Strona 4 z 36
: 26 lis 2014, 18:53
autor: Charyzmatyczny Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Charyzmatyczny skupił się..
Cóż, czeka go ciężkie zadanie. Bardzo ciężkie, zmarszczył pyszczek.
Da radę, przecież szkolił się na czarodzieja.
Samiec zgodnie z jej poleceniami zaczął się zbierać do dalszej pracy. Miał sobie wyobrazić kulę, reszta zaś była tylko jego. Miał jej nadać kształt, kolor i wszelkie szczegóły. Samiec od razu przystąpił do działania i zamknął jeszcze mocniej swe ślepia.
Wyobraził sobie beżową kulę, wielkości smoczej łapy. Przypominała ona zwykłą piłkę, kolor beżu był bardzo jasny, przypominający ubarwienie Czarodziejki.
Powierzchnia kuli była gładka, bez żadnych nierówności. Wszystko było wręcz dokładnie sprecyzowane i idealne, została ona utkwiona pomiędzy nimi, tak aby jak doda już do niej maddary, w takim miejscu się pojawiła.
– Gotowe. – Powiedział cicho, dając znak, że kula jest już gotowa. Czyżby teraz miał przelać w nią maddarę?
To już chyba było trudniejsze zadanie.
Jednak był gotów i wierzył, że mu się uda. Na jego pysku grał delikatny uśmiech.. Obraz cały czas był utrzymywany w jego umyśle, da radę.
Musi.
Spojrzał na smoczycę czekając na dalsze polecenia.
Czyli teraz czeka go najgorszy etap.. stworzenie czegoś.
: 26 lis 2014, 19:01
autor: Echo Odwetu
– Zachowaj wyobrażenie kuli w swoim umyśle i poszukaj w sobie źródła maddary. Spróbuj je w sobie poczuć, może nawet zobaczyć w swoim umyśle, gdy je znajdziesz, zaczerpnij z niego maddarę i ostrożnie przelej ją w wyobrażenie, wciąż pamiętając o szczegółach. Jeśli nie określisz czy ma być na ziemi czy wisieć w powietrzu, nikt inny tego za ciebie nie zrobi, a magia może być naprawdę kapryśna. – Powiedziała powoli, czekając aż smok z Życia wykona polecenie. Właściwie lada chwila skończą, podstawy magii precyzyjnej nie były specjalnie trudne.
: 26 lis 2014, 20:01
autor: Charyzmatyczny Kolec
Ursus uśmiechnął się lekko do smoczycy... Cóż, w końcu będzie czarował!
Samiec cały czas utrzymując obraz, pozostawił go w swoim umyśle, jednak teraz szukał czego innego. Szukał teraz po prostu źródła. Wiedział dobrze gdzie ono jest... Wszedł głębiej w swój umysł, czując dziwne uczucie.. to była magia, która przelewała się przez jego ciało. Z pewnościąto właśnie jej szukał. Samiec uśmiechnął się, a maddara jakby tylko nato czekała, wlała się do reszty jego cielska. Teraz była obecna wszędzie. Samiec dodał troszkę maddary w kulę, którą wcześniej stworzył i uważnie spojrzał nabsmoczycę. Uśmiechnął się delikatnie i otworzył oczy, kiedy już dodał maddarę. Co z tego wyjdzie? O ile w ogóle coś wyjdzie.. bynajmniej na obecną chwilę samiec musiał czekać i uważnie obserwować przestrzeń pomiędzy nimi, gdzie miała pojawić się owa kulka... Oczywiście miała ona być w powietrzu.. Czy się uda? Zobaczymy.
: 26 lis 2014, 20:04
autor: Echo Odwetu
Wszystko poszło jak po myśli młodego samca, co zaowocowało delikatnym uśmiechem na pysku tymczasowej nauczycielki. Właściwie podstawy magii precyzyjnej już opanował, jeśli nie miał żadnych pytań, to by było na tyle.
– Jeśli nie masz żadnych wątpliwości czy pytań, to by było na tyle z podstaw. – Powiedziała spokojnie obserwując Ursusa, kto wie, może jeszcze w czymś mogła mu pomóc? Jesli nie, będzie się już zbierać.
//raport MP I
: 26 lis 2014, 20:12
autor: Charyzmatyczny Kolec
Samiec, uśmiechnęł się wesoło, niemalże skacząc z radości.
Potrafił czarować!
Na jego pysku wdał się wielki uśmiech.. Cóż, zawsze o tym marzył, a teraz marzenie stało się prawdą..
Nic tylko się cieszyć i dalej szkolić.
W końcu zostanie czarodziejem. Spojrzał na smoczycę.. Miał ostatnią prośbę..
– Pokażesz mi proszę Zmiano podstawy magii ataku i magii obrony? Jako wspólna mała walka? – Zapytał z blaskiem w ślepiach.. Cóż, tylko ona mogła mu przekazać tę wiedzę.. Nie znał nikogo innego. Zmarszczył swój pysk, oczekując niecierpliwie jen odpowiedzi..
.. Oby się zgodziła. Samczyk nie odrywał od niej błękitnych ślepi.. Jaka będzie jej reakcja? Zgodzi się czy też odmówi?
: 26 lis 2014, 20:29
autor: Echo Odwetu
I tutaj rozczarowanie dla Ursusa. Od pewnego czasu nie uczyła magii ataku i obrony, nie smoków spoza Ognia. Przynajmniej nie za nic. Spojrzała na młodego krzywiąc się delikatnie i podnosząc pysk.
– Niestety, ale nie spełnię twojej prośby. Ale możesz się zwrócić do Pryzmatycznej Łuski z twojego stada, pomogłam jej księżyce temu z nauką, zanim zaczęła się ta cała wojna między Ogniem i Życiem. Twój mistrz czy też mistrzyni powinien móc cię tego nauczyć, albo rodzice. – Mruknęła niekoniecznie wesoło czując się z odmawianiem temu pisklęciu. No, nie pisklęciu właściwie, Ursus był w wieku adepta. Z drugiej strony jednak w jej interesie leżało, aby Ogień wrócił do dawnej potęgi, no i już się przekonała, że uczenie takich umiejętności za darmo lubi się zemścić.
: 10 sty 2015, 22:05
autor: Masaf
Szedł nieśpiesznym, miarowym krokiem, ostrożnie klucząc między drzewami. W taki dzień jak dziś, dolina była naprawdę dobrym miejscem- porywisty wiatr jaki dzisiaj hulał na terytoriach trzech stad nie był tu tak odczuwalny jak w innych miejscach. Konary chwiały się lekko pod naporem powiewu, któremu udało się dostać do tego miejsca. Gałęzie trzaskały i szumiały w stałym tempie udowadniając nazwę tego terenu.
Masaf zatrzymał się tuż przed jednym z największych drzew jakie tu rosły. Sędziwym dębem o naprawdę imponującym pniu. Z uwagą przyjrzał się roślinie, po czym przycupnął pomiędzy grubymi korzeniami. Starannie otulił się skrzydłami i powoli zabrał się za czyszczenie szponów u przednich łap.
Odkąd znalazł się na tych terenach, minęło już 4 księżyce, nawet nie wiedział kiedy, a czym dłużej tu przebywał, tym bardziej tutejsze smoki go ciekawiły- ich kultura była zupełnie inna od tej, którą znał do tej pory.
: 10 sty 2015, 23:03
autor: Krnąbrny Kolec
Samiec od dłuższego czasu błąkał się po okolicy Bliźniaczych Skał, albowiem poszukiwał schronienia dla siebie i swego pokaźnego ekwipunku, który mógłby ukryć przed spojrzeniami zazdrosnych gapiów. Niósł naręcze kamieni szlachetnych, co nadawało mu dość pokracznego wyglądu. Smok próbujący przemieszczać się na dwóch łapach jest iście zabawnym widokiem, zwłaszcza gdy tego efekt jest marny i kilkukrotnie potykał się o przeszkody i wypukłości podłoża.
Dostrzegłszy sylwetkę pisklęcia, które z głupim wyrazem pyska przyglądało się pniu drzewa, prychnął, jakoby to stanowiło kolejny problem. Odłożył ostrożnie swe skarby, by za moment podkopać je śniegiem. Nie było szans, aby Masaf dostrzegł zawartość jego ekwipunku.
Samotnie ruszył ku pisklęciu, chcąc zbadać jego pochodzenie i cel. Cóż młodzik miałby robić sam na sam w dolinie, bez żywej duszy w okolicy? Czyżby był małym zbereźnikiem, który głaszcze się gdy nikt nie patrzy?
: 11 sty 2015, 18:40
autor: Masaf
Zauważywszy kątem oka ruch między drzewami, uniósł głowę spoglądając na wyjątkowo dziwne zjawisko poruszające się pokracznie w pewnej odległości od pisklęcia. Smok idący na dwóch łapach choć miał do dyspozycji cztery? Czyżby jakiś głaz spadł mu na głowę, gdy wychodził z jaskini i poprzestawiał co nieco w głowie? Gdyby Masaf wiedział czym jest cyrk, zapewne uznałby iż ten osobnik z niego uciekł.
Przyglądał mu się w milczeniu, wciąż leżąc pomiędzy korzeniami starego dębu- widział jak smok się zatrzymuje lecz nie był w stanie dostrzec co zrobił, bo zaraz ruszył w jego stronę. Nigdy nie widział tego osobnika.
Czemu był tutaj zupełnie sam? Na pewno nie był zbereźnikiem, ani niczym podobnym, czego najprawdopodobniej nie można było spodziewać się po nadchodzącym adepcie, skoro takie myśli nasuwały mu się na umysł. Pisklę najzwyczajniej w świecie trafiło tu przypadkiem, poznając nowe tereny, na których przyszło mu żyć.
: 11 sty 2015, 21:08
autor: Krnąbrny Kolec
Mimowolnie uniósł kąciki pyska, albowiem miał pewna słabość do piskląt. Przywodziły mu na myśl jego młode księżyce, kiedy pod opieką Spłowiałej Rzeczywistości rozwijał swe talenty i umiejętności. Wiele dałby, by choć na moment powrócić do tak pięknych chwil. Miał świadomość, iż prawdopodobnie nigdy się nie powtórzą, chyba że jemu przypadnie rola ojca.
Usiadł jak gdyby nigdy nic, swe łapy owijając szczelnie ogonem. Chłód doskwierał, lecz przez sześć księżyców spędzonych na terenach Wolnych Stad, zdołał do nich przywyknąć. Skrzydła ciasno przycisnął do boków, co pozwoliło dłużej przebywać na otwartej przestrzeni, gdzie wiatr, choć ujarzmiała go dolina, także powiewał. Kątem oka obserwował towarzysza, który także zwrócił wzrok w jego kierunku. Nic dziwnego, był nieznajomym o możliwie złych zamiarach.
Zebrał się w sobie, wzdychając głęboko. Nie przywykł do nawiązywania rozmów, lecz czym prędzej musiał tę wadę zwalczyć.
– Co tu robisz? – Zagadnął sztywno, choć ton jego głos był nieco zbyt ostry. Bywało tak, iż nie potrafił go dostosować do wieku swego rozmówcy.
Czujnie oceniał reakcję skrajnego, spodziewając się właściwie wszystkiego po obcym. Młodość wcale nie równała się z niewinnością.
: 12 sty 2015, 19:30
autor: Masaf
Młody samiec nie odczuwał chłodu w ogóle, przez połowę swojego życia znosił o wiele niższe temperatury niż te panujące tutaj, ba, mógłby wręcz stwierdzić, że jest tu nieco za ciepło- miejmy nadzieję, że wraz z wiekiem dostosuje się do temperatur wyższych, bowiem Pora Gorejącego Słońca może być dla niego bardzo uciążliwa.
Patrzył uważnie na przybyłego smoka z nieskrywaną nieufnością. Jego nozdrza poruszyły się lekko, gdy starał się określić przynależność stadną tego osobnika. Cień? Dawno nie miał okazji mieć do czynienia z kimś z własnego stada, była to miła odmiana pośród wszystkich smoków Życia, które poznał w ostatnim czasie. Końcówka ogona drgnęła gwałtownie, po czym obwinęła się ciaśniej wokół łap smoczątka
– Siedzę.– odparł krótko, swoim cichym, gardłowym, stanowczo nie pisklęcym głosem- Pochodzisz ze Stada Cienia?– zapytał, chcąc się upewnić co do słuszności swojej interpretacji woni.
Nie poczuł się dotknięty ani zniechęcony ostrym tonem rozmówcy, prawdę powiedziawszy wręcz nie zwrócił na niego uwagi.
: 12 sty 2015, 20:09
autor: Krnąbrny Kolec
Charakter adepta był niejako skomplikowany, albowiem główną wyznawaną przezeń wartością był honor, a przecież i on z ostrzem u gardzieli się jego wyzbędzie. Uważał siebie za wielkiego pana, który może sam o sobie decydować, a przecież był nikim więcej, jak przyszłym wojownikiem. Choć i to stało pod znakiem zapytania, gdyż czyhało nań wiele niebezpieczeństw, które jego żywot mogą ukrócić wcześniej niż się tego spodziewano.
Ponadto miał bardzo prostą klasyfikację świata. Dzielił smoki na czyste i brudne, tudzież do pierwszej kategorii włączane były osoby o pewnych zasadach moralnych, do drugiej zaś patałachy lubujące się w bezinteresownym krzywdzeniu innych.
Był raczej samolubny, choć sam o sobie tego by nie powiedział. Uważał opiekę nad utraconym bratem za wielkie poświęcenie, choć w rzeczywistości było to nic więcej niż dotrzymanie towarzystwa. Z każdym dniem uświadamiał sobie więcej swych błędów i miał ochotę czym prędzej je odkręcić. Niestety słowo się rzekło i by naprawić swe złe postępowanie, będzie musiał znaleźć ku temu odpowiednią drogę. Póki co nie miał pretekstu, by ponownie zacieśnić stosunki ze swym rodzeństwem.
Całość uwieńczała słabość do piskląt, choć z jego ostrym charakterkiem wydawało się to nieco absurdalne. Sprawiał pozory cwaniaczka, lecz w istocie się martwił. Ponadto tęskno mu było do starych księżyców.
Wzruszył barkami na jego odpowiedź. Krnąbrny nie należał do najlepszych rozmówców i nie wiedział jak powinna przebiegać swobodna pogawędka. Wolał, gdy to jego interlokutorzy przejmowali inicjatywę, co w tym momencie zrobił Masaf.
– Chyba żartujesz. – Odparł zniesmaczony, kręcąc przecząco łbem. Mimika jego pyska wydawała się nader zabawna, gdy ściągnął swe łuki brwiowe i zmarszczył nos, lekko rozdziawiając paszczę. Nie reagował już agresywnie, gdy nieświadomi niczego porównywali go do członków tegoż zgrupowania, co świadczyło o jego poprawie.
– Jestem samotnikiem. – Dodał po chwili, dostosowując swój ton głosu. Był on spokojny i miał w sobie nutę łagodności.
: 12 sty 2015, 21:27
autor: Masaf
Charakter Masafa ciężko było dokładnie określić ze względu na jego dość młody jeszcze wiek, a także na nową sytuację w jakiej się znalazł. Od najwcześniejszych księżyców wpajane miał do głowy, że przeżyć może tylko najsilniejszy, zakodował sobie pod tą kudłatą czupryną najprostszą zasadę jaką rządził się świat- "zabij albo zostaniesz zabity". Był typem samotnika i indywidualisty, matka skutecznie wpoiła mu do głowy iż życie w stadzie jest oznaką słabości- był świadomy swojej słabości, młodego wieku, miernych umiejętności. Wiedział, że po rozdzieleniu się Rafumel, nie miał szans na przeżycie, dlatego bez zbędnych komentarzy pogodził się z nowym rozdziałem w swoim życiu- funkcjonowaniem w stadzie. Coś co było złe, teraz okazało się potrzebne. Było to doświadczenie zupełnie inne niż te dotychczasowe, stadne smoki wykazywały się całkiem inną kulturą niż ta, którą znał. Trudne życie i w pewnym sensie okrutne wychowanie, nie stworzyły z niego małego mordercy, a przynajmniej nie do końca. Pisklę nauczyło się grać różne role w zależności od tego co w danej chwili potrzebował- raz był całkiem niewinnym młodym smokiem, by w innej sytuacji zamienić się w małą bestię. Mógł się płaszczyć przed kimś, ale pod warunkiem, że mógł zyskać to co uważał za najcenniejsze- wiedzę i umiejętności. W jego przypadku ciężko mówić o honorze, dla własnego zysku zapewne wbiłby szpony w grzbiet kogoś, kto uważał go za przyjaciela.
W tej kwestii oba samce miały ze sobą coś wspólnego- egoizm, z tą różnicą, że bękart tego nie ukrywał i gdyby zaszła taka potrzeba to sam określiłby się w ten sposób. Miał rodzeństwo, lecz nie zdążył go poznać- zmarło zaraz po tym jak się wykluło, pisklęta nie pokryte w pełni futrem miały minimalne szanse na przeżycie w surowym klimacie północy. Nikt nigdy nie nauczył go troski o kogoś innego, nie znał prostych pojęć jak 'przyjaciel', 'miłość', 'rodzina', lecz w zamian za to poznał jedno, w jego mniemaniu najważniejsze- ja. Nie był jednak zadufany w sobie, nienawidził mówić o sobie i sądził, że im więcej kwestii jego osoby zostanie tajemnicą, tym lepiej.
Masaf również nie był smokiem rozmownym, wolał obserwować w milczeniu, ale jeśli chciał wyjść z etapu bezbronnego pisklęcia- musiał schować pod łuski niechęć do mówienia i starać się wydobyć z rozmówcy to czego potrzebował.
Przekręcił lekko głowę na bok, przyglądając się z zaciekawieniem w smoka, którego woń jeszcze dość wyraźnie określała niedawną przynależność do tegoż stada. Wypustki na ciele pisklęcia bardzo delikatnie rozbłysły bladym światłem.
– Nadal pachniesz Stadem Cienia.– stwierdził krótko nie odrywając wzroku.
: 05 lut 2015, 19:58
autor: Azyl Zabłąkanych
Jaźń, zachęcone do zwiedzania terenów wspólnych przez opowieści i swoją ciekawość, szybko nauczyło się poruszać poza granicami stada. Dziś, na cel obierając Bliźniacze Skały, szła radośnie, mijając z uśmiechem wymalowanym na pysku śnieżne zaspy, skały, kamienie i rośliny.
Wilczy niedługo powinien mieć ceremonię, tak jej się wydawało. W końcu zostanie łowcą. Taki ktoś jak on musi znać dużo pożytecznych rzeczy, westchnęła w myślach. Była wystarczająco duża, a tak przynajmniej jej się zdawało, by również zacząć uczyć się polować. Nie chciała jednak wszystkim obciążać Runy, a Ogniści nie byli zbyt... towarzyscy.
Sapnęła cicho, zrezygnowana. I co teraz?
Jako, że była sama, przypadła niżej na łapki, udając, iż poznała już sztukę skradania się. Nieudolne to były próby – ktokolwiek, kto obserwowałby ją z ukrycia, mógłby wręcz załamać się nad poziomem jej umiejętności i mieć idealną okazję, by kruszynę nieco poprawić.
: 05 lut 2015, 20:14
autor: Niebieski Kolec
I rzeczywiście ktoś ją obserwował i rzeczywiście był bliski załamania widząc jej nieudolne próby. Tym obserwatorem byłem ja. Za pomocą magii stworzyłem na sobie białą błonę, która w pełni zlewała się z jedną zaspą, do której wcześniej uśmiechnęła się smoczyca. ~ Bardziej ugnij łapy i unieś łepek~ Smoczyca mogła usłyszeć głos za sobą. Głos zimny jak lód...
: 05 lut 2015, 22:04
autor: Azyl Zabłąkanych
Całe to przypadnięcie niżej na łapki trwało dosłownie chwilkę, wykonane przez krótki – być może nieco pisklęcy – impuls w jej umyśle. Już miała powrócić do normalniejszej pozycji, gdy do jej uszu dobiegł nieznany jej głos, który wprawił ją w skrajne przerażenie.
Osłupiała, wyprostowała się. Dźwięk rozbrzmiewający za nią – niski, zimny, bezuczuciowy – zaraz potem zniknął, zostawiając w małej mieszane uczucia. Łepek? Całe to zdrobnienie niestety zniszczyło całe wrażenie.
– Kto tu jest?
Rozejrzała się bacznie, przenosząc na każde po kolei drzewo i każdą po kolei zaspę wzrok uważnych, błękitnych ślepi z jasnymi źrenicami, jednak nie udało się jej nic dostrzec ani za sobą, ani po bokach. Ale do jej nozdrzy dobiegł zapach... żywicy? Ktoś stroi sobie ze mnie żarty, pomyślała ze złością.
Ale usłuchała.
Po raz kolejny zniżyła się, przybierając odpowiednią pozycję. Stosując się do rad nieznajomego, ugięła nieco mocniej niż wcześniej stawy w kolanach, zniżając całe ciało do pewnego poziomu. Uniosła nieco łepek. Tknięta przeczuciem, iż postawa ta może przypominać tę związaną z biegiem i skakaniem, delikatnie uniosła ogon i usztywniła go, jednak wciąż mógł on poruszać się powoli na boki.
Rozejrzała się dookoła, czekając na aprobatę lub dalsze wskazówki.
: 06 lut 2015, 18:24
autor: Niebieski Kolec
Głos ponownie nie rozbrzmiał lecz samiczka mogła zauważyć, że jedna z zasp zaczyna się poruszać, a po chwili jej koniec staje się jaskrawo zielony. Po chwili cały kamuflaż zniknął i oczom pisklęcia ukazał się kolorowy łowca siadający naprzeciw jej. ~ Jeśli chcesz mogę cię tego nauczyć...~ Powiedziałem chłodno głosem, który mógł wywołać ciarki na grzbiecie.
: 06 lut 2015, 18:52
autor: Azyl Zabłąkanych
Rozejrzała się uważnie. Cisza. Niepokojący brak odpowiedzi wprawił ją w niemałe zakłopotanie. A co, jeżeli jej się jedynie wydawało?
Zaraz potem coś, co jeszcze chwilę wydawało jej się być jedną z licznych zasp, poruszyło się nieznacznie, co przyprawiło ją o co najmniej szybsze uderzenia serca. Biały kolor dotychczas ją pokrywający zniknął – wraz z szarością, która zaczęła ukazywać się jej ślepiom, rozpoznała kształt smoka. Odetchnęła cicho.
Duży, postawny, widać było, że wprawiony w łowach i, co najistotniejsze, wiele od niej starszy. W porównaniu do niego wydawała się malutka – drobne, niewielkie ciałko północno drzewnego smoka zdawało się przejąć większośc charakterystycznych dla drugiej rasy cechy – między innymi wzrost. Zadarła łepek. Fioletowe ślepia, lustrujące je z uwagą nie wydawały się być groźne, w porównaniu do głosu, który usłyszała chwilę potem.
– Byłabym wdzięczna. – Uśmiechnęła się lekko, próbując rozmrozić mroczne serce.
Rzeczywiście pachniał żywicą. A więc miała rację! To Życie pachnie w taki charakterystyczny, przyjemny dla jej nosa sposób.
– Jeśli masz czas i ochotę, oczywiście – dodała szybko, spoglądając doń przepraszająco. – Moje imię to Jaźń. A twoje miano?
Cały czas utrzymywała pozycję odpowiednią do skradania się. Wyglądało to dość komicznie.
– Co dalej? – zapytała łagodnie.
: 06 lut 2015, 21:54
autor: Niebieski Kolec
~ Dalej jest teoria... Powiedz mi na co trzeba zwrócić uwagę podczas skradania?~ Spytałem z lekkim uśmiechem widniejącym na moim dotychczas chłodnym pysku. Mam nadzieję, że Jaźń sobie poradzi. ~ Zwą mnie Głos Zapomnienia.~ Powiedziałem tym razem ciepło. Tak pokrzepiająco.
: 07 lut 2015, 14:54
autor: Azyl Zabłąkanych
Ucieszyła się, gdy gad, wciąż mierząc ją spojrzeniem swych fioletowych ślepi w końcu rozpromienił się. Tak wygląda się o wiele lepiej, zaśmiała się lekko w duchu. Gdy odezwał się, jego głos wydawał się być o wiele cieplejszy. Zrezygnował z udawania mrocznego, przeleciało jej przez myśl i uśmiechnęła się lekko.
– Teoria – powtórzyła cicho, rezygnując z przybranej chwilę wcześniej postawy i siadając przed swym nauczycielem. Najwyżej zrobi to jeszcze raz, gdy przejdą do prawdziwej nauki.
Gdy wspomniał o swoim imieniu, spojrzała nań przyjaźnie, ciesząc się z ciepłego tonu, jaki dotarł do jej uszu. Tak, tak było zdecydowanie lepiej! Zaraz potem jednak powróciła do wcześniejszego tematu.
– Skradanie to ciche podejście do zwierzyny bądź kogoś niezauważonym, więc zapewne muszę uważać na wszystko, co może wywołać jakikolwiek hałas – odezwała się, zamyślona. Błękitne ślepia z jasnymi źrenicami spoglądały nieobecnie na horyzont. – Omijać przeszkody, gałązki, kruche, zeschnięte liście, kałuże, śnieg. Cały czas też muszę utrzymywać odpowiednią pozycję – łapy ugięte, łeb wyciągnięty, ogon nieco podniesiony, skrzydła przy ciele – żeby pozostać niezauważoną i być gotową do skoku, i ataku – wyjaśniła.
Miała na dzieję, że dobrze jej się wydawało. Gdy skończyła, spojrzała ciekawie na Głos, oczekując słów aprobaty bądź dalszych wyjaśnień.
: 07 lut 2015, 15:05
autor: Niebieski Kolec
Po wysłuchaniu jej słów i, krótkiej chwili zastanowienia otworzyłem pysk w celu powiedzenia czegoś. ~ Pamiętaj jeszcze o wietrze. Jeśli wiatr będzie wiał ci zza pleców prosto w zwierzę to ono wyczuje twój zapach i ucieknie.~ Nagle kawałek od nas zaczęła paść się mała sarna, która najwyraźniej odłączyła się od swojego stada. Bez słów popatrzyłem się wymownie na Jaźń i kiwnąłem głową w stronę sarny. Wiatr jednak jej nie sprzyjał.