Strona 4 z 34

: 18 lip 2014, 19:40
autor: Jaskiniowy Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Znam smoki, które wytrzymywały dziesięć księżyców bez snu. Dam i ja radę...
Odpowiedział spokojnie, choć zauważył pewną zmianę w zachowaniu smoczycy. Jeśli chciała go urazić w jakiś sposób, to daleka była od tego. Szczególnie wtedy, gdy nie dbał o złe słowa rzucane w jego stronę.
Czy kiedyś dojdę do perfekcji? Nad sobą pracuję, z czasem smok się hartuje, z czasem... Zamyśliłaś się? To zejdź na ziemię. Jak ziścić życiowe marzenie? Trudne zagadnienie losu, złote kamienie, to nasze istnienie, uświadomienie: Czyny w słowa kąszą jak szerszenie, agresywnie... Nie lepiej czasem spojrzeć pozytywnie? Jeszcze będzie czas, by odpoczywać...
Ostatnio Oko miał jakieś złote myśli. Albo pokryte jedynie złotem głupców. Niemniej jednak przez swoje wypowiedzi wyłączał się jakby. Utracił przez chwilę świadomość i coś przemawiałoby za niego. Jednak po pewnym czasie przychodził czas na pełne oświecenie.
Chcę dla swoich bliskich szczęścia i spokoju... Będę ich bronił dniem i nocom, choćbym miał paść od zmęczenia...

: 20 lip 2014, 11:24
autor: Słodycz Zbawienia
//nocą

Patrzyłam na niego tak, jakbym mi oświadczył, że jego życiową partnerką jest sowa. Czy on oszalał? Jak widać zbyt długi czas bez snu nie jest dla nas obojętny. Cóż, cenna lekcja dla mnie. Moje szare ślepia się rozszerzyły, gdy tak po prostu na niego patrzyłam. Po chwili jednak odchrząknęłam. Cicho i dyskretnie. – Wydaje mi się, że powinieneś się jednak przespać. Gadasz głupot. I nikogo nie obronisz w takim stanie. Nasze ciało potrzebuje snu do regeneracji i odpoczynku. Bez tego nasze reakcje są wolniejsze. Nie reagujemy tak precyzyjnie, jak jesteśmy w stanie. Najpierw zadbaj o siebie, później zadbaj o Stado. – zauważyłam. Cóż, nie na darmo przez niemal całe dotychczasowe życie chciałam być uzdrowicielką. To i owo wiedziałam o smoczej naturze.

: 20 lip 2014, 14:04
autor: Jaskiniowy Kolec
//Ludzkiej naturze ? XP//
Sen nie doprowadzi smoka do potrzebnych umiejętności...
Niemniej wiedział, że kiedy ostatnio spał, był znacznie bardziej żywy, gdy ruszył się.
Nie mam zamiaru spać...-Powiedział uparcie, ale jednak jego łeb nagle opadł, a za nim poleciało całe ciało, które ugięło się pod łapami. Przypominało to zwykłe omdlenie na arenie. To było to omdlenie. Normalny smok nie zasypia w przeciągu kilku uderzeń serca.
Jego ciało nie poruszało się przez pewien czas, ale oczywiście po chwili dał z siebie oznaki życia w postaci podnoszącej się i opadającej klatki piersiowej.
Rozpaczliwie niezadbana sierść jednak nadawała mu wygląd konającego smoka...

: 20 lip 2014, 18:31
autor: Słodycz Zbawienia
//nie wiem o co Ci chodzi :P

Gdy tylko dostrzegłam, co się z nim dzieje, od razu do niego doskoczyłam. Taka sytuacja mogłaby mieć niepożądane konsekwencje. Co prawda Oko jest ode mnie większy i cięższy, ale jego zadnie łapy wciąż spoczywały na ziemi. Postanowiłam znaleźć się pod nim tak, aby jego łeb opadł na moje barki. To z pewnością lepsze, niż upadek tak po prostu na ziemię. Powoli opuściłam jego ciało na śnieg i otoczyłam barierą, która miała go ogrzewać. W czasie snu najłatwiej jest nabawić się jakiegoś choróbska. Usiadłam obok niego i po prostu patrzyłam na śpiącego wojownika.

: 20 lip 2014, 20:47
autor: Jaskiniowy Kolec
// Oszukujesz ;<//

Tym razem Oko zmusił samicę do długiego oczekiwania. Dopiero wieczorem, kiedy Złoty pysk prawie się ukrył za horyzontem, wojownik poruszył się niespokojnie i jego sklejone ślepia, dopiero ukazały źrenice. Wszystko to jednak działo się powoli.
Łeb bolał smoka mniej więcej tak mocno jakby oberwał w niego podczas walki. Każdy, nawet drobny mięsień chciał jeszcze więcej odpoczynku... Ale go nie mógł utrzymać.
Smok podniósł się po chwili, dopiero teraz zauważając, że nie leżał całkiem na ziemi. Zbawienna trzymała jego pysk na swoim ramieniu... To dość... Nieoczekiwane. I nagle uświadomił sobie to, że nic nie wie. Jakby dwie, albo trzy godziny przed spotkaniem ze Zbawienną, po prostu się 'wyłączył'.
So? Kdzie jestem? So tu robiłem? Fszystko jakieś ciwne...
Nie było to zbyt dorosłe zachowanie, ale czego się spodziewać po tak zmęczonym smoku, który przebudził się po tylu godzinach...?
Smok dopiero po chwili się 'ogarnął' i spojrzał nieco bardziej bystro na samicę.
Co Ty tu robisz...?

: 21 lip 2014, 12:46
autor: Słodycz Zbawienia
Obserwowałam śpiącego wojownika. Mnie nie chciało się spać. Chociaż Blask zamieszkała w mojej grocie, to znalazłam chwilę na odpoczynek. Ale on, cóż, przesadzał. Obserwowanie go w takiej sytuacji było dość interesującym przeżyciem. Gdy się ocknął, uśmiechnęłam się do niego. Nie zneutralizowałam jednak bańki, dzięki której mógł spokojnie odpoczywać, a powoli opuszczający te tereny mróz mu nie dokuczał. – Nie chciałam, żebyś obudził się sam. – mrugnęłam do niego wesoło.

: 21 lip 2014, 12:57
autor: Jaskiniowy Kolec
Przez chwilę patrzył na Zbawienną z lekkim zdziwieniem. Nie było w nim chłodu tym razem.
Ale...-Chciał coś widocznie powiedzieć w myślach układając jakiś dziwny scenariusz.
Dziękuję... Jestem Ci to dłużny...-Uśmiechnął się nieco blado i rozglądnął się. Zaraz będzie wieczór. Było chłodniej, ale jakoś tego nie odczuwał. Dopiero po chwili się zorientował dlaczego.
Samiec się otrzepał i wyszedł za barierę, tam gdzie było zimniej. Wolał zimno. Gorączka letniej pory nie była zbyt dobra dla niego... Urodził się w zimie i w zimie wolałby pozostać...
Coś my robili... wcześniej?-Zapytał dość tępo, bo nie wiedział co o tej sytuacji myśleć. Był w końcu samcem, a ona samicą... ale to nieważne. On po prostu nie pamiętał. Może Zbawienna nie odbierze tego za rodzaj jakiejś obrazy, a po prostu proste pytanie...

: 21 lip 2014, 23:28
autor: Słodycz Zbawienia
Poklepałam go po barku prawą przednią łapą, zanim wyszedł z mojej kopuły. Wówczas oczywiście nie było sensu jej utrzymywać, dlatego też zneutralizowałam ją. Patrzyłam na Oko, który wydawał się być zakręcony. Czyżby coś się stało? Wiedziałam jednak, że nie jest skory do zwierzeń. Nie chciałam naciskać. Po chwili wzruszyłam barkami, nie dostrzegając podwójnego znaczenia jego słów. Nigdy bym nie pomyślała, że on może widzieć we mnie kogoś więcej niż zwykłą łowczynię, do której można się zwrócić o pomoc. – Ledwie tu przybyłeś, a twoje ciało zażądało odpoczynku. Wyglądało to tak, jakbyś usnął na stojąco. – wyjaśniłam mu z lekkim uśmiechem na pysku.

: 21 lip 2014, 23:36
autor: Jaskiniowy Kolec
No cóż. Skoro tak... To nie wydarzyło się nic nieoczekiwanego. Przynajmniej tyle.
Oko Zmierzchu sam się nie podejrzewał o takie myśli, ale uznawał Słodycz Zbawienia za bardzo...
Nieistotne. Na razie wcale nie zapowiadało się, aby mieli choćby o takich rzeczach rozmawiać. Po co więc psuć... jakże gęstą atmosferę.
W takim razie może ojciec miał nieco racji... Przynajmniej już wiem, że wytrzymałem bez snu dwa i pół księżyca... Więcej nie dałem rady... A jeśli moje stado zostało zaatakowane przez ten czas? Nie wybaczyłbym sobie tego...-Wszystkie swoje przemyślenia i swoje problemy jednak wypowiadał na głos. Zbawienna zaczynała poznawać to, co siedziało w głowie Oka.
Czy może powinienem wyruszyć i odnaleźć te wyverny, które zaatakowały Cień. Może będę w stanie je pokonać i sprawię, że wszyscy będą bezpieczni. Ty też, Zbawienna...-Na koniec spojrzał na samicę i lekko się uśmiechnął. Zbawienna była drugą istotą, która poznała drugie oblicze tego wojownika... Albo dopiero co poznawała.

: 22 lip 2014, 13:06
autor: Słodycz Zbawienia
Podniosłam się, powoli ale płynnie, spokojnie. Zbliżyłam się do Oka i stanęłam naprzeciwko niego. Blisko. Nasze pyski dzieliła jedynie nieznaczna odległość, choć dla mnie nie było w tym nic dwuznacznego. Uniosłam moją lewą łapę i położyłam ją na prawym barku tego samca. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że wbrew pozorom jego futro jest miękkie, a moja łapa się w nim zatopiła. – A na co przydałbyś się Stadu w takim stanie? Po prostu straciłeś przytomność. I tak byś im nie pomógł, a tak przynajmniej się wyspałeś. – uśmiechnęłam się do niego lekko. W tym uśmiechu mnóstwo było ciepła i troski, jakby Oko był niesfornym pisklęciem, które się zraniło i zaczyna panikować. – Jesteś świetnym wojownikiem. Ale nie dałbyś rady całej grupie wyvern. Nie lepiej trzymać się blisko i stanąć do walki wraz ze swoim Stadem? Razem jesteśmy silniejsi. Właśnie dlatego powstały Stada, a ich członkowie wspierają się nawzajem. – mój głos był spokojny i cichy, aby Zmierzch musiał się skupić na tym, co mówię, aby zrozumieć słowa, które wypowiadałam.

: 22 lip 2014, 13:40
autor: Jaskiniowy Kolec
Miękkie? Może i tak. Nigdy nie zwracał na to uwagi. Nigdy też nie zwracał uwagi na dotyk innych. Kiedy ktoś go dotykał, przeważnie był to dość 'bolesny dotyk', bo odbywał się przy walce...
Zawsze mógłbym zatrzymać wyverny na tyle długo, aby reszta się zebrała...-Czy bał się poświęcić życie? Te słowa pokazywały, że w żadnym wypadku się nie bał... Bo i czego miał się bać? Jego życie do tej pory miało sens tylko taki, aby bronić stada. Cóż więcej miał zrobić?
I nie wiem czy chciałbym narażać adeptów i uzdrowicieli na takie zagrożenie. Łowcy też są potrzebni, a nie wiadomo co stałoby się podczas walk...
Tym razem Oko przestał przejmować się dwuznacznością ich bliskości. Na razie zrozumiał, że Zbawiennej o nic takiego nie chodziło.
Niewiele wojowników jest w stadach, a nie potrafiłbym poświęcać życia kogoś innego do takich walk...

: 22 lip 2014, 19:04
autor: Słodycz Zbawienia
Patrzyłam na niego, a w moich ślepiach pojawił się dziwny błysk. Tak, jakby czymś mnie zezłościł. Zabrałam łapę z jego barku, zrobiłam dwa kroki w tył i odwróciłam się do niego grzbietem. Usiadłam na ziemi i uniosłam lekko łeb, wpatrując się w niebo. – Wydaje mi się, że trochę przesadzasz. To do Przywódcy należy pilnowanie, aby smoki młode, niedoświadczone czy niepotrafiące walczyć były bezpieczne. Jesteś wojownikiem, ale nie jesteś najwyższym strażnikiem Stada, w którym żyjesz. – powiedziałam. Gdyby widział mój pysk, dostrzegły złość, która teraz była, cóż, wyeksponowana. Po chwili jednak oblizałam moje gadzie wargi i uspokoiłam się. – Nie jesteś jedynie kupą mięśni, która ma dawać czas innym na ucieczkę czy ukrycie się. Masz być gotowy do walki wtedy, gdy będzie taka potrzeba. Wydaje mi się, że Przywódca zawsze trzyma łapę na sercu, będąc gotowym i zorientowanym co się dzieje.

: 22 lip 2014, 19:52
autor: Jaskiniowy Kolec
Czarodzieje mają atakować przede wszystkim. Potrafią dzięki maddarze wyczarować niezliczone rzeczy. Oni są bronią stada. Wojownicy to tarcze, które mają ochraniać stado. Łowcy to elfie łuki, które zdobywają pożywienie. Przywódca to głowa stada... Taki jest podział. Jestem jedynie narzędziem w walce bez celu, by w końcu oślepnąć od światła w tunelu...
Oko Zmierzchu nie zwykł ustępować. Zrobiłby wszystko dla swojego Ojca-Przywódcy. Będzie bronił stada wewnątrz jak i zewnątrz...
Jeśli bym mógł być najwyższym strażnikiem to stałbym się nim bez najmniejszego wahania. Oddałbym życie za każdego bliskiego mi smoka...
Poświęcenie, odwaga, honor. Albo głupota... Nie do końca wiadomo czym się kierował w życiu. Był jednak przekonany, że nie umrze ze starości. Umrze w walce. Odpierając ataki wroga tak długo, jak tylko będzie w stanie wytrzymać...

: 23 lip 2014, 18:59
autor: Słodycz Zbawienia
Po jego słowach stało się coś, czego nie spodziewałam się nawet ja. Zawsze byłam opanowana, wszystko chowałam wewnątrz siebie. Ale teraz, cóż, moje ciało zadziałało samo. Bez mojej wiedzy, bez nadzoru. Nim się spostrzegłam obróciłam się ku Oku, znalazłam się przy nim, a moja prawa łapa uniosła się, by z cichym plaśnięciem spocząć na pysku samca. Moje ślepia były dziwne. Obraz miałam zamazany, a serce tłukło się w mojej piersi. Patrzyłam na niego, tym razem ze złością, która mnie przerażała.

: 23 lip 2014, 20:49
autor: Jaskiniowy Kolec
Cóż. Wiele się działo w życiu samca. Myślał już o odejściu, zamachu, samobójstwie...
Chodził złymi drogami ku dobremu celu, ale jednak był postrzegany za złego. Los, raz za razem odbierał mu to co posiadał, a jego własny ojciec, za którego dałby się choćby na tortury i śmierć, dokładał to tego własne kamienie... Miał po narodzinach matkę. Zmarła. Została mu odebrana. Potem los odebrał mu siostrę, a o ojcu już nie wspominając. Ojciec dbał tylko o samo wyszkolenie, a nie zachowanie syna. Teraz odebrano mu cel życia, bronienie stada. Na koniec udekorowano to degradacją.
Ja na prawdę... wolałbym umrzeć...
Wyjęczał cicho mrużąc ślepia. Bywały momenty w których nawet wojownik płakał gorzkimi łzami. Nie. On znów był adeptem. Nie wojownikiem...
Dlatego też pojawiły się na jego futrze bruzdy po których zaczęły spływać łzy...

: 23 lip 2014, 20:55
autor: Słodycz Zbawienia
Wiedziałam, że to nie chodzi o to, że go uderzyłam. W końcu jako wojownik Oko obrywał znacznie mocniej. Zmrużyłam ślepia, stojąc tak naprzeciwko niego. – Nigdy więcej nie waż się tak mówić. – mój głos zawsze był spokojny, pełen ciepła i troski. Ale nie teraz. Teraz był poważny, choć pozbawiony głębszych emocji w nich brzmiących. – Jeśli jest ci ciężko to porozmawiaj z ojcem. Zawsze znajdzie dla ciebie czas. Tacy są rodzice. – stwierdziłam, po chwili usiadłam, wciąż jednak patrząc mu w ślepia. – Powiedziałeś mi, że nie należy się nad sobą użalać. Trzeba znaleźć swój cel i do niego dążyć. Czasami wybieramy złą ścieżkę. Tak jak ja, gdy wybrałam się na poszukiwania rośliny, której właściwości chciałam sprawdzać. Weszłam na teren Równinnych. To był mój błąd. Błąd, który sprawił, że mój brat zmarł.

: 23 lip 2014, 21:02
autor: Jaskiniowy Kolec
Ja już nie mam ojca. Prawdę powiedziawszy tylko oszukiwałem się, że go posiadam...
Odpowiedział krótko i przerwał na dłuższą chwilę.
Mój cel został mi odebrany, a spełnione marzenie zostało obrócone w pył. Przywódca wystarczająco zhańbił moje imię...
Nic więcej nie miał do dodania. Nie posłucha Zbawiennej, bo nie jest w stanie odpędzić jego czarnych myśli, po prostu próbując go pocieszyć... Co więcej więc mogła zrobić?
Skrócić jego cierpienia przykładowo. Albo może przekonać go do zmiany stada...? A może jeszcze coś innego?

: 23 lip 2014, 21:07
autor: Słodycz Zbawienia
Zmrużyłam na chwilę ślepia. Zaraz, zaraz, o co tu chodzi? Chyba się pogubiłam. – Tylko mi nie mów, że wasz Przywódca nie żyje. – cóż, to było pierwsze, co wpadło mi do łba. Jednak dopiero po następnych słowach Oka zorientowałam się, że to jednak nie to. Prychnęłam cicho na własną głupotę i potrząsnęłam łbem. – Opowiedz mi o wszystkim O tym, dlaczego jesteś taki. I dlaczego teraz chcesz umrzeć. – poprosiłam. Może spojrzenie smoka trzeciego coś pomoże?

: 23 lip 2014, 22:07
autor: Jaskiniowy Kolec
Dobrocią do bólu przekłuli mi żebra, przewrócili mi łeb, nie mam czasu... na mowę, spadnę za chmur i wpadnę w żałobę...
Rzekł tylko i odsunął się nieco od Zbawiennej.
Nie mam już nic poza wolnością... Jestem jak przypływ, zabieram żniwo całego obozu... To jeden wielki żart... Jestem tylko falą, która kona na brzegu...
Albo oszalał, albo na prawdę nie widział już sensu życia. Nie było czasu już na działanie...
Krew rozsadza mi serce, puls mi tętni w uszach... po lasach krąży pech spuszczony z łańcucha... jak szczute zwierzę wpadłem w sidła Tarrama...
Znów się nieco wycofał, a potem po prostu z przestrachem w oczach wzbił się w powietrze, a potem pognał gdzieś daleko... Niemniej jednak nie kierował się na granicę. Poleciał gdzieś na czarne wzgórza... I tyle go widziała. Gnał jak szalony. Co planował...?

: 13 paź 2014, 9:34
autor: Jad Duszy
Łąka Szczęścia... Cóż za banalna nazwa, przynajmniej w opinii kogoś tak bardzo gardzącego podobnymi bzdurami. A jednak to właśnie tutaj przywędrował sobie Jad, tym razem bez towarzystwa w postaci kompanów. Wydawał się być znudzony, ale jednocześnie jego złote oczy lśniły pewnym ożywieniem, co tworzyło niezapomnianą i niezbyt oczekiwaną mieszankę. Wyglądał również dużo lepiej niż wtedy, gdy nosił imię Zatrutego Płomienia. Wojownik usiadł na łące, spogladając na chwile w niebo. czy ktoś umili jego pobyt tutaj? mówiąc szczerze bardzo ucieszyłby się z towarzystwa pewnego szyderczego osobnika, ale czy ów osobnik zechce się z nim spotkać?

: 14 paź 2014, 19:37
autor: Uśmiech Szydercy.
Jad ma już takie szczęście do wybierania na spotkanie miejsc, których nazwy nijak pasują do spotykających się nań samców. Niewiele po przybyciu ognistego, na niebie zamajaczyła czarna sylwetka owego szyderczego osobnika, który najwyraźniej umili mu pobyt Łące Szczęścia. Brakuje jedynie tęczy na niebie, by dopełnić sielankowego wizerunku // (nie mogłam się powstrzymać xD)
Szyderca widząc Jad, złożył skrzydła i zapikował, by rozłożyć je tuż nad ziemią i wylądować. Potrząsnął łbem i sapnął, wypuszczając gryzący dym z gardła.
– Co tam słychać, zabdykowany Przywódco? – spytał, już na wstępnie rzucając niewinnym żartem. Usadził zad obok Jadu i podrapał się po szyi, wbijając w drugiego Wojownika zaciekawione spojrzenie. Jego ślepia wyrażały rozbawienie, ale i rozleniwienie. Wyglądał na zadowolonego, że wyrwał się od tych wszystkich patroli, ceremonii, paktów...