Strona 4 z 37
: 18 sie 2014, 13:06
autor: Krwiożerczy Obłęd
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Z jego trzewi wydobyło się ni prychnięcie, ni chrząknięcie. A może to być krótki śmiech? Lub chichot.
– Jakoś nigdy nie przepadałem za czekaniem. Zwłaszcza, jeśli ta sprawa dotyczyła leczenie lub odwiedzin u jakiegoś Łowcy. Ale w sumie masz rację. Nawet Przywódcą nie zostaje się od tak ... – i tu powinno nastąpić pstryknięcie palcami, ale z racji, że smoki czegoś takiego nie potrafiły, zostało to zamienione trzaśnięcie ogonem o ziemię. Nie było to jednak głośne i nieprzyjemne trzaśnięcie z jego strony. Tylko, jakby ... łagodne? Oj, Obłęd się star
zej, oj starzeje. – Znienacka. To tego trzeba czasu, czyli – tu nastąpiła chwila namysłu. – Będziesz szkolić się na Uzdrowicielkę, czy tak? Gdybyś wybrała inną ranę, czas nie byłby Ci aż tak potrzebny – mrukną, uśmiechając się drapieżnie. Myślenie, a raczej typowanie, to jedno a oczekiwanie na potwierdzenie ów domysłów, to drugiej. Ale jeśli Słodycz naprawdę zamierzała zostać Szamanką, to już w tym momencie zyskała u niego szacunek. Co prawda wciąż za magią jakoś nie przepadał, ba! uważał tą cała maddarę za zło konieczne, ale tylko ta jedyna ranga była w stanie go połatać. No i ta cała zgromadzona wiedza w umyśle. To naprawdę robi wielkie wrażnie. – Jasne – czy to był dziwny śmiech czy jednak objaw duszenia? Hm. Chyba jednak śmiech. Gardłowy i charczący, no i krótki. – Ja im wystawię jedzenie przed grotę, a oni mi to wszystko sprzątną, nie bacząc na to kto ile potrzebuje. A później, wrócą ponownie, z pytaniem: A dlaczego on dostał tak mało? Albo w ogóle nie dostał?
Przez krótką chwilę przemknęła mu wizja, która przedstawiała by ów sytuację. Na samą myśl o tym, uśmiechnął się sadystycznie. Oj, on by sobie z takim delikwentem inaczej by porozmawiał. Bardziej po wojowniczemu, i po smoczemu. Rodem ze Stada Cienia.
: 20 sie 2014, 22:12
autor: Słodycz Zbawienia
Spoglądałam na niego z rozbawieniem widocznym w moich szarych ślepiach. Ten samiec jest dość pokręcony. Podczas naszej rozmowy już kilka razy musiałam domyślać się, o co mu chodzi. Zrozumiałam jednak jego domysły i potwierdziłam je, kiwając lekko łbem. – Masz rację. Już niedługo, mam nadzieję, zostanę uzdrowicielką. Wtedy będę naprawdę szczęśliwa. -odparłam, a w moich ślepiach pojawiła się iskierka podniecenia, która jednak nie miała nic wspólnego z samcem, który siedział naprzeciwko mnie. A po jego wersji rozdawania jedzenia, zaśmiałam się, cicho, ale dość długo i dźwięcznie. Dziwne, ale to nawet przyjemny dźwięk dla ucha. – Cóż, coś za coś. Ewentualnie przekazywanie sobie wiadomości na kamiennych tabliczkach. – dokończyłam, chichocząc cicho. To by dopiero było. Łowco, zostaw mi jedzenie o wschodzie Złotej Twarzy na skraju groty. Tylko komu chciałoby się wstawać?
: 15 wrz 2014, 14:10
autor: Pradawna Łuska
Azlopea miała spotkać się z niejaką Odmienną Łuską, adeptką Ognia, która miała pouczyć jej tego, czego wojownik nienawidzi najbardziej. Maddary.
Smoczyca była przez to wściekła niczym szalejący byk, a przy każdym poirytowanym oddechu z jej nozdrzy wydobywały się kłęby pary. W końcu dotarła do Leszczynowego Zagajnika i usiadła, powoli i stopniowo się uspokajając, aż w końcu zachowywała się w miarę normalnie. Wypatrywała swojej nauczycielki, młodszej od niej o jakieś dziewięć księżyców. Smoczyca miała nadzieję, że pójdzie szybko, bo nie nienawidziła magii, ale musiała ją znać, by zostać wojownikiem.
: 15 wrz 2014, 14:19
autor: Echo Odwetu
Nagle wszyscy postanowili prosić ją o naukę magii, co wywoływało u smoczycy niemałe zaskoczenie. Chociaż sprawiało jej sporą satysfakcję uczenie starszych od niej smoków, to czuła się wtedy odrobinę dziwnie. Niemniej jednak mogła poznać nową adeptkę Ognia. Plugawa Łuska, chyba tak brzmiało jej imię. Zauważyła samicę w zagajniku i tam też wylądowała, spoglądając na starszą samicę.
– Witaj, to ty chciałaś się nauczyć czegoś o magii? – spytała, przekrzywiając delikatnie głowę na bok. Plugawa wydawała się nie być zbyt zadowolona ze zbliżającej się nauki. Odmienna nie mogła jej winić, sama miała podobne nastawienie podczas teorii nauki zwykłego ataku i obrony.
: 15 wrz 2014, 14:24
autor: Pradawna Łuska
Ciekawa prawda. Wojownicy i adepci szkolący się na tą rangę nienawidzili magii, rozmów telepatycznych i tak dalej, a czarodzieje nie lubili walki fizycznej. Kiwnęła Odmiennej łbem, ale nie raczyła się przedstawić. Po co? Plugawa nie widziała sensu by się kłaniać i witać jak podczas przyjacielskiego spotkania.
~ Tak ~ odpowiedziała krótko. Jedynym plusem nauki magii było to, że nie trzeba było dużo gadać, a wytężać swój gadzi umysł. No, chyba że ktoś zapyta się o teorię – Plugawa w duszy liczyła na to, że tym razem nie będzie musiała nawijać o definicji maddary i tak dalej.
: 15 wrz 2014, 14:37
autor: Echo Odwetu
Odmienna powoli pokiwała łbem. Łatwiej będzie zrobić atak i obronę razem, nie trzeba będzie tego dzielić na dwie części. Bez zbędnych pogaduszek przeszła od razu do pierwszego zadania, jakim było przetrwanie części teoretycznej.
– Najpierw wymień najczulsze punkty na ciele smoka i powiedz mi jakie ataki i obronę może przeprowadzić za pomocą maddary. – Mruknęła siadając na ziemi. Ciekawe jaka będzie odpowiedź Plugawej.
: 15 wrz 2014, 14:41
autor: Pradawna Łuska
No tak, Azlopea znała swoje cholerne szczęście i spodziewała się części teoretycznej. Usadowiła się wygodniej na swoim zadzie i zaczęła swoją jakże wyczerpującą odpowiedź.
~ Szyja, brzuch, pachwiny, pysk, ogólnie głowa o jeszcze błony skrzydeł. Maddara daje niemal nieskończone możliwości. Atakiem może być kula ognia bądź lodu, plama kwasu, wybuchający liść czy trujące pnącza. Obrona to przykładowo stalowa ściana czy mur, błona ochraniająca ciało czy niezwykle silny podmuch wiatru, odpychający atak ~ odparła, po czym wzięła głębszy oddech. Dla niej to było bardzo dużo gadania.
: 15 wrz 2014, 14:56
autor: Echo Odwetu
Odmienna powoli pokiwała łbem. Dobrze, Plugawa się nie pomyliła, ale o kilku rzeczach zapomniała.
– Jeszcze stawy, ścięgna. Ale poza tym dobrze. Jedynymi rzeczami, które cię ograniczają to twoje siły i wyobraźnia. Pamiętaj, że to, że postanowisz zaatakować dla przykładu lodowym soplem nie znaczy, że ogień musi mu zaszkodzić. Możesz stworzyć go odpornego na ciepło. – Powiedziała spokojnie, spoglądając na Plugawą uważnie. – Dobrze, na razie tyle z teorii, przejdźmy do praktyki. Wycisz umysł i spróbuj mnie zaatakować... na przykład lodowym soplem. – Westchnęła, samej również się wyciszając. Ciekawe jak pójdzie pierwszy atak starszej adeptce.
: 15 wrz 2014, 15:01
autor: Pradawna Łuska
Smoczyca również westchnęła, ale nieco głośniej. Nie podobał jej się fakt, iż to nauka magii, ale trudno. Bez tego nie zostanie wojownikiem, a adeptem zostać do końca życia nie ma zamiaru.
Najpierw zabrała się za poszukiwania źródła maddary. Nie zajęło jej to dużo czasu – po chwili w pewnej części swojego umysłu poczuła dziwne, ale przyjemne ciepło. Tak, to było to. Następnie wyobraziła sobie długi, ale wąski sopel lodu. Skierowany niezwykle ostrym kolcem w stronę szyi Odmiennej, a właściwie gardła, tam gdzie łeb łączy się z szyją. Miał być twardy jak diament i odporny na ciepło. Zabójczo zimny, bardziej od lodu, miał wywołać szok termiczny wskutek nagłego ochłodzenia organizmu. I tak gdyby trafiła, czekałaby kogoś śmierć wskutek przebicia gardła. Pędzący z dużą prędkością, dość lekki, ważący może dwa kilogramy.
Tchnęła maddarę w twór i czekała.
: 15 wrz 2014, 15:25
autor: Echo Odwetu
Odmienna wyobraziła sobie za to całkiem sporą, oszlifowaną kulę zrobioną z diamentu. Miała nawet odbijać światło jak ów kamień, mienić się różnymi kolorami. Mimo tworzywa, z jakiego była wykonana, miała być nieco twardsza i była zdecydowanie bardziej lekka. Samica obserwowała tor lotu tworu Plugawej. Kula miała zbić z toru sopel i tym samym uchronić Odmienną. Twór mógł być zimny, wręcz lodowaty w dotyku. Tchnęła w twór maddarę i z niejakim uśmiechem obserwowała jak oba twory uderzają w siebie, lecąc gdzieś w bok.
– Nieźle jak na pierwszy raz. – Pochwaliła Plugawą, jednak bez większej ilości emocji na pysku. – Teraz ty się broń. – Powiedziała po chwili, tworząc szklaną, małą kulę, w której widać było dziwny, ciemnozielony płyn, będący kwasem. Mimo zawartości żrącej substancji szkło pozostawało nienaruszone. Kula miała z wielką prędkością lecieć w stronę pyska Plugawej, i rozbić się uwalniając kwas. Ciekawe co starsza smoczyca wymyśli teraz. Tchnęła w twór maddarę, gotowa w każdej chwili unicestwić swój twór, gdyby zaszła taka potrzeba.
: 15 wrz 2014, 15:31
autor: Pradawna Łuska
Smoczyca obserwowała, jak sopel wraz z kulą Odmiennej lecą gdzieś w bok, aż w końcu znikają. Nie miała jednak dużo czasu, bo po chwili zauważyła lecącą w jej kierunku kulę pełną zielonego, żrącego kwasu.
Wyobraziła sobie tym razem zwyczajną, diamentową ścianę, lub mur, jak kto woli. Wysoki i szeroki, zasłaniający jej sylwetkę w całości. Naturalnie był niezwykle twardy i wytrzymały, typowej, diamentowej, czyli biało-srebrzystej barwy. Ciężki, odporny na ogień, ale mało prawdopodobne, by ten dał radę unicestwić diament. Tchnęła maddarę w twór i czekała, aż diamentowa ściana pojawi się przed nią.
: 15 wrz 2014, 15:41
autor: Echo Odwetu
Odmienna powoli pokiwała głową. Stworzenie ściany było dobrym posunięciem, chociaż młodsza adeptka pewnie wysłałaby na spotkanie kuli inny twór, albo obserwowałaby lot i stworzyła małą ściankę, coś w rodzaju tarczy, która zasłoniłaby jej głowę.
– Dobrze, teraz ty mnie zaatakuj. – Celowo nie powiedziała dokładnie co ma zrobić Plugawa. Chciała zobaczyć, co starsza smoczyca wymyśli. Na razie małomównej samicy szło bardzo dobrze. Zobaczymy czy szczęście będzie jej towarzyszyło dalej.
: 15 wrz 2014, 15:46
autor: Pradawna Łuska
No, jak na razie szło jej całkiem nieźle, co było dość pocieszającym faktem. Smoczyca mając teraz absolutnie wolną rękę postanowiła stworzyć kolec.
Zrobiony z dość kruchego kamienia, miał być długi i szeroki, w kształcie stożka. Ostro zakończony, wyglądał na zwyczajny, kamienny stożek. Ale tak nie było. W jego środku znajdowała się prawdziwa, gorąca magma. Kolec był wycelowany w klatkę piersiową Odmiennej, a jego zadaniem było trafienie tam i rozkruszenie się, podczas gdy magma miała rozprysnąć się po całej klatce piersiowej samicy zadając jej potworne poparzenia, nie mówiąc już o krwawiącej dziurze powstałej po wbiciu się kolca. Był lekki, tak by bez problemu skruszył się podczas uderzenia.
Znowu tchnięcie maddary i czekanie.
: 15 wrz 2014, 16:08
autor: Echo Odwetu
Odmienna wyobraziła sobie większa trzy razy od kolca kulę lodowatej wody, zamkniętą w czymś w rodzaju gumowej otoczki, przez którą kolec miał wniknąć. W kontakcie z ciepłem woda miała zamarznąć na kość, a kula spaść na ziemię ciężko. Twór młodszej adeptki nie wydzielał woni, biło od niego jednak zimno i miał lecieć szybko w kierunku kolca i zderzyć się z nim. Przelała maddarę w wyobrażenie i obserwowała jak kula i kolec uderzają w siebie. Gdy tylko twór Plugawej wniknął w kulę, woda w niej zamarzła, zatrzymując atak starszej smoczycy. Pokiwała powoli głową, w niemej pochwale. Wyobraziła sobie tym razem pełzające po ziemi, odporne na ciepło, kwas i cięcie pnącza, twarde niemalże niczym diament. Pnączy było pięć, każde miało jasnozieloną, szałwiową barwę i wydawało się być niezwykle giętkie. Miały one pochwycić łapy Plugawej, zaciskając się mocno i prawdopodobnie miażdżąc niektóre kości. Twory pachniały lasem i deszczem, były zimne w dotyku. Były dość grube i długie, szybko się poruszały. Odmienna tchnęła w twór maddarę, zastanawiając się jak Plugawa sobie poradzi z tym atakiem.
: 15 wrz 2014, 16:15
autor: Pradawna Łuska
Azlopea nie myślała długo, widząc pnącza wybijające się w jej kierunku. Wyobraziła sobie, jak zostają one pokryte (każde z osobna) warstwą lodowatego szronu, jakiegoś dwadzieścia razy zimniejszego od lodu. Miał on całkowicie unieruchomić pnącza, które nie były odporne na zimno, lecz na ciepło. Smoczyca tchnęła w to maddarę i czekała na efekt. Wiedziała, że pnącza i tak nic jej nie zrobią, bo gdyby jej się nie udało, to Odmienna zwyczajnie je wycofa. Ale i tak dbała o to, by prawidłowo wykonać obronę.
: 16 wrz 2014, 12:20
autor: Echo Odwetu
// zapomniałaś o barwie, zapachu (możesz napisać, że go nie ma, żeby się nikt nie przyczepił w razie czego) ;)
Jako, że nic się nie stało, Odmienna z cichym prychnięciem machnęła łbem, a pnącza potencjalnie zagrażające Plugawej znikły. Nie była zła, po prostu miała nadzieję, że obejdzie się bez czegoś takiego. No nic, nikt nie jest doskonały. Spojrzała uważnie na starszą adeptkę, przekrzywiając delikatnie łeb. Może przy ataku powiedzie się smoczycy.
– Twoja kolej na atak. – Odezwała się, po szybkim wyciszeniu. Nie chciała w razie czego wypaść jako jedna z bardziej nierozgarniętych czarodziejek.
: 16 wrz 2014, 13:10
autor: Pradawna Łuska
Adeptka westchnęła cicho. Trochę ta nauka się ciągnęła, ale przynajmniej magię będzie miała za sobą, co ją bardzo by ucieszyło. Oby to było ostatnie zadanie, bo po Azlopei było widać, że ma zawroty głowy – zapewne to spowodowało ostatnie niepowodzenie.
Zbierając w sobie resztki sił wyobraziła sobie coś, co nie wymagało zbyt dużo maddary – nie była w stanie zrobić nic więcej, gdyż do zawrotów łba doszedł również pulsujący ból. Atakiem miała być zwyczajna plama kwasu, mająca pojawić się już na nasadzie ogona Odmiennej. Była to plama o dość niewielkiej średnicy, barwy neonowo żółtej. Silnie żrąca substancja nie wydzielała żadnego zapachu. Samica tchnęła maddarę. Poczuła przy tym nasilenie bólu, ale wciąż była przytomna.
Na razie...
: 16 wrz 2014, 13:40
autor: Echo Odwetu
Odmienna wyobraziła sobie na swoim ciele przezroczystą błonę, która przepuszczała powietrze i miała chronić zarówno przed ciepłem i kwasem, jak i zimnem. Twór miał być twardszy od diamentu i przetrzymać większość ataków fizycznych lub za pomocą kolców. Błona była elastyczna i twarda jednocześnie. Nie posiadała barwy ani zapachu. Tchnęła maddarę w twór, patrząc na zetknięcie się dwóch tworów, by po chwili podnieść wzrok obserwując Plugawą. Przekrzywiła lekko pysk i westchnęła cicho.
– Dobrze, chyba na tym skończymy. – Powiedziała spokojnym głosem. Nie chciała być odpowiedzialna za wyczerpanie jednej ze starszych adeptek.
//na razie raport, jak będzie za mało to najwyżej później dopiszemy ;)
: 08 paź 2014, 17:51
autor: Czerwony Kolec
Czerwony, bardzo zgłodniały, przyleciał pędem tutaj. Nie chciał zadręczać młodych łowców w stadzie, zwłaszcza, że sam był już niemłody i nie wypadało mu wychciewać od swojego stada tylu rzeczy. Wpadł więc na ten pomysł, by poprosić łowcę innego stada. Raczej nic nie powinno się stać, ze stadem Życia ma bardzo dobre stosunki. Wcześniej jeszcze wypytał się paru smoków, jak nazywa się łowca Życia. Gdy dotarł do zagajnika, głośno ryknął wzywając go.
: 08 paź 2014, 18:04
autor: Pasterz Kóz
Bezchmurny nie lubił ryknięć. Ot, może się pomyli i przybędzie niepotrzebnie na miejsce, tracąc jedynie czas, bo zareagował na wezwanie, którego nie było przeznaczone dla niego. Mniejsza z tym, pojawił się. Wylądował obok Ognistego, a potem odgarnął ogonem oraz łapami skorupki po orzeszkach i spokojnie usiadł. Jego pysk nie wyrażał czegoś konkretnego, był bardziej obojętny. Co się dziwić, wiele ostatnio przeżył w swoim życiu prywatnym, więc ciągle był zajęty myślami oraz swoim smutkiem. Miał jednak swoje obowiązki.
-Bezchmurne Niebo, łowca- powiedział krótko, a potem machnął łapą. Przed Adeptem pojawił się żubr (4/4), wciąż świeży oraz pyszny. Nikt głodny przy zdrowych zmysłach nie pogardzi tym zwierzęciem.
: 08 paź 2014, 18:27
autor: Czerwony Kolec
Czerwony wielce ucieszył się i zdumiał, widząc, jak szybko dotarł tu ten łowca. Zdziwił się jeszcze bardziej, jak szybko kładzie przed nim jedzenie i jak szybko przedstawia się. Taki sposób bycia podobał się Czerwonemu. Szybko, zwięźle i na temat.
– Dzień dobry! Jestem Czerwony Kolec, adept ze stada Ognia. Naprawdę, ratujesz mi życie. Jestem twoim dłużnikiem, Bezchmurne Niebo. Wielkie szczęście mnie ogarnęło, że mimo różnych stad, dajesz mi za darmo jedzenie. Coś się stało? Widzę, że nie jesteś w najlepszym humorze- podziękował Czerwony i zapytał z troską. W międzyczasie przesunął żubra w swoją stronę, by go nie zapomnieć. Zaraz zaczął konsumpcję, powoli odrywając kawałki i przeżuwając je.