Strona 4 z 13

: 07 gru 2019, 10:04
autor: Dorodny Odyniec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Kluska owszem, otrzymała wieści. I w sumie to akurat spała,więc przez chwilę chciała je zignorować. Samczyk jednak dosyć szybko zorientował się, że to nie mamusia go budzi, bo znowu przypadkiem zasnął zakopując się w stosie ziół, ale jednak to nie była ona. To był jakiś potężny, cichy, męski głos! Przywódcy? Nie, chyba nie. O, przecież brzmi zbyt bosko. Immanor? Czy to był jakiś Immanor? Co za śmieszne imię. Chyba kiedyś już mu się nawet obiło o uszy.
Wyruszył, rzucając matce szybkie słowa wytłumaczenia i znikając tak nagle, że nawet nie mógł dowiedzieć się, że i ona prawdopodobnie takie wezwanie otrzymała. Przebierał kluskołapkami nad wyraz entuzjastycznie, chociaż wizja długiego marszu w chłodzie trochę go z początku zniechęcała. Z początku, bowiem jak już się rozkręcił to nie ma zmiłuj! Nic go nie powstrzyma. Skrzyp, skrzyp. Ach, jak on uwielbiał zapadać się w śniegu.
No i dotarł, w końcu. Ujrzał dosyć sporo nieznajomych, ale to nic takiego! W końcu już niebawem wszyscy mieli być jego kumplami. Kumplami od spotkań z tym Immorem czy kto to tam był. Kto go tam wiedział. W sumie to z chciał nawet popytać smoki, który z nich ich wszystkich wezwał i o co z tym zagubionym latem chodzi, kiedy wtem jego oczom ukazał się jakiś śmieszny pojemnik...
Ale po kolei. Wpierw to on zwrócił uwagę na Diga oraz Su. Uśmiechnął się szeroko, a jako, że nie był w temacie, rzucił szybkie "cześć", chwilę wtulił w bok piastuna, a na jego córkę spojrzał wielkimi oczami, zaskoczony tym, jak urosła. I trochę onieśmielony. Dlatego też jedyne co mógł zrobić, to szybko się ewakuować w stronę tych nielicznych Ziemniaczków, by każdemu z nich chociażby kiwnąć głową. Wszyscy chyba już z kimś siedzieli. Czy było więc co pchać się do Plagusów? Albo Godnego? Tę ciężką rozkminę przerwał mu więc widok wspomnianego już kamiennego pojemnika. Podszedł zaciekawiony, zerkając ukradkiem na resztę, bliżej. Mierzył krótko wzrokiem milczącego, siedzącego w bezruchu strażnika. I tyknął szybko jedną ze ścian tajemniczego pudła, zerkając, czy ten zareaguje. Ewentualnie czy pojemnik go nie wchłonie, ale to już nieco gorszy scenariusz, o którym wolał nie myśleć.

: 07 gru 2019, 10:41
autor: Szara Rzeczywistość
Siostra go posłuchała i chociaż nie próbowała go wyminąć. To było dobre. Godny był nikim tutaj, był pewnie też najmłodszym dorosłym jaki przyszedł na spotkanie, a jednak nie chciał tutaj tak... nieprzyjemne spędzać czasu. Dla niego większość z nich była przyjaciółmi, znajomymi i rodziną. Liczna plaga nie była mu wrogiem, ale doskonale wiedział, że konflikt istniał pomiędzy wodą i plagą od czasów kiedy on jeszcze nie był nawet w jaju.
Nie rzucajcie w siebie mięsem. Moja łowca dusza cierpi jak to robicie...– Mówił to patrząc na młodą uzdrowicielkę plagi. Znał jej powody dla których tak wypaliła, ale to wciąż był Fen... syn jego siostry.
Jest przywódcą, a nie niańką. Zresztą nie tylko zielenołuskiemu z Wody przydałaby się lekcja pokory...– I tu spojrzał też na pisklę, które miało czelność tak otwarcie obrazić inne stado.
Nadchodzi zima, dajmy sobie spokój z wrogością chociaż na to spotkanie, gdyż być może nigdy więcej się nie zobaczymy... Bariera padła, a na naszych terenach pojawiają się istoty, które kiedyś Eskalacja nazwała ludźmi. Chociaż na chwilę zapomnijcie o sporach z przeszłości i przełknijcie ten spór. Pozwólcie młodszym jak i tym mniej zainteresowanym walką wysłuchać co wzywający ma do powiedzenia...
Fen nadal nie reagował. Może i tak było lepiej? Zdecydowanie... jego nerwy mogły tylko pogorszyć charakter tego spotkania, a Godny usilnie starał się łagodzić sytuację.
Dajcie samicy swobodę, odsuńcie się od niej bardziej... Niech ją bliscy otoczą, którym zwyczajnie ufa... Niesfornego też weźcie i trzymacie przy sobie. Spędźmy ten czas poi prostu razem.
Godny obrócił łeb w stronę siostry, polizał ją po pysku, uśmiechnął się i powoli wyszedł bardziej w przód. W stronę wojownika plagi. Nie był jakoś zdecydowanie starszy od niego samego.
Uratuj honor tego spotkania i pomóż mi to wszystko uspokoić, proszę.-Oznajmił wojownikowi, a następnie spojrzał na Burka, który też był niedaleko-Oboje mi pomóżcie.

: 07 gru 2019, 10:45
autor: Mgliste Wrzosowiska
Sufrinah zesztywniała, kierując wzrok na Luthiena. Uszy położyły się na głowie, przyklejając do czaszki, a futro najeżyło mimowolnie. Nie wierzyła w to, co słyszy.
Przeniosła wzrok z pisklaka na ojca, mrużąc ślepia. Nie wierzyła, aby jej tata kiedykolwiek łożył podobne bzdury do głowy młodego. Szczerze w to wątpiła, zatem kto odpowiadał za brednie, które on wygadywał? Skąd wiedział o terenach?
Odetchnęła powoli, a nim pisklak w ogóle ruszył do Przywódcy, jej mleczna łapa wystrzeliła i pochwyciła pisklaka za grzbiet, unosząc go. Przysiadła na tylnych nogach, złapała go oburącz pod pachami i skierowała pyskiem do siebie, patrząc w jego pomarańczowe ślepia. Wydawała się oburzona, chociaż zachowała spokój.
~ Kto nakładł ci do głowy takich głupot? Ile razy powtarzałam ci, że obrażanie siebie na wzajem to najgorsza z dróg? Niebawem będziesz adeptem, ale twój język pozostawia wiele do życzenia. W tym momencie to ty wykazałeś skrajną głupotę, nie wiedząc, kiedy lepiej być cicho, gdy dorośli rozmawiają. Bądź teraz cicho, Luthien i nie oddalaj się. Jeszcze jeden taki wybryk i nie ważne, że mój tata cię wychowuje, ale zamknę cię w grocie na księżyc, rozumiesz? – słowa smoczycy nie były nasączone pogardą, czy wściekłością. Był w nich spokój, ale i pewien zawód, oraz zaskoczenie.
Postawiła go na ziemi, ale miała go koło siebie.
Spojrzała na wodną smoczycę, kręcąc pyskiem.
Nie, mówiłaś o ataku na przywódcę, a głównym odbiorcą tego niefortunnego odsunięcia był smok, którego nazywanie Axarus. – odpowiedziała spokojnie, przenosząc wzrok na wskazanego postawnego białego samca. Skinęła mu delikatnie głową. – Moje słowa nie dotyczyły ciebie, Przywódco Wody. Proszę, przypilnuj swojego smoka. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, jednak nasza Czarodziejka ma prawo do swoich granic, a z tego, co mówi, to nie pierwszy raz, gdy ten smok bezczelnie je przekracza, prowokując ją. Jedni są spokojni, drudzy wycofani, inni otwarci na wszystkich. Proszę, uszanuj to – skończywszy swój wywód, uśmiechnęła się leciutko, a następnie popychając Luthiena prawym skrzydłem, wycofała się bliżej Mahvran, ale nie na tyle, aby faktycznie naruszyć jej przestrzeń. Wolała już nie uczestniczyć w rozmowie, która była brzydkim pokazem zaleciałości z przeszłości. Nie tego się spodziewała, ale w końcu zrozumiała, o czym mówiła jej mama. I żałowała, że nie wierzyła jej od początku.
Luthiena upakowała pomiędzy przednie łapy, pilnując go.

: 07 gru 2019, 10:46
autor: Pacyfikacja Pamięci
Stary przyjaciel wzywał. Brzydki jak noc smutnego deszczu, a jednak – wieczny. Wyruszyła tuż za córką, może i gawędząc chwilę po drodze, chociaż żadna z nich nigdy wylewna nie była. A po dotarciu na skały – cóż, Puryfikacja poczuła wreszcie trochę radości. O to Vakkan przeciwstawiła się wycofanej naturze i ruszyła do znajomych. Uśmiechnęła się lekko, sama do siebie, nie do świata i przysiadła o tu, jak stała, bardziej z brzegu i z dala widowiska. Jej już się nie uda zbliżyć do Ognia, nie udało przez całe życie, nie ma po co próbować teraz, skoro naprawdę żadna ze stron tego nie chce i żadna nic z tego nie zdobędzie. Powłóczyła tylko wzrokiem ignorując cudze burdy, szukając sylwetki Słodyczy, jedynej ostoi, jaką kiedykolwiek miała, a widząc, że i te próby na marne, po prostu zastygła patrząc gdzieś w kierunku boga i czekając na powód wezwania.

: 07 gru 2019, 11:16
autor: Berius
Widząc jak jego rozmówczyni została zaatakowana przez swoją przyjaciółkę zaśmiał się lekko. Widać że już znalazła sobie partnera do rozmów.
Zostawię was byście mogli porozmawiać, jak już skończysz to mnie znajdź a ja sprawdzę co u reszty.
Zostawiając samicę z przyjaciółką skierował swoje kroki w stronę Godnego widząc że ma chyba kłopot z zapanowaniem nad sytuacją. Jak zwykle chciał pomóc lecz jego przykuł mały pisklak który ochoczym krokiem zmierzał na przód od razu go rozpoznał. Był to pisklak Honi ale czemu był aż tutaj bez matki. Zboczył z obranej przez siebie ścieżki i szybko podszedł do malca.
No proszę kogo my tu mamy. gdzie twoja mama?
Patrząc jak Riavelo puknął w ściankę pojemnika lekko odsunął samczyka łapą i zwrócił się bezpośrednio do Boga.
Wybacz Kaltarelrze ja się nim zajmę
W prawdzie nie wiedział co owe pudełko miało robić ale nie chciał by żaden pisklak z ziemi czegoś sobie nie zrobił przypadkiem.
chodź mały, czy ktoś wie że jesteś tak daleko od obozu?
Patrzył na niego surowym wzrokiem prowadząc go z powrotem w tłum smoków. Wygląda na to że tak czy siak będzie musiał się kimś zająć przynajmniej do ewentualnego przybycia Honi.

: 07 gru 2019, 11:20
autor: Ruda Ciocia
Ha! Skały Pokoju! Dobre sobie!
Burek im bardziej sytuacja się posuwała, tym bardziej miał ochotę wzbić się w powietrze i uciec. Nie znosił konfliktów a wyglądało na to że obie strony nie zamierzały poprzestać. W między czasie przybył Kheldar, co dodało mu.. Otuchy. Na jego gest otarł się o jego pysk i zamruczał z zadowoleniem. Ale! Byli w środku nieprzyjemnej rozmowy więc zanim Burek skupi się na przytulaniu do Wojownika, musiał to zamknąć. Zbierał się na odpowiedź, podchodząc bliżej przywódcy Wody i skrzydłem miał już pokazać Su oraz Khardasiowi żeby poszli przytulić Mah.. Kiedy to jak pocisk przybył Lu. Chochlika wbiło w ziemię – Do tej pory wszystkie jego pisklęta były usłuchane a on w żadnym razie nie szczepił w nich takiej nienawiści.. Do cholery, kto nagadał mu takich bredni? Zdawało się że Su sama była w szoku, bowiem zgarnęła małego gagatka szybciej niż ktokolwiek tutaj mrugnął. Dobrze, on rozmówi się z nim zaraz – Takie zachowanie nie może zostać bez korekty.
Zwrócił się do grupki, kiedy Godny kończył sentencje. Podniósł przednie łapsko, machając nim w powietrzu.
– Wybaczcie, ma niewyparzony jęzor po matce. Wracając – spokojnie, jak mówiłem nie ma tutaj powodu do psucia sobie przyjemnych chwil z bliskimi, moi drodzy. – rzucił z uśmiechem, delikatnie poprawiając niesforne loki na łbie.
– Mah poniosły emocje przez zachowanie waszą Truskaweczkę, która nie zna pojęcia przestrzeni osobistej. Są takie smoki, zrozumiałe i wy znacie swojego lepiej więc nie wiem, może się w naszej Czarodziejce zakochał. Ale uczucie jest tutaj jednostronne. – uśmiechnął się pogodnie, puszczając do nich oczko. – Proponuje po prostu zgodzić się z Godnym i skoro nie możemy bawić się razem, co mnie niezmiernie smuci to pobawmy się w jednym miejscu ale osobno. Nie ma powodu ostrzyc na siebie kłów, szkoda psuć sobie zabawy.. – mlasnął pyskiem, patrząc łagodnie na Wodnych. Na dobrą sprawę był spokojny, przyjaźnie nastawiony do reszty.. Nie spinał się, nie warczał, spojrzenie miał pogodne jakby tłumaczył coś pisklęcej grupce.. A z drugiej strony czuć było że ma ochotę zażegnać ten konflikt jak najszybciej. Nie zagłębiał się w jakieś większe szczegóły, bowiem Godny dosyć dyplomatycznie wyczerpał temat a Burdig stanął jedynie w dyskusji jako mediacyjny reprezentant Plagi.. Który czekał na reakcje Wodnych.

: 07 gru 2019, 11:25
autor: Echo Istnienia
Spojrzała na świetlika. Ha! No nieźle.
Wstała i podeszła bliżej. Zauważyła kątem oka... rzut Axarusem. Czyli jednak mordobicie... ech, rozumiała, że Axarus był denerwujący. Był bardzo denerwujący, ba! Echo czasem też mu chciała coś zrobić, i chyba nie dziwiła się reakcji uzdrowicielki plagi, ale... Uważała, że troszku ciupinkę odrobinkę przesadziła rzucając nim na taką odległość i to jeszcze w inne smoki (powinszowała za to celności)
No i się zaczęło.
Smoki plagi od razu wyskoczyły do obrony uzdrowicielki. Mała zraniona Nanshe wyskoczyła do obrony godności Wody.
Echo przyglądała sytuacji, ten plagowy północny... Chyba stał się jej faworytem.
Najmniej polubiła tą z zielonymi rogami. Axarus Axarusem, ale ona ich wszystkich obrażała.
W piersi uzdrowicielki urodził się cichy, gardłowy śmiech.
Chaos, chaos, chaos. Wszyscy się tłoczą, wszyscy coś robią, wszyscy coś mówią! I tylko jeden smok na razie coś z tym robił!
Haha, idealnie, idealnie! Niech już to wszystko trafi szlag, wtedy każdy będzie mógł iść do domu, czy gdzie tam by chciał.
Ach, a bóg zimy który ich wezwał nic nie robił. Czekał. Chyba przeliczył umiejętności marnych, śmiertelnych smoków do nie rozpętywania konfliktów.
Mułek i pisklak od Aank się odezwali.
I uzdrowicielka rozpoznała emocję kłębiącą się w jej sercu od początku tego cholernego zebrania. Nienawiść i wściekłość. Do wszystkiego i wszystkich. Do pisklaka za bycie smarkaczem. Do plagi za obrażanie ich. Do Ferworu za brak obrony Wody. Do Nanshe za obronę Wody. Do Kalterala za wezwanie ich. Do Aank za bycie Aank. Do wszystkich smoków tu obecnych za hałasowanie, za stworzenie tej zbieraniny. Nawet do Tancerza za martwienie się o nią. Oraz największą do siebie, za myśli, za głupotę i brak wiedzy. Za bycie za słabą. Za bycie tym, który nawet nie zauważał że coś się działo, gdy inne smoki umierały. Za bycie cholernym marnotrawstwem łusek.
Upchnęła myśli i uczyucia z tyłu głowy. Dobra, już rozumiała Tancerza. Nie była w zbyt stabilnym stanie teraz, ale to nie znaczyło, że sobie nie dawała rady. Bardzo dobrze radziła sobie z upychaniem myśli z tyłu głowy, żeby nie przeszkadzały jej w danym momencie.

Czekała na rozwój sytuacji, przyglądając się smokom. Chyba się łagodziło.
Słowa zielonorogiej okazały się być wynikiem pomyłki.
Ech, teraz tylko żeby inne snoki plagi i Nanshe nie drążyły tego tematu. Północny na pewno nie zareaguje z wściekłością, jeśli w ogóle zareaguje. Ten smok nie wziął śmierci na poważnie. Phi.
Ale mała Nanshe była teraz tykającą bombą, co było jak najbardziej zrozumiałe biorąc pod uwagę niedawne wydarzenia. Oni wszyscy byli, tylko na różne sposoby.
Ech, do cholery z tym wszyskim.
Wstała.
Niech ich wszystkich ochłań pochłonie, a ją jako pierwszą.
"Uzdrowicielki plagi. Przepraszamy was za Axarusa. Chyba każdy z Wody wie, jak denerwujący on potrafi być.
Ale proszę też zrozumieć zachowanie Toni. Tak jak Mahrvan, tak? ma ona swoje granice. Jak powiedział ziemny, to są Skały Pokoju"
westchnęła "chociaż spróbujmy nikogo nie obrażać i wprowadzić odrobinkę spokoju.... żeby potem nie marnować ziół"
Skinęła północnemu, zgadzała się z nim.
Podeszła do Niespokojnej i położyła na niej łapę, próbując skierować ją w inną stronę. Tam, skąd przyszli. Z dala od smoków plagi, w miejsce rzutu Axarusem.
Nie czuła za bardzo sensu swoich akcji, i chyba żałowała, że nie bedzie jej aby oglądać zachowanie Tancerza. Cóż, na pewno będzie obserować przez więź...

: 07 gru 2019, 11:58
autor: Światłość Wspomnień
Wrzask, krzyki, dziwne rzeczy się dzieją. Takie rzeczy dość mocno ją przygnębiały, jednak wtrącać się nie chciała. Widziała, słyszała że były już smoki które próbowały unormować sytuację, to dobrze. Zaczyna się jej powoli przypominać pewno jedno spotkanie, które równie było chaotyczne jak to obecne. A nawet nic się nie zaczęło! Odetchnęła cichutko, i spojrzała się na Sio, który własnie dopiero co przybył. Uśmiechnęła się lekko –Hej. Kiedyś na wyprawie poza tereny, znalazłyśmy w wodzie stary przedmiot zrobiony z skóry. Nie wiem co to było dokładnie, ale śmierdziało niesamowicie -odpowiedziała mu na pytanie, odwracając głowę do GrabieżyPowinnyśmy się kiedyś znowu wybrać. -zamruczała cichutko. Fajnie byłby. Może poza terenami, znalazłoby się jakieś miejsce które byłoby znacznie cieplejsze, niż to co mają tutaj? No tak czy owak. Urzara mogła czekać dalej, zanurzając swój pyszczek w futrzanym szaliku. Zerknęła też i na Vakkan, która dopiero co przybyła również –Witaj! -powiedziała dość radośnie do samiczki. Jej obecność nie będzie przeszkadzała w zupełności. Przyznałaby, że byłoby miło gdyby przysiadła się bliżej, chociaż, nikt nie nalega. Najważniejsze jest to, żeby czuć się swobodnie.

: 07 gru 2019, 11:58
autor: Wyzwolony Rozrabiaka
Żwawy nie miał pojęcia o bogach. Dla niego imię Imannor nie znaczyło nic. Mimo to zaintrygował się wiadomością i po konsultacji z bratem, postanowili razem udać się we wskazane miejsce. Lecieli razem, kiedy Zwinny smok zdał sobie sprawę, jak zimno zaczęło się robić. Pierwsza zima w jego życiu, miał co do niej mieszane uczucia. Na pewno nie robiła dobrego pierwszego wrażenia, ale może młody się do niej przyzwyczai. Bracia przylecieli na miejsce. Ile tu było smoków! Tyle kolorów i ras, pysków i zapachów. Chciało by się ze wszystkimi porozmawiać, ale tak jakoś chyba nie wypada wbijać się w czyjąś konwersacje. Zefir stanął z boku, rozglądając się za kimś, lub za czymś ciekawy.

: 07 gru 2019, 12:42
autor: Błysk Przeszłości
Więc razem z Żwawym przyleciał również i jego przyszywany brat. Zastanawiał się do ilu jeszcze smoków dotarła ta wiadomość, ale nigdy w życiu nie spodziewał się, że ujrzy to, co właśnie spostrzegł. Również był zdumiony tak wielką ilością różnokolorowych gadów o prawie że wszystkich kształtach, zapachach, barwach i fakturach jakie tylko morski adept mógł sobie wyobrazić. Nawet rozszerzył swoje wiecznie neutralne ślepia delikatnie sugerując swoje zdumienie. Tyle pysków, a każdy ze sobą niesie zupełnie odrębną, własną historię i niepowtarzalny bagaż doświadczeń.
Wylądował oczywiście przy bracie, ale w przeciwieństwie do niego chciał nieco pochodzić i poprzyglądać się innym. To chyba była jego jedyna dotychczasowa okazja na to.

– Idę się trochę rozejrzeć, jak by co to chyba się nie zgubimy, nie? – Powiedział w stronę brata, po czym wolnym krokiem odszedł od niego, najpierw w stronę większej gromadki Ziemistych, by się z nimi chociaż przywitać lekkim skinieniem łba. Nie patrzył na to, czy poświęcają mu uwagę na ten ułamek sekundy czy nie. Dla niego i tak to nie miało żadnej różnicy.
Zainteresowanie jego ślepi przykuło malutkie stworzonko, które jeśli dobrze pamiętał było... pisklakiem Wonnej! Niestety nie widział jej nigdzie wokół... a może stety? Będzie może mógł z nim pogadać, może się zaprzyjaźnią i zbudują dobre relacje, o jakich cały czas marzy? Chciał się już uśmiechnąć i podejść, zaopiekować się nim w trakcie, gdy nie ma tu jego matki, lecz spostrzegł, że zajął się nim już Płomienny, to znaczy Krwawe Oko. Huh, chyba już rozmawiają, no dobrze, może lepiej nie będzie im przeszkadzał. Rozmawiać ze sobą da się tylko we dwójkę, w trójkę ktoś zawsze będzie pomijany, a przynajmniej takie doświadczenie i wspomnienia siedziały w głowie morskiego gada z Ziemi.
Postanowił więc, że obejdzie sobie na spokojnie resztę terenów Skał pokoju i poprzygląda się innym, oczywiście bez wtrącania się. Parę z tych smoków nawet już z wyglądu kojarzył, widywał już ich na swoich patrolach, lecz była to tylko niewielka garstka spośród wielkiego, rozgadanego tłumu. W ciszy i w zewnętrznej neutralności najbardziej przyglądał się jednak górującemu nad wszystkimi sporemu, czarnołuskiemu smokowi. Hm, to pewnie jeden z tych... "bogów", o których kiedyś tylko słyszał parę słów, bo nikt mu nie proponował szerszego ich poznania, za wyjątkiem jednego dziwnego ducha, który wspominał coś o... Ateralu? Chyba tak. Mierzył i przyglądał się jego wyglądowi i wyrazie pyska co chwilę, zerkając też sporadycznie przed siebie, żeby jak ta ciapa nie wleść w kogoś przez przypadek. Po krótkiej rundce rozpoznawczej postanowił po prostu wrócić do brata i przysiąść przy nim. Może będzie chciał o czymś pogadać, a może już zaczął z kimś rozmowę? Cóż, w takim przypadku będzie tylko siedzieć i obserwować...

: 07 gru 2019, 13:11
autor: Eskalacja Konfliktu
O ile samo wezwanie Kaltarela z radością zamierzała zignorować, tak rabanu jaki słyszała z oddali już nie dało się zignorować. Czy smoki "spod bariery" nie potrafiły zebrać się w jednym miejscu bez rozpoczęcia kłótni, bójki lub czegoś innego równie bzdurnego i uwłaczającego ich inteligencji oraz obycia? Eh...
Lalathin został na obrzeżach terenów stadnych, nie zamierzała go dodatkowo stresować obecnością aż tylu smoków. Przyszła pieszo, nie spieszyła się. Co więcej, po dotarciu na miejsce nie była już nawet pewna na kogo patrzy. Cztery stada? A może nie? Wszyscy byli tacy sami, nie widziała już między nimi żadnych różnic. Dzieliły ich tylko więzy krwi (a i to nie zawsze) oraz odgórnie przyjęte nazwy grup. Nic poza tym. Jakże się myliła myśląc kiedyś, że Plaga jest inna i ponadto.
Nie dosiadła się do nikogo. Zajęła miejsce samotne, o dziwo blisko Kaltarela, w tak zwanym pierwszym rzędzie. Skoro już się pofatygowała, równie dobrze mogła sprawdzić o co chodziło. Przez ten zgiełk nic pewnie z daleka nie usłyszy. Nie usiadła jednak, stała i pomimo wpatrywania się w sylwetkę znienawidzonego przez siebie boga, była czujna. Ciekawe, czy bóg Zimy zamrozi usta tym, co tak hałaśliwie się wypowiadali? Własnych myśli nie szło tu usłyszeć...

: 07 gru 2019, 14:26
autor: Gasnący Wiciokrzew
Przybyła niedługo po Ravielo, akurat jak raz, aby zdążyć zbliżyć się do ziemniaczanego tłumu i dojrzeć, że o to Beri przeszkadza jej synowi w poznawaniu świata. Uszy Dziewanny wystrzeliły pionowo w górę, a ona sama stanęła wyprostowana, spięta, zmrużyła czarne oczy i jakby uśmiech zelżał jej z pyska. Ravielo był już sporym pisklęciem i absolutnie nie widziała przeszkód, aby nie mógł samodzielnie zwiedzać terenów tak bezpiecznych, jakim są skały pokoju. Przyspieszyła kroku, aby dojść do Wojownika, a gdy stanęła sobie tuż obok niego, Ravielo mógł poczuć, jak płetwa na końcu długiego ogona Honi smyrnęła go delikatnie przesuwając się tak, aby zasłonić go choćby i odrobinę przed delikatnym, ale mroźnym już wiatrem; i dostrzec przyjemny, ciepły uśmiech, którym pysk mamy przywitał go, i z którego zelżał natychmiastowo po skierowaniu się na Płomiennego.
Nie martw się, Oko, Ravielo ma już jednego opiekuna. Który, swoją drogą, uważa, że nie trzeba wszędzie za nim chodzić i go pilnować. Mój syn jest już duży, a zebraniu pełnym smoków nie powinna stać mu się krzywda. – powiedziała... wręcz protekcjonalnie do samca, jakby nie była sobą. A jednak, ponownie ktoś postanowił przetestować jej granicę – co gorsza, kto wie, Ravielo był tak kochanym i żywym pisklęciem, ale przecież mógłby wziąć sobie do serca słowa Wojownika i już nie próbować więcej zwiedzać i doświadczać, a nie ma nic piękniejszego niż jakaś taka potrzeba przygody w smoku. Szczególnie młodym. Nikt nie będzie wychowywał jej ciekawskiego pisklęcia na ciche i spokojne.
Rozumiem troskę, jaką zbudziło w tobie twoje własne pisklę, a jednak – nadopiekuńczość także nie jest dobra, pamiętaj. – dodała po chwili już zdecydowanie lżej. Kiwnęła mu lekko głową na znak, że z jej strony to tyle i wreszcie uśmiechnęła się z powrotem delikatnie, ale to pewnie dlatego, że spojrzała na syna, mrugnęła do niego wesoło na znak, że – cóż, jest znów wolny! Jeśli ma ochotę jeszcze nieszkodliwie pobroić, to droga wolna, a jeśli chce do niej dołączyć – o to samica skierowała się z powrotem do Ziemnych, a jednak lekki ten zapach wyczuła i na samicy, której jeszcze nie widziała. Podeszła do Mraevillik i Gawędy, nie znając obu, nie wiedząc też, że właśnie może im nieświadomie przeszkadzać w ważnej rozmwie po latach – przywitała się grzecznie, usiadła gdzieś obok ich obu, a do nowoziemistej zwróciła się spokojnym, przyjaznym głosem i uszami skierowanymi w przód tak bardzo, że nie było sensu kryć ciekawości.
Och, miła, czyżbyś była nową członkinią Ziemi? Jeśli zostajesz na dłużej, mam nadzieję, że będzie to piękny okres twojego życia. – oczy przymknęły jej się, zasłonięte policzkami – Jestem Wonna Dziewanna, jeśli byłaby ci kiedykolwiek potrzebna pomoc Uzdrowiciela, nie bój się mnie wzywać. – i chociaż sama oferta uzdrowicielska skierowana była do futrzanej, na przedstawienie się kiwnęła głową i Wodnej, oczywiście, im więcej przyjaciół, tym tylko lepiej!

: 07 gru 2019, 15:13
autor: Mgliste Wody
Przybył i Ilun. Leciał z terenów Plagi. Chyba nic dziwnego. A że jakiś czas temu sporo się powiększyły to i zajęło mu to trochę więcej czasu. Olbrzymi cień rzucony na zebranych...A zaraz potem głośne łupnięcie. Olbrzym wylądował.
Czarnoskrzydły wyszczerzył kły w zadowolonym z siebie uśmiechu. Smoki, które miały nieszczęście być w pobliżu jego lądowania zostały obrzucone pyłem i mniejszymi kamyczkami. Ups.
Szybkie rzucenie błękitnych ślepi na zebranych. Jakieś zamieszanie, jak zwykle. Wzruszył barkami. Póki nikt nie rzuca się Pladze do gardeł, nie zamierzał interweniować.
Klatarel, bóg który pozwolił jego matce umrzeć. Rzucił mu niezbyt przychylne spojrzenie. Nie dość, że zwabił ich tu, jakimiś mrzonkami o ciepłych dniach, a jaki w tym interes miał niby bóg tych chłodnych dni, które właśnie przyszły? Się okaże.
Wzrok Iluna wylądował na Eurith, która jako jedyna była chyba z dala od tego całego zamieszania. Podszedł do niej i usiadł, dotykając jej prawego boku. Posłał jej tylko lekki uśmiech. Jednak jego ślepia czujnie obserwowały pozostałych, a w szczególności zamieszanie przy Pladze. W razie czego będzie przecież interweniował. Jak nie po dobroci, to siłą. A tą miał.

: 07 gru 2019, 15:37
autor: Dorodny Odyniec
W sumie można powiedzieć, że rozmów innych smoków nie słyszał. Bo i po co miałby podsłuchiwać? Po co się wtrącać? Niech sobie rozwiązują swoje sprawy ci starsi... więksi nawet od niego! A on był już dużym, o l b r z y m i m pisklęciem. Takim standardowym jak na swój wiek, ale dużym wszystkim innym!
I wtem, kiedy to już miał dowiedzieć się co się stanie, jego całkowitą uwagę odwrócił płomiennołuski samczyk pchający go swoją wojowniczą łapą po śniegu. Normalnie krzyknąłby, że fajnie, bo haha, śmiesznie tak być ciągniętym po ziemi (przynajmniej dopóki się do niej nie przymarznie), ale w tym wypadku mógł tylko jęknąć niechętnie i próbować wyrywać.
Jestem już duży i umiem biegać, nie potrzebuję pomocy! Wiem co robię! – zadeklarował dumnie, nadal wyciągając łapki w kierunku pudła spomiędzy jego szponów. – Mógłbym pokonać każdego przeciwnika, gdybym tylko chciał! – dodał jeszcze bardziej bojowo, majtnąwszy ogonem na boki oraz wlepił błękitne ślepka w Oko. Aż sapnął usłyszawszy kolejne jego słowa. Brzmiały jak jakaś groźba...?
Sam jesteś Klaterdal – odparł głośno w odpowiedzi, dumien z samego siebie. Szkoda tylko, że niezbyt wiedział, co ten cały Ketaldral oznaczał. Ale to to mu trzeba było po prostu wybaczyć, bo naprawdę sam już nie wiedział co się dzieje. Był wyjątkowo niezadowolony i pokazywał to po prostu całym sobą!
Słyszysz, mamka też uważa, że jestem duży!!! – krzyknął weselej już po chwili, chichocząc, kiedy poczuł muskające go ogonowe błony. I trochę zniekształcony widok na Krwawego. Bardzo był rad, że miał poparcie rodzicielki. Jego uszy podniosły się wyżej, a sam wrócił do swojego zwyczajowego półgębkowego uśmieszku.
Ale nie martw się, panie woju, też jesteś duży i też możesz sobie dotknąć tego... czegoś, pozwalam! – dodał po dłuższej chwili, jeszcze nim podskoczył i popędził za Honi, rzucając szybkie, milsze spojrzenie na samca. I schował się między jej łapami, kiedy usiadła obok jakichś dwóch ślicznych dziewcząt, łopocząc błonami, kiedy wygodnie się usadawiał. Nie ma co, pewnie i tak niedługo się zacznie... zaraz, po co oni się tu zebrali, niech ktoś przypomni?

: 07 gru 2019, 16:05
autor: Heroiczna Łuska
W końcu pojawiła się także ona – o dziwo w bardzo kiepskim humorze. Samiczka od razu skierowała swój krok ku Ognikom, bez przerwy się jednak rozglądając i uważnie obserwując smoki z innych stad.
Normalnie byłaby podekscytowana – zapewne brykałaby tu i tam, oceniając siłę członków pozostałych stad, może nawet proponując im mały sparing. Od kiedy Mistrzyni nauczyła ją walczyć, Istra pragnęła przetestować swoje umiejętności. Oprócz tego chętnie zaczepiłaby Loreleia, który śmiał na nią wrzasnąć i zwiać tuż po tym!
Obecnie sprawiała wrażenie złej i podejrzliwej. Jej wzrok zatrzymywał się dłużej na smokach, które wyglądały na silne i wojownicze, między innymi na Barbarzyńskim Pogromie, Spuściźnie Krwi, Czarnoskrzydłym oraz Eskalacji Konfliktu. Po chwili spostrzegła, że oni wszyscy należeli do tego samego stada. Wyglądali groźnie...
Lepiej mieć ich na oku.
Hej. – Rzuciła do wszystkich, choć jej głos wydawał się nieobecny.
Powód, dla którego Heroiczna zachowywała się tak dziwnie, nie był wcale trudny do odgadnięcia. Dokładnie tutaj miało miejsce wydarzenie, podczas którego matka trójki rodzeństwa została obezwładniona. Stało się to niedługo po tym, jak razem przybyli na Spotkanie Młodych. Samiczka... nie mogła nic z tym zrobić, pamięta to dokładnie. Była za słaba, a driadom się upiekło.
Jeżeli więc i tym razem czyhało na nich wszystkich niebezpieczeństwo, chciała być przygotowana zawczasu. Nie mogła pozwolić sobie na chwilę nieuwagi, bo kto wie, co by się wtedy stało?

: 07 gru 2019, 17:00
autor: Trująca Jagoda
Czerwona córa Pacyfikacji Pamięci ruszyła tak naprawdę za matką. Chociaż teraz już nie ruszała, bo jej się tak zawidziało. No. Troche.
Nie była już też tak mała, ba, była duża i w wzroście i w bokach, co dobrze świadczyło. Ogień i silne stado powinny reprezentować silne smoki, a przynajmniej ona sama tak uważała. Przy ostatnim spotkaniu taka nie była i to był jej błąd, lecz teraz? Nawet potrafi ziać kwasem. Jej gardło potrafi ziać czymś, czego nawet sama matka nie posiada. Może nie była w zupełności gotowa na sytuacje typu spotkanie z magicznymi wróżkami z liści, lecz teraz przynajmniej miała coś, by się tym cosiem chronić. Przybyła na miejsce, lecz tego widoku jaki ją zastał się nie spodziewała.
Inny bóg.
Jej reakcja jednak nie dawała po sobie znać, że była zaskoczona. Zamiast tego dumnie uniosła pysk i usiadła się gdzieś na boku. Przyjazne uśmiechy posłała tylko matce i rodzinie.

: 07 gru 2019, 18:18
autor: Wysłanniczka Nieba
Obudzona przez Rucze, wygrzebała się spod ciepłego skrzydła Brzasku. Poranek minął im na gwarnym szykowaniu się, jedzeniu i – w przypadku Liany – czyszczeniu skór. Nie chciała mieć w grocie zatęchłego zapachu zwierzęcego łoju.
Wezwanie było... Cóż, oczywiście, że kuszące. Liana nie zastanawiała się nawet chwili, czy ma iść. Pewnie, że szła! Widziała nad sobą Przesilenie, reszta Fal szła w nierównej grupie.
Dotarła na Skały Pokoju... I od razu poczuła się przytłoczona ilością smoków i zapachów. Nie miała nic przeciw zgromadzeniom, jednak to nieco ją przerastało. Przemknęła za grzbietami większości zebranych, kierując się do Gawędy i Mżawki. Z tą drugą przywitała się liźnięciem w policzek. Usiadła na tylnych łapach, nieco zasłaniając się malachitowymi skrzydłami. Tak. Dużo. Nieznajomych. A pośrodku ten nieruchomy, oszroniony smok.

: 07 gru 2019, 18:43
autor: Spuścizna Krwi
Przyszedł Fern, a Spuścizna ze zdziwieniem zauważyła, że jedno z piskląt wychowywanych przez Burdiga jest w rzeczywistości pisklakiem jego i Aank. jak to, oddał pisklę pod opiekę Burdiga? Nie jej? Przecie zona lepiej by się nim zajęła! Wychowałaby go na prawdziwego smoka, nie na... Hm, ciężko stwierdzić. Mięczaka? No a potem się zaczęło.
Spojrzała na Nashee, pamiętając ją ze spotkania z driadami. Oj, kto wtedy tak lamentował? był tak słaby i przerażony? A teraz patrzcie na nią, jaka się pyskata zrobiła. Dostrzegła Echo, wyszczerzając do niej kły. Jej ta sytuacja się podobała. Chaos był dobry. tylko szkoda, że akurat Mah musiała znaleźć się przy tym w centrum zainteresowania. Wiedziała, że tego nie lubi, więc najlepiej byłoby odwrócić od niej uwagę... Cóż, jeszcze większe zamieszanie na pewno w tym pomoże. Rakta znana była przecież ze swojej subtelności i umiejętności łagodzenia konfliktów...
Och, zamknijcie wreszcie pyski – warknęła, puszczając nosem strumyk dymu. To ona była tutaj tą, która nie panowała nad emocjami, nie Mahvran. Niech nie zapominają. Mah była przecież ucieleśnieniem panowania nad sobą. Ona natomiast była tą, która wypowiedziała wojnę lasom. Po czyjej stronie stał rozsadek? Gadanie tego wodnego delikwenta, nawet jeśli skierowane do Mahvran, drażniło również ją, skoro siedziała tak blisko siostry.
Tyle wrzeszczenia o nic. Gdyby Mah go nie odepchnęła, ja urwałabym mu łeb. Czyli zachowała się niezwykle zapobiegawczo i jeszcze pomogła waszemu smokowi ujść z życiem – wbiła spojrzenie w tą wodną, która krzyczała najgłośniej, uśmiechając się przy tym nieprzyjemnie.
Pozwólcie wodnym się indorzyć. Tylko tak mogą zrekompensować sobie inne braki. Zignorujcie ich – powiedziała do młodszych smoków, które wdały się w słowną utarczkę z podskakującymi błotniakami. Po co? Niech się wściekają i pokazują, jakie są ich prawdziwe barwy. Plaga nie powinna zniżać się do ich poziomu. jeśli jednak to zielone, gadające stworzenie znów podejdzie za blisko, naprawdę urwie mu łeb. Od tego gadania rósł jej poziom irytacji, więc dla swojej wygody – tak, powiedzmy, że zrobi to dla siebie – będzie musiała go uciszyć.

: 07 gru 2019, 20:06
autor: Mały Jeleń
Mżawka zdała się być nieco zdezorientowana przed kłótnię, jaka wybuchła gdzieś w tle. Rzuciła w ich kierunku spojrzeniem, zdziwiona dostrzegając najpierw bardzo gadatliwego, hałaśliwego smoka, który poszybował wprost w chyba członków swojego stada.. po czym dwie grupy smoków, jakie zaraz doskoczyły do siebie. Część z nich była bojowo nastawiona, inna za to próbowała je uspokajać. Samiczka szybko domyśliła się, że musi to być Woda i Plaga, zgodnie z opowieściami mamy! Niestety to prawda, że strasznie się nie lubili... Mżawka miała nadzieję, że nie wybuchnie bójka!
Skinęła głową Krwawemu, przestając skupiać się na skłóconych smokach. Tak dawno nie widziała Fal! Wiadomości mentalne były nieco wyrwane z kontekstu, dlatego to nie to samo, co rozmowa w... im więcej oczu tym lepiej!
Nagle zainteresowała się nimi pewna smoczyca Ziemi. Jak się wkrótce okazało – uzdrowicielka. Mżawka posłała jej przyjazny uśmiech. Dostrzegła, że Honi jest bardzo miłą smoczycą, a ubarwienie miała całkiem ładne!
Owszem, dopiero co dołączyłam. – Odparła jej wesoło. – Jestem o tym przekonana, macie bardzo przyjazne smoki! Ja nazywam się Mraevillik.. albo po prostu Mżawka. – Uświadomiła sobie, że przedstawianie się dwoma imionami nie należy do najwygodniejszych rozwiązań. Przemknęło jej przez myśl, że ceremonia na adepta rozwiązałaby ten problem... Chyba że i tak podawałaby swoje imię od matki, tak z przyzwyczajenia! – I dziękuję, będe pamiętać. – Dodała na ofertę pomocy w razie potrzeby. Przeniosła wzrok na przyjaciółkę, dając również jej szansę na przedstawienie się.
Między łapami nowej znajomej pojawił się nagle niezwykle podobny do niej pisklak. Uśmiechnęła się do niego z zaciekawieniem. – To twój synek? Taki podobny! – W tym czasie dołączyła również Liana, której sposób przywitania odwzajemniła. Czuła się wspaniale zarówno wśród starych, jak i nowych znajomych!

: 07 gru 2019, 20:10
autor: Lekkość Wiatru
 Aderyn zatrzymała się na skraju zbiorowiska, a potem cofnęła się jeszcze o parę kroków. Liana musiała pójść dalej, straciła ją już z oczu. Na Matkę Morze, co za tłum! Aderyn zaczęła ogarniać panika, ale jednocześnie tak bardzo ciekawiło ją wezwanie starego boga. Nie mogła po prostu odejść. Wytrzyma. Jakoś to wytrzyma!
 Oddaliła się jeszcze bardziej, przełknęła ślinę i odwróciła wzrok od tłumu. Za dużo ich, za dużo obcych. Gdyby ceremonie Wody wyglądały w ten sam sposób, Aderyn nigdy nie opuszczałaby groty. Albo uciekłaby z powrotem na puste, dzikie tereny.

: 07 gru 2019, 20:35
autor: Kojąca Głębia
Również Khriza pojawiła się na Skałach Pokoju. Nie przepadała za zimnem, z radością więc usłyszała, że czas najwyższy przywrócić lato. O wiele bardziej wolała ciepło, wtedy mogła się wygrzewać w wodzie, na płyciźnie, niż marznąć nawet we własnej grocie (o dostępie do wody już nawet nie wspominając, przecież w lodzie nie może się kąpać).
Przyleciała na Skały pokoju, lądując dalej od zbiegowiska. Było tutaj... Naprawdę dużo smoków. Z każdego stada, tyle zapachów, tyle nowych pysków, aż w nosie ją zaswędziało. Stanęła z tyłu, nie chcąc wpychać się między innych i czekała, ciekawa co się stanie.