Strona 42 z 48

: 17 cze 2022, 18:03
autor: Maros

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Jemu jednak nie widziało się wystawiać w miejsce dyktowane przez kogoś, kto kieruję się zapewne żądzą odzyskania strzępek honoru i zmyciem z siebie porażki. Brak rogów miał mu o nich przypominać do końca jego dni, co nie znaczyło, że wiecznie trzymał by je u siebie. Odciętą łapę dało się odzyskać za kilka marnych błyskotek, to było by zbyt łatwe.
Nie było się co łudzić, młody miał do czynienia ze starym wyjadaczem, mającym już styczność z podobnymi sytuacjami, sam nawet takie organizował. Wylegiwał się wiec gdzieś, dosłownie leżąc brzuchem do góry. Puchaty ogon czasem poruszył się na trawie, zaś łeb spoczął na chłodnej ziemi, z na wpół przymkniętymi ślepiami. Kompani byli oczywiście obok, Emis drzemał, Erys siedział pod jakimś drzewem nieco z boku.
Gdy dotarła do niego wiadomość, uśmiechnął się pod nosem.
– Jesteś strasznie przewidywalny.... – mruknął sam do siebie.
~ Moja propozycja jest bardzo prosta, zapłać za swoją głupotę. Piętnaście kamieni szlachetnych za każdy róg, bardzo prosto policzyć całość. ~ młodzik usłyszał oczywiście Erysa, od którego była wiadomość mentalna. Przeciągnął się leniwie, na nowo zamykając ślepia.

: 17 cze 2022, 20:38
autor: Charakterny Zapał

Narazie i tak nie liczył na jego przybycie, jedynie na jego odpowiedź. Dał mu trasę jakby wolał rozmawiać osobiście, lecz jak się okazuje woli posługiwać się maddarą w przeciwieństwie do niego. Skupił się, żeby nie wypierać wiadomości poza obszar umysłu co było zdecydowanie trudniejsze niż zwykle, kiedy zaczynał się dekoncentrować pod przypływem irytacji.

ll Nie porównuj ceny Mych rogów do sterty kamieni!
Zdenerwował się, lecz nie było to wszystko co chciał rzec. Było coś innego co zdenerwowało go bardziej.
ll Również nie będę Ci niewolniczo płacił za coś co tak naprawdę jest Moje! Masz mi je zwrócić, ale już!

: 17 cze 2022, 20:50
autor: Maros
Uchylił lewe ślepie, by popatrzeć na Erysa, który drgnął nieco na podniesiony głos jaki rozszedł się po więzi.
– Oj, oj... Jaki zły. – kolejne słowa wymruczane pod nosem.
Przesłał kompanowi, co ma mu wysłać.

~ Masz rację, są warte o wiele mniej. Reszta ceny to nauczka. ~ chwila przerwy, by znaczenie słów dotarło do Plagijczyka.
~ Obecnie moje, zabrałem je tak, jak ty chciałeś odebrać mi życie. Dla kaprysu, brawury? Jaki tam miałeś powód?

Tutaj na prawdę był go ciekawy, niecodziennie ktoś na prawdę próbuje Cię zabić i jest to coś więcej niż dwónóg lub drapieżnik.

: 17 cze 2022, 21:58
autor: Charakterny Zapał
Nauczka... Prychnął. Nauczki mu się zachciało robić na stare lata, do diaska! I niby czemu miała mu ona służyć? Jej nietykalności? Prędzej czy później coś go dopadnie, a to czy to będzie on, czy co inne było jedynie sprawą formalną. Zastanowił się jeszcze raz nad ceną, kiedy przyjął do umysłu drugą wiadomość, która odebrała mu na to siłę mentalną. Doprawdy myślał, że morderstwo, a odebranie własności działa na tej samej zasadzie? Zemsta, a polowanie to zdecydowanie co innego
ll Jakikolwiek by nie był nie będę Ci go zdradzać w ten sposób! Jeśli zależy ci na tym zapytasz osobiście, lecz jej wartość przewyższa to co wymagasz za rogi
W każdym razie nie jest to informacja, która należy się byle komu, a już na pewno nie będzie jej przekazywał przez jej kompana. Pora jednak wrócić do sprawy priorytetowej.
ll Załatwię Ci tę głupie kamienie. Skąd i jak chcesz je odebrać?

: 17 cze 2022, 22:34
autor: Maros
Tym razem na odpowiedź musiał nieco zaczekać, niezbyt długo, ale jednak przerwa była odczuwalna. Przekręcił się na bok, by finalnie wylądować na brzuchu i sięgnąć po torbę. Wyjął z niej miskę bukłak oraz sakiewkę.

~Oh, pytałem już gdy staliśmy pyskiem, w pysk na arenie. Niestety nasza zabawa szybko dobiegła końca. ~ leszy zdawał się doskonale nadawać na przekaźnik, nawet ton głosu był odwzorowany bardzo dobrze. Ta wyczuwalna nutka żalu.
~Tego dowiesz się, gdy będziesz miał je w łapach. Dasz mi wtedy znać i coś wymyślimy. Sami. ~ ostatnie słowo podkreślone zostało nieco mocniej.

Naokoło rozniósł się zapach chmielu, gdy do gotującej się wody wrzucił jego kwiaty. Nie za wiele, tyle by zapewnić sobie oczekiwany stan. Pozostawił je do wystygnięcia, a to oznaczało, że rozmowa powoli zmierzała ku końcowi.

: 17 cze 2022, 23:50
autor: Charakterny Zapał
Nie pamiętał tego. Po rozpoczęciu walki nie przypominał sobie żadnego pytania, o którym mówił. Dlatego nie akceptował tego jako spełnione wymaganie ani też nie zamierzał brać go pod uwagę, żeby usatysfakcjonować smoka.
ll Nie myśl, że wezmę ci je teraz pod uwagę.
Odparł kpiąco. Następnie wysłuchał następnych wieści, z czego najbardziej podpadła mu kwestia bycia sami.
ll Sami. Twoje zwierzaczki na posyłki też się w to wliczają.
Stwierdził chłodno po czym dodał.
ll Niedługo dam znać

: 18 cze 2022, 13:12
autor: Maros
Wątpił, że ten wywiąże się z umowy, chociaż nikogo nie powinno skreślać się na starcie. Cóż, wolał miłe zaskoczenie, niżeli gorzką porażkę. Skinął jedynie łbem do Erysa, by ten przytaknął mu i zakończył to, samemu wyławiają w tym czasie szyszki chmielu z naparu.

~ Dobrze, bobrze...

Po tym nie padła już żadna odpowiedź, cała trójka zajęła się własnymi sprawami.

: 18 cze 2022, 14:59
autor: Charakterny Zapał

Szlak by trafił tego przeklętego niedobitka. Rzucił mimochodem do siebie, marotal tak również chwilę później wkurzony na niego. Nie chciał go już nawet słuchać, i kiedy kolejna wiadomość próbowała dostać się do jego umysłu jego maddara ją po prostu pożarła. Smok nerwowo zmierzał ku dogodnemu miejscu do wzbicia się w powietrze, aczkolwiek polegał na intuicyji. Wszystkie jego myśli zaprzątał albo północny, albo ten jego warunek przez co nawet nie przejął się, kiedy maddara zaczęła uciekać ze źródła i wibrować naokoło ciepłą energią. Aż dym mu buchnął z nozdrzy, kiedy mocniej odetchnął. W końcu wzbił się w powietrze kierując się na terytorium Plagi. Nie zauważył nawet kiedy całkowicie opuścił wyspę.

//zt

: 04 lip 2022, 23:23
autor: Arachran
Ostatnio... za dużo spędził poza terenami Ognia. Musiał sobie wszystko poukładać w głowie, przyjąć parę faktów do wiadomości i tyle. Szkoda tylko, że według jego rozumowania niektóre plany mu się po prostu zj##ały. Bycie piastunem odpada, poznanie Micoru odpada, kontakt z Akanth też urwał, wszystko poszło na łeb na szyję. Co miał teraz robić? Może walczyć ze swoimi odruchami wymiotnymi, kiedy widzi krew i w końcu się na cokolwiek przydać stadu. Może jeszcze nie jest za stary żeby spróbować być dobrym wojownikiem, może własnie to byłaby rzecz którą "na starość" mógłby się zająć. Zigu siedział tutaj z nim jak zawsze, wczoraj odbyła się ceremonia gdzie Fazma dostał rangę adepta. Widział to wszystko od Zigu, przekazał mu tyle ile zapamiętał. Może jak będzie wystarczająco dużo myśleć o Fazmie to tutaj przyleci, nie miał nikogo więcej z kim mógłby sobie porozmawiać od tak.
Wiatr dmuchnął mu w pysk a kolejne fale wody rozprysły się o brzeg, dotykając również jego. Westchnął, czując jak ta chwila działa na niego relaksująco.

: 07 lip 2022, 23:00
autor: Niepozorny Kolec
Fazma był świadomy sytuacji z odbiciem, jednak nie do końca miał taką świadomość na temat tego jak to wpłynęło na życie Sekretu. Z jego punktu widzenia nie powinno. Fakt, dwa pisklaki pewnie będą mieć nieprzyjemne skojarzenia, ale hej! Komu nie zdarzyło się straumatyzować jakiegoś malucha, prawda!? Faźmie na pewno się to przytrafiło! Poza tym wiadomo już było co tam zaszło, Mir Płomieni i większość stada nie obwiniała Sekretu w żaden sposób. A w zdaniu Fazmy Sekret robił dokładnie to co sam młodzik księżyce temu, naburmuszył się i schował w własnej niedoli, zamiast spróbować jakoś ogarnąć życie.
Myślenie o podopiecznym widocznie zadziałało niczym magia. Fazma właśnie ponownie zaczął krążyć po terenach wspólnych, wyszukując czegokolwiek co przyciągnęłoby jego uwagę. Ostatnim czasem nieco się zmienił. Zaczął być bardziej ciekawski, poszukiwać przygód i chętniej rozmawiał ze smokami. Chociaż stwarzało to pewne problemy, bo młody smok nie raz pakował się już w potencjalnie niebezpieczne sytuacje. Po prostu miał szczęście że nic poważnego mu się nie przytrafiło.
Krążąc tak, Niepozorny kolec zauważył znajomą gamę kolorów na wyspie i przymierzył się do lądowania. Sięgając ziemi, młodszy samiec zmierzył opiekuna czujnym wzrokiem, jakby chciał się upewnić że nie ma znowu do czynienia z niebezpiecznym odbiciem.
Ładne widoczki, co nie...? – Fazma odsunął widocznie kiełki w krzywym uśmiechu. Zdecydowanie nie był zadowolony z faktu że Sekret Lasu nie stawił się na jego mianowaniu, wysyłając zamiast tego Zigu. – Coś ci wypadło w czasie ceremonii? Bo jakoś nie przypominam sobie żeby to Zigu był moim ojcem, ale mogę się mylić... – Fazma był poirytowany ogółem pasywnością Sekretu przez kilka ostatnich księżyców. Czy nie powiedział że nauczy go walki za pomocą maddary? A może skupiał się na swojej irytacji tak bardzo, że nawet nie zauważył że nazwał Sekret "ojcem"...?

: 08 lip 2022, 18:59
autor: Arachran
Nie ma co, było przyjemnie a on sam czuł że podnosi się z tego stopniowo. Siedział tak i relaksował skię, rozmyślając sobie o tym co musi robić. Najpierw walki na priorytet, może już mu przeszły te odruchy wymiotne na widok krwi kto wie. Zerknął na błękitne niebo ciesząc się nim (kompletnie nie wiedząc, że jutro wydarzy się coś bardzo złego na niebie) i ciepłymi promieniami słońca. Powoli rozłożył skrzydła, rozciągając je na boki i pokazując ich pełną, majestatyczną wielkość. Dobrze było mieć takie duże skrzydła, latanie było dzięki temu bardzo przyjemne i mało męczące. Patrzenie na płynąca wodę było hipnotyzujące, pomogło mu poukładać w głowie plan działania. Zdecydowanie... też sam nabrał nieco dystansu, zrozumiał że zbytnio reagował na każdą "katastrofę". Usłyszał trzepot skrzydeł i zobaczył – no patrzcie na to – Fazmę. Na jego słowa i ton nijak zareagował, może tylko trochę bardziej nastroszyły mu się błony na głowie. Myślał chwilę co mu odpowiedzieć, nie wiedział że ta ceremonia co się odbyła miała być też jego awansem na adepta. Wywrócił w końcu oczyma i powiedział
– Twój ojsies musiał szie uporaś z własnymi demonami. A poza tym Naeda nie powiesiała mi, że na tej seremoni dostaniesz adpta. Ado... adepta
Rozłożył jedno skrzydło i przeciągnął się, rozciągając je ponownie na maksymalną długość. Odstawił je ponownie na ziemię, popatrzył ze zmarszczonym pyskiem na Fazmę jakby niezadowlony z czegoś
– Byłem sam.... i to moi pomogło sobie poukładaś w głowie trochę....

: 10 lip 2022, 0:28
autor: Niepozorny Kolec
W zasadzie błaha reakcja Sekretu Lasu nie była już szczególnie czymś nowym dla Fazmy, chociaż go poniekąd irytowała. Zwłaszcza gdy Arachan nie mówił mu jaki jest powód jego zachowania. W zasadzie ich relacja stała się dość skomplikowana od tajemniczego zniknięcia Mory. W dużej mierze młody smok sam się przyczynił przez niedojrzałe strzelanie księżycami focha na cały świat, jednak bierność Sekretu Lasu także tu nie pomagała.
Mir Płomieni nie powiedziała mu. Dobra, to miał przynajmniej jakieś wytłumaczenie, Fazma nie mógł raczej wymagać od niego by nastawiał się że każda ceremonia będzie ceremonią Fazmy. Królik klapnął niezadowolony na tyłek, mrużąc oczy i warcząc coś niezrozumiałego cicho pod nosem.

Niepozorny zaczął się zastanawiać nad tym co powiedział Sekret. Własnymi demonami? Zerknął w stronę opiekuna, który też chyba nie był w najlepszym humorze. – To może mi powiesz o co chodzi? Z czym walczysz? – Zapytał już mniej pretensjonalnym tonem. Fazma odwrócił wzrok, próbując przypomnieć sobie co mogło się ostatnio stać, ale tylko ostatnia sytuacja przychodziła do głowy. – Chodzi o te odbicie Katamu? Jest martwe... – Zapytał, przekrzywiając głowę. Stworzenie udające Arachana dostało to na co zasłużyło. Przywódczyni wiedziała o wszystkim i pewnie reszta stada także albo już wiedziała, albo dowie się niedługo. Sytuacja była problemem, ale została rozwiązana.

: 11 lip 2022, 23:25
autor: Arachran
Arachran nie odpowiedział mu od razu, musiał zastanowić się nad odpowiedzią. Nie, musiał zastanowić się czy w ogóle chciał mu odpowiadać. Miał wrażenie, że ten cały "ból" był dość wyblakłym wspomnieniem. Mimo tego, że dalej musiał popracować nad przezwyciężeniem swojego strachu do krwi. Zerkał to na wodę przed siebie, to na Fazmę nie mogąc się zdecydować. Jeszcze niedawno robiłby teraz wszystko, żeby ten nie był na niego obrażony ale... nie mogło to tak działać. A może jednka jemu się tylko wydaje, że się zmienił kiedy w rzeczywistości dalej będzie kropka w kropkę taki sami. W końcu westchnął i zdecydował, że przynajmniej jak się komuś zwierzy to będzie mu lepiej. Naeda chociaż była jego siostrą, przyszywaną ale jednak, to nie miała niestety czasu dla jakiegoś tam zielonego smoka z problemami gdy całe stado patrzyło jej na łapy
– Hmmm... jakby si to powiedzieć....
Zaczął ale przerwał bo jakby to powiedzieć? Nie wiedział czy Fazma nie był wciąż za młody, żeby zrozumieć pewne sprawy. Arachran też trochę zazdrościł mu charakteru, chociaż raczej tego mu wprost nie powie
– Fazma... musisz zrozumnieć, że nie każdy jes taki zaradny jak ty i radzi sobie tak sobrze jak ty. Ja może ji już jestsem stary czy soś ale ciągle czuję się pogubiony– nie wiedział czy był sens zaczynać tak rozmowę ale kiedy mówił o tym, że samiec świetnie sobie radzi, nie mógł ukryć swojej dumy z niego w głosie
– A moje demony? Moga się wydaś dość nijakie dla ciebe...ot nigdy nie lubiem zabijać, boję się rkw... krwi. A to coś z Katamu? Staram się już o tym nie myśeleć, wyjaśniło się. Ale dało mi to torochę so myślenia, muszę w końcu być tym cholernym czarodziejem a nie cieniem
Na końcu zdania położył błony na łbie, odwracając wzrok i patrząc na horyzont. Miał w Fazmie nie tylko adoptowanego syna ale i przyjaciela, dość nietypowego i kompletnie innego w charakteru niż on ale jednak. Kiedy Mora zniknęła to zobaczył w nim samego siebie, małego Arachrana co stracił całą swoją rodzinę. Nie rozpaczał już po tym oczywiście, jednak wciąż pamiętał emocje
– W sumie nie wiem szy to zrozumiesz... pewnie dla ciebie jes oto głupie, to co mówię huh?... Nie mówie że jeseś głupi oczywiście, nie zor-zum mnie źle NO ale jak się już pytasz ot to masz odpowiedź
Dopytał na koniec jakby żartem, bo oczywiście zaczął już niepotrzebnie mielić jęzorem i powiedział za dużo. Przejechał pazurem (nie tą ostrą częścią oczywiście) po pysku, kiwajac głową lekko na boki jakby załamany własnymi słowami.

: 12 lip 2022, 14:46
autor: Niepozorny Kolec
Oczywiście że Fazma nie dostrzegał problemów Arachana do tej pory. Był zajęty własnymi problemami, a jego opiekun do tej pory nie otworzył się ani razu, częściej raczej chowając przed nim i przez stadem. Ale po części Niepozorny Kolec mógł to zrozumieć. Sam przeszedł przez podobny proces, odwracając się od wszystkich i tonąć we własnym żalu. Można powiedzieć że tak spędził sporą część pisklęcych dni, jak i czas gdy był nastoletnim podrostkiem. Fazma przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Był nadal zły na Arachana że zachował się w ten sposób. Fazma nadal mógł być nieco za młody i niedoświadczony by pojąć że można być w pełnii dorosłym smokiem i nadal nie mieć pojęcia jak rozwiązać swoje problemy. Że dorośli w zasadzie nadal byli pisklętami, tylko z większym pokładem siły, wiedzy i doświadczenia. Ale sam wchodził w dorosłość, więc ta prawda także niedługo go dotknie.

Nie za bardzo wiem o jakiej zaradności mówisz. Nadal nie potrafię się tak naprawdę sam obronić, polegając na tym co inni mi poddadzą pod nos. Moja maddara często robi kompletnie co innego niż bym chciał lub nagle nie działa w ogóle. Nie mam sam pojęcia czy nadaję się na czarodzieja...ale coś muszę robić. – Nie mówiąc że często miał więcej szczęścia niż rozumu. Zajęło mu wiele czasu by chociażby nauczyć się dobrze latać, czy chociażby komunikować się za pomocą maddary. Było wiele przypadków w których gdyby miał nieco mniej zadziwiającego szczęścia, pewnie byłby już martwy. Tak bardzo jak nie lubił tego przyznawać, był tego świadomy.

Słuchał dalej, mrużąc lekko oczy. Jednak po jakiś czasie wyraz jego pyszczka nieco złagodniał. Czy naprawdę rozumiał przez co przechodził Sekret Lasu? Niestety nie, Fazma nie odczuwał jakiegoś silnego strachu lub odrazy przed przemocą. Sekret sam z resztą wiedział że królik potrafił być nieobliczalny w silnym stresie, jak gdy zaatakował uzdrowicielkę gdy ta była pisklakiem. Jednak do jakiegoś stopnia Fazma mógł go zrozumieć, wiedział jak to jest gdy nie masz pojęcia jaka powinna być twoja rola. Sam nie był nadal do końca pewny czy bycie czarodziejem byłoby dla niego najlepszym wyborem, ale jedyną logiczną alternatywą byłby łowca. Oba w sumie wymagały od niego zdolności walki i samoobrony. Niestety przegapił swoją szansę z uzdrowicielstwem.

Fazma nie był pewien czy miał być jakąś sensowną odpowiedź w tym przypadku. Jeżeli szukał rady co do swojego problemu, może lepiej nie pytać smoka który sam nie miał pojęcia kim jest. Fazma usiadł, pochylając nieco uszy. Miał pewną myśl. Nie wiedział czy to pomoże jakkolwiek, ale nie widział innej odpowiedzi która byłaby lepsza.
Wiesz że...jak Mora odeszła, zacząłem myśleć że to kwestia czasu nim z tobą będzie tak samo...? – Nie rozmawiał o tym praktycznie z nikim. Przyznał odrobinę swoich uczuć Impresji bo zasługiwała na wyjaśnienie, ale także bez szczegółów. W tamtym momencie nie miał powodu by ufać komukolwiek. By wierzyć w kogokolwiek. – Ale...zostałeś, mimo że sam zacząłem próbować cię odepchnąć bo myślałem że wtedy będzie to boleć mniej, gdy będę się tego spodziewał. Wbrew temu co myślałem lub jak się zachowywałem zostałeś. – I szczerze, Fazma poczuł ulgę zbierając się na odwagę by to końcu powiedzieć, nawet jeżeli podczas mówienia w jego oczach zaczęły się zbierać łzy. Sekret przez długi czas był jedynym smokiem który nadal emocjonalnie łączył go ze Stadem Ognia. Ciężko powiedzieć co by się stało gdyby przeszłe przypuszczenia Fazmy się spełniły, ale na pewno nie skończyłoby się to niczym pozytywnym.

Potem...rzeczy zaczęły się powoli zmieniać. W stadzie pojawiło się więcej smoków, na nowo zaczął powoli wchodzić w życie stada. Zaczął odwiedzać Świątynie gdzie spotkał Anareę, dowiedział się więcej o Bogach i Wolnych stadach. Nawet odkrył jakąś aktywność która pozwalała mu dać jakiś upust w czasie silnego stresu, łagodząc nieco nerwy. Tworzenie małych ozdóbek z drewna sprawiło że miał coś w czym czuł się dobry, zwłaszcza że nie była to bardzo częsta umiejętność wśród smoków. Jednak nie odkryłby żadnej z tych rzeczy, gdyby nie przełamał szukając wrażeń poza najbliższym otoczeniem.
Może bycie czarodziejem po prostu nie jest dla ciebie. Umiesz inne rzeczy, prawda? Uczyłeś mnie używać maddary i chyba nie tylko mnie... – Zastanowił się nad tym. Jakie pozycje w stadzie nie wymagały babrania się w krwi? W zasadzie jedynie piastun, nawet uzdrowiciele nie raz widzieli skutki walk i musieli szperać w tych rzeczach. Ale nawet jeżeli Sekret nie widział siebie w tym, to po prostu mógł nadal być czarodziejem głównie do uczenia młodszych. Jakoś Fazma nie słyszał by ktokolwiek miał z tym problem że Sekret wiele nie walczył.

: 15 lip 2022, 13:22
autor: Arachran
– Twoja madara jes kapryśna boś jesze młody. To się uspokjaja nieco jak się jest starszy... i każdemu to sie dzieje pofare...... moment jak to byo....hmmmm... a tak, każdemu in dy wi du alnie– odpowiedział niemal od razu kiedy Fazma się poskarżył, że nie idzie mu w magii. Nie wiedział co powiedzieć jednak na to, że on nie był pewny co do bycia czarodziejem. Właśnie ale "coś musi robić" i to było dokładnie takie samo podejście, jakie miał Arachran. Coś musiał robić... bo stado nie pozwoliłoby mu po prostu być. Taki smok jest bezużyteczny dla stada... niestety.

Arachran nie spodziewał się takich słów ze strony Fazmy, momentalnie na niego spojrzał i zawiesił wzrok na różowym smoku. Zrobiło mu się... miło a jednocześnie przykro, kiedy usłyszał jakie miał obawy. Jednak kompletnie go rozumiał, też pewnie by tak zareagował... a sam trochę odpychał od siebie smoki, kiedy Riri i Kvai odeszli sobie od ich rodziny. Może Riri byłby w stanie jeszcze zrozumieć, miała taki a nie inny światopogląd. Widząc jak oczy mu się szklą, zbliżył powoli głowę i lekko musknął bark Fazmy. Było... jemu było ciężko okazywać emocje, empatia mu trochę szwankowała ale jeszcze nie było chyba aż tak wielkiego dramatu. Popatrzył znowu gdzieś na horyzont a to znowu na Fazmę, chcąc jakby coś powiedzieć ale ostatecznie sobie darował. Nie wiedział też co dokładnie odpowiedzieć, może poza tym żeby się nie przejmował. Czy zapytanie nagle "co tam u ciebie tak w ogóle" byłoby na miejscu? Nie chciał żeby rozmowa kręciła się wokół niego, jednak kompletnie nie miał pojęcia jakby tutaj w miarę delikatnie przejść na temat biegający wokół różowego. Westchnął więc cicho i powiedział niepewnie
– Ja się nigdzie nie wybieram... Zamieram sobie tuat..tutaj dożyć strarości

Kiedy Fazma mówił o tym, że potrafi inne rzeczy i uczył też innych – wzruszył lekko ramionami skrzydeł. Nie robiło to jakoś różnicy a poza tym i tak musi się wziąć w garść, jak się powtórzy akcja z Katamu to będzie pierwszy do wymordowania wszystkich odbić
– Eh mną się nie przejemuj. Jakoś sobie to puk..poukadam. Mam tylko uki że Micoru nie potstanowi mnie zadźgać w nocy, bo zachowuje sie tak jakby nie zrozumaiała so się stało. A jest ona cókrką mojego dawnego przyjaciela...– potrząsnął zaraz głową na boki – bogowie mniesza o to.... Fazma... ja wiem że monże nje jesem idealny ale wtedy jak Mora nas opuściła zibaczyłem w tobie samego siebie. Wtedy zdesydowaem że jak tylko potrafię pomogę si i będę przy tobie.. jak tylko potrafię. Mam nasieję że to wystrarczyło... jakoś...

: 17 lip 2022, 21:06
autor: Niepozorny Kolec
Czy był aż tak młody by jego maddara z tego powodu szwankowała? W sumie sam nie był do końca pewien, więc być może Sekret miał tutaj rację. Fazma by tak założył, biorąc pod uwagę że samiec był czarodziejem i pewnie nie raz miał okazję porównać maddarę młodzików i doświadczonych dorosłych. Fazma nie narzekał na fakt że stado wymagało od niego by czymś się zajął. Całkowicie racjonalne było że nie będą chcieli karmić kogoś kto nie daje im żadnych korzyści. Ani nawet nie próbuje nadrobić za własny koszt utrzymania. Sam też tak naprawdę nie chciał być pasożytem. Może pozwoliliby mu tak jeszcze przebywać w stadzie, ale co z tego właściwie jeżeli każdy patrzyłby ponownie na niego z odrazą lub jeszcze gorzej, współczuciem i litością w oczach. Próbował robić wszystko by nie być widziany jako ten mały, pokrzywdzony przez los kaleka.

Królik oczywiście nie miał jasnych odpowiedzi dla Sekretu, bo co mógłby powiedzieć. Sekret Lasu był dorosłym smokiem i raczej nie kompletną sierotą. Jeżeli będzie chciał coś zmienić, to sam spróbuje. Tak jak Arachan był przy Faźmie przez ten cały czas, Fazma mógł jedynie zaoferować to samo. Być przy nim. Bo nic innego nie mógł zrobić dla czarodzieja.
Niepozorny Kolec przetarł pysk łapą. Eh, nie lubił się mazać, czuć się tak jak pisklę księżyce temu. Spokojnie, oddechy. Nie miał powodu by wątpić Arachanowi. I z dzisiejszej perspektywy, nawet gdyby do tego doszło nie byłby to absolutny koniec świata. Na pewno nadal byłby wkurzony, poruszony i przygnębiony, jednak...czas toczył się dalej. Wylizał się dwa razy, wylizałby się kolejny. Jednak Sekret zaczął ponownie budować jakieś niewielkie pokłady zaufania w smoku który był tak skrzywiony że nie przestał przywiązywać się do kogokolwiek.
Mir Płomieni przekazała w ogóle Wstędze Lawy i Kouhei'owi co dokładnie się wydarzyło? – Z tego co kojarzył to właśnie ta dwójka została poraniona przez odbicie. Coś jednak innego zwróciło uwagę Fazmy. Sekret w zasadzie nie mówił wiele o swojej przeszłości. W zasadzie nie był ostatnio w ogóle zbyt wygadany, ale Fazma do tej pory nie zauważył pewnych podobieństw.
Coś takiego...też ciebię spotkało...? – W sumie poniekąd to wyjaśniałoby kilka rzeczy. Wiedział że wywerny przywędrowały z poza terenów Wolnych Stad, ale nie słyszał wiele o ich osobistych historiach. – Um...dzięki... – Samiec powiedział cicho.

Jeżeli dwójka spojrzałaby w górę, mogłaby zauważyć krztałt wirujący wysoko nad nimi, który powoli zniżał się. Szkielet odczuwając poprzez więź silne emocje kompana wyśledził go i przyleciał zbadać sytuację. Nie wyglądało by różowy królik został w jakikolwiek sposób zraniony, ale nadal czujnie obserwował z powietrza. Obserwując sytuację, latawiec zaczął rozpoznawać że zielony smok musiał mieć jakiś rodzaj więzi z jego królikiem. Urocze, ale w zasadzie tylko po to ruszył tu kości? Kostariusz rozdziawił szczęki, wydając ryk (cholera wie jak bez płuc). To może jakaś zapłata skoro już się ruszył!?

Oczy Fazmy rozszerzyły się nieco na dźwięk który był już znajomy. Kiedy Kostariusz się tutaj pojawił. W sumie miał także zamiar pochwalić się nowym towarzyszem, ale latawiec nieco popsuł moment. – Aaah! CZEGO SIĘ DRZESZ!? NIE MAM KAMIENI! – Królik krzyknął w niebo, poirytowany. Latawiec wydał kolejny ryk, jakby chciał jeszcze zrobić Faźmie na przekór. Następnie ruszył do lądowania na wyspę.