Strona 4 z 5
: 23 lip 2014, 21:26
autor: Pani Wojny
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wojenna Łuska westchnęła ciężko.
– Nie jest trudno znaleźć smoczy obóz, gdziekolwiek by się znajdował. Na terenie stada wszystkie smocze ślady koniec końców zawsze prowadzą do obozu, i z niego emanuje najsilniejszy zapach smoków – popatrzyła na Atramentowego Kolca badawczym wzrokiem – Wątpię, aby każde pisklę i każdy adept dokładnie zacierał ślady. Więc teoretycznie każde zwierzę winno trzymać się z daleka od obozu, bo według mnie odstraszałby je zapach drapieżnika tam panujący – przekrzywiła łeb na bok – A jednak nie w tym przypadku. Więc zamiast szukać winnego w szeregach stad, proroków czy bogów – uśmiechnęła się do Atramentowego Kolca i Oblicza Światła z nutą drwiny – Trzeba się zapytać raczej: kiedy ostatnio widziano w tych okolicach te zwierzęta, które was zaatakowały? Czy są świadome tego co robią, czy same podejmują decyzje? Czy raczej zostały wyszkolone i postępowały według rozkazów? – zmrużyła ślepia i rozejrzała się, pragnąc wyłapać wzrokiem najstarsze smoki.
Ktoś na pewno musiał coś słyszeć o wywernach.
: 23 lip 2014, 21:41
autor: Spojrzenie Mroku
Atramentowy wciąż starał się zachować w wiarę w to że pozostałe stada też cechowały się wysoką inteligencją. Walczył, choć wróg był nieustępliwy
– Ani razu nie insynuowałem tego iż ktokolwiek z wolnych stad zdradził. Doskonale wiem że wiwerny same mogły wyśledzić nasz obóz -rzekł najspokojniejszym głosem na jaki było go stać w tej chwili- To o co ty mówisz pytał przywódca Życia. I już wcześniej odpowiedziałem na twoje pytania, młoda przedstawiając argumenty. Było słuchać
Następnie rozejrzał się znów po zebranych. Ciekawe czy ktokolwiek wypowie się na zadane przez niego pytanie, czy wciąż będzie odpowiadał pytaniem na pytanie
: 27 lip 2014, 1:33
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca wyłączył się na dłuższą chwilę z rozmowy, jedynie przysłuchując, choć niezbyt go to wszystko interesowało. Najchętniej odleciałby już stąd, mając gdzieś, co pozostali zrobią z uzyskanymi informacjami.
Na słowa Jadu jedynie uśmiechnął się sardonicznie, nie odpowiadając. Doskonale wiedział, że ognisty zrobił to celowo, w końcu rozmawiali o tym całkiem niedawno. Antidotum nie posiadał, ale nie znaczy to, że – jak twierdził Dusza – go nie szukał. Ale cóż on, Wojownik niepotrafiący odróżnić babki od stokrotki, miał zrobić? To zadanie należało do uzdrowicielki Cienia.
Wbił ślepia w Wojenną, o dziwo nie dość, że zwracając uwagę na jej słowa, to nawet uznając je za warte odpowiedzi.
– Truchło spoczywa w grocie, zaraz je ujrzysz – mruknął, co dziwne, bez złośliwości w głosie. Użył znienawidzonej maddary, przywołując martwą wyvernę ze swej groty. Niedługo powinna się tu zjawić.
Tymczasem między jego bratankiem a pozostałymi smokami wywiązała się dość ożywiona dyskusja. Czarnołuski smok spojrzał na Złudzenie i wyszczerzył paskudnie kły.
– Nie strofuj moich smoków, mój bratanek nie powiedział niczego nieprawdziwego bądź prowokującego. Istotnie, Prorok pojawia się i znika na terenie Cienia, bez mojej aprobaty, i w przeciwieństwie do was, ja nie jestem tak pewien jej niewinności – mruknął. Dla niego Opiekunka była zwykłym smokiem, takim samym, jak każdy z tu obecnych, nic dla niego nie znaczyła, nie znał jej i w chwili obecnej była mocno podejrzana. Sam Ateral również często wałęsał się po terenach Cienia, ale Kheldar raczej go nie podejrzewał – to byłoby aż nazbyt oczywiste. Chyba, że bogowi się nudziło i tworzył sobie rozrywkę, wplątując swą śmiertelną trzódkę w kłopoty i obserwując, jak sobie z nimi poradzą.
– Możliwe, że ktoś z Cienia zdradził. Dawno nie widziałem już mojego Łowcy, Aidena, znanego wam jako Błędny Ognik. Jego siostra też zdradziła wcześniej Cień. Jednak wątpię, by była to jego wina. Za barierą coś jest, coś niebezpiecznego, co niemal zabiło mojego brata, Instynkt Zabójcy, gdy opuścił te tereny na dłużej – rzekł, przypominając sobie stan instynktu, gdy powrócił, co Esencja mogła potwierdzić.
– Trup, którego posiadam, raczej nie będzie chętny, by odpowiedzieć na twoje pytania – mruknął kpiąco do Wojennej, bo może i dobrze byłoby znać odpowiedź na te pytania, ale nie byli w stanie się ich dowiedzieć, więc było to bezsensowne.
Martwa wyverna upadła mu pod łapami.
: 27 lip 2014, 8:29
autor: Administrator
Martwa wyverna była niewiele mniejsza od smoka. Drobniejsza od niego, jej pysk był bardziej podłużny, a ciało chudsze. Miała jedną parę łap i jedną parę skrzydeł – w przeciwieństwie do smoków skrzydła nie były palczaste. Była pokryta drobnymi łuseczkami o barwie szaro-zielonej. Na łbie i wzdłuż kręgosłupa miała nieliczne rogowe wypustki – coś w rodzaju niewyrośniętych kolców. Ogon był zakończony gładko, bez żadnych ozdobników.
Charakterystyczną cechą wyverny były dwa bliźniacze kły jadowe nieznacznie wystające z jej pyska.
Na nieszczęście, minęło dużo czasu odkąd wyverna została zabita, i ciepłe wiosenne powietrze nie traktowało takich rzeczy łaskawie. Na Skałach Pokoju rozszedł się smród rozkładającego się ciała.
Więc jeśli chcieliście sprawdzić czyj zapach ma niewielka uprząż na grzbiecie wyverny – której paski łączyły się pod jej brzuchem i na piersi, trzymając lekką skórzaną konstrukcję w miejscu – na to już było za późno.
: 27 lip 2014, 8:56
autor: Jaskiniowy Kolec
Sumienny podszedł nieco bliżej do śmierdzącej wyverny i nie bał się obwąchać truchła. Fakt faktem. Nie był w stanie wyczuć nic więcej, niż tylko smród. Nie skrzywił się jednak Na prawdę próżno szukać na nim jakiejś mimiki pyska.
Skoro zawiódł go węch to zaczął bacznie się przyglądać uprzęży, jak była wykonana.
Łatwo doszedł do wniosku, że nie wykonały tego czary, a przede wszystkim praca rzemieślnicza. Smoki jednak nie były tak szczegółowe, aby coś takiego w ogóle wykonać. Gobliny i koboldy... Zbyt głupie... Musiały to zrobić humanoidy. A jak na razie zauważył na tych ziemiach tylko jednych przedstawicieli tychże istot...
Niemniej nie oceniał pochopnie. Z milczeniem wycofał się do tyłu...
: 27 lip 2014, 11:40
autor: Pani Wojny
Wojenna Łuska z wdzięcznością skinęła łbem Uśmiechowi Cienia, po czym podeszła do przywołanego przez niego trupa... Starając się za bardzo nie oddychać.
Dokładnie obejrzała wywernę, nawet przeciągnęła łapą po jej boku, aby poznać fakturę łusek. Następnie przeszła do łba, uniosła wargę i obejrzała kły. To pewnie stąd szedł jad. Może było go tam jeszcze trochę by poprzeprowadzać eksperymenty?
Chociaż na to pewnie nikt się nie zgodzi.
– Przywódco, ale rozumiem, że walczyłeś z jedną z tych – łapą trąciła trupa, zwracając się do Uśmiechu Cienia – Czy mogłabym poznać twoją opinię wynikającą z jej zachowania w czasie walki? Czy według ciebie byłaby w stanie sama zebrać swoich pobratymców i zmówić się, by napaść na obóz twojego stada? – przekrzywiła łebek, wpatrując się w przywódcę.
Atramentowego Kolca zignorowała. "Stary" zdawał się mieć odpowiedź na każde pytanie, bez krytycznego myślenia, za to aż nadto krytykował rozmówców. Najwyraźniej nie zrozumiał o co pytała, od razu przechodząc do scenariusza, w którym wywerny były przez kogoś kierowane.
A przecież mogły same być na tyle inteligentne, by to zorganizować. Mało to było sprytnych stworzeń? Chociażby ostatnio przybyłe tu elfy.
: 28 lip 2014, 19:43
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca zmrużył ślepia, gdy do jego nozdrzy dotarł odór rozkładającego się ścierwa i zgnilizny, jednak nie skrzywił się, będąc przyzwyczajonym. I pomyśleć, że zaraz po zabiciu wyverny chciał ją po prostu zjeść.
Spojrzał z rozbawieniem na Sumiennego obwąchującego martwe padło i przeniósł wzrok na Wojenną, która nie uraczyła się wspaniałą wonią trupa.
– Walczyła jak każdy dziki, agresywny zwierz, bez większego ładu i składu, ale muszę przyznać, że była dobrym przeciwnikiem. Wątpię, by wyverny w naturze tak dobrze wyszkoliły się w walce. A biorąc pod uwagę, że miały na sobie siodła, musiały być wytresowane. A skoro były wytresowane, wątpię, by myślały samodzielnie – ton smolistołuskiego wskazywał na to, że to, co mówi, to same oczywistości, ale najwyraźniej trzeba je wypowiedzieć.
: 28 lip 2014, 20:07
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Przez chwilę milczał, puszczając słowa Uśmiechu mimo uszu i skupił się na wywernie. Zmrużył lekko ślepia, spoglądając raz na Wojenną, raz na truchło, a raz na Uśmiech.
– Coś mi tutaj nie pasuje. Aby dostać się na wasze tereny, trzeba przelecieć nad terenami Życia, albo Ognia. Albo przez nie przejść, ale to zostałoby od razu wykryte. Granice są patrolowane. Gdyby wywerny krążyły nad naszymi terenami, ktoś by je dostrzegł. Łowcy często polują nocą, a i tak niczego nie wychwycili. Musiały więc dokładnie wiedzieć, gdzie się wybierają. A to nie pasuje do samych wywern. Nie są na tyle zorganizowane, by napadać na smocze tereny. Które jednak, jak Wojenna wspomniała, za bardzo nami pachną. – zauważył. Och, to wszystko to zbyt wiele dziwnych rzeczy. Czy ktoś je na nich napuścił? Najprawdopodobniej. Ale kto? I czemu?
: 29 lip 2014, 9:10
autor: Pani Wojny
Pokiwała łbem, posyłając podziękowania Uśmiechowi Cienia w formie uśmiechu. Ale była zmartwiona. Ktoś chyba był przeciwko nim i miał do dyspozycji wywerny posiadające jad szkodzący smokom. Niezbyt to dobra wiadomość.
– Pytanie pozostaje w takim razie takie. Czy ten, kto ma w swojej władzy wywerny, jest przeciwko nam, i chciał was celowo osłabić dla jakichś swoich celów – tu skłoniła łeb w stronę przywódcy Cienia – Czy może ktoś postanowił sprawdzić tresurę i wysłał tu wywerny aby, nie wiem, może upewnić się, że będą próbowały zabić aż same nie padną?
Jeśli to pierwsze, to mieli problem. Tym większy, jeśli to nie byli równinni i mogli się znaleźć pod barierą. Trzeba było się przygotować. Na pysku Wojennej Łuski pojawił się wyraz zaciętości.
– Wiemy, że wielu z was było poza barierą – powiedziała, patrząc w szczególności w stronę Zatrutego Płomienia, który wrócił stosunkowo niedawno – Czy nie spotkaliście się z plotkami na temat tego, co tu się szykuje? A może słyszeliście coś o antidotum na jad wywern?
To ostatnie byłoby doskonałym wyjściem. Jednym ciosem wytrąciliby z łap przeciwnika jego najgroźniejszy atut! Przynajmniej najgroźniejszy, o którym wiedzieli... Bo co zrobią, jeśli przeciwnik będzie miał przewagę liczebną? Nie pozostanie nic, tylko znowu się przenieść, tak jak w zamierzchłych czasach Stada uciekły przed równinnymi.
: 29 lip 2014, 10:22
autor: Jad Duszy
Cala ta dyskusja go bawiła. Tak, bawiła. Przez chwilę zmierzała w bardzo interesującym kierunku, potem nieco przycichła. On słuchał tego wszystkiego z prawdziwa przyjemnością, czerpiąc rozrywkę z samej obserwacji i słuchania opinii innych. Dopiero pytanie Wojennej sprawiło, że postanowił zabrać głos. A może było to coś innego, nie tylko samo pytanie przyszłej Czarodziejki Ognia?
– Owszem, słyszałem pewne plotki – odezwał się swoim aksamitnie gładkim, przesiąkniętym drwina i cynizmem głosem. Dziwna mieszanka, przez którą nigdy nie było wiadomo, czy kpi z kogoś, czy mówi całkowicie poważnie. Jego złote, rozbawione ślepia przesunęły się na chwilę po zebranych na Spotkaniu smokach, zwłaszcza cienistych. – Nie wiem jednak, na ile były prawdziwe ani czy dotyczyły waszych wywern. Trzeba by się upewnić u pewnego Próchna, żyjącego za barierą – stwierdził. Cóż, skoro Posłaniec Gwiazd swego czasu przyjął miano Starego grzyba, to stary smok żyjący za bariera, którego spotkał nie tak długo przed swoim powrotem został mianowany przez niego Próchnem.
– Kwestia wywern to jednak jedna sprawa. pojawił się jednak kolejny problem. Łowczyni ognia, Słodycz Zbawienia poinformowała mnie, że na terenach Ognia nie raz napotkała na tajemnicze doły-pułapki. Wystarczająco duże, by wpadł do nich smok, na dodatek najeżone ostrymi palami. Słodycz twierdziła, że paliki te nasączone są jaką trucizną. Ślady wokół pułapek pachną elfami, chociaż twierdzi, ze różnią się od zapachu naszych znajomych – ostatnie słowo wymówione było z wyraźną drwiną. – Nie sposób było ich śledzić, urywały się, gdy tylko nieznacznie oddalały się od pułapek. nie wiem czemu, ale podejrzewam, że pułapki i atak na obóz Cienia są ze sobą powiązane – wzruszył lekko barkami. Podejrzewał, ze istoty, które wytresowały wywerny i te, które zostawiały pułapki na terenach Ognia to jedne i te same, ale bez dowodów... Cóż, on nie robił i nie mówił niczego, do czego nie miał pewności.
: 30 lip 2014, 20:23
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Przechylił lekko łeb na bok.
– Nie tylko Ogień jest tym nękany. Moi Łowcy także natknęli się na te pułapki. Muszę przyznać, że opis pasuje idealnie. Ale kto mógł je zrobić, w takiej ilości, bez naszej wiedzy? – zmrużył ślepia, patrząc na Zatrutego z taką intensywnością, jakby miał dostrzec w nim odpowiedź. Po chwili przeniósł wzrok na Uśmiech.
– Czy twoje smoki także natknęły się na coś takiego? – zapytał. To jest coraz dziwniejsze. A to niedobrze.
: 31 lip 2014, 6:52
autor: Pani Wojny
Wojenna Łuska uważnie wysłuchała odpowiedzi Jadu Duszy, a potem jednym uchem słuchała słów Złudzenia Życia. Czy się na to Cieniści natknęli czy nie nie powinno mieć znaczenia. Nie tak dużego jak to, że antidotum musieli jakoś znaleźć. Nawet tak na wszelki wypadek. Bo z tego co zrozumiała Wojenna Łuska, to chwilowo byli bezbronni wobec jadu wywern. A z tym młoda smoczyca nie czuła się dobrze.
Popatrzyła na przywódców, mając gorącą nadzieję na to, że któreś z nich zasugeruje wyprawę do starego smoka o którym wspomniał Jad. Bardzo nie chciała znowu się wciskać z sugestiami. Była w końcu szeregową adeptką i mogli zignorować jej sugestie, a ta sprawa była według Runy ważniejsza niż możliwość jakichś nowych zagrożeń. To był problem już obecny, już ich nękający, który już powinni rozwiązać. Nowym zagrożeniom na pewno stawią czoła, kiedy tylko się pojawią.
Nie, nie mogła tak. Nie w jej naturze leżało siedzenie cicho. Nie ważne jak ja potraktują, to chyba było zbyt ważne, by czekać, aż ktoś inny może o tym wspomni, prawda?
– Szanowni przywódcy – zaczęła, dbając o to, by w jej głosie bardzo wyraźnie brzmiał szacunek. Ale jej złote ślepia patrzyły na nich nieco butnie – Antidotum. Powinniśmy je znaleźć. Wtedy ta trucizna przestanie być tak groźna.
: 03 sie 2014, 10:06
autor: Jad Duszy
Ech, to Spotkanie jak zawsze się przeciągało, a on nie lubił tracić czasu na bezsensowna gadaninę. Przesunął wzrokiem po zebranych, a w jego spojrzeniu rozbawienie mieszało się ze znudzeniem. Potem spojrzał na Wojenna, która chyba podobnie jak on nie lubiła czczej gadaniny.
– Mogę spróbować odnaleźć tego starego gada, być może wie coś o antidotum. przydałoby się jednak, żeby ktoś poszedł ze mną – zauważył. i nie chodziło o to, ze nie wierzył w swoje siły. przeżył za barierą sam, długi okres czasu... jednak dlaczego miał ryzykować dla innych? On może robić za przewodnika, ale nie będzie pracował za innych. rzecz jasna nie było również pewności, ze ta gadzina wciąż dycha lub przebywa w tym samym miejscu.
: 03 sie 2014, 12:37
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca wlepił wzrok najpierw Jad, a następnie w Złudzenie, gdy zaczęli opowiadać o pułapkach nękających ich smoki. To, co mówili, brzmiało nawet groźniej, niż wyverny. Nabijając się na zaostrzone pale z łatwością można zginąć, nie wiadomo też, gdzie znajduje się kolejna z pułapek, zaś wyverny trudno nie zauważyć.
– Owszem, mój syn natknął się na coś podobnego całkiem niedawno – odpowiedział na pytanie Złudzenia, zerkając na Khantara krótko. Jak widać wszystkie trzy stada zmagały się z tym dziwnym zagrożeniem.
Wbił szkarłatne ślepi w Jad, po czym uśmiechnął się po swojemu i sapnął, wypuszczając dym.
– Pójdę z tobą – rzekł gardłowo, a końcówka ogona zafalowała lekko. Cóż, w końcu to jego gady cierpią na skutki trucizny we krwi, zatem to w chwili obecnej głównie jego interes, a nie pozostałych stad. Nie ma w końcu pewności, czy wyverny pojawią się ponownie.
: 03 sie 2014, 16:53
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Zmrużył ślepia, oglądając się na Oblicze i Niebo.
– Moje smoki też zostały dotknięte tą trucizną. Jednak nie wydaje mi się, żeby taka wycieczka trójki Przywódców była dobrym pomysłem. Zwłaszcza, że żaden z nas nie ma Zastępcy. – stwierdził, patrząc uważnie to na Uśmiech, to Płomień. To zbyt dziwne.
– Jeśli jad z tych dołów jest jadem wywern, które was zaatakowały, sprawa się nieco rozjaśnia. – dodał, drapiąc się pazurem po poliku.
: 03 sie 2014, 18:47
autor: Jaskiniowy Kolec
"Ja pójdę, skoro ojciec boi się o własne życie..."
Rzekł przekazem myślowym do Zatrutego z pewną kpiną. Oczywiście, że Złudzenie się nie bał o życie, tylko myślał racjonalnie. To raczej Uśmiech był porywczy, bo nawet z krótkiej znajomości Zatrutego, było widać, że wolał przede wszystkim uratować swój zad, niż kogoś innego.
Niemniej Sumienny nie bał się ran i śmierci, co już nie raz udowodnił sobie. Czas udowodnić też innym.
"O ile zdegradowany wojownik nie będzie Ci przeszkadzał w tej podróży..."
Oczywiście sam przekaz myślowy był wysłany jedynie do przywódcy Ognia. Reszta nawet nie zauważyła tego, aby Sumienny zainteresował się całym tematem.
: 03 sie 2014, 19:37
autor: Śnieżny Kolec.
Może na to nie wyglądało, ale Khan przez cały czas przysłuchiwał się rozmowie. Oczywiście w tym czasie zaliczył już sporo dziwnych pozycji, bo sztywne siedzenie w jednej i to do tego w bez ruchu nie było jego mocną stroną. Obecnie półleżał i wpatrywał się w przywódców stad. Gdy padła wzmianka o nim, wyprostował się nieznacznie i uśmiechnął krzywo do ojca. Do tej pory nie zabierał głosu bo podobnie jak bezruch tak i mieszanie się w stadną politykę nie leżało w jego naturze. Teraz zdecydowała się odezwać tylko dlatego, że spodobała mu się ewentualność wyprawy. W końcu już kończył większość swoich treningów, a siły i wytrzymałości w tak młodym wieku wielu mogłoby mu pozazdrościć, więc czuł się na siłach by wyruszyć wraz ze swoim ojcem, albo nawet bez niego.
– Chcę wyruszyć. – Oświadczył krótko, bo i nie przepadał za strzępieniem jęzora. Na koniec uśmiechnął się tylko, oczywiście w ten specyficzny, mało przyjemny sposób.
: 03 sie 2014, 20:32
autor: Jad Duszy
niestety dla Sumiennego, smok chyba zapomniał, jak bardzo Zatruty nie lubił telepatii – oraz to, ze bez jego zgody żaden przekaz myślowy zwyczajnie nie docierał do umysłu szkarłatnołuskiego gada. A Zatruty bynajmniej na razie nie był w nastroju na otwieranie umysłów przed innymi, dlatego czując maddare Wojownika Życia jedynie kierował na niego spojrzenie. Najlepiej będzie, jeśli Sumienny znajdzie sobie tłumacza. Ot, taki kruk, którego nauczyłby mówić mógłby przekazywać słowa Wojownika.
– Twój syn chyba czegoś chce – zwrócił się do Złudzenia, przenosząc na niego spojrzenie. – Nikt nie mówił o trójce Przywódców. ja muszę iść, bo wy nie znacie terenów za bariera ani nie spotkaliście nigdy Próchna, więc nie rozpoznalibyście go nawet wtedy, gdybyście go zobaczyli. Co do reszty to nieszczególnie mnie obchodzi, kto chce ruszyć swój zad – stwierdził z cynicznym uśmiechem. oczywiście mógłby opisać spotkanego przez siebie smoka, ale jaka była pewność, że jest tam, gdzie Zatruty go spotkał? Sam ognisty również nie miał pewności, czy uda mu się go odnaleźć ani czy próchno na pewno będzie wiedziało coś o jadzie i wywernach. Nie musiało wcale chodzić o nie, gdy spotkał go ostatnim razem.
: 03 sie 2014, 20:48
autor: Jaskiniowy Kolec
Odbijając się od bariery umysłowej Zatrutego, Sumienny po prostu prychnął, co każdy zebrany mógł usłyszeć. Miał jeszcze inną sztuczkę w zanadrzu.
Olewając kompletnie wszystkich, którzy mieli bariery, Sumienny na raz połączył się z całą resztą wysyłając prostą i krótką wypowiedź. Pechowcy mogli jedynie poczuć nikłą myśl, która uderzyła i się odbiła od bariery umysłowej.
"Pójdę, może przynajmniej w taki sposób przydam się..."
Hah. Przekaz myślowy, grupowy. Sztuka ciekawa i ciężka. Niemniej jednak do wyuczenia się.
"Towarzystwo znacznie mi się nie podoba, ale czego to się nie robi dla dobra stada, prawda?"
A ta akurat myśl była kierowana jedynie do Złudzenia. Nadal obojętnie spoglądał na zebranych, jakby w ogóle nie widział problemu w tych całych wyvernach.
: 03 sie 2014, 21:11
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca spojrzał na syna, gdy ten oznajmił chęć wycieczki. Sapnął krótko, po czym wzruszył barkami.
– Jeśli nie będziesz kręcić się niepotrzebnie pod łapami – mruknął. Khantar nie był jeszcze dobrze wyszkolony, a biorąc pod uwagę to, co się ostatnio dzieje, było to z jego strony ryzykowne posunięcie, jednak Kheldar nie jest opiekuńczym ojczulkiem. Jeśli młody chce iść, jego wola.
Przeniósł na Sumiennego spojrzenie, które nabrało rozbawionego charakteru. Niema, współczuł Złudzeniu, naprawdę.
Sam miał zamiar zdobyć antidotum dla cienistych osobiście. Tereny za barierą znał. Osobnika, o którym wspominał Jad jednak nie.
Mruknął ze znudzeniem. Coś jeszcze od nich chcą, czy można zakończyć tę integrację?
: 04 sie 2014, 15:56
autor: Pani Wojny
Popatrzyła w niebo z niesmakiem. Jak pisklęta. "Ja pójdę", "I ja!". Tacy byli chętni do zostawienia losów Wolnych Stad w łapach Złudzenia Życia?
Zmierzyła złotym spojrzeniem przywódcę Życia.
Jeśli zaatakują ich wywerny lub cokolwiek innego w czasie nieobecności większości przywódców, prawo do podejmowania decyzji należałoby do Złudzenia Życia. A Wojenna Łuska nie była do końca pewna tego, czy zgodziłaby się zaufać temu samcowi losy swojego stada.
Jej wzrok prześlizgnął się po Sumiennym Kolcu. Oku Zmierzchu, jak ona go zapamiętała. Cokolwiek stało mu się w Życiu, ona będzie broniła Ognia kłami i magią, aby to samo nie spotkało jej stada.
Spojrzała na Zatruty Płomień z prośbą wyraźnie błyszczącą w żółtych oczach. Niech będzie tym rozsądniejszym. Niech pokaże jakiemuś wojownikowi, czarodziejowi czy łowcy swoje wspomnienia, aby umożliwić znalezienie "Próchna". Niech nie zostawia ich samych...