie odrywając się od jakichkolwiek zasad i schematów, które mogliby wyznawać. I do tego uwinęli się ze wszystkimi kojarzonymi ze związkami aktywnościami w jedną noc, co dodatkowo nasilało komizm tej sytuacji. Jednak czy nie istniało przy tym wierzenie, że dobre rzeczy z reguły dzieją się niespodziewanie i bez planowania? Cóż, gdyby Tiishoyr akurat się nad tym zastanawiał, to najpewniej wyćwiczony pesymizm podsunąłby mu do łba zupełnie inne powiedzenie... Ostatecznie jednak tego nie skomentował, zamiast tego unosząc kącik pyska w rozbawionym uśmiechu.
A potem usłyszał jej imię i w końcu odetchnął z ulgą, nareszcie wiedząc jak powinien się do niej zwracać.
Serenado... – wymruczał więc na próbę, trącając jej policzek palcem, żeby spostrzec jej reakcję. Musiał jednak przyznać, że wybrała sobie bardzo adekwatne do ich sytuacji imię. Nie dość, że przywodziło na myśl romantyczną pieśń, którą wszak usłyszał w jej wykonaniu, to i byłby skłonny zażartować, że to on był tym, który poległ. Poległ od jej uroku. I to, cóż, dosłownie. Myśl o tym sprawiła, że zachichotał krótko.
Natomiast gdyby znał myśli Serenady, to najpewniej nie byłoby mu tak do śmiechu. Oczywiście, samica miała bardzo zdrowe podejście do związku, zakładając że rozmowa powinna rozwiązywać wszystkie problemy, ale Omszały był smokiem niewielu słów i przemilczanych niedopowiedzeń. A że takie postępowanie w jego mniemaniu było łatwiejsze, to trudno byłoby stwierdzić czy Ziemna zdoła go tego oduczyć.
Istotnie – odparł, zgadzając się z nią, że powinni się lepiej poznać. W końcu jako partnerzy powinni co nieco o sobie wiedzieć i nawet on to rozumiał. Zaczął więc dość intensywnie myśleć o tym, co i dlaczego powinien jej wyjawić. Jakieś ogólniki powinny być odpowiednie, prawda?
Tiishoyr, łowca z Mgieł – zaczął, niejako imitując jej słowa – Ja, hm, nie wyklułem się tutaj. Nie wiem kto mnie spłodził, a wszyscy których uważałem za rodzinę już od dawna śpią. Czy to snem wiecznym, czy magicznym – dodał, opisując swoją historię jak najkrócej i jak najmniej szczegółowo, by nie musieć wdawać się w te fragmenty swojej przeszłości, które przy pierwszym spotkaniu wolałby przemilczeć – Całe dnie poluję. Sam. No, z kompanem. Nazywa się Sukhee i jest żywiołakiem – zakończył, w zasadzie w tych kilku suchych zdaniach ujmując wszystko co uznałby za ważne. Cóż, trzeba by przyznać, że nie znalazł tego wiele. W gruncie rzeczy nie było to jednak dziwne, bo niewiele zrobił odkąd przybył na te tereny. Właśnie dlatego... postanowił nieco odwrócić od siebie uwagę Serenady i skierować ją na nią samą.
A ty? Masz kogoś w Ziemi? – spytał, żywiąc szczerą nadzieję, że ta istotnie nie była tak samotna jak on.

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 31 mar 2023, 0:05
autor: Serenada Poległych
A więc podał jej imię nadane mu przy wykluciu, miało to sens jeśli nie wykluł się tutaj. Poza stadami zauważyła że zdecydowanie wolą te pierwsze imiona, może nawet ich jedyne. Samica uśmiechnęła się z zadowoleniem kiedy usłyszała jeszcze więcej o nim, brak rodziny, kompan żywiołak, poluje całe dnie. To ważne informacje, które ją zadowoliły. Dopiero potem będzie go pytać o błahostki.
Ja wyklułam się na terenie Ziemi, moje jajko znalazł Pasterz Ziemi oraz jego partnerka Córa Róż. Przygarnęli mnie i wychowali, to ich uważam tu za rodzinę tak samo jak ich pisklęta choć nie każde z nich mnie pewnie akceptuje- Odpowiedziała, wolała przemilczeć spotkanie matki poza stadami, nie wiedziała jeszcze co dokładnie myśleć nad tym wszystkim. Odnalazła ją, polubiły się i co dalej? Może to była jej naiwność ale naprawdę pragnęła wierzyć że samica która złożyła jej jajko ją kocha.
-Masz jakieś marzenia? Ja od adepta szykowałam gniazdo, mam nadzieję że kiedyś będę mogła ułożyć się tam z swoimi jajkami. Nie mam zamiaru porzucać swoich piskląt jak niektórzy- Wydawała się naprawdę rozmarzona na myśl posiadania własnych jajek. Chciała mieć swoją własną rodzinę o którą mogłaby dbać a która dbałaby o nią samą. Rozumieliby te dziwne świergoty, gwizdy oraz chęć śpiewu bądź wicia dużego, smoczego gniazda. Na myśl o porzuceniu tego wyglądała na zdegustowaną, naprawdę nie rozumiała czemu to robili.

Omszałogrzbiety

Liściaste rozstaje

: 01 kwie 2023, 1:21
autor: Zamszony Bór
Och? A więc była córką przywódcy? To było... niespodziewane. No dobrze, może po prostu Tiishoyr tego nie przeczuwał i nawet nie przemknęło mu to przez myśl. I to bynajmniej nie dlatego, że żywił wobec Pasterza jakieś negatywne uczucia. Nie miał wszak żadnych, bo nawet go nie znał. Jak już czegoś miałby się obawiać to faktu, że to Ziemni go nie zaakceptują... no, ale nie uważał tego za najważniejszą kwestię w tej konkretnej chwili. Liczyło się natomiast to, że Serenada miała w stadzie smoki, które się o nią troszczyły. Takie, które pomimo braku powiązań krwi, mogła nazywać rodziną.
Cieszy mnie to. Że, hm, nie jesteś sama – odparł, mówiąc zupełnie szczerze – A to rodzeństwo? Ile go masz? – dopytał, żeby poznać orientacyjną ilość ewentualnych krewnych. Bądź smoków mających go znienawidzić. Kto mógł wszak wiedzieć jak ci zareagują kiedy się o nim dowiedzą.
A pytanie o marzenia? To na moment zbiło go z tropu. I to nie dlatego, że miał we łbie pustkę. Miał ku temu inny powód, a był nim fakt, że po wysłuchaniu słów Ziemnej mógłby jej po prostu przytaknąć. W końcu nieświadomie przytoczyła także jego marzenie, które już od bardzo długiego czasu trzymał w sercu. Na myśl o tym na moment posmutniał, przypominając sobie swoją morderczą wędrówkę przez nieznane ziemie w poszukiwaniu miejsca, które mógłby nazwać domem dla siebie i swoich... piskląt. Tych które po wykluciu przeżyły ledwie kilka księżyców i odeszły, pogrążając pozostawionego samemu sobie ojca w długiej żałobie. Nie tak wszak wyobrażał sobie moment założenia rodziny... i właśnie dlatego to jego pragnienie nigdy nie zostało spełnione. A teraz? Cóż, z samicą pragnącą piskląt równie mocno jak on, może miałby na to szansę...?
Zabawne... – odezwał się, kiedy początkowy szok zdążył już mu minąć – ...ale dzielimy to samo marzenie – dodał, uśmiechając się niemrawo. Dlaczego? Bo ta myśl napawało go naraz ekscytacją i strachem. W końcu jak bardzo upadnie jeśli poprzednia sytuacja kiedykolwiek się powtórzy? Wolałby już więcej przez to nie przechodzić, choć rozumując logicznie, wiedział że to niemożliwe.
A potem zamarł na moment i zmarszczył łuki brwiowe, jakby nagle zagubione słowo dotarło do jego umysłu i rozjaśniło wcześniej nie podłapany sens.
Zaraz. Gniazdo? – zapytał, wyobrażając sobie zbite z gałęzi kółko, które ptaki miały w zwyczaju wić. Chyba... chyba Serenada nie miała czegoś takiego na myśli?

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 05 kwie 2023, 20:57
autor: Serenada Poległych
Samica zamknęła na chwilę oczy, starając się na szybko policzyć ile też rodzeństwa posiadała. Było to trudniejsze niż mogło się wydawać, naprawdę było go dla niej sporo.
-Wychodzi około czterech smoków? Trzech starszych braci oraz jedna młodsza siostra- Uśmiechnęła się z zadowoleniem że udało jej się w końcu ich wszystkich doliczyć. Niektórzy z nich mieli tak różne charaktery że trudno było czasem ogarnąć że byli rodziną ale to nic. Jej uśmiech tylko się poszerzył kiedy okazało się że dzielą marzenie. Liznęła go czule po pysku mrucząc z zadowoleniem. Czyli samiec chciał mieć pisklęta, to naprawdę ją uspokajało, nie wiedziałaby co zrobić gdyby ten ich nie chciał. Musiałaby je przed nim wtedy jakoś ukryć.
-Tak, gniazdo. Takie duże które mnie pomieści ale w razie czego mogę rozbudować by zmieściło się tam więcej. Jest udekorowane moimi piórkami oraz futrami i skórami zwierząt które upolowałam więc jest naprawdę miękko. Wykonałam je na końcu swojej groty- Wyjaśniła niemal tryskając z dumy. Miała nadzieję że samiec doceni to jak starannie i długo przygotowała swoje gniazdko by nie odbiegało wygodzie normalnemu legowisku.

Omszałogrzbiety

Liściaste rozstaje

: 08 kwie 2023, 1:16
autor: Zamszony Bór
Jego rodzina zawsze była fragmentaryczna. Najpierw był sam. Potem miał Dashę. Dasha odeszła, ale zostawiła pisklęta. A one potem też odeszły. I znowu został sam. A zatem w najlepszym wypadku Tiishoyr miał wokół siebie trzy bliskie sobie smoki, jeśli liczyć znajdę, z którą nie był powiązany krwią. I to by było na tyle. Tylko tylu krewnych dorobił się przez niemal siedemdziesiąt księżyców. A Serenada miała ich już szóstkę i to na samym starcie swojego życia. W zasadzie mógłby jej zazdrościć. Ale na tyle zdołał się przyzwyczaić do samotności, że nie poczuł nawet najmniejszego ukłucia w sercu. Zamiast tego po prostu ucieszył się, że dla samicy los był bardziej łaskawy, powstrzymując się przy tym od śmiechu, kiedy zdał sobie sprawę jak długiej chwili ta potrzebowała, żeby zliczyć swoich bliskich.
Och... musicie tam mieć wesoło – odparł, ponieważ na myśl przyszedł mu jego kozi kompan, który jako jedyny się przy nim ostał. Już z nim samym łowca miał całkiem sporo problemów, zwłaszcza na polowaniach, a potem wyobraził sobie, że ma pod opieką jeszcze taką trójkę... i niemal się przeraził. Cóż, jeśli rodzeństwo Serenady było choć w połowie tak żywiołowe jak Sukhee, to ich rodzice z pewnością mieli co robić.
Na liźnięcie zareagował zadowolonym pomrukiem i uśmiechnął się w ramach podziękowania za pieszczotę. Tym samym uznał, że Ziemną ucieszyły jego słowa o ich wspólnym marzeniu. Uznał że to dobrze. W końcu jako partnerzy powinni dzielić jakieś przekonania, a chęć posiadania piskląt była pierwszym, które udało im się znaleźć. Ciekawe czy mieli takich więcej? Może dowiedzą się tego w przyszłości.
A na wzmiankę o gnieździe... początkowo po prostu się zdziwił. Nigdy wszak nie słyszał o tym, by smoki robiły coś podobnego, dlatego potrzebował chwili by przyswoić tę informację. Jednak kiedy słuchał z jakim entuzjazmem Serenada o tym mówiła, nie mógł wyzbyć się wrażenia, że dla niej jest to coś zupełnie normalnego. Pióra, futra, skóry... to brzmiało jakby przygotowywanie gniazda było naprawdę długim i wymagającym przedsięwzięciem. I do tego te patyki... Czy Ziemna splatała je tak, jak on siatki zakładane na pułapki? Jeśli tak, to była to naprawdę misterna robota. Warta docenienia.
Brzmi komfortowo – pochwalił ją w końcu, kiedy wyszedł z pierwszego szoku – Czy to jakiś... zwyczaj Ziemnych? – zapytał, szczerze ciekaw odpowiedzi. W końcu Mgliści mieli kilka tradycji, którymi się wyróżniali, więc może inne stada też jakieś miały? Nie wiedział, ale byłby skłonny się dowiedzieć. O dziwo.

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 13 kwie 2023, 11:17
autor: Serenada Poległych
Było jej bardzo miło kiedy samiec wydawał się doceniać to na co poświęciła tyle czasu. Naprawdę stworzenie tego gniazda nie było łatwe, tyle gałązek które wystawały nie w tym kierunku co trzeba albo były za słabe by utrzymać konstrukcje. Do tego ilość futer a także piór którą tam wykorzystała była spora. Nie mogła przecież pozwolić by może przyszłe pisklęta nie miały tam miękko i przytulnie a same jajka nie były ogrzewane nawet bez niej w gnieździe.
-To nie jest zwyczaj mojego stada. Bardziej geny smoków rajskich- Stwierdziła z lekkim rozbawieniem. Nikt w jej stadzie raczej nie myślał o tym by stworzyć ptasie gniazdo w którym mógłby zmieścić się smok a może nawet dwa.
-A jak wygląda twoja grota? Wątpię bym miała okazję kiedyś sama ją zobaczyć- Spytała lekko niepewnie, układając łeb wygodnie tuż pod pyskiem samca. Było naprawdę miło...

Omszałogrzbiety

Liściaste rozstaje

: 13 kwie 2023, 23:29
autor: Zamszony Bór
O, a więc się mylił. Nie było żadnego zwyczaju, a jedynie jakiś zakodowany w genach przymus na tyle silny, że odziedziczyła go wraz z krwią tych, którzy ją porzucili. Wydało mu się to naraz smutne jak i... nadzwyczajne. O tyle niesamowite, że czyniło to Serenadę unikalną wśród tych stron. Nie znał jej długo, ale uważał że pasowało to do niej. W końcu wybijanie się na tle innych smoków wymagało odwagi, a tej nie mógł Ziemnej odmówić. Prawdę mówiąc, gdyby kazano mu ją opisać jednym słowem, to najpewniej właśnie tego wyrazu by użył. A potem gdyby pozwolono mu wyjątkowo dodać coś jeszcze, uznałby że jest oryginalna. Zarówno pod względem upierzenia, jak i sposobów dekorowania groty, a także stosunku do Mgieł. Wszak wiedział, że jego stado nie cieszy się najlepszą sławą, ale nie widział w zachowaniu Serenady nic, co świadczyłoby o tym, że i ona dzieli to przekonanie. To dobrze.
A więc jesteś wyjątkowa – odparł, pokazując kły w szerokim uśmiechu. Bowiem Ziemna miała rację. Było miło. Jemu też, choć wcześniej obawiał się, że rozmowa mogłaby wyjść im dość niezręcznie. Na szczęście się mylił.
A jego grota? Cóż, nie przebywał w niej długo. Nie dość, że dopiero co musiał zmienić legowisko, to i przychodził do niego tylko na noc, nie chcąc zadręczać się widokiem śpiącej tam Poczwarki. Nie znaczyło to jednak, że nie był w stanie go opisać, więc zrobił to, nie zważając na niepewność w głosie samicy. W końcu nie były to informacje niewiarygodnej wagi, więc nie widział w podzieleniu się nimi żadnego problemu.
Jest zielona. I ciemna – zaczął od ogółów, by dość płynnie zająć się szczegółami – Nie dociera tam zbyt dużo słońca, dlatego jej wnętrze porasta mech. Są tam też świecące rośliny i półki skalne, a wejście jest zarośnięte. Niemal niewidoczne – opisał, dopiero po chwili orientując się, że mogło to brzmieć nieco... samotnie. Jakby wystrzegał się wszelkich gości – ...Lubię spokój – dodał więc, w ramach sprostowania, pesząc się nieco. W końcu tego by mu jeszcze brakowało, żeby wyszedł na odludka. Co w zasadzie... wcale nie było dalekie od prawdy.
To zwyczajna grota. Tym kto powinien żałować jestem ja. W końcu nigdy nie dowiem się jak wygodne jest twoje gniazdo – spróbował ją pocieszyć, ucierając się o nią nosem i samemu uśmiechając się z rozbawieniem. W końcu istotnie wątpił by kiedykolwiek mogli się nawzajem odwiedzić, ale to nie powinno być dużym problemem. Tak długo jak istniały Tereny Wspólne, oczywiście.
Natomiast to całe myślenie o jaskiniach uświadomiło mu, że spędzili wspólnie już całkiem sporo czasu. Promienie słoneczne zaczęły powoli otulać ich ciała, zwiastując nadejście nowego dnia. To zmartwiło Tiishoyra. W końcu na niego może i nikt nie czekał, ale o Serenadę miał kto się martwić. Skierował więc na nią niepewne spojrzenie, zastanawiając się czy powinien zwrócić na to jej uwagę, czy jeszcze nie.

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 14 kwie 2023, 23:17
autor: Serenada Poległych
Naprawdę uważał ją za wyjątkową? W kwestii budowania gniazda była raczej przeciętna a może nawet słaba patrząc na wielkość gniazda samicy która ją zniosła, to gniazdo było wielkie! Mimo wszystko nie mogła nie zaćwierkać z zadowoleniem na ten komplement. Kiedy słuchała jego opisu groty zamyśliła się na moment, grota wydawała się być bezpieczna, dobrze ukryta oraz w miarę przytulna, musiało być tam bardzo klimatycznie z tymi wszystkimi świecącymi roślinkami.
-Ale w twojej pisklęta byłyby bezpieczniejsze, dobrze ukryta grota jest bardzo dobra w tych czasach. I może kiedyś poszczęści się nam na tyle że pisklę które kiedyś może będziemy mieć będzie miało możliwość zobaczenia obu grot. Marzyć może każdy- Westchnęła na tę myśl z lekkim rozmarzeniem. To byłoby wspaniałe, nikt nie wmówi jej że nie. Kiedy tylko zauważyła spojrzenie Tishoyra oraz zwróciła uwagę na promienie słoneczne uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. Delikatnie uwalniając z jego objęć, stanęła tuż przy samcu.
Chyba czas byśmy wrócili na tereny swoich stad. Jestem otwarta na kontakt mentalny, poza tym zamiast mówić do mnie wojowniczym imieniem, możesz zwracać się do mnie Celeste. Do zobaczenia mój księżycu– Uśmiechnęła się promiennie, odchodząc parę kroków dalej by rozłożyć skrzydła i wznieść się w przestworza, musiała wracać za nim zmieni zdanie i zatrzyma łowcę na dłużej i jego stado się zmartwi.

//zt

Omszałogrzbiety

Liściaste rozstaje

: 18 kwie 2023, 22:56
autor: Zamszony Bór
Marzyć może każdy... niby tak, ale Tiishoyr i tak wychodził z założenia, że to tylko zwykłe mrzonki, które bezskutecznie pielęgnuje się we własnych umysłach, nie mogąc doczekać ich spełnienia. Sfera marzeń była dla niego czymś już dawno zamkniętym, dlatego nie formułował dla siebie nowych pragnień. Miał tylko te ze swojej młodości, których jednocześnie chciał się pozbyć i nie potrafił wypuścić z uścisku. Trzymał się więc ich dość kurczowo, niby chcąc je spełnić, a jednocześnie nie mając w sobie siły, która by go do tego popchnęła. Dlatego tylko patrzył jak te marnieją, podlewane jego pesymistyczną wizją świata. Z tego powodu jedynie smutno się uśmiechnął, słysząc o ich pisklęciu spacerującym sobie od groty do groty. Szczerze w to wątpił, ale nie odezwał się, nie zamierzając na wstępie niszczyć jej marzenia. Chociażby po to by uhonorować jej wierzenie.
Masz rację – odparł więc jedynie na wzmiankę o bezpieczeństwie jego jaskini. W końcu może i Serenada nigdy jej nie widziała, ale wyjątkowo trafnie ją określiła. Wszak chcąc nie chcąc, od wielu księżyców ukrywał w swoim legowisku śpiącą adeptkę, której ani razu łuska z łba nie spadła podczas jego nieobecności. No i poza tym po przeprowadzce doszła do tego też możliwość chowania się w tunelach... a zatem można by rzec, że poziom bezpieczeństwa gwałtownie wzrósł. Choć może przy perspektywie ludzi u granic wcale nie było to aż tak trafne sformułowanie jakby się pragnęło.
A gdy Serenada zaczęła wymykać się z jego uścisku... uznał że musiał to przypadkowo sprowokować swoim niezdecydowaniem i zacisnął nieco kły, niezadowolony z własnej bierności. Skoro jednak samica zdobyła się na ruch, który on jedynie odwlekał, to jej na to pozwolił, powoli wstając chwilę po niej.
W takim razie do z... – zaczął, po czym zamilkł na moment, przyswajając z opóźnieniem fragment o wiadomościach mentalnych. No prawdę mówiąc, sam o tym nie pomyślał, ale skoro Ziemna tego chciała, to był gotowy się dostosować. Zresztą jak zawsze. A zatem poprawił się szybko – ...do usłyszenia, Celeste – zakończył, używając nowo podanego miana. W końcu skoro wspomniała pisklęce imię, to może właśnie je wolała? No i czy on właśnie został nazwany księżycem? Przecież on w żadnym stopniu go nie przypominał! I czy to miała być pieszczotliwa forma zwrócenia się do niego? Czyli on też powinien coś wymyślić? Matko... w co on się wpakował? Nie wiedział, nie rozumiał i nie był pewien, a do tego rozmyślał nad tym jeszcze długi czas po odleceniu Serenady. W zasadzie dumał nad tym przez kilka długich dni naprawdę nie wiedząc co począć i jak długo ta nowa relacja w ogóle przetrwa. Ile wysiłku powinien w nią włożyć nim młodsza się nim znudzi? O ile kiedykolwiek w ogóle do tego dojdzie? Zdaje się, że ten dzień był jednym z ważniejszych punktów zwrotnych w jego życiu, ale nie potrafił przewidzieć do czego go to doprowadzi. Na razie wiedział jedynie, że musiał uwierzyć w to, co się wydarzyło, bo dalsze zrzucanie tego na senne mary mijało się z jego nową rzeczywistością.

//zt

Serenada Poległych

Liściaste rozstaje

: 05 lip 2023, 15:47
autor: Ołtarz Wyniesionych
Na terenach Mgieł było ostatnio bardzo tłoczno, dlatego wzięła Valnara na jego pierwszą w życiu wycieczkę. Posadziła go sobie maddarą na grzbiecie i kazała mu się trzymać swoich obręczy na szyi. Młody mógł podziwiać w ten sposób świat, gdyż przechodzili blisko lasów, rzek, gór, mokradeł, brakowało chyba tylko pustyni.
W końcu zaprowadziła go na Tereny Wspólne, do Dzikiej Puszczy. Znalazła jakieś miejsce, które nie było aż tak zarośnięte przez rośliny i postanowiła, że od razu przejdzie do rzeczy.
~ Dzisiaj nauczysz się najbardziej podstawowej wiedzy, Valnar. Jesteś teraz na Terenach Wspólnych. – Powiedziała rozrysowując na ziemi pazurem mapę. Składała się oczywiście z trzech stad i małego obszaru na samym środku, który wskazała palcem.
~ Ty, ja, twój ojciec, siostra, brat – wszyscy żyjemy tutaj. Ale nie jesteśmy sami, należymy do Stada Mgieł. Mamy swoje zasady tradycje, swój kodeks, który szanujemy ponad wszystko. Nie jesteśmy jednak jedynym stadem, jest także Słońca i Ziemia. To pierwsze składało się kiedyś z dwóch innych, Ognia i Księżyca, ale doszło między nimi do fuzji, która trwa do dzisiaj. Mamy teraz z nimi coś w rodzaju pseudo-sojuszu, malutka nić porozumienia. Ziemia... lepiej nawet o nich nie myśl. Przez ostatnie wydarzenia, jak i jeszcze bardziej odległą przeszłość, mamy z nimi raczej negatywne stosunki. – Wskazywała na coraz to kolejne obszary, dodatkowo poprawiając rysy mapy, by Valnar dobrze znał granicę. Wolała, żeby potrafił się odnaleźć.

~ Są rzeczy, które wszystkie stada mają wspólne. Na przykład rangi. Ty jesteś pisklęciem, ale jeśli będziesz grzecznie uczył się ze mną i twoim ojcem, to zostaniesz adeptem. Wtedy będziesz musiał wybrać jedną z dalszych ścieżek. Horus jest uzdrowicielem, zbiera zioła, ciężko pracuje i leczy nas wszystkich z chorób i ran. Bez niego byłoby nam bardzo ciężko. Są też łowcy, którzy zajmują się zbieraniem pożywienia, polują na zwierzęta, żyją trochę na uboczu, ale są równie potrzebni, co uzdrowiciele. Twój brat, Vansatih, szkoli się właśnie na łowcę. – Zrobiła małą pauzę, żeby dać młodemu szansę na poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie. Za dużo słów i absolutnie niczego nie zapamięta. Chociaż, w wieku dwóch księżyców i tak nie zrozumie wszystkiego.
~ Później są wojownicy i czarodzieje. Ja jestem czarodziejką. Celem tych rang jest wieczne udoskonalanie swoich umiejętności i walka. Bronią nas, gdy nadejdzie taka potrzeba. Na naszych ziemiach jest dużo wojen. Teraz walczymy z łowcami smoków, ale często też między sobą. – Wyjaśniła. Ponownie, zrobiła małą przerwę na ułożenie myśli i ewentualne pytania.
~ Pozostali nam piastuni. Kiedyś byłam kimś takim, ale postanowiłam zmienić rangę. Ta akurat zajmuje się naukami, bronieniem najmłodszych i organizowaniem turniejów stadnych. Często biorą też pod opiekę pisklęta, które nie mają rodziców. I na sam koniec... został nam przywódca. U nas jest nią Mahvran Chimeryczna, zobaczysz nią niedługo. Przewodzi stadu, podejmuje najważniejsze decyzje, reprezentuje nas. – Powiedziała. Na szczęście kończy już jej się kadencja.

Valnar