Strona 4 z 37
: 14 cze 2014, 20:58
autor: Kropla Goryczy
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nagle za Zwiastunem stanęła drobna, szara sylwetka. Niby prosta do przeoczenia, a jednak na swój sposób przyciągająca oko. Piękna na pierwotny sposób dzięki harmonijnej budowie i gracji ruchów. Ale z pewnością nie dorównująca barwnym, energicznym samicom.
Deirdre podkradła się bezszelestnie do pisklęcia, które poprosiło ją o naukę. Nie chciała jej przestraszyć, ale obudziła się w niej zadziorna nuta, która pociągnęła szarofutrą w wir niewielkiej zabawy. Dlatego, choć na jej pysku utrzymywała się perfekcyjnie wyćwiczona maska spokoju, to złote ślepia lśniły zadziornie, pełne energii.
– Witaj. Prawdopodobnie słyszałaś mnie na spotkaniu, ale pozwól, że przedstawię się jeszcze raz – Deirdre. Lub Szara Łuska, jak nazwał mnie Ateral. Ty zaś jesteś Zwiastun?
Głos smoczycy był dźwięczny i czysty, wysoki i przyciągający ucho sopran. Przyciągający, ale jednocześnie kaleczący, jeśli słuchacz był nieprzyzwyczajony do warkliwego i nieprzyjemnego akcentu, który towarzyszył miejscu, z którego smoczyca pochodziła.
Przyjrzała się uważnie maluchowi, czując ciepło w głębi. Nie była o wiele starsza, ale dla Błękitnej Doliny, jej rodzimej ziemi, była to ogromna różnica. W tym momencie Zwiastun byłaby w trakcie niesamowicie ciężkiego i męczącego szkolenia, które kaleczyło zarówno ciało jak i umysł, ale dawało niesamowite efekty. A niewiele później stanęłaby na pierwszej linii walk, sądząc po jej rasie. Niezwykłe, jak popularne były tu smoki północno-powietrzne.
Odgoniła od siebie nieprzyjemne myśli i skupiła się na samej Zwiastun. Przyjemnie zbudowana, ładna mała. Nie znała jej charakteru, ale skoro zwróciła się do całkowicie obcej smoczycy, a do tego przybłędy, z prośbą o naukę, musiała mieć w sobie ikrę. A Deirdre czuła instynktowne uczucie do sympatii, szczerze lubiąc pisklęta. Była zbyt młoda, by móc to nazwać matczynym zrywem, ale nie leżało to daleko od tego drugiego.
– Jesteś gotowa zacząć naukę skradania?
: 14 cze 2014, 21:24
autor: Niezdecydowana Łuska
To fakt, nieco zaskoczył ją fakt że dała się tak łatwo podejść mimo tego iż bardzo starała się usłyszeć cienistą, jednak nie przestraszyła się. Wiedziała że ta się zjawi, wiedziała a skoro wiedziała to była czujna i przygotowana. Nie ukrywajmy jednak faktu że gdy usłyszała za sobą głos futro samoistnie jej się nieco zjeżyło a wszystkie zmysły wyostrzyły się znacząco, instynktownie, tak jak to się działo gdy ktoś był zagrożony. Ona może i nie była jednak ostrożności nigdy za wiele.
Powoli odwróciła się w stronę zielonookiej, przez chwilę lustrując jej sylwetkę. Niczego jednak nie komentowała. Ani wyglądu ani głosu samicy. W końcu nikt nie był idealny a ona nie miała prawa być ta która będzie oceniała innych i tej zasady miała zamiar się trzymać. Chociaż to fakt że sama bardzo lubiła komplementy!
– Witaj Szara Łusko, myślę że Zwiastunem nie pozostanę zbyt długo – W jej cichym głosie dało się słyszeć lekki zawód albo tęsknotę? Imię to zostało jej nadane przez samice której zupełnie nie znała i nawet nie ufała, która jednak okazała się lepsza i milsza niż Zwiastun mogła podejrzewać, już nie wspominając o tym że przyzwyczaiła się do tego imienia.
– Zawsze jestem gotowa na naukę – Odpowiedziała jednak po chwili, przerywając ciąg myśli o swojej byłej przywódczyni. Co odeszło już nie wróci a ona nie powinna się tym zamartwiać.
: 14 cze 2014, 21:58
autor: Kropla Goryczy
Reakcję pisklęcia przyjęła ze spokojem zewnętrznym, ukrywając lekkie zdziwienie. Choć Deirdre nie natrafiła jeszcze na żadnego, z pewnością mieszkały tu jakieś drapieżniki. Musiały – nawet w Błękitnej Dolinie, pomimo sąsiedztwa ogromnych Watah, żyły tam. Ale czemu Zwiastun miałaby bać się smoka? Zareagowała przecież na głos Szarej, nim ją rozpoznała. Czy ktoś dopuścił się skrzywdzenia tego pisklęcia? Powstrzymała się przed pokręceniem głową i wypytaniem małej, odganiając złe myśli. To musiało być co innego. Przecież pisklęta były nietykalne.
– Cieszę się – zarówno z twojego nadchodzącego awansu, jak i gotowości do nauki.
Wygięła pysk w widocznie nieco sztucznym i wyćwiczonym, ale przyjemnym dla oka i pokrzepiającym mimo wszystko uśmiechu. Czysty Ród miał dużą styczność z pozostałymi kastami. Obowiązkami Przewodnika było uczenie i prowadzenie innych, ale Deirdre nie przeszła całego szkolenia. Mogła więc mieć tylko nadzieję, że dobrze sobie poradzi. Ale Zwiastun sprawiała wrażenie pojętnej uczennicy, co na pewno pomoże. A przynajmniej nie zaszkodzi.
Szara smoczyca usiadła wśród śniegu, kładąc aksamitny ogon obok łap i prostując się, przyjmując przyjemnie harmonijną pozę.
– Zacznijmy jednak od korzeni. Jak opisałabyś skradanie? Na co zwróciłabyś uwagę, biorąc pod uwagę również pory roku i warunki pogodowe?
: 16 cze 2014, 9:48
autor: Niezdecydowana Łuska
/Nie mam pojęcia jak zabrać się za posta :P
Mruknęła cicho coś w rodzaju podzięki za pierwsze słowa Cienistej, jednak nie rozmyślała nad tym dłużej. Musiała skupić się na nauce a trening skradania raczej nie należał już do tak łatwych jak wcześniejsze jej nauki.
– Skradanie się jest to po prostu przemieszczenie się, lub zbliżenie do kogoś tak by nie dać nawet najmniejszego znaku swojej obecności w pobliżu. – Przemieszczenie się według Zwiastunki również było dobrą odpowiedzią. W końcu jeśli ktoś chciałby przejść przez obóz wrogiego stada i pozostać niezauważonym, to nie podkradałby się do smoka a skradałby się tak by nikt go nie zauważył, czy jednak odpowiedź zostanie uznana przez Szarą? Wyjdzie w trakcie, ona jednak miała jeszcze kilka słów na dalsze pytanie.
– Zwróciłabym uwagę na wszystko co może mnie zdradzić, suche pękające gałązki. Zamarznięte kałuże które mogą pęknąć i swym trzaskiem mnie zdradzić. Skrzypienie śniegu. Wiatr by nie zabrał ze sobą mojego zapachu. Nie rozumiem tylko dalszej części pytania. Jakie pory roku? Co to? O co z nimi chodzi? – Urodziła się w trakcie zimy i zima wciąż trwała, nie miała bladego pojęcia że jest coś innego niż śnieg i zamarznięte kałuże, niż chłód i mroźny wiatr rozkosznie przeczesujący futro.
: 20 cze 2014, 10:50
autor: Kropla Goryczy
Skinęła delikatnie łbem gdy Niezdecydowana zaczęła mówić i skupiła się na jej słowach, by wyłapać zarówno dobre, jak i złe elementy wypowiedzi. Tych pierwszych było jednak zdecydowanie więcej.
– Każda pora roku ma swoje zachowania. Kilka już wymieniłaś – podczas Białej Pory musisz uważać na skrzypienie śniegu. Wtedy też zwierzyna jest często bardziej płochliwa z powodu głodu i nieustannego niebezpieczeństwa – drapieżniki też mają mniej ofiar i śmielej zapuszczają się na polowania. Gdy po roztopach przyjdą na świat młode, rodzice podwajają czujność. Gdy opadają liście, łatwo jest się zdradzić szeleszcząc nimi.
Deirdre rozejrzała się w zamyśleniu, planując kolejny ruch. Po chwili w pewnym oddaleniu od nich i za paroma krzewami, drzewami czy skałami pojawiła się kula białego światła. Niewielka, mająca jedynie symbolizować zwierzynę.
– Spróbuj się podkraść do tej kuli.
: 20 cze 2014, 11:26
autor: Niezdecydowana Łuska
Pory roku. Będzie musiała to dokładnie zapamiętać, zwłaszcza że to wydawało się być ważne, a z pewnością pomocne, nie rozmyślała jednak nad tym długo, nie było czasu gdy trzeba było wykonać ćwiczenie.
Podkraść się do kuli światła. Ale gdzie był przód a gdzie tył? To chyba było bez różnicy dlatego pójdzie stroną która będzie jej wygodniejsza.
Pierwsze co zrobiła to zerknęła na swoje futro na łapkach, by ocenić jedna z najważniejszych rzeczy. Wiatr.
Gdy określiła kierunek jego wiania, ustawiła się tak by wiał jej w pysk i przy okazji ukrywał jej zapach.
Kolejną z ważnych rzeczy była pozycja. Szara nic o tym nie wspominała jednak Zwiastun mniej więcej wiedziała co robić. W końcu nie była głupia.
Najważniejszą rzeczą było to by być jak najmniejszym a co za tym idzie by być jak najmniej widzianym, nie będzie więc błędem jeśli samiczka nieco bardziej przylgnie do ziemi, uginając łapy i nieco je rozstawiając dla swojej wygody. Oczywiście pilnowała by długie i puszyste futerko nie szorowało o śnieg. Kolejnym etapem było opuszczenie łba i zrównanie go z linią grzbietu. Podobnie zrobiła z łbem jednak nie unosiła go tak wysoko, jedynie na tyle by o nic nie zahaczył. No i oczywiście wciąż pozostawał luźno. Na końcu poprawiła ułożenie skrzydeł by nie odstawały za bardzo a gdy to było gotowe ruszyła przed siebie, mrużąc lekko ślepia by nie karać ich tym chłodnym i nieprzyjemnym wiatrem.
Starała się iść w miarę szybko jednak nie przesadnie, tak by przypadkiem nie nadepnąć na żadną gałązkę ukrytą pod śniegiem lub nie potrącić niczego. Łapy stawiała cicho i delikatnie, ustawiając je tak by zagłębiły się w śnieg ale nie wydając najmniejszego skrzypnięcia. Dla poprawienia efektu starała się też trzymać bliżej większych kamieni czy krzaków, mogących ją chociaż po części zasłonić. Wszystko co by zwiększyło jej szanse na pozostanie niezauważoną.
Powoli zbliżała się do swego celu, zaś gdy była już wystarczająco blisko, wybiła się mocniej z łap chcąc skoczyć na kulę światła i ją walnąć. W końcu umiejętne wyprowadzenie ataku z skradania to tez dość ważna rzecz, prawda?
: 24 cze 2014, 11:43
autor: Kropla Goryczy
Adeptka Ognia cały czas czuła na sobie świdrujący wzrok Deirdre, która oceniała każdy jej ruch. Nie komentowała jednak niczego, a czekała, aż młodsza smoczyca skończy. Dopiero gdy skoczyła, kula zniknęła, a sama szarofutra podeszła do Niezdecydowanej.
– Nie spiesz się. Skradanie potrwa tyle, ile będzie trzeba. Brakuje Ci gracji. Twoje ruchy muszą być bardziej płynne, ale łapy stawiasz już bardzo dobrze. Prawidłowo chowasz się za krzewami, ale musisz na nie uważać – wystarczy muśnięcie skrzydłem by je poruszyć. Jeśli to możliwe, gdy osiągniesz odpowiednią odległość pozwalającą na atak, zatrzymaj się na chwilę w ukryciu, by lepiej ustawić ciało i upewnić się, że zwierzyna Cię nie usłyszała.
Mówiąc, Deirdre ponownie usiadła. Choć nie było to najgrzeczniejsze z jej strony, wolała nie marnować sił, gdy całą swą uwagę powinna skupić na uczonej przez siebie smoczycy.
– Spróbuj jeszcze raz.
Identyczna kula pojawiła się kawałek dalej.
: 30 lip 2014, 10:15
autor: Śnieżny Kolec.
Khantar przyleciał na polanę ponieważ głód doskwierał mu już tak bardzo, że nie mógł dłużej czekać. Stadni łowcy znów gdzieś wsiąknęli, a jego nauka polowania nie posuwała się do przodu ani o szpon. Młodzik wezwał więc łowczynię Ognia, mając nadzieję, że będzie skłonna podzielić się zapasami.
Przysiadł na środku i czekał na smoczycę krzywiąc się za każdym razem gdy brzuch rozpoczynał nieprzyjemne burczenie. Dobrze, że nikogo nie było wokół inaczej mógłby jej nie rozpoznać wszak nigdy jeszcze się ze Zbawienną nie spotkał.
: 30 lip 2014, 16:43
autor: Mistrz Gry.
Czy aby na pewno nikogo tu nie było? Plugawy Kolec poczuł zapach mięsa, jakby Zbawienna już wiedziała o tym po co jest wołana. Na niebie jednak nie było żadnego smoka, a zapach krwi był wyraźny. Gdzieś ktoś właśnie zabił zwierze?
Nie zauważyłeś jednak niczego podejrzanego. Nie było tutaj żywej duży. Może jakiś drapieżnik dopadł swoją ofiarę?
Czy syn Uśmiechu Cienia odważy się pójśc za przyjemnym zapachem krwi...? Czy będzie szukał mięsa, które gdzieś tutaj było...?
: 30 lip 2014, 17:04
autor: Śnieżny Kolec.
Ślina napłynęła głodnemu smokowi do pyska, aż musiał ją przełknąć. Oblizał się i rozejrzał. Przyjemna woń... Jeśli gdzieś tutaj padło jakieś zwierze, Khan chętnie się nim zajmie. Oczywiście jeśli wpadnie na jakiegoś drapieżnika, może mieć kłopoty, ale jeśli nie? A może krew nie należała do byle sarny? Może jakiś smok dogorywał w krzakach. Ciekawość była silniejsza niż obawy. Jak siedział, tak wstał i bez lęku zaczął szukać źródła zapachu. Oczywiście wzmógł swoją czujność bo nigdy nie wiadomo co się czai za krzakiem, ale ogólnie skupiał się na przyjemnej woni, która sprawiała, że żołądek ściskał mu się coraz bardziej.
: 30 lip 2014, 19:42
autor: Mistrz Gry.
Idąc w stronę zapachu nie zauważyłeś nic szczególnego po drodze. Była to w końcu zwykła polana... Roślinność o tej porze była zielona i dość wysoka. Zauważyłbyś sarnę, ale może coś mniejszego...?
I proszę! Na nieco wydeptanym podłożu zauważyłeś królika, który miał rozerwaną krtań. Nie było tu jednak żywej duszy. Ani drapieżników, ani smoków... Kiedy głód pchał cie nadal do przodu, zauważyłeś, że podłoże się dziwnie zachwiało...
Zdałeś sobie sprawę z tego chwilę po tym, kiedy usłyszałeś trzask. Grunt gdzieś usunął się spod Twoich łap. Miałeś jednak czas na szybką, jedną reakcję... Co zrobisz? Czy królik warty jest spadnięcia w niewiadomą? Czy może twoje myśli tak cie pochłoną, że nie zdążysz nawet zareagować?
: 30 lip 2014, 20:13
autor: Śnieżny Kolec.
A w życiu! Nie będzie pakował się w ewidentną pułapkę, nawet jeśli żołądek przyrastał mu do kręgosłupa. Z chwilą kiedy usłyszał trzask, wyskoczył ku górze rozpościerając skrzydła i mocno nimi uderzając. Pułapka jak nic, tylko kto chciałby złapać smoka? Na myśl przyszły mu elfy, ale nie ma co wyciągać pochopnych wniosków. Trzeba było się upewnić, a z góry jest najlepszy widok na okolicę. Poza tym zaraz powinna się pojawić łowczyni. Ona ma na pewno lepsze oko i lepiej zna się na takich sprawach, to razem spróbują się wywiedzieć w tej dziwacznej sytuacji.
: 30 lip 2014, 22:53
autor: Mistrz Gry.
Ledwie wyskoczył z dziury naszpikowanej dość sporymi kolcami. Niemniej jego siła była w skrzydłach była wystarczająca, aby jedynie musnął się łapami o zaostrzone drewniane pale. Każdy z nich był nieco nasączony jadem... Nie było wątpliwości co do tego...
Niestety. Zajączek wpadł głęboko pomiędzy owe pale. było mało opcji na wyciągnięcie jej a i wątpliwym było, aby Plugawy próbował się dotykać jadu wyvern...
W pobliżu nikogo nie było jednak. Tylko pusta cisza... Cały las jakby zamilkł na tą chwilę... I koniec widowiska...
: 31 lip 2014, 8:50
autor: Słodycz Zbawienia
Trochę spóźniona, a jednak przybyłam. Nie jest łatwo zawsze przybywać dokładnie na czas. Powrót z głębi terenów Ognia musi być czasochłonny. Przyleciałam w miejsce, w które zostałam wezwana przez adepta Cienia. Kolejny Cienisty. Wiedziałam, że chce jeść. I dziwiło mnie, że nikt u nich nie ma mięsa. No ale cóż zrobić. Wylądowałam na polanie i złożyłam skrzydła, rozglądając się. Zaraz, zaraz, jak mu było? Och, tyle nowych imion ostatnio. Zaczynam się gubić. – Adepcie Cienia? – zawołałam, wychodząc z opresji w iście mistrzowski sposób.
: 31 lip 2014, 10:52
autor: Śnieżny Kolec.
Khan wylądował ciężko obok naszpikowanego kolcami dołu. Ostrożnie spojrzał do środka i warknął obnażając kły. Pułapka. Najprawdziwsza pułapka, a on o mało i dałby się złapać. Zaaprobowany tym nieprzyjemnym zdarzeniem już miał kierować się do obozu by o wszystkim powiedzieć ojcu, ale wtedy usłyszał łopot skrzydeł smoczycy. Zapach Ognia podpowiedział mu, ze to na pewno Zbawienie.
– Łowczyni. – zawołał do niej i zbliżył się. – Nie podchodź tam. – Machnął łbem w kierunku dołu pełnego kolców. – Ktoś dybie na smoki. Trzeba to zgłosić.
Nie trudził się wspominaniem własnego imienia. Chyba za bardzo się zirytował. Machał ogonem niczym rozdrażniony kot.
– Ale wezwałem Cię tu z innego powodu. Chciałem prosić o mięso.
: 31 lip 2014, 13:56
autor: Słodycz Zbawienia
Skinęłam mu lekko łbem, gdy go zobaczyłam. Mimo jego ostrzeżenia, zbliżyłam się do dołu, oczywiście uważając, żeby do niego nie wpaść. Zmarszczyłam lekko nos, mrużąc delikatnie ślepia. – Nie sądziłam, że na terenach wspólnych też je znajdę. – odparłam w zamyśleniu, wracając do Cienistego. – Zgłosiłam to mojego Przywódcy. Na kilka podobnych natknęłam się na polowaniu. A o ile mi wiadomo, nie tylko Ogień jest przez takowe nękany. – odparłam i przywołałam z groty porcję mięsa , o którą prosił mnie ten adept. – Życzę smacznego. – dodałam, delikatnie się uśmiechając.
: 31 lip 2014, 17:24
autor: Śnieżny Kolec.
Kiedy smoczyca go wyminęła i pomimo zastrzeżeń zbliżyła się do pułapki, Khan zwrócił się ku niej obserwując ją uważnie. Choć nie była Cieniem, młody samiec z poczucia wdzięczności gotów był pomóc smoczycy gdyby okazała się nieostrożna. Na szczęście nic się nie stało. Zmrużył ślepia przysłuchując się łowczyni. To było zdecydowanie niepokojące.
– Panoszą się. – warknął pod nosem. Też miał zamiar zaraz o tym zawiadomić, lecz najpierw posili się by mieć siłę w ogóle dolecieć do obozu.
Gdy mięso pojawiło się przed nim, uśmiechnął się krzywo do smoczycy i pochylił przed nią łeb zapewne w ten sposób wyrażając swoją wdzięczność. Zaraz też przysunął sobie krwawy poczęstunek i odgryzł kilka pierwszych kęsów łykając je ze smakiem
– Wychodzi na to, że ziemie stad przestają być takie bezpieczne... – Mruknął podtrzymując rozmowę skoro smoczyca nie wycofała się od razu po zostawieniu mu mięsa. – Coś czuję, że elfy przyciągnęły za sobą niebezpieczeństwo. – Po tym komentarzu pochłonął resztkę mięsa i oblizał pysk z krwi. Przypomniało mu się jeszcze coś. Na chwilę odsłonił kły w uśmiechu. – Plugawy Kolec dziękuje ci za posiłek.
Oblizał pieczołowicie ubabrane w krwi i mięsie pazury, którymi bezceremonialnie pomagał sobie przy jedzeniu.
: 31 lip 2014, 18:35
autor: Słodycz Zbawienia
Spoglądałam na niego z lekkim uśmiechem widocznym na pysku. To nie leczenie ran, ale też pomagam. Cieszyło mnie, gdy smoki mogły się pożywić mięsem, które im dostarczam. Na szczęście polowania są ostatnio całkiem owocne i mogę uzupełnić zapasy mięsa, które dał mi Jad. Skinęłam powoli łbem. – Możesz mieć rację. A może to tylko przypadek? Niemniej jednak dopóki nie znajdziemy przyczyny, nie będziemy wiedzieć co się dzieje. Mam tylko nadzieję, że to nie Równinni którzy znaleźli nowy sposób na dręczenie nas. – odparłam, marszcząc nos. Taka perspektywa była wręcz przerażają, zwłaszcza dla smoka, który tak wiele stracił. Właśnie przez te bestie.
: 01 sie 2014, 18:19
autor: Śnieżny Kolec.
Samiec sceptycznie uniósł do góry jeden łuk brwiowy. Jak na jego gust to żaden przypadek. Przybycie elfów zbiegło się z napadem wywern i tymi pułapkami, więc albo one to robiły, albo przyciągnęły za sobą niebezpieczeństwo.
– Nie wydaje mi się, ale pewnie jeszcze zapłacimy za to własną krwią.
Uśmiechnął się mrocznie i rzucił spojrzenie ku górze. Niewiele wiedział o równinnych, nawet nie był świadomy, że jego krew w połowie do nich należy, więc dlatego nie podjął tego tematu.
– Cóż, dziękuję i bywaj. Lepiej będzie jak to zgłoszę. – Cofnął się, rozłożył skrzydła, ale nim wzbił się w powietrze rzucił jeszcze mrukliwe "Do zobaczenia" i kiwnął łbem. Chwilę po tym rozległ się łopot wielkich skrzydeł i samiec ciężko wzniósł się nad drzewa. Od razu skierował się ku terenom Cienia.
: 11 wrz 2014, 19:23
autor: Jad Duszy
Po intensywnej nauce pod okiem nauczyciela, nadszedł czas, aby jad sam poćwiczył swoja obronę i mógł mówić, ze osiągnął w dziedzinie walki tyle, ile mógł... Nie, nigdy nie będzie mógł tak powiedzieć, gdyż nawet, jeśli wyszlifuje swoje umiejętności, wciąż będą nowe sztuczki, których będzie mógł się nauczyć.
Tak czy inaczej teraz nadszedł czas na trening samodzielny. Jad przyjął pozycję gotowości, rozstawiając szerzej łapy i uginając je lekko, prawe ustawiając odrobinę przed lewymi. Skrzydła przycisnął do boków ciała, a ogon uniósł luźno nad ziemie. Głowę opuścił, ale jedynie na tyle, by nie odsłaniać karku. Czas zacząć poważny trening. Na początek to, w czym był najlepszy – obrona wymagająca szybkości. Zaczął od odskoków, najróżniejszych. Ugiął łapy, wybijając się mocno, mocniej z przednich łap, by odskoczyć w tył. Pilnował przy tym, by nie zaplatać się o własny ogon, nie nadepnąć na niego ani nie potknąć się o niego. Lądował na ugiętych łapach, od razu w pozycji gotowości oraz natychmiast przeszedł do następnego odskoku, tym razem w lewo. Aby to osiągnąć mocniej wybił się łapami z prawej strony ciała, wciąż pilnując postawy. Gdy tylko jego łapy ponownie dotknęły podłoża, znów wybił się z nich, teraz w prawo, poprzez mocniejsze odbicie się łapami z lewej strony ciała. Powtórzy kilka sekwencji skoków, cały czas w szybkim tempie, bez nawet jednej chwili na przerwę. Liczyło się, by jego ciało reagowało bez zbędnych ruchów, jedynie te, które były niezbędne do prawidłowego, szybkiego odskoczenia, a tym samym wykonania prawidłowej obrony. W lewo, w prawo, w wróżd, w tył, prawo, tył, lewo, przód. Skakał tak, aż jego ciało wykonywało tylko te ruchy, które były niezbędne, co skracało czas reakcji i przyspieszało jego odskok. Ale jak to wyjdzie w walce, gdzie prześladował go pech? Po następnym skoku, gdy wylądował ugiął łapy, ale tym razem nie odskoczył ponownie, a padł na ziemię, by rozpocząć szlifowanie turlania się. Odepchnął się łapami z lewej strony ciała, mocno przyciskając skrzydła do boków ciała, aby nie przeszkadzały, gdy będzie się turlał. Aby szybciej to zrobić pomógł sobie, odpychając się dodatkowo ogonem oraz wykonując cos na kształt wyrzutu ciała w stronę, w która zamierzał się odturlać. Dzięki temu wykonał to szybciej niż wtedy, gdyby odpychał się samymi łapami, turlając się w prawo. Zaraz potem uczynił to samo, tym razem jednak turlając się w lewo, odpychając się łapami po prawej stronie ciała, ogonem oraz szarpiąc ciałem w lewo. Gdy ponownie jego łapy dotknęły podłoża, rzecz jasna po przeturlaniu się – wybił się z nich, nawet bez wcześniejszego wstawania, odrzucając ciało – czy raczej odskakując w tył. Uniósł przy tym tylna część ciała, odsuwając głowę i pierw s tył, co pozwoliłoby im znale xc się poza zasięgiem przeciwnika, który chciałby zaatakować te części jego ciała. Wylądował po tym jedynie na tylnych łapach, balansując ciałem i ogonem dla utrzymania równowagi, w razie potrzeby rozkładając lekko skrzydła, by zapewnić sobie pewniejsza postawę. Rozpoczął serie skoków, z tylnych łap na przednie łapy, zarówno od przodu do tyłu, jak i z tyłu do przodu, a nawet w boku. Może się zdarzyć, ze będzie miał sprawne jedynie kilka łap, nie wszystkie, wiec warto było przećwiczyć również to. Na koniec poćwiczył jeszcze obronę siłową – parowanie i blokowanie ciosów. Ogonem, łapami, skrzydłami. Zarówno stojąc na czterech, co i na dwóch łapach. Poruszał się coraz szybciej, zachowując płynność ruchów, zupełnie jakby bronił się przed wyimaginowanym przeciwnikiem. Tu odskok, tam zablokowanie ciosu uniesiona przednia łapą ustawiona prostopadle do ziemi. To odskoczyć na tylne łapy, tam sparować cios, uderzając ogonem od góry.
W końcu, po długim czasie takiego treningu zatrzymał się, ciężko oddychając. Bez wątpienia trening był męczący, ale również owocny. Zadowolony odszedł do swojej jaskini, by w końcu odpocząć.
: 30 wrz 2014, 20:04
autor: Muzyczna Łuska
Muzyczna kontynuowała zwiedzanie terenów Wspólnych, aż w końcu przywędrowała na niewielką polanę. Położyła się na jej środku, owijając się ogonem i położyła łeb na łapach. Nie spała jednak, tylko tak leżała z otwartymi ślepiami, z delikatnym uśmiechem na pysku. Wyglądała na szczęśliwą, i pewnie taka była, ale co krążyło po jej futrzastym łbie wiedziała tylko ona. Najważniejsze jest jednak to, że jest z czegoś radosna i nie patrzy wstecz, na to, co ją spotkało jeszcze gdy mieszkała za barierą. To nie było ciekawe przeżycia i samica nie chciała tego wspominać, więc zwyczajnie zapominała o chaosie, który wtedy jej oczy widziały.