Strona 31 z 33

Drzewo na Wzgórzu

: 17 lis 2024, 9:55
autor: Strażnik

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Samiec wycofał łeb. Nie był oburzony odpowiedzią młodej, bo właśnie jakiegoś rodzaju niezgody spodziewał się prędzej czy później. Młode kształtowało w końcu swoją tożsamość i to jego zadaniem było określenie ile z tego zdoła wyszlifować. W imię zaprzeczenia przekleństwu matki, zamierzał postarać się skontrować młode w sposób właściwy, czyli ani zbyt miałki, ani traumatyczny.
Odchrzaknął zatem, kątem ślepia spoglądając także na młodszą córkę, która wytrzeszczyla ku niemu oczy. W przeciwieństwie do siostry, nie miała jeszcze silniejszych opinii, ale to tylko kwestia czasu.
W tym przypadku został ci postawiony warunek. Większość czynności, które będziesz podejmować względem otoczenia będzie posiadać takie warunki, ale o nich więcej nauczysz się później.
Warunkiem, czyli zasadami które ci dałem, abyś otrzymała przedmioty, są pytania.
Nie tylko ja będę stawiać przed tobą takie warunki, ale musisz o nich wiedzieć, zwłaszcza że dorastając spotkasz inne smoki, dla których będą one ważne.
– wyjaśnił powoli. Za każdym razem gdy mówił słowo 'warunek" stukał szponem w jeden, bądź drugi przedmiot.
Jak nie spełnisz warunków, to nie dostaniesz przedmiotów – podsumował, choć nie zrobił tego w szorstki sposób. Właściwie tę kwestię wyłożył bardziej płasko, przez co w porównaniu z resztą, zabrzmiała łagodniej. Zasada sama w sobie była niewygodna, nie musiał podkreślać jej głosem.

Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 17 lis 2024, 10:03
autor: Cekorax
Zastanawiało ją dlaczego ojciec nie chciał dać siostrze żadnego przedmiotu, podczas gdy ona mogła wciąż gryźć i lizać swój. Nie rozumiała jeszcze konceptu niesprawiedliwości, toteż nie winiła go za nic, ich wymianę postrzegając bardziej jako jakąś formę zabawy której nie została jej wyjaśniona. Właśnie brak dostępności zasad wobec ow interakcji popchnął ją do ponownego podniesienia się i wywrócenia lśniącej figureczki, by następnie niezgrabnie poturlać ją w stronę siostry. Łapy ześlizgiwały się z materiału, a sama z trudem wędrowała przez futro, ale mimo wysiłku zdołała przybliżyć się do celu. Może starsza sama nie rozumiała, że wcale nie musi zdobywać nic na nowo, bo mogły kryształkiem łatwo się podzielić.
Pueeeesmo! – rzekła głośno, zatrzymując się za siostrą. Nie wiedziała co go miało znaczyć, próbowała jedynie powtórzyć ostatnie słowo ojca. Nie brzmiało podobnie, ale przynajmniej spróbowała. Uśmiechnęła się do niej, nie dlatego że ojciec czy starsza robili to często, a tak z odruchu jakoś.

Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 23 lis 2024, 19:11
autor: Triada Herezji
__
__Sposób może i właściwy, ale pewnych elementów nie dało się zwalczyć, pokonać. Być może faktycznie niektóre były uwarunkowaniami genetycznymi. W drzewie geneaologicznym Ven było zbyt wiele problematycznych charakterów i autodestrukcyjnych skłonności, by mogła wyjść z tego absolutnie czysta.
Albo może to kwestia szczęścia. Może Cekorax przynajmniej wyrośnie na kogoś porządnego, uczciwego i zwyczajnie... Dobrego.

__Prychnęła z niechęcią, patrząc jak Ojciec tłumaczy jej kolejną ideę. Ideę, która wcale jej nie odpowiadała.
W takim razie ja też stawiam warunki. – powiedziała, zadzierając dumnie łepetynę. – Ja też mogę. Nie tylko inni. Tak to działa.
Stwierdziła z absolutną pewnością siebie, chociaż w ferworze tego przebijania swojej siły do przodu nie podała żadnych warunków. Gdzieś w głębi duszy chciała po prostu, by Strażnik się z nią najpierw zgodził. No bo jak to ma być, że inni mogą, a ona nie?
  • ━━━━━━━━━━
    :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 28 lis 2024, 14:19
autor: Strażnik
Postukał pazurami przed sobą. Starsza siostra nie reagowała na młodszą, zbyt zdeterminowana aby z dorosłym wygrać dyskusję. Nie byli sobie równi, dlatego nie dostrzegał w tym rywalizacji, jedynie moment nauki dla młodej. Tliła się w nim rzecz jasna wyczuwalna irytacja. Gdyby nie setki księżyców doświadczenia, zapewne pozwoliłby się jej zdominować, uciekając myślami w narrację, iż córka ewidentnie pochodziła bardziej z matczynej, niż jego krwi. Byłby to jednak determinizm dziedziczny, a tego nienawidził.
Tak. W życiu możesz stawiać warunki, gdy dotyczyć będą ciebie albo rzeczy, które TY posiadasz. Oczywiście może istnieć tutaj niuans... to znaczy, że nie zawsze twoje warunki będą warte tyle samo, ale... dlatego musisz się o tym uczyć – wyjaśnił trochę bardziej szorstkim, ale wciąż zdecydowanie opanowanym tonem.
Jeśli sama zdobędziesz kolorowy kamień, będziesz jego posiadaczką. Te przedmioty należą do mnie, toteż ja stawiam warunki.
Jeśli chcesz je dostać, musisz wziąć je pod uwagę.
– przybliżenie dziecku wartości moralnych czy funkcjonowania w społeczności było trudne. W końcu we wszystkich zasadach istniały odchyły. Nie dało się świata tak po prostu, naraz wyjaśnić. Musiał się z tą myślą pogodzić, dostosowując strategię do jej toku myślowego.

Jeśli chodzi o drugą córkę, ogonem przysunął figurkę z powrotem pod jej łapy. Zdawał sobie sprawę, że oferowanie całej atencji starszej może być nieodpowiedzialne, nawet jeśli interakcja na dwa fronty nie była prosta.
Siostra nie potrzebuje – zwrócił się do niej ciut łagodniej, końcówką ogona muskając ją po przednich łapach, by następnie znów go od niej oddalić. Ven musiał stymulować intelektualnie, podczas gdy młodsza potrzebowała teraz prostej uwagi.

Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 28 lis 2024, 15:16
autor: Triada Herezji
__
__To, co opowiadał Ojciec, nie podobało jej się wcale, bowiem było kompletnym zaprzeczeniem jej młodocianych, prymitywnych poglądów. Nie zamierzała akceptować takiego stanu rzeczy, wierząc, że świat jest zdecydowanie bardziej elastyczny – na tyle, by mogła rzeźbić go na kształt swoich własnych fanaberii, zamiast dopasowywać się do twardych, pradawnych ustaleń i zasad, wyżłobionych w skałach starszych od jej przodków.

__Zerknęła pobieżnie na młodszą siostrę, której uwagę było tak banalnie łatwo odwrócić i zaspokoić byle czym. Widać było, jak mięśnie pyska Venhedis lekko się zaciskają, gdy zazgrzytała z niechęcią czarnymi, wykształcającymi jeszcze swoją pełną długość zębami.

– Mogę je też zabrać bez pozwolenia, jak nie będziesz patrzył. Wtedy warrrunki nie obowiązują, bo ja jestem właścicielem. – zauważyła pseudobystro, nie wiedząc jeszcze, że opisała proces nazywający się kradzieżą. Ewidentnie też nie była świadoma tego, że ten wybitny plan spaliła na start, informując Ojca o możliwości wcielenia go w życie.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 28 lis 2024, 15:34
autor: Strażnik
Westchnął. Większość dzieci wcale nie zachowywała się w ten sposób. Nie kiedy nie miały negatywnych wzorców na start. Czyżby wymknęła się któregoś księżyca i nauczyła życia od jakiegoś zgniłego mędrca? Czyżby duch Szydercy przyszedł do niej specjalnie, żeby wymasować mózg?

Miał ochotę rzucić naukę w cholerę. Powiedzieć, że gówno wie, gówna się nauczy i z tym podejściem będzie musiała przeżyć samotne, zgorzkniałe życie, by następnie zdechnąć, opluwana przez wszystkich.

Nie, nie, nie, wcale tak nie myślał.
Odchrząknął krótko. Ven wciąż była tylko dzieckiem.
Mogłabyś. Byłaby to kradzież, czyli coś co posiadacza przedmiotów mogłoby zasmucić albo zdenerwować – tu poczynił krótką pauzę. Znała znaczenie tych słów, ale czy brała je pod uwagę?
Kradzież stwarza wiele problemów. Jeśli zabrałabyś któryś z tych przedmiotów niepostrzeżenie, prędzej czy później bym się o tym dowiedział. Wiedząc, że kradniesz, czyli jesteś złodziejem, byłbym wobec ciebie ostrożny i oferował ci mniej propozycji, w których możesz łatwo spełnić dane przeze mnie warunki. Aby smoki lubiły się nawzajem, czyli robiły coś na wzajemną korzyść, bez wymagających warunków, muszą sobie ufać..
Czy chcesz abym ja nie ufał tobie?
– ostatnie pytanie wyodrębnił intonując je głośniej, ale łagodniejszym tonem, wyraźnie przechylając łeb. Jeśli zaneguje, będzie musiał po prostu wyjawić jej korzyści płynące z zaufania.

Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 03 gru 2024, 13:19
autor: Triada Herezji
__
__A może po prostu swego rodzaju cwaniactwo potrafiło wykształcać się niezależnie od prób wychowawczych. Bądź co bądź, mózg formował się też po swojemu. Gdzieś jakaś pojedyncza myśl mogła uwolnić się z budowanej przez Strażnika klatki i zakiełkować poza prętami krat, by zaowocować czymś odrębnym. Niepożądanym. Szkodliwym.

__Wzmianka o zasmucaniu kogokolwiek nie zdawała się zrobić na niej przesadnego wrażenia; młoda wykonała lekki gest barkami, jakoby chciała nimi wzruszyć, ale był na tyle subtelny, że można było go uznać za zwyczajny ruch szukających działania mięśni, znudzonych siedzeniem.

– Chcę tylko przedmiot. Nie potrzebuję nie-ufania. – odpowiedziała, nadal jednak nie do końca mając chęci do grania wedle zasad, które Ojciec jej postawił. Zerknęła na śliniącą hydrową figurkę Cekorax. Dlaczego będąc głupszą, młodsza siostra dostawała więcej?
  • ━━━━━━━━━━
    :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 08 gru 2024, 0:24
autor: Cekorax
Nie rozumiała ich rozmowy. Zdawała się ważna, ponieważ oboje oferowali sobie wiele skupienia, które czysto intuicyjnie preferowała mieć na sobie. Figurka podarowana jej jako alternatywa atencji nie wystarczyła, toteż zostawiła ją po raz kolejny i przysiadła się obok starszej siostry. Choć różniły się aparycją, nie były to wciąż różnice porównywalne z ojcem, toteż zamierzała oferować jej swoje wsparcie. Początkowo nieme, a potem przygarbiwszy się nieco, by bardziej ją przypominać...
Nje pofebuje nieufaja – powtórzyła po niej, spoglądając pierw ku jej ciemnym ślepiom, a potem ku jasnym odpowiednikom ojca, jakby stawiała mu jakiś warunek. Czyniła to jednak w dobrej wierze, bo cokolwiek siostra planowała osiągnąć, łatwiej było to zrobić we dwójkę!

Drzewo na Wzgórzu

: 08 gru 2024, 0:35
autor: Strażnik
Drzewny przymknął ślepia, przełykając irytację. Chciał móc rzeczy tłumaczyć, ale do tego potrzebna była jednostka zdolna go słuchać. Ileż razy mógł opowiadać na około?
Czyżby obie zamierzały go torturować? Młodsza wydawała się normalniejsza, przynajmniej jeśli mowa o szukaniu uwagi drugiego ciała, ale jeśli zadufaniem wda się w Ven, a potem matkę... Do cholery, może naprawdę o odpowiedzi powinien spytać bogów.
Odczekał chwilę, żeby zirytowanie nie wpłynęło na jego poważny ton.
Znasz już warunki na zdobycie przedmiotu, córko. Chciałem tą demonstracją przybliżyć wam sens posiadania i jego wariantów. Inaczej, uh różnych wersji.
Imiona możecie mieć od razu albo je zdobywać, tak jak różne cechy, czy przedmioty.
Tutaj... Przedmiot obecnie nie należy do ciebie i nie może do ciebie należeć, dopóki nie spełnisz warunków. Nie ma obejścia do tej wersji, która nie wiązałaby się z kon-se-kwen-cjami. Dostosujesz się zatem
– spojrzał krótko na młodszą córkę, jakby mówił i do niej, nawet jeśli z jej wytrzeszczonych ślepi widział iż niewiele rozumie. Może pospieszył się z myśleniem, że jest normalna...
Albo kontynuujemy, ale nie podzielę się z tobą. Decyzja należy do ciebie – na ten komentarz schował oba przedmioty w otchłani torby, a potem spojrzał na Ven wymownie.

Cekorax Venhedis

Drzewo na Wzgórzu

: 15 gru 2024, 18:25
autor: Triada Herezji
__
__Zacisnęła lekko zęby, słysząc jak młodsza siostra powtarza jej słowa. Nie lubiła jej wtrąceń, niepotrzebnych i denerwujących. Ven traktowała tę rozmowę jako coś prywatnego między nią, a Ojcem. Nie potrzebowała w tym wtrąceń ze strony Rax. Nie były może wcale szkodliwe, ale zwyczajnie ją irytowały.

__Ostatecznie jej wybór sprowadzał się do dwóch opcji. Pierwsza z nich uwzględniała uszanowanie własnego honoru, a raczej swojej dumy, na rzecz utraty dobra materialnego. Druga zaś oznaczało zyskanie cieszącego oko i chciwość przedmiotu, ale kosztem znaczącej urazy na swoim ego – musiałaby bowiem zrezygnować na jakiś czas ze swoich przekonań i ulec sugestii ojca.

__Zwyciężyło to drugie. Nie zamierzała rezygnować ze swoich pokrętnych preferencji. Nie czułą potrzeby robienia czegoś, by otrzymać coś. Jeżeli nie zdobędzie tego w sposób naturalny, uczciwy, zgodny z zasadami nałożonymi przez Ojca, znajdzie inny. Chociażby posunie się do kradzieży, kiedy ozdoba trafi ostatecznie w łapy Cekorax. Ją będzie znacznie łatwiej pozbawić czegoś, niż Strażnika. A Ven potrafiła cierpliwie czekać na dogodną okazję.


__– Chcę się zająć czymś innym. O, tym. – stwierdziła wyciągając lewe skrzydło w kierunku zająca, który znajdował się kilka ogonów dalej. Nie znała jeszcze słów takich jak zabić, zarżnąć, czy wyżyć się, toteż prorok musiał sam domyślić się, jakież w pełni czyste intencje mogła mieć starsza córka.
  • ━━━━━━━━━━
    :: Cekorax :: Strażnik Gwiazd ::

Drzewo na Wzgórzu

: 31 sty 2025, 22:58
autor: Znośny Ziąb
Samotne drzewa miały w sobie coś urokliwego; przykuwającego uwagę. Tajemniczego. Za potężnymi dębami i ich rozsianiem po terenach Wolnych musiała stać jakaś historia, nieważne jak nieodgadniona i nieosiągalna była dla łap aktualnie żyjących smoków.
Pozostawało albo podziwiać, albo obcować z tymi reliktami w bardziej... fizyczny sposób.

Dlatego Trzmielojad usadowił się na grubym, niskim konarze drzewa. Jedna z tylnych nóg i ogon swobodnie zwisały, nie sięgając ośnieżonej ziemi, a łeb ułożył na przednich łapach. Leniwie obserwował spokojny, nieruchomy krajobraz zmrożonego Zimnego Jeziora i śnieżnych pustkowi okolicy.

Odmrozisz sobie zadek, miała ochotę zgrzytnąć harpia skulona w wyższych partiach drzewa, ale ugryzła się w język. Zamiast tego pozostała skulona i nieobecna pomiędzy gałęziami, korzystając z brązowo upierzonych skrzydeł, by zatrzymać ciepło przy sobie i mniej rzucać się w ślepia. Nie była tutaj zagrożona, ale... nie przepadała za otwartymi przestrzeniami. Zdecydowanie nie podzielała inklinacji Znośnego Ziąbu; czemu ciągle decydowała się dotrzymywać mu towarzystwa? Ugh.

Otchłań Ametystu

Drzewo na Wzgórzu

: 31 sty 2025, 23:09
autor: Otchłań Ametystu
Obudziła się, powitała matkę w stadzie, wydawało się, jakby ostatni okres, nie mógłby być piękniejszy. Co prawda dalej była nieco osowiała i zdrętwiała, ale z każdym minionym dniem, to uczucie stawało się coraz lżejsze. Prawdopodobnie to dlatego, zamiast w swoje typowe morskie strony, udała się w zupełnie inne miejsce. Nieczęsto bywała na terenach wspólnych, w zasadzie nie spotkała zbyt dużo smoków spoza swojego stada, poza Spotkaniem Młodych, ale... cóż. Nie potrzebowała tego w sumie. Miała bardzo liczne rodzeństwo i kuzynostwo, towarzystwa jej nie było mało.

Wylądowała ze spokojem i gracją nieopodal drzewa, które przykuło jej uwagę. Chociaż temperatury dawały się we znaki, to nie mogła go ominąć tak po prostu. Coś w tej roślinie sprawiło, że miała ochotę tu przycupnąć i... po prostu posiedzieć w ciszy.

Ciszy, która nie była jej pisana, bo nie minęło dużo czasu, aż dostrzegła na jednym z konarów innego smoka. Zaciągnęła się zapachem, czując... charakterystyczną woń dla Stada Ziemi. Hmm, nie miała powodu do obaw, prawda? Cóż, nie była dalej obyta w kontaktach międzystadnych, ale stwierdziła, że niemiło będzie, gdy się nie przywita.
– Witaj! – powiedziała na tyle głośno, by smok ją usłyszał – jestem Vaerena ze stada Mgieł, a Ty jak masz na imię? – przedstawiła się prawdziwym imieniem, gdyż nie zamierzała używać tego fałszywego, nadanego jej na ceremonii, nikt jej w końcu nie kazał. Niby dziadek coś mówił, że lepiej dla obcych się przedstawiać tym... aktualnym, ale stwierdziła, że chce być dumna z imienia, które nadał jej tata.

Znośny Ziąb

Drzewo na Wzgórzu

: 31 sty 2025, 23:29
autor: Znośny Ziąb
Leniwe, ciemne ślepia śledziły ruchy Mglistej zanim ta w ogóle zorientowała się, że miejsce, które sobie upatrzyła, będzie współdzielić właśnie z nim. Na niebie niemal zawsze dało się wypatrzeć co najmniej jednego smoka – tutaj, na Terenach Wspólnych. Tutaj nie szukało się samotności, toteż tym bardziej Trzmielojada nie zdziwiło, że obca podeszła się przedstawić, gdy w końcu go zauważyła.
Uniósł łeb z łap i przekrzywił go nieco, by lepiej przyjrzeć się granatowołuskiej.
Vaereno – powtórzył w ramach powitania, ważąc słowo na języku. – Trzmielojad, albo Znośny Ziąb. Ale rozumiem, że już masz preferencję? – spytał z nutą ciekawości i sugestii, którą zabarwił dodatkowo lekkim, krzywym uśmiechem. Nie podała swojego rangowego imienia, toteż nie o nie pytała jego – tyle było jasne.
Końcówka jego ogona zaczęła leniwie się kiwać.

Otchłań Ametystu

Drzewo na Wzgórzu

: 01 lut 2025, 1:01
autor: Otchłań Ametystu
Hm, można by powiedzieć, że była zainteresowana poznaniem nowego smoka. Zwłaszcza, że za pisklęcych lat, nie miała za bardzo okazji poznać zwyczajów innych stad. Spodziewała się, że będą znacząco się różnić, prawdopodobnie większość z przebywających tu smoków, nie miała problemu ze swoimi fałszywymi imionami, jej ono jakoś bardziej przeszkadzało, choć wybrała je w sumie wraz z najbliższą rodziną.
– Oh. Bardzo nie lubię tych imion przyznawanych na ceremoniach. Rodzice wybrali mi jedno i chciałabym okazać im szacunek, posługując się właśnie tym – odpowiedziała mu wpierw na drugą część wypowiedzi.
– Trzmielojad. Ciekawe imię – powiedziała, zapisując we łbie też tę drugą wersję, chociaż ta nie była dla niej, aż tak interesująca. Nie chciała też naruszać przestrzeni samca, więc przycupnęła pod drzewem tak, aby widzieć rozmówcę, bez zadzierania za bardzo łba.
– Chciałbyś mi opowiedzieć skąd Twoi rodzice na to wpadli? – nie słyszała nigdy tych słów, choć spodziewała się, że dotyczy ono zjadania czegoś, prawda? Albo zatruwania... taka opcja też istniała. Nie umknął jej też uśmiech, który samiec postanowił jej ukazać, ale nie była w stanie odczytać jego... powodu, toteż nie poruszyła jego tematu. Przytuliła się ogonem i skrzydłami, próbując zachować w ciele jak najwięcej ciepła. Prawdopodobnie zabawi tutaj chwilkę, skoro już zagadnęła do jakiegoś obcego samca.
Siedząca na wyższych gałęziach Harpia, dalej pozostawała niezauważona przez łowczynię, co chyba źle świadczyło o jej zmysłach...

Znośny Ziąb

Drzewo na Wzgórzu

: 01 lut 2025, 23:40
autor: Znośny Ziąb
Mm. Co jest z nimi nie tak? Są zbyt wymyślne? Zbyt własne? – zagaił, wpatrując się w Mglistą ciemnymi ślepiami z zaciekawieniem. Była rozmowna, nie ma co – ale z tego co Trzmielojad zaobserwował, większość smoków mówiła więcej niż to konieczne. Jak gdyby chcieli być poznani. A może szukali poparcia dla swoich słów? Może Vaerena liczyła, że podzieli jej niechęć do tradycji, w której sama została wychowana. Może czułą konieczność buntu przeciwko normie.
Mruknął niezobowiązująco, niemalże nie rejestrując uprzejmego komentarza smoczycy; zatopiony we własnych rozważaniach, mimo że nie zdejmował z niej ślepi. Jego uwaga mogła wydawać się niepokojąca – nie przychodziło mu to jednak do łba.
Trzmielojady to takie ptaki – odpowiedział na pytanie zwyczajnie. Czyli chodziło o wartość rodziny? Ponad stado? Jak miło. – Nie wiem skąd się wzięło. Nie mam też pewności, czy faktycznie mnie tak nazwali – dodał bez szczególnych emocji. Jak gdyby nic to dla niego nie znaczyło. Co na to Mglista? Czy oburzy ją, że jego dar od rodziców był najwyżej udawany?
Harpia nie zamierzała się póki co wtrącać. Drzemała wręcz.

Otchłań Ametystu

Drzewo na Wzgórzu

: 03 lut 2025, 17:40
autor: Otchłań Ametystu
– Najbardziej mnie wkurza w nich to, że nie masz wyboru. Musisz je przyjąć, bo bóg strzeli focha i tyle, nie uzna Cię za dorosłego smoka. Strzeli piorunem niczym nieopierzony pisklak i każe Ci przyjąć imię, które mu podpasuje. Fakt, że jest ono "własne" to trochę za dużo powiedziane. Nie możesz się nazwać po bogu, który nie jest stąd, a nawet jakbyś chciał się nazwać po jakimś tutejszym, jeszcze jest pytanie czy też ma akurat dziś na to ochotę – skwitowała dość długą wypowiedzią. Czy było to spowodowane czymś konkretnym? W zasadzie nie zastanawiała się nad tym. Jedyne co kojarzyła w tym temacie, to to że dziadek prosił, by poza terenami mgieł przedstawiać się "aktualnym" imieniem, czego Vaerena i tak nie zamierzała robić.

Odpowiedzi Trzmielojada były krótkie, ale młodej samiczce to nie przeszkadzało, nie każdy musiał się przecież rozgadywać jak ona. Słuchała jego słów z uwagą, wzrok mając dalej skupiony na rozmówcy. Słowa Ziemistego trochę ją zasmuciły.
– Nie miałeś rodziny? Musiało być Ci ciężko, przykro mi – powiedziała, ona sama nie wyobrażała sobie, jakby to było, gdyby nie była otoczona kuzynami, rodzeństwem, dziadkami i rodzicami. W końcu to było jedyne, co znała. Normalna, kochająca się rodzina, potrafiąca skoczyć za sobą z klifu (na szczęście większość umiała latać).

Znośny Ziąb

Drzewo na Wzgórzu

: 09 lut 2025, 12:14
autor: Znośny Ziąb
Co...? Czegoś takiego jeszcze nie słyszał. Z perspektywy zupełnie niezaznajomionej z tutejszymi dziwactwami Trzmielojad mógłby spokojnie uznać, że Vaerena brzmiała na, hm... oderwaną od rzeczywistości. Ale widział płaczący posąg niejakiej Lahae i słyszał Aterala we własnym łbie. Bogowie nie byli zupełnie obojętnymi konceptami, a faktycznymi bytami. Co nie znaczyło wcale, że należało się nimi jakoś drastycznie przejmować...
Postukał szponami o drewno w zastanowieniu.
Nawet jeśli nie jest własne, to czy podbieranie komuś imienia nie jest jeszcze gorsze? – zagaił, zaciekawiony. Uśmiechnął się słodkawo. – To jakbym ja próbował zostać Palcem Vaereny, nie zamieniwszy z tobą nigdy słowa.

Uśmiech nabrał przekąsu, choć ton głosu pozostał uprzejmy.
Miałem rodzinę. Przez jakiś czas.

Otchłań Ametystu

Drzewo na Wzgórzu

: 25 mar 2025, 21:12
autor: Pełnia Rozkoszy
Otwarte przestrzenie sprzyjały nauce latania, dlatego też na pierwsze zderzenie z ta umiejętnością wybierał takie, a nie inne miejsca. Znacznie łatwiej było mu tutaj pilnować pisklęta, a i one mogły spokojnie oswajać się z ruchem skrzydeł i tego, jak ich ciało współgra z podmuchami wiatru. Na przeszkody i bardziej skomplikowane manewry przyjdzie jeszcze czas, zwłaszcza jeśli zechcą ją rozwijać.
Usiadł póki co na szczycie wzgórza, spokojnie czekając na Rashediaha.

Rashediah

Drzewo na Wzgórzu

: 25 mar 2025, 21:26
autor: Dogmat Krwi
Przybył niemalże od razu, nie pozwalając Arigielowi długo czekać. Brodacz leciał tuż za nim, obserwując wszystko, co działo się dookoła. Nawet jeśli miał umówione już wcześniej spotkanie z dorosłym smokiem, ten musiał go kontrolować. W końcu, co jeśli po drodze coś mu się stanie? Albo zgubi drogę? Rodzice nie pozwoliliby, aby ich mały promyk szczęścia w jakikolwiek sposób ucierpiał. Zwłaszcza, że temu od wyklucia niezwykle śpieszyło się do zwiedzania Wolnych Stad o własnych siłach.
Żałował jedynie, że Brodacz był tym, który musiał mu towarzyszyć. Absolutnie wolał Szczęka, który w przeciwieństwie do kruka, wydawał się bardziej... odpowiednim kompanem podróży. Z resztą, nie narzekał tyle i był niezwykle ugodowy – w przeciwieństwu do przymusowej niańki.

Był podekscytowany na samą myśl rozprostowania po raz pierwszy skrzydeł. Ostatnimi dniami śledził wzrokiem goniące po niebie obłoki, marząc o dotknięciu ich łapą. Z resztą, lot brzmiał jak najlepsza forma ucieczki przed problemami, a Rashediah miał jeden konkretny.
Nazywał się Brodacz.
Witaj Pełnio Rozkoszy — skinął mu łbem, zwalniając tempa. Nie bez powodu użył pełnego aliasu, byli w końcu na terenach wspólnych, kto wie kto nasłuchiwał. Kruk skrzeknął, zwiastując swoją obecność, na co Rash zjeżył delikatnie futro na karku. Jeszcze będzie go oceniał tym swoim paciorkowatym spojrzeniem.


Drzewo na Wzgórzu

: 09 kwie 2025, 11:40
autor: Pełnia Rozkoszy
Z drobnym uśmiechem zerknął w stronę Brodacza, który wcale nie był mu obcy. Mało który kompan z Ziemi taki był, gdy dostarczało się im jedzenie. Skinął mu lekko łbem, co by nie poczuł się jakkolwiek pominięty, nawet jeśli był tutaj w roli cichego obserwatora, mającego oko na Rashediaha.
Po tym skupił uwagę na młodym. Uśmiechnął, odpowiadając na powitanie.
– Zaczniemy sobie powoli, chyba, że masz jakieś pytania. – Nauka lotu mogła wydawać się dziwna, gdy nauczyciel nie posiadał skrzydeł, ale równie skuteczna.

Jeśli mieli już za sobą kwestię pytań, przeszedł do pierwszego elementu nauki.
– Rozłóż skrzydła, pomachaj nimi, sprawdź jaki mają zakres ruchu. – W końcu warto znać możliwości swojego ciała, zanim wbije się w niebo.
– Na samo wzbicie, masz kilka sposobów. Możesz odbić się z ziemi z miejsca lub rozbiegu, czy zeskoczyć z jakiegoś wyższego punktu. Opisze Ci te dwa pierwsze i wybierzesz, który będzie Ci bardziej odpowiadał. – Bo i nie pozwoliłby na pierwszej nauce startować z wysokości, bez pewności, że jego uczeń opanuje podstawy lotu. Tutaj mógł go łapać z pomocą maddary.
– Jeśli chcesz startować z miejsca, musisz zebrać ciało do jak najwyższego skoku. Skrzydła trzymasz na wpół rozłożone i chwile przed osiągnięciem najwyższego punktu, rozkładasz je w stronę nieba. Od razu musisz zacząć nimi poruszać, tak jakbyś chciał zagarnąć powietrze pod siebie. Im szybciej złapiesz równe tempo, tym łatwiej będzie Ci utrzymać się w powietrzu.
Przy rozbiegu, ruszasz przed siebie i już wtedy rozkładasz skrzydła i zaczynasz nimi poruszać. Gdy nabierzesz prędkości, skaczesz lekko w górę i skupiasz na ruchu skrzydeł. –
Do tej pory większość ucząca się u niego, korzystała z pierwszej opcji.
– Aby zachować w powietrzu równowagę, unikaj gwałtownych wychyleń do przodu, czy ruchów łapami i ogonem. Musisz złapać balans, ogon ci w tym pomoże. Łapy zaś najlepiej trzymać bliżej ciała. – Tłumaczył spokojnie, nie śpieszył się z tym, by nic nie umknęło młodemu.

Barani Kolec

Drzewo na Wzgórzu

: 15 kwie 2025, 16:17
autor: Dogmat Krwi
Liczył, że przejdą do praktyki najszybciej jak to możliwe. Nie mógł się doczekać uczucia wiatru we skrzydłach, szybowania pośród chmur bez zbędnego ogona w postaci młodszego rodzeństwa czy nieoczekiwanych obcych. W niebiosach każdy był wolny, nikt się nie zaczepiał, w końcu wszyscy gdzieś ciągle gnali. Marzył o tym samym. Wolności i spokoju, jaki niosły za sobą obłoki.
Nie. — Krótki komunikat na krótkie pytanie. Nic więcej nie wydawało się być potrzebne w tej krótkiej wymianie słowem.

Od razu zabrał się do wykonywania sugestii, które padły ze strony Arigiela. Delikatnie rozłożył skrzydła, prostując je i okazując ich pełną doskonałość. Połączenie błon wraz z pierzem było zapewne niecodzienne, lecz Rashediah nie wydawał się kwestionować swojej aparycji.
Błona delikatnie musnęła w dół, aby poczuć to powietrze złapane w jej zakres. Pokręcił nimi jeszcze w różne strony, odkrywając pełnie ich możliwości.
Mogę skoczyć? — Zapytał wskazując na wzniesienie. Adrenalina, którą mogło to dostarczyć wydawała się wręcz rozkoszna. W końcu, nie miał pewności, czy aby na pewno uda mu się wzlecieć.
Wysłuchał reszty monologu mentora, po czym westchnął i skinął subtelnie łbem. — Podobne do biegania jeśli chodzi o równowagę, racja? — Stwierdził, po krótce przechodząc do swoich myśli. — Uważać na otoczenie i bodźce zewnętrzne. Nie dać się rozproszyć i poplątać swoim własnym krokom oraz skrzydłom. — Zadarł pysk, mrużąc oczy. Zachowywał się tak, jakby to on sam miał zostać swoim mentorem. Zupełnie jakby nie potrzebował Arigiela w swojej nauce.
Ustawił się więc w wygodnej pozycji, a skrzydłami zrobił dwa większe ruchy, zagarniając w nie agresywnie powietrze. Udało mu się wywołać charakterystyczny dźwięk.
Opuścił je więc, kończąc ze swoim popisem. Oczekiwał jedynie na następne instrukcje Pełni Rozkoszy.
Choć powątpiewał w jego nauki. Nie miał skrzydeł, więc był gorszym sortem smoka, pozbawionym prawdziwej, smoczej dumy.