Strona 31 z 37

: 08 sty 2021, 15:27
autor: Narrator

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Raczej niewiele kamieni potrafiło samodzielnie emanować światłem, choć zawsze istniała szansa, że ten tutaj był drobiazgiem zgubionym przez kogoś magicznego, kto naładowałoby go odpowiednią energią. A może po prostu dobrze odbijał coraz to rzadsze promienie złotej twarzy. Dopiero nieco rozkopując śnieg, smoczyca zorientowała się, że wcale nie miała styczności z leżącym pod łapą kryształem, a wąską, przypominającą krecią – norę, która mogłaby ciągnąć się jeszcze długo w dół, nawet gdyby uprzeć się przy jej rozgrzebywaniu. Ktokolwiek był jej sprawcą, był też dostatecznie cierpliwy, aby chcieć przekonać się o postępującej ciekawości odkrywcy.
Gdyby przyłożyć oko nieco bliżej, zorientować by się można, że wąski tunel (choć odrobinę szerszy, niż początkowo zaobserwowana łuska) biegnie prosto w dół, zupełnie jak gdyby ktoś wbił w grunt idealnie prostą, cieniutką gałąź i nią wydrążył sobie schowek. Daleko dalej, niż na odległość wyciągniętej łapy leżała złota, produkująca całe światło kulka, na oko wielkości zwyczajnej perły.
Ah, czyli jednak kamień, ale nietypowy. Teraz pytanie czy smoczyca miała ochotę kopać dla niego ogromny dół, czy zamierzała kombinować.

: 09 sty 2021, 9:24
autor: Diamentowe Serce
Mora za krótko żyła żeby jeszcze wszystko widziała, ale świecące kamienie się zdarzały. Świecące metaforycznie, gdyż takie sprawiały wrażenie, gdy ustawiała je pod właściwym kątem do słońca. Niestety, wiedziała, że to tylko odblask. Szkoda, że nie mogła zatrzymać małej iskierki Złotej Twarzy w środku. Przydałby się jej taki kamień na przepędzenie nocnych strachów.
Nie wierzyła, że miała aż tyle szczęścia, kiedy zaglądała w przedziwną dziurę w ziemi. W głowie samiczki pojawiło się mnóstwo pytań na temat jej pochodzenia, ale nie czuła zagrożenia z faktu jej odkrycia. Zaglądała do niej jednym okiem próbując wypatrzeć co w niej się kryje. Co takiego tam tak świeciło? Kamień? Płomyk? Samiczka zrobiła kółko wokół dziury dziwując się równomiernym kształtom otworu. Ale prawdziwe zamieszanie zaczęło się dopiero, gdy wypatrzyła na jego dnie coś co przypominało jednak coś jak perła. Okrągły, złoty kamień o gładkich ściankach. Samiczka aż uniosła głowę z wrażenia. Oblizała zawilgocony nos zastanawiając się nad tym jak dostać się do znaleziska. Jej miłość do kamieni szlachetnych była zbyt silna, żeby odpuściła sobie tak łatwo. Taki rarytas zdarzył się jej pierwszy raz w życiu i musiała go zdobyć.
Przyłożyła łapkę do dziury sprawdzając, czy udałoby jej się zmieścić w niej nadgarstek, ale niestety stwierdziła, że nie. Drugą opcją było posłużenie się maddarą, ale ten pomysł odrzuciła od razu. Nie cierpiała magii. Więc pozostało kopać. Samiczka wbiła szpony w stwardniałą od mrozu ziemię na powierzchni i bardzo ostrożnie zaczęła odgarniać najtrudniejszą do usunięcia warstwę. Starała się nie zasypać dziur, dlatego rozgarniała ziemię od otworu do zewnątrz. Nie spieszyła się. Nikt jej nie poganiał i mogła tu spędzić nawet całą noc jeśli zajdzie taka potrzeba. Świecąca kulka była tego warta.
Kopała i kopała. Coraz głębiej. Ziemia niżej była miększa, ale też brudniejsza. Po drodze trafiła na kilka trudnych przeszkód w postaci cieńszych korzeni, które musiała połamać lub poprzecinać pazurami, ale nigdy w życiu nie pomyślałaby żeby się poddać. Była uparta i zdeterminowana. Powoli zbliżała się do celu. Tylnymi łapami zapierała się o grunt na powierzchni, przód zaś z wolna opadał ku wydrążonemu dołowi. Była już cała brudna od ziemi, lecz to jej nie zniechęcało, chociaż wiedziała, że doczyszczenie jej pięknego futra zajmie jej co najmniej pół kolejnego dnia. Chyba, wróci do Gorących Źródeł, żeby się tam wykąpać. Czas pokaże.

: 11 sty 2021, 13:35
autor: Narrator
Wytrwałość samicy była godna podziwu i to nie byle jakiego! O ile łatwiej byłoby stworzyć jakąś magiczną nitkę, która wyciągnęłaby tajemniczą perłę z dna tunelu, smoczyca postanowiła wybrać swój komfort psychiczny, ponad fizyczny i przystąpiła do kopania. Jako, że słońce chyliło się już ku zachodowi, dopięła swego dopiero, gdy zapadł już mrok, a wtedy jedynym źródłem światła pozostał upatrzony przez nią obiekt.
Czym bliżej niego się znajdywała, tym większym emanował ciepłem, jakby rzeczywiście należał niegdyś do całości złotej twarzy, ale oderwał się od niej i specjalnie dla Ognistej, rozbił właśnie tutaj. Rzekłby ktoś, że przeznaczenie.
Okupiwszy to okrutnym zmęczeniem i zabrudzeniem ziemią praktycznie całej przedniej części ciała, zdołała dostać się do obiektu na tyle blisko, że palcami mogła wygrzebać go, z jego kryjówki. Przestrzeń wokół kamienia była równie gładka co jego powierzchnia, a powietrze parę łusek wokół przedmiotu zdawało się nie tylko nieco gęstsze, ale wręcz gorące. Światło nie oślepiało jednak, co zaskakujące, biorąc pod uwagę jak wysoko w górę darło, gdy znajdywało się w tunelu. Być może taka była właśnie jego właściwość, że czym mniejsza przestrzeń wokół, tym bardziej energia mogła się skupić?
W każdym razie powierzchnia kamienia sama w sobie nie była parząca, prędzej letnia i przyjemna dla palców. Kamień był doprawdy jedną z piękniejszych rzeczy, na które możnaby się pokusić, bo choć kształtem nie był nadzwyczajny, oddzielające się od jego powierzchni światło, o włos nad samą fakturą tworzyło jeszcze jaśniejszą, hipnotyzującą wzrok łunę.
A potem nastąpił szok. Przed ślepiami samicy pociemniało, a łapy na krótką chwilę zrobiły się wiotkie. Uczucie podobne do tego, doświadczanego przez niektóre smoki, podczas uzdrowień, przy ołtarzu. Przejściowe.
Gdy zmysły ognistej wróciły już do normy, stała sama w głębokim dole, otoczona ciemnością. Po kamyku pozostał jedynie popiół, który zdmuchnął praktycznie od razu, pierwszy lepszy powiew wiatru. Coś jeszcze było jednak inaczej i o tym prawdopodobnie zorientowałaby się dopiero za chwilę...


Zmiana rasy z północnej na weżową.

: 12 sty 2021, 0:27
autor: Diamentowe Serce
Trochę się zmęczyła tym kopaniem, ale cel wydawał się coraz bliżej. Co ją najbardziej zdziwiło, ów klejnot, a może raczej jego poświata, emanowało wyraźnym ciepłem. Nie zdawało się jej. Światło było ciepłe i coraz gorętsze. Co trochę ją zaniepokoiło, ale była już tak blisko, że nie mogła się teraz poddać. Co zrobi jeśli nie uda się jej dotknąć tej kulki? Może okazać się zbyt gorąca i poparzy sobie łapy? Wolała o tym nie myśleć. Była gotowa znaleźć sposób by ją podnieść, nawet jeśli parzyłaby jak ogień.
Ostatnie grudki ziemi odpadły od sklepienia czegoś na wzór ściany, która w pewnej odległości otaczała niezwykłą perełkę. Lazurowe ślepia samiczki błyszczały zielonkawym odcieniem, kiedy jej głowa wychynęła na pomarańczowo-żółty snop światła wypływający z dołka. Czuła ciepło, wręcz gorąc, ale nie cofnęła się. Jakaś nieopisana moc i radość nakazały jej złapać za perłę i... złapała. Była gładka i zaskakująco letnia. Mora delikatnie uniosła ją w zaciśniętym nadgarstku, który przyćmił ciepłe promyki. Uniosła znalezisko ledwie kilka szponów wyżej, a potem obróciła łapę wnętrzem do góry. Kamień, odwdzięczył się otrzymaną wolnością i rozgonił po kątach wszystkie cienie. Tylko gdzieniegdzie wyglądały ukradkiem spomiędzy odsłoniętych korzeni. Zachwycona przepięknym odkryciem zdążyła jeszcze popatrzeć na ciekawą łunę, która kołysała się nad jej łapą, aż nagle poczuła się jakby grunt pod jej łapami uciekł i zaczęła spadać. Wszystko wokół zaczęło się oddalać i znikać, a ona nie mogła się nawet poruszyć. Ani zawołać po pomoc.

Ocknęła się łapiąc gwałtowny wdech. Jakby wstrzymywała go nie wiadomo jak długo. Jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Odrętwienie nie ustało, ale powoli docierały do niej pierwsze skojarzenia. Była w dole. Leżała na czymś miękkim, lecz nie zamierzała sprawdzać co to było. Rozejrzała się wykręcając długą szyję z podejrzaną lekkością, ale pomyślała, że to jeszcze efekt nagłego letargu. Uniosła łapę do góry, aby dotknąć czoła i zamarła w połowie tego ruchu. To nie była jej łapa! Wzdrygnęła się i poruszyła się uciekając i plącząc się z własnym ciałem, które zaczęło się wić, ocierać siebie, o ściany dołu. Serce niemal obijało się jej o żebra. Spanikowana zaczęła szukać drogi ucieczki od własnego, za długiego ciała. Zamarła w bezruchu, kiedy dostrzegła coś białego przy nosie. To...?
Co to jest?! Zawyła w myślach patrząc na białe nitki wyrastające jej z nosa niczym... wąsy?
Smoczyca złapała się za głowę, nakryła łapami oczy i zaczęła płakać.

: 16 sty 2021, 7:25
autor: Strażnik
Dziką Puszczę odwiedzał najczęściej, raz przemieszczając się po terenach w obrębie wspólnych, a raz stadnych, na które jakimś cudem jeszcze go wpuszczano. Głowę zaprzątały mu różne myśli, ale nie potrafił dociec źródła swojego problemu, jakby z ostatnich doświadczeń doskwierało mu wszystko naraz i nie potrafił zdecydować się na wątek warty poprawnego rozwinięcia.
Szloch był ostatnim co spodziewał się usłyszeć o tej porze. Nie miał ochoty reagować ani angażować się, ale i tak poszedł za odgłosem niosącym się cicho po lesie. Płacz kojarzył mu się głównie z problemami, bo osobami niestabilnymi albo takimi, którym już nie dało się pomóc. Być może gady płakały też w innych momentach, ale nie przypominał sobie. Zawsze musiało być tragicznie źle, ale przy tym nigdy z powodu ran, którymi mógłby zająć się po prostu uzdrowiciel.
Jakież było jego zdziwienie, gdy na dnie całkiem okazałej, a mimo to wyraźnie łapami wykonanej dziury, siedziała wydająca te irytujące dźwięki samica. Nie kojarzył jej chyba z ceremonii, a choć zapach miała dziwnie znajomy, to nie wymieszany wyraźnie z żadnym stadem.
Też mam czasem ochotę wykopać sobie grób – odezwał się, przystając od tyłu, na krawędzi dołu. Było to nie na miejscu i aż sam zdziwił się, że powiedział to na głos. Odchrząknął bo kontynuował szorstko, choć starając się nie prezentować zbyt wrogo – Potrzebujesz pomocy? – Była brudna, ale na ranną nie wyglądała. W pobliżu ani śladu drapieżników, ani innych smoków. Podejrzane.

: 17 sty 2021, 1:55
autor: Diamentowe Serce
Jej płacz nie był aż tak głośny, a może po prostu dół w którym się schowała rezonował niczym tuba skierowana w niebo? Tak, czy inaczej żałosny szloch jednak pokonał niechęć niespodziewanego gościa. Gdyby nie on, zapewne leżałaby tam przez całą noc, nie licząc się z tym co się wokół niej działo. Szok nie mijał, nawet, kiedy wszystkie bezwzględne zmysły zaalarmowały ją o nadchodzącym gdzieś z góry przybyszu. W zasadzie nie miała ochoty walczyć z ogarniającym ją odrętwieniem, bo w dole było dość ciasno jak na taką postać w którą została siłą włożona. Wygięty grzbiet był zdecydowanie dość gibki, aby mogła zrobić tam z siebie ciasny kłębek, ale w dłuższej perspektywie było to niezdrowe dla kręgosłupa.
Mora opuściła łapy pozwalając zajrzeć gwiazdom do jej zaszklonych oczu. Miękkie łuski błyszczały się od wilgoci, tworząc malowniczy witraż schodzących się odcieniami fioletu i beżu tekstur pokrywających wyraz kompletnego załamania.
Samiczka uniosła niepewny wzrok ku górze i gdy tylko dostrzegła widniejący na tle nocnego nieba, brązowy łeb z charakterystycznymi łuskami, od razu rozpoznała w nim tajemniczego Proroka.
Wierzchem brudnej łapy otarła kącik oka.
– Nie. Wszystko dobrze – odparła rozedrganym głosem. Oczywiście, że nie potrzebowała pomocy. Czy kiedykolwiek kogoś o nią by poprosiła? Mora tak naprawdę wciąż wierzyła, że to tylko zły sen.
– Wykop sobie inny grób. Ten już jest zajęty – rzuciła zaskakująco poważnie. Nie chciała go przepędzać, ani zakopywać się żywcem. Właściwie, zreflektowała się, że mogła zabrzmieć niegrzecznie wobec Proroka, gdy już było za późno, ale nic nie szkodziło naprawić ten błąd.
– Wybacz mi. Nie chciałam być niemiła. Po prostu nie wiem co się stało. Z moim ciałem... Błagam, powiedz, że to iluzja – poprosiła wycierając świeże łzy. W ogóle miała przeczucie, że Prorok zaraz odczyni ten czar i że będzie mogła pokazać się stadu taką jaką się wykluła, a nie... taką.

: 20 sty 2021, 2:51
autor: Strażnik
Trudno aby uznał jej komentarz za obrazę, bo zabrzmiał bardziej depresyjnie, niż wrogo. Zdążyła się skorygować, gdy nieporuszony, w spokoju ją analizował. Jej głos sprawił, że wydała mu się nieco bardziej znajoma, bo i pasował do tej samicy, którą widział niedaleko podwyższenia, przy którym siadywał Trzask. Wyglądała inaczej w sposób dość oczywisty, więc cóż... Trochę nie wiedział, jak miał to potraktować. Mogła być duszkiem, który robił sobie z niego żarty, bo i to się przecież zdarzało. Podejście do niej w ten sposób, byłoby najbezpieczniejsze, ale nie mógł się z nim zdradzić, dopóki nie miałby zupełnej pewności. Głupio gdyby prorok się mylił, zwłaszcza w takiej kwestii. Liczył że Sennah go poprowadzi, jeżeli zagra na czas. Z drugiej strony może liczyła na jego zdolności dedukcyjne i dlatego milczała. Wprost uwielbiał te boskie gierki.
Wolałbym założyć, że również w twojej perspektywie grób pełnił tutaj bardziej metaforyczną rolę i sam dół ma jakiś związek z twoim doświadczeniem. Co takiego się wydarzyło, po kolei? Chyba że nie pamiętasz – Przysiadł powoli, dając jasny znak, że nigdzie się nie wybiera, dopóki tego nie rozwikłają. Obecnie był zbyt zaskoczony, żeby potraktować sprawę jakkolwiek emocjonalnie.

: 25 sty 2021, 0:15
autor: Diamentowe Serce
Gdyby tylko wiedziała, że wziął ją za jakąś iluzję, czy podstęp psotnych duszków, to pewnie uznałaby, że uderzył się w głowę, albo, że sobie robi żarty z jej tragedii. Ale odpowiadał w miarę sensownie i nie dawał po sobie poznać wewnętrznej rozterki, a w jej efekcie – błędnego wniosku do jakiego doszedł.
Łeb samiczki opadł w dół, kiedy zaczęła rozmyślać nad tym co ją spotkało. I znowu ciężki zator zablokował dostęp do powietrza. Zatrzęsła się na całym ciele i wbiła pazury przednich łap w ziemię, w niewielkim stopniu ukazując swoją rozpacz. Symbolicznie.
– Szukałam miejsca do przespania się i wybrałam miejsce pod tym drzewem. Kiedy przysypiałam coś mnie ukłuło w brzuch. Odsunęłam się i zobaczyłam jakąś dziurę, a na jej dnie delikatne światło. Zaczęłam kopać pod korzeniami, bo myślałam, że to jakiś magiczny kamień. Był ciepły, wręcz gorący. Emanowa... – głos się jej załamał. Ledwo przełknęła ślinę. Łzy napłynęły do oczu. – Złapa... łam... go – zatrzęsła się na całym ciele. Ogon szurnął po ścianie dołu, kiedy zaczął się wić niczym padalec. Nie kontrolowała tego. Wykręciła długą szyję obracając głowę do góry nogami, aż rozryła szpikulcami rogów świeżą ziemię, która spadła jej na sterczącą grzywę. Chciała schować łeb w ziemi. Uciec wgłąb dołu i znaleźć wyjście z koszmaru.
– To wszystko co pamiętam – dodała unosząc głowę, jako, że nie dała rady się wkopać pod ziemię z tym poroże. Wzięła głęboki drżący oddech i popatrzyła w górę.
– Musisz mi pomóc. Jestem skończona. Znasz się na bogach i duchach. Porozmawiaj z nimi. Ocal mnie – ton jej głosu był tak błagalny, że trudno było powątpiewać w jej szczerość. Błoto, które wymieszało się ze łzami spływało po drgających policzkach, pod lazurowymi ślepiami, które gotowe były upuścić jeszcze wiele łez zgromadzonych w kącikach młodych ocząt.

: 07 lut 2021, 10:02
autor: Strażnik
Histeria, w którą wpadła nieznajoma, nie do końca przekonała go o realności jej problemu, lecz sama treść wywołała w nim dostateczny dyskomfort, aby nieco mocniej zaangażować się emocjonalnie. Nie w nią. W koncept, który go drażnił. Nie sądził by bogowie mogli mieć jakiś cel w zmianie jej formy, ale biorąc pod uwagę zdolności duchów oraz ich różnorodność, mogła mieć pecha, trafiając na nieco złośliwsze stworzenie. "Nieco złośliwsze". Spalony borze. Było to przecież obrzydliwe pogwałcenie jej cielesności. Kpina z osoby, którą była. Jeśli to prawda, że właśnie straciła skrzydła, jeśli to prawda że musiała od nowa akceptować ciało, w którym została uwięziona przez zwyczajną ciekawość, był obrzydzony. Nie nią, a świadomością, że istoty tak złośliwe mogły w ogóle dręczyć Wolnych. Zacisnął palce przednich łap, ale gdy się odezwał, jego głos zachował ten sam, chłodny, szorstki spokój – Każde z waszych doświadczeń musi zostać rozpatrzone indywidualnie, a więc nie przeze mnie, lecz samego boga, w świątyni. Nie mogę pomóc ci za nich, a jedynie wstawić się u twojego boku, towarzysząc przy prośbie o przywrócenie dawnej formy – Cóż, to rzeczywiście mógł zrobić, bo przecież bogowie wiedzieli najlepiej, że przed interwencją ducha, zazwyczaj nie sposób było się obronić. Była to przerażająca myśl, bo podkreślała jedynie, jak mało znaczącym mięsem musieli być dla stworzeń naturalnie pozbawionych ciała.
Najpierw wyjdź stamtąd – rzucił stanowczo, ponownie wstając na cztery łapy – Domyślam się, że siedzenie przy źródle, które wywołało twoją przemianę, nie jest rozsądne. Nawet jeśli już ci nie grozi, powinnaś spróbować przyprowadzić się do porządku, ponieważ cierpiąc w dole, na pewno niczego więcej zdziałasz – Z jednej strony racja, bo chciał ją w ten nieudolny sposób pocieszyć, z drugiej – także dla jego samopoczucia byłoby lepiej, gdyby stąd odeszli.
Możemy od razu ruszyć do świątyni, jeśli sobie tego życzysz, chyba że potrzebujesz więcej czasu... – Odchrząknąwszy dodał nieco łagodniej, chociaż niespecjalnie radził sobie z nadawaniem sobie aury empatycznego smoka.

: 30 cze 2021, 21:47
autor: Szlachetny Kolec.
Wspaniałe miejsce! Rozejrzał się do okoła. Polana była dość spora, do okoła wyrastały stare drzewa które wyciągały swe gałęzie aż do błękitnego nieba. Wciągnął w nozdrza ogromny chaust powietrza wyczuwając... właściwie chyba nic. Wygląda na to że jedyne stworzenia w ostatnich czasach które tu przebywały to sarny i zające... nie wyczuwał zapachu innego smoka. Czy to miejsce było opuszczone przez stada?
Ta myśl zjeżyła mu sierść na karku i grzbiecie. Historie zapisane w pniach i źdźbłach trawy zdawały się tak odległe.
Przysiadł więc i zamknął oczy nasłuchując szumu wiatru, orzeciskającego się między drzewami.

: 30 cze 2021, 22:20
autor: Maros
Tak się składało, że w cieniu drzew kryła się całkiem spora sylwetka. Skryta za nieco wyższą trawą oraz wiatrem wiejącym prosto w pysk nie została zauważona, za to ona poczuła przybysza niemal natychmiast. Powieki podniosły się leniwie, czując zbliżającego się ziemistego, łeb uniósł nieco, by łatwiej go dojrzeć.
~ Nie boisz się, chodzić tak samemu?~ spokojny głos rozbrzmiał we łbie młodzika. Ostatnimi czasy coraz więcej podrostków zapędzało się na tereny znacznie oddalone od ich stad, co mogło skończyć się niekoniecznie dobrze. Wodni na pewno pamiętali przygodę z próbą zwinięcia pisklęca z granicy, a co dopiero ze wspólnych gdy szwenda się samemu? Nawet jeśli był to adept.

: 30 cze 2021, 22:35
autor: Szlachetny Kolec.
Podskoczył zdziwiony. Rozejrzał się ale nim zauważył smoczycę zdążyło mu przejść przez myśli że zwariował i słyszy drzewa. Zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem miętowych oczu. Nie czuł jej zapachu więc nie potrafił stwierdzić z jakiego jest stada. Po chwili jednak się odezwał. Nie boję się bo jeżeli stanie mi się krzywda to moj tata tego nie popuści. – wyprostował się i wygładził sierść na grzbiecie. Płoniasty wachlarz zafalował lekko na miękkich chrząstkach. Zrobił krok do nieznanej smoczycy. Echo kiedyś wspominał że należy się orzedstawić jak spotyka się kogoś nowego.
Jestem Riot, Smok ze Stada Ziemi. Będę się szkolić na wojownika ! – powiedział z dumą wyoinając młodą cherlawą pierś.

: 04 lip 2021, 16:47
autor: Maros
Nie chciała go wystraszyć, a mogła wyleźć z tego cienia zamiast odzywać się tak znikąd.
~ To pewnie jest dobry w boju, skoro jesteś tego tak pewien.~ odpowiedziała na pierwszą z wypowiedzi młodzika, jednocześnie próbując odgadnąć po wyglądzie, kim wymieniony ojciec może być. Nie znała jednak sporej części stada Ziemi, więc jej dopasowywanie zakończyło się porażką.
~Miło mi Cię poznać. Ja jestem Kwintesencja Chaosu, ale możesz mi mówić Fille, jestem z Wody.~ sama również się przedstawiła, bo jak to tak nie zrobić tego, gdy jedna ze stron zaczęła. ~Ja już to szkolenie mam za sobą.

: 08 lip 2021, 19:30
autor: Szlachetny Kolec.
oczy młodzika zaświeciły się z ekscytacji. czyli była wojownikiem! wspaniale! będzie mógł się jej dopytać parę rzeczy i może nauczy go jak walczyć! ale czy ona może mu zdradzić tajniki walki kiedy jest jeszcze tylko pisklęciem? oh co za rozterka.
Nagle wpadł na genialny pomysł więc zaczął nerwowo przebierać łapami.
-To niesamowite spotkać kogoś z Wojowników! Musisz być bardzo silna! – zaczął aż podskakiwać z radości
ciężko było? Jakie miałaś zadanie adepta? nauczyła byś mnie jak walczyć?– to były najbardziej nurtujące pytania. zwyczajnie w głębi serca młody smok bał się tego co go czeka na ścieżce życia którą wybrał. Jego emocje sięgały aż samego błoniastego grzebienia który zaczął falować składać się i rozkładać. to była jego szansa na nauczenie się czegoś nowego!

: 13 lip 2021, 14:02
autor: Maros
Widząc reakcje młodzika, uśmiechnęła się. Cieszyło ją, gdy kolejne młode smoki postanawiały stanąć na tej samej ścieżce co ona.
~Podczas walki bazuję na sile, tak. Są też wojownicy, którzy wykorzystują swoją zwinność.~ wyjaśniła, przy okazji wpajając młodemu nowe informacje.
~Treningi zabierają sporo czasu, ale są potrzebne, by szlifować swoje umiejętności. Nie było mi ciężko, bo robiłam to co lubię, więc sprawiało mi to przyjemność. A co do testu.... Było to ładne kilkadziesiąt księżyców temu, musiałam wygrać pojedynek z innym smokiem na arenie.~ nad ostatnim pytaniem zastanowiła się na moment, by po chwili dodać. ~Nauczę.
~Najpierw musisz wiedzieć jaką postawę przybierać podczas walki, tak by ogon czy skrzydła nie przeszkadzały Ci i byś mógł reagować wystarczająco szybko.~ zaczęła tłumaczyć spokojnym tonem i cofnęła się o krok, by zaprezentować jak powinno by wyglądać.
Ugięła łapy w stawach, przedtem rozstawiając je nieco szerzej.
~Rozstawiona szerzej łapki pozwolą ci zachować lepszą stabilność, zaś pozostawienie ich nieco ugiętych, ułatwi balansowaniem ciała i utrzymaniem równowagi.~ tu zademonstrowało to co powiedziała, przenosząc ciężar ciała z lewej na prawo, i na odwrót. Obciążone kończyny uginały się nieco mocniej.
Następnie uniosła nad ziemie, wyprostowany ogon znajdujący się za nią.
~Ogon odpowiada za równowagę, jak w bieganiu. Trzeba pilnować, by nie zaplątał Ci się między łapki.
Kolejne były skrzydła, otuliły jej boki ciała, nie za mocno by nie ograniczać jej ruchów, nie były też zbyt rozluźnione. No i łeb, szyja wygięła się nieco upodabniając do łabędziej, zaś pysk opuścił nieco.
~Spróbujesz?~ zachęciła.

: 13 lip 2021, 14:39
autor: Szlachetny Kolec.
Fascynujące! wygrać pojedynek na arene... marzenie! Wspaniały test! ale walka z drapieżnikiem też brzmi ekscytująco. Potrząsnął łbem by ogonić natrętne myśli. będzie mógł zadawać pytania podczas nauki!
– A więc tak wygląda pozycja do walki? bardzo fajowa! Oczywiście że spróbuję! Nie zawiedziesz się na mnie! – Zaskrzeczał z ogromnym entuzjazmem po czym ustawił swoje ciało przodem do smoczycy.
Ugiął łapy rozstawiając je nieco szerzej, następnie uniusł ogon i lekko go usztywnił by nie zaplątał mu się w łapy. Skrzydła trzymał przy bokach, nie były one ani mocno przyciśnięte ani luźne, utrzymywały się jędrnie na napiętych mięśniach. Uniósł głowę wykrzywiając szyję coś na styl łabędzia jednak miał ją zbyt krótką by zrobic tak jak nauczycielka.
Myśl Riocie myśl! jak jeszcze możesz ułożyć głowę by było poprawnie?
Ach tak! Postanowił pochylić łeb by szyja była na równi z barkami. Była to chyba dla niego najlepsza opcja z racji takiej że jego krótka szyja była wtedy osłonięta, szyja i gardło. Wyszczerzył zębiska patrząc prosto w oczy swojej nauczycielce jego wymarzonego fachu.
mam nadzieję że tak jest dobrze, moja szyja nie jest tak giętka jak twoja... sprawiło by mi to trudność w poruszaniu się. – Zrelacjonował maluch mając nadzieję że Wojowniczka nie będzie na niego zła.

: 13 lip 2021, 16:14
autor: Maros
Entuzjazm malca był z pewnością zaraźliwy, podobnie jak uśmiech niektórych smoków. Z uwagą przyglądała się jak ziemisty przyjmuję odpowiednią pozycje i gdy skończył w końcu odezwała się.
~Dobrze, to pozycja do której wraca się bardzo często w ferworze walki. Czy to szykując się do obrony, czy jako pozycja startowa przy ataku. Zanim zaczniemy ćwiczenia, pozostała nam jeszcze jedna istotna kwestia. Na ciele każdego smoka, czy też drapieżnika znajdują się miejsca delikatniejsze i bardziej podatne na poważniejsze rany. Należą do nich niektóre miejsca na łbie, zwłaszcza ślepia, szyja, podbrzusze, pachy oraz pachwiny. Atakowanie ich, może doprowadzić do okaleczenia lub zabicia smoka szybciej niż gryząc mu łapę, czy atakując bark.~ tu zamilkła na chwilę, dając mu szanse na przetrawienie tego wszystkiego oraz ewentualne pytania.
~Skoro przybraliśmy już odpowiednie pozycje, spróbuj mnie zaatakować. Nie śpiesz się, przemyśl swój ruch dokładnie i zacznij gdy będziesz gotowy.

: 13 lip 2021, 16:36
autor: Szlachetny Kolec.
Niektóre miejsca są bardziej podatne na zranienie i uszkodzenie? zanotował wszystko w pamięci mając na uwadze to że kiedyś w obronie stada może stanąć na przeciwko smoka tak niebezpiecznego że uśmiercenie go lub poważne zranienie było by jedynym wyjściem. Skłonił głową na znak że zrozumiał polecenie i następnie ułożył sobie w głowie plan idealny. nie chciał zranic smoczycy dlatego nie zamierzał wyciągać szponów ale że był dość silnym młodzikiem postanowił postawić na surową siłę. Wyrwał do przodu celując w jej lewy bark swoją prawą łapą.
zamierzał zamachnąć się nią tak mocno jak tylko mu na to ciało pozwoli. następnie gdy uderzy w bark smoczyczy zamierza zrobić taki ruch jak by wbijał głęboko w mięso swoje szpony a następnie z ogromną siłą wyrywał ogromny kawał mięsa otwierając przy tym naczynia krwionośne i powodując przeszywający ból.
oczywście wszystko na nby nie miał zamiaru ranić drugiego smoka

: 13 lip 2021, 17:30
autor: Maros
Cierpliwie czekała, nie ponaglając go w żaden sposób, a gdy w końcu ruszył jedynie obserwowała wyczekując odpowiedniego momentu. Ten nadszedł podczas gdy jego prawa łapka poderwała się z ziemi, by przypuścić atak. Przeniosła ciężar ciała na tylne łapy, zaś lewą łapę uniosła, od razu delikatnie odchylając ją na swoje prawo. Obróciła ją tak, by grzbiet łapy skierowany był na zewnątrz, po czym szybkim ruchem posłała ją na lewo. Zamierzała uderzyć nią w atakująca kończynę, celując kawałek za nadgarstkiem. Z początku pchnęła jedynie łapę młodzika na jej lewo, by następnie przekierować ją ku ziemi i uniemożliwić atak. Oczywiście nie używała do tego zbyt dużo siły, a więc i zderzenia nie powinny być bolesne.
~Atak dobry, chociaż pamiętaj, aby nawet po dotarciu do przeciwnika, zadbać o stabilną postawę ciałka. Bez tego, łatwo będzie wytrącić cię uderzeniem barkiem lub nawet powalić na ziemie. Obrona którą zrobiłam, ma na celu przekierowanie ataku tak, by nie zdołał dosięgnąć celu. Teraz ty tego spróbuj.~ gdy obaj byli gotowi, opuściła swój łeb i to właśnie nim przypuściła atak. Szczęki rozwarły się, a łepetyna przekręciła na prawo, by łatwiej było jej pochwycić prawy nadgarstek samczyka. Przedtem oczywiście nieco skorygowała swoją postawę, ugięła przednie łapy, obniżając się na nich i dopiero wtedy wykonała swój ruch, licząc na to, że młodzik spróbuje się bronić. Samo pochwycenie szczękami nie miało być bolesne, jeśli nie zauważyła by ruchu ze strony Riota, zatrzymała by się.

: 09 paź 2021, 15:14
autor: Wędrowny Świergot
Czasami trzeba było wyrwać się poza tereny stada i porobić coś nie związanego z obowiązkami. Naeda właśnie ruszyła w stronę wolnych terenów, na jedną z polan. Ostatnimi czasy, fascynowały ją stworzenia które były w okolicy. Ogromne, wielkie, po te małe i mikroskopijne. Jesień już dawno zapanowała na terenach wolnych stad, i widziała jak niektóre owady uwijały się żeby zabezpieczyć się na zimę. Ona uważała to za bardzo ciekawe... chciałaby nawet złapać kilka, zrobić kolekcję. Miała przygotowanych, uwite z trawy i gałązek pudełka. Nie miała ich wiele, tylko trzy, ale to powinno wystarczyć. Chodziła między trawami i krzakami, wciskając swój pychol, szukając jakiś ciekawych żyjątek

: 09 paź 2021, 22:16
autor: Burzowe Chmury
Nie przepadał za podróżą ku terenom wspólnym, niemniej było to jedyne sensowne miejsce by odszukać tutejszą społeczność. Tylko tutaj mógł znaleźć chętnych do walki, odnaleźć miejsca magiczne, miejsca święte przeznaczone tutejszej wierze – innymi słowy, była tu cała kultura tej krainy, czyli miejsce wypełnione tego typu pomnikami stanowiącymi historię Wolnych Stad.
Kazzakus kroczył powoli. Las w którym się znalazł był miejscami niezwykle gęsty, tak jakby smoki zupełnie omijały tą okolicę, albo to ona odpierała w jak największym stopniu smoczą obecność. Czarna wywerna rozglądała się uważnie dookoła, ale gdzie by nie spojrzała – drzewo. Drzewo, drzewo, drzewo, krzew, drzewo.. Krzew.. w którego wlazł.
Co za głupia okolica, miał nadzieję że w tak skrytym terenie odnajdzie znów coś interesującego. Zamiast tego po prostu nudny las.
W końcu jednak udało mu się znaleźć większy prześwit z którego wyszedł na polanę. Miejsce kryjące coś potencjalnie interesującego. Ale czy na pewno? Wypadałoby sprawdzić.
Wkrótce jednak zorientował się że nie był tu sam, tą niebieską sylwetkę rozpoznał już po chwili – Naeda.
O rany, a co ona tu robiła?
Samiec szedł powoli, chcąc ją ominąć. Nie zamierzał jednak robić dużego łuku bo mimo wszystko chciał zobaczyć co tu się dzieje. Może Naeda już właśnie coś znalazła?
Ale dziwnym zbiegiem okoliczności, gdy on skręcił w jedną stronę, to i ona wkrótce się po niej znalazła. Samiec więc znowu zmienił lekko kierunek, mając nadzieje że tym razem uniknie spotkania. Naeda wyglądała na niezwykle skupioną na czymś. Ale jeśli jeszcze go nie zauważyła, to już wkrótce albo znów zmieni kierunek i na siebie wpadną, albo poczuje w końcu jego woń i wreszcie oboje będą świadomi swojej obecności.
Intrygowały go te twory z gałęzi. Może trzymała w nich kamienie szlachetne? Kazzakus nie omieszkał zerknąć przechodząc obok, oczywiście starając się nie zwracać na siebie za bardzo uwagi.