Strona 4 z 40
: 15 paź 2014, 20:32
autor: Gra
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Pisklę ponownie udało się na tereny wspólne, tym razem w poszukiwaniu kogoś, kto mógłby ją czegoś nauczyć. Na szczęście zgodziła się na to pewna smoczyca z Ognia, więc nie było z tym żadnych problemów... Ale czy uczenie się od kogoś z innego stada napewno jest dobre? Nie miała pojęcia, ale skoro z Cienia nie mogła znaleźć nikogo chętnego to musiała sobie jakoś poradzić. Tym bardziej, że nie ma nawet po co próbować nauczyć się czegoś sama. Już zbyt dużo prób miała za sobą, więc z tego zrezygnowała.
Udała się na polanę, która wydawała jej się ładnym i przyjemnym miejscem w którym nie będą raczej miały żadnych problemów z samą nauką. Usiadła sobie na trawie, po czym przy pomocy pazura zaczęła sobie rysować w ziemi, oczekując na przybycie Ognistej. Miała nadzieję, że nie będzie musiała długo na nią czekać.
: 16 paź 2014, 17:12
autor: Echo Odwetu
Faktycznie pisklę długo nie musiało czekać, gdyż Zmiana się nie obijała, odkąd znów mogła latać. Nie chodziło o naukę magii, więc mogła spokojnie poprowadzić parę nauk Cienistej. Wylądowała niedaleko samiczki, przyglądając jej się badawczo.
– Więc, od czego chciałabyś zacząć? – spytała siadając wygodnie na ziemi i owijając ogonem łapy. Wolała przejść od razu do sedna, bez zbędnych chwil na zapoznawanie się. W końcu chodziło jedynie o naukę.
: 16 paź 2014, 17:37
autor: Gra
Pisklę cały czas siedziało nie przerywając swojego zajęcia, dopóki nie usłyszało dość głośnego trzepotu skrzydeł. Podniosło łeb, spoglądając na smoczycę, po czym wyprostowało się i owinęło łapy ogonem, gotowe na naukę. Jeszcze raz obejrzało Ognistą. Jej brak przednich łap odrobinę ją zaciekawił, dokładnie tak samo jak porastające ją futro i pióra. Ostatnio spotykała coraz więcej takich smoków, będzie musiała w końcu się czegoś o tym wszystkim dowiedzieć.
– Od mediacji – odpowiedziała.
Skoro starsza się nie przywitała ani nie przedstawiła to Gra nie odczuwała żadnej potrzeby żeby sama miała to zrobić. Skoro druga nie chce nawiązywać jakiejś znajomości to nie zamierzała narzucać się na siłę, w końcu chodziło jej w tym momencie tylko o naukę.
: 16 paź 2014, 17:44
autor: Echo Odwetu
Zmiana powoli pokiwała głową. Mediacja była prosta, dla nauczyciela. Uczeń musiał odrobinę się wysilić, wymyślając kolejne rozwiązania, ale najpierw teoria. Czyli znienawidzona część każdej nauki przez czarodziejkę.
– Na początek powiedz mi co to jest mediacja, do czego możesz ją wykorzystać. – Mruknęła poprawiają ułożenie skrzydeł i przyjrzała się uważnie pisklęciu. Przypominało jej inną Cienistą, którą spotkała dawno temu. Może należały do tego samego rodzaju? Jeśli tak, to by znaczyło, że pisklę jest smokiem morskim. Zresztą, nie przyszła tu żeby zgadywać takie rzeczy, więc skupiła się na odpowiedzi samicy.
: 16 paź 2014, 17:58
autor: Gra
Na szczęście od razu, bez zbędnych rzeczy przeszły do nauki co małej się spodobało. Nie lubiła tracić czasu na niepotrzebne rzeczy. Może i teoria też jakoś strasznie potrzebna nie była bo nawet i bez niej mogłaby się nauczyć umiejętności, ale skoro musi to nie ma zamiaru się kłócić. Zastanowiła się moment na odpowiedzią.
– Mediacja służy głównie do rozwiązywania różnych problemów czy konfliktów przy pomocy rozmowy, ale można jej też używać do przekonywania innych do swojego zdania... – przerwała na chwilkę – Mówiąc prawdę, kłamiąc, czy stosując szantaż... ważne żeby zadziałało.
Właśnie tym według niej była ta umiejętność. Jeśli mówi coś źle to najwyżej Ognista ją poprawi, sama nie miała już nic do dodania.
: 16 paź 2014, 18:16
autor: Echo Odwetu
– Dobrze. Będę przedstawiała ci różne problemy, a ty musisz je rozwiązać. Oto przykład: jedyny wyszkolony uzdrowiciel jest smokiem z Ognia. Raz został wezwany jednocześnie przez smoka ze swojego stada, jak i z Cienia. Poleciał do smoka z Ognia, wiedząc, że smok z Cienia jest ciężej ranny, gdyż dostał przekaz za pomocą maddary. Smok z Cienia umarł, ale ten z Ognia przeżył i teraz stado zmarłego żąda ukarania uzdrowiciela. Jak byś to rozwiązała? – Smoczyca przekrzywiła delikatnie głowę, czekając na odpowiedź Cienistej.
: 16 paź 2014, 18:28
autor: Gra
Przechyliła delikatnie głowę, wpatrując się w futrzastą smoczycę. Wysłuchała do końca to, co ta miała do powiedzenia. Z teorią nie było żadnych problemów, za to pytanie było niezwykle proste.
– Uzdrowiciel nie powinien dostać żadnej kary – odpowiedziała natychmiast, po czym na moment przerwała, zastanawiając się jak ułożyć dalszą część wypowiedzi – Został wezwany do obu smoków jednocześnie. Wprawdzie ten z Cienia był bardziej ranny, ale ten z Ognia też prawdopodobnie mógł trochę oberwać, więc czekanie w jego przypadku też mogłoby przynieść nieprzyjemne skutki. Uzdrowiciel musiał wybrać jednego z nich i wybrał Ognistego, ponieważ był z jego stada, a to właśnie ono powinno być stawiane na pierwszym miejscu. Na dodatek wcześniej składał przysięgę, podczas której zobowiązywał się do pomagania członkom swojego stada, dlatego nie chcąc jej złamać nie mógł dopuścić do tego, żeby jednemu z jego sojuszników coś się stało, gdy leczył kogoś innego.
I tyle powinno wystarczyć. Nie miała z tym najmniejszych problemów i nauka jak na razie szła dość łatwo. Ale jednak jeszcze nie wie, jak mogą wyglądać kolejne pytania, więc nie wiadomo jak to dalej się potoczy.
: 16 paź 2014, 18:34
autor: Echo Odwetu
No, na razie bardzo dobrze. Cienista poradziła sobie doskonale z pierwszym problemem, więc pora teraz na kolejne sytuacje. Smoczyca zastanowiła się chwilę, postanowiła podać taki sam problem, jaki podała innemu pisklęciu z Cienia.
– Smok z Życia był na polowaniu i walczył z niedźwiedziem, podczas walki został ranny, musiał więc wezwać na pomoc innego Łowce. Na wezwanie odpowiedział Cienisty. Wspólnie zabili niedźwiedzia, ale... nie mogą się dogadać, do kogo należy mięso. Cienisty sądzi, że jemu należy się większa część, bo inaczej Łowca Życia by zginął, ale smok z Życia uważa, że on powinien dostać niedźwiedzia, bo jego życie było na szali i to on znalazł bestię. Nie zgadzają się brać po połowie... jak to rozwiązać?
: 16 paź 2014, 20:08
autor: Gra
Tu było już odrobinę trudniej, ale nie wydawało jej się, żeby miała z tym jakieś większe problemy.
– Według mnie najlepszą opcją byłoby rozdzielenia mięsa po połowie, ale skoro to odpada... – pomyślała chwilkę – Łowca Cienia nie mógłby odejść bez niczego, wcześniej ratując smoka z Życia, bo byłoby to niesprawiedliwe. Może i ten drugi znalazł niedźwiedzia, ale co mu z tego, skoro bez pomocy mógłby zginąć? Dlatego skoro nie chce oddać mięsa może wynagrodzić mu to w inny sposób, dając mu pewną ilość kamieni szlachetnych, lub jeśli jest lepiej wyszkolony od niego, mógłby odwdzięczyć się nauką.
Innej opcji nie widziała. Zostawianie niedźwiedzia czy oddawanie mięsa komu innemu byłoby całkowicie bez sensu. Nikt inny raczej też nie powinien podejmować nad tym decyzji, a mięso jak już to w całości powinno być zabrane przez Cienistego, ale w ten sposób na pewno nie doszłoby do porozumienia.
: 16 paź 2014, 21:17
autor: Echo Odwetu
– Smoki mają tendencję do ufania prorokom... tak więc przywódcy powinni do niego skierować skłóconych, albo poprosić przywódcę stada Ognia o rozwiązanie problemu, w każdym razie kogoś obiektywnego. Kamienie nie są równowartością mięsa, mogłoby być jednak tak, że smok z Życia oddałby niedźwiedzia, ale smok z Cienia dałby mu parę sztuk mięsa z własnych zapasów, lub dzieliłby się z nim przez pewien czas. Ale pomysł z nauką jest dobry. – Powiedziała smoczyca, biorąc głębszy oddech. Bogowie, ile gadania! Ale teraz pora aby to Cienista się wysiliła. – Trening mediacji polega też na wymyślaniu problemów do rozwiązania, podaj więc jakiś przykład. – Czarodziejka wydawała się być znużona, mimo iż tak naprawdę mogła siedzieć tak i uczyć samicę z Cienia przez dłuższy czas. Może chodzi tu o jej wyraz pyska? A może nastawienie? Kto to tam wie.
: 16 paź 2014, 21:36
autor: Gra
Pokiwała powoli głową, lecz nie za bardzo pasowała jej wersja smoczycy.
– Nie wydaje mi się żeby ta sprawa była aż tak ważna żeby prosić o pomoc proroków. Tak samo przywódcę innego stada, nie mającego z tym żadnego związku. Chyba, że byłoby to naprawdę problematyczne i smoki nie mogłyby się dogadać w żaden sposób... A kamienie nie byłyby zapłatą tylko za mięso, ale i za uratowanie życia, w końcu to też się liczy.
Nie chciała jednak dalej kontynuować tematu, więc natychmiast zastanowiła się nad odpowiedzią na kolejne pytanie, w końcu nie chciała przeciągać nauki.
– W stadzie są uzdrowiciel i kleryk, a także adept, które chciałoby się szkolić na tę rangę. Od razu widać, że niezwykle dobrze wychodzi mu posługiwanie się maddarą, a także zna się na ziołach. Niestety nie może zostać klerykiem, gdyż to miejsce jest zajęte przez innego smoka, który nie dość, że się leni i zalega z umiejętnościami to jeszcze nie za dobrze mu to wszystko wychodzi. Co w takim wypadku powinien zrobić adept który chciałby się szkolić na uzdrowiciela?
Skończyła mówić. Według niej wszystko było wymyślone raczej dobrze, tak jak Zmiana prosiła, więc będą mogły bez problemu przejść dalej.
: 16 paź 2014, 21:47
autor: Echo Odwetu
No i zaległa cisza. W końcu Zmiana westchnęła głośno, wymownie patrząc na Cienistą.
– Na co czekasz, rozwiąż swój problem, to twoja nauka mediacji. – Chyba nawet podobnie zwrócił się do Zmiany jej ojciec, gdy się uczyła tej samej umiejętności. A może po prostu pamięć jej szwankuje? Nie była w stanie stwierdzić. Problem Cienista wzięła dobry, pytanie czy umie go rozwiązać. Czarodziejka miała już kilka pomysłów, ale podzieli się nimi dopiero jak ucząca się smoczyca nie będzie w stanie sobie poradzić. Owinęła ogonem tylne łapy, czekając na odpowiedź Cienistej.
: 16 paź 2014, 22:00
autor: Gra
Smoczyca kazała jej podać jedynie przykład, ale skoro ma wymyślić też rozwiązanie to nie ma z tym większych problemów. W końcu sama wymyśliła to zadanie.
– Na samym początku powinien porozmawiać z klerykiem. Powiedzieć mu o wszystkim i w jakiś sposób spróbować namówić do zmiany rangi. Gdyby to nie zadziałało, kolejną osobą do której mógłby się zwrócić byłby uzdrowiciel. Raczej powinien interesować się tym kto ma zostać jego uczniem, więc może spróbować coś zdziałać, a przynajmniej mieć jakiś wpływ na tą sytuację. A jeśli rozmowa z nim też niewiele by dała, ostatnią osobą z którą może porozmawiać jest przywódca. Powinien się tym wszystkim zainteresować, szczególnie, że ranga uzdrowiciela jest bardzo ważna i nie może nim zostać ktoś, kto się po prostu do tego nie nadaje.
Któreś z tych przykładów powinno rozwiązać problem, więc nie męczyła się myśląc nad kolejnymi. Miała nadzieję, że to wystarczy.
: 17 paź 2014, 16:27
autor: Echo Odwetu
Właściwie Zmiana nie miała nic do dodania. Cienista sobie dobrze poradziła, a i czarodziejka żadnych błędów w jej toku rozumowania nie widziała. Pokiwała jedynie głową, pokazując, że jest jak na razie dobrze. Teraz tylko musiała wymyślić kolejny przykład, jaki młoda samica miała rozwiązać.
– No dobrze, to teraz coś innego. Niedawno do stada Cienia dołączył młody samiec, został klerykiem, a później szybko osiągnął rangę Uzdrowiciela. Po kilku księżycach na granicy pojawia się horda smoków, które chcą by go wydać, jako, że to jest zabójca ich przywódcy. Zbiegł on rzekomo tuż przed tym, jak mieli go skazać. Uzdrowiciel wypiera się wszystkiego, ale jest osamotniony. Co powinien zrobić przywódca Cienia?
: 17 paź 2014, 18:58
autor: Gra
Tym razem pomyślała odrobinę dłużej, gdyż pytanie było trudniejsze, ale mimo to nie powinno jej sprawić zbyt dużych problemów. Zastanowiła się, ułożyła odpowiedź w myślach i zaczęła mówić.
– Gdy uzdrowiciel dołączył do ich stada był młodym i zapewnie słabo wyszkolonym smokiem. Dlatego Cieniści najpierw powinni domagać się jakichś dowodów na to, że to właśnie on dokonał zabójstwa, gdyż nie wydaje mi się, żeby zrobienie czegoś takiego przez młodego kleryka było możliwe, tym bardziej w stosunku do przywódcy. Prawdopodobne jest, że po prostu kłamią lub są w błędzie, a młody Cienisty próbuje się tylko bronić – powiedziała, po czym pomyślała jeszcze chwilę – Jeśli jednak okazałoby się to prawdą, na miejscu przywódcy nie oddałabym uzdrowiciela tak łatwo, a próbowała go bronić i spytała się o powód dlaczego to zrobił, może udałoby się to jakoś wyjaśnić. Jednak cały czas miałabym go na oku, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła.
Jak na razie nie miała nic więcej do powiedzenia. Jeśli będzie czegoś brakowało to Zmiana powinna jej o tym powiedzieć, więc nie było z tym problemu.
: 19 paź 2014, 17:33
autor: Echo Odwetu
– Przede wszystkim Uzdrowiciel zrobił sporo dobrego, musiał sumiennie się uczyć i na pewno pomógł wielu Cienistym. Przywódca nie musi nic robić, nawet jeśli by to była prawda, w końcu teraz ten smok jest członkiem ich stada i utrata Uzdrowiciela mogłaby być tragiczna w skutkach. Smoki może odesłać z kwitkiem, a Uzdrowiciela zwyczajnie mieć na oku. – Powiedziała spokojnie smoczyca, obrzucając młodą samiczkę uważnym spojrzeniem. Jej odpowiedź nie była zła, była dobra. Po prostu Zmiana podała możliwe rozwiązanie problemu, które jej wydawało się najlepsze. No dobrze, to teraz kolejny konflikt.
– Stado Cienia wyzwało Życie do bitwy o tereny. Dzień przed Życie zrezygnowało, więc Cień uważa, że ziemie, o jakie miała toczyć się walka im się należą. Życie nie ma zamiaru oddać swoich terenów Cienistym, ale nie mają też zamiaru brać udziału w bitwie, jak to rozwiązać?
: 09 lis 2014, 13:22
autor: Dwuznaczna Aluzja
Przywędrowała w to miejsce, z chęcią wprawienia się w skradaniu. Pogrzebała łapą w zielonej trawie i brązowym błocie i przybrała pozycję gotowości. Na czym ta pozycja polegała? Rozstawiła szerzej łapy, nie za bardzo, tylko na tyle, by wygodniej jej było iść. I by ciężej jej było stracić równowagę. Do tego ugięła kończyny w stawach – to miało mieć dodatkowy wpływ na aspekt balansu. Trzecim elementem? Ogon, który uniosła nad ziemię, ale nie trzymała go sztywno. Łagodnie się kołysał, gotów, do przywracania jej do pionu w razie potrzeby. Złożyła skrzydła i mocno przycisnęła je do ciała. Wyciągnęła szyję do przodu i obniżyła łeb do wysokości barków. Zastrzygła uszami, kręcąc nimi na wszystkie strony.
Była gotowa. Wypatrzyła wybrzuszenie w ziemi wiele długości ogona przed sobą. Trasa po drodze była pełna wystających kamieni, korzeni, bogowie wiedzą co kryło się pod warstwą błota a co mogło zdradzić jej miejsce bytu. Innymi słowy, dość trudna trasa. Czując w sobie to wspaniałe ciepło, Ciepło Potęgi, przystąpiła do pracy. Ruszyła do przodu, powoli stawiając pierwszą łapę. Najpierw naciskała na ziemię pazurami i czubkami palców, i w zasadzie tylko na nich opierała ciało. To redukowało hałas, jaki mogło wywołać szeleszczenie trawy, a co ważniejsze wszechobecnych, kolorowych liści. Jesień pełną parą. Ważna rzecz, bez znaczenia było czy skradała się w skrzypiącym śniegu czy też kiedyś po dywanie zeschłych jesiennych liści. Potrząsnęła łbem, koncentrując się na powrót, a ruch ten trochę zachwiał nią. I tu do zadania włączył się trzymany luźno ogon, który nie pozwolił jej pacnąć ciałem w śnieg. Ruszyła dalej, idąc tak, aby jej sylwetka skryła się za pierwszą przeszkodą, którą był stary, nieco już zniszczony konar. Jej cel – wybrzuszenie – nie mógł jej widzieć ze swojej perspektywy. Oczywiście nie miał oczu, więc o żadnych widzeniu mowy być nie mogło. W każdym razie nieważne. Ostrożnie, powolutku i spokojnie wyjrzała zza konara, gapiąc się na wybrzuszenie. Uznała, że nie zwróci na siebie uwagi, więc ruszyła dalej. Cierpliwie wysunęła się zza swojej osłony, kierując się w prostej linii do kolejnej, którą tym razem miał być ośnieżony i omszony kamień. W jej oczach malowało się znudzenie i podirytowanie, stopniowo narastające. Nuda jej nie służyła. Dotarła do niego bez zbędnego pośpiechu, aby nie popełnić błędów w ostrożnym kroczeniu, ale jednocześnie bez mitrężenia czasu. Przecież w czasie prawdziwego polowania, gdyby skradała się do zdobyczy przez księżyc, to po pierwsze nic by nie upolowała, a po drugie sama zdobycz zdychałaby ze starości.
Więc szła dalej. Kolejna osłona, do której dotarła, ostrożnie stąpając po szeleszczących liściach. Cały czas węszyła w powietrzu, aby nic niespodziewanego jej nie zaskoczyło. Kręciła też małymi uszami, aby wyłapać wszelkie niepokojące dźwięki z okolicy. Na nic zdałoby się podkradnięcie do zdobyczy, jeśli przy okazji ktoś wyrwałby jej błonę ze skrzydła.
Kolejny konar został minięty bez przystawania. Ankaa cały czas szła na ugiętych łapach, aby jak najmniej wystawać znad linii ziemi. Aby stanowić jak najmniej zwracający na siebie uwagę cel. Starała się iść w jednej linii do wybrzuszenia w ziemi. Każdy głupi wiedział, że łatwiej jest dostrzec smoka idącego do ciebie lawirując pomiędzy rzeczami, niż idącego w prostej linii. Jak się szło w prostej linii, to jedyną zmianą był ruch łap oraz powiększanie się sylwetki. Jak szło się inaczej, oprócz tego dochodziło znaczące, zauważalne już kątem oka przemieszczanie się na tle liściastego krajobrazu.
Tak swobodnym, niezbyt męczącym tempem dotarła do ostatniej osłony przed jej celem. I tu zaczynały się problemy, bo teraz w zasadzie na jednym oddechu powinna podejść do celu na odległość skoku, po czym skoczyć i "zabić" wybrzuszenie w ziemi, pokryte stertą kolorowych liści. Więc ruszyła, starając się iść pod wiatr, ale jednocześnie w prostej linii do wybrzuszenia, nawet na moment nie wychodząc z pozycji gotowości. I w momencie, kiedy znalazła się w odległości skoku, szybko, nie wychodząc z rytmu, wybiła się mocno z tylnych łap, celując na wybrzuszenie. I wylądowała aż po połowę ogona w górze liści, z której wypadła, parskając i plując brudnymi, starymi i niezbyt smakowitymi przysmakami, czyli właśnie jesiennymi liśćmi.
Czas wracać.
: 12 lis 2014, 18:16
autor: Charyzmatyczny Kolec
Polana była pusta.. jak chyba wszystkie tereny tutaj. Pora jesieni na wolnych stadach już dosyć mocno dawała o sobie znać. Samczyk zauważył jak jego łuski stawały się ciemniejsze, niedługo z pewnością ściemnieją już na brązowy.. szkoda, lubił kiedy były one bordowe. Jednakże nie przyszedł tutaj rozmyślać swoich łuskach, coś innego go nagliło, albowiem przybył tutaj w celu.. niczego. Zamknął na moment ślepia i rozkoszował się czystym powiewem powietrza, które targało jego grzywę. Rudawe futro tańczyło w rytm śpiewu ptaków, a wzrok malca cały czas kierował się ku górze.
Niestety nic nie jest pewne i trzeba będzie być bardzo ostrożnym. Wiedział, że podróżowanie samemu po tak niebezpiecznych terenach nie jest zbyt mądrym pomysłem, jednakże czuł, że znajdzie tutaj rodzinę i przyjaciół. Wpierw musiał się nauczyć potrzebnych mu umiejętności do przetrwania.
Zamierzał też niedługo odnaleźć swoją rodzinę, gdyż w sumie tylko u nich mógł szukać bezpiecznego schronienia.. nie miał bowiem gdzie spać, a był już bardzo zmęczony. Zatrzymał się na terenach wspólnych, kierując się wzdłuż polany.
Nie miał pojęcia gdzie się znajdował, więc wzbudziło w nim to lekki strach. Z pewnością jednak sobie poradzi, tyle już przeszedł.. nie sposób więc jest przegrać.
Drzewa delikatnie szumiały mu w uszach, samczyk zatrzymał się i przysiadł na zadnich łapach, owijając łapy ogonem. Chyba jeszcze nikogo tutaj nie było, gdyż w zasięgu jego wzroku panowały same pustki. Ostatnie wydarzenia z jego dosyć krótkiego życia nauczyło go, iż trzeba będzie szybko rozegrać księżyce spędzone tutaj. Zamierzał przećwiczyć wszystkiego co się nauczy, aby w późniejszych księżycach nie musieć się już wysilać. Zmrużył ślepia, zastawiając się. Może jednak nie było tu tak pusto?
: 12 lis 2014, 18:29
autor: Karmazynowy Kolec.
Z uśmiechem wymalowanym na karmazynowej, pokrytej łuską mordce biegł przez gęste zarośla. Bujne kępy traw nie ułatwiały swoistej szarży przez "mury" pożółkłych badyli i liści, przeciwnie. Gdy tylko mógł przymykał oczy i dociskał zaciśnięte już zęby za każdym razem gdy pojedyncze kłosy uderzały w mordkę i próbowały pętać długie nogi. Kolejny sus i przeskoczył nad, zdaje się kilkoma ostatnimi grzywiastymi skupiskami zieleni. Na co poniektórych pozostały jeszcze zmrożone resztki śniegu z kilku dni wstecz. Wyskoczył dziarsko na polankę mało nie wpadając na innego smoka, zatrzymał się niemal metr przed nim ślizgając pazurami po wilgotnym gruncie, sapnął z ulga gdy udało mu się nie zderzyć z młodym samczykiem na przeciw niego. Wciągnął powietrze nosem cofając się lekko.
– Em...Witaj...Nie chciałem Ci przeszkadzać. Usprawiedliwił się otrzepując skrzydełka z resztek kłosów trawy.
– Ogniu Życia. Dokończył weselej rozpoznając stado samczyka.
: 14 lis 2014, 16:05
autor: Charyzmatyczny Kolec
Ursus smacznie sobie rozmyślał, gdy w pewnej chwili usłyszał kroki. Zaciekawiony od razu się obrócił, już wcześniej coś słyszał. Wtem przed nim wyskoczył bordowo-łuski samczyk.
Ursus nawet nie drgnął.
– Witaj. Nie przeszkadzasz. – Rzucił z lekkim uśmiechem, a jego błękitne oczy skupiły się na osobniku przed nim. Obrócił lekko łeb w bok, zastanawiając się.. smoki z Cienia jak dla niego były całkiem dobre. Od razu rozpoznał stado.. po prostu pewne rzeczy już się wie i nie trzeba się nad nimi zastanawiać.
– Cień. – Mruknął bardziej do siebie, nie spuszczając z niego ciekawskich ślepi, albowiem Ursus miał jedną wadę.
Uwielbiał się komuś przyglądać.
– Jak się zwiesz? – Zapytał nagle, stwierdzając, że samczyk przed nim był odrobinkę od niego młodszy.
W sumie to nic strasznego, jednak Ursus nie mógł zrozumieć jednej rzeczy. Dlaczego tak szybko się starzał?
Już mógł się wybrać na polowanie!
Westchnął jednak.. musi wpierw dokończyć naukę śledzenia. Wolał być pisklakiem.. a nie młodzikiem. Chyba był jednym smokiem, który nie przepadał za dorastaniem. Lubił swoje imię, jednak wiedział.. że niedługo czeka go ceremonia. Albowiem jest już całkiem dobrze wyszkolony.
Czas jednak wrócić do towarzysza przed nami, z którego młodzik nie spuszczał wzroku.
: 14 lis 2014, 18:05
autor: Karmazynowy Kolec.
Potrząsnął ciałkiem w celu zrzucenia z grzbietu reszty trawy i kilku połamanych gałązek, fuknął zabawnie z nutą niezadowolenia gdy jedna, zawieszona na kolczastej końcówce ogona uporczywe zwisając, nie chciała spaść w dół. Smagnął ogonem w powietrzu zataczając nim drobne koło, odłamek gałązki zakończony pojedynczym listkiem ze świstem wleciał pomiędzy kępy wysokiej trawy.
– Jestem Dagr. A Ty? Odpowiedział grzecznie siadając zadem na trawie, bacznie przyglądając się samczykowi spostrzegł że barwa jego ślepi jest bardzo zbliżona do kolorytu jego oczu. Ucieszył się w duchu bo był to pierwszy smok o błękitnych ślepiach którego spotkał do tej pory.
– Ćwiczysz tutaj? Mruknął w miarę optymistycznie rozglądając się dookoła, gęste zarośla nadawały się bardziej na zabawę w chowanego niżeli sprzyjały nauce choćby biegu, zaraz potem jednak pomyślał że szumiąca polana idealnie nadaje się do nauki śledzenia zwierzyny. Może właśnie po to przyszedł tutaj ten młodziak? Przesunął ogonem po wierzchołkach traw wyczekując odpowiedzi.