Strona 32 z 32
Polanka
: 08 lip 2025, 21:15
autor: Warkocz Komety
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– Vims, poczekaj! – Rajski smok biegł za swoim kompanem, ziejąc ciężko. Próbował dogonić unoszącą się lekko w powietrzu ćmę, ale ile kroć był już blisko niej, na tyle, by móc ją pochwycić, żywiołak jakby magicznie przyspieszał i wymykał się z zasięgu Nariego.
Ćma w końcu wleciała na niewielką polankę i zakołysała się nad
Czarołykaczem. Niedługo po nim spomiędzy krzaków wypadł jasny, bezskrzydły smok z pióropuszem.
– H-hej – sapnął, z trudem łapiąc oddech. – Prze... Przepraszam za niego – wyrzucił z siebie na jednym wydechu, nie bardzo jeszcze wiedząc, co Vims wyprawia.
Polanka
: 21 lip 2025, 22:22
autor: Czarołykacz
W pierwszej chwili Mysz spiął wszystkie mięśnie, gotów do natychmiastowej ucieczki. Coś wpadło na polanę.
Żywiołak? Wrogi czy...
Kompan.
Z Mgieł.
To właściwie mogło oznaczać cokolwiek, a jedynym słowem, które pojawiło się w głowie Czarołykacza papalotl. Ćma. Czasem jeszcze słyszał rodzime słowa wypowiadane głosem Matki. Zwłaszcza to jedno.
Próbując wymazać nieprzyjemne myśli, Uzdrowiciel przeniósł uwagę na drugiego smoka.
– Przepraszasz? – odparł zdziwiony. – Od kiedy latanie to zbrodnia? Nic innego na razie nie zrobił – wyjaśnił lekko, a w jego oczach już pojawiły się psotne iskierki.
Łapą zważył kawałek drewna, zastanawiając się jak trudne byłoby wyrzeźbienie ćmy.
Polanka
: 21 lip 2025, 23:05
autor: Warkocz Komety
– Myślałem, że ci przeszkadza – odpowiedział Czarołykaczowi, siadając ciężko i koślawo na zadzie. Kiedy skupił wzrok na Vimsie dostrzegł, że żywiołak tylko lata nad głową pierzastego smoka i nic więcej nie robi. Nari nie do końca rozumiał, dlaczego akurat Vimsa ściągnęło w tę okolicę. Może nauczony wspólnymi wyprawami doprowadził rajskiego do jakiegoś celu? Hm...
– Vims, wracaj tu, nie szamocz się nad głową obcych smoków – próbował ściągnąć do siebie kompana, ale bezskutecznie. Podszedł więc nieco bliżej Słonecznego i podskoczył, próbując złapać ćmę za jedno z odnóży, gdy przeleciała nieco niżej. Nie sięgnął. Ćma celowo rozmyła się w powiewie wiatru, a do swojej formy wróciła dopiero lądując wysoko na drzewie.
Nari westchnął zrezygnowany. Był niemal pewien, że Vims robił to wszystko celowo, może po to, żeby Mglisty musiał się trochę powydurniać przed obcym.
– Mam nadzieję, że naprawdę ci nie przeszkadzamy? – Gdy obejrzał się na smoka, dopiero wtedy zauważył, że trzyma on kawałek drewna w łapie.
Polanka
: 24 lip 2025, 17:24
autor: Czarołykacz
– Nieee, w niczym nie przeszkadza...cie – mruknął, obserwując akrobacje Mglistego. Widać jego kompan należał do tych, które lubiły sprawiać psikusy.
Czarołykacz w końcu chwycił zaostrzony kamień, który dotąd leżał w jego torbie i zagłębił go w drewnie. Powoli zaczął żłopać ogólny kształt rzeźby, co jakiś czas zerkając na Vimsa.
– W sumie to jest na odwrót. Brakowało mi pomysłów na kolejną rzeźbę, ale inspiracja sama przyleciała – stwierdził pogodnie choć zważywszy na ulotny charakter żywiołaka, mogło to okazać się małym wyzwaniem. – Często ci tak ucieka?
Polanka
: 24 lip 2025, 23:48
autor: Warkocz Komety
– Oh? – wydał z siebie zaskoczony odgłos. – Co właściwie robisz? – Zapytał, bo im dłużej przyglądał się kawałkowi drewna i kamienia w łapie smoka, tym większa była w nim ciekawość.
Chwilę potem dowiedział się, że ma z kawałka drewna powstać rzeźba. Skoro więc nie przeszkadzał, a Vims zdaje się został muzą Słonecznego, Nari przysiadł nieopodal i obserwował.
– Vims lata gdzie chce, ale raczej trzyma się blisko. Tyle że dobrze wie, że nie dam rady go złapać, gdy jest zbyt wysoko – tłumaczył, tylko raz oglądając się na ćmę, która siedziała niemal w idealnym bezruchu na gałęzi.
– Jestem Nari, a ty? – Po chwili zdecydował się też przedstawić.
Czarołykacz
Polanka
: 29 lip 2025, 18:11
autor: Czarołykacz
– Wiesz, nie nauczyłem się tego sam, miałem swojego mistrza i możesz go znać. To Budowniczy Ruin – rzucił pogodnym tonem. Dobrze wspominał tamto spotkanie z Piastunem Mgieł i stale pracował nad tym, czego się wtedy nauczył.
Mimo obecności smoka z obcego stada, Uzdrowiciel pozostawał rozluźniony. Wręcz odpowiadał mu fakt, że może z kimś porozmawiać w trakcie roboty.
– A myślałeś kiedyś, żeby spróbować maddarą? O ile w łapaniu rzeczywiście chodzi o złapanie – rzucił, zadając sobie pytanie czy może nie był to jakiś sposób na wspólne spędzanie czasu? Trochę jak pisklęta, które grają w różne gry.
Mysz z zaciekawieniem zastrzygł uszami słysząc, że imię, które podał samiec, nie było rangowym imieniem. Mimo to, zapach stada był silny... Oraz ziół? Wcześniej za bardzo pochłonęły go inne kwestie, by zwrócić na to uwagę.
– Mysz, Myszozwierz, Myszka... Różnie wołają, to możesz wybrać lub wymyślić coś nowego – przedstawił się, unosząc spojrzenie, by trochę dłużej przyjrzeć się rozmówcy.
Natychmiast rzucił mu się w oczy migotliwy pióropusz. Piękny! Potem zaś zauważył, że nie tylko on mógł pochwalić się nietypowymi oczami. Były to jednak rzeczy, które rzuciły mu się na pierwszy, krótki rzut oka. Nie chciał być natarczywy. Poza tym miał robotę w łapach! Już niemal wyciął brzegi w kształt, który imitowałby skrzydła. Ale będzie go czekać sporo roboty, gdy będzie próbował je zrobić cieńsze...
– Często spotykasz Uzdrowicieli, czy może sam jesteś jednym z nas? – spytał, przy okazji niewinnie zdradzając własną profesję. Końcówka ogona zaczęła nieco drżeć z zainteresowania, w oczekiwaniu na odpowiedź.
Polanka
: 03 sie 2025, 22:10
autor: Warkocz Komety
Uzdrowiciel postawił do pionu swój pióropusz w wyrazie zaskoczenia:
– Wasak?! – wypalił, a oczy prawie wypadły mu z oczodołów, tak szeroko otworzył powieki. Szczękę jakimś cudem trzymał w ryzach.
Wiedział, że mszysty lubi drewno, ale że aż tak? Musiał być chyba słabym obserwatorem, a może po prostu Wasak spędzał z nim czas w inny sposób?
Tak czy siak było pewne, że Nari doskonale zna Budowniczego, sądząc po reakcji. Potem to zaskoczenie przeszło mu trochę. Budowniczy był bardzo wygadany i miał dar do zjednywania sobie smoków. Rajski był niemal pewien, że potrafi się zaprzyjaźnić z każdym, chociażby miał przed sobą nieruchomy kamień. Tego Nari bardzo mu zazdrościł.
– Niech lata – wyjaśnił bardzo wyrozumiale, spoglądając w stronę swojego kompana. Uśmiechnął się lekko. – Skoro może, nie będę go zmuszał do siedzenia przy ziemi. – Był bardzo wyrozumiały dla kompana. Dawał mu dużo wolności i może właśnie dlatego lekkoduszny i nieposkromiony jak wiatr żywiołak zdecydował się przy nim trwać. – Lubię, kiedy lata – dodał.
– Myszka, ładnie – choć zdecydowanie dorosły, rajski miał słabość do uroczych imion. To spodobało mu się najbardziej, więc podświadomie już wybrał, jak będzie nazywał tego smoka. Z resztą dopiero teraz zaskoczył, że i Słoneczny musi mieć w sobie coś z rajskiej krwi, skoro jest pokryty piórami jak i on. To był bardzo rzadki widok wśród Mgieł, przez co Nari miał wrażenie, że odstaje od grupy na tej płaszczyźnie.
– Jesteś uzdrowicielem? – zapytał, gdy Czarołykacz o tym wspomniał. Skupił się tak na kawałku kamienia, które smok sprawnie obracał w łapach, że zapomniał użyć nosa. To by mu dużo pomogło w rozwikłaniu zagadki. – Ja też. Miałem szukać ziół, a skończyłem z bukietem kwiatów – wyjaśnił i zaśmiał się sam z siebie, lekko zawstydzony. Ale z jego torby wystawały piękne, kolorowe ozdoby. Nie było czego żałować.
Potem jeszcze raz spojrzał na figurkę, którą Myszka próbował wyskrobać z kamienia. Zreflektował się.
– Nie masz nic przeciwko jeżeli przysiądę i popatrzę, co z tego zrobisz? – spytał w końcu, uznając, że tak będzie grzeczniej, niż stać tuż obok i bez pytania się przyglądać. Może jego ciekawość krępowała obcego, bądź co bądź, smoka.
Polanka
: 09 wrz 2025, 19:48
autor: Czarołykacz
– Wasak? – powstórzył za Narim, ale bez zaskoczenia. Po prostu próbował brzmienie nowego imienia. Jeśli znów spotka Budowniczego, pewnie i tak będzie korzystać z miana, które ten mu podał, ale z ciekawości może i to zapamięta!
Ale tylko może. Nie miał najlpeszej pamięci do imion.
Mysz zastrzygł lekko uszami, słysząc wzmiankę o kompanie.
– Myślę, że z takim charakterem i tak byśmy go za długo nie zatrzymali na ziemi – zaśmiał się, rzucając uważniejsze spojrzenie żywiołakowi. Nie sposób stwierdzić, czy było to w związku z komentarzem, czy może z rzeźbą, która powoli nabierała coraz bardziej ćmowe kształty.
– Tak, jestem... – potwierdził, po czym zaraz zachichotał na widok torby. – A, mnie też często się to zdarza. Dobrze spożytkowany czas! – zażartował, choć prawdą było, że nie raz wracał z wyprawy z kwiatami, których nie zamierzał szukać.
Ale co poradzić, że były takie ładne? Poza tym lubił pleść z nich wianki i rozdawać członkom Bandy.
– Zamierzasz coś później z nich zrobić, czy zostawisz dla ozodby w grocie? – spytał, dmuchając na kamień, by pozbyć się skruszonej skały. – Pewnie, siadaj! – zgodził się ochoczo, klepiąc ogonem miejscse obok siebie. – Zawsze lepiej mi się pracuje, gdy mam z kim pogadać. Nie wiem, czy też tak masz? – zagadał ochoczo, zerkając na drugiego Uzdrowiciela. Nie ciężko było zauważyć, że odkąd Vims i Nari przybyli na polankę, humor mu dopisywał.
Polanka
: 20 wrz 2025, 22:00
autor: Warkocz Komety
– No... Budowniczy Ruin – poprawił się zaraz, dopiero teraz dochodząc do wniosku, że Wasak mógł się przedstawiać swoim dwuczłonowym imieniem. Dla Nariego imiona nie miały zbyt dużego znaczenia i zwykł zwracać się do znajomych tym imieniem, do którego bardziej się przyzwyczaił.
Usłyszawszy o tym, że Myszka też zbiera kwiaty jako wypadkową zbierania ziół, na usta cisnęło mu się dosłownie to samo pytanie, które chwilę potem usłyszał od uzdrowiciela ze Słońca.
– Zazwyczaj robię z nich bukety i ustawiam w uzdrowisku. Albo w koszach, albo wieszam pod sufitem – zastanowił się, czy coś jeszcze, ale nic specjalnego nie przychodziło mu do głowy. – Jak powiesić kwiaty do góry nogami, wtedy zasychają ładnie, a nie więdną.
Przysiadł się do Czarołykacza. Smok był bardzo sympatyczny, więc Nari wyraźnie się rozluźnił i także zrobił się weselszy. I kto zaprzeczy, że atmosfera nie była zaraźliwa?
– Właściwie w trakcie pracy jestem zazwyczaj sam. No, nie licząc momentów, kiedy smoki przychodzą do mnie po lekarstwo na ból brzucha czy grzybicę. Ranni pacjenci z kolei mają w zwyczaju albo być omdlałymi, albo tak owładniętymi bólem, że tylko stękają. Ciężko to nazwać rozmową – zaśmiał się trochę na siłę i wzruszył barkami. Jakoś mało przyjemne obrazki pokazały mu się przed oczyma.
– Czyli to będzie ćma? – zapytał, obserwując, jak z kamienia wyłania się kształt.
Polanka
: 14 paź 2025, 19:26
autor: Czarołykacz
Myszozwierz na chwilę przerwał swoją pracę, by rozważyć słowa drugiego Uzdrowiciela. Rozwieszanie kwiatów w lecznicy? Wieszał tam zioła, by się suszyły, ale kwiaty...
– Może też tak zacznę robić. Zwykle splatam z nich wianki i wręczam moim bliskim, ale ile można pleść wianków? – rzucił kolejnt żart, mrugając porozumiewawczo.
Znów wrócił wzrokiem do swojej roboty. Czy był już na tyle wprawiony by jakoś zaznaczyć wzory na skrzydłach? A może po prostu zrobi wgłębienia? Tak, to brzmiało na o wiele prostsze.
– Mmmm, w sumie racja. Czasem objawy choroby są na tyle lekkie, że można pogadać albo zdarzy się porozmawiać z drugim walczacym, jeśli pierwszy nie jest w najgorszym stanie – zauważył, myśląc o własnych doświadczeniach. O tym, jak sam reagował, gdy był leczony, przemilczał. Narzekał, że Jara zawsze się zaniedbuje, a sam potrafił kontynuować leczenie, mimo ran, które mogły go doporwadizć do omdlenia.
Uparty był.
– Tak, ćma. Słyszałem kilka razy, że moje skrzydła przypominają ćmowe, więc mam do nich jakiś sentyment – mruknął cicho. Tonem nieco innym niż dotychczas, bo brzmiącym niemal melancholine.
Natli tak do niego mówiła.
Chyba jej nienawdził. A przynajmniej próbował, ale czasem... Czasem przychodziły mu do głowy te nieliczne obrazy, gdy Matka była dobra i były to miłe wspomnienia.
A potem zalewają cię lęki. Może miała na myśli to, że jesteś słaby jak papalotontli?