Strona 4 z 29

: 30 lip 2017, 22:49
autor: Ostatnie Ogniwo

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Cienisty częściowo miał rację.
No tak, ale też musisz uważać na wiatr. Wiatr rozniesie twój zapach, więc jak się skradasz to musisz zobaczyć czy wiatr wieje od ciebie do zwierzaka czy od zwierzaka do ciebie, a może z innej strony? Najniekorzystniejszy jest ten od ciebie do zwierzaka, bo wtedy musisz zakamuflować zapach. Jeszcze musisz przybrać dobrą pozycję, łapy rozstawione i lekko ugięte, żebyś nie ocierał brzuchem o ziemię, ogon trochę podniesiony, żeby nie zamiatał podłogi i inni go nie zauważyli. Skrzydła przykładasz do grzbietu, nie mogą krępować twoich ruchów, a łeb lekko niżej ty masz widzieć ofiarę, a ona ciebie nie, a i zapomniałbym musisz też wyciszyć oddech – z teori w sumie to chyba wszysyko. – I to chyba jasne uważać na wszelakie gałązki, krzaki, drzewa, liście. Monitorować cały grunt pod łapami. Teraz, kiedy już wszystko wiesz, ja zamknę oczy, a ty schowasz się na dziesięć się do mnie podkradniesz.
Spojrzałem na młodego czy zrozumiał i uśmiechnąłem się.
Raz, dwa, trzy... – zacząłem liczyć pomału.

: 04 sie 2017, 8:10
autor: Melodia Ciał
Tak więc młodzik oddalił się po cichu po czym przyjął odpowiednią pozycję do skradania, taką jaką podał mu Krwisty i taką która nieco podobna była do pozycji do biegu. Ugiął więc leciutko łapy, ale tylko odrobinę tak aby nie szorować brzuchem po ziemi, ale żeby być niższym i trudniejszym do zauważenia, a jego białe łuski nie pomagały pozostać niezauważonym. Ogon uniósł nad ziemię, tylko trochę tak by o nic nie haczył i nie szurał, łeb opuścił tak zeby widzieć smoka ale żeby on nie widział jego, natomiast skrzydła docisnął do tułowia bo sztywne wyrostki podobne do piór na pewno o coś by zahaczyły gdyby tego nie zrobił. Wyciszył oddech, biorąc kilka głębszych wdechów a z każdym kolejnym się uspokajał i przestawał sapać, poza tym spokój był dla łowcy bardzo ważny, racja ? Sprawdził językiem kierunek wiatru, wiał na jego nieszczęście na niekorzyść więc mały musiał cos wymyślić i obejść swój cel. Kiedy Krwisty powiedział dziesięć, Chalcedon ruszył powoli, okrążajac go. Po drodze uważał na to co ma pod łąpami, starał się ominąć lub przekroczyć przeszkody, a ogonem nie haczyć o krzewy, które służyły za dobrą kryjówkę ale też mogły go łatwo zdradzić jeśli nimi poruszy. Cały czas miał na uwadze nietylko to gdzie i jak stawia łapy, ale też to co robi Krwisty, a jeśli zdawało mu się że patrzy w jego stronę, zamierał w bezruchu, oddychając spokojnie. Traktował to trochę jak zabawę w jakieś podchody ale chciał zaskoczyć Krwistego i zajść go od tyłu. Kiedy znalazł sie tam gdzie nie wia już niekorzystny wiatr, zaczął bardzo powoli i ostrożnie zakradać sie do smoka, tak jak po przedni zachowując najwyższą ostrożność z każdym krokiem. Aż dotarł w pobliże gada i wyskoczył zza krzaka z głośnym "BU !"

: 08 sie 2017, 0:05
autor: Ostatnie Ogniwo
Otworzyłem ślepia i zacząłem chodzić to w jedną to w drugą stronę, wyczułem młodego kiedy to wiatr zawiał. Wiedziałem, że zajdzie z innej strony, sprytnie to zrobił. Nie widziałem go, a ni nie słyszałem, ale kiedy był blisko wiedziałem, że na mnie skoczy.
Dobrze, a teraz zobaczymy jak sobie poradzisz jeśli będę szedł i zakręcał i w ogóle, wiesz jakąś trasą, a nie tylko w kółko. Zaczynam liczyć, raz, dwa, trzy... – kiedy doliczę do dziesięciu ruszę prosto, a potem skręcę w lewo w las. Będę szedł ze skok odległości, a potem się odwrócę, pójdę znowu z ogon odległości i rozejrzę się po okolicy. Usiądę na dosłownie trzy uderzenia serca i zacznę biec truchtem prosto i zakręcę w prawo. Wtedy wrócę z powrotem w to miejsce gdzie jestem i położę się czekając na młodego. Ciekawe jak poradzi sobie tym razem.
Dziesięć – no i ruszyłem prosto.

: 15 sie 2017, 22:12
autor: Melodia Ciał
Ruchomy cel, zapewne będzie trudniejszy do podejścia, no ale zwierzęta też zazwyczaj się poruszały, prawda ? Rzadko kiedy stały i czekały aż ktoś inny je zje. Tak więc poprawiając swoją pozycję, wyciszył oddech, nie mógł sapać jak stary dzik z astmą, poza tym musiał się uspokoić żeby nie zacząć machać radośnie ogonem, nauka go ekscytowała, bardzo. Sprawdził wiatr, ale ten się zmieniał bo cel zmieniał swoją pozycję. Ale samczyk powolutku ruszył do przodu, uważając na to co ma przed sobą, obok i pod sobą, na nic nie chciał nadepnąć ani o nic zahaczyć bo wtedy Krwisty by go usłyszał i nici ze skradania ! Omijając „pułapki” lub przekraczając je, starał się ukrywać za jakimikolwiek elementami krajobrazu, za krzewami i drzewami, był mały więc to nie był wielki kłopot. Miał cały czas na oku poczynania smoka i stawał, zamierał w bezruchu kiedy ten patrzył lub nasłuchiwał. Poza tym cały czas zachodził smoka tak by być za nim, nie przed nim, musiał zadbać o to by nie zostać wykrytym.

: 17 sie 2017, 11:51
autor: Ostatnie Ogniwo
Ruszył dalej do przodu, skręcając bardziej w stronę drzew. Ciekawe jak teraz poradzi sobie mały łowca, który na mnie polował. Po chwili skręciłem w prawo, kątem oka dostrzegłem jego ruch, ale zwierzęta nie są aż tak bystre by się tym przejąć. Zaczekałem chwilę za drzewem i ruszyłem truchtem do przodu tak, żeby młody za mną nadążył. Zacząłem biec w lewo, a potem w prawo. Zatrzymałem się i znowu przeszedłem w chód. Zacząłem wracać z powrotem na źródło gdzie stanąłem tuż na brzegu. Rozglądając się po okolicy

: 17 sie 2017, 14:56
autor: Melodia Ciał
Młodzik nie był dość doświadczony, ale skoro cały czas miał cel na oku to wiedział ze Krwisty go zauważył. Pewnie żubr by sie tym nie przejął, dzik moze by go nawet nie spostrzegł ale już koń mógłby pogalopować, podobnie sarna czy jeleń. Więc trzeba było zwracać uwagę nawet na takie rzeczy, zwłaszcza gdyby podkradał się do wspomnianych zwierząt, których czujnośc była niepodwarzalna ( choc on tam wolał oskubywać drzewka ale co tam, musiał umieć sie zakradać).
Mając cały czas smoka na oku, starał się zamierać w bezruchu kiedy tylko tamten się zatrzymywał, kiedy zmienił kierunek to samczyk zamarł na moment żeby już po chwili sprawdzić raz jeszcze wiatr i zacząć go powolutku obchodzic. Każdy krok stawał ostroznie, tak aby za nic w swiecie nie nadepnąć na żadną gałązkę ani nic co mogłoby narobić hałasu. Jednak zanim zakradł się na tyle blisko, smok znowu zmienił kierunek. Nawet kiedy biegł, Chalcedon spokojnie szedł w jego kierunku jak lew akradajacy się do gazeli. Ostrożnie stawiał kroki, każdy krok, uważając na wszystko co mogło narobić hałasu, starał się iść pod wiatr, by jego zapach nie leciał w kierunku "zdobyczy". Zachowywał sie jak najostrożniej tylko mógł, próbując podejść niezauważonym do Krwistego.

: 20 sie 2017, 23:31
autor: Ostatnie Ogniwo
Przystanąłem na plaży i poczułem lekki wiaterwk owiewający mi pyszczek i wtedy też i zapach cienistego. Zwierzyna by mogła się teraz przestraszyć i uciec, ale na polowaniu może też zastosować kamuflaż.
Spojrzałem w stronę z której szedł i usłyszałem trzask. No tak czasami się zdarza i najlepszym. Podszedłem w to miejsce, ale niczego tu nie było i zauważyłem odciski zwierzyny. Króliczek kicał sobie kawałek dalej. Już miałem go skarcić, że źle się zakradał, ale na szczęście to nie był on. Będzie dobrze sobie radził na polowaniach.
Wróciłem z powrotem do źródełko myjące swoje piórka na skrzydłach i z powrotem je układając, żeby były gotowe do lotu i przede wszystkim, aby lepiej się w nich latało. Stanąłem i rozejrzałem się za nim po okolicy, ale nigdzie go nie widziałem. Nie słyszałem nic, oddech miał wyciszony, uważał na gałęzie. Gdyby nie wiatr to nie pomyślał bym, że ktoś tu jest. Stałem dalej od czasu do czasu patrząc dookoła.

: 26 sie 2017, 17:13
autor: Melodia Ciał
Samczyk przystanął na moment, obserwował Krwistego przez cały czas więc wiedział ze ten spojrzał gdzieś mniej więcej w jego kierunku, a skoro tak się stało musiał być jakiś powód. Samczyk sprawdził wiatr, okazało się ze niósł zapach idealnie w kierunku czerwonofutrego samca, zatem Biały musiał powoli i po cichu obejść swój cel aby ustawić się do wiatru tak by wiał do niego a nie od niego. Oczywiście w miarę możliwości bo do jeziora nie mógł wejść chociaż…Postanowił zakraść się od strony nabrzeżnych trzcin i z nich wyskoczyć na smoka. Jednak kiedy wchodził do wody, robił to z najwyższą ostrożnością, wyższą niż chodzenie po lądzie. Wszedł do wody bardzo powoli, szeroko rozkładając palce przy stąpaniu po grząskim, mulistym dnie, poza tym starał się nie zahaczyć o sitowie, które narobiłoby szumu a jednocześnie były one dobrą kryjówką. W wodzie poruszał się jeszcze wolniej niż kiedy podkradał się na lądzie, za każdym razem uważnie badając dno łapą zanim twardo na nim stanął, nie chciał przecież się pośliznąć i wylądować pyskiem w wodzie, racja ? Tak czy siak pełznął w kierunku Krwistego, cały czas trzymając się blisko brzegu bo nie było też sensu się oddalać. Uważał też przy tym na swoje oddechy, nie mógł sapać jak stary wilk. Tak jak poprzednio gdy sądził że jego cel zaczyna zwracać na niego uwagę, zamierał w bezruchu, starając się ukryć w tatarakach i trzcinie, kiedy natomiast cel uspokajał się i zaczynał go ignorować, ruszał powolutku w jego kierunku. Kiedy był już dość blisko, zasymulował atak wyskakując szybko z sitowia w stronę czerwonofutrego, ale wylądował na ziemi i spytał:
– I jak wyszło ? Pomyślałem że warto zakraść się od strony wody bo wiatr wiał od lądu do wody a ty siedziałeś nas jeziorkiem więc…

: 27 sie 2017, 8:52
autor: Ostatnie Ogniwo
Chodziłem tak nadal w kółko, a on w pewnym momencie zniknął lasu, zmienił się wiatr, a on zmienił swoją pozycję względem niego. Sprytnie. Teraz wchodził do wody, która zaczęła wydawać trochę dźwięku. Kiedy się tam patrzyłem nie było go, pewnie chował się pod wodą lub w trzcinie.
Po pewnym czasie na mnie wyskoczył i lekcja się skończyła naprawdę nieźle mu poszło.
Dobrze ci poszło tylko jak się skradasz to staraj się jak najczęściej unikać wody, bo często przy najmniejszych ruchach wykonuje hałas. Najlepiej jak popłyniesz pod wodą, wtedy jest go mniej. Ale tak to było dobrze, coś jeszcze byś chciał umieć? – usiadłem na brzegu i czekałem na odpowiedź białego smoka. Ciekawe co jeszcze chciałby wiedzieć.

// raport skradanie I i II

: 29 sie 2017, 8:34
autor: Melodia Ciał
Biały gad uśmiechnął się szeroko, machając ogonem jak oszalały, cieszyły go wszelkie pochwały
– Nie to już wszystko ale cieszę się zę umiem coś więcej to takie fajne uczucie, dużo lepsze niż zjadanie jeża zwiniętego w kulkę !– powiedział, porozmawiał jeszcze chwilkę z Ziemnym po czym ulotnił się kierując się do Obozu Cienia

: 29 sie 2017, 14:14
autor: Księżycowa Łuna
Samiczka, czy też już młoda smoczyca, postanowiła przemóc swoje lęki. Przed wodą.
Przede wszystkim jednak pragnęła trochę rozluźnić napięte mięśnie i skórę w okolicy paskudnych blizn na boku i brzuchu, które ciągnęły ją niemiłosiernie.
Składając granatowo srebrne skrzydła po bokach, rozejrzała się czujnie dookoła dwukolorowymi ślepiami, pociągając nosem. Ciało smoczycy były trasznie zakurzone, gdyż dotąd preferowała jedynie kąpiele piaskowe. Kolce na ciele nastroszyły się lekko, gdy kołysząc równie kolczastym ogonem, śmignęła nim na bok, ścinając jakiś krzaczek. Źródło parowało, musiało być przyjemnie gorące, wyrzucało kłęby pary.
Obwiodła pyszczek granatowym jęzorem, wzięła drżący oddech i zanurzyła przednie chude łapy, krzywiąc się przy tym, jakby dotykała czegoś niezwykle paskudnego.
Przez ciało samiczki przepłynął dreszcz, ale zaciskając szczęki, nadymając kolczaste poliki, weszła głębiej, a gdy woda musnęła jej brzuch, pisnęła zduszonym głose, kładąc po sobie błoniaste uszy.
Czarne rogi zamigotały, niczym kryształ, gdy przekręciła łeb, rzucając ostatnie spojrzenie na boi, aż klapnęła w wodzie, mało dystyngowanie, pozwalając, aby bulgoczące paskudztwo zmywało z niej gęsty brud, rozluźniając ciało. Ale oczywiście spięła się cała, jakby ta woda miała ją zaraz pożreć.

: 03 wrz 2017, 7:23
autor: Uśmiech Szydercy
Nie tylko Gwiezdna nabrała ochotę na gorącą, odprężającą kąpiel. Niedługo po niej, zaledwie kilkanaście uderzeń serca, zjawił się tu czarnołuski Wojownik z Cienia. Usłyszał plotkę o tym miejscu, nigdy wcześniej tu nie był. Zwykle, chcąc się powygrzewać i polenić, szedł na pustynię i zakopywał się w nagrzanym od słońca piasku. Nie przepadał za wodą. A jednak ciekawość zwyciężyła.
Gdy stanął na krawędzi źródła, jego nozdrza poruszyły się, a szkarłatne ślepia zmrużyły, by para nie podrażniła mu ich. Przyuważył smoczycę. Nie znał jej, a jego węch nie wyłapał jej woni. Woda musiała ją zmyć.
– Nie zwracaj na mnie uwagi, nie będę przeszkadzał – wymruczał gardłowo, włażąc do środka. Gorąco ogarnęło jego czarne, pokryte bliznami ciało, kolce aż nastroszyły się. Z gardzieli wydostał się zadowolony pomruk. Przyjemnie. Khagar położył się, pozostawiając na zewnątrz jedynie łeb oparty o kamienny brzeg i przymknął ślepia. Wyglądał, jakby zasnął, jednak nie tracił czujności. W końcu nie znał tej smoczycy i nie wiedział, co zrobi. Nasłuchiwał, jednocześnie się relaksując.

: 03 wrz 2017, 11:02
autor: Księżycowa Łuna
Siedzenie w wodzie było... całkiem przyjemne, ale chyba dlatego, że była ciepła i pozwalała zesztywniałym mięśniom trochę się rozluźnić. Była jednak nieco za gorąca i znosiła to dwojako.
Zanurzyła łeb pod wodę i wynurzyła go nagle, gdy woda zalała jej nozdrza, zaczęła parkać i chlapać na wszystkie strony, wycofując się ku brzegowi.
A niech to Dadu kopnie! – piszczała, otrząsając się z wilgoci.
Jedyny plus tej kąpieli był taki, że nagromadzony brud spod jej łusek roztopił się, a jej łuski zaczęły lśnić aksamitnym granatem. Kolce zjeżyły się na jej ciele, dopiero wtedy usłyszała czyjś głos.
Klapnęła zaskoczona na zadek, rozchlapując ciecz na wszystkie strony. Prawe ślepię, czarne z jaśniejącym wyraźnie błękitnym punktem spojrzało na samca.
O-o, ta-ak, jasne/i] – wydukała, a następnie zaśmiała się cicho, przyglądając się uważnie kolczastemu samcowi.
Podziwiała chwilę jego mięśnie, nim nie wszedł do wody, oraz nastroszone kolce splamione czerwienią.
Jesteś gólskim? – zapytała głupio, przekrzywiając kolczasty łeb na bok.

: 05 wrz 2017, 4:32
autor: Uśmiech Szydercy
Poziom wody w źródełku znacząco podniósł się, kiedy wielki, ciężki samiec zanurzył się w nim cały aż po sam łeb. Czarnołuski samiec przyjrzał się z rozbawieniem samiczce. Jego łuk brwiowy uniósł się nieco wyżej, kiedy wzrok padł na niebieskie ślepie młodej. Dziwnie... znajome. Zaraz jednam potrząsnął łbem, skupiając się na jej pytaniu.
Parsknął gardłowym, nieprzyjemnie brzmiącym śmiechem, gdy usłyszał jej głos.
– Sam się czasami o to pytam – mruknął cicho. – Nie, nie jestem "gólskim" – dodał. – Jestem czystej krwi pustynnym. Niezwykły ze mnie egzemplarz, nieprawdaż? – spytał i wyszczerzył kły w zalotnym uśmiechu.
– Za to ty chyba jesteś górskim – stwierdził, przyglądając się jej leniwie. – Nie powinnaś ćwiczyć? Odpoczynek jest dla starszych – dodał. Sam nie był wcale taki starty, ale mógłby takiego udawać, by mieć źródełko tylko dla siebie.

: 05 wrz 2017, 9:08
autor: Księżycowa Łuna
Samiczka zastrzygła długimi błoniastymi uszami. Brakowało tylko na nich futrzastych pędzelków. Przekrzywiła łebek i uśmiechnęła się szeroko, zupełnie nie biorąc do siebie tego, że samiec ją przedrzeźniał.
Możliwe, że nawet nie wiedziała, że to robi, tylko zachichotała, bo w jego pysku brzmiało to tak... obco. Przywykła do tego, że mówi nieco inaczej, niż reszta. Nie umiała sama się nauczyć wymawiać tej paskudnej runy, przez którą tylko się pluła.
Pustynny... to tak jak moja babcia, chociaż ja, jak widać, pomimo bycia gólską... jestem dosyć mała, to przez tatę, któly był północnym. Ale przynajmniej ciężko mnie złapać..., tlafić jednak już niekoniecznie tak tludno – rzuciła z rozbawieniem, mrużąc srebrno błękitne ślepka.
Nadęła kolczaste policzki, wywracając oczami. Podobała jej się rozmowa z tym smokiem, był bardziej otwarty, niż reszta, którą spotykała. Czasami nawet zaczynała sądzić, że samce tym różnią się od samicy, że są takie smutne i ponure, lub... zawstydzone w jej obecności. Kompletnie nie potrafiła tego zrozumieć, ale ten uśmiechał się przyjemnie. Poczuła lekkie drganie w sercu.
Ja ciągle ćwiczę, nie widać? Właśnie plóbowałam obłaskawić wodę – rzuciła żartobliwie, pacając szponiastą łapą taflę.
Skrzywiła się z obrzydzeniem, gdy wilgoć spłyneła po jej łuskach i zapobiegawczo zastosowała krok w tył. Chyba miała dosyć na dzisiaj przełamywania własnych lęków.
Dzisiaj mam już wolne, skończyłam szkolenie z dziadkiem, stoczyłam kilka pojedynków, chyba wystalczy dzisiejszego dnia glania na nelwach bogów – mówiąc to, spojrzała na niego kątem ślepia, a ogonem chlusnęła w wodę, chcąc go ochlapać.
Ty lubisz to paskudztwo? No i sam nie jesteś jakoś stalszy, nie powinieneś ćwiczyć? – odgryzła się rezolutnie.

: 07 wrz 2017, 21:25
autor: Uśmiech Szydercy
Khagar przyglądał się młodej z krzywym uśmiechem i był coraz bardziej rozbawiony, gdy jej słuchał. Parskał cichym, gardłowym śmiechem, wypuszczając z nozdrzy czarne kłęby.
– Obłaskawić wodę? Mmm, a na czym to polega? Może mnie nauczysz? Nigdy nie obłaskawiłem dotychczas wody – wymruczał cicho. Nieco ją podpuszczał, ale był ciekaw, co wymyśli. Była już w miarę duża, na pewno nie była pisklęciem, ale nadal miała taką mentalność.
Gdy go ochlapała, zmrużył szkarłatne ślepia i warknął cicho.
– Nie lubię – odparł z niezadowoleniem. Potrząsnął łbem. – Jestem dużo starszy, tylko dobrze się trzymam – skłamał. Zaraz potem zemścił się na niej... i dmuchnął jej w pysk czarnym, gryzącym dymem. Zachichotał ze złośliwym rozbawieniem.

: 09 wrz 2017, 16:05
autor: Księżycowa Łuna
Młoda podłapała humor samca. Dobrze było się pośmiać i mieć do siebie samego dystans. Lubiła sprawiać komuś radość, smutki i zgryzoty już za długo gościły w smoczych sercach.
Nadęła policzki, ale do wody nie podeszła, otrząsneła się tylko, ale zaraz przyjęła mądrą minę, mrużąc powieki.
Wiesz, musisz ją głaskać, tak delikatnie, aby nie zechciała cię zjeść, pochłonąć w całości. Chodzisz powoli, dlapiesz jej dno, może się tlochę lozluźni – mówiła całkiem poważnie, chociaż w jej ślepiach jaśniało wyraźne rozbawienie. W sumie to nie całkiem głupie, bo woda potlafi być gloźna. Szłam ostatnio zatoką, oglądając białe grzywacze. Latały tam czalne lybitwy, chcąc podbielać jedzenie mewom i innym ptakom. Były niezwykle szybkie i sklętne, jedna jednak zbyt mocno zapikowała i wpadła w wodę. Szamotała się, biła długimi skrzydłami, chcąc wzlecieć w gólę, ale jej pióla pochłonęły wodę, a potem zaklyła ją fala, wypłynęła na wierzch rzucona przez pląd i znowu poszła na dno, aż zniknęła w odmętach, połknięta w całości – opowiadała, a jej głos stał się zamyślony, jakby odległy.
Leciałam w dół, jakbym chciała połączyć się z wodą co-łamie-kości i połyka-w-całości. Tafla Zimnego Jeziora była gładka, lśniła pięknie, jakby mnie przywołując. I przez jedną małą chwilę naprawdę zwątpiłam w to, czy moje skrzydła podołają temu, aby wznieść mnie w górę. Serce zabiło zdradziecko ze strachem, zacisnęłam szpony, zmrużyłam oczy, a potem nieco rozpaczliwie wyrzuciłam potęzne pierzaste skrzydła na boki, wiatr wypełnił błony, szarpnęło mną i wniosłam się pionowo w górę.
Strach ma wielkie oczy.
Jestem silna, nic mnie nie pokona, nawet ta zdradziecka miłość, co łamie serce.

Gwiazdka zamrugała powiekami, potrząsając kanciastym łbem.
Rozejrzała się i wtedy właśnie jej nozdrza otoczył ciemny gryzący w nozdrza dym. Odruchowo wciągnęła powietrze, ale to sprawiło, że opary wypełniły jej gardło, zaczęła kasłać rozpaczliwie, nie przywykła do podobnych doznań.
Rozłożyła błoniaste granatowo srebrne skrzydła i zamachała nimi silnie, chcąc rozwiać ten cały dym.
Spojrzała z wyrzutem na samca, a potem uśmiechając się krzywo po chochlikowemu, wciągnęła powietrze i stworzyła słabe opary z lodu, chłodna chmura z wyplunięciem powietrzatrafiła w gorącą taflę, zamieniając się w lód, ochładzając nagle kipiel koło samca, tam gdzie się z nim stykała.

: 15 wrz 2017, 1:53
autor: Uśmiech Szydercy
Khagar przechylił łeb w bok, przyglądając się młodej, gdy ta opowiadała o wodzie. Parsknął z kpiącym rozbawieniem, słysząc o "lybitwach".
– To naplawdę nieplawdopodobne! – oznajmił, wciągając z fałszywym przejęciem powietrze. Zaśmiał się gardłowo, a jego umięśnione ciało drżało przy tym. Gdy się uspokoił i nieco spoważniał, ujrzał, że młoda jakby... zasnęła na jawie? Odpłynęła?
– Ej – warknął krótko. Gapiła się w jeden punkt w przestrzeni, jakby zobaczyła ducha.
W końcu ocknęła się. Dym pomógł. Samiec zaśmiał się kpiąco, gdy Wodna zakrztusiła się.
– Mały smark – zawarczał krótko, gdy aż drgnął, kiedy jego ciało zatrzęsło się od zimna. Natychmiast wziął wdech i zionął ogniem, rozpuszczając lód i ogrzewając wodę. Zamknął paszczę, po czym przyjrzał się smoczycy... i zaskakująco szybko jak na tak wielkiego kolosa chwycił ją za łapę i przyciągnął do siebie, a potem przytrzymał pod wodą parę długich sekund, podtapiając ją. Puścił, gdy ta zaczęła się szamotać. Uśmiechnął się złośliwie.
– Nie podskakuj większym od siebie, gwiazdeczko.

: 14 sty 2018, 21:57
autor: Obnażony Kieł
I kolejny dzień bez śniegu. Czyżby zima nie zamierzała tym razem nadejść? Słyszałem już tyle opowieści od innych smoków o tym słynnym białym puchu, który pojawiał się zawsze w określonych miesiącach, a teraz, kiedy sam chciałbym go zobaczyć to smoki nie mogą się doczekać nadejścia mrozów. Chociaż może z drugiej strony to i dobrze, bo zwierzyna, mimo że i tak już wychudzona, przynajmniej tak szybko nie ucieknie i nie popada z głodu. Co mimo wszystko nie zmieniało faktu, że chciałbym w końcu zobaczyć, czy otrzymane w prezencie od losu futro mogłoby mi się przydać w takie dni. Bo jak na razie to tylko mogłem zazdrościć pustynnym, którzy byli przyzwyczajeni do wysokich temperatur i przez większość obiegu było im przyjemnie, kiedy to ja i mi podobni kisili się w futrach i piórach. No, ale cóż, najwyraźniej na tę przyjemność będę musiał jeszcze poczekać, a w tym czasie mogłem zająć swoje myśli jakimś ciekawym spacerkiem. Akurat tego dnia wybrałem się na Tereny Wspólne i przemierzałem je tak długo, aż trafiłem na całkowicie nieznane mi regiony. Z zaciekawieniem przyglądałem się nowym krajobrazom, aż spostrzegłem całkiem urokliwe miejsce w którym postanowiłem chwilkę odpocząć. Przysiadłem przy brzegu źródła i delikatnie zamoczyłem łapę w wodzie, żeby sprawdzić jej temperaturę. Ta, o dziwo była całkiem ciepła i przyjemna, dlatego zostałem w takiej pozycji dodatkowo wpuszczając na pysk uśmiech. O tak, przypomniałem sobie coś ciekawego. Pewną przygodę z dzieciństwa, której zakończenia... niestety nie pamiętam. A szkoda, bo miałbym o czym opowiadać.

: 15 sty 2018, 10:56
autor: Dzika Gwiazda
Zaranna także wybrała się tego dnia na wędrówkę. Jej chłód akurat nie przeszkadzał, brak śniegu również poczytywała za łaskawość niebios. Biały puch, owszem może i był piękny, może i przyjemnie skrzypiał pod łapami oraz fantastycznie nadawał się do zabawy, ale znacznie utrudniał sprawy na polowaniu. A jej akurat zależało na tym, aby o ostatnie przebiegało gładko i bez większej ilości przeszkód. I tak mieli już z tym problemy – mięsa mało, wędrować trzeba było ostrożnie by zaraz nie zwaliły ci się na łeb te przeklęte dziki, a wygłodniałe drapieżniki nie wahały się przed atakowaniem samotnie polującego smoka. Zdobywanie pożywienia nie było obecnie takie proste.

Rogata miała jeszcze trochę mięsa w składziku, zawsze mogła skorzystać z dobroci bogów i wymienić jeden ze znalezionych kamieni na mięso, mogła więc zawsze nakarmić jakąś głodną duszę. Z tego powodu postanowiła dać sobie dzień wytchnienia i wybrać się na wolne tereny. Postanowiła zobaczyć wreszcie to słynne Parujące Źródło, które podobno pozostawało ciepłe nawet w najzimniejsze dni. Gdy przyleciała na miejsce, spostrzegła, że ktoś już w nim był. Czarny samiec, bliski jej wiekiem. Zatoczywszy okrąg wylądowała zgrabnie skrzydło od niego.
Czołem. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – powiedziała uśmiechając się promiennie i podchodząc do parującej wody. Wsadziła do niej najpierw jedną łapę, a gdy stwierdziła, że woda jest przyjemna, bezpardonowo wlazła do niej cała. Nawet górski smok potrzebował czasami odrobiny ciepła.

: 16 sty 2018, 21:45
autor: Obnażony Kieł
Woda przyjemnie grzała moje czarne łuski, ale jakoś nie korciło mnie, żeby wejść do źródełka. Nie miałem ochoty na jakąś gorącą kąpiel, a dodatkowo nie wiedziałem jak bardzo było tam głęboko. No, niby woda wydawała się dosyć płytka, ale stwierdziłem, że lepiej nie ryzykować, bo utopienie to nie była godna śmierć dla ognistego. Właśnie dlatego po prostu siedziałem sobie przy brzegu i moczyłem jedną łapę zataczając nią niewielkie okręgi. Z zainteresowaniem patrzyłem jak każdy mój ruch porusza wodą, a czas szybko mi mijał na wspominaniu różnych przygód z dzieciństwa. Na przykład nauki pływania, która się nie zakończyła przez jakiegoś potwora, który próbował mnie utopić... Wbrew rozsądkowi lubiłem to wspominać, ale nigdy nie potrafiłem sobie przypomnieć zakończenia tej historii. Kojarzyłem tylko to uczucie braku powietrza, szarpaninę z potworem, tatę próbującego mnie wyłowić i nagły ból w jednej z kończyn... a dalej już nic. Trochę mi to nie dawało spokoju, ale naprawdę nie miałem pojęcia co działo się później. Może powinienem kiedyś zapytać o to tatę? Cóż, on był już wtedy dorosły, więc powinien pamiętać więcej. I kiedy tak sobie rozmyślałem nad głową usłyszałem łopot skrzydeł, a przed oczami przemknął mi smoczy cień. Delikatnie uniosłem łeb, żeby sprawdzić kogo przywiały wiatry, ale stwierdziłem, że zielonołuska smoczyca nie była mi znana.
Nie. Tak tylko sobie wspominałem dawne wydarzenia – odparłem z uśmiechem na pysku, obserwując jak samica włazi do tej ciepłej wody. Sądząc po tym, że znaczna część jej ciała wystawała ponad wodę stwierdziłem, że nie miałbym szans się utopić, ale dalej nie korciło mnie, żeby zmoczyć łuski. W sumie cieszyłem się, że akurat tego dnia ktoś postanowił odwiedzić to miejsce, bo lubiłem sobie czasem pogadać i popoznawać nowe pyski. A zielonołuska ziemna, jak sugerował zapach, wydawała się chętna na pogaduszki i nie zamierzała mnie wyganiać.
Przyjemnie? – mruknąłem po chwili, wskazując łbem na parującą wodę. Sam zdecydowałem się ułożyć nieco wygodniej i położyłem się wzdłuż brzegu, pozwalając by ciepło buchające od wody delikatnie smagało moje łuski.