Strona 32 z 37

: 09 paź 2021, 22:16
autor: Burzowe Chmury

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie przepadał za podróżą ku terenom wspólnym, niemniej było to jedyne sensowne miejsce by odszukać tutejszą społeczność. Tylko tutaj mógł znaleźć chętnych do walki, odnaleźć miejsca magiczne, miejsca święte przeznaczone tutejszej wierze – innymi słowy, była tu cała kultura tej krainy, czyli miejsce wypełnione tego typu pomnikami stanowiącymi historię Wolnych Stad.
Kazzakus kroczył powoli. Las w którym się znalazł był miejscami niezwykle gęsty, tak jakby smoki zupełnie omijały tą okolicę, albo to ona odpierała w jak największym stopniu smoczą obecność. Czarna wywerna rozglądała się uważnie dookoła, ale gdzie by nie spojrzała – drzewo. Drzewo, drzewo, drzewo, krzew, drzewo.. Krzew.. w którego wlazł.
Co za głupia okolica, miał nadzieję że w tak skrytym terenie odnajdzie znów coś interesującego. Zamiast tego po prostu nudny las.
W końcu jednak udało mu się znaleźć większy prześwit z którego wyszedł na polanę. Miejsce kryjące coś potencjalnie interesującego. Ale czy na pewno? Wypadałoby sprawdzić.
Wkrótce jednak zorientował się że nie był tu sam, tą niebieską sylwetkę rozpoznał już po chwili – Naeda.
O rany, a co ona tu robiła?
Samiec szedł powoli, chcąc ją ominąć. Nie zamierzał jednak robić dużego łuku bo mimo wszystko chciał zobaczyć co tu się dzieje. Może Naeda już właśnie coś znalazła?
Ale dziwnym zbiegiem okoliczności, gdy on skręcił w jedną stronę, to i ona wkrótce się po niej znalazła. Samiec więc znowu zmienił lekko kierunek, mając nadzieje że tym razem uniknie spotkania. Naeda wyglądała na niezwykle skupioną na czymś. Ale jeśli jeszcze go nie zauważyła, to już wkrótce albo znów zmieni kierunek i na siebie wpadną, albo poczuje w końcu jego woń i wreszcie oboje będą świadomi swojej obecności.
Intrygowały go te twory z gałęzi. Może trzymała w nich kamienie szlachetne? Kazzakus nie omieszkał zerknąć przechodząc obok, oczywiście starając się nie zwracać na siebie za bardzo uwagi.

: 09 paź 2021, 23:57
autor: Wędrowny Świergot
Co mogło być nieco zabawne, ją nie specjalnie ciągnęło do cywilizacji. Wręcz na odwrót, wolała być tam gdzie mniej smoków. Podczas spotkania młodych smoków zdołała szybko przekonać się, że najlepiej czuje się w małym gronie smoków. W Ogniu było najlepiej... Chociaż też nie zupełnie do końca- Najlepiej czuła się gdzieś hen daleko w terenach, buszując po krzakach i ganiając między drzewami.
I tutaj nie było inaczej. Naeda wybrała raczej oddalone od spotkań smoków miejsce, jakim była ta polana. Mogła właśnie znaleźć pewne rzeczy, które ją interesowały najbardziej. Mruczała coś pod nosem, kiedy próbowała coś pochwycić w swoje łapy. Chwilowo, nie zauważyła żeby tutaj byli goście, była bardziej skupiona na tym co tu znalazła.
U'um kom...! An... hawu nate! – Powiedziała do siebie, po czym capnęła niewielkie stworzonko. Był to żuk, zobaczyła sporego jelonka rogacza. Miał interesującą budowę! Te żuwaczki... Jak dla niej owady był całkiem fascynującymi stworzonkami. Chociaż nie tylko żuki był jej obiektem zainteresowań. Pająki wszelkiego rodzaju, motyle też, o ile ich nie uszkodzi swoimi łapskami. Cóż, zwierzątka nie żyją jakoś specjalnie długo, więc po tym je suszy, zabezpiecza i buduje swoją kolekcję przedziwnych stworzeń. Może kiedyś uda powiększyć się tą kolekcję o skóry i kości innych stworzeń, większych i potężniejszych? Póki co, jednak była młoda, niezbyt silna, więc wolała nie zapędzać się zbytnio... Dla relaksu wolała takie coś.
Żuka wpuściła do gałęziowatego pudełka, mając nadzieję że nie przegryzie tego przypadkiem. Nie znała lepszej metody na łapanie... Więc dobre i to. W innych gałęziopudełkach były pająki. Jeden był dziwny, taki jakby biały, w żółto-czarne paski, i chyba jakiś skakun. Nie znała nazw, będzie musiała kiedyś się kogoś popytać... o ile smoki interesują się takimi rzeczami.
Jednakże, tak się też stało że zdołała usłyszeć szelest. Miała bardzo czuły słuch jakby nie było. Uszy momentalnie zadrgały i postawione zostały na sztorc, głowa obróciła się w stronę dźwięków które słyszała.
Ohhh. Nie spodziewała się go tutaj. Zauważyła Kazzakusa który próbował się przemknąć, jednak niestety. Uśmiechnęła się, jak to miała w zwyczaju i pomachała do niego skrzydłołapką.
Ei Kazz! – zawołała wstępnie... A potem jej mina nieco wyglądała na zastanawiającą się – De te ekhänne resamte? – dodała pytanie... noooo bo właśnie ją to zaciekawiło. Raczej nie było to zbyt ciekawe miejsce dla czarodzieja... Tak się jej wydawało.

: 17 paź 2021, 23:33
autor: Burzowe Chmury
Gdyby wiedział czym teraz zajmuje się Naeda to prawdopodobnie już wcześniej zrobiłby duży łuk by ją ominąć i zająć się swoimi sprawami. Zupełnie nie interesowała go taka tematyka, ani zbieractwo, ani hodowla, ani jako ten rodzaj.. kulinarni..
Kątem oka starał się zajrzeć do tego co błękitna wywerna kolekcjonuje, jednak jego wzrok nie zdołał wypatrzyć nic szczególnego. W każdym razie te pojemniki nie wyglądały jak coś dobrego do przetrzymywania kamieni szlachetnych.. może zbierała grzyby albo zioła?
Pomimo jednak jego subtelnej próby oddalenia się zanim będzie za późno, stało się to co przewidywał. Niestety, doskonale zdawał sobie sprawę z tego ryzyka, musiał być więc przygotowany na taką ewentualność. Kazzakus nie podzielał w żadnym stopniu entuzjazmu. Zatrzymał się, ale nawet się nie odwrócił. Jego pysk stopniowo wyrażał coraz większe niezadowolenie, zupełny brak zainteresowania kontynuowaniem tej rozmowy.
Milczał tak przez chwilę, ale zaraz nieznacznie obrócił pysk w jej stronę.
Eurene eride yab, am sewe we rim im ne hanwu.. – Stwierdził krótko, nie wchodząc w szczegóły.
Był właściwie gotów by odejść i odlecieć, szukając może w innym rejonie mistycznych artefaktów.
Niemniej.. W sumie jeszcze jedna rzecz go interesowała.
Kazzakus podszedł o krok bliżej by móc przyjrzeć się lepiej jej zajęciu. Wątpił by zmieniła swoją profesję na uzdrowicielską, ale nic innego mu nie przychodziło do głowy niż to że zabrała się za zbieranie ziół. Dalej jednak.. dziwny sposób na przechowywanie ich.
De em werin? Tague? – Zapytał dla upewnienia się. Cokolwiek by to było, nie był skory jej pomóc, chyba że postanowiła odnaleźć swoją piątą klepkę. Może wtedy..

: 21 paź 2021, 20:50
autor: Wędrowny Świergot
Oh, owady w "kuchni" to akurat bardzo fajna sprawa. Nawet jeżeli Riril próbowała odwieść ją od tego pomysłu, zauważyła że potrafią być całkiem smaczne, nawet jeżeli wygląda to nieco nie ciekawie... a z drugiej strony, co. Rozprute mięso i flaki są apetyczniejsze?
Naeda jakoś widziała, że Kazz nie wyglądał na zadowolonego, i wyglądał trochę tak jakby miał zaraz uciec. W zasadzie to nie trzymała go, jakoś nie chciała żeby czuł się nie komfortowo czy coś- nie każdego w końcu fascynuje buszowanie w krzakach. Raczej nie znajdzie się tu ruin... W sumie to ciekawiło ją, po co w ogóle tu przyszedł. Ale raczej się nie dowie.
Potem spojrzała się na stworzone przez nią patykowe klatki i przekręciła głowę. Poważnie, zioła? Niezbyt ją interesowały, jako że nie znała się ich mocno na nich... Nie jest też uzdrowicielem.
U'um vem üme mitooer. Üme im grabi nochiu an entorin. Kane nate vem ne intrneke u'um vem ne hanwu im rim grabil'a – powiedziała, wzruszając barkami. Potem, wzięła jedną klatkę, pokazując jej znalezisko. Była to dorodna zielona modliszka która wspinała się po gałązce
Letmemi bzë al cath fuke. Vem de sewu vem üme "modliszka"... Oriete we kao uprian miri quero misuba? – powiedziała do niego, tak w ramach ciekawostki. W sumie nie wiedziała, że Kazz troszke sam jest jak modliszka. W końcu skąd mogła do wiedzieć?
Ekade ne hawu de resam, sukaradomi tok letem ko dokiden – Dopowiedziała mu też, że robi tak też kolekcję owadów, a jak zdychają do wysusza je. Coś trzeba robić w końcu – Yab arfere im ümelo...

: 30 paź 2021, 16:43
autor: Burzowe Chmury
Jak to nie ma tu nic więcej. Czy przejrzała to miejsce dokładnie by tak stwierdzić, czy może zwyczajnie ignorowała możliwość obecności czegoś bardziej wartościowego niż to co zbiera? Albo jeszcze lepiej, może po prostu chciała go spławić?
Kazzakus uniósł pysk w górę i znieruchomiał. Został w takiej pozycji przez jakiś czas, zastanawiając się. To byłby dobry moment by odejść, ale mimo wszystko jeżeli zostanie, to dowie się ostatecznie co ją tu przyprowadziło. Być może mylnie uznał że to co robi jest prawdopodobnie bezwartościowe?
Lekko drgnął z chwilą gdy wspomniała o robakach. Spojrzał na przedstawionego przez nią owada, słuchając co o nim mówi. Obrócił się w jej stronę z pewną dozą zainteresowania. Bardziej jednak od samego owada, jego uwagę zwróciła bardziej jej wiedza na temat tego całego robactwa.
Jakiś czas milczał, niczym posąg w świątyni surowym spojrzeniem oceniał młodszą wywernę. W końcu Kazzakus się odezwał.
Rebzue ümelo nesari. – Wymówił powoli – Ne prianä, ne tiama, ne hiloenë, rim. – Wydał swój werdykt.
Samiec obrócił nieznacznie łeb w bok.
Kora de te tok aletem? – Zapytał ją, a wyraz jego pyska zdawał się być łagodniejszy. Nieznacznie, bardzo nieznacznie łagodniejszy.

: 04 lis 2021, 21:05
autor: Wędrowny Świergot
W sumie to nie przejrzała... ale z drugiej strony tak się jej wydawało, bo nie widziała zwyczajnie nic oprócz traw. Chyba że było coś skryte głęboko pod ziemią, ale ją nie fascynowało kopanie tam, więc no. Jak kto woli czyż nie?
Ona miała swoje rzeczy do roboty, więc najwyżej kontynuowałaby łapankę. Każdy ma swojego hopla, i jej to w zasadzie nie przeszkadzało... Chociaż zauważyła, że Kazz jednak nie odszedł, a wyraźnie słuchał tego co ma do powiedzenia. Czyżby jednak zmienił zdanie, czy może jednak knuł jakiś plan? Jego wzrok zrobił się surowy... Rany. Ciężko było go odczytać. A potem, było kilka pytań. Westchnęła cichutko i postawiła klatkę na ziemi.
Fuf, ne dosanie skadaun prian bzë. Ümelo immoa an immok resam ibo ko datek ko prianä. Am oriemi we ne ro vem im wark – Zamruczała pod nosem i spojrzała się na te owady które dzisiaj połapała
Mi kecami ukon arfere po teür plac. Mi aboen yo tank arfer, tai kakuse oriel ro grab arfer. Ne ümet udara tai fredien al graba zige, akiwaru tusuren we vem immoa nekkasa. Jawu kanna oriel pozwoli mire ane euren mottel'a yab zigere al misu– Dodała. Nie lubiła siedzieć w miejscu, od tego nikt się jeszcze nie wzmocnił. A tak wierzyła że zdobędzie doświadczenie na przyszłość. Interesowało ją to, interesowały ją dziwne zwierzęta. Plus denerwowało ją to, kiedy kojarzyła jakieś istoty, nie wiedząc skąd- nie mogła nawet powiedzieć ich nazwy.
Hawu perno we immol'ake vem sado sren po varo dokide an rim ne resam – No... nikt tu jej łaskawie za darmo nie nauczy niczego.

: 08 lis 2021, 20:08
autor: Burzowe Chmury
Na wspomnienie o możliwości jedzeniu robactwa, mina Kazzakusa nie ukrywała zdegustowania. Zdecydowanie nie pasował mu ten pomysł, ale już po chwili trochę złagodniał – o ile uznać tak można było powrót do ciągłego obdarowywania Naedy swoim surowym, beznamiętnym spojrzeniem.
Robactwo w kuchni było czymś co Kazzakus oczywiście znał, ale traktował się jako formę wyższą. Był smokiem. Jedzenie robactwa, czegoś tak nieznaczącego, było po prostu upokarzające i obrzydliwe.
A zjedzenie innego smoka? To prawdziwe ukazanie swojej pozycji, statusu i dominacji. Nie wspominając o wyjątkowej rzadkości i smaku tego mięsa. Nawet teraz.. przeszła mu przez myśl Naeda..
..ale ją.. Była jedną z tych kilku smoków które mógł szanować. Miał wrażenie że tylko oni mogą go zrozumieć, a on ich. Byłoby więc straszliwą szkodą zranić kogoś mimo wszystko bliskiego..
Kazzakus milczał. Tłumił swoje myśli, starając się wrócić do jej tego o czym mówi. Jako smok opanowany, przyszło mu to dość szybko. Potrzebował jednak znów dłuższej chwili by zastanowić się nad tym co powiedziała i nad całym tym rozumowaniem.
Kannote kora sato.. yuteren... – Wymówił po pewnej chwili, nie rozumiejąc całego zamysłu w tym wszystkim.
I wtedy uświadomił sobie.. że marnuje swój czas. Że ta dyskusja nie ma sensu. Nie obchodziło go całe to robactwo, a także tok myślenia Naedy był dla niego absolutnie niepojęty.
Am resa de kecate. Mer vem ne milneke.. – Stwierdził krótko, odwracając się od niej i odchodząc. Nie odwracał się, jedynie krocząc powoli by dać sobie czas na jeszcze jedną dokładną obserwację tej okolicy. Jeżeli faktycznie nic tu nie ma, to tak samo nic tu po nim.


z/t

...?

: 09 lis 2021, 15:05
autor: Wędrowny Świergot
Gdyby wiedziała co mu w głowie siedzi, byłaby w tej chwili bardzo, ale to bardzo zaniepokojona. I byłaby zmartwiona, bo mimo nawet jeżeli Kazzakus był nieprzyjemny, oschły i po prostu zimny w każdym możliwym znaczeniu, był jednak jednym z nich- Był wywerną, kompanem który przybył tu na te ziemię. Był jednym z pierwszych osób których pamiętała po swoim wykluciu. Ciężko będzie jej myśleć o nim jakoś źle. Tylko skąd on ma to wiedzieć.
Naeda tylko głośno westchnęła na jego odpowiedź pomimo wszystko bo widocznie nie zrozumiał tego co Naeda chciała zrobić. Jasne, polowania są od czegoś, ale to nie zawsze jest skuteczna metoda poznawania świata. Czasami trzeba się wyluzować, wycofać się i popatrzeć na wszystko z boku. Czasem by móc coś złapać, trzeba dowiedzieć się jak dane zwierzę funkcjonuje, czym lubi się żywić i gdzie tego stworzenia pożywienie da się najczęściej znaleźć. Wszystko ma swoje miejsce w naturze.... dlatego ją to fascynowało. Ale no cóż, co mogła zrobić.
Pomachała Kazzakusowi łapą na pożegnanie, a ona sama jeszcze chwilę pozostała na polanie, poszukując małych żyjątek. Ale już nie widziała tu nic ciekawego... Naeda podeszła do swoich gałęziowatych klatek... hmm....

: 09 lis 2021, 21:38
autor: Burzowe Chmury
Kierując się w tylko sobie znanym kierunku, początkowo czarodziej już nie zamierzał wracać do błękitnej łowczyni. Nie lubił marnować czasu na zbędne rozmowy które nic nie wniosą. Miał swoje własne plany do zrealizowania. Od najprostszych które już jej powiedział, po te bardziej skryte i osobiste..
W pewnym momencie jednak się zatrzymał. Będąc stosunkowo wciąż w pobliżu zajętej robactwem Naedy, odwrócił się. Z nieco szybszym krokiem zbliżył się. Jego pysk zdawał się ukrywać zakłopotanie. Postawa jednak dalej kamienna i pewna.
Yamai eri.. – Odezwał się, chcąc zwrócić jej uwagę na sobie. – Lybda kabasi nu we ümete po aguro yo rakana nega.. kule mer abu Riril. – Wymówił enigmatycznie. – Skadaun ekhänne vem omi ahka kiwun.. – Przestrzegł ją, nie wchodząc w żadne szczegóły. Odwrócił się i bez słowa znów ruszył w tym samym kierunku, odchodząc od niej. Nie był kimś żeby wylewnie opowiedzieć o wszystkim. Jeśli chciała coś wiedzieć, to go o to zapyta?
Teraz jednak, o ile nie ostatecznie zatrzymany, było za późno. Kazzakus rozłożył swoje dwie pary skrzydeł i wzbił w powietrze, dość szybko znikając za koronami drzew.

z/t

: 11 lis 2021, 22:56
autor: Wędrowny Świergot
Naeda... Właściwie zajęła się już jej rzeczami. Miała się tak właściwie zbierać z tego miejsca by pobuszować w lesie. A tu nagle Kazzakus wrócił z powrotem na to miejsce. Naeda zrobiła wielkie ślepia będąc kompletnie zaskoczoną słowami jakimi wypowiedział. Plus...czy widziała na jego pysku jakąś emocję?
To...było interesujące. Jednak naiwne serce Naedy wierzyło że było tu trochę dobra. Nie umieli się dogadać z tutejszymi smokami, to fakt. Odczuwała jakąś izolację wywern od reszty ognia a jednak... spotykała tu dobre dusze. To zaczęło trochę... konfliktować się z jej prostym rozumieniem relacji.
Ne oriemi akiwarden. Am immok... -powiedziała. W jej głosie było jednak słychać nutkę... niepewności? – Am mi tusuren we ne temio ahka... -dodała, ostrożnie opuszczając wzrok z niego. Miała zdecydowanie więcej zaufania do świata. Tak była też i poniekąd wychowana... nie miała dużo negatywnych wspomnień. Jednak ostrożna będzie, po mimo wszystko.
Naeda nie trzymała go już. Obserwowała jak odlatywał. Ona tak samo, zebrała swoje rzeczy i ruszyła w swoim kierunku.

/zt

: 13 sty 2022, 2:32
autor: Ołtarz Wyniesionych
Podróżowali zatem, przez dosyć długi czas, co dawało im furtkę do rozmowy, powoli zmierzali zatem w kierunku Terenów Wspólnych, ostatecznie docierając do Dzikiej Puszczy. Veir nie była pewna, czy tutaj umieści kapliczkę, niby z jednej strony Ognvar nie byłby zadowolony, gdyby jego posąg stał gdzieś w środku jakiegoś lasu, gdzie zasłonią go drzewa, ale gdyby zaś umieścić kapliczkę gdzieś na jakiejś polanie, w jej centrum... to byłoby dobrym pomysłem. Horgifellijka nie wiedziała o tym, ale kiedyś to miejsce było nazywane Białą Puszczą, poświęcone zostało bogom i spokojowi. Być może czas, żeby zaprowadzić stary porządek i powrócić do wcześniejszych wartości?
– Znam te tereny, a raczej – wiem, gdzie się znajdują. Nie mogliśmy za bardzo opuszczać naszego państwa, pozwiedzałam jedynie okoliczne tereny w drodze do Wolnych Stad. – Odpowiedziała. Góry Drahgfir, no, no. Nie spodziewała się trafić tutaj na kogoś z tych rejonów. Ciekawiło ją, ile smoków z pozostałych stad pochodziło z Północy, Piastunka wiedziała o Nejrze, która była tak właściwie sąsiadką i to nie byle jaką – księżniczką Heimru.
– Fort? To dosyć ogólna nazwa. Chciałbyś opowiedzieć o tym miejscu nieco więcej? Zawsze jest ciekawa takich kwestii. – Odpowiedziała na słowa Kharta. Mniej więcej w tym momencie dotarli na Polanę, Veir wybrała sam jej środek i rozpakowała swoje kamienie, które tak trochę ukradła z "Zadu Khagara". Nikt się nie zorientuje.
– Spodziewaj się ryku w przeciągu kilku następnych dni, może księżyca. Szykuj się również na wybranie jednej z profesji. Kim chcesz być? Uzdrowicielem, wojownikiem, czarodziejem, łowcą? – Zapytała. Pewnie już powiedział o tym Aosze, ale mimo wszystko wolała zapytać. Z ciekawości. Przydałby im się jakiś łowca. Wojowników i czarodziei zaś nigdy za mało, a ostatnio stracili aż dwóch uzdrowicieli. Każdy się przyda.
– Myślę, że to dobre miejsce. Drzewa nie będą przysłaniały Ognvara. – Zaczęła, po czym solidnie już wzięła się za łupanie w kamieniu, by nadać im odpowiedniego kształtu. Khart mógł ją obserwować, co lubił bardzo.
– Jesteś osobą religijną, Khart? – Zapytała. To dobry moment, prawda? Prawda? Wolała, by nie był tak szczerze mówiąc, można byłoby go wtedy przekonać do wiary Horgifellskiej, o której mógł słyszeć.

: 16 sty 2022, 14:22
autor: Mroczna Nowina
Khart zdecydowanie wolał podążać nieco za samicą. W pewnym sensie mogłoby to uchodzić za niegrzeczne, jednak samiec zdecydowanie bardziej wolał mieć rozmówcę przed sobą, niż obok siebie. Oczywiście, nie trzymał się jakoś bardzo daleko od niej, raczej stosował odpowiedni dystans, aby samica tez nie poczuła, że wchodzi w jej strefę komfortu.
Z drugiej zaś strony ciężko nazwać coś rozmową, kiedy Khart kiwnął sobie łbem jedynie i nie podjął tematu jej znajomości gór z których przybył.
Nie mam na to ochoty teraz.
Oznajmił jakby znudzony, chociaż tak na prawdę w duchu nie zamierzał zdradzać szczegółów swojego pochodzenia komuś, kto jeszcze nie był nawet jego znajomym. Nie było pomiędzy nimi żadnej deklaracji poufności, a Khart wolał dwa razy przemyśleć słowa, niż powiedzieć o sobie zbyt dużo rzeczy. Ponadto samica raczej nie będzie drążyła tematu, gdyż mógłby przypomnieć jej, iż niekulturalne jest zadawanie tych samych pytań dwa razy.
Ubytki w zadzie kogoś takiego jak Khagar go niezbyt interesowały.
Owszem, będę go wypatrywał. Dopóki nie odzyskam w pełni, będę łowcą. Później poproszę Ryk Plagi o przemianowanie mnie na moją profesję wojownika.
Oznajmił zgodnie z prawdą w tym akurat przypadku przyznając się do wątłości, którą sam się brzydził. Ledwie pamiętał, jednak w wieku piętnastu księżyców mógł powiedzieć, iż posiadał szczytową formę. W wyniku zapomnianych wydarzeń jednak był nieodżywiony i zwyczaje osłabiony. Odbudowanie swojego stanu zajmie mu pewnie kolejne dziesięć księżyców jak nie więcej.
W końcu postanowiła się zatrzymać. Khart odsunął się nieco dając jej miejsce na zabawę tymi wszystkimi głazami, które przeniosła tu na platformie zrobionej z vimary. Szybko zajęła się układaniem i łupaniem znów skał na pożądany efekt. Samiec rozejrzał się uważnie czy w pobliżu jest bezpiecznie, a potem znów wrócił myślami do tej samicy. Z tego co pamiętał Horgifell miał bardzo mocną religię, która opierała się ściśle na wierze w istoty, których nikt nigdy nie widział. To faktycznie można było zwać wiarą, ale czy Khart byłby skłony uwierzyć w takie istoty? Miał raczej studenckie pojęcie na temat wiary, ale nigdy nie przyjmował do wiadomości czegoś więcej, niż to co mieli pod i nad łapami. Tak, słyszał, że tutejsi bogowie stąpają pomiędzy smokami, ale w tym przypadku więc nie jest to wiara, skoro te istoty się po prostu ujawniły.
Nie, nie jestem.
Oznajmił krótko siadając na zadzie i ją po prostu obserwując z zaciekawieniem. Podejrzewał jednak, że tak łatwo się nie podda, więc szybko zadał kolejne pytanie.
Opowiedz mi o innych smokach należących do stada Plagi.

: 22 sty 2022, 19:46
autor: Ołtarz Wyniesionych
Jeżeli nie miał ochoty – Veir nie będzie nikogo zmuszać. Nigdy nikogo nie zmusza. Wyjątkiem były potencjalne egzorcyzmy na niewiernych, w takich wypadkach trzeba działać wbrew woli. No i egzekucje. Jeżeli skazany powie "ale ja nie chcę", to oczywisty był fakt, że nie należy się tej osoby słuchać.
I następnym razem to Horgifellijka nieco przedwcześnie zakończyła temat, ale tym razem było to uzasadnione – o Północy można było mówić długo, ale kwestia potencjalnej rangi, awansu i wezwania na Zdradliwe Urwisko? Ten temat po prostu został wyczerpany. Piastunka po prostu kiwnęła łbem na znak, że rozumie.
– Widzę, że u ciebie też działają stare nawyki. – Rzuciła, gdy zauważyła, że Khart rozgląda się dosyć uważnie po tym miejscu, jakby szukając potencjalnego zagrożenia. Ona też przez to przeszła. Horgifell nie można było opuszczać zbyt często, a i w grotach, czy domostwach trzeba było pozostawać w nocy.
– Powinieneś uwierzyć, zapewne wiesz, albo chociaż słyszałeś plotki – my, Horgifellczycy, wierzymy w wielkiego Ognvara, Władcę Czasu. Nie jest to bóg na miarę Wolnych Stad, jest od nich o wiele potężniejszy. Tutejsi bogowie są słabi. Mogłabym... mogłabym cię o nim nauczyć. Wielcy wojownicy, być może jak ty, gdy już będziesz wojownikiem i dożyjesz do końca... smoki honoru trafiają do Horidor, gdzie ucztują i opowiadają o swych zwycięstwach. – Przedstawiła sprawę, jednocześnie nadal łupiąc w kamieniu. To, co tworzyła Veir już coraz bardziej przypominało "surowy ołtarz", a raczej kapliczkę. Miejsce na ofiarę, miski, środek, w którym wyrzeźbi podobiznę Ognvara.
– Mamy Isimę, która jest łowczynią. To bardzo... pokojowo nastawiona smoczyca, która jednak dostarcza nam wszystkim jedzenie, dobrze znałam się z jej matką, ale obawiam się, że ta już nigdy nie wróci. Mamy Ha'arę, która jest dosyć nieprzewidywalna, ale to przez to, że dręczy ją jej przeszłość. Podpaliła jeden z naszych lasów, ale ostatnio chyba poszła po rozum do głowy. Mahvran, bardzo młodo wyglądająca smoczyca, która jest jednak jedną z najstarszych tutaj. Dobrze zna się z elfami, odniosłam wrażenie, że chyba nawet je lubi bardziej od nas, ale nie zmienia to faktu, że jest lojalna Pladze. Mahvran jest wyśmienitą czarodziejką i istną skarbnicą wiedzy... – I nadal rzeźbiła w kamieniu. Trochę zejdzie jej na opisywaniu tych wszystkich smoków. Mają czas, mają dużo czasu, a jednocześnie ani kropli. Wszystko zależy od perspektywy.

: 30 sty 2022, 22:07
autor: Mroczna Nowina
Tym lepiej dla niego, że nie naciskała. Mógłby jej wtedy powiedzieć coś mało znaczącego, a potem zwrócić uwagę, iż czuje się zmuszany. Nie uczyniła tego co cenił sobie bardziej w danej chwili, chociaż w finalnym rozrachunku to nic dla niego nie znaczyło.
Północ była wielka, góry za morzem były ogromne, a tereny leżały tak daleko, iż dla Kharta nie było już istotne to co tam było, oprócz oczywiście wartości wiedzy, którą posiadał. Wspomnienie mistrzów... wywołało krótki ból w klatce piersiowej, które w uczuciu dusiło go od środka. Nadal nie znał powodu dla którego się pojawiał. Będzie musiał zapytać o to uzdrowicielkę kiedy już będzie pora, aby się z nią zobaczyć, gdyż było to niepokojące. Może to jakieś powikłania przez jego długie nieodżywienie?
W miejscu, gdzie dorastałem, wiecznie ktoś się podkradał, żeby mnie sprawdzać. Robili rozmaite rzeczy, żebym nauczył się Umiejętności, zwłaszcza gdy byłem najsłabszy.
Wyjaśnił krótko i kiwnął barkami jakby nie miało to żadnego znaczenia. Pozostanie skupiony i będzie obserwował okolicę, chociaż teraz po zwróceniu uwagi skupi się raczej na nasłuchiwaniu, a nie rozglądaniu się. Byli na terenach "wspólnych" czyli potencjalnie każdy z innego stada mógł ich napaść.
Ognvar jest Essyanem i jest daleko stąd, a Ty nie powinnaś kwestionować żadnego bóstwa.
Rzekł spokojnie i nadal się przyjaźnie uśmiechał. To nie była groźba, raczej zwykłe pouczenie.
Oczywiście przysługuje Ci prawo do własnych opinii, jednak powinnaś wiedzieć, że pewnych rzeczy nie należy mówić w określonym miejscu.
"I pewnych rzeczy nie powinno się mówić w ogóle" dokończył w myślach, ale tym akurat wolał się nie podzielić z nią.
Byłaś rzemieślnikiem w Horgifell? Postanowiłaś podróżować, aby opowiadać o Ognvarze?
Zagaił, aby temat się od tak po prostu nie urwał. Miała jeszcze sporo pracy jeśli faktycznie miał być to ołtarz godny dla boga.
Czy możesz mi opowiedzieć o przywódcy, Ryku Plagi?
Zapytał konkretnie o niego, jakby chciał dobrze poznać tego, komu przysięgał. To chyba niezbyt dziwne, prawda? Był nieco przymuszony do przysięgi, którą składał na forum całego stada... inaczej wyleciałby i może zmarłby w pobliżu ich granic? Kto wie. Nadal nie pamiętał co tak na prawdę miał tu zrobić i czy w ogóle został tu wysłany... A może po walce w Forcie nie posiadał celu?

: 07 lut 2022, 21:05
autor: Ołtarz Wyniesionych
Koniecznie będzie trzeba zapisać Kharta na "Terapię Sztuką" u Veir. Otworzy się biedactwo, narysuje coś ślicznego i zrobi mu się nieco lepiej. Oczywiście było to straszne spłycenie tego, co rzeczywiście zachodziło na tych naukach i po nich, jeżeli chodzi o skutki.
"Najsłabszy", cóż, Khart definitywnie miał szczęście, gdyż nie przetrwałby w Horgifell, to nie było państwo dla słabych smoków. Veir zastanawiała się, czy o tym wspomnieć... a niech to. Wspomni. Może nie bezpośrednio, ale wspomni.
– Dobrze, że dali ci szanse, w niektórych miejscach wygląda to zupełnie inaczej. Myślę, że będziesz dobrym łowcą, czy może wojownikiem. Nic o tobie nie wiem, ale możesz nazwać to... przeczuciem. – Powiedziała, po czym dalej kontynuowała rzeźbienie w skale. Jeżeli kiedykolwiek Khart widział Ognvara, może na jakichś pamiątkowych rzeźbach, czy malunkach z Essyanu, z pewnością dostrzegłby wielkie podobieństwo posągiem, który stworzyła tutaj Veir. Czas jednak stworzyć jakieś miejsce na kilka krótkich zapisów. Myślała również, czy gdzieś z boku nie zrobić również Wybrańca, albo Eindride... miała jakąś wizję! Gdyby byli obróceni do siebie tyłem? Tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
– Wszyscy jesteśmy w jednej, olbrzymiej pętli, nad którą Ognvar ma pieczę. Nie jest dalej, niż w Essyanie, chociaż na to miejsce patrzy najczęściej. Nie kwestionuję żadnego bóstwa, a przynajmniej nie Bogów Wolnych Stad. Należy im się szacunek, ale nadal uważam, że nie dorównują Ognvarowi potęgą. – To było podejście ostrożne. Tak samo szacunek należał się Kruczemu Panowi, nawet większy niż w przypadku Bogów Wolnych, ale Veir kłania się tylko i wyłącznie przed Ognvarem.
– Nie, nie rzemieślnikiem, nie... – Zaczęła. To było skomplikowane. – Wszyscy nieco tworzyliśmy, ku czci bogów. Tak jak smoki Heimru były znakomite w obróbce kamieni szlachetnych, ale nie było to specjalnością każdego. Nauczałam, ale jednocześnie również walczyłam, polowałam i pełniłam obowiązki kapłana. – Wytłumaczyła, jednak została jeszcze druga część pytania Kharta. – Nie do końca. Powód mego przybycia był inny. – Odparła w sposób taki, że dała jasno do zrozumienia, że nie chce powiedzieć dlaczego. Lubiła nawet tego samca, ale przed chwilą się poznali, a Veir nie opowiadała takich rzeczy każdemu.
– Jest młody, niedawno został Przywódcą. Jest... uparty, bardzo uparty, wytrwały, co bardzo cenię. To ktoś, za kim warto podążyć. Aoha miał wyboiste początki, ale nigdy się nie poddał. Znam go od pisklęcego wieku, można mu zaufać. Wiele obowiązków spadło na niego w ostatnim czasie, ale radzi sobie, bardzo dobrze. – Powiedziała pokrótce. Gdyby był tutaj Aoha, to z pewnością by się wzruszył.

: 08 lut 2022, 20:40
autor: Mroczna Nowina
Dali mi szansę? – powtórzył nieco skonsternowany i nieco przekręcił łeb. Khart na pewno nie nazwałby tego szczęściem kiedy po morderczym treningu w wieku siedmiu księżyców ktoś jeszcze przed możliwością odpoczynku próbował go napaść i pobić. Nie miał pojęcia jak Veir zdefiniowała sobie miano "najsłabszego"... zresztą było to nieistotne dla samca, którego nie mogłyby obrazić jej niewypowiedziane słowa.
Zapewniam Cię, że nie masz pojęcia o czym mówisz.
Rzekł nieco melancholijnie i ze znużeniem obserwował obróbkę kamienia. Nie musiał jej wszystkiego tłumaczyć o sobie, a tym bardziej nie zamierzał. Jeśli uzna go za słabego to tym lepiej dla niego, że teoretycznie niezbyt istotna samica w jego codziennym życiu nie będzie mogła prawdziwe zdefiniować jego umiejętności. Była członkiem stada, ale nadal była zupełnie obcą mu istotą.
Skoro tak mówisz...
Odparł cicho nie zamierzając wdawać się w dyskusję religijną z wyznawczynią innej wiary. Jego zdaniem każda wiara, wyznawana rzetelnie, według właściwych sobie zasad, była prawdziwa. Przecież one nie wykluczają się wzajemnie, więcej, mają ze sobą wiele wspólnego jak: miłość do Bóstw, uczciwość, potępienie nienawiści i nieuzasadnionej przemocy wobec drugiej istoty...
Co więc on wyznawał? Jego wiarą był Kodeks i zebrane w niej Zasady, którymi kierował się w swoim życiu. Co prawda miał luki w pamięci, jednak starał się pilnować wszystkich tych, które nadal pamiętał, a większość z nich wykonywał z taką łatwością jak oddychał.
Na jej kolejne słowa nieco przekręcił łeb. Nie zamierzała mu zdradzić powodu dla którego tu przybyła, a skoro nie zamierzała to i on stworzył własną teorię. Próbowała pozyskać wiernych.
Niezbyt to wyniosłe zadanie, ale z pewnością ambitne na terenach, gdzie bóstwa można było spotkać praktycznie każdego dnia.
Następne słowa wreszcie były bardziej konkretne. Czegoś się wreszcie o tym smoku dowiedział. Pokiwał łbem na znak zrozumienia i znów się uśmiechnął do zadu (gdyż dalej obrabiała skałę i się nie patrzyła na niego),
A wiesz może ile Plaga aktualnie ma uzdrowicieli? Słyszałem tylko o takiej małej samicy, nic ponadto...
Zagaił jeszcze, aby znów dać pole do popisu Veir. Lubiła mówić, a on lubił przede wszystkim słuchać.

: 15 lut 2022, 20:09
autor: Ołtarz Wyniesionych
– Będąc najsłabszym, w Horgifell nie da się przeżyć. Takie jednostki eliminowane są już na etapie pisklęcym. Klątwa słabości... – Z wieku na wiek, słabeuszy w tym państwie było coraz mniej. Dla Kharta to stwierdzenie mogło nie wydawać się zbyt miłe, bo mniej więcej przekaz był taki: "Ciesz się, że żyjesz", ale po prostu taka była prawda. Veir początkowo całkowicie się z tym zgadzała, ale z czasem doszła do wniosku, że zdeterminowanych słabeuszy nie wolno lekceważyć.
– Czyżby? Jestem pewna każdego słowa, które zostało, bądź zostanie przeze mnie wypowiedziane. – I z jej strony było melancholijnie, ale tym razem dla Kharta poszła dosyć spora pochwała, o ile ten połączy to z poprzednimi słowami. Horgifellczycy znali się na smokach, Wybraniec znał się na smokach.
Khart zdawał się nie być zainteresowany rozmowami o religii, psiakrew... liczyła na to, że uda im się porozmawiać o tym nieco dłużej, może skłonić go do pewnych myśli? "Skoro tak mówisz", praktycznie czuła się urażona. Gorsze byłoby tylko skwitowanie tego jako "Aha". Szkoda, że nie miała dostępu do jego umysłu. Czyż wiara w Ognvara nie była kodeksem? Były zasady, wyznaczone przez Władcę Czasu i Wybrańca. Trzeba było się do nich stosować, tylko tyle i aż tyle. Chwała Wybrańcowi. On był ich kodeksem.
– Masz na myśli Abellę? Te, która wygląda jak pszczoła? Jest Hebog, ale nie widziałam go od bardzo dawna. To samo tyczy się Jaaha. Obawiam się, że albo odeszli do Horidor, bądź Khainak, albo daleko za barierę. – Mogła spekulować, że Jaah raczej nie żyje, co nieco ją smuciło. Nie zostawiłby Gerny, Aohy. Hebog... ciężko powiedzieć. Niestety, wieść o znalezionych, zamarzniętych zwłokach Pikującego nie dotarła do Veir.
Jeżeli chodzi o prace nad kapliczką, Piastunce udało się wykuć w skale kilka słów w języku Horgifellijskim. Inde anfanse, inde eutt. Herrd Zime, fuhle mej. Co to oznaczało? Nie powie. Chciała zaciekawić Kharta i wznowić dyskusję o religii. Uda się? Nie uda?

: 16 lut 2022, 18:09
autor: Mroczna Nowina
Khart przez dłuższą chwilę zastanawiał się jak odebrać jej słowa. Czy ona na prawdę uważała, że silne jednostki nie popadały czasem w słabość? Jeśli tak to żyła w utopijnym świecie w którym po prostu zamykano ślepia na słabości ciała.
Samiec podniósł się raptownie i jego sylwetka wydawała się powiększać poprzez unoszące się futro. Zmierzył samicę zimnym spojrzeniem.
Piastunko Veir, możesz sobie wykreślić te słowa z umysłu, ponieważ nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. A jeśli nie umiesz powstrzymać się przed wyrażaniem podobnych opinii, nie życzę sobie więcej twojej obecności. Bycie słabym nie ma nic wspólnego z wątłością od urodzenia. Jestem przekonany, że ty również nie raz okazałaś się zbyt słaba przy walce z dominującym oponentem.
Khart usiadł z powrotem, pomrukując pod nosem w związku z ironią, jaka kryła się w jej słowach.
Będąc rannym, albo zmęczonym małym smokiem jest się słabym. Tyle mam do powiedzenia w tej kwestii.
skomentował i przemilczał tak komplement jak i całą resztę jej słów oczekując przeprosin. Nadal siedział spoglądając na nią z dezaprobatą.

: 18 lut 2022, 19:40
autor: Ołtarz Wyniesionych
Myślała, że będzie jej dobrym kolegą z północy, ale chyba czas miał dla nich zaplanowaną inną pętlę. Od kiedy tutaj przybyła, ani razu nie zdenerwowała się aż tak poważnie. Zazwyczaj była oazą spokoju, a co najwyżej rzucała jakimiś niezbyt przychylnymi komentarzami w komnatach swojego umysłu. Podeszła do samca bliżej, mocno naruszając jego stregę komfortu, po czym dotknęła go swoim czołem.
– Kim ty jesteś, żeby mnie oceniać? – Rzuciła dosyć gniewnie, ale nie krzyczała. – Cudzoziemcy tego nie zrozumieją... – Rzuciła po chwili, warknęła, rosomak również się nastroszył i z pewnością rzuciłby się do gardła Khartowi gdyby nie to, że Veir go powstrzymała. Sapnęła, po czym zostawiła Oddanego w spokoju. – W Horgifell liczy się tylko przetrwanie. – Zaczęła, nieco już ochłonęła, ale niemal rozbiła pomnik, który tak dokładnie i starannie rzeźbiła. Myślała, że zrozumie, on jeden. Na Północy nie jest łatwo.
– Jeżeli jesteś wątły od urodzenia, a nie jesteś geniuszem strategii... nie zajdziesz za wysoko w Łańcuchu Wyniesienia. Stagnacja zaś oznacza śmierć. Nie wspominając o tym, że często po prostu zabijało się najwątlejsze pisklęta, zwyczajnie mordowało, zrzucało z najwyższych ze szczytów. Klątwa słabości. Wybraniec nie chce, żeby się rozprzestrzeniała. Jest powód dla którego Horgifellczycy uznawani są za najsilniejszych, mimo iż jesteśmy najmniej licznym państwem, powód, dla którego wszyscy się nas boją, mimo iż nigdy nie mieliśmy żadnego sojuszu. – Mówiąc, stanęła do Kharta tyłem. Specjalnie. Jeżeli chciał – mógł ją zaatakować. Niech spróbuje. Życie, to wieczna walka.
– Jestem tutaj z tobą, a Wybraniec rzadko kiedy daje drugie szanse. – Odpowiedziała.To powinno rozwiać wątpliwości Kharta. Oddany mógł mieć różne od niej definicje słabości, ale nie zmienia to faktu, że w Horgifell skończyłby jako mokra plama krwi na samym zboczu Essyanu.

: 18 lut 2022, 21:50
autor: Mroczna Nowina
Khart nie pozostał jednak obojętny. Podniósł się i zrobił sus do tyłu szybkim ruchem, po wylądowaniu od razu stanął w pozycji gotowości. Nie czuł się pewny przy ewentualnym pojedynku, ale nie powoli nikomu w taki sposób do siebie się zbliżyć.
Jeśli nadal zamierzała naruszać jego przestrzeń osobistą to machnie jej łapą przed pyskiem ostrzegawczo. Żadnych uśmiechów jedynie powaga i lodowate spojrzenie.

Nie zrozumiałaś mnie. Nauka umiejętności i Zasad wymagała, aby doprowadzano do stanu kiedy trzeba walczyć z przemęczeniem, albo bólem. Jest to stan bycia najsłabszym. Czy w Twoim rozumieniu nie istnieje osłabienie spowodowane ranami i zmęczeniem?– stwierdził chłodno Khart. Czy istniała jakaś różnica językowa pomiędzy nimi? Mówiła o zupełnie innym przypadku, niż on. Właśnie sobie zdał z tego sprawę, ale widocznie była zbyt pochłonięta swoją złością i przez to łamała Zasady.
Wiem, w jaki sposób działa twoja religia. Wiem również dość, żeby dostrzec jej wady. Nie zamierzam jednak o tym dyskutować, gdyż nie ona obraża moje szkolenie, a robisz to ty.
Odwróciła się do niego zadem, a on kompletnie uspokoił się, znów kładąc się na łapach. Ciekawiło go to, ze po takich nieprzychylnych słowach była w stanie tak mu zaufać, ze nie zaatakuje, jednak on zupełnie nie czuł niczego wobec niej, a poza tym jednak wiązała go przysięga w myśl której nie mógł zagrozić jej życiu dopóki sama nie złamała praw Siewców.
Na jej ostatnie słowa nic nie powiedział, po prostu uważnie obserwował co robiła tak samo jak jej rosomaka. Nie lekceważył żadnego przeciwnika w myśl zasady 9, ale zdecydowanie bardziej obawiałby się pojedynku z piastunką, niż tym zwierzęciem, który mógł bardziej robić za posiłek.

: 24 lut 2022, 20:18
autor: Ołtarz Wyniesionych
Chyba... faktycznie za bardzo pochłonęła ją złość. Nie zmieniało to jednak faktu, iż wątłość od urodzenia w jej państwie była uznawana za słabość. Musiała przyznać mu jednak częściowo rację, Veir nie należała do tych, które uparcie stałyby przy swoim, udając najmądrzejsze, jednocześnie dobrze wiedząc, że nie mają racji. Zauważyła swój błąd, powie o tym, ale nadal będzie się wypowiadała na kwestię samej wątłości.
– Po części cię nie zrozumiałam. Ty jednak źle się wyraziłeś. Stwierdziłeś, "zwłaszcza, gdy byłem najsłabszy", myślałam, że odnosi się to do bycia najsłabszym z grupy, a nie to, iż zostałeś celowo doprowadzony do tego stanu. Twym błędem było jednak niedoprecyzowanie tego. Nie znam twoich zasad. – Powiedziała, dosyć neutralnym głosem. – Doprowadzenie się do stanu przemęczenia i bólu wydaje się rozsądne. Nas nauczono kompletnie ignorować ból, walczyć w ferworze walki, mimo iż mamy połamane wszystkie kości. Ból umacnia, ból oczyszcza, w bólu wszyscy jesteśmy równi. – To ostatnie to taki wierszyk, którym posługiwali się najmłodsi, tak właściwie, opowiedziała jego skróconą wersję, gdyż całość zawierała jeszcze... "Mocniej, mocniej! Uderz mnie, tak, żeby bolało!". Jednak darowała sobie ze względu na sytuację.
– Nie zmienia to jednak faktu, że bycie słabym ma wiele do czynienia z wątłością od urodzenia. Uprzedzę twoje słowa – Horgifellczycy są znani z tego, że ignorują ból i zmęczenie. Nie sprawia to, że kompletnie znikają, ale jest do tego blisko. – Czuła, że dalej jej do Kharta, niż do kogokolwiek innego z Plagi, a miała przeczucie, że będzie całkowicie odwrotnie, jako iż ten pochodził z rejonów niemal graniczących z Essyanem.
– Myślę, że twoja wiedza o północy w połączeniu z tym, co ci powiedziałam da ci wystarczające możliwości, by skrytykować moją wiarę w sposób rzetelny. Słucham. Zaskocz mnie. – Powiedziała. W końcu odwróciła się do Kharta przodem. Uspokoiła się, ale nieporozumienie wynikało z jego błędu, zatem czuła się nieco pewniej. Skąd miała wiedzieć, że to gdy jest "najsłabszy" oznaczało jego w fizycznie najgorszej formie, wywołanej celowo, a nie określenie, że był najsłabszym z piskląt poprzez wątłość fizyczną?
– Ty natomiast opowiedz mi o swoich zasadach. Nie obraziłam ich otwarcie, ale chętnie zrobię to, krytykując je w podobny sposób, co ty moją religię, o ile będę mogła się do czegoś jeszcze przyczepić. – Dodała po chwili. Rosomak się uspokoił, chociaż gdyby tylko wiedział, jak bardzo Khart lekceważy go w swoich myślach, to rzuciłby mu się do gardła.