Strona 4 z 38

: 24 lip 2014, 18:26
autor: Jaskiniowy Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

// A Ty uznaj, że gdzieś zniknąłem i wróciłem teraz. Bo inaczej tego nie wytłumaczysz co się stało... xD //

Zdegradowany wojownik patrzył na Zwiastujacą po prostu milcząc.
"Jest wiele lepszych smoków ode mnie, musisz mi uwierzyć na słowo..."
Przekaz myślowy był krótki. Sumienny nie chciał mieszać młodej samicy we łbie. Myśli kogoś innego w swojej głowie były ciężkie do odróżnienia od swoich myśli. Trzeba było się do tego przyzwyczaić. Czemu jednak smok używał telepatycznych umiejętności do zwykłej rozmowy?
Czy Zwiastująca się domyśli...?

: 24 lip 2014, 18:36
autor: Zwiastująca Łuska
Adeptka miała wrażenie, że wojownik nagle gdzieś zniknął. Po pewnym czasie znowu widziała go obok siebie. Wyglądał w miarę jak poprzednio. Chociaż zdziwił ją fakt, iż tym razem porozumiewał się z nią telepatycznie. Co się mogło jemu stać? Stracił język, czy co? Zaraz, to mogło być całkiem prawdopodobne. Ale to było tylko podejrzenie, samica postanowiła nie zagłębiać się w ten dziwny temat.
~ Szkoda, że nie miałam z takimi jeszcze styczności ~
powiedziała cicho, wzdychając. Naturalnie były to prawdziwe, czyste słowa, nie wiadomość mentalna. Skoro Sumienny odpowiedział jej, to przecież musiał słyszeć.
~ Widzisz, czasem zastanawiam się nad sensem życia. Wiem, że wiele smoków ma takie same przemyślenia, ale u mnie te wybijają się ponad wszystkie. Niektórzy mają partnera, dzieci, mają po co dalej żyć. Mają przyjaciół, rodzinę. To wszystko składa się na sens egzystencji. Ja owego nie mam. Mam tylko matkę, którą widuję raz na kilka miesięcy. Więc co to za życie, skoro nie masz jego sensu? ~
powiedziała niby do siebie, a po części też do smoka.

: 24 lip 2014, 18:50
autor: Jaskiniowy Kolec
Przez długi czas wojownik się nie odzywał, jakby badając wzrokiem Zwiastującą. Taka młoda a debatuje nad sensem życia?
"Jesteś jeszcze młoda. Masz przed sobą wiele księżyców, aby odnaleźć spokój ducha, sens życia i partnera. Na Twoim miejscu nie przejmowałbym się takimi rzeczami. Skup się na nauce. Zostań pełnoprawnym członkiem swojego stada i dopiero wtedy martw się o inne sprawy. Twoim celem niech będzie wyuczenie się. Masz przecież mniej niż dziesięć księżyców..."
Było to ciekawe myślenie. Kto wpił tak młodej samicy, że ma szukać sobie partnera? Oczywiście Zmierzch w tej chwili mógł jak najbardziej płodzić potomstwo i mieć samicę, jednak nie to było jego sensem życia. Sensem życia było stado. To właśnie jemu wszystko poświęcał. Czas, zdrowie i swoją wiedzę...

: 24 lip 2014, 18:59
autor: Zwiastująca Łuska
Naturalnie nikt jej tego nie wpił. Ona nie myślała o tak odległej przyszłości. Na co jej w ogóle partner? Z nimi to różnie bywało. Może samotność jest lepszym wyjściem?
~ Tego ostatniego akurat nie potrzebuję. Z dwóch powodów. Po pierwsze nie dawałabym sobie rady jako partnerka, a po drugie to nie dla mnie. Po za tym nie wiadomo, na kogo się trafi. Nie każdy potrafi kochać ~
powiedziała spokojnie. Wyuczenie się było chyba najlepszym i jedynym wyjściem. Potem może już odejść z Wolnych Stad, by zacząć żyć od nowa. Bez zmartwień i trosk.
Nie powiedziała nikomu o chęci odejścia. Nikt nie musi o tym wiedzieć. Bo i po co? Nikt i tak nie będzie jej zatrzymywał.

: 24 lip 2014, 19:05
autor: Jaskiniowy Kolec
Sumienny od kiedy nauczył się "mówić prawdę", umiał jej również słuchać.
"Ależ potrzebujesz. Tylko jeszcze nie teraz... Twoje obawy nie mają żadnego oparcia. Jeszcze zdążysz pokochać i zostać kochaną..."
Czy to na prawdę dobry temat do rozmowy z adeptem...?
"Jeśli czegoś bardzo chcesz, to niezbyt odległe to jest..."
I to chyba tyle co miał na ten temat do powiedzenia. Wiedział, że Zwiastująca nad czym się zamyśliła. To było po prostu widać. Nijak jednak mógł się domyśleć o co jej chodzi. Nawet w najśmielszych myślach nie wierzył w to, iż ktoś tak młody może myśleć o odejściu poza barierę.

: 24 lip 2014, 19:13
autor: Zwiastująca Łuska
Zwiastująca nie zareagowała w żaden sposób. Może lepiej zmienić temat?
~ Może lepiej porozmawiajmy o czymś innym... W sumie spotkaliśmy się przypadkowo, nie sądziłam, że będziemy rozmawiać na takie tematy ~
powiedziała po dłuższej chwili ciszy, patrząc na niego trochę przepraszająco ~ A u Ciebie wszystko w porządku? Czy mogę w czymś ewentualnie pomóc? ~ zapytała. Widać było, że nie wszystko jest dobrze. Skoro smok porozumiewał się mentalnie, to coś musiało być na rzeczy. Mimo wszystko nie zagłębiała się w temat, jeśli Sumienny zechce coś powiedzieć, to Cass jego wysłucha. Polubiła tego smoka, na swój sposób.

: 24 lip 2014, 19:28
autor: Jaskiniowy Kolec
"Już wszystko w porządku. Większość grzechów popełniłem... Za to powinno mnie czekać miejsce u Aterala, ale szansę dostałem jeszcze jedną..."
Powiedział nieco tajemniczo, po czym na jego licu pojawił się uśmiech. Delikatny, ale jednak się pojawił. Nadal był sobą, ale coś się zmieniło. Oczywiście pomijając to, że nie mówił...
Gdzieś tam w nim siedziało dobro i ciepło. Było głęboko pod wyniszczonym sercem, które jeszcze mimo wszystko biło. Na szczęście powoli wracało do normalnego rytmu i swojego działania. Dalej było lodowe i twarde, ale biło. Czy było coś lepszego, niż dar życia...? Wątpił w to...

: 24 lip 2014, 19:37
autor: Zwiastująca Łuska
Wyrocznia uśmiechnęła się ciepło, możliwe że jeszcze nigdy tak ciepło. Oderwała od smoka wzrok i spojrzała przed siebie, na linię horyzontu.
~ Każdy popełnia grzechy. Inni więcej, inni mniej ~
powiedziała, wpatrzona w horyzont jak w piękny obraz. Wciąż lekko się uśmiechała, zupełnie jakby Sumienny przywrócił jej sens życia. Mimo to nie patrzyła na niego, mimo iż siedziała blisko smoka. Spojrzała na taflę, widząc w niej swoje oblicze. Delikatną adeptkę, kruchą niczym pisklę. Samotną, ale jednocześnie posiadającą rodzinę. Kim ona właściwie była? Sama tego nie wiedziała. Była ciałem i duszą, rozpaczą i radością. Wszystkim i niczym.
Jedną wielką tajemnicą.

: 25 lip 2014, 23:20
autor: Jaskiniowy Kolec
"Każdy... ale inni popełniają gorsze od innych"Przekazał dość tajemniczo, ale nie wiadomo jak to się miało do jego charakteru. W końcu nie było widać na nim żadnej reakcji na żadne słowa. Był zimny jak lód, twardy jak skała. Niemniej czy można było go uznać za złego? A kogo uznajemy za dobrego...? Jakie są wymagania?
No cóż. W duchu cieszył się, że nadal mógł być podporą dla niektórych smoków.
Co mu innego pozostało w czasach pokoju...?

: 10 sie 2014, 19:52
autor: Śnieżny Kolec.
Nuda zaprowadziła młodego smoka aż nad jezioro. Nigdy nie pałał do wody jakąś szczególną niechęcią, ale w drugą stronę też to nie działało. Woda była mu obojętna tak długo, jak nie chciało mu się pić, a że teraz się chciało... no właśnie. Wielkie cielsko przyczłapało na półwysep uprzednio przedzierając się z łoskotem przez wysokie trawy i liczne krzewy. Dlaczego akurat tutaj? Przyczyna była bardzo prosta – nigdy tutaj nie był. Zwiedzanie ostatnimi czasy było khantarowym sposobem na nudę, którą odczuwał dotkliwiej z każdym dniem, który oddalał go od ostatniego treningu. Przydała by się jakaś wojna, albo przynajmniej porządna potyczka. Idąc przez trawy myślał o krwawych bojach jakie mógłby stoczyć gdyby nie wszelkie niedogodności. Khan choć nad wszystko w życiu kochał walkę, był też całkiem rozsądny. Gdyby przy takiej ilości uzdrowicieli pokiereszował się na arenie, a stadu groziłoby niebezpieczeństwo, zapewne ciężko byłoby walczyć. Stąd wstrzymywał się od krwawych jatek tak długo, jak długo miał cierpliwość, a warto nadmienić, ze tej zawsze mu brakowało.
Wylazł więc na brzeg po gałęziami jednej z licznych tutaj wierzb i pochylił głowę nad taflą wody. Spojrzał w soje odbicie do którego uśmiechnął się drapieżnie. Nie długo kontemplował swoją podobiznę odbitą w jeziorze, zaraz bowiem zanurzył pysk i rozległo się głośne chłeptanie.

: 11 sie 2014, 11:14
autor: Niezdecydowana Łuska
Cieniści widać mieli w zwyczaju pozwalać zachodzić się od tyłu, albo po prostu była to ich cecha rodowa, kto wie, tym razem jednak było inaczej. Ciemnołuski samiec mógł poczuć na sobie nieprzyjemne, przenikliwe spojrzenie, zwiastujące czyjąś obecność, nie doszedł go jednak żaden zapach.
Niezdecydowana obserwując pijącego smoka uśmiechnęło się lekko drapieżnie. Siedziała ukryta za jednym z większych kamieni, dlatego postanowiła zrobić mu psikusa.
Wyobraziła sobie, jak z wody wokół pyska samca zaczynają wydobywać się niewielkie bąbelki powietrza. Coraz więcej i więcej, zupełnie jakby zaraz miała się wynurzyć jakaś olbrzymia istota. Nic jednak z tego. Po chwili woda miała po prostu "wystrzelić" ochlapując samca. Zaśmiała się cicho na samą myśl o jego reakcji. Cieniści byli zabawni, dzicy i zadziorni, nie tak jak większość smoków które najzwyczajniej w świecie. Był meepetami.
Ciekawe czy ją znajdzie, co jej szkodzi, da mu lekką wskazówkę. Z tą myślą wystawiła niewielki kawałek swego bordowego ogona za swoją kryjówkę, poruszając nim lekko.

: 11 sie 2014, 22:54
autor: Śnieżny Kolec.
Gdyby Khan przejmował się kimkolwiek prócz siebie, to wyczuwając czyjeś spojrzenie może nawet by się odwrócił, ale tak? Nawet nie miał zamiaru i nadal chłeptał wodę mocząc sobie pół pyska. Z początku więc nie zwrócił uwagi, że coś jest nie tak, ot narobił jęzorem bąbelków, ale gdy tych zrobiło się zdecydowanie więcej, podniósł głowę i... woda zalała mu ślepia. Cała wysepka zawarczała gniewnie gdy adept Cienia obnażył kły, a z jego gardzieli wydobywały się oznaki gniewnego zaskoczenia. Otrzepał zmoczony łeb i zarzucił niem do tyłu oczywiście z zamiarem znalezienia żartownisia. Khan zdecydowanie nie wyglądał na sympatycznego smoka, a już w szczególności gdy był zły, szczerzył kły, stroszył kolce i ścinał bogu ducha winną trawę szybkimi uderzeniami kolczastego ogona. Niczym rozeźlony kocur. Fioletowe ślepia z początku nic nie dostrzegły, ale w końcu usłużny wiatr przywiał mu obcą woń. Zaciągnął się nią i momentalnie skierował pysk w stronę z której napłynęła, a zaraz po tym rzucił się w tamtym kierunku jednym, płynnym i ciężkim susem. Wpadł w wysoką trawę tuż przed... włochatą samicą. Jednak to nie miało znaczenia. Długie kły wciąż były obnażone, a ślepia błyszczały niezdrowo.
– Proszę, proszę – wycharczał, a gniewne szczerzenie kłów zamieniło się w upiorny uśmiech – mam dowcipnisia. Tak lubisz zabawę wodą, więc może chcesz popływać?
Ślepia samca zwęziły się niebezpiecznie i widać było, ze wystarczy odpowiedź, która mu się nie spodoba, a zapewne spróbuje sprawdzić umiejętności pływania Ognistej samicy.

: 11 sie 2014, 23:15
autor: Niezdecydowana Łuska
Ups. Gdy usłyszała jego warczenie, przez jej grzbiet przebiegł chłodny dreszcz, który zjeżył jej futro. Szybko jednak opanowała ten odruch, samiec chyba ją wyczuł bowiem po jego gniewnych krokach dało się słyszeć go coraz bliżej aż w końcu wyskoczył przed nią. Wyglądał na ostro wkurzonego, jednak ona tyko uśmiechnęła się lekko, niewinne, zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy o co chodzi.
Nie rozumiem, coś złego zrobiłam – Jej głos był cichy, zupełnie jakby zaraz miała się rozpłakać. Oczywiście to było tylko udawanie, jednak chciała się nieco pobawić z nim.
Ja tylko spałam. Jestem Niezdecydowana Łuska, kleryczka stada ognia – Klerycy. Zazwyczaj to był istne aniołki, często nawet bali się sami zadawać rany, dlatego może samo przedstawienie się sprawi że faktycznie jej uwierzy w to że jest niewinna? Zwłaszcza że w porównaniu do niego, nawet jeśli byłą starsza to znacznie drobniejsza.
Wybacz, jeśli moja obecność Cię rozzłościła – Ah ten niewinny głosik, w dodatku skuliła się lekko, kładąc ogon obok siebie. To było ryzykowne. Był cienistym, wyglądał na narwańca, jednak wątpiła by był w stu procentach pewny, że to jej sprawka.

: 11 sie 2014, 23:34
autor: Śnieżny Kolec.
Problem w tym, że słodkie niewiniątka nigdy nie robiły na Khanie wrażenia. Brzydził się pisklętami, a odnośnie samic miał bardzo skrajny pogląd. Tolerował je tak długo, dopóki były przydatne. Sądził nawet, że nie poznał swojej matki tylko dlatego, że Szyderca uznał ją za nie przydatną w życiu swego potomka. Więc wielkie ślepia, kulenie uszu i ogólna uległość tylko bardziej go denerwowała. To, że się zawahał tyczyło się ostatniej kwestii. Nie był w stu procentach pewny, że to akurat ta samica. W jego oczach to, że była klerykiem wcale nie ratowało jej przed zmoczeniem futra, ale własna niewiedza zdecydowanie bardziej. Zmrużył ślepia, uśmiech odrobinę mu przygasł, ale tylko po to by po chwili namysłu przybrać inną formę, bardziej... mroczną.
– Cóż... – zasyczał obłudnie łagodnie – W związku z tym, że nie widzę tu nikogo innego... – przechylił na bok łeb i dokończył z niewinną miną oprawcy pastwiącego się nad ofiarą – ...masz pecha.
Fioletowe ślepia błysnęły podobnie jak na powrót obnażone kły i samiec klapnął paszczą pełną tuż przy pysku Niezdecydowanej. Zapewne wystarczyłby jeden szpon, by kleryczka straciła czubek nosa. Niestety, choć Khan bardzo chciałby zobaczyć czy Ognista umie pływać, wciąż był smokiem i bez użycia prawdziwej siły, którą mógłby dotkliwie ją skrzywdzić, nie wcieliłby swojego planu w życie, wobec tego... zaniechał. Liczył jednak, że kleryczka na drugi raz zapamięta, ze nie zadziera się akurat z nim... a jeśli to nie ona? Cóż, wtedy będzie wiedziała, że lepiej na przyszłość nie płatać głupich psikusów Khantarowi ze stada Cienia.

: 12 sie 2014, 17:03
autor: Niezdecydowana Łuska
Faktycznie, nie było tu nikogo innego więc jej kłamstewko było totalnie bez sensu, jednak raczej nie wyglądał jakby miał ją atakować. Pewnie od razu by się na nią rzucił nawet nie gadając, chociaż zaskoczyło ją, gdy kłapnął paszczą tuż przy niej, wzbudzając jej futerko w lekki ruch.
Odruchowo cofnęła łeb nieco w tył, przekrzywiając go lekko
Nie chciałabym Cię urazić, ale śmierdzi Ci z mordki – Skomentowała nieco rozbawiona, wciąż wygodnie sobie leżąc. Powoli jednak nudziło jej się udawanie niewiniątka.
Przyjrzała mu się jeszcze chwilę, wyglądał na silnego, wyszkolonego. Pewnie wojownik jednak co jej szkodzi spróbować? Końcówka ogona drgnęła lekko, niczym u kota szykującego się do skoku, zaś ona sama, szybko wybiła się do przodu, napierając na samca barkiem tak by się przewrócił. Najsłabsza nie była, a że zaparła się łapami o ziemie całkiem mocno, powinno udać mu się go przewrócić a następnie usiąść na nim ta by go unieruchomić.
Liczyła tutaj na element zaskoczenia, w końcu samiec widząc coś tak bezbronnego raczej nie spodziewa się ataku, jednak gdy tylko wzięła się za próbę "obalenia" przeciwnika, na jej pysku pojawił się nie niewinny uśmieszek, a bardziej zadziorny, mówiący wyraźnie że nie boi się konkurencji czy nutki rywalizacji.

: 12 sie 2014, 22:16
autor: Śnieżny Kolec.
Zaiste! Plugawemu śmierdziało z paszczy jak z wnętrza wulkanu. Czy smok odebrał to jako obelgę? Raczej nie... zapewne dlatego, że nie znał pojęcia "świeży oddech" Khantar zignorował więc ten przytyk, ale niestety kolejnej rzeczy nie mógł zignorować. Jeśli samica chciała go przewrócić, to musiała się bardzo przeliczyć. Po pierwsze Khan odruchowo wcześniej przyjął pozycję wyjściową do ataku, więc samo to sprawiało, że ciężko byłoby go zwalić z łap. Po drugie... był ciężki, silny... niczym doskonała maszyna bojowa. Śmiercionośna, choć... wolna.
Nie spodziewał się takie posunięcia po delikatnej smoczycy, to prawda, ale zareagował zupełnie inaczej niż kleryczka zapewne by sobie życzyła. Dla niego nie był to żart. Cienisty miał bardzo wybiórcze poczucie humoru. Poczuł uderzenie, a że miało sprawić by upadł, było dość silne więc i bolesne. W odruchu więc rozwarł szczęki, a z gardzieli wydobył się warkot. Wykręcił szyję i jednym, płynnym, wprawnym ruchem wojownika złapał samicę zębiskami za kark. Na tyle mocno by poczuła ból, ale nie aż tak by przebić skórę, czy gruchotać kości. Samica mogła poczuć, jak Khan odrywa przednie łapy od ziemi, więc jeśli jakoś się z tego nie wykręci, to ten przywali ją cielskiem do ziemi.

: 12 sie 2014, 22:40
autor: Niezdecydowana Łuska
Ups chyba jednak był silniejszy niż zakładała, naparła na jego ciało, czując jak jego twarde cielsko się z nią zderza, jednak zamiast go przewrócić, po prostu nabiła sobie siniaka. Mruknęła cicho pod nosem, zdając sobie sprawę w jakie bagno się wpakowała, i już chciała odskoczyć, gdy poczuła na swoim karku jego kły. Głupia była, jeśli się tego nie domyśliła. Miał idealną szanse na zaatakowanie tego miejsca.
Zabije ją? Przymknęła ślepia szykując się na najgorsze. W końcu wystarczyłoby że zacisnąłby szczęki. To się jednak nie stało.
Co ty... – wyrwało się z jej mordki gdy to ona wylądowała na ziemi i poczuła jak ją przygniata. O Immanorze, czemu on był taki ciężki? Co on chciał ją zmiażdżyć?
Zejdź ze mnie, ciężko mi się oddycha – Zagadnęła cicho, gdyż byłe przyciśnięta do ziemi i nie mogła złapać pełnego oddechu.
Bo powiem że się do mnie dobierałeś. Jad urwie Ci głowę jak się dowie że próbowałeś się do mnie dobierać!. – Co prawda to ona była tu nieco winna, bo ona zaczęła cały ten spór, jednak to była tylko zabawa, a Khan gniotąc ją nieco przesadził i teraz nie było do śmiechu.
Nerwowo zamachnęła się ogonem, chcąc strzelić go lekko w bok. Był długi, więc powinien wystarczyć by go zniechęcić do "przyduszania"

: 12 sie 2014, 23:33
autor: Śnieżny Kolec.
Khan w pierwszej chwili kompletnie nie rozumiał słów "do mnie dopierałeś" że niby próbuje ją zjeść? Nie no, kanibalem nie był, jakieś szczątkowe normy zachowań zostały mu przecież wpojone. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z jednoznaczności tego oskarżenia. Było to o tyle niezwykłe dla Plugawego, że on nigdy, aż do tej pory nie myślał w takich kategoriach. Nie czuł pociągu do samic, nie interesowały go ich walory, posiadanie piskląt, partnerstwo... to było tak odległe, ze nawet świadomość istnienia takich rzeczy była gdzieś daleko na krańcach Kantarowego umysłu. Nie puścił jej, ale nie wykonał tez żadnego ruchu, przynajmniej dopóki samica nie wykonała własnego. Czując jak ogon smagnął go po boku dość boleśnie, mocniej zacisnął szczeki na jej karku. W jaźń smoczycy wdarł się przekaz przepełniony kpiną i szczerym gniewem.
Zobaczymy kto będzie szybszy. Ja, który ma kły na twoim karku, czy on, który jest nie wiadomo gdzie?
Łapy, które spadły na ciało Niezdecydowanej i teraz przygniatały ją za barki do ziemi, zacisnęły się i zagłębiły w futrze. Przez spaczony umysł młodego smoka przemknęła nawet szalona myśl, że mógłby rzeczywiście zrobić jej krzywdę... w różnorodny sposób, jednak bądźmy szczerzy. Pchał go jednie gniew. Był zbyt młody by odczuwać coś więcej wobec leżącej pod jego ciałem, bezbronnej samicy, a to znaczyło, że nie może działać w ten sposób.
Nie obchodzi mnie czy jesteś klerykiem czy nie. Zapamiętaj sobie, że nie igra się z Cieniami. Rozumiesz?
Nie puścił jej i nie puści dopóki nie... zobaczy prawdziwego strachu. Tak, chyba to chciał w niej teraz wywołać. Niestety dla niej wjechała mu na ambicję.

: 12 sie 2014, 23:57
autor: Niezdecydowana Łuska
Warknęła cicho, czując jak zaciska na niej swoje szczęki mocniej. Widać na niego nie działają te same gierki co na Ingmara, on po takim zarzucie od razu z niej zszedł, ten chyba miał to w tyłku i nie obchodziło go to, że Jad faktycznie mógłby mu urwać łeb.
Cienie. Pft ja tu widzę jedynie smoka który nie zna się na zabawie – W jej głosie było słychać nutkę złości, jednak ani krzty strachu. Widać wojownik nie był zbyt domyślny i nie zdawał sobie sprawy z możliwości jakie dawała magia. Dzięki temu mogła już wcześniej wezwać Jad, jednak na razie tego nie robiła.
Ale w sumie. O co ona się martwiła? Jak na razie samiec faktycznie zadawał jej ból, jednak Niezdecydowana głupia nie była, doskonale zdawała sobie sprawę że gdyby chciał ją zranić, to zrobiłby to, a jak na razie ograniczał się do zadawania bólu i przyduszania. Przymknęła lekko ślepia, uspokajając bicie serca i oddech.
Chętnie by mu się wyrwała, jednak nie miała szans, a szarpiąc się mogłaby zranić sama siebie, dlatego też prychnęła cicho w jego stronę.
Nawet przestała bić go ogonem, układając go teraz wygodnie obok siebie. Tak, niech się znudzi. Będzie musiała potem się wyczyścić z tego piachu na brzuchu. Phew
Dzikus. Rób co chcesz, ja idę spać – Nie zamierzała spać, jednak że i tak leżała na ziemi, to najzwyczajniej w świecie zamknęła ślepia i leżała tak, starając się ignorować ból w karku i barkach. Był irytujący jednak może samiec się znudzi i zejdzie?
Tak właściwie, to jak Ci na imię? – Musiała się skupić na czymś by nie myśleć o bólu i sytuacji w jakiej się znalazła. Spokój i opanowanie. Panika i strach nic tutaj nie dadzą

: 13 sie 2014, 22:00
autor: Mistrz Gry.
Samicy nie dane było usłyszeć odpowiedź rozmówcy. Jej uwagę zwróciła ruda wiewiórka przebiegająca ogon od niej. Zamiast orzechów na zimę niosła... Ametyst...
Jak poparzona ruszyła na drzewo do sporawej dziupli, która nie była większa niż łapa samicy, kiedy tylko spostrzegła, iż jest obserwowana... Drzewo było sporej wielkości. Można było śmiało próbować się na nie wspiąć...
Plugawy za to poczuł krople deszczu na łbie, a zanim zdążył choćby podnieść łeb, spadła na niego sporej wielkości gałąź. Pechowo też mocno zagrzmiało, choć chwilę wcześniej nic nie zapowiadało tak gwałtownej zmiany pogody... Plugawy również poczuł lekki zapach zajęczego mięsa i krwi. Nieopodal. Jakieś trzy, albo cztery ogony od ich miejsca położenia, w gęstych zaroślach...

: 15 sie 2014, 16:25
autor: Śnieżny Kolec.
Khan za to był niewzruszony. Gdyby nie losowy przypadek, zapewniłby samice, ze ma dużo czasu i nigdzie nie ruszyłby swojego wielkiego cielska tak długo, aż rzeczywiście nie znudzi mu się leżenie na miękkim futrze. Właściwie... gdyby tak wyściełać sobie taką skórką legowisko? Krwawe myśli przerwała mu uderzająca go w głowę gałąź. Zaskoczony poderwał łeb nieprzyjemnie szurając zębiskami po skórze Niezdecydowanej i spojrzał do góry. Kropla deszczu wpadła mu do oka więc parsknął zirytowany. Piękna pogoda, nie ma co! Za chwilę jednak do nosa dotarł mu znajomy zapach zajęczego mięsa. O tak... doskonale wiedział z czym się to wiąże.
– Plugawy – warknął i zsunął się z kleryczki rzucając uważne spojrzenia na lewo i prawo – Czujesz to, nie? Znów ktoś dybie na smoki, ale są idiotami jeśli sadzą, że damy się nabrać na te same sztuczki... – Mamrotał charkliwie bardziej do siebie niż do niej. Starał się odnaleźć źródło zapachu żeby w miarę możliwości jak najszybciej wyeliminować potencjalne zagrożenie.