Strona 31 z 38

: 31 gru 2019, 10:14
autor: Infamia Nieumarłych

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

A więc spotkali się – dwa smoki z różnych stad, o różnej rasie, różnym wyglądzie i różnych charakterach. Jedyną cechą wiążącą było to, iż oboje zdecydowanie nie dysponowali talentem do konwersowania. Każde słowo wypowiadane przez nich zdawało się być rzucone już w rezygnacji, po przeanalizowaniu możliwych ścieżek i zdaniu sobie sprawy z tego, że nic lepszego nie przychodzi im do głowy. Zadawanie dennych pytań, na które otrzymuje się równie denne odpowiedzi – ot, tak w skrócie można to było opisać. Rozmowy Mahvran z jej Braćmi i Siostrami potrafiły mieć więcej werwy, raz na kilka księżyców pozwalała sobie nawet na dłuższą rozmowę, wypluwając z siebie zdanie po zdaniu. Ale to było rzadkie. I zaszczyt dotyczył raczej wyłącznie Plagi. Przy reszcie stad uważała na każde słowo, by nie powiedzieć zbyt wiele. A miała wrażenie, że każdy jej oddech ujawniał skrawek tajnej historii.
Kolejnym dowodem na ich nieprzystosowanie do rozmów było pytanie Mętnego. Tak, jak w przypadku Infamii mogło mieć jeszcze sens – bo z racji zapachu, upodobań środowiskowych i wyglądu, jakaś jej część nakazywała przypisywać go raczej do Wody, niż do Ziemi – tak w jej wypadku sprawa była raczej oczywista. Przez jej osobistą woń wanilii, cynamonu i nut krwi przelewał się charakterystyczny zapach Cienia i Plagi – swego rodzaju stęchlizny, wilgoci, która towarzyszy im w obozie, umiejscowionym wśród gór i skalnych labiryntów. Pytanie więc skwitowała krótkim, kąśliwym uśmiechem, który pojawił się jednak na mniej niż jedno uderzenie serca i łatwo byłoby go przeoczyć, uznać za złudzenie, a winowajcą uczynić płatający figle mrok bezgwiezdnej nocy.
Ona widziała go doskonale, przystosowana do tych warunków. Wątpiła, by samiec cechował się podobną percepcją, jaką posiadali żyjący w mroku Siewcy Plagi, więc w ciszy rozkoszowała się tą nutą przewagi, jaką nad nim miała.

Mmmhhhmmm. Przeciągłe, znudzone mruknięcie było twierdzącą odpowiedzią. A więc tę część mieli za sobą. On Ziemny, ona Plagijka. Obecnie dwie strony barykady. Zerwane sojuszu z Ziemnymi cieszyło ją. Nie żywioła do nich ciepłych uczuć, byli zainteresowani wyłącznie zyskiem, wyszarpując Pladze trzy czwarte skarbca w ramach "miłosierdzia".
Nie, żeby Plaga, w jej mniemaniu, w tej sytuacji postąpiła inaczej. Chociaż według Mahvran do zabrania skarbca doszłoby poderżnięcie gardeł, aby zysk zmaksymalizować.

Nie masz za bardzo w czym. Odparła, nadal czując pragnienie i chcąc zatopić wargi w życiodajnej cieszy jeziora, zniechęcona jednak tym, iż obecnie woda w jej pobliżu była skażona aurą Ziemnego. Nie, żeby z tych wód nie korzystały obce smoki każdego dnia. Wiedziała o tym, a jednak... Odeszła jej chęć na rozkoszowanie się zimną wodą. Jej suche gardło będzie musiało jeszcze trochę zaczekać.
Nie boisz się podróżować sam, poza terenami swojego stada, w samym środku nocy? Zapytała w końcu, pchając rozmowę do przodu. Poczuła się nagle zbyt rozochocona do pogróżek-nie-będących-jeszcze-pogróżkami, a raczej bardziej niepokojącymi pytaniami. I tak brzmiało to lepiej, niż ciągniecie konwersacji tokiem "ile masz księżyców?" "a co tam u mamy i taty?".

: 02 sty 2020, 0:32
autor: Błysk Przeszłości
Mętnego nie interesowało to, czy z danym stadem ma się sojusz, czy nie. To znaczy, kiedy prowadzi po prostu z tymi smokami zwykłą rozmowę, albo po prostu je spostrzega. Oczywiście warto wiedzieć, od kogo należy spodziewać się najbardziej ataku, ale według samca niekoniecznie trzeba tej informacji wykorzystywać w trakcie normalnej konwersacji w celu kształtowania pierwszego wrażenia na temat rozmówcy.
– Nie. – rzekł niewzruszenie, nie reagując w widoczny sposób również i na jej poprzednie słowa. Jakby w ogóle nie wyłapał intencji wiwerny poruszającej ten temat. Niby czego miałby się bać? Mimo ostatnich dobrych dni nadal miewał wahania nastroju. Niby relacje z bliskimi i nie tylko zdawały się układać coraz lepiej, ale z drugiej strony sądził, że jeśli cokolwiek by mu się nie stało, to nikogo i tak by to nie obchodziło. Nawet, jakby zniknął bez śladu. A cierpienie fizyczne w jego przekonaniu nawet nie mogło przypominać mu o innego rodzaju katuszy, które przeżywał w trakcie nieobecnego dzieciństwa. Dlatego więc po prostu nie miał się czego bać. Ciekawe, czy tą cechą charakteryzowała się również i mistyczna wiwerna? W sumie pewnie tak, bo inaczej raczej nie byłoby jej tu.
– Z resztą w dzień od tego śniegu ślepia mnie już bolą. Ciebie nie? – Och, cóż za nowość, dodał od siebie w końcu jakieś własne przemyślenia! No, przynajmniej ich część. Nawet w rozmowach z Ziemistymi, nie licząc brata, nie potrafił wykrzesać z siebie bez większego powodu dodatkowych słów. Kto wie, może jeszcze trochę i sam zada jakieś inne tematycznie pytanie?! Tylko czas powie. Ale czy mu go wystarczy, nim zniechęci do siebie swoją biernością przedstawicielkę stada Plagi?

: 02 sty 2020, 12:22
autor: Infamia Nieumarłych
Mahvran była więc zupełnie inna – pozbawiona obiektywnego spojrzenia na świat, oceniająca od razu, na starcie, mimo tlącej się gdzieś z tyłu łba świadomości, iż nie powinna tego robić. Była jednak zbyt rozgoryczona, nieufna i przepełniona głuchą, skrzętnie skrywaną nienawiścią do tych, którzy skrzywdzili ją za młodu, aby teraz mogła zapomnieć. Nie, Infamia nigdy nie zapominała. Na nieszczęście zarówno innych, jak i swoje własne.
Jej pytanie zostało zbyte krótką, acz treściwą odpowiedzią. Dobre i to, nie chciała męczyć się z filozoficznymi przepychankami, na które niektórzy mieli czasem ochotę. Wydęła czarne jak otchłań nozdrza, chłonąc zapachy przyniesione przez podmuch zimnego, nocnego wiatru. Łuski na jej szyi i grzbiecie zdawały się naprzemiennie unosić i opadać, niczym fale oceanu, leniwe, acz czujne, gotowe w każdym momencie ukazać swą prawdziwą, zabójczą naturę.

Nie może mnie boleć coś, czego nie mam. Skłamała nonszalancko, mimo to nadal wlepiając wzrok upiornych, czarnych oczodołów prosto w samca. Wiedziała, że ma przewagę pod kątem ostrości widzenia nocą, więc postanowiła to wykorzystać. Zgrywanie ślepca miało u niej spore szanse powodzenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecne warunki. A to, że patrzyła dokładnie na niego bez żadnych problemów... Cóż, magia, czyż nie? Z jej pomocą można odzyskać niemalże każdy zmysł. Wystarczy mieć odpowiedni wachlarz umiejętności.
Ale na twoim miejscu wolałabym użerać się z bólem oczu, niż ze szczątkową widocznością w nocy. Odparła, wodząc przydługim, ciemniejszym u końcówce ogonem po podłożu, zupełnie jakby malowała jakiś obraz. Bo na bystrookiego mi nie wyglądasz.
Wypowiadała słowa beznamiętnie, bez chociażby szczątkowego entuzjazmu. Czy ostatnie zdanie miało na celu urazić Mętnego? Niezbyt, było to po prostu brutalne stwierdzenie, jak dla Mahvran, oczywistego faktu. Smoki Ziemi potrafiły co najwyżej tulić się do drzew, ale nie żyli wśród jaskiń i skąpanych mrokiem labiryntów – nie mieli więc jak być przystosowanymi do nocy i jej ewenementów.
A ta noc była nadzwyczaj ciemna.

: 02 sty 2020, 19:48
autor: Błysk Przeszłości
Możliwe, że smok podświadomie zadał pytanie dotyczące ów jakże ważnego zmysłu, jakim był wzrok, zastanawiając się ciągle nad podejrzanym cieniem padającym ciągle na oczodoły samicy.
Słysząc, iż ta sugeruje mu innymi słowami, że jest niewidoma, w co oczywiście uwierzył, bo z jakiego powodu niby miałaby kłamać, zmrużył swoje ślepia, nadal mając to dziwne przeczucie, że mimo wszystko jest przez coś obserwowany.
Lekko zrobiło mu się żal samicy, ale z drugiej strony pomyślał, że skoro tak dokładnie potrafiła łbem namierzyć jego pozycję, to z pewnością musiała mieć wyostrzone pozostałe zmysły jeszcze bardziej, niż zwykłe smoki.
Rzeczywiście, morski samiec nie widział zbyt dużo, tak łagodnie mówiąc. Jednak nie na tyle mało, aby nie orientować się w terenie.

– Od tego mam uszy. – Rzekł spokojnie, obracając swój łeb bokiem do wiwerny, eksponując właśnie je, jakby już zapomniał, że smoczyca jest niewidoma, ale nie spuszczał jej z oczu. Ostatniego zdania Infamii nie przyjął jako obrazy, tylko stwierdzony po prostu suchy fakt.
– Jeśli nie wystarczą, mam własne światło. – Podniósł płynnie swoją prawą, przednią łapę z wody, a kilka uderzeń serca po tej akcji zmaterializowała się w niej złota kula, idealnie mieszcząca się w kończynie samca, wydzielająca z siebie blade, żółtawe światło oświetlające pobliską okolicę, w tym siedzącą uprzednio w mroku samicę. Miłe dla ślepi światło samca miało zasięg mniej więcej trochę ponad ogona. Nie licząc oczywiście tych stron, które zasłaniała jego dobrze widoczna błona pławna pomiędzy mokrymi palcami. Cóż, magia, czyż nie?

: 02 sty 2020, 20:14
autor: Infamia Nieumarłych
Uśmiechnęła się krzywo, cynicznie. Przez całą rozmowę nie spuszczała z niego oczu, nawet na chwilę, wciąż w pozycji nieco spiętej, niczym niepewny drapieżnik. Jeden zbyt gwałtowny ruch mógł sprawić, że zacznie się bronić. Albo zaatakuje, pozbawiona instynktu samozachowawczego i zbyt pewna siebie, przekonana o swoich rzekomych umiejętnościach.
Gdy samiec wspomniał o uszach w jej gardle rozbrzmiał cichy chichot, brzmiący jak ten u wygłodniałej hieny. Pokręciła lekko łbem z dezaprobatą, niczym stary mędrzec słuchający głupich bredni młodego pokolenia.

Zdradziecki zmysł. Niegodny pełni zaufania. Mruknęła, co kilka uderzeń serca smagając powietrze rozwidlonym jęzorem, niczym wąż poszukujący ofiary wśród buszu. Wyczuła drgania maddary Mętnego, a jej magia zareagowała niemal od razu – instynkt obronny sprawił, że chaotyczne źródło wiedźmy zafalowało, zasyczało, ale opanowała je w ostatnim momencie, patrząc na kulę bladego światła.
Słaba moc. Mruknęła z czymś na kształt wyższości, zadzierając nieco wyżej rogatą, trójkątną głowę. Nie wróżę ci świetlanej przyszłości w czarowaniu.
Rzeczywiście, po cząsteczkach maddary była w stanie stwierdzić, z jak silną magią ma do czynienia. Ta była słaba, powierzchowna wręcz. Samiec zdecydowanie nie aspirował więc na czarodzieja, ale po zarysie mięśni obstawiała, że ma przed sobą wojownika. A raczej kogoś, kto zamierza nim być. Kretyński podział na adeptów...
Kto uczył ciebie sztuk magicznych? Zapytała beznamiętnie, chcąc wyczuć grunt w kwestii potencjalnej konkurencji. Mahvran miała w krew potrzebę rywalizacji i najchętniej pozbyłaby się każdego, kto mógłby zagrozić jej pozycji na szczycie, do której dążyła. Spychać tych, którzy wspinali się obok... Tak, nie zamierzała akceptować innych magów o równej sile. Najpierw wychwyci więc imię, a potem popchnie badanie własnym tokiem. Mętny po prostu pozwoli jej chwycić początek liny.

: 02 sty 2020, 20:42
autor: Błysk Przeszłości
– Wzrok też można oszukać. – Stwierdził, ale nadal oświetlał okolicę swoim dziecinnie prostym w stworzeniu czarem.
Mętny był zbyt bardzo przyzwyczajony do wypunktowywania jego licznych słabości przez "ojca", aby słowa Infamii robiły na nim jakiekolwiek wrażenie, w znaczeniu emocjonalnym. Przyzwyczajony był już do bycia tym "słabszym", nie tylko w kwestii umiejętności magicznych.

– Wiem. – Odparł twierdząco, chłodno i cicho. Po zachowaniu smoczycy i jej słowach podejrzewał, że zapewne szkoli się właśnie w dziedzinie magicznej. W końcu jej brak możliwości widzenia mógłby w zupełności zostać zastąpiony zdolnością posługiwania się magią, skoro twierdziła, iż słuchu nie warto zawsze słuchać.
– Szeptucha Roju. – Wyjawił bez problemu imię swej dawnej nauczycielki, po czym w końcu podniósł swój zacny zad, ociekający wodą i zrobił jeszcze parę kroków w przód na trzech łapach (bo trzymał nadal tą kulę), mijając Infamię. Następnie skierował się w stronę brzegu i położył się na brzuchu w odległości około ogona od mrocznej wiwerny, odkładając kulę na stronę bliższą Infamii i maczając jeszcze swoje przednie łapy w lodowatej cieczy.
– Nie żyje. – Sprostował zaraz potem, mówiąc o tym, jakby była to ot tak prosta informacja, która mogła zostać przekazana w dowolnej sytuacji.
– A Ciebie kto uczył? – rzucił w stronę stworzenia, z małą nutką ciekawości. Może jakimś cudem słyszał o tym... "kimś".

: 03 sty 2020, 11:03
autor: Infamia Nieumarłych
Wzrok można oszukać, zaiste, ale było to trudniejsze. Według posiadanych przez Infamię statystyk, wyniki skuteczności zmysłów bezsprzecznie przechylały się ku właśnie ślepiom. Węch mógł zostać oszukany przez nagły powiew wiatru, słuch zaś za sprawą odbijającego się od terenowych przeszkód echa. Najtrudniej było też nad nim zapanować i jasno określić kierunek, z którego dochodziły sygnały. Oszukanie ślepi zazwyczaj wymagało zaś magicznej ingerencji, iluzji.
Chyba, że ktoś po prostu miał słaby wzrok, ale to była inna bajka.
Zauważyła, że każdą jej kąśliwą uwagę smok zbywa absolutnym brakiem emocji i zwyczajnym potwierdzeniem. No proszę, tego nie łatwo jest zranić. Stworzył sobie ochronną skorupę, polegającą głównie na akceptowaniu tego, co się o nim mówi. Tak też można. Tylko... Zdrowie psychiczne na tym cierpi.
Nie, żeby przejmował ją los Ziemnego.
Słysząc imię jego nauczycielki zmarszczyła minimalnie łuki brwiowe. Miała wrażenie, że gdzies słyszała to miano, ale prawdopodobnie nie widziała samicy na oczy. A raczej widziała, walczyła z nią. Ale wtedy ta była Owadzią Łuską, więc Mahvran nie miała jak połączyć faktów.
Obserwowała uważnie samca, gdy ten wyszedł z wody i usadowił się wygodnie na brzegu, trzymając w łapie magiczną kulę. Jakby nie łatwiej było po prostu nadać jej umiejętność lewitowania...

Nikt. Nauczyłam się sama. Odparła, przeciągając się minimalnie, chociaż nadal pozostawała spięta, wiecznie gotowa do walki. Wypuściła obłoki pary z nozdrzy. Tak, faktycznie była samoukiem. Może przez to, że skorupka jej jaja została nasączona magią mrocznych elfów osiągnęła taki potencjał magiczny. Takie było najwygodniejsze wyjaśnienie.
Podniosła się z ziemi, do tej pory niemalże leżąca gładko na popiele, niczym szykujący się do skoku drapieżnik. Jej szczątkowe zainteresowanie rozmową pękło niczym kryształowy flakon po eliksirze gdy tylko uzyskała odpowiedź na swoje pytanie. Infamia szybko się nudziła, ciężko było podsycić jej zainteresowanie, więc ot tak, zwyczajnie, odwróciła się i zaczęła powoli odchodzić w swoją stronę, z dala od rozmówcy, bez żadnego słowa wyjaśnienia. Jeżeli ten nie zamierzał reagować, po pewnym czasie oddaliła się jeszcze bardziej i najzwyczajniej w świecie by odleciała.
Urocza, czyż nie?

: 07 sty 2020, 0:47
autor: Błysk Przeszłości
Sama? Tak po prostu? Cóż, to by mogło oznaczać tylko dwie rzeczy; albo na prawdę dobrze kłamie, albo jest na prawdę potężnym czarodziejem. W sumie Mętnego zastanawiało zawsze jak wygląda taka walka z przeciwnikiem dysponującym tak potężnym zasobem magii.
– Czekaj. – Powiedział neutralnie w trakcie, gdy samica wykonywała swój pierwszy krok w przeciwną stronę. Mierzył ją swoimi srebrnymi ślepiami, jakby próbował wyczytać z niej więcej, niż było mu to dane.
– Skoro nauczyłaś się sama, to z pewnością musisz być kimś potężnym. – podniósł się z popiołu, ale nie ruszał się z miejsca. Świecąca kula klimatycznie podświetlała jego ciało od spodu, kiedy nadal wlepiał w nią to swoje skupione spojrzenie.
– Stoczmy kiedyś pojedynek na arenie. Co ty na to? – Jeśli wiwerna nie zatrzymałaby się po kilkudziesięciu uderzeniach serca, to dopiero wtedy powoli ruszyłby za nią, ale utrzymując nadal ten sam dzielący ich dystans. Oczywiście podniósłby też swoją kulkę, której najwyraźniej nie miał zamiaru nadawać możliwości lewitacji. Po prostu lubił trzymać duże, okrągłe rzeczy w swoich łapach czując, jak rozpościera swoje błony pławne jak najszerzej może.

: 09 sty 2020, 10:31
autor: Infamia Nieumarłych
Zatrzymała się powoli, jakby z nutą ociągania się i niechęci, ale ostatecznie tak uczyniła – i wygięła szyję w kierunku samca, czekając na to, co chciał powiedzieć. Spojrzała znowu prosto na niego, zupełnie, jakby jej zmysł wzroku był w pełni sprawny, wbrew temu co mówiła mu przecież wcześniej. Uniosła minimalnie, wręcz niezauważalnie wargi, błyskając ciemnymi dziąsłami. Słowa Mętnego, zawierające w sobie raczej niezamierzony, acz jednak komplement, faktycznie połechtały jej ego. Nie była jednak aż tak tępo zapatrzona w siebie, by uśpić przez to swoją czujność. Aczkolwiek małą pochwałę zapisała sobie w pamięci. Tak naprawdę to Ziemny był jedynym smokiem oprócz jej własnego ojca, który w jakikolwiek sposób doceniał jej umiejętności. A nawet ich nigdy nie widział. Wziął jej słowa za pewnik – chociaż akurat nie były, tym razem, kłamstwem. Więc ten jeden raz uwierzył jej i zrobił to słusznie.
Jeżeli chcesz, to nie mam przeciwwskazań. Stwierdziła zimno, bez entuzjazmu, wodząc ciemną końcówką ogona po popiele. Wezwij mnie, jak będziesz gotów... Chyba, że chcesz sprawdzić się teraz. Zasugerowała, uśmiechając się cynicznie kącikiem pyska. Walce nigdy by nie odmówiła.

: 10 sty 2020, 23:06
autor: Błysk Przeszłości
Widząc, że samica się zatrzymuje, Mętny pozostał w swoim miejscu i w spokoju przypatrywał się majaczącej na tle ciemnej plaży ledwo widocznej dla jego ślepi sylwetce wiwerny. Można by rzec, że morski gad wręcz delikatnie uśmiechnął się, nie słysząc żadnego sprzeciwu czy niechęci w głosie Infamii.
W sumie przypuszczał, że gdyby rzeczywiście smoczyca Plagi nie była potężna, albo gdyby po prostu się za taką nie uważała, to z taką gładkością na pewno nie zgodziłaby się na starcie. To dobra informacja. Zawsze lepiej uczyć się od lepszych, bo można wynieść wtedy z pojedynku dużo więcej doświadczenia. No, chyba że walka kończy się na jednym ruchu...

– Hmm, może nie tutaj i nie teraz, ja w przeciwieństwie do Ciebie nie potrafię dobrze widzieć w ciemności, przy użyciu maddary. – dalej widocznie zakładał, że wiwerna jednak potrafiła widzieć, ale w trochę inny sposób. Kto wie, skoro da się przesyłać obrazy otoczenia przy pomocy magii, to może w jakiś... dziwny sposób... da się to zrobić samemu sobie nawet, jeśli się ich bezpośrednio nie widzi? Nie był tego do końca pewien, ale wiedział, że smoczycza na sto procent potrafi dokładnie określić co i gdzie się znajduje.
Morski samiec jednak powoli powstał, a podnosząc się oparł swą prawą, przednią łapę o stworzoną wcześniej świecącą kulę. Ta zaczęła trzeszczeć, zakłócając nocną ciszę, po czym pod ciężarem adepta zapadła się trochę w podłoże i pękła, znikając i dając ponownie zastąpić się ciemnością.

– Z resztą wkurza mnie ten popiół. – rzekł trochę podirytowanym głosem – Nie da się po tym chodzić, nawet w porze Białej Ziemi. Już wolę brodzić w tej lodowatej wodzie. Ale możesz być pewna, że szybko się odezwę. – zrobił krok do przodu, ponownie zanurzając swe łapy we wcześniej wymienionej cieczy, a potem stanął w miejscu i czekał.
Nie odchodził jeszcze stąd. Po prostu czekał na to, co zrobi samica.


// Temat wolny //

: 02 lut 2020, 21:33
autor: Genai
Wygląda cudownie, kto by pomyślał, że delfiny mogą uwielbiać lot!
Dopóki przemieszczają się nad wodą, w którą mogą zanurkować, jest w porządku – w tonie delfina nadal da się odczuć sceptycyzm, lecz już nieporównywalnie mniejszy do tego, którym ciskał, gdy rozpoczynali ćwiczenie. Nabierając z czasem coraz większej pewności zaczął nawet rozpościerać swe ssacze skrzydełka i falować nimi, jakby to one miały być siłą utrzymującą go w powietrzu. Dla niewinnego obserwatora musiał być to widok nadzwyczaj osobliwy, gdyż różowe stworzenie przemieszczające się w napełnionej wodą przezroczystej bańce, która płynęła powoli, parę szponów oddalona od odbijającej czyste niebo tafli, nie mógł być zbyt częsty. Do czasu zapewne, aż oba ciała nie zaaklimatyzują się w końcu na tych ziemiach. Nadzorujące operacją źródło mocy siedziało przy samym brzegu, nurzając szpony w lodowatej wodzie i mokrym piachu. Mimo zafascynowania wytworzonym przez siebie zjawiskiem, nie traciło jednak na czujności i gdyby ktoś zdecydował się zbliżyć, zwróciłoby na niego uwagę
Miło, że czuwasz, ale ja też mam oczy

: 23 lut 2020, 10:16
autor: Kuszenie Diabła
Czuła jak popiół oblepia jej wnętrze łap i pnie się w górę, mieszając ze szronem osiadłym na jej łuskach. Spirale czerni i bieli wżynały się pod łuski, drapały między palcami, jedynie dodawały irytacji, która targała zazwyczaj spokojną smoczycą.
Czy była zazwyczaj spokojna? Może tylko jej się tak wydawało, oszukała samą siebie z momentem w którym tu przybyła? Była doskonała w nakładaniu masek, ale czy w końcu nie zagubiła się w jednej z nich?
Pysk miała spokojny, chociaż łapy stąpały szybciej i agresywniej niż zwykle, czyniąc sypki hałas ziaren, kiedy zazwyczaj towarzyszyła jej cisza. Śnieg tutaj leżał rzadziej i był brudny, jakby powoli pochłaniała go czerń upiornej plaży.
Nie wiedziała czemu trafiła w to miejsce. Wędrowała długo, myślała długo, nie wracała do domu długo, jak kiedyś, gdy wyszła na polowanie. Nie zatrzymał jej nikt, nikt się jej drogą nie zainteresował, dopóki ona sama nie zdecydowała się jej przerwać. A może zrobił to za nią los? Nieczęsto widzi się różowiutkiego jak pisklę delfina płynącego nie w, ale nad wodą. A obok dziwny jegomość, przypominający jej nieco kamień szlachetny, a ona uwielbiała cieszyć oczy wszelkimi błyskotkami. Przystanęła na chwilę, w odległości kilku skoków, aby przyjrzeć mu się lepiej. Niechętna do podjęcia akcji, podejmowała ich zbyt wiele w ostatnim czasie, czekała aż wiatr sam przywieje jej zapach nieznajomego.

: 04 mar 2020, 16:04
autor: Genai
Co! Co to za tobą? Drapieżnik?– Na lądzie wzrok delfina nie był na tyle dobry aby zdołać dopatrzeć się detalu u nieznajomej postaci, lecz nie był też na tyle bezużyteczny, by jakiejkolwiek formy nie wykryć. Współpraca jak to się mówi, nawet jeżeli uwaga Mujiego nie była aż tak potrzebna, skoro postać na którą wskazywał wciąż znajdywała się daleko. Za daleko by mówić i za daleko by ocenić jej intencje, przynajmniej w oparciu o pierwsze wrażenie.
Dotąd gadatliwe ciało nie zmuszało się zatem do krzyku, przesyłania mentalnych wiadomości, czy też szarży w stronę swojego bladego, na pierwszy rzut ślepia gładkiego przeciwieństwa. Odwróciło w jego stronę zarówno łeb, co tułów, ale nie zupełnie frontalnie, jak gdyby było nieprzekonane czy większą uwagę poświęcić jasnej łusce, czy delfinowi. Choć Muji zaczął prosić aby natychmiast opuścić go z powrotem do wody, nie tylko pozostał w bańce, ale nawet uniósł się ku niebu o pół ogona
Co ty robisz?
Shhhh.
Delfin uniósł się jeszcze odrobinę
Co ty wyprawiasz?!
Potem łagodnie opadł, a bańka okręciła się wokół osi, choć okazało się to nieskuteczne aby zaprezentować delfina ze wszystkich stron. Grawitacja hm? Interesujące.
Dziwny sposób, żeby się przywitać, ale jeżeli mieli uczynić to z odległości, definitywnie trudne to było do przeoczenia. Jeżeli mowa o postawie ciała korzystającego z magii, było rozluźnione, ale nie do przesady, stało sobie bowiem wpół kroku, jakby chcąc podkreślić, że jest gotowe zarówno usiąść, co zerwać się do biegu.

: 06 mar 2020, 16:28
autor: Kuszenie Diabła
Nie rozpoznała zapachu, stanowiącego raczej mieszankę lasu, wody i wszystkich stad naraz, świadczących o tym, że brązowy dużo czasu spędzał na terenach wspólnych. Podeszła bliżej, wiedziona ciekawością i niedorzecznością tej sytuacji, a bogowie świadkami, że niewiele już ją w życiu zaskakiwało. Nie wiedziała, że między osobnikami nawiązała się jakaś mentalna rozmowa, ale mogła wyczuć delikatne drgania maddary, zagłuszane przez obecność wielkiej, maddarowej bańki, w której smok (smok?) więził to... coś.
– Czemu trzymasz to w bańce? – Spytała zupełnie poważnie, chociaż miała wrażenie, że przyłapała ich na czymś co najmniej śmiesznym.
Gdy już tak chwilę przypatrywała się rożowemu stworowi, musiała przyznać, że widziała podobieństwa do sporych, obślizgłych szarych ryb, które służyły trytonowi za kompanów, podczas jednej z jej misji. Może to ten sam gatunek? Nie bardzo znała się na morskich stworzeniach, nigdy nawet nie pływała w morzu.
Dystans zmniejszyła do jednego skoku, bo skoro smok nie pachniał żadnym ze stad, oznaczało to tyle, że był tu sam. Co było jeszcze ciekawsze, ostatnio kiedy rozmawiała z samotnikiem okazał się on kapłanem przychodzącym zza dalekiego wschodu, głoszącym nauki o równowadze w przyrodzie i różne takie, o których zdążyła już zapomnieć. Ale dał jej nawet podarek, gdy odchodził, poza tym okazał się ciekawszy niż większość smoków tutaj.

: 29 mar 2020, 23:31
autor: Posłuszna Łuska.
Smoki coś ostatnio strasznie się spragnione stały. Ilekroć myślała, że znalazła odpowiednie miejsce, ktoś bezczelnie ją uprzedził.
Nagle wszyscy chcieli uczyć się pływać.
Już straciła nadzieję na znalezienie dobrego miejsca na naukę, aż tu nagle... JEST! Idealna zatoczka zakręcająca łagodnie nad rozległą plażą. Było tu wszystko czego potrzebowała: plaża, woda, słońce i żadnego niepotrzebnego gapowicza.
Niemal natychmiast uniosła głowę i zaryczała swoim bardzo przyjemnym dla ucha podniesionym tonem. Ten wyjątkowy głos trudno byłoby pomylić z innym. Błysk powinien bez problemu rozpoznać jego właścicielkę i ocenić jego źródło. Powinien nasłuchiwać, w końcu to Wyzwolony miał go uprzedzić, że jego podopieczna będzie go wzywała.
Gdy skończyła swoje śpiewne nawoływania, podeszła ostrożnie go brzegu jeziora i zanurzyła w spokojnej tafli wody koniuszki palców i od razu się skrzywiła. Woda była lodowata! Może to jednak nie był najlepszy pomysł? Za wczesna to pora na kąpiele.

: 31 mar 2020, 19:07
autor: Błysk Przeszłości
Adeptka mogła po krótkiej chwili zauważyć, a następnie usłyszeć, jak po płytkiej wodzie rytmicznie stąpa szaro-niebieski smok, którego oczekiwała. Wpatrywał się... jakby tępo przed siebie i ciągle zmierzał w jej stronę tym samym tempem, rozbryzgując ciecz krokami na wszystkie strony świata. Jakby zupełnie nie przejmował się temperaturą.
Aczkolwiek ograniczył swoje chlapanie będąc już bardzo blisko uczennicy. Nie chciał jej przecież pokazywać, że ma ją w nosie, bo jej nie miał.

– Witaj. Jestem... Zamącony Błysk i... chciałaś się nauczyć pływać, tak? – rzekł cicho, prawie że majacząc, jakby miał za sobą nieprzespaną noc. – Dobrze, chodź... za mną. Pierw trzeba przyzwyczaić się do... temperatury. – gdy się na nią patrzył mogło się jej zdawać, że ostrość jego wzroku nie skupia się na niej, tylko o dobry ogon za nią. Lecz od razu gdy skończył mówić, odwrócił się w stronę jeziora i bez zbędnych odruchów zaczął wchodzić głębiej, dopóki nie zanurzył się po całą szyję. O ile uczennica nie będzie miała żadnych pytań.

: 31 mar 2020, 23:04
autor: Posłuszna Łuska.
Przez myśli przebiegł jej plan awaryjny, czyli znalezienie cieplejszego akwenu. Mogła się zaziębić w tym jeziorze, a smoczy katar to prawdziwa trauma. Ale najpierw musiała poczekać na przybycie swojego nauczyciela. Przycupnęła na plaży, z dala od brzegu i wypatrywała na niebie smoczego kształtu. Jej duże uszy, wychwyciły chlupoczący dźwięk, wyraźnie odbiegający swym rytmem od mlaskających fal na brzegu. Obróciła głowę w tamtą stronę wyostrzając swój bystry wzrok w tamtym kierunku, aż zobaczyła niebieskiego smoka, idącego w jej kierunku po płyciźnie, a jako, że nie była ignorantką, bacznie przyjrzała się jego wyjątkowej budowie. Jego ciało wykańczały liczne, błękitne błony, miał zwartą łuskę i opływowy kształt. Ten wygląd mocno zaciekawił młodą samiczkę, ale jeszcze bardziej zaintrygowało ją zachowanie Zamąconego, który wydawał się nieobecny duchem.
Pomimo swojej natury, poczuła w sobie uczucie troski i zmartwienia. Co prawda, to nie jej sprawa, ale czy smok powinien w tym stanie marnować czas na szkolenie aroganckiej adeptki? Nawet ona uważała, że nie.
Tym chętniej... Odmówiła wejścia do wody, wykorzystując jego stan do wymówki.
– A ja, jak wiesz, Fryta. Wyglądasz na osowiałego. Może jesteś chory? Powinniśmy zatem przełożyć naukę na później. Nie powinieneś uczyć w tym stanie. Idź się lepiej połóż – zachęcała samca udając troskę w głosie w ogóle się nie ruszając z miejsca.

: 02 kwie 2020, 14:23
autor: Błysk Przeszłości
Odwrócił swój łeb w jej stronę, gdy zaczęła mówić. Nie odrywając od niej pustego wzroku odwrócił również i całe swoje ciało, będąc nadal po kostki w wodzie i przysłuchiwał się jej.
– Tak, wiem, Posłuszna Łuska... Fryta. Nie, to nie choroba. To po prostu... życie. – odpowiedział jej tak samo monotonnie, sugerując, że może ma po prostu zły... dzień? Księżyc? ...życie? – Z resztą pływanie to jedna z niewielu czynności, które mnie na moment od niego odciągają, więc... Więc chodź. Zapraszam. – Stał tak dalej w bezruchu oczekując na decyzję smoczycy. No chyba, że tak na prawdę nie chce jej się uczyć i szuka wymówki... a raczej nie chce, żeby Błysk ją uczył. Jeszcze stanie się jej przez to krzywda... zawszę się tak w sumie dzieje, to nie zdziwiłby się, jeżeli adeptka nie ruszyłaby się z miejsca.

: 02 kwie 2020, 23:21
autor: Posłuszna Łuska.
Fryta nie umiała rozmawiać na trudne tematy życiowe. Nie dlatego, że nie miała empatii, bo miała, ale po prostu nie potrafiła przejąć odpowiedzialności doradcy, czy też prostej roli pocieszycielki. Ale bardzo się starała zintegrować ze swoim pierwszym w życiu stadem. Jak dotąd słabo jej to szło, ale w gruncie rzeczy można śmiało pokusić się o stwierdzenie, że odniosła sukces, bo jeszcze jej nie wywalili. Jednakże dla bezpieczeństwa z góry założyła sobie, że nie będzie się zbytnio do nich przywiązywać, czy też spoufalać. Dlatego trzymała dystans. Ten dystans nawet miała do zupełnie obcego jej imienia.
Na jej pyszczku wymalował się niesmak, kiedy wspomniał o "jej" imieniu. Nigdy go nie zaakceptuje, bo było nadane jej wbrew jej woli i z wyczuwalną złośliwością ze strony Lepkiej Ziemi.
– Jeśli można... Rozrabiająca Łuska – poprawiła starając się zachować uprzejmy ton i mając nadzieję, że temat imienia na tym się zakończy.
Popatrzyła z ciekawością na jego zachowanie w styczności z lodowatą wodą i wbrew temu co sobie myślał o wykręcaniu się z kąpieli, ruszyła w jego stronę. Miękko stawiając łapy na podwodnym piasku, sunąc niczym dostojny brązowy łabędź ku samcowi. Woda była, delikatnie rzecz ujmując, lodowata. I miała wrażenie, że zaciska swe mrożące zębiska na jej łapach jak imadło i zaraz połamie jej kości. Starała się jak mogła o tym nie myśleć. Jej gęste i miękkie futro doskonale chroniło przed mroźnym powietrzem, ale z lodowatą wodą nie miało szans, natychmiast tracąc swoje izolacyjne i estetyczne właściwości. Napięcie jej mięśni było widać gołym okiem. Jej kroki były coraz sztywniejsze, a mina skupiona, jakby miała znieść jajo! Ogon też był zesztywniały, uniesiony nad tafle wody i wyprostowany. Cała była napięta jak struna.
Gdy już stanęła obok błękitnołuskiego towarzysza odetchnęła pełną piersią, jakby przez całą drogę wstrzymywała powietrze. Starała się nie zamoczyć za bardzo, choć i tak woda tu nie dosięgała jej nawet do łokci.
– Jest... zimna. Chyba nie dam rady. Nie zamoczę brzucha – położyła po sobie uszy. Jak na północną przystało – stroniła od zamaczania futra, które potem niesamowicie ciężko było wysuszyć.

: 25 cze 2020, 23:36
autor: Rój Nocy
Mmmm, tak. Powrót do świata na jawie, wybudzenie się z głębokiego snu które ogarnia smoki na różnych etapach życia. Snu który trudno przewidzieć, który nachodzi bez ostrzeżenia i nie przejmującego się wydarzeniami rozgrywającymi się wokół.
Jakie to ponure. Luthien nie lubił ponurych rzeczy. Tak więc po przebudzeniu, nie grymasząc, od razu zaczął działać. Przede wszystkim musiał zażyć trochę ruchu, więc udał się na tereny wspólne, na przechadzkę. Spacerował teraz wzdłuż plaży ogonem po popiele który stanowił grunt. Ciemne łuski czucały fioletowe refleksy na taflę wody, a sam smok pogrążony był w znanych tylko sobie myślach.

: 26 cze 2020, 9:46
autor: Torvihraak
Torvihraak siedziała w jeziozie, a mokry popiół oblepiał jej łuski. Jej torby znajdowały się w wodoodpornej bańce, tuż unoszącej się leniwie na powierzchni wody tuż obok niej.
Pewnie mogła sobie znaleźć lepsze miejsce, takie po którym nie musiałaby spędzić duuuużo czasu, aby pozbyć się resztek popiołu.... ale bądźmy szczerzy, do takiego lepszego miejsca to by nie weszła.
Z wody wystawał jej tylko czubek głowy – oczy, nozdrza oraz trochę rogów. Było jej bardzo przyjemnie. Woda była całkiem ciepła, a leciutkie prądy obmywały jej skórę. W pewnym momencie oczy zaczęły jej się zamykać, aż tu plama koloru pojawiła się w jej polu widzenia. Znajoma plama koloru.
Pierwszym jej odruchem było wysokczenie, pomachanie i zawołanie Roju Nocy, lecz nie udało jej się żadne z tych rzeczy. Wołać zaczęła jeszcze gdy miała pysk pod wodą, co sprawiło, że się zakrzusiła, a łapy (trzy łapy, bo już czwartą podnosiła, aby pomachać) zaryły się w bardzo miękkim podwodnym gruncie, i smoczyca po prostu... cała wpadła pod wodę, wywołujac przy tym niemały zgiełk. Dobrze, że czar nie prysł.
W końcu jednak Torvihraak udało się na nowo wynurzyć, dalej krztusząc się i wypluwając wodę z popiołem.
-Roju Nocy!– zawołała, mimo że chyba po takim hałasie to już znaczenia nie miało, i jeśli słowa mogły mieć uśmiech, to te zdecydowanie go posiadały. Zaczęła zbliżać się do brzegu -Co tam u ciebie? Smoki posklejane i niewykrwawione? Alkohole wypite? Jakieś przygody przeżyte? skrzywiła się na chwilę i splunęła do jeziora. Fuj. Teraz będzie musiała jeszcze tego okropnego posmaku z pyska się pozbyć. W sumie chyba wiedziała nawet jak...