Strona 4 z 47

: 22 maja 2014, 23:21
autor: Iskra Nadziei

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Nie tylko jeden smok go obserwował, również Puszysta przyzwyczaiła się za krzakami czekając, ale na co ona właściwie czekała? Na dobrą okazję? Chyba nie. Czekała na wolne jeziorko, przy ktorym mogłaby odpocząć. Jak zobaczyła wyskakującego zza innych krzaków smoka, sama przez chwilę się wystarczyła, co on zamierzał zrobić? Tego się dowie za chwilę. Pędzący cienisty, wepchnął smoka siedzącego nad jeziorem, wprost w lodowatą wodę. Na całym ciele adeptki przeszedł dreszcze. To nie było miłe, a zwłaszcza w tej porze. Jednak najwidoczniej smoczyca nie miała zamiaru pomagać ani jednemu, ani drugiemu smokowi. Podeszła jedynie do nich i usiadła przyglądając się z bliska owej sytuacji, nie zamierzała interweniować. Usiadła nie tak blisko jeziota, bo nie zamierzała zostać do niego zepchnięta, tak jak ten niebieski smok, który teraz był w wodzie. Choć wiadomo było że mu pomoże w razie takiej potrzeby, lub zagrożenia. Był w końcu z jej stada, co wyraźnie wskazywał zapach smoka.

: 23 maja 2014, 6:26
autor: Oczywistooki
Nagle usłyszał tupot łap o ziemię, co sugerowało, że ktoś biegnie bardzo szybko w jego stronę. Nie zdążył nawet wyjść ze stanu zamyślenia, nim się zorientował, że jest w powietrzu... do góry nogami. Siła z jaką niezidentyfikowany obiekt biegnący wepchnął Niebieskiego do wody była ogromna. Wydawało mu się, że leci wieczność, chodź tak na prawdę było to kilka sekund, przez które zaleciał dość daleko od brzegu. Zrobił jeden pełny obrót w powietrzu, a już jego wyrzucone ciało robiło drugi, gdy przykrym zbiegiem okoliczności uderzył łbem prosto w taflę lodowatego jeziora. Przez chwilę w ogóle się nie ruszał, jakby został oszołomiony lub jego myśli zostały daleko stąd, lecz nagle zaczął spontanicznie machać łapami, robiąc dużo zamieszania w wodzie. Poczuł, jak zimno z cieczy wnika przez jego łuski i nadmiernie ochładza organizm. Zdążył wypowiedzieć cztery słowa, a jego łeb już znalazł się pod powierzchnią poziomu wody.
– Pomocy... Nie... umiem... pływać...

: 23 maja 2014, 7:52
autor: Jaskiniowy Kolec
//Yu need a Hero! xP//
Może i sobie nie życzyli spotkania doświadczonego adepta. Może tylko Cień nie chciał spotkać adeptka, który był już dość dobrze wyszkolony w dziedzinie walki i był piekielnie zręczny. I co z tego, ze był prawie najmłodszy. Jego budowa ciała mówiła, iż nie warto z nim zadzierać.
Wieczorne loty to odpoczynek dla zbolałych mięśni, które Sumienny katował przez cały dzień na treningach.
Wiatr niósł ze sobą zapachy, a adept je wyczuł. W końcu też i zauważył. Dwa, nie... Trzy smoki, z czego jeden szamotał się w wodzie. Młody obniżył ostro lot i energicznie zamachał skrzydłami nad taflą wody, hamując. Złapał smoka i mocnymi odbiciami się skrzydeł, wyniósł go z wody... Postawił, nie. Raczej zrzucił go na ziemię, kawałek obok jeziora.
Bez słowa wylądował, składając skrzydła. Już do tej pory dobrze wyczuł z kim ma do czynienia. Cień i Życie. Dwójka z jego stada i jakiś dorosły smok z Cienia.
Był zły? Nie. Rozumiał, że niektóre smoki w taki sposób okazują zabawę, ale tak stary smok, lubi się bawić z adeptami?
Sumienny nie spojrzał na Puszystą, którą znał już nieco. Przywitanie było zbędne tym razem.
Młody skupił się przede wszystkim na Cieniu. Czego chciał? A zresztą nieważne. Pewnie się dowie.

: 23 maja 2014, 9:43
autor: Błędny Ognik
Zabawa? Och to nie była zabawa. Szczerze powiedziawszy to Ognik cieszył się, że tamten nie umiał pływać. Kiedy wpadł do wodu i zaczął przezabawnie przebierać swoimi zielonymi jka żaby łapkami. Zaśmiał się cicho. Jednak gdy usłyszał, że Cicha wychodzi zza krzaków zamilkł i spojrzał na nią.
– Spokojnie, on tylko się topi. – powiedział do samicy z poważną miną. W duchu śmiał się do rozpuku. Taki stary, a pływać nie umie. Takie lenie mogą wymierać. Miałby się przejmować niby czym? Jakimś adeptem któego nie zna? och nie. Po co? To zabawne gdy tak się topi. Przynajmniej coś się dzieje.
Usiadł więc sobie wygodnie i z kaminnym wyrazem pyska przyglądał się wołającemu o pomoc smokowi. Owinął łapy ogonem. Był śmiertelnue poważny, podczas gdy w duchu pękał ze śmiechu.
Błędny jest przykładem, że nie powinno się zamykać dzikich zwierząt w tak małej klatce jak ziemię smoków wolnych stad.
Na jego nieszczęście adepcik nie utopił si do końca. Przyleciał inny adepcik z tego samego stada i go wyciągnął... cóż za szkoda. Samiec powstrzymał się od westchnienia. Zachował obojętny wyraz pyska. Ziewnął nawet.
– Koniec przedstawienia? – spytał głosem bez żadnego wyrazu.

: 23 maja 2014, 9:56
autor: Jaskiniowy Kolec
-Dla Ciebie i owszem, cienisty-Odpowiedział nie bardziej chłodno i poważnie niż dorosły samiec. Czy w Cieniu nie ma normalnych smoków? Wszystkie próbują zrobić komuś na złość? Więc kiedy się to stado rozpadnie? Oby jego ojciec nie podjął decyzji o przyjmowaniu tych smoków do siebie, jeśli dojdzie do takiej rzeczy.
-Muszę przyznać, że niczego innego nie spodziewałem się po Cienistych, zupełnie jak za dawnych czasów Puszysta...
Oczywiście nie krył się z tą wypowiedzą, bo po co miałby to robić? A Puszysta na pewno pamięta zajście, które było na granicy, gdy Złota Łuska dla zabawy przywołała wilka, aby zaatakował Sumiennego jako jeszcze pisklę. Co się dziwić, że miał pewien... Uraz do całego stada Cienistych.
Sumienny stał w pozycji gotowości, jakby liczył na coś... Może łowca spróbuje przekonać się na własnej skórze o umiejętnościach adepta?

: 23 maja 2014, 18:09
autor: Oczywistooki
Gdy Sumienny wyciągnął go z wody, Niebieski nie ruszał się i miał zamknięte oczy, jakby był już martwy. Jednak po twardym lądowaniu na ziemi wystrzelił ze swoich ust strumieniem wody i ciągle pluł nią, kaszląc raz po raz. Nie zwracał uwagi na inne smoki wokół, a w dodatku nawet ich nie słyszał, bo strasznie mu piszczało w głowie. Kiedy już opróżnił swoje płuca z lodowatej wody i odzyskał normalny słuch, wstał i zobaczył, jak jego ratownik stał w pozycji przypominającej jakby szykował się do walki. Włucząc łapami po warstwie śniegu i robiąc wydłużone ślady podszedł do Sumiennego i patrząc się zwykłym wzrokiem na bezczelnego przedstawiciela Cienistych, powiedział cicho do niego:
– Proszę, nie atakuj go. On tego nie chciał zrobić, to był tylko wypadek.
Czy na prawdę Niebieski zaczął bronić Błędnego? Tak, a na dodatek wiedział, że to nie był wypadek. Co go do tego skłoniło, by bronić tak oczywistego winowajcę? Może chciał uniknąć bijatyki? Tego się można dowiedzieć tylko w przyszłości...

: 25 maja 2014, 11:38
autor: Błędny Ognik
// ble a Pustysta czemu nie odpisała?

Smok wydawał się być w pełni spokojny. Wydawał. Bo w środku jego myśli pędziły jka szalone szukając jakiejś drogi ucieczki. Kątem oka spoglądał w na boki,ale dzięki jegoiedalnie czarnym oczom nie dało się tego zauważyć.
Uśmiechnął się do Sumiennego. Zepsuł mu zabawę, już go za to nie lubił. Pomimo tego jego przyjazny uśmiech wydawał się być jak najbardziej szczery.
– Stereotypy, stereotypy... Bardzo chciałem mu pomóc, ale widzisz... nie umiem pływać. Właśnie skupiałem się aby wyciągnąć go za pomocą magii, ale mi przeszkodziłeś. – powiedział neutralnym głosem. Zupełnie zmienił taktykę o 180 stopni można by było rzecz. Cały on... przynajmniej ostatnimi czasami. Niegdyś kiedy jeszcze mu się chciało jego kłamstwa były bardziej... złożone i wyszukane. Teraz... byłytrochę irracjonalne.

: 25 maja 2014, 13:38
autor: Jaskiniowy Kolec
Sumienny nawet nie zwrócił uwagi na smoka, którego wyciągnął z wody. Przymrużył jednak ślepia na słowa Cienistego, doskonale wiedząc, że ten wciska mu najgorszy kit, jaki mógł wymyślić na poczekaniu... Uśmieszki nie zwiodą adepta, który całe życie praktycznie uśmiechał się sztucznie.
–... A potem się jeszcze tłumaczą nieudanymi kłamstwami-Dokończył jakby swoją wypowiedź, po czym ruszył na przeciw Cienistego. Minę miał śmiertelnie poważną, ale w oczach było coś więcej. Coś co znał tylko wojownik- chęć mordu? W ślepiach Sumiennego błyskały wręcz gromy, które chciały zamienić Cienistego w popiół.
-Za chwilę ma Cie tu nie być, albo wyrwę Ci skrzydła.
Kącik pyska adepta uniósł się, pokazując białe, ostre kły. Nie brakowało też gardłowego warkotu.
Sumienny kroczył w stronę Błędnego, gotów do wyskoku w stronę gardła starszego smoka.
Posłucha, czy narazi się na dość nieprzyjemne konsekwencje?

: 25 maja 2014, 22:25
autor: Oczywistooki
– Ej! – Wrzasnął w kierunku Sumiennego, nie ruszając się z miejsca – Zostaw go... Proszę... Już za dużo rozlewu krwi w moim jeszcze krótkim życiu widziałem. Przebaczyłem mu, nic się przecież nie stało.
Niebieski mimo słabego stanu (bo przecież prawie umarłby, a jego ciało byłoby na dnie zbiornika wodnego) odezwał się głosem, jakby nigdy w życiu nie tonął. Oczywiście był bardzo wdzięczny Sumiennemu za ratunek, lecz wolał nie oglądać pojedynku dwóch samców z najbliższego miejsca. Nie lubił, walk, bo uważał je za niepotrzebne zadawanie sobie ran, przez które czuję się tylko straszliwy ból.

: 26 maja 2014, 11:07
autor: Iskra Nadziei
Puszysta siedziała cicho przyglądając się całej akcji, tak jakby nie chciała brać w niej udział, bo przecież nie odezwała się jeszcze słowem od wyjścia zza krzaków. Najwyraźniej nie podobała się jej ta sytuacja, która się wydarzyła, bo pysk miała zaciśnięty, a oczy przymrożone utkwione w Cienistym. Jednak jej zdanie co do smoków tego stada się nie zmieni, choć była dość wyrozumiała, jak na osobę która już nie jedno widziała i słyszała. Kiwnęła lekko łbem na potwierdzenie słów Sumiennego. Tak, jak za dawnych czasów nic się nie zmieniło.
Chyba jako jedyna zauważyła fakt iż dla smoka który wpadł do lodowatego jeziora musi być teraz zimno, bo najwyraźniej nie znał jeszcze magii. Wyczarowała więc kule ognia, która była koloru czerwonego i oczywiście była gorąca. Kula była wielkości łba przeciętnego smoka i promieniowała ciepłem tuż obok niebieskiego smoka. Miała nadzieje że to pomoże mu się osuszyć i ogrzać. Nic więcej nie zrobiła. Tak na prawdę nie wiadomo było kto wyczarował tą kule, jedynie krótkie spojrzenie Puszystej na smoka i jej lekki uśmiech, mogło zdradzać że to właśnie ona ją wyczarowała.

: 26 maja 2014, 23:14
autor: Błędny Ognik
Smok patrzył na Sumiennego z powagą. Chociaż w środku niemal opróżniał pęcherz ze śmiechu. Miałby się go przestraszyć? Bo co? Bo wygląda na niego bardziej zręcznego? Boki zrywać. Tacy właśnie są ci cali wojownicy. Myślą mięśniami i uważają, że to właśnie nimi da się wszystko załatwić. Najprostsze rozwiązanie. Zabawne. Wcale nie takie proste zważając na żałosne prawa tych ziem. Nie mógł go zaatakować tutaj i teraz. Dlatego był spokojny. W wnętrzu na pewno. Na zewnątrz... cóż jego udawane skulenie i przerażenie było za bardzo przesadzone. Widać było otwarcie, że nabija się z Sumiennego. Rzadkie dla Ognika. Ale widać wyszedł z wprawy. A może nie chce mu się już tak kłamać? Tak niepostrzeżenie jak kiedyś?Staje się coraz bardziej wulgarny i wyrazisty.Cóż.
– Och nie! – krzyknął z udawanym przerażeniem. – Tylko nie moje skrzydła, o wielki wojowniku! Weź ogon! – zakrzyknął po czym uśmiechnął się kpiąco i położył się na śniegu. Jakby nigdy nic. Z tym samym nieco aroganckim uśmiechem spojrzał na Niebieskiego.
– Nie masz mi czego wybaczać. Nie chciałem zrobić ci krzywdy. – powiedział. Kątem oka obserwował Puszystą. Nie wyglądała na zainteresowaną konfliktem. Cicha i wycofana typowa samica.

: 27 maja 2014, 6:02
autor: Jaskiniowy Kolec
Chwilę później Sumienny plunął ogniem pod nogi łowcy. Nawet jeśli nie wystraszył się tego, mógł się domyślić co to oznaczało.
-Pierwsze co wezmę, to z pewnością Twój niewyparzony pysk.
Sumienny spojrzał przez ramię na Puszystą, a potem na Niebieskiego, który już powoli zaczynał go irytować.
-Puszysta... jak myślisz, czy gdyby go tu zabić, zjeść mięso i spalić kości na popiół, to ktoś by takiego wspominał? Ja szczerze w to wątpię...
A więc o co chodziło z tym plunięciem? Była to oznaka podobna do ludzkiego rzucenia rękawicy. Rzucał Błędnemu wyzwanie na arenę. Nie spodziewał się, że łowca w ogóle zrozumie takie oznaki 'przyjaźni', ale zawsze warto spróbować.
-Jak się zwiesz, Cieniu...?-Pytanie było powiedziane wręcz od niechcenia. Jak on gardził takimi jak ten tutaj...-Chyba, że boisz się wypowiedzieć imię ze wstydu.

: 27 maja 2014, 21:42
autor: Błędny Ognik
Tyle, że leniwy gad nie wychował się na tych terenach. Nie znał też unikalnego smoczego języka... A może tylko udawał, że nie znał? Kto go tam wie? To przecież kłamca. Taki wyjątkowo kłamliwy w dodatku. Smok podskoczył do góry gdy ogień wybuchł mu przed łapami. Tylko tyle. Nieco się wystraszył, ale chwilę potem znów miał na sobie maskę. Patrzył Sumiennemu prosto w oczy.
– Wiesz, że za takie groźby możesz mieć problemy? To jest karalne. – skomentował jego wypowiedź o pysku z uśmiechem.
Kolejne słowa. Smok wydawał się być znudzony. Ewidentnie szukał guza... ach ta nuda, co ona robi ze smokami.
– Nie wstydzę się swego imienia. Mów mi Zuchwały Płomień. A ty... podrostku? – skłamał bez mrugnięcia okiem. Potem udał zainteresowanie przekrzywiając lekko łeb.

: 28 maja 2014, 20:15
autor: Jaskiniowy Kolec
Widział ten strach. Oczy Sumiennego zabłysły. Tak bardzo chciałby tu go zagryźć i zakopać jego zwłoki...
-No dalej. Leć i poskarż się swojemu przywódcy. Udowodnij mi, że większość z was, na czele z Tobą, nie są warte nawet uwagi...– Pogarda. Tak bardzo nimi pogardzał, ale w głosie nie było nadal nic, oprócz chłodnego i opanowanego tonu. Czy podejrzewał kłamstwo z ust Cienistego? A i owszem. Wskazywały na to dwa słowa...
-Nie pytałem jak mam do Ciebie "mówić", głupcze. Widocznie jednak nawet własnego imienia się wstydzisz.
Adept prychnął z pogardą. Cienisty nie zasługiwał nawet na imię Młodego, ale on przynajmniej się nie wstydził swego imienia.
-Jestem Sumienny Kolec... ścierwojadzie...

: 28 maja 2014, 22:35
autor: Oczywistooki
Niebieski był rozkojarzony, poprzez nadmiar informacji. Z jednej strony dziwna, czerwona kulka przypominająca słońce, a z drugiej kłótnia jego wybawiciela z bezczelnym Cienistym. Dlaczego w ogóle on go jeszcze broni?
W końcu wziął się w garść i odwrócił łeb w kierunku uśmiechającej się w jego stronę smoczycy.
– Dziękuję...
Powiedział szeptem również z lekkim uśmiechem, domyślając się, iż to ona zrobiła to magiczne cudeńko, które go ogrzewało od ogona do czubka nosa.
Ponownie popatrzył na spory dwóch samców i spróbował znów zdziałać coś samymi słowami, bo przecież co taki niewyszkolony chuderlak zrobi umięśnionym samcom?
– Proszę was, przestańcie się kłócić. – rzekł bardziej spokojnie do obydwu. – To nie ma sensu, rozejdźcie się i zapomnijcie o tym spotkaniu... Nikt nic tu nie zdziała, proszę jeszcze raz, przestańcie...
Nadal stał w tym samym miejscu, bo bał się, że gdy podejdzie to oberwie czymś od tej dwójki. W jego głosie słychać było wielką prośbę, nie chciał się wtrącać, ale nie znosił czyichś kłótni, które pod koniec kończą się czymś okropnym.

: 11 cze 2014, 13:12
autor: Pani Wojny
Cichy szum skrzydeł zwiastował przylot czegoś małego. Tak, na śniegu na brzegu jeziora wylądowała niewielka, fioletowa postać młodego pisklęcia ze stada Ognia. Rozejrzała się ona dookoła z niemal chorobliwą fascynacją. Piękne! To było drugie jezioro, które widziała w życiu. Jeszcze tylko musiała zobaczyć morze...
Ale koniec tego. Potrząsnęła łebkiem, i poczłapała do brzegu, przedzierając się przez gruby śnieg. Uderzyła łapką w lód. W tym akurat miejscu nie był zbyt gruby, więc po mniej więcej trzech uderzeniach złamała taflę i jej łapka zanurzyła się w lodowatej wodzie.
Sapnęła z zaskoczenia, odskakując do tyłu. Uniosła łapkę do pyszczka, wylizując ją z wilgoci. Co to było?!

: 11 cze 2014, 13:25
autor: Ćmienie Maddary
Preferowała chodzenie po suchej ziemi, nie zaś lot w powietrzu. Latając poruszała się za szybko i wcale tak dobrze nie poznawała okolicy jak wtedy, gdy spacerowała. Znowu znalazła się na terenach wolnych od siarki i gorąca. Jej to bardzo pasowało. Śnieg tutaj był dosyć gruby, a przez słońce dnia podtopiony i zmieniał się na powierzchni w lód nadając zabawną teksturę. Pękał z trzaskiem, a potem gniótł z szelestem charakterystycznym śniegowi. Ćmiącej odpowiadało coś takiego. W końcu miała grube futro i była wychowana w takim miejscu. Szła wzdłuż brzegu jeziora i w oddali zobaczyła pisklę chyba bawiące się przy wodzie. Trochę się zmartwiła, gdy to pacało cienki kawałek lodu na brzegu. Przyspieszyła do truchtu i dwa ogony przed młodym zwolniła, kiedy to odskoczyło od wody jak poparzone najwyraźniej nie spodziewając się, że cienka tafla pęknie. Uśmiechnęła się w jego stronę łagodnie, czarne futerko lśniło, a płomieniste oczy wydawały się ciepłe dla młodej istotki.
Lód pęknie, jeżeli będzie zbyt ciepło i dobrze się nie zamrozi. – Powiedziała miłym, samiczym tonem. Głos miała dźwięczny i przyjazny, otwarty do młodego. Podeszła blisko i usiadła okrywając małe skrzydłem. Nie było zbyt zimno dla Ćmiącej, ale miała grubsze i mocniejsze futro. Pisklęta były jeszcze dość słabe i chorowite, aby przeciwstawiać się temperaturom. Wszak słyszała, że zimno jest tu okazjonalnie, udręka. – Czemu bawiłaś się przy wodzie? Chciałaś popływać? – Zapytała uprzejmie. Miłym tonem do młodego jej własnego gatunku. Rozpoznała w niej własną, puszystą rasę, jednak było w niej coś, co nie odpowiadało północnym pisklętom. Ale to nic. Każde pisklę trzeba chronić.

: 11 cze 2014, 13:30
autor: Pani Wojny
Runa wyjrzała spod skrzydła smoczycy i popatrzyła na nią wielkimi oczami, w którymi błyszczała wesołość. Smoczyca pochodziła z Ognia, ale Runa nigdy wcześniej jej nie spotkała.
– Cześć – powiedziała głośno i dźwięcznie – Nazywam się Runa.
Wyszła spod skrzydła i otrzepała się, prostując spłaszczoną skrzydłem grzywę. Może i była młoda, ale niedługo zostanie adeptką, i musiała się przyzwyczajać do samodzielnego radzenia sobie.
– Tak, chciałam popływać. Ale nie wiem czy to dobry pomysł przy takiej pogodzie – popatrzyła na lód, krzywiąc się – No i nie umiem. Ale jak się czegoś nie umie, to się tego trzeba nauczyć.

: 11 cze 2014, 13:47
autor: Ćmienie Maddary
Westchnęła cichutko, ale nie ze zniecierpliwienia, smutku czy złości, od tak, po prostu. Złożyła skrzydło i oparła je na swoim boku. Za to ogon owinęła wokół siebie, czy może wygięła go tak, jakby opleść chciała łapy, a w kręgu zamknęła pisklę. – Witaj mała. Mam na imię Nekto. – Powiedziała przyjaźnie. Jak na swój wiek była dość rosłym smokiem, całkiem nieźle umięśnionym. Grube futro nie ukrywało linii na zadzie czy łopatkach i szyi. Co też znaczyło, że chyba nie obżera się zbytnio. Nie ważne. – Tam, gdzie mieszkałam było chyba ze dwa razy zimniej i dużo wiało. – Mruknęła lekko chichocząc, czy cicho podśmiewując, jej ton był lekki, jakby po prostu zażartowała. Podeszła do wody i wsunęła obie przednie łapy do wody. – Mimo, że woda jest zimna, to masz łuski, które jakoś ochroni Twoją skórę przed zimnem. Wystarczy, że bardzo powoli wejdziesz do wody i zaczniesz się stopniowo zanurzać. Najpierw pazurki, potem łokcie i tak dalej, aż do karku. Zimna woda nie jest wcale taka zła, jak powoli przyzwyczaisz się do jej temperatury. Chcesz spróbować? – Odwróciła się w jej stronę okręcając swoje ciało. Tylne jej łapy zostały zanurzone przez to bardziej niż przednie, ale wydawało się, że nic sobie z tego nie robiła. Ba, była nawet przyzwyczajona. Śnieg miał też niską temaraturę i tak naprawdę był zimniejszy jak woda. Ta tuja zamarzała gdzieniegdzie fragmentami, ale tylko przy brzegu, gdzie jej bieg był bardzo wolny i łączył się z ziemią. Dalej woda mieszała się tą z dna, a przecież ona nigdy nie zamarzała.

: 11 cze 2014, 13:55
autor: Pani Wojny
Przewróciła oczami. No raczej, że chciała spróbować, po to tu przyszła w końcu.
Ruszyła w stronę krawędzi jeziora. Tym razem wiedziała już czego ma się spodziewać, ale zimno tej wilgoci i tak było nieprzyjemne. Miała nadzieję, że to tylko kwestia przyzwyczajenia. Więc najpierw zanurzyła łapki i poczekała, aż zimno przestanie być takie piorunujące. Potem przyszła kolej na łokcie. Miała wrażenie, że kończyny jej sztywnieją pod wpływem chłodu, więc się skrzywiła z niesmakiem. Nie ucieknie na brzeg póki nie popływa, koniec dyskusji.
Przyszła pora zanurzyć brzuszek. Zacisnęła szczęki, robiąc to. Ale nie było tak źle.
W miarę jak tak szła na coraz większą głębię, odnotowała, że ciecz daje jej łapom pewien opór. Czuła się lżejsza, ale jednocześnie jej ruchy były ociężałe i spowolnione. Zastrzygła uszami. Ciekawa rzecz.
W końcu cały jej grzbiet znikł pod krystaliczną taflą wody. Skórzaste skrzydła położyła na powierzchni, i dryfowały teraz spokojnie. Praktycznie nie czuła ich ciężaru. Uśmiechnęła się zadowolona.
Zerknęła za siebie, na Ćmiącą Łuskę, oczekując dalszych poleceń.

: 11 cze 2014, 14:06
autor: Ćmienie Maddary
Uważnie obserwowała małą łuskowo-grzywiastą istotę. Radziła sobie dobrze. Powoli, bez pośpiechu, co było bardzo ważne. Było kilka ważnych rzeczy, o których trzeba pamiętać i to było właśnie ważne. Zauważyła, że mała marszczy pysk raczej niespecjalnie zadowolona z tego stanu rzeczy. Była jednak zaparta w sobie i dzielna, co bardzo schlebiało Ćmiącej.
Jeżeli nie możesz się do końca przyzwyczaić pochodź trochę w kółko. Będzie trochę zimniej, ale w końcu będzie ci łatwiej. – Powiedziała spokojnie. Była bardzo uważna i obserwowała spore już pisklę. Było samodzielne i nie marudliwe. To bardzo dobrze. Sprzyjało młodemu.
Skrzydełka cię nie słuchają, czy boisz się, że bardziej się zanurzysz? – Zapytała delikatnie rozbawiona patrząc, jak skrzydła małej istoty jakby bezwiednie wypływają na wodę. – Poczułaś coś specjalnego? Coś nietypowego? powiesz mi? – Zapytała podsycając spokojny głos zachęcającym zaciekawieniem. – Widziałaś kiedyś jak ktoś pływa? Jakie wykonuje czynności? – Zapytała, były ściśle związane z biegiem, jednak chyba głupotą byłoby pytać po co jest pływanie, to było... naturalne.