Strona 4 z 6
: 16 sie 2019, 11:06
autor: Kuszenie Diabła
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Pokrzyk nie miała pojęcia co się właśnie wydarzyło. Nie potrafiła zrozumieć tej sytuacji, co przyznała przed sobą z niemałym niezadowoleniem. Wszystko wydarzyło się szybko, że ciężko jej było coś zobaczyć, zresztą znajdowała się dość daleko od Dzikiej Gwiazdy. Jednak intuicja podpowiadała jej, że to nic dobrego, a prorokini zamieniona w kamień nie będzie dla wielu miłym widokiem. Nie to ją jednak zainteresowało. Niewielka drobinka, która wydobyła się z jej pyska i pominęła w kierunku świątyni. Tam powinna się teraz udać. Nie zważając już na reakcję Kamienia, ani nikogo wokół podniosła się i rzucła się boegiem w kierunku Świątyni, zostawiając cały rozgardiasz za sobą. Nie wiedziała co przytrafiło się Dzikiej Gwieździe i nie mogła powiedzieć, że ją to obchodziło.
zt
: 16 sie 2019, 11:55
autor: Milknący Szept
Nie mogłaby dożyć starości, gdyby go nie miała. Nie mogłaby rozumieć, że bogowie są przy niej, ilekroć dotykali ją w świątyni podczas modłów. Jej pióra podniosły się... i opadły. Jak kroki w ciszy, poczuła obecność. A potem nadszedł podmuch. Spalenizna. Cień. Dostrzegła.
Dzika Gwiazdo! Przebiegło przez jej umysł, a potem obiekt śmignął nad jej pyskiem. Wniknął w Gwiazdę, światło rozbłysło, uciekając ku świątyni. A ona... skamieniała. Rek poczuła, jak wraz z nią odchodzi jeden z nielicznych reliktów, świadczących o tym, że te ziemie to wciąż jej dom, niezmieniony, stary, kochany. Rzuciła się ku niej, by łapą objąć skamieniały policzek Dzikiej Gwiazdy.
Co pomyśli o tobie Sayperith, jeśli teraz się z nią spotkasz?! Przebiegło Rek przez myśl, gdy oczy Prorokini szarzały. Zacisnęła szczęki. Dla ich dzieci. Dla ich wnuków!
Wrzask. Skuliła się. Zatoczyła, cofając dwa kroki.
–
Muszę ją uratować. – Szepnęła do siebie, ignorując jak pył wnikający między jej pióra na grzbiecie, obiecując zabrudzeniem przez następny księżyc.
To coś interesowała ta łza. Czy dobrze myślę, że to jedna z Iskier, które należy znaleźć? Iskra, która była na naszych terenach? Czy możemy uwolnić tą obecność i ją zniszczyć by uratwać Dziką? Nie po to Iskra przeżyła swoje dzieci, żeby teraz zostać pochłoniętym!
Rozłożyła swoje skrzydła i wysłała wiadomość do wszystkich obecnych tutaj
Ognistych. ~
Lecę za Iskrą, do Kaltarela. ~ I faktycznie odbiła się od ziemi, by rzucić się w objęcia swego przyjaciela – wiatru. Długie, anielskie skrzydła powiodły ją ku swojemu celu.
z/t –
Świątynia
: 16 sie 2019, 12:28
autor: Mgliste Wody
Pisklę przysypiało już, to spotkanie trwało o wiele za długo i nic z tego, co było tu mówione, nie było dla niego zbyt ważne. Ale to, co wydarzyło się później zdecydowanie rozbudziło Iluna, do granic wręcz. Z jego gardzieli wydobył się przeraźliwy wrzask, pisk.
– Mamoooo! – krzyknął, nie łkał, nie okazując słabości, jednak łzy wręcz same zbierały się w ślepia.
Nie zważając na nic i na nikogo ruszył biegiem w kierunku skamieniałej matki i oparł się przednimi łapkami o nią.
– Mamo? Hej...obudź się! Mamo! – Ilun nie wiedział co się stało, nie umiał tego pojąć.
Próbował potrząsnąć swoją matką, by ją obudzić, by się ruszyła...by nie była taka twarda. Jednak nic to nie dało i rozejrzał się zdesperowany po obecnych, po czym jego wzrok padł na ojca.
– Pomóż jej! Obudź ją! Co jej?! – tak, Ilun nigdy nie był aż tak emocjonalny, ale teraz...teraz jego opanowanie i jego powściągliwość wyparowała. Był zrozpaczony, mimo to nie płakał, tylko próbował znaleźć ratunek dla matki.
: 16 sie 2019, 13:54
autor: Słodycz Życia
Co się działo? Nastroszone na grzbiecie futro nie zwiastowało niczego dobrego. I to małe światełko, czy to właśnie tego mieliśmy szukać? Nie chciałam stać bezczynnie kiedy ta czarna mgiełka ewidentnie je goniła. No i zamieniła tą smoczyce w kamień. Wyglądało na to że oni naprawdę istnieli. Prorocy i bogowie których nigdy nie widziałam aż do dzisiaj. Zacisnęłam kły i po odbiegnięciu trochę w stronę świątyni rozłożyłam skrzydła by ruszyć tam drogą powietrzną. Moje skrzydła miarowo, z pełną siłą zagarniały powietrze jakbym uciekała przed jakimś strasznym stworem. Nic jednak bardziej mylnego! Miałam zamiar pomóc zarówno smoczycy która ruszyła przede mną jaki i wysłanniczce boga zimy.
//ZT do
ŚWIĄTYNI
: 17 sie 2019, 9:38
autor: Spękany Kamień
//Jestem multikontem, więc uciekam z eventu D: Bogowie przeżyjcie
Nie rozumiał co tu się stało. Po prostu. Nie rozumiał. Smok skamieniał na jego oczach. Umarł. Dość widział śmierci. Wszyscy zaczęli biec w stronę bóstwa albo świątyni (był tam niedawno to wiedział, że to chyba to). A on... On pamiętał o swoim Płomiennym Kolcu i innych młodych smokach. Podszedł do Khagara.
– Wezmę twoje pisklę do Obozu. Będę mieć oko na młodych, którzy tam są. – Powiedział do niego, żeby odejść z Ilunem – choćby miał tępymi zębami trzymać go za kark i prowadzić siłą do domu, albo bez niego, jeżeli jego ojciec uzna, że powinien zostać przy swojej zmarłej matce.
z/t
: 17 sie 2019, 12:39
autor: Dar Tdary
/ wybaczcie ci co odpisali na słowa Daru ale muszę nanieść poprawkę ze względu iż nie ma z nami Kaltarela... (tak nie ogar ze mnie)
// Naomi jakby co to Żer była pierwsza ze swoimi badaniami, to chyba jedyny nowy niuans co do mojej edycji
Obserwował nagradzanie wszystkich wkoło, a następnie przeróżne postawy. Od tych skrajnych pełnych niechęci po błyski uwielbienia w ślepiach. Prorokini... pomyślał by kto, że jednak odda się tym mieszającym w ich życiach siłom wyższym. Nie lubił kiedy ktoś robił coś co ciężko było wyjaśnić.
Zamarł widząc chmurę mroku, zacisnął kły widząc iskrę wyrywającą się z gardła matki, umarł niemal gdy ostatnie tchnienie Dzikiej opuściło jej pierś.
– Coś ty uczynił.
warknął lodowato w przestrzeń, półgłosem. Słowa kierował do nieobecnego Kaltarela rzecz jasna.
– Wmieszałeś ją w sprawy które wykraczają poza nasze siły.
warczał do siebie wściekły starając się ocucić umysł i skupić. Często zdarzało się iż gadał sam do siebie ale nigdy tak głośno. Co mówiła Dzika... co mówił...
– Tragiczna śmierć Jadu Duszy wytworzyła wyłom, który umożliwił działanie obcym siłom. Wspólny wysiłek oczyści wyłom, trzeba zebrać iskry podobne do tych które wyrwałeś z mej matki. Czy to paskudztwo też pragnie pożreć te "iskry" i uniemożliwić nam próbę odcięcia od "obcych sił"? Do kroćset turzych odchodów...
opuścił łeb starając się nie patrzeć na Dziką. Zadawanie retorycznych pytań w przestrzeń nic mu nie da... musiał dostać się do starca, ale co z Dziką...
Uniósł wzrok na posąg samicy która go przyniosła na ten świat, ocaliła i była cenniejsza od wszystkiego innego co znał. Fakt postępowała czasem głupio, ale kochała go bez względu na to co mówił i robił... Niech inni będą sobie chłodni, wyrachowani i nienawidzący swoich rodziców. Jak zapewne jego pisklęta, ale Dzika, ona była sercem stada, jego sercem.
Stanął obok posągu tak by nie przeszkadzać innym i oparł łapę o grzbiet matki czekając chwili aż maddary innych smoków przestaną wędrować po posągu. Inni też na pewno chcieli ją "zbadać", a przecież tylko on mógł na prawdę poznać czy... zacisnął zęby czując własną niemoc lecz badał. Czy cząstka tego "cienia" nadal gdzieś w niej była, czy była podobna do siły kuli, bariery, ciemnych plam na kuli która wyssała z niego maddarę. Szkoda, że nie mógł zbadać tych "skażonych" smoków o których mówiła mu Dzika... starał się wyłapać wszelkie niuanse związane ze stanem zdrowia i z maddarą.
: 17 sie 2019, 13:05
autor: Spuścizna Krwi
Skrwawiona zamarła, obserwując rozgrywające się wydarzenia. Atak, reakcja, potem... Lament. Nie jej oczywiście, ale jednak smoki zaczęły zachowywać się śmiesznie. Zaczęli biegać do dookoła jak bażant z obciętą głową. Chętnie pośledziłaby sobie rozwój dalszych wydarzeń gdyby nie fakt, że postanowiła wziąć w nich czynny udział. Dobrze, zacznijmy coś, czego nie robiła zbyt często – przynajmniej przed innymi. Tak, Rakta zaczęła myśleć. A dokładniej analizować. potrafiła to, po prostu zazwyczaj udawała głupsza niż jej w rzeczywistości, bo tak było zabawniej. Bardziej naiwną. Może miała to po tatusiu? Nie głupotę, a chęć "zabawy" z nerwami innych? Ok...
Cienista "istota" najwidoczniej obrała sobie za cel Dziką Gwiazdę. Dlaczego? Bo prorokini była łatwiejszym celem niż Kaltarel, a oboje mieli w sobie boską moc. Kaltarel był bogiem, ale Gwiazda jedynie smokiem, nawet jeśli została prorokinią. Boska iskra nie była częścią niej, została jej podarowana. To znaczyło, że można było ją odebrać. Komu na niej zależało? Innemu bóstwu? Duszkowi? Komuś, kto chciał otrzymać boską moc. Lub odzyskać ją? Ale Kaltarel odebrał Dzikiej iskrę, odsyłając ją do Świątyni. Wrogi obiekt latający chciał dogonić iskrę, ale Dzika go powstrzymała. Wchłonęła "cień", zamieniając się w kamień. Uwięziła tym samym obiekt, ratując "iskrę". A obiekt nie był z tego powodu zadowolony.
Dobrze, wracajmy do pytań. Czym był ten twór? Po co chciał iskrę... I czy było ich więcej? Nie wiedziała, czym była substancja osypująca się z posągu, w jaki zmieniła się prorokini. Nie wyglądała dobrze, kojarzyła jej się raczej z zepsuciem. Złem. Wolała się do niej nie zbliżać.
Miała za mało informacji. Gdzie mogła je uzyskać? U Kaltarela... Ale on jej nie powie. Nie odpowie smokom na bezpośrednie pytania. Nie z jego zamiłowaniem do mówienia zagadkami – przynajmniej z tego, co słyszała. Ale działanie na oślep nie było dobre. Prorokini mówiła o Ciemnej Grocie. Tam chciała się spotkać... Ale czy był sens iść, skoro została tutaj? Ha, zanieśmy ją do Świątyni i postawmy na cokoliku, jak jeden z posągów bogów. Bedzie zabawnie! Wróć, skup się.
Jad Duszy, Jad Duszy. Kimże oni byli, by wypowiadać jego imię kiedy im się podobało? Podeszła bliżej smoka Ziemi, który warczał. Mądrze, bardzo mądrze. To ona miała prawo warczeć na innych gdy wspominali o jej ojcu.
–
Wiedziała, na co się pisze. Podobnie jak mój ojciec, gdy otrzymał wezwanie Viliara. Sama mówiła, że obce siły mogą zjawić się tutaj w każdej chwili. Czy sadzisz, że gdyby ta biała iskierka została w ciele Dzikiej, a ten cień ją dostał stałoby się coś dobrego? Możesz być zły, ale być może usunięcie iskry z ciała Dzikiej Gwiazdy uratowało nas wszystkich – powiedziała do smoka z Ziemi, który tak lamentował. Ciekawe, czy Dzika spodziewała się, że jej słowa spełnią się tak szybko. Trzeba działać, nie gadać. problem w tym, ze mieli za mało informacji. ona sama była gotowa ruszyć za iskrą, ale... Co niby miała z nią zrobić, nawet jeśli uda się ją odnaleźć?
–
Rozumiem, że najważniejsze teraz jest odnalezienie iskier i załatanie wyłomu, jaki powstał po śmierci mojego ojca? Zanim pojawi się ich więcej, gotowych ukraść boską moc? Rozumiem, że była dla was kimś ważnym, ale... Macie zamiar pozwolić, aby jej ofiara poszła na marne? – Zapytała obecnych. Pytanie retoryczne, nie oczekiwała odpowiedzi. Już wcześniej chciała szukać iskier. Tej, która wyleciała z ciała Dzikiej lub też innych. Może znajdzie iskrę Viliara, którego Jad obrał za patrona – i którego ona sama też obrała sobie za patrona? Albo Aterala, który utrzymywał jej jajo przy życiu na długo po tym, jak Jad Duszy zginął? Panika ani złość w niczym nie pomoże. Ani teraz, ani potem. Dziwne, bo zazwyczaj Rakta była pierwszą, która wpadała w złość. Teraz jednak.... Było interesująco, więc nie miała powodów, aby w ta złość wpadać.
Czas poszukać iskier. Albo Kaltarela. Smoczyca jeszcze raz spojrzała na zebranych po czym rozłożyła skrzydła i odleciała w kierunku Świątyni.
//z/t do
Świątyni
: 17 sie 2019, 16:19
autor: Światokrążca
Żer zamarł, jedynie żółte ślepia drgały. Oddech samca stał się głośny i świszczący. Pazury zaryły o skałę, grzebień zaklekotł, a pierś wypiął do przodu a
I RYKNĄŁ.
Ryknął głośno, przeraźliwie, WŚCIEKLE.
Różowa gardziel wibrowała, a wraz z nią wibrowało powietrze.
Z głośnym kłapnięciem zamknął paszcze. Co teraz robić? Co teraz robić? Rozjerzał się po zgromadzonych. Do jego uszu dotarło, że Skrwawiona jest dzieckiem Jadu. Jak to możliwe? ... nie istotne. Iskra
Doskoczył do skamieniałej Dzikiej, niezważając na obecność Kołysanki. Wyciągnął prawą łapę i przyłożył ją do boku siostry. Zamknął oczy i wpuścił maddarową sonde w głąb skamieniałego ciała, tak jak to robią uzdrowiciele. Chciał sprawdzić czy w środku wciąż tli się życie, maddara. Lub jakikolwiek inny znajomy mu rodzaj magii. A w końcu poznał ich wiele, kryształy kamiennego giganta, meteor gnomów, Kulę, która odebrała mu łapę i czystą boską moc, która mu ją zwróciła.
: 17 sie 2019, 20:48
autor: Uśmiech Szydercy
Przez cały czas rozmów Khagar po prostu siedział na zadzie obok Dzikiej i pilnował piskląt jak wzorowy tatuś. Słuchał zebrania jednym uchem, skupiony bardziej nie na słowach, a czynach zebranych – czy przypadkiem żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy jakichś głupi pomysł rzucenia się na Dziką bez ostrzeżenia. Nie zdziwiłby się, to dla niektórych norma.
A potem rozpętał się chaos. Niebo pociemniało, zerwała się wichura i pojawiła się dziwna, cienista chmura. Khagar nie wiedział, czym jest, tak jak czym jest białe światełko.
I g...o go to obchodziło. Warknął wściekle, gdy Dzika nagle wyrwała się do skoku. Skoczył za nią, chcąc ją osłonić, pociągnąć, cokolwiek. Nie zdążył.
Na jego oczach smoczyca zamieniła się w skałę. Szyderca poczuł, że jego oddech i serce przyśpieszają szaleńczo, a krew zaczyna szumieć w uszach. Warknął wściekle, z paniką, momentalnie doskakując do Dzikiej.
– Freya! – ryknął. Przesunął nosem po jej skamieniałym pysku, węsząc. Położył łapsko na jej barku, ściskając lekko i aż zmroziło go, gdy poczuł pod palcami jedynie zimny kamień. Obnażył zębiska. – Szlag, szlag, szlag – warczał pod nosem. Krzyczący Ilun nie pomagał. Khagar był bezradny i nie wiedział, co zrobić. Nie znał się na tym całym magicznym, boskim g..nie. Wiedział jedynie, że nie może jej stracić. I że zawiódł.
Ciężko było mu skupić się na tym, że ktoś coś do niego mówi. Jak przez mgłę zarejestrował poznanego niedawno Wojownika z Ziemi, który zaoferował mu pomoc. Skinął mu wdzięcznie łbem.
– Weź też Eurith – rzekł, wskazując łbem na swoje czerwono-żółte pisklę.
Podczas gdy inne smoki zaczęły gonić tajemnicze coś, on nie zamierzał opuścić tego miejsca i zostawić jej samej. Spojrzał na Żera.
– Wyczuwasz coś?
: 17 sie 2019, 21:57
autor: Eskalacja Konfliktu
Siedziała między łapami taty, obok miała Iluna, a nieopodal siedziała mama. Miała tylko kilka księżyców, więc niewiele rozumiała z tego co tutaj było mówione. Jej umysł to rejestrował, ale niekoniecznie przetwarzał.
Nagle poczuła coś niedobrego. Zerwała się na równe łapy i zaczęła rozglądać, aż jej oczy dopatrzyły się dziwnego dymu który mknął w ich kierunku. Wystraszyła się. Nie potrafiła walczyć, nie była nawet szczególnie odważna na tym etapie życia. Co robić, co robić? Kłapnęła zębami w powietrzu, gryząc je z nerwów. Chciała coś powiedzieć, ale zaschło jej momentalnie w gardle.
Wszystko działo się straszliwie szybko. W jednej chwili była tu mama, w drugiej posąg. Albo to też mama? Zszokowana trzęsła się. Nie zauważyła pewnie nawet tej iskry za którą pognał dym. Teraz liczyła się tylko Dzika Gwiazda. Nieruchoma, ciemna. Wyglądająca jednak ciągle tak samo.
Usłyszała rozkaz taty. Po raz pierwszy w życiu zamierzała mu się postawić. Gwałtownie poderdała głową na boki. Nie-e!
– J-ja nie idę! Będę przy mamie! Pilnować dopóki nie wstanie! – tupnęła prawą przednią łapą rozeźlona. Była jednak rozdarta bo wojownik już zabrał jej brata. Nagle samiczka poczuła się bardzo samotna.
Podczas gdy inne smoki rozmawiały lub rozpierzchały się na różne strony, ona dobiegła do tylnych łap mamusi. Wtuliła się w je, otaczając je małym ciałkiem. Przytuliła je mocno, nie chciała puścić. Mamrotała coś pod nosem. Oczka się jej zaszkliły.
– O-obudź się, mamo! Obiecałaś, że nauczysz mnie polować jak ty! – Jęknęła rozżalona, a potem całkowicie ucichła, jedynie pochlipując.
: 17 sie 2019, 22:32
autor: Sztorm
Słuchała i niewiele z tego rozumiała. Bariera przestała istnieć, tak. To zauważyła na jednym z patroli, nawet bez pomocy Proroka. Zaraz jednak nastąpiły jakieś odznaczenia, a potem historie o bogach i Sztorm po prostu zagubiła się w tym natłoku informacji.
– Za dużo i za szybko... – wysyczała cicho, pochylając łeb w stronę Dymiącego, kiedy inne smoki niemrawo próbowały odezwać się i nawiązać jakiś dialog z prorokinią. Zastygła jednak nagle i spojrzała w niebo, a następnie na drzewa dookoła nich. Położyła łapę na barku Zastępcy i marszcząc brwi, wciąż wodząc spojrzeniem ponad głowami zebranych, wymruczała krótko – Ptaki.
Umilkły ćwierki i śpiewy, szelesty i ptasie skargi. Było tak cicho, że czuła jak włos jeży jej się na grzywie. Nienaturalny spokój, który sprawiał, że serce zaczęło jej gwałtownie przyspieszać, oczekując jakiegoś zagrożenia.
A potem To nadeszło.
Wszystko stało się tak szybko. Stulecie zdążyła tylko zaryczeć w głos, kiedy Dzika była już skalnym posągiem. Spojrzała na plecy smoka przed nią i zmarszczyła brwi widząc czarny pył osadzający się na skrzydłach. Bezceremonialnie wyciągnęła łapę i przetarła nią po grzbiecie obcego smoka, brudząc jej wnętrze w lepkiej sadzy. Obcej, a jednocześnie znajomej.
– Dymiący... Spotkanie z duszkami. – powiedziała jak zahipnotyzowana patrząc na swoje szpony następnie uniosła łeb i krzyknęła, próbując przekrzyczeć smoki, panikujące i przepychające się w pogoni za Iskrą czy dostaniu się do Dzikiej – Ten pył... Cień! Ja wiem co to jest!
Uniosła się na tylne łapy, by lepiej było ją widać, górującą ponad tłumem. Tylko czy ktokolwiek zwróci uwagę?
: 18 sie 2019, 14:11
autor: Strażnik
Nie był szczególnie skupiony na rozmowach, ani tym co miała do przekazania Dzika Gwiazda, tym bardziej że połowy z tego nawet nie rozumiał, więc gdy wokół nastąpiła podejrzana zmiana atmosfery, bez problemu zdołał ją odnotować. Nie wiedział z czym się wiąże, więc choć wzbudziła w nim niepokój i zmusiła do rozejrzenia po okolicy, nie zmotywowała do żadnego innego ruchu. Oh gdyby wiedział jaką potworność przyjdzie mu zobaczyć zmył by się stąd od razu, unikając odpowiedzialności związanej z godną jego pozycji reakcją. Niestety za późno już żeby się wycofać. Widząc nieidentyfikowalną siłę, która zderza się z jego byłą panią zamarzł zupełnie, jak wryty wpatrując w jej stopniową przemianę, a potem wielce prawdopodobną śmierć.
Część smoków odbiegła, inne skupiły się na Iskrze, warcząc, mówiąc do siebie albo wyrażając żal poprzez głośny ryk, dlatego Strażnik nie był pewien która kwestia należała do kogo. Westchnął drżąco, czując jak traci panowanie nad sobą, a wypełniona duchami i boskimi siłami sytuacja wzbudza w nim panikę, której tak dawno nie doświadczał. Z ledwością pojmował jak utrzymać równy oddech i wyprostowaną pozycję, żeby od razu poświęcić uwagę poszczególnym smokom.
Wdech i wydech samcze, wszystko będzie dobrze. Inni mają to pod kontrolą. Tak, smoki gotowe są reagować, ale czy to zwalnia ciebie z reprezentowania poprawnych wartości?
Na drżących łapach postąpił naprzód, w kierunku otoczonej przez innych Dzikiej Gwiazdy, ale niedługo utrzymał ten kurs, bowiem myśl, że musiałby ją oglądać w takim stanie za bardzo go przytłaczała.
– W takim razie rusz się tutaj i wyjaśnij!– W przytłumionej furii podniósł głos, w zasadzie pierwszy raz od kiedy tu przybył, kierując go w stronę morskiej samicy, która zapewne komentowała zaistniałe nad nią i paroma innymi gadami zjawisko. Nie chciał się angażować, ani tym bardziej dyrygować smokami których nie znał, ale chyba tylko to mu pozostało poza ucieczką. Jedynie Dar i jego biało czerwona towarzyszka zdawali się cokolwiek pojmować, więc być może lepiej byłoby gdyby ta trójka ze sobą współpracowała.
: 18 sie 2019, 18:24
autor: Insygnium Żywiołów
Coś się stanie, każdy to wiedział, lecz nikt nie reagował. Czarodziejowi szło to na rękę. Rozpętał się chaos. To wszystko. W mgnieniu oka samica, która zaprowadziła go na tereny Stada Ziemi, skamieniała, starsza, jaka ledwo trzymała się na łapach, nagledostała boskich sił i poleciała za iskrą. Nastąpił pisk, czy to ryk, coś naprawdę żałobnego, co przeszyło resztę, tylko nie magika zza bariery. Czar pięknie mocarny, zamordował posłańca bezszelestnie, tworząc orkiestrę rozgoryczonych głosów wyrwanych z gardzieli zebranych, a Kuhu tylko sięgnął po kościaną fajkę z torby i odpalił jednym pstryknięciem. Nie chciał się ruszać, bowiem to nie była jego sprawa. Mogła być ważniejsza, mogła zaważyć o losie całego świata, nie tylko smoczego, ale nie należała do niego, zaś przedstawienie było iście… zapierające dech. Jego sprawa była spoza tego świata, czy też przestrzeni bogów Guardo hao Paulen. Cel to spłodzenie potomstwa i kontynuacja planu, tak też przeczesał wzrokiem teren. Wraz z rykiem czerwonego pisklęcia dym buchnął przed jego oczyma, ten jakże podobny dym do tego, który został wsiąknięty przez Dziką… coś-tam. Nie miał łba do imion. Inny wężowy, dość przystojny swoją drogą, począł macać posąg, kolorowa morska kreatura także, mocarny wojownik o czarnych łuskach wył i przeklinał świat, kamienny olbrzym sugerował to i owo… a on był tylko biernym obserwatorem.
~ Wybierasz się gdzieś, Pacyfikacjo Pamięci? ~ posłał cichą wiadomość do źródła, niegdyś bezimiennej, ukochanej.
: 18 sie 2019, 18:32
autor: Wieczna Perła
Działo się wiele, za wiele, aby wszystko przeanalizować i przemyśleć. Rozumiała słowa prorokini na temat Iskier i bogów, ale chciałaby zadać parę pytań, bo była w stanie przyswoić to co najwyżej powierzchownie, bez całości.
Szkoda tylko, że nie miała czasu, ale przede wszystkim śmiałości, aby się spytać. Wtem, nagle z rozmyślań wyrwało ją pojawienie się cienia i... cała ta scenka później. No, może nie jest to pasujące słowo, ale patrząc na prędkość podjęcia decyzji przez prorokinię, w porównaniu do innych, jako tako pasuje. Kiedy wszystko się skończyło, Perła stała jak stała, nie wiedząc co zrobić. Wszystko wydarzyło się tak szybko, a teraz jeszcze przeżywała szok, nie dowierzając w to wszystko. Dopiero mentalna wiadomość matki ją poruszyła. Już rozumiała. Kolejny prorok nie żyje, możliwa Iskra uciekła do świątyni, a ich wrogowie dysponują bronią zmieniającą w kamień, której nawet bogowie się lękają. Skoro zrobili to raz, to mogą i drugi. A Rek jest w świątyni. Tam poleciał cel.
Niewiele więcej myśląc, wzbiła się w powietrze, wprost do Dzikiej Puszczy, wraz z kompanami. Nie zostawi jej samej! Chociaż samoistne pakowanie się w paszczę lwa nie będzie mogło jej jakoś pom... Damnare! Po prostu tam leć, głupia! Pomyślisz na miejscu!
//zt
tu
: 18 sie 2019, 18:51
autor: Gasnący Wiciokrzew
Miodowa nie przypuszczała, że tak to się potoczy.
No, chyba nikt nie przypuszczał.
Najpierw ledwo, co zapoznała się z terenami Ziemi, bariera prysnęła – teraz ledwo, co usadowiła się komfortowo – jakaś ważna Ziemnym smoczyca jak raz przemieniła się w kamień. Odrobina mniej pozytywnego zapatrywania się na świat i bagienna mogła by dojść do wniosku, że targa za sobą jakiegoś pecha czy pandemonium – jednak próżno takie myśli mogły mieć nadzieję, by zagościć w głowie Honi.
Poderwała się z miejsca i zbliżyła do posągu prorokinii – nie jednak zbyt blisko, jako że widziała, że o to – zapewne jej rodzina czy najbliżsi z przyjaciół – już zajęli się... oględzinami niezbyt dobrze rokującego stanu swojej. Wyciągnęła jeszcze trochę łeb przed siebie, do ostatnich granic prywatnych przestrzeni tamtych i powęszyła przez moment. Jednak ciężko byłoby jej cokolwiek wywnioskować więcej, niż mogli już tamci.
Rozległy się różne głosy. I jeden, jedyny, niejasny. Niby twierdzący, że wie, jak zaradzić temu wszystkiemu, a jednak, jak trzeba było, milczący. Którym momentalnie zajął się Opiekun. Zmarszczyła łuki brwiowe i wiedząc, że na nią nie patrzy, sama spojrzała na niego, jakby zaniepokojona. Nie lubiła, gdy sytuacja zmieniała się w taką, w której zaczynało dochodzić do podnoszenia głosu. Nieprzyjemne. Niepotrzebne. Położyła lekko po sobie uszy i westchnęła – niepotrzebne to były przecież zmartwienia. Jej przyjaciel przecież doskonale radził sobie z... ze wszystkim pewnie, był przywódcą jej stada nie na darmo, wykazał się też rozsądkiem wtedy, na Prerii. A jednak, poczuła potrzebę, by złagodzić jego prośbę. Źle poczuła się trochę działając tak za jego plecami – źle i zostawiając piaskowogrzywą jedynie z krzykiem. Cóż, najprostszym wyjściem było – i tak też właśnie uczyniła – nie stać za
plecami Opiekuna, a po prostu podejść i stanąć
obok niego.
Och miła, podziel się, proszę, tą wiedzą i nie obawiaj krzyków, wszystko będzie dobrze, na pewno, a ty możesz nam pomóc jak mało kto!
Posłałała myśl błękitnej, chciała pocieszająco, ale głos w jej głowie zabrzmiał wręcz rozpaczliwie i tworząc słowa złamać chciał się w pół. Honi postawiła uszy, chcąc udać, że wcale się nie martwi – choć oczy tym razem całkiem współpracowały i nie łapiąc żadnych purpurowych i niebieskich refleksów, swoją bezdenną pustką czerni pochłonęły wędrującą źrenicę i nawet, troszkę, chcące się utulić powieki. O to i była uosobieniem zewnętrznego spokoju!
Światło przebiło się do jej ślepii, na powrót nadając im barwy zmierzchu i przywracając wszystkie cechy typowych oczu, dopiero gdy ta skierowała łbem ku postaci drzewnego.
–
Opiekunie, co ty sam planujesz? Nigdy nie spotkałam się z czymś takim, nawet w opowieściach, ale mimo niewiedzy i niemocy chciałabym pomóc. Potrzebuję tylko wskazówki. – słychać było, że jest zmartwiona i niepewna, jej słowa niezlane były w jedno, a zachowany był pomiędzy nimi zwyczajowy odstęp – nawet, jeśli sama kleryczka mówiła (starała się mówić) miękko i z nutą nadziei, gotowości. Nie udawaną – w końcu przyjaciel z pewnością miał jakiś plan, prawda?
: 18 sie 2019, 19:09
autor: Echo Istnienia
Echo podniosła głowę, zaalarmowana atmosferą, która nastała. Ptaki zamarły, wiatr zamarł, wszystko zamarło. Co do chole-
I wtedy to się stało. Cień i przemiana w kamień. Patrzyła na to jednak z bez większego wyrazu, jakby właśnie oglądała kapiący deszcz.
Huh.
Prorok był i się zbył.
No proszę, szybko poszło.
No, te rzeczy zdecydowanie wykraczają poza jej zakres umiejętności oraz zakres rzeczy, z którymi dzisiaj może sobie radzić. Pisklaki darły ryje, smoki biegały, inne coś mówiły, słowem chaos.
Były Nauczyciel porzucił swoją nowo obraną prorokinie, żeby ratować swoją cząstkę. Przyjemniej na to wygladało to Szkarłat. Czy to było dobre zagranie, czy nie, czarodziejka nie wiedziała, i prawdę mówiąc nie obchodziło jej to.
Ziewnęła szeroko, przeciągnęła się jak kot i wstała. No, nic tu po niej. I tak by zawadzala innym, którym zależy. Jednak słowa Sztorm Stulecia powstrzymały ją od odejścia do "domu", do swojej dziury.
Westchnęła
"no, jak powiedział ten jeden, nie trzymaj nas, biednych ignorantów w niewiedzy" po czym machnęa nerwowo ogonem i położyła się na łapach, znudzenie widoczne na twarzy, jednak w oczach coś zalśniło. Coś wręcz żywego. Jednak chciała wiedzieć, no proszę
: 18 sie 2019, 19:36
autor: Pacyfikacja Pamięci
// lmao, długie ale w sumie nie ma tu żadnej akcji
Niefortunnie zawtórowała jej myśl, pierwszy raz towarzysząca przy poprzedniej śmierci staruchy. Tak się pchała, tak nęciła, starała, kręciła, prosiła – i dostała. Na ile, jeden wieczór? Widocznie wiara nawet w prawdziwych bogów zaślepia i gubi. A to ciekawe.
Cóż – nic tu po niej. Zielona ani była jej siostrą, matką, ciotką, babką, przyjaciółką, kochanką czy wrogiem – niech i umiera, proszę bardzo. Zabawnym byłoby teraz podejść i ukruszyć jej łapy czy grzbietu – jednak przy posągu zleciała się już grupka smoków. Jeśli ją tknie, zaatakują. Cóż, matka ją lała – od ojca takich doświadczeń jej nie trzeba. Odwróciła wzrok od posągu, składając zmysły rozdarte przez rozdźwięk żalu czy rozpaczy czy cholera tam czego stara miała do powiedzenia przed śmiercią i nowopowstających teraz głosów. Hm, co teraz? Łowczyni nie lubiła pracować w grupie, choć coś jej mówiło, by podążyć za częścią Ognia do świątynii. Tylko po co? Nora nauczyciela została przez nią okradziona, więc faktycznie do listy osiągnięć warto by było dopisać i okradzenie proroka. Jednak najchętniej wróciłaby do swojego dnia i kontynuowała plany jak gdyby nigdy nic – upuścić krwi czemuś niższemu jej rozumem, obrobić trochę skór, powłóczyć się i popatrolować ukochane jej ziemię. Może z kimś poszukać zwady. Przespać całe popołudnie. A może – tylko może – wyruszyć sobie w najgłębsze, a jednak odwiedzane knieje, znaleźć jakiegoś równie chętnego na upust pragnień duszy i ciała kochanka, którego imienia i tak nie zapamięta i gdy tylko ją znuży, odejdzie bez potrzeby powrotu czy rozwinięcia. A może, tym razem, jak od całkiem niedawna, ta wizja już jej nie cieszy, a kochanek bardziej niż przypadkowy i jednorazowy, ma swój własny i bardzo konkretny obraz w jej głowie i trochę ku niepocieszeniu, a jednak ciekawości Pacyfikacji, miałaby ochotę do niego teraz wrócić.
Oho. O wilku mowa. Jak na zawołanie, może prawdziwym bogiem i prorokiem to jednak od zawsze jest ona sama, hm? Wszechświat naginał się jak tylko sobie zażyczyła. I tak powinno być.
Jej własne imię nigdy chyba jeszcze nie brzmiało tak, jak teraz. Niezaznajomiona w arkanach, jedyne co mogła odpowiedzieć, to odwrócić łeb w jego stronę.
Wstała, wzięła ze sobą wyobracany i wyoglądany już z każdej strony podarek, i ruszyła w stronę nadawcy. Gdyby nie on, pozostałoby jej pewnie nic, tylko pożegnać się z Perspektywą i zniknąć – a jako, że to nikłe i nieprzyjemnie niesprecyzowane uczucie którym darzyła koleżankę po fachu, niby nijakie, a jednak jedno z pierwszych, jakie w ogóle poznała nie umywało się już do tego nowego. Z którego to do czegokolwiek doszło. Prawdę powiedziawszy, nieprowadząca donikąd czułość do Aank zaczynała już Łapczywą męczyć.
Na szczęście ta nie była jedynym smokiem we wszechświecie. Zbliżyła się do Samotnika – bo chyba jednak najbardziej polubiła to określenie, choć ten przecież obdarował ją imionami – stanęła obok, w połowie kroku, skierowana w przeciwną stronę, co on. Delikatnie obróciła łbem w jego stronę, by oko z drugiej strony też mogło się na niego napatrzeć.
– A i owszem – jak najdalej stąd – odpowiedziała szeptem. Uniosła trochę wyżej łeb i uśmiechnęła się, głównie mrużąc ślepia, jakby na dość jednoznaczne zaproszenie pójścia z nią, gdziekolwiek. Przesunęła się lekko do przodu, do najdalej postawionej łapy – Jeśli w ten przeddzień och-jakże-pewnego, kolejnego upadku i zagłady naszej cywilizacji nie masz własnych planów, dołącz. Jeśli masz – zamieniam się w słuch.
: 18 sie 2019, 19:47
autor: Dymiące Zgliszcza
Dymiący niespecjalnie koncentrował się na tym, co się wokół niego działo. Zamglone spojrzenie i zbolała mina sugerowały, że młody Zastępca chciałby już się stąd ewakuować, poza tym, podtrzymywanie iluzji, która jako tako ukrywała jego rany pochłaniało większość jego uwagi.
Prorokini rozdawała kryształy i tytuły gdzieś na peryferiach jego świadomości, z czego zarejestrował tylko fakt, że zwierzątko posiadała dorosłe imię. Perspektywa Wieczności... Ładne, choć troche zbyt wzniosło-poetyckie, jak na jego prosty umysł. Uśmiechnął się jednak do Łowczyni Ognia łobuzersko, gdy złapał jej spojrzenie.
Reszta informacji, między innymi te o fakcie nieistnienia bariery, zmianie Nauczyciela w Kaltarela czy cokolwiek, Zgliszcza zbyłby wzruszeniem barków, gdyby gest ten nie wzbudzał fali bólu. Byli gotowi do obrony. W razie czego, będzie bronił Wody do ostatniego tchu i ostatniej kropli krwi, choćby przyszło mu wyzionąć ducha na polu walki. Do tego został stworzony. Reszta metafizycznej paplaniny znaczyła dla wojownika bardzo mało, jeszcze mniej z niej rozumiał. Niech bardziej uduchowione smoki się tym zajmą.
Uśmiechnął się krzywo na lakoniczny komentarz Kaskady. Najwyraźniej nie tylko on chciał już stąd iść.
Smoki zaczęły zgłaszać się do pomocy, wyprawy, czy czegokolwiek, co starucha namiętnie promowała, na co Zgliszcza machnął jedynie ogonem. Był już właściwie gotowy, już miał szturchnąć Sztorm i zapytać, czy mogą już iść, gdy coś zaczęło się dziać. Łuski na jego grzbiecie uniosły sie, gdy elektryzujący dreszcz wstrząsnął ciałem muskularnego wojownika. Zawarczał nisko, instynktownie pochylając głowę i szczerząc zęby mimowolnie, jak wściekły pies obronny, skacząc spojrzeniem od Sztorm do Kaskady, szukając zagrożenia. Potem, zanim zdążył zrobić cokolwiek, Dzika Gwiazda zamieniła się w kamienny posąg, za sprawą czegoś, co przypominało do złudzenia Namtara.
Cóż, sprawy zaczynały przybierać ciekawy obrót. Może nie było tutaj jednak tak nudno.
Stęknął, stając na cztery, równe łapy i obserwując z daleka jak smoki Ziemi otoczyły posąg Prorokini, wrzeszcząc niemiłosiernie.
– Postawicie ją w obozie jako dekoracje, bogowie, po co ten jazgot – mruknął pod nosem, krzywiąc pysk.
Dopiero, gdy Sztorm podsunęła mu pod nos łapę obtoczoną w pyle, zmarszczył czoło, odwracając wzrok od Dzikiej.
– Pamiętam – mruknął, przekrzywiając łeb. – To ślad tych, co podszywali się pod Naqimię. To zaprowadziło nas do magicznych kulek, które uleczyły smoki z kalectw. Tych samych, które już wtedy mogły zwrócić moc Kaltarelowi, gdybyśmy tak zdecydowali – drugą część wypowiedzi skierował już do wszystkich zebranych, wiedząc, że większość z nich nie uczestniczyła w zebraniu, na którym on był, jeszcze jako mały Mentiroso. Zmierzył zirytowanym spojrzeniem Strażnika, który (znowu, eh) wyglądał, jakby miał zaraz implodować.
– Nie ma potrzeby, by używać takiego tonu, Wodzu Ziemi – rzekł do brązowego samca, unosząc łuski brwiowe w nieco wyniosłej ekspresji. Użył tytułu, jakby chciał mu przypomnieć, że nie posiada nad Sztorm żadnej jurysdykcji. Nie będzie się dziadyga zwracał w ten sposób do jego... smoczycy z jego stada.
: 18 sie 2019, 20:45
autor: Administrator
Kilka smoków wzięło zadki w troki i zwinęło się z tego spotkania, znikając niczym śnieg na wiosnę. Pozostali w towarzystwie proroczego posągu mieli okazję do zbadania i rozważenia co tu się właściwie wydarzyło.
Kilka smoków, związanych z Dziką Gwiazdą czymś więcej niż tylko powierzchowną znajomością, wyraźnie przeżywało jej śmierć. Rozpacz Iluna, nawet w tak krytycznym momencie próbującego tę rozpacz ukryć, poruszyłaby najtwardsze z serc.
Badania Żaru Zwierząt i Daru Tdary przyniosły równie wiele informacji jak badanie martwej skały. Maddara nie wyczuła smoczej tkanki. Nie wyczuła mocy, która kiedyś należała do Dzikiej Gwiazdy. Nie, to nie była prawda. Wyczuli moc. Ale nie była to smocza moc. Była to moc popiołów i trupa, która ulatywała z kamiennego posągu Dzikiej do ziemi u jej stóp niczym woda spomiędzy smoczych palców. Jedno uderzenie serca, drugie, i resztki złowrogiej mocy zniknęły tam, gdzie żaden ze smoków nie mógł za nimi podążyć. Nie tym razem.
Jej pojawienie się było tak szybkie, że zaskoczone smoki nie miały szansy niczego zrobić. Podobnie jak w przypadku zniknięcia. Ale, i ta myśl mogła obudzić w zebranych nadzieję, czy gdybyście w przyszłości mogli spodziewać się przybycia tego złego ducha, to mogliście założyć na niego pułapkę? Okiełznać go, a nawet zabić?
Czy informacje Sztormu Stulecia i Dymiących Zgliszcz cokolwiek zmienią?
Tymczasem natura wracała powoli do normy. Wiatr znowu zaszeptał pomiędzy smokami. Uważni nasłuchiwacze usłyszeli ćwierkania ptaków z południa. Mogło to oznaczać, iż ów zły duch oddalił się wystarczająco!
: 18 sie 2019, 21:21
autor: Światokrążca
Łapa zadrżała.
– nic. Nic. NIC. – zawarczał. Powoli odsunął łapę, białe pazury błyszczały w słońcu a mięśnie drgały. Jadowite tęczówki Żeru płonęły i skierowały się na Dar.
– Wyrwe z tego moc. Rozedre to na strzępy i sprawie by cierpiało. – wysyczał przez zaciśnięte zębiska. – I zrobię wszystko by ci pomóc ją ożywić Uzdrowicielu. – zimna furia była idealnym określeniem jego niskiego, świszczącego głosu. W tej chwili nie interesowało go czy to miało sens. Czy to było możliwe. To nie było normalne. I on nie miał zamiaru się poddać.
Poruszył różowymi uszami i wyraźnie je skierował w stronę Sztormu i Dymiącego.
: 20 sie 2019, 18:22
autor: Gorycz Losu
Kolejna paplanina ulatywała z pyska Dzikiej Gwiazdy. Że też Kaltarel wybrał sobie akurat tą irytującą staruchę. Prychnęła i uniosła zad by, podobnie jak młoda już-nie-Cienista smoczyca odejść ze Skał, gdy stało się coś dziwnego. Dreszcz przeszedł mimowolnie po cielsku morskiej smoczycy gdy wokół wszystko ucichło. A następnie rozegrał się nagły i niespodziewany spektakl na który nikt nie zdążył zareagować aż nie było za późno.
Czarodziejka Wody oblizała powoli kły, smakując moc która ich minęła. Cudowne uczucie. Rozpaczliwe krzyki i lament zabrzmiały na Skałach Pokoju, podczas gdy Kaskada Kości powoli uśmiechała się coraz bardziej. Kąciki granatowego pyska powędrowały krzywo ku górze, aż w końcu Ishtar zaśmiała się głośno i złośliwie.
Cóż za pech.
Problem Dzikiej Gwiazdy na stanowisku Proroka rozwiązał się sam.
Wciąż uśmiechając się pod nosem, nie mając nawet odrobiny żalu dla martwej już matki swego partnera, odwróciła się do swoich smoków – Dymiących Zgliszcz i Sztormu Stulecia, którzy najwyraźniej mieli coś do powiedzenia.
– W jaki sposób to coś zostało poprzednio przepędzone? Czy odeszło samo?