Strona 4 z 33
: 21 maja 2014, 12:04
autor: Znamię Chaosu
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
No i faktycznie, kwadrat stal sie kula o wyblaklym, zielonawym kolorze.
-Nie jestesmy stworzeni do uzywania many, hm?
Zagadnal beznamietnymtonem, po czym przechylil leb obserwujac twor.
-No coz, teraz zrobimy cos trudniejszego. Ruch. Wpraw ta kule w ruch, niech kreci sie wokol wlasnej osi, a nastepnie spraw, by zatoczyla kolo wokol ciebie. Jak to zrobic?
Zapytal, gdy zauwazyl zmieszany wzrok uczennicy.
-A no tak, ze mana ma stac sie nicia, po ktorej twoj twor bedzie sie poruszac. Nic many stworz wokol siebie, niewidoczna, nierzeczywista, ma byc po prostu energia, torem po ktorym bedzie poruszac sie twoj twor. Smialo.
Oznajmil, mial jeszcze kilka polecen w planach, jesli Cicha nie wykaze postepow.
: 21 maja 2014, 16:09
autor: Cicha Łuska.
Smoczyca uśmiechnęła się, widząc że nareszcie jej twór przybrał odpowiedni, kulisty kształt. Spojrzała na Naznaczonego, uważnie go słuchając, po czym ponownie przymknęła oczy aby skupić się na kolejnym poleceniu.
Wyobraziła sobie najpierw niewidzialny tor, rozciągający się dookoła jej ciała, zataczając ciasny krąg. Następnie tchnęła w niego więcej magii, aby stał się odpowiedni, a następnie zajęła się kolejnym zadaniem. Kula musiała także obracać się wokół własnej osi, więc adeptka poczęła wyobrażać sobie właśnie to działanie. Owy twór miał kręcić się spokojnym tempem, nie chaotycznym.
: 21 maja 2014, 16:43
autor: Znamię Chaosu
No i kula ruszyla, wpierw po okregu, stworzonym z many Cichej, a nastepnie krecac sie niczym miniatura planety, wokol wlasnej osi.
-Dobrze. Utrzymuj te wszystkie wlasciwosci i zmieniaj co jakis czas kolor, ma to byc plynne przechodzenie barw.
To bylo juz raczej ostatnie zadanie, jesli chodzi o magie, wiec Naznaczony mial nadzieje, ze Cicha poradzi sobie z tym dobrze.
: 21 maja 2014, 17:08
autor: Cicha Łuska.
Adeptka widząc, że kula zaczęła obracać się wokół własnej osi i okrążać jej ciało ponownie się uśmiechnęła. Cel osiągnięty.
Teraz kula wykonując cały czas te czynności miała jeszcze płynnie zmieniać barwę. To wymagało większych nakładów magii, więc Cicha maksymalnie się skupiła. Oczami wyobraźni, która nie była jej mocną stroną, starała się nadać kuli owy efekt. Początkowo miała zmienić kolor z zielonego w błękit, następnie purpurę, czerwień, pomarańcz, żółć i powrócić do zieleni. Miał to być niekończący się ciąg owych kolorów.
: 23 maja 2014, 11:33
autor: Znamię Chaosu
Gdy zauwazyl jeszcze do tego zmiany barwy skinal lbem i machnal lapa, twor Cichej rozplynal sie w powietrzu.
-No i to by bylo na tyle. Zdalas podstawy.
Oznajmil beznamietnym, acz muskajacym uszy cieplem. Nic wiecej jednak nie powiedzial, w koncu inicjatywa rzadko kiedy przejmowal on.
//raport.
: 23 maja 2014, 11:37
autor: Cicha Łuska.
Smoczyca ukłoniła się nisko, po czym odrzekła – Jestem Ci wdzięczna za udzielenie mi nauki. Mam u Ciebie duży dług – powiedziała pięknym, czystym głosem. Miło było wzbogacić się o nową umiejętność iluzji. W końcu udało się opanować tą sztukę adeptce. A Naznaczony wiedział jak uczyć.
: 23 maja 2014, 11:42
autor: Znamię Chaosu
Usmiechal sie w dosc tajemniczy sposob, gdy uslyszal, iz ta smoczyca jest mu cos winna. W zasadzie robil to po prostu, z czystego kaprysu, bo i tak nie mial poki co nic do roboty, ale jesli okazja splaty "przyslugi", to on to zawsze wykorzysta. We wlasnej intencji.
-Nie ma za co.
Rzekl spokojnym tonem, a jego usmiech rozplynal sie, zastapiony ponownie zwyczajowym, nie wyrazajacym zadnej emocji maska.
: 23 maja 2014, 23:30
autor: Cicha Łuska.
Smoczyca spojrzała na zachodzące słońce i westchnęła cicho – Chyba już czas się zbierać. Miło było móc ponownie się z Tobą zobaczyć Naznaczony Kolcu, bogu wojny z Północy– adeptka uśmiechnęła się do samca i na chwilę jakby się zamyśliła. Gdy z powrotem wróciła do rzeczywistości, wyglądała na trochę zdezorientowaną, ale starała się to ukryć.
: 26 maja 2014, 17:39
autor: Znamię Chaosu
Skinal krotko lbem w odpowiedzi na podziekowania Cichej. W zasadzie nie stracil na to zbyt wiele czasu, a powrocic do swoich rozmyslan mogl w kazdej chwili, poza tym ona wierzyla, nie byla obca. No i moze dlatego wlasnie Naznaczony po prostu dal szanse tej mlodej, by co nieco wpoila sobie z jego nauk do glowy. Bez slowa skinal tez jej lbem na znak pozegnania, nie zamierzal jej zatrzymywac, kazdy ma swoj czas przyjscia i odejscia.
: 14 cze 2014, 15:11
autor: Tatuowany Kolec
Umówione miejsce jest zawsze tym fajniejszym miejscem. Po krótkiej wymianie zdań, trakt nie był już tylko traktem, ale celem, gdzie przybycie stało się dla Irracjonalnego obiektem najważniejszym spośród całego owego dnia. Leząc jak głupi przez Dziką Puszczę, nie wiedząc jakim cudem, wreszcie znalazł trakt i uradowany rozsiadł się na ziemi. Tak, ziemi. Śnieg, zatrzymany przez gęste korony drzew górujących nad zielonołuskim przeniknął tylko w niewielu miejscach, na tyle nieznaczących, że wręcz niezauważalnych. To się nazywa prawilne miejsce do nauki! Bez znaczenia jakiej. Jednakże do tej, o którą prosił Spokojnego Kolca, to chyba nie mógł znaleźć lepszego miejsca.
: 14 cze 2014, 15:28
autor: Pasterz Kóz
Powolnym krokiem przemierzał trakt, podziwiając roślinność wokół. Jedno musiał przyznać Irracjonalnemu, miejsce było idealne. Śnieg w znikomej ilości oraz drzewa stanowiące osłonę przed mroźnym wiatrem. Nauka oraz nauczanie muszą być tutaj prawdziwą przyjemnością. Wracając do owego nauczania, Spokojny w końcu trafił na Ognistego. Skinął mu głową na przywitanie i przeszedł do formalnego przedstawienia się.
-Witaj, jestem Spokojny Kolec, już niedługo łowca Życia. Decyzja nie zmieniła się, dalej chcesz nauczyć się skradania?– spytał, obserwując młodszego.
: 19 cze 2014, 20:51
autor: Tatuowany Kolec
Siedzenie w jednym punkcie i przyglądanie się temu samemu, monotonnym krajobrazowi przez długi i ciągnący się w nieskończoność czas oczekiwania było... Wbrew pozorom bardzo ciekawe. Od przybycia na tereny Wolnych Stad po śladach swojego rebelianckiego braciszka, aż do teraz wszędzie i bez wyjątku panował śnieg. Białe połacie niczego, niezaprzeczalnie pustego krajobrazu jedynie unoszącego się lekko lub opadającego, zależenie od sytuacji. A teraz? Taka faza! Las, drzewa, krzaki, mdłozielona trawa, ale wszystko, Bez Cholernego Wyjątku wolne od śniegu! Takie pozytywne zaskoczenie nie mija przez długi czas. Więc, kiedy wreszcie znalazłeś się w zasięgu zmysłów zielonołuskiego adepta ze stada Ognia, dane ci było zobaczyć go uśmiechniętego od ucha do ucha niemal opętańczym, szalonym uśmiechem. Odwrócił do Ciebie łeb, powstał i stanął przodem również resztą swego ciała. Pochyliwszy głęboko łeb w celu oddania przywitania i szacunku Tobie, jako nauczycielowi i wyprostowawszy się do pionu, nabrał powietrza w płuca.
– Dzieńdoberek! Ja natomiast nazywam się Irracjonalny Kolec, wkrótce wciąż adept Ognia – zażartował, tonując szalony wyszczerz jedynie do pogodnego uśmiechu – Dokładnie, skradanko. A kto lepiej tego nie uczy, jak przyszły łowca, co? – rzucił, mrugnąwszy przyjaźnie jednym ślepiem. Bez słowa cofnął się o dwa kroki, obrócił bokiem i przyjął postawę gotowości, dokładając starań by nie skończyć z podbrzuszem szurającym po gruncie. Łapy się ugięły, ogon zawisł luźno nad ziemią, skrzydła ciasno przyległy do boków Irka, a łeb zniżył się na wysokość tułowia, nadając wyraźnie szczęśliwemu adeptowi odrobinę groźny wygląd. Nie przerażający, ale jeżeli w pobliżu zaczaił się jakiś płochliwy królik, to z pewnością uciekł. Albo się przestraszył. Może też zaraz wyskoczy z wojowniczym piskiem z krzaka i umazany w barwach wojennych stanie gotowy do pojedynku na śmierć i życie. W końcu wieczna zima... Kto wie, co jeszcze ciekawego mogłoby się tu przytrafić?
: 19 cze 2014, 22:13
autor: Pasterz Kóz
Łohoho, całkowite przeciwieństwo Spokojnego. Zbyt wesoły, zbyt przyjazny, podczas gdy sam był zbyt bezuczuciowy i zbyt spokojny. Nie wiedział co sądzić o tym smoku, który aż tak tryskał energią. Jego uwadze nie umknęła gotowość Irracjonalnego. Najwidoczniej ktoś wcześniej pouczył go jak się ustawić bądź też może zaobserwował to u kogoś. Raczej nie odkrył tego sam z siebie, ale kto wie? Może miał pewien dryg do skradania.
-Przyjąłeś dobrą pozycję do skradania, choć przed Tobą jeszcze teoria- stwierdził. -Powiedz, co to jest skradanie i do czego się przyda.
: 21 cze 2014, 23:02
autor: Tatuowany Kolec
Teoria. Zawsze jest jakaś teoria, nawet podczas tych rzeczy najbardziej prymitywnych – Jedzenia, spania... Więcej lepiej nie wymieniać.
Wychodząc z założenia, smoki z dawnej Ziemi, a obecnie Życia powinny być raczej opanowane i spokojne, nieubłaganie dążąc do wyznaczonego celu bez znaczenia na środki. Natomiast smoki Ognia to już zupełnie inna sprawa. Szaleją, Zachowują się czasami jak zdziecinniałe i myślą że im wszystko wolno, innym razem traktują cię jak przyjaciela i są zdolne do osiągnięcia kompromisu ze samym sobą nawet w najbardziej dwuznacznych sprawach. Mimo wszystko, pomijając już te wszystkie aspekty wrogości, zła i ksenofobii jakie za takimi różnicami idą, różnorodność jest epicka. Bo gdyby nie ona to nie byłoby sensu się przyjaźnić. Bo... Przecież nawet myślałoby się tak samo.
– Po co?... Żeby zakraść się, pozostać niezauważonym pomimo zmiany swojego położenia, zaczaić się, zaskoczyć... – powiedziawszy to całkiem pewnie, Irek pociągnął z roztargnieniem nosem. Podniósł na moment łeb, spojrzał w niebo i luknął wciąż nienaturalnie pogodny w twoją stronę, z powrotem wracając do poprzednio przyjętej postawy – Albo jeżeli chce się kogoś lub coś w szybki sposób ukatrupić, nie dając szans na ucieczkę – Zakończył temat ściągając smocze brwi w skupieniu i wbijając wzrok w jakiś punkt przed sobą. Teraz widać było, że czeka na polecenia. Dobry piesek, dobry... Szkoda tylko że nie szczeka. Cóż, tak blisko... A tak daleko.
: 25 cze 2014, 17:18
autor: Pasterz Kóz
Zauważył gotowość Irracjonalnego do działania. Normalnie prawdziwy Ognisty, wolący działać, a nie myśleć. Miało to swoje wady i zalety, ale póki co, to Spokojny był nauczycielem, zatem dyktował warunki. Żadnego omijania jakiejś części nauki. Sprzeciw wiązałby się z końcem nauki.
-Zapomniałeś jeszcze powiedzieć co to jest skradanie. Odpowiedz na to pytanie oraz wymień na co trzeba uważać podczas skradania, a przejdziemy do praktyki.
//Przepraszam za późny odpis, całkowicie wypadł mi ten temat z głowy :)
: 19 sie 2014, 21:44
autor: Niepamięć Świtu
Umykająca przybyła tu w jednym konkretnym celu. Chciała trochę podszkolić się w skradaniu, jako że planowała zostać łowcą. Przycupnęła na tylnych łapach, póki co skupiając się na teorii. Chciała przypomnieć sobie wszystko, co było związane ze skradaniem, pomijając na razie część praktyczną. Korzystając z tego, że była sama, zaczęła mówić:
– Skradanie to umiejętność przydająca się na polowaniach a także w sytuacjach, które wymagają od nas dyskretności, to jest, gdy trzeba pozostać niezauważonym zbliżając się do kogoś – Wymruczała cicho – Podczas skradania trzeba pamiętać o swoim własnym zapachu. Najlepiej jest iść pod wiatr, aby zwierzyna nie mogła nas w żaden sposób zwietrzyć. Należy zwracać uwagę na swój cień, na podłoże, żeby nie nadepnąć na żadną gałązkę ani liść, lub też nie wywrócić się o korzeń. Ważny jest też oddech, który powinien być wyciszony. Nie można sapać. Sylwetka powinna być jak najmniej widoczna, skrzydła złożone, po to, aby trudniej było nas zauważyć a także po to, żeby o nic nie zaczepić. Ogon powinien być uniesiony na linii grzbietu, również by nie ruszyć żadnego krzaku, który mógłby wykonać hałas. Łeb nisko, ale na wysokości pozwalającej na obserwowane ofiary... pozycja
Tu już Umykająca wstała, prostując kości. Ugięła wszystkie łapy, dosyć nisko, ale bez szurania brzuchem o ziemię. Skrzydła poprawiła wygodniej na grzbiecie, przyciskając je nieco mocniej. Ogon odrobinę uniosła na pożądaną wysokość. Łeb opuściła nieznacznie. Odetchnęła, wyciszając oddech. Spojrzała przed siebie. Za cel wybrała sobie jakieś drzewo, naprzeciwko niej. Zwierząt tu w pobliżu raczej nie było, trzeba było sobie inaczej radzić. Odczekała jeszcze chwilę, sprawdzając wiatr. Był wieczór, więc zaczynało już nieco wiać. Na szczęście – póki co – z korzyścią dla Umykającej. Skontrolowała jeszcze szybko cień, po czym ruszyła. Spokojnym, cierpliwym krokiem, starając się omijać gałązki i inne chrusty, które szybko zauważała na ziemi. Tak samo jak kamienie. Nie było ich tu wiele, ale gdyby trafił się jakiś ostry, mógłby zaboleć… Nie traciła jednak czujności, jeśli chodzi o drzewo (które na potrzeby treningu Umykająca wyobrażała sobie jako sarnę). Klucząc tak między roślinkami, cały czas pilnowała ogona. W lesie łatwo było zaczepić nim o coś. Jednocześnie starała się iść w jednej linii, nie chcąc skręcać, jeśli nie byłoby to konieczne. Nie tylko wydłużałaby sobie dystans, a na pewno byłaby bardziej widoczna, szamocząc się w tę i we w tę. Co jakiś czas starała się przystawać i schować za krzakami, zachowując od nich pewną odległość, aby nie ruszyć gałązki, wywołując szelest. Drzewo się nie ruszało, nie słyszało, tym bardziej nie żyło, ale adeptka chciała to sobie poćwiczyć. Na przyszłość.
Wiatr się w pewnej chwili zmienił, wiejąc teraz zza adeptki. Umykająca cichutko syknęła. Zamiast iść na przód, będzie musiała zmienić nieco pozycję. Nie ociągała się, zmieniając kierunek. Chciała okrążyć nieco drzewo, aby znaleźć się bardziej z prawej, gdzie wiatr nie powinien być już aż takim problemem. Każdy krok był przemyślany, smoczyca miała dużo czasu. Nie śpieszyła się, czekając na dobrą okazję, kiedy powinna iść, kiedy się zatrzymać. Albo może w ogóle się gdzieś bardziej schować. Naturalnie cały czas utrzymywała pozycję, ogon trzymając w jednej pozycji, wyżej niż łapy, coby się nie zaplątał pomiędzy nie. Łeb niż, nadal będąc w stanie obserwować cel. Skrzydła nie zmieniały swojej pozycji. Umykająca poruszała się nisko na łapach, pamiętając, by nie szurać brzuchem. Gdy wiatr nie wiał już bezpośrednio zza jej pleców, mogła spokojnie zacząć podchodzić do drzewa. Ważyła każdy krok, zerkając na podłoże. Zaczynało się robić ciemniej, cień przestał być znaczącym problemem, już nie mógł jej zdradzić. Umykająca powoli zbliżała się do celu. Pomimo odległości zaledwie trzech ogonów od celu, nie ekscytowała się, zachowując wyciszony oddech i odpowiednie tempo. Nie powinna być widoczna aż do momentu, w którym będzie mogła zaatakować, zaskakując ofiarę. Taka była idea skradania. Pilnując, gdzie stawiała łapy, zbliżyła się na znaczą odległość, praktycznie półtora ogona od drzewa. Tyle wystarczyło, by wykonać nań skok. Umykająca wybiła się z łap, lądując tuż koło rośliny. Wyprostowała w końcu łapy, wracając na tereny Ognia. Skończyła.
: 27 paź 2014, 20:16
autor: Pryzmatyczna Łuska
Las wszędzie wokół naaaas! Lilia szła wesoło po ciemnym traktacie, było tu spokojnie, czyli idealne miejsce na spotkanie z przyjacielem. Zakręciła się do okoła z usmiechem na pysku i iskierkami w oczach. Wydała z siebie głośny melodyjny dźwięk, informujący o jej położeniu. Teraz tylko czekać na Mokradlo.
: 27 paź 2014, 20:46
autor: Gliniany Kolec
Mokradło bardzo cieszył się na spotkanie z przyjaciółką, był w bardzo dobrym humorze. Nie widzieli się od wielu, wielu księżyców! Nie urządzał sobie spacerków, nie zachwycał się widokiem Puszczy i nie zatrzymywał się na obserwacji roślin. Nie, nie dzisiaj!
– Lilkoooooo! Lilko! – zawołał, gdy zauważył jasny kolor i kształt Lilii, po czym przyspieszył kroku i już po chwili znalazł się tuż obok smoczycy.
– Lilko, Lilko, Lilko! Dawno cię nie widziałem. – uśmiechnął się. Hmmm, rzeczywiście dawno. On już dostał nowe imię, a jego przyjaciółka była starsza, więc...
– Mam nowe imię! – zaczął temat – ty pewnie też!
: 27 paź 2014, 20:55
autor: Pryzmatyczna Łuska
Usmiechneła się radośnie na widok Mokradła, otarła się o jego bok na przywitanie, po czym zmierzyła go wzrokiem.
– Tak, już od dłuższego czasu. Teraz mam na imię Pryzmatyczna Łuska, a ty Kolcu? – powiedziala rodosnie i usiadła na ziemi tuż obok Mokradła. Przekręciła lekko głowe.
: 27 paź 2014, 21:19
autor: Gliniany Kolec
– Więc witaj Pryzmatyczna Łusko! – powiedział dość oficjalnie, gdyż nie miał okazji powiedzieć tego na ceremonii. – Ja nazywam się Gliniany Kolec. – ukłonił się i wypowiedział swoje nowe imię z ekscytacją, starając się mimo wszystko zachować powagę – ale nie wypowiadał słów sztywno, bardziej jak przy przyjacielskich żartach. Hm, więc Pryzmatyczna? Ciekawy wybór. Dokładne znaczenie wyboru słowa przy Kolcu czy Łusce chyba zawsze zostawało tajemnicą. Każdy przecież miał jakiś sentyment czy wspomnienie, dzięki któremu wymyślił sobie imię, czyż nie? No, nie ważne. Pryzmatyczna Łuska brzmiało ładnie, ale...
– Ładne imię. Dla mnie i tak chyba pozostaniesz Lilką. – uśmiechnął się do adeptki. – A skoro już o nowym imieniu mówimy, to i o nowej randze... Kim chcesz zostać? Znaczy na kogo się szkolisz? – zapytał.
: 27 paź 2014, 21:35
autor: Pryzmatyczna Łuska
Uśmiechneła się znacząco do Mo... Glinianego Kolca.
– Miło mi coś poznać Gliniany Kolcu. – stwierdziła z udawaną powagą. Przymrużyła oczy.
– Ty też dla mnie zostaniesz Mokradłem, mój przyszywny bracie. – powiedziała wystawiając koniuszek różowego języka.
– Zostanę czarodziejką, Zmiana Nastawienia nauczyła mnie już podstaw magii, a moja mistrzyni to Zabójczy Umysł. – aż zamruczala na myśl o maddarze. – A ty kim chcesz zostać i kto jest twoim mistrzem? – nie ma to jak pseudo oficjalna wymiana informacji między przyjaciółmi.