OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Oj niedobrze. Żrący kwas. Ale nie chciała stwarzać znowu dysku na którym by odleciała stąd. Musi też zastosowywać inne metody. Wyczarowała na swych łapach osłonki. Na wszystkich czterech rzecz jasna. Okrywały one całe spody i sięgały jeszcze gdzieś tak do...kostek? Nie, najlepiej od razu do nasady kończyn. Ostrożności w końcu nigdy za wiele. Miały być one niewidoczne i cienkie. Elastyczne. I przede wszystkim całkowicie odporne na kwas. I mało tego. Tam gdzie Eliksir Euforii stąpała osłonki miały zamrażać kwas. Aż Uzdrowicielka przejdzie na ląd gdzie kwasu już nie ma.***
Lina? A czemuż by nie? Chyba jeszcze ani ona ani Niegasnąca Iskra nie używała takowej w tej walce/nauce. Wyobraziła sobie jak z ziemi obok Starszej wyrasta lina. Nie mylić z pnączami czy roślinami. Była ona doprawdy bardzo długa. Na tyle by móc się wiele razy owinąć na tułowiu atakowanej. Tam też miała to zrobić. I tylko tam. Lina była gruba na gdzieś tak pół łuski? Czyli była bardzo giętka, ale jednoczenie mocna. Pleciona, a raczej zawinięta więc miała na sobie charakterystyczny wzór. Jasno brązowa. Zrobiona z odpornego na rozerwanie włosia. I...lepnista? O tak. Miała nie móc się odczepić, odkleić od tego co dotknęła. Wodna chciała nią tak pokierować by owinęła się na tułowiu Ognistej. I zaciskać się na nim aż do utraty tchu. Przelała manę.