Strona 4 z 32
: 18 sie 2014, 15:17
autor: Niebieski Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przybyłem w kolejne ciche miejsce. Było idealne w promieniu kilku skoków nie widać było żywej duszy. Można tu było w spokoju poćwiczyć wcześniej nabyte umiejętności czyli w tym przypadku bieg. Las był do tego wręcz idealnym miejscem. Nikogo tu nie było, a drzewa stanowiły naturalne przeszkody. Chwilę pomyślałem jak mógłbym polepszyć swoją umiejętność. Może zajmę się skręcaniem z dużą prędkością między drzewami. To chyba był dobry pomysł. Przyjąłem pozycję. Łapy ugiąłem, skrzydła miałem złożone do boków. Łeb ustawiłem nisko, a ogon tak by tworzył równą linię z kręgosłupem. Chyba byłem gotowy do biegu, ale coś mnie powstrzymało. Pragnienie, bo w końcu jak można biegać o suchym pysku. Zacząłem powoli przemierzać las w poszukiwaniu strumyka, rzeczki lub jeziorka. Trochę to trwało nim znalazłem strumy. Był dość płytki, ale na tyle duży by zmieścić w nim pysk. Napiłem się i pomyślałem, że nie opłaca mi się wracać tam skąd rozpocząłem poszukiwania. Przecież nie chcę wracać do obozu po zmroku, byłoby to zbyt niebezpieczne.
– To może tu...– Sam nie wiem dlaczego mruknąłem sam do siebie. Chociaż to nie jest aż tak głupi pomysł. Znowu przyjąłem pozycję. Chwilę odczekałem... i ruszyłem z cała swoją siłą. Łapy miałem jakby w transie- same wiodły mnie przez las, pomiędzy konarami i drzewami, ale to było za mało... biegłem za słabo jak na swoje możliwości. Przyśpieszyłem biegu. Teraz biegłem na prawdę szybko. Kolory drzew... i ogólnie drzewa zaczęły się ze sobą zlewać, a zimne strumienie powietrza leciały w oczy. Ale to jeszcze nie wszystko teraz jeszcze muszę skręcać. Pierwsze drzewo do wyminięcia. Biegłem na nie i nagle... Wszystko się zatrzymało łącznie ze mną. Poczułem ostry ból głowy... czyżbym nie wyminął drzewa. To wstyd, przecież wkrótce zostanę łowcą. Wtedy przypomniały mi się słowa Sumiennego. Napędzany nimi wstałem i zacząłem biec, szybciej niż wcześniej... przynajmniej mi się tak zdawało. Po chwili napotkałem na swojej drodze kolejne drzewo. " Tym razem je wyminę." Te zdanie powtarzałem sobie w duchu. Gdy byłem tuż przed nim skręciłem w lewo przenosząc na tą stronę ciało, a ogon w drugą stronę czyli w prawo. Tak teraz się mi udało, ale to mógł być tylko przypadek... trzeba ćwiczyć nadal. Napotkałem kolejne drzewo. Tera spróbuję może skręcić w drugą stronę. Oczywiście cały czas utrzymywałem dużą prędkość by przed drzewem przechylić ciało na prawo, a ogon na lewo. Kolejny raz się udało. Powtórzyłem to jeszcze kilka razy przy kolejnych drzewach by po paru godzinach ćwiczeń wycieńczony położyć się pod jednym z drzew. " Dzisiejszy dzień był udany..." Powiedziałem sobie w duchu.
– Ale nadal muszę ćwiczyć...– Ale to już powiedziałem sam do siebie na głos. Nie wiem dlaczego... może to wina przemęczenia. Powoli zaczęło się ściemniać, a więc dobrym pomysłem byłby powrót do domu. Tak myślałem by po chwili wzbić się w powietrze i lecieć w kierunku Życia.
: 16 wrz 2014, 19:05
autor: Niepamięć Świtu
Czas w końcu poćwiczyć nieco z łowieckiego fachu. Las wydał się Umykającej całkiem dobrym miejscem do nauki śledzenia. Adeptka rozejrzała się, po czym odetchnęła. Wciągnęła powietrze w nozdrza, chcąc posmakować powietrza, być może wyłapać jakąś woń. Nic z tego, bynajmniej nie teraz. Może winna była najpierw przypomnieć sobie nieco z teorii? Śledzić uczyła się już jakiś czas temu. Warto sprawdzić, czy wiedza niewywietrzana. Także przed faktycznym rozpoczęciem tropienia, Umykająca przysiadła na zadnich łapach, przypominając sobie. Śledzenie to umiejętność, która pozwalała znaleźć, rozpoznać ślady a potem podążyć za nimi. Wiedziała, że warto podążać za najświeższymi śladami i że najlepiej jest angażować podczas śledzenia wszystkie swoje zmysły, ale także i rozum. Co do śladów, które zostawiała za sobą zwierzyna, należały do nich przede wszystkim zapach i odciski na ziemi, które przy okazji mogą pomóc w rozróżnieniu gatunku zwierzęcia, wydeptana trawa, naruszona ziemia czy rośliny, zadrapana kora drzew, trop futra, odchody czy mocz. No i naturalnie pozostawał też dźwięk. Umykająca pokiwała powoli łbem, powtarzając sobie te wszystkie informacje, po czym ruszyła przed siebie. Po prostu, chcąc znaleźć jakiś trop, po którym mogłaby podążyć. Szła cicho, na miękkich łapach, rozglądając się. Nie wbijała swojego wzroku w ziemię, chociaż i na podłoże spoglądała, mając w nadziei rozpoznać jakieś tropy, ale patrzyła po drzewach i krzakach. Zwierzęta, szczególnie mówiąc o roślinożercach, skubały często nie tylko gałązki, ale i korzonki czy trawę, o którym Umykająca sobie również przypomniała. Nie szukała byle jakichś śladów, tylko faktycznych tropów, świeżych i wyraźnych, aby w ogóle mieć szansę coś znaleźć. Z początku szła tylko przed siebie, ale w końcu postanowiła przystanąć, bo nie za wiele znalazła. Zaczęła iść po spirali, tak jak podczas nauki podstaw. W ten sposób obada większy teren niż idąc cały czas przed siebie. Oddychała miarowo, oddychając leśnym powietrzem, chcąc wyłapać zapach zwierzyny. Nasłuchiwała, ignorując ćwierkanie ptaków oraz odgłosy własnych kroków. Wzrokiem omiatała otoczenie. W końcu coś wyłapała, wyraźny odcisk w zwilgotniałej ziemi, najpewniej po deszczu. Odcisk przypominał racicę, mniejszą od tej, którą Umykająca widziała już raz na polowaniu, obstawiała wiec sarnę. W dodatku odcisków nie było zbyt dużo, obstawiała więc pojedynczego osobnika. W zasadzie nie wiedziała czy to lepiej, bo więcej zwierząt pozostawia więcej śladów, ale powinna sobie poradzić. Pochyliła łeb, obwąchując trop. Sprawdzając za równo to, czy jest świeży, jak i po prostu chcąc zapamiętać woń sarny.
Uniosła wzrok, rozglądając się jeszcze raz. Ślady odznaczyły się tylko w jednym miejscu, nie prowadziły daleko. W powietrzu nadal unosił się lekki, wietrzejący już zapach zwierzyny. Pomimo zastałego powietrza, czuła, że woń również nie zaprowadzi jej do sarny. Westchnęła cicho, mimo wszystko podążając w stronę, którą wskazywały ślady. Szła na lekkich łapach, bardziej już koncentrując się na zauważeniu jakichś jeszcze śladów, niżeli zwietrzeniu czegoś. Rozglądała się zarówno na poziomie ściółki leśnej, jak i runa oraz podszytu. Patrzyła, czy na drzewach nie ma przypadkiem zerwanej kory, albo zaczepionej w nią sierści, tak samo jak w krzakach i mniejszych roślinach.
Długo nie mogła niczego konkretnego wypatrzeć, ale nie niecierpliwiła się, wiedząc, że sarna nie powinna być daleko, i że w końcu cos znajdzie. Rozglądając się tak, jej wzrok dostrzegł wyraźnie obgryzioną z listków gałązkę, na poziomie, który wyraźnie wskazywał na to, że nie mógł być to jakiś większy zwierz, tym bardziej mały, w dodatku zapach rozwiewał wątpliwości. Spojrzała jeszcze po ziemi, myśląc sobie, że zwierze mogło zostawić po sobie jeszcze jakieś odciski. Nie myliła się. Na ziemi, tylko gdzieniegdzie porośniętej trawą, odcisnęły się racice. Umykająca nie mogła pomylić śladów z niczym innym, w dodatku zapach się nasilił. Sarna musiała być blisko. Adeptka pochyliła się jeszcze bardziej na łapach, uginając je, jak do skradania. Zaczęła podążać za śladami, uważnie stawiając łapy, nie rezygnując jeszcze z rozglądania się. Zawsze mogła znaleźć jeszcze jakąś wskazówkę, oprócz samych śladów. Kilka ogonów dalej kora jednego z drzew była wyraźnie naruszona, adeptka zauważyła również małą kępkę futra zahaczoną oń. Niedługo potem, podążając tak za tropami, usłyszała i dźwięk. Szelest roślin, o które prawdopodobnie otarło się zwierze, a potem i jakby szczeknięcie. Umykająca w kilku następnych krokach podeszła wystarczająco, blisko, aby móc zobaczyć sarnę, nawet pomiędzy gąszczem lasu. Stała jeszcze chwilkę, po czym najzwyczajniej w świecie zrobiła susa do przodu, wyskakując przed jeleniowatym. Sarna, jak to sarna, czmychnęła pomiędzy drzewami, adeptka natomiast została w miejscu, zadowolona z treningu. Zamiotła ogonem po ziemi, po czym ruszyła w stronę obozu.
: 17 paź 2014, 1:10
autor: Turkusowa Łuska
Turkusowa szukała jakiegoś spokojnego i pustego miejsca żeby poćwiczyć nabyte umiejętności no może nie tyle co nabyte bo jeszcze nie umiała wszystkiego na perfekt ale już tak co nieco rozumiała i umiała wykonać a to czy zaliczyła na piątkę to zależy tylko i wyłącznie od jej nauczyciela którym był Jad Duszy. chciała w przyszłości być chociaż taka dobra jak on kiedy będzie w swoim ''zawodzie'', którym ma być wojownik a może kiedyś za milion lat uda jej się przerosnąć mistrza? czy wgl. to jest wykonalne? chyba raczej nie ale nadzieję zawsze można mieć chociaż mówią, że jest ona zgubna ale w coś przecież trzeba wierzyć prawda?
te wszystkie myśli biegały po głowie młodej adeptki do tego stopnia, że nie zwracała uwagi na to co się dzieje wokół niej i na inne smoki, których na obecny moment nie widziała a właściwe nie patrzyła na to czy są czy też jest sama zamknęła się w sobie. kiedy dotarła na wybrane miejsce rozejrzała się wpierw czy nie będzie nikomu przeszkadzała kiedy będzie sb. ćwiczyła ale nie zauważyła żadnego osobnika tylko czuła zapach, że był tu niedawno ktoś z jej stada. ciekawe kto to był? zastanowiła się chwilę po czym skupiła się na zadaniach które postanowiła poćwiczyć.
najpierw zaczęła od pozycji do biegu: rozstawiła łapy przednie na szerokość barków a tylne na szerokość bioder jak dzień wcześniej powiedział jej nauczyciel. następny był ogon czy głowa?
teraz nie mogła sobie przypomnieć postanowiła więc że będzie to ogon, uniosła go nad ziemię na odpowiednią wysokość. kiedy było gotowe zajęła się swoim pyskiem i łbem które schyliła tak aby były na prawie równej linii z kręgosłupem, szyją i ogonem ale co było dalej?
tu się zamyśliła by sobie przypomnieć czy był to trucht zmieniający się w bieg? czy skok? a może raczej przyciśniecie skrzydeł? nie nie nie skok na pewno nie do skoku była przecież inna pozycja więc został bieg i skrzydła? ale w jakiej kolejności? ahhh no tak musiała przecież przycisnąć skrzydła do boków później ruszyć biegiem ale miała wrażenie, że wszystko poplątała – ''no nic zróbmy co mi przyszło do głowy'' powiedziała sobie w myślach po czym przycisnęła skrzydła do boków a następnie przygotowała się do biegu. najpierw ruszyła po woli przebierając równo łapami wpierw prawą a później lewą i patrzyła przed siebie a czasami zerkała pod łapy kiedy była na linii prostej przyspieszyła ciesząc się wiatrem który czuła na pysku.
przyspieszyła bardziej czując się jeszcze szczęśliwszą. ale niestety to szczęście nie trwało za długo bo smoczyca natrafiła na zwalone drzewo musiała zwolnić bo prawie by w nie uderzyła a nie chciała powtarzać tej samej sytuacji co dzień wcześniej kiedy prawie stratowała swojego nauczyciela a w ostatniej chwili przy łudzie szczęścia udało jej się go wyminąć a przy tym nabić sobie guza przy spotkaniu trzeciego stopnia z kamieniem (xd).
gdy była blisko zwalonego drzewa przygotowała się do pozycji skocznej najpierw odbiła się z przednich łap wyciągając je przed siebie a ogonem balansując w powietrzu tak by nie runąć na ziemię, skrzydła przycisnęła jeszcze mocniej do boków a czując że łapy dotykają po woli ziemi zgięła je by następnie dostawić do nich tylne. mimo wszystko prawie się wywróciła nie trzymając jeszcze dobrze równowagi ale jednak udało jej się dostawić tylne na nie przeniosła ciężar i ruszyła dalej, miała wrażenie że znowu coś pomyliła.
jednak pod okiem mistrza było łatwiej bo jak zrobiłaś błąd to Cię upominał albo kazał powtórzyć daną czynność ponownie. jednak będzie musiała jeszcze poćwiczyć ale na razie rozkoszowała się chwilą która trwała co prawda nie za długo bo przyszła kolej na skręt jak to się robiło? aha no tak musiała wygiąć ciało w stronę w którą chciała skręcać a ogon w przeciwną tym razem postanowiła że skręci w prawo więc w tym kierunku wygięła ciało a ogon w lewo by stanowił przeciwwagę zwolniła trochę truchtając lekko po skosie omijając przy tym drzewo. kiedy wychodziła na prostą wróciła po woli do poprzedniej pozycji i biegła dalej patrząc i pod nogi i przed siebie. w oddali zdawało jej się że zobaczyła jakąś postać więc wyhamowała lekko aby nie skończyło się to źle, ale gdy przybliżyła się to owa postać okazała się być kolejnym drzewem, wyminęła je więc i biegła dalej. przy końcowym odcinku nie spodziewała się jednak że natrafi na jakiś strumyk więc nie przejmując się biegła dalej aż wpakowała się do wody cała, prawie robiąc sobie kontuzję.
spojrzała zdziwiona kiedy poczuła lodowatą wręcz wodę na swoim ciele i wyskoczyła z niej jak poparzona lądując na ziemi i brudząc się lekko ale na tyle by się zdenerwować.
krople błota które powstały przez zmieszanie się wody z piaskiem kapały z niej w równym rytmie, warknęła wściekła po czym podeszła do drzewa i zaczęła się o nie wycierać lekko nadruszając sobie wrażliwsze i delikatniejsze łuski chyba to nie był najlepszy dzień Turkusowej a wręcz nawet pechowy. po kolejnym nie udanym starciu z siebie błota zrezygnowana ruszyła w stronę strumienia do którego parę minut wcześniej cała no prawie cała się wpakowała przez nieuwagę. okej woda była lodwata ale lepiej lekko zmarznąć niż mieć brudne łuski oraz ogon a także lekko pysk, nie umiała jeszcze pływać ale to nie przeszkadzało w zanurzeniu się chociaż sam strumyk nie był za wielki ale można było się opłukać jako tako więc to zrobiła wzdrygając się za każdym ponownym zanurzeniem gdy uznała że jest czysta wyszła z wody a niewielka grzywka którą miała spadła jej na oczy, zdmuchnęła ją lekko by rozszerzyć sobie pole widzenia i otrzepała się miała tylko nadzieję że nikt jej nie widział bo by mocno zrobiło jej się głupio udała się pod drzewo i pod nim ułożyła rozglądając się wokół i wyczekując jakby na kogoś.
: 17 paź 2014, 11:29
autor: Jad Duszy
Ten na kogo zdawała się czekać smoczyca zjawił się po pewnym czasie. nie za długim, ale również nie za krótki. Czerwonołuski samiec szybował po niebie, a dostrzegając czekająca na niego Adeptkę Ognia zniżył lot, miękko lądując na ziemi nieopodal niej. Złożył skrzydła, otrzepał się z kurzu, jaki powstał przy lądowaniu, po czym resztę drogi pokonał na piechotę. nie za szybko, ale również nie za wolno. On po prostu rzadko kiedy się spieszył. obrzucił Turkusową Łuskę rozbawionym spojrzeniem.
– To od czego chciałabyś zacząć? – Zapytał, siadając wygodnie na ziemi. Łapy owinął ogonem, skrzydła wygodnie ułożył na grzbiecie i czekał, jaka będzie decyzja Adeptki co do tego, czego chciałaby się nauczyć.
: 17 paź 2014, 12:08
autor: Turkusowa Łuska
widząc nauczyciela na niebie od razu podniosła się z ziemi ponownie wytrzepała po czym podeszła do niego z lekkim uśmiechem na pysku. na przywitanie skinęła łbem po czym zamyśliła się przez chwilę. było tego tak dużo, że sama zaczynała po woli się gubić ale może najpierw mediacji, a później porządnego hamowania?
ciężko było jej wybrać bo chciała się wszystkiego uczyć żeby na przyszłość być dobrą wojowniczką. w końcu zdecydowała że może najpierw mediacja, o pływaniu pomyśli się później
– chciałabym nauczyć się najpierw mediacji a później może porządnego hamowania a w późniejszym czasie pływania.
odpowiedziała po kilku minutach po czym spojrzała na niego a w oczach miała iskierki etuzjazmu, później będzie musiała jeszcze poćwiczyć poprzednie umiejętności żeby opanować je do perfekcji al to będzie prostsze pod okiem nauczyciela albo kogoś starszego kto już umie to robić i powie jej w razie czego, że coś pomyliła albo potrzebuje jeszcze porządnego treningu.
: 17 paź 2014, 13:03
autor: Jad Duszy
Przekrzywił lekko głowę, patrząc z pewnym zaintrygowaniem na Turkusowa łuskę.
– Nauka hamowania? Pierwsze słyszę – zauważył z rozbawieniem. Hamowania jakiego? W biegu, locie, pływaniu? Na pływanie tez wybrała sobie nieodpowiednie miejsce, gdyż bez wody raczej jest to niemożliwe do nauki. Ale skoro chciała mediacji to...
– Czym według ciebie jest mediacja? – Zapytał, nie tracąc czasu i od razu przechodząc do nauki. kpiące rozbawienie w jego oczach świadczyło jednak, ze może nie być tak łatwo, jak adeptce mogłoby się wydawać.
: 17 paź 2014, 15:37
autor: Turkusowa Łuska
no tak zapomniała dopowiedzieć jaki rodzaj hamowania chce przećwiczyć ale dzisiejszego dnia nie mogła wogóle pozbierać myśli.
– miałam na myśli hamowanie w biegu.
powiedziała mimo złego dnia z pogodą w głosie oraz może nutką radości.
co do samego pływania to rzeczywiście nie było to dobre miejsce ale jeszcze
jest trochę czasu także znajdzie takie gdzie będzie spokój i można się skupić.
a wracając do samej mediacji z tego co jej powiedziała siostra była to umiejętność
rozwiązywania konfliktów lub sporów, skąd Rozpacz to wszystko wiedziała?
to chyba zostanie zagadką Turkusowej do końca życia czasami się czuła jakby była najmłodsza w rodzinie co ją bawiło, ale przestała na daną chwilę już rozmyślać tylko wróciła na ziemię.
– z tego co słyszałam mediacja jest umiejętnością rozwiązywania konfliktów.
– przydaje się w sytuacjach gdzie inni członkowie stada nie mogą dojść do porozumienia a także do tego aby rozwiązać jakiś konflikt dajmy na to między smokiem a elfem lub własny, a czasami na arenie?
to ostatnie powiedziała już niepewnie ale mimo wszystko lekko się do niego uśmiechnęła.
: 17 paź 2014, 15:59
autor: Jad Duszy
Uśmiechnął się z drwiącym rozbawieniem widocznym w złotych oczach.
– Na arenie konflikty rozwiązuje się w sposób, do którego została stworzona... Walka – powiedział do smoczycy. reszta jej odpowiedzi była generalnie w porządku.
– Mediacja służy jednak nie tylko do rozwiązywania konfliktów. może ci pomóc w przekonaniu innych do twojego zdania lub wyciągnięcia cię z kłopotów. No dobrze, teraz zadanie dla ciebie. przekonaj mnie, że powinienem cię nauczyć mediacji – powiedział, szczerząc kły w drapieżnym uśmiechu. Zobaczmy, jak Turkusowa Łuska sobie z tym poradzi.
: 17 paź 2014, 16:50
autor: Turkusowa Łuska
no dobra ostatnia część odpowiedzi nie była dobra ale skoro reszta nawet w porządku to już chociaż coś, to trochę zmotywowało ją do podjęcia dalszych działań a co z tego wyniknie okażę się w dalszej części nauki. słuchała go dalej nie odzywając się jak miała to w zwyczaju robić wcześniej. jednak takie treningi też kształtowały trochę charakter. słysząc zadanie zastanowiła się jak ma zrobić tak by zwyciężyły jej argumenty i od czego by wgl. zacząć jej umiejętności przekonywania nie należały do najwybitniejszych ale warto spróbować żeby do końca poznać swoje słabe i mocne strony, wzięła wdech po czym zaczęła po woli.
– mediacja przyda mi się w życiu do rozwiązywania różnych konfliktów zaistniałych w związkach rodzinnych z bratem i siostrą.
– na pewno przyda się w wyprawach jeżeli będzie trzeba rozwiązać dajmy an to jakiś spór aby uzyskać wskazówkę do następnego zadania lub jakiś wartościowy przedmiot albo pozwolenie na przejście do obozowiska elfów lub dowiedzenia się czegoś o innych rasach nie należących do naszej.
– przyda mi się też na pewno z powodu tego że czasami wybucham niespodziewanym i nagłym gniewem przez to przelewając całą złość na przeciwnika z którym rozmawiam albo się właśnie spotkałam.
– na pewno przyda się w pomniejszych sprawach stada by umieć wspomóc przywódcę w ciężkich sytuacjach.
powiedziała to prawie na jednym wdechu miejąc nadzieję że jakoś udało go się przekonać do swoich argumentów jeżeli nie to postara znaleźć się inne, silniejsze.
: 17 paź 2014, 17:10
autor: Jad Duszy
Jad wyglądał na znudzonego, ale czy była to jedynie gra pozorów na potrzeby nauki, czy rzeczywista sytuacja? kto poza nim mógł to wiedzieć?
– Ale dlaczego miałbym cię tego uczyć? to są powody, dla których chcesz zostać nauczona, jednak na mnie nie robią wrażenia i nie wyjaśniają mi, dlaczego mam się zgodzić na prowadzenie twojej nauki – odpowiedział, w zamyśleniu oglądając swoje pazury. Nawet nie patrzył na Adeptkę. i jak teraz sobie z tym poradzi?
: 17 paź 2014, 18:28
autor: Turkusowa Łuska
//pas, poddaje się brak weny xD
nie no spróbuję ci odpisać jeszcze później jak pójdzie moja kumpelka ;3
: 21 gru 2014, 17:23
autor: Tejfe
Lecąc do Dzikiej Puszczy, napajała się myślą o tym niezwykłym miejscu. Ostatnio tu nie zaglądała, gdyż bała się, ze będzie ją korcić, by znów "pogadać" z elfami, a jak było jej wiadomo nie jest mile widzianym gościem. Teraz jednak nie leciała tu po to, aby wymieniać swoje racje z rudowłosym elfem, a po to by zwyczajnie napawać się naturą, oraz pobyć sama. Tak, chciała być sama. Było to u niej dziwne, lecz musiała dostać chwilę oddechu, wytchnienia. Chciała odpocząć od nauk, swoich i piskląt, od festynu, od pewnego samca. Wylądowała na zaśnieżonej ziemi, otoczonej niezliczoną ilością gęstych drzew. Nie zamierzała o niczym rozmyślać. Ułożyła się pod drzewem i wpatrywała w lecace płatki śniegu.
: 21 gru 2014, 17:38
autor: Dwuznaczna Aluzja
Aluzja również nie mogła narzekać na brak obowiązków, jednak to się wiązało z racji, iż ma dorosłą rangę. Drugi raz w swoim doświadczonym życiu. Była zmęczona po dzisiejszym patrolu z Życiem, bowiem granica z owym stadem była naprawdę spora. Wojowniczka szybowała spokojnie, od czasu do czasu machając skrzydłami. Rozgrzane mięśnie były ochładzane przez chłodne podmuchy zimowego wiatru, który niósł ze sobą kilka płatków śniegu. Promienie słońca delikatnie okalały łuski smoczycy, nadając im niebywałego blasku.
Dotarła do Lasu Dzikiej Puszczy i zerknęła w dół. Na polanie zauważyła znaną sylwetkę młodej adeptki. Nie znała jej imienia, ale dobrze ją pamiętała.
Jeśli Hipnotyzująca była wystarczająco bystra, mogła zauważyć jak wokół jej sylwetki, na krawędziach polany delikatnie płynie czyjś cień. Smoczy cień, poruszał się po okręgu. Nie zmniejszał się ani nie powiększał, bowiem Grzeszna była na tej samej wysokości, czyli kilkudziesięciu ogonów. Smoczyca obserwowała z góry znajomą, ciekawa jej reakcji.
: 21 gru 2014, 17:48
autor: Tejfe
Wpatrując się w niebo zauważyła na nim cień. Naostrzyła swój zmysł wzroku i przyjrzała się bliżej. Znała ją. Znała tą samicę, która teraz niczym jastrząb, tworzyła okręgi i leciała nad jej łbem. Jej spokój został zakłócony. Nie ma szans na spokojne wpatrywanie się śnieżynki. Nie, kiedy nad nią wisi ta okropna samica. Bądź, co bądź, ale Tehanu nie zapomina starych grzechów. I rzadko się zdarza, aby je wybaczała. Nie była jednak teraz w nastroju na kłótnie, wiec miała nadzieję, że nie dojdzie do niemiłej sytuacji. Właściwie, to wcale nie miała ochoty rozmawiać z samicą. Miałą cichą nadzieję, ze owa odleci. Hipnotyzująca wpatrywała się dziwnie w Ankai swoimi jasnymi ślepiami. Co mógł oznaczać ten wzrok? To już zależy od interpretacji Wojowniczki.
: 21 gru 2014, 17:54
autor: Dwuznaczna Aluzja
A samica nadal się nie odzywała, jakby była niemową. Kompletnie milczała, utrzymując wysokość i zataczając kręgi wokół polany na jakiej siedziała Tehanu. Pozwalała nieść się wiatrowi, który wciąż omiatał ją swymi chłodnymi podmuchami. Oddychała spokojnie, cicho, jednak wiedziała iż adeptka wie o jej obecności. Po co się więc kryć? Grzeszna się wcale nie kryła. Nigdy tego nie robiła, a przynajmniej nie wtedy kiedy było to zbędne.
Wtem młoda mogła zobaczyć, jak fioletowołuska zmienia tor lotu i leci już przed siebie, oddalając się. Po chwili zupełnie zniknęła. Przynajmniej tak to mogło wyglądać. W rzeczywistości wojowniczka wylądowała dziesięć ogonów dalej, cicho przedzierając się przez krzaki. Złożyła skrzydła.
Ruszyła powoli. Na ugiętych łapach, z opuszczonym łbem i skrzydłami po bokach, po zapachu życiowej. Skradała się cicho, bezszelestnie. Bez problemu i żadnego błędu znalazła się dwa ogony przed młodą, i stanęła. Zakrywały ją krzewy, wiatr działał na korzyść cienistej. Nie robiła nic więcej, stała w bezruchu, nie spuszczając ślepi ze swojej ofiary... Tehanu znaczy się. Czekała, czy młoda się zorientuje w sytuacji.
: 21 gru 2014, 19:28
autor: Tejfe
Samica cały czas wpatrując się na niebo, a raczej na Cienistą, niespodziewanie zauważyła, że smoczyca zniknęła. Nie było jej. Zadziało się to tak szybko, że Tehanu nawet nie spostrzegła kiedy samica odleciała, bądź co gorsza wylądowała. Zaczęła się rozglądać dookoła, czuła się nieswojo. Zdawało jej się, że jest obserwowana, śledzona. Bała się. Wypatrywała Cienistej, jak największego skarbu, lecz nie myślała o niej jak o nagrodzie. W końcu ją zauważyła, fioletowawy cień przedarł się z pomiędzy jednego krzaka do drugiego. Hipnotyzująca wzdrygnęła się. Wytężyła wszystkie swoje zmysły. Jednak jej prześladowca, postanowiła sama wyłonić się z ukrycia. Tak przynajmniej wydawało się adeptce. Hipnotyzującą zdziwiła postawa samicy. Szła powoli, delikatnie stąpając, zakrywała się i... szła wprost na nią. Czyżby zamierzała pobawić się w łowy?– pomyślała z trwogą samiczka, zszokowana tym, że to ona ma być zwierzyną! Ale ona się nie podda. Nie da się złapać tej żmii. Wyjdzie jej na spotkanie. Wstała na równe łapy, podniosła dumnie głowę i jak gdyby nigdy nic, spokojnym tonem powiedziała. –Wiesz, co? Mną to raczej się nie najesz. Popatrz, jaka ze mnie kruszyna. Poza tym nie sadzę, żebym była smaczna.
: 21 gru 2014, 19:40
autor: Dwuznaczna Aluzja
Smoczyca obserwowała każde ruchy swojej niedoszłej ofiary. A gdy ta wstała, udając dumną królową, samica wyszła jej na spotkanie. Znacznie większa, stanęła naprzeciw życiowej i patrzyła na nią z dezaprobatą i politowaniem widocznym w złotych ślepiach.
– Skąd pomysł że mam ochotę wydłubywać Ciebie potem spomiędzy zębów? – spytała z kpiną. Wojowniczka zauważała, że w Życiu jest źle w kwestii stanu inteligentnych smoków, które nie mają umysłów pisklaka nawet jako dorosłe smoki. Nic, tylko walnąć się łapą w czoło.
Nie zrobiła tego jednak, lecz obserwowała ze znudzeniem i nie znikającą kpiną Hipnotyzującą. Grzeszną bawiły tego typu smoki, były po prostu tchórzliwe, a gdy postanawiały stanąć z kimś oko w oko to zamieniały wszystko w żart i rzucały na prawdo i lewo głupimi tekstami.
: 22 gru 2014, 10:32
autor: Tejfe
Samice zirytowała Cienista. Nie zamierzała jednak dać się prowokować. Przynajmniej nie teraz. Postara się utrzymać spokój. Przynajmniej na chwilę. –A, co może powiesz, że nie miałaś? Wiem, przecież jak wygląda polujący smok, więc nie rób ze mnie głupiej.– zaśmiała się gorzko. Niektórzy Cieniści są naprawdę dziwni. Uważają swoje stado za silniejsze, lepsze. Myślą, że mogą pastwić się nad innymi, a siebie uważają za władców. Głupie, naiwne smoki. Nie są wcale lepsze, nawet pod względem siły. –A, i jestem Hipnotyzująca Łuska. Przedstaw mi się. Skoro nikt Cię nie nauczył uprzejmości, pozwól, że ja to zrobię.– Cieniści i uprzejmość? Też mi. , adeptka zaśmiała się w duchu z własnego żartu.
: 22 gru 2014, 10:47
autor: Dwuznaczna Aluzja
W złotych ślepiach cienistej, w których można było utonąć, dało się dostrzec spojrzenie ociekające kpiną.
– Nie znasz moich zamiarów... Nie znasz zamiarów kryjących się w mroku... – odpowiedziała enigmatycznie, co czasem jej się zdarzało. Ale właśnie ten sposób mówienia najbardziej jej przypadał do gustu, bowiem nie każdy potrafił go używać.
– Dla Was, którzy nazywacie się jak przedmioty i ścierwa, jestem Dwuznaczną Aluzją, wojownikiem Cienia – odpowiedziała z pogardą. Jaki jest sens nazywać siebie dwoma nic nie znaczącymi słowami? Żaden.
– Nie przepadam za Wami, smoki Wolnych Stad. Jesteście ślepi i głusi, nie dostrzegacie szczegółów, ani absurdów waszego toku myślenia. Wszystko Wam się zlewa, wpadacie w rutynę, zamieniacie się w popiół... Nie uznajecie Nas, smoków spoza bariery, traktujecie jak obcych. Cień jest dla Was jak plaga, wiele z Was chce nas wytępić... – mówiła powoli, po pewnym czasie odwracając się od Hipnotyzującej i postąpiła kilka kroków w przód, patrząc na horyzont.
– Ale kiedyś role się odwrócą – dodała na koniec, z powrotem odwracając się do Hipnotyzującej i lustrując ją beznamiętnym już wzrokiem złotych ślepi.
: 22 gru 2014, 16:21
autor: Tejfe
Dziwne było zachowanie Aluzji. Skąd w niej tyle gniewu? Samiczka tego nie wiedziała. Choć słysząc jej słowa, powoli zaczynała doznawać dziwnego odczucia. Jakby litości, wydawało jej się, że Dwuznaczna czuje się po prostu niechciana, niekochana. Mogła się mylić. Nie chciała jednak swoich domysłów z nią dzielić, gdyż z wściekłości mogłaby jej coś zrobić. –Nie rozumiem pewnej rzeczy. Dziwisz się, że smoki z innych stad za Tobą nie przepadają, i uważasz, że to spowodowane jest tym, że pochodzisz od Równinnych. A nie zastanawiałaś się, że może to być spowodowane Twoim zachowaniem? Bo nie jesteś zbyt hm... sympatyczna. Przekonałam się o tym na naszym poprzednim spotkaniu. A tak w ogóle, to Ty chyba przykładasz jednego smoka do całego naszego stada. Uważasz, że skoro Słowo Prawdy Was nienawidzi, to całe Życie również? Jakbyś chciała wiedzieć to jest kilka smoków z Waszego nieco innego stada, z którymi się przyjaźnię. I są oni Twoim całkowitym przeciwieństwem. A i uważaj na słowa i czyny chyba, że chcesz złamać sojusz. – starała się mówić spokojnie, na razie jej to wychodziło, ale jak długo potrwa?
: 23 gru 2014, 10:44
autor: Dwuznaczna Aluzja
Spojrzała na rozmówczynię jak na idiotkę.
– Nie pochodzę od Równinnych, samico. Czy kiedykolwiek powiedziałam, że tak było? Nie urodziłam się na równinach – odparła, a przy następnym idiotycznym zdaniu smoczycy parsknęła gardłowym, wrednym śmiechem.
– W moich stronach nienawiść do mojej osoby jest miarą sukcesu – mruknęła, a przy ostatnich słowach samicy jej ślepia zabłysły.
– Już nie ma sojuszu. Już go złamałam. Czyżby Wasz Przywódca jeszcze nie rozeznał Was w sytuacji? Dwa księżyce temu stoczyłam walkę na arenie ze Słowem Prawdy, tym ścierwem – Waszym wojownikiem. Chciałam go zabić, jak każdego nie cienistego smoka z jakim toczę bój na tej Waszej arenie. Nie udało mi się, chociaż było blisko i prawie przecięłam mu tętnicę. Wezwał w strachu Złudzenie, ten wezwał Uśmiech. Ponieważ ten nie zgodził się na moją degradację, sojusz się zachwiał... I zerwał – opowiadając to cały czas na jej pysku był obłąkany uśmiech psychopatki... Którą w sumie Ankaa przecież była.