Strona 4 z 30

: 30 mar 2014, 20:02
autor: Czarny Kolec2

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

– Och, oby do rychłego. Miło się z Tobą...Konwersuje.
Odparł. Widział, że smok nasłuchuje czy Czarny idzie za nim. On nie zamierzał go dalej śledzić...Co to za zabawa, kiedy ofiara wie, kto ją śledzi? Psuje to cały element zaskoczenia i suspens. Pamiętał, że umówił się tu z Jadem Duszy...Przyszedł wcześniej, bo chciał sobie pośledzić Różanego. I nie uznał tego czasu za stracony. Jego mistrz powinien zaraz się zjawić...

: 31 mar 2014, 16:39
autor: Jad Duszy
Powinien lub nie. Z pewnością zależało to jedynie od dobrej woli jadu, a jak wiadomo tej nie było u niego zbyt wiele. Ale nudził się, więc przynajmniej nauką czarnego będzie mógł zając swój czas. Adept potrafił go TROCHĘ rozbawić. Ach, jaka szkoda, ze Strapiony padł z głodu. Stracił ulubiona zabawkę... Ale nie o tym teraz. Jad przybył na piechotę, nie spiesząc się ani odrobinę. W jego nozdrza uleciała woń ziemnego, którego jednak już tu nie było.
Czemu zawsze wybierasz tak śmierdzące miejsca? – Zapytał z niesmakiem. tak jakby mało było miejsca w obozie Ognia. Tam przynajmniej nie pojawią się nagle żadne ograniczone osobniki czy namolne pisklęta.

: 01 kwie 2014, 11:13
autor: Czarny Kolec2
Czarny znów położył się na gałęzi, leniwie machając ogonem. Widział z daleka Jad Duszy, który równie leniwie szedł przez wąwóz, aż dotarł do drzewa na którym młody smok urządził sobie grzędę. Teraz jego głowa równała się z Czarnym. Przynajmniej teraz...
– Tu śmierdzi zwierzyną. Uczę się zapachów. I obcuję ze zwierzyną.
Odpowiedział, po czym zszedł niedbale z drzewa, ostrożnie wczepiając pazury w stary pień...
– Chciałbym się nauczyć skakać. Na przykład, na to drzewo.
Rzekł, pokazując ogonem konar, z którego przed chwilą zszedł. Cóż, skok to przydatna umiejętność. Niezależnie, czy chodzi o wdrapanie się na drzewo, czy rzucenie się komuś do gardła...

: 01 kwie 2014, 17:35
autor: Jad Duszy
Jego oczy zalśniły rozbawieniem, doskonale rozumiejąc, co młody smok miał na myśl.i.
Co nie zmienia faktu, że wciąż śmierdzi – zauważył z przekąsem. No tak, skoków jeszcze nie przerobili, a to przecież podstawa podstaw.
Przyjmij pozycję jak do biegu, ale skrzydeł aż tak mocno nie musisz przyciskać do boków ciała – polecił Adeptowi, od razu przechodząc do nauki. W końcu nie było potrzeby marnować czasu. im szybciej wyszkoli czarnego, tym szybciej będzie miał go z głowy. I spotkają się na arenie na tak zwanym teście na rangę, do czego zapewne spieszy się Czarnemu kolcowi. A może wymyśli mu jakiś inny test?

: 02 kwie 2014, 18:03
autor: Czarny Kolec2
– Fakt. Lepiej pachnie jak jest martwa.
Odpowiedział, marszcząc lekko czoło i uciekając wzrokiem w bliżej nieokreślone miejsce. Jego mądrości nie byłyby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie to, że...mówił o innym smoku. Ale miał też na myśli zwykłe mięso.
Jak biczem strzelił rzucił się do wykonania polecenia. Odwrócił się "na pięcie" i szybko przyjął należytą pozycję. Rozstawił łapy i lekko ugiął, pilnując aby zachowały sprężystość. Zniżył łeb na wysokość obojczyka, aby szyja i kręgosłup tworzyły prostą linię oraz uniósł luźno ogon by również tworzył linię z szyją i grzbietem. Skrzydła złożył po sobie, lecz -zgodnie z instrukcją Jadu- nie przycisnął ich do boków, jak przy biegu....I czekał na kolejne instrukcje.

: 02 kwie 2014, 18:27
autor: Jad Duszy
I znów ten błysk rozbawienia w ślepiach. Jad był chyba jednym z nielicznych smoków, które doskonale rozumiały, o jakim mięsie mówił Czarny. I w zasadzie niewiele go obchodziło, czym odżywiał się Adept, dopóki nie wpływało to bezpośrednio w sposób negatywny na jego własna osobę. po prostu nie przejmował się innymi, nic więcej. A skoro nie przynosiło mu to również korzyści, to nie było sensu, żeby chociaż przez chwile zaprzątać sobie głowy upodobaniami czarnego kolca.
Ugnij mocniej łapy, a otem wyprostuj je energicznie, wybijając się ze wszystkich łap jednocześnie, prosto w górę. kontroluj pozycje ciała balansem ogona i ustawieniem reszty ciała, nie rozkładaj skrzydeł. lądując na wszystkich łapach jednocześnie ugnij je lekko, by zamortyzować uderzenie o ziemie – wyjaśnił, a w jego głosie rozbawienie i typowa kpina mieszała się z wyraźną nutą znudzenia.

: 02 kwie 2014, 19:10
autor: Czarny Kolec2
Czarny zrobił tak, jak mu kazali...
Ugiął łapy mocniej. Nie tak mocno, żeby ocierać brzuchem o ziemię, ale na tyle mocno, by stawy i mięśnie zyskały odpowiednią moc przy raptownym rozkurczu. Jeśli o rozkurczu mowa, zrobił to niezwykle energicznie, aby wybić się jak najwyżej. W powietrzu ogon kontrolował balans, lekko się poruszając zależnie w którą Adepta odchylało. Kiedy zaczął opadać, ugiął wyprostowane łapy i rozłożył palce szeroko, aby lądowanie było jak najbardziej miękkie jak tylko się da.

: 03 kwie 2014, 15:59
autor: Jad Duszy
Skinął łbem, ale nie miał wątpliwości, ze Czarny sobie poradzi. W końcu skakać uczyły się bez problemu nawet pisklęta, więc Adept taki jak czarny z pewnością również da sobie radę.
Teraz skok do przodu. Znów się wybijasz, tym razem mocniej z tylnych łap, skacząc nie w górę, a w przód. W locie wyginasz ciało w łuk, wyciągając przednie łapy do przodu. To one pierwsze dotkną podłoża, więc przygotuj się, bo będą musiały przez chwile utrzymać ciężar całego twojego ciała. I ugnij je oczywiście dla amortyzacji, a dopiero potem dostaw łapy tylne – polecił Czarnemu, czy może raczej wyjaśnił u teorię? polecenie i wyjaśnienie niewiele się w końcu różniły.

: 05 kwie 2014, 17:13
autor: Czarny Kolec2
Czarny również skinął łbem i przeszedł do wykonywania polecenia.
Tylne łapy zgiął nieco bardziej, aby wykrzesać z nich jeszcze więcej siły przy wybiciu. Maksymalnie skurczony mięsień pracuje o wiele mocniej przy rozkurczu. Przyjął tą samą pozycję co przy pierwszym skoku, a następnie poprawił biorąc pod uwagę ze będzie skakał w przód.
Raptownym ruchem wybił się, używając głównie tylnych łap, a w locie wygiął ciało w łuk. Łapy przednie wystrzeliły w przód, lekko ugięte. Mniej dzięki temu będzie kombinacji przy lądowaniu... Jeśli o tym mowa, kierował przednie łapy na wprost, tylne również lekko ugięte były gotowe do uderzenia o ziemię. A raczej by usiąść na niej.

: 10 kwie 2014, 10:01
autor: Jad Duszy
Obserwował skaczącego Czarnego, a gdy smok wykonał polecenie kontynuował naukę. Chcąc nie chcąc stworzył w powietrzu nad smokiem poprzeczkę, rzecz jasna przy pomocy magii. Wysoko, by Adept miał pewne wyzwanie, ale wystarczająco nisko, by nie znajdowała się poza zasięgiem smoka.
Przeskocz ją – polecił.

: 10 kwie 2014, 21:19
autor: Czarny Kolec2
Czarny przez chwilę wpatrywał się w magiczną przeszkodę jakby obliczał parabolę jaką musi nakreślić swoim ciałem.
Po chwili smok przymierzył się do skoku, podobnie jak poprzednio. Niemniej, wziął poprawkę na wysokość, jaką musi osiągnąć oraz to, że ma przed sobą przeszkodę.
Ugiął tylne łapy jeszcze bardziej, aby skoczyć dostatecznie wysoko, lecz nie tak mocno że wyskoczy pionowo w górę. Przednie łapy również były mocniej ugięte, lecz lżej niż tylne.
Smok poprawił jeszcze pozycję, i wreszcie wybił się. Użył do tego całej swojej siły, aby wylecieć najwyżej jak się da. Przednie łapy wyleciały w przód, nadając dodatkowego pędu. Będzie mu potrzebny, gdyż grawitacja ściąga wszystko co wzleci w górę...Sztuką jest, aby powstrzymać ją na jak najdłuższy czas. Jak tylko znajdzie się połową ciała nad przeszkodą, wygnie ciało w luk aby nad nią przelecieć. Kiedy zacznie spadać, wyprostuje się, wyciągając przednie łapy i przygotowując tylne kończyny do lądowania, postępując tak jak przy wcześniejszych skokach.

: 11 kwie 2014, 13:29
autor: Jad Duszy
Gdy Czarny przeskoczył poprzeczkę, ta natychmiast zniknęła. Po niechętnym spojrzeniu jadu wyraźnie było widać, że nie przepadał za używaniem magii – ale gdy było to konieczne... Cóż, nawet on mógł raz na jakiś czas coś poczarować, chociaż nie wywoływało to u niego zbyt dużego zadowolenia.
Jednak na tym nie skończyło się zadanie adepta. Wyrosły przed nim trzy kamienne murki, ustawione jeden za drugim i sięgające Czarnemu do barków. Odległości pomiędzy nimi były równe. Wystarczające, by smok miedzy nimi wylądował, ale na tyle małe, ze nie mógłby wziąć rozpędu.
Teraz je – powiedział, wskazując na murki ze znudzeniem. Wiadomo, o co chodzi.


//po twoim poście raport

: 13 kwie 2014, 14:25
autor: Czarny Kolec2
Kiwnął łbem, ponownie kalkulując ścieżkę jaką przemierzy. Trzy murki sięgające jego barków... Powinno pójść lekko.
Przyjął pozycję do skoku, znów przestrajając ją, aby przeskoczyć murek i jednocześnie od razu się wybić w górę.
Stanął w standardowej pozie do skoku na odległości połowy długości swojego ciała, i ugiął nieco bardziej swoje tylne łapy.
Wybił się nie używając całej siły, aby nie polecieć za daleko. Jak tylko znalazł się nad pierwszym murkiem, ugiął ciało w dół by wylądować i wyciągnął przednie łapy by zamortyzować uderzenie, jednocześnie szykując się do kolejnego wybicia. Gdy tylne łapy dotknęły podłoża, przednie zaczęły się wybijać. Tylne nadały dodatkowego rozpędu, by smok poleciał w górę, a nie wyrżnął głową w mur. Kiedy wyląduje za drugim murkiem, po prostu powtórzy czynność.

: 15 kwie 2014, 11:19
autor: Jad Duszy
Bez zainteresowania obserwował podskoki czarnego, a gdy Adept przeskoczył wszystkie przeszkody natychmiast uwolnił maddare, sprawiając, ze nie pozostał po nich nawet ślad.
Coś jeszcze? – Zapytał bez entuzjazmu, z typowym dla siebie cynizmem. Tym razem bez rozbawienia, wyraźnie uczenie innych uważał za mało interesujące. A uczyć musiał, to wynikało z jego obowiązków. lepiej, żeby nie było co mu zarzucić, wtedy mógł bawić się jak chciał.

: 15 kwie 2014, 23:22
autor: Czarny Kolec2
– Kamuflaż. Kiedy skradałem się do Twojego kota, można było się domyślić, że czuł mnie od samego początku. Umiem ukryć swój zapach, ale nie swoją skórę. Zwłaszcza w dzień.
Odpowiedział niemal natychmiast po zapytaniu Jadu. Był wybitnie nocnym smokiem, idealnie komponującym się w cieniu. Czarne łuski przyciągały ciemność, i jedynie odbicia Księżyca w jego ślepiach mogły zdradzić jego pozycję.
Niemniej, w dzień jest inaczej. Czarny smok jest doskonale widoczny w śniegu. Czarny chce zostać cichym zabójcą. Aby tego dokonać, musi wiedzieć jak się schować.

: 05 cze 2014, 13:34
autor: Znamię Chaosu
Cichy Wawoz wydawal sie byc idealnym miejscem na odpoczynek, to wlasnie tutaj Naznaczony spedzil ostatnia noc, blakajac sie po terenach wspolnych. Zapach jakiegokolwiek stada juz dawien dawno opuscil jego futro. Byl samotnikiem, prawdziwym i niepodwazalnym, jednakze zycie w ten sposob niestety bylo trudne. Chociazby przez wzglad na tereny lowieckie. Zwierzyna lowna nie zapuszczala sie do serca smoczych ziem, a wiec Naznaczony nie mial nawet szansy na zlapanie czegos do zjedzenia. Ale znal pewna smoczyce, ktora zapewne z checia podaruje mu pozywienie. Dlategoz jego mysli skupily sie wlasnie na tejze smoczycy Zycia i wyslal do niej widziany przez siebie obraz Wawazu, ktory to tez zawieral prosbe o pozywienie i przybycie, jesli to jest mozliwe. Oblicze Swiatla...tak, to na ta smoczyce czekal.

: 09 cze 2014, 7:36
autor: Księżycowa Łuna
Młoda samiczka właśnie szykowała się na swe kolejne polowanie z nadzieją, iż ów dzień okaże się dla niej szczęśliwszy od poprzedniego. Nie było łatwo, lasy zapełniały wygłodniałe drapieżniki, zwłaszcza małe, uparte chochliki, od których dziwnym trafem Słoneczko nie mogła się uwolnić. Nie chciała walczyć, przynajmniej do czasu, aż naprawdę nie skupi się na szkoleniu umiejętności walki. Mówiono, że była szybka, ale czy szybkość, sama bez odpowiednich umiejętności, mogła jej pomóc? Słoneczko nie była tego taka pewna. Ale chciała wierzyć, że kiedyś będzie na tyle umiejętna, aby nie musieć kłopotać innych smoków o swą pomoc.
Tak, czy siak opuszczając swe leże poczuła to dziwne, ale nie nieprzyjemne szczypnięcie cudzej many, jaźń wślizgującą się do jej umysłu. Dostrzegła oczyma wyobraźni nieznane sobie miejsce, otoczone wiekowymi, uśpionymi drzewami. Do tego uczuła prośbę o przybycie, głód...
Uśmiechnęła się pod różowawym noskiem i skierowała smukły pyszczek ku terenom, gdzie znajdowało się ich na tyle, aby smoki każdych nacji mogły tam się spotykać. Rozłożyła wąskie skrzydła, najlepsze do powietrznych akrobacji i zwrotności, nie były zbyt duże, a jedyne, co je wyróżniało na tle innych ras, było umaszczenie, niezwykły kształt lotek, ich nasycona barwa. Zatrzepotała nimi, by w następnej chwili odbić się długimi łapkami od ziemi i wzbić się w powietrze. Lot niezmiernie przysparzał jej wiele radości. Kochała latać równie mocno, co biegać. Szybkość ją upajała, w tych chwilach czuła się nieskrępowana i wolna od jakichkolwiek lęków zaćmiewających jej lękliwą duszę, ale za to niezłomną. Musiało nieco upłynąć czasu, nim jej jaskrawe, zielone ślepka wypatrzyły pierwsze formacje drzew Dzikiej Puszczy, rozległej, kryjącej w sobie wiele niespotykanych kryjówek, zacisznych kątów mogących zaspokoić chęć poznania nawet w najbardziej wymagających gadach. Wiedziała, że kazała na siebie długo czekać, przez co czuła wstyd, a pierwsze uszczypnięcia złośliwych szponów niepokoju zagłębiły się w jej sercu.
Odetchnęła głęboko, czując jak muska ją zimny wiatr, zniżyła lot, wypatrując wśród poszycia znajomych z wizji kształtów, a gdy tak się stało poddała swe ciało nie nieskomplikowanym akrobacjom, mającym na celu lawirowanie pomiędzy skręconymi, zrośniętymi konarami drzew. Brak listowia ułatwiał nieco sprawę, nie zasłaniał widoku, tylko te ogromne świerki iskrzyły się zamrożoną zielenią. Wylądowała miękko w białym puchu, znacznie zmarzniętym, tworzącym chrzęszczącą skorupę, kruszącą się pod naciskiem łap, nawet tak smukłej smoczycy, jaką była Słoneczko. Ale przecież nie można było nazwać ją kruszynką! Z każdym księżycem robiła się wyższa, ale i dłuższa, żółty ogon zwieńczony jaskrawymi piórami i kostnymi kolcami dorównywał długości jej ciała, a może nawet i je przewyższał, zwinny i skrętny niczym ten u rączych drzewnych gadów. Samiczka zyskiwała coraz bardziej wyważone kształty, dorastała, jedynie wejrzenie jej ślepi nie zatraciło nic ze swej pisklęcej wręcz niewinności, ale i wrodzonego ciepła, płynącego ku innym, niczym promienie Złotej Twarzy.
Rozejrzała się dookoła, unosząc odrobinkę spiczaste uszka, aż w końcu dostrzegła znajomą sylwetkę nieznajomego. Bo właśnie nim był, nieznajomym, którego, może gdyby zechciała i gdyby on zechciał, mogłaby nieco lepiej poznać. Zapewne, gdyby nie jej nieśmiałość, potrafiłaby znacznie skuteczniej zjednywać sobie kompanów do rozmów.
Ruszyła ku niemu miękkim krokiem, stawiając ostrożnie łapy na zdradliwym puchu, który ów mianem raczej nie mógł być już nazywany. Przystanęła ogon od samca, niby nie wiele, a następnie skłoniła delikatnie łebek w powitaniu, jednocześnie na jej gadzich wargach odmalował się ten ciepły, nieśmiały uśmiech.
Witaj, Naznaczony – ciepły, delikatny sopran przeszył ciszę otulającą ów miejsce, ale także ich.
Wiedząc, czego od niej oczekiwał, śnieg, tak jak kilka księżyców temu, zamigotał koło łap samca, aby po chwili pojawił się tam jego posiłek, mogący zaspokoić nękający go glód. Cztery sarny, może i nic wymyślnego, ale czy w dobie głodu można było pozwolić sobie na grymaszenie?
Wybacz, że musiałeś tak długo mnie oczekiwać – dodała przepraszająco, przekrzywiając odrobinę łebek na prawo.

: 09 cze 2014, 23:31
autor: Znamię Chaosu
Siedzial, czekal. Nie spieszylo mu sie, choc faktycznie brzuch dawal o sobie znac. Och, gdyby ta zwierzyna lowna nie byla tak plochliwa i chociaz zapuszczala sie w serce tych terenow. Albo gdyby mogl po prostu wyjsc za bariere zapolowac, na wlasne ryzyko, ale cos czul, ze to by nie byl dobry pomysl i po prostu zerowal. Zerowal, poki nie wymysli czegos sensownego. Ale to juz raczej mial prawie gotowe. Nie zdziwil sie, gdy dostrzegl jaskrawa sylwetke na niebosklonie. Ze stoickim spokojem wciaz czekal, a gdy Oblicze wyladowala i powitala go, on rowniez skinal jej nieznacznie lbem, ot wyraz powitania. Dosc skromny i jak na jego gust, wystarczajacy. Zaraz potem pojawilo sie mieso, a jak pojawia sie mieso, to glodny smok ma sie na nie ochote rzucic i choc kazda komorka ciala Naznaczonego wolala "jesc!", on wrecz slamazarnie podszedl do zwierzyny i zaczal powolna konsumpcje. Przelykal kazdy kawalek powolnie, delektujac sie nim, zaczynajac jak zwykle od rozerwania miekkiego brzucha. Dopiero po najedzeniu sie przy uzyciu many przeniosl resztki gdzies, gdzie w spokoju beda mogly sie rozlozyc, badz zniknac pod bialym puchem, a sam samotnik wyczyscil sie o snieg, przysypujac brudy ogonem. Byl wychowanym i nie smiecil, a to co niekoniecznie bylo na widok, zakrywal, jak kazdy szanujacy sie drapieznik, w koncu padlinozercy byli najgorsza zmora drapieznikow, nieprwadaz? Zaraz potem zimne, snieznobiale slepia smoka skierowaly sie na lowczynie.
-Dziekuje.
Rzekl jak zwykle pozbawionym emocji, acz wyjatkowo melodyjnym, glebokim tonem glosu.

: 19 cze 2014, 13:07
autor: Pani Wojny
Runa przyspacerowała do Cichego Wąwozu całkiem przypadkiem. Rozglądała się za kimś do porozmawiania, w końcu trzeba było poznać jakieś smoki z innych stad, a nie tylko Ognistych... Poznanie obcych kultur wyjdzie jej na zdrowie.
A więc wędrowała, rozglądając się czujnie dookoła. Jej łapy cicho zatapiały się w śnieg, a kita na ogonie zaczynała się lepić od tworzących się lodowych sopli. Ale trudno. To w końcu tylko efekty uboczne posiadania długiego futra w kilku miejscach na ciele.

: 19 cze 2014, 18:56
autor: Nathi
Młody Adept szedł jak zwykle pewnym, choć spokojnym krokiem. Tym razem zaszedł aż do Cichego Wąwozu. Zwiedzanie różnych terenów Wolnych Stad zdecydowanie mu się podobało. Żałował tylko, że odkąd się urodził, wszędzie leżał śnieg. Chciał w końcu zobaczyć zielone korony drzew, poczuć ciepło letniego słońca, o którym tak wiele słyszał. Inne smoki często nie rozumiały, że on też chciał poznać naturę i podziwiał ją. Często sugerowano mu, że nie pasuje do stada. W końcu należał do Życia, a jedno życie już odebrał.
Ostatnio wszyscy, którzy go otaczali doprowadzali go do szału. Miał dość wszystkiego i wszystkich. Nie dostrzegał swojej winy, ale wiedział, że z jakiegoś powodu wszyscy są przeciwko niemu. Zawsze on był wszystkiemu winien. A chciał tylko szacunku.
Głowę miał jak zwykle spuszczoną. Uniósł ją, gdy znalazł się wśród skał, usiłując określić ich wysokość. Teraz potrafił również latać, ale wolał nie posługiwać się zbyt często tą umiejętnością. Postanowił chwilę odpocząć, przysiadając na śniegu. Gdzieś z przodu zauważył jakąś postać, chyba pisklęcą. Nie rozpoznał tego zapachu, ale postanowił nie zwracać na nią większej uwagi. Po prostu siedział, podziwiał okolicę i spokojnie oddychał, rozmyślając.

: 23 cze 2014, 8:34
autor: Pani Wojny
Zauważyła przychodzącego smoka i obserwowała jego kroki z zaciekawieniem. Kiedy usiadł, przekrzywiła łeb w bok. Wydawał się przybity z jakiegoś powodu.
– Dzień dobry? – powiedziała w jego stronę uprzejmym tonem, zastanawiając się, czy drugi smok nie wolałby raczej samotności i spokoju niż Runy zaczynającej rozmowę.
Uniosła ogon i porządnie targnęła jego końcówką, pozbywając się większości sopli. Jej pysk przybrał wyraz zamyślenia.